• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Herbaciane Łąki » Pierwszy Jednorazowy Bal Kolejowy
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Vivienn
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 19:51   

    To prawda goście najwyraźniej bardzo dobrze się bawili, Rosarium nie powinien niczego złego się obawiać. Jedni byli zajęci sobą w tańcu, inni zaś rozmawiali,a jeszcze kolejni co chwilę gdzies tu się szwędali by kelnera z winem złapać. Każdy z nich zajęcie swoje znalazł. Ona prócz zajęcia interesującą personę znalazła - gospodarza, z którym prowadziła ciekawą konwersację. Usłyszawszy jednak pierwsze słowa Ahasharr'a przytaknęla na nie i dopowiedziała.

    -Swoją drogą gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy, a sądzę ,że na tym nam nie zależy -

    Usmiechnęła się znów ale tym razem uniosła tylko lewy kącik warg.
    Tak, miał rękawiczki i to z rewaelacyjnego aksamitnego materiału, był tak przyjemny w dodtyku. Zaczęła się zastanawiać jaka w dodtyku jest jego skróra, czy miękka i czy dłonie ma chłodne czy też wręcz odwrotnie.. Za dużo tych dziwacznych myśli, które starała sie teraz od siebie odgonić.
    A powracając do poprzedniego posta owszem moja bohaterka ma zawsze piękne, zadbane włosy. Przeważnie rozpuszczone i gladkie, pachnące jedwabiem.
    Uścisneła jego dłoń swoimi długimi palcami i znów zielonymi oczami prześwieciła jakby jego..

    -O czym teraz pan pomyślał? -

    Spytała widząc jego uśmiech, na którego widok aż jej się ciepło zrobiło gdzieś w środku, to takie miłe było.
    Vivien zależało na dochowaniu tajemnicy bo to była największa część jej osobowości i jej istnienia, lubiła byc tajemnicza, zreszta kot czarnoksiężnika mało który chciałnby tak razić sobą w takim tłumie. No chyba,że się mylę, a po prostu Cécile jest wyjątkiem.
    Po co do współpracy zmuszać? Jak można zaproponować i poprosić? Nie mówiąc o przyjemnej manipulacji.
    Zaraz kiedy poczuła jedo druga dłoń na swojej spojrzała na ich ręce i zaraz wzrok podniosła powoli wzrokiem zalotnym mierząc jego twarz i to nie było celowo ,a zupełnie przypadkowe. A może to wzrok maślany był? A niech to , trudno określić.
    Jeszcze kiedy poczuła jego oddech na swoich ustach aż ją do pionu postawiło i jej druga dłoń odruchowo jakby wylądowała na jego dłoni, która już spoczywała na jej palcach.
    Delikatnie usta w dzióbek zaczeła układać jakby do pocałunku,a zaraz orientując się,aż szybko przegryzła dolną wargę jakby w przestrodzę przed samą sobą i wzrok spuściła,a rumieńce wylały się na jej policzki. No co za wstyd...
    Zaczęła jednak kontynuować to co chodziło jej po głowie oprócz tych ehm.. `przyjemnostek.`

    -Dobrze. Twój bal , Ty decydujesz i jam jest pod Tobą te sczeble niżej i słuchac Cię będę nie martw się. Ja Panna z klasą. -

    Oznajmiła swoim głosem chcąc ukazać pewność siebie ,że głupia nie jest,a wręcz przeciwnie myśląca dama.
    Poza tym.. jak słowo może być niedostrzegalne? Ależ jest ale nie musi. Jeśli głośno jest w otoczeniu może nie być usłyszane i wtedy jest niedostrzegalne, jednakże rozmówca słyszy tak jak jedzenie jest widziane ale słuchem. Ale tak.. wspólne maja jedno. Znikają. Jedzenie ląduje w układzie pokarmowym, a słowo w przestrzeni czasem obije się niczym echo o ściany i rozprusy się wcześniej trafiając do towarzysza uszu.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 22 Lipiec 2012, 15:39   

    Zadowolenie gości nie było niczym innym jak pochwałą dla Rosarium, który w końcu wszystko tutaj zorganizował. Zrobił to bez pośpiechu, który towarzyszy wielu dzisiejszym projektom. Tak więc na pozór altruistyczna intencja, skrywała egocentryzm Rosarium.
    Gdy jednak białowłosy usłyszał dość stare powiedzenia tylko nieznacznie się uśmiechnął. Diabeł, tak często używane pojęcie i tak różnie rozumiane. Diabłów, szatanów, demonów czy upadłych aniołów są miliony, a każdy z nich inni. Jedne są smutne, rozżalone swym upadkiem, inne zaś dumne i chcące przeciwko dobru walczyć. Następne to karykaturalne stworzonka, które pragną psot i nieszczęść, a jeszcze inne to przerażające istoty, przed którymi nie sposób się ochronić. Ostatnio jednak dużą popularność zdobywa poważne przedstawienie tych złych istot. Jako stworzeń potężnych, przerażających, lecz czy rzeczywiście są takie straszne? Rosarium się ich nie obawiał, może przez długie życie, a może dlatego, że nie był osobą głęboko wierzącą?
    -Jeśli diabeł byłby moim gościem, to i jemu należny jest uśmiech. Niech jednak nie liczy na pakty, czy pośpiech i cieszy się chwilą, bo to jedyne co posiada.
    Odpowiedź dość niejasna, a przy tym delikatnie nawiązująca do literatury. To nie jest jednak tak istotne, gdyż już po chwili trzeba było zająć się innym aspektem rozmowy, a tę część przerwać, tak jakby był to już koniec rozważania czy pośpiech jest potrzebny oraz jak dobrze, że nie jest konieczny. Tak na koniec dodam tylko, że niekiedy pośpiech wydłuża wykonanie czynności, a to przez zdenerwowanie zbliżającym się końcem czasu.
    Manipulacja... nie tego Rosarium chciał. Na manipulacji można polegać to prawda, zazwyczaj wtedy gdy chce się krótkotrwałego efektu bądź nie ma innych dróg. Jednak na dłuższy czas jakiekolwiek kłamstwo może zostać odkryte, a osoba zmanipulowana musi być manipulowana już do końca, bo inaczej gotowa zerwać swój łańcuch i zaatakować, a to nigdy nie jest miłe. Zresztą z tego co Rosarium zdążył zaobserwować zmanipulowanie Vivienn nie byłoby takie trudne. Oddawała się emocjom, działając pod ich wpływem, a nie idąc śladami rozumu. Nie trudno było to zauważyć, lecz czy należało wykorzystać?
    Niestety nie zrozumieli się, gdyż dachowiec uznała, że Rosarium mówi tylko o przyjęciu, a jego plany poszły nieco dalej. Oczywiście plany, jak to zwykle bywa, ciągle ewoluują i nawet gdy zostanie już wszystko wypowiedziane, coś może się zmienić. Na przykład dłoń, po kilku delikatnych ruchach palcem po dłoni rozmówczyni, białowłosy cofnął się nieco i pochyliwszy się dotknął delikatnie ustami ręki Vivienn. Po tym wyprostował się i dodał.
    -Proszę o wybaczenie, lecz muszę przed przedstawienie zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza.
    Po tych słowach już miał minąć rozmówczynię i odejść, kiedy przybliżył się do Vivienn i najpierw otarłszy nosem o policzek, ponownie wyszeptał jej do ucha.
    -Składam Pani propozycję podpisania niewinnego cyrografu, bo i nie diabłem jestem, a osobą, która chętnie wykorzysta Pani talenty. Nie bez nagrody.
    Po tym objął ją delikatnie, tak jakby do tańca, raz jeszcze chwytając jej dłoń, którą uprzednio już puścił, lecz tylko na chwilę, gdyż kilka sekund później palcami, ukrytymi pod rękawiczką, dotknął jej policzka. kciukiem dotykając samego krańca warg dachowca i rysując nim na policzku uśmiech.
    -Dam Pani chwilę na zastanowienie się, zaczekam na tarasie. Proszę o niezwłoczne przybycie.
    Dopiero po tych słowach przestał ją obejmować i wziął od strażnika swoją laskę, którą uprzednio po prostu puścił, wiedząc, że i tak ktoś ją podniesie. Nim jednak odszedł ostatecznie postanowił jeszcze w końcu na chwilę zapomnieć o interesach i współpracy, a zająć się tym co już wcześniej przykuło jego uwagę. Włosy. Tak, ich kolor jest wspaniały, choć znów mamy tutaj piętno egoizmu Agasharra. Co nie znaczy, że tylko przez siebie oceniał Vivienn. Właściwie po pierwszym dość negatywnym przybyciu nieprzygotowaną, później pokazała bardziej szczere oblicze.
    -Panno Reusen, ma Pani naprawdę wspaniałe włosy, stratą byłoby gdyby skrywały troski, a nie radość.
    Uśmiechnął się jeszcze do niej, zresztą wciąż stał blisko, po czym po prostu poszedł na taras. W sumie poszedł dość szybko, aby rozmówczyni nie miała czasu odpowiedzieć. Nie chciał przecież, żeby podjęła decyzje zbyt pochopnie. Dlaczego? To proste! Nie lubił palić kotów.
    _________________

    *****
    Vivienn
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Lipiec 2012, 12:56   

    Vivienn wywnioskowała już po kolejnych wypowiedziach pana gospodarza, że nie jest on tak zwykłą osobą, wręcz odwrotnie. Jest bardzo oczytany i zdolny – to było pewne.
    Kociczka skupiła swój wzrok na jego dłoniach, myślami błądziła w tym co przed chwilą jeszcze mówił o diable.
    Jemu też należy się uśmiech? Nie byłabym tego taka pewna, ponieważ diabeł cieszy się ze złych rzeczy.. a nie uważam by były one godne podziwu czy pochwały, absolutnie.
    Fakt. Dziewczyna oddawała się emocjom w tej chwili ,ale nie było tak zawsze. Potrafiła się hamować, zabraniać sobie czegoś, z czegoś też rezygnować. Trzeba tylko potrafić i mieć silną wolę. Jeśli chodzi o to ona ją posiadała, jednak korzystała z niej tylko wtedy kiedy było to dla niej wygodne.
    W tej chwili akurat była skupiona na dotyku Agasharr’a . Czuła spacer jego palcy po jej dłoni i to było przyjemne, mimo rękawiczek czuła jakby bijące ciepło z jego dłoni.
    Kiedy zaś jednak powiedział co zamierza, panienka Cécile już miała coś powiedzieć gdy nagle wmurował ją dotyk jego twarzy, gdzie otarł się nosem o jej policzek i gdy jeszcze poczuła jego oddech na płatku swego ucha nie tyle co się wzdrygnęła co nie pohamowała swego kociego instynktu i mruknęła cholernie głośno z przyjemności. Starała się uciszyć swoje zadowolenie i w końcu jej się to udało jednakże wciąż pomrukiwała lecz niesłyszalnie, jedynie kiedy ktoś by ją znów dotknął odczuł by delikatne wibracje jej ciała.
    Zaraz jednak otrząsnęła się z tych myśli kołaczących się tylko przy przyjemnościach. Uśmiechnęła się jednak , kąciki warg tych pysznych ust unosząc do góry i stała jeszcze chwilkę w miejscu.
    Wtem zaskoczył ją tak, że znów wydobyła głośne mruknięcie i kiedy już chciała coś zrobić powstrzymał ją nieświadomie od zrealizowania danego planu dotykając tym razem kciukiem jej policzka. On doskonale wiedział jak na nią to działało i czuła, że tylko się z nią droczy. Ale mimo wszystko to było takie miłe…
    Wpatrywała się w pana Rosarium , który stopniowo oddalał się od niej spokojnym, dostojnym krokiem.
    Nie spuszczała z niego wzroku, wciąż trzymała w drugiej ręce lampkę wina, kiedy zaś jej dłoń, która jeszcze przed chwilą była w rękach gospodarza zwolniła się Vivienn chwyciła wachlarz z parapetu i zaczęła nim machać subtelnie przed swoją twarzą, z tego wszystkiego aż zrobiło jej się ciepło. Postanowiła jednak pójść w ślady za przystojnym rozmówcą.
    Zaczęła się mocno zastanawiać i kiedy już była przy tarasie oparła się o drzwi wejściowe i przegryzła dolną wargę tak delikatnie kokieteryjnie.. Ale zaraz jednak postawiła zgrabnie jedną z nóg do przodu i stanęła przy gospodarzu zaraz jednak nie patrząc na niego ,a przed siebie.

    -To kiedy mielibyśmy podpisać tenże cyrograf Kolego diabła? –

    Spytała ale to było oczywiście zaczepne , nic w złym znaczeniu, wręcz przeciwnie. Po prostu według tej panienki był diabelsko przystojny i uwodzicielski nawet jeśli nie chciał jego basowy głos robił to za niego.

    -Na czym miałby on polegać? Omówimy to tu i teraz? Czy kiedy indziej gdzie indziej? –

    Skierowała swoje kocie zielone oczy na towarzysza, które w tej chwili miały go ochotę przejrzeć na wylot, a Cécile nadzwyczajnie w świecie wyobraziła sobie jego nagi tors, do którego może się jedynie przytulić.
    Chwilę później by jednak wybić to sobie absurdalnie z głowy znów odwróciła wzrok i oparła dłoń jedną o barierkę, a drugą odstawiła szampana na wysoki stołeczek stojący tuż obok niej.
    Zaczęła świdrować nieco rozmarzonym wzrokiem po niebie jakby w ciszy liczyła gwiazdy.
    Rozważała jeszcze w duszy jego słowa na temat jej zadbanych włosów..
    Radość.. Ah tak. Ona wiedziała co mogłoby jej to sprawić jednak to nie było aż tak łatwe , teraz.
    Czuła jego zapach, był blisko, jednak starała się naprawdę na to nie zwracać uwagi to jednak nie było to takie proste.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 24 Lipiec 2012, 19:02   

    Biorąc pod uwagę filozoficzne teorię oraz dość stary motyw unde malum możemy przyjąć teorię Leibniza, w której ogłosił, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Ta jego doskonałość nie wynika jednak z obecności jedynie dobra, a raczej z wolności, którą dano człowiekowi i która jest często efektem zła. Może być w tym nieco racji, gdyż wszystko co można nazwać złem jest działaniem człowieka. Zwierzęta myślą jedynie o przetrwaniu i zachowaniu swojego gatunku, a więc nie mogą czynić nic złego, bo nawet jeśli to są oczyszczone desperacją czy innym tego typu czynnikiem, natura natomiast powoli toczy się w swoim potężnym marszu i nawet jeśli czasem zniszczy coś kataklizmem, to czy robi to umyślnie? Wielkie skały spadające na górską osadę, morskie sztormy, czy nawet wybuchy wulkanów niszczące nie miasta, lecz całe wyspy, nie są umyślnym działaniem, a zaledwie przypadkiem losu niesterowanym przez nikogo, bądź sterowanym wedle wyższych planów, niepojętych dla ludzi. Stąd też spytać można czy rolą szatana nie jest czynić zło, aby człowiek mógł wybrać dobro. Jakim jest bowiem zaszczytem znaleźć życzliwość i współczucie w świecie szczęścia pełnego altruizmu i miłości, przy tej samej życzliwości i współczuciu w apatycznym świecie bez nadziei - pełnym nienawiści i egoizmu. Tak samo jakim wyczynem jest zdobyć szczyt, gdzie wytyczone szlaki co dzień przemierzają setki, przy zdobyciu niezdobytej góry, dotąd dumnie wznoszącej się ponad ludźmi. Może więc i diabeł zasługuje na odrobinę współczucia, lecz tylko odrobinkę, bowiem on sam musi cierpieć los najgorszy ze wszystkich, gdyż jego losem jest wieczne zło, bez choćby promyczka szczęśliwej przyszłości.
    Co nie znaczy, że należy robić z diabła postać pozytywną. Trzeba bowiem i współczuciu zachować umiar i zaprzestać, gdy stanie się czymś innym. Najgłupsi bowiem są ci, którzy dobrowolnie chcą podążać za złem, jakimkolwiek, skazując się na ten sam los, który musi cierpieć diabeł oraz wszyscy mitologiczni przestępcy.
    Zło, chociaż z pozoru wydaje się ciekawe, w piękne szaty ubrane i skryte za majestatem, to tak naprawdę jest jedynie dobrze zareklamowanym produktem. Nie posiada ani sprawiedliwości, ani nawet uczciwości, a opierając się na zasadzie "wygrywa silniejszy" zapomina, że zawsze znajdzie się lepszy.
    Dlatego właśnie kłamstwo, tak często spotykane, jest rzeczą złą. Może się udać, lecz gdy prawda postanowi się przedstawić, to nie jest zdolne nic zdziałać, a co więcej zamiast wrócić do punktu wyjścia cofa się spadając często do bezdennej dziury, z której nie ma wyjścia.
    Białowłosy miał kilka chwil nim pojawiła się Vivienn. Zdążył w tym czasie zrobić kilka kroków po tarasie, jedną dłonią sunąć kilka centymetrów ponad balustradą. Oczy cały czas mając zwrócone w kierunku niedalekiego miasta lalek, wyrastającego z ziemi majestatycznie, z resztkami jakiś nawiedzonych kolejek i z kolorowymi budynkami. Gdzieś w dali za to wciąż było widać czekoladowe jezioro wyglądającą pięknie niczym wielka dziura w wielobarwnej plaży żelek, zlewających się w prawdziwie tęczową łąkę. Ciekawy widok, wspaniały do podziwiania, lecz tracący przy bliższym poznaniu.
    Wiele rzeczy bowiem z daleka wyglądało pięknie, a z bliska mieniły się w kolorach normalności. Jak wielu zainteresowanych jest obcą kulturą, lecz gdy spyta ludzi w niej żyjących nie usłyszy tego samego zachwytu, lecz zwykłą codzienność, tę samą, która towarzyszy jego wypowiedzią o rodzinnym kraju. Tak więc to co z dala wygląda na tęczę może okazać się brudną od paliwa kałużą bądź pełną żelek plażą, po której wcale niełatwo jest się poruszać.
    Tak samo dźwięki mogą być zwodnicze, lecz białowłosy był świadom tego, co dotarło do jego uszu. Mruczenie? Zaprawdę interesujące, biorąc pod uwagę, że nieznajoma raczej ukrywała swoją kocią naturę, a zachowała się jak typowy kot, gdy zostanie pogłaskany. Z drugiej strony trudno powiedzieć, że nie było to urocze. Jednak kolejne dźwięki jakie wyszły z ust Vivienn już mniej podobały się Rosarium. Zdecydowanie pozwoliła sobie na zbyt wiele nazywając go "kolegą diabła", co bez powodu dość negatywnie zostało ocenione przez białowłosego. Jednak nim spojrzał na Vivienn chwilę przyglądał się jeszcze pięknym krajobrazom. Dopiero po chwili, gdy spojrzał na rozmówczynię, jedną dłoń opierając na lasce, a drugą zaś na balustradzie, odpowiedział na jej pytanie, lecz nie wprost.
    -Dziś przyjacielem jest mi każdy w tym pociągu, bowiem taka już rola gospodarza. Toteż nie powinienem zwlekać z żadnym ze zobowiązań, a szczególnie tak ważnym jak cyrograf.
    Dość jasno, bowiem sam epitet nie był taki straszny. Oczywiście Rosarium nie czyta w myślach ludziom, więc skąd ma znać ich intencje? Po chwili jednak uśmiechnął się nieznacznie w stronę rozmówczyni. Oczywiście panna Reusen miała wielkie szczęście, że Agasharr nie miał zamiaru teraz przejrzeć jej myśli. Wystarczyło bowiem, aby zaledwie dał znać, iż zrozumiał jej fantazje, a wtedy doszłoby do dość niezręcznej dla Vivienn sytuacji. Zresztą w umyśle Rosarium była teraz umowę, którą mieli lada chwila zawrzeć.
    -Z mojej strony mogę obiecać ci schronienie i tajemnicę, której zachowania tak pragniesz. Wymagam niewiele...
    Tutaj na chwilę przerwał i spojrzał raz jeszcze na krajobraz, po czym jakby zmieniając nagle temat dodał.
    -Prawda, że piękny widok? Wart tego, by przystanąć i oddać mu należny zachwyt, lecz w naszej sytuacji nie sposób się zatrzymać i nie sposób nam iść dalej. W tej sytuacji mamy możliwość najpiękniejszych w historii negocjacji, którym równy jedynie kongres roku 1814.
    Po tych słowach jego dłoń, dotąd oparta na balustradzie uniosła się nieznacznie tak, że palce dotknęły podbródka Vivienn, a kciukiem dotknął delikatnie jej ust, jakby dotykał nie człowieka, lecz kwiat, co zniszczony być może przez każdy nieostrożny ruch, ze szkodą dla burzyciela jego pięknych płatków. Po chwili jednak schował kciuk i zewnętrzną częścią dwóch najbliższych mu palców przesunął po skórze rozmówczyni aż do szyi, gdzie już zewnętrzną częścią wszystkich palców wykonał lekki głaśnięcie, a później objął całą dłonią, prostując przy tym palce. Dłoń jego, była z lewej strony Vivienn, po chwili jednak usta znalazły się przy jej uchu, nim jednak coś powiedział zanurzył nos w jej włosach, na kilka sekund. Dopiero po tym wyszeptał jej prosto do ucha.
    -Wymagam niewiele, ledwie wszystkiego.
    Po tych słowach, raz jeszcze się odsunął, zaledwie o krok, spojrzał prosto w oczy rozmówczyni. Jednocześnie zgiął najmniejszy i dwa kolejne palce. Było to coś w rodzaju głaskania, a więc gest został kilkukrotnie powtórzony.
    _________________

    *****
    Vivienn
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Lipiec 2012, 08:47   

    Diabeł jest diabłem, sieje zło i w ani jednej chwili nie uważam , aby w czymkolwiek mu współczuć.
    On szczęśliwy gdy zło się szerzy , a wręcz mnoży i potęguje. Nie ma więc co nawet skruchy okazywać czemuś takiemu jak on.
    Radość z cudzego nieszczęścia jest obrzydliwa, on z tego czerpie swój uśmiech dla mnie to podłość i najgorsze co może być w jakiejkolwiek osobie.
    Tak więc ten oto szatan nie zasługuje na nic, jedyne na to co jest warte samej jego „osoby” i tu chyba nie muszę "wymieniać" , prawda?
    Co do kłamstwa…lepiej go unikać prędzej czy później wychodzi ono na jaw, chyba, że to rodzaj kłamstewka ale po to by coś było dzięki małemu kłamstewkowi lepsze. Inaczej.. lepiej się za nie nie zabierać. Jeśli ma pogorszyć lepiej mówić prawdę, bez względu na konsekwencje. Wtedy i dusza i sumienie czyste. Lżejsza jest dusza.
    Kobieta sama zwróciła uwagę na czekoladowe jezioro i te żelkowe pola kiedy tylko stanęła przy balustradzie. Wyglądało to majestatycznie. Bajecznie , wręcz za słodko. Choć i tak kusiło by zrzucić się i płynąć w czymś tak słodkim by później ciało było słodsze, pachnące, wręcz niemożliwie kuszące .
    Patrząc jeszcze na drzewa z elementami czekolady wzrok swój ulokowała przed sobą w obranym punkcie, chwilę później jednak odwróciła wzrok w stronę Rosarium gdyż tego wymaga kultura.

    -A zatem Przyjacielu, powiedz mi konkretniejsze swoje wymagania, czuję ,że zechcę Panu pomagać tylko muszę znać wszelkie szczegóły. Nie musimy ich omawiać tu, ponieważ zbyt wiele ludzi, jednak z drugiej strony nikt nas raczej nie słyszy i może zbierze się Pan na odwagę by powierzyć mi owe swe sekrety tu i teraz?-

    Może faktycznie lepiej , że nie rozszyfrował jej myśli jeśli przez to miałby skreślić ją z listy osób znajomych czy też w miarę lubianych. Wolałaby uniknąć nieporozumień i nieprzyjemności.
    A ona niestety psotną osobą była i psotne miała myśli. To zbyt grzecznych kotków nie należała co z pewnością dało się już przyuważyć.
    Słysząc kolejne słowa rzuciła półszeptem w stronę ust gospodarza przysuwając się nieco bliżej.

    -Konkrety Sir, konkrety –

    Przecież aby podpisać coś tak niebanalnego wypadałoby wiedzieć nieco znacznie więcej…Ona aż taka głupia nie była. Wolała wiedzieć na czym ma stać i komu ma pomagać.

    -Zgadzam się Agasharr , piękny jest widok lecz jeszcze piękniejsza będzie chwila, w której powiesz mi dokładniej na czym będzie polegać ma rola powiązana z umową, a ja się na to zgodzę i zrobię co zechcesz, nie sądzisz? –

    Wbiła zagadkowe , zielone spojrzenie w jego oczy.
    Chwilę później pozwoliła unieść swój podbródek i nie spuszczała wzroku z twarzy rozmówcy, czując jego kciuk na swych wargach, dała je pogłaskać niczym płat pięknej i czarującej wręcz róży.
    Na ile on sobie pozwalał, Vivienn za bardzo to zaskoczyło mimo to wiedząc, że na tarasie nikogo nie ma.. pozwoliła sobie z przyjemności zamruczeć i ogonem sunęła po łydce towarzysza zaczepnie i zacisnęła go na niej delikatnie. Czując jak obejmuje jej szyję, a zaraz pochyla się nad jej uchem i szepcze i znów czuję ten jego ciepły oddech. Przeszyły jej ciało ciarki i aż usta się prosiły o pocałunek i w tej chwili bezpruderyjnie wręcz skradła mu całusa z ust, szybko lecz nieco mocno.. tak , że zdołała poczuć ich miękkość. To było potwornie przyjemne. Gdyby tylko mogła chętnie by go przedłużyła lecz niestety była przewidywalna i można powiedzieć, że domyślała się konsekwencji.
    Każdy jego dotyk był tak delikatny i czuły, że nie mogła na to reagować nawet jeśli się z nią droczył. To było tak miłe ,że nie sposób było temu odmówić. Nie jej. A jeśli miałaby dla niego pracować to sam zaszczyt i chęci do współpracy było tak wiele..

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 26 Lipiec 2012, 12:56   

    Nigdy nie stwierdziłem, że zło powinno być podziwiane. Zło jest bowiem czymś nudnym. Dlatego też nigdy do podziwiania, czy nawet szanowania diabła nie namawiam. Jedynie pragnę zauważyć jego judaszową rolę w świecie. Fakt, że jest on w jakiś sposób konieczny, tak samo jak konieczne na świecie są choroby, czy komuniści. Nie oznacza to, że którekolwiek z nich ma być podziwiane, czy też ma się z tym nie walczyć.
    Tak jednak jak Judasz, diabeł ma swoją rolę do odegrania w świecie. Judasza przecież nikt nie uzna za nikogo więcej niż zdrajcę, lecz jego wkład był istotny. W końcu jak potoczyłaby się cała nowotestamentowa opowieść bez niego?
    Co nie oznacza, że należy się cieszyć z klęski innego człowieka. Przynajmniej nie w zwykłych okolicznościach. Wtedy nawet o wrogości należałoby na chwilę zapomnieć, udzielić pomocy i dopiero wznowić dawne urazy. Jeśli ktoś nie chce tego robić dla innej osoby, może zrobić chociaż dla siebie, mając nadzieję, że i jemu ktoś udzieli pomocy, gdy znajdzie się w trudnej sytuacji.
    Na wojnie jednak, tym bardziej wojnie nowoczesnej, gdzie nie liczy się pokonanie wroga, lecz jego całkowita porażka, należy cieszyć się z każdego nieszczęścia przeciwnika i tym silniej atakować, im gorszą ma wróg sytuację. Wtedy nawet kłamstwo można wybaczyć. Można wybaczyć, lecz tylko dlatego, że to wygrani napiszą swoją wersję historii, a przegrani zawsze będą tymi złymi.
    W dzisiejszym myśleniu bowiem jest bardzo dużo "Dobra i Zła". Chociaż często nie ma do tego podstaw i na przykład organizacje na spectro wcale nie są dobre i złe, no poza anarchistami, to wiele ludzi uznaje je za ugrupowania złe. W rzeczywistości jednak chodzi tutaj tylko o to, która wizja będzie dominować i kto osiągnie swoje cele, a nie o dobro, czy zło. Nawet w historii nie było nigdy tych dobrych i tych złych. Na przykład w krucjatach. Rzeź Jerozolimy i innych miast, jakich dopuszczali się krzyżowcy jasno pokazuje, że ich zachowanie nie zawsze było zgodne z tym co nosili na sztandarach, a muzułmanie nie mogą być uznani za tych dobrych, za całokształt. Nawet wojny punickie nie były wojnami tego co dobre, z tym co złe. Niewolnictwo przyszło do Rzymu z Kartaginy, lecz to Wieczne Miasto zrównało z ziemią stolice przeciwnika. Tak więc powinno się unikać tak kochanego dziś porównania My = dobro, oni = zło i zacząć szanować swojego przeciwnika, jako godnego rywala.
    Oczywiście nie zmienia to faktu, że dziś w wojnie nie ma nic godnego, co widać po biorących w niej udział. Wracając jednak do głównego tematu. Vivienn bardzo nierozważnie prosiła o szczegóły. Rosarium wyraził się dość jasno, że wymaga od niej robienia wszystkiego co tylko jej zleci, bez znaczenia co to będzie. On jej nie zatrudniał do konkretnych zadań, lecz na stałe. Toteż jej ciągłe upominanie się o konkrety wydało się białowłosemu bezczelne. Z drugiej strony typowe dla nieufnego kota, lecz nie do przyjęcia jeśli mamy wziąć pod uwagę rozmówcę. Dlatego jednak sprowadził ją na taras. Tutaj, gdzie nie było nikogo, pozostali byli po drugiej stronie pociągu, mógł zrobić właściwie wszystko, w tym spalić ją za sprzeciwianie się. Była to nawet pułapka, na wypadek, gdyby kotka nie zrozumiała, że Rosarium będzie dla niej dobry i nie wyśle ją na żadną misje samobójczą, lecz wymaga szacunku, a już na pewno zaufania. Dlatego też uśmiechnął się delikatnie słysząc trzecią już wypowiedź Vivienn. Tutaj jednak trochę naprawiła swój poprzedni błąd. Rosarium cofnął dłoń i ponownie oparł się na balustradzie, tym razem jednak stając do niej przodem.
    -Pani rola, będzie polegała na wykonywaniu poleceń.
    W sumie trzeba jej wszystko wyjaśniać, z drugiej strony była uroczym kotem, a takim można naprawdę wiele wybaczyć. Białowłosy jednak dla tego przestał ją głaskać, aby mogła spokojnie przemyśleć, czy na pewno się zgadza na jego propozycje. To znaczy, tu nawet nie o zgodę chodziło, lecz o zwykłe potwierdzenie, tego co arystokrata już wymyślił. Dawał jej jednak pozory wolnego wyboru, aby nie wyjść na wrednego, tym bardziej, że po co psuć Vivienn zabawę na balu? Jest jego gościem i ma być szczęśliwa. Najpierw jednak formalności.
    -Jeśli jednak wciąż chce Pani konkretów....
    Tutaj ponownie na nią spojrzał i uśmiechnął się lekko, lecz również w taki delikatnie wredny sposób, tak aby kotka mogła poczuć niepewność patrząc na niego, lecz nie była wstanie dokładnie wyjaśnić co ją niepokoi. Zresztą wolał, aby Vivienn zaprzeczyła. W sumie na to tylko czekał, jednak JEŚLI będzie wciąż chciała, aby już teraz dał jej konkretne zadanie to postanowił, że podda ją próbie. Takiej w sumie biblijnej, chociaż z nieco zmienionymi wartościami. Co mianowicie każe jej zrobić? Po prostu skoczyć z pociągu w dół. Tyle, że na tym polega wredność Rosarium, iż była to sytuacja edypowa, w której Vivienn mogła skoczyć i zapewne się zabić, lub nie skakać, lecz narazić się na gniew Rosarium. Przy czym oczywiście skoczyć by jej nie pozwolił, prawda?
    _________________

    *****
    Vivienn
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Lipiec 2012, 13:25   

    Vivienn przeszła kawałek po tarasie wcześniej puszczając ogonem łydkę Agasharr’a , chodziła krótką chwilkę w te i w tamtą wachlując się delikatnie swoim ulubionym przedmiotem , którym był oczywiste – wachlarz.
    Zmarszczyła nieznacznie brwi w zadumie i myślała dłuższą chwilę. Postanowiła zaryzykować, najwyżej ją spali żywcem jeśli będzie chciała się wycofać. Ale miała nadzieję, że to nie będzie zadanie aby miała zabić samą siebie. Odwróciła twarz w stronę Rosarium i podeszła bliżej niego.

    -Dobrze, przyjmuję wszystko. Mam nadzieję, iż żałować nie będę -

    Uśmiechnęła się nieznacznie i zaraz odwróciła wzrok od gospodarza by zerknąć ponownie na czekoladowe jezioro.
    W jednej chwili aż miała ochotę zamienić się w kota i skoczyć w dół lądując na żelkowej polanie na czterech łapach. Jednak.. niemiło byłoby zostawiać rozmówcę to raz, a dwa wcale nie chciała go zostawiać. Polubiła jego specyficzne towarzystwo i aż zastanawiała się co będzie działo się dalej, a właśnie…
    -Sir, tylko jeśli przyjęłam tę oto ofertę to mieszkanie będę miała swoje czy będę miała jakąś część swego małego światka na pańskim dworze?- Zapytawszy o to odwróciła się pewniej do niego przodem. Złożyła wachlarz trzymając go w prawej dłoni.
    Oblizała suche wargi i uciekła spojrzeniem z twarzy rozmówcy ponownie w stronę jeziora.
    Patrzyła w niebo jakby szukała na nim jakiejś odpowiedzi, po chwili obydwiema rękoma chwyciła się balustrady, skrzyżowała starannie swoje nogi i pochyliła się do przodu spoglądając w dół.
    Zastanawiała się przez dłuższy moment czy na takiej słodkiej trawie kwitną słodkie róże..

    - Jeśli to będą zadania rozsądne i ja będę lojalna i postaram się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki . –

    Rzekła ponownie zwracając się do swego pracodawcy.
    No tak.. i ciekawe kiedy zacznie swoją pracę, od zaraz? Czy może innego dnia przyjdzie na to pora?
    Ciekawość to ponoć pierwszy stopień do piekła. Cécile nie znosiła diabła. Ale ciekawość to jej niestety kocia natura.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 26 Lipiec 2012, 14:05   

    Ciekawość to może pierwszy z wielu stopni do piekła, lecz kolejne trzeba przebyć świadomie, a zajrzeć nie zaszkodzi. Jako przykład można podać komunizm, który dla nieobeznanego ze sprawą badacza może wydać się nawet ciekawą i bardzo ludzką ideologią, a tak naprawdę próba budowania socjalizmu z ludzką twarzą jest zdradą komunizmu. Jeśli natomiast ma on twarz to dyktatorów jak Stalin, jak Lenin, jak Oravla. Czasem zdolnych, niekiedy nieudolnych, lecz zawsze szkodliwych dla sprawy szerszej niźli ich własna wygoda. Toteż nie było nic złego w ciekawości Vivienn o ile nie przeszkadzała ona białowłosemu, a więc tylko ten jeden warunek musi być spełniony, aby nie trafić w płomienie piekielne.
    Rosarium uśmiechnął się delikatnie, gdy usłyszał, że Vivienn się zgodziła. Tak więc nie będzie trzeba jej zrzucać z pociągu, a wysokość jest naprawdę spora, ani też palić, a kto by chciał zmienić łagodne, lekko poruszające każdą cząstkę powietrza, mruczenie, na rozdzierające niebo i przeszywające skórę wrzaski bólu, wywołane tańcem z płomyczkami.
    Rosarium bowiem wcale nie kochał palić ludzi, a robił to jedynie dlatego, że ci bardzo często ośmielali się mu sprzeciwiać. To nie było nic prywatnego, ani przyjemnego, szczególnie gdy była to osoba piękna, której delikatny i niemalże anielski uśmiech zmieniał się w grymas bólu i krzyki. Tak, piękno tak łatwo zepsuć, a taki esteta nie przepada za psuciem piękna.
    Wyskoczenie z pociągu byłoby raczej złym pomysłem. Czekoladowe jezioro zawsze będzie czekać na ludzi gotowych je obejrzeć, a bal przemieszcza się i nie wróci się po jedną kotkę, która straciłaby szansę uczestniczenia w nim, tak samo jak w przedstawieniu.
    -Zamieszkasz w Białym Pałacu, na terenie mojej posiadłości.
    Właściwie nie obchodziło go gdzie wcześniej miała okazję mieszkać. Tak naprawdę zostawienie jej w dotychczasowym domu byłoby nieefektywne ze względu na pracę, jaką by miała dla Rosarium wykonywać. Wymagałoby to wysyłania posłów na, być może, naprawdę spore odległości. Nie postanowił jednak zakwaterować ją w Złotym Pałacu, będącym głównym budynkiem kompleksu, ani w pałacyku służby, czy też pałacyku gości. Postanowił umieścić ją całkowicie na poboczu kompleksu, ale to tylko dlatego, aby ułatwić jej zachowanie tajemnicy. Nie był w końcu osobą wredną, za jaką go wszyscy uważali.
    Natomiast Vivienn niepotrzebnie dodała słowo jeśli. Mogło to okazać, że wciąż jeszcze nie do końca ufa swojemu pracodawcy. Z drugiej strony białowłosy nie zwrócił na to większej uwagi, brak zaufania był typowy dla kotów. Który kot komukolwiek ufał? Oczywiście, zdarzało się, że z przywiązania kot zgadzał się na coś, czemu nie do końca wierzy, lecz w jego głowie wciąż były głosy sprzeciwu. Na przykład taka obroża dla Amry, którą chociaż nosiła, to nigdy się z nią do końca nie pogodziła. Czy Vivienn również nie powinna dostać od Tyka obroży, jako, że jest kotem?
    Mniejsza o takie pytania na temat jej gatunku, zajmijmy się tym co Rosarium zrobił. Postanowił jej dać pierwszą misję, lecz za zaufanie również nagrodzić. To wcale nie tak, że zupełnie zignorował jej lekki pocałunek, on po prostu uznał, że na ma nic dobrego w zbyt szybkim reagowaniu. Ważne, że wiedział na co od dłuższego czasu dachowiec liczy i postanowił, że spełni to jedno jej pragnienie. Oczywiście byłoby inaczej, gdyby wiedział jakie Vivienn ma dziwne fantazje, lecz na szczęście tego nie wyczytał z jej umysłu.
    Teraz jednak palcami ułożonymi na jej podbródku delikatnie skierował twarz kotki w swoją stronę, po czym, zamknąwszy oczy, dotknął jej ust swoimi, najpierw jednak jeszcze delikatnie otarł swoim nosem o jej nos, zahaczając później o policzek. Dopiero wtedy usta Rosarium dotknęły ust Vivienn, najpierw zaledwie musnąwszy o ich powierzchnie, jak gdyby przypadkiem, podczas wąchania niezwykle wonnego kwiatu, dopiero później na dłużej. Jednak ze względu na to, że nie chciał, aby Vivien zbyt wiele sobie wyobraziła (niestety za późno), odsunął się dość szybko, po siedmiu sekundach. Wtedy też zlecił jej pierwszą misję.
    -Sprawdzisz jakie nastroje panują wśród moich gości. Nie chcę by wiedzieli, że kazałem ich podsłuchiwać, więc liczę na dyskrecje.
    Po tych słowach postanowił powoli wrócić na główną sale balową, lecz jeszcze pożegnał Vivien, uśmiechem i delikatnym skinieniem głowy - niby ukłonem.
    _________________

    *****
    Ciel



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Lipiec 2012, 14:59   

    Z góry przepraszam wszystkich obecnych tutaj, na balu za wszelakie nieścisłości, które pojawią się w tym poście. Nawet jeżeli bardzo bym chciała przeczytać wszystko, co pisaliście przez ostatnie trzy tygodnie, w czasie mojej nieobecności, to nie jestem w stanie. Wyskakuje mi co chwila zaprzyjaźnione 503, a nie wiem, czy i kiedy będę mogła się tu następnym razem pojawić, więc piszę jak piszę. I tylko to jest ważne. Więc jeszcze raz przepraszam, że nie mogę tu nic uwzględnić, gdyż tworzę praktycznie na ślepo i .... Tak, tak już biorę się do normalnego pisania! (Uwaga, odpisuję tu też na post, którego brzmienie pamiętam jedynie mgliście, więc znów przepraszam). --> wygląda na to, że lubię przepraszać... Tak, już się zamykam i piszę normalnie, ale tak się cieszę, że znów tu jestem, że nie mogę, ot!
    Przejście do fabuły jest trudne, bo nie mam zielonego pojęcia o tym, co rzeczywiście chcę (powinnam...?) napisać, ale to nic, zignoruję ten fakt i zrobię wreszcie, co powinnam.
    Ciel walczyła z samą sobą. Z jednej strony ogromnie chciała zjeść te przepysznie i smakowicie wyglądające lody, a były takie piękne i tak kusiły, że poczula ślinkę napływającą do ust. No i poza tym nie była w stanie oderwać oczu od ich cudnie słodkiego wyglądu. Nawet, tak jak juz o tym wspomniałam, ośmieliła się trochę zostać w tyle podczas rozmowy z Arcyksięciem. I teraz ani ją to ruszyło! Po prostu zignorowała ten fakt, chociaż normalnie, mimo całej swojej naiwności, która przepiękny duet grała na spółkę z tragiczną bezczelnością, nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Coś tam w końcu w tym swoim łebku miała i wiedziała, że niezbyt dobrze mogłoby się to dla niej skończyć. No i poza tym to zwyczajnie niegrzeczne i takich rzeczy się nie robi (pomijając już kwestie wszelakich zagrożeń i konsekwencji, a zwracając uwage jedynie na czystą uprzejmość dobrze wychowanego człowieka). A tymczasem Ciel zachowywała się w sposób naprawdę godny pożałowania, ale cóż, jej ogromny głód lodów zwyciężał ze wszystkim innym, pozostawiając to daleko w tyle i Baśniopisarka przestała zawracać sobie głowę tym, co działo się dookoła, teraz ważny był ten piękny obrazek pychotki dryfującej na w niezbyt dalekiej oddali tacy. Mimo wszystko coś-tam jednak do niej docierało i chyba na jej szczęście. Głowa postanowiła trochę ułatwić marny żywot swojej właścicielki, bo coś tam do niej dotarło w pewnym momencie, mgliście, ale jednak. Dobrze, że w swojej przezorności tenże mózg powstrzymał ja od zadania cudnie treściwego pytania, bo brzmiącego "Hmm...?", a to byłoby wspaniale najgorszym wyborem ze wszystkich aktualnie dostępnych. Treść w jakiś sposób przebiła się przez szare kosmyki i czaszkę oraz została odczytana i jako-tako zrozumiana przez Ciel. Lepiej późno, niż wcale, prawda? Prawda. W każdym razie (bo ja naprawdę niewiele pamiętam, Tyku, z tamtego postu, a nie mam szans aktualnie sprawdzić) było tam coś o lodach. I kwestia ta wyglądała na wielce łaskawą, a mianowicie w pewnym sensie zezwalała na udanie się po te lody i trochę, powiedzmy, ignorancji w stronę rozmówcy (tu jeszcze pojawia się kwestia, że Ciel by tego nie zrobiła, gdyby mój wyjazd jej nie zmusił, ale się pojawił taki potworek i już!). Kiedy tylko Baśniopisarka zorientowała się trochę w treści, to zaraz zniknęła w tłumie. Jakżeby bowiem miała tego nie robić? Lody nie moga na nią czekać, roztopią się jeszcze, a nawet jeżeli podtopione je się całkiem przyjemnie, to przecież wtedy należy robić to szybko, bo jeszcze zrobiłaby się z nich woda. A to przecież nie to samo. Poza tym na pewno znajdują sie na sali jeszcze jakies głodne gardziele, równie chcące zjeść lody, a kto wie, czy w swoim egoizmie (i kto to myśli...) nie zjedliby biednej Ciel wszystkiego...?! Za takich strasznych przebierańców na pewno nie można ręczyć, nigdy nie wiadomo, co zrobią. I czy zachowają się jak dobrze wychowani ludzie. Za karę to w ogóle (zdanie Ciel) powinni otrzymać dożywotni zakaz jedzenia lodów (tak tak, już my tu widzimy jak im ślinka po brodzie cieknie, kiedy na horyzoncie przed nimi pojawia się taka piękna taca!). Na końcu nie dodamy (hehe, dodamy!), że Ciel mówiła to wszystko z jednej wielkich chciwości, Otóż nie chciała tudzież nie miała zamiaru dzielić się lodami z kimkolwiek innym niż jej własna buzia, co w sumie nie jest do końca dzieleniem się. Nawet jeżeli przysmaku przecież by nie zabrakło, bo na pewno trochę tego jest. Poza tym, nigdy nie wiadomo, czy Ciel w ogole byłaby w stanie zjeść sama tyle, co widać na tacach. Mimo najszczerszych chęci i swojej oblrzymiej pewności, że dałaby radę tej górze lodów, nie było to możliwe. Ponad połowa i tak roztopiłaby się, zanim dziewczynka pokonałaby pierwszą ich część.
    No ale w każdym razie Baśniopisarka, cała w skowronkach ruszyła śmiało w strone tac i po chwili zniknęła z horyzontu. Tylko po to, żeby poczęstować się lodami. W rzeczywistości było ich trochę za dużo, jak na zwykły "poczęstunek", bo dziewczę postanowiło sobie, aby nie przesadzać! ... Owszem, tylko w jedną stronę- nie brać za mało. A potem spokojnie, jeszcze bardziej zadowolona niż w chwili w której nareszcie udało jej się dosięgnąć przysmaku, wróciła sobie do Arcyksięcia, uśmiechnięta, z łyżeczką w buzi. Całe podenerwowanie z niej uleciało, zresztą nie miało już po co tu być, w końcu lody zostały zdobyte i mogła się jedynie cieszyć ze swojego zwycięstwa.
    - Dobre lody!- i to właśnie było jedyne jej własne podsumowanie poprzedniego czynu. Po chwili dodała jeszcze, tak jakby nikt tego nie zdążył jeszcze dostrzec: - Już jestem.- i uśmiechnęła się szerzej, przepełniona błogim samozadowoleniem. Ponownie włożyła łyżeczkę do buzi, oczywiście z ładunkiem. Lody naprawdę smakowały wspaniale, a że znikały zdecydowanie zbyt szybko, jak na gust szarowłosej Baśniopisarki, ta, nim jeszcze skończyła jeść, już zaczęła planować po cichu kolejną eskapadę. To jednakże były wizje na tyle odległe (w końcu wciąż miała lody), aby nie musiała sobie nimi na chwilę obecną zaprzątać głowy. A tutaj chyba coś na nią czekało, a że lubiła niespodzianki, postanowiła na razie nie iść po drugą porcje przysmaku. Wytrzyma. ... przez jakiś czas, póki znów nie zgłodnieje, a lody nie zaczną kusić cudnym wyglądem. Lepij by dla niej było, gdyby pozostali goście rzucili się na nie w równie szybkim tempie co ona, wtedy tylko po prostu trochę pożałuje, a iść nie będzie musiała. Wygodna perspektywa, bo wtedy nie pojawi się konieczność wybierania pomiędzy lodami, a niespodzianką. W chwili obecnej, w przerwach pomiędzy kolejnymi łyżeczkami przysmaku, wgapiała się w Arcyksięcia.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 29 Lipiec 2012, 16:20   

    Oczywiście, twoje niezapowiedziane zniknięcie byłoby godne kary większej niż tylko spalenie na stosie, lecz ze względu na to, że wszystko było z góry ustalone, to nie widzę powodu, aby jakkolwiek cię karać, czy też, abyś musiała za cokolwiek przepraszać. Ważne jest jednak, aby skupić się na tym poście i rozpocząć w końcu przedstawienie, które powinno dawno już być zakończone. Nim jednak to się stanie, dla chronologicznego porządku posta, należy opisać co się stało gdy Rosarium wrócił z tarasu.
    Po powrocie na sale balową, ujrzał wciąż tańczące pary, lecz nie tym się teraz przejmował. Właściwie pomyślał nawet o biednej Ciel, która teraz biegała za lodami. Interesowało go gdzie ona się znajduje, bowiem miała do odegrania pewną rolę. Nie będzie już nawet zbytnim spoilerem gdy zdradzę jaką! Miała zostać wynalazcą, dość starym, lecz niskim, co akurat się zgadzało, w przeciwieństwie do wieku. Drugim głównym bohaterem ma być syn biednej staruszki-wynalazczyni, w którego rolę wcieli się nikt inny jak Alvaro. O tam gdzieś nawet tańczył ostatnio. Zresztą nie jest on osobą przesadnie niską, jak Ciel, więc strażnicy go na pewno znajdą. Wydał więc jednemu rozkaz przyprowadzenia drugiego z aktorów, którzy niezbędni są do rozpoczęcia całego przyjęcia.
    Dlaczego nie wysyłał nikogo po Ciel zatem? Ufał, że wedle jego wskazówek po prostu znajdzie go, gdy tylko zje już wystarczająco pysznych lodów. W końcu była osobą, która dla nagrody, czy też z ciekawości, potrafiła śledzić dwóch arystokratów, idących do tego pod osłoną straży, a więc raczej nie zapomniała o zaszczytach tylko dlatego, że ktoś machnął jej przed nosem łyżeczką z lodami, prawda?
    Jednak Rosarium nie zamierzał stać w miejscu i oczekiwać, a spacer już miał okazję odbyć, kilka chwil wcześniej. Dlatego właśnie usiadł teraz na krześle, kierując swoje spojrzenie na orkiestrę, która właśnie wtedy zamilkła. Tak, mogłaby pojawić się już ta mała dziewczynka. Białowłosy oparł jedną dłoń na oparciu krzesła, druga zaś luźno zwisała, przytrzymując laskę. Czerwone oczy powoli, bez pośpiechu, przeszukiwały tłum, zwracając szczególną uwagę na ludzi z tacami, niezależnie czy pełnymi, czy też już obrabowanymi przez gości. Tak się złożyło, że w tym poszukiwaniu dziewczynki przeoczył ją, a przynajmniej do czasu, gdy ta znalazła się kilka kroków od niego.
    W końcu była! Oczywiście przy okazji, może przez to, że zbyt łagodnie ją traktował, a może przez ujemne skutki jedzenia lodów, pozwoliła sobie na nieodpowiednie zwracanie się do arcyksięcia. Nie zamierzał jej jednak palić, w końcu nic wielkiego nie zrobiła, a co więcej będąc dzieckiem, raczej nie wiedziała jak należy się zachowywać w takim miejscu. Nawet na bal przybyła raczej za sprawą inkwizycji, niż z własnej woli. Dlatego też delikatnie się uśmiechnął i kazał jej się zbliżyć, nie używał do tego słów, wystarczył gest lewej ręki. Gdy Ciel była już na tyle blisko, by tylko ona usłyszała słowa Rosarium, to ten powiedział dość cicho, lecz jeszcze nie szeptem:
    -Cieszę się, że moja służba przygotowała lody nie gorsze, niż tego oczekują goście, lecz mała uwaga. Jeśli się do mnie zwracasz wypadałoby używać tytułu "wasza wysokość", "wasza ekscelencjo", czy podobnego, w innym wypadku mogę być zmuszony czynić coś, czego żadne z nas nie chce.
    Po tych słowach jednak wstał ze swojego krzesła, które zresztą zajął całkowicie losowo i zaledwie na kilka chwil, po czym dłonią trzymającą laskę wskazał na scenę.
    -Udajmy się na scenę, gdzie zagrasz niczym prawdziwy aktor. Wszystkiego się dowiesz już na miejscu, lecz teraz zdradzę, że będziesz angielskim wynalazcą, dość starym, lecz z dziecięcą naiwnością wierzący w potęgę nauki. Jakieś pytania?
    Mówiąc to przez cały czas szedł w stronę sceny, toteż Ciel musiała udać się za nim. Oczywiście te kilka kroków pozwoliło na spokojne dokończenie loda, co więcej czasu było więcej, gdyż najpierw białowłosy musi wyjaśnić gościom każdy aspekt przedstawienia. Ciekawe czy na sali jest ktoś z Anglii. Zapewne tak, kto by powstrzymał ludzi od przyjścia na tak interesujące przyjęcie.

    MG do Alvaro

    Pojawił się przy tobie strażnik, jakbyś coś zrobił złego i chciał cię za to wsadzić do lochu, lecz nie zrobił nic takiego. Nawet grzecznie poinformował, że ma cię zaprowadzić do gospodarza, a raczej arcyksięcia, bo takiego słowa użył. Ze względu na fakt, że muzyka już nie gra, mogłeś domyślić się o co chodzi.

    MG

    Muzyka przestała grać. Koniec tańczenia.
    _________________

    *****
    Ciel



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Lipiec 2012, 20:34   

    Zaskakujące, jak po zjedzeniu lodów zmysły Ciel potrafiły się wyostrzyć. Przedtem wszystko, absolutnie każda myśl obracała się w kółko wokół jednego tematu, a cała reszta ledwo przepływała obok niej swobodnie. I tylko jeżeli była przychylna poczynaniom jako tako docierała do odbiorcy. Teraz za to zaczęła nieco większa uwagę zwracać na wydarzenia dookoła niej, no to, co się działo. Nawet kwestie, które nie dotyczyły jej bezpośrednio (ot, na przykład to, że ktoś tam tańczy) docierały i były skrupulatnie odnotowywane w umyśle dziewczynki. Chociaż i tak w sumie nikt nie wie po co właściwie, ale mniejsza z tym.
    Łyżka spokojnie wędrowała sobie z góry na dół, ładując kolejną porcję przepysznych lodów do buzi Ciel. Postanowiła unicestwić je w miarę szybko. W końcu teraz coś ją czekało, czyż nie...? A cokolwiek to będzie, znacznie łatwiej wykonuje się wszystko mając obie ręce wolne. Przecież pucharek i łyżka tego nie ułatwią. Gdyby teraz mogła sobie spokojnie posiedzieć w kąciku (co z największą chęcią by zrobiła) zapewne do woli rozkoszowałaby się cudownym smakiem lodów, najpierw lekko je podtapiając, żeby szybciej rozpłynęły się w ustach. No ale cóż, ponieważ nie miała na tyle czasu, aby do woli rozkoszować się smakiem, musiała się z lodami uporać jak najszybciej. W końcu wystarczyło jej nawet tyle, że je zdobyła i teraz zjadała. Niestety, w czasie drogi od tacy do rozmówcy zdążyła już pochłonąć zadziwiającą ilość przysmaku i teraz nie zostało go zbyt wiele. Nawet zaczęła żałować, że nie wzięła sobie więcej, w końcu były takie dobre. Ale w chwili obecnej nie była w stanie się wrócić.
    W sumie to dobrze, że coś już zjadła. W ostatniej chwili bowiem przypomniała sobie bowiem, że to niezbyt grzecznie mówić z pełnymi ustami (tak jakby było tu coś do przypominania...), a i słuchanie kogoś przemawiającego jedząc równocześnie lody w takim tempie niekoniecznie mogłoby być poczytane jako grzeczne. Tak więc, chcąc nie chcąc, na czas słuchania zawiesiła na chwilę rękę z łyżką. Uniosła ją jednak, tak jak dyrygent batutę, albo jakby miała zamiar zaraz zacząć gestykulować.
    W odpowiedzi na pierwszą kwestię energicznie potaknęła, kiwając głową, dopiero po tym przemówiła.
    - Tak, wasza wysokość. Wie wasza wysokość, że to w sumie racja.- tak jakby ktoś ją pytał o zdanie. Dopiero po tym stwierdzeniu zorientowała się, że rzeczywiście zrobiła coś nie tak. Ups. Ponadto miała wielką ochotę zapytać o to coś, co nie byłoby przyjemne dla żadnej ze stron, ale w ostatecznym rozrachunku powstrzymała się. Tak, wyjątkowo najpierw pomyślała, zanim powiedziała. Było to wydarzenie o tyle intrygujące, ze sama zaczęła się nad nim zastanawiać. Od kiedy to najpierw myśli, a potem mówi? Przecież zazwyczaj było odwrotnie. Być może ta anomalia była skutkiem zbyt długiego odcięcia od ukochanych lodów i jeszcze nie wszystko zdążyło wrócić do normy...? Teraz zaczęła się zastanawiać, czy aby nie skonsumować jeszcze jednej łyżeczki lodów, tak, aby się w miarę możliwości ubezpieczyć od podobnych ataków. Wygrała myślową rebelię i pomiędzy jedną, a drugą kwestią arcyksięcia zjadła jeszcze trochę. Tak, teraz poczuła się już całkowicie spokojna.
    Potem zaś, kiedy arcyksiążę wstał, ruszyła za nim, nie spuszczając wzorku ze sceny, słuchając i na chwilkę zapominając o lodach. Co oczywiście nie znaczyło, że ich nie jadła, więcej- nawet przyspieszyła tempo, tak, że za chwilkę pucharek został opróżniony. Pozostało tylko wylizać łyżeczkę i coś z nim zrobić. Na całe szczęście, nie miała teraz czasu, by nad tym myśleć, bo gdyby jednak, to do głowy mogłoby przyjść jej jeszcze jakieś cokolwiek dziwne rozwiązanie. jakiś wariacki pomysł, który niekoniecznie uchodziłby za odpowiedni, czy jedynie "dziwny". Jej wspaniałą kreatywność dotycząca szybko upływających chwil bywałą zaskakująca. Ćwiczyła ją regularnie, wymyślając sobie chociażby zabawy, takie jak mordowanie żelek na plaży.
    Sam fakt, że ma wystąpić na scenie, jak aktor, był cudowny. Ciel przez chwilę gapiła się prosto na Rosarium, próbując odczytać jego motywy, ale jakoś niezbyt się jej to powiodło. Dlatego po prostu wzięła swój powód numer jeden, którym zawsze usprawiedliwiała wszystko: dlatego, bo ona była tutaj najlepsza i jej niezwykłe umiejętności siłą rzeczy MUSIAŁY zostać zauważone przez kogoś. A że w tym przypadku owym "kimś" był Arcyksiążę, Ciel strasznie go polubiła.
    Rola też bardzo przypadła jej do gustu. Wynalazca! Wynalazca, który do tego jest mocno o czymś przekonany z pewnością będzie niemożebnie ciekawy do odgrywania. I to jej powierzona zostanie ta rola! Była z siebie ogromnie dumna. Z pewnością, gdyby miała czas się zastanowić, do głowy przybiegłoby tuzin pytań, ale obecnie podekscytowanie i radość przytłumiły nieco jej ciekawość (nie należy wykluczać opcji, w której większość pytań będzie całkowicie bezsensowna). Poza tym, skoro została już zapewniona, że wszystkiego dowie się na miejscu, nie miała większej potrzeby pytać o cokolwiek. Najwyżej wtedy...
    - Nie, wasza wysokość. Absolutnie żadnych.- odparła, kręcąc głową na potwierdzenie tych słów.
    No i teraz już nie było lodów. No nic, Ciel zadowoliła się popatrzeniem na dno pucharka, jakby w nadziei, że nagle się tam pojawią. Potem zaś wróciła do normalnego i zwyczajnego zachwycania się samą sobą i nikim innym.
    Vivienn
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2012, 11:33   

    Panienka Vivienn wysłuchawszy z ust pana Rosarium gdzie zamieszka ukłoniła się jakby w podzięce i uśmiechnęła się delikatnie kąciki swych pełnych warg unosząc do góry.

    -To miło z Pańskiej strony, niech mi jeszcze Agasharr powie kiedy będę mogła już tam zacząć się wprowadzać, czy może już zaraz od dziś? –

    Zapytała chwytając go dyskretnie za dłoń.
    Kiedy zaś niespodziewanie zresztą, bo nie przypuszczałaby tego za żadne skarby świata, że znów zasmakuje jego warg i to przez dłuższą chwilę odwzajemniła ten za krótki jak dla niej pocałunek choć jakże przyjemny. Uszczęśliwił ją od środka, lecz gdzieś też wewnątrz swej osoby odczuła jakby ktoś ją ostrzegał i kazał jej się wybudzić z transu. Były to słowa towarzysza, które wydały jej polecenie. Dziewczyna jeszcze myślami tkwiła przy dotyku rozmówcy, jeszcze oczami widziała te chwilę jak dotyka jej nosa ,a później policzka, a zaraz po tym jego usta wpijają się w jej. Zagalopowała się w marzeniach swoich , które na całe szczęście zaraz przestały istnieć. Wiedziała, że będzie musiała sama ze sobą wieczorem porozmawiać, bo tak dalej być nie może. Czemu tak reagowała na jego dotyk?
    Sama musiała odnaleźć odpowiedź na to pytanie i na to nie było miejsca teraz, musiała to zrobić znacznie później.
    Ocknąwszy się cofnęła się o krok i ukłoniła się pochylając nieco swoją lśniąco białą głowę, która pachniała kwiecistą świeżością. Odwróciła się powoli po usłyszanych słowach i zmierzyła wzrokiem obecnych i otwarła usta

    -W porządku, już ruszam prze Pana. –

    Uśmiechnęła się uroczo w stronę gospodarza i sunęła dłonią po jego ramieniu chcąc jeszcze go dotknąć, a kiedy już się oddalił ona ruszyła w stronę gości. Stanęła niedaleko nich za jedną z firan i ukrywszy się gdzieś w koncie by nikt jej nie przyuważył ponownie zamieniła się w czarnego kota z czerwoną kokardą na szyi. Ukazała się ludziom na balu lecz w wersji kociej i spacerowała wzdłuż sali zatrzymując się co jakiś czas przy każdej z par łasząc się komuś do nóg jednocześnie podsłuchiwała rozmowy, a jeszcze chętniej udawała wielce zachwyconą mrucząc gdy tylko ktoś ją głaskał za jej urzekającymi uszkami.
    Machała ogonem raz to nerwowo gdy nie usłyszała z rozmów wszystkiego , zwłaszcza tych ważniejszych informacji, a raz szczęśliwie słysząc doszczętnie wszystko. Dobry z niej ‘szpiegoszek.’
    Wczuwała się nienagannie w rolę swej pracy. Nawet już zaczynała ją wręcz uwielbiać. Co jakiś czas jednak zerkała w stronę Rosarium i Ciel. Musiała przecież wiedzieć co dzieje się dookoła niej w każdym z zajętych miejsc przez zaproszonych na sali.
    Alvaro de Averse
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2012, 12:19   

    Z jednej strony dziecinność u osób powyżej szesnastego roku życia była czymś, co można nazwać swego rodzaju urokiem. Są chłopcy, którzy wolą nieco bardziej dziecinne i beztroskie dziewczyny, ale są dziewczyny, które wolą tego typu chłopców. Ale do rzeczy. Cecha ta musi być ograniczona o tyle, aby w chwilach wymagających powagi, takowa się pojawiła. Irracjonalnym jest myślenie, że wszystko co się dzieje wokół nas to tylko zabawa. Dlatego też lepiej, jeśli Alice będzie zachowywać zimną krew w sytuacjach wymagających jednak stalowych nerwów. Znając Alvaro, znajomość z nim takie przypadki na pewno sprowadzi nie tylko na niego, ale też na biedną blondynkę.
    Milczenie dziewczyny przerywane wyłącznie odpowiedziami na jego pytania specjalnie problematyczne nie było. Białowłosy w sumie znajdował przyjemność w prowadzeniu toku rozmów, dlatego taka bierna postawa wcale mu nie przeszkadzała. Kiedy propozycja spaceru została obdarowana uśmiechem i ochoczym kiwaniem głową, usta Arystokraty również podniosły swe kąciki nieco do góry. Przez te jakże miłe gestykulacje twarzą rogaczowi nawet nie przyszło do głowy, że świt może być porą zbyt wczesną dla jego towarzyszki, dlatego ślepo wierzył w to, że obejdzie się bez problemu. Ich wycieczkę planował rozpocząć mniej więcej o godzinie piątej nad ranem, ale szósta też nie była specjalnie późną porą, także niech będzie.
    - Niech będzie o szóstej. Wrócimy co prawda nieco później, ale... - zaczął, kiedy to nagle przerwał mu jeden ze strażników, którzy byli chyba jedynym ramieniem prawa na całym tym balu. Dziewiętnastolatek westchnął znacząco, z niewielką dozą pogardy dla jego wychowania i kiwnął głową na znak, że zaraz uda się na spotkanie z Agasharrem. Spojrzał przepraszająco na Alice i ukłonił się nisko.
    - Panienka wybaczy, ale czas rozpocząć umilające czas gościom przedsięwzięcie, którego będę częścią. Porozmawiamy później. - powiedział typowym, szarmanckim tonem, który miał służyć za przeprosiny, natychmiast ruszając w stronę sceny. Przebijał się przez tłum tylko chwilę, aż wreszcie dostrzegł niższego od siebie Arystokratę, który był organizatorem całego balu. Zdążył on jednak wejść na scenę, co nieco pokrzyżowało plany paniczowi de Averse, który przecież nawet nie znał swej roli. Chłopak westchnął ponownie i ruszył śladem Arcyksięcia. Co prawda nie jest zbyt trudno znaleźć kogokolwiek na scenie, ale czerwonookiemu zajęło to chwilę, z racji obserwowania kulisów i wszystkiego co się za nimi znajdowało. Dopiero po dłuższej chwili do Alvy'ego dotarło, że Agasharrowi towarzyszy dziewczynka, która wcześniej podsłuchiwała ich rozmowę. Trochę to dziwne - jeśli dane im będzie grać razem, jego postać może przejąć nieco niechęci do Ciel, której zdążył nabrać rogaty.
    Póki co dziewiętnastolatek nie dawał nikomu znać o swojej obecności. Stał po prostu z założonymi ramionami, oczy zawieszając na twarzy gospodarza, co by cierpliwie móc doczekać się jakiegoś zainteresowania z jego strony. Przy okazji dobrze byłoby dowiedzieć się czegoś o swojej roli, ale to już tylko mały, malutki szczegół.
    Fabien
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2012, 15:11   

    Pognieciona, składana kilkakrotnie w kostkę kartka przechodziła z jednej dłoni do drugiej. Zgrabnie poruszała się między smukłymi palcami chłopaka, które akurat teraz opatrzone były w metalowe ozdoby. Fabien wpatrywał się w nią przeciągle, jakby szukając gdzieś ukrytego sensu w całej tej sytuacji. Z fragmentem papieru obchodził się bardzo delikatnie; stawiając go jako jeden z najważniejszych skarbów, które dotąd otrzymał. Westchnął cicho, uwalniając ze świstem nadmiar powietrza z ust. Z niepewnością po raz kolejny przejechał opuszkami palców po szorstkiej papeterii, by w końcu ponownie otworzyć liścik i przeczytać jego treść.
    Ona dobrze wiedziała, że w jego stylu bycia nie ma miejsca na tego typu rzeczy. Ponownie rozpoczynała z nim swoje pozornie niewinne gierki, choć już dawno uświadomiła sobie, że to jej sylwetka zawsze będzie nad nim górować. Wygrywała za każdym razem, niezależnie kto postawił pierwszy krok. Ich potyczki nie miały bowiem żadnych zasad. Odnosząc się nawet do podręcznikowej definicji, potyczkami nie mogły być nazwane. Zawierały w sobie fałsz i obłudę, a zarazem delikatność, niewinność i szczerość, całkiem jak u małego dziecka. Istotka na nowo powróciła. Po długim czasie milczenia wyciągnęła swą bladą dłoń w jego stronę i ze śmiechem w głosie wyzwała go na pojedynek.
    - Bal kolejowy – wciąż i wciąż powtarzał pierwszą frazę notatki, nie będąc do końca przekonanym o jego treści. Pewnie się tam pojawi, a jeżeli nie, to znowu wygra. Ponownie wystawi go na pożarcie masie stworów, których do tej pory nie rozróżniał. Cholera. I kto by pomyślał, że znowu zachce mu się wejść do tego samego, pieprzonego labiryntu.
    Bal już dawno się rozpoczął, ale zawsze można było tłumaczyć, że gwiazdy potrzebują tych kilku godzin spóźnienia. Rudowłosy zwęził brwi, zacisnął dłonie, by chwilę później zerwać się z blatu kuchennego i pospiesznie udać się do własnej izolatki. Jego ruchy powoli stawały się mechaniczne. Standardowa biała koszula z długim rękawem, czarny krawat, a do całości ciemny garnitur. Zaczesanie do tyłu włosów zajęło mu krótką chwilę, by móc w końcu stanąć przed lustrem i wbić dłonie w kieszenie spodni. Postał tak sekundę, dwie i głupio wpatrywał się w odbicie własnej twarzy. Spokoju nie dawała mu prawa, błękitna źrenica, która w tym momencie aż zanadto wyróżniała się na tle ciemnej odzieży. Ze spokojem więc przewiązał na oku czarną opaskę i, zabierając po drodze najpotrzebniejsze przedmioty, opuścił swoje cztery kąty.
    Portale nie były mu obce. Stając przed Karminowymi Wrotami jedynie odpalił papierosa, by móc chociaż na chwilę zaczerpnąć oddechów pozornego spokoju. Dwa buchy wystarczyły, a na kolejne części przeprowadzki nie musiał się długo namawiać. Wolnym, aczkolwiek odważnym krokiem wkroczył do drugiego świata. Nie było mu śpieszno. Jeżeli Ona czekała, to pewnie będzie stać tam do końca. Znała jego przewrotną naturę i podejście do niektórych sytuacji.
    Nie zaskoczyło zbyt wiele. Może też dlatego, że wszelkie dziwy, których nie spodziewałby się w świecie ludzi, tutaj stawały się czymś realnym. Lokomotywa niczym zamek, strażnicy wciśnięci w czerwone mundurki – okej. Kiwając im głową przekroczył próg sali balowej, by stanąć już na samym wejściu i z uniesionymi brwiami przez dłuższą chwilę przyglądać się zastałej sytuacji.
    Alice
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2012, 21:01   

    Powaga? Rozmawiamy o dziewczynie, która jest w stanie wybuchnąć śmiechem, oglądając śmiertelnie poważną scenę śmierci w telewizji! Dlaczego? O, bo ten truposz ma taki śmieszny wyraz twarzy... Jednak do rzeczy. Sytuacja wymagająca stalowych nerwów? W swoim 16-letnim życiu Alice nie znalazła się jeszcze w sprzyjających okolicznościach, by móc sprawdzić, czy jej reakcje będą adekwatne do zaistniałej sytuacji, a i ona - ze swoim wiecznym niezdecydowaniem - nie potrafiłaby powiedzieć, czy sprosta zadaniu, czy też nie. Powaga jednoznacznie kojarzyła się jej ze smutkiem, rozpaczą, żalem - wolała więc jej unikać jak mogła.
    Słysząc słowa Alvaro, zdziwiła się nieznacznie. "Wrócimy, co prawda, nieco później"... więc co, nasz rogacz chciałby się spotkać jeszcze wcześniej?! Kto jak kto, ale ona potrzebowała przynajmniej 10 godzin snu, by być wyspaną. Czy może takie osobniki jak on w ogóle snu nie potrzebują? Ot, zagwozdka. Jeśli nie zapomni, spyta go o to w najbliższą sobotę.
    Ów mały incydent ze strażnikiem i słowa, które padły po chwili z ust białowłosego, wprawiły dziewczynę w zdumienie. Jakie przedsięwzięcie? Uczucia znalazły swe odbicie na twarzy dziewczyny, a ona pozwoliła im mówić za nią. Kiwnęła głową na znak, że rozumie, i odprowadziła go wzrokiem. Nie zadawała pytań. Była zdziwiona i jednocześnie zaciekawiona - o jakie przedsięwzięcie chodziło? Cóż, niebawem pewnie wszystko się wyjaśni.
    Westchnęła cicho. Poczuła się jakoś tak... bezradnie. Większą część tego wieczoru spędziła w czyimś towarzystwie, milszym bądź nie, ale spędziła, a teraz znów była sama, jak na początku, gdy tu przyszła. Stała przy oknie, w dłoni trzymała nie do końca opróżniony kieliszek. Odwróciła się plecami do Czekoladowego Jeziora, zwracając twarz ku pozostałym gościom, którzy zawitali na bal, a którzy właśnie schodzili z parkietu, rozsypując się na wszystkie strony. Obserwując te wszystkie istoty, dało się zauważyć większe bądź mniejsze grupki wśród jednostek chodzących, najpewniej szukających swoich partnerów, z którymi przyszli na bal. Jej twarz nie wyrażała niczego. Dopiła szampana i odstawiła pusty kieliszek na tacę przechodzącego w pobliżu lokaja.
    Skoro muzyka przestała grać, z pewnością zaraz zacznie się coś dziać (ach, te rymy <3). Kolejne przemówienie? Z pewnością. A potem to całe "przedsięwzięcie". Ciekawe, jakiż to ono przyjmie kształt.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9