• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Opuszczona Kamienica
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Aménité



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Sierpień 2012, 12:58     

    Bez żadnych uczuć, jakby kompletnie odcięta od świata, spoglądała nadal w niebo. Świeżość, to było coś co faktycznie jej pomagało w uspokojeniu się, ustabilizowaniu emocji. Nigdy jeszcze nie zaznała takowej świeżości, jak ta. Dzisiejsza. Męczyło ją wieczne wdychanie oparów, smrodu rzeczywistości. Zza chmur wychodziło słońce kojące ciemność panującą w kamienicy i dotychczas na dworze. Słysząc szybkie "Trzymaj się." miała ochotę pobiec za nim i jeszcze raz podziękować, ale coś ją zatrzymało i tylko ze szczerym uśmiechem mruknęła :
    - Do widzenia - nie zważając na nic poza nią w budynku pobuszowała tylko po piętrach i parę minut po, nadal nieznajomym, wyszła dalej zwiedzać miasto.

    z.t
    Amadeo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Wrzesień 2012, 23:03     

    Gdzieś tam usłyszał o starej, opuszczonej kamienicy i postanowił udać się w to miejsce. Nie było w tym żadnego określonego celu, a od jego zwyczajowych spacerów różniło się jedynie tym, iż wiedział, dokąd idzie. Nie spieszył się jednak zbytnio, bo i po co. Po prostu szedł powoli drogą przed siebie, starając się znaleźć właściwą drogę do budynku (no bo w końcu nie miał zielonego pojęcia gdzie kamienica się znajduje). Owszem, znaleźć chciał bardzo, ale jakoś niezbyt mu to wychodziło. Być może dlatego, że zamiast patrzeć którędy idzie, gapił się pod nogi, albo to kopiąc kamyczka, albo starając się iść tak, by nie nadepnąć na linie pomiędzy płytkami chodnikowymi. Zresztą, nieważne, miał przecież cały dzień, a może nawet więcej. Obrzeża miasta były jednak na tyle duże, by nie wiedział, dokąd konkretnie powinien się udać (szczególnie jak nie wypatrywał charakterystycznego budynku tam, gdzie powinien, tylko pod nogami). Można by więc uznać, że zwyczajnie się zgubił, chociaż cały czas idąc przed siebie był przekonany, że idzie dobrze. W rzeczywistości obrana przez niego trasa była co najmniej trzy razy dłuższa od tej, którą powinien się udać. W końcu jednak trafił na kamienicę. Tak naprawdę, to byłby ją po prostu ominął, nie zwracając na nic uwagi, gdyby nie to, że znajdując się w odległości jakichś dziesięciu metrów od niej trafił na trochę zbyt przekrzywiony krawężnik. Bo szedł właśnie po nim, uznając chwilowo chodnik za rzecz całkowicie zbędną i zbyt nudną, by można było po nim spacerować. za wszelką cenę chciał utrzymać równowagę, ale potknął się i przewrócił, zdzierając skórę z dłoni. Syknął i zacisnął zęby, bo zabolało, ale podniósł się szybko, otrzepał no i wtedy ujrzał kamienicę. Nareszcie popatrzył przed siebie. Kiedy zorientował się, że to już tu, radosny uśmiech wykwitł na jego twarzy. Zapomniał o przykrym wypadku, rozglądnął się na boki, upewniając samego siebie, że nikt nie patrzy (bo też nikogo nie było) i popędził przed siebie, w kierunku wejścia z cichym okrzykiem "wreszcie!".
    Wszedł po cichu, starając się nie robić żadnych hałasów, bo nigdy nic nie wiadomo, a nuż ktoś jeszcze chciał obrać sobie dziś za kryjówkę to miejsce. Najpierw podszedł do wejścia do piwnicy i otworzył drzwi. Światło po takim szmacie czasu działać nie będzie na pewno, ale na dole czaiły się nieprzyjemne ciemności, które swym wyglądem bynajmniej nie zachęcały do tego, by spędzać tam czas. Zamknął więc drzwi i ruszył schodami na górę.
    Tutaj niektóre drzwi były pootwierane, inne zamknięte, a jeszcze kolejne uchylone. Tylko patrzył na nie podczas pokonywania swojego rekordu przeskakiwania o jak największą ilość stopni. Po jakimś czasie zaczął pomagać sobie barierką, by uzyskać nieco "lepszy" wynik, bo za każdym razem wychodziły podobne, no, przynajmniej do czasu, w którym zbyt go takie bieganie nie zmęczyło. W końcu chciał dojść na samą górę. Po jakimś czasie przeskoczył ostatnie pozostałe trzy stopnie i wszedł do ostatniego mieszkania. O dziwo, nie wyglądało wcale jak pobojowisko, większość rzeczy była na swoim miejscu (a przynajmniej takie wrażenie sprawiała). Nie wiedzieć czemu szedł na palcach, rozglądając się na boki wystraszonymi oczyma. Trafił do dziecięcego pokoju. Kolorowe ściany, dziwne meble... najwyraźniej był to pokój jakiejś dziewczynki zafascynowanej księżniczkami, wróżkami, czy inną plagą: wszystko biało-różowe, a ściany w dodatku ozdobione "uroczymi" naklejkami, które utwierdziły go w tym przekonaniu. Podszedł do łóżka i położył się na nim, po czym zajął się oglądaniem komody z zabawkami i innymi mniejszymi rzeczami. Ot tak sobie. Po prostu się zmęczył i nie miał siły na wymyślanie jakiejś zabawy.
    Na podłodze przed nim leżały rozsypane koraliki. Widocznie ktoś strącił pudełko, w którym dotychczas się znajdowały, bo i jego kawałki walały się na zakurzonych panelach. Wyciągnął rękę i podniósł kilka z nich. Alfabet. Podczołgał się do krawędzi łóżka, żeby pogmerać wśród nich i wybrał kilka, po czym ułożył na narzucie (również księżniczkowej) swoje imię.
    Lo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Październik 2012, 20:06     

    Ostatnie tego dnia promienie słońca ledwie przebijały się przez pokrytą warstwą wieloletniego kurzu szybę. Poświata była tak nikła, że Lovell musiał oglądać z bardzo bliska każdy przedmiot, by móc dokładnie się mu przyjrzeć. W końcu nie mógł zabrać ze sobą niczego, co nie spełniałoby jego wyszukanych standardów piękną. Stara, opuszczona przed laty kamienica nie zdawała się najlepszym miejscem na poszukiwanie skarbów, jednakże kto powiedział, że i tutaj chłopiec nie znajdzie czegoś, co przypadnie mu do gustu? Wśród istnego pogorzeliska porzuconych przedmiotów udało się mu odnaleźć już całkiem ładną broszkę. Widać nieopatrzni złodzieje zapomnieli ją zabrać. Lo od razu ozdobił nią swoją koszulę. Mimo, iż srebrna rama zdążyła sczernieć, dama wyrzeźbiona w bursztynie zapewne wciąż wyglądała równie pięknie, co przed laty. Pokój, który aktualnie stał się obiektem poszukiwań Lo, zapewne kiedyś służył komuś za gabinet. Wszędzie wokół rozrzucone były papierzyska, książki i zeszyty. Niestety, nic ciekawego. Żadnej powieści grozy czy dobrego kryminału, który Lovell mógłby poczytać w domowym zaciszu. Podnosił kartkę za kartką, rzucał okiem i równie szybko ponownie rozrzucał je po podłodze. Czary-mary o podatkach nie były czymś, co by go zainteresowało. Gdy obejrzał już ostatni świstek papieru, przyszła pora na kolejne pomieszczenie. W przeciwieństwie do drugiego gościa kamienicy, o którego obecności Cień nie miał jeszcze pojęcia, on nie silił się na zachowanie ciszy. Z hukiem wyrzucał zawartość szuflad i przekopywał się przez rzeczy leżące na posadzce. Gdy szedł, korytarze dudniły echem tupotu jego ciężkich butów przerywanego skrzypieniem starej, spróchniałej podłogi. Czasem lubił odwiedzać takie dawno opuszczone przez ludzi miejsca. Miały swoje niezwykłe historie. Oglądając rzeczy dawnych lokatorów, chłopak mógł wyobrażać sobie jak wyglądali, jakie było ich życie w tej starej kamienicy. Pozostawały też po nich ciekawe pamiątki. Nie raz zdarzyło mu się znaleźć porzuconą przez jakieś bezduszne dziecko, naprawdę uroczą zabawkę bądź też inny skarb – jak chociażby broszka rzeźbiona w bursztynie, na którą natknął się dziś. Nie myślcie sobie jednak, że Lo przynosił do domu byle co! Co to, to nie! Zbierał jedynie rzeczy, które uważał za „piękne”, a by się do takowych zaliczać, musiały spełnić cały szereg warunków. Toteż cudem było, gdy młodzieniec wracał ze swojego poszukiwania skarbów z choć jednym czy dwoma łupami. Zaglądał do pokoi w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Większość pomieszczeń była już zrujnowana, a wszystko, co mógłby uznać za godne wyniesienia, zdążono ukraść. Cóż za okropny niefart! Chłopiec odruchowo mrużył oczy, by dokładnie zobaczyć wnętrze pokoi. Okna były zasnute grubą pokrywą kurzu i brudu właściwie wszędzie. Gdzieniegdzie pajęczyny były już tak ogromne, że równie dobrze mogłyby służyć za firanki. Lo to nie przeszkadzało. Jego zdaniem, porzucone budynki miały swój osobliwy urok. Jednak nie na tyle osobliwy, by chciał w którymś z nich urządzić swoją stałą kryjówkę. Przeważnie nie odwiedzał takich miejsc więcej niż raz czy dwa. Po zajrzeniu do kilku nudnych, niewartych sprawdzania pokoi, natknął się na coś, co już z daleka emanowało pastelową poświatą. Lo wprost nie znosił różu. Był aż do przesady słodki, dobry dla kilkuletnich dziewczynek, jednak w przypadku wystroju pomieszczenia, mógł oznaczać tylko jedno – zamieszkiwało je jakieś dziecko. A co maluchy uwielbiają kolekcjonować? Zabawki, to oczywiste! Pod tym względem młodzieniec bardzo przypominał dzieciaka, gdyż ponad wszystko inne, uwielbiał zbierać maskotki i lalki. Uśmiechnął się pod nosem i dziarskim krokiem ruszył na poszukiwanie dziecięcych skarbów. Jakież było jego zdziwienie, gdy miast pustego pokoju ujrzał jakąś niewielkich gabarytów istotkę bawiącą się rozsypanymi koralikami. Być może owa osoba nie była zaskoczona równie mocno, co Lovell, gdyż jego ciężkie kroki dało się słyszeć z daleka. Zmierzył wzrokiem „intruza”, po czym posłał mu mordercze spojrzenie. Jak ten knypek śmie kraść jego skarby?! Bo tak właśnie mu się zdawało – iż przyszedł tu w tym samym celu, co on. Bo czegóż innego można szukać w obskurnej, opuszczonej kamienicy?
    Mów, co zabrałeś! – warknął Lo, robiąc duży krok naprzód. – Wszystkie skarby z tego domu należą do mnie!
    Wciąż patrząc na chłopca z rządzą mordu w oczach, zbliżył się do niego o kilka kroków, nieznacznie kulejąc przy tym na lewą nogę.
    Amadeo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Październik 2012, 19:21     

    Amadeo z każdą chwilą robił się coraz bardziej senny. Koraliki może i stanowiły choć trochę zajmującą zabawę, ale było to przez zaledwie kilka minut, no bo ileż można układać wzorków z tych samych przedmiotów? Nie było ich wcale tak wiele, zaledwie kilka rodzajów, w tym niektóre całkowicie nieatrakcyjne- na przykład te półprzezroczyste, ostro różowe motylki, które nijak chłopcu do niczego nie chciały pasować. Nawet kilka literek z alfabetu gdzieś w czeluściach dziecięcych zabawek się schowało. Albo uciekło jeszcze dalej, tego chłopiec nie wiedział. Nie były aż tak atrakcyjne, aby chciał ich szukać. Sklecił parę kolorowych mozaik, a potem odłożył koraliki na podłogę, zostawiając sobie sześc literek swojego imienia, które schował do kieszeni spodenek. A nuż się przydadzą. Potem usiadł na łóżku i rozglądnął się powoli dookoła. Jak okiem sięgnąć- tylko różowe ściany, różowe, bądź białe sprzęty, wszystko w serduszka i księżniczki. Przed taki nadmiar "słodkości" pokoik stawał się miejscem, w którym nie dałoby się zbyt długo wytrzymać, ponadto pozbawionym całkowitego uroku zwykłych dziecięcych mieszkanek.
    Chłopiec ziewnął, zasłaniając usta ręką, przetarł oczy i zsunął się z łóżka, po czym ruszył w stronę regału z zabawkami. Stało na nim kilkanaście pluszaków. Dziewczynka z pewnością nie mogła narzekać na brak "przyjaciół". Na środkowej półce dodatkowo siedziały w szeregu tandetne plastikowe lalki, na których widok chłopiec wykrzywił usta. Nie lubił takich tworów. Przeniósł z powrotem wzrok na pluszaki i zrzucił je wszystkie na ziemię, po czym sam usiadł obok nich. Po kolei brał do ręki każde z nich, dopóki jeden, szczególnie śliczny pyszczek kotka nie wpadł mu w oko. Zabawka była dość duża, ale nie na tyle, by zawadzała podczas spaceru. Kotek miał głębokie, ciemnobrązowe oczka, w tym jedno na środku pęknięte, szare futerko, któremu do miękkości było bardzo daleko i zawiązaną na szyi czarną, bardzo wystrzępioną wstążkę. Nie uśmiechał się. Kąciki pyszczka były skierowane do dołu, więc maskotka wyglądała raczej jakby się przed chwilką popłakała. Ogólnie nie wyglądał zachwycająco- choć może kiedyś taki był- futerko było wyliniałe, pozlepiane i szorstkie. Prawa przednia łapka zwisała brzydko, dziurawa, bez wypełnienia. Chłopiec przytulił kotka i wrócił na łóżko. Oparł się o wezgłowie i siedział tak przez jakiś czas, wpatrując się w drzwi pokoju. Siedziałby tak dłużej, ale pojawiła się okoliczność niesprzyjająca i wysoce niepokojąca. Otóż, kamienica, którą uznał za całkowicie opuszczoną i nie odwiedzaną nigdy przez nikogo nagle rozbrzmiała echem kroków. W miarę przechodzenie osobnika na kolejne piętro hałas ten wzmagał się. Co jakiś czas też ucichał, ale wtedy zastępowały go inne huki.
    Amadeo nie był zbytnio zachwycony perspektywą spotkania kogokolwiek. A głośnej osoby? Chyba tym bardziej. Poza tym, nigdy nie wiadomo, kto to się mógł akurat pojawić w okolicy. Był to świat ludzi, więc może faktycznie człowiek, nie potwór- z dwojga złego to byłoby lepsze, bo taki delikwent raczej nic strasznego i krzywdzącego nie mógł chłopcu uczynić, natomiast jakiś potwór, czy inne stworzenie posiadające nadnaturalne moce było w tym momencie, a także ogólnie, dużo większym zagrożeniem. Wcześniej nawet nie przyszłoby mu do głowy dotykać księżniczkowej narzutki (no, leżenia na niej nie licząc, w końcu nie będzie ściągał tylko po to, by usiąść na łóżku. A zresztą i tak nic by to nie dało, gdyż pościel miała podobne wzorki), ale teraz najprawdopodobniej znalazł się w jakiegoś rodzaju niebezpieczeństwie. Odsunął narzutkę okrył się nią aż pod same oczy, siedząc "w kucki" u wezgłowia łóżka i z lękiem wpatrując się w drzwi. Serce biło mu coraz szybciej. A hałasy z każdą chwilką rozlegały się coraz bliżej. W którymś momencie chłopiec usłyszał je zdecydowanie za blisko. Drzwi do mieszkania otworzyły się, co poznał po charakterystycznym odgłosie. "Różowy jest brzydki, nie wchodź do różowego pokoju...!"- zaklinał w myślach, wstrzymując oddech, by nie uczynić nawet najmniejszego hałasu. "Może sobie pójdzie... tak, idź sobie!". Nie pomyślał wcześniej o jakiejś naprawdę dobrej kryjówce. Szkoda. Siedząc w takim miejscu był zbyt widoczny, by ktokolwiek mógł go przeoczyć po wejściu do pokoju.
    Niestety, stało się, jak się stało i jego prośby nie zostały wysłuchane, co objawiło się wejściem intruza do różowego pokoiku.
    Mało nie krzyknął przy wejściu Lo do pokoju, na szczęście jednak zdążył się od tego powstrzymać. Obcy wyglądał naprawdę przerażająco. Amadeo najchętniej uciekłby natychmiast, nie było to jednak możliwe, gdyż właśnie został zauważony. Na dźwięk głosu kogoś przed sobą skulił się pod narzutką i wyjąkał:
    - K-kotka tylko... I... i koraliki...- mówił tak cicho, że chłopak ledwo co był w stanie zrozumieć z jego wypowiedzi.
    Lo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Listopad 2012, 18:25     

    Owszem, Lo mógł wydawać się nieco przerażający. Zwłaszcza teraz, gdy prostował się dumnie, marszczył brwi i patrzył z wyższością oraz pogardą na małego intruza. Biały puder nadawał jego twarzy trupioblady odcień, przy którym oczy zdawały się mocno podkrążone. W dodatku zasnute bielą ślepie pobłyskiwało upiornie spod niedbale zaczesanej grzywki. Szkielet wymalowany na ciemnofioletowym surducie Lovell’a, lekko fosforyzował w półmroku. Jakby tego było mało, przy każdym kroku Cienia, orteza wydawała z siebie skrzypiący dźwięk, który zwykle był niemal niezauważalny, jednak przy obecnie panującej ciszy z pewnością dobiegł uszu Amadea. Lovell wciąż piorunował chłopaczka swym morderczym spojrzeniem, jak gdyby liczył na to, że dzięki temu rozstąpią się pod nim wrota piekieł i zniknie w mrocznych czeluściach, pozostawiając jemu wszystkie skarby, które wcześniej bezczelnie sobie przywłaszczył. Postąpił jeszcze kilka kroków do przodu, dudniąc ciężkim obuwiem o podłogę.
    Pokaż! – rozkazał Lovell małemu złodziejaszkowi.
    Czekając, aż chłopaczek odda wszystkie skarby, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Wszechobecny róż przyprawiał go o mdłości. Przeciętny, zdewastowany pokój dziecięcy – stwierdził po pobieżnych oględzinach. Nic nie zdawało się przyciągać uwagi młodzieńca. Pluszowe misie nie były zbyt ładne, zaś na widok plastikowych lalek, Lo paskudnie się wykrzywił. Nie znosił ich i dziwił się niezmiernie jak ktokolwiek może chcieć wejść w posiadanie takiej zabawki. Są okropne! A już zwłaszcza wtedy, gdy właścicielka ma zapędy sadystyczne i masakruje laleczkę, aż ta w końcu wygląda jak rekwizyt z niskobudżetowego horroru. Lovell schylił się i podniósł jednego pluszaka. Wcale nie dlatego, że mu się spodobał. Był wręcz tandetny. Jasnoróżowy, puchaty miś z wyszywanym na brzuchu czerwonym sercem. Nacisnął na tułów maskotki, a ta powiedziała „kocham cię” sztucznym głosem, w którym brzmiała nuta starej, rozładowującej się baterii. Młodzieniec przyglądał się zabawce przez chwilę, po czym szybkim ruchem ukręcił jej głowę i rzucił nią w intruza. Maskotka próbowała jeszcze coś powiedzieć, jednak zdawało się, że bateria rozładowała się już zupełnie. Za pluszową łepetynką zaraz poleciała reszta ciała, jednak tym razem Lo chybił. Zapewne nawet nie starał się trafić. Miało być to swoiste ponaglenie i ukazanie irytacji, jaka targała młodym Cieniem. Coś w rodzaju ostrzeżenia – „jeżeli mi podpadniesz, z tobą zrobię to samo”. Choć Lovell nie miał pewności, czy Amadeo odczyta właściwie jego gest. Trzeba przyznać, że Lo nawet nie myślał o tym, by zjeść złodziejaszka. Nie wydawał się mu pod żadnym względem czymś, co chciałby wrzucić do swojego brzucha. Takie zdanie miał jednak wyłącznie z tego względu, iż nie zdawał sobie sprawy, że ma obok siebie najprawdziwszy żywy sen! Ach, gdyby tylko wiedział... Zapewne byłby to koniec żywota Amadea, ale za to wielkie święto dla żołądka Lo, który jeszcze nigdy nie miał okazji skosztować takiego rarytasu, jakim jest Senna Zjawa.
    Amadeo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Lipiec 2013, 23:21     

    Każdy najmniejszy element stroju, czy tez ogólnie wyglądu Lovella był dla Amadea przerażający. A co dopiero to wszystko pozbierane razem...! Horror w czystej postaci i upiór z najstraszniejszych snów - bo jak inaczej mógłby to teraz określić? Bałby się go już jako samej osoby, która weszła do pokoju, podczas gdy chłopiec nie miał już absolutnie żadnych szans na ukrycie się. Tymczasem stylizacja jedynie pogarszała sprawę. W dodatku widać było, że właśnie w celu straszenia została stworzona. Efekty dźwiękowe wywoływane poruszaniem się ortezy również nie łagodziły sytuacji. Amadeo, gdyby miał czas, aby o tym pomyśleć. czułby się właśnie jak bohater jakiejś opowieści o duchach. Być może wtedy mógłby pocieszyć się myślą, że choć może nie bez szwanku, to owi bohaterzy zawsze zachowują życie... Z drugiej strony jednak po co miałby dawać sobie fałszywą nadzieję? Nie, on definitywnie nie wierzył w to, aby udało mu się wyjść cało. Gorzej, przewidywał wielkie niebezpieczeństwo, kończące się niechybnie jego śmiercią. Może dramatyzował i przesadzał. A może nie. W końcu nie miał absolutnie żadnego pojęcia na temat po co straszny chłopak tu przybył, kim jest i co może mu zrobić.
    Gdyby Amadeo tylko był w stanie, sam chętnie zniknąłby właśnie z powierzchni ziemi tak, by nie musieć już dłużej wytrzymywać na sobie tego upiornego spojrzenia. Nawet chwilowa utrata zmysłów wydawała się być w tej sytuacji wielce kuszącą koncepcją. Szkoda, że tak bardzo nierealną.
    Tak bardzo bał się chociażby poruszyć, że nawet nie zareagował na rozkaz pokazania "skradzionych" przedmiotów i tylko dalej siedział, przykryty po uszy narzutką z łóżka i wylęknionym spojrzeniem obserwował każdy, najdrobniejszy nawet ruch Lo, tak, jakby właśnie od tego miało zależeć jego życie. Przez głowę przemykały mu najrozmaitsze obrazy tortur, jakie przypuszczalnie mógłby zastosować na nim Lovell. A potem co...? Wypije krew? Pożre? (Nawet nie wiedział, jak blisko faktycznej możliwości przeszedł!) Ukręci...
    I wtedy różowa głowa misia przeleciała przez pokój i trafiła prosto w głowę Amadea, który ze strachu aż poskoczył i wypuścił z rąk brzegi narzutki. Tego zdecydowanie się nie spodziewał, szczególnie, że właśnie poświęcał swoje myśli ukręceniu JEGO głowy przez Cienia. Dopiero wtedy dotarł do niego komunikat odnośnie tego, iż ma pokazać, co takiego "zrabował". Wciąż ściskając wyjątkowo brzydka maskotkę - kotka zsunął się z łóżka. Szybkim ruchem drżącej ręki zebrał porozsypywane koraliki i na nogach, które obecnie jakimś dziwnym trafem do złudzenia przypominały galaretę, ruszył w stronę Lo. Wydawać by się mogło, iż był to najdłuższy spacer w jego życiu, nigdy wcześniej bowiem te krótkie kilka sekund nie ważyły się przemienić w godziny. Ba! To było jak kilka dni!
    Zaschło mu w gardle i nie miał już jak połknąć czegoś, żeby być może pomóc sobie rozładować panujące w jego głowie i klatce piersiowej napięcie. Serce tłukło się jak oszalałe, zupełnie ignorując wysiłki właściciela, mające na celu uspokojenie go. Z każdym krokiem poczynionym w kierunku czekającego Lo, coraz bardziej przyspieszało. A potem te kilka przeraźliwie długich sekund minęło i Amadeo stojąc dostatecznie blisko, wyciągnął obie ręce w kierunku Cienia. Lewą, w której spoczywały koraliki, otworzył, ukazując jej zawartość, która w gruncie rzeczy nie była zupełnie niczego watra. W drugiej trzymał szarego, brzydkiego, bardzo zniszczonego kota o smutnym pyszczku. Żal mu było oddawać tak ot swój skarb - nawet jeśli to był jedynie okropny pluszak.
    -Ja... ja wziąłem tylko te rzeczy... -wydusił z siebie w końcu, kiedy wreszcie udało mu się zwalczyć lęk przed powiedzeniem czegokolwiek. Mówił bardzo cichym, przyduszonym głosem, jak gdyby coś trzymało go za gardło i w żadnym wypadku nie miało zamiaru puścić. Faktycznie nie miało. Tym terrorystą nadal był strach. Amadeo nie był w stanie zdobyć się nawet na prośbę o pozwolenie mu na zatrzymanie pluszowego kota choć właśnie na tym mu przecież zależało. Lovell wyglądał raczej na takiego, który niekoniecznie przepada za brudnymi, tandetnymi i zniszczonymi zabawkami.
    Chłopiec stal teraz jak wyryty w ziemię i zalany (zastygniętym już) asfaltem, do tego stopnia starał się wstrzymywać każdy ruch. Oddychał tez z niejakim trudem, tak, jakby pierś ściskała mu żelazna obręcz, niepozwalająca niemalże na zaczerpnięcie żadnego oddechu, oczywiście nie licząc tych wziętych z ogromnym trudem i bardzo płytkich, ale też dość szybkich.
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 28 Styczeń 2017, 21:22     

    Na noc zatrzymała się w jakimś obskurnym motelu na obrzeżach miasta. Wolala nie ryzykować wiec podala fałszywe dane a za pokój zapłaciła względnie drobnymi pieniędzmi. Nie prosiła o żadne dodatkowe usługi ani nic. Chciala chwili spokoju. Było ciemno i po wejściu do pokoju nie zapaliła światła. Wnioskując po wyglądzie holu jak i recepcji wolała nie widzieć jak wygląda pokój. Wystarczył lekki zapach stechlizny i dziwne skrobanie tu i tam.
    Idąc tutaj nie zwracała nawet specjalnej uwagi na ciekawskie spojrzenia ludzi. W końcu szla w samej bieliźnie.
    Jebnela się na łóżko i zasnęła na plecach. Snila o wydarzeniach dnia poprzedniego. O King Kongu, Agriosie, Policji i szpitalu. W śnie jednak była tylko obserwatorem. Rano wstala wypoczęta. Najpierw nie oagrniala gdzie jest przez to że noc zabrała ze sobą swoją kurtyne. Obdarte sciany, grzyb na suficie. Gdzie niegdzie jakieś robale, pobite butelki i roztrzaskane lustro. Mdlilo ją na ten widok a we łbie jej szumilo. Postanowiła kupić jakies proszki i lumpy a potem zastanowić się co dalej.
    Tak też zrobila. Weszła do jednego z droższych sklepów z ubraniami i wydała naprawdę sporo na dość nietypowe jak dla niej ciuchy. Nie żeby były skromne czy coś ale w innym stylu niz zazwyczaj. Bardziej pod steampunk. Później znalazła kogo trzeba w jednej ze spelun w podziemiu i zakupiła gram amfy. Idealna na wstrzasnienie mózgu. Po tym wrocila Nie śpiesznie do motelu. Przebrała się i wciągnęła swoje. Nie była później pewna czy to przez dragi których nigdy nir zazywala czy przez uraz głowy ale zaczęła się kręcić po pokoju i wszystko rozwalac. Kopala, tlukla, wyrzucala. Wszystko z gracją baletnicy. Na samym końcu usiadla pośrodku tej masakry i śmiejąc się jak wariatka zauważyla spory, czerwony kawałek lustra. Wpatrywała się w niego długo. Aż było popołudnie. Coś jej w nim nie pasowało.
    Przejechala po nim palcem ale jakby nie czula go. Zainteresowana, polozyla w tym samym miejscu palec który został prawie od razu wessany. Zabrała go czym prędzej lekko spanikowana. co to do licha ciężkiego... Musi to byc jakies przejście. Czyżby... Wzywali ją ci z dołu? Wzywają swoją królową ciemności? Belzebuba w żeńskim wcieleniu?
    Radość rozlala się po jej sercu. Zaczęła gorączkowo się przygotowywac. Poszła do banku i wybrała cala gotówkę. Miała tam kasy jak lodu więc wzięła tylko tyle ile sie do torby mieściło. 15 grubych pliczkow. Każdy z innym rodzajem. Niezbyt je rozpoznawala.
    Wzięła też ze sobą swoje pistolety. Dwa glocki, trzy sztylety które przymocowala do podwiazki oraz dwie wielkie maczety które umieściła w pochwach w ksztalcie litery X na plecach. Spakowala tez trochę żarcia po czym po prostu dała się pochłonąć lustrzanemu odłamkowi.
    Z. T
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9