• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Las Drzwi » Pagórki
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Mitsuo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Sierpień 2011, 08:57   Pagórki

    W tym miejscu tego niezwykłego lasu, ziemia robi się co raz bardziej wyboista aż w końcu przeobraża się w nie wielkie pagórki, które oczywiście porastają drzwi, najróżniejsze i najdziwniejsze. Łatwo się tu zagubić.

    Nad Lasem Drzwi mocno zaświeciło słońce, oświetlając niemal wszystko na swojej drodze. Promyki nie próżnowały, było ich wyjątkowo dużo. A niebo? Nie było na nim ani jednej chmurki, żadna by się nie odważyła wejść w drogę tej wielkiej kuli ognia. Przez ów las przelatywało właśnie coś nie wielkiego. Ze zwinnością wymijało przeszkody w formie drzwi. Była to marionetka. A raczej był, rodzaj męski. Tak więc on ubrany był w czarną podkoszulkę na którą został zarzucony żółty płaszczyk. Co dziwniejsze nie miał nóg i uśmiechał się, tak w jego wykonaniu dziwnie to wyglądało, w końcu zamiast ust w ich miejscu przyszytą miał czarną nitkę, a do niej przyszyto dwa, białe kły. Tak, wyglądało to śmiesznie, jakby coś wypluwał, ale szczerze mówiąc to nie wiele go to obchodziło. Jego włosy, a właściwie peruka została zaczesana na prawą stronę, a dwa czarne guziki odpowiadające za oczy, połyskiwały w blasku tak dzisiaj mocnego słońca. Co tu robił? Wybrał się na spacer, jeszcze przed chwilą tkwił w siedzibie Czarnej Róży, ale, że strasznie mu się nudziło stwierdził, że wybierze się do pobliskiego lasu. Szukał jakiegoś przytulnego miejsca, trochę żałował, że nikogo przy nim nie ma. Może nie wygląda na takiego, ale uwielbia towarzystwo innych osób, nie czuje się wtedy, hmm... inny. Tak, różni się on od innych marionetek, które zazwyczaj przybierają ludzką postać. Czemu on tego nie zrobił? Czuje zbyt wielkie obrzydzenie do ludzi i nie chcę się do nich upodabniać, a przynajmniej nie teraz, podczas wojny. W postaci maskotki jest lżejszy, dzięki czemu może pozwalać sobie na lepsze manewry w powietrzu. Ale może kiedyś zrobi to dla osoby którą bardzo lubi, albo nawet pokocha, bo w sumie związek z pluszakiem był by trochę... nie etyczny. W każdym bądź razie chciał w tym dziwacznym świecie znaleźć jakieś milutkie miejsce, gdzie mógłby odpoczywać od wojny.
    Alessandra



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Sierpień 2011, 09:56   

    Szkarłatna Otchłań? Doprawdy, Aless, nie masz gdzie się zapuszczać tylko w takie miejsca? Ba! O ile można było to nazwać miejscem, skoro nie zaliczało się to do krainy, to trudno było stwierdzić, czym tak właściwie jest Szkarłatna Otchłań, to że otchłanią to żadna rewelacja. Miast zastanawiać się nad tą błahostką, warto wspomnieć, że Alessandra chciała się wybrać do Świata Ludzi, brakowało jej tej ludzkiej normalności, ich samych. Żelkowe misie, rzeki, w których zamiast płynąć woda, płynęła czekolada, albo herbata, ot, Kraina Luster to nie miejsce dla niej. Miała dość tych przesłodzonych miejsc, w których magia była niemalże w każdej osobnej jednostce, a to w pomarańczowym, żelkowym miśku, a to w drzewie, patyku, czy czymkolwiek innym. Na nieszczęście(albo i nie) zamiast dotrzeć do Wrót, obrała chyba złą ścieżkę, ba! Na pewno! Mimo wszystko robienie skrótów to nie był najlepszy pomysł, zważywszy na to, że z Karminowych Wrót korzystała bardzo rzadko, wolała spędzić więcej czasu wśród ludzi, ukrywając swoją tożsamość i to kim jest - a nie było to trudne, niźli bawić się w Krainie, która miast Luster, winna się nazywać Krainą Łakoci i zabawy. Widocznie nie poznała w niej jeszcze tych mroczniejszych miejsc, które może nie tyle co by ją przeraziły, ale zmieniłaby zdanie o ów Krainie.
    Tymczasem błąkała się po lesie, do tego im większe były pagórki, tym jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Buty na obcasie na takim terenie to nie najlepszy pomysł, kto jednak spodziewał się takiego obrotu zdarzeń? Pewnie komuś innemu byłoby to obojętne, czy zobaczy go ktoś z niebieskimi ustami, czy też z roztrzepaną fryzurą, ale Aleksandrze nie. Alessandra bowiem miała w sobie szeroko rozwinięty zmysł piękna, a także wielką godność w sobie, która nie pozwalała jej wystawić siebie na pośmiewisko. Wątpiła jednak by ktokolwiek był w stanie pojąć tak subtelne rzeczy. Chodź nieźle by się zdziwiła gdyby spotkała tu kogoś jeszcze. Szła teraz lekko, jakby nie miała za sobą dobrych dziesięciu kilometrów w lesie. Niosła w jednej ręce walizkę, nie należała do rzeczy małych, aczkolwiek nie odczuwała tego ciężaru, bardziej niepokoiła się o stan jej butów, wysokie obcasy niebezpiecznie odchylały się w boki, tym samym zmuszając Panią Marionetkarz do zatrzymania się i złapania równowagi. Wreszcie oznajmia, że noszenie na rękach niszczy wdzięk sylwetki, a także kręgosłup, dlatego czym prędzej postawiła walizkę na ziemi, zaś druga ręka zajęła się strzepywaniem z wiotkiego już papierosa paprochu. Opadła na ziemię wyczerpana i chodź nie była to ani zdrowa, ani wygodna pozycja, to i tak nie miała już siły by kontynuować wędrówkę, która i tak nic ze sobą nie niosła. Papieros po względnych badaniach jakie przeprowadziła swoimi niebieskimi ślepiami nie nadawał się do pożytku, lecz nie zamierzała poddać się złośliwości tego dnia i wsunęła używkę pomiędzy usta, zaciągając się porządnie, acz nadal z wyczuloną gracją, jakby z obawą, że ktoś będzie obserwował jej zachowanie z ukrycia.
    - Alicjo, jesteś dziś wyjątkowo milcząca.. - stwierdziła, spoglądając na zamkniętą walizkę. Doprawdy, strasznie, jak zawsze. Alessandra jednak nie traciła nadziei, że kiedyś i ta się odezwie niezależnie od tego, czy jej głos będzie jękliwy, męski, piskliwy, czy irytujący, wątpiła jednak by coś takiego w ogóle miało miejsce, tak nieziemska istota(tudzież Marionetka) winna mieć również niesamowicie subtelny, piękny głos. Szczerze mówiąc wolałaby się teraz wynieść w jakiś lepszy świat, może w jej myśleniu, że jest kimś innym, niż jest, było coś interesujące. Dla niej w rzeczywistości byłaby to ucieczka, ba! Odskocznia od ponurej codzienności, którą chwilami kolorowała whisky, czy jakimiś innymi trunkami. Nie każdy potrafił to zrozumieć, większość nie chciała się temu zadaniu podjąć. Dążenie do stworzenia lalki idealnej, do bycia Władcą Lalek, przyniosła na nią nieszczęście w postaci Obsydianowego Twórcy to jest jej pech do końca życia. Chyba że uprzednio uda jej się obudzić swojego aniołka ze snu.
    Zupełnie jakby była w innym świecie przesunęła opuszkami palców po gładkiej, acz gdzieniegdzie nieco poniszczonej powierzchni swojego skarbu, tudzież walizki.
    Mitsuo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Sierpień 2011, 19:58   

    Słońce wznosiło się coraz wyżej i wyżej. Wydawało się bardzo bliskie, jakby wystarczyło lekko wyciągnąć rękę żeby dotknąć tej ognistej kuli. Ta właśni kula odbijała się właśnie w czarnych guzikach należących do pewnej marionetki, która wymijała coraz to kolejne drzwi. Był pogrążony w marzeniach, tkwił teraz w świecie w którym ludzie przestali istnieć, zostali unicestwieni. Czarna Róża odniosła wielkie zwycięstwo, a on dostał odznaczenie dla walecznego żołnierza. Ta, Mitsuo nie nadawał się na marionetkę, powinien być ołowianym żołnierzykiem. Gdy tak wędrował i marzył z transu wyrwał go jakiś dźwięk. Usłyszał czyjeś słowa. Był przekonany, że mu się nie wydawało, a jako że należał to zabawek wyjątkowo ciekawskich i dociekliwych, musiał to sprawdzić. Miał tylko wielką nadzieję, że to nie ludzie. Ale tutaj raczej ich by nie spotkał, prędzej przy wrotach. Tu nie. Mogły to być też te świry z tej nowo powstałej organizacji. Anarchsa, czy jakoś tak. A tego pięknego dnia, Mitsuo nie miał ochoty na bójki. Tak więc na wszelki wypadek naciągnął na siebie mały, czerwony płaszczyk. I zniknął. A właściwie stał się nie widzialny. Wciąż spacerował wśród szeregów drzwiczek, tyle, że tym razem usiusł się wyżej i zaczął się rozglądać. Nic nie spostrzegł. Również nic już nie słyszał. Był ciekaw kto się tutaj zapuścił. Może grupka przyjaciół. Albo tylko jedna osoba. Ale czy gadała by sama do siebie? Marionetka nie mogła się już doczekać odpowiedzi, bardzo lubił towarzystwo innych ludzi, chociaż w ogóle na takiego nie wygląda. Może dlatego, że rzadko się uśmiecha. W każdym bądź razie miał nadzieje, że to ktoś przyjaźnie nastawiony. A może pozna kogoś nowego? Tego również nie wiedział dlatego czym prędzej przyśpieszył tępo. Jego spiczaste uszy były nie zastąpione, ale niestety nie pamiętał już z której strony usłyszał tamten głos. No właśnie, tamten głos. Mitsuo nawet ni zanalizował do kogo mógłby należeć. Brzmiał kobieco, był taki miły, trochę jakby to powiedział jakiś poeta, anielski. Tyle, że przydałoby się żeby ów anioł wypowiedział jeszcze jakieś słowa, bo tak Mitsuo mógł go nie odnaleźć. Na szczęście po kilku minutowych poszukiwań wśród drzwiczek i pagórków, odnalazł wreszcie to czego słuchał. A mianowicie dziewczynę z walizeczką. Mitsuo nie miał pojęcia kto to mógł być, nigdy wcześniej się z nią nie spotkał. Mógł na nią patrzeć tak długo jakby tylko chciał, a ona nie miała pojęcia o jego istnieniu. Podobał mu się ten fakt. Nie mogła go też usłyszeć, bezszelestnie poruszał się w powietrzu i nie oddychał. Postanowił więc, że chwilę poobserwuje tą dziewczynę z anielskim głosem, a dopiero później się ujawni.

    ~ Wybacz, że tak późno, ale ostatnio mój internet wariuje.
    Alessandra



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Sierpień 2011, 15:07   

    Alessandra również nie przypominała pod żadnym względem osoby, która lubi czyjeś towarzystwo. W rzeczywistości trzymała po prostu dystans do nowo poznanych osób, był z nimi tylko mały problem - nigdy nie potrafili rozumieć jej gestów, zachowania, czy też niektórych słów. Potrafiła powiedzieć coś, co było sprzeczne z dotychczasową konwersacją. Nie będę jednak się nad tym rozwodzić. Jest to wyjątkowo drażniący temat dla mnie, jak i dla Aleśki.
    Chodzenie na skróty miało swoje minusy, zważywszy na fakt, że ona nic a nic nie orientowała się w terenie. Wolała zapuszczać się w miejsca, w których już wcześniej była. Jej życie i tak opierało się na ciągłych próbach podrobienia kluczyka do marionetki, wszak nie mogła pozostawić tej sprawy tak jak teraz, nie tyle co nie była silna emocjonalnie, ale psychicznie. Alicja wydawała się być z każdym dniem coraz bardziej poniszczona, a Alessadna coraz bardziej obłąkana, mając, ba! Usilnie wmawiając sobie, że z pewnością nadejdzie niedługo dzień w którym przemówi do niej, dotknie, a jej ciało nie będzie tylko kruchą porcelaną, stanie się równie miękkie co jej skóra. Powieki uniosą się, dając jej widok na jej spaniałe, niebieskie tęczówki. Alicja ciągle spała, niczym Śpiąca Królewna. Pani Marionetkarz grała rolę księcia, który chciałby wybawić swoją księżniczkę w nieco niecodzienny sposób. Na szczęście tylko ona męczyła się z Alicją, nikomu jej nie pokazywała. Nawet jeśli przełamałaby się na ten krok, z pewnością i tak większość miałaby dość oglądania czegoś, co ma w sobie nie tyle co zamkniętą, wręcz uśpioną duszę, ale wiele organów, które to Aless zapożyczyła od jakiegoś trupa. Nigdy nie przyszło jej na myśl, że będzie zanurzała ręce w czyjeś wnętrzności, a już na pewno, że będzie się nimi posługiwała jak narzędziami. Za nim miała ciała tamtych ludzi, obrała sobie za cel ożywienie swojej laleczki, a to było nader tych wszystkich ludzkich zasad. Kręgosłup moralny znikł już dawno, pozostawiając za sobą tylko niektóre ludzkie odczucia. Niewątpliwe, nie tylko ona, pomimo swojego podłego zachowania, uznawana za niektórych, za pozbawioną wszelkich uczuć, nie została do końca wyprana z uczuć. Co nieczęsto można spotkać, nie wzruszają ją łzawe opowieści o przeszłości innych. Rusza ją obłąkanie, zaburzenia psychiczne, wszystko to, co pozostawiło swoje ślady na czyjejś psychice. Może dlatego, że sama miała z tym nie mały problem?
    Niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie znów coś powie. Zamiast tego, przysunęła do siebie za uchwyt walizkę, powoli, wysuwając z kieszeni kluczyk. Nawet nie przemknęło jej przez myśl, że ktoś może ją obserwować, nie w tym momencie. Wysiedziała tu dłuższą chwilę, jeżeli ktoś by coś planował, z pewnością ruszyłby do realizacji swojego niecnego planu. Kluczyk był malutki, złoty, z wytłoczoną czerwoną różą. Dziwaczne ustrojstwo, aczkolwiek na tyle unikatowe, że tak jak kluczyka od marionetki, nie dałoby się do podrobić. Z każdej strony wydawał się być idealny, odbijały się od niego promienie ognistej kuli. Całe szczęście, że nie zachodziło, jakoś myśl o próbowaniu wyjściu z tego miejsca w nocy wydawało się być niemożliwe, biorąc również pod uwagę nie tylko mrok, ale jej orientacje w terenie, która była na poziomie zerowym. Marny z niej przewodnik, a jeszcze gorszy turysta.
    Przekręciła kluczyk w środku, po czym uniosła nieco do góry pokrywę walizki, zajrzała przez mały otwór, na Alicję, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, zupełnie nie pasujący do niej, bynajmniej nie do jej szorstkiego charakteru, wyglądała jak aniołek, aczkolwiek nie na długo. Kiedy tylko połasiła się i przesunęła opuszkami palców po jej porcelanowej powierzchni mina jej szybko zrzedła, a papieros ugiął się na tyle, na ile był w stanie, by zaraz ułamać się i opaść bezgłośnie do środka walizki. Warknęła pod nosem, po czym otworzyła szeroko walizkę, dłonią sięgnęła po połowę papierosa, zgasiła go i wsunęła pod swoją nogę, by obcasem począć ugniatać jego miękką strukturę. Wsunęła powoli ręce pod ramiona lalki i uniosła ją nieco wyżej, głowa, ręce i nogi zwisały bezwładnie nie okazując ani odrobiny życia. Posadziła marionetkę na swoich kolanach, pracowała gdzie tylko mogła, a warunki jakie były jej potrzebne do roboty to tylko samotność, niczego poza tym nie potrzebowała. Powoli, nie śpiesząc się, zaczęła odwiązywać sznureczki na jej plecach od kaszmirowej sukni.

    [wybaczam.~]
    Mitsuo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Sierpień 2011, 12:33   

    Mitsuo bardzo dobrze się bawił, może to było trochę złośliwe i dziecinne, ale mógł ją obserwować, a ona, ona nic. To było po prostu genialne. To dobry sposób żeby się z kimś zapoznać. Zazwyczaj jest tak, że w towarzystwie zachowujemy się inaczej, dopiero kiedy spędzamy czas w samotności jesteśmy sobą, nie wstydzimy się nawyków które przy innych osobach zostały by skrytykowane, możemy robić co tylko nam się podoba. Bo nikt nas nie widzi. A przynajmniej tak nam się wydaje. Przecież zawsze możemy być obserwowani przez latającą lalkę w Bolerku- niewidku. Owa lalka właśnie wykonała jakiś manewr powietrzny i wylądowała tuż przed dziewczyną. Na pewno gdyby teraz zdjął swój czerwony płaszczyk, bardzo by się wystraszyła. Ale nie zrobił by tego. Nie jest aż tak wredny. Nawet takie wścibskie podglądanie do dla niego limit. Nadal się uśmiechał. Wcześniej był to jedynie wynik dobrego humoru i równie dobrej pogody, ale teraz dodatkowo miał frajdę z obserwowania nieznanej dziewczyny.Właśnie dziewczyna. Miała czarne włosy, dość krótkie. Mitsuo zawsze zazdrościł wszystkim normalnych włosów, on musiał nosić tę perukę. A normalne włosy, to było coś, one rosły! Co prawda próbował już rzucić na perukę jaki czar, ale się nie udało, został nawet efekt uboczny w formie białego pasemka na owej peruce. Ubrana była w biała bluzkę, a pod nią widniał czarny gorset. A do tego czarne rajstopy i jakieś buty. Przynajmniej tyle udało się dostrzec Mitsuo. Musiała mieć pewny charakter, skoro nosiła obcisły gorset i takie rajtuzy. A może po prostu chciała zwrócić na siebie uwagę? Ale to raczej w świecie ludzi, tutaj wśród tych dziwów nikt by na taki ubiór nie zwrócił uwagę. Chociaż, kto wie. Mitsuo nie lubi być w centrum uwagi, szczególnie wielu par oczu patrzących na niego. A było to dosyć częste, w końcu jest marionetką bez nóg, wznosząca się w powietrzu. Raz wzięto go nawet za zwyczajną maskotkę, kiedy przysiadł przy sklepie z zabawkami. Pewna dziewczynka chciała go kupić i przytulić. W każdym bądź razie dziewczyna ubrana była trochę wyzywająco. A co robiła? To najbardziej interesowało Mitsuo. Robiła coś z jakąś lalką. Chyba odwiązywała jakieś sznureczki. Wyglądała na skupioną. Czy to była marionetka? Tego Mitsuo nie wiedział, ale to również przyciągnęło jego uwagę. Czyżby ta dziewczyna zajmowała się marionetkami. Hmm. Mitsuo jeszcze nigdy nie spotkał żadnego Marionetkarza, a już tym bardziej Marionetkarki. Z resztą nie słyszał o tym żeby i płeć piękna zajmowała się tym zawodem. W takim razie Mitsuo miał już pewne teorie co do jej słów. Albo mówiła do siebie, albo do lalki. Miał ochotę się z nią przywitać, ale bał się, że ją wystraszy, albo wkurzy. Postanowił więc się wycofać i wrócić tutaj, ale już w widocznej formie. I tak prędzej czy później jego czerwone bolerko przestało by działać, ono wręcz uwielbia odwalać takie numery. Tak więc Mitsuo wzniósł się wysoko, ponad dziewczynę. Następnie poleciał gdzie za jeden z pagórków obrośniętych drzwiami. Tam zdjął z siebie swój artefakt i wrócił. Leciał wolno i spokojnie. Słońce nadal odbijało się w jego czarnych guzikach. Kiedy doleciał do miejsca w którym dziewczyna robiła coś z tą porcelanową lalką, Mitsuo wreszcie się odezwał.
    - Dzień Dobry.- A właściwie en głos, wydobył się gdzieś z jego wnętrza. Nie otworzył buzi. Nawet nie miał jak, przecież jego usta zastępuję czarna nitka, tak więc gdyby nawet chciał je otworzyć to po prostu by się rozpruł.- Jestem Mitsuo.
    Alessandra



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Sierpień 2011, 16:19   

    To prawda, Alessandra może nie tyle co by się przestraszyła, ale nieźle rozzłościła ów zajściem. Niemniej jednak niewiedza była jej na rękę, nigdy nie połasiłaby się o wyjęcie Alicji przy kimś, a ta chyba miała już dosyć siedzenia zamknięta w skrzyni. Co prawda, Pani Marionetkarz zadbała o to, by marionetce było jak najwygodniej. Złota poduszka z pierza i jedwabiu, była wygodna też z tej racji, że ktoś włożył w nią całe swoje serce. Ba! Nie był to kto inny jak Aleśka. Uwielbiała bawić się w krawca, a do tego niewiele jej brakowało, tworzyła lalki, to wymaga nie lada sprawności, dobrego oka, a przede wszystkim talentu. Ona o swoim talencie dowiedziała się zaraz po poznaniu lalki ojca, to pewne, że prędzej czy później ktoś powiedziałby jej, kim był jej ojciec, czym się zajmował i jakie brzemię za sobą niósł. Teraz to ona na swoich barkach miała to szaleństwo w postaci uroczej, porcelanowej laleczki. Nikt pewnie nie zgodziłby się z jej założeniami, bo ona swoje myśli wolała pozostawiać dla samej siebie. Była wręcz pewna, że Alicja słyszy każde słowo, odczuwa jej dotyk, aczkolwiek nadal jest zamknięta, bez życia.
    Czy jej ubiór można było zaliczyć do tych wyzywających? Ona sama pewnie kłóciła by się z tym stwierdzeniem nawet ze swoją Alicją. Ot, miała na sobie te części garderoby, które zakrywały odpowiednie partie jej ciała. Spódnica była krótka, acz pełniła należytą funkcję, która ograniczała się tylko do zakrywania jej pośladków i ud. Gorset zaś chodź zawiązany pod piersiami, również sprawował się całkiem nieźle, unosił nieznacznie jej kobiece kształty, aby je nieco uwydatnić i nic poza tym. Sprostuję jeszcze, że biała bluzka znajdowała się pod gorsetem, niezapięta na dwa górne guziki raczej niewiele ukazywała. Ale fakt, rajtuzy mogły wydawać się mylącym odzieniem. Ta jednak była wręcz przekonana, że nikt nie zwróci na jej ubiór najmniejszej uwagi. Trzeba przyznać tylko jedno - była pewna siebie, aż do przesady pokazywała, że nie pozwoli stanąć sobie na głowie. Pewna swoich racji, czynów, a te, które okazały się nieprawdą przeważnie obracała w żart, bądź wypierała się. Byleby tylko jej reputacja nie ucierpiała. Często przychodzili do niej ludzie z zepsutymi zabawkami, każdą, czy to miała większy, czy mniejszy problem, naprawiała. Cierpiała jednak, widząc jak wiele przeżywają, czuła ich ból i cierpienie, które towarzyszyło każdej lalce nierozłącznie. Trudno jest sprawić by lalka czuła się dobrze, bo te albo są rzucane w kąt, albo używane do zabaw. Co prawda nazwa mówi sama za siebie - ale czy zabawa ma się opierać na zabawie nimi samymi? Wszakoż nie to jest ich zadaniem, mają radować dzieci, ale nie samemu na tym cierpiąc. Szczerze powiedziawszy dzięki naprawianiu zabawek - często porcelanowych lalek - zarabiała, chodź pieniędzy miała pod dostatkiem.
    Drgnęła. Wpierw dotarł do niej nieco stłumiony dźwięk, dopiero później zaczynał się on nieco rozjaśniać, aż w końcu zrozumiała, że nie jest to zwykły szum, a już na pewno dźwięk nie wydobył się z Alicji. Nie odczuła żadnych wibracji, więc to logiczne, że nie mogła być to marionetka. Bynajmniej nie ta znajdująca się na jej kolanach. Usta jej jakoś zbladły, oczy miała szeroko otwarte. Ktoś tu był. Zamiast jednak odnaleźć wzrokiem nicponia, który to zakłócił jej przestrzeń osobistą.
    - Nie wiesz, że nie ładnie jest tak się skradać?
    Jej głos był o dziwo bardzo spokojny, chodź w środku aż gotowała się ze złości, a sygnalizowały o tym zaciśnięte mocno dłonie kobiety na kruchym ciele marionetki. Do czasu, w którym to nie usłyszała głosu Alicji w swojej wyobraźni, dopiero teraz spostrzegła jakie ona sama zadaje cierpienie swojej podopiecznej. Ponownie się wzdrygnęła, strach w jej oczach nie był widoczny przez czarną grzywkę, z której również padało na jej twarz cień. Po raz pierwszy zaczęła żałować, że jej włosy są związane tak, by wyglądało na krótko ścięte. Nie miała w zwyczaju nosić rozpuszczonych włosów, te były za długie, utrudniały jej pracę. Bo chodź wyglądały jak jedwabna przędza, nigdy dotąd nie można jej było ujrzeć w długich włosach. Przeważnie albo były upięte w wysokiego kucyka, albo w koka, tudzież związane odpowiednimi metodami by ich długość sięgała jedynie do ramion. Wyjątkowo przydatna umiejętność fryzjerska na coś się w końcu opłaciła, chodź teraz niekoniecznie chciałaby z niej skorzystać. Żałowała, bo nie mogła ukryć rozczarowania na swojej twarzy, a włosy były najodpowiedniejsze w tej sytuacji, nie tylko nie rzucało by się to w oczu, ale i nie wzbudziłoby żadnych podejrzeń.
    Chodź Mitsuo obrał taką drogę by jej nie zaskoczyć, to Alessandra nie patrzyła na niego i nijak mogła wiedzieć, że faktycznie się nie skradał. Była tak zapatrzona w dziurkę swojej lalki i jej nieco poniszczoną strukturę na plecach, że nie śniło jej się oglądać kogokolwiek innego. Za każdym razem, ilekroć jej nie naprawiała, zawsze porcelana pękała w tym samym miejscu. Aleśka nie potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić. Wiedziała jednak, że jest ktoś, kto może nie tylko co chciałby jej pomóc, ale byłby w stanie zrobić coś z jej kruchym ciałem. Niekoniecznie zmieniać na nowe, bo nie byłaby to ta sama Alicja, ale naprawić. Przy okazji poradziłaby się go o kilka spraw, mając na końcu niespodziankę dotyczącą podrobienia kluczyka.
    Uniosła w końcu głowę, chowając szybko marionetkę do skrzyni, zamknęła ją, a jej błękitne ślepia zaraz spoczęły na małym ciałku szmacianki. Uniosła ciemne brwi, a jej wargi rozchyliły się znacząco. Była zaskoczona, nie spodziewała się nikogo w takich terenach, a już nie marionetki. W prawdzie jako Marionetkarz miała możliwość posiadania każdej marionetki, wystarczył do tego jeden mały drobiazg. Problem w tym, że chyba do niczego nie przydała by jej się szmacianka.
    - Nie lubię imion, dlatego zrozum, ale nie poznasz mojego. - odezwała się po chwili, podpierając się łokciem o skrzynię, zaś o dłoń podparła swoją głowę. Kilka hebanowych kosmyków zsunęło się z jej ramienia na bladą twarzyczkę, zakrywając błękit jednego z jej ślepi. Doprawdy, imiona były dla niej zupełnie niepotrzebne, swoje oczywiście wielbiła aż przesadnie, innych uważała za zwykły dodatek, które nie chciała wiedzieć. Bynajmniej nie wtedy, kiedy nie miała w tym jakiegoś interesu. Zerknęła w miejsce, gdzie powinny się znajdować nogi szmacianki, nie zasmucił ją ten fakt, była żywa, albo to jej głupota sprawiła na tą marionetkę tyle nieszczęścia,albo trafiła na naprawdę niedobrą właścicielką. Niemniej jednak znalazłby się pewnie jakiś Marionetkarz, który przyszłyby mu jakieś nóżki. Nie mówię tutaj o Alessanie, bo ta obrała sobie zasadę - coś za coś - i za darmo nigdy nic nie robi.
    - Gdzie Twoje nogi? - była bezpośrednia, nie będzie ukrywała swojego zdziwienia, chodź niekoniecznie ją to interesowało. Coś jednak ją ruszyło, nie mogła go od tak spławić. Miast tego porozmawia z nim trochę, ewentualnie zapyta o drogę powrotną, i sio.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2013, 18:37   

    Bieg wcale a wcale nie ułatwiał sprawy. Pomimo tego, że próbował już tego kilka razy, ty razem absolutnie nic nie dało się uporządkować w głowie. Pustka... Nie, te czarne myśli zostawimy w spokoju. Najważniejsze jest teraz, by nie zemdleć tak jak ostatnio. Tak, rozumiem, biegamy do granic wytrzymałości, ale to naprawdę nie jest ci potrzebne... Szczególnie tutaj. Tak, tutaj jest twój d o m. Tutaj zawsze powinieneś powracać z uśmiechem na twarzy, sentymentem pod ramieniem i żwawym krokiem, a zamiast tego jesteś skrzywiony, oddychasz ciężko i najchętniej opuściłbyś tą dziurę... Duma pokręcił delikatnie głową, uświadamiając sobie, że znowu stracu oddech i, że znowu nie wytrzyma. Mięśnie protestowały głośno, właściwie sam już powoli zaczynał przytakiwać ich wrzaskom. Stopy nie były już tak skore do kontynuowania biegu, puls nie nadawał już opętańczego rytmu...
    Opadł na ziemię, przeturlał się po niej i skończył na plecach zapatrzony w niebo. Zadrapania? Och, dajmy spokój. Brudna, biała koszula? Jakoś się wyczyści. Nieadekwatne szorty? Też ujdzie. Buty... To już inna sprawa. Pomyśli o tym później. Na razie zamknie oczy. I pomyśli o czymś zupełnie innym... Ach, i jeszcze schowa tą broń. Chociaż... nie. Lepiej nie. Tutaj należy mieć się na baczności...
    Dlatego zdecydował się zamknąć tylko jedno oko. Tak w razie czego. Jako rzecze stare przysłowie - "nie śpij, bo cie okradną".
    The Red-Purple Poppy
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2013, 19:25   

    Pewna Kryształowa bawiła w krainie już od dłuższego czasu, przemykała dotychczas niezauważona przez żadne wścibskie oko między poszczególnymi miejscami. Zupełnie jak bezcielesna mara kwapiąca się o mdło-nijakie wędrówki nie wszczęte z powodu ani celu, ani jego braku, a tylko dlatego, że nie mogła zaznać wieczystego spokoju, jakim było sięgnięcie bezużytecznego ciała przez nieistnienie. Kasandra w kusej tunice, opięta śmiesznie reagującą na starcie z wiatrem pelerynką przypominała dzisiejszego dnia pandę, albo wzorcowego bezsennego, ponieważ wokół oczu widniały nieregularne sińce - pozostałości po rozcieńczonym łzami tuszu. Drżąca dłoń skąpana w intensywnym blasku wnikającego w horyzont czerwonego słońca przekręciła gałkę jednych z drzwi. Wstrzymajmy oddechy, aby podbudować atmosferę. Co mogło oczekiwać za drzwiami? Zło, dobro, jedno i drugie? Wraz ze sprężystym krokiem naprzód, zerwała się burza jasnych włosów sięgających ud, jakby za wszelką cenę chciała ochronić właścicielkę przed ewentualnym atakiem czyhającym po przekroczeniu framugi. Przezornie wyhamowała tuż za progiem, stopami wadząc o zieleń trawy rozrosłej po „drugiej stronie”, zaś oczami badając otoczenie. Magneta tęczówek współpracowała z okrągłymi źrenicami, dopóki te nie wychwyciły męskiej sylwetki rysującej się nieopodal. Tak zaskoczone, zwijmy je… Krążki czerni zwęziły się niebezpiecznie, jak u potraktowanego wiązką światła kota. To strach; on powstawał w najmniej oczekiwanych momentach i niekoniecznie miał swoje źródło tam, gdzie chcielibyśmy przypuszczać. Nie bała się nieznajomego. Więc co…? Nie znalazłszy odpowiedzi, Szklana stała jedynie jak stała i na początku całej szalonej eskapady, zredukowana jedynie do postaci cienia przez padające tuż za plecami słońce.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2013, 19:56   

    Leżał, plackiem rozłożony w trawie, na tyle wysokiej, że przy każdym delikatnym choćby podmuchu powietrza, łaskotała delikatnie jego nos... dlatego nazbyt zajęty był walką z kichaniem, ustabilizowaniem swojego oddechu i uspokojeniem mieśni, niż przejmowanie się jakimiś drobnymi istotami, które dawały o sobie znać jedynie cichymi szelestami... które mimowolnie jednak wyłapał, więc nie mógł nie drgnąć, by nie rozejrzeć się dookoła spojrzeniem, które nie wyrażało nic innego, jak delikatne zdziwienie. Hej, to nie tutaj miał zajść. Jego celem było... no, znał przecież doskonale drogę, więc dlaczego trafił tutaj? Odkrył kolejną drogę na skróty...? Tak, to było na pewno to. Pagórki... jest blisko swojego celu. Już-już miał powrócić do oddawania się jakże intensywnej obserwacji nieba, kiedy zajrzał jeszcze na słońce, by w milczącym zachwycie oglądać zachód. Sęk w tym, że... tam było coś innego, co wyrażało jego zachwyt. Oczywiście, że zdusił to w sobie, bo gdyby wydało się, nie byłoby już tak przyjemnie. Postać, która majaczyła na horyzoncie... ręka odszukała pistolet, na którym zacisnął palce, jakby był gotowy do jej użycia... Niestety, nie był, co wprawiło go w jeszcze gorszy nastrój - bo pomimo tego, że to, co widział, nie uznawał za naturalne - Kasandra przypominała mu raczej wygłodzoną, ludzką nastolatkę aspirującą do konkursów piękności, której w następnym etapie konkursu było tak niewiele, że można by i uznać ją za przezroczystą - nie chciał jednak w stronę tego strzelać. No i odnalazł też w jej twarzy, to, czego szukał - rozbicia. W oczach, może i mylnie zinterpretował tak plamy po tuszu na jej oczach. Chociaż to nadawało jej trochę melodramatycznego charakteru, ani trochę nie przeszkodziło mu to w powstaniu i otrzepaniu niezgrabnym ruchem ubrania - sam nie wyglądał na przyzwyczajonego do spotykania długowłosych kobiet o tak... hmh, szklanym wyglądzie. Dobre określenie. I jeszcze przy szybkim przeskanowaniu myśli, kiełkowało mu coś na temat tego typu istot... Ale nie był to dobry trop, bo było to jakieś wspomnienie ze strasznych opowieści jego ojca o tym, czego nie przeżył. A potem takie istotki śniły się Dumce po nocach i...
    Dlatego więc Duma też się cofnął. Chociaż... Oj, nie zrobisz jej tego. Nie przestraszysz jej, prawda? Ona ucieknie, prawda? Jej zaraz nie będzie, prawda? No i co wtedy zrobisz? Co ci pozostanie...? Poza tym, jesteś cały spocony. To naprawdę nie jest dobry moment na podryw. Na dodatek kogoś... takiego.
    - Myślę, że jutro będzie padać - powiedział głośno, tym samym szybko upuszczając pistolet, który, jak sobie uświadomił, wciąż ściskał w ręce. A jako, że jego nowym zadaniem było nieprzestraszenie przerażonej, uznał, że trzymanie tego w garści nie polepszy sprawy.
    Mądry Duma.
    Jeszcze tylko odnajdź drogę do celu, co?

    // edit wpół do dziesiątej: z/w :>
    The Red-Purple Poppy
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2013, 20:47   

    Przywykła do niewygodnych spojrzeń obstrzeliwujących ją z każdej strony, jak gdyby była cholerną klaczą wystawianą na muzułmańskim targu. To, co mogło niepokoić to fakt, że nie przypinała takim incydentom wagi większej niż zero, a każdy przejaw zainteresowania zduszała w zarodku zobojętnieniem. Piękne owoce rozsianej tuż przed nosem miłości, przyjaźni, jakiejkolwiek więzi damsko-męskiej, przebudowywała do tego stopnia, aby przekształcić je na jedynie zwierzęcy akt zespolenia. Nic dziwnego, że mężczyźni obcujący blisko z 11-stką nie dowierzali własnym oczom po leniwym przebudzeniu, nie zastając jej w swoim łóżku, nie mając znów na wyłączność dostępu do alabastrowych nizin i wyżyn ciała gwarantujących rozkosz... Choroba mieszkająca w dziewczynie uniemożliwiała komfortowe zachowania, uwierała ją jak kolczasta obroża ciśnięta pod przymusem na kark skundlonego buldoga, który jedyne czego przez całe swoje syfiaste życie pragnął to odrobiny uwagi. Można wysunąć wnioski na temat częstotliwości psychicznych schorzeń występujących u tego typu bohaterów, ale ja powiem ci tylko wtedy, że jesteś idiotą wrzucającym wszystkich do jednego worka. Koncertowa kurwa nie goniła za indywidualizmem. On sam do niej przyszedł pewnego dnia, szeptawszy coś zapalczywie o jazdach na drugiej stronie psychiki.
    Z czystego przyzwyczajenia upewniła się, iż nietypowa grzywka osłania lewą część bladej twarzy, co z kolei zagwarantowało ciche brzęczenie swobodnie przesuwającej się po wychudłej ręce sztucznej biżuterii. Okrutnie nieruchome usta ogarnęła żałość w związku z tym, że chwilowo nie miały gdzie się wyładować. Chyba, że... Kasandra! NIE. NIE RÓB TEGO. NIE. Grzmiał zdrowy rozsądek, czy też jego zdeformowana, ośmieszająca coś takiego karykatura. Spojrzenie sunęło bezkarnie po partiach ciała Dumy, dorzucając od czasu do czasu coś do wydłużającej się listy spostrzeżeń siedemnastolatki, a także omijając starannie okolice jego oczu. Choć znużenie wciąż dopominało się o zgoła inne rozrywki niż taksowanie tajemniczego jegomościa spojrzeniem, z niejasnych dla samej siebie przyczyn wykonała jeszcze jeden krok w jego kierunku, ale wtedy to zdała sobie sprawę, że cholerne stopy założyły sojusz wymierzony nie w kogo innego, a Kasandrę - majtnęły w zawieszeniu o milimetr nad podłożem, nim nagłym skurczem zmusiły młodą kobietę do zgięcia się w pół. Pierś unoszona nieregularnie raz za razem zdradzała wytężony oddech, więc odnalazła smukłymi palcami mostek, aby w jakiś poraniony sposób spróbować odnaleźć źródło takiego skandalicznego zachowania. Ewidentnie coś szarpnęło nią od środka, wywracając po drodze kartoteki założone dla byłych kochanków, wrażenie deja vu, a także oczywiście Anioła Milczenia, czyli wszystko, co składało się na jej puste, szklane wnętrze w danym momencie. Pokusa poznania barwy atakujących ją oczu mężczyzny była mocno absurdalna, pojawiła się znikąd i żadnymi obietnicami bez pokrycia, nie mogła jej zwieść, zaprzepaścić. Znów odszukała dłonią nieomal białych włosów i upewniwszy się, że wciąż barykadują dostęp do całej twarzy, niepewnie się wyprostowała. Z nie lada zażenowaniem wysłuchała przyjemnego dla ucha głosu, nie zdradzając przy tym rosnącego w zastraszającym tempie zagubienia. Pogoda to doskonały, niewyczerpalny temat, aczkolwiek nijak nie wpasowywał się w jej prywatny kanon wstępu do rozmów. Suchość gardła przypominała skwierczącą od gorących ziarenek piasku pustynię, więc postanowiła ją przełamać, zanim osiągnie nieznośną dla wytrzymałości Cassie temperaturę.
    - Pomożesz mi? - wargi odsuwały się od siebie powolnie, wypuszczając na wierzch smagający je przez chwilę język. Szept przywodził na myśl konającego zalegującego na wielkim łożu śmierci, który oczekiwał tylko na zielone światło, tudzież spełnienie jego absurdalnej, końcowej prośby. Ufnie, a jednocześnie beznamiętnie zapatrzyła się na profil Dumy, dając mu tym samym nieco informacji o swojej trwałej ambiwalencji. Ostrożnie, gotowa w każdym momencie do ucieczki (w końcu na litość boską miał broń, brał ją na celownik), a zarówno przygotowana na kolejny protest ze strony zwiotczałych mięśni, podeszła jeszcze bliżej. Dotrzymujący towarzystwa butom wzrok mówił w tej chwili jedno, przerażające zdanie...
    "Zabij, póki masz sposobność."
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Sierpień 2013, 19:32   

    W milczeniu, jednak wciąż obserwując drobną postać, schylił się, by chwycić jednak za broń i wsadzić ją za pas szortów, z tyłu, jednak uważając na to, by to tylko on miał dostęp do pistoletu... szczególnie, że naprawdę chciał pomóc dziewczynie o tak nietuzinkowej urodzie i na dodatek uchodzących za jedną z legendarnych, kruchych istot. Legendarnych? Och, daj spokój, Dumo. Tak samo legendarnych jak ty, my, wy, oni... A niezaznajomiony na dodatek z choćby ułamkiem z jej historii, uznał to jednak za kolącą w oko nieprawidłowość - po pierwsze, takie osoby zazwyczaj występują w snach (czy - według dziecinnych majaków Dumy - koszmarach)... Po drugie, osoby, które dysponują taką urodą robią wszystko, by ją zatrzymać - w panice wcierają w siebie mnóstwo kremów i balsamów, ustalają własną, jakże indywidualną (odpowiednią dla ich nietuzinkowej urody i charakteru) dietę, aaale... na pewno nie łamią się wpół. A przynajmniej nie byłoby to pokazane w tak mało dramatyczny i teatralny sposób - może to dlatego, że nie było żadnej kozetki, na którą mogłaby opaść? A może to właśnie od tego się ma wszystko zacząć - od zainteresowania, tajemnicy, sekretu, czegoś, co pociągnęłoby Dumę dalej, wgłąb cierpienia i osobowości Kasandry, obiecując mu mimowolnie karuzelę wydarzeń, na którą tak bardzo nie miał ochoty, biegnąc tutaj, uciekając od innej... przygody? No i... kurwy nie są a ż tak czarujące jak ona. Dlatego najpierw cofnął się o kroczek, jednak po chwili przypomniał sobie, co ma zrobić. Że minęło już kilka minut od jej pytania, a on, jak skończony kretyn, stał tak na pożal-się-boże i wpatrywał się z nią, mrużąc delikatnie zielone oczy, jakby naprawdę była zagadką, której nie był w stanie rozwiązać... I tak mogła już zbyt wiele z niego odczytać. Czym prędzej przerwał tą bezczynność i ruszył ku niej żwawo, pochylając się nad nią, by dotknąć jej ramienia, jednak nie wytrzymał nerwowo i zaraz cofnął rękę, zaciskając kościste palce w pięść. Na chwilę, bo zaraz rozczapierzył palce, jakby nie kontrolował swoich ruchów. Ot, pojedyncze ataki paniki. Skoncetrowane i gotowe na to, by zaskoczyć Dumkę.
    - Proponowałbym, byś najpierw usiadła - mruknął miękko, odwracając spojrzenie - jako wieszczce przyszło taksować go intensywnym spojrzeniem, tako on taksował spojrzeniem intensywnym wszystko poza jej sylwetką, jakby w obawie, że znowu świat zatrzyma się na kilka sekund (no dobrze, minut, ale dla niej na pewno to było jak sekundy, prawda...? Tak, należałoby w to uwierzyć) i, co gorsza, że zacznie ślinić się jak jakiś nastolatek. Ale nie. Pokaż swoją dojrzałość, masz broń, masz głowę na karku, masz ręce, nogi... Aż tak łatwo byle co cię nie położy. A już na pewno nie jakaś dziewczyna co pojawiła się znikąd i straszy bielą.
    Był absolutnie nieprzejęty żadnymi sygnałami. A chociaż niepokój wciąż drżał u podnóży emocjonalności jegomościa, nie przejmował się. Spokojnie. Ona cię nie zje... A ty na to nie pozwolisz? Czemu?
    Na przekór. Bo tak.
    The Red-Purple Poppy
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2013, 20:10   

    Wszystko to jasne. Najpierw trzeba jednak rozwiać tę wątpliwość mówiącą o samoocenie Rozbitego Lustra. Sposób postrzegania siebie był wprost proporcjonalny do ilości autodestrukcyjnych zagrań, wiesz... Podrzucaniu do górę odpalonych zapałek, chwytaniu ich za nieodpowiednie końce i tym podobne. W każdym razie dochodzimy do ponurego wniosku, bo tam, gdzie postronny obserwator widział złoże surowego piękna, ona znajdowała jedynie rozgniewaną pokrakę. Nic więc dziwnego, że jakiś czas temu pozbyła się luster, tolerując je jedynie w postaci roztrzaskanego szła, o które łatwo byłoby się w razie czego skaleczyć. Przeźroczysta dłoń zawadziła z raczkującym rozmysłem (tak właściwie nie istniał żaden rozmysł, wszystko napędzały chaotyczne myśli) o pierś mężczyzny, podczas gdy sama zainteresowana ze słomianym zapałem poszukiwała w mrokach umysłu świetlistego rozwidlenia - wyjścia z zaistniałej sytuacji z twarzą. Mianowicie... Kasandra nigdy nie dopuszczała do siebie gości, nie oprowadzała turystów po krainie mniejszych i większych szaleństw. Specjalnie wyszukiwała kurczących się odludzi na tę częste okazje, aby niepodglądana przez nikogo móc rwać włosy z głowy. Oczywiście tym razem w przenośni. Głębokie bruzdy siekające czoło niczym wąwozy wyżłobione na pierwotnie płaskiej ziemi, zdradzały stan niespokojnego ducha, potrąconego bez żadnego wyrafinowania obecnością Dumy. Gdyby tak potrafiła znaleźć wytłumaczenie, dlaczego u diaska przystojny osobnik płci przeciwnej trwonił czas, za jakim to wszyscy przecież gonili bez tchu, zalegując w bujnej trawie... Czy wyskoczył z kapelusza? Ktoś specjalnie nakłonił go do przyjścia tu, aby wystawiał silną wolę nastolatki na zbyt ciężką do przebycia bez szwanku próbę? Oddech powoli ustępował, odciążał pierś, aż wreszcie przeistoczył się cichy, regularny szmer zanotowany najprędzej u błogo śniącego. Za diametralną zmianę odpowiadało to, że wreszcie ośmieliła się wstąpić wzrokiem na szlak jego kształtnych ust, przejść obok prostego jak u rzymianina nosa i finalnie odnaleźć skarb, co o dziwo nie spoczywał dla bezpieczeństwa w żadnej skrzyni. Dwa szmaragdy, tak podobne do siebie, wetknięte ze smakiem w oczekujące ich oczodoły, trafione wielkością oraz kształtem. Te oczy... Jedenastka zatrzepotała gwałtownie ciężkimi od tuszu powiekami, nieuszczęśliwiona chwilowym zaćmieniem w równej mierze co tym, że ktoś taki był świadkiem słabostek Szklanej. Od wczesnej młodości odmówiono jej zyskiwania doświadczeń wprost z rodzinnego domu, to i napotkała na wiele trudności chcąc odgadnąć przynależność nieznajomego do którejś z ras. Uznała, że nie ma sensu dłużej trwać, nie zobaczywszy ani jednej odsłoniętej karty. W końcu poker kiedyś się skończy, a niewiedza zostanie tym, co wspominać będziemy po wieki.
    - Kim ty tak właściwie jesteś? - zapytała, siląc się w dalszym ciągu na chrapliwy szept. Tak to już bywa, kiedy całą dotychczasową egzystencję oprze się raptem o kilka pomruków godnych jaskiniowca. Uświadomiwszy sobie, iż wciąż napawa się bezkarnie ciepłem jego klatki piersiowej, powolnie opuściła drżącą rękę. Jedenastka policzkowała każdą nieprzyzwoitą myśl, aż zupełnie ucichły, być może nawet omdlały - obrażone i zbite z pantałyku nagłym brakiem odzewu na śpiewające w krwi, znajome podniecenie. Ku jasności Kasandra nie jadła, ona pożerała, drąc na drobniutkie kawałki papieru wszystkie obrazki pięknie wymalowanej przyszłości. Żyła w bezsensownym przekonaniu, że jej przeszłość usprawiedliwia to, czego nie pojmowała etyczna norma. Nie zamierzała tego zmieniać. Tak było dobrze. Przynajmniej bezboleśnie. Ze znikomą energią potrząsnęła automatycznie głową na propozycję lunatyka, jakby nie chodziło o zwyczajne posadzenie tyłka na murawie, a co najmniej zjedzenie znienawidzonej brukselki. I trach. Jeszcze jedna kwestia zaprzątnęła działającą w pewnym spowolnieniu głowę. Natychmiast postanowiła ją zrzucić w nasilającą się, o dziwo bez krępacji, ciszę.
    - I dlaczego wspomniałeś o pogodzie?
    Jakie to naiwne, typowe dla Kasandry! Nierozumiane natychmiast stawało się insektem podszczypującym natarczywie jaźń. Dopiero udzielenie szczerej odpowiedzi było w stanie przepędzić tę nietypową, wyrazową szczypawkę. Przestąpiła z nogi na nogę, niby to łaskawie komunikując towarzysza o rosnącym znudzeniu, a w rzeczywistości zabijając tym zgoła inne uczucie... Napięcie.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2013, 09:40   

    Wszyscy wiedzą, że tego typu problemy mają podłoże zawsze w psychice - nie trzeba mieć nawet tytułu psychiatry, psychologa, czy czytać te wszystkie mądre książki, co naukowcy i badacze... Oni i tak mają na celu jedynie udowodnienie swoich tez, ocierając się o wyżyny własnej niegodziwości i egoizmu... Nie ma "on". Jest tylko "ja" i moje wynagrodzenie za cudowne działania, a uhonorowany będzie tylko końcowy efekt - nie to, co naukowiec musiał poświęcić, czyniąc wszystko, by nic nie przeszkodziło mu w prostej i jasnej drodze... No tak. Duma nie czytał książek, nie przemądrzał się (no dobrze, nie zawsze się przemądrzał), ani nie bawił sie w tytułowanie samego siebie, bo dałby sobie głowę urwać, że nawet nie przyjęto by go na ludzki uniwersytet... Jeszcze by się skaleczył i, broń boże, prawda o wszystkim wyszłaby na jaw... Nie, do tego nie można dopuścić. Szczególnie, że nie chciał mieć znowu posinaczonej buźki, jak przed powrotem do "domu", którego niestety nie udało mu się odnaleźć pośród gąszcza krzaków, drzew i innych chwastów. Dawnej ścieżki nie było, a nie było widać też śladów działalności lunatyków, co wcale nie podnosiło na duchu Dumki, który wciąż nie dopuszczał do siebie myśli, że mogli go zostawić samego. Co za nierozwaga! Ale nie zamierzał ich w takim razie szukać. Strzelił klasycznego focha, odwracając się na pięcie. A potem... potem coś go goniło, więc uciekał...
    Oczy rozszerzyły się nagle, zaś sam pokazał jakże wymownie środkowy palec fali wspomnień, która, rozpoczynając zażartą walkę z prawami fizyki, w które została wciągnięta, zdecydowała się jednak na taktyczny odwrót i otrzymała także obietnicę ataku... ale w innym czasie. Nie teraz. Wsystko, tylko nie teraz, kiedy koncentracja chłopaka biła już na głowę jakiekolwiek odczucia, co najpierw wywolało na jego twarzy drgnienie strachu, po chwili uspokoiło się, stopniowo przeradzając się w łagodniejszy wyraz, jakby przypomniał sobie o tym, z kim ma do czynienia, aż w końcu przerodziło się to wszystko ponownie w obojętność, pod którą jednak skrywanych było tyle uczuć, że mężczyzna nie potrafił nie poprawić sobie włosów, których w wyniku kolejnych zawirowań wynikłych z zawahań i obaw-reakcji Kasandry, jedynie dotknął opuszkami palców, zaraz zabierając je, by położyć je przez chwilę na jej ręce, jakby w głębokim, ale niezbyt skutecznym zamyśleniu, czy zostawić tą płaszczyznę lodu łaskoczącą jego ciało zimnem, które zamiast namiastą przyjemności, było tylko niemrawym wspomnieniem zimy i przypomnieniem sobie, jak cholernie chłodu nie cierpi. No i... usiłował zakamuflować własnie to, jak dla niego jest nieprzyjemne tak gwałtowne spotkanie z lodem o osobie, której ta niska temperatura tak bardzo nie pasuje. Duma miał już swoje własne wyobrażenie na temat gorąca ciała Kasandrt które wtłaczał jako parę do parowozu, by rozkręcić tę myśl do tego stopnia, byw nią uwierzyć. Delikatny chłodek. Letni poranek. Pięknie... Dopiero teraz świdrował spojrzeniem jej lico, dopiero teraz radząc sobie nad wyraz dobrze z odróżnianiem uczuć - nie traktował ich jako kłamstwo czy próba manipulacji biedaka - wziął je za absolutnie szczere bez mrugnięcia okiem nawet na to, że może to być jakiś misterny plan utkany przez jakąś mistrzynię manipulacji... Czy ona mogła nią być? W pierwszej chwili pomyślał, że tak - przecież takie naprawdę wiele osiągają samym niemrawym spojrzeniem w bok, jednym dąsem czy cichym parsknięciem. Przeszło mu przez głowę, że może nie wyszło jej to ze względu na zły debiut, który na deskach teatru otaczającego ich krajobrazu nie należał do najlepszych. Jednakże... chyba właśnie na tym zyskała tą niewytłumaczoną przez niego troskę, którą postanowił jej podarować, już upuszczając w eter swoją propozycję. Dlaczego go nie posłuchała? Duma naprawdę nie chciał później zbierać jej zwłok z ziemi (obawa, że słabe mięśnie by jej nie uniosły, kiełkowała irrajonalnie w głowie Ciszy - ale to raczej była obawa o psychikę, niźli o siłę fizyczną Dumy), a nigdy nie widział takiego choróbska, które dotknęło piękną nieznajomą. Katar? Kaszel? Grypa? Przeziębienie...? Chyba to nie amatorka. To nie rzecz dla ciebie. Ty... Przynajmniej wyrównała oddech, słyszysz? To chyba lepiej, dlatego spróbował się uśmiechnąć, ale wyglądało to raczej tak, jakby ktoś przywalił mu w twarz kijem. Zaraz więc przestał, dalej prezentując beznamiętną twarz, otwierając szerzej oczy, co miało być zapewne delikatną oznaką zaufania - odrzucenie skupienia, z którym to zaznajamiał się jeszcze przed chwilą.
    Kiedy usłyszał słowa pandy, przekrzywił lekko głowę, jakbny sam się intensywnie zastanawiał nad tym pytaniem, chwilę później jednak odkrywając, jak brzydko celebruje fakt, że Kasandra opuściła rękę. Ale on zaraz zdecydował się na dotyk, znowu kładąc dłoń na jej ramieniu, tym razem drugim, dla odmiany, by spojrzeć w jej oczy, jednak szybko od nich uciekł uświadamiając sobie, że w kolorze jej tęczówek można się utopić, nawet, jeżeli były innej barwy niż niebieskiej. Tak samo idealne jak cała reszta... Uch. Czym prędzej ręka znowu opadła, z dala od jej ciała.
    - Jednak nalegałbym na to, żebyś usiadła. Dla mnie to będzie jedna obawa mniej o to, że się przewrócisz, a ciebie raczej to nic nie kosztuje, są przecież nawet tego pozytywne strony - wzrok Dumy zagubił się gdzies w jej włosach, kiedy bełkotał nader wyraźnie to, co miał do wyartykułowania. Nie jak ona - mu to szło gładko i łagodnie, jakby mówił do małego dziecka, a nie do Kasandry. Ach, i jeszcze kwestia bycia... - Jestem... Duma. Właściwie jestem Duma.
    Co za nieprzytomne słowa. Wysiliłbyś się i przyozdobił to jakąś znaczącym wiankiem słów, a nie tępą odpowiedzią na poziomie trzylatka. Zresztą, mpożesz się zreflektować, o, teraz, widzisz, znowu otwiera usta...? Cholera. Odwołuję wszystko. Nie masz żadnych szans. Zacisnął mimowolnie zeby, jednak zaraz rozluźnił ścisk, robiąc minę wybitnie niedoświadczonego w sprawach miłosnych małolata, przebijając to wszystko przepraszającym spojrzeniem. Poprawił też grzywkę - nie, nie był dobrym aktorem.
    - Żeby cię zainteresować. No i przetestować, jak wypadłbym w roli prezentera pogody - wzruszył ramionami, obracając to wszystko w jakiś niezrozumiały żart żywcem ze świata ludzkiego. Telewizory. Komputery. Świat technologii... No dobrze. Teraz to już stanowczo mogła się na niego obrazić i wyjść. Najpierw zamienia się w opiekuńczego panicza, który nakazuje jej, co ma robić, potem jest właściwie Dumą, w końcu strojąc sobie dowcipy.
    Biedny, zestresowany Duma.
    The Red-Purple Poppy
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2013, 10:51   

    Nie była ideałem. Co to, to nie. Dumnemu nie przyświecało jednak prawo w praktyce obalające tą tezę, ponieważ niedoskonałości, jeśli już zapewniłam o ich istnieniu, gniły z pewnością nie pod ostrzałem cudzych spojrzeń. Istniejące usterki krygowały się tylko bez przerwy, schowane w szczegółach, niczym co najmniej tkwiący w detalu od niepamiętnych czasów diabeł. Albo zwyczajny cuchnący szczur, który przenigdy nie ryzykuje objawienia się w świetle dnia, popiskując i drepcząc w królestwie kanałów. Jeśli z kolei o samą Kasandrę chodzi wierzyła uparcie w istnienie specjalnych mięśni – mięśni emocjonalności. Naturalnie ufała także twierdzeniu, że jej mięśnie, dźwigające od lat wiele ciężarów, zdążyły już osiągnąć twardość stali, a co za tym idzie... Rozwinęła kolejną umiejętność, daleko idącą tępą ignorancję. Hej, hej! Bo zaraz wypuścimy z rąk teraźniejszość, jeśli na taką skalę oddamy się opowieściom…
    Łatwo przychodząca zdolność oceniania ludzi podpowiadała dziewczynie, że nieszkodliwość towarzysza szła w parze z jego dobrą, choć niewątpliwie kulejącą naturą. I jak to często bywało, niewiele chybiła w przypuszczeniach. Zawiesiwszy nieprzytomny wzrok na przestrzennie niedościgłym horyzoncie, zdążyła zbadać kawałek po kawałku przeszłość lunatyka. Zafrapowana otaczającymi ją minionymi wydarzeniami, niepomna o mogące wyniknąć z tego nieprzyjemności wypuściła w eter jedno, szczerze zbolałe słowo.
    - Kradłeś.
    Blaknący film urwał się w najmniej spodziewanym momencie i musiała sama przed sobą przyznać, iż było to zbliżone do uczucia, jakiego doświadczamy po zbyt wczesnym, na przykład tuż przed punktem kulminacyjnym, odłożeniu dobrej książki. Długie pomieszkiwanie na ziemskiej planecie owocowało nikłym zaaranżowaniem w całą szopkę zaskoczenia, ale w tym przypadku dało ono o sobie znać; karminowe usta bladolicej rozwarły się mimowolnie, bo oto doświadczyła zepsucia we wczesnym wieku kogoś innego niż ona sama.
    Nie zasłużył sobie więc na doświadczenie gorzkości pomieszkującej choćby w czerwonawych oczach. Po nieco zbyt rozwlekłej chwili, mimika Jedenastki drgnęła w rozbawieniu. Bezsłowna odsiecz w związku z uporem mężczyzny w tak błahej kwestii jak chwilowe zachwianie Szklanej.
    - Sugeruję, abyś nie nalegał na to, co jest w istocie niemożliwe, bzdurne oraz niepotrzebne. Obawa? Powinieneś się przecież cieszyć. Im szybciej zdechnę, tym więcej powietrza i przestrzeni tylko dla Ciebie. Jedni ludzie są bezwartościowi, zbędni. – o losie, zacytowała poczciwego, zastępczego tatusia. - Dopiero drudzy zasługują na grzanie miejsca na ziemi na dłużej.
    Od niechcenia (z pewnością!) wszczęła cichutkie tupotanie stopą, w międzyczasie przeczesując opuszkami palców nieomal siwą grzywkę. Wciąż jest na miejscu. To bardzo dobrze. Wzrok jak u pluszowego misia, z którego akurat wypruwano watę nieufnie przykleił się z powrotem do… Dumy? Cóż on na litość bezlitosnej miał wspólnego z dumą? Być może skrywał ją w kieszeni i okazywał jak kartę przetargową, gdy nikt się tego nie spodziewał? Może był spadkobiercą rodzinnej dumy objawiającej się podciąganiem mankietów z gracją i wysokim noszeniem głowy? Wątpiła w to tak samo jak to, że zbłąkana asteroida precyzyjnie uderzy mrówkę.
    Duma… - powtórzyła bezmyślnie, jakby rzeczywiście była podlegającym swojemu mentorowi dzieckiem. I to niby on tu jest trzylatkiem? Gdyby tylko zamiast wglądania wstecz potrafiła spojrzeć i w przód, wiedziałaby, czy z owym zlepkiem liter wiązało się coś innego – okrzyki nienawiści, albo jej antonimu, a tak? Pozostawała dręcząca niewiedza, skostniała pustka w miejscu, gdzie jako wieszczka powinna dostrzec interesujące informacje. - Dobrze wiedzieć. – dodała zaraz, przetrawiwszy wreszcie wszystkie kosmate myśli. Z arytmicznie pracującym sercem przysłuchiwała się kolejnej wypowiedzi. Skąd ta cza-cza, do ciężkiej cholery? Przeżywanie pierwszego razu z czyimiś miłymi słowami potrafi zdziałać cuda, może nawet wzbudzać śmieszną ekscytację. Nikt nigdy nie próbował zainteresować Kasandry, polegając jedynie na wybujałym mniemaniu o własnej męskości, jaka i tak stanowiła wielce sporny temat. Pal licho, nikt prócz Wioletty, to jest niematerialnej, głuchoniemej przyjaciółki Cassie, nie zabiegał o zainteresowanie szklanej. Zbita z tropu zrobiła dziurę w murze nabytych przez przykre doświadczenia uprzedzeń, by wpuścić do siebie trochę z tej nigdy nieposmakowanej naiwności siedemnastolatki z krwi i kości, czy tam szkła. Nieistotne. Już zbierała się do powtórzenia całej kwestii Zielonookiego, zmieniwszy tylko kropki na końcach w znaki zapytania, gdy znów zaczęła słaniać się na nogach, widząc świat w innych barwach niż być powinien. Zamknęła pośpiesznie oczy, niby to w zamierzonym zabiegu aktorskim chcąc wyobrazić sobie to, o czym mówił kompan.
    - Prezenter pogody? - wyszeptała cicho dla utrzymania niezakłóconej konwersacji; całym otoczeniem potrząsała niewidzialna, zwalająca z nóg siła. A może wsiadła na karuzelę i o tym nie pamiętała? Machinalnie poszukała bujnej czupryny, aby upewnić się, że ta nietypowa maska wciąż pilnuje skrywanej zań tajemnicy. To już podchodzi pod nałóg, wiesz Kasandro? Pojedynczy dreszcz spełzł po kręgosłupie, jak glizda swoją obleśnością ustawiająca wszystkie włoski ciała na sztorc. Trzeba było usiąść, póki istniały ku temu warunki, zamiast odgrywać rolę oślicy. Co najmniej zrozumiała w całej paradzie dziwności, wargi ugięły się w bladym półuśmiechu satysfakcji.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Sierpień 2013, 09:09   

    Pytanie jest także, dlaczego Duma w kółko i w kółko powtarzał sobie, że określenie Kasandry "ideałem" pasował do niej i był jej tak należny, jak psu micha. Dlaczego w jej srebrzyste włosy wplątywał brokat, czyniąc je pięknymi i niewiarygodnie błyszczącymi, no i czemu zamiast widzieć ogniki obłędu w jej oczach, interpretował je jedynie jako zadziorne błyski, którymi szczyciło się wiele pań lekkich obyczajów... Prawdopodobnie Duma w ten sposób usiłował wybudzić u siebie jakąś nutę niepokoju. Powtarzał sobie jak dziecku, żę nie jest możliwe, żeby to działo się naprawdę, dlatego traktował to tylko jak zwykle ulotną gierkę, w którą przyszło mu grać ze szklaną nieznajomą, obserwując uważnie jej czerwonawe oczęta, tak, jakby wieszczka miała zaraz wyciągnąć ręce i mimo wszystko rzucić się na niego z krzykiem. Jak wiele ostatnich osób, które spotykał, gdy zawalał równo kolejne zlecenia. Gdy musiał podnieść głowę, zmrużyć ot tak swoje szmaragdowe oczy i pokazać, że przychodzi z niczym, by kolejny raz zapomnieć o przygotowaniu się do bliskiego spotkania jego twarzy ze ścianą... ale nie ukrył wyrazu zniesmaczenia, kiedy usłyszał słowo, którym rzuciła, zresztą bardzo celnie, prosto w jego twarz... jego historia? Och. Najłatwiej było przecież zapomnieć o największych porażkach i zatrzymać ją w miejscu, w którym jeszcze nic się nie działo. W ktorym wszystko było normalne, w którym włamywał się, robił, co miał robić, grzebał w kieszeniach tłumnie mijających go przechodniów i potem w zamian otrzymywał szeroki uśmiech szefa no i... wypłatę. A teraz, kiedy tutaj się pojawił, nie miał absolutnie nic... i przyszło mu odnieść się do zaskoczenia - Kasandra wiedziała, kim jest?
    - Sama ujęłaś to w czasie przeszłym - no tak, nie chciał popsuć wrażenia grzecznego chłopca wysnuwającego wnioski z każdego nieprawidłowego ruchu. Na jego twarz powrócił beznamiętny wyraz, który jakby silił się na to, by ujmować jednak delikatnym uśmiechniętym wyrazem, co jakiś czas oblegającym jego wargi. - Ale... rzucanie informacją to nie jest dobry pomysł. Bo w takim razie ja także chciałbym dowiedzieć się czegoś o tobie.
    Od razu widać, że nie wiedziała, co robi. Chyba już zapomniała o tym, że Duma nieustannie czuł za paskiem spodni broń, w istocie wciąż tam tkwiącej. Albo... rzeczywiście traktował ją zbyt miękko, by mogła go o to podejrzewac. O, to jest o wiele bardziej prawdopodobne... Ale trzeba było jeszcze usiąść dziewczynę, zanim naprawdę opadnie na ziemię, a kiedy zobaczył jej rozbawienie... Nie powinna zobaczyć tego złego, niemalże wilczego wyrazu lica, kiedy ospale w głowie Dumy kreował się plan. Co z tego, że go kopnie? Przywali mu? Znowu zaciśnie pięści i zbierze cięgi za działalność na szkodę kogoś czy czegoś. Zrobił jakże zdziwioną minę, kiedy usłyszał jej słowa. I zaśmiał się cicho. Na jej wszystkie słowa, od samego "sugeruję", kończąc na "dłużej".
    - Patrzysz na to z tej bardzo, bardzo pesymistycznej strony. Może i zdechniesz, może i będzie więcej powietrza, więcej przestrzeni... ale to nie mnie przychodzi segregować ludzi na przydatnych i nieprzydatnych. A ich im więcej, tym ciekawiej, więc... kiedy ktoś słania się na nogach, nie jest to niemożliwe, bzdurne i niepotrzebne - w tym momencie był już o krok bliżej niej. Każde słowo mamrotane był o w najwyższej łagodności i lekkości, a może nawet i troski... Kiedy dokonal już wyboru. Próba... Nie kopnij, nie rwij się, nie kopnij... Wystarczył jeden niezgrabny ruch, żeby spadła, ale on do tego nie dopuści, prawda? Bo co za problem wziąć coś tak lekkiego w ramiona, tak, żeby Kasandra zgięła się delikatnie i usadzić ją na ziemi? Uznał, że nic, więc czym prędzej, mając ją już w rękach, po prostu usadził ją na ziemi, chociaż przeczuwał, że to mu na dobre nie wyjdzie... Wdech, wydech, przeżyjemy. Nawet jeżeli to boli, jeżeli coś zrobi to... damy Kasandrze czas na obronę, och.
    No i trzeba było jej w najwyższym spokoju udzielić informacji na następne pytanie, o prezentera, bo już przedstawił swoje wymagania w kwestii godności Kasandry. Teraz trzeba się tylko grzecznie tłumaczyć, wyczekując niecierpliwie na to, aż dziewczyna zrozumie, jak wspaniały jest Duma i rzuci mu się w tamio... bez przesady. Póki co na pewno nie jest zadowolona, ale obserwowanie i ocenianie jej mu nie wychodziło... Bo widział chyba jarzącą się gdzieś w głębi lampkę, dyktującą "kłamiesz" czy "nie kłamiesz". Po raz pierwszy nie chciał widzieć tej lampki. Chyba niemalże chciał być karmiony kłamstwami tkanymi przez jej usta, które obserwował z jakoby znudzeniem, w najwyższym skupieniu kryjąc fascynację. No i dał się nabrać na to, co robiła. Nie potraktował jej jakąś ostrzejszą uwagą, a obserwował po prostu jej drobną postać. Na prezentera pogody parsknął śmiechem, samemu siadając na ziemi. Już dawno zapomniał o biegu, który chyba powinien kontynuować. Uciekać. Ile sił w nogach...
    - Żeby nie rzec, że pogodynek - kiwnął głową z przekonanie, po chwili wzruszając teatralnie ramionami. - Ale raczej chodziło o zainteresowanie ciebie. I pragnę cię zapewnic, że nie ma co poprawiać grzywki, bo wszystko to wygląda... znakomicie. Tak.
    Co za interpretacja. Kasandra może być z siebie dumna.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9