• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » "Owoce i warzywa"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 18:19   "Owoce i warzywa"




    Warzywniak "Owoce i warzywa" to jeden z tych mikroskopijnych sklepów wyrastających jak grzyby po deszczu przy każdym osiedlu. Ten konkretny sklepik wyrósł już dawno temu, a utrzymuje się dzięki mieszkańcom bloków, którzy odkryli, że produkt sprzedawany tu jest o niebo smaczniejszy, świeższy i tańszy od tego proponowanego w dużych supermarketach. Dodatkową klientelą są też uczniowie pobliskiej szkoły, którzy przychodzą tu głównie dlatego, że jest po drodze do domu a "matka znów kazała mi kupić jakieś śmierdzące warzywa do zupy, fuj, przecież nie zjem niczego co ma w sobie pomidora!". W sklepie jest też i miejsce dla owoców.
    Budynek składa się z dwóch pomieszczeń - części właściwej z niskimi półkami na warzywa i owoce leżące w skrzynkach lub koszach, na lewo od wejścia mieści się lada sklepowa z kasą i wagą oraz pokoju dla pracowników.

    Asortyment sklepu:
    * warzywa,
    * owoce.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 19:25   

    - A jakiś ładnijsze zimnioki to som? - zaskrzeczała mocno upudrowana dama przyglądając się podejrzliwie skrzynkom z pięknymi, dużymi ziemniakami, po czym zerknęła chytrze na Eliota, który wzruszył tylko ramionami. Klientka kręciła się tu już od piętnastu minut wybrzydzając na każde warzywo i owoc z osobna. Nie przeszkadzał jej nawet fakt, że pracownik przestał odpowiadać na jej zaczepki i iście primadońskie zachcianki.
    - Ha! Pewnije te najładnijsze trzymasz pod ladą dla wybrańców, co? - prychnęła wreszcie.
    - Nie, proszę pani - westchnął Eliot. - To jedyne ziemniaki jakie mamy - wyjaśnił bezbarwnym głosem. Pomimo iż był osobą o świętej cierpliwości i anielskim wewnętrznym spokoju, klientka ta zaczynała być irytująca. Niczym brzęcząca gdzieś w oddali mucha, której nie możesz zlokalizować, a koniecznie chciałbyś ubić. W milczeniu obserwował jak przechodzi do pomidorów, podnosi je i już otwierała usta by skrytykować ich nienaturalną półokrągłą krzywiznę i zbyt czerwony kolor, kiedy z pokoju dla pracowników wyszedł staruszek.
    - Kupisz pani coś wreszcie? Ten młody człowiek jest bardzo BARDZO zajęty swoją pracą a pani mi tu inspekcję warzyw robi? - powiedział z niezadowolonym mlaśnięciem, marszcząc swoje ogromne, krzaczaste brwi.
    - Ja... oh. OH - powiedziała urażona, rozglądając się po pustym sklepie i stojącym nieruchomo za ladą Eliotem, który nie wyglądał na zajętego ani trochę. Oburzona całą tą sytuacją, która miała oczywiście na celu uwłaczeniu i ataku na jej godność, wymamrotała coś o sposobie traktowaniu klientów i już jej w sklepie nie było. Staruszek, właściciel sklepu, westchnął smętnie.
    - Zaczynała mnie denerwować - wyjaśnił. - Nie mogłem w spokoju dokończyć gazety, aż na tyłach było ją słychać. Wiesz co, idę się przejść. W moim wieku spacery są bardzo wskazane... W zasadzie wiesz co, idę do domu. Zamkniesz tu wszystko później? - spytał i nie czekając na odpowiedź ubrał kurtkę i wybył ze sklepu.

    Eliot został sam. Usiadł na stołku i podparł się łokciami o ladę, pozwalając swoim myślom dryfować. Myślał głównie o ziemniakach i innych warzywach.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 19:51   

    Po wyjściu z restauracji i parokrotnym przemyśleniu rozmowy przeprowadzonej tamże z Carrie, Dakota postanowił już teraz wybrać się do świata ludzkiego. Co prawda, podczas tego spotkania padła nieoficjalna obietnica, że zabierze ją tam z sobą, ale to miała być tylko krótka wycieczka. Ją weźmie tu kiedy indziej. W końcu niedługo wróci.
    Nie powinno się stać nic niespodziewanego i zatrzymać go tutaj na dłużej, prawda?
    Zjawił się w jakiejś bocznej, pustej uliczce, z dala od ciekawskich spojrzeń niczego niewiedzących istot ludzkich. Niemal od razu uderzył go ten przytłaczający zapach ludzkiego miasta - spaliny samochodowe, dym i mnóstwo innych rzeczy tego typu. Skrzywił się - jak oni mogą tu w ogóle wytrzymywać? - i podniósł kołnierz płaszcza, coby się chociaż trochę się od tego odgrodzić. Ruszając wzdłuż chodnika pokrytego tutaj różnego rodzaju śmieciami, pomyślał, że najwyraźniej wcześniej nie był tu aż tak długo, by przyzwyczaić się do miasta.
    Na głównej ulicy zrobiło się już czyściej. Szedł wzdłuż rzędów sklepów, domów, mijał kina i jedną księgarnię, jedynie raz na jakiś czas zaglądając przez witryny do wnętrza budynków, nie zatrzymując się. Nie miał żadnego konkretnie obranego celu. Po prostu szedł, jakby planował obejść całe miasto i wrócić do siebie, jak gdyby nigdy nic.
    Znalazł się w pobliżu jakiegoś blokowiska. Widział dość dużo małych sklepików, mniej lub bardziej zadbanych. Przechodząc obok jednego z nich, zaglądnął przez szybę do środka. I zatrzymał się gwałtownie.
    Nie tracąc czasu na zbędne obserwacje, obrócił się na pięcie i poszedł w stronę sklepiku tempem nieco szybszym niż wcześniej. Wszedł do środka, pchany bardziej impulsem niż zdrowym rozsądkiem. W środku była tylko jedna osoba - mężczyzna stojący za ladą. I to właśnie w niego Dakota wbił wzrok. Przez dość długi moment milczał, po prostu go obserwując i upewniając się, że wzrok oraz pamięć go nie mylą.
    - No nie - to pierwsze słowa, które wyrwały się z jego gardła, kiedy już w ogóle był w stanie coś powiedzieć. Nie bardzo błyskotliwe, nie da się ukryć. A jednak wciąż nie był pewien swoich podejrzeń.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 20:24   

    Cisza i spokój, dokładnie tak jak lubił. Miał nadzieję, że pozostanie tak do końca dnia. Dodatkowo aktualna pora nie sprzyjała szczególnym tłumom klientów, więc pozwolił sobie zamknąć oczy i dać myślom płynąć gdzieś dalej poza owoce i warzywa. Uśmiechnął się delikatnie do siebie, kiedy przypomniał sobie pewne miłe wspomnienie związanie z Krainą Luster i rodzinnym domem. Nie był tam od bardzo dawna. Trzech lat? Tak, chyba aż tyle. Czasem wracał do Krainy Luster, ot tak, na dzień lub dwa, ale nigdy na dłużej, bojąc się skonfrontować z wieloma rzeczami. Głównie z własnymi myślami.

    Kiedy więc otworzył oczy na dźwięk trzasku drzwi przez chwilę trwał bez ruchu, pozwalając przybyszowi na to samo. O nie. Nienienienienie. Nie ma mowy. Nie po to siedział tu przez trzy lata, nie po to uciekał przed jednym wydarzeniem sprzed lat, żeby wparowało mu ono nagle w jego w miarę ułożony świat. Całkowicie ludzki, normalny, porządny świat, w którym udało mu się znaleźć odrobinę spokoju.
    Gdy wreszcie zdał sobie sprawę, że to nie wyobraźnia płata mu figle i nie było to bardzo plastyczne wspomnienie, które wysunęło mu się z głowy, a rzeczywiście jego brat...
    - Dakota? - powiedział cicho prostując się i w niedowierzaniu wychodząc zza lady. Twarz Eliota, zazwyczaj nieskalana żadną emocją, spokojna i nieruchoma, wyrażała teraz coś w rodzaju zaniepokojenia, strachu i niepewności jednocześnie. Jego oblicze nigdy, przez całe życie, jeszcze nie wyrażało tylu emocji na raz. Otworzył usta jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Otworzył je raz jeszcze i znów zamknął, jak złota rybka wyciągnięta z wody, niezdolny wykrztusić z siebie żadnego artykułowanego dźwięku.
    Bo i co miał powiedzieć? "Och, przepraszam, że nie wróciłem do Krainy Luster najszybciej jak mogłem, żeby sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku po tym tragicznym wydarzeniu, kiedy zabili nam brata?". A może coś bardziej w stylu "Nie wróciłem do domu, bo bałem się, że jednak nie udało ci się uciec i ty też umarłeś"? "Miło cię widzieć, młody, co tam w okolicy się działo jak postanowiłem zerwać wszystkie kontakty całą naszą rodziną?"
    Właściwie po głowie tłukła mu się masa najróżniejszych wyjaśnień, wymówek, próśb i przeprosin, ale nie był by sobą, jeśli by zaczął mówić. Nie umiał. Potoki słów nigdy nie były jego mocną stroną.
    Stał więc w bezruchu, z wysoko uniesionymi, zmarszczonymi w niepewności brwiami, czekając na dalszą reakcję Dakoty. Nie wydawał się być mile zaskoczony tym przypadkowym spotkaniem.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 21:34   

    Chociaż nie, "nie był pewien" było niewłaściwym określeniem. Dakota po prostu miał nadzieję, że to nie jest on. Z jakiegoś powodu chciał, żeby to nie był on. Może dlatego, że nie był gotowy na to spotkanie.
    A jednak. Jeśli nie z samego jego wyglądu, to mógł to wywnioskować chociażby z zachowania mężczyzny stojącego za ladą, z jego reakcji na swój widok, że to w istocie jest Eliot. Nie musiał się już domyślać. A mógł po prostu tu nie wchodzić. Mógł uznać, że wzrok go myli, wzruszyć ramionami i iść dalej, po krótkim spacerze wrócić do Krainy Luster i odwlekać tą chwilę - bo, prędzej czy później, ale ona i tak by prawdopodobnie w tej sytuacji nastąpiła. A tymczasem w okolicy, w której aż gęsto od tego typu małych sklepików, on musiał zaglądnąć akurat do tego. Przypadek? Zbieg okoliczności? Czy może - jakkolwiek tandetnie to zabrzmi - przeznaczenie? Dakota nie wierzył w takie rzeczy.
    W zasadzie ma jeszcze jedną możliwość - może się po prostu bez słowa odwrócić i odejść, tak samo nagle, jak przed dosłownie paroma chwilami tu wszedł. Nic więcej nie mówić, nie kontynuować tego wątku, najprościej mówiąc - olać sprawę i sobie stąd pójść. Kusząca perspektywa. Ha, on nawet przez chwilę to rozważał. Krótką chwilę, bo wówczas to Eliot się odezwał; nic wielkiego ani podniosłego, tylko jego imię, ale to właśnie był bodziec, którego Dakota potrzebował, żeby jednak porzucić myśli o nagłej ucieczce.
    - A jak myślisz? - wycedził przez zęby. Przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z - no, ze swojego brata. Cofnął się odruchowo o krok, kiedy ten wstał i wyszedł zza lady. - Jak, cholera, myślisz?
    Potrząsnął głową.
    - Chwila, chyba nic nie myślisz. Gdybyś myślał, to byś nie znikał na nie-wiadomo-ile lat, ukrywając się za ladą w sklepie!
    Nie podnosił głosu. Nie musiał. W okolicy nie było nikogo ani niczego, co by go zagłuszało, a on nie chciał krzyczeć. Ton jego głosu był mocny i szorstki, ale stosunkowo cichy.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 3 Grudzień 2014, 22:22   

    Zabolało. Zwłaszcza wtedy, kiedy odsunął się do tyłu. Nie pamiętał, żeby cokolwiek go tak zabolało od bardzo, bardzo dawna. Ostatni raz kiedy się tak czuł to podczas tego nieszczęsnego wydarzenia sprzed lat. I teraz wystarczyło jedno zimne, gniewne spojrzenia młodszego brata i czuł się, jakby cały świat, który tu sobie budował na fundamencie głębokiego strachu i słabości, uciekał mu spod stóp. Ton cichego głosu Dakoty sprawił, że wciągnął gwałtownie powietrze, ale nie odwrócił wzroku. Jednak to co Dakota robił było gorsze niż krzyk i gwałtowność. Ta cichość sugerowała, że wewnątrz przechodził piekło i Eliot zdawał sobie z tego sprawę.

    Nie odpowiedział. Przynajmniej nie na początku. Pomimo tego, że drżał wewnątrz, zdołał się opanować zewnętrznie. Rysy jego twarzy znów złagodniały, brwi jakoś tak smutno opadły, usta zacisnął w wąska linię. Jedynie nozdrza drgały mu szybko, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w nienaturalnym tempie, jakby próbował poskromić kłębiącą się wewnątrz gorącą parę.
    - Dakota... - powtórzył tylko jakby prosząco. Jak dziwnie było wypowiedzieć znów jego imię, jak zabawnie układało się ono w ustach. Aż chciał powiedzieć je raz jeszcze, ale powstrzymał się. Miał wrażenie, że tylko pogorszy to sprawę. Ale po prostu nie wiedział co innego powiedzieć. Przeklinał się, że nie potrafi nic powiedzieć. Chciał go poprosić, żeby zaczekał, żeby porozmawiali, spytać co tu robi, jak go znalazł. Powinien przepraszać? Wyjaśniać sytuacje? Czemu miałby to robić. Może i czuł się winny za pewne rzeczy, ale to nie było takie proste. Bo nie było. Takie sytuacje nigdy nie były proste.
    A teraz dodatkowo walczyło wewnątrz niego parę rzeczy. Obwiniał się za to, że nie był w stanie pomóc ich najstarszemu bratu i za to, że nie wrócił od raz kiedy miał taką możliwość do Krainy Luster. Ale im dłużej to odwlekał tym bardziej nie mógł się na to zdobyć, aż wreszcie wracanie stało się tak odległą opcją, że w ogóle ją porzucił.

    Teraz bał się wykonać jakikolwiek ruch, jakby w obawie, że spłoszy tym Dakote. Cieszył się, że go widzi. Że wszystko z nim w porządku. Ale z drugiej strony, lata nieobecności ciążyły nad nimi i przytłaczały całą rozmowę z szokującą siłą. Patrzył więc tylko na niego. Zresztą, on zawsze tylko patrzył. Słowa nie były jego mocną stroną.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Grudzień 2014, 20:14   

    Nie bardzo wiedział, jakiej może spodziewać się reakcji ze strony Eliota. Prawdopodobnie zwyczajnie o tym zawczasu nie myślał, żeby potem się nie rozczarować.
    Dostrzegł zmianę w twarzy brata, choć drobną. Dzięki temu przynajmniej wiedział, że jego słowa dotarły, jakoś nań wpłynęły i być może nawet go w pewien sposób dotknęły. Przez chwilę poczuł niemal irracjonalne zadowolenie z tego faktu - że mógł go chociaż trochę zranić, w jakikolwiek sposób. Pomyślał wtedy, że należy mu się to. Na - zapewne - szczęście, to cokolwiek negatywne uczucie szybko minęło, zastąpione przez wcześniejszy chłodny gniew. Na krótką chwilę wstrzymał oddech, coby w ten sposób pomóc sobie chociaż trochę uspokoić rozszalałe myśli i targające nim aktualnie emocje.
    - Przestań - rzucił na dźwięk swojego imienia, padającego tutaj już drugi raz; nieświadomie zacisnął dłonie w pięści i przycisnął je mocno bo obu stronach ciała. Być może była to reakcja na zmianę intonacji w wypowiedzianym przez Eliota słowie? - Mógłbyś się bardziej wysilić. Nie masz nic innego do powiedzenia?
    Lekko zadrżał mu głos. Znowu potrząsnął głową i tym razem jego wzrok nie powrócił na brata. Dakota usytuował go natomiast na kawałku podłogi pomiędzy nimi. Coś się zmieniło i już nie chciał patrzeć Eliotowi prosto w oczy. A na co dzień nieczęsto przerywał kontakt wzrokowy.
    Od chwili, kiedy skończył mówić, zastanawiał się, czy rzeczywiście tak bardzo chce wiedzieć więcej o sprawie sprzed lat, niż wie w tej chwili. Czy naprawdę było mu to potrzebne do życia? A co, jeśli to jedynie pogorszy już i tak napięte relacje między nimi i nic nie wyjaśni? Z drugiej strony, ta sytuacja go męczyła, i to od bardzo dawna. Jeden głęboki wdech i wolny wydech później postanowił, że kwestię wyjaśnień bądź ich braku pozostawi do rozstrzygnięcia bratu. O ile ten zdecyduje się cokolwiek mu powiedzieć.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 4 Grudzień 2014, 21:55   

    Miał przestać? Przestać co? Nic nie robił. Nic nie mówił. Stał i gapił się, jakby miało to rozwiązać ich problemy. Zdefiniujmy więc problem, myślał dalej Eliot pomiędzy dziesiątkami innych myśli. Twoja upartość i słabość doprowadziła do tego, że jeden z twoich braci jest martwy. Młodszy nie wie co teraz robić, bo wydawało mu się, że stracił obydwu. I to tchnęło go jakoś, bo drgnął lekko i spojrzał na Dakote spod przymrużonych powiek, trochę z odrazą, trochę z zaskoczeniem z powodu własnych myśli. Zesztywniał, kiedy poczuł coś w rodzaju złości.

    Czy miał coś innego do powiedzenia? Tak, miał! Chciał powiedzieć, że Dakota zostawił ich tamtego dnia. Uciekł, nieprawdaż? Był to jego pierwszy skok do Świata Ludzi z Anthonym, a kiedy ludzie zaatakowali ich, ten skoczył do obrony z sukcesem, choć nie bez poświęcenia. Czy Dakota wrócił później w tamto miejsce szukając zwłok czy Eliota, który w ten czas podczas śmierci ich najstarszego brata leżał powalony i unieruchomiony, z twarzą wciśniętą w ziemię, patrząc na krew brata, która nagle przysłoniła mu świat?
    Chciał powiedzieć, że też nie było mu łatwo po tym wszystkim. Że Dakota nie był jedynym, który cierpiał. Nie była łatwo przez rok znosić badania, eksperymenty graniczące z torturami prowadzonymi przez MORIE, nie było łatwo odnaleźć się w tym świecie, nie ważne jak bardzo ciekawy i inny był od ich świata, że nie mógł spać bez koszmarów i wyrzutów sumienia jeszcze przez długi czas, nie będąc nawet pewnym o co sam się obwinia.
    To, i wiele innych rzeczy, całą swoją historię, chciał powiedzieć. Ale Dakota odwrócił wzrok, co było nieczęste. I chyba sprawiło, że Eliot znów poczuł się winny. Czy mógł powiedzieć cokolwiek z tego co chciał, kiedy miał przed sobą Dakote, nieważne ile już teraz mającego lat, ale wciąż pozostającego jego małym braciszkiem? Który stał tu teraz, przytłoczony tym spotkaniem, niepewny i spięty, oczekujący aż coś się stanie. Na jakiś bodziec, który pchnie go do działania. I Eliot nie chciał, żeby było to pochopne działanie.

    Pierwszy szok spotkania spłyną z Eliota. Jego twarz złagodniała i pomimo tego, iż bał się, że zostanie odtrącony, podszedł do Dakoty, chcąc kucnąć przy nim na jedno kolano, tak jak to kiedyś zwykł robić, kiedy byli dziećmi. Zdziwił się, jak jego brat urósł przez ten, nie tak znów długi, okres czasu i nie było potrzeby na to, żeby kucając Eliot był na tym samym poziomie wzrokowym co Dakota. Ile ich teraz dzieliło? Cztery centymetry?
    - Przepraszam - powiedział więc stając przed nim i kładąc mu dłonie na ramionach. Eliot wolał okazywać swoje uczucia czynem niż słowem. W tym przypadku udało mu się zmusić do obydwu na raz.
    - Wiem, że to nie jest łatwe - dodał po chwili, ciesząc się, że natura obdarowała go tak miękkim głosem, który nie zadrżał na razie ani razu.
    - Wiem, że to... to wszystko, to spotkanie i cała ta sytuacja, to bardzo dużo jak na jeden raz. - Nie rozwiążą takiej sytuacji i nie naprawią swojej relacji po jednym spotkaniu. Właściwie, może im to nawet trochę zająć, zważywszy na fakt, jak niechętny do słów bywał Eliot i jak impertynencki potrafił być Dakota. - Przepraszam - powtórzył ciszej, ale tonem, który sugerował, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za wszystko co się stało. Puścił go wciąż patrząc na niego i szukając jego wzroku.

    Trzeba było przyznać, że była to prawdopodobnie najcichsza stresująca sytuacja jaka kiedykolwiek miała miejsce we wszystkich trzech krainach w historii dziejów.
    Jak na Eliota, był to niemal potok słów. I prawdopodobnie nie miał ich już więcej w zapasie.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Grudzień 2014, 23:23   

    Cisza trwała jeszcze przez chwilę. Każda jej sekunda dłużyła się Dakocie niemiłosiernie. Chciał ją przerwać, mówiąc cokolwiek, naprawdę, cokolwiek - coś o tym, że może jednak przesadził ze swoją reakcją, że tak naprawdę się cieszy, że nie chce wspominać o tamtej sprawie sprzed lat i że chce kupić marchewkę. Ale nie odezwał się, głos uwiązł mu w gardle, a on sam nawet nie drgnął. Kątem oka widział Eliota; mógł dostrzec, że znów coś się zmieniło, choć nie był w stanie określić, co.
    Chciał wiedzieć, co Eliot teraz myśli. To dziwne, ale cała złość, którą czuł, odkąd tylko przekroczył próg tego sklepu, machinalnie zmalała. Nie znikła całkowicie - prawdopodobnie tak się nie stanie jeszcze przez długi czas. Ale nie czuł już wobec brata tak wielkich wyrzutów i zakrawającego pod niechęć gniewu, jak wcześniej. Być może był w tej sprawie nieco zbyt impulsywny. Być może nie powinien się tak zachowywać, wchodząc tu, zostawić to na nieco później. A później... nie, później mogłoby być jeszcze gorzej, zważywszy na fakt, ile wyrzutów mógłby w tej chwili zrobić Eliotowi.
    Tak czy owak, zaufania nadal do niego nie miał. Minie trochę czasu, żeby to się zmieniło.
    Podniósł nieco głowę, kiedy starszy brat postanowił do niego podejść. Dakota nie musiał już patrzyć w górę, żeby spojrzeć mu w oczy, niemniej jednak zadarł nieco podbródek, jak to czasem robi się, żeby wyglądać na wyższego niż w rzeczywistości. Starał się, by jego spojrzenie było twarde i nie okazujące zbyt wielu emocji. Słuchał jego słów w ciszy, nawet nie próbował przerywać czy się odsunąć. Odczekał też chwilkę po ostatnich słowach brata i dopiero wówczas zdecydował się na odpowiedź.
    - Nawet trochę za dużo - przyznał. Potem zawahał się i kiwnął głową krótko, bo tylko tyle był obecnie w stanie zrobić na przeprosiny Eliota.
    On też powinien przeprosić, czyż nie? Właściwie po części była to również jego wina. Eliot równie dobrze ma prawo mieć żal do Dakoty. Ale on tego nie zrobi, przynajmniej nie z własnej inicjatywy, a już na pewno nie w tej chwili. Owszem, był impertynencki, i to właśnie ta cecha nie pozwalała mu przyznać przed samym sobą, że nie może zrzucić całej winy na starszego brata, jak to mógł swobodnie robić w dzieciństwie.
    - To... - głos mu się lekko załamał, ale wziął głęboki oddech i kontynuował: - Cholera, to przez ciebie.
    Bynajmniej, nie miał tu na myśli zdarzenia sprzed lat będącego przyczyną napięcia między nimi, a stan, w jakim się obecnie znajdował oraz sytuację, w której znaleźli się obecnie; starał się to jakoś Eliotowi pokazać - żeby przypadkiem źle jego słów nie zinterpretował - machnięciem ręki, najpierw na niego, a potem na samego siebie.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 4 Grudzień 2014, 23:59   

    Dakota nie uciekł z dziką złością wywracając po drodze warzywno-owocowy asortymentu sklepu, nie rzucił w niego żadnym pomidorem, nie zamachnął się porem w akcie samoobrony i nie zezłościł się na kontakt fizyczny. I oto stali tak, nie bardzo wiedząc co zrobić ze sobą na wzajem. Jak na szachownicy w sytuacji patowej albo dwa lodowce, które bardzo chciały by się wyminąć, ale było już trochę za późno na manewry. Jak dwaj bardzo nieogarnięci bracia, którzy bardzo chcieli złamać to unoszące się w powietrzu coś i wreszcie zacząć rozmawiać jak normalni ludzie.

    Odetchnął z ulgą. Oczywiście tylko w duchu, bo to właśnie sprawiało, że Eliot był Eliotem - wszystko trzyma wewnątrz siebie. Pozwolił jednak kącikom swoich ust unieść się lekko do góry w imitacji coś jakby słabego uśmiechu i kiwnął głową na słowa brata. Zaśmiał się krótko. Łagodny podmuch dobrej woli Dakoty rozwiał ciężką atmosferę.
    - Pewnie, że przeze mnie - odparł Eliot potulnie, skłonny pewnie teraz zgodzić się z Dakotą w każdym temacie. Nagła miękkość w nogach kazała mu cofnąć się i oprzeć o blat lady.
    - Kto by pomyślał - powiedział krótko, z czymś w rodzaju zadumy w głosie, pozwalając sobie wreszcie na dokładniejsze przyjrzenie się bratu. No bo kto by pomyślał? Jak zwyczajny, normalny dzień zamienił się z powodu jakiegoś kosmicznego żartu, w historię niczym z telenoweli wziętą.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Grudzień 2014, 22:49   

    Ten prawie całkowity brak reakcji zewnętrznych ze strony starszego brata zaczął z jakiegoś powodu nieco irytować Dakotę. Nie mógł przez to zgadnąć, co też on sobie może myśleć w danej chwili. Niby wiedział, że Eliot nigdy nie należał do tych bardziej wylewnych osób, pamiętał to nawet z dzieciństwa. Może powinien spróbować czegoś drastyczniejszego, jak na przykład - czemu by nie rzucenie mu pomidora w twarz? W końcu wokół pełno warzyw, na pewno jednego nikt by nie żałował. A może tym przynajmniej wywoła u Eliota gwałtowniejszą reakcję. Nim jednak zaczął rozważać tą opcję bardziej poważnie, nagły i bynajmniej nie spodziewany śmiech brata zaskoczył chłopaka na tyle, by zapomniał o tym błyskotliwym planie. Zamrugał, zdumienie odbiło się wyraźnie w jego oczach.
    - No co? Co w tym śmiesznego? Mówię poważnie!
    Kompletnie się tego nie spodziewał. Już bardziej naturalną dlań reakcją byłyby protesty, może nawet mała kłótnia; niemniej jednak taki obrót spraw nie był najgorszym, jaki mógł wymyślić. Odkąd tylko przekroczył próg sklepu miał w głowie o wiele ciemniejsze scenariusze. Koniec końców, nie było tak źle.
    Skrzyżował ręce na żebrach i z lekkim wyrzutem widocznym w spojrzeniu odezwał się:
    - Ale przynajmniej się przyznałeś. - zrobił krótką pauzę. - Co, kto by pomyślał? Że prowadzisz sklep osiedlowy?
    Odwrócił głowę, ostentacyjnie sytuując wzrok na koszykach z owocami. Cokolwiek by się nie stało, chociaż małego focha musi strzelić. Tak dla zasady.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Grudzień 2014, 12:30   

    Zimno wszędzie, wieje wszędzie, co to będzie, co to będzie?
    Dee Dee, jak na przykładnego ucznia przystało, wracała właśnie ze szkoły, kiedy mama postanowiła nakierować jeszcze swoją pierworodną do sklepu po jakieś drobne zakupy.
    - A few times I've been around that track, so it's not just goin' to happen like that! - podśpiewywała sobie, idąc w tą przerażającą pogodę.
    Małe sprostowanie - ,straszna pogoda'' to termin obejmujący temperaturę od -5 i niżej, oraz 25 stopni i powyżej. Jeszcze się taki nie urodził, co by Dee dogodził, można by powiedzieć.
    Więc aby mieć dokładny opis Dee dodam jeszcze to, jak wygląda w owym momencie. Oprócz czerwonej od wiatru twarzy i czerwonych włosów, które ostatnio przefarbowała, mamy dziewczę w czarnej kurcicy, rękawiczkach, czapce, szaliku i słuchawkach na uszy. Do tego ocieplane kozaki. Wszystko, oprócz czapki i słuchawek w kolorze czarnym, bo jej czapka-żulietka i słuchawki są czerwone, a jakże!
    Plecak szkolny był przedziwnym tworem kupionym gdzieś na męskim w typowej sieciówce. Wyglądał trochę jak worek, a trochę jak nie worek, w kolorze który w wymowie brzmi jakbyś zaraz miał się porzygać, czyli Khaki. Ogólnie pachniał wojskowością, którą wzmocnił lub nie, nie wiem, dorysowany znaczek Assasins Creed.
    I w takim umundurowaniu Dee weszła do sklepu.
    - Hejoo! - powiedziała radośnie, czują się tu niemal jak w domu. Często tu przecież przebywała. Ściągnęła słuchawki, w których nadal słychać było beat ,,Hollaback Girl'' - Ja po kilka rze... oh- przerwała, gdy zobaczyła, że najwyraźniej Eliot jest zajęty rozmową z kimś. Kim?
    Chłopak może kilka lat starszy od niej, którego nie widziała w okolicy, a przynajmniej sobie o tym nie przypomina. A że Dee Dee zna się na takich spotkaniach trochę- nie raz widziała kłótnie, spięcia czy inne ,,spotkania'', była w stanie wyczuć przez skórę lekkie napięcie w tym niewielkim pomieszczeniu.
    - Um, mam poczekać na zewnątrz aż skończycie...? - zapytała, choć w jej oczach widać było prośbę ,,Daj mi posiedzieć, ja tam zamarznę!''
    A na dworze ledwo -6 stopni.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 6 Grudzień 2014, 19:06   

    - Że świat okazał się być ostatecznie bardzo małym miejscem - odpowiedział. Na litość boską, istniały 3, słownie TRZY, krainy, ale akuratnie udało im się spotkać dokładnie o tym czasie i w tym miejscu zupełnie przez przypadek. Było coś w tym tak absurdalnego, że Eliot wciąż nie mógł się temu nadziwić.
    - Pieniądze same się nie zarobią - dodał odnosząc się do komentarza o sklepie. Przekonał się, że w Świecie Ludzi nie tak łatwo o pracę jak w Krainie Luster.
    - A ty... - chciał o coś spytać, ale powiało z lekka już zimowym powietrzem, kiedy ktoś otworzył drzwi. Podniósł głowę, aby zlokalizować przy wejściu coś, co wyglądało jak wieszak, na którym sześcioosobowa rodzina postanowiła zawiesić wszystkie swoje kurtki, płaszcze, szaliki i inne czapki. Spod warstwy ubrań wystawał czerwony od spaceru na zewnątrz nos i zielonawo-szarawe oczęta, proszące o schronienie przed tą straszliwą wichurą zimową i pięcioma tonami śniegu na zewnątrz, jak można by wnioskować z ubioru dziewczęcia.
    Nie mógł wyganiać klientów, a tym bardziej takich, których znał. Znał i lubił, i nie chciał wyganiać.
    - Wchodź, Dominico - zaprosił ją gestem. Właściwie był jej wdzięczny za to wtargniecie - miał niejasne wrażenie, że rozmowa średnio z bratem mu się kleiła, choć niewątpliwie szli w dobrym kierunku. Zerknął na Dakote z czymś w rodzaju wahania, które oczywiście w żaden sposób nie objawiło się na jego twarzy czy zachowaniu. Więc dla reszty świata po prostu na niego popatrzył i ciężko było stwierdzić o co mogło mu chodzić. Zastanawiał się czy Dakota chce być częścią jego ludzkiego świata, czy nie przeszkadza mu to. I czy w ogóle do Eliota się przyzna.
    - Rodzice są jeszcze w mieście? - zapytał, bo obiło mu się gdzieś o uszy, że jadą gdzieś na jakiś zlot. Poznał się z nimi w raczej nieprzyjemnych okolicznościach, kiedy jeszcze był zamieszany w kryminalny biznes i handel narkotykami. Pomogli mu po części wydostać się z tego bałaganu i jakoś tak się stało, że zaprzyjaźnili się. Dostąpił nawet zaszczytu poznania ich córki, Dee Dee, którą uporczywie nazywał pełnym imieniem.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Grudzień 2014, 19:31   

    Nadal wbijając wzrok w stosy jakichś jabłek, wzruszył ramionami i odparł:
    - Świat zawsze był bardzo małym miejscem. Nigdy nie wiadomo, co cię może spotkać - albo kto - podczas zwykłego spaceru po okolicy.
    Nawiązał w tej chwili do własnej, generalnie bezcelowej wycieczki, z zamiarem której pojawił się w krainie ludzi akurat teraz.
    Kiedy w końcu zdecydował się odwrócić wzrok i spojrzeć na Eliota, bo ten najwyraźniej chciał go o coś spytać, przeszkodziło mu w tym coś wchodzące do sklepu. Czy raczej ktoś. Dakota nie był pewien, bo nawet się do przybyłej osoby nie obrócił, ale po głosie mógł rozpoznać, że to dziewczyna. W pierwszej chwili to on, pomimo że sklep był Eliota - czym tam tylko w nim pracował, nieważne - chciał ją poprosić, czy mogłaby wpaść później. Ułatwiłaby mu to nawet, bo, wnioskując po zadanym z jej strony pytaniu, wyszłaby na chwilę, gdyby ją o to poprosił. Ostatecznie ugryzł się jednak w język, bo i co jeszcze mógłby dodać do całej prowadzonej z bratem dyskusji?
    Obrócił lekko głowę, coby się przybyszowi przyjrzeć. Zlustrował ją szybkim, beznamiętnym spojrzeniem, stwierdzając, że musi być uczennicą. Dodatkowo miała na sobie chyba z pięćdziesiąt warstw ubrań, co dało Dakocie do myślenia, że on przybył tu prosto z Krainy Luster jedynie w płaszczu. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, a jednak tutaj było zdecydowanie zimniej. No, nic, może nikt się do niego o to nie przyczepi.
    Wymamrotał do siebie pod nosem coś względnie nieuprzejmego o wcinaniu się w cudze rozmowy, ale koniec końców odsunął się nieznacznie pod ścianę i wbił wzrok w brata i klientkę. Najwyraźniej stałą, skoro Eliot zwracał się do niej już po imieniu.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Grudzień 2014, 20:00   

    To dziwne uczucie.
    To takie uczucie, jakbyś kupował ciastko, a po odejściu do kasy dowiedział się, że kupiłeś ostatnie, a osoba za tobą też chciała je kupić - rzuciła w myślach. Sama zastanawiała się, skąd do cholery u niej takie porównania.
    Ale czuła się dziwnie. Mimo że Eliot powiedział, by została, czym dał do zrozumienia że może nie jest tak źle jak jej się wydaje, tak dziwne zachowanie ,,nowego na dzielni'' dawało zupełnie inny sygnał.
    Zerknęła kątem oka na lekko odsuwającego się chłopaka i powiedziała cicho
    - Postaram się to załatwić szybko...
    Jedną z typowych cech Dee Dee było to że nienawidziła kłótni. Uczestniczyć w nich, być sprawcą, nawet przyglądać się takim! Dlatego najczęściej wtedy uciekała z widoku albo szybko godziła zwaśnione strony. Dlatego też w momencie mówienia tych słów jej twarz przybrała na chwilkę minę zbitego szczeniaka.
    Oczywiście, dla nich to mogła być rozmowa, trochę napięta, ale rozmowa. A Dee po prostu miała inne kryteria dla ,,Kłótni''.
    - No dobra, wujciu, lecimy z koksem - powiedziała, wygrzebując z kieszeni kurtki telefon. To do niego były dopięte słuchawki. Włączyła ,,Wiadomości'' i odczytała
    - Potrzeba mi... - chwila przerwy i... - z dziesięć ziemniaków, cztery pomidory, główkę kalafiora, jednego takiego w miarę dużego ogórka i trzy marchewki. I garść bananów. - powiedziała jednym ciągiem, niemal bez oddechu, ale uświadamiając sobie drobny błąd, zaraz poprawiła się.
    - Znaczy kiść. Czy pęk... chyba mówi się kiść. - powiedziała, kiwając głową.
    Znów zerknęła na dziwnego jegomościa stojącego pod ścianą, symbolu tego że powinna zabrać się szybciej. Ale z drugiej strony to nie jej wina, prawda?
    - Cóż, no właśnie jeszcze są. Jadą jutro, więc mama dziś robi domówkę. A że jadą Wesołym Wanem, to prosili bym zapytała się czy nie pojechałbyś z nimi. No i czy byś na tą domówkę nie przyszedł. Będzie sałatka, wspominki, czy coś co tam robią dorośli na spokojnych spotkaniach u znajomych - wzruszyła ramionami.
    Skąd miała wiedzieć co robią ludzie na takich spotkaniach? Ona nie chodzi na imprezy, siedzi wiecznie w domu. A z Ymel to zawsze siadają przy herbacie i gadają o czymkolwiek. Najczęściej forach.
    Ale oni chyba nie będą rozmawiać o forach, no nie?
    - A tak poza tym... - powiedziała, zniżając ton głosu do szeptu - kim jest pan młody, piękny i gniewny? - zapytała, kiwając lekko zauważalnie na Dakotę - Wiesz, jak jest jakiś problem, to wiesz, pomogę.. - dodała równie cicho, kiwając głową i pstrykając palcami u dłoni.
    On wie, jaki ma wybuchowy charakterek.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 9