• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Opuszczony Plac Zabaw
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 10:25   

    Ucieczki od rzeczywistości, którą go karmiła były bezsensowne. Utrata przytomności to tylko chwilka przerwy, która dałaby Ingrid większe pole do popisu. Kto mówił, iż po wybudzeniu wszystko się odmieni? Byli tu sami. We dwoje. Nikt tu nie zaglądał, nikt tu nie przychodził. Tu nie można być wolnym, jeśli na swej drodze spotkało się Stracha. Kraina Luster była również bez znaczenia. Ingrid została stamtąd wygnana tak, jak inni jej podobni, więc tam się często nie pokazywała. Żerowała w Świecie Ludzi i samodzielnie tworzyła koszmar, udowadniając, iż to nie są bajki. Drgnienie serca, które mogło świadczyć tylko o pragnieniu końca było dosyć mocno wyczuwalne. Ingrid uśmiechnęła się pełna goryczy. O nie, mój drogi. Choćbyś się tu zabił, i tak będziesz żył. To twój lęk, ja mam w nim władzę.
    Wyczuła ciepłe powietrze, gdy chłopak próbował złapać głębszy oddech, zdając sobie w końcu sprawę, iż celem Ingrid jest cierpienie. Nie mogło być litości. Niech zapomina o oddychaniu, niech przypomina sobie powoli jak się używa ciała. Wypuściła jego podróbek z niedelikatnych rąk, wciąż pożerając go wzrokiem. Traktowała go jak swoją własność. Już niedługo pożałuje swego nieposłuszeństwa. Takim istotom jak Ingrid się nie odmawia. Zwiastuje to rychły ból. Najwidoczniej Agapit miał upośledzony instynkt samozachowawczy, skoro wciąż kręcił swą smukłą główką próbując z nią walczyć. Nie ma sensu walczyć, mój najmilszy żywicielu. Patrzyła na niego niemalże pobłażliwie, jakby miała do czynienia z niesfornym dzieckiem. Cokolwiek sobie postanowił, Ingrid to nie interesowało. Skupiała się na swej wizji, w którą chciała wciągnąć chłopaka.
    Nie pozwoliła mu wstać. Jej nieduża dłoń dosyć mocno zacisnęła się na nadgarstku chłopaka. Żelazny ucisk wściekłej kobiety, która nie zazna spokoju dopóki nie uzyska tego, czego zapragnęła. Chciała to i miało się to stać już.
    - Będziesz należał do mnie. Nie odejdziesz, jeśli ci nie pozwolę. - wycedziła przez zaciśnięte zęby nie spuszczając wzroku z jego profilu. Był młody, piękny, niewinny. Tak perfekcyjnie wymodelowany przez naturę profil, teraz brudny od śladów łez. Ciało i dusza piękne. Ingrid uwielbiała piękno, chciała je mieć blisko siebie.
    Przemieściła się, siadając ponownie naprzeciwko chłopaka, wciąż nie wypuszczając jego zimnego chudego nadgarstka. Również się wyprostowała i nachyliła bardzo blisko Agapita. Czuła na skórze jego ciepły, urywany i płytki oddech. Napawała się tym. Przesunęła dłoń z nadgarstka, powoli po rękawie, wtapiała swe palce w materiał, przesunęła opuszki palców wyżej, coraz to wyżej aż do kołnierza, na którym zacisnęła pięść. Uniosła spojrzenie na Agapita.
    - Płoń. - poruszyła bezgłośnie ustami i na trasie, którą teraz wygrawerowała na jego bluzie zaczął tlić się ogień. Syczał cichutko i zaczął zjadać materiał, tworząc ciemną strużkę dymu, który podrażniał zmysł węchu. Rękaw bluzy błysnął od bardziej zdecydowanego, śmiałego płomyka, który liznął dwa razy cienką skórę dłoni Agapita. Ingrid przekrzywiła delikatnie głowę.
    - Zdejmij. Górę. - powtórzyła, tym razem dobitniej. Łapczywie chłonęła jego strach, niepewność. Myślał, iż ból fizyczny go otrzeźwi? Proszę bardzo, jednak to nie zakończy koszmaru. Jego własne lęki dały Ingrid nad nim pewną władzę i choć próbował się temu wymknąć, skusił na siebie jednego z najbardziej upierdliwych potworów z Krainy Luster. Chciała zobaczyć jego nagą klatkę piersiową i nie miało to żadnych intencji erotycznych. Oj nie, a szkoda. Ingrid chciała wiedzieć jak będzie wyglądała jej własność, gdy wytopi w nim swój podpis; gdy naznaczy jego skórę swoją osobą, aby już na zawsze, do końca życia wiedział do kogo należy.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 13:05   

    Wiedząc, że cierpienie niedługo nadejdzie – czekał na nie, niczym na wybawienie. Świadomie stanął przed podjęciem decyzji, która miała zaprowadzic go prosto do miękkiego łoża, otoczonym zapachem Belindy. Przekonany, iż jego wybór zostanie nagrodzony przygotował się na dawkę przebudzającego bólu. Bo przecież o to chodziło, prawda? Chciał się obudzic, a Ingrid była kluczem.
    Sen miał to do siebie, że wszystko w nim było możliwe. Umysł Agapita negował rozumienie rzeczywistości jako takiej, którą mu serwowała Ingrid. Wmuszał w siebie możliwośc powrotu do pierwotnego stanu rzeczy, gdzie jawił się jako sylwetka spoconego ze strachu człowieka, szamoczącego się we własnym mieszkaniu.
    Nie potrafił nawet krzyczec, aby ukazac swój ból. Wszystko, co mógł ofiarowac otoczeniu to mimika twarzy oraz skręty poszczególnych części ciała, wykrzywiających się pod wpływem kolejnych tortur. Czerwień na jego twarzy nie znikała, mimo iż przestał nadwyrężac swoje struny głosowe, przekonany iż jest w stanie wydobyc z siebie chociaż najmniejszy dźwięk. Inny niż łapczywy oddech w tym gęstym powietrzu.
    Bo czyż nie chodziło tutaj o pokonanie własnych lęków i zwyciężeniem nad strachem?
    Przekonany do cna, że jest w stanie wygrac tę walkę składał sobie kolejne przyrzeczenia. Negocjował ze śmiercią, aby pożyc jeszcze trochę. Jeszcze kilka minut. Jeszcze chwilę niewariowac.
    Czy to musiała czuc Maggie, kiedy dowiedziała się o nieuleczalnej chorobie i nieuchronnej śmierci? Czy też próbowała już dyskutowac, przekupic lekarzy, którzy byli pośrednikami Śmierci? Agapit był przekonany, że jest w stanie zrozumiec co czuje ta drobna, zmizerniała dziewczyna i gotowy był nawet w środku nocy pobiec do niej i przeprosic.
    W końcu jej też sprawił wiele cierpienia.
    Teraz to zrozumiał, patrząc w żółte ślepia pośrednika, koleżanki i kochanki Śmierci. Przeczuwał, że jeśli zagłębi się w tę dzikośc, straci resztki panowania nad własnym umysłem i pochłonie go, kąsając stopniowo i dotkliwie. A przecież nie chciał cierpiec. Chciał tylko wrócic do rzeczywistości, przebudzic się ze snu w jaki wpadł i objąc Belindę.
    „I powiedziec jej, jak bardzo ją kocham.”
    Ingrid miała jednak zupełnie inne plany co do Agapita, który nie spostrzegł jeszcze w jak wielkim jest niebezpieczeństwie. Przekonany o nierealności tych wszystkich doznań spowodował, że cały jego organizm wpadł w pułapkę mechanizmu obronnego. Świadomie podjął decyzję, która będzie go z pewnością kosztowac dużo więcej niż kilka sekund w krainie snów.
    Parzące palce nie zezwoliły mu na podniesienie się z obranej wcześniej pozycji, a pod wpływem nagłego ciepła – zupełnie nieoczekiwanego, przez jego twarz przebiegł grymas niezadowolenia. Dlaczego ona to wszystko robiła? Co złego jej zrobił, skoro nawet jej nie znał. Czyżby mściła się za coś, czego nie pamiętał? Dlaczego nie pozwalała mu odejść?
    Z utęsknieniem wpatrywał się na sunącą po jego ręce dłoń i czekał, aż płomienie zaczną lizac jego skórę. Przebudzenie się ze snu miało nastąpic brutalnie.
    „Zapewne spadnę z łóżka.”
    Przemkneło mu przez myśl i uśmiechnął się, przyprawiając tę scenę o groteskę. Z delikatną fascynacją obserwował jak pojawiają się płomienie, gdzieś w głębi ducha chwaląc się za inwencję twórczą i siłę, jaką posiadała ta rudowłosa dziewczyna. Bo to przecież rozgrywało się tylko i wyłącznie w jego umyśle, a więc podświadomośc Agapita kreaowała wszystko to, co się właśnie rozgrywało.
    Pierwsza dawka piekącego bólu została skwitowana kolejnym grymasem, jednak mężczyzna nie szarpnął się od razu spełniając polecenie kobiety – zdejmując palące się ubranie. Czekał aż gorąc uderzy, budząc go z nieprzyjemnej mary sennej.
    Zmęczony i szczęśliwy, że już za moment się obudzi.
    Jego twarz poczerwieniała, a on sam krzyknął niemo kiedy gorąc płomieni dosięgnął twarzy, zaś materiał kurty przestał być barierą dla cierpienia. Agapit zaczął się szamotac w palącym ubraniu, rozpruwając guziki kurtki oraz próbując drugim rękawem ugasic pożar. Nawet zapomniał o istnieniu rudowłosej – nie chciał już cierpienia.
    Zajęty pozbywaniem się górnej części ubrania, zapomniał również o swoim powrocie do rzeczywistości. W ślad za kurtą, która znalazła się już na podłożu znalazła się bluza, którą ściągnął wraz z t-shirtem, nie bawiąc się w obawy przed przeziębieniem. Odsunął się o kilka centymetrów od niewielkiego ogniska, które tworzyły jego ubrania i oddychając ciężko doszukiwał się w tym logiki.
    „Przecież powinienem się obudzic..”
    Jego spojrzenie w końcu skrzyżowało się z dziką furią, oznajmiając mu iż ta kobieta jest wszystkiemu winna i to w niej powinien doszukiwac się odpowiedzi. Jego klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie, a na niej widniał rzemyk z niebieskimi kryształkami na wysokości mostka. Skroplony pot między włosami na torsie Agapita zdawał się lśnic, podczas gdy on próbował doszukiwac się logiki w działaniu nieznajomej.
    „Czy to ona.. jest temu winna..?”
    Przestał mrugac łapczywie powiekami i wpatrzył się w nią intensywnie, poruszając ustami w niemych pytaniach:
    Cytat:
    Kim jesteś? Czego chcesz? Zostaw mnie!

    Zupełnie tak, jakby zapomniał o jej groźbach, że należy do Ingrid. Przejęty swoją paniką zapomniał o ucieczce i możliwościach znokautowania nieznajomej. Bo przecież był trenerem judo, posiadał 4 mistrzowski stopień, prawda? To nic, że była kobietą. Czasami trzeba uderzyc taką, aby ocalic swoje życie.
    Zerknął w kierunku resztek swoich ubrań, skołowany tym dziwnym zbiegiem zdarzeń.
    Cytat:
    Kim ty jesteś? Co ty do cholery ze mną robisz? Czy to twoja wina? Czy to ty podsyłasz te wszystkie obrazy?

    Zarzucił ją kolejnymi pytaniami, jednak jeśli nie patrzyła na jego usta nie mogła ich dostrzec. Czuła rodzący się gniew w Agapicie, tłumiący strach, panikę i wszelkie inne emocje związane z radością bliskości Belindy. W jego oczach mogła dostrzec, że powoli zaczyna rozumiec iż rzeczywistośc to nie sen. I zamiast Kulic się w przerażeniu, zbiera siły aby uderzyc.
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 13:59   

    /Oświadczamy, iż fabuła jest kontrolowana przez obie strony, zostały wyrażone obie zgody na taką, a nie inną historię.

    Wciąż wierzył, że to tylko sen? Naiwnie próbował sobie wmówić, że gdy się obudzi, wszystko zniknie? Ingrid miałaby być złym snem? Oj nie, ona nie była snem. Była prawdziwa, z krwi i kości. Pół duch, który odrodził się na ziemi, by mścić się na ludziach za wyrządzone jej dawien dawno krzywdy. Nienawidzenie ich było rutyną, a wysysanie sił zaś ucztą dla duszy.
    Agapit był słaby, choć pokazał dwa razy, iż potrafi udźwignąć się w obliczu zła. Jednak wciąż był w pewnej części pod władzą Ingrid, której twarz się ani trochę nie zmieniła, gdy ten zaczął panikować i odkrywać, że to się nie skończy. Niewzruszenie przyglądała się rumieńcowi na jego skórze, gdy toczył wewnątrz siebie krwawą walkę między logiką a zmysłem wzroku.
    Nie przekonywał jej, że wygra. Nie wykazywał jakichkolwiek oznak, że poradzi sobie z obecną sytuacją i wyjdzie z niej bez szwanku. Uwierzył na widok umierającej Belindy, więc łatwo nie opuści placu zabaw. Tkwi tu ze Strachem, nie wiedząc kim on jest. Ingrid znowuż nie przywykła do przedstawiania się swym ofiarom i żywicielom. Mieli pamiętać barwę jej wzroku, imię było mniej ważne.
    Agapit nie wiedział, że ból oczyszcza. Próbował się bronić rękoma i nogami przed nieuniknionym, nie pojmując ogromu prawdy. Trzeba cierpieć, jeśli chce się zachować równowagę. Ingrid serwowała to każdemu, ktokolwiek stanął na jej drodze. Mądrości życiowe, które zrozumiała zaraz po odrodzeniu i zemście. In była nieco zirytowana, że chłopak nie docenia grozy sytuacji. Nie traktuje poważnie niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł. Przypisała to jego zmieszaniu, chaosie, który wciąż pielęgnowała, lecz co jak co, oczekiwała, iż w końcu wyczuje strach skierowany bezpośrednio do niej, pod jej adresem. Agapit nic jej nie zrobił. Nie mściła się na nim. Widziała go pierwszy raz w życiu; przypadł jej do gustu, jego ciało i dusza spodobały się, spełniły wymagania i stał się jej wybrankiem. W swoim mniemaniu uznawała to za pewien rodzaju zaszczyt. Wybrała go i teraz on musi wybrać ją, czy tego chce czy nie.
    Uniosła wysoko rudawe brwi na widok uśmiechu na jego ustach. Czyżby odnalazła bratnią duszę, która cieszy się w środku niebezpieczeństwa? Niestety, był to rodzaj wisielczego humoru.
    Siedziała dalej sztywno na ziemi, przyglądając się ze stoickim spokojem na walkę z płonącymi ubraniami. W końcu pojął, że Ingrid nie żartuje. W końcu zrozumiał, że to nie jest sen. Jego ból był jej bólem. Ona odczuwała to jako słodycz, on jako nieakceptowany stan osłabiający zmysły. Byli tu jednak po to, aby In mogła się żywić. Z uznaniem wbiła spojrzenie na jego nagi, blady tors. Nie zdziwiła się, że jest dobrze zbudowany. Podobał się jej nawet w ubraniach, choć planowany zabieg wymagał gołej skóry.
    Wzięła głęboki wdech napawając się jego furią, gniewem, strachem i zmieszaną w to paniką. Smaczna mieszanka, która oddała In wiele już dziś zużytych sił. Jej oczy utkwiły w tatuażu na lewym ramieniu, ledwie zauważając co on przedstawia. Bardziej zainteresowała się niebieskim rzemykiem. Na jego widok pojawiło się jedno słowo. Pamiątka. Chciała ten rzemyk i sobie go weźmie. Nie odrywając odeń wzroku wyciągnęła dłoń ku ognisku, jakby chcąc je uciszyć. Zniżyła rękę, gasząc całkowicie mały pożar. W końcu patrzył na nią tak naprawdę. Wstała powoli i uśmiechała się do niego zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Nie przejmowała się w ogóle jego pytaniami, które wyczytała z ust. Ba, ledwie rejestrowała, iż on nie mówi. Chciała go takiego, jaki był. Uniosła dłonie, jakby się poddawała. Pokazywała, że są puste i nie ma żadnej broni. Wciąż z tym nieprzyjemnie dumnym uśmieszkiem podeszła powoli do chłopaka, zatrzymując się przy nim bliziutko. Spojrzała mu w oczy i pogłaskała go po policzku, zupełnie jak kilkanaście minut temu. Sprawnym ruchem zerwała mu z szyi niebieskie kryształki. Na jego oczach zawiązała sobie naszyjnik i ułożyła kamyki na obojczyku. Odgarnęła rude włosy na ramiona, pozwalając im swobodnie opaść. Miała już część Agapita na sobie. Zawsze blisko siebie, gdy tylko zapragnie.
    - Obiecałam, że nigdy nie będziesz już sam. Ja dotrzymuję obietnic, mój miły. - uśmiechnęła się do niego odsłaniając nieduże zęby. Słyszała każde uderzenie jego serca. Podobał się jej ten rytm, chciała go słuchać już zawsze. Odgarnęła kosmyk jego włosów z policzka, a jej oczy błysnęły czarną magią.
    - Już wiesz co ci grozi, jeśli nie będziesz mi posłuszny. - szepnęła czule, jakby mówiła o pogodzie. Wystarczyło jedno mrugnięcie powieką, a za nimi, na zardzewiałej huśtawce ktoś zaczął krzyczeć. To związana ciasnymi sznurami Belinda, przywiązana do metalowej bujaczki. Zapłakane, zapadnięte, spuchnięte oczy wpatrywały się błagająco w Agapita. Sine usta, blada cienka i posiniaczona skóra.
    - Agapit! Agapit! - piszczała, wołała, a Ingrid zagradzała mu możliwość przejścia do niej. - A...Aga...Agapit... - tonęła w łzach. Wyglądała tak, jak ją ostatnio chłopak zapamiętał. Ta Belinda była zdrowa, nie widać było już kości, skóra była grubsza i zdrowsza. Miała na sobie niebieską koszulę chłopaka, którą ostatnio mu zwędziła. Króciutkie włosy lśniły, odżywione i z pewnością miękkie. Ten obraz był do złudzenia prawdziwy. Ingrid bardzo się postarała materializując Belindę, którą ujrzała w jego duszy. Musiał za wszelką cenę uwierzyć, że ta dziewczyna za nimi jest prawdziwą Belindą. Sznury oplatały jej drobne ciałko, wżynając się w skórę i widocznie sprawiając jej ból.
    Tymczasem rudowłosa kobieta wciąż nie pozwalała chłopakowi iść w kierunku dziewczyny.
    - Spokojnie cofniesz się o pięć metrów. Licz na głos. - wycedziła ostrym tonem. - Zero gwałtownych ruchów, inaczej sznury na tamtej dziwce zmiażdżą jej kości. - nie zdobyła się na wypowiedzenia na głos jej imienia. Na tym punkcie była bardzo zazdrosna, znowuż zazdrosny Strach to śmiertelnie niebezpieczny Strach. Nie spuszczała zimnego wzroku z chłopaka.
    - Rusz się. Usiądziesz pod drzewem, oprzesz się o nie plecami. Jeśli się obejrzysz na to ścierwo, zabiję ją na twoich oczach. - o tak, musiał się odwrócić do Belindy plecami, jeśli planował słuchać poleceń Ingrid. Dobrze wiedziała jak ciężko będzie mu to uczynić. Chciała jego bólu, musiała go czuć, więc bezlitośnie kontynuowała ciągnięcie koszmaru. Skoro w końcu pojął, iż to rzeczywistość, wyciśnie z niego wszystko. Belinda płakała, pociągała nosem, trzęsła się, piszczała i kasłała. Dało się usłyszeć ciche Agapit, Agapit. Zaiste, Ingrid bardzo się przyłożyła do tej materializacji.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 14:44   

    Czy ta rudowłosa kobieta mogła mu w jakiś sposób zagrozic? Przecież potrafił się bronic i wyciągnąc z większego gówna niż to, w co się wpakował. Psychicznie czuł się zniszczony i chociaż niewiele dzisiaj biegł, to jednak mięśnie zdawały się odmawiac posłuszeństwa. Właściwie nie chciał zrozumiec co się działo kilka chwil wcześniej, a umysł słabo bronił się informacją, że to halucynacje spowodowane przemęczeniem organizmu. Nic więcej.
    Ale kobieta przed nim była jak najbardziej realna, zaś ból spowodowany płomieniami dotkliwy. Nawet teraz czuł na dłoni to nieprzyjemne pieczenie, zmuszające go do włożenia ręki w coś bardzo zimnego, najlepiej pod strumień chłodnej wody. Wiatr wyjący dookoła zdawał się w ogóle nie dawac ulgi, jakby miał na celu pomagac kobiecie w dręczeniu Agapita.
    Patrzył na nią uważnie, nie do końca wierząc w ten pusty gest jaki wykonywała. Próbował uwierzyc po raz ostatni w to, że rudowłosa nie jest żadnym zagrożeniem dla niego. Ilekroc jednak zerknął na dzikie źrenice, zapominał o tym postanowieniu, przekonany iż najgorsze jest to, czego nie znamy. Musiała należec do któregoś z ludzi, którym Agapit nadepnął na odcisk i teraz chciała się zemścic – taki plan działania wydawał się najbardziej prawdopodobny, więc i tego się uchwycił.
    Drgnął dopiero wtedy, kiedy kobieta zerwała rzemyki z jego szyi i ostentacyjnym gestem zaczęła je zawiązywac na własnej. Szarpnął się w przód w przypływie adrenaliny, próbując dosięgnąc palcami kryształków, które nie były tylko i wyłącznie pustym dodatkiem do wyglądu Agapita.
    Ingrid mogła poczuc solidną dawkę złości jaka wybuchła we wnętrzu tego chłopaka, a wraz z tym nadeszły wspomnienia i lęki, które mogła bez żadnych problemów odczytac z jego duszy. Chłopak otrzymał tych kilka kryształów jeszcze jak był dzieckiem, zaś otoczenie mówiło jasno, że znajdował się nad morzem – tuż obok niego siedziała drobna blondynka, z uśmiechem przez łzy wręczająca mu ten drobiazg. Płakała dużymi łzami, ponieważ to było ich pożegnanie i przeczuwali, że nigdy więcej się już nie spotkają.
    Mężczyzna nie pozwolił odebrac sobie tego przedmiotu, rzucając się po raz kolejny na Ingrid, zadziwiająco zwinnie jak na człowieka wyzbytego ze wszelkiej energii. Jakieś pokłady jednak musiał mieć, chroniąc nie tylko durne kryształy, ale przede wszystkim swoją własnośc, swoją cząstkę siebie, swoje wspomnienia.
    Cytat:
    Nie pozwolę ci ich zabrac!

    Usta znów się poruszyły, a żyłka na skroni Agapita zdawała się po raz kolejny pulsowac, opuszczając przez to kroplę zapomnianego potu. Zamarł w chwili, kiedy przysunęła się i położyła rozgrzaną dłoń do jego policzka. Zapomniał nawet cofnąc dłoni, zdezorientowany nagłą zmianą zachowania nieznajomej istoty. Spojrzał w otchłań jej oczu, czując że zapada się w niej bez możliwości wycofania się. Obiecywała mu brak samotności, jednak on nie pamiętał by kiedykolwiek ją o to prosił. Mogła wyczuc, że w tej chwili pragnął zostac sam i uciec od niej jak najdalej, nie tylko ze względu na strach, ale również ból jaki powodowała. Bezczelnośc ruchów rudowłosej powodowała, że Agapit czuł się bezużyteczny w swojej bezsilności.
    „CZy tak ma wyglądac całe twoje życie, już do końca?”
    Walka wewnętrzna w mężczyźnie wciąż trwała i powoli zaczął zbierac w sobie siły, aby przeciwstawic się iluzji. Wtedy jednak Ingrid uderzyła, z niezwykłą wręcz precyzją, łamiąc ducha walki blondyna. Już nawet nie strzepnął jej ręki ze swojego policzka, zapominając o swojej niechęci, wpatrując się w ukochaną kobietę.
    Ubrania, jakie miała na sobie mówiły jasno, że nie mógł się pomylic – to nie była Belinda z pierwszych dni ich znajomości, ale z tych ostatnich. W jego umyśle na nowo wybuchł chaos nie do powstrzymania, a uczucie panicznej walki o przetrwanie wzmogło się. Powoli układał sobie w głowie plan działania, analizując wcześniejsze fakty i poskładał rzeczywistośc tak jak powinien zrobic to na początku: Belinda została porwana przez rudowłosą, aby dorwac się do niego. Tak, to było niezwykle prawdopodobne.
    Serce Agapita wręcz rwało się do czarnowłosej dziewczyny, za każdym razem gdy otwierała usta i wymawiała łapczywie jego imię. Z tej odległości nie musiał się nawet zastanawiac czy widzi jej łzy, wystarczyło mu iż kobieta jest związana sznurami i przestraszona nawołuje go. Wiedział, że musi ją uratowac – obojętnie jakim kosztem. Dlatego w pierwszej chwili rzucił się do przodu, aby w irracjonalnym przypływie siły próbowac dobiec do niej i uwolnic.
    Wtedy na drodze stanęła mu Ingrid, przedstawiajaca się wyraźnie jako sprawczyni całego zamieszania. Zacisnął pięści i spojrzał nienawistnie na rudowłosą, czując iż każdego dnia od tej chwili będzie pielęgnował w sobie to uczucie, czekając na odpowiednią chwilę do rewanżu. Zmusił się do tego, aby podnieśc rękę i wycelowac palcem w swoją szyję. Potem poruszył ustami, a spomiędzy nich wyciekła gorycz:
    Cytat:
    Nie mogę mówic.

    Po czym zaczął się cofac, nie dając powtarzac po raz kolejny ogni stookiej. Przez cały czas przesuwał spojrzenie z Belindy na nią, próbując dociec czy ma jakiekolwiek szanse na uratowanie czarnulki. Dlatego po wykonaniu kilku kroków przystanął, przenosząc rękę z szyi gdzieś w kierunku Belindy.
    „Spokojnie, mała, uratuję cię.”
    Nadzieja w Agapicie była silna, Ingrid mogła odczuc to już w pierwszych chwilach, jednak teraz dopiero mogła odczuc prawdziwą satysfakcję mieszaniny z nienawiścią. Iście niebezpieczna wiązanka, aczkolwiek jego ręce były teraz całkowicie związane.
    Cytat:
    Uwolnij ją. Nie rób jej krzywdy, wtedy usiądę.

    Zaczął się targowac z kobietą chociaż wiedział, że to on znajduje się w beznadziejnej sytuacji i powinien posłusznie słuchac nieznajomej. Wewnętrzna walka, którą stoczył kilka chwil wcześniej pozostawiła po sobie śmiałośc i niezłomnośc ducha, jakie chyba charakteryzowały tego mężczyznę.
    Słysząc jak nazywa Belindę zacisnął wargi, czujac że nawet w tak ważnej sprawie nie jest w stanie wygrac. Cofnął się ponownie kilka kroków, ale ani razu nie odwrócił się plecami do Ingrid i Belindy. Nawet nie wiedział w jakim kierunku zmierza, przekonany iż drzewo znajduje się centralnie za jego plecami. Opuścił rękę, na nowo zaciskając palce w pięści i patrzył zawistnie w oczy Ingrid, czując iż może odeprzec choby tylko sam wzrok.
    Świadomośc, że nie zdziała zbyt wiele była przytłaczająca, ale niewystarczająco by przestał:
    Cytat:
    Usiądę dopiero, jak ją uwolnisz i pozwolisz odejść. I zostawisz ją w spokoju.

    Poruszył ponownie ustami, zatrzymując się.
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 15:28   

    In była zmienna. W jednej chwili okazywała wręcz matczyną czułość, gotów zagłaskać na śmierć, przytulić, objąć, pocałować. A w następnej potrafiła zaatakować, nie licząc się z niczym i z nikim. Powinna teraz zmartwić się skromnym poparzeniem Agapita, jednak to jej nie interesowała. Podjęła już decyzją, jaką przedstawi mu niespodziankę, w jaki sposób go ze sobą zwiąże na zawsze. Dzisiejszy wieczór był bogaty w negatywne emocje. Ingrid pławiła się w nich, otulała niczym szalem i wciąż nie miała dosyć. Była nienasycona, im więcej zabierała, tym bardziej była głodna. Cofnęła się o jeden krok, gdy chłopak rzucił się ku rzemykowi. Teraz ta biżuteria była Ingrid. Z rozbawieniem obserwowała jego reakcję. Przywiązany do przedmiotów? Tym bardziej się ucieszyła, iż sobie przywłaszczyła błękitne kamyki, które będą jej przypominać barwę czystych, zaszklonych oczu chłopaka.
    - Czyżby? - zapytała dźwięcznie, niewzruszona, rozbawiona jego stanem emocjonalnym. Nie obchodziło go w jaki sposób dostał ten przedmiot, od kogo i jak dawno temu. Dla In liczyło się to, że był do kamyków przywiązany i odebranie ich mu powodowało w nim duszący ból. W ciele Ingrid zachodziła pewna zmiana. Podniecenie związane z kotłującymi się między nimi emocjami powodowało ciągły wzrost temperatury ciała. Na jej policzki wpełzły rumieńce. Osoba Agapita go pociągała, pociągał ją jego lęk, strach, panika i czyściutkie przerażenie o marną dziewczynę. W wyniku tego dotknięcie jej skóry budziło w człowieku odruch bezwarunkowy, czyli szybkie zabranie dłoni w celu uniknięcia poparzenia. Cóż, In nie do końca panowała nad ogniem, który narodził się wraz z nią.
    Cofnęła dłoń, chcąc widzieć całą jego twarz w chwili, gdy rozpoznawał źródło krzyku. Był to widok godny zapamiętania, uwiecznienia w pamięci. Uczyła się tego, rzeźbiła w głowie obraz przerażenia Agapita, chłonęła każdą spływającą kropelkę potu, drżenie dolnej wargi i walące głośno serce. Widziała więcej i słyszała bardziej, otrzymawszy od natury wyostrzone zmysły. Z rozbawieniem przyglądała się chłopakowi, jakby był ciekawym okazem w muzeum. Z jej gardła wydobył się dźwięczny śmiech, gdy wyczuła w powietrzu wyraźne pragnienie zbawienia i uratowania marnej dziwki, która była tworem Ingrid. Nie miał najmniejszych szans zbliżenia się do swej kochaniutkiej Belindy. Śmiech zadrżał ponownie w powietrzu, gdyż Ingrid całkowicie zapomniała, iż Agapit nie może liczyć na głos. Cóż, nie zwracała na to dotychczas uwagi, więc uważnie śledziła każdy jego krok. Bez wyrazu oglądała jego protest i naiwne próby stawiania warunków. Nie robiły na niej żadnego wrażenia jego mordercze spojrzenia. Mógł próbować ją onieśmielać, odstraszać czy płoszyć, a jej nie drgnęła nawet powieka. Wciąż mierzyła go obojętnym wzrokiem, nawet nie spojrzawszy na łkającą dziewczynę. Wywróciła oczyma zniecierpliwiona. Chciała, aby siedział JUŻ, by mogła przystąpić do podpisywania go i pokazywania, iż należy tylko i wyłącznie do niej. Uniosła dłoń w geście "stop". Pstryknęła palcem środkowym i kciukiem, a więzy zamiast opaść, zaczęły jeszcze bardziej zaciskać się wokół ciała Belindy, z którego wydobył się jeszcze głośniejszy, pełen przerażenia krzyk. Wrzask przeciął boleśnie powietrze, a dźwięk ten przyprawiłby nawet najtwardszego o ściśnięcie serca. Oprócz Ingrid, rzecz jasna, która skupiała się tylko i wyłącznie na Agapicie. Krzyk trwał długą minutę, zaś kobieta nie pozwalała chłopakowi na postąpienie choćby kroku w jej stronę.
    - Siadaj. Drugi raz nie powtórzę. - "życzliwie" poprosiła, zaś te słowa kryły w sobie zniecierpliwienie i obietnicę spełnienia wcześniej danego słowa bez mrugnięcia okiem. Krzyk ustał, a głowa Belindy kiwała się powoli schylona, lekko uderzała brodą o swoją klatkę piersiową, pół przytomna, zapłakana, mokra od potu i błota szepcząca cichutko Agapit... Ingrid wskazała chłopakowi drzewo, stojące siedem metrów za nim.
    - Obejrzysz się i gorzko tego pożałujesz. Ruszaj się, mój miły. Tracę cierpliwość. - posłała mu słodko-gorzki uśmiech, pełen jadu i chłodu. Zaczęła nawet uderzać stopą o ziemię w ramach nerwowości. Nikt nie mógł dyktować jej warunków. To ona była reżyserką, plac zabaw był jej sceną, a Agapit głównym aktorem. Musiał grać tak, jak ona mu mówiła, jeśli rozważał zakończenie koszmaru. Ingrid oblizała dolną wargę, czując w powietrzu słodkawą zapowiedź fali bólu i krzyku. Tym razem krzyku prosto od Agapita. Serce jej zaczęło bić szybciej, gdy o tym pomyślała, zaś temperatura ciała jeszcze podskoczyła o parę stopni.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 15:39   

    Nie spodziewał się, że kiedykolwiek pozwoli komukolwiek odebrac sobie tę pamiątkę z przeszłości. Wpatrując się w obojętne oblicze Ingrid, słuchając jej śmiechu wiedział, że nie będzie miał litości jeśli kiedykolwiek znajdzie się w sytuacji dominującej nad nią. Przekonany był, że uda mu się coś jeszcze wyperswadowac, odwołac się do czegoś podobnego do sumienia w nieznajomej.
    W momencie, kiedy ostry krzyk przeciął powietrze wiedział już i nikt nie musiał niczego więcej tłumaczyc. Przełknął gęstą ślinę, wpatrując się w zapłakaną i wykrzywioną bólem twarz Belindy, czując że jego własne oczy po raz kolejny zawodzą. Nie dał dokończyc rudowłosej, właściwie nie musiała wypowiadac kolejnych kwestii – Agapit odwrócił się na pięcie i podszedł do wcześniej wspomnianego drzewa, dopiero po chwili zastanawiajac się co kombinuje kobieta.
    Obdarzył Belindę jeszcze raz spojrzeniem, jakby upewniając się, że jest ona na miejscu i będzie miała siły na ucieczkę kiedy on będzie ofiarą Ingrid. Przeniósł jednak spojrzenie na potwora, wiedząc że kolejne spojrzenie na czarnowłosą będzie równoznaczne z kolejną dawką bólu. Jego i jej równocześnie.
    Dlatego odwrócił się na pięcie i usiadł posłusznie pod drzewem, przywierając do szorstkiej kory plecami. Na ciele miał kilka pomniejszych siniaków po ostatnich treningach, jednak nawet nie domyślał się iż ten ból jest zupełnie innym do tego, jaki Ingrid zamierząła mu zafundowac.
    Dopiero teraz, kiedy już siedział zaczął zastanawiac się nad tym co z nim się stanie. W sercu obudził się strach przed cierpieniem, ale również determinacja że zniesie to wszystko dla Belindy. Dla niej.
    Bo miłośc, którą obdarzał tę czarnowłosą dziewczynę była najwyraźniej jego słabością i siłą w jednym.
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 16:02   

    Posłuchał jej. Trzeba było tak od razu, kochanie. Odwlekał to, co nieuniknione samemu siebie raniąc. Gdyby od razu rozebrał się do pasa za pierwszym razem, gdyby od razu przeszedł ku drzewu oszczędziłby sobie ogromu cierpień. Co prawda wtedy Ingrid obeszłaby się ze smakiem, ale cóż, nie żałowała tego, iż skubnęła jeszcze więcej agapitowego przerażenia. Podążyła za nim wwiercając spojrzenie w plecy i pilnując, aby się nie obejrzał. Stała przez minutę i patrzyła na niego z góry, gdy siedział bezsilny, blady jak ściana, wykończony i brudny od strachu. Podobał się jej w tym stanie, wyglądał wyjątkowo, specyficznie i tak naturalnie. Zagryzła dolną wargę rozważając w jaki sposób i gdzie go naznaczyć. Jej spojrzenie automatycznie padło na nagi tors, który coraz bardziej ją kusił. Usiadła obok niego i spoglądała nań z troską i zmartwieniem.
    - Czemu się smucisz? Będziemy teraz razem. - uśmiechnęła się doń ciepło. Opuszkami palców przesunęła bo jego klatce piersiowej, od dołu do góry, a jej oczy płonęły czymś bliżej niezidentyfikowanym odbierając intensywnie to, co się działo w jego środku.
    - Nie patrz na nią. - zabroniła i już tego nie powtarzała ani nie potwierdzała spojrzeniem. Agapit chyba już zrozumiał, iż nie wypada igrać z Ingrid. Pielęgnowała go wzrokiem, zatrzymując się tuż przy tych głębokich, błękitnych oczach. Bardzo się jej podobał. Wierciła się już niecierpliwie w miejscu czując ssanie w żołądku i adrenalinę w żyłach.
    - Poczujesz ból, mój miły. - ostrzegła łagodnym, matczynym głosem. - Oczyści cię on, więc się go nie bój. Ach i byłabym zapomniała. Nie waż się ruszać. - posłała mu żartobliwy uśmiech, jakby właśnie opowiedziała jakiś zabawny dowcip. Przyłożyła gorącą, parzącą dłoń gdzieś na wysokości serca. Napawała się tym, jak mocno wali próbując dotlenić chłopięcy mózg. In bardzo się cieszyła, że teraz będzie należał do niej. Będą ze sobą związani już na zawsze. Cofnęła rękę i złożyła ją w muszelkę. Przymknęła na chwilę oczęta i wtedy wyglądała tak normalnie, niemalże dziecinnie. Gdy je ponownie otworzyła, nad dłonią unosił się maleńki, cichutki płomyczek. Niegroźny.
    - Ładny, prawda? - pokazała chłopakowi twór chwaląc się swym tworzywem. Podrzuciła płomyk ot, do góry chwytając go po chwili ponownie. - Patrz na mnie. - poprosiła czule i spuściła wzrok na jego nagą klatkę piersiową. Wtedy to się zaczęło. Płomień zetknął się z bladą skórą i zaczął się w nią wżerać, wtapiać, niszczyć i rozrywać po linii, którą Ingrid właśnie rysowała tuż ponad prawym sutkiem. Pierwsza linia do złudzenia przypominała literę I.
    - Ciii.... - szepnęła do Agapita grzecznie mu radząc siedzenie w miejscu i nie wiercenie się. Cóż, jeśli będzie się ruszał, sprawi sobie dodatkowy ból, popsuje napis, który właśnie na nim tworzyła i gratisie otrzyma gniew Stracha. Logiczne myślenie, rozsądek - nie ruszać się, słuchać porad, które przecież miały na celu dobro chłopaka, a nie zło. Wolną wciąż gorącą dłoń położyła na ręce Agapita, niewerbalnie nakazując mu spokój. Płomyk tymczasem wyżarł całą literkę na wielkości półtora centymetra, średnicy zaś dwakroć mniejszej. Agapit powinien być jej wdzięczny, wszak nie zażyczyła sobie podpisu na plecach na długości trzech kręgów! To byłoby z pewnością bardziej niekomfortowe i nieprzyjemne.
    Łakomie wyczekiwała krzyku, łez i bólu Agapita. Mógł jej to dać, a wtedy zyska aprobatę kobiety. Nachyliła się ku niemu oglądając literkę. Rude kosmyki opadły na jego tors łaskocząc go, co musiało być czymś niewyobrażalnym w porównaniu z pieczeniem płomyka.
    - Jeszcze pięć. Nie dotykaj, bo zaboli. - ostrzegła cieplutkim głosikiem i pogłaskała go po tatuażu na lewym ramieniu. Akt podpisywania niebywale poprawiał humor Ingrid. Uśmiechała się do niego słodko, gdy z pozoru niewinny płomyczek zaczął wyżerać dziurę w kształcie litery "N".
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 16:26   

    Serce Agapita biło nierównomiernie, przez cały czas wystarczająco mocno, aby poczuł szum w uszach. Daleko mu było do stanu równowagi, który zażyczyłby sobie teraz wpaśc. Nie był w stanie jednak niczego więcej zdziałac, przekonany naiwnie że jego ofiara w jakiś sposób ukoi nieznajomą kobietę i ta zlituje się nad Belindą. Wygląd czarnowłosej dziewczyny stał wciąż przed oczyma mężczyzny, który próbował znaleźć jakiś sposób nie tyle na ucieczkę z tego miejsca, co uwolnienie ukochanej. Gdyby mógł tylko dojrzec stan, w jakim się znajdowała czarnowłosa. Gdyby mógł krzyknąc, aby uciekała – wtedy można było by coś więcej zdziałac.
    W tej sytuacji, kiedy opierał się plecami o szorstką korę drzewa, niewiele mógł tak naprawdę zdziałac. Wiedział, że im dłużej będzie przebywac w niewielkiej odległości od rudowłosej, tym więcej czasu będzie miała na swoją ucieczkę Belinda. Pytanie jednak brzmiało – czy ona chciałaby uciec bez niego? Sam Agapit nie był w stanie odpowiedziec nawet, jaką chciałby uzyskac odpowiedź – twierdzącą czy zaprzeczającą. Ostatecznie wiedział, że uczucie czarnowłosej było identyczne, które kierował w jej stronę. Czy coś się zmieniło przez te tygodnie, kiedy nie utrzymywali ze sobą względnie bezpośredniego kontaktu? Czy dziewczyna próbowałaby uratowac Agapita od cierpienia, które zapewne się szykowało własnie?
    Mężczyzna rozchylił usta, aby unormowac swój oddech i wziął kilka głębszych wdechów na uspokojenie się. Ciało krzyczało i prosiło o to, jednak umysł pozostawiał je w stanie gotowości, aby wykorzystac jakiś słaby punkt w przygotowanym przez ogni stooką planie.
    Pochylała się już nad nim i zadała czułe pytanie, które nie pasowało zupełnie do scenerii, jaką przed chwilą obserwował. Już teraz miał pewnośc, że nieznajoma ma nie po kolei w głowie i syci się cierpieniem, które stwarza swoim ofiarom. Patrzył w twarz dzikiej kobiecie, matce pożogi i kochance nienawiści, czując że z chęcią zacisnąłby palce na jej szyi i udusił, pozbawiając resztek życia. Bo czy zabijając potwora, to można mówic o morderstwie? Za cierpienie, jakie stworzyła Belindzie gotowy był zrobic dosłownie wszystko.
    Dlatego nie wyrywał się, mając w pamięci przykazanie o bezruchu i trwaniu tutaj, wpatrzony w ogniste oczy. Dostrzegł w nich fascynację i pożądanie, a podążając tym tropem Agapit przekonany był, że za moment spełnią się chore fantazje erotyczne rudowłosej. Pozwolił jej na dotykanie swojego ciała, przekonany że to pomoże również Belindzie. Żywił się tymi nadziejami, które pozwalały mu na zachowanie równowagi umysłu.
    Względnie.
    Przełknął ciężko ślinę kiedy wspomniała o bólu i przygotował się na niego, zaś walące mocno serce przyspieszyło swój rytm. Oddychał przez otwarte usta, jednak nie poruszał niby by przekazac jakąs wiadomośc. Wystarczająco dużo już powiedział, teraz pozostało mu czekac aż kobieta zabawi się i odejdzie.I chociaż chciałby bardzo o niej zapomniec, to wiedział że ten koszmar będzie często się powtarzał nocami.
    Poruszył się niespokojnie kiedy ułożyła dłoń na jego piersi, zaś dotkliwy gorąc zmuszał organizm do natychmiastowej ucieczki. Paznkocie chłopaka wbiły się we wnętrza dłoni, zaś umysł uparcie twierdził „trzeba wytrzymac”. Zacisnął w końcu wargi, chociaż mieśnie twarzy odmawiały posłuszeństwa i prosiły o chwilę ulgi. Ściągnięte do granic możliwości wyrażały różne grymasy, adekwatne do odczuwalnych przeżyc Agapita.
    Przeniósł wzrok na utworzony płomyk, a w oczach pojawiło się zdziwienie skąd on się tutaj zabrał. Przecież nikt nie potrafi kontrolowac ognia, prawda?
    W jednej chwili wszystkie myśli odeszły od mężczyzny, ustępując niczemu nieskalenemu cierpieniu. Nawet gdyby przygotowywał się godzinami czy dniami, nie był w stanie powstrzymac naturalnej reakcji organizmu – uniósł klatkę piersiową w górę, wyginając się w łuk pod wpływem bólu i tylko pieszczotliwy głos Ingrid był w stanie wyrwac go z amoku. Gałki oczne pobiegły w górę, praktycznie przykryte powiekami, a z szeroko rozwartych ust wyciekł strumień krwi. Na twarz chłopaka w jednej chwili nabiegła krew, a krtań drgała wraz z siłą wrzasku, jaki ugrzązł we wszechogarniającej ciszy. Jedynie swąd palonego ciała, skwierczenie skóry i szuranie piętami o podłoże były wyznacznikami, iż nie wszystko jest tak jak być powinno.
    Instynktownie zacisnął palce w pięści na dłoni kobiety, która była sprawcą całego cierpienia. Opadł ponownie na konar drzewa, szamocząc głową na boki i zaciskając powieki próbował znieśc ognisty ból wżerający się w klatkę piersiową.
    „Belinda, to dla niej, to dzięki temu.. ona będzie wolna, ona będzie życ, będzie bezpieczna.. Zniesiesz to dla niej Agapit, rozumiesz? Dla niej.”
    Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że płomień wygasł pozostawiając po sobie świeży i niezwykle bolesny ślad. Opadł praktycznie bez sił, czerwony na twarzy i zdyszany, puszczając również dłoń Ingrid. Z zamkniętymi powiekami dyszał chrapliwie, z wciąż pustymi myślami i wybielonym umysłem.
    Otworzył oczy w chwili, kiedy coś połaskotało go na wysokości obojczyka. Poruszył zaschniętymi od krzyku i bólu ustami na kształt jednego słowa:
    Cytat:
    Dlaczego?

    Nie uzyskał odpowiedzi takiej, jaką oczekiwał. Kolejną falę bólu przywitał mocno zaciskając zęby na dolnej wardze i kuląc się, spinając niemalże wszystkie mięśnie swojego ciała. Oddychał szeroko rozszerzonymi nozdrzami, z dłońmi znów zaciśniętymi w pięści.
    Czy ból mógł być oczyszczający?
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 16:50   

    A gdyby się dowiedział, że Belindy tu nie ma i nigdy nie było? Że to wytwór jego wyobraźni? Ingrid mu to powie, oczywiście, że tak. Tak bezlitosna nie była. Powie mu, ale już na sam koniec przedstawienia. Najpierw nakarmi ją swym bólem, nasyci ją i zadowoli, potem pozna dotkliwą prawdę i cierpiał tylko i wyłącznie dla Ingrid, nie dla Belindy. Gdyby była tu prawdziwa wersja dziewczyny, kobieta wcale by się nad nią nie zastanawiała. Po prostu porwałaby ją, uwięziła jako zakładniczkę i wykorzystywała w ten sposób uległość Agapita. Bawiłaby się w nieskończoność, sycąc się i najadając pięknem bólu. Szczęście więc, iż Agapit szedł tędy samotnie.
    Poczuła łaskoczące mordercze spojrzenie. Ciekawe jakby zareagował, gdyby się dowiedział, iż Ingrid ma za sobą już jedną śmierć i starczy jej to na następny żywot. W jednej chwili zabijał ją wzrokiem, w następnej prosił o chwilę wytchnienia. Nie mogła mu jej dać, skoro był jej nieposłuszny. Nie otrzymała dojmującego krzyku, za to dosyć dobitnie odczuła reakcję jego ciała na ból.
    - Cii, cichutko, mój miły. - trzymała jego dłoń, jakby chcąc ukrócić jego ból. Zabawne, gdyż go mu zadawała. Wyjęła z tylnej kieszeni swą chusteczkę z inicjałami i otarła z brody chłopaka krew. Pozbyła się każdej kropelki, dając mu chwilę na złapanie oddechu. Skrzywiła się nieco czując rodzaj bólu, gdy miażdżył jej dłoń w uścisku. Wybaczyła mu to, uznając, że tego potrzebował w tak trudnej chwili połączenia się ze swym prywatnym nieoswojonym Strachem. Dobrze, iż nie wyczuwała co sobie powtarzał, o kim myślał i dlaczego jego serce drgało w rytm wspomnień o Belindzie. Wtedy popsułby się jej ten wspaniały humor i spotkanie przedłużyłoby się aż do rana.
    Literka "N" zapiekła, a po chwili przygasła uwalniając od aktu wypalania podpisu. Ingrid od razu zakryła już chusteczką dwie literki, z nadzwyczajną delikatnością je pielęgnując.
    - Spokojnie, najmilszy. To już prawie połowa. - pogłaskała jego policzek, jakby go przepraszając za to, co robi. Spojrzała mu prosto w oczy, ciepło i łagodnie.
    - To konieczne. Będziemy wtedy już razem, kochany. Poradzisz sobie, jesteś silny. - otarła teraz pot z jego czoła. Każda kropelka wsiąkała w chusteczkę i mieszała się z jego własną krwią. Pocieszała go, co musiało przedstawiać Ingrid w świetle grozy. Miała dwie twarze i to od Agapita zależało, którą przywoła. Tak, miał nad nią pewną władzę, o której nie był w ogóle świadomy. Karmił ją swym bólem i mógł zadecydować jaką Ingrid mieć przy sobie - przesiąkniętą złem, zimną jak lód i bezlitosną, czy tą łagodną, ciepłą, uiszczenie dobroci.
    - Już? - zapytała czy jest gotowy na kolejne literki. I tak nie czekała na odpowiedź. Wciąż żyjący płomyk posłusznie zajął się G, a kiedy to skończył bez sekundy przerwy przystąpił do R. Wtedy na chwilę zniknął, pozostawiając na torsie ślady krwi i łez. Ingrid miała wyraz twarzy zmartwiony. Wciąż ocierała każdą kropelkę krwi i potu, pilnowała, aby Agapit nie zrobił sobie krzywdy wiercąc się i krzycząc. Nachyliła się ku niemu ponownie i ucałowała każdą z literek, z lubością smakując słonego, wymęczonego ciała.
    - Już prawie koniec. - poinformowała go wesoło i odgarnęła mu włosy z mokrego czoła. Czekała te parę minut, aby literki ostygły, zlały się w jeden, systematyczny ból. Tak, był on oczyszczający i Ingrid mu to udowadniała. Po wszystkim poczuje się o wiele, wiele lepiej. Jakby ozdrowiał, pozbył się ciężaru z płuc. Co prawda nie mogła oczekiwać, iż będzie to wspominać z uśmiechem na ustach, lecz mogła mieć pewność, że nigdy o tym nie zapomni.
    - Nie panikuj, mój miły. To tylko kilka kropelek krwi. - posłała mu czuły uśmiech i machnęła palcem wskazującym, a płomyk bez zapowiedzi wżerał się w skórę kończąc powoli napis. I oraz D. Trzymała go za rękę, pozwalając sobie ją miażdżyć. Zaiste, na prawdę jej zależało na chłopaku.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 17:12   

    Zadrżał w konwulsjach kaszlu kiedy przystawiła chusteczkę do świeżych, otwartych ran. Jego skóra nie była przygotowana na kolejny dotyk, tym razem mający nieśc ukojenie. Działało to wręcz przeciwnie, przyniosło inny skutek, a i tak Agapit nie jęknął w ramach protestu. Jedynie ten nierówny, ciężki oddech świadczył o nieprzystosowaniu chłopaka do przeżywania tortur.
    „Belle… uciekaj stamtąd, błagam.. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam..”
    Przesyłał telepatyczne wiadomości do czarnowłosej, mając głęboką nadzieję na to, że zdążyła już rozwiązac się z więzów i uciekła w tylko sobie znanym kierunku, zawiadamiając policję.
    „I karetkę.”
    Pomyślał gorzko, jednak ta myśl została przerwana kolejną dawką bólu literką „N”. Opadł znów bez sił podczas chwili krótkiego wytchnienia, na nowo rozluźniając palce z biednej dłoni rudowłosej, nie podnosił jednak powiek. Zdawały się być wykonane z ołowiu, albo jeszcze gorszego materiału. Zaś ból na klatce piersiowej zdawał siępromieniowac na całe skroplone i rozgorączkowane ciało mężczyzny. Nawet podczas oddechu wydawało mu się, że cząstka jego duszy odrywa się od ciała w kierunku ciemności.
    Czuł na sobie czułe i ciepłe spojrzenie, ale wiedział że nie należy ono do Niej tylko do ogni stookiej demo nicy. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego i obiecywał sobie właśnie teraz, że kiedy będzie silniejszy dorwie ją. Teraz miała w garści Belindę, dlatego nie rzucał się ani nie atakował, pozwalając zapieczętowac to dziwne słowo na torsie.
    Tak jak podejrzewał, nie uzyskał odpowiedzi. Próbował zrozumiec, czym kieruje się nieznajoma i jaki ma cel w sprawianiu mu bólu. Niektórzy byli przesiąknięci złem do szpiku kości, najwyraźniej Agapit trafił na taką właśnie personę.
    Podniósł na nią szerzej otwarte powieki, marszcząc brwi gdy powtórzyła po raz kolejny, że będą razem. Patrzył na nią z niedowierzaniem i niezrozumieniem, próbując również i w tej kwestii pojąc o co chodziło kobiecie. Nie zdążył nawet zadac kolejnego pytania, ponieważ ogień zaczął wżerac się na nowo w jego zmęczone ciało.
    Tym razem nie było żadnych przerw, a jego ciało stało się coraz bardziej obojętne na inne bodźce poza bólem. Czy można się do niego przyzwyczaic? Agapitowi zdawało się, że już się z nim pogodził, że kolejna literka będzie łagodniejsza. Kiedy świat zaszedł czerwoną poświatą wiedział już, że się mylił.
    Niemy krzyk rozdarł powietrze dookoła, ale dłoń nie zaciskała się już na ręce Ingrid. Wręcz przeciwnie – Agapit wyrwał swoją rękę przy „R” i zacisnął ją w pięśc gdzieś na wysokości swojego brzucha. Najwyraźniej potrafił już oddzielic częśc myśli od cierpienia, stwierdzając jasno iż nie chce dotykac potwora. Bo własnie tym dla niego stała się Ingrid – ogni stooką bestią, która powinna trafic do psychiatryka. Na dobrego, bardzo dobrego lekarza.
    I znów opadł rozluźniając mięśnie, które drgały co jakiś czas w trawiącej ciało gorączce i wysiłku. Poruszył się jedynie konwulsyjnie kiedy zaczęła całowac jego tors, a z oczu potoczyły się ostatnie łzy. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zamiast siedziec niemalże leży, a głowa bezwładnie oparta leży o wystającą dziuplę w drzewie. Wpatrywał się przed siebie, w gęstą mgłę i błagał Belindę, aby zdążyła uciec.
    Nawet nie strząsał ręki kobiety kiedy odklejała od jego twarzy kosmyków, po prostu poddawał się jej ruchom i gestom niczym szmaciana lalka pozbawiona woli. Pulsujący ból był w pewien sposób kojący, ponieważ Agapit przymknął powieki i niewiele brakowało, aby pogrążył się w krainie błogostanu jakim była nieświadomośc. Nie słyszał już Ingrid, właściwie nie wiedział gdzie się znajduje. Przed nim pojawił się obraz uśmiechniętej Belindy szepczącej dziękuję oraz Maggie, która przytulała się do ramienia czarnowłosej. Obie płakały. Ale dlaczego płakały? Tak, teraz pamięta, widzi dokładnie. Obie płakały nad jego grobem. Przyszły z margotkami, które zerwały niedaleko wrzosowiska, które lubił.
    Ostra czerwień wyrwała Agapita z mrzonek, zmuszając go do bolesnego powrotu do rzeczywistości. Wiedział, że więcej nie jest w stanie znieśc. W połowie wyżerającej się literki „D” mięśnie mężczyzny zaczęły się rozluźniac, a on sam stawał się bezwładny.
    „Witaj, ciemności.. tęskniłem..”
    Powitał brak świadomości, mdlejąc w ogromu bólu, jaki zaserwowała mu Ingrid.
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 17:37   

    Od dosyć dawna nie była już pełnoprawnym człowiekiem, tak więc zapomniała o wrażliwości ludzkiej skóry. Gdyby wiedziała, że zadaje mu dodatkowy ból - nie ten główny - zapewne by go przeprosiła i próbowała temu zadośćuczynić. Ingrid była dziwną osobą. Zaskakiwała nawet samą autorkę, która nie wierzy, iż stworzyła takie dziecię złości.
    Kobieta przyglądała się z zainteresowaniem jego zamkniętym powiekom, pojawiającym się i znikającym co chwila zmarszczkom. Przesuwała dłonią po mięśniach na jego szyi, twarzy, ramionach badając napięcie mięśni, obserwując moment ich napinania i rozluźniania. Wpatrywała się łapczywie jak zaciska mocno palce pozostawiając ich odcisk na skórze In. Podobały się jej te odciski, świadczyły o silnych emocjach, jakie ku niej żywił, nawet jeśli była to czysta nienawiść i gorycz.
    Przecież udzieliła mu odpowiedzi na zadane pytanie! Dlaczego mu to robi? Aby byli już na zawsze razem. Chciała kochać jego ból, pragnęła, aby się nim z nią dzielił, a nawet cały oddawał. Czyż nie o to chodzi w związkach? Dzielenie się tym, co złe i dobre? Ingrid nie rozumiała niezrozumienia Agapita, wszak to było proste do interpretacji. Jej usta wykrzywiły się w smutku, gdy wyrwał rękę i zacisnął ją na swym brzuchu. Powoli dało się zauważyć, iż Agapit z trudem, krwią i potem przyzwyczaja się do bólu. Zaczyna go w pewien minimalny sposób akceptować, a już niedługo uda mu się go zrozumieć i polubić. Ingrid go tego nauczy. Będzie jego nauczycielką, pomoże mu udźwignąć ciężar prawdy. Wychowa go na prawego Stracha wtedy, gdy śmierć się o niego upomni. Będzie mogła oglądać blask jego oczu, kiedy tylko zapragnie. Póki co błękitne kryształy, które wygodnie spoczywały w zagłębieniu jej obojczyka przypominały o chłopcu, którego spotkała na placu zabaw. Literki G i R zasyczały na skórze i po chwili uspokoiły się, powodując mniejszy, acz akceptowalny ból. Ingrid otarła zeń kropelki krwi, traktując je bardzo pieszczotliwie.
    Przekrzywiła głowę, gdy Agapit znieruchomiał, następnie rozluźnił się i odpłynął. I tak bardzo długo wytrzymał. Byłaby mile zaskoczona, gdyby przetrwał to wszystko będąc przytomnym. Dokończyła więc napis literkami I oraz D. Płomyk szybko się z nimi uwinął, ani na chwilę nie umniejszając bólu. Lecz Agapit już tego nie czuł, bezpieczny w swych ciemnościach. Cała iluzja wokół zniknęła, Belinda również. Na placu zabaw nie było ani śladu obecności dziewczyny, kopca, krzyża, ognia. Lęk został zdematerializowany. Rudowłosa kobieta oglądała swe dzieło na ciele mężczyzny. Krwisty napis Ingrid zdobił jego skórę tuż nad prawym sutkiem, wyrzeźbiony już do końca życia. Przesunęła opuszkiem palców po rankach, ciekawa jak to będzie wyglądać już po zagojeniu. Jeśli nie będzie się jej podobać - poprawi. Kobieta wstała i otrzepała spodnie. Zniszczony tablet ułożyła obok drzewa, pod głowę wcisnęła mu starannie złożoną, nieco podpaloną bluzę. Okryła go prawie nienaruszoną koszulą, kucając przy nim i całując go w policzek. Gdy się obudzi, będzie czuł się lepiej. Zrozumie, że Belindy nigdy tutaj nie było. A nawet jeśli tego nie pojmie, dla Ingrid tym ciekawiej będzie prowadzić przyszłe lekcje tolerancji bólu. Ociągała się z zostawieniem go tutaj, na placu zabaw. Nie chciała odchodzić, chciała z nim zostać aż się obudzi. Wiedziała jednak, iż póki co to dla Agapita dosyć. Wiele dziś przeszedł, bardzo dobrze nakarmił Stracha, który aż promieniał energią.
    - Do zobaczenia, mój najmilszy. - szepnęła i jeszcze przez chwilę czule mu się przyglądała. Potem odwróciła się na pięcie i żwawym, wesołym i tanecznym krokiem ruszyła przed siebie, ku bardziej cywilizowanym miejscom. Miała ochotę zabawić się, wyżyć, obejrzeć świata, upić się trunkiem z Kościołamacza i żyć tak, jak tego chciała. Nie obejrzała się na Agapita ani razu. Niech śni, odpoczywa. Niech się przygotowuje psychicznie na kolejne spotkanie. Było pewne, iż Ingrid po niego wróci, upomni się o uwagę i o nakarmienie cierpieniem.

    [zt]
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 17:59   

    Zupełnie nieświadomy kolejnych literek wwiercających się w jego ciało tkwił w ciepłej otulinie wykonanej z ciemności, przekonany iż ona jest w stanie zaoferowac mu dużo, dużo więcej niż jakakolwiek kobieta. Ukojenie od bólu fizycznego oraz psychicznego było tak irracjonalne, że Agapit tkwił w tym, zapominając o wcześniejszych wydarzeniach. Nie dręczyły go żadne sny, koszmar wydawał się być czymś przyjemnym do tego, co doświadczył przed chwilą.
    W końcu zaczął otwierac powieki, a rozmazany obraz jaki się przed nim jawił był nieprzyjemnie ostry. Bolała go głowa jak na razie, jakby dostał obuchem w potylicę. Przemiętolił przekleństwo pod nosem i zmusił ciało do reakcji, opierając się nagimi plecami o szorstką korę drzewną. Powiódł nieprzytomnym jeszcze wzrokiem po okolicy, drapiąc się po głowie i próbując dociec co się stało. Palce zaplątały się w spocone kosmyki włosów, podczas gdy ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz chłodu. Agapit zadrżał, mimo iż czuł nieokreślone ciepło buchające z twarzy, towarzyszący również temu ból krtani.
    Sięgnął ręką po bluzkę jaka przykleiła mu się do torsu i podniósł ją, z zamiarem założenia na siebie. Wtedy jednak odczuł nieprzyjemny ból związany ze zdzieraniem stupa. Nieprzygotowany na ten ból jęknął bezgłośnie i odsunął od torsu szary materiał. Wwiercił się spojrzeniem w koszulkę, na której odbił się krwawy napis „INGRID” i w mgnieniu oka Agapit przypomniał sobie wszystko.
    Bluzka wypadła mu z rąk, a on sam podniósł się z twardego podłoża, wspierając rękoma o pień drzewa.
    „Gdzie ona jest?”
    Tylko to pytanie zaprzątało umysł chłopaka, który niezgrabnym biegiem rzucił się w kierunku huśtawek. To właśnie tutaj widział ostatni raz Blindę. Pochylił się na metalowym pręcie utrzymującym bujak, przesuwając coraz bardziej ostrym wzrokiem po otoczeniu. Szukał jakichkolwiek śladów czarnowłosej, chociażby jeden kosmyk.
    Zdesperowany odszedł po kilku minutach, z brudnymi rękoma, którymi grzebał chwilę w piasku. Wrócił ponownie do drzewa, gdzie leżał tablet ze zbitym ekranem – kolejny dowód, iż zdarzenia sprzed kilku godzin miały swoje odzwierciedlenie. Wzrok blondyna spoczął ponownie na koszulce, dlatego podniósł ją i tylko przez chwilę zastanawiał się czy ją założyc.
    Na dworze panowała jesień i chłód, jednak odbity krwią napis odstraszył go wystarczająco mocno. Wyrzucił koszulkę do najbliższego kosza na śmierci, zabierając ze sobą jedynie zepsute urządzenie. Nieporadnie, niczym pijany udał się do swojego mieszkania, poukładac swoje myśli.
    Sunął się niczym lunatyk, a jego jedynym celem obecnie był odpoczynek.
    Nawet nie próbował uporządkowac myśli.

    [zmiana tematu]
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 30 Listopad 2014, 15:51   

    W chwile po przekroczeniu Karminowych Wrót znalazła się po drugiej stronie - w Świecie Ludzi. Głęboki wdech jaki wzięła jeszcze w szkarłatnej Otchłani, teraz dawał o sobie znać domagając się wypuszczenia powietrza trzymanego w płucach i wznowienia tej niezbędnej do funkcjonowania czynności życiowej. Tak też zrobiła, powolne wdechy i wydechy, by uspokoić tętno. Położyła dłoń na płaszczu na wysokości klatki piersiowej czując jak jej serce wali jak oszalałe. Co ja zrobiłam? Co ja teraz zrobię? Gdzie pójść? Jak się zachować? Może lepiej wycofać się, nim dojdzie do niepotrzebnej tragedii... Westchnęła dość głośno, że gdyby ktoś znajdował się w niedalekiej odległości z całą pewnością zwróciłby na nią uwagę. Obejrzała się na krwisto-czerwoną poświatę za nią, później jej wzrok powędrował po całej okolicy bacznie ją lustrując. Był już wieczór, a okolica nie dość, że pozbawiona żywej duszy, to jeszcze wszelkich świateł. Przypomniała sobie o swojej wędrówce do Dyniowego Miasteczka - tam też podróżowała pod osłoną nocy i choć niedziałające latarnie przyprawiał ją momentami o dreszcze, to cieszyła się, że nie jest zauważalna dla każdego potwora czyhającego na jej życie w ciemnościach. Tak też było tym razem, bo owszem znalazła się w obcym dla siebie miejscu, nie wiedziała czy i co może jej tu grozić, ale przede wszystkim nie chciała zwrócić na siebie uwagi mieszkających tu ludzi, którzy w większości nie mieli pojęcia o takich istotach jak ona i to właśnie ci ludzie baliby się zdecydowanie bardziej niż ona sama.
    W dali znajdowało się miasto, na co wskazywał blask świateł większych lub mniejszych budynków, latarni na ulicach oraz wielu małych, niestałych światełek, których pochodzenia nie potrafiła określić. W tamtą też stronę się udała i wcale nie miała zamiaru zwiedzać najbardziej obleganych miejsc w tej ludzkiej osadzie, a w pierwszej kolejności przyjrzeć się tym wyobcowanym, osamotnionym. Zwinnie pokonywała dzieląca ją odległość, choć nie było to zawrotne tempo na jakie było ją stać. Przecież nie przybyła tu dotrzeć do jakiegoś jednego, określonego celu, a poznać jak najwięcej się da. Czy rzeczywiście ten świat był tak inny? Powietrze, którym oddychała zdawało się to potwierdzać. Nawet trawa wyczuwalna bosymi stopami w odmienny sposób się pod nimi układała. Te wszystkie zwierzęta, rośliny... Niby widziała wiele w Krainie, a jednak tu były zupełnie zwyczajne, pozbawione tej nutki magii. A może to umysł płatał jej takie figle?
    Pozbawiona poczucia czasu nie wiedziała czy minęło dopiero kilka minut, czy może któraś dobra godzina zanim dotarła do miejsca, które mogło ją idealnie zamaskować - między wiele identycznych gatunkowo drzew. Jeszcze nie wiedziała co otaczają i nie zdawała sobie sprawy, że jak na ironię losu trafiła w okolicę będącą niemalże odpowiednikiem pod względem obskurności i nieprzyjemności do, wcześniej wspomnianego, Dyniowego Miasteczka. Takie to już miała szczęście, a może nogi same specjalne prowadziły ją w te miejsca, by wniosła w nie swoją osobą nieco uroku i uśmiechu.
    Wspięła się na jedno z mijanych w tamtej chwili drzew pnąc się aż na sam szczyt, by z tej wysokości oszacować obecne położenie. Jednak poza ciemnością, opuszczonymi budynkami nic szczególnego nie przykuwało jej uwagi.
    - Świetnie, nya. - Stwierdziła zdegustowana tym widokiem. Nie tu pragnęła się znaleźć. Lecz kiedy odwróciła się o 180 stopni dostrzegła ukryty od tej strony za drzewami plac zabaw. Nie biło od niego nowością, ani też nie zachęcał do zagoszczenia na nim, bo z cała pewnością do zabawy już nie służył. Przynajmniej nie takiej, jaka miała się tu odbywać w pierwotnym założeniu. Mimo wszystko wiedziała, że to w tamtą stronę skieruje swoje kolejne kroki, nie podejrzewając nawet, że ktokolwiek mógłby tam teraz przebywać.
    _________________
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Grudzień 2014, 13:39   

    Wieczór. No, popołudnie, ale jednak zachód słońca. Bo późna jesień zobowiązuje, więc stosunkowo zimno, stosunkowo wcześnie i stosunkowo ciemno. Jaki fajny klimat! Jeszcze tylko brakuje szronu albo szadzi, ale tak coś czuła, że to pewnie po dzisiejszej nocy natura nadrobi. Tak cuuudownie będzie gdy biel spowije świat wyciszającymi szpileczkami. Bo puch jest przereklamowany i zbyt milutko brzmi. Szpileczki mogą ranić, wbijać się boleśnie w każdy zakątek ciała, przeszywać do szpiku kości i niczym w baśni o Królowej Śniegu dosięgnąć samego serca. Buhahahaha, to już wiadomo czemu tyle osób jesienią i zimą cierpi na stany depresyjne.
    Iza zawsze marzła, im grubiej się ubierała tym bardziej odczuwała chłód, a później wychodziła na dwór do kota w krótkim rękawku i zwykłym dresie by odkryć, że w sumie to zimno całkiem miło otula jej skórę i odcina od możliwości czucia go. Tak, jak ciepło w unormowanej formie w lecie pochłaniała całą sobą bez większych kłopotów, tak w zimie była zdolna do pochłaniania i rozkoszowania się zimnem. Szkoda, że jednak w obu przypadkach jej ciało było dość wrażliwe, i każdy promień słońca mógł spalić jej skórę, a każde przeszywające zimno szybko doprowadzić do odmrożeń.
    Dlatego idąc przed siebie była jednak ubrana dość grubo. Wysokie czarne kozaki z niezwykle podobającym się jej sznurowaniem i szaro-czarnym futerkiem, czarne dżinsy skrywające pod sobą bordowe rajstopy i ciemnozielona kurtka sugerująca u dołu sporą ilość ciepłych warstw odzieży. Do tego należy dodać arafatkę pod szyją, czapkę i kaptur na głowie i mamy jej pełny obraz. Plus sznureczek przy kieszeni spodni, sugerujący, że prawdopodobnie ma słuchawki w uszach.
    Dość radośnie szła przed siebie, nawet zdradzając zalążek uśmiechu. Kto by pomyślał, że w jej uszach właśnie lecą takie cuda jak Splatter Party mieszające się z Von? A przed oczami rozpościerały jej się wizje radosnych mordów i latających w powietrzu flaków lądujących na czyjejś twarzy. Ciekawie by było powiedzieć, że w sumie to widok lądującej na czyjejś twarzy nerki by się chciało zobaczyć... Rzecz jasna psychologowi. Udając rozdwojenie jaźni. Buhahahahaha.
    O proszę, klimatyczny zaniedbany plac zabaw! Z huśtawkami! Rozpadającymi i się i niebezpiecznie wyglądającymi, no ale jednak huśtawki...
    Naszła ją pewna specyficzna myśl, by nadać temu miejscu jeszcze więcej klimatu. Zignorować swoje paranoje, zignorować wstyd i niepewność i poruszyć huśtawki, dziecięce zabawki, kolejne atrakcje, nadając im wrażenie jakby przeszedł tędy duch samego Księcia Mrozu prowadząc z sobą mroźny wiatr i psotne chochliki.
    Tym razem usta rozciągnęły jej się w pełnym uśmiechu i skręciła z drogi na plac zabaw. Powstrzymując się od tańczenia w rytm tylko jej słyszalnej muzyki popchnęła pierwszą huśtawkę. Delikatnie, ale pomimo słuchawek usłyszała jej skrzypienie. Pięknie. Teraz druga. Po chwili poruszone było wszystko, co się poruszyć dało, a Iza przysiadła na murku otaczającym plac zabaw by zapisać ten moment ciszy i półmroku jak najdokładniej w pamięci. Ba, nawet wyłączyła na chwilę muzykę, by nic nie zaburzało tej strasznej doskonałości.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 8 Grudzień 2014, 18:47   

    Przemierzała w zupełnej ciszy drogę między pniami drzew, która w gruncie rzeczy istniała jedynie w jej głowie, bo o wydeptaniu, czy małym chodniczku nie było tu mowy. Plac zabaw nie był daleko, lecz czuła, jak gdyby szła już dobrą godzinę. Nie żeby była zmęczona albo się zgubiła. Nie. Po prostu odnosiła dziwne wrażenie, że czas tu płynie zupełnie inaczej, co oczywiście prawdą nie było. W samotności zawsze wszystko jej się dłużyło, dlatego tego uczucia nienawidziła najbardziej. Obecność drugiej osoby, nawet takiej niechcianej, była zdecydowanie lepsza od siedzenia sama jak palec. Chociaż nigdy nie rozumiała tego powiedzenia – przecież palców w jednej dłoni lub stopie było pięć… Zazwyczaj.
    Chłodny wiatr otulił jej nieco osłonięte, ale zdecydowanie nieszczelnie, ciało. Na wielu miejscach na skórze pojawiła się gęsia skórka, a jakby tego było mało do jej uszu dotarły dźwięki skrzypnięć dobiegające właśnie z tego miejsca, do którego szła. Teraz już nie była pewna czym spowodowane są jej dreszcze. Zatrzymała się na chwilę, nabierając głęboki wdech i uspokajając lekko przyspieszone bicie serca. Za kolejnymi drzewami był już prześwit ukazujący rozbujane resztki huśtawek. Ich na pewno nie poruszył wiatr. Ostrożnie podeszła, mimo wszystko chowając się za pniem i wychylając zza niego tyle, ile było konieczne, by cokolwiek zobaczyć. Na niskim murku ktoś siedział, dokładnie nie była w stanie określić kim ta osoba jest, lecz musiała rozegrać to inaczej niż wychodząc nagle z ciemności. Prawdopodobnie był to człowiek, choć i magicznych stworzeń tu nie brak, jednak w nie porównywalnie mniejszych proporcjach, i nie każdy z nich wiedział o istnieniu tych drugich. Dlatego bezpieczniej było przejść jakby nigdy nic od strony drogi. A gdyby ktoś przyglądał się całej tej sytuacji z boku, zapewne miałby wiele ubawu, bo przecież bardziej podejrzanym zachowaniem było to ostrożne, które Hebi planowała. Dodatkowo jeśli chodziła ukryta pod ciemnym płaszczem.
    Miała nadzieję, że do tej pory nie została zauważona. Po cichu obróciła się na pięcie, by dookoła dostać się do chodnika. I kiedy myślała, że wszystko bez przeszkód uda jej się zrealizować, coś musiało pójść nie tak - to oczywiste. Tym razem padło na spragniony miłości, nie pozwalający się opuścić korzeń, który ni stąd, ni zowąd, wyrósł spod ziemi, oplatając stopę kotki, a ta zbyt skupiona na tym, jak się zachować przy spotkaniu obcego z urokiem runęła na ziemię. Nawet jej gatunkowa gracja spadania na cztery łapy nie zadziałała. Nie wiedziała jak wiele hałasu narobiła, bo jej głowa miała wrażenie, że już cały Świat Ludzki wie o jej obecności tutaj. Uniosła tylko twarz z podłoża, pozwalając liściom opuścić jej czoło i złapała się za nadgarstek, który chyba był delikatnie stłuczony. Brawo, wszystko jak zwykle niezgodnie z planem. Przeleciało jej tylko przez myśli, ale miała olbrzymią nadzieję, że jej kryjówka pozostaje bezpieczna.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9