• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Cukierkowa Ulica » Restauracja "Desert Rose".
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Cleaver
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Luty 2012, 17:50   Restauracja "Desert Rose".

      Kiedy mieszkańcy Krainy Luster nie mają czasu, lub ochoty aby wracać do domu specjalnie w celu ugotowania posiłku, ale nie cierpią barów szybkiej obsługi, często przybywają tutaj, aby zaspokoić swe pragnienie i głód w ładnym, przyjemnym i co więcej posiadającym dobre menu miejscu. Niektórzy przybywają tu też po to by zjeść coś po prostu poza domem, w dobrym stylu. Menu jest dość rozwinięte. Można tu zamówić zarówno potrawy ze Świata Ludzi, jak i tradycyjne z Krainy Luster. Jakie? Menu jest tak ogromne, że zapewne znajdziesz tu wszystko czego zechcesz. Dodatkowo do wyboru jest tu wiele rodzai trunków i napoi bezalkoholowych, zarówno ciepłych, zimnych, niegazowanych i gazowanych... Do wyboru - do koloru.
      Sama restauracja jest bardzo przytulna. Gdy wchodzisz do środka od razu czujesz ciepło bijące od tego miejsca. Naprzeciw wejścia jest kominek, który ogrzewa przybyszy w zimne dni. Dodatkowo ściany są wymalowane na ciepłe, pastelowe kolory. Wszystkie stoliki są w starym i przyjemnym dla oka stylu, a kanapy są bardzo wygodne i utrzymujące się w barwach brązu i czerwieni, a na większości z nich są poukładane kremowe poduszki. Przy mniejszych stolikach stoją fotele, lub krzesła, również ciepło ubarwione. Dodatkowo przy większych znajdują się stojaczki z książkami, którymi można się "częstować" i przy ich pomocy umilać sobie czas. Część z nich pochodzi z Krainy, a część została podkradziona ludziom, widocznie właściciel przepada za obiema kulturami. Ogólnie całe miejsce jest sympatyczne, a czas umilają nie tylko wygląd miejsca, jedzenie i książki, ale też urocza muzyka i zazwyczaj lubiący elegancję goście.


    Cleaver ostatnio nie miała szczególnego pomysłu na swoje życie. Jak zwykle czas spędzała samotnie, lub wykonując swoje zajęcia związane z pozycją Rebeliantki w Anarchs. Zamierzała wziąć głębszy wdech i się jakoś w końcu podnieść ze swoich problemów. Przy okazji, jak zwykle, zwyzywała siebie od beznadziejnych osób, w końcu wciąż siebie za taką uważała. Chciała być w końcu szczęśliwa, ale nie potrafiła, jej życie coraz bardziej traciło barwy. I jak wcześniej cieszyła ją możliwość wybijania tych co się wywyższają ponad resztę świata, tak teraz zaczynały ją łapać wyrzuty sumienia. Zabijała ich dlatego, że nie chcieli ustąpić ze swojej wysokiej pozycji, lub po prostu dlatego, że byli mężczyznami. Czy ona nie była w tym momencie gorsza od tych wszystkich osób? Nigdy wcześniej nie zgodziłaby się na taka Rewolucję, bo rewolucja to zło, ale teraz się zgodziła. Dlaczego? Bo chciała mieć jakiś durny cel w życiu? Bo chciała poczuć się potrzebna i ważna? Bo uważała tamtych za złych? Kim ona jest, żeby oceniać? I właśnie takim sposobem doszła do wniosku, że nienawidzi siebie bardziej niż kiedykolwiek. Miała dość życia i z chęcią by ze sobą skończyła, ale była zbytnim tchórzem. Nawet w takiej sytuacji nie mogła wykazać się jakąś odwagą. Była tak beznadziejna, że nawet nie potrafiła się pozbyć tego beznadziejnego życia. Przykre, uważacie? Nie, skądże. Według Tasaczka, była ona po prostu żałosna. Marionetka, która kochała swego Twórcę, ale zabiła go, bo on ją ranił... Jej zdaniem wszyscy mogli nią pomiatać, zasłużyła sobie na to... no może prócz Marionetkarzy.
    Po całym dniu błądzenia po Krainie i rozmyślaniu nad swoim postępowaniem, postanowiła, że musi wziąć się w końcu w garść i przestać. Najpierw jednak musi się posilić, bo głód ją zaatakował. Ruszyła więc w stronę Cukierkowej Ulicy podśpiewując zasłyszaną kiedyś przez nią w "Desert Rose" piosenkę ze Świata Ludzi, z jednym zmienionym słowem, jak to miała w zwyczaju.
    16 years in my life and still
    I'm trying to get up that great big hill of hope for a destination.
    I realized quickly when I knew I should
    That the world was made up of this brotherhood of man
    For whatever that means
    And so I cry sometimes when I'm lying in bed
    Just to get it all out what's in my head
    And I, I'm feelin' a little peculiar
    And so I wake in the mornin' and I step outside,
    Then I take a deep breath
    And I get real high
    And I scream from the top of my lungs: "what's goin' on?"
    And I said hey yeah yeah-eh-eh hey yeah yeah
    I said "Hey! What's goin' on?"
    And I said hey yeah yeah-eh-eh hey yeah yeah
    I said "Hey! What's goin' on?"
    Woo, woo woo
    And I try, oh my God, do I try
    I try all the time in this institution.
    And I pray, oh my God, do I pray?
    I pray every single day for a revolution...

    Nagle zamilkła, przed jej oczami pojawiła się restauracja, z którą ta piosenka się jej kojarzyła. Spojrzała na Szyld z pięknie wygrawerowanym napisem "Desert Rose". Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Chwilę się zastanawiała, po czym nacisnęła na rzeźbioną klamkę dość dużych, drewnianych drzwi i weszła do środka widząc, że nie jest jedynym gościem. Jednak duża ilość ludzi jej nie przestraszyła. Pewnym krokiem ruszyła na przód czując ciepło bijące od rozpalonego kominka. Ściągnęła czerwono-czarny płaszczyk i hebanowy kapelusik z szkarłatną różyczką i zawiesiła je na jednym z wolnych wieszaków. Uśmiechnęła się miło do pani kelnerki, która oznajmiła jej, że mają już tylko jeden wolny stolik i o duży, sześcioosobowy. Cleaver bez zastanowienia oznajmiła, że bierze go i, że jeśli pojawi się ktoś jeszcze i nie będzie mieć wolnego miejsca to ona z chęcią go przyjmie, w końcu tak duży stół nie może się marnować jedynie dla jednej osoby. Chyba klimat tego miejsca poprawił jej humor. Ruszyła w stronę wskazanego miejsca i z radością rozsiadła się na wygodnej brązowej kanapie opierając o kremową poduchę. Dostała menu i zamówiła dość prędko to czego chciała. Siedziała więc czekając. W ręce pochwyciła pierwszą-lepszą książkę ze stojaka i zaczęła ją czytać. "Weronika postanawia umrzeć", rany czy coś o takiej nazwie może być ciekawe? Prędko przekonała się, że tak, już po pierwszych dwóch stronach wciągnęła się w tekst, tak że nie zwracała uwagi ani na ludzi, ani na to, że w tle leciała wcześniej śpiewana przez nią piosenka.
    ...And I try, oh my God, do I try
    I try all the time in this institution.
    And I pray, oh my God, do I pray?
    I pray every single day for a revolution...
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 26 Luty 2012, 22:54   

    Jak widać, paniczyk po raz kolejny nie pojawi się na obiedzie w swojej rezydencji. Zawsze od jego humoru zależało czy przyjdzie się, czy też nie. Najpierw przygotowywał listę najwymyślniejszych potraw, które chciałby ujrzeć na stole, a potem zwyczajnie ignorował starania kucharzy i wymykał się z zamku nim ktoś odkrył jego nieobecność. Wątpił jednak, by ktokolwiek, poza zdenerwowanymi kuchmistrzami, zauważał jego zniknięcia. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł jakikolwiek posiłek w towarzystwie rodziny. Troska rodziców Oleandra ograniczała się do pozwolenia mu na swobodne korzystanie z rodowych funduszy. Toteż chłopiec szastał pieniędzmi na prawo i lewo, niemalże zapominając jak wyglądają twarze jego rodzicieli. Nawet, gdy czegoś od niego chcieli, przysyłali służbę. Stąd też mały potworek wiedział, że nikt nie przejmie się jego nieobecnością na obiedzie, nie ogłosi alarmu, nie zacznie szukać go po wszystkich światach i zdecydował się tym razem zaszczycić swą obecnością jakąś restaurację. Obcasy jego butów głośno stukały o bruk, który wyglądał niczym ułożony z wielkich karmelków. Chłopak rozglądał się po Cukierkowej Ulicy szukając lokalu, który prezentowałby się na tyle zachęcająco, żeby zechciał wejść do środka. Nie mógł przecież pójść do pierwszego lepszego baru. Uwagę Oleandra przykuł dopiero elegancki, grawerowany szyld.
    „Desert Rose”. – odczytał na głos napis widniejący na szyldzie.
    Nacisnął na mosiężną klamkę i otworzył drzwi restauracji. Od progu powitało go przyjemne ciepło i mieszające się ze sobą zapachy przeróżnych potraw. Duża ilość gości mogła świadczyć o tym, że chłopiec będzie mógł dostać tu coś odpowiedniego dla swoich kubków smakowych, przyzwyczajonych do największych luksusów. Podszedł do baru, gdzie od razu kelnerka powitała go promiennym uśmiechem. Nie trzeba było długo czekać, aż wyglądająca słodko i niewinnie istotka w osobie paniczyka Oleandra bardzo głośno przeklęła, słysząc informację, iż nie ma żadnego wolnego stolika. Nawet zapewnienia, że może dosiąść się do osoby, która obecnie zajmuje duży, sześcioosobowy stolik nic nie dały. Chłopak wściekł się do tego stopnia, że rzucił kilka obelg bogu ducha winnej kelnerce. Wywód na temat tego, jak oni mogą w ten sposób traktować kogoś równie ważnego, co przyszła głowa rodu de Roitelette (bo według Króliczka powinni wyrzucić wszystkich, by on mógł zjeść w spokoju), przerwało głośne burczenie. Owszem, Oleandrowy brzuszek pilnie domagał się obiadu i wyrażał swoje wielkie zdenerwowanie, iż jeszcze nie otrzymał niczego smacznego. Do tej pory białe jak śnieg policzki chłopca pokrył delikatny rumieniec. O dziwo, zamiast wyprosić go za nieodpowiednie (czy wręcz karygodne) zachowanie, kelnerka ponownie zaproponowała mu miejsce przy dużym stoliku. Po długim ociąganiu i z wielką niechęcią brzmiącą w głosie, Oleander zgodził się zająć tam miejsce. Podszedł do wskazanego stołu i usiadł z brzegu kanapy, czyli umiejscowił się, jak mu się zdawało na pierwszy rzut oka, w największej możliwej odległości od siedzącej przy nim osoby. Na nią spojrzał jedynie przelotnie, spod długich kosmyków grzywki, przysłaniających oczy. Wziął do ręki menu i zaczął uważnie je studiować. Chłopak musiał przyznać, że mają tu ciekawe dania obiadowe. Jednak skoro przyszedł tu sam i nikt nie mógł kazać mu wybrać czegoś zdrowego czy przynajmniej odpowiedniego na ten posiłek, zamówił kilka rodzajów ciast oraz napój gazowany. Rzadko miał okazję pić to bąbelkowe picie. Pochodziło ze świata ludzi, a w jego pałacu większość rzeczy stamtąd pochodząca była kategorycznie zabroniona przez jego rodziców i służba troszczyła się o to, by paniczyk tych zakazów nie łamał zbyt często. Już po paru minutach czekania na jedzenie Oleander zaczął się strasznie nudzić. Zdjął z głowy kapelusz i zaczął przyglądać się małemu szkielecikowi, który do niego przyczepiono. Kilka puknięć palcem w ptasią czaszkę wywołało na jego twarzy uroczy uśmieszek. Gdy jednak i ta zabawa znudziła chłopca, spojrzał kątem oka na siedzącą przy stole osóbkę. Nie chciał jednak dać po sobie poznać, że wyraża nią jakiekolwiek zainteresowanie. Tak więc co popatrzył, to zaraz odwracał wzrok tudzież przenosił go na swój kapelusz. Jedyne co podczas tych „podchodów” rzuciło mu się w oczy, to dziwne pęknięcia na twarzy dziewczyny. Właśnie przez to przypominała mu jedną z jego porcelanowych lalek. Tę, którą sam własnoręcznie połamał.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Howell
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Luty 2012, 12:21   

    Howell tańczył w rytm muzyki. Nucił pod nosem co ciekawsze fragmenty, gdy pląsające nogi niosły go do przodu. To, że melodia rozbrzmiewała tylko i wyłącznie w jego głowie, a on podążą dość ruchliwą drogą zdawało się wcale mu nie przeszkadzać. Był zadowolony i radosny w sposób tak bezczelny i nieuzasadniony, jak chyba tylko Oaza Spokoju może osiągnąć. W jakiś sposób można było odnieść wrażenie, że co prawda dzień jest piękny i można potańczyć i radować się, ale ten osobnik śpiewałby i tańczył nawet gdyby stąpał po ruinach miasta i ulicy wyłożonej trupami. Niektórzy ludzie oglądali się za nim, zwłaszcza gdy wykonywał co bardziej widowiskowe figury taneczne albo zaczynał śpiewać na głos. Jednak zazwyczaj spojrzenie na nakrycie głowy Howella sprawiało, że przechodnie wzruszali ramionami i wracali do swoich interesów.
    - Tam tam tam, tam pira-ram! Tam tam tam, tam pira-raram! - zanucił wesoło i zawirował laseczką trzymaną w dłoni, o mało co nie wytrącając przechodzącej osobie kanapki z ręki.
    Taneczne pląsy niosły go do przodu (chociaż czasem też na bok, a parę razy i do tyłu co niemal doprowadziło do kilku kolizji. Zawsze unikanych o włos.) Cukierkową Ulicą. Uśmiech błyszczał jak promyk słońca, a czarna laseczka to wirowała mu w dłoni, to wystukiwała rytm o bruk. W pewnym momencie zatrzymał się. Rozejrzał swoim rozbieganym wzrokiem po ulicy.
    - Ach tak, ach tak... - powiedział do siebie.
    - Raka-taka-raka-taka-raka-taka-bum! - zanucił ruszając szybkim krokiem tuż przy fasadach i oknach wystawowych sklepów i restauracji. Na "bum!". Zatrzymał się nagle.
    - Raka-taka-raka-taka-raka-taka-bum! - kolejnych kilka kroków i nagłe zatrzymanie.
    - Raka-taka-raka-taka-raka-taka-bum! - gwałtowne zatrzymanie przed drzwiami do "Desert Rose". Obrócił się w ich stronę energicznie i wskazał laseczką, jakby dawał znak drzwiom, że teraz czas na ich część występu. O dziwo, drzwi grzecznie się otworzyły przed kapelusznikiem.
    - Raka-taka-raka-taka-raka-taka-bum! - wszedł do środka i na koniec odwrócił się gwałtownie, ponownie wskazując na drzwi. Te na dany znak zamknęły się za nim. Howell zawirował w miejscu, trzymając się za rondo kapelusza. Zdjął go ze swojej brązowej szopy i ukłonił się sali oraz na niej obecnym niemal dotykając czołem podłogi. Wciąż miał na twarzy uśmiech sugerujący że nawet inwazja kosmitów-kapelusznikożerców go nie przepędzi z warg Howella.
    Tanecznym krokiem ruszył przez pełną salę. Dostosował swój rytm do płynącej w tle muzyki brzmiącej w lokalu. Gdy kelnerka przewidująca już że dziś rozboli ją głowa od tych gości podeszła by oznajmić, że nie ma miejsc, Howell nie zatrzymując się, porwał ją do tańca. Zdezorientowana kelnerka nie broniła się szczególnie, ale tańczenie postanowiła jednak zostawić kapelusznikowi.
    - Zaprawdę witam w ten dzień ze wszystkich dni. - powiedział wesoło Howell - Szukam strawy, zabawy i napitku w tym przybytku.
    Kelnerka wytłumaczyła mu cierpliwie, że miejsc wolnych nie ma, ale jeżeli ktoś mu pozwoli, to można się do niego dosiąść.
    Kapelusznik skinął głową, puścił biedną kelnerkę, zawirował w miejscu i ruszył od razu w kierunku, w jaki był zwrócony po zatrzymaniu. Nie było to wielkim zaskoczeniem, gdy znalazł się przy stoliku, przy którym dopiero niedawno zasiadły dwie osoby, a cztery miejsca nadal były wolne. Spojrzał na (mózg miał irytującą tendencję do podpowiadania "w", jeżeli mowa o Howellu. Ale przecież patrzy się *na* ludzi, a nie *w* ludzi, prawda?) dwie siedzące postaci. Jego rozbiegane spojrzenie osiągnęło coś, co można uznać za skupienie wzroku.
    - Można się dosiąść? - zapytał, po czym przysiadł się nie sugerując choćby oczekiwania na odpowiedź z ich strony.
    Cleaver
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Luty 2012, 20:10   

    Cleaver nie była tak bogata jak Oleander, dlatego też zbierała grosz do grosza, ciężko na nie pracując. Jednak ostatnio sobie odłożyła trochę pieniędzy, a za każdym razem, gdy tego dokona, w końcu trafiała tutaj, roztrwaniając swe oszczędności, aby poprawić sobie humor. W taki sposób poprawiała sobie humor na chwilę, po czym znów wpadała w depresję widząc, że jest kompletnie spłukana, a pracowała tak ciężko. Tak zawsze się kończy, to samo tyczy się przecież jej roli w Anarchs... i nie tylko tego. Po prostu nasza Szmacianka to chodzące nieszczęście, które nawet w szukaniu farta ma pecha. Cóż, tak to już jest z tymi nieszczęśliwymi Marionetkami należącymi do Marionetkarzy-Gamoni.
    Prawdę mówiąc, gdy zapewniała, że najwyżej kogoś przyjmie nie spodziewała się, że może się do niej dosiąść mężczyzna, a co dopiero dwóch! Gdyby o tym pomyślała, w życiu by się na to nie zgodziła. Jednak do tego przejdziemy niedługo, cofnijmy się jednak na chwilę w czasie, aby można było przeanalizować szybko co się stało.
    Kiedy panicz de Roitelette wchodził do restauracji, ona czytała już trzecią stronę książki, którą postanowiła chwycić, gdy tu przybyła. Na prawdę zaczytała się tak, że nawet krzyki dochodzące z niedaleka(bo tam stali Oleś i kelnerka) jej nie rozproszyły. Zmieniała strony z wielkim zafascynowaniem i czytając trzymała w jednej ręce maleńki tomik, a paznokieć dużego palca u drugiej oparła sobie wygodnie na dolnej wardze. Nie dość, że była zaciekawiona, to dodatkowo na taką wyglądała, jakby ta książka była całym jej życiem... i można powiedzieć, że opisywała właśnie to co ona czuła. "Weronika postanawia umrzeć", historia w którą mogła się zagłębić jak w żadną inną do tej pory. Oczarowana zapomniała, że przyszła tu jeść i nawet nie zauważyła oburzonego chłopca siadającego obok. Gdyby go zauważyła, na pewno by się nim zainteresowała, bo wbrew pozorom przypominał ją samą. Nie uciekłaby, wręcz przeciwnie, pomyślałaby, ze to dziewczynka i chciałaby go poznać, nieświadoma. Teraz jednak wszystko przysłaniały jej kolejne literki, przecinki, kropki i wszelkie inne znaki umieszczone w "czytadle", które z chęcią by sobie przywłaszczyła. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że jest co jakiś czas obserwowana.
    I wszystko to trwałoby wiele dłużej, gdyby nie fakt, że w ich stronę zaczęła iść kelnerka z Tasaczkowym zamówieniem. Gdy tylko poczuła zapach posiłku podniosła wzrok znad "Weroniki..." i traf chciał, że jej oczęta spotkały się z Olesiowymi.
    - O...
    Powiedziała zdziwiona i uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka, będąc święcie przekonana, że to dziewczynka.
    - Dawno już tu panienka jest?
    Spytała uprzejmie. Jednak w tym momencie podeszła do nich kelnerka i Clea zwróciła uwagę na swoje jedzonko. Gdy ujrzała ziemniaki, gołąbki w sosie pomidorowym i marynowane, tarte buraczki, jej oczy rozbłysły niczym świetliki. O matko, jedzenie!
    - Dziękuję Pani bardzo.
    Już po chwili panienka Doll zajęła się spożywaniem posiłku zapijając czerwonym winem. Dziwne połączenie? Skądże, smakowało wspaniale! Szczególnie według Tasaczka.
    - Panienka jeszcze czeka na zamówienie? Przykro mi, że zaczęłam sama, ale jestem bardzo głodna.
    Odezwała się do Pożeracza Serc, chcąc nawiązać rozmowę, po czym powróciła do jedzenia, jednak jej radość nie trwała długo, bo nagle obok niej pojawił się kolejny ktoś i ten ktoś był mężczyzną! Rozumiecie to? Mężczyzna! Nie zamierzała nawet odpowiadać na jego słowa, choć ten i tak widocznie nie czekał na jej słowa. Nim ktokolwiek się spostrzegł, upuściła sztućce, które uderzyły z głośnym hukiem o talerz, po czym wskoczyła jednym susem pod stół. Szybko przeszła pod spodem i nie wiadomo nawet kiedy znalazła się koło Królisia.
    - C...cz...czy... tam j-jest m...m...m...m...
    Nie była w stanie wypowiedzieć słowa "mężczyzna". Nie minęła chwila, a już starała się wcisnąć za plecy nieznajomego, który wydał jej się kobietą, aby się ukryć przed płcią przeciwną. Fobia była nasilona ostatnio strasznie i coraz ciężej było jej wytrzymać przy Howellu. Nie wiadomo, w którym momencie, ale po jej policzkach zaczęły spływać ciurkiem łzy... Pierwsza kropla przeźroczysta, druga błękitna, kolejne coraz bardziej niebieskie, aż w końcu na jej sukieneczkę zaczęły kapać granatowe łezki... strumienie łez.
    - J... ja nie ch...cę.
    Wykrzyczała na całą restaurację i jej płacz z bezgłośnego stał się głośnym łkaniem.
    - Ja się b-boję! Z-zabierz go... panienko.
    Dodała, wciąż rozpaczając niczym małe dziecko. Wszystkie wzroki na sali skierowały się w ich stronę. Ludzie zaczęli między sobą szeptać. Czyżby wzięli Olesia za bezduszną panią, a Howella za jakiegoś zboczeńca, któremu Tasaś ma zostać sprzedana? To byłby zabawny scenariusz... Jednak póki co płacz nie ustawał, a to śmieszne nie było.
    Howell
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Marzec 2012, 12:13   

    (Może nie moja kolejka, ale po takim czasie uznałem że post poza kolejnością jest uzasadniony)

    Uśmiechnięty Kapelusznik śledził spojrzeniem poczynania Marionetki z zainteresowaniem. Odchylił na bok głowę do tego stopnia, że przechylił się na krześle i teraz balansował na dwóch jego nogach z głową obróconą niemal do góry nogami. Ten absurdalnie przerysowany gest zaciekawienia był zarówno zabawny jak i lekko niepokojący zarazem. Zwłaszcza jeżeli Kapelusznik wyglądał jakby zaraz miał wyrżnąć głową w podłogę lokalu.
    - Osobiście uważam, że podejrzewanie mnie o bycie m...m...m...m... jest zupełnie nieuzasadnione i nie poparte dowodami.
    - stwierdził z nutą rozbawienia, jakby właśnie uczestniczył w ciekawej zabawie. Chociaż potrafił tak brzmieć nawet z nożem na gardle. Wyprostował głowę, ale nadal bujał na krześle to do przodu, to w tył, jak mały szalony okręcik na morzu.- A nawet jeżeli jestem m...m...m...m..., to nie bardziej niż dowolny inny m...m...m...m... na tej sali.
    Przestał balansować na krześle. Przednie nogi mebla stuknęły o podłogę z impetem. Howell oparł policzek na dłoni, wspierając się na stole. Spoglądał na Cleaver z pogodnym uśmiechem. Wydawał się nie zauważać jej przerażenia, albo postanowił je ignorować z jakiegoś sobie tylko znanego powodu.
    - A jeśli koniec końców jestem m...m...m...m..., to już nie moja wina i naprawdę nie trzeba nade mną płakać. Już się przyzwyczaiłem. Ty oczywiście nie musisz być, skoro nie chcesz. To nie jest obowiązkowe.
    Wzrokiem omiótł pomieszczenie, a potem stolik, jakby nagle mu się przypomniało coś ważnego i musiał to sprawdzić. Jego rozbiegane oczy przeskakiwały z osoby na osobę oraz z przedmiotu na przedmiot, szukając diabli wiedzą czego.
    - Ja nie chcę żeby mnie gdzieś zabierano. Dopiero przyszedłem. I nie trzeba się bać. Ja tu jestem. - rzucił nie patrząc na Marionetkę. Zmarszczył lekko czoło, jakby rozważając jakąś. Poważną kwestię natury filozoficznej bądź etycznej.
    W końcu znów na nią spojrzał i kciukiem wskazał na porzucony talerz Cleaver. Uśmiechnął się do niej po raz kolejny.
    - Będziesz to jeść? - zapytał, ni z gruszki ni z pietruszki zmieniając nagle temat.
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 1 Marzec 2012, 18:38   

    Chłopak z zazdrością patrzył, jak kelnerka niesie zamówienie Cleaver. W myślach przeklął kucharzy, bo w końcu ile może trwać nałożenie na talerz kilku kawałków ciasta? Nie pieką ich przecież teraz, to oczywiste. Kuchmistrzowie w zamku Oleandra tak robili, ale teraz był przecież w zwyczajnej restauracji i musiał się liczyć z nieco niższymi standardami. Przez ich lenistwo musiał cierpieć straszliwe męczarnie głodu. Gdy odwrócił wzrok od dań i spojrzał na dziewczynę, ona również się mu przyglądała. Chłopak udał, że w ogóle nie zauważył uśmiechu posłanego mu przez nieznajomą i natychmiast odwrócił głowę w bok. Zrobił to tak gwałtownie, że jego długie, jasne włosy zafalowały w powietrzu, żeby potem znowu opaść na ramiona. Wtem słowa Cleaver trafiły go niczym piorun. Panienka?! Przecież Oleander jest stuprocentowym mężczyzną! Co ona w ogóle sobie wyobraża?! Na jego twarzy pojawił się grymas złości, choć dziewczę nie mogło go zobaczyć, gdyż chłopak wciąż trzymał głowę uporczywie obróconą w bok. Może to i lepiej, bo gdyby mógł zabijać spojrzeniem, Marionetka natychmiast padłaby trupem. Króliczek nie lubił, gdy ktoś brał go za dziewczynkę. Zwłaszcza wtedy, kiedy nawet nie był za nią przebrany. W takich chwilach myślał, że jest to spowodowane jego (jak sądził) wielką urodą. Przecież mężczyźni rzadko są tak śliczni, jak on, toteż przeciętny obserwator mógłby stwierdzić, że tak cudną buzię może mieć tylko dziewczyna. Gniew i chęć wyrzucenia zawartości talerza na twarz Cleaver powoli mijała. Oleander wciąż nie był jednak na tyle spokojny, by odpowiedzieć na kolejne słowa Marionetki. To, co zadziało się potem miało zirytować go bardziej, niźli przyrównanie do kobietki. Z pogardą obserwował mężczyznę, który wszedł do restauracji. Mający w zwyczaju oceniać wszystkich po pozorach chłopak od razu uznał go za dziwaka. Jego przypuszczenie potwierdziło się, gdy wypowiedział w stronę jego i Tasaczka pytanie. Odpowiedź Oleandra była bardziej niż oczywista. Nie będzie jadał z jakimś podejrzanym plebsem! Szczytem uprzejmości z jego strony było nie wyrzucenie od stolika Cleaver, ale tego mężczyzny tolerować nie zamierza. Już miał zamiar stanowczo (i dość wulgarnie) odmówić, kiedy Marionetka zaczęła wariować. Gdy przylgnęła do niego, w pierwszej chwili miał ochotę odepchnąć dziewczynę. Nienawidził, gdy obcy go dotykali. W ogóle nie przepadał za dotykiem. Widząc jednak jej spękaną porcelanową twarz, w dodatku ociekającą łzami, był już pewien, że wygląda zupełnie jak jego lalki. A przecież paniczyk uwielbiał swoje zabawki. Nawet, jeżeli okrutnie je torturował, kroił, łamał, obcinał kończyny, wydłubywał oczy, czy wieszał na żyrandolu przerobionym na maskotkową szubienicę. Ten dziwny sentyment sprawił, że zdecydował się jednak obronić Marionetkę i przy okazji dostał dodatkowy pretekst do zwyzywania nieznajomego mężczyzny. Nawet, jeżeli nie do końca wiedział co w nim tak przeraziło dziewczynę.
    Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, impertynencki imbecylu?! – wrzasnął, kładąc rękę na ramieniu Cleaver. – Straszysz tą biedną dziewczynę i jeszcze nic sobie z tego nie robisz! Co za... Ach, aż brak mi słów! Nikt ci nie powiedział, że możesz tu usiąść! Co więcej – żądam, żebyś się stąd oddalił! NATYCHMIAST! – w tym momencie odwrócił się w stronę baru i krzyknął do obsługi. – Macie natychmiast wyprosić stąd tego błazna! Nie będę jadł w jego towarzystwie! Aż tracę apetyt.
    Oleander liczył na jakąś reakcję ze strony zarządu restauracji. Na takie wrzaski z pewnością ktoś powinien zwrócić uwagę. Wszyscy pozostali goście „Desert Rose” już patrzyli w ich stronę, zwłaszcza na wydzierającego się wniebogłosy i wygrażającego palcem chłopca. Jego bledziutka, szklana cera aż poczerwieniała ze złości. Jako, że Oleander zawsze dostawał to, co chciał, miał nadzieję, że mężczyzna opuści lokal jak najszybciej. Jeżeli nie przez interwencję obsługi, to z jego pomocą. Będąc dziedzicem jednego z najbogatszych i najbardziej liczących się po tej stronie lustra rodów, mógł pozwolić sobie na małą awanturę od czasu do czasu. Kątem oka zauważył kelnerkę, która już zmierzała w ich kierunku z tacą, na której znajdowało się Królisiowe zamówienie, jednak zamarła słysząc jego wściekłe krzyki.


    { Howell – Bardzo proszę więcej nie pisać poza kolejką. Ponieważ nastawiałem się na pisanie tylko z Cleaver, ją poinformowałem, że moje odpisy mogą pojawiać się rzadziej z braku czasu (teraz Ty także wiesz :3). Więc skoro zdecydowałeś się wtargnąć do tematu, musisz czekać cierpliwie na swoją kolej. }
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Cleaver
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Marzec 2012, 23:42   

    Kapelusznik wyraźnie bawił się w najlepsze, kiedy ona - biedna, bezbronna i zrozpaczona panienka - rozpaczała nad spotkaniem na swej drodze płci przeciwnej, której się przecież tak okropnie bała, już od długiego bardzo czasu. Howell za to obserwował ją niczym okaz w zoo z uśmiechem na twarzy co jeszcze bardziej sprawiało, że serce pochodziło jej do gardła, o ile takowy organ Arletka posiadała. Dodatkowo on z nią wyraźnie poigrywał! I naśmiewał się z niej! Coraz bardziej się bała i jednocześnie stawała się coraz silniej poirytowana. Jej łezki powoli z granatowych zaczęły przekształcać się w szare... to nie znaczyło nic dobrego, jeszcze trochę i staną się czarne, a wtedy mechanizm obronny już sam zadziała. Na razie jednak wciskała się nadal za Olesia, nadal rozpaczając na całą restaurację. Biedna Cleaver, była zagubiona i jeszcze się myliła, nie zdając sobie sprawy, że właśnie swymi delikatnymi rączkami dotyka pleców mężczyzny nie mniej męskiego niż wygłupiający się pan co Oazą Spokoju jest nazywany. Nie trzeba się go bać? Jasne! A Tasaczek nie jest Szmacianką, tylko najpiękniejszą Marionetką na świecie! Bała się i to się nie zmieni i jak dla niej było to jak najbardziej naturalne. Mężczyźni są według niej przerażający, a to wystarczający powód do strachu. Jednak nie odpowiadała na jego słowa. Za to coraz bardziej miała ochotę na wtulenie się w Szklanego Człowieka siedzącego tuż przy niej... ach te fobie.
    Nawet gdy zapytał ją, czy będzie jadła swoją potrawę, zamiast odpowiedzieć, szybko wychyliła rękę i chwyciła talerzyk przyciągając go do siebie w takim tempie, że kilka ziemniaczków i nóż upadły na stół. Nie ma mowy, żeby oddała swoje jedzenie! Tym bardziej panu m...m...m...m...
    I wtem stało się coś co miało zaważyć o dalszych relacjach Cleaver i Oleandra... choć raczej nie relacjach między obojgiem, tylko odczuciach samej Szmacianki. Prosiła o pomoc, ale nigdy nie spodziewałaby się, że ktokolwiek ją obroni. Prócz siostry jej stwórcy, jeszcze nikt tak nie postąpił. Dlatego, gdy tylko poczuła rękę na swoim ramieniu zamarła. Łzy na chwilę przestały kapać, jakby ktoś je w jakiś magiczny sposób powstrzymał, wręcz zatamował. Jednak nie trwało to zbyt długo, już po chwili pojawiła się jedna, zabarwiona na fioletowo i każda kolejna coraz bardziej blada, aż w końcu pojawił się potok delikatnych, różowych, a raczej bardziej łososiowych łez. Odczucia z negatywnych zamieniły się w pozytywne. Nie ważne już dla niej było to kto jest w koło, patrzyła błyszczącymi oczami na lico Pożeracza Serc i cichutko szlochała, czując dziwne wzruszenie. Oleander w tym momencie był dla niej bohaterem, co by się nie stało, jakby ludzie nie zareagowali na ich krzyki, w jej oczach będzie to jej wybawiciel, który uratował ją od przebrzydłego m...m...m...m... A nawet jeśli nie uratował to choć się starał, czy to nie piękne? A raczej w jej myślach nie "starał", a "starała" Długo ni myśląc złapała dłoń Olesia i oczarowaniem wymalowanym w oczach powiedziała ciche:
    - Dziękuję, jeszcze nikt nie był tak dobry dla mnie.
    Taka też była prawda, nikt nie obronił je tak bardzo wprost. Nawet siostra jej twórcy broniła ją pośrednio, ale teraz... to było niesamowite. Obstawał za nią, choć jej nie znał i nie wiedział dlaczego płacze. Gdyby tylko ona wiedziała, że to nie "panienka", tylko "panicz"...
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 8 Kwiecień 2012, 17:37   

    Słysząc słowa Marionetki, Oleander odwrócił się w jej stronę. Przymrużył dwubarwne oczy przyglądając się jej przez krótką chwilę.
    Wyglądasz prawie jak Ferocia. – mruknął tylko, a jego wypowiedź bez wątpienia nijak miała się do tego, co powiedziała dziewczyna.
    „Ferocia” było to oczywiście imię jednej z jego lalek. Dawniej przeurocza porcelanowa piękność o blond lokach i błękitnych oczach. Niestety, kiedyś zginęła Oleandrowi podczas zabaw w ogrodzie, a po odnalezieniu nigdy nie odzyskała już dawnej świetności. Miała popękaną połowę twarzy, zgubiła jedno oko, a jej włosy były potargane, w jednym miejscu widać było nawet, że trochę ich ubyło. Mimo to, paniczyk wcale zabawki nie wyrzucił. Wręcz przeciwnie – usadził na honorowym miejscu na półce. A dodatkowo, by nie czuła się osamotniona w niedoli, porozbijał twarze dwóch innych lalek. Z czasem większość jego maskotkowej kolekcji przybrała podobny wygląd. Oleander nie uważał by szwy czy pęknięcia były czymś złym bądź nieładnym, toteż wygląd Cleaver wcale go nie odrzucał.
    Ale nie dotykaj mnie. – dodał po chwili, wyszarpując dłoń z uścisku dziewczyny.
    Nic nie trwa wiecznie, a już na pewno zdolność Oleandra do zniesienia jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z drugą osobą. Odruchowo odsunął się od Cleaver, choć nieznacznie. Króliczek zdecydowanie miał odmienny pogląd na sytuację, niż dziewczyna. Nie widział w swoim zachowaniu zbyt wiele heroizmu, nawet nie próbował udawać obrońcy uciśnionych Marionetek. Zamieszanie, jakie wywołała Cleaver okazało się doskonałym pretekstem do nakrzyczenia na nieznajomego mężczyznę, którego paniczyk i tak miał ochotę zwyzywać. Dzięki temu mógł udawać, że za jego wrzaskami kryje się coś więcej niż wybitna niechęć do innych ludzi, a zwłaszcza dorosłych mężczyzn. Oczywiście, Oleander się ich nie bał, nie była to żadna fobia, jak w przypadku Cleaver. On ich po prostu cholernie nie lubił. Każdy dorosły już na wstępie stawał się wrogiem Pożeracza Serc. Dlaczego? Nie wiadomo. Zapewne sam chłopak nie ma pojęcia dlaczego pała do nich tak wielką niechęcią. Acz i tym razem udało mu się dopiąć swego, zostali sami z Tasaczkiem. Nagle poczuł w brzuchu dość nieprzyjemne uczucie, któremu zwykle towarzyszy doskonale znany wszystkim dźwięk – burczenie, jednak on został zagłuszony przez gwar rozmów, który powoli znów zaczynał panować w restauracji. Jasnowłosy odwrócił się, klęknął na siedzeniu kanapy, a dłonie zacisnął na oparciu. Posłał kelnerce mordercze spojrzenie. Ta momentalnie się opamiętała i zaczęła kroczyć w stronę stolika, przy którym zasiadali Oleander i Cleaver. Chłopak oblizał się patrząc na talerz wypełniony po brzegi różnymi rodzajami ciast. Gdy kobieta położyła zamówienie na stole, Ollie błyskawicznie powrócił do poprzedniej pozycji. Pech chciał, że zrobił to zbyt gwałtowanie i długie włosy chłopca przez moment zatańczyły w powietrzu, by zaraz spaść prosto na jego twarz. Zmarszczył brwi. Wyglądało to dość zabawnie, zwłaszcza dla kogoś, kto zna Oleandra nieco lepiej. Wielki paniczyk z potarganą czupryną i uroczo naburmuszonym wyrazem twarzy. Z wielką niechęcią odgarnął lśniące kosmyki z czoła, po czym chwycił za łyżeczkę. Ledwo zdążył ją unieść, a jego ręka zastygła w powietrzu. Pojawił się problem najwyższej wagi – od którego ciasta zacząć? Może tort czekoladowy? Albo ciasto truskawkowe? Uwielbiam je. Nie, nie… Je zostawię na koniec. Lepiej sernik. Albo to z owocową galaretką. Może jednak lepiej byłoby zjeść truskawkowe od razu? Cóż, wielkie rozterki panicza zapewne rozwaliłyby niejednego przeciętnego obserwatora, jednak trzeba wam wiedzieć, że Oleander nie miał w życiu zbyt wielu zmartwień i to właśnie takie straszliwe problemy nękały go na co dzień. Właściwie, jedyną przeciwnością, jaką postawił mu na drodze los był fakt, że od samego początku rodzice czuli wobec niego pewną niechęć. Zapewne dlatego, że był nieplanowanym dzieckiem, a jego starszy brat w zupełności by im wystarczył. Jednak ostatecznie dobrze się stało, że Króliczek przyszedł na świat, bo inaczej ród Roitelette skończyłby bez męskiego potomka. Wszak jego braciszek stał się siostrzyczką i to nawet nie czystej krwi Szklanym Człowiekiem! Nikt nie zgodziłby się, by ktoś taki został głową rodziny. Dla Oleandra tym lepiej. Jednak jakoś nawet pomimo faktu, iż stał się jedynym pretendentem do objęcia władzy, rodzice wcale nie zaczęli być dla niego milsi. Każdy ma w życiu jakieś problemy, a jak widać, paniczykowi przyszło się borykać z konfliktami rodzinnymi.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Cleaver
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Maj 2012, 18:43   

    Oleander spojrzał na dziewczynę, a ona przyjrzała się jego dwubarwnym tęczówkom. No proszę, nie tylko ona w tym towarzystwie posiadała coś takiego jak heterochromia! Nagle z jej rozmyślań o oczętach wyrwały ją słowa Panicza. Ferocia? Kim może być Ferocia? - spytała sama siebie w myślach Marionetka. Zastanawiała się czyje to imię i dlaczego jej podobieństwo do tej osoby sprawiło, że została uratowana przed okrutnym i przerażającym m...m...m...m...
    Gdyby dziewczyna usłyszała prawdziwą historię o laleczce Pożeracza Serc, to na pewno nie przeszkadzałby jej nawet fakt, że on nie jest kobietą. Możliwe, że Szmacianka mogłaby się zakochać w chłopcu i się go uczepić jak rzep psiego ogona. Czy to nie jest okropne?! Biedny Oleś musi się pilnować, bo inaczej zostanie obiektem miłości Tasaka.
    Kiedy wyrwał swoją dłoń z jej uścisku, ona nie planowała kolejny raz go dotykać, mimo tego odległości między nimi nie powiększyła, nie drgnęła nawet o milimetr. Miast tego schyliła delikatnie głowę szepcząc jedynie:
    - Przepraszam, poniosło mnie odrobinkę.
    Otarła swoje łososiowe łezki i uśmiechnęła się do niego delikatnie. W jej oczach można było ujrzeć radosny błysk. Nie chciała by to wszystko prędko się skończyło. Chciała móc patrzeć na paniczyka i odwdzięczyć mu się jakoś, choć jeszcze nie wiedziała jak.
    - Jak mogłabym się odwdzięczyć za okazaną mi dobroć?
    Odezwała się w końcu, gdy tylko zostali sami. Patrzyła na poczynania Oleandra, ten nagle uklęknął na siedzeniu patrząc na kelnerkę, po chwili nadeszło jego jedzenie i usiadł znów. Zabawny chłopak, a raczej dziewczyna według przekonań Tasasia.
    Kiedy Szklany Człowiek przyglądał się ciastom zastanawiając się, które wybrać, kelnerka posprzątała ze stołu tą część ziemniaków, którą Marionetka w przerażeniu zrzuciła ze stołu. Cleaver poczuła na sobie niezbyt przyjazny wzrok kobiety. No tak, jest obrażona, bo przez Tasaczka stracili jednego klienta, który musiałby wydać u nich pieniążki, aby się najeść... Ta wszechobecna biurokracja! Wstydziliby się, w końcu Szmacianka jest tu stałym klientem, to na niej więcej zarabiają! Okrutne. Dlatego właśnie dziewczyna poczuła wielką ulgę, gdy kelnerka zniknęła jej z oczu. Natychmiast pochwyciła na nowo sztućce i jakby nigdy nic zaczęła jeść, choć uprzednio jeszcze rzuciła w stronę swego towarzysza krótkim:
    - Smacznego, panienko. Polecam truskawkowe ciasto, tutaj jest najlepsze z wszystkich jakie serwują.
    Panienka Doll coś o tym wiedziała, ponieważ wypróbowała tu wszystkie możliwe desery, oczywiście tracąc jak zawsze masę kasy na bzdety, które mogłaby sobie sama upiec za wiele niższą cenę. i wtem sobie coś przypomniała. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się po raz kolejny.
    - Przepraszam, ale mogłabym wiedzieć kim jest Ferocia?
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 6 Maj 2012, 21:02   

    Faktycznie, Oleander powinien zacząć się pilnować, by przypadkiem bezwiednie nie rozkochać w sobie kolejnej istotki, której uczuć i tak nigdy nie odwzajemni. Nawet jeżeli teraz zachowywał się przyzwoicie, to co będzie, kiedy zechce nawiedzić go gorszy humor? Zapewne przeciętny obserwator zareagowałby niemałym zdziwieniem, gdyby dane mu było wiedzieć, iż nasz paniczyk nierzadko staje się obiektem westchnień dziewcząt. Nawet pomimo swej urody upodabniającej go do przedstawicielek płci pięknej, mizernego wzrostu, a co ważniejsze – iście piekielnego charakteru, z którym mało kto potrafił wytrzymać dłużej niż dzień. Można by rzec, że Oleander przywykł już do tego, że mógł wpaść komuś w oko i nie podchodził do sprawy ze zbytnią ekscytacją. Nic dziwnego biorąc pod uwagę jego narcystyczne zapędy i święte przekonanie, iż jest najpiękniejszą istotą na wszystkie trzy światy. Bezduszny arystokrata niewiele robił sobie z namiętności, jakimi darzyły go inne osoby. Ba, przeważnie perfidnie to wykorzystywał, a gdy przychodziło co do czego, uczucia biednych panienek najzwyczajniej w świecie wyśmiewał. Na szczęście póki co Cleaver nie zdążyła obdarzyć Pożeracza Serc miłością lub żadnym innym miłościopodobnym uczuciem, toteż nie było obawy, że ten zechce ją w jakikolwiek sposób zranić. Na przeprosiny Marionetki paniczyk tylko kiwnął głową tym samym dając znak, że przebaczył jej ten jakże karygodny czyn, jakim było dotknięcie go bez pozwolenia. Zaś jej kolejne pytanie już nieco bardziej zaintrygowało chłopca o wyrachowanym sercu. Do tego stopnia, że nawet spojrzał na Laleczkę i zamyślił się krótką chwilę. Sam Króliś nie uważał się wcale za bohatera, ani swojego czynu za coś, co należałoby wynagradzać, ale skoro to Cleaver wyszła z ową propozycją, to czemu miałby z niej nie skorzystać? Pytanie tylko – co ona mogłaby dla niego zrobić? O dziwo, Oleander miał pustkę w głowie. Od zawsze dostawał wszystko, co tylko mu się zamarzyło, nigdy nie musiał o nic prosić innych, więc czegóż mógł chcieć w zamian za pomoc tej uroczej Szmaciance? Cóż takiego usatysfakcjonowałoby sadystycznego Króliczka i nie byłoby zbyt wygórowanym żądaniem wobec Marionetki? Przymrużył ślepia znów przyglądając się rozmówczyni. Przez moment spojrzenie Oleandra zatrzymało się na oczach Marionetki. Były podobne do jego. Spodobały mu się. W sumie, mógłby poprosić, żeby oddała mu jedno. Chętnie włączyłby tak prześliczny organ do swojej kolekcji części ciała zbieranej od wszelakiej maści ofiar, które nawinęły się młodzieńcowi podczas niezbyt długiej egzystencji. Ostatecznie, po coś ma się aż dwie gałki oczne! Nieznacznie bardziej zmrużył oczy, po czym powiedział z kącikami ust uniesionymi w bardzo delikatnym uśmiechu:
    Nie masz jakiejś zbędnej części ciała? Lub inaczej – czegoś, z czym rozstanie nie byłoby dla Ciebie śmiertelnie trudne? – chłopak odpowiednio zaakcentował słowo „śmiertelnie”. – Kolekcjonuję ładne organy i części ciała. – dodał, uśmiechając się nieco bardziej.
    Podejrzewał, że dziewczę spłoszy się i ucieknie, co byłoby gwoli ścisłości najlepszą reakcją, ale spróbować warto. A nuż zgodzi się dołączyć do jego kolekcji jakiś arcyciekawy eksponat?
    Przypatrując się ciastom, które były elegancko ułożone na białym talerzu, paniczyk wciąż nie mógł zdecydować którym smakołykiem rozpocząć konsumpcję. Już miał nabrać na łyżeczkę truskawkę, kiedy usłyszał słowa Cleaver. A jako, że nasz Oleander naturę ma niezwykle przewrotną i zawsze postępuje na odwrót, niż mu się radzi, zatopił sztuciec w cieście czekoladowym.
    W takim razie zrobię na odwrót. – skwitował krótko z zawadiackim uśmieszkiem.
    Nabrał dość spory kawałek ciasta, po czym włożył łyżeczkę do ust. Ono również okazało się całkiem dobre. Miękkie, z kawałeczkami czekolady, bardzo słodkie, ale na szczęście nie na tyle, by zemdlić. Dopiero po przeżuciu i połknięciu pierwszego kawałka posiłku do Oleandra dotarło jedno charakterystyczne słowo wypowiedziane przez Cleaver. Mianowicie – „panienko”. Dokładnie tak, powiedziała „smacznego, panienko”. Znowu. Znowu został potraktowany jak niewiasta, choć wcale nią nie był. Uznał, że najwyższa pora wyprowadzić rozmówczynię z tego jakże straszliwego i niewybaczalnego błędu.
    Przykro mi cię rozczarowywać, ale nie jestem panienką, tylko paniczem. – powiedział odpowiednio naciskając na ostatnie słowo, gdy unosił do ust łyżeczkę z kolejną porcją ciasta.
    Przełknął następny kawałek czekoladowego wypieku. Z każdym kolejnym kęsem danie zdawało się tracić na smaku.
    Ferocia? Jedną z moich lalek. – odparł zdawkowo. Bo po cóż miałby się wdawać w drobniejsze szczegóły?
    W tym momencie ciasto przestało już zupełnie smakować młodemu paniczowi. Nie wiedzieć czemu. Zmarszczył brwi karcącym wzrokiem patrząc na ciasta. Wziął do ust truskawkę ozdabiającą szczyt innego wypieku. Nie smakowała tak dobrze jak te, którymi raczyli go jego nadworni kucharze. Na pewno była mrożona!
    Nie smakuje mi. – wymamrotał ni to do Cleaver, ni to do siebie, po czym odsunął od siebie talerz, nałożył kapelusz na głowę i wstał. – Wybacz, ale cię opuszczę. Może gdzie indziej znajdę coś bardziej zjadliwego. Odwdzięczysz mi się innym razem. – burknął, ostatnie słowa z wyrzutem kierując w stronę swego niedoszłego obiadu.
    Rzucił na stolik kilka złotych monet, po czym opuścił lokal, zapewne ku uciesze całej obsługi.
      [z/t]
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Kenny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2012, 14:48   

    Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Tyle można powiedzieć o jego dzisiejszej sytuacji. Nie miał dzisiaj nic do roboty, absolutnie i bezprecedensowo czyli mógł zrobić sobie jeden dzień wolny a że tak dawno nie był w tym miejscu postanowił do niego zawitać po kilkumiesięcznej przerwie. Stojąc przed drzwiami do lokalu obserwował każdy najdrobniejszy element, nic się nie zmieniło wszystko stało jak kiedyś. No cóż, pociągnął za klamkę i otworzył drzwi, od razu w jego twarz buchnął ciepły powiew powietrza dochodzącego ze środka. Powietrze miało bardzo ciekawy aromat, tak to była herbata bodajże malinowa. Zapach wzbudził jego zainteresowanie więc zasiadł przy jednym ze stolików i wyciągnął swój notes oraz pióro i zaczął coś notować. Można było powiedzieć, że zapisywał w nim wszystko co dotychczas robił ponieważ dziennik miał zapełnione mnóstwo stron. Po kilku minutach przerwano mu prostym pytaniem od kelnerki.
    -Czego sobie Pan życzy?
    Zapytała młoda kobieta. Kenny jeszcze nie zerknął na menu ale miał ochotę napić się czegoś ciepłego mimo tego że na dworze było dosyć upalnie.
    -Herbatę, malinową jeśli można.
    Kelnerka uśmiechnęła się nieznacznie i powędrowała z zamówieniem do kuchni, gdzie po kilku minutach wróciła wraz z dużym kubkiem ciepłego napoju. Odebrał napój i podziękował. Odstawił go na bok i czekał aż wystygnie badając dokładnie jego otoczenie. Miał przeczucie, że dzisiaj coś się wydarzy, klucznicy przeczuwają takie rzeczy.
    Agnes
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2012, 15:07   

    Ach, znów na Cukierkowej Ulicy! Nie wiedziała, dlaczego przyszła akurat tu. Niedawno przecież zawitała w to miejsce, ale najwyraźniej to losowi nie wystarczyło i musiał skierować w to miejsce jej kroki jeszcze raz. Chociaż... Możliwe, że wpłynęła Walentynka, która podobno miała tu coś do załatwienia. Ale raczej nie, przecież Baranek nie szukałaby jej na siłę, bo po co? To był pewnie zwykły przypadek. I może nawet lepiej, bo Tuliś pożerał ogromne ilości słodyczy, które niestety trzeba było uzupełniać. Dlatego Agnes nawet trochę się ucieszyła. Po krótkich zakupach, z wielkim workiem żelków, dropsów i lizaków wszelkiego rodzaju weszła do pięknej z wyglądu restauracji. Co prawda w jej głowie od razu pojawiło się ostrzeżenie 'Tu pewnie jest drogo', ale je zignorowała. Postanowiła zrobić sobie przyjemność i zjeść ciasto. Oczywiście czekoladowe. Do pomieszczenia weszła z Kotem w butach - królik był niestety za duży. Nie mogła jednak zostawić z nim cukierków, więc wór rzuciła obok miejsca, w którym usiadła. Gdy kelnerka podeszła, zamówiła to, co chciała, po czym rozejrzała się po restauracji.
    Kenny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2012, 15:19   

    Spokojnie popijając swoją malinową herbatę zapisywał drugą dłonią swoje spostrzeżenia i najróżniejsze rozmyślania które latały po jego głowie, niektóre były tak groteskowe że aż zaśmiał się kilka razy do siebie, co wyglądało co najmniej dziwnie. Mimo tego dalej pisał. Kiedy otworzyły się drzwi do restauracji, nie minął nawet moment a jego wzrok powędrował w tamtą stronę. Dziewczyna wraz z kotem w butach, bardzo dawno już nie widział w tej krainie tego stworzenia, przydało by się zrobić trochę o nim notatek ale z tak daleka nie mógł określić praktycznie niczego, no chyba że chodzi o buty i kapelusz. Schował notes wraz z piórem do głębokiej kieszeni i wstał od stołu. Dosunął krzesło i zostawił zapłatę przy kubku w którym nie znajdowała się już żadna ciecz tylko same fusy i lekki zapach malin. Zaczął lekkim krokiem iść w stronę młodej panienki. Kiedy już przystanął obok uśmiechnął się zamykając oczy.
    -Bardzo dostojny kot, czy on należy do pani?
    Zapytał ciepłym głosem wskazując palcem na według niego dosyć śmiesznego kota. Dużo dziw jest w tej krainie więc co najwyżej kot w butach może wywołać u niego uśmiech a już na pewno nie uczucie zaskoczenia. W tym świecie jest dużo dziwnych stworzonek i Kenny w większości widział. Teraz tylko czekał aż dziewczyna odpowie, jeśli nie trudno. Zniknie z tego miejsca w trymiga i poszuka sobie innego "egzemplarzu" kota w butach, ale w nim wydawało się być coś ciekawszego niż w innych tego typu zwierzętach, na pewno miał bardzo ciekawą Panią.
    Agnes
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2012, 11:41   

    Po chwili kelnerka przyniosła jej zamówione ciasto. Od razu zabrała się do jedzenia. Co mogła poradzić na to, że miała słabość na punkcie czekolady? Oczywiście się kontrolowała, panowała nad tym i też nie oznaczało to, że mogła wyjeść całą czekoladę w sklepie. Zależało to przecież od dnia, pory roku, nastroju i wielu innych czynników.
    Rozmyślania na temat smaku ciasta, a także różnych innych rzeczy, których konkretnie sklasyfikowac nie można, przerwało jej pytanie. Przełknęła ciasto, spojrzała w stronę pytającego i uśmiechnęła się.
    -Tak, to Carax.-W tym momencie można było zauważyć, że Kot powstał i ukłonił się. Ona natomiast kontynuowała.-A ja jestem Agnes.-Dodała, wstając i wyciągając dłoń na powitanie.
    -Czy masz jakąś sprawę, młodzieńcze?-Spytał Carax. Dla niego niemożliwym było, żeby ktoś od razu zainteresował się nim, bez żadnego interesu. Widocznie w tym przypadku też tak było.

    //Przepraszam za beznadziejną jakość T.T
    Kenny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2012, 14:09   

    Widać było, że ta dwójka była dobrze wychowana czego nie można było się spodziewać po reszcie stworzeń stąpających po tej krainie. Nie pasowało w takiej sytuacji zostawić twarz bez żadnych emocji więc po krótkiej chwili Kenny uśmiechnął się w stronę miłej dwójki. Ukłonił się lekko w stronę kota ukazując mu tym samym szacunek, chłopak też mógł się pochwalić odrobiną kultury osobistej. Kiedy uniósł tułów jego oczy zostały skierowane na dziewczynie a potem zaś na dłoni która powędrowała w jego stronę na znak powitania. Uśmiech ani na trochę nie znikał z jego twarzy. Kiedy usłyszał imiona dwójki nagle się ocknął i uścisnął dłoń dziewczyny i się przedstawił.
    -Miło mi was poznać. Mam na imię Kenny.
    Nie minęło kilka sekund a już usłyszał pytanie dochodzące z małych warg kota w butach. Co by tu powiedzieć, żeby nie urazić tak inteligentnego stworzenia? Przecież nie powie, że chciał sobie go chwilę poobserwować aby zrobić o nim notatki więc musiał wymyślić jakąś dobrą ściemę, żeby ta nie wyszła na jaw. Chyba nikt nie chciałby być obiektem obserwacji, być obserwowanym to jedno ale żeby jeszcze notować każdy najdrobniejszy szczegół, co najmniej dziwne. Zerknął na kota a potem na właścicielkę.
    -Chciałem porozmawiać z uroczą właścicielką tak wybitnego stworzenia.
    Może to nie było do końca kłamstwem ponieważ dziewczyna na prawdę była urokliwa a kot zdawał się być oryginałem wśród swego własnego gatunku. Teraz tylko wyczekiwał jakiejś odpowiedzi, nie ważne już od kogo bo było widać, że troszczyli się o siebie nawzajem. Hmm... muszę to zanotować...
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,51 sekundy. Zapytań do SQL: 10