• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Szpital » Izba przyjęć
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 29 Grudzień 2014, 18:19   Izba przyjęć

    Ta Izba Przyjęć nie różni się niczym szczególnym od innych izb przyjęć w każdym innym szpitalu. Pracuje ona w trybie ciągłym, przyjmując nagłe przypadki osób samodzielnie zjawiających się tam z powodu nagłego pogorszenia stanu zdrowia, pacjentów przywiezionych przez karetki oraz osoby ze skierowaniem od lekarza.

    Cała izba składa się z trzech gabinetów lekarskich, pokoju wywiadów oraz oczywiście recepcji.
    Na korytarzu przy ścianach są plastikowe krzesła oraz automat z napojami. Kolejki są różne w zależności od pory dnia, okolicznych świąt i wydarzeń społecznych.

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 29 Grudzień 2014, 19:38   

    Dziś szczęściem taka pora dnia, że tłumów nie było. Ot, jakiś młodzian z deskorolką pod pachą postękiwał jakby coś sobie złamał, ojciec z córką, która miała rozbitą głowę i pewnie czekało ją parę szwów czekali na swoją kolejkę do jednego z gabinetów oraz parę innych osób. Pozorny spokój, nikt gwałtownie nie krwawił, tylko dwoje dzieciaków ryczało gdzieś rozpaczliwie w głębi korytarza. Ale Izba Przyjęć jak to Izba, w każdej chwili mogą przyjechać trzy karetki i zacznie się dopiero zabawa. Jak przez mgłę wróciły do niego wspomnienia, kiedy sam tu został przywieziony na sygnale i odratowywali go po ciężkim pobiciu. To właśnie rodzice Dee mu wtedy pomogli i dzięki temu pewnie jeszcze wszystkie dwie nerki ma na swoim miejscu.

    Kiedy weszli zerknął na brata, który trzymał torby z warzywami Dee Dee.
    - Dakota? Dzięki, że... uh, wiesz, i przepraszam, że tak to wyszło - słowa brzmiały coś jakby smutno i niezręcznie, ale z delikatną nutą na "damy radę kiedyś normalnie i na spokojnie pogadać".
    Zanim cokolwiek zrobił podtrzymując Dominice usadził ją na najbliższym krześle i kucnął przed nią, biorąc jej dłoń w swoje dłonie.
    - Jak się czujesz? - spytał patrząc na nią z troską. Jego twarz wyjątkowo wiele w tej chwili mówiła. Od strachu przed kontaktem Dee z magią i sprawami Krainy Luster i MORĄ, przez jej stan zdrowotny, martwił się, że to jego wina, jeśli coś się jej stanie, i w ogóle jego miękka, przerażona rzeczywistością strona otworzyła się na parę sekund, a jego brwi mocno zmarszczyły się na uniesionym czole. Natychmiast upomniał się w duchu, bo byli tu żeby zająć się Dee, a nie jego głupimi, ckliwymi emocjami, więc wyraz jego twarzy powrócił do standardowego, nijakiego, niewiele to wyrażającego stanu.
    - Posłuchaj, te twoje majaki z głodu... nie przejmuj się tym, dobrze? To tylko chwilowe, powinnaś więcej jeść, może nie powinnaś tego tak bardzo szczegółowo opisywać, jakby się ktoś pytał, dobrze? - powiedział. Interwencja "Próbujemy Odciągnąć Dee Dee Od Wszystkiego Co Związane z Krainą Luster" była w toku. Eliot już rozmyślał nad procedują, podczas której będzie musiał odciąć się od niej i jej rodziców, żeby przez przypadek nie powtórzyć żadnego takiego magicznego numeru. Jakby nie patrzeć, był bardzo ściśle związany z Krainą Luster.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2014, 20:33   

    Po drodze od warzywniaka do szpitala obserwował uważnie brata i Dee Dee przez cały czas, nie zwracając większej uwagi na trasę, jaką przeszli. Raczej nie ma zamiaru więcej wybrać się do szpitala, więc i znajomość drogi mu niepotrzebna.
    Kiedy jeszcze w sklepie Eliot wcisnął mu w ręce siatki z zakupami, miał go spytać, czy to naprawdę takie ważne. Koniec końców o nic nie spytał, choć chciał zadać jeszcze dwa pytania - o słowa, które w pewnym momencie zaczęła wypowiadać dziewczyna i język, w jakim to robiła oraz dlaczego, do cholery, Eliot nie ma własnego telefonu, skoro mieszka w świecie, gdzie każdy używa go codziennie około miliona razy. Ale potem musiał zamknąć sklep i władować się do taksówki, więc jakoś stracił okazję do odezwania się.
    W szpitalu nigdy nie był (przynajmniej świadomie) i starał się takich miejsc unikać. Za dużo było w nich ludzi, obskakujących na każdym kroku i niesamowicie wścibskich. Przesunął wzrokiem po niewielkiej grupce osób znajdujących się na korytarzu, jakoś niechętnie przyjmując ich obecność tutaj. Odwrócił wzrok dopiero, gdy odezwał się do niego Eliot.
    - Taa... nie ma sprawy - odparł niepewnie, ale dość szczerze, wzruszając ramionami. W końcu sytuacja, w której się znaleźli, nie była całkowicie winą Eliota - chociaż gdyby nie te cukierki w jego sklepie, w ogóle nie miałaby miejsca - nie mógł przewidzieć, że skończy się aż na izbie przyjęć. Niemniej jednak, skoro już się stało - równie dobrze może być cicho i nie psuć jeszcze bardziej już i tak kiepskiej atmosfery między nimi.
    Zerknął na znajomą brata, potem na niego, wodząc wzrokiem pomiędzy nimi. Może rzeczywiście uda mu się wmówić Dee Dee, że miała jakieś dziwne i bardzo silne halucynacje?
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2014, 21:12   

    Szpital.
    Była tu. Kilka razy. Z trzy lub cztery, nie licząc własnego przyjścia na świat i jednego odwiedzenia ojca po operacji serducha.
    I mimo że szpital należał do takich miejsc, gdzie cztery razy to już powinno być za dużo, tak Domi za każdym razem czuła się tu obco. Ta sterylna biel, chorzy ludzie, nieprzyjemnie wyglądająca aparatura i co więcej- ich obsługa.
    Została po chamsku wniesiona. I nie wiedziała czy płakać czy się cieszyć, gdyż Eliot okazał się jedyną osobą która ma tyle siły by ją unieść. Albo był jedyną osobą która to zrobiła.
    Oczywiście, przez całą drogę siedziała cicho. O ile można nazwać tak odmawianie szeptem wszystkich modlitw po łacinie, od Sancte Michael Archangele, przez Oratio Dominica, Salutatio Angelika, Oratio ad Angelum Custodem, aż po Symbolum Apostolorum, z dokładką pieści kościelnych w językach łacińskich, hebrajskich, i ogólnie wszystko co umiała, a wierzyła że pomoże.
    W tak zabijanym czasie nawet nie spostrzegła się, że już są na miejscu. Została usadzona na krześle, i mimo solidnego oparcia czuła, że mdleje, oraz czuła dziwną senność, typowe.
    Ale na pewno nie czułą głodu.
    - Potrafiłam nie jeść przez tydzień i jakoś nigdy nie widziałam tego... - powiedziała świszczącym głosem, pomiędzy słowami biorąc płytki oddech. Nie uwierzy w to, że to spowodowane głodem. Za wiele razy nie jadła by w to uwierzyć.
    Po prostu wiedziała że ta schizofrenia którą u siebie podejrzewała zaczęła się rozwijać.
    Spojrzała na cień. Ten tylko pomachał jej jeszcze i zmienił się w prawidłową Dominicę. Na dobre.
    Ale ona nie oderwała wzroku z ziemi.
    Oczywiście że nic nie powie. Jeszcze by jej brakowało by ją wszyscy brali za większego psychola niż jest. Będzie to kisiła w sobie, przed wszystkimi ukrywała, potajemnie chodziła na sesje terapeutyczne i jeszcze bardziej bała się ciemności niż dotychczas.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 30 Grudzień 2014, 14:12   

    Pielęgniarki siedzące w recepcji wytrwale uzupełniały dokumenty i stukały w klawiaturę (albo udawały, że to robią). Oczywistym jest, że raczej nikt nie zwróci na was uwagi póki nie podejdziecie do okienka i nie zakomunikujecie, że personelowi przybył jeszcze jeden pacjent. No, chyba, że któryś z towarzyszących dziewczynie panów zacznie wrzeszczeć (widzicie tam, w rogu, tego barczystego pana ochroniarza?) albo Dominica zemdlona spadnie z hukiem z jaskrawego krzesła.
    Ach, czy Dee ma przy sobie jakąś legitymację? No i, jak rozwiążą sprawę, że dziewczyna jest niepełnoletnia?

    Zaś do Dakoty zwróciła się siedząca dotąd cichutko, niedaleko pod ścianą na wózku inwalidzkim, staruszka. Skierowała ku niemu zamglony wzrok i zawołała na całą Izbę tak, że nikt nie miał wątpliwości do kogo kierowane są słowa:
    - Kochaniutki, mógłbyś przyprowadzić tu moje dzieci? Muszę im coś powiedzieć - poprosiła i z drżącym uśmiechem pokazała palcem w kierunku wind, przy których nie było zupełnie nikogo.


    Sterowanie natężeniem i przebiegiem napadu astmy pozostawiam Dee, bo to jej postać, no i jednak zna się trochę lepiej ode mnie.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 2 Styczeń 2015, 13:48   

    - Potrafiłam nie jeść przez tydzień… - powiedziała Dee. Aż go serce zabolało. Jak go to wszystko denerwowało. Wszystko. Że Dee ma problemy, że teraz dodał jej kolejny, że sam jest żałosny i jak zaraz nie przestanie się użalać nad wszystkim dookoła to równie dobrze może usiąść obok dziewczyny i razem tak sobie popłaczą.
    Myśl o płaczu bardzo go trzeźwiła, bo był to wyraz ekspresji w zasadzie bardzo mu obcy. Ostatni raz zdarzyło mu się to, kiedy był rozrywany na strzępy w laboratoriach MORII, więc łzy były bardzo uzasadnione. Wcześniej?... Cóż, kiedy wywrócił się na klifie w wieku lat ośmiu w Krainie Luster, goniąc za szczególnie kolorowym motylem. A ponieważ znajomych w Świecie Ludzi miał nie za wielu, musiał się troszczyć o tych których miał ze stuprocentowym zaangażowaniem. Pogładził więc uspokajająco dłoń Dee i wstał.

    - Masz ze sobą jakieś dokumenty? - spytał. Nawet jeśli nie miała, powinni ją przyjąć z powodu stanu zagrażającego jej zdrowiu. Potem wypełnia się papiery lub dzwoni do rodziców jak się jest nieletnim, a może się normalnie wypuszcza?... Chyba. Dla Eliota teraz wszystko było chyba. "Chyba tak to wygląda w Świecie Ludzi". Po Drugiej Stronie Lustra działające instytucje były podobne, ale dużo bardziej niezależne, ze zdecydowanie mniejszą ilością biurokracji i…, tu Eliot spojrzał na komputery przy recepcji, … i technologii.
    Och, nie zrozumcie źle – Eliot był, z braku lepszego określenia, fanem technologii. To właśnie dlatego zdecydował się tu pozostać na dłużej. Technika, fizyka, mechanika, chemia i wszystkie te ścisłe przedmioty były dużo bardziej zaawansowane w Świecie Ludzi i przyczyniły się do powstania tak skomplikowanej i cudownej cywilizacji, co niezmiernie go fascynowało. Wszystko było w porządku aż do momentu, w którym dowiedział się, że nikt tu nie jest bez tożsamości. Żeby funkcjonować przyzwoicie i nie mieć problemów z prawem, trzeba było mieć dokumenty i być w tak zwanym "systemie". W Krainie Luster czegoś takiego nie było. A przynajmniej nie tak skomplikowanego. Gdyby tylko mógł zwrócić się Dee Dee: słuchaj, kochanie, jestem z innej krainy, a tam nie trzeba mieć aktu urodzenia ani dowodu osobistego, żeby dostać pracę, iść na studia czy inny syf. Czy mogłabyś się zająć całą tą robotą przy okienku z pielęgniarką?...
    Ponieważ nie wchodziło to w grę, spytał tylko o jej dokumenty.

    Eliot obejrzał się na krzyczącą staruszkę i poklepał pokrzepiająco brata po ramieniu.
    - Zignoruj albo poszukaj jej salowej. Albo po prostu pielęgniarki – poradził i pomagając wstać Dee skierowali się ku recepcji, ale zanim oddalili się, Eliot wrócił jeszcze na chwilkę do Dakoty.
    - Oddaj mi jeszcze klucze do sklepu – poprosił i przy okazji odebrał od niego torby z warzywami Dee.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Styczeń 2015, 08:47   

    Jego spojrzenie bezwiednie powędrowało do cienia dziewczyny. Dostrzegł więc, że ten w końcu zdecydował się uspokoić - najwyraźniej w przeciwieństwie do swojej właścicielki. Potem zawiesił wzrok na Eliocie i już go od niego nie odrywał, obserwując jego reakcje na słowa Dee Dee i całą resztę.
    Czuł się dość niezręcznie, tak stojąc na środku szpitalnego korytarza i w zasadzie nie mogąc nic zrobić. Niezależnie od sytuacji, wolał mieć wszystko pod kontrolą. A tutaj ciężko było stwierdzić, czy cokolwiek było pod jakąś kontrolą.
    Przestał zwracać na otoczenie uwagę, więc kiedy ktoś niemal krzyknął, mimowolnie niemal podskoczył. Zerknął po innych czekających w korytarzu i ze zdumieniem zakrawającym nieco o panikę odkrył, że słowa wypowiedziane przez starszą kobietę były skierowane do niego. Podążył wzrokiem w kierunku, w który wskazywała. Wciągnął powietrze do płuc i na wydechu odezwał się:
    - O-obawiam się, że nikogo tam nie ma.
    Postanowił nic więcej na razie nie mówić. W międzyczasie spojrzał skołowany na brata. Mógł zignorować, ale jeszcze zaczęłaby znowu krzyczeć, a tego wolał zdecydowanie uniknąć. Zerknął również szybko na recepcję, ale z pomysłu zawołania kogoś zrezygnował równie szybko.
    Oddał więc Eliotowi torby i przez jedną krótką chwilę wydawało mu się, że przez to całe zamieszanie zostawił klucze w zamku sklepu. Na szczęście okazało się, że w pośpiechu wrzucił je do kieszeni płaszcza, więc kiedy już je w niej znalazł wśród miliona innych rzeczy, podał bratu na wyciągniętej ręce. Potem po chwili zastanowienia powlókł się wolno za nimi, nie chcąc stać samemu pośrodku korytarza.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 16 Styczeń 2015, 23:03   

    Po chwili jednak wszystkie piele w zasięgu wzroku jak jedno ciało poskładały swoje dokumenty w schludne kupki, powkładały długopisy do kieszonek, powyłączały komputery i w szeleście białych mundurów gęsiego zniknęły za wahadłowymi drzwiami skrywającymi długą salę obserwacji chorych. Wiecie, szereg twardych leżanek porozdzielanych nieprzesuwalnymi zasłonkami, obwarowanych legionami pikających ekranów i innych niezidentyfikowanych, buczących piekielnych machin.

    Staruszka rozmawiająca z Dakotą zarechotała i donośnie oznajmiła:

    - Ale Cię tatuś ustawia, nie? - Odwróciła znów głowę w stronę wind i ponowiła: - No zawołaj ich! Kupiłam im kościół.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Styczeń 2015, 15:18   

    Cała sytuacja tylko ją denerwowała. Coraz bardziej, stopniowo, stres i zdenerwowanie wypełniało to schorowane ciałko, a przecież nie powinno. Wszyscy chcieli jej pomóc.
    - Wujku, proszę, chodźmy z tego przeklętego miejsca - powiedziała, dziwnie akcentując słowo ,,przeklęte''.
    Nienawidziła lekarzy. Znaczy, nie miała do nich zaufania. Wiedziała, że są tacy, którzy kierują się w życiu dobrem ludzi, ale takich spotkała niewielu, podczas swojej Krucjaty Chorobowej
    Przecież to wszystko, jej astma, zaczęła się od koniowała, który mówił rodzicom że to zapalenie oskrzeli (które dziwnym trafem ciągnęło się przez dwa lata) i przepisywał złe leki. Stan się nie polepszał, on brał pieniądze, a po kilku latach, gdy jakiś inny lekarz postanowił sprawdzić historię chorób w karcie, okazało się że tamten lekarz tyle ich okłamywał.
    I jak tu mieć zaufanie?
    - Naprawdę, wiele lepiej będzie mi przecierpieć w domu niż w tym miejscu...!- powiedziała, a że wujek szedł w zaparte, odparła - oczywiście że mam.
    Zawsze ma. Dwa bilety sieciowe, legitymacje, no i nieśmiertelnik na szyi z peselem, grupą krwi i tak dalej. Kto wie przecież, co się może stać?
    Spojrzała na babuńkę. Uśmiechnęła się lekko pod nosem ciesząc się, że po raz pierwszy wie więcej niż babuszka. Babcie zawsze wiedzą więcej.
    - Nie mogła pani kupić kościoła - powiedziała słabo. Nie za cicho, nie za głośno, ale słychać było w tym głosie zmęczenie - Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów? Lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców!- zacytowała, dalej patrząc się w ziemię. Nie miała powodu, by patrzeć się na jakąś babuleńkę.
    W między czasie wsadziła rękę do kieszeni, wyciągając telefon. Oczywiście, wyciszyła go, dlatego nie usłyszała smsa od Ymel. Westchnęła cicho i wystukała coś szybko, po czym znów schowała telefon, wcześniej znów włączając dźwięk. Długo nie musiała czekać, Iza odpisała błyskawicznie. Ale ona nie. Nie chciała o tym gadać.
    Ale musiała do kogoś zadzwonić.
    Znów więc wyciągnęła telefon i wykręciła do kogoś.
    - H-halo? Cześć Sticky, to ja. Słuchaj, robię sobie przerwę... -zaczęła z miną ,, Jestem zmęczoną kobietą z okresem''.
    - Wiem, wiem, miałam być jutro, ale wypadło mi kilka spraw. Siedzę w Chłodni. No. Nie, nic z tych rzeczy, po prostu potrzebuję chwilę odsapnąć psychicznie. Nie, nie chcę o tym gadać.- dodała po chwili, opierając się o oparcie krzesła. Odkryła, że tak trochę lepiej jej oddychać.
    - No to wystawicie Patyczaka. On jest lepszy niż wam się wydaje. A z kim...? - powiedziała znów, po czym przerwała na krótką chwilkę- ... no nieźle. Ale jemu wystarczy, że będzie po prostu szybszy. W końcu Barell to kawał cielska, zamachuje się minutę. No. Tak. Uhum. Po prostu go poinstruujcie, da sobie radę. No. A nie wiem, myślę że w przeciągu tygodnia dam radę się pozbierać, jak nie to będę dzwonić. No, No, tak. No, sayo. - po czym rozłączyła się, znów schowała telefon do kieszeni i skuliła znów.
    Rozmowa na pewno była dziwna. Ale mogła znaczyć naprawdę wszystko. Czy Eliot lub Dakota zapyta się? Czy odważą się widząc, że raczej Dee nie będzie chciała o tym gadać?
    Podniosła głowę, patrząc to na Eliota, to na Dakotę. Rozejrzała się po tym znienawidzonym miejscu, by zauważyć dziwną właściwość.
    - Ej... a gdzie zniknęły wszystkie piguły? - zapytała, a chodziło jej oczywiście o pielęgniarki.
    W ramach dopełnienia dodam tylko, że mimo wyglądu dość spokojnego i opanowanego, Dee wcale ie czuła się lepiej. Była senna i miała dziwne wrażenie, że gdyby wstała, zaraz padłaby plackiem na ziemi. Do tego oddychała dość płytko, czasami nawet ludzie w jej otoczeniu mogli słyszeć charakterystyczny świst z płuc.
    Nie było najlepiej, ale skoro chciała stąd jak najszybciej wyjść...?
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 17 Styczeń 2015, 17:17   

    Popatrzył na Dominice z niezrozumieniem w oczach, a jego brwi ściągnęły się pytająco. Rozejrzał się dookoła. To robią ludzie, jak jest z nimi źle, racja? Idą do szpitali. Przecież tak to nawet działało w Krainie Luster. Oderwało ci rękę, dostałeś dziwacznej wysypki, wymiotowałeś jak kot na lewo i prawo - szedłeś do znachora, wioskowego zielarza, w lepszym przypadku, jeśli miałeś piniądze, posyłałeś po uzdrowiciela lub próbowałeś się dostać do szpitala w mieście. A tam w większości wypadków naprawiali cię paroma zaklęciami. Czy chemia, skomplikowane leki i technologia robiły to gorzej, skoro Dee Dee tak się opierała? Jakikolwiek była przyczyna jej niechęci, uznał, że popełnił błąd. Wyglądało na to, że sama wyprawa bardziej zmęczyła i zdenerwowała ją niż jej własna choroba. Kiwnął do niej głową, że owszem, mogą dać sobie spokój, jeśli tego chciała. Nie był jej rodzicem, żeby zmuszać czy prosić ją o cokolwiek.

    A babuleńka, jak to starsi ludzie już mają, mówiła dalej swoje, nie zważając na rzeczywistość dookoła. Prawie się zaśmiał, jak zasugerowała, że Eliot jest ojcem Dakoty. Jakoś go to rozbawiło. Nawet bardzo. Parsknął hamując cichy chichot. I wtedy też Dee zaczęła coś cytować, a przynajmniej tak mu się zdawało. Popatrzył na nią analizując wypowiedziane słowa, ale do niczego mądrego nie doszedł. Zdaje się, że było to znów coś związanego z tutejszą religią, tak jak poprzednie modlitwy Dee. Zapisał to sobie w swoim mentalnym notatniku, aby nie uleciało mu z głowy, żeby sprawdzić coś więcej na temat tych wierzeń.

    A potem wykonała ten dziwny telefon. Czy ona właśnie... omawiała szczegóły walki? Bójki? Od dawana podejrzewał, że młoda na różne... niecodzienne znajomości i niebezpieczne hobby. Czy jej rodzice o tym wiedzą? A zaraz po opiekuńczych i pełnych zatroskania przemyśleniach doszła przelotna myśl, że gdyby przyszło mu być uczestnikiem tego niecnego procederu nielegalnych bójek nastolatków za kasę, bez wahania postawiłby pieniądze na Dee Dee. Ale nie zamierzał wypytywać o nic dziewczynę. A przynajmniej nie teraz.

    - W sensie, że pielęgniarki, tak? - spytał i spokojnie rozejrzał się, kątem oka wyłapał ostatnie trzy białe fartuchy znikające w innej sali, idąc jedna za drugą, jakoś tak sztywno i nienaturalnie. To rzeczywiście dziwne. Może wystąpił nagły przypadek i wzywali wszystkich pracowników w okolicy to tamtego pokoju? I co, zostawili ich tak, żadnego pracownika przy sprzęcie, chorych? Nie wyglądało to jak normalna procedura.
    W ogóle mu się to nie podobało. Zdusił w sobie nagłą i mocną chęć zapalenia papierosa, czy nawet dwóch, i kiwnął na Dakote i Dee.
    - Widzę, że nikomu się tu nie podoba. Robimy szeroki łuk omijając tę uroczą babcię i wychodzimy - przedstawił swój plan, nawet nie pytając ich czy mają na to ochotę czy nie. Po ich minach po prostu stwierdził, że nie ma co im głowy zawracać takimi głupimi pytaniami czy wolą tu zostać, w tym, jak to Dee określiła "przeklętym", podejrzanie białym, przenikniętym nieszczególnie dobrze się kojarzącymi szpitalnymi zapachami miejscu. Przełożył warzywa do lewej ręki, a prawą podał Dominice, widząc, że nadal nie jest w najlepszym stanie, chcąc pomóc jej wstać.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Styczeń 2015, 19:52   

    Rozglądał się nerwowo po korytarzu, zastanawiając się, czy za każdym razem to tak wygląda - trzeba siedzieć w poczekalniach, czekając nie wiadomo jak długi czas na to, żeby ktoś w końcu do ciebie podszedł i zapytał, co ci jest. Właściwie to wcale nie zdziwił się, kiedy dziewczyna oznajmiła, że chce stąd wyjść - osobiście nie widział dalszego sensu w przebywaniu w szpitalu, w którym chyba nie ma żadnych lekarzy ani w ogóle nikogo, kto mógłby coś poradzić na jej astmę. Niby mają pomagać, a odkąd tu weszli, nie zainteresował się nimi dosłownie nikt - nie wliczając starszej pacjentki, prawdopodobnie niezupełnie sprawnej psychicznie. Nie, żeby oceniał, ale wyglądało na to, że ludzkie szpitale nie są zbyt dobre.
    Tymczasem ta dziwna kobieta dalej gadała swoje. Zerknął na Eliota, tak jakoś nagle zastanawiając się, czy to jego brat wygląda na starszego, niźli jest, czy też on sam wygląda jak dzieciak. Nie ma co, odpowiednie rozmyślania w odpowiedniej chwili.
    Tak czy siak, tym jednak razem Dakota postanowił iść za radą brata i zignorować starszą pacjentkę, nie odzywając się więcej; najchętniej to w ogóle siedziałby cicho - wyjątkowo, bo zwykle rzadko mu się to zdarzało - nie mówiąc ani słowa, aż stąd nie wyjdą i cała ta sytuacja się jakoś nie unormuje. Wbił za to wzrok w Dee Dee, wymawiającą kolejne słowa, które dlań nie miały zbyt wielkiego sensu, przynajmniej dosłownego. A i zaskoczył go sam fakt, że postanowiła się do kobiety odezwać; koniec końców, byli w szpitalu, pacjentami powinni zajmować się lekarze i pielęgniarki, a nie inni chorzy, prawda?
    Może i nie powinien, ale kiedy Dee Dee do kogoś zadzwoniła, przysłuchiwał się tej rozmowie. Najwyżej go potem skrzyczą za podsłuchiwanie, jakoś przeżyje. Treść jej słów była dość, powiedziałby, niepokojąca, korciło go więc, żeby o to spytać. Tym bardziej, że dziewczyny nie znał i nie wiedział, o co chodziło i w co dokładnie była - lub jest - zamieszana. W ostatniej chwili ugryzł się jednak w język, głównie ze względu na fakt, że prędzej spytałby o to Eliota, niż samą Dee Dee.
    No i wyglądało na to, że wszystkie wspomniane wcześniej pielęgniarki postanowiły w tym samym czasie wyjść sobie na kawę. Może i Dakota nie znał się na szpitalnych przepisach, ale chyba ktoś z personelu powinien cały czas siedzieć na recepcji, pilnować przebywających w poczekalni i sprawdzać, czy żaden z pacjentów nie stracił przytomności albo nie dostał żadnego ataku.
    Cała ta sytuacja wydawała mu się coraz bardziej absurdalna i niedorzeczna, więc najchętniej opuściłby ten budynek dokładnie w tej chwili.
    - Jasne - odparł automatycznie i tylko w połowie świadomie na słowa brata, który chyba podzielał jego punkt widzenia, wpatrując się jeszcze przez chwilę w drzwi, za którymi zniknęły pielęgniarki. Potem skrzyżował ręce na żebrach i przeniósł wzrok na brata i Dee Dee, mając szczerą nadzieję, że nic więcej się nie zdarzy. Za dużo tego jak na jeden dzień.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 26 Styczeń 2015, 18:28   

    Jakby z powietrza, kilka kobiet w białych fartuchach pojawiło się przy oknach oraz drzwiach wejściowych i zamknęło je - nim ktokolwiek zdążył zaprotestować - ciężkimi, starodawnymi kluczami. (Czy ramy były w ogóle wcześniej opatrzone zamkami?) Potem, bez słowa, ponownie zniknęły za wahadłowymi drzwiami.
    Starowinka spojrzała przysłoniętymi bielmem oczami najpierw na Dakotę - a raczej w jego kierunku - jakby z ostrzeżeniem, a później na Dominikę i zagulgotała:

    - Antyklerykały zrobili z kościoła na rogu Zielonej i Lutera dyskotekę, to i ja mogę kupić dzieciom jeden. Nieważne. Sama im powiem.
    Z tymi słowami, z werwą zupełnie nieprzystającą do jej wieku, zawiesiła sobie torebkę na szyi i manewrując kołami wózka inwalidzkiego, pojechała w kierunku sali obserwacji chorych. To samo zrobił młodzian, śmigając za otwarte przez babuleńkę drzwi na deskorolce i jakoś tak nagle okazało się, że nasi protagoniści zostali na korytarzu zupełnie sami.
    Tylko skrzydło drzwi z okrągłą szybką na środku bujało się zapraszająco.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 28 Styczeń 2015, 21:25   

    - To... - powiedział Eliot obserwując jak w jednej chwili ich droga ucieczki rozpłynęła się niczym senne marzenie za sprawą pielęgniarek. - ...w ogóle mi się nie podoba.

    Eliot uwielbiał oglądać horrory i thrillery. Wysnuł teorię, że wszystkie horrory muszą dziać się w uniwersum, gdzie nie istnieją tego typu filmy jak "dreszczowce", bo postacie zawsze zachowywały się nie dość, że idiotycznie, to jeszcze koszmarnie schematycznie i jakby nigdy żadnego horroru nie widziały. Kiedy gasną światła i atmosfera zaczyna gęstnieć, po czym słyszą szuranie czegoś na zewnątrz, ktoś mówi: "to tylko pewnie wiatr" i zaczyna sobie robić żarty z tej osoby, która rzeczywiście ma podstawy do obawiania się o swoje życie. TO NIGDY NIE JEST WIATR, DO JASNEJ CHOLERY.
    A ponieważ zanosiło się właśnie, że ich życie za chwilę zamieni się w kiepski horror klasy B, Eliot postanowił, że będzie jak najbardziej starał się, żeby każda jego decyzja była poprzedzona pytaniem: "Co w takiej sytuacji zrobiła by grupa znajomych w horrorze?" a po uzyskaniu odpowiedzi będzie starał się robić wszystko odwrotnie. Jeśli coś będzie wydawało niesympatyczny odgłos w pokoju obok, nie będzie żadnych głupich haseł "sprawdźmy co wydaje taki nieludzki, przerażający dźwięk!" tylko złapie dzieciaki pod pachy i już będą po drugiej stronie budynku robiąc barykady obronne i przygotowywać broń masowego rażenia ze żrących detergentów znalezionych w schowku na miotły.

    Ponieważ grupka znajomych w nagle dziwacznie opustoszałym szpitalu, zaraz po próbie bezskutecznego wyważenia barkiem głównych drzwi i rzuceniem kosza na śmieci w okno, które nagle, w magiczny sposób stało się niezniszczalne, poszłoby sprawdzić, co to za podejrzana sprawa z pielęgniarkami, które wybrały się wszystkie na raz, plus do tego pacjenci dookoła, do sali obserwacji chorych.

    Eliot zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Nu-hah, nie ma, on tam nie pójdzie za żadne skarby świata. Zwłaszcza, że drzwi bujały się zapraszająco. ZAPRASZAJĄCO. Które drzwi tak ponętnie się bujają w pustych, creepowatych szpitalach? No które? Odpowiedzą jest żadne.
    I z niejakim głębokim rozczarowaniem stwierdził, że muszą rzeczywiście chyba sprawdzić, czy aby na pewno nie da się wybić tych okien. To ostatecznie zwykły szpital, a nie wojskowa baza z antywłamaniowymi, kulo i kszesłodpornymi szybami, które nawet młotem wybić się nie da. Prawda? Prawda?...

    Jeśli się nie da, to uzna to wszystko za jeszcze bardziej podejrzane i włączy swoją wrodzoną moc, która w zamyśle miała wykrywać inne mocy i elementy magiczne. Ostrożności nigdy za wiele. Jeśli nic nie znajdzie, to zrzuci całą winę na narrativum.
    Podszedł do najbliższego okna i na próbę uderzył parę razy pięścią, sprawdzając wytrzymałość szkła.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Luty 2015, 20:49   

    Dominica nienawidzi horrorów. Napawają ją dreszczami, nawet jeśli wie, że to tylko wytwory czyjejś chorej wyobraźni.
    Jednak to nie te z kosmitami czy potworami są najgorsze.
    Dominica nie wierzy w magię. A raczej nie chce.
    Wierzy natomiast w to, że to ludzie są prawdziwymi potworami. Srbski Film, Ludzka Stonoga, Piła, czy takie lajtowe seriale jak Hanniball tylko potwierdzają, że to ludzie są jedynym, czego mamy się bać.
    Ludzie są tylko ludźmi. A ludzi się nie boi.
    Boi się tylko swojej schizofrenii. Którą najwyraźniej ma, bo dała jej piękny pokaz jeszcze chwilkę temu.
    To przerażające. Mimo tego, że wiesz że tego tam nie ma, bo inni tego nie widzą, a ty dodatkowo w to nie wierzysz, to gdy zaczynasz to widzieć, twoje nogi nagle zmieniają się w watę. Zapominasz to, że to nie ma prawa istnieć. Ty to widzisz, a to wystarczy, by się bać.
    Na podobnej zasadzie działa wyobraźnia. Widzisz coś, a mózg dorabia sobie do tego historyjkę. Czyż to nie wspaniałe? Wcale.
    Spoglądała na oddalającą się babuleńkę, wzdychając cichutko. Astma powoli ustępowała, lecz nadal nie był to zadowalający efekt. Do tego niepokój, spowodowany wymarszem piguł, napędzał całą machinę.
    Spojrzała na wujka, który zaczął zachowywać się... dość dziwnie. Jeszcze dziwniej niż pielęgniarki. Bo ten jakby nigdy nic podszedł do szyby i zaczął w nią walić, najwyraźniej chcąc ją rozbić.
    A myślała że to ona jest panikarą.
    Westchnęła, wskazując na mrocznie bujające się drzwi.
    - O ile dobrze pamiętam gdzieś w tamtym kierunku jest wyjście awaryjne. Posta tym rozbijanie okna w tak widocznym miejscu to zły pomysł.
    Spojrzała na nich- wszyscy chcieli stąd wyjść. A piguły zaczęły dziwnie się zachowywać. Do tego zamknęły drzwi na kłódkę. Na kłódkę!
    Nie chciała tego po sobie pokazywać, ale też ją to stresowało. A jeszcze bardziej ciekawiło ją, dlaczego tak się stało.
    Dakota
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Luty 2015, 08:24   

    Dakota miał to szczęście (lub nieszczęście, zależy właściwie od punktu widzenia), że filmów raczej nie oglądał, a więc i wszystkie schematy postępowania w thrillerach i horrorach były mu nieznane. Inna sprawa, że gdyby był sam, pewnie już dawno przeszedłby przez te bujające się drzwi - po zapewne krótkiej chwili wahania i sprawdzeniu, czy na pewno wszystkie inne drzwi są zamknięte - i kij wie co dalej, co tam też czeka po drugiej stronie.
    - Że niby wyjście awaryjnie zostawili nam otwarte? - mruknął bez większej nadziei w głosie po słowach Dee Dee, przyglądając się jednak poczynaniom brata. No, zamki przy oknach wyglądały na raczej solidne, a nie takie, które można zniszczyć paroma uderzeniami, więc wybicie szyby zawsze było jakąś alternatywą.
    Ciekawe, co pomyśleliby sobie przypadkowi przechodnie, widząc ich wychodzących ze szpitala przez zbite okno?
    Oprócz tego, że raz na jakiś czas rozglądał się nerwowo po poczekalni, w której się znajdowali, Dakota w zasadzie nie wyglądał na specjalnie zdenerwowanego. Przynajmniej póki co; nie wiedzą, co ich czeka dalej, więc lepiej zachować stres i nerwy na później.
    Pewnie w okolicy jest więcej szpitali. Może nie w mieście, ale gdzieś poza nim, całkiem niedaleko. Porządniejsze i w ogóle. Mogli pójść tam, może wtedy już dawno byliby w drodze do swoich domów, czy gdzie tam każdy chciałby sobie iść po wątpliwie przyjemnym spotkaniu ze służbą zdrowia.
    Ale niee, oni oczywiście musieli trafić akurat do takiego, w którym coś opętało wszystkich pracowników i najwyraźniej pacjentów, a do tego wszystkiego zamknięto ich w środku jak gdyby nigdy nic.
    Serio?
    - Każdy szpital tak wygląda? - wypalił, z czystej ciekawości, niczego więcej, ale tonem, który raczej nie spodziewał się odpowiedzi od nikogo.
    Był w coraz większym przekonaniu, że już nigdy, nawet przypadkiem, nawet gdy będzie go do tego zmuszała sytuacja, nie przyjdzie już do żadnego szpitala. Może jednak są jakieś plusy tej sytuacji. Więcej im - a przynajmniej jemu - się ona nie zdarzy.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 10