• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Szpital » Izba przyjęć
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 11 Luty 2015, 21:58   

    Och, ale drzwi, które tak się starają, by na naszych protagonistach zrobić dobre wrażenie! A jeśli poczują się urażone i płynnie przekształcą się w kanoniczne Hellmouth prosto z Sunnydale? Czy któreś z was o tym pomyślało?
    Cóż, nie to nie.
    Macie więc prócz wskazanego kierunku jeszcze kilkunastometrowy korytarz na prawo, prowadzący wgłąb szpitala – na końcu którego znajduje się kolejne wyjście: to, o którym myślała Dominica. Na lewo zaś, jakby na rogu ściany „wejściowej” i tej z bujającymi się zapraszająco się drzwiami jest wnęka, a za nią pokój – w tym miejscu stał uprzednio mężczyzna w ciemnoszarym mundurze ochrony szpitala.

    Z góry mówię: wszystkie drzwi i okna zostały w ten sam sposób zamknięte. Nie znaczy to jednak, iż pomysł ze sforsowaniem szyb jest głupi. Nie powiedzie się po prostu z tymi największymi oknami, w holu czy na Izbie przyjęć na przykład, bo są podwójne i zbrojone, jak to na parterze. Można jednak swobodnie próbować – na końcu długiego szpaleru okien można znaleźć nawet w rogu zestaw przeciwpożarowy. Wiecie co to oznacza. Młotek do wybijania szybek w drzwiach awaryjnych, siekierę strażacką i – tamdaradamda – węża i gaśnicę.
    Co do próby Eliota: zależy czy jego „sprawdzanie wytrzymałości szkła” sprowadzało się do stukania pięścią w szkło – wtedy wyglądałby w oczach pozostałych jak idiota, bo przecież w ten sposób do niczego konstruktywnego nie dojdzie. Jeśli zaś było to mocne przyłożenie „na dobry początek” to, owszem, przebił się swoją siłą magicznego przez pierwszą szybę, ale roztrzaskanie tafli niechronioną choćby koszulą pięścią poskutkowało uszkodzeniem i ofiary, i napastnika. Dość, by zdrowo poczuł zakrwawione kawałki szkła w dłoni i nadgarstku oraz nie zechciał używać tej ręki do czegokolwiek innego niż wskazywanie kierunku przez przynajmniej 2 następne posty.

    Wrodzona moc wyczuwania czarów i cudów zakręci go z kolei w nosie wszędobylskim zapachem magii. Jakby ktoś z powietrza sypnął czarodziejskim pyłkiem, a Eliot wyczuł w Izbie dosłownie wszystko i nic. A Dakota ma rację, ale w trochę inny sposób – czy wychodzenie na zewnątrz to naprawdę najlepszy z pomysłów? No i w głębi korytarza z wyjściem awaryjnym przed chwilą coś donośnie łupnęło.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 18 Luty 2015, 22:58   

    Korytarz w prawo prowadzący wgłąb szpitala i do wyjścia ewakuacyjnego oraz wnęka po lewej z kolejnym pokojem. Hmmm...
    - Żadnego rozdzielana się - powiedział od razu zerkając na obydwie drogi. Nic go nie interesowało co tu się dzieje, dlaczego jest tu tak creepowato i czy kogoś trzeba ratować (poza tą dwójką przy nim, ale miał niejasne wrażenie, że w razie czego, to oni będą musieli ratować jego). Chciałby już iść do domu (zwłaszcza, że miał się tam spotkać z dziewczyną, która mu to miejsce wynajmuje) i napić się kawy z maszyny do robienia kawy, która była jego ulubionym osiągnięciem technologicznym Świata Ludzi. Zamiast tego był w szpitalu stukając w szybę niczym idiota, z czego zdał sobie sprawę, kiedy Dominica popatrzyła na niego tym dziwnym wzrokiem. Odchrząknął i wzruszył ramionami. Gdyby był złośliwą i nieprzyjemną osobą chętnie powiedział by coś w stylu "Zdaje się, że drzwi są pozamykane na cztery spusty przez dziwne pielęgniary, przepraszam bardzo, że próbuję sprawdzić czy możemy sprawdzić inne wyjścia", ale poza tym, że nie było to w jego naturze, to wszystkie chamskie hasła gromadził dla swojego starszego brata. No i wyszłoby z tego, że ma mniej rozumu niż na to wygląda, bo obok przecież jest zestaw przeciwpożarowy jak w każdym szpitalu przystało, a Dee bystrze wspomniała o wyjściu ewakuacyjnym. Dlatego skończyło się na wzruszeniu ramion i szybkim rozmasowaniu ręki, bo uderzył lekko parę razy w szybę. Szyba jak szyba. Zdaje się, że w miarę normalna, ale licho to wie jakie to skomplikowane szyby dziś robią w Świecie Ludzi. No i w razie czego, nie chciał pokrywać potencjalnych kosztów naprawy. Strzepnął raz jeszcze dłonią i kiwnął na Domnice.
    - Prowadź Dee - poprosił, a brata wstrzymał ręką na sekundę i odsunął w tył, gdzie półgłosem zaczął coś do niego mówić, ale donośne łupnięcie z korytarza z wyjściem awaryjnym zagłuszyło jego pierwsze wyszeptane słowa. Zamrugał jakoś tak smutno, bo zapowiadało się, że prędko swojej kawy nie dostanie. Szybko znów odwrócił się do brata.
    - Czuję tu magię - wyjaśnił krótko, bo generalnie był oszczędną w słowach osobą, a Dakota będzie wiedział o co chodzi. Zmarszczył nos. Przy czym była to jakaś podejrzana magia, ulotna i wszędobylska, żadnych konkretów. Odłączył się od magicznego spektrum, bo nic więcej na razie nie może z tym zrobić, a dziwnie rozmawiało mu się z bratem, któremu nagle wyrosły lisie elementy ciała. Tak właśnie widział Dakote dzięki spojrzeniu wyłapującego magię. Jego główną umiejętnością była zamiana w lisa i zdecydowanie dominowało to w odbiorze. Lisie uszy zamiast ludzkich, ogon, wyostrzyły mu się rysy twarz, dostał wąsy i łypał żółtawymi ślepiami. Wokół jego drżącej delikatnie sylwetki, jakby w każdej chwili gotowej do transformacji, łagodnie jaśniała ciemno lilowa (większość Lunatyków emitowała z siebie ten kolor) i złota (zdaje się, że oznaczała moc transformacji) poświata. Moce telepatyczne wyglądały zaś podobnie u każdego. Ciche odległe dudnienie, które w tym przypadku smakowało trochę letnim powiewem wiatru. Do tego jeszcze świsty i ten dźwięk, kiedy potrze się wodą o brzeg kieliszka. Moc przechodzenia przez krainy, również przynależna wszystkim Lunatykom.
    Jego moc działała w dziwaczny sposób - odbierał magię wszystkimi zmysłami a na dodatek w trybie tej mocy był synestetykiem. Czasami to co czuł nie można oddać słowami.

    - Nie wiem co się dzieje, ale miej się na baczności - dodał i wrócili do Dominici. Łomot w korytarzu kazał mu również przemyśleć plan. Nie chciał iść tam, gdzie coś robiło hałas. Nie bał się, ale mimo wszystko - po co pchać się w scenariusze, które brzmiały bardzo horrorowo. Był bardzo rozdarty pomiędzy salą a korytarzem, ale westchnął głęboko w duchu, łamiąc swoje wcześniejsze postanowienie i wyprzedziwszy Dee (jak ma coś komuś oderwać głowę, niech będzie to już on) ruszył korytarzem na przód, zdecydowanie pragnąc pójść już sobie do domu. Jakoś nie pomyślał o zestawie przeciwpożarowym. Coś wewnątrz niego mocno pragnęło, aby wszystko to okazało się fałszywym alarmem, więc na co im toporek do szyb, prawda? I ostatecznie, co może mały toporek przeciw magii. Zignorował uczucie, że może być to taktyczny błąd.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Luty 2015, 18:40   

    W sumie fakt- pomyślała Dee na pierwsze słowa Dakoty. Gdyby była psychopatą- zabójcą zamknęłaby wszystkie drzwi, a nie tylko główne wyjścia.
    - Muszę się z tym zgodzić. Niemniej jednak nie mamy pojęcia co się dzieje. Najpierw sprawdźmy wszystkie wyjścia, potem panikujmy i róbmy własne, co wy na to?- powiedziała, wstając, bo tak na dobrą sprawę jedyna wtedy siedziała.
    Wstała więc, zrobiła kilka niepewnych kroków i rozglądnęła się. Niepewność jej była spowodowana nie całą sytuacją, a jej stanem zdrowia. Nadal nie była pewna swojej siły w nogach, dlatego szła na pewno trochę wolniej niż dotychczas.
    Poza tym, nie była do końca pewna w którą stronę iść, dlatego potrzebowała chwilki. Rozglądnęła się, a wyjście awaryjne... cóż. W miejscach publicznych wyjścia są oznakowane specjalnymi plakietkami. I taką też znalazła, która charakterystyczna​ą strzałką wskazywała długi korytarz- czyli inną drogę niż zapraszające drzwi.
    Czuła się odpowiedzialna za tą dwójkę. Mimo że była najmłodsza, znajdowała się niejako na własnym terenie. Nie wydaje jej się, by któreś z nich kiedykolwiek było w tym szpitalu. Więc ona- jako stały bywalec, musiała ich prowadzić. To logiczne i jasne jak słońce.
    Ruszyła więc w stronę wyjścia ewakuacyjnego, idąc wolno. Do wymienionych wyżej powodów jej wolnego kroku doszło to, że chciała nie robi hałasu, oraz wolniejszy krok pozwalał jej rozglądnąć się i zauważy coś, co może jej pomóc.
    W oczy rzuciła jej się gaśnica. Nie tak dosłownie, wisiała sobie dostojnie na ścianie, jakby uciekając przed jej wzrokiem, ale Czujne Oko Dee zawsze dostrzeże Zestaw Przeciwpożarowy.
    Przystanęła na chwilę, patrząc się na nią, a był to moment w którym Eliot ją wyprzedził. Cóż, może się przydać.
    Hehehe, darmowe, to wezmę.
    Jej uwagi jednak nie przyciągnął młotek a gaśnica. Młotek jest mały, i może w niektórych miejscach rzeczywiście może pomóc, ale siłę na pewno o wiele większą ma gaśnica.
    Wzięła więc młotek, schowała do kieszeni -ha, moje!- i bezceremonialnie wzięła też gaśnicę.
    Nie bała się tego ,,kto co powie''. Nikogo tu nie było.
    - Sądzę, że gaśnicą łatwiej będzie rozbić szyby. Lepiej i rozsądniej niż ręką - stwierdziła. Ale gaśnicy Eliotowi ani Dakocie nie dała.
    Gaśnica jest jej.
    Swoją zdobycz trzymała niczym skarb.
    Cóż, mimo tego miała pewne obawy. Może normalnie nie wprawiało by ją to w strach, a raczej zdenerwowanie, ale dziś miała naprawdę trudny dzień. Psychicznie ledwo wytrzymywała.
    Dlaczego jeszcze nikt nie wziął od niestabilnie emocjonalnej dziewczynki tej gaśnicy?
    Dlatego czy powinno kogoś dziwić to, że zaczęła sobie nucić?
    - Let me tell you all a story about a mouse named Lorry... - zaczęła cichutko i pod nosem, by pieśnią nieść ukojenie tylko swojej duszy.
    Sorry chłopaki.
    I tak oto przez korytarz niepewnie szli nasi bohaterowie- dwaj mężczyźni, jeden młody, drugi starszy, w tym jeden trzymający worki z warzywniaka i jedno dziewczę nucące coś pod nosem dla otuchy, tuląca romantycznie gaśnicę.
    Drużyna Pierścienia normalnie.
    I wszystko byłoby pięknie, można byłoby puścić łady soundtrack w tle, gdy nagle...
    łubudubu.
    Na początku Domi nie zareagowała. Ale odwróciła się i zobaczyła ich miny.
    - ... o, czyli wy też to słyszeliście! - powiedziała dziwnie radośnie. Cieszyła się po prostu że to nie jest jej schizofrenia.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 2 Marzec 2015, 17:09   

    Usłyszane tąpnięcie było głuche i poniosło się echem, jakby coś większego, może pustego w środku, upadło na podłogę ze wszechobecnego linoleum. Korytarz był jednak w dalszym ciągu wyludniony.
    Mamy wprawdzie biały dzień, a okna jak to okna, mimo, że są zamknięte na cztery spusty, nadal przepuszczają światło. Nie wydaje się wam jednak podczas wizyt w szpitalu, że jaskrawe, nienaturalne światło świetlówek potrafi sprawiać upiorne wrażenie? A jak jeszcze zacznie migać i brzęczeć zupełnie jak ta jedna zaraz za Dakotą to już w ogóle! Włącz-wyłącz. Włącz-wyłącz. Nie wspominając już, że każdorazowe "wyłącz" ukazywało Eliotowi idącą przodem Dominikę w zupełnie innym, hahah, świetle: z włosami długimi aż za talię, choć nadal o właściwym Dee kolorze i fakturze oraz w prostej, jasnozielonej, miejscami pokrwawionej sukience za kolano.

    Jeśli odważycie się wejść głębiej, faktycznie ujrzycie na końcu korytarza dwuskrzydłowe drzwi z etykietką „Wyjście ewakuacyjne” nad futryną. Prostokątne okienka są ze szkła mlecznego, więc za wiele nie widać, a dwa długie uchwyty-klamki spięte zostały sporą kłódką, ale gdyby tak solidnie pociągnąć gaśnicą...
    Pamiętaj Dee Dee, że każda rzecz ma swoją wytrzymałość: możesz uderzyć gaśnicą trzy razy, a za czwartym ta eksploduje sprężonym dwutlenkiem węgla.
    Przy drzwiach korytarzyk zakręca pod kątem prostym w lewo i wznosi się schodami. Na szczycie błyszczy niewyraźne światło, zdecydowanie jaśniejsze od tych niepokojących jarzeniówek.


    Uznaję, że Dakota będzie podążał z(a) Wami; krzywdy mu nie uczynię.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 4 Marzec 2015, 23:27   

    Otworzył usta chcąc zawołać Dee, ale gdy światło świetlówek znów zapaliło się, dziewczyna wróciła do normy. A zaraz znów było "wyłącz" i ponownie objawił mu się obraz długowłosej Dee w ślicznej sukience i z dużo mniej już ślicznymi krwawymi plamami. Zacisnął usta w wąską linię i obserwował zmieniające się przed nim obrazy, które przypominały mu niektóre z jego koszmarów, a dokładniej to te, kiedy wyśnione miłe i sympatyczne rzeczy oraz znajomi wraz z każdą kolejną sekundą snu pokrywały się krwią, mrugały efektem glitch i przeważnie usiłowały go zamordować. Z reguły z sukcesem.
    Ale niestety nie był to sen, z którego można było się obudzić. Zmrużył oczy, rozejrzał się szybko dookoła, jakby poza światłem szukał jakiejś innej przyczyny tego zdarzenia. Jeśli była to jakiegoś rodzaju iluzja, powinien łatwo ją rozpoznać i złamać. Ale mogło być to cokolwiek. Czy Dee czuła co się z nią dzieje czy tylko on doświadczał tego zjawiska?

    Bardzo powolnym, zmęczonym ruchem przetarł swoją twarz dłonią ciągnąc w dół dolną powiekę. Nie lubił takiej magii. Podejrzanej, niezidentyfikowanej magii, która zdarzała się w krainie i miejscu, której takiej magii mieć nie powinno. I to go martwiło. Na początku chciał po prostu się stąd wydostać. Szpitale nie powinny robić takich rzeczy, straszyć ludzi w biały dzień żarówkami i niepokojącymi obrazami osób, które chciał chronić, ale przez przypadek wpakował w jeszcze większe problemy. Ale teraz gdy wiedział, że jest tu jakaś magia, którą mógł zobaczyć, wydawało mu się, że powinni to zbadać. Nie, nie chciał nikogo narażać, ale magia pozostawiona sama sobie w nie-magicznym świecie to nie jest dobry pomysł. Co było źródłem tego wszystkiego? Budynek był przeklęty? Magiczny obiekt emanował jakąś mocą, a co gorsza - może osoba?
    Obejrzał się na Dakotę, żeby upewnić się, czy wszystko z nim w porządku. Wyciągnął nogi i w paru krokach wyrównawszy się z Dee położył dłoń na jej ramieniu i spytał, czy wszystko w porządku.

    Gdyby nie Dominicka, już dawno by go tu nie było. Wraz z bratem po prostu przenieśli by się do Krainy Luster i niech błogosławione będą moce Lunatyków. Przyszła mu do głowy bolesna myśl, że być może moce przenoszenia się między światami mogły tu nie działać. Ostatecznie podejrzana pielęgniarka zamykająca na klucz główne drzwi szpitala sugerowała, że co jest w wewnątrz, ma wewnątrz zostać. Niestety w środku byli oni. Może się też zabezpieczyli przed magiczną ucieczką. Kimkolwiek nie byli ci "oni".
    Eliot już w tej chwili zaczynał myśleć paranoicznie. Ot, taka mała drobnostka, która wraz z koszmarami i wiecznym niepokojem przed życiem publicznym i używaniem widocznej magii została mu po pobycie w MORII.

    Odważył się wejść głębiej, aż do końca korytarza. Drzwi ewakuacyjne dodatkowo zamknięte na kłódkę. Świetnie.
    - Tu też zamknięte - mruknął biorąc w dłonie kłódkę. Wyglądało to prawie na znak, że trzeba załatwić ten magiczny biznes zanim on załatwi ich. Albo, co gorsza, zanim MORIA się nim zajmie.
    Nie sposób było nie dostrzec zakrętu na lewo i światła gdzieś w szczytu schodów. Kuszące światło... O wiele bardziej kuszące niż jakieś bujające się drzwi na korytarzu. Wskazał palcem na schody i wzniósł brwi pytająco.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Marzec 2015, 20:06   

    Efekt glitch jest bardzo fajnym efektem, a Dee Dee w swoich avatarach na różne fora często go stosuje. Gorzej jednak, gdy to w świecie rzeczywistym coś, co nie powinno migać w tym efekcie, jednak miga.
    Mogłabym się rozpisywać o tym, że są trzy możliwości, że zmęczenie, wada wzroku i schizofrenia, ale po oczekiwaniu około miesiąca na to, aż wena jednak przeleje się w pisanie a nie bazgranie ołówkiem, nie chce się o tym czytać. Chce się konkretnych informacji, które ruszą fabułą do przodu, po takiej zaległości.
    Dziewczę nieświadome więc swoich przemian niczym z nowego filmu Barbie, szła, aż doszli wszyscy razem do tak ważnych dla nich drzwi. Jakaż niespodzianka - zamknięte!
    Zaklęła siarczyście w swoim rodowitym języku i chwyciła kłódkę w dłoń, macając ją delikatnie. Kłódki pałąkowe mają to do siebie że są bardzo mocne. Żeby ją rozbić nie raz, ani nie dwa trzeba byłoby uderzyć. A musiały by to być uderzenia precyzyjne i naprawdę mocne.
    - Dobra. Oficjalnie ogłaszam Stan Cosiętukurwadzieje - powiedziała Dee Dee, puszczając kłódkę i zaczesując włosy do tyłu.
    Teraz już nie panikowała. Ona była najnormalniej w świecie zmęczona i zdenerwowana. To było za wiele jak na jeden dzień. Taka kropla która przelała czarę goryszy. Miała ochotę iść tam, zdzielić po głowie gaśnicą osoby za ten burdel odpowiedzialne, wrócić do domu, odpalić słuchawki i pójść spać.
    A na następny dzień prawdopodobnie obudzić się w kaftanie bezpieczeństwa.
    Spojrzała na wujka i jego brata. To wszystko jej wina. To przez nią są tu teraz, razem z nią, w tym bagnie. Musicie sobie wyobrazić co właśnie działo się w jej głowie. Jak wpłynęło na jej zachowanie to, że obwinia się za to wszystko.
    Bez namysłu chwyciła wujka za koszulę i przyciągnęła tak, że ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. A że wzrostem nie różnili się aż tak bardzo, to głównie miało to na celu przyciągnięcie.
    - Gówno mnie obchodzi co się działo dzisiaj, i co dzieje się właśnie teraz. To może być ukryta kamera, mój sen, porachunki mafijne czy jakieś cholerne fantasy. Nie obchodzi mnie to. Mogą tu kuźwa nawet patatajać centaury i lewitować przedmioty, mi wyrosnąć skrzydła a wam puchate ogony. Obchodzi mnie tylko jedno - jeśli wasza dwójka będzie miała możliwość ucieczki z tego chorego miejsca to po prostu to zrobi. Spierdoli nie odwracając się i nigdy nie postawi nogi w tym miejscu. Mam nadzieję że mój głos z zdenerwowania nie trzęsie się na tule, byście mnie zrozumieli jasno - powiedziała przez zęby, po czym puściła Eliota.
    Jakoś po rodzicach miała, że jak się zdenerwuje to automatycznie klnie jak szefc. Żeby było śmieszniej, rodzice o tym wiedzieli.
    Oczywiście że była wkurzona. Ale była wkurzona tylko i wyłącznie na siebie.
    A nie, jednak nie. Jednak na dzisiejszy dzień. Na siebie i dzisiejszy dzień więc.
    Spojrzała na miejsce, które wskazywał chwilkę temu wujek. Żadne z ewentualnych punktów do kierowania się nie był wystarczająco zachęcający, ale lepszy rydz niż nic. Dlatego ruszyła tam bez kolejnych słów.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 27 Marzec 2015, 10:31   

    Wesoła ferajna wybrała drogę po schodach. Niech im tam będzie. Jak tylko chcę napomknąć, że jeśli MG mówi, że da się kłódkę od drzwi ewakuacyjnych zniszczyć jednym pociągnięciem gaśnicy, to się da.
    Światło na szczycie drżało, jakby nie mogło się już was doczekać. Na górze – po przebywaniu w generalnie ciemnej, jakoś tak nagle i naturalnie, klatce schodowej – oślepiło was tak, że dopiero po chwili dało się dostrzec, że światło jest przez kogoś trzymane. Ale wtedy już wszystko działo się jak we śnie: zdarzenia przyspieszyły, reakcje zwolniły, ktoś delikatnie chwycił idącą przodem Dominikę za nadgarstek i pociągnął w lewo, zaś Eliot i Dakota zostali wzięci pod ramiona i pokierowani w przeciwną stronę. Wszystko opromieniało halogenowe światło latarek, tak, że ciężko było zobaczyć cokolwiek więcej niż tylko swoje i innych cienie.

    Gdy ktoś złapał jej rękę, Dee Dee mogła usłyszeć cichy, przyjemny śmiech i słowa: „Tu jesteś”, które zmierzwiły włosy na czubku jej głowy. Poprowadzona wgłąb korytarza dziewczyna mogła po chwili dostrzec, kto wyłuskał ją spomiędzy tych wszystkich ludzi, bo jaskrawy promień z latarki zgasł, gdy tylko w ścianach i podłodze zaczęły się pojawiać blade, podłużne światełka awaryjne.
    Młody mężczyzna był w tym świetle studium kontrastów, ale w oczy rzucały się pociągła twarz, okulary w grubej oprawce i wysoki wzrost. Nie miał w sobie nic z nieśmiałości czy uroczej niezdarności typowego naukowca. Gdy obejrzał się i zorientował, że są już tylko we dwoje, ręka obejmująca dotąd nadgarstek Dominiki natychmiast przeniosła się na jej talię.
    – Wiesz, przez jedną długą chwilę myślałem, że jednak stchórzysz, Nica – powiedział prosto do jej ucha. – No, ale oboje wiemy, że wtedy szydziłbym z ciebie do końca naszych dni. – Jego śmiech brzmiał niewymuszenie i... znajomo. Jak gdyby wszystko w porządku, jakby takie konwersacje Dee Dee przeżywała za każdym razem, gdy go widziała.
    Gaśnicą w rękach dziewczyny albo się nie przejmował, albo jej nie przyuważył.

    Gdy weszli w krąg światła, ktoś chwycił Eliota pod ramię i skierował na prawo, mówiąc równocześnie:
    – Cześć, wreszcie jesteście. Wy od doktor, tak? Tędy, w stronę następnych schodów – instruował dalej męski głos.
    Uścisk był silny, ale nieagresywny. Łatwo byłoby się wyrwać, ale przecież nikt nie robił Lunatykowi krzywdy, prawda?
    – Jak się nazywacie? Nie zdążyliśmy jeszcze zrobić dla was identyfikatorów, ale to nic – będą przynajmniej spersonalizowane.
    Kwadratowe światło reflektorka cały czas roztaczało wokół halo, niemożliwe było więc dostrzeżenie przewodników. Ktoś jednak kierował Eliotem, prowadził obok Dakotę i jeszcze słychać było tupanie jednej pary butów za nimi.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 27 Marzec 2015, 12:40   

    - Haahah - ni to sapnął ni to zaśmiał się trochę zaskoczony i powoli poprawił sobie kołnierz koszuli, za którą chwyciła go Dee. Przez chwilę wpatrywał się w dziewczynę. Wyglądało na to, że trochę już z nią lepiej. To dobrze, bo w razie czego potrzebował kogoś, kto potrafi porządnie się zamachnąć i przywalić. Dee Dee prawdopodobnie byłaby wstanie dokonać większej destrukcji za pomocą gaśnicy niż on całym sobą z toporem w rękach. No, był jeszcze Dakotek, ale zdawał się być na chwilę obecną nieco rozkojarzony i nieobecny.
    Odchrząknął cicho, a dłonie automatycznie skierowały się ku kieszeni spodni, żeby wyciągnąć paczkę papierosów i zapalniczkę. Z trudem powstrzymał się i zamiast tego oparł dłonie na biodrach. Starał się w obecności Dominicki nie palić z powodu jej astmy, choć tak na prawdę to nie wiedział jaki wpływ miał dym papierosowy na tą przypadłość, ale zdawało mu się, że nie powinien. I tak wystarczająco od niego było czuć ten paskudny nawyk, nie potrzebował jeszcze nim chuchać na ludzi dookoła. Wspinając się po schodach za Dee Dee podjął próbę konwersacji.
    - Skoro już wspomniałaś o lewitujących przedmiotach i huh, "cholernym fantasy"... Czy możemy na chwilę założyć, że jest taka możliwość, że takie rzeczy jak... - zawiesił się na chwilę żeby zastanowić się, jak by to powiedzieć, aby nie zostać źle zrozumianym - na przykład, powiedzmy, że, no, to, tak właściwie, wiesz, no, magia istnieje?... - Było to do niego bardzo nie podobne, żeby tak rozwlekać się przy wypowiedziach, które zawsze w jego wydaniu były krótkie i bez żadnego jąkania i niezdecydowania. Nie tym razem. Zamilkł, bo dotarli na szczyt, a tam dostrzegł kogoś ze źródłem światła ku któremu szli, ale nie zdążył nic z tym faktem zrobić, bo stało się to dziwne coś, przy którym zakręciło mi się lekko w głowie, i zostali rozdzieleni. Zamroczony i jakby w spowolnionym tempie wyciągnął rękę by złapać Dakote za rękaw nie chciąc go zgubić, a drugą w stronę Dee Dee. Nie zdążył z tym drugim, a jego dłoń zacisnęła się na powietrzu zwijając w pięść.


    Pociągnięty w innym kierunku z bratem, odnalazł się wreszcie w kręgu światła. Nowy głos i dotyk pod ramieniem nie zaskoczyły go.
    - 'byr - przywitał się automatycznie i krótko, bo ktosiek mówił dalej. Na jego pytanie o wizytę u doktor wzruszył neutralnie ramionami, więc szli dalej. Znalazł również chwilkę na coś, czego nie powinien robić, zwłaszcza w szpitalu. Płynnym rucham, który wykonywał setki razy, nie zatrzymując się, wydobył z kieszeni paczkę papierosów. Zdawał sobie sprawę, że pewnie zaraz ktoś go skarci i karze przestać, ale naprawdę, naprawdę potrzebował zapalić. Nie z powodu stresu, bo tak szczerze mówiąc, zestresowany czy przestraszony nie był, co najwyżej skołowany. I już po paru sekundach dym wypełnił jego płuca. Ech, papierosy Świata Ludzi, no paskudztwo, nie da się zaprzeczyć. Brakowało mu ręcznie zwijanych, dobrej jakości skrętów, które sobie robił pracując u wioskowego znachora. Miał świetny ogród ziołowy, z którego naprawdę cuda można było zrobić. Próbował się obrócić by zerknąć na idącą za nimi postać, ale uścisk prowadzącego go mężczyzny mu przeszkadzał.
    - Eliot Wels - odpowiedział znów automatycznie, zbyt zajęty obserwowaniem jak cienka smużka dymu rozpływała mu się przed nosem w powietrzu.
    Był beznadziejnym kłamcą i zdawał sobie z tego sprawę. I nie lubił udawać kogoś, kim nie jest. Czyli w sumie nie lubił swojego życia w Świecie Ludzi, które było jednym wielkim kłamstwem, ale to smutny temat do rozmyślań na inną porę.
    Ostatecznie - chyba wszystko jedno co powie, a i był stuprocentowo pewien, że na zawołanie nie zmyśli żadnego normalnego imienia. Zresztą nie widział w tym sensu.
    - To Dakota. Też Wels - mruknął kiwając na brata. - Dzięki za identyfikatory.
    Kompletnie nie wiedział co się dzieje, ale chciał mieć identyfikator. Identyfikatory były dobre. Pomagały dostawać się w różne miejsca. I gorąco się modlił do wszystkich okolicznych bogów, którzy byli go w stanie usłyszeć, aby nie było z tego żadnych poważnych konsekwencji.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Marzec 2015, 12:02   

    -Wiesz, ja ogólnie w takie rzeczy to nie wi... - powiedziała, po czym wydała z siebie dziwny dzwięk na pograniczu westchnienia ,,ah!'' i pisku.
    No tak, łapanie za rękę i szeptanie do ucha to coś co nastoletnie panienki lubią najbardziej.
    Ale nie wtedy gdy jest się zamkniętym w szpitalu i o mało nie schodzisz na zawał ze strachu!
    Skądś znała ten głos. Nie miała pojęcia skąd, ale był on przyjemny i dość uspokajający, biorąc pod uwagę fakt, że przecież przez całą tą drogę powtarzała sobie ,,Będzie dobrze, będzie dobrze''.
    Cała sytuacja wydawała jej się teraz dziwna, ale nie najdziwniejsza. Była przez kogoś ciągnięta, ale nie agresywnie, ani otocznie nie było znowu takie złe... choć szpitale same w sobie są przerażające.
    Jedyne co martwiło ją to to, że oddzielona została od reszty.
    Ciągnący mężczyzna właśnie oddzielił od lunatycznych Lajków którzy nic o tym świecie nie widzieli od młodej dziewczyny posiadającą broń. Tak, gaśnica to broń.
    Broń, właśnie! - pomyślała Dee, szukając czegoś w kieszeni bluzy, i po omacku namierzając opuszkami palców swój kastet. W plecaku powinna mieć też nożyk.
    Ale jak to ona nie wzięła plecaka?! Została z telefonem i kastetem?! Beż żelków!?
    Westchnęła cicho. Jeśli oda im się to przeżyć, zafunduje sobie deser przynajmniej za kilkadziesiąt funtów. A mówiąc deser mam na myśli kilka deserów.
    No ale. Kim jest tajemniczy mężczyzna który ją wyrwał z grupy? Dziewczyna próbowała mu się przyjrzeć, choć trudno było cokolwiek widzieć. Co było trochę niezręczne, bo ani twarzy nie mogła rozpoznać, ani tyłka nie mogła ocenić. Na szczęście po chwili i tak się do niej odwrócił.
    Ręka wylądowała zdecydowanie w dziwnym miejscu. Nietykanym. Zdecydowanie. Dlatego przeszedł ją delikatny dreszcz no i obowiązkowe zdziwienie. Ale szybki rzut oka na twarz i wszystko było jasne. Tej twarzy się nie zapomina. A tej twarzy z tymi okularami tym bardziej nie.
    Skrzyżowała ręce na piersiach a jej brew uniosła się, komponując się z leciutko wyzywającym uśmieszkiem na twarzy Dee Dee.
    - Ja wiedziałam, słonko, że masz różne ciekawe zainteresowania, ale zamykanie Bogu ducha winnych dziewczyn w szpitalu nie jest fajne, wiesz? - powiedziała, i prychnęła cichutko, a raczej zaśmiała się w formie wypuszczanego nosem powietrza.
    - Jak się chciałeś spotkać to są różne inne miejsca. Kino, kawiarnia... ja kocham kawiarnie! Ale niee, no co ty, lepiej Dee Dee wystraszyć, to takie fajne, prawda? - powiedziała, teatralnie przewracając oczami. On był niemożliwy! Mały sadysta i zboczeniec. Zupełnie jak ona.
    Znała go doskonale, od dawien dawna przecież. Chyba. Tak jej się wydawało.
    Spojrzała znów kątem oka na wędrującą rękę i na mężczyznę pytająco.
    - Ale rączka to ci chyba troszkę zbłądziła.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 29 Marzec 2015, 13:02   

    Naukowiec uśmiechnął się lekko, krzywo, słysząc obiekcje i domysły towarzyszki. Jeśli skrzyżowała ramiona i się zatrzymała – popchnął ją lekko do przodu, do dalszej drogi. Jeśli zrobiła to w trakcie marszu, uniósł tylko brew zanim przemówił:
    – Sama tu przyszłaś, nie? – Odwrócił się, by ponownie zerknąć przez ramię, w głąb korytarza, z którego przyszli. – Tak jak się umawialiśmy. A, i dzięki za przyprowadzenie tych dwóch, powinni się nadać.
    Ręka spoczywająca na talii dziewczyny naparła, kierując ją w odnogę głównego korytarza.
    – Wiem, Panno Porządnicka. Wiem, że nikt nie powinien nas zobaczyć. – Dłoń cofnęła się z kibici, z silnym naciskiem przesunęła kciukiem wzdłuż całego kręgosłupa aż do karku, a potem mężczyzna odsunął się od Dee Dee o krok i tam już pozostał podczas reszty marszu.
    I dobrze, bo z naprzeciwka nadchodziła właśnie kobieta w fartuchu lekarskim, pozdrawiając ich ze skinieniem:
    – Dzień dobry, doktorze, pani doktor.
    Otoczenie stawało się zauważalnie jaśniejsze, bo gdzieniegdzie w ściany wmontowane zostały słabo połyskujące jarzeniówki. Widzialny już teraz niski sufit cały pełen był kabli i połyskujących aluminium rurek, a od korytarza odchodziło wiele bocznych korytarzy. Mężczyzna przepuścił inną kobietę, wybiegającą z lewej strony, a potem zatrzymał się obok rdzewiejącej kozetki na kółkach, podając Dominice pas białego materiału, który dotąd niósł w drugiej ręce.
    – Masz, bo tak jak jesteś teraz to przecież nie wejdziesz do sali, gapo. Zakładaj, a ja potrzymam ci w tym czasie gaśnicę.
    Gdyby rozłożyła materiał, przekonałaby się, że to wyprasowany fartuch, taki sam jak naukowiec miał na sobie.


    – Mogę też? – spytał prowadzący Eliota głos na widok żarzącego się charakterystycznie czerwonego punktu. – Zostawiłem swoje w hangarze, a to jeszcze kawał drogi stąd.
    Parę kroków dalej rozpoczynały się schody, a każdy stopień lekko oświetlała lampka. Dzięki temu panowie mogli dostrzec, że klatka schodowa, na którą właśnie wchodzili wznosi się i wznosi w górę.
    – Skąd znacie doktor, tak w zasadzie? Zazwyczaj nie przyprowadza nowych ludzi – zagaił ostatni mężczyzna, zza ich pleców, po przejściu dwóch pięter.
    A potem halogen przestał być jedynym dobrym źródłem światła, bo na kolejnym półpiętrze Głos Prowadzący Eliota przycisnął guzik wzywający windę i po chwili korytarz rozświetlił prostokąt światła padający z wnętrza kabiny.
    – Wsiadajcie. Na górze ktoś was odbierze – poinstruował starszy, kruczowłosy mężczyzna, puszczając Eliota i pokazując mu guzik z wygrawerowaną największą cyfrą: 12.
    Potem starodawna krata się zasunęła, drzwi dosunęły w przeciwnym kierunku i nasi panowie zostali sami w wykładanej lustrami, trochę przyciasnawej windzie. Push the button!
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 29 Marzec 2015, 14:45   

    O, szczęśliwa chwilo, w której mógł dalej truć się swoim nawykiem! Poczęstował nieznajomego papierosem i wznieciwszy ogień zapalniczką, zapalił mu go. Dalej, Eliot, chcesz jeszcze zrobić coś miłego dla tej przeklętej iluzjonistycznej szpitalnej pułapki? Może zamiast wciągać się w ten dziwacznie wypisany scenariusz, gdzie ewidentnie grasz cudzą rolę, pomyślisz jak odnaleźć Dominickę i wydostać się z tego bałaganu? A gdzie tam. Zamiast tego, pomiędzy jednym a kolejnym zaciągnięciem się i wypuszczeniem dymu pozwolił sobie na chwilkę odprężenia, zbierając myśli i informacje jakie był wstanie ogarnąć ze słów i widoków dookoła. Zdawało się, że byli tu oczekiwani, jakby wszystko było z góry ustalone. Niewątpliwie brali ich za kogoś innego, bo był wściekle pewien, że z żadną panią doktor się nie umawiał.
    Nie podobało mu się również, że wchodzą coraz wyżej.
    - Nie znamy - odpowiedział krótko. - Trafiliśmy tu przez dziwny zbieg okoliczności. Różnie to w życiu bywa - wzruszył ramionami będąc w swojej wypowiedzi boleśnie szczerym.

    Zaraz znaleźli się w windzie. Całkiem swojsko, zważywszy na to, że podobne mechanizmy istniały również po Drugiej Stronie Lustra. Przez chwilę wpatrywał się w guzik z numerem 12 i zerknął na brata. Chętnie zrzucił by odpowiedzialność na Dakote, spytać się go o zdanie czy coś, ale czuł, ze nie powinien tego robić. Coś za bardzo wsiąkł w rolę "starszego brata". Przynajmniej się starał, a nie to co ten burak Aaron.
    Na samą myśl o swoim starszym bracie, aż zaswędzały go palce. Zwinął dłoń w pięść i uderzył w przycisk.
    - O nienienie... - wymamrotał, kiedy uświadomił sobie, że znów zadziałał bezmyślnie, nie kontrolując się. Zaczął przyciskać szybko wszystkie guziki, ale poza ich cichym zgrzytem nic więcej się nie stało.. No to pięknie. Teraz to już nie chciał jechać na górę. Jasne, identyfikatory nęciły, ale co jeśli byli w jakiegoś rodzaju potrzasku? A doktor potrzebuje ich do jakiegoś przerażającego eksperymentu medycznego? Czemu w ogóle grali w... w... w to wszystko. Tę historię. Czy powinni udawać kogoś kim nie są? Tak w zasadzie to nawet się nie starali, to wszyscy dookoła mieli mylne pojęcie z kim rozmawiają.
    Eliot stwierdził, że za dużo o tym myśli. Takie wysuwanie wniosków bez żadnych konkretnych informacji do niczego nie prowadzi. Przesadza i panikuje. Czy słusznie, zobaczymy.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Marzec 2015, 18:52   

    Ok. Dee Dee, a raczej doktor Dee Dee, proszę prześledzić fakty.
    Masz na imię Dominica Jekyll. Jesteś uczennicą. I jesteś w szpitalu. Przyszłaś tu z astmą, a raczej cię przywlekli. Twoi znajomi to Eliot i Dakota. A potem cię tu zamknęli. Ludzie w kitlach.
    Co natomiast wiesz od pana Naukowca? Jesteś Dominica. Doktor Dominica. Co było dziwne bo czwórka z biologi czy chemii równała się świętu pokroju urodzin. Najwyraźniej bardzo dobrze się znacie.
    Nie masz pojęcia co się dzieje, ale mimo wszystko wydawało się takie... prawdziwe. Co ją martwiło. I to mocno. Powinnaś się trzymać swojej wersji bycia - pomyślała dziewczyna. Powinna, ale nie będzie. Przynajmniej całkowicie.
    To bardzo dobry sposób na dowiedzenie się o co tak naprawdę tu chodzi. W końcu będzie w szeregach ,,wroga''.
    - Mój drogi, pielęgniarki wychodzące z sali w linii prostej jak od linijki, czy inne lekarki zamykające na oczach wszystkich wielkie kłódki przy głównych drzwiach nie są zbyt, jak by to... a! Zbyt dyskretne. - pstryknęła palcami i prychnęła, kręcąc głową.
    Powinni się nadać.
    Eliot i Dakota? Na co powinni się nadać?
    Pierwsze, co przyszło jej do głowy to eksperymenty. Dlaczego? Sama nie wiedziała, ale miała złe przeczucia. Teraz tylko jak ująć to co chce powiedzieć by wpasować się w obie wersje?
    - Tylko delikatnie z nimi, bardzo proszę - powiedziała nagle poważnie i ruszyła dalej.
    W momencie jednak, gdy przejeżdżał kciukiem po jej plecach, nawet mimo ubrać dostała dreszczy. Największych przy karku, w końcu ma tam łaskotki ogromne łaskotki, dlatego gdy jego palec znalazł się tam, głowa instynktownie odchyliła się delikatnie.
    Sama nie wiedziała dlaczego, ale poczuła lekki zawód, gdy jego ręka jednak z tali została zdjęta. Może to dziwne pragnienie bliskości, tego, by ktoś po tym wszystkim co przeszła mocno ją przytulił i powiedział że nic z tego jednak nie jest prawdą, że jest wszystko w porządku, że to tylko koszmar, a teraz już będzie tylko lepiej.
    Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło ją, gdy kolejna osoba się do niej zwróciła. Czyli zna ją tu więcej osób. Skinęła jej głową z przyjaznym uśmiechem i ruszyła dalej.
    Otoczenie zmieniało się, a Dee nie za bardzo wiedziała czy na lepsze czy gorsze.Nie chciała teraz tym sobie zaprzątać głowy, tym bardziej że nie mogła się rozglądać jak dziecko, bo podobno tu pracuje i zna jak własną kieszeń.
    W momencie gdy proponował potrzymanie gaśnicy, przewróciła oczami. Niby ma kastet i młotek, ale nie da mu gaśnicy.
    - Nie trzeba - powiedziała i odłożyła ją między nogą a kozetą. Raczej by jej nie dostał w takim razie, nie szybciej niż Domi. Rozwinęła płachtę, która okazała się kitlem i ubrała na siebie. Zero plakietki? Serio? Jestem zawiedziona.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 16:06   

    – W porządku, jak sobie życzysz – odparł, opuszczając ręce i przysiadając na kozetce. Rakieta podjechała lekko i stuknęła ścianę. Odpadły płatki starej farby i trochę tynku, ale i reszta korytarza wykończona była w tym samym, niedbałym – dosłownie – stylu, więc nikt nie powinien zgłaszać pretensji.
    W czasie, gdy zakładała fartuch, naukowiec spoglądał na nią z niezwykle skupioną miną, zaś wzrok miał poważny jak rzadko. Wreszcie powiedział, pijąc najwidoczniej do dwóch mężczyzn, z którymi tu przybyła:
    – Chyba najbardziej kocham w tobie właśnie tę wrażliwość. – Odwrócił wzrok i zagarnął Dee Dee w kierunku drzwi, naprzeciwko których stali. – No i bez obaw, skoro ich wybrałaś, to muszą mieć odpowiednie parametry biopsychofizyczne, nadadzą się.
    Mężczyzna otworzył białe, metalowe drzwi poprzez wbicie sześciocyfrowego kodu i wszedł bez oglądania się na towarzyszkę, choć skrzydło drzwi, by mogła przejść, jej przytrzymał. Pomieszczenie wyglądało na typową, lśniącą odbitym od chromowanych powierzchni światłem, małą salę operacyjną.
    Wtedy też podeszła do nich – niemal w podskokach – drobna szatynka w fartuchu jednorazowym i z szerokim uśmiechem złapała naukowca za rękaw, bezczelnie ignorując Dominikę.
    – Wszystko gotowe, Max!
    – Świetnie. Chodźmy, Nica
    – zerknął na Dee Dee – nie każmy im czekać.
    Weszli za wysoki, niebieskozielony parawan – wasz sfiksowany na punkcie kolorów MG nie potrafi nazwać tej barwy inaczej niż „chirurgiczna zieleń”, a ten przymiotnik będzie mu jeszcze wielokrotnie potrzebny, więc by nie robić powtórzeń... well – i naukowiec skierował się ku stolikowi na kółkach, przykrytemu jałową serwetą. Sięgnął po leżące, obok wielu stalowych ostrzy i gaziczków, lateksowe rękawice oraz maskę chirurgiczną i zaczął je ubierać. W tym czasie nasza protagonistka miała chwilę, by zerknąć na obiekt badawczy, przytwierdzony do ram łóżka pasami w nadgarstkach, kostkach i talii. Blondynka w cienkiej, papierowej sukience chirurgicznej wyglądała na młodą i stosunkowo niską. W szeroko otwartych, błękitnych oczach widoczne było śmiertelne przerażenie, a karta wisząca na nogach łóżka informowała, że ma na nazwisko Hyde.


    Po wciśnięciu guzika winda natychmiast ruszyła, ale gdy Eliot w panice począł dotykać innych przycisków, coś zgrzytnęło i ledowy wyświetlacz pokazał, ze zatrzymaliście się właśnie między 7. a 8. piętrem.
    Na panelu kontrolnym prócz świecącego prostokącika wyświetlacza i guzików z numerami pięter znajdowały się też przyciski: strzałki skierowane do siebie, strzałki skierowane od siebie, wykrzyknik podświetlony na czerwono, wykrzyknik podświetlony na żółto, przycisk w niebieskim kolorze i przycisk o barwie fioletowej.
    Koniec przejażdżki.
    ...Chcielibyście. Po pięciu do sześciu minut ktoś z 12. piętra zauważył, że winda zmierzała na górę, ale coś się po drodze stało, i postarał się was ściągnąć do siebie ręcznie.
    To znaczy, jeśli wcześniej nie zrobiliście czegoś na własna rękę.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 16:38   

    - Miło słyszeć że ktoś kocha we mnie cokolwiek - uśmiechnęła się uroczo do niego i ruszyła pchnięta przez niego. Coraz bardziej chciała zobaczyć co się dzieje.
    Jednocześnie jednak cała sytuacja była naprawdę dziwna. Wszystko było tu dziwne.
    Ale kurcze, widzieliście Maxa? Takiego chłopaka nie zostawia się samego, z jakimś innymi pielęgniarkami! Z TAKIMI PIELĘGNIARKAMI.
    Czemu ona czuła się tak dziwnie w jego obecności? Czy ona była o niego zazdrosna? Nie była pewna, ale sprawiało to, że była zakłopotana.
    Lekkie zamieszanie w jej głowie powstało, gdy powiedział o parametrach. Czyli to na nich mają robić eksperymenty? Wepchnęła ich w ręce jakiś szalonych naukowców? To jej wina!
    Przełknęła ślinę. Trochę się bała. Całe zamieszanie nie poprawiało jej stanu, który, mimo że lepszy, nie był najlepszy. Ból głowy który urodził się na wejściu do Izby, egzystował ukryty, i z każdą chwilą stawał się coraz to silniejszy, ale nie na tyle, by się nim przejmować. Teraz jednak był on mocny.
    Dziewczyna zacisnęła powieki i zaczęła uciskać skronie, by choć trochę polepszyć swoją sytuację. Próbowała oddychać głęboko, ale zapomniała o kolejnej dawce leku.
    Weszła do pomieszczenia, a rażące światło wcale nie polepszyło jej stanu. To odbijające się światło napawało ją strachem i sprawiała, że na sam widok chciało jej się wymiotować. Ale nie bała się chyba nigdy tak bardzo, jak wtedy gdy zobaczyła ,,eksperyment''. Znana i uwielbiana, bo przecież jej Ymel, leżała tam, przygotowana do sekcji.
    W głowie zaczęło jej się kręcić od... wszystkiego. Cała sytuacja, szpital, astma, ból głowy, teraz jeszcze to. Na pewno nie zrobi na niej... no właśnie, czego?
    Na pewno nie było to pobranie moczu czy przegląd czy bilans, z którym mogłaby sobie poradzić. Nawet badanie krwi nie byłaby w stanie zrobić, bo może się wdać zakażenie.
    Szybkie rozeznanie tematu. Badawcze spojrzenie na klatkę piersiową. Jeśli już jest martwa, nic jej nie pomoże. Jedyne co będzie mogła to kradzież ciała i godny pogrzeb. Specjalnie dla niej nauczyłaby się strzelać z łuku by jej ciało puścić w łódce jakąś rzeką i z daleka podpalić towarzyszące jej ciału suche gałązki.
    Kilka sekund niepewności i obserwowania klatki.
    Ona żyje.
    Jej ręce zaczęły drżeć, a ona resztką sił oparła się o stół operacyjny. Jej twarz była bladsza, widać było to po niej. Strach i stres powrócił, ponawiając atak, a raczej nie tyle co ponawiając a po prostu pogarszając jej obecne samopoczucie.
    Szybkie oddechy, rozpaczliwe badanie fartucha i bluzy w poszukiwaniu leku. Na pewno wiedzieli o jej astmie, w końcu to Dee - o tym ostrzega większość znajomych w razie różnych krzywych akcji.
    - Choler.. - zaczęła, po czym ugięły się pod nią kolana. Tylko nie mdlej!
    Chociaż nie. Właśnie mdlej, Dee! To okazja!
    Opierając się o stół chwyciła się znów za głowę. Może nie bolała aż tak rozpaczliwie żeby płakać, ale oni o tym jeszcze nie wiedzieli.
    - Będziecie musieli beze mn... - zaczęła znów, po czym jej oczy zaszly mgłą i padła na ziemię. Zemdlała.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 18:02   

    Nie miał pojęcia, dlaczego dopiero teraz zaczął się szamotać, po jak do tej pory spokojnie przebytej drodze. Przeszył go jakiś nieprzyjemny dreszcz. Nie bardzo go interesowało co ich czeka na 12. piętrze. Bardziej się martwił, że nie wie gdzie jest Dominica i o co w tym wszystkim w ogóle chodzi. Dlaczego nie mógł od razu w warzywniaku odstawić młodej do domu, zabrać się do swojego mieszkania, zapalić na spokojnie i wypić kawy?

    Zatrzymała się widna cholerna, nareszcie! Zmienił zdanie co do całego tego interesu. Z każdym przebytym piętrem w górę niepokój w żołądku narastał. Zgasił wypalonego do połowy papierosa po czym natychmiast zapalił kolejnego. Kiedy coś zgrzytnęło pomiędzy siódmym a ósmym piętrem, odetchnął. Chwilowa ulga dobrze mu zrobiła, rozjaśniając umysł i już zaczął wciskać wszystkie przyciski po kolei w nadziei, że coś mu to da. Może coś się zepsuje. Parę razy kopnął rozklekotane drzwi windy, po czym rozejrzał się dookoła. Szukał jakiś klap, wyjścia na górę czy na dół do szybu windowego. To stare budownictwo, tak? Nie to co te nowe, błyszczące, stuprocentowo elektroniczne windy, gdzie wszystko było pod całkowitą kontrolą. Może uda mu się dostać do szybu i po konstrukcji wdrapać na najbliższe piętro, nie ważne czy wyższe czy niższe. Jeśli nie, wspólnie z Dakotą zawsze mogą spróbować ruszyć pudłem windy za pomocą mocy telekinetycznej w górę czy w dół.
    Ale plan ogólnie był taki, żeby znaleźć Dee Dee. Jeśli będzie to zawierało chodzenie po całym szpitalu, przez każde skrzydło i piętro włącznie z zaglądaniem w każde drzwi - nie ma problemu. Będzie łaził w kółko, dopóki jej nie znajdzie. A kierować się będzie w stronę wszystkiego co podejrzane.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 9