• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Okręt Widmo w Butelce » Mostek kapitański
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 01:56   Mostek kapitański

    Tak, to właśnie to miejsce, z którego kiedyś kapitan statku spoglądał władczo na załogę i ostrym tonem wydawał rozkazy nieznoszące sprzeciwu. To miejsce, które wymagało podniesienia wzroku, aby na nie spojrzeć. Ta, trochę mniej elegancko ujmując, nadbudówka, na której stojąc można było ogarnąć wzrokiem wszystko i wszystkich, a ostatecznie kierować łajbą. Duże, masywne, pięknie rzeźbione koło sterowe aż zapraszało, by go dotknąć nawet wtedy, gdy zmiana kursu nie była potrzebna. Elegancko wymodelowane poręcze okalające mostek nadawały mu nieco surowego, lecz pociągającego wyglądu, a teraz? Zbutwiałe, zzieleniałe drewno spoziera ze wszystkich stron, w podłodze zieją prawie same dziury. Prawie nic już nie zostało ze świetności tego miejsca, a żeby wyobrazić sobie jego pierwotny stan, trzeba wiele dobrej woli i jeszcze więcej bujnej wyobraźni... ktoś temu podoła?
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 02:40   

    Kolejna wędrówka Scottyego po bóg wie jakich miejscach zaprowadziła go tutaj. Wiele opowieści i legend po drodze usłyszał. Trzeba zaznaczyć, że trochę sobie powędrował ostatnimi czasy pozostawiając siostrzyczkę w rezydencji z kimś zaufanym. Taak, od kiedy ojciec i matka nie żyją musi się nią zajmować. Żałował wiele razy, że Lu nie miała okazji spotkać matki no i, że ojciec się nią nie interesował. Wszystkie obowiązki spadły na niego, ale nie narzekał, najwidoczniej tak było pisane. Czasem jednak pragnął.. Czystej samotności, nieskalanej czyjaś obecnością. Takiej, która dała mu trochę czasu na przemyślenia, na odpłynięcie w krainę myśli. Stawiając kolejne kroki na statku miał wrażenie, że wszystko tutaj żyje. Mimo, że te miejsce zdawało się być całkowicie puste, wyludnione, żądne odgłosy do jego uszu nie dochodziło. Czuł jednak jakby coś cały czas go obserwowało. Tak czy inaczej jego wędrówka skończyła się tuż przy schodach, które nie wyglądały zbyt zachęcająco. Ciemnoskóry zmarszczył brew i naprawdę solidnie wahał czy podjąć wędrówkę na górę, nie chciał stamtąd zlecieć na pyszczek, delikatnie mówiąc.
    Doprowadziło go to do takich refleksji, że aż wyjął z kieszeni paczkę papierosów i jednego z nich wygrzebał wsuwając do ust. Językiem ustawił odpowiednio. Potem mozolne chowanie i wygrzebanie jakże ważnego elementu, jakim jest zapalniczka. Dało się posłyszeć ciche szczęknięcie otwieranej metalowej pokrywki, a potem syk płomienia. Gdy już wyrób nikotynowy płonął dając zbawczy smak i dymek, z którego Scotty utworzył kółeczka jeszcze chwilę stojąc i dumając. Ciekawość jednak wygrała i powoli, bez pośpiechu zaczął wchodzić po schodach. Drewno skrzypiało nieprzyjemnie, a łańcuszek uczepiony do jego spodni co chwila brzęczał, jakoby protestował i mówił - "Nie idź". Taak, ale co z tego, skoro Scypion miał głęboko w poważaniu co przekazuje mu kawałek metalu. No właśnie, wcale go to nie interesowało.
    Gdy stanął na szczycie, jego wzrok od razu padł na pięknie zdobione koło, szkoda, że teraz nie wyglądało tak zachęcająco jak kiedyś. Tezjusz jednak potrafił sobie wyobrazić, jak niegdyś to wszystko mogło wyglądać, nawet delikatnie się uśmiechnął, ale nawet teraz miejsce wygląda niesamowicie, nawet jeśli przyozdobione licznymi dziurami, czy zieloną naleciałością. Szkoda, tak pięknego statku, szkoda.
    Czarnowłosy westchnął chwytając papieros między dwa palce. Poczynił kilka kroków i oparł się o ścianę, ale delikatnie nie całym ciężarem, wszak jej stabilność była wielce wątpliwa. Co on tutaj tak właściwie robił, ah tak szukał samotności, ma ją. Więc wystarczy z niej skorzystać. Zapatrzył się więc w jeden konkretny punkt i nic nie robił, totalne wypranie myślowe.
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 02:57   

    Jaka wielka szkoda, że Scotty szukający w tej chwili samotności miał zaznać jej w tym, zdawałoby się, opuszczonym miejscu tak niewiele! Bowiem musiał zawędrować tutaj także Hathaniel, a tam gdzie był on, ludzie i inne stworzenia nie narzekały z reguły na nudę. Młodzieniec o różowym łbie bywał irytujący, czasem zabawny, ale przede wszystkim upierdliwy. Na swój własny, pocieszny sposób. Sprawiał wrażenie gościa, który chciał być przyjacielem każdego stworzenia na ziemi, a wiadomo, że podobne zachowanie różnie może być odbierane.
    Ravenwood w zasadzie nie wiedział, czemu przyszedł akurat tutaj. Był mistrzem, jeśli chodzi o gubienie się i pewnie zrobił to po raz kolejny. Spytacie, jak można nie zauważyć, że chociaż podążało się w zupełnie innym kierunku, to właśnie wchodzi się do wielkiej butelki, w której wnętrzu spokojnie gnije sobie fosforyzujący na zielono statek? Otóż dla naszego Baniopisarza nie było to wcale takie trudne. Wystarczyło po raz kolejny się zamyślić i zapomnieć, na jakim świecie się żyje, a reszta już szła gładko. I właśnie po raz kolejny znalazł się w miejscu, którego wcześniej na oczy nie widział, więc tym bardziej nie wiedział, gdzie się znajduje. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo zdążył się przyzwyczaić do własnego gapiostwa. kiedyś przecież znajdzie drogę powrotną, a tymczasem można pozwiedzać.
    Nasz pocieszny chłopaczek nie miał zbyt dużego pojęcia o statkach. Niewiele nimi podróżował, zdecydowanie wolał piesze wycieczki, choćby i zajmowały dziesięć razy więcej cennego czasu. Postanowił więc tym razem skorzystać z okazji i przyjrzeć się temu gnijącemu cacku, choć nie wyglądało na to, aby łajba ta miała jeszcze kiedykolwiek wypłynąć w rejs. Przecież nawet Hathaniel, laik w sprawach żeglugi, był w stanie stwierdzić, że ten złom nie nadaje się już do żadnego remontu.
    Kroki zaprowadziły go na pokład, a stamtąd od razu skierował się ku mostkowi. Chciał rozejrzeć się stamtąd, a poza tym dostrzegł czyjąś sylwetkę - we dwójkę zawsze raźniej. Problem tylko w tym, że nieostrożnie nastąpił na zbutwiałe deski, które w pewnym momencie załamały się pod jego masą. W ostatniej chwili Hath zaparł się na łokciach, by nie spaść wgłąb statku. No, pięknie.
    - Scheiße... - zaklął dźwięcznie po niemiecku, jakże trafnie określając swą sytuację, podkreśloną jeszcze przez huk tłukących się o dno wraku fragmentów desek. Nie był jednak wściekły, jego ton był jak zawsze pogodny, a zaraz po przekleństwie słychać było... śmiech. Tak, nie ma to jak śmiać się z własnej głupoty i nieszczęścia. Jemu to już nikt i nic nie pomoże.
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 15:01   

    Kapelusznik jeszcze nie posiadł zdolności czytania w myślach, więc skąd miał wiedzieć, że napatoczy się taki Hathaniel? Nie mógł tego zwyczajnie wiedzieć, z prostej przyczyny już wyżej wymienionej. Stał więc niepokojony pykając papierosa i wpatrując w jeden punkt, niczym sroka w gnat. Tępota umysłu jednak nie trwała długo, nie było mu to dane, ponieważ usłyszał kroki. Najpierw na pokładzie, a potem sugerujące, że ktoś podjął się wspięcia tymi niebezpiecznie trzeszczącymi schodami.
    Od niechcenia rzucił spojrzenie w dół papierosa trzymając w ustach. W oczach i na twarzy wymalowało zaciekawienie, kogo też może nieść w takie miejsce. pierwszy co rzuciło się Scottyemu w oczy to różowe włosy, one były różowe.. Nabrał nieprzemożnej ochoty się zaśmiać w głos, ale postanowił tego nie robić, parsknął więc lekko prześmiewczo.
    - No proszę, proszę co za oryginalny kolorek włosów. Farba czy natural?
    Chłopak stawiał kolejne kroki a Scypion był nie lada ciekaw kiedy ten runie, nie szedł bowiem zbyt ostrożnie, jakby nie było, to potrafił ocenić. Brew kapelusznika uniosła się do góry gdy usłyszał jak zbutwiałe deski się łamią. Kapelusznik chyba je musiał nieco nadwyrężyć, że na ciężkości Hathaniela się zbuntowały i pękły. Swoją drogą słysząc przekleństwo różowowłosego nie był w stanie nie zaśmiać się, po prostu musiał to zrobić. Po chwili jednak przyglądając się mu stwierdził, że przyda się pomoc. Z resztą aż taką szują to nie jest, no i ma dobry dzień, zdecydowanie, chociaż chłopak może go zepsuć, ale o tym na razie nie myślmy.
    Pokierował więc swe kroki ku chłopakowi i wyciągnął rękę by ją chwycił i pomóc mu się podnieść. Na szczęście było to praktycznie przy szczycie,. Można tez powiedzieć, że to nieszczęście, bo jak zejdą? O tym przyjdzie im myśleć potem, chyba. Tezjusz mruknął coś pod nosem niezrozumiałego czekając na to co zrobi Baśniopisarz, zawsze może odmówić i nie przyjąć pomocy.
    -Nie sądziłem, że te miejsce jest nawiedzane przez kogokolwiek, co tutaj robisz?
    Pytanie nie miało na celu dociekliwości czy coś. Po prostu kapelusznik był ciekaw z jakiego powodu znalazł się tutaj ów osobnik, z tak oryginalną barwą włosów. Bo to nie było często spotykane, każdy to wie.. Złote oczyska Scottyego taksowały sylwetkę Hathaniela.
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2012, 20:28   

    Hathaniel miał już dość dużo czasu, aby przyzwyczaić się do reakcji nieznajomych na jego widok, ale wciąż na nowo zaskakiwano go tym sztywnym trzymaniem się stereotypów i standardowymi już pytaniami o farbę do włosów. Czasem zastanawiał się, czy to on był taki dziwny, czy może raczej wszyscy dookoła. Może dobrym wyjściem byłoby wystosowanie jakiejś lepszej formułki powitalnej? "Cześć, jestem Hathaniel. Nie Hathor, tylko Hath, taki Nathaniel przez H. Tak, mam różowe włosy, to mój naturalny kolor. Nie, nie jestem gejem i nie możesz mnie nazywać landrynkiem ani słodziakiem. Chociaż w sumie... rób już jak uważasz" - tak, to z pewnością wyjaśniłoby już na początku kilka ważnych kwestii, ale czy nie było zbyt obcesowe? Musi jeszcze to i owo dopracować, a potem... się zobaczy.
    - Naturalne, a jakie? Gdyby to była farba, nie wybrałbym tak wyblakłego koloru. Postawiłbym raczej na fuksję czy coś w tym stylu - stęknął, patrząc na mężczyznę z dołu i najspokojniej w świecie wisząc nad przepaścią. Ciężko było orzec, czy o tej fuksji żartował, czy mówił szczerą prawdę, ale to chyba nie miało większego znaczenia.
    Bez wahania podał rękę nieznajomemu. Teoretycznie Scotty mógł złośliwie strącić Baśniopisarza w przepaść, ale Hath postanowił mu zaufać, bo ostatecznie i tak nie miał większego wyboru. Nie zadecydowała o tym przecież aparycja Kapelusznika, bo ten wyglądał akurat na cwaniaczka. Ale kto wie, pozory mogą mylić. Może był to spokojny, starszy pan zbierający motyle? Wszystko było możliwe.
    - Dzięki - westchnął, gdy wreszcie znalazł się na stabilniejszym gruncie. Przechylił się nieco w bok, zaglądając do powstałej dziury, ale w dole było za ciemno i nie dostrzegł dna. Może to i lepiej? Bo możliwe, że tam w dole bielą kości świeciły już jakieś trupy, a nie bardzo miał ochotę się o tym przekonywać.
    - Ja? Pytasz, co robię? No... to, co zwykle. Zgubiłem się - wyznał z rozbrajającą szczerością. Gubienie się było ostatnio jego ulubionym zajęciem. Albo po prostu wmawiał sobie, że to lubi, bo to z wielu innych zajęć wychodziło mu najlepiej, jeśli nie liczyć marzenia. Lecz to właśnie przez bujanie w obłokach się gubił, więc wychodziło w sumie na jedno i to samo.
    - A ty? Jestem prawie pewien, że masz trochę większe pojęcie o tym, gdzie jesteśmy - ho ho, odważne stwierdzenie, ale tak naprawdę chyba każdy miał w tym zakresie wiedzę większą niż różowowłosy.

    // Gomen za jakość, ale na telefonie trochę ciężko mi ogarnąć, a nie mogę teraz podejść do komputera.
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Maj 2012, 14:24   

    Chyba trudno się dziwić, że padło takie a nie inne pytanie. Wszak różowe włosy nie należą do kolorów naturalnych. no biel jeszcze by zrozumiał, czy nawet lekki fioletowy połysk, ale taki typowy róż ? nie z pewnością do kolorów normalnych nie należał, trzeba też napomknąć, że Kraina Luster obfituje w dziwy jeszcze większe jak takie włosy, więc tym bardziej nie powinno być zdziwienia, ale cóż, to czasem silniejsze od nas, zanim się pomyśli to powie i bach. Tak czy inaczej jak by się on nie przedstawił Scotty by nie dumał nad oryginalnością jego słów, ot przywitanie, po prostu. Kwestii obcesowości czy bezczelności także by nie szukał.
    - Nie znoszę różu, ale nawet Ci pasi. Tak czy inaczej dosyć.. dziwaczny kolor dla chłopaka, rozumiem tęczę, ale taki róż.. Nie jakoś to do mnie nie mówi..
    Ciemnoskóry pewnie chwycił dłoń Baśniopisarza i pociągnął do góry, siłę miał to było pewne, zważywszy, że jakoś specjalnie się nie wysilił. mógł go strącić, faktycznie, ale czy ma do tego powód, przecież ten mu się w żaden sposób nie naraził, no prócz tego, że zakłócił samotność, ale to nie jest powód by obdarzać kogoś śmiercią prawda? Jego cwaniaczkowaty wygląd nie zawsze odzwierciedlał charakter, chociaż tak zdarzało mu się być cwanym, a także i nieco psychicznym, dużo jednak to zależało od otoczenia jak słów oraz osobnika z, którym miał w danej chwili do czynienia. Hath faktycznie, wyboru nie miał, no chyba iż chciał dalej wisieć, albo samemu dźwignąć ciało do góry i wydostać z tej pułapki.
    - A proszę.
    Powiódł za jego ruchami oczyma a widząc jak spogląda w dziurę zachichotał. Nie skomentował jednak zamiast tego czekał na odwiedź na zadane przez siebie pytanie. Odpowiedź wywołała jednak w nim falę śmiechu, niepohamowanego. Przy skurczach brzucha, dzwonił także łańcuszek jaki miał przywieszony przy pasie.
    - Zgubiłeś, a to zabawne i się tym nie przejmujesz?
    Druga cześć słów została przez niego dziwnie odebrana. Ha! Jeśli różowy liczył, że Scotty mu pomoże się stąd wydostać, to się grubo myli, nie należy od do osób pomocnych. Chociaż jak ten za nim będzie szedł to się wydostanie proste, a jakoś odpychać od siebie baśnipisarza nie będzie. Wszak panuje wolność słowa i ruchu, prawda?
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Maj 2012, 23:10   

    Gdyby miał trochę dłuższe włosy, powiedzmy, tak przynajmniej do ramion, odrzuciłby je teatralnym gestem i to byłaby cała jego komiczna odpowiedź na temat koloru jego kudłów. Niestety jednak natura nie obdarzyła go szczególnie długim owłosieniem (och, fajnie to brzmi), więc musiał wymyśleć coś innego.
    - Czyli według ciebie tęcza, ostatni symbol homoseksualizmu jest w porządku, a pastelowy róż już nie? - Na moment uniósł brwi w górę, nie przestając się uśmiechać. Mimo wszystko nie czuł się przecież w żaden sposób urażony. Trudno było tego gościa obrazić, jeśli nie robiło się tego zupełnie dosadnie. - Chyba jeszcze trochę będziesz musiał poczekac na moment, w którym moja czupryna do ciebie przemówi. Przykro mi, jest nieśmiała - ostatnie zdanie dodał trochę ciszej. Postanowił, że słowa towarzysza weźmie absolutnie dosłownie. Przynajmniej te, które już usłyszał.
    - To aż takie śmieszne? - Różne istoty różnie reagował na szczerość Hathaniela i jego kiepską orientację w terenie, aleod jakiegoś czasu nikt nie śmiał się z tego powodu. Sam Hath nie widział w tym nic nadzwyczaj zabawnego. Swoją drogą nie uważał tego także za uciążliwe czy przykre. Był wobec tego faktu po prostu obojętny, tak jakby gubienie drogi było czymś tak naturalnym jak oddychanie czy automatyczne mruganie powiekami, nad którym nigdy się nie zastanawiamy, a jednak robimy to nieustannie. Wręcz kiepsko by z nami było, gdybyśmy zaprzestali takich czynności i podobnie było z Hathanielem - bez tej ciamajdowatości nie byłby sobą. Zrobił więc nieco naiwną, ale jakże szczerą minę wyrażającą zdumienie będące reakcją na słowa rozmówcy.
    - Dlaczego miałym się przejmować? Przecież nic mi nie jest - odparł ze śmiertelną powagą. - Żyję, mam się dobrze, nikt jeszcze nie chce mnie zabić, a poza tym nigdzie się nie spieszę. Nie mam na głowie ważnych spraw, nikt mnie nie oczekuje i nikt w tej chwili nie martwi się, że jeszcze nie ma mnie tam, gdzie powinienem być. Ewentualnie chciałbym tylko wiedzieć, jak nazywa się to miejsce - westchnął cicho. Sprawiał wrażenie takiej nieporadnej cioty, prawda? Cóż, może i było to prawdą, tylko poza tą ciotą - chłopcy go pod tym względem nie interesowali.
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Maj 2012, 15:57   

    W ten przykład Scotty mógłby odrzucić włosy w teatralnym geście, a ma czym zarzucić, włosy związane w kucyk opadają mu na ramię tworząc oryginalny widok, raczej też niecodzienny. Znając jednak Krainę Luster nie nadzwyczajny, wszak sporo długowłosych osobnik się po niej pałęta, wie to ze swojego doświadczenia. Scottyemu także nigdy jakoś specjalnie nie zależało na walczeniu z tym, nawet lubi dłuższe włosy, wszak może zrobić z nimi co chce, skrócić do minimum, czy wydłużyć tak, że nawet roszpunka by się zawstydziła, ale koniec w kwestii włosów, to nie jest zbyt ciekawy tematy na pogaduchy.
    - Tego nie powiedziałem, chodzi o to, że byłby ciekawszy, od tego bladego różu, przynajmniej bardziej byś się wyróżniał..
    Zmarszczył nos i uniósł jedną z brwi przyglądając wnikliwiej włosom baśniopisarza, mimo wszystko, nie umiał się przekonać. Na słowa Hatthaniela zareagował raczej komicznie, wręcz dziwnie. Przechylił głowę i wydał z siebie dźwięk.
    - Heee
    Po czym gdy do niego dotarło zaśmiał się, no już w tym momencie nie mógł wytrzymać, po prostu nie dawał rady. Jego śmiech trzeba przyznać, że miał w sobie coś uroczego, może to przez głos jakim był Scotty obdarzony, a może przez sposób jaki to robił? Kto to wie, tak czy inaczej w tym momencie Hathaniel mógł czuć się urażony.
    - Nieśmiała, to szkoda, chętnie bym z nią pogaworzył, wiesz jak człowiek z włosami..
    Jeszcze chwilę się pośmiał, przetarł łezki jakie nagromadziły mu się w kącikach oczy i spojrzał złotymi oczyskami w oczy różowego mówiąc najzwyczajniej w świecie szczerą prawdę zawartą w jednym prostym słowie.
    - Tak
    Dla Kapelusznika to było zabawne, nawet bardzo i nie jego wina, ze tak to postrzegał a nie inaczej, przynajmniej miał inny pogląd na świat jak reszta. Chociaż, chyba wiele osób uśmiałoby się słysząc takie słowa, no i widząc taki kolor włosów.
    Scotty podszedł do niego i wsunął dłoń w te włosy, jakby chciał sprawdzić czy to aby nie peruka, bo taka możliwość też mogła być. Zrobił przy tym nieco dziwną minę. W tym momencie patrzył na niego nieco z góry, ah przywilej bycia wyższym. Po chwili stwierdził, że nawet fajne te włosy, takie no po prostu fajne. Ponownie zmarszczył brew i skrzyżował ramiona wsłuchując w wywód chłopaka, jakoś do niego nie przemawiał, ale właściwie to było logiczne. On chyba nie wiedział na jakim świecie żyje, to urocze, nawet. W sumie ciamajdowatość ciamajdowatością lecz skrajna głupota może przysporzyć kłopotów i to nie małych. Jednak czy to sprawa Scypiona, że różowy może takim podejściem narobić sobie niemałe problemy? Nie to nie jego sprawa.
    - Teoretycznie fakt, nie masz się czym przejmować. Warto by było jednak uważać, bo jeszcze coś Ci się stanie złego, a tego byśmy nie chcieli prawda?
    Zapytał z nutką tajemniczości w głosie w połączeniu z gestem pogładzenia po poliku a potem uniesieniu jego podbródka. Wiedział, że temu uroczemu chłopaczynie coś się w końcu stanie, to kwestia czasu. Zmrużywszy oczy westchnął i opuścił rękę. To chyba było wszystko co na ten temat miał chwilowo do powiedzenia. Odwrócił się i ruszył ku barierce mostku by zerknąć w dół, przy okazji delikatnie biodrem oparł się o piękne koło. Po raz kolejny zerknął w stronę Hathaniela tym razem odpowiadając na jego nurtujące pytanie.
    - Okręt widmo w butelce
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Maj 2012, 21:33   

    Tęcza byłaby ciekawsza? Moment... bardziej by go wyróżniła? A do tej pory myślał, że i tak był kolorowy. Słowa mężczyzny, wypowiedziane w zasadzie dla żartu, sprawiły jednak, że różowowłosy zaczął zupełnie poważnie zastanawiać się nad jakąś farbą do włosów. Może faktycznie ta tęcza nie byłaby takim tragicznym pomysłem? Zdarzało się jednak, że pomysły, które Hathanielowi z początku wydawały się wręcz genialne, później kończyły się totalną klapą. Postanowił więc, że spyta o zdanie Miyuko, nim cokolwiek zrobi ze swoją łepetyną. Najlepsza przyjaciółka powinna mu szczerze doradzić.
    - Pomyślę o tym - odparł więc tylko, zupełnie serio. Cały komizm jego osoby opierał się chyba na tym, że niekiedy poważnie podchodził do żartów i kpin. Tak, zdecydowanie zbyt sztywno, ale jakże uroczo i naiwnie. Co było całkiem dziwne, bo sam uwielbiał żartować i zdawać by się mogło, że poczucie humoru miał całkiem niezłe. Gorzej tylko, gdy pogrążał się w świecie marzeń i przestawał rozróżniać niektóre pojęcia. Jak teraz na przykład.
    Kiedy Scotty wybuchnął śmiechem, Hath też zachichotał, w sumie tak tylko dla towarzystwa. Nie wiedział, co aż tak bardzo rozbawiło jego rozmówcę, bo na chwilę się zamyślił, ale przynajmniej śmiech nieznajomego był całkiem przyjemny. Różne istoty różnie się śmiały, jedni byli przy tym nieznośni i irytujący, a za śmiechem drugich ganiały tabuny kobiet. Śmiech Celiusza był taki w sam raz. Zresztą to nie Hathanielowi oceniać jego atrakcyjność, nie gustował w mężczyznach.
    Aha, czyli chodziło o jego gapowatość. Rany, no nie jego wina! Dobra, może nie tak do końca. Ale czy trzeba śmiać się z biednego Baśniopisarza i na każdym kroku dawać mu do zrozumienia, jaki jest zabawny? Co innego śmiać się z kimś, a co innego z kogoś. Na szczęście różowowłosemu aż tak bardzo takie sytuacje nie przeszkadzały. Minął już ten czas, kiedy był rozwydrzonym bachorem i wściekał się o byle co. Teraz był tak tolerancyjny i pogodnie nastawiony do wszystkich, że chyba trudno znaleźć drugą taką istotę.
    W tym momencie koniecznie trzeba stwierdzić, że gesty Kapelusznika były co najmniej dwuznaczne. Przeczesywanie włosów, głaskanie po policzku, unoszenie podbródka? Tak robili śmieszni podrywacze w pornosach... ekhem, to znaczy tanich filmach romantycznych. Tak czy siak podobne skojarzenie wcale się Hathanielowi nie spodobało. Nie był pewien intencji mężczyzny i nie wiedział też, czy naprawdę chce je poznać. I już chciał ostrożnie, acz zdecydowanie odtrącić jego dłoń, kiedy natręt sam się odczepił. Ravenwood westchnął w duchu z ulgą.
    - Sugerujesz coś? - Spytał, patrząc na nieznajomego nieco podejrzliwie. - To, że czasem się gubię, nie znaczy, że nie potrafię się bronić na nieznanym terenie - zapewnił go, tak na wszelki wypadek. Gdy tylko Scotty powędrował w kierunku koła, Hath ruszył w dokładnie przeciwną stronę mostku, robiąc sobie w ten sposób małą wycieczkę po najbliższych metrach kwadratowych. Wsadził dłonie do tylnych kieszeni spodni i starał się wyglądać tak, jakby naprawdę tylko spacerował, a nie celowo oddalał się od rozmówcy.
    - Ooooooo - westchnął przeciągle. - To wiele wyjaśnia - zmarszczył delikatnie brwi, patrząc w górę. Faktycznie nie wyglądało to jak zwyczajne niebo, ale teraz Hath już wiedział, dlaczego. Spytacie, jak można nie zauważyć, że wchodzi się do wielkiej butli? Cóż, w tym tkwi cały urok Baśniopisarza.
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Maj 2012, 13:20   

    Widocznie Hathaniel trącił taką cecha jak naiwność, nie skrajna jednak mimo wszystko naiwność. Nie żeby Scottyemu to przeszkadzało, wręcz na odwrót, było wygodniejsze. można by pomyśleć, że różowym łatwo manipulować, jednak ciemnowłosy jakoś nie miał przesadnie zamiaru tego sprawdzać.Jednak jedna myśl była dobra, zapytać o zdanie przyjaciółkę, ona powinna doradzić dobrze, czy tak się stanie to już nie interes kapelusznika, nie obchodziło go to. Zwłaszcza, że jego propozycja miała raczej ironiczny i złośliwy wydźwięk. Co poradzić skoro Baśnipisarz odebrał to inaczej? nic nie mógł a sprostować nie miał zamiaru.
    - Jak uważasz.
    Nie potrafił ogarnąć skąd u niego taka naiwność, że wziął jego przytyk szczerze, to było strasznie zabawne chociaż i w pewnym stopniu w oczach Tezjusza żałosne. Zawtórowanie mu śmiechem sprawiło iż Scypion stwierdził, że różowy na prawdę nie wie na jakim świecie żyje. To było bardzo wygodne, nie interesować tym co dzieje wokół, żyć we własnym małym świecie, nie przejmować kompletnie niczym. Śmiech Celuisz był w sam raz? no cóż to bardzo ciekawe, bo jakoś nigdy nie przywiązywał uwagi do tego jak się śmieje, po prostu to robił i tyle, instynktownie, przy zabawnych sytuacjach i tak dalej. Chociaż głosu kapelusznika nie można uznać zwyczajnym, dla wielu osób wydawał się on pociągający, niezależnie od orientacji, ale jak widać nasz Hathanielek jest w stu procentach heteroseksualistą, zdarza się.
    To też nie wina Scoty'ego, że Baśnipisarz go tym rozbawił, to było silniejsze od kapelusznika. To nie tak żeby się wyśmiewał specjalnie z premedytacją, ot po prostu, nie umiał inaczej. Osobę o takim usposobieniu co ten z różową łepetyną naprawdę cholernie ciężko znaleźć, wręcz graniczy to z cudem i ze świecą takich szukać. A dwuznaczność gestów ciemnowłosego była zamierzona, to nie tak iż chciał poderwać czy coś, ot po prostu uznał to za świetną zabawę, nic innego. A tanie filmy romantyczne zostawmy w spokoju, jakoś ich tematu nie bardzo warto poruszać, nawet jeśli zachowanie "Szkota" o to zakrawało. Jak został to już wcześniej powiedziane, to był tylko taki figiel, ot. Ciemnoskóry przynajmniej chwilowo nie ma złych zamiarów wobec nowo poznanego. Uwadze złotookiego nie uszło także, że przez moment się spiął, a na twarzy było widać widoczną ulgę gdy go puścił.
    Słuchając co ma mu baśnipisarz do powiedzenia zerkał na niego kątem oka, zastanawiając jak odpowiedzieć, w sumie tak sugerował, ale to będzie nie grzeczne powiedzieć, że tak. Nie to, żeby przesadnie zwracał na takie aspekty uwagę, warto jednak chyba, jakaś bójka i oburzenie młodzika, nie jest mu potrzebne.
    - Tak jakby, orientacja w terenie trochę utrudnia walkę, przynajmniej wedle mnie.
    Hath mógł sobie chcieć sprawić wrażenie tylko wędrówki, Scypion jednak wiedział jak się sprawa ma, nie jest w ciemnię bity i zorientował, że chodzi o to co zrobił. Czyżby różowego, aż tak odpychało od facetów, to było na swój sposób urocze. Naprawdę Celiusz tak sądził. Przechylił głowę s stronę gdzie stał nowo poznany i lekko uśmiechnął słysząc co mówi, no tak. Po raz kolejny dał wyraz swojej gapowatości i ignorancji otoczenia. Nie mógł znowu powstrzymać się od chichotu, kurcze nie wiedzieć, że się wchodzi do gigantycznej butelki, to takie słodkie.
    - Uroczy jesteś, bardzo uroczy. Twoje podejście do wszystkiego i wszystkich rozbrajające.
    Hathaniel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Maj 2012, 16:16   

    Spacerował sobie w najlepsze po mostku, jednym uchem słuchając wypowiedzi Scypiona. Zdawało mu się, że nieznajomy traktował go z góry, jakby miał pewność, ze jest ważniejszy. Ładnie to tak lekceważyć kogoś, kogo poznało się dopiero przed kilkoma minutami? Owszem, Hathaniel sprawiał wrażenie nieporadnego młodzieńca, a jego androgeniczna uroda dodatkowo to wszystko podkreślała, lecz po istocie podobnej człowieka należało się wiele spodziewać. Przecież pozory potrafią mylić, czyż nie? Hath wiedział to najlepiej.
    - Po co od razu zakładać, że będę musiał walczyć? Fakt, jest tu trochę niebezpiecznie i nie wiadomo, jakiego wariata spotka się za rogiem, ale większość z nich jest niegroźna. Musiałbym mieć naprawdę wielkiego pecha, aby spotkać kogoś, kto bardzo chciałby mnie poharatać. Nie mam wrogów - uśmiechnął się przymilnie, opierając się o burtę, której belki zaskrzypiały niebezpiecznie. Różowemu zrzedła więc trochę mina i wyprostował się. - No, chyba - dodał po krótkiej chwili. Nie pamiętał, czy miał wrogów. Chyba nie. Bo czy ostatnio był dla kogoś niemiły? Narażał się? Starał się przecież być wzorem do naśladowania dla ciamajdowatych, ale uroczych chłopców, a tacy przeważnie nie mają wielu wrogów - ewentualnie prześladują ich dręczyciele. Jednak Hath znał kilka tricków, które zwykle pozwalały mu wyjść mniej więcej cało z różnych potyczek.
    - Uroczy? - Opuścił nieco powieki, wpatrując się w Celiusza zblazowanym spojrzeniem. - Skoro tak uważasz - wzruszył ramionami, nie bardzo już wiedząc, czy odebrać to jako komplement czy obelgę. Najlepiej było więc odnieść się do tej wypowiedzi w miarę obojętnie.
    - Ale to nie znaczy, że musisz mnie zaraz szufladkować. Wiesz już, że różowe włosy u faceta nie świadczą o odmiennej orientacji, więc możesz przejechać się także na innych stereotypach dotyczących... no nie wiem, czegokolwiek. Wieku chociażby - mruknął, przechadzając się wzdłuż burty i zaglądając w każdą dziurę w pokładzie. - Właśnie, ile masz lat? - Spytał znów naiwnym tonem, a nuż widelec nieznajomy odpowie?
    Scotty



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Maj 2012, 10:56   

    Może i Scotty zbyt bagatelizuje to o może mu grozić ze strony Hathaniela, ale naprawdę nie czuł by ta chłopaczyna w jakiś sposób mu zagrażała, może stąd jego zachowanie. Zachowywanie się z wyższością, czasem wręcz z pogardą miał już chyba wrodzone, fakt nie zawsze tak się zachowywał, ale często, wystarczająco by weszło to w pewien sposób w nawyk. Może i pozory lubią mylić, jednak nimi Scypion się nie przejmował, nie miał powodu i zwyczajnie chęci. Z resztą umiałby się obronić, więc o swój tyłek był spokojny. Gorzej z Baśniopisarzem, który uciekł bo on niewłaściwie go dotknął, to zabawne, bo po tym Tezjusz wnioskował, że różowy wcale nie jest jakimś koksem, nawet w walce, skoro się boi dotyku, a to iż faceta to inna bajka.
    - Fakt, większość niegroźna, ale w końcu trafisz na takiego, który okaże się bardzo groźny i wtedy pozamiatane. Wróg.. Czy on jest potrzebny by skopać tyłek, zranić czy co tam jeszcze, niektórzy to robią z czystej przyjemności..
    Różowo włosy bezsprzecznie jest uroczy, ale czy powinien być wzorem do naśladowania ? Tego ciemnoskóry by nie powiedział, ale każdy ma swój inny autorytet, więc nawet i Hathaniel może się nim stać, nikt przecie nie bronił, to wolność wyboru. Fakt, dręczyciele o tej populacji charakterowej są popularni, bo kto nie chciałby pomęczyć kogoś tak słodkiego i uroczego. Tacy jak baśnipisarz sami się proszą o kuku Nie, żeby to Scottyemu przeszkadzało czy coś, sam lubi podręczyć,. No i znajomość trików, nie zawsze się sprawdza, w końcu trafi się ktoś sprytniejszy i inteligentniejszy a Hath będzie w niemałych opałach, ciekawe czy wtedy by sobie poradził, no ale koniec deliberacji nad tym. Sam kapelusznik nie należał do osób, co dałby się tak łatwo wykiwać, młody musiałby się nieźle postarać, aby uciec przed nim i jego zamiaru, a to byłoby naprawdę trudne.
    - Tak uroczy, nawet bardzo.. - zerknął nań kątem oka, uniósł też jedną brew słuchając co ma mu do powiedzenia. - Stereotypy mają to do siebie, że są cholernie przewidywalne, więc wątpię bym się przejechał, a co do twojej orientacji, nie wnikam ją, mało mnie to interesuje, aczkolwiek.. spodziewam się, że jesteś hetero w 100 procentach, ale gdybym miał złe zamiary nawet i to by nie wadziło. Zrobiłbym to na co miałbym ochotę, nawet gdybyś się stawiał..Czarnowłosy westchnął na kolejne słowa baśniopisarza, i zaśmiał się krótko, prześmiewczo w dodatku. Szybko ze stukotem niedużych obcasów u pantofli podszedł do niego opierając na jego plecach dłonie zgiął w łokciach i je oparł o jego kark a na jego ramieniu położył podbródek. Pytanie o wiek jakoś mu się nie spodobało, póki co odpowiadać nie zamierzał w ogóle tego nie miał w planach, ale podroczyć się przecież można, prawda?
    - A ile byś mi dał ?




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 3 Sierpień 2014, 01:14   

    Gdy zmierzali ku statkowi, morze pozwoliło im tam dotrzeć, tworząc na swojej powierzchni taflę lodu, chociaż więcej zdawała się mieć w sobie z szyby. Zaraz, czy oby na pewno morze było tego sprawcą? Wszak chwilę później wody pod postacią fal zniszczyły część pokrywy. Kolejno statek zaczął im się przybliżać, sunąć po tej warstwie. I weszły po drabinie na pokład, by kolejno chwile pospacerować po okolicy. Miały piękne myśli o statku, ale gdy ujrzały jego stan z bliska, gdy poznawały go, mając na wyciągnięcie ręki całą jego obfitość, musiały przyznać, że jego lata świetności dawno już minęły.
    I wokoło pojawiła się mgła, mleczna, utrudniająca dojrzenie nawet końców statku.

    Znalazły się w innej krainie. Zostały przeniesione z Krainy Luster do Szkarłatnej Otchłani. Do okrętu widmo, zaklętego w butelce.

    Tak, to szkło z lodem wokoło, z pomocą mgły, uformowało się w butelkę, a raczej tego mogły się domyślać, bo moment przejścia między światami był rozmyty i nieodczuwalny. Ten statek na morzu łez był po prostu czymś w rodzaju lustrzanego odbicia tego tutaj. Był jego projekcją, za pomocą której chciał zwabić żywe istoty do siebie.
    Powłoka szkła była widoczna od górnej strony, a za nią znajdowało się czerwone niebo. Zrobiło się jakby chłodniej, było ledwo kilka stopni powyżej zera. Deski zgrzytały, statek chwiał się na lodowato zimnej wodzie, wypełniającej butelkę w około jednej trzeciej objętości.

    - Zdaje się, że szkło lewituje nad nami... Coś jakby... butelka?!
    Mała Ann była bardzo zaskoczona tą zmianą, a nawet się bała... Nie zauważyła kiedy, a noga osunęła się jej do dziury w spróchniałej desce. Zakrzyczała, przelękła się i wpadła pod pokład, w te ciemne zakamarki. Upadła na jakąś skrzynię. I już nic się nie odezwała.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Hilldegarda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2014, 23:12   

    Uderzyło ją, jak bardzo inaczej ten statek wyglądał z bliska. Oczywiście, między nim, a lądem była spora odległość, jednak jej niemal koci wzrok nigdy jeszcze tak jej nie zwiódł. Zaniepokoiła się tym faktem. Wszędzie wokoło zaczęła podnosić się mgła, nie, nie taka milusia mleczna mgiełka, ale gęsta zimna kotara, która spadła na nie znienacka, jak worek myśliwego na zwierzynę. Zrobiło się zimno i Hil zadrżała. Nagle zobaczyła jakiś błysk przebijający się przez białą kotarę. Już chciała tam podejść i sprawdzić, ale nie.. to by było zbyt nierozważne... Och! Ta korcąca chęć dowiedzenia się co to jest nie dawała jej spokoju, w końcu co się może stać. Popatrzyła na Ann, była do niej odwrócona plecami i oglądała statek. Ostrożnie stawiając kroki zaczęła iść w kierunku z którego wydobył się blask. Stąpała bardzo lekko, jednak i tak deski wydawały z siebie cichy jęk, jakby z każdym jej krokiem użalały się nad ich biednym losem. Mogłaby przyrzec, że zrobiła zaledwie cztery, pięć kroków, gdy znalazła się w całkowicie nieprzeniknionej bieli. Wydawało jej się, że mgła coraz bardziej się do niej zbliża, że formują się z niej ręce próbują ją dosięgnąć chwycić. Jakieś zamazane niewyraźne twarze zaczęły, to znikać to wyłaniać się z mgły. Nastroszyła ogon i zaczęła szybko się cofać. Usłyszała głos, stłumiony ale ewidentnie należący do...
    - Ann! - krzyknęła i zaczęła biec w jej kierunku. Gdy była już na tyle blisko by ją zobaczyć, ta, nagle z przeraźliwym krzykiem zniknęła. Hill, prawie sama złapała się w tą pułapkę, w ostatniej chwili udało jej się stanąć na krawędzi. Przez tą mgłę widziała tylko to co było dwa kroki od niej. To nie mogła być zwyczajna mgła, tego była pewna. Uklęknęła przy krawędzi szpary i zaczęła nawoływać Ann. Widziała w ciemności mały jaśniejszy kształt, ale światło dzienne wcale nie oświetlało wnętrza... właśnie. Popatrzyła w górę. Zobaczyła krwisto czerwone niebo jednak jakieś zamazane, zniekształcone? Butelka... no tak, czy Ann nie mówiła czegoś o butelce? Nie mogła jej zrozumieć... ale chyba tak. Czyli... Już nic z tego nie pojmowała, zresztą to nie było teraz najważniejsze. Musi znaleźć sposób by dostać się do środka. Próby przejścia, przez tą szczelinę nie wydały jej się dobrym pomysłem, zmieściła by się jej może jedna noga i na pewno by utknęła. Szukają, prawie po omacku, jakiejś klapy czy drzwi, miała nadzieje, że z małą laleczką jest wszystko w porządku. Choć zajęło jej to dobre kilka minut, okazało się, że klapa jest bardzo niedaleko. Dała się otworzyć bardzo łatwo. Hill wydawało się to bardzo złudne. Świadomość, że musi zejść pod pokład i że jest zupełnie sama, coraz bardziej ją przerażała. Do teraz jakoś się trzymała, ale im dłużej przebywała na tym statku, tym bardziej jej się to wszystko nie podobało.
    Pod pokładem było mroczno, ale nie było mgły. Oczy szybko przyzwyczaiły jej się do ciemności i nie minęło dużo czasu zanim wypatrzyła prześwit, z którego sączyło się lekko czerwonawe światło. Podeszła szybkim krokiem, do Ann i zaczęła nią potrząsać - Ann! Ann, ocknij się! Ann! - jej głos przybrał delikatnie histeryczny ton.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 4 Sierpień 2014, 11:52   

    Samotny pobyt na statku, schowanym w butelce, nie może wróżyć same dobre rzeczy.

    Odnalazła właz prowadzący pod pokład. Otworzyła go bezproblemowo.
    Żelazna pokrywa wyrwała się z ujęć zardzewiałych zawiasów, ukazując drabinkę ułatwiającą zejście pod pokład. W powietrzu unosił się zapach starych rzeczy, zaciągnięty wilgocią. Stare skrzynie z zaopatrzeniem obrosły mchem i grzybem, i porozrzucane były wokoło. Podłoga była zniszczona, przez dłuższy okres musiała być pewien czas temu pod wodą. Postawiła parę kroków, wołała Ann, wyjrzała za drewnianą ściankę i ją ujrzała. Leżała na ziemi, z brakującą nogą, która gdzieś obok powinna się znajdować.

    - Boli... - powiedziała bez nadziei, bo przecież nie jest marionetkarką, by jej utraconą część ciała powtórnie przyszyć.
    Co widziała, zaczęło zachodzić mgłą i kołysać się. Poczuła wodę w płucach. Zaczęła się dusić. Ujrzała kilka wypuszczonych bąbelków powietrza i obraz się rozmazał.

    Nie, nie chciał być tak łatwo wyrwanym. Tak, wyrwanym, bo zwyczajne jego otwarcie nie jest już możliwe. Zasada tycząca się starych rzeczy jest następująca: co nie powinno, rozpada się samo, a co z zasady ma służyć jako zamykanie, trzyma się jak oszalałe. Musiała użyć niemałej siły by ruszyć zapieczone zawiasy oraz zatrzask po ich drugiej stronie. Ciągnęła za rączkę włazu, prowadzącego pod pokład. Raz i drugi szarpnęła mocniej. Rączka została jej w dłoni, nie panowała nad tym co się dzieje, przecież dopiero Annę widziała!.. I poleciała na plecy, w pobliże burty. Kołyszący się statek nie wróżył nic dobrego, jakby na złość za penetrację wnętrza, chciał ją wyrzucić z siebie. I udało mu się. Wypadła, nie potrafiąc jakkolwiek utrzymać równowagi.
    Zanurzyła się w tej bardzo zimnej wodzie, z powietrzem w płucach wystarczającym na długość jednego postu. Widziała okrągłą szybę z pomieszczenia, będąc od niej oddaloną o jakieś cztery metry, miała wrażenie, że jakiś cień się tam pojawił i przeszedł dalej. Czuła, że morze chce ją do siebie, że nie chce dopuścić do odzyskania lalki.
    Odzyskania? Tak, teraz mogła sobie wspomnieć, jak podczas wizyty pod pokładem, a co było tylko ukazaniem się w iluzji jej marzenia o odnalezieniu przyjaciółki, widziała niewyraźny napis na jednej ze skrzyni: "Małe Ann. 20 sztuk."
    W głowie powtarzało się echem słowo wypowiedziane przez lalkę, oznajmiające o jej dolegliwości z racji utraty kończyny.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,77 sekundy. Zapytań do SQL: 10