• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Dyniowe Miasteczko » Pestka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 16 Kwiecień 2014, 19:45     

    I znów ta Lucky... Postanowiła nie kontynuować tej rozmowy, bowiem dziewczyna ta ani nie wywarła na niej pozytywnego wrażenia, ani nie pozwalała jej choć na chwilę poczuć się bezpiecznie. Takie to miłe było pierwsze spotkanie. Poza tym, skoro jedna z tych identycznych niemalże kotek zamieszkiwała Świat Ludzi, oczywistym było zachować nieco z harmonii i zdecydowanie się tam nigdy nie przenosić. Może i świat duży, ale jednak za mały na nie dwie. Ech, a planowała już nie wracać do tego myślami, skupić się na przyjemniejszych rzeczach, a problemy postarać się poukładać, choć tylko w głowie, później, kiedy to spotkanie dobiegnie końca. Ale nie było jej to dane. Pytania, wątpliwości i masa mieszanych emocji zaczęła z każdej strony do niej napływać. Dlatego też na dłuższą chwilę zamilkła, próbując nad tym zapanować.
    Wychwyciła jego słowa. Pustkę? Ach, czasem by się przydało. A nóż nie będzie to tak złym doświadczeniem? Kto wie... Wszak szybko może wypełnić się czymś pozytywnym, a troski odejdą.
    W środku pomieszczenia doszła do wniosku, że nie należy tak niegrzecznie nie odpowiadać, zwłaszcza, że w gruncie rzeczy nie miała ku temu powodu.
    - Myszy? Niekiedy coś się upoluje, ale to futerko łaskoczące podniebienie... - Zaśmiała się, choć w zasadzie było to po części prawdą. Kotem była w końcu w połowie, to i kocim jedzeniem nie pogardziła. Jednak mimo wszystko preferowała zdecydowanie to ludzkie. W międzyczasie zaszczycił ich także kelner, a Noritoshi po kolei zaczął wymieniać jej figurujące tam dania. Nie miała pewności, czy wszystko co mówi w rzeczywistości znajduje się w karcie, bo niektóre z potraw brzmiały dość zabawnie, jak te małe gryzonie... Lecz to o dziwo one przykuły jej największą uwagę. - Chomiki... - Zamyśliła się chwilę nad czymś, szukając w pamięci powiązanego z nimi wspomnienia. - Zdaje się, że zdarzyło się jakiegoś schrupać, nyahaha. Niezbyt smakowity, ale ten jest całkiem inaczej podany! Niech mnie pozytywnie zaskoczy, a nóż przerzucę się znów na polowania. - Tak, polowania... Choć chomika na wolności nie często można było spotkać, to w końcu lubiła się wybierać na dalsze spacery, więc może i coś się przy okazji znajdzie. Tylko sam się nie przyrządzi... - A ty? Skoro jadasz, to na jaką dyniowa potrawę padnie wybór? Może skusisz się na te biedne chomiki?
    Rozejrzała się dookoła. Nie było tu zbyt wielu gości, lecz to właśnie chyba nadawało większego klimatu temu miejscu, tej wszechobecnej dyni. W większości były to pojedyncze, samotne osoby, dość przedziwnie wyglądające. Cóż się dziwić, takie miasto. A i oni nie wyglądali najbardziej normalnie po dzisiejszych przeżyciach, więc śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że idealnie się tu komponowali, w żadną stronę nie wyróżniając. Gdzieś w kącie sali jakaś para żywo o czymś dyskutowała, może nawet i się kłócąc, nie była w stanie tego dosłyszeć i też nie zależało jej na tym. Jej uwagę bardziej przykuło coś, co znajdowało się niedaleko nich, niedokładnie skryte pod przykrótką płachtą. Tak, bez wątpienia był to fortepian. Co robił w takim miejscu? Nie wiedziała. Być może odbywały się tu wieczorne występy dla umilenia gościom pobytu, a teraz z całą pewnością wieczór nie był. Choć pewnie wieczór nie jest tu dobrym określeniem, bowiem już zdążyła dostrzec, że bez względu na porę dnia jest tu niezmiennie ciemno. Tak więc, poprawiając, występy mogły mieć miejsce późniejszymi godzinami. Lecz równie dobrze nikt nie musiał go używać od lat, co próbowały sugerować niedostrzegalne dla oka z tej odległości, ani w tym świetle kłębki kurzu pokrywające materiał.
    Przeniosła wzrok na ponów na Pana Motyla. Delikatny blask świecy wręcz uroczo odbijał się w jego oczach, a że były one czerwone potęgowało to w nich efekt płonięcia. Zastanawiała się, czy za nimi niegdyś krył się ktoś zupełnie inny niż kogo ma teraz przed sobą, czy Strach ten w poprzednim wcieleniu był zupełnie inną osobą. Wiele rzeczy ją w nim ciekawiło, pewnie jeszcze nie jedna będzie zaprzątać głowę, ale nie wiedziała czy o każdą wypada jej pytać. Czasem należało być ostrożniejszym, nawet, a może zwłaszcza jeśli dotyczyło to takiej rasy. Postanowiła więc zacząć od czegoś łagodniejszego, o ile takim można pytanie nazwać.
    - Czy emocje mają jakiś smak? - Po wypowiedzeniu go, uznała za wyjątkowo głupie, ale było za późno by to cofnąć, a i to ją w końcu interesowało.
    _________________




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 19 Kwiecień 2014, 21:49     

    Wyczuł, że nie chce o Lucky rozmawiać - nie odniosła się ani trochę do jej osoby jak i do tematu który z nią powiązał. Ponadto zamilkła. Rozumiał to i też postanowił o tym milczeć. Chciałaby pustkę? Niech tylko ładnie poprosi, to może i dostanie, ale nie chciałby tego czynić. Sam miał sytuację z Ingrid, gdzie czuł się... strasznie. Gorzej niż w normalnym obliczu strachu, bo czuł jeszcze strach przed tym, że jego strach ucieka z niego... ucieka tak, jakby życie z niego się ulatniało. Ale nie przywoływał w tym momencie wspomnień o tym; zresztą to by go tylko niepotrzebnie zdusiło.
    Nie pozwoli sobie się nią nakarmić - wystarczy mu ku temu wspomnienie, że chciał to zrobić gdy nie wiedział kim jest, a krzyczała tak, wówczas dla niego, smakowicie.
    Sądził, że prędzej mu się dostanie za pomysł jakoby gryzonie stanowiły podstawę jej menu, niż potwierdzi jego przypuszczenia... a jednak! Ach te koty...
    - Naprawdę? A to ci dopiero... sam nie jadłem takiej dziczyzny nigdy i nie sądzę... by mi przypadła kiedykolwiek do gustu... Ale kto co lubi, kotku!

    Tak, czytał co się tam w karcie znajduje, ale miał wrażenie, że jakby wymienił coś typu: świderki skalne w zalewie dyniowo-musztardowej, połacie trawiaste w konserwie dyni świata czy inne takie wynalazki, to by się żaden nietutejszy nawet nie skapnął.
    I nawet nie wiecie jak się zdziwił, gdy obrócił kartę z menu na kolejną stronę! Ale o tym za moment...
    - Jak sobie Pani życzy... chomiki raz. A ja wybiorę raczej coś bardziej normalnego...
    I jak wspomniałem, kolejna karta dań go zadziwiła... Zrobił wielkie oczy, o takie!; zaczerwienił się i prychnął. No i się na koniec zaśmiał z wymalowanym niedowierzaniem. Przeczytał nagłówek tej strony jeszcze raz, a właściwie to przeczytał go na głos:
    - "Dania jakie życzą sobie goście." - tak tutaj napisano.[color] - Odwrócił ku niej kartę menu i pokazał jej. [color=#aaaaaa]- I są dokładnie takie, jakie mi przyszły na myśl gdy czytałem te wcześniejsze i zastanawiałem się, jakie tutaj jeszcze dziwactwa podadzą... Niewiarygodne, prawda?
    Znajdowały się tam potrawy, jakie sobie pomyślał, te o dniowo-musztardowej zalewie oraz z połaciami trawiastymi. I pewnie znalazłyby się też takie, o których Hebi by teraz pomyślała, bo treść zmieniała się dynamicznie, z niewielkim opóźnieniem, kilkusekundowym, w sposób taki, że powoli wychodziła z kartki w formie liter, niczym w książce-pamiętniku w jednej z części Harrego Pottera, która była chyba jakąś mapą... nie pamiętam.
    - Ale wezmę chyba ten tuńczyk w zaprawie dyniowej. Brzmi dość normalnie.
    Chwile potem podszedł do nich kelner, a Noritoshi zamówił te dwa dania.

    Fortepian tu znajdujący się nie urzekł Stracha. Co prawda zobaczył w pewnym momencie, czemu się jego towarzyszka przygląda, ale nie podjął się dyskusji o tej rzeczy. Ale z pokrewną już tak:
    - Muzyka... Czy grasz na jakimś instrumencie? jest jakiś, w którym masz szczególne upodobanie? Ja jakoś nigdy się tą rozrywką, tą sztuką, nie zajmowałem. Lubię za to patrzeć w kosmos i jego zagadki odkrywać, jak i zagadki matematyczne... To proste w świecie ludzi, ale tutaj są inne prawa i nie jest to łatwe... Och, chyba nie bardzo masz pojęcie o czym mówię... No bo my, Ziemianie, wierzymy, a właściwie to wiemy, że planet takich jak nasza jest wiele w kosmosie, krążą wokoło gwiazd, a te są wielkimi skupiskami zwanymi galaktykami, których jest wiele. I najprawdpodobniej takie coś, co zwane jest wszechświatem, nie jest jedynym. A ze wszystkich planet, tylko o jednej, naszej, wiemy, że istnieje na niej życie. Jednakże obecnść Światów Magii skutecznie zdaje się zagrażać wszelkiej nauce jaką Ziemianie znają...
    Widać było, że inspiruje go ten temat. I sam nie wiedział, kiedy zamiast restauracji widział przed oczami gromady gwiazd na tle twarzy Hebi, w którą dość dogłębnie patrzył, a dokładniej w jej kocie oczy.

    Po pewnej chwili zaczęła próby poznawania go. Padło na smak emocji. Czy miały jakiś smak? Raczej coś większego niźli smak.
    - To co inne niż smak. To bardziej czucie. Czuję, jak emocja będąca w kimś nagle jest moja. Pierw dzielę ją z nim i mogę ten efekt albo utrzymać, albo powiększyć, tym samym zabierając czyjeś odczucia i samemu to odczuwając, i to, zdaje mi się, odczuwać nawet ze zwiększoną siłą. Ale gdy ktoś się boi czegoś, jest wystraszony, wtedy to działa nieco inaczej i czuję przyjemność, radość, a strach w tym kimś rośnie. To...
    Zamilkł na chwilę. Spotkania z Ingrid przyszło mu na oczy, na twarz. Wspomnienia te były wyraziste. Wyraźnie zmarniał na twarzy. Po ciszy trwającej kilka obiegów szybkiej wskazówki po tarczy zegara, kontynuował, lecz już nieco załamanym głosem:
    - Kilka razy pewien strach się mną żywił... okropnie się czułem. To nie jest nic przyjemnego.
    Strach ze zmienną osobowością? Jak najbardziej, zwłaszcza wtedy, gdy Hebi myśli, że jego zachowanie się ustabilizowało!
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 22 Kwiecień 2014, 17:47     

    Ani trochę nie była zaskoczona zdziwieniem Noritoshiego dotyczącym jej zwyczajów jedzeniowych. Można powiedzieć, że nawet go wyczekiwała, bo tak samo jak w tym Strachu było wiele niezrozumiałych i dziwnych dla niej zwyczajów, tak i ona musiała coś takiego w sobie mieć. Inaczej przecież każda rasa byłaby do siebie zbyt zbliżona, podobna, co pozbawiłoby uroku ten świat. Spodziewała się, że wybierze coś mniej, hmm zwierzęcego? Jednak nigdy nie przewidziałaby tego, co pokazał jej za chwilę. W pierwszej chwili miała wątpliwości, czy dobrze zrozumiała o co mu chodzi, ale kiedy odwrócił kartę w jej stronę niemalże otworzyła usta ze zdziwienia. Tak, nieodkryte uroki Krainy. W moment później do listy dań, o których on pomyślał zostało dopisane mleko nie opuszczające jej głowy, kilka innych sposobów podania chomików oraz gotowana, pozbawiona, tak bardzo przeszkadzającego jej, futra mysz, na co skrzywiła się nieco niesmacznie.
    - Nyaha, nie pomyślałabym, że z pozoru taka zwykła knajpka, może posiadać w sobie tyle magii. Choć rzadko bywam w takich miejscach i może jest to na porządku dziennym. Nie mniej, jestem oczarowana.
    Z każdą chwilą podobało jej się tu coraz bardziej, jednak wynikało to zapewne z jej charakteru, któremu zawdzięczała łatwe zachwycanie się wieloma, nawet zwyczajnymi, rzeczami. Wszystkie te drobiazgi składały się na jedną, większą całość, nadając jej ogólny kształt napawający radością tego kociaka.
    Po złożonym zamówieniu, ponownie pozostali sami oczekując na dania. Zwróciła uwagę, że i on przez chwilę spoglądał w to samo miejsce, co i ona – na znajdujący się tam instrument, a później rozpoczął rozmowę ponownie otrzymując jej pełną uwagę.
    - Kiedy mam okazję zdarza mi się grać właśnie na fortepianie. Na pewno nie idzie mi wybitnie dobrze, ale podstawy znam. To naprawdę przyjemne zajęcie. Siadasz w ciszy, w skupieniu i po prostu grasz. Palce, jakby same suną po klawiszach, pozwalając uszom delektować się płynącą z tego instrumentu muzyką. I czas mija szybciej, nawet się nie zorientujesz, kiedy minie kilka dobrych godzin, jednak masz poczucie, że ani trochę ich nie zmarnowałeś. - Chyba za bardzo rozpłynęła się w tej opowieści, ale była ona odzwierciedleniem jej uczuć. Czuła, że muzyka od zawsze była zapisana w jej genach, wiedziała, że będzie sprawiać jej olbrzymią radość i stanie się jednym ze sposobów na spędzanie czasu. Da odpłynąć zaprzątającym głowę myślom, każąc skupić na sobie całą uwagę, bez zbędnego rozproszenia.
    Ale i on posiadał coś co uwielbiał, co znów było bardziej ludzkie, niż magiczne, choć może i jakaś magia by się tam znalazła. Doskonale widziała jego pasję i zaangażowanie w tej opowieści, toteż tym chętniej oraz uważniej go słuchała, z każdą chwilą dowiadując się więcej nie tylko o swoim towarzyszu, ale i jego świecie. Gdzieś, oczyma wyobraźni, starała się widzieć wszystko co jej opisywał. Jednakże nie miała pojęcia, jak bardzo różni się to od rzeczywistości, bowiem w jej rozumowaniu wszystkie planety były jednakowe; tej samej wielkości, kształtu, czy nawet koloru, żadna się nie wyróżniała, a gwiazdy nie były rozproszone wszędzie, a tworzyły swojego rodzaju tunele, w których poruszały się wspomniane planety same pozostając dookoła ciasno upchniętymi. Ech, takie to kocie rozumowanie...
    - Skoro lubisz zagadki, może i te zjawiska, z mojego świata, udałoby ci się zrozumieć? Nie wszystko musi poddawać się określonym regułom, dlatego nie należy rezygnować z poznania tego.
    Usłyszał odpowiedź na zadane mu pytanie, lecz z każdym słowem radość z niej malała. Powoli zaczynała tego żałować. W moment jakby posmutniał, twarz przybrała inny wyraz, ukazując kolejne oblicze Stracha. Może i wyda się to głupie, ale taki widok poruszył jej serce, jak wtedy, na dworcu. Nie chciała go takim widzieć, nieświadomie sprawiać ból. Jedynym czego teraz pragnęła to wziąć go w ramiona i odgonić każdą nieprzyjemną myśl, bo choć na pewno sam świetnie sobie raził, ona w tej chwili mogłaby się nim zaopiekować. Jednakże miejsce w jakim się znajdowali i jej zbytnie wahanie skutecznie to wszystko uniemożliwiły. Zamiast tego chwyciła jego dłoń pomiędzy swoje, w tym drobnym geście mając nadzieję wyrazić tak wiele uczuć.
    - Wybacz, to chyba nie było odpowiednie pytanie. Trudno jest mi stwierdzić, co będzie bezpiecznym tematem, jeśli chodzi o twoją osobę, nya... – Skarciła się w myślach za to miauknięcie, nie było ono teraz na miejscu, a przynajmniej tak uważała.
    W międzyczasie kelner przyniósł im zamówione dania. Jednak zachowała się nieco niegrzecznie nie zwracając na niego większej uwagi, ale bardziej niż kulturą przejmowała się samopoczuciem Noriego oraz tym jak to szybko naprawić. Głupie żarty nie wchodziły w rachubę, kolejne pytania mogły być podobne w skutkach, a kontynuowanie tematu tylko pogarszało sprawę. Moc? Nie, nie było o niej mowy...
    A z delikatnie zarumienionej skóry niewielkich chomików pod jej nosem wesoło unosił się zapach pieczonego mięsa przemieszany oczywiście z aromatem podstawowego dodatku, jakim były dynie...
    _________________




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 2 Maj 2014, 20:22     

    Każdy miał swoje zwyczaje jedzeniowe, a niektórym bardzo trafnie można było je dobrać po kilkunastu minutach znajomości, nawet jak całkowicie wypaczały menu tego jegomościa, który innym jadłospis w pół-ciemno dobiera. Noritoshi po dłuższym czasie to czynił, to i lepiej się orientował w tym, ale wciąż nie do końca. Wszystkożerny kot? Za młodu u babki raczej były tylko takie, co w mleku lubowały... ale Hebi to przecież wyższa istota...
    - Takie to są uroki magicznych miejsc, tworzonych z myślą o zwiedzaniu, o przybyszach. Twórcy starają się jak najdłużej zatrzymać u siebie przyjezdnych, a tutaj... cóż, prawdę mówiąc zdziwiłbym się, gdyby w tym mieście działo się coś bez udziału magii.
    Jemu także się tutaj podobało, co nie jest częste podczas jego wizytacji w tym świecie. Właściwie gdyby nie chęć poznania nieznanego, nieodkrytego i niezrozumiałego, nie byłoby go tu od dawna, albo i prawie od zawsze.

    - Ciekawie to brzmi, gdy o tym tak opowiadasz. Aż chciałoby się poczuć to samo... Ale jakoś nigdy instrumenty nie przyciągały mojej uwagi. A i muzyka jakoś mnie nie porywa...
    Nie jego działka i tyle. Ale mimo to potrafił docenić czyjś wkład w pozornie zbędne, błahe lub nudne rzeczy. Ogółem, Noritoshi to osoba bardzo ugodowa, dyplomatyczna, nie mająca pretensji o to, że ktoś jest inny. Ale... jak wpadnie w głód, albo coś go zdenerwuje... wtedy ten brak barier znika.
    - Wątpię, bym tak potrafił. W moim świecie ktoś już pewne reguły opracował. Ja je próbuję zrozumieć i dzięki nim rozumiem, co się wokoło dzieje, rozumiem w skali mikro i przekładam to na całe obiekty. Tutaj już podstawowe prawa tracą sens...

    Zaczął się powrót do wspomnień i Strach stracił na swojej neutralności. Chwyciła jego dłoń w swoje. Martwiła się? Miała prawo, ale ważne by go czasem ona sama nie zamartwiała, bo już dość martwy sam w sobie jest, nya!
    - Pytaj o cokolwiek chcesz... przecież cię za słowa nie zjem! Aż tak głodny nie jestem!
    Głos nadal był smutkiem złamany, ale powoli wychodził z tego dołka. Zapach potrawy go przebudził, skierował ku jasności.
    - Prezentuje się dość okazale... Smacznego...
    I zaczął próbować tej potrawy. Nawet mu smakowało, choć doprawiłby to czymś... Spojrzał na talerz Hebi i widział tam kilka liści bazylii, które bardziej układały się w dekoracje niż skład dania..
    - Mogę sobie listka zieleniny wziąć? Sądzę, że wtedy moja potrawa będzie smaczniejsza... A może Ty chcesz się w zamian jakimś składnikiem wymienić?
    Tak, humorek już mu na powrót dopisywał.. Ach ten Nori, mieni się jak światło w pryzmacie, jak słońce w lesie przez korony drzew!

    Kolejne kęsy pochłaniał i nagle coś mu zaświtało w tym matematyczno-fizycznym umyśle:
    - a może i nie? - Wrócił do rozważań nad traceniem sensu się jemu znanych praw fizycznych.
    - Może i nie wszystkie prawa, jakie znam, są w tym świecie stracone... Jest takie pewno hipotetyczne doświadczenie... Ta karta menu może stanowić dowód w sprawie jego prawdziwości. Takie głupie sformułowanie jest z tym związane: jeden kot w pudełku, ale równocześnie żywy i martwy.
    Prychnął, ale gdy spojrzał na Hebi... zrozumiał, że pewnie tylko ją strachu nabawił..
    - Aj, nie zrozum mnie źle! Wcale to nie tak, że umyślnie o kotach mówię!
    Zaczął się ratować czym prędzej, wybiega z tej głupiej sytuacji...
    - Po prostu takie to doświadczenie jest, że kot jest taki i taki... To znaczy to tylko teoretyczne doświadczenie! Zamiast kota mogłaby być mysz i też by było! Chyba... oj, no!
    I się poplątał we własnych tłumaczeniach.... na cholerę mu się kotów zachciało! Nie mógł o innym doświadczeniu pomyśleć?! xD
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 5 Maj 2014, 11:16     

    Ano, z całą pewnością jeszcze wiele rzeczy w Hebi mogło Stracha dziwić. Wszak nie była ona w całości takim zwykłym kotem, jakich to pełno było w jego ludzkim świecie, o którym ta nie miała pojęcia, a jedynie w połowie. Drugą połowę stanowiła ta bardziej ludzka natura, co powodowało wszystkie te odstępstwa od tego, co znał Nori. Lecz przecież i on ją zadziwił! Sądziła, że nie jada zwyczajnych posiłków, a tu proszę. Miała tylko nadzieję, że nie było to ze względu na nią, by nie była w tej czynności osamotniona.
    - Sądzę, że cała Kraina chciałaby przy sobie wielu zatrzymać, pewnie i nawet każdego. Ale niestety nie wszyscy powinni się tu znaleźć. - Urwała temat. Zdawała sobie sprawę, że nie ma co więcej o tym dyskutować, w końcu on był ze Świata Ludzi, a nie wszyscy oni byli tu mile widziani. W każdym razie miała nadzieję, że swoimi słowami w tym momencie nie zepsuje jego zachwytu nad tym miejscem. Skoro jeszcze przed chwilą nie był zbyt pozytywnie nastawiony do tego świata, a teraz okazuje się, że jednak nie jest w jego oczach taki najgorszy...
    - Nie? Rozumiem, ach, to może niepotrzebnie aż tyle o tym mówiłam, trzeba było mnie uciszyć, Strachu. Z jednej strony nawet i lepiej, że posiadamy różne zainteresowania, choć dostrzegam w naszych osobach więcej różnic niż podobieństw, więc zastanawiam się co z tego może dalej wyniknąć, nya. Jednakże tyle czasu już ze sobą wytrzymaliśmy i nie był to wcale dla mnie stracony czas, że nie nachodzi mnie za wiele negatywnych myśli.
    Ponownie zaczęła rozmyślać, czy dane będzie im się jeszcze spotkać. Rzeczywiście, problem może stanowić odnalezienie się, ale jak to się zwykło mówić "dla chcącego nic trudnego". Nie znała jego świata, on jej niewiele więcej, ale póki nie była tu przywiązana do żadnego konkretnego miejsca, z chęcią poszłaby za nim dalej, przy okazji sama poznając nieodkryte przez nią uroki Krainy. Jednak nie powie mu tego wprost, nóż jest już jej towarzystwem zmęczony, może by sobie tego nie życzył?
    - Rozumienie i dokładne poznanie jakiejś rzeczy pozbawia ją uroku. Nie ma już tej nuty tajemniczości i dalszej chęci, by zagłębiać się w nią jeszcze bardziej (déjà vu?). Choć na dłuższą metę, ciągłe nieznanie czegoś, może zwyczajnie zniechęcić.

    Z początku nie zauważyła u niego żadnej poprawy, co ją jeszcze bardziej zasmuciło. Nie potrafiła pomóc tak, jak tego chciała, jej bezradność w chwilach takich jak ta bolała ją najbardziej i odznaczyła się też smutkiem w jej złotych oczach.
    - Chyba jednak wolę cię poznać lepiej poprzez obserwację, to mi zdecydowanie wystarczy, a i ciebie już tak nie dotknie. - Uśmiechnęła się blado, siląc się, by uśmiech ten wydał się rzeczywistym, nieudawanym odzwierciedleniem jej uczuć. - Ach, szkoda, że nawet odrobinę byś nie chciał skosztować... - Dodała nieco ciszej, jednakże humor i jej zaczął wracać. Uśmiech nie był już wymuszony, a bardziej kokieteryjny. Ale czy Strach zrozumie to przesłanie?

    - Dziękuję. Smacznego, nya. - Już miała i sama zabrać się za swoje jedzenie, jednakże to dziwne wpatrywanie się Noritoshiego w jej talerz nieco ją zaniepokoiło. Czyżby z chomikiem było coś nie tak? A może chciał jej go zjeść?! Planowała wyciągnąć dłoń, by zabrać potrawę z jego widoku i uniemożliwić tym samym kradzież mięska, kiedy ten zapytał po prostu o roślinkę, której i tak nie miałaby zamiaru ruszyć. Odetchnęła z ulgą i zamiast zabierać talerz, przysunęła go nieco w stronę Stracha, dając mu tym samym pozwolenie na podebranie chcianego składnika. - Ja? Nie, dziękuję. Nawet bardziej mi pasuje takie danie z niewielką ilością składników. Nie lubię ich za bardzo ze sobą mieszać, wtedy każdy traci swój wyjątkowy smak, na rzecz połączenia się z innym. A czasem nawet i niknie przyćmiony intensywnością tego drugiego!

    Prawda jest taka, że Hebi długo zbierała się za rozpoczęcie jedzenia. Było to raczej spowodowane zastanawianiem się, czy Strach nie będzie później jej inaczej postrzegał, choć już tyle razy mogłaby się przed nim ośmieszyć, a on wciąż niezmiennie ją traktował. Skierowała więc pewniej swój widelec w stronę chomika, kiedy to usłyszała kolejne słowa. Powrócił do wcześniejszej rozmowy, lecz z początku nie miała pojęcia, o co mu chodzi, na szczęście dalszy ciąg wypowiedzi wszystko jej rozjaśnił. Co prawda "rozjaśnienie" wcale nie oznaczało, że wie dokładnie o czym mówi, wszak to nie jej działka...
    - Żywy i martwy, nya? - Powtórzyła za nim jak echo mając zdziwiony wyraz twarzy. Ale wcale się nie przeraziła, wręcz przeciwnie, nieco ją to rozbawiło! - Kot zombie w pudełku? - Powiedziała, jakby udzielała odpowiedzi na jakąś zagadkę. Nigdy jeszcze nie spotkała kota zombie, ale może u ludzi takie właśnie istnieją. Jednak nie dane jej było się skupić na jego dalszych wyjaśnieniach, bowiem uwagę przykuło jej danie. Bo skoro o zombie mowa... Nie małe było jej przerażenie, kiedy niewielki, chomikowy ogonek drgnął. Czy to jakiś żart? A może kolejna zaskakująco magiczna rzecz w tym lokalu? Nim się zorientowała jej talerz opustoszał, a chomik starał się uciec jej spoza zasięgu wzroku. Ale to tylko jeszcze bardziej zachęciło kota, no kotkę, do pogoni. Uszy stanęły dęba, podobnie też wyprostował się zaciekawiony sytuacją ogon i w chwilę później zwinnie odbiła się od krzesła, tym samym je przewracając i lądując pod jednym ze stolików, gdzie jej zdaniem zwierzak się ukrył. Zapewne spowodowało to nie małe zamieszanie wśród tu obecnych, jak i samego Stracha mogło to zdziwić, ale w tym momencie się tym ani trochę nie przejmowała. W końcu uciekało jej jedzenie! Po niedługiej szamotaninie pod meblem, odskoczyła w okolice kolejnego. Gryzoń nie dawał za wygraną, mała brązowa od upieczenia kulka, trudno dostrzegalnie w tym półmroku się poruszała. Biegała od jednego do drugiego stolika, byleby zaczerpnąć chwili spokoju i przeżyć. Niestety Hebi nie dawała tak łatwo za wygraną, miała ochotę coś zjeść to i nieustannie podążała za chomikiem za każdym skokiem już prawie go chwytając. Po przemierzeniu w ten sposób niemal całej długości lokalu wynurzyła się zastanawiając się czy to z jej winy większość krzeseł leży, zamiast stać, a i nie są w tym osamotnione, bo kilka ze stolików im towarzyszy, czy może jednak moment wcześniej przeszło tu tornado lub jakieś trzęsienie ziemi. Czuła, że odpowiedź pierwsza jest jak najbardziej prawidłowa, jednakże nie traciła nadziei, że to przez siły natury. Ze zmieszanym wzrokiem i chomikiem w poliku spojrzała na Noriego. No pięknie, co on teraz pomyśli...
    _________________




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 11 Maj 2014, 22:09     

    Nie przez wzgląd na nią zajadać się zamierzał, ale za ją sprawą nabrał wręcz ochoty! Tak, raz, chciał by było jej raźniej, dwa dawno nic nie jadł, a trzy - wybieranie z kimś posiłków zawsze było tym, co lubił! Kombinować, jakie składniki, a może coś zamienić, a może tak... albo wręcz tak! I odwrotnie jeszcze z raz!
    - Żaden świat nie starcza miejscem dla wszystkich, nawet wtedy, gdyby każdy chciał tylko na parę dni go odwiedzić. Tu nie ma miejsce na turystykę jako taką... W sensie...
    Znów zaczynał o czymś gadać, co dla niej mogło być całkiem niezrozumiałe. Musiał więc ogryźć orzech od innej strony i sprostować kontekst swojej wypowiedzi
    - Chodzi mi o to... że w moim świecie są miejsca typu: przybywają goście w licznych gronach, pooglądają się ciekawych miejsc i jadą z powrotem. Ta kraina nie jest gotowa na to, tak mi się wydaje. Jest na swój sposób zamknięta, żyje swoim życiem i bez kontaktu z innymi światami. Jest samowystarczalna. I różna od innych światów, dlatego tak bardzo ją sobie cenię. Jest czymś całkowicie oderwanym od tego, co mi znane.
    Urwała ten powyższy temat, ale on i tak podjął się kontynuacji. I chyba dość już został on opowiedziany.

    Muzyka, muzyka.. grajcie hucznie, melodie kręte, grajcie, albo chociaż w wyobraźni bądźcie, gdy na wasz instrument patrzę. A instrument ten to fortepian, a Hebi mówiła o tym, jak sama kiedyś grywała. I śmiała stwierdzić, że mógł zatrzymać jej gadane? Pff, jeszcze by jej polał, by gadała dalej! Ale to nie ta impreza jest, oj...
    - Nie śmiałbym cię zatrzymywać w rozmowie. Bardzo lubię słuchać o czyichś ważnych sprawkach, nawet jak dla mnie nie mają one sensu bytu. Bo może wtedy właśnie zaczną już ten sens mieć.
    Mile o tym mówił - widać było, że chętnie podejmie dyskusje, której efektem będzie na przykład właśnie jego nauka gry na jakimś instrumencie.
    - Wiele nas dzieli, wiele różni. Ale czy właśnie to nie jest ta magia poznania? Na różnicach zbudować znajomość, której nie bezie miało co zwalić, bo już niemożliwym się wydaje, by miało nas coś poróżnić? Ale pewnie dobrych architektów taki cel wymaga... Ale sądzę, że tylko obrać odpowiednią skałę trzeba, a potem budować można cokolwiek, będąc przy tym owymi architektami.
    Jak wcześniej, tu i także przekonywujący głos wydobywał się z jego ust. Dłoń spoczywająca na stoliku i nieco gestykulowała te jego powyższe słowa. Zdarzało mu się tak, gdy mówił o jakimś fizycznym bycie, a tutaj była takim budowla ich - architektów.
    - Wytrzymałaś dość, byś nie musiała się o mnie martwić. I dość mi siebie dałaś na poznanie, bym mógł się odpowiednio starać i eliminować niewłaściwe chwile.
    Na koniec zapewnił ją o swoich dobrych zamiarach wobec niej.
    - Trzeba poznawać z umiarem, poznawać tak, by jedno się dowiedzieć, a o drugie zapytać. Sztuką nauk matematycznych i fizycznych, czyli tych, co w moim świecie badają wszystko wokoło i nadają temu prawa, to właśnie umiejętność poznawania nieodkrytego, a niekoniecznie są to nauki służące pełnemu zrozumieniu tego, co już odkryto.
    Postarał się także i o przekazanie chęci do poznawania, ale nie powiązanego z koniecznym zrozumieniem.

    Kosztowanie jej było dla niego zmorą, nie mogła tego pojąć?! Nie chciała już tak bardzo zapytywać - wolała się przyglądać. Dla niego, oczywiście, nie było to idealne. Rozmyśla na głos, ale po chwili zaprzecza sobie..
    - Hebi... Nie kombinuj tak bardzo... Pytaj o cokolwiek, nie obawiaj się. Nie robisz mi przykrości, bo moje emocje nie są trwałe - zmieniają się jak w kalejdoskopie.
    Na jej ciche myśli, a jednak dość głośne, zdecydował się coś odpowiedzieć.
    - Kosztuje w twoich pozytywnych wyrazach twarzy, w pozytywnym głosie. Coraz delektuję tego nieznacznie, gdy w odwecie na nie się uśmiecham. Potrafię to tak czynić, że nic nie jesteś w stanie zauważyć... No, może czasami.. Nie wymuszaj na mnie, bym miał skosztować cię, wolę samemu to uczynić niż być do tego zaciągany.
    Odparł z uśmiechem na twarzy.



    Jedzenie!
    Że niby z jej talerzem było coś nie tak? No jak mogła tak sądzić! Przecież na pewno wybrał odpowiednio dobrą restaurację, znaczy w sumie ona wybrała, by nie odwalił żaden kucharz ani kelner fuszerki... Ale różnie to bywa! Nie wiadomo kto trzymał palce w sałacie na talerzu podanej, albo w chomiku!
    - Racja, niknie, ale też jak się dobrze składniki dobierze, to ten problem wygasa. A i bukiet aromatów tworzy czasem idealny smak, ale jak kto woli. Ja sobie muszę tym przyprawić.. Bo i lubię tą przyprawę.
    Obserwował jak niezbyt waleczne poczynania z potrawą, a może i bardzo waleczne, ale w skutkach i tak próżne. Ale nie mówił nic, miała prawo walczyć z patrzącą potrawą.
    W końcu zajęła się potrawą, a on w tym czasie kosztował już kilka razy swojej.
    Zaczął powiadać o swoich teoriach superpozycji. Rozbawiło go stwierdzenie "kot-zombie" tak, że aż mu jedzenie z widelca uciekło. Na talerz uciekło, oczywiście!
    - Ne, to zupełnie co innego jest...
    I uśmiech z twarzy zginął w niemrawym wykrzywieniu się... Coś się poruszyło zza liści bazylii ozdabiających talerz kotki, a potem poszedł w przedbiegi, hohoho, skurczysyn!
    - O ja, patrz żywy dowód naszej tezy! Chociaż tylko pozornie dowód, bo jakby chomik martwy nadal istniał na talerzu, to wtedy mielibyśmy idealne potwierdzenie tego, o czym mówiłem!
    Wstał, zaskoczony tym wszystkim. Hebi buszowała pod pierwszym stolikiem, pod drugim... Gdy mówili o wystającym ogonie kilka dobrych minut temu, w ogóle nie sądził, ze będzie tego w przyszłości świadkiem... co więcej, teraz go tak zaskoczyła, że całkiwicie, kompletnie i definitywnie... Nie zamierzał sobie przeszkadzać w doglądaniu jej i dalszym poznawaniu!
    A goście niespokojni, którzy patrzeli na ich dwójkę! I chomika też chyba...
    - Ojej, przepraszam Pana najmocniej! Proszę wybaczyć te szkody!
    - Niech Pani też wybaczy.... o mama mija! Eureka!

    Krzyknął nicyzm ten jeden wielki, któryś tam. Wierzcie mi lub nie, ale teraz zaczął gadać jak najęty z szybkością Eminema, cholerny Noritoshi, złapał wielce naukowy podniet!
    - A co, jeśli, czy tam tez jeżeli... w każdym razie ten chomik, gdy tak biegnie, susami pod stolikami, hop siup mojej towarzyszce ucieka... to wie Pan, biegnie i raz żywy, znaczy nie Pan, tylko Pani wie, raz martwy, żywy, raz, o ja, ja muszę, sprawdzić, to muszę, to jest dla dobra nauki, dla nauki, każdej, wszystek nauki, to ważne doświadczenie, które musi zostać zbadane bardzo dokładnie, to niezwykłe, ze on usmażony i biegnie, i biegnie, i usmażony...
    - Słyszał Pan! Dla dobra nauki! Tak, tak, tez cię szanuję, ważmościu, zamosciu i jakoś tak, ale to nic takiego, oczywiście, przepiorę Pani ta sukienkę, te spodnie też, bo z mojej winy szturchnięty widelec z jedzeniem był!
    - Albo nie, masz na pralkę, ja nie będę taki! Nie mogę, nie powinienem, moja Pani pewnie się pogniewa... Pan jej to wypierz do cholery!

    Z trudem łapał oddech... to wszystko było takie chaotyczne...
    - Aaaaa, Heeebi!
    Krzyknął i opamiętał się.... Spojrzał na to wszystko raz jeszcze, gdy w końcu lokalu zastała cisza.

    Spójrzmy na sytuacje z obiektywnej strony.... Głośne rozmowy, które kreuje mniej jak tuzin osób. Gadane mieli o różnych tematach, o framugach okien, o poroście trawie na skałach, o wodzie koloru tęczy, o czarnym świetle... Nagle Hebi porywa się w tan za chomikiem, a faktem tym może z pół tuzina gości jest oszołomionych, ale tylko z początku, bo reszta gada zdrów, a oni po chwili starają także się wrócić do normalności. W ich głośnych rozmowach i w dźwiękach przewracanych stołków lament Noritoshiego cichnie do granic słyszalności. Ktoś go słucha, ktoś jest oburzony, ale on sieje więcej paniki pośród najbardziej zaskoczonych gości, niż sama Hebi swoim, jakże uroczym!, polowaniem. W końcu opamiętuje się, zastaje cisza... Kilka oklasków dla niej wędruje, ale to takie pojedyncze wybryki są. I rozmowy wracają na swój tor, a on połowę stolików w czasie swojej gadaniny ułożył na miejsce.
    - Em, kotku... Proszę, podejdź do naszego stolika...
    A stał tuż przy nim, zrobił dwa kroki i oparł dłonie o swoje krzesło. Z oczu mu dobrze patrzyło, po wyrazie twarzy mogła poznać, że jest zaskoczony, ale nie na umór.
    Widząc jej chomika w pół schowanego w ustach, czuł jak go śmiech od środka rozsadza. Czuł, że jakby zwymiotował, to tylko tęczom. Ale to, co najbardziej mu się podobało, to fakt, jak bardzo ta sytuacja obfitowała w pozytywne dla niego emocje, wymieszane z zamieszaniem i przepraszaniem gości.
    Tak, chciał replay! Panie reżyserze, deja vu Noritoshi prosi!
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 13 Maj 2014, 19:39     

    Ekhem, przede wszystkim... Jaki panie reżyserze? Pani reżyser, wypraszam sobie!!
    Gdyby potrafiła czytać w jego myślach, z całą pewnością mogłyby ją nieco przerazić, ale to nie od dziś wiadomo. Bo jeśli to dzięki niej nabrał ochoty na jedzenie, to może i przez to, że pożywienie mogła stanowić właśnie ona. Dawno nic nie jadł? Oj Panie Strachu, nie przesadzajmy, przecież dopiero co Pan jednego na dworcu zjadł i zabił, nie wystarczy?
    Ach, już myślała, że ten, stający się dość niewygodnym, temat się zakończy. Jednak on postanowił coś jeszcze dodać. Nie powinno ją to dziwić, sama w ostatniej wypowiedzi dodała kilka dość spornych faktów i on właśnie się do nich odniósł. Tym razem ostatnie słowo należało do niego, ale niech sobie nie myśli, że zawsze tak będzie! Oczywiście miał wiele racji w swoich słowach, Kraina nie nadawała się na odwiedziny dla ludzi, a jedynie jej mieszkańcy byli dla niej bezpieczni, choć też nie zawsze. W każdym razie nie planowała już dzielić się swoimi przemyśleniami i ostatecznie urwała ten wątek, kwitując całość jedynie delikatnym uśmiechem i potakiwaniem głowy, żeby też nie pomyślał, że nie słuchała jego wypowiedzi. Na całe szczęście i on miał podobne do jej zdanie.

    Coraz bardziej da się zauważyć, że w ostatnim czasie Pan Narrator szaleje w dziwności swoich postów, dlatego jeszcze bardziej prawdopodobnym jest, że ma z tym coś wspólnego nowy avatar.
    Grywała i to nie raz czy dwa, nawet nie chwaląc się tym zbytnio, była w tym dobra, ale o tym to już wspominała. Lecz on nie odniósł się wcześniej do tego tematu tak ochoczo, a raczej wydał się być bardziej pochłonięty swoim hobby, więc nie kontynuowała go, a póki on dalej nie pytał, nie chciała mu tego narzucać. A przynajmniej nie w takich ilościach i nie z taką ekscytacją.
    - Nie sądzę, by była to najlepsza pora na zajmowanie się tego typu rzeczami, bo chyba potrafiłabym to wszystko przedstawić ci tylko poprzez samą grę. Może wtedy byś i ty dostrzegł w tym nieco uroku. Bo czyż grający na fortepianie kot nie jest uroczy, nya? - Właściwie nie oczekiwała od niego odpowiedzi na to pytanie, ale była to idealna okazja by znów słodko się roześmiać ukazując drobne kocie ząbki. - Może następnym razem użyczymy sobie czyjegoś domu i tam właśnie opowiem ci o tym więcej.
    Miała nadzieję, że będzie to stanowić też zachętę do kolejnego jej spotkania, jakby wtedy wyraził taką ochotę, na pewno by go mogła czegoś nauczyć. Nie ukrywała, że była chętna na więcej, bo nie codziennie spotyka się tak osobliwego Stracha, a już na pewno nie w jej przypadku. Może gdyby nie utrata pamięci, uświadomiłaby sobie, że zna więcej jemu podobnych, czy też takich szarych, zwykłych osób. Ale wracając...
    -Ja niestety boję się, że różnice mogą być najgorszym co spotyka dwie osoby. Owszem, jest to nie lada wyzwaniem i zachętą, by mimo tego być sobie przyjaznymi, lecz czy na dłuższy okres czasu to da radę wytrzymać? Mam wiele obaw, ale skoro tak mówisz... Skoro mówisz to z takim przekonaniem, to mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko ci zaufać. Zrobiłam to już tyle razy podczas naszego spotkania, że nie zawaham się kolejny, nya. Och! Przecież samo to, że już tyle czasu ze sobą wytrzymujemy może być potwierdzeniem twoich słów! - Błysnęły jej oczy z radości. Rzeczywiście, tyle wątpliwości w moment zostało rozwianych dzięki chwili zastanowienia i przede wszystkim jego słowom. Aż niekiedy czuła się niezręcznie wychodząc przed innymi na dość głupiutkiego kotka, bo od tego Stracha od samego początku w wypowiedziach biło przekonaniem i mądrością, ale ona chyba go nie zniechęciła.
    - Strachu, nie zabraniaj mi się o ciebie martwić, taką to już mam naturę, nya, zwłaszcza w stosunku do osób, które są dla mnie bliskimi. A ty z całą pewnością się do tego grona zaliczasz, przecież uratowałeś mi życie! I miło jest mi także słyszeć, że i ja nie jestem ci tak bardzo obca. - Ponownie zaczął ją przerażać. Ale nie w tym negatywnym sensie, raczej dla niej coraz mniej zrozumiałym. Cóż się dziwić, skoro to czym wszystko opisywał było dla niego tak ważne, to musiał i w rozmowie się tym posługiwać. - A może tym razem poznasz mnie i pozwolisz siebie poznać, bez tych wszystkich nauk z twojego świata? Bez żadnych przysługującym temu zasad i praw, którymi próbujesz to zrozumieć i opisać? Bez ograniczeń z tego ludzkiego wymiaru? Może poznamy się po prostu, nie zważając na to wszystko?
    Nie miała pojęcia czy zrozumie o co jej chodzi, czy sama wiedziała o czym mówi, ale nie chciała się trzymać tego, co w jego świecie stanowiło reguły. Nie chciała także wykorzystywać w tym poznaniu magii z jej świata. Chciała by pozwolili temu być.

    Pytać, nie pytać... Raz będzie wesoły, raz smutny, innym razem może reakcja będzie jeszcze różniejsza. Lecz skoro dawał jej na to przyzwolenie, a ona była gotowa znieść jego zachowania, od razu humor jej się poprawił, a i przekonania nabrała do tego większego.
    - Dobrze więc, będę pytać o wszystko, co tylko wyda się dla mnie interesującym, a i ty możesz opowiadać o rzeczach, którymi masz ochotę się ze mną podzielić, a na które sama mogę nie zwrócić uwagi. - Dalszej części jego wypowiedzi postanowiła już nie komentować. Jednym, głównym powodem był fakt, że nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby to zrobić, a i ciągnięcie tematu żywienia się nią nie miało najmniejszego sensu. Przecież już dość wyraźnie dał jej znać o tym, iż nie ma zamiaru tego robić

    Może i to wydarzenie było takie dobre w tej restauracji, bo nigdy się nie wiedziało, czego można się spodziewać. Czy to magiczne karty dań, ożywające chomiki czy pewnie i masa innych dziwów, które do tej pory nie dane było im poznać. Pewnie, gdyby pozostali tu więcej czasu lub też naszłaby ich ochota jeszcze to miejsce odwiedzić, dowiedzieliby się o nim zdecydowanie więcej. Tak, to na pewno dobra zachęta i reklama!
    Podzieliła się z nim swoimi składnikami z talerza i tu uświadamiając sobie kolejną różnicę między nimi. Teraz już jej to nie przeszkadzało. Wszak mógł zjadać wszystko to, czego ona by nie ruszyła i tym sposobem mniej by się zmarnowało. Ekonomiczne, prawda?
    Ale kiedy z jej talerza zaczęło uciekać jedzenie, mało co obchodziło ją to, co mówił. Nie żeby nie chciała go słuchać, czy miała tego dosyć, po prostu teraz za cel przyjęła sobie co inne, a trudno było te dwie sytuacje ze sobą pogodzić. Wygrała więc, oczywiście, gonitwa za gryzoniem. Wtedy jeszcze nie zastanawiała się nad tym, jak to wszystko wygląda, co ona tak naprawdę wyczynia oraz ile to przyniesie szkód. Nie zauważyła też, że zaraz za nią wstał z miejsca Noritoshi starając się utrzymać wszystko we względnym porządku, jak i nieco uspokoić zdziwionych, pewnie nawet zniesmaczonych, klientów. Nie słyszała dokładnie co mówił, wiedziała jednak, że jakieś słowa wypowiada, choć docierał do niej jedynie ich niezrozumiały zlepek, bo pisk chomika i hałas wywracanych mebli był zdecydowanie na pierwszym planie.
    A kiedy już udało jej się go dorwać i emocje związane z polowaniem opadły, uświadomiła sobie co zrobiła. Ech, te kocie instynkty. Mimo wszystko miała ich w sobie aż połowę, a czasem miała wrażenie, że nawet tą większą. W gruncie rzeczy widok, który miała przed sobą nie był najgorszym jakiego się spodziewała, choć zdawała sobie sprawę, że jest to zasługą Noriego. Pomimo tego, że na niego spojrzała, to starała się unikać kontaktu wzrokowego, było jej głupio za całe zamieszanie, a i jego słowa nie musiały wróżyć niczego dobrego. Czyżby miała tym kocim wyskokiem zaprzepaścić ich dobrze zapowiadającą się znajomość? Miała olbrzymią nadzieję, że nie.
    Głośno przełknęła chomika i z nieco spuszczoną głową ruszyła, a może raczej powlokła się w stronę ich stolika. Chciała jak najbardziej w czasie przeciągnąć jego nieuniknioną reakcję, nie myśląc w tym momencie nawet o tym, by przeprosić klientów bądź pracujących tu ludzi. Zatrzymała się niedaleko niego wciąż patrząc gdzieś w bok, przez co nie mogła zauważyć, że nie wyglądał on wcale na rozzłoszczonego. Ukryła swoją twarz w dłoniach, dodatkowo jeszcze zasłaniając się śnieżnobiałymi włosami, tak, że z głowy widoczne były teraz jedynie jej uszy. I co teraz? Ach, nieważne, co będzie myślał! Nieważne jak dalej będzie na nią patrzył, przecież nie będzie kryć przed nim tego jaka jest!
    - Przepraszam... - Na jej twarzy pojawił się niewyobrażalnie szeroki uśmiech, czego teraz nie mógł zobaczyć. Lekko zaczęła drżeć, co wziąć mógł za szloch, jednak nic bardziej mylnego, był to cichy chichot! - Przepraszam, ale wcale nie żałuję, nya! Dawno nie miałam tak dobrej zabawy, nya, i chcę więcej, nya! - Zawołała radośnie odrywając dłonie od twarzy i niczym dziecko uniosła je w górę, by pokazać ogrom swojego uczucia, dopiero teraz ukazując roześmianą buźkę skierowaną wprost na niego, a jeśli pojawiły się na niej jakieś łzy to jedynie ze szczęścia. Jak to mówią najedzony kot, to szczęśliwy kot.
    _________________




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 19 Maj 2014, 11:32     

    Tak, tak, tak, Pani reżyser, Pani! Cóż Za niedbalstwo się wkradło w me poprzednie słowa! Ten, co śmiał tak znaczący błąd popełnić, dawno nie jadł zwykłego pożywienia, takiego, które go nie pożywia, rzecz jasna. Więc czy to nie dowód na jego kłamstewko? Bo jak może posilić się pożywieniem na talerzu podanym, skoro to go nie zajmuje od głodu?
    Panicz kontynuował ten niewygodny temat, a jakże. Ale powiedział ostatni swoje słowa. Swoją drogą, jakby ułożyć dialogi w chronologicznym następstwie, to chyba z dobre dziesięć minut drzwi musieliby otwierać, by móc wszystek słów wypowiedzieć przy owej okazji?
    Jest to więc dowód na ich gadatliwość, a jakże, nawet przy niewygodnych tematach, szerząca się niczym chmury nad pozostawionym samemu sobie mieście.
    Dziwność tych wypowiedzi nigdy nie była zjawiskiem nowym, ujawniającym się od teraz - towarzyszy ona mu jak słońce Ziemi - zrodziła się, nim Narrator ją do swoich postów przygarnął.
    - Grający kot na fortepianie? Niechże moment pomyślę...
    Przystawił dłoń do policzka, przekrzywił nieco twarz i po namyśle rzekł:
    - Musiałabyś pilnować swojego ogona, byś z emocjonalnego rozbudzenia nie wraziła go między klawisze i nie przytrzasnęła solidnym akordem.
    Nie, wcale się z niej nie naśmiewał teraz - wręcz przeciwnie! - wynajdywał sobie kolejny powód dla bycia przy niej!
    - Dlatego uważam, że nie powinnaś wygrywać samotnie melodii na fortepianie, a mieć kogoś w posiadaniu obok... Na przykład mnie!, bym mógł dopilnować, aby twój, najpewniej miły w dotyku ogonek, nie powiódł do dźwięków ze zbytnią ciekawością... Nieprawdaż, drogi kotku?
    Należy przyznać dwie rzeczy, a może nawet trzy: sprytnie to wymyślił; wykazał przy okazji chęć sprawdzenia, jaki jej ogonek w dotyku jest oraz... kolejny raz ujawnił chęć bycia przy niej, trwania przy jej osobie.
    - Odpowiadając więc na Twoje pytanie... - dodał po chwili pauzy - Grający kotek na fortepianie z pewnością jest uroczy, nya!
    Tak, znowu za nią to powtórzył, znowu, w geście zaczepki. Lubił, gdy ten zwrot dodawała sobie do wypowiedzi. Był taki... koci!
    Cieszył się za każdym razem, gdy pokazywał innym esencje swojej rasy, ale czasem miewało to opłakane skutki. Na przykład Sophie Bugs zdołała tą wiedzę wykorzystać przeciwko niemu. Ale tutaj tylko cieszył się z całego tego obrotu tych wszystkich zdarzeń!
    - Widzisz, moja miła, zazwyczaj miewam racje w swoich słowach, w czynach wszakże także, jak najbardziej, jednakże... Czy czujesz się na tyle swobodnie, by zdołać zdobyć się na moje towarzystwo nader często cię dotyczące, ale myślę, że przy tym wcale nie dręczące?
    Usłyszał, że uratował jej życie. Super, nie? Powinien się cieszyć, radować, wygrywać walczyk i w potancerkę ją zabrać? Ale, niestety, wartość życia nie była już dla niego tak wielka - po co żyć, skoro po życiu nadal można... żyć?!
    No właśnie!
    Także tego... uratował życie i tyle.
    Poznanie - taka prosta rzecz, do której zaraz dokłada się multum innych: zrozumienie, zapamiętanie i inne takie... Ale przecież poznanie to tylko poznanie!
    - Zgoda, bez tych rzeczy spróbuję, choć nie mogę obiecać, że nie skorzystam ze swoich doświadczeń - nie byłbym sobą, gdybym z ich pomocą nie próbował zrozumieć tego, co mnie spotyka. Ale mniejsza o nie! Tyś znacznie ciekawsza!

    Pokiwał głową na znak, że oczywiście powie o sobie to, czego ona nie pochwyci. Zaś co do pożywiania się nią - czuł, że, mimo wszystko, chęć była dla niego nieodpartą. Pragnął jej na tyle, że zidentyfikowanie to jako chęć posilenia się nią, nie było zbytnią oczywistością. Nie umiał opisać, co czuł, ale nie dzielił się z tym, bo i nie zakłócało to jego wyrazu twarzy - to była jego wewnętrzna batalia.
    I nie ma większej i mniejszej połowy, i niech jeszcze raz ten matematyczny błąd uczyni, to rozczepi jej ogon na dwie połowy, zważy i pokaże, że są identyczne i nie mogą być różne! No, pierwej musiałby znaleźć sposób na idealny podział po równo, ale to chyba akurat najmniejszy problem... Ważniejsze było bowiem znalezienie dogodnej na t sytuacji... No i przecież nie chciał jej skrzywdzić! Ale z drugiej strony, co dwa wijące się ogony, to nie jeden! I byłoby mu jeszcze ciekawiej się z jej ogonami zadawać!


    Zachowywała się, jakby miała ją teraz spotkać kara. Ale nie miał ani krzty chęci ku uczynieniu tego - te kocie instynkty tylko powodowały to, że wszystko w Norim jeszcze bardziej się gotowało i nie mógł pojąć, jak bardzo jest nią zafascynowany - ta rasą, tą jej osobowością, jej pięknem... Owszem, miał Lucky, ale Lucky nie była ani w połowie taka słodka, jak to bywało z Hebiś! W tej kociej połowie!
    Usłyszał, jak całokształt pieczonego mięska przepada jej przez gardło. I wcale nie poczuł odruchu wymiotnego, nie wzdrygnął się, ani nic takiego. Mało co miało prawo zdziwić go w tym świecie - zmienił się, a owszem, człowieka miał w sobie tylko trochę, aż trochę, albo nadal dużo... Nie umiał tego policzyć.
    Powiedziała słowo, które potrafiło załatać wszelkie rany, ale nie każdy potrafił nim te rany zszyć - bo nie każdy potrafił wybaczać. A Pan Strach wybaczył jej to zachowanie zanim się zorientował, że powinien - sam z siebie, tak po prostu, nie miał jej tego ani troszkę, ani tyci-tyci, za złe!
    Gdy obnażyła zęby z ust na rzecz uśmiechu, i sam się uśmiechnął, a nawet zaczął się śmiać. Jak to się mówi, śmiech jest zaraźliwy? W każdym razie, z każdą sekundą, wesołość na jego twarzy była coraz bardziej wyraźna. Drgania brzucha przeszły na cały organizm, łezki z oczu same popłynęły, a dłońmi próbował przytkać sobie usta i uspokoić ta głupawkę. Upłynęło trochę wody w Wiśle, nim zdołał się opanować, a czas w jakim wyraziła swoją chęć dalszej zabawy był już dalszą przeszłością.
    - Idziemy na polowanie!
    Stwierdził po chwili całkowitego milczenia i bezruchu. I znów się zaczął śmiać, ale już znacznie mniej, na tyle mniej, by móc się nazot opanować:
    - Na tych ciemnych uliczkach na pewno nie jedna mysz się czai... Ale przed tym..
    Podszedł do niej, z tajemniczym wyrazem twarzy, przykucnął. Spojrzał na nią swoim wesołym uśmieszkiem, proszącym się o zaufanie. Chwycił ją za dłoń, po czym poprosił aby zamknęła oczy. Kolejno pocałował ją w policzek, ten bliższy, ale ani nie spostrzegła najpewniej, kiedy to jego usta już dotykały jego ust, a zanim zareagowała, odsunął je. Miała okazje posmakować go, a on ją. I ledwo, a ledwo, uciekał od ponownego skosztowania jej. Stwierdził w zamian:
    - Niah! Berek, gonisz mnie, hahaha! hihihi!!!
    I uciekł jak szalony. Tak, chciał być przez nią upolowany!
    A talerze? Cóż, Na tym od Dachowca zostały chyba same zielone ozdoby, a na jego właściwie trochę dyni i resztki pozostałych składników.
    A zapłata? Zostawił, nim do Hebi podszedł, należność przy talerzu. Z napiwkiem.

    z/t
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 19 Maj 2014, 20:10     

    Któż to wie ile im zeszło na otwieraniu drzwi, pewnie nie jedną chwilę stali przed budynkiem, to i na rozmowę był wtedy czas. Jednak temat ten zakończył się, więc chyba można z czystym sumieniem uznać, że udało im się szczęśliwie wejść do Pestki.
    Och nie, przecież im bardziej temat robił się niewygodny, tym Hebi starała się go przerwać, mimo wszystko nie chcąc patrzeć na te różnice w ich zdaniach. Owszem, Strach w swoich słowach miał wiele racji i ona ją miała, ale nie dopuszczała do siebie jego przemyśleń, a przynajmniej nie dawała się im przekonać, więc kontynuacja tego nie miała większego sensu...
    - Pilnować ogona, nya? - Przecież nie był on chyba aż takim niesfornym, raczej należycie słuchał się swojej właścicielki. Jednak na przekór tym przemyśleniom uniosła go w górę machając na wszystkie strony, tak, że nawet pacnął ją delikatnie rozwiewając włosy. - Masz rację, niekiedy potrafi być niegrzeczny, sama nie daję rady go upilnować, zwłaszcza pochłonięta czymś takim jak gra. I zgadzam się także, że w takiej sytuacji by mi się ktoś przydał, a skoro... Skoro tak chętnie oferujesz się... To znaczy swoją pomoc, nya, to i zaszczyt pilnowania może ci się któregoś dnia trafi. Jednak! Wpierw wypadałoby rozejrzeć się za fortepianem. – Skłamała, ale w dobrej wierze, więc to się nie liczyło, niech się opiekuje jej ogonem, a może i z nim wraz, zaopiekuje się nią. Z końcem jej słów, ogon ponownie schował się za jej plecami, niby speszony, może zawstydzony, że chcą go macać, a tak w rzeczywistości i ona tym samym pragnęła zachować go więcej na później, by Nori nie dostał wszystkiego od razu. Ponoć co za dużo, to niezdrowo.
    Z początku myślała, że ją przedrzeźnia z czystej złośliwości, bo cóż biedna poradzi na to, że kotem się urodziła i taki, a nie inny akcent jej się trafił. No nic nie poradzisz. Ale im bardziej go poznała, tym częściej utwierdzała się w przekonaniu, że robi to nią hmm zauroczony? Kto by nie był, taką kotką! Toteż tym bardziej miło jej się słuchało, kiedy on próbował go naśladować, a i teraz to zrobił, co skwitowała szerokim uśmiechem.
    Niech się Pan Strach nie boi, przecież jak by taka Hebi mogła to wykorzystać przeciw niemu? Ani trochę w niej złych zamiarów, a i o nim takich rzeczy nie zamierzała nikomu mówić. Wszystko, co od niego słyszała było tylko jej, tylko dla niej, nie będzie się dzieliła!
    - Strachu, twoje towarzystwo jest mi jednym z przyjemniejszych, jak nie najprzyjemniejszym, jakie do tej pory mnie raczyło! Ani odrobinę mi przy tobie źle i czuję, że nie muszę być inna, a sobą i to zachowanie cię do mnie wcale nie zniechęci.
    Chyba wystarczającym dowodem na te słowa była cała późniejsza sytuacja, więc nie było w nich ani trochę kłamstwa, tylko po to by być miłą. Była to szczera prawda, bo chyba lepiej powiedzieć wprost, niż czekać aż wszystkie kłamstwa nawarstwią się i nagle runą przytłaczając swoim ogromem i ciężarem.
    Można żyć, można... Ale to ten uroczy Dachowiec jeszcze ma na to szansę, Pan Strach już niestety nie. Niech lepiej na siebie uważa, by i jemu nie stała się jakaś krzywda, która by go tego, tak lekceważonego, życia pozbawiła. Szkoda byłoby je tracić tak nagle, Strach jeszcze młody, wiele marzeń i planów przed nim, prawda?
    Ucieszyła się, że przystał na jej propozycję, tak bardzo, że niemalże z tej radości podskoczyła - oczywiście dalej siedziała na miejscu. Szczerze miała co do tego olbrzymie wątpliwości, czy porzuci te swoje nauki i w ten oto sposób do tego podejdzie, a tu proszę, znów ją zaskoczył. Tak pozytywnie.
    - Bardzo mnie to cieszy. Choć mam nadzieję, że w zbyt dużym stopniu nie będą ci one potrzebne. Ja myślę, że na każdego trzeba spojrzeć inaczej, a nie wrzucać go pomiędzy te zasady i starać się uogólnić, bo takie one właśnie są.

    Ach, jaka szkoda, że jednak nie zdecydował się podzielić z nią swoimi myślami, wszystkim tym co mu tam po tej głowie chodziło. Czyż nie były to same miłe rzeczy? Ba! Nawet i bardzo miłe. Lecz nóż, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że reakcja mogłaby być różna, patrząc na to, jak kotka zachowała się wcześniej na dworcu. Aż dziwne, że odważył się drugi raz, ale to jeszcze nie teraz...
    Lepiej żeby jej puchaty ogon zostawił w spokoju! Najpierw chce go macać, teraz kroić? Cóż to za fetysze, których nikt by się po nim nie spodziewał? A i tak ogon nie byłby na tyle miły, by dać się przeciąć na połowę. Zawsze powstałaby ta większa i mniejsza. Bo takie właśnie istnieją, nya!

    W całym tym swoim napadzie śmiechu miała głęboką nadzieję, że Nori jednak przymknie oko na ten koci wybryk, a ten... A ten w śmiech razem z nią! Nie wierzyła własnym bielutkim uszom, że po chwili do jej głosu dołączył i jego i wspólnie tak śmiali się kilka dobrych chwil. Zdecydowanie teraz była już w pełni szczęśliwa. Najedzona i akceptowana, przez osobę, na której z każdą chwilą zaczynało jej coraz bardziej zależeć. I choć wydawać się mogła być zwyczajnie miłą, jak do dla każdego miała w zwyczaju, dla niego była taką szczególnie. Dlatego czuła, że w przypływie szczęścia pęknie jej przepełnione tym uczuciem serce, kiedy to w przerwie od śmiechu dotarły do niej jego słowa. Teraz mogłaby spokojnie, bez używania swojej mocy obdarować tym kilkanaście osób dookoła.
    - Mysz? Upolujmy coś większego, nya! - Nim porządnie zdążyła się zastanowić nad podaniem gatunku zwierzyny, jaką mogliby tu spotkać, on spowodował, że wszystkie jej myśli momentalnie wyparowały ustępując miejsca spokojowi, sprzyjającemu dalszemu rozwojowi sytuacji. Śmiech ucichł pozostawiając po sobie jednak lekki uśmiech na jej twarzy, a szeroko roztwarte oczy patrzyły na każdy jego ruch, dopóki ten nie poprosił o ich zamknięcie, co bez zastanowienia nawet wykonała. Jak mówiłam, odważny był ponownie ją całując. Ponownie, kiedy akurat przeznaczyłaby na to nieco dłuższą chwilę, niż on postanowił jej podarować! Teraz już tego chciała... A było to tylko chwilowym pocałunkiem, może nawet muśnięciem jej ust i nim zdążyła ponownie otworzyć swoje oczy, jego twarz była już w pewnej odległości od jej. A z jego ust wydobyły się słowa, po których zwyczajnie uciekł. No uciekł i kazał się na dodatek gonić! Czym jeszcze bardziej ją rozdrażnił, w tym dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście. Chciał by go dopadła? Świetnie, ona się z chęcią pisze na taką zabawę.
    - Uważaj Strachu, już po ciebie biegnę, nya. - Powiedziała jakby w groźbie, kiedy ten już był daleko w przedzie i ruszyła w ślad za nim.

    zt
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,36 sekundy. Zapytań do SQL: 9