• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Hala koncertowa "Virus"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Lucy Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Kwiecień 2012, 10:28   

    Nie spuszczała wzroku z uszatego nazbyt śmiele mu się przyglądając jak na normalnego człowieka. Do czternastego roku życia była niemalże więziona w domu, więc co nieco widziała wymykając się podczas nieobecności brata, lecz niezbyt wiele nie mówiąc już o stworzeniach z krainy luster. Och tak, od niedawna taką też zamieszkuje, ale i tak nie przywykła jeszcze zbyt często opuszczać bezpiecznych ścian domu, więc małymi kroczkami coraz częściej i częściej zyskuje odwagi by… żyć? Wciąż zatem zachowywała się i nawet minę miała jak niemowlak widzący po raz pierwszy świat. Widząc, jak uszka chłopaka się poruszyły, aż uśmiechnęła się radośnie z wrażenia. Nie douczona na temat zachowań wobec nowo poznanych i nie znająca granic prywatnych przestrzeni z takowymi, sięgnęła obiema dłońmi by chwycić za ruchome obiekty partii zwierzęcych dziwacznie przynależących w tym przypadku do człowieka. Czyn ten dokonać chciała delikatnie, nie gwałtownie. W jej głowie nie tlił się również żaden konkretny niecny plan. Chciała tylko sprawdzić ich realność i ewentualnie poczochrać po futerku. Niezależnie od tego, czy chłopak uciekł spod jej rąk zlękniony dziwnym spoufaleniem, czy udało jej się sięgnąć celu, nagle jej uwagę rozproszyła muzyka. Słyszała takową tylko czasami w radiach domów o otwartych na ulicę oknach, gdy udało jej się zwiać w jakiś ładny dzień. Czasem przysiadywała pod takim i słuchała… lecz nie na żywo. Wyprostowała się i rozdziawiła usteczka w zdumieniu ponownie kierując skupienie na scenę. Tłum fanek nagle dla niej przycichł na rzecz płynących dźwięków. Muzyka na żywo okazała się jeszcze lepsza niż w radiu. Zdawała się przenikać jej duszę na wskroś. Dotykać czegoś we wnętrzu. Budzić dawne… emocje? Uczucia? Ujarzmiać jej niezrównany umysł. Nagle coś kapnęło na jej głowę. Sprowadzona z powrotem na ziemię, zmarszczyła czoło i spojrzała na wilgotną maź. Dotknęła ją opuszkiem palca. Obleśne – krótki komunikat mózgu. Zdawało się, iż to czyjaś ślina. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i starła plamę patrząc w górę, gdzie powinno być źródło tychże nieprzyjemności. Nic nie ujrzała.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 20 Kwiecień 2012, 00:54   

    Oczy Weny otworzyły się powoli. To nie tak miało być! Gdzie ludzie, gdzie zdziwione miny i zakłopotanie na twarzach? To ostatnie co prawda jest, lecz nie na tej twarzyczce i nie dostępne dla oczu Aristide. Chłopczyk nie rozumiejąc co poszło nie tak postanowił wejść dalej i tam poszukać żywej duszy. Szedł powolnie po stalowej budowli. Nie było to przemierzanie romańskich korytarzy czy bieg przez gotycką katedrę. Brakowało najważniejszego, a mianowicie klimatu. Niestety mówiąc to nie miałem na myśli bestii, którą trzeba zabić by dostać księżniczkę lub bestii, którą trzeba zabić by nie dostać księżniczki jeśli ta okaże się brzydką kochanką Picassa czy innego beztalencia. Nie odbiegając jednak od głównego wątku trzeba stwierdzić, że Lukrecjo poczuł coś dziwnego. Coś za nim był i początkowo chciał to coś zignorować, jednak gdy oddech zwierzęcia stał się zbyt wyraźny, aby uznać go szumem wiatru, to Aristide obrócił się i odskoczył gwałtownie. To było ohydne! Brzmiała pierwsza myśl, po czym gdy do rozumu zjawy dotarło trochę racjonalnego pierwiastka pojawiła się druga - To jest groźne! W myśl zasady, że co dobre to i piękne Wena była nieźle przerażona obrzydliwością tego stwora. Tam mieli być ludzie! Miał być plan i wszystko miało być dobrze i miało miało miało, a się tak nie stało! Karygodne zachowanie fortuny, z którą będzie się trzeba rozliczyć. Oj już Wena nakrzyczy na Fortke, ale najpierw trzeba przeżyć. W tym wypadku chłopczyk zachował się niezwykle po dziecięcemu, a przy tym lekko po dorosłemu. Dobył z pochwy plastikową szablę jakby chciał tym bestię przestraszyć jednocześnie kucając i delikatnie kładąc książkę na ziemi. Nawet nie dlatego, że nie była to jego własność, a po prostu ze względu na szacunek dla pięknych obrazków. Gdy już wstał zrobił niepewny krok do tyłu i zaczął krzyczeć.
    -Jesteś brzydki - Najpierw spokojny akcent, zanim jeszcze Aristide zrozumiał sytuację po czym już z pełną mocą -Ty turpistyczny wytworze chorego demiurga zostaw mnie! Ty, ty... Ty potworze z podrzędnego romansidła! - Doskonała taktyka rozwścieczenia głodnej i przerażającej bestii... Tak, jest to na pewno profesjonalne podejście do tematu. - Ty bezczelny synu picassowy Ty bękarcie czarnego kwadratu na białym tle! Ty - Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć - brzydalu! - Rzekł dosadnie jakby było to najgorsze ze wszystkich ataków w kierunku stworzenia.
    To go powyzywał. Tak, teraz bestia się na pewno przestraszy i ucieknie. Jest to na pewno bardzo skuteczna taktyka walki z wszelkiego rodzaju bestiami. Lukrecjo stał z dłonią uzbrojoną w plastikową szpadę wyciągniętą jak z prawdziwą bronią w kierunku stwora. Oczywiście bał się. Ręka trzęsła mu się przez co koniec szpady zataczał w powietrzu kręgi. Nogi ledwo trzymały ciało w pionie, a słowa były wypowiadane szybko i niemal z rozpaczą.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2012, 12:20   

    W końcu powolna ballada się skończyła, tak samo jak i chwilowo skończyły piski fanek. Jakby na minutę wszystko całkowicie ucichło. Tak zespół się zbierał, a wszyscy co byli obecni wyczekiwali na to co będzie działo się dalej. Steve i Andre skończyli rozmowę a zespół Infected zaczął szykować się do występu. Chłopcy krzątali się po scenie a wśród widowni znowu wybuchła wrzawa, mniejsza co prawda niż przed chwilą, bo czekanie nie każdemu służyło i większość w ciszy przystępowało z nogi na nogę. Widać było wszystkich, tylko nie Andre, który czekał na to aż każdy z zespołu ustawi się tam gdzie trzeba i przygotuje swoje instrumenty. Perkusje, gitarę elektryczną i basową. Więc jest ich wszystkich w sumie czwórka.
    W końcu instrumenty już stały gotowe, światła sceny się zmieniły i ruszyły nuty piosenki, zespół zaczął grać. Ku oczywiście radość i fanów, piski rozbrzmiały na nowo. Brakowało tylko wokalisty, czyż nie? Nie pozwolił on jednak długo na siebie czekać i po chwili wyłonił zza sceny ze słowami piosenki, , w dłoni trzymając mikrofon, oczywiście bezprzewodowy, duże udogodnienie.

    - I can not take this anymore
    Saying everything I've said before

    Kroki pokierował ku brzegowi sceny spoglądając w tłum, na jego twarzy niewiele było emocji, naprawdę niewiele przynajmniej chwilowo, miało to jednak w pewnym sensie spore znaczenie. Miodowe oczy piosenkarza przesunęły po całym tłumie, dostrzegł także kilka istot zza drugiej strony Lustra, co go zdziwiło, ale i ucieszyło. W końcu śpiewał dla wszystkich. Steve i reszta dalej przygrywali a głos Sebastiana niósł po hali.
    - All these words they make no sense
    I find bliss in ignorance

    Kroki pokierował ku basiście, który stał całkiem niedaleko i praktycznie naprzeciw stojącej w pierwszym rzędzie Mag. Mimo, że w ciele wielu emocji nie było jeszcze widać to w głosie, on mówił wszystko, każdą emocję można było odczuć, bardziej niż by się o to posądzało. Wtedy też zobaczył dziewczynę, gdyby nie fakt, że był w trakcie śpiewania zapewne by się uśmiechnął, lecz to zaburzyłoby całą zaplanowaną choreografię, a na to pozwolić nie mógł. Nachylił się jednak w jej kierunku i słowa, które następnie zaśpiewał można było uznać, że są skierowane do niej. Tak mogła przynajmniej to odczuć.
    - Less I hear the less you'll say
    But you'll find that out anyway

    Ręka blondyna wystrzeliła ku Basiście, można by pomyśleć, że chce go uderzyć, ale nie. Podetknął mu tylko mikrofon, a ten zaśpiewał.
    - Just like before
    Wzrok Mikiego jednak dalej był utkwiony w Mag, ale jeszcze tylko krótką chwilę, bo popłynęły słowa refrenu, przy którym zawtórował Andre Steve.

    - Everything you say to me
    Takes me one step closer to the edge
    And I'm about to break
    I need a little room to breathe
    Cause I'm one step closer to the edge
    And I'm about to break

    W trakcie śpiewania oczywiście chodził po scenie raz po raz rzucając spojrzenia na słuchaczy, swoich fanów i fanek, dalej nie mógł wyjść z zadziwienia, że jest ich tak wielu, jednak to go jak najbardziej cieszyło. Po raz kolejny znalazł się przy miejscu gdzie stała Maggie i chyba ku jej zgrozie kucnął i zaczął kolejną zwrotkę..
    - I find the answers aren't so clear
    Wish I could find a way to disappear

    Spojrzał jej w oczy, jakby w nich coś szukał, w tym momencie nie sposób było nie zobaczyć emocji jakie w nim tkwiły. Po raz kolejny podczas tego występu uniósł mikrofon, by niemal mechanicznie wyśpiewać kolejne słowa.
    -All these thoughts they make no sense
    I find bliss in ignorance

    W końcu jednak uniósł się i posłał raczej smutne, zmartwione spojrzenie ku widowni, jakby to było nieme pytanie. Jednocześnie stawiał kroki w tył.
    - Nothing seems to go away
    Over and over again

    Uderzył barkiem o ramię basisty, który znowu swoją kwestie wyśpiewał do mikrofony, a w tym czasie Andre schylił głowę, jakoby wielce zasmucony.
    - Just like before
    Wena zaś w końcu zauważyła psisko, które wcale nie było zadowolone tym faktem, zawarczało kłapnęło zębami oskarżycielsko. Sunąc wzrokiem za ruchami Lukrecja co i rusz stwór wydawał z siebie niezbyt przyjemne dźwięki a zwłaszcza woń, taak. Dobycie szabli wcale nie wystraszyło tego wytworu, wręcz ośmieliło. Postąpił więc kilka kroków w stronę Weny. Na koniec jej wywodu, wręcz zaryczał, sprzeciwiając się temu co powiedział. Nie zniesmaczony zachowaniem dzieciaka rezygnować nie miał zamiaru. Cielsko wyskoczyło w górę i jednym susem znalazł o przy chłopcu, metr od niego po raz kolejny wydał z siebie bulgoczący warkot przerwany w pewnym momencie oblizaniem pyska.
    Zaś w tym momencie słodki blondynek, za którym swoją drogą także ciągnął lekki zapach zgnilizny przeciskał z zaciętością przez tłum, w końcu zaś otarł najpierw o jakąś dziewczynę a potem kotołaka i zatrzymał rzucając im zaintrygowane spojrzenie. Niebieskie tęczówki przeskakiwały z Arsene na Lucy, nic nie mówił, milczał by po chwili zniknąć w tłumie, używając do tego łokci.


    Wykorzystany tekst oraz muzyka Linkin Park - One Step Closer
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2012, 13:51   

    Arsene był troszkę speszony takim zainteresowaniem ze strony dziewczyny, ale z dwojga złego już wolał to, niż dalsze błąkanie się bez celu w tłumie. Nie lubił tłumów, ale jeszcze bardziej nie lubił samotności. Wręcz się jej bał. Może to ze względu na fakt, że do pewnego czasu przebywał z kochającą go rodziną, a potem wszystko przerwał nagły wybuch wojny z ludźmi. To był dla niego szok, ale jeszcze gorzej wspominał błąkanie się po Krainie Luster w samotności i w obawie o własne życie. Od tamtej chwili znienawidził przebywanie w kompletnej samotności, z dala od bliskich. Bez nich był wręcz bezużyteczny, stawał się apatyczny i ponury.
    Można powiedzieć, że Arsene był niemal całkowitym przeciwieństwem Lucy, nie tylko pod względem charakteru, ale też wiedzy i przeszłości. Podczas, gdy jej dotychczasowe życie było raczej traumatyczne, jego przedstawiało się jako-tako dobrze. Od początku życia pokazywano mu świat takim, jakim był, bez ozdobników i kłamstw. Wiedział wiele o Krainie Luster, jednak ta nadal miała przed nim tajemnice. To właśnie czyniło ją niezwykłą w jego dziecięcych jeszcze nieco oczach.
    Kiedy dziewczyna wyciągnęła ręce, aby dotknąć jego uszu, drgnął lekko, ale nie odsunął się. Pozwolił, aby delikatnie za nie złapała. Rumieniec na jego policzku stał się nieco czerwieńszy. Poruszył swoim długim, czarnym ogonem kilkakrotnie w prawo i w lewo. Lubił głaskanie, pod tym względem był typowym kotem, który uwielbia ciepło i pieszczoty.
    Uśmiechnął się lekko, ni to do Lucy, ni to do siebie, kiedy usłyszał muzykę. Mimo wszystko, spodobała mu się, choć miał ciut inne gusta. W tym właśnie momencie jakiś blondyn zaczął się przepychać przez tłum. Nie omieszkał potrącić przy tym kota i jego towarzyszki. Zamrugał, spoglądając na niego z niemałym zaskoczeniem. Gdy tamten już zniknął w tłumie, skierował swoje patrzałki na dziewczynę.
    - Znasz go? - zapytał nieśmiało. Może to był jakiś jej znajomy, kto wie? On w każdym razie tego kogoś nigdy nie widział. Czując zaś lekki zapach zgnilizny powoli skojarzył go z tamtą tajemniczą personą, ale stwierdził, że nie jest to raczej fakt godny uwagi... Przynajmniej na razie.
    Carlen
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2012, 23:01   

    Pixie oszołomiona odwracała się dookoła w poszukiwani Lukrecjo. Co jak co, ale zaczęła się bardzo martwić o owego chłopca. Zaczeła się rozglądać i krzyczeć
    -Lukrecjo! Gdzie jesteś? Lukii! - Ciekawe czy on ją w ogóle usłyszy jak zrobiło się już tak głośno. No tak zaczął się już występ. Zaraz zaraz, w końcu ktoś wyszedł na scenę mając tak cudny wokal.
    Dziewczyna podniosła wzrok z tłumu na mężczyznę będącego na scenie. Zmarszczyła czoło i zanurzyła swój słuch w danej piosence, którą wyśpiewywał blondyn ,a do tego grała reszta kapeli.
    Stała póki co jak wryta. Głos chłopaka docierał do niej dokładnie i słyszała jak słowa lecą w melodii płynnie. To było niesamowite, dla Pixie było to zupełnie nowe doświadczenie, nigdy wcześniej nie była na koncercie. Chwilowo była jakby nieobecna. Swoje zielone oczy wbiła w Sebastiana. Chwilę potem jej wzrok przyciągnęła tez ta szczęściara Maggie. Dziewczyna widząc to po prostu uśmiechnęła się do siebie i wzdychając ocknęła się,że musi znaleźć Wenę, powinna bynajmniej. Odwróciła się na pięcie i zaczęła ponowne poszukiwania. Schylała się co jakiś czas, przepychała się łokciami bardziej do przodu, to co chwila w prawo raz znów prosto i w lewo. Nie widziała chłopca. Postanowiła wrócić zatem na swoje miejsce, może w końcu on trafi do niej z powrotem. Skrzyżowała swoje dłonie na piersiach i swoimi oczami starała się objąć to co działo się na scenie. Bujała się w rytm muzyki i co jakiś czas ze szczęścia przymykała oczy. Nie miała przecież pojęcia co dzieje się z Weną. Nie mogła go nigdzie dostrzec, a to było dla niej kłopotliwe, ponieważ nie chciałaby by mu coś się stało, czułaby się za to bardzo odpowiedzialna. W końcu to ona się zgodziła przyjść tu z nim. Kontynuowała poruszanie swoimi bioderkami nieznacznie na boki w rytm. Dzisiejszy dzień póki co zaliczała do tych udanych. Mogła spokojnie słuchać koncertu. Kiedy któryś raz słyszała refren powtarzała do siebie po cichu. Uśmiechała się przy tym,bo w końcu sprawiało jej to wiele radości. To było takie przyjemne.. znajdowała się w nowym miejscu. Dostrzegała wielu nowych towarzyszy i zaraz zamierzała do kogoś zagadać, poznać nową osobę, która dla niej samej z pewnością stanowiła by coś/kogoś wartościowego. Nie chciała przecież na koncercie bawić się sama, jeśli on będzie trwał długo zamierzała to jakoś wykorzystać .
    Louis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Kwiecień 2012, 17:30   

    W momencie, kiedy na scenie zespół grał spokojną, ładną balladę, Louis powoli zbliżał się coraz bardziej do sceny, aż w końcu był już maksymalnie blisko. Udało mu się, mimo iż, przeciśnięcie przez rozszalały, rozentuzjazmowany tłum wydawało się niemożliwe. On jednak sprytnie posuwał się do przodu, gdy tylko pomiędzy fanami robiła się jakaś szpara. W dodatku nie miał dużo do przebycia. Już wcześniej znajdował się blisko sceny.
    W milczeniu i ze spokojem słuchał płynącej ku niemu muzyki. Był zasłuchany w kolejno gitary, bas, perkusje, głos wokalisty... Jednak wszystko było tak głośne i zagłuszane przez piski fanek, że musiał naprawdę mocno się skupić, by osiągnąć swój cel. Piosenka była ładna, aczkolwiek nie porwała cienia. Wyłapywał poszczególne nuty, dziwne zakręty, błędy, zmieniającą się grę perkusji - wychwytując ciekawe synkopy. To wystarczyło by mógł na pewien czas odpłynąć i zapomnieć o otaczającym go świecie. Kiedy w głowie rozbrzmiewała jedynie ballada, poza nią działy się rzeczy, o których.. może powinien był wiedzieć. Jako uczestnik koncertu. Świadomość dało mu dopiero lekkie uderzenie i wilgotność na ramieniu. Otworzył gwałtownie oczy i zerknął na ramię. Miał na niej paskudną maź. Z obrzydzeniem strzepnął ją zdziwiony, a w następnym momencie uratował się przed upadkiem. Ktoś uderzył go dość silnie w żebra, przez co znowu się przemieścił. Tym razem w bok. Sapnął dotykając obolałych żeber. Mimo wszystko wolał spokojniejsze miejsca na podziwianie występów muzycznych. Przez cały ten cios zapomniał o niedawnej mazi na ramieniu. W momencie, gdy zespół kończył swoją piosenkę, wszystko powoli cichło, nim znów wybuchnie. W tejże chwili dane mu było usłyszeć kolejne dźwięki, które zdawały się nie pasować do reszty. Były to krzyki, jednak nie pozbawione słów. To były raczej jakieś obelgi skierowane do kogoś. Cień oderwał na chwilę wzrok od sceny, po czym zaczął się rozglądać. Niedaleko w ścianie były drzwi. Otwarte. Za nimi z pewnością było jakieś pomieszczenie, tyle, że nie oświetlone. Przez to nie mógł ujrzeć wnętrza. Mimo to, światło z hali pozwoliło mu zobaczyć małego chłopca celującego w jakiś cel plastikową szablą. Cień znowu zaczął się przeciskać pomiędzy ludźmi, którzy rzucali mu niezadowolone spojrzenia. Nie zwracał na nich uwagi. Kiedy widział tamtego chłopca, dobrze wiedział, że coś jest nie tak. Był przerażony, krzyczał wyraźnie zły. Nie mógł tego tak zostawić. Jednocześnie przyjmował też możliwość, iż może to być jedynie jakaś pomyłka z jego strony. Być może ta sytuacja wcale nie była taka, za jakąś ją uważał. Wymagająca interwencji. No ale sprawdzić trzeba było.
    W końcu udało mu się dotrzeć do pomieszczenia. A kiedy zobaczył do czego celuje chłopiec... Zatrzymał się gwałtownie. To był jakiś przerażający potwór. Wielki, z czarnym futrem pozlepianym w strągi i śliną cieknącą z rzędu ostrych kłów. Paskudny. Odrażający. I niebezpieczny. Oj tak, z pewnością. Stał tuż przed chłopcem a z jego gardła wydobywał się warkot. Tak... Mógł go usłyszeć mimo całego hałasu.
    Nie myśląc wiele rzucił się ku temu z szabelką i odciągnął go do tyłu, sam chcąc stanąć naprzeciw tego potwora. Co jak co, jakieś uczucia miał i nie pozwoliłby na krzywdzenie istot takich jak chłopiec. Tyle, że... Nie miał przy sobie żadnej broni, wiec jego jedyną bronią mogło być ciało i moce. Choć te ostatnie zapewne na niewiele by się przydały w tym wypadku.
    W tym tez momencie na scenie pojawił się kolejny zespół.
    Lucy Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Kwiecień 2012, 21:16   

    Słuchała, lecz teraz stojąc na paluszkach i trochę widziała. Zmarszczyła czoło. Wyraźnie jej się coś tu nie podobało. Muzyka dotykała, lecz chłopak zachowywał się nazbyt dla niej… Teatralnie. Nie wiedziała co czuje on, jak i sama teraz nieświadomie go osądzała. Teatrzyk. Odgrywa rolę. To nie prawdziwe uczucia. Zmarszczki na jej czole się pogłębiły, a twarz przyozdobił niezbyt przyjemny dla oka grymas. Wręcz nawet zdawała się szczerzyć zęby w złości. W jej głowie zamajaczyły obrazy ukryte dotychczasowo za grubym murem… Trącił ją ktoś. Jej umysł ponownie osnuła apatia. Zamrugała oczami podobnie co kotowaty.
    - U – wydała z siebie niezrozumiały dźwięk, a jej usta ponownie rozwarły się w dziecinnym niezrozumieniu. Obcy osobnik nic nie odpowiedział i poszedł dalej. Na wydalany przez niego swąd zmarszczyła tylko, tym razem, nosek. Ze śledzenia go wzrokiem z kolei oderwał ją Arsene.
    - Nie – powiedziała krótko, gdy nagle coś nowego w chłopaku zauważyła. Zamrugała energiczniej, a jej twarz rozchmurzył uśmiech sięgający przysłowiowo od ucha do ucha. W oczach zamajaczyły chochliki skrząc się niemal jak ogniste iskry.
    - Ogon! – rzuciła i przycupnęła przy nim na swoich czterech literach. Uniosła ręce rozczapierzając palce niczym drapieżnik gotowy do łowów. Czyżby miała zamiar złapać ruchomy ogonek kotowatego?




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 25 Kwiecień 2012, 13:57   

    Bezczelność! Tylko tak Wena mogła zareagować na zachowanie potwora, które było wbrew wszelkim konwencjom i protokołom. Żeby na kogoś tak nieładnie krzyczeć i jeszcze ten zapach! Kiedy to stworzenie ostatnio myło zęby. Po woni można wnioskować, że prawdopodobnie nigdy, chociaż jest to bardzo nieprecyzyjne określenia. Tak więc kolejny szacunek na minimum dziesięć lat życia. Nie było jednak czasu na korektę bo jak jeśli stworzenie się zbliżyło naruszając przestrzeń osobistą Aristide. Mówił, a nikt go nie słuchał! Efektem tego powinien być stos, bądź cały wachlarz płomieni od tych białych aż do ledwie się tlących błękitnych płomyczków. Niestety Wena nie jest pewnym arcyksięciem, który z palenia uczynił sztukę, jest tylko biednym wampirkiem, a gryźć owłosione i brudne cielsko jest czymś niezwykle karygodnym! Wena brzydziłaby się nawet tknąć swoimi cudnymi kiełkami takiego czegoś. Na dodatek ratunek przyszedł ze strony, która raczej nie chciała dobrze dla zjawy. Przecież gdyby Ludwiczek walczył z tą bestią to byłaby to raczej walka o pojedynek, nie ratunek dla Aristide, w końcu pytanie tylko kto zje biedaczka, tyle, że Wena nie miała zamiaru dać się zjeść. Ha! <Tak w ogóle jeszcze nie wiedziała o obecności osoby trzeciej, zbyt była przejęta tym co zaledwie metr od niej groźnie spoglądało.> Reakcja zjawy była niemal natychmiastowa i niezwykle nieprofesjonalna. Po prostu rzucił w kierunku zwierzęcia swoją jedyną bronią. Rzucił? To może byłoby jeszcze sensowne, gdyby tylko cios został wymierzony zza głowy bądź jako pchnięcie, lecz nie. Ostrze było rzucone tak tylko, aby uderzyć zwierzę, nawet nie zadać żadnych ran. Z drugiej strony czy plastik miał szansę się przebić przez pancerz z włosów i skóry? Nie czekając, a właściwie nawet uprzedzając rzut, Wena biegiem ruszyła ku pierwszym drzwiom, próbując je otworzyć. Zresztą nie miała zbyt wiele czasu, a przecież trzeba uciec bo nie wiadomo co ten piesek chce zrobić. Oczywiście przez cały czas Aristide bacznie zwracał uwagę czy czasem zwierzę nie jest za blisko. Wtedy mógł łatwo uciec po prostu się przenosząc w inne miejsce. Właściwie uciekłby w ten sposób, tyle, że nie znał tych okolic i nie miał pojęcia gdzie mógłby uciec, a pojawienie się w środku tłumu byłoby straszne. Dlatego właśnie zostawił teleportację na później, bo teraz nic mu ona nie da. Czemu biedaczek musiał trafić na coś takiego? Nim odbiegł i dobił się do pierwszych drzwi próbując je otworzyć krzyknął:
    -Niech cię Tanatos!
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Kwiecień 2012, 14:57   

    Maggie miała dość tej nudnej ballady, która ją wręcz usypiała. Nie wyszła stąd jeszcze dlatego, bo wiedziała, że po tym zespole zobaczy w końcu "Infacted". A najbardziej zależy jej na wokaliście oczywiście. Reszta kapeli też była ważna, ale dla Mag stali na drugim planie. Aptekarka chciała tylko się upewnić, czy wszystko jest z nim okey. To było takie martwienie się starszej siostry, która chciała bronić swojego brata jak lwica. Ona nie pozwoliłaby skrzywdzić Sebastiana, choćby miała sama na tym ucierpieć.Takie małe poświęcenie, nic takiego. Andre pewnie i tak ją przeżyje o długo, długo... Jej zapewne już dużo czasu nie pozostało. Te nagłe napady kaszlu i osłabienia... ta cała choroba ją powoli wykańcza. Znając ją, pewnie za niedługo się na coś rozchoruje, ponieważ dawno nie miała jako-takich większych problemów zdrowotnych, a przy AIDS to dość dziwne. Wystarczy, że ktoś na nią kichnie i już jest chora. Ostatni raz, kiedy wylądowała w szpitalu z grypą, tylko jakąś zmutowaną. Ona to zawsze musi coś złapać. Jak są te wszelkie epidemie, to jest dziewięćdziesiąt procent szans, że dorwie te choróbsko. Ale zawsze jest nadzieja, że to przeżyje. Ale ile można?
    Usłyszała znajome brzmienie, jednakże samej melodii nie rozpoznawała. Musiała to być nowa piosenka, której jeszcze nie było na żadnej z płyt. Maggie się uśmiechnęła, kiedy to na Scenie pojawił się Sebastian. Był niemal na wyciągnięcie ręki. Chciała mu pomachać, jednakże nie miała zamiaru zwracać na siebie większej uwagi. Pewnie nawet jej nie zauważył jeszcze, ale na pewno to się stanie. To nie jest możliwe, nie spostrzec osoby, która stoi w pierwszym rzędzie, na przeciwko ciebie. I właśnie doszło do tej sytuacji. Basista, Sebastian i Mag patrząca na nich zaczarowana, można by rzec. Ale to, co się zaraz stanie, wstrząśnie dziewczyną i to bardzo. Nagle chłopak się nachylił, przez co zapewne rozwścieczone fanki nie będą chciały jej wypuścić głównym wyjściem, i wyśpiewał prosto do niej, dla niej, parę słów. Nie było ich wiele, ale poczuła... się po prostu dziwnie. Z jednej strony była okropnie szczęśliwa, że Andre ją zauważył, ale z drugiej miała ochotę go udusić. Jednak tym razem nie zdążyła tego zrobić, po sobie od niej poszedł. Młody piosenkarz rzucał wszystkim spojrzenia, tak jak było zapewne w choreografii. Nie mógł zburzyć zaplanowanej wizji. Wszystko musiało być idealne. I dla aptekarki takie było. Nic dodać, nic ująć. Choć chciałaby usłyszeć ich starsze kawałki, które znała i mogłaby sobie podśpiewywać wraz z całym zespołem! Uśmiechnęła się na tą myśl dokładnie wtedy, kiedy to blondyn znowu był nachylony wprost na niej, zaczynając w ten sposób kolejną zwrotkę. Tym razem mu nie popuści.
    - Zobaczymy- powiedziała. Miała nadzieję, że chłopak ja usłyszał. Choć w tym hałasie mogłoby być z tym nieco trudno.
    Podsumowując jej sytuację. Maggie zostanie zapewne zjedzona przez tłum rozwścieczonych fanek "Infacted" ponieważ sam Andre skierował do niej słowa piosenki i miała szczęście poczuć jego oddech. Jeżeli chodzi o nią, Mag już miała takową okazję, choć nie była ona zbyt miła i nie chciałaby jej rozpamiętywać. Ech musi po koncercie złapać Sebastiana, powiedzieć mu, że ma do niego wyrzuty z powodu, że zwrócił na nią uwagę, ale się cieszy, że go widzi.
    Nawet nie wiedziała o tym całym potworze, który się pojawił. Niebieskowłosa była przecież tak przejęta koncertem, że miała klapki na oczach. W tej chwili liczyła się tylko i wyłącznie kapela, nikt ani nic więcej.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Kwiecień 2012, 20:28   

    Zgniły książę dalej kontynuował swą mozolną wędrówkę, nie odwracając ani razu, do tych, których po drodze trącił. Zdawał się na to całkiem nie zważać, wszak ma konkretny cel, nie warto zaprzątać sobie głowę innymi, zwłaszcza, że za chwilę będzie ich setki, jak nie tysiące, taakk. Wtedy się zbawi, chociaż już krążyły mu po głowie co zrobi z takim kotołakiem i dziewczyną z nim rozmawiającą. Jak potraktuje, tego gościa co wyśpiewywał tekst, mu nieznajomy. W ogóle to wszystko w jego oczach, fałszywych zresztą wyglądało zabawnie. Ludzie do durne istoty, a te z Krainy Luster zaczynają dołączać w ich poczet. Nie, żeby mu to przeszkadzało, bo generalnie to nie cierpi każdego i zarazem też kocha. Po za tym te istoty były.. Piękne, nie tak jak on. Zdawał sobie sprawę, że w tej formie nie widać jego brzydoty, ale gdyby tylko ją zmienił owali by go szkaradą. Taka smutna prawda. No, ale pozostawmy dywagacje na ten temat. Ze stukotem obcasów przy trzewikach sunął dalej, lecz w tłumie jego kroki były tłumione. Chłopak na scenie kontynuował śpiewanie.
    Co do jednego Lucy miała rację, to nie był prawdziwy Andre, to nawet nie był kawałeczek jego osobowości, grał i to było widać, jednak dopóki śpiewał wszystko uchodziło na sucho. Musiał mieć jakąś choreografię a przynajmniej tak chciał menager, więc blondyn go słuchał. Nie ważne jakimi kosztami. Kocha muzykę, jednak nie na tyle by z tym człowiekiem się sprzeczać. Po za tym ufał w pewnym sensie temu człowiekowi. To było chyba najważniejsze, tak jak dążył sympatia i przyjaźnią resztę zespołu, która chciał nie chciał była od niego starsza. Wśród nich wszystkich jest najmłodszy.
    Blondyn uderzył kolejna osobę w żebra, nawet zbytnio się jej nie przyglądając, był to jakiś mężczyzna, tyle zarejestrował, do szczegółów uwagi nie przywiązał. Ten zaskoczony był mazią na ramieniu, która bynajmniej nie zdziwiła blondyna, znał ją bardzo dobrze. Skoro zaś była ślina, to był tutaj i Burzun,. Sam właściwie to przysłał, ale miło wiedzieć, że już zaczął działać. Z małych filigranowych usteczek chłopca wydostał się dźwięczny śmiech. W końcu dotarł tam gdzie chciał i powoli skryty mrokiem i cieniem zaczął się wspinać, wszystko było gotowe, ułożone przez niego już wcześniej. Wystarczyło tylko tak ładnie zrzucić, przerwać tę śmieszną maskaradę, zaskoczyć wszystkich a potem zrobić małą rzeź niewiniątek.
    W rzeczy samej Louis mógł mieć różne myśli widząc Lukrecja wymachującego sztuczną szablą i jego obelgi. Chłopiec też wyglądał na zdenerwowanego i lekko przestraszonego też chyba. Tak czy inaczej postanowił sprawdzić. Sytuacja okazała się być niezbyt dobra. Bowiem gdy tylko cień przekroczył próg korytarza psisko gwałtownie odwróciło się w jego stronę i wpatrzyło czarnymi jak mrok oczyskami. Burzun faktycznie wygląda jak potwór, psi potwór ściślej mówiąc. Dosyć sporych gabarytów, ze zmierzwioną i posklejaną sierścią, wielkimi zębiskami i cuchnący odorem zgnilizny. Warknął na pana L bulgocącego, jakby chciał obrazić czy coś w tym stylu, dając upust swemu oburzeniu, że mu przerwano. Jednak gdy zobaczył co nowo przybyły zrobił aż zamilkł z wrażenie. Go nikt nigdy nie chciał bronić, nikt nigdy nie utulił, prócz.. Zgniłego księcia, nagle nie wiedzieć czemu zwierz położył po sobie uszy i zaskomlał.
    Rzucona w niego szabla go otrzeźwiła, przywróciła do poprzedniego stanu, Lukrecjo zaś jak jest odciągany do tyłu, przez co mógł się zachwiać. Mały musiał być do tego stanu doprowadzony, że aż prysnął dopadając jakieś drzwi, tym samym zwalając cały problem na cienia, bardzo ładne zachowanie, nie ma co. Jednak był chłopiec tylko dzieckiem, wiekowym, jednak wciąż dzieckiem. Klamka od drzwi popuściła i ten mógł wpaść do pomieszczenia, pech chciał, że trafił nigdzie indziej jak do pomieszczenia gdzie zespół Infected się przygotowywał, teraz tylko był skryty mrokiem. Wystarczyło zapalić światło by się przekonać. Na lustrze wypisał ktoś szminką parę imion, zapewne chłopców z zespołów, a na tym dodatkowo widać było czerwoną rękę, jakby krew, przekonać się można czy tak jest jedynie dotykając czy podchodząc bliżej. Wyglądało to jak maźnięcie, naprawdę mocno krwawiącej dłoni. Na podłodze zaś.. Leżało martwe ciało ochroniarza,. Coś znowu było nie tak, ale chłopiec znalazł odpowiedź, czemu nikt mu nie odpowiadał. Bo chyba coś złego się z nimi stało. Ciało ów faceta wykręcone pod przeróżnymi kontami i z rozoranym brzuchem nie prezentowało się zbyt dobrze. Coś w ciemności zajęczało a potem syknęło i ucichło. Mogło to wywołać gęsią skórkę u Weny. Zdecydowanie niezbyt przyjemny odgłos.
    Tymczasem blondyn zwany Zgniłym księciem dotarł na szczyt konstrukcji i z uśmiechem podbiegł do przygotowanego "prezentu". Ciekaw był reakcji tych wszystkich ciołków w dole, oh jak bardzo ciekaw. Zachichotał złowieszczo i pociągnął za sznurek..
    Wszyscy, ale to wszyscy pomimo muzyki mogli usłyszeć zgrzyt, potem jakby ktoś gigantycznym wrzerzczotem przejechał po metalu. W tłum zleciało ciało, z cichym pac, a potem kilkutysięcznym bzyczeniem muszych skrzydeł. Z sufitu runęło kilka ton mięcha. Praktycznie uderzając samą Pixie, która jednak miała na tyle szczęścia, że niczym nie oberwała, ale za to zobaczyła paskudny widok. Pełno głowy, krowich, świńskich, końskich czy baranich bądź kozich. Wśród tego zaś ciało, jeszcze zimne, ale już pokryte larwami na nowo, ciało syna ambasadora, które dodatkowo zostało zmasakrowane i upstrzone to tu to tam finezyjnymi pchnięcia i wyciągnięciem flaczków czy narządów.
    Mikrofon Andre wyleciał z dłoni gdy tylko to zobaczył, w oczach pojawiło przerażenie a chwile potem obrzydzenie na fetor, jaki się ulatniał. aż skrzywił się i zakrył usta by nie zwymiotować. Zerknął po hali, na której wybuchła panika. Ludzie zaczęli się tłoczyć do wejść, które były zamknięte, nie dało rady się wyjść, to było już umówione, teraz tylko pytanie, przez kogo? Co się działo z ochroną i tak dalej? To jest ciekawe prawda? Może też potem wyjaśni, zobaczymy.
    Burzum zaś słysząc co się tam zaczęło dziać warknął, ale było w tym coś z wesołości. wiedział co się zaczęło dziać, że czas i na niego, by zniszczyć przeszkodę w postaci Cienia i sunąć dalej, do celu. Tylko co to był za cel ? Tak czy inaczej abstrahując do niego i Luisa po prostu musiał go zgładzić, koniec, kropka. W tym celu więc zrobił dwa kroki w przód, uderzając i o podłoże tymi wielkimi łapskami i wystawiając na widok publiczny wielkie zębiska. W tym momencie blondyn siedzący na prześle zarechotał jak głupi, zabawa się rozpoczęła.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 1 Maj 2012, 12:25   

    Oczywiście wielką nieprawdą jest, że Wena zostawiła Ludwiczka albo, że rzuciła w śpiącego psa! Rzuciła w złe stworzenie, które się nań patrzyło, a że pomiędzy aktem rzucania, a trafieniem miecza w zwierzę te zmieniło obiekt zainteresowania to już nie wina biednej weny. Co więcej sam Luis mógł mieć złe zamiary wobec biednego Aristide więc czy właściwe było się nim w jakikolwiek sposób przejmować. Nie zapominajmy, że ten mógłby pragnąć zjeść chłopczyka. Dlatego też ucieczka była bardzo dobrym pomysłem, dlaczego jednak w takie miejsce? Było tutaj strasznie, ale i intrygująco. Mogłaby z tego powstać jakaś powieść... detektywistyczna! Lukrecjo przekręcił zamek na górze drzwi aby zwierzątko go nie goniło, bo przecież tego nie chciał. Zwykle w horrorach jest to największy błąd, a w miejskich legendach zwierzątko okaże się dobrym stworzonkiem, które chciało ostrzec Wenę przed wejściem do tego pokoju. Nie ważne jednak! Logika odchodzi w zapomnienie gdy w ruch idą wielkie kły, które czekają o kilka metrów dalej za cienką warstwą ochrony jaką dają drzwi. Tak, dla bezpieczeństwa chwycił najbliższe krzesło i podsunął je pod drzwi, ot żeby było trudniej otworzyć! Nie ważne, że równie wielkie strachy znajdowały się w pokoju. Właściwie natchniona detektywizmem Wena myślała tylko o jednym. Nawet jej wygląd się zmienił. Wciąż była bardzo młodą osobą, lecz teraz miała już ze 13 lat może, a strój był całkiem detektywistyczny! Płaszczyk, czapeczka, a do tego w dłoni lupa. Nawet miał fajeczkę, która oczywiście nie była niczym wypełniona i pełniła funkcję ozdoby (i czegoś do rzucania.). Przy boku Lukrecjo miał nawet pistolet, tyle tylko, że jak to zwykle bywało przy strojach przebierankach nie był on prawdziwą bronią, a wypełniony został jedynie wodą. (W końcu był on tylko dzieckiem!) Nowy strój był jednak potrzebny nie do walki, a do detektywowania! Mała zachwianie gdy Aristide usłyszał syk, lecz gdy tylko spojrzał na drzwi zrozumiał, że wcale nie będzie lepiej stąd odejść, a coś zrobić trzeba. Tylko co jeśli tam jest coś strasznego? Mógł sobie chociaż jakąś latarkę sprawić, a ten nic! Zły Lukrecjo, bardzo zły! Zrobił powoli kroczek w stronę leżącego martwego ochroniarza. Zatrzymał się jednak i poruszył noskiem dwukrotnie unosząc lekko swoją twarz do góry. Mry zapaszek, bardzo mry! Stwierdził w duchu Lukrecjo i potuptał do zwłok, oczywiście zachowując wielką ostrożność. Właściwie był gotowy w każdej chwili prze-teleportować się na krzesło i spojrzeć co go zaatakowało. Tak, taki był plan! Rozpoznanie i ucieczka. Teraz jednak chciał dokładnie obejrzeć strażnika, a przede wszystkim czy jego dłoń krwawiła i to on zrobił plamy na pobliskim lustrze, które jak Wena założyła były krwią. (Po co psuć atmosferę!) Jeśli udało się dokładnie go obejrzeć i nic złego się nie stało to Lukrecjo zrobił najdziwniejszą rzecz jaką tylko można zrobić widząc martwego strażnika i będąc w przerażającej sytuacji. Ten dziwak przysunął się i ugryzł ochroniarza aby wypić z niego resztki krwi. Nie miał jej wiele, ale zawsze jest to coś! Oczy oczywiście pozostały otwarte i jak uszy miały ostrzegać przed jakimkolwiek atakiem.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 15:23   

    A on w przeciwieństwie do dziewczyny nadal mało widział. Podskoczył raz czy drugi, co dało mu możliwość zobaczenia na krótką chwilę wokalisty, ale wolał więcej nie próbować, aby przypadkiem nie zrobić krzywdy sobie albo komuś innemu. Z doświadczenia wiedział, że ludzie potrafili naprawdę czepiać się byle czego, na przykład przypadkowego trącenia łokciem. Tyle razy już przyszło mu uciekać przed kimś, kto miał złe zamiary, że wolał tego nie powtarzać chociaż dzisiaj. Należał raczej do grona pacyfistów i nawet jego moce to odzwierciedlały. No bo co może zdziałać taka blokada umysłu, zamiana czegoś w stosik słodyczy albo możliwość wytworzenia światła? Kompletnie nie nadawał się do walki, zarówno ze strony fizycznej, jak i psychicznej. Zagorzały wyznawca dyplomacji, ot co.
    Cóż, Arsene po tak krótkim rzucie oka na śpiewaka nie był w stanie określić, czy tamten gra. Nie widział jego ruchów, mimiki. Po samym głosie trudno mu było to określić. Pewnym jednak było, że kotowaty za udawaniem raczej nie przepadał. Tak bardzo, jak kochał rozwiązania pokojowe, tak bardzo kochał szczerość. Oczywiście, nawet jemu zdarzyło się parę razy skłamać albo powiedzieć półprawdę, ale uciekał się do tego tylko w momentach ostatecznej ostateczności. Zresztą, nie był zbyt dobrym kłamcą. Od zawsze odczuwał emocje bardzo silnie i to właśnie działało na jego niekorzyść. Stąd też stałe rumieńce na policzkach, nieco nerwowy wzrok i mnóstwo innych cech charakterystycznych kiepskiego aktora. Także te unikalne, jak na przykład ruszający się nerwowo ogon.
    Na odpowiedź Lucy tylko lekko skinął głową. Kiedy ta kucnęła z wyraźnym zamiarem złapania jego ogona, uśmiechnął się lekko, choć jego policzki wciąż zdobiła delikatna czerwień świadcząca ni mniej, ni więcej, jak tylko o zawstydzeniu. Nagle stało się coś, czego na pewno nikt się nie spodziewał. Na widownię runęły zwłoki zwierząt, ba, również ciało jakiegoś człowieka - i to w raczej nie najlepszym stanie. Potwornie zmasakrowane - tak najlepiej można określić jego wygląd. Chłopak aż zrobił krok do tyłu, pochylając się lekko i zasłaniając usta i nos dłońmi. Zacisnął powieki, w jego oczach malowało się czyste przerażenie. Przez chwilę oddychał głęboko, próbując się jako-tako uspokoić, po czym omiótł wzrokiem przerażonych ludzi. Fakt, że nie mogli otworzyć drzwi wcale mu nie pomógł w ukojeniu skołatanych nerwów i serca Następnie skierował wciąż niespokojne oczy na Lucy.
    - Co się... Co zrobimy? - szepnął nieco niewyraźnie biorąc pod uwagę fakt, że w dalszym ciągu wstrzymywał oddech, aby nie czuć tego okropnego zapachu. W przeciwnym razie z pewnością by zwymiotował. Aż dziwne, że jeszcze tego nie zrobił. Miał za słabe nerwy na coś takiego. Bał się, i to jeszcze jak! Przecież to miał być tylko niewinny koncert...
    Carlen
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Maj 2012, 11:29   

    Daphne była jedną z tych osób, które chcąc nie chcąc z bara uderzył Louis. Dziewczyna zmarszczyła czoło wyraźnie niezadowolona, bo w końcu sama poszukiwała chłopca. Natomiast kiedy jej oczy powędrowały za Cieniem dostrzegła ,że jest zaniepokojony. Postanowiła zatem podążać za nim między ludźmi. Zarówno on pozostałym działał na nerwy swoim "przepychadłem" jak i ona sama. Ignorowała to wciąż stawiając kroki za białowłosym. W końcu dostrzegła tak jak on małego chłopca, to był Lukrecjo,którego nie mogła odnaleźć w obecnym tu tłumie.
    Dziewczyna patrzyła niedowierzając w to co widzą jej oczy. Paskudna, wielka bestia. Która stoi tuż przed nimi. Cofając się biła się z myślami jak rozpocząć walkę z tym potworem. Chcąc nie chcąc może wyglądała i na damulkę, ale to były tylko pozory… Pixie należała do osób walecznych. Wytrzeszczyła oczy, a gdy te chwile potem runął kawał mięsa tuż za nią i poczuła go swoją prawą piętą, która akurat stała z tyłu poczuła olbrzymie obrzydzenie, które w nią wstąpiło. Ujrzeć tyle krowich i świńskich głów, być świadkiem takiej ilości krwi, widzieć to co ona teraz widziała. To wszystko było jednym wielkim koszmarem, gdzie Wena ją przyprowadziła! Miał to być wspaniały koncert tak rewelacyjnego zespołu, a okazało się, że zamiast tego czekaj ją nic innego jak patrzenie na te okrutną rzeź. Dziewczyna zmarszczyła czoło, wstąpił w nią gniew i niczym rozwydrzone dziecko zaczęła niemiłosiernie wrzeszczeć i tupać nogami. Wbiła swoje przenikliwe spojrzenie w ogromnego potwora. Chwilę później oczy zatrzymała na jednej z krowich głów, uniosła ją swoją mocą i rzuciła z dużą siłą w psią bestię. Zmarszczyła nos niezadowolona i skrzyżowała ręce na piersi.
    -Co ty sobie wyobrażasz bydle? Że będziesz robił tu takie akcje? Nie ze mną te numery! - Jej wrogie słowa padały z pełnych warg i obijały się echem od ścian sceny. Pixie nie znosiła takich istot, które mają czelność wkraczać w życie innych w sposób niezrozumiały, zawiły i zły. Zaparła się mocno nogami o ziemie, gdyby zaraz coś miało ją zaskoczyć. Użyła wcześniej jednej ze swych mocy i teraz pozostało tylko pytanie jak bardzo jej się za to oberwie i czy inni zaczną płacić za jej błąd, czy bestia skupi się teraz wyłącznie na niej czy tez po prostu zignoruje obecność i wściekłość tej damy. Był wiatr , który rozwiewał jej włosy, wpadały jej na oczy , czoło i policzki. Kiedy zwykle denerwowała się takimi błahostkami dziś , w tej chwili miała to po dziurki w nosie!
    W swojej pewnej siebie pozycji wzrokiem obejmowała już tylko wroga, który zęby miał wielkie i zapach z jego pyska był w stanie przyprawić ją o mdłości. I tak cicho w tajemnicy i nikłym sekrecie zdradzę, że uchylone miała nieco usta by nie oddychać nosem, a swoją buźką. Bo jakże walczyć z takim smrodem? Nie było wyjścia, a walczyć chciała.
    Przerażały ją tylko piski osób starających się stąd uciekać. Te dźwięki były nie do zniesienia, momentami miała wrażenie,że zaraz straci słuch w skutek pęknięcia błon bębenkowych. Ale uchylone wargi `ją ratowały.`
    Louis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Maj 2012, 21:01   

    Cień zaczął podwijać rękawy swej białej koszuli, co by jeszcze ich nie pobrudził ten przebrzydły stwór, który jak widać, takie rzeczy jak zadbanie o czystość miał głęboko w poważaniu. Widywał już przecież różne stworzenia. Wiele z nich w sposób różnoraki dbało o swoje ciało, choćby wylizując je jęzorem lub skubiąc dziobem, jeśli takie posiadało. Jednak to coś... to coś chyba nie wiedziało, iż można robić takie rzeczy. A może lubił być tak niezadbany, brudny, obleziony czym wlezie? W każdym razie, Louis stwierdził, iż chce chociaż rękawy uratować od zetknięcia z tym paskudztwem. Bo nie będzie się przecież teraz cały rozbierał! To by zajęło trochę czasu, a w dodatku musiał być czujny stojąc naprzeciw istoty, która wyraźnie nie miała dobrych zamiarów.
    Kiedy tylko Wena wykorzystała nieuwagę stworzenia i rzuciła się do ucieczki, ten stanął naprzeciw Louisa. Zawarczał, pogroził... Wydał z siebie różne, przerażające odgłosy wyrażając niezadowolenie a potem nagle... położył po sobie uszy i zaskomlał. Cień zmrużył oczy zdziwiony i jakby poczuł przez chwilę współczucie do tej istoty.
    - Merde, bestyjko... - mruknął przekręcając głowę i wpatrując się w to stworzenie z błyszczącymi oczami, zamiast ruszać do ataku.
    Co też mogła oznaczać ta chwilowa zmiana? Chwilowa, bo zaraz uderzony plastikową szablą znowu był tą demoniczną bestią, gotową rzucić się cieniowi do gardła. W momencie, gdy za nim, na hali koncertowej coś huknęło i po chwili rozległy się piski, krzyki... ogólny hałas i przerażenie, Loui wraz ze stworzeniem odwrócił się gwałtownie by sprawdzić co się stało. Jakieś mnóstwo krwistych części runęło z sufitu na widownie. To wszystko nie podobało mu się coraz bardziej. Szybko spojrzał z powrotem w stronę bestii i obmyślił błyskawicznie plan działania. Musiał go jakoś doprowadzić do stanu, w którym będzie mógł spróbować uśpić potwora. Zgiął dłoń i wyjął z opaski na ręku mały nożyk, po czym chwycił drugą ręką jakieś metalowe pudełko leżące niedaleko i cisnął nim w stworzenie. Rzucił nisko celując pod gardło i w momencie gdy leciało w jego stronę cień skupiał wzrok i myśl na przedmiocie.
    - Bam! - szepnął z uśmiechem i pudełko rozprysło na tysiące ostrych cząsteczek wbijając w owłosione cielsko.
    W tym momencie do pomieszczenia wbiegła też kolejna istota. Tyle, że ta z rodzaju człekopodobnych. Cień rzucił jedynie na nią przelotne spojrzenie i cofnął się do tyłu. Być może będzie musiał rzucić się na potwora. Był na to gotowy, jak i na odebranie ataku z jego strony. Jednak miał nadzieje, iż metalowe ostrza coś zdziałają.
    Zdumiał się, kiedy Pixie zaczęła krzyczeć, tak jak wcześniej chłopczyk na stwora. Jakby to faktycznie mogło coś pomóc. Mimo to, nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
    - Kochana! Nie jestem pewien czy to coś rozumie naszą mowę.
    Ta kobieta musiała byś jedną z tych, które nie tolerują żadnego przeszkadzania w najmniej ważnej czynności. Musiała być jedną z tych, które językiem potrafiły bardziej przerazić aniżeli bronią. W obliczu kogoś takiego nie sposób było nie uśmiechnąć się.
    Lucy Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Maj 2012, 11:16   

    Zmarszczyła czoło, gdy kolejny raz ogon czmychnął przed jej dłońmi. Przygryzła wargę eksponując w ten sposób swe zacięcie do walki. Oczami nie spuszczała z niego wzroku. Za jej plecami wszczęły się piski daleko insze od tych poprzednich, lecz ta, pozbawiona ludzkich odruchów, nie zareagowała. Dalej skupiona była na ogonie, który stanowił teraz jej najwyższy cel. Ogon gdzieś nagle gwałtownie zawirował przed jej twarzą. Odruchowo cofnęła się do tyłu, gdy jej nogi się poplątały i upadła na ziemię. Ubawiona po pachy wyszczerzyła ząbki do chłopaka, lecz jego twarz skrywał dziwny wyraz. Przekrzywiła na bok główkę próbując pojąć to, co przekazuje. Zakryty nos, rozszerzone oczy bardziej niż dotychczas… Powiodła wzrokiem tam gdzie on. Wstając, otrzepała swą ciemną suknię i wlepiła złote ślepia w ganiających ludzi. Kiedy wszyscy przeszli pod drzwi, wyraźniejszym stało się to, co padło im pod nogi. Wpierw patrzyła analizując wszystko bardzo powoli. Twarzyczka ponownie wyraziła ten stan, lecz tuż po chwili odwróciła się gwałtownie w stronę chłopczyka niemalże podskakując z radochy.
    - Patrz! Patrz! Zwierzaczki! – wystrzeliła palcem wskazującym w stronę głów. Oczy jej błyszczały, pełne szczerej fascynacji, a usta ponownie ukazały rząd zębów. To skrzywione na umyśle dziecię naprawdę po raz pierwszy widziało zamieszone na obrazku konie, krowy, itd.
    Podbiegła w lekkich podskokach do najbliższej głowy. Nie chciała ubrudzić sukienki, toteż wykorzystała swój wrodzony talent do poruszania przedmiotów wedle własnej woli. Ona widziała je doskonale, lecz innym istotom tylko czasem wydawało się, że widzą połyskujące światło na żyłkach idących prosto z ich palców. Głowa zalewitowała przed nią, a Lucy radośnie zachichotała. Makabryczny obraz martwego łba przed nią, z którego skapuje krew, dla niej zdawało się przednią zabawą. W dodatku wraz z kolejnymi uśmiechami poczęła kłapać jej buzią i udawać, że odgrywa jakąś scenkę. Ponownie spojrzała na chłopaka. Uniosła głowę jeszcze wyżej, oczywiście dbając o to by się nie ubrudzić.
    - Witaj… - urwała udawanie głosu krówska nagle uświadamiając sobie coś.
    - Nie wiem jak masz na imię… - powiedziała trochę smutno – Jak masz na imię? – dodała weselej dopiero teraz widząc reakcję chłopaka na jej zabawy...
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 9