• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Pijalnia Czekolady.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Październik 2013, 15:41     

    Czyżby spotkała osobnika, który nie lubi seksu? Oj smutne, cóż może ma złamane serce, albo pecha. Nie ważne, jej to nie obchodziło, mimo, że słuchała go z zaciekawieniem i wymalowanym na ustach uśmiechem, który zazwyczaj zwiastuje kłopoty. Jednak aby to wiedzieć trzeba lepiej znać dziewczynę. Pozwoliła mu mówić. Oho, chyba już się wszystko wyjaśnia, nasz młodzieniec jest zazdrosny o innych i ich urozmaicone przygody. Zachichotała cicho jak kończył. Spokojnie go obserwowała z niezmiennym wyrazem twarzy, wyglądał słodko i zabawnie s tym zdenerwowaniem na pięknej delikatnej buźce. Pozwoliła mu przełknąć sernik, a sama wzięła kolejną łyżeczkę delikatnej, słodkiej śmietany po czym zlizując ją językiem podniosła się z miejsca i przechyliła nad stołem by pocałować chłopca siedzącego naprzeciw niej. Zdecydowanie jednak nie gwałtownie. Jedną rękę oparła o stół, a drugą o jego policzek. Patrzyła się na niego spokojnie zza półprzymkniętych powiek. Spokojnie swoimi wargami rozsunęła jego by pogłębić słodki pocałunek. Była by to tylko chwila, o ile by jej nie zatrzymał. Krótka, jednak o wiele za długa jak na jakikolwiek przyjacielski pocałunek. Kiedy mimo to odsunęła by się i usiadła z uśmiechem na swoje miejsce odezwała by się spokojnie i pewnie.
    -Podoba ci się?
    Zrobiła by krótką przerwę by napić się czekolady przez rurkę. Słodki, gęsty płyn działał jak lekarstwo na jej gardło, mimo, że go nie potrzebowała.
    -Jest dużo bardziej przyjemniejszych rzeczy od tego.
    Ona wiedziała o tym dobrze i wiedziała, że nie ma się jak użalać nad sobą, trzeba tylko próbować i korzystać z każdej okazji jak najlepiej.
    Law
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Październik 2013, 17:21     

    czy był zazdrosny o innych ludzi z bujnym życiem erotycznym? A kto by nie był? Chłopaczyna wciąż na przekór tego czego by nie robił, to nie udało mu się ujarzmić żadnej kobiety w swojej grocie, i mówiąc delikatnie nie przelecieć jej na wiele seksualnych numerków, aż od A a kończących się na liczbach takich jak 69. 69 Technikę lubiło większość kobiet które chciało ujrzeć nowe światło dzienne w swym monotonnym życiu, jaką jest chociażby bycie matką nieznośnych dzieci, która wciąż musisz wszystko dla nikt robić. Cóż, aż tak szybko udało się jej przejrzeć z frustrowanego młodego Law"a, co na jego buźce dziwnym sposobem znalazł się uśmieszek nieco diabelskiego wyglądu, ale na to raczej bym nie patrzał zbytnio, bo zazwyczaj takie uśmieszki nie zwiastują nic na co inni mogliby zwrócić uwagę.
    Pocałunek był miły, przyjemny i co najlepszy ciepły, tak jakby słońce muskało jego twarz swymi cieplutkimi promykami, aż wczuł się w ten słodki aromat bitej śmietany i ust dziewczyny, co wprawiało go stan odłączenia się od innych. Gdy skończyła na tym pocałunku, to chłopaczyna uśmiechnął się mimowolnie, nie wiedząc czemu. Pierwszy raz ujrzał niebo w czystej postaci, chcąc więc nie mógł jej tego powiedzieć tak od razu, a postanowił chwilowo rozegrać karty.
    ~ T- tak... - mówił całkiem zawstydzonym głosem, i na polikach dało się zauważyć rumieniec w kształcie dwóch okręgów zalewających praktycznie całe jego poliki.
    ~ J-jakie Bardziej przyjemne rzeczy mogą być od tego? - odpowiedział niechętnie z lekką nutką dalszego zawstydzenia w głosie, czyż może być coś lepszego od pocałunku? Ahh... Właśnie. Zapomnieliśmy na chwilę o czymś takim jak "Miłość" tak zwany seks między dwojgiem ludzi.
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Październik 2013, 21:20     

    Coś lepszego od pocałunku, na przykład gorąca czekolada, którą dziewczyna właśnie się rozkoszowała. Przyjemność jest też kwestią naprawdę względną i każdy odczuwa ją inaczej. Jednak tu obydwoje wiedzieli o co chodzi. Mimo to dziewczyna milczała ładnych parę minut rozkoszując się gorącą słodyczą.
    -Och, wiele rzeczy jest przyjemnych, jednak zakazanych publicznie.
    Mówiąc to uśmiechnęła się na pół ironicznie i wyzywająco jak miała w zwyczaju. Ciekawa była czy chłopak pogłębi i rozwinie tą grę zaczętą pocałunkiem, czy jednak pozwoli jej się owinąć w okół palca. Jeśli wybierze pierwszą opcję będzie z nim grać o wygraną, jeśli drugą to odsłoni karty i pozwoli jej wygrać walkowerem. Miłość była wojną a flirt grą w karty. Wygrywa głównie szczęście, ale nie chodzi o zakończenie gry, ale o jej ciekawe rozwijanie.
    Dziewczyna delikatnie pod stołem dotknęła stopą jego nogi i spokojnym miarowym ruchem jeździła po niej w górę i w dół.
    -Zatem jak myślisz co to za przyjemności mogą być?
    Gra już się zaczęła, mieli przed sobą swoje karty i musieli rozegrać je na tyle dobrze by wygrać całą pulę. Inaczej zostaną bez niczego.
    Law
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Październik 2013, 08:34     

    Nie tylko ona milczała z ustami pełnymi słodkościami, bo chłopaczyna miał wypchane polika po brzegi, aż wyglądał częściowo jak chomik. Był osobą kochającą niestety słodycze, a to jest jedyna praktycznie słabość młodego Law'a, który wciąż patrzał się w oczy kotki jakby coś go uderzyło przez chwilę, nie wiedział jak ma się odezwać wtedy...
    ~ Nie zgodzę się z tym. Dużo osób potrafi nawet dla zakładu zrobić to publicznie, a nie mam namyśli pocałunku. - uśmiechnął się życzliwie do niej, i zaczął rozkoszować dalej swym sernikiem który powoli się już kończył, więc za niedługo będzie musiał zamówić coś równie dobrego. Dziwie się ogółem że nie miał próchnicy zębów skoro potrafi kilka razy w tygodniu przyjść do kawiarni, chociaż też raz w tygodniu widzi się ze swoim dentystą starając się wszystko stosownie wyrównać.
    Czyli zaczęli już w tym momencie powolutku grać w karty, tak też nie mógł odpuścić i jakoś rozwinąć nie przegrywając na początku, bo jak on zawsze zwał: "Przegrywają tylko słabi", a on siebie nie uważał za słabego, tak też będzie starał się wyrównać ten z początku nie równy pojedynek na to, kto będzie miał lepszą kartę. Nie pozwoli mu na ruch? Gdy jej noga zaczęła mieć styczność z jego, to o mało przed chwilą sernik nie znalazł się na dziewczyny z jej winy, przez zaskoczenie jakie mu sprawiło prawie wypluł ten sernik, lub też mógł się nim zadławić.
    ~ Nie jestem pewien tego... - Musiał przełknąć ślinę. ~ Może mogłabyś mi pokazać dosiadając się tutaj obok mnie? Poklepał miejsce na kanapie obok siebie uśmiechając się słodko przy tym. Starał się wciąż grać bezbronnego chłopczyka, którego nie będzie trzeba się wysilać żeby nałożyć swoją władzę, czy tak będzie dalej wyglądało wszystko? Może coś się zmieni kiedy dziewczyny rozstawi karty i usiądzie obok niego, lub też może nie przesiadać się i zostać w tej swojej bezbronnej strefie.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 8 Lipiec 2015, 23:42     

    Tafla wody zakołysała się gwałtownie, a pływające w niej góry lodowe zawirowały, obijając się o szklane ściany.
    A potem Eva zostawiła naczynie w spokoju, popychając je po szkarłatnym obrusie i ponownie sięgnęła do torebki po komicznie duży smartfon, sprawdzając godzinę. W sumie fakt, że na kogoś czekała był całkiem odświeżający. Wpadła tu chwilę temu, bardziej niż lekko spóźniona, gotowa od progu popsioczyć Markowi na „te niepunktualne autobusy i złośliwe światła na przejściach dla pieszych” (jakby nie wiedział, że znów za późno wyszła z domu lub stwierdziła, że ma jeszcze dużo czasu i straciła zupełnie jego poczucie), a tu po przechadzce po parterze i pięterku okazało się, że bruneta jeszcze nie ma.
    Wybrała miejsce pod oknem (ha, ha), które i tak zostało zaciągnięte czerwoną zasłoną i zaczęła tupać nogą. Kelnerkę poprosiła tylko o chłodną wodę gazowaną, z samą czekoladą postanawiając zaczekać na mężczyznę. A nie zasłużył! Kto w letni wieczór wybiera na miejsce spotkania jakąś zamkniętą, zaciemnioną, pozasłanianą klitkę?! Ruda miała na sobie wyłącznie letnią sukienkę z cienkiej bawełny, zaś spod materiału wystawały rzemykowe sandały, a i tak niemal się rozpływała. Jak marcepan, z którym zamierzała tu zamówić gorącą czekoladę. Gorącą! Oszalał do reszty!
    Dziewiętnasta siedemnaście.

    Animicus oraz multum cieńszych metalowych bransoletek na lewej ręce zabrzęczało, gdy Eva uniosła dłoń, by poprawić okulary przeciwsłoneczne i odgarnąć z czoła grzywkę i liczne luźne pasma włosów, których jeszcze nie potrafiła ogarnąć. Nigdy nie miała tak krótkich włosów, nawet gdy byli dziećmi, a Agapit mieszkał jeszcze we Francji. To się chłopak zdziwi. Niedawna, szybka wizyta u fryzjera sprawiła, że jaskrawe pukle zostały wreszcie spacyfikowane i obecnie wyglądały w miarę przyzwoicie, sięgając równo za linię iskrowego podbródka. Na szyi miała długi łańcuszek o dobrze widocznych ogniwach, a na jego końcu znajdował się Kryształ, który dała do oprawienia, choć w sumie nie wiedziała czy ma do czynienia z prawdziwie magiczną błyskotką. Nosiła jednak minerał niemal cały czas przy sobie, zaciekawiona łaskotaniem adrenaliny, gdy trzymała go w dłoniach. Przezornie zawsze spoczywał ukryty pod ubraniem, a metalowe, miedziane oczka łańcuszka były ozdobą samą w sobie.
    Odesłała koleżance z grupy studenckiej esemesa co do terminu składania jakichś wakacyjnych papierków i wystukała Markowi wiadomość, że siedzi już na piętrze Pijalni. Tyle potrafiła, ten technofob, zrobić: napisać SMS, przeglądnąć mobilnie e-maile i zgrać na microSD wybrane książki z laptopa. I zadzwonić, o tym nie zapominajmy. Nawet jej matka potrafiła zadzwonić ze swojego (sic!) telefonu komórkowego.
    Potem ruda założyła nogę na nogę i włączyła program do czytania PDF-ów, bo w sumie nie wiedziała ile jeszcze zejdzie Markowi.
    Dziewiętnasta dwadzieścia trzy.
    Potem zdążyła sprawdzić, czy Izabel... siostra - naucz się wreszcie! siostra! - nie odpisała na e-maila i doszła do wniosku, że to nadal jej, Evy, kolej: miała napisać i ustalić datę spotkania, gdy już ogarnie swoje życie. Wolne żarty; jakby to się miało kiedykolwiek stać.
    Łyknęła nieprzyjemnie ciepłej wody ze szklanki i poczęła się zastanawiać, czy w sumie ma szanse na to, by ogarnąć swoje życie. Chyba po prostu powinna się przyzwyczaić, że dobre rzeczy - jak wakacje, jak Victor, jak Duma - przeplatają się nieustannie z tymi tragicznymi.
    Poprawiła się na krześle. Przecież ten zaduch jest nie do zniesienia! A może tylko ruda tak źle znosiła wysokie temperatury. No i gdzie jest ten Królikowski?!
    Dziewiętnasta dwadzieścia dziewięć.

    Agapit, sukcesywnie dodaję kolejne minuty spóźnienia za każdy dzień bez jakiejkolwiek wiadomości od ciebie. (:
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Lipiec 2015, 07:44     

    Ostatnimi czasy życie Marka składało się na monotonną egzystencję skupiającą się na ciężarnej dziewczynie, która za więcej niż pół roku miała urodzić jego dziecko. Odkładanie oszczędności spędzało sen z jego powiek i chociaż nie był typem mięczaka, okoliczności zmusiły go do odnowienia kontaktów w ojcem. Jakkolwiek mocno go nienawidził, starszy już człowiek posiadał niebagatelną wiedzę na temat istot zamieszkujących ten – i jak się okazało – jeszcze inny wymiar. Nowa wiedza nie uspokoiła wcale młodego mężczyzny, chociaż tego właśnie oczekiwał. W końcu ludzie boją się przede wszystkim nieznanego, a niepewność doprowadza wielu do szaleństwa. Rozczarowanie zostało umniejszone przez nierealny strach o zalążek rodziny, którą chciał założyć wspólnie z Belindą, polegającym na obu polnym zapomnieniu przeszłości.
    Była dziewiętnasta pięćdziesiąt sześć, kiedy przebierał się jeszcze w prowizorycznie zrobionej szatni w „Kuchciku”, ściskając z jednej dłoni milczący telefon. Prawie pół godziny temu wysłał wiadomość Evie o spóźnieniu i oczekiwał łagodniejszego potraktowania z jej strony, pomimo nudnego – co do tego nie miał żadnych wątpliwości – czekania. Zgodnie z założeniem, miał dwadzieścia cztery minuty na dotarcie pod kawiarnię, dlatego nawet nie pożegnał się ze wszystkimi współpracownikami, najzwyczajniej w świecie wychodząc tylnymi drzwiami. Podpis przy jego nazwisku na karcie obecności był wyraźny i widoczny, a godzina wyjścia ewidentnie uprawniała go do odbioru pieniędzy za nadgodziny.
    Do pijani czekolady wpadł zdyszany, chociaż na marne doszukiwać się na jego twarzy oznak zadyszki. Wiodąc roziskrzonym spojrzeniem po klienteli odnalazł rudą czuprynę zwróconą do niego plecami. Na widok przyjaciółki wyprostował się, a delikatny uśmiech sam rozjaśnił ponurą twarz. Już podczas zmierzania w jej stronę zsunął kaptur z głowy, ujawniając przystrzyżone niemalże do granic możliwości włosy.
    Jak zwykle w takich sytuacjach, położył dłoń na jej ramieniu, aby zasygnalizować swoje przybycie. W drugiej zaś ręce trzymał tablet, nieodłączny element w jego życiu, odkąd tylko wyszły na rynek. Zanim usiadł, przystawił ekran urządzenia przed twarz przyjaciółki, aby mogła bez problemów odczytać powitanie:
    Cytat:
    Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję, że nie czekałaś za długo?

    Widział, że wyglądała pięknie - jak zwykle zresztą. Dziewczęco i kwitnąco, jeśli spojrzeć na powierzchowność, względem której Agapit zawsze miał słabość.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 3 Sierpień 2015, 13:14     

    Są takie gry, które byłyby lepsze bez ich integralnych części. W tym wypadku „gra byłaby świetna, gdyby nie te klocki”. Poziom irytacji zawsze osiąga apogeum, gdy w wyznaczone pole mieszczą się wszystkie elementy prócz samej końcówki ostatniego, serio. W takich chwilach chęć sięgnięcia po nożyczki i obcięcia niewspółpracujących klocków – kto by się przejmował, że są na ekranie telefonu – jest upiorna.
    Gra, nad którą przez ten cały czas siedziała Iskra była podobna w zasadach co układanie tangramu, choć elementów było więcej i miały kształty podobne bardziej do tetrisa niż klasycznie trójkątów. Potrafiła też równocześnie wciągnąć i niemiłosiernie denerwować, dlatego gdy Agapit położył dłoń na ramieniu rudej, z zaskoczenia niemal skoczyła na równe nogi i spojrzała za siebie z niebezpiecznie zmrużonymi oczami. Połączenie chwilowego poirytowania levelem gierki wraz z ogólnym ostatnio przemęczeniem psychicznym spowodowało, że w pierwszym momencie, nim rozpoznała mężczyznę, twarz Evy wyrażała głównie czujność i ostrożność. Potem wygładziła się, rozpogodziła i wzrok dziewczyny padł na podstawiony pod nos tablet.
    W dzieciństwie znała język migowy bardzo dobrze – koniec końców większość czasu Eva i Marek spędzali razem. Aktualnie jednak należało ze wstydem przyznać, że nie widywała bruneta na tyle często, by móc swobodnie odczytywać co chce jej przekazać i kojarzyła jedynie „tak”, „nie” czy inne podstawowe słowa. To też będzie trzeba zmienić. Może go wreszcie go poprosi – o ile mężczyzna znajdzie czas – o jakiś szybki kurs języka migowego (lub miganego – nigdy nie potrafi określić różnicy) lub choćby pomoc w nauce odczytywania mowy z ruchu warg.
    Z krzywym uśmiechem i uniesioną brwią stuknęła tylko w zegar u góry ekranu, który ewidentnie pokazywał, że czeka od półtorej godziny. Na stoliku stały pusta szklanka i ten prześmieszny bukiecik kwiatów.

    Potem raz jeszcze rzuciła na niego okiem, bardziej niż kontrolnie, i nic dziwnego, że wcześniej coś się jej nie spodobało – generalnie Królikowski wyglądał zupełnie inaczej niż gdy się poprzednio widzieli. Wstała i zanim Agapit zajął swoje miejsce – z którego w sumie powinna jeszcze usunąć rzuconą byle jak torebkę – objęła go ze śmiechem, przesunęła dłonią po króciutkich włosach i na koniec pociągnęła także za kozią bródkę. Dopiero po tym – wylewnym co prawda, ale dla rudej zupełnie normalnym – powitaniu wróciła na swoje krzesło i od razu jęła zarzucać go pytaniami:
    – A co to za zmiany? Jak ja ci teraz będę plotła warkocze? – Otworzyła oczy z przejaskrawionym zdumieniem, a potem wystawiła język. – Gdybyś przyszedł pół godziny wcześniej, rozerwałabym cię na strzępy. A tak to wylałam swoją irytację na klocki. – Uniosła telefon z włączoną grą – niech żyją cholerycy i ich zmienne humory – ale potem popatrzyła z troską. – Bardzo mieliście ruch? Jakoś zawsze sądziłam, że w taki upał ludzie nie jedzą.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2015, 13:40     

    Pochłonięcie wszystkich myśli przez niewielki, acz wielce technologiczny telefon miało w sobie coś nieokreślenie niebezpiecznego, czego Agapit nie potrafił z początku zdefiniować. Zaskoczenie jego obecnością wyrwało Evę z wirtualnego świata niczym kubeł zimnej wody, przynosząc i jemu pewną dozę dezorientacji. Jakkolwiek mocno próbowałby przeprosić ją za swoje spóźnienie, zegar bezlitośnie wskazywał na późną porę i przeciągającą się nieobecność mężczyzny w domu, gdzie czekała na niego z pewnością Belinda. Odpowiednio wcześniejsze poinstruowanie jej o spotkaniu złagodziło w pewien sposób jej niechęć do nieznajomej przyjaciółki partnera, jednak sama reakcja wyzwoliła w nim pewną dozę ostrożności.
    Czyżby zazdrość? W tym właśnie momencie pomyślał o swojej czarnowłosej piękności, przywołując na twarz zawstydzony uśmiech kiedy tylko palec Evy zniknął z górnej krawędzi tabletu. Zdążył jedynie odsunąć przedmiot zza zasięgu jej ramion, kiedy pochłonięta radością objęła go w spontaniczny sposób. Wielu ludzi stwierdziłoby, że gdy Agapit pochylił się by dziewczę mogło bez przeszkód sięgnąć dłonią do jego włosów – działał instynkt; byłaby to błędna teza, ponieważ w reakcji młodego mężczyzny zapisane były przede wszystkim wspomnienia, przepełnione wszechobecną sylwetką dziewczynki targającej go po włosach z niewyobrażalną wręcz pasją. Pociągnięty za brodę pogrymasił mimiką, próbując zmazać wesołość z twarzy i wyolbrzymić oburzenie – wesołość szykującego się spotkania całkowicie uniemożliwiła mu należytego skupienia, oferując Evie tylko niewielką irytację. Zamiast odwzajemnić uścisk, poklepał ją pobłażliwie po plecach i dopiero potem przesunął krzesło, ściągając z niego torebkę przyjaciółki. Bez słowa skargi przewrócił oczyma i sztywnym ruchem przekazał tajemną torbę bez dna w stronę właścicielki.
    „Czas na zmiany” – zdawała się mówić jego prawa ręka, kiedy przekazał dwa proste gesty, które rudowłosa dziewczyna powinna odgrzebać w zakamarkach swojej pamięci. Jakkolwiek lubił subtelne dowcipy, tak nigdy nie potrafił wyobrazić sobie chwili, w której miałby zezwolić Evie na zaplecenie choćby małego warkocza na własnej głowie. Zdążył puścić w niepamięć wszystkie obelgi padające ze strony innych dzieciaków z osiedla, dość szybko pojmując „inność” wobec nich.
    Cytat:
    Chyba nie było aż tak źle? Kameralnie tu, przytulnie..
    – kolejne słowa pojawiały się na tablecie, kiedy Agapit przysunął krzesło bliżej Evy i bez krępacji siedział obok, by mogła obserwować proces tworzenia odpowiedzi. Zdążył bowiem docenić każdą chwilę spędzoną z innymi ludźmi, a większość z nich czuła się niekomfortowo lub ukrywała irytację przeciągającym się milczeniem. I chociaż nie podejrzewał dziewczyny o niecne plany, z przyzwyczajenia wolał przeciwdziałać nawrotowi gniewu. Ten ciepły błysk w oczach rudowłosej sprawił, że powstrzymał palce przed dalszym droczeniem i zamiast czającego się w głowie komentarza, dopisał do wcześniejszych słów:
    Cytat:
    Upały czy nie, ludzie jeść muszą. A lepiej im przychodzić do knajpy, gdzie dania mają podstawiane pod nos niż męczyć się w mieszkaniu przy garnkach. Zresztą, w tym miesiącu planuję zmienić miejsce pracy. Chciałem
    – ostatnie słowo uciekło szybciej niż Agapit zdążył popłynąć ze słowami i wylać na ekran wszelkie krzątające się po jego umyśle pomysły. Jakkolwiek mocno cieszył się z nadchodzących wielkimi krokami narodzinami potomka, powinien poczekać aż rozmowa z Evą przedłuży się, aby w końcu – w połowie sympatyczno-życzliwej atmosfery podzielić tę niesamowicie szokującą informacją.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 7 Sierpień 2015, 01:22     

    Spontaniczne zachowanie Iskry? W sumie miał rację, ale takim określeniem mógł rzucić pierwszy lepszy przechodzeń, nie osoba, która usposobienie Evy znała bardzo dobrze. Ba, niewymagany jest nawet przymiotnik „bardzo” – przy trzecim spotkaniu Duma po prostu stwierdził, że ruda jest przewidywalnie nieprzewidywalna. No, ale ten Lunatyk to akurat jednostka specjalnej troski.
    Dobrze było go, Agapita, znów widzieć: takiego normalnego, niemagicznego, przywodzącego na myśl wyłącznie szalone wspomnienia. Siadając, zmrużyła jednak oczy na ten kolejny przejaw lekceważenia, którego dopuścić się potrafią jedynie osoby, które widziały jak golusieńki kąpiesz się w baseniku dla dzieci (bo siedziały tam razem z tobą) czy były świadkiem niejednej rodzinnej pyskówki. Każdy inny ludź i nie-ludź zasłużyłby sobie takim protekcjonalnym w oczach Evy gestem na zemstę.
    Torebka zawisła na oparciu krzesła, a gdy dziewczyna zamierzała się jak zawsze przesunąć ku Markowi – takie każdorazowe pokazywanie napisanego tekstu było dla niego z pewnością upierdliwe – brunet załączył na tym samym kanale myślowym i przybliżył się pierwszy. Tęskniła i wyczekiwała ich spotkań również z powodu tej swobody, którą czuła przebywając z mężczyzną. Nie miała wielu bliskich przyjaciół – w „domu” byli to własna Marek i Kalina – zaś w Anglii do tego tytułu zaczął się przybliżać powoli Noritoshi. (Oczywiście zanim wyskoczył przez okno wieżowca, a potem zaproponował sfingowanie morderstwa. Jej morderstwa.) Znajomość z Opętańcem – akurat, merde – nie była jednak ta samą więzią, którą wytwarza się przez dziecinne lata i którą generalnie da się później odnowić nawet po sporym okresie niewidzenia.
    Wykonane przez Królikowskiego gesty chyba kojarzyła i znała, niemniej nie chciała się błaźnić, uśmiechnęła się więc tylko pogodnie, kwitując jego ruch ręki najprostszą z odpowiedzi. Swobodnie wyłożyła łokcie o stół, a chwilę później, czytając jeszcze w trakcie pisania, co niektóre osoby potrafiło niemiłosiernie denerwować, oparła się ramieniem o jego ramię. Potrzeba jakiegokolwiek kontaktu fizycznego była w niej tym dotkliwsza, ponieważ po długim czasie użalania się nad samą sobą Duma pokazał jej, że świat się nie zawali jeśli ruda na chwilę spuści swoje pogodne, „silne” osłony, a potem jakby się zapadł pod ziemię, lichota jedna. Jednocześnie, można było z łatwością zauważyć, że dzisiejsza Eva różni się od tych z innych spotkań jakąś nieokreśloną radością, która przesyca każdy jej uśmiech i gest. Promieniała, i nie była to zasługa blaszanych bransoletek czy słońca, które zostało skutecznie odcięte na zewnątrz.

    Spojrzała na niego otwarcie jak na wariata, bo kto inny wybrałby zamknięte, pozasłaniane pomieszczenie w letni wieczór?
    – A także nieprzewiewnie, ciemnawo i nie zobaczę stąd wieczornych gwiazd – odpowiedziała, zwracając ku mężczyźnie głowę. To były najzwyczajniejsze drobiazgi i oboje zdawali sobie z tego sprawę, niemniej Iskra musiała sobie pogderać jak starsza pani – bez tego nie była by sobą. Obserwowała na ekranie następne płynące słowa, przyznając mu rację energicznymi kiwnięciami. Zresztą, sam wiedział jaką udaną jest kucharką. Potem zdecydowała się dodać coś jeszcze, choć nie była pewna, czy brunet nie będzie się złościł na kolejną z jej lekkomyślnych decyzji.
    Doczytując zdanie o zmianie pracy uniosła wysoko brwi, ale jeszcze na chwilę wróciła do poprzedniego wątku:
    – Na pewno wygodniej, choć ja akurat nie mam na razie wyboru: w hoteliku, w którym tymczasowo mieszkam raczej nie ma aneksu kuchennego. – Przymknęła powieki, przypominając sobie nagle „pożegnalny” mini-pożar, ostatni, którego świadkiem był Marek. Wywołała go w kuchni rodzinnego domu w dobrej wierze! Znaczy, w dobrej wierze były amoniaczki, pożar był niechcący. Zyskał roboczy tytuł „Wyjeżdżasz, więc na pożegnanie upiekę ci ciasteczka!” Czasem miała wrażenie, że ich gosposia siwieje nie z powodu wieku. – Albo może i lepiej, że nie ma – parsknęła śmiechem. – Niemniej, wskazane by było znalezienie wreszcie jakiegoś lokum w spokojnej okolicy. – Tak: psy, dzieci, trawniki, domy-bliźniaki… teraz jej tego trzeba, nie żadnych ekstremalnych sportów mieszkaniowych. – Marzy mi się coś bliżej uniwersytetu, bo, wyobraź sobie!, nawet zaczęłam tam w tym roku bywać.
    Niechęć Evy do zorganizowanego nauczania, a także przykrej konieczności odsiadywania wykładów – inaczej nie da się tego nazwać – również była powszechnie znana.
    – To co z ta pracą, kolego? – Znów uniosła brwi. – Przełkniesz tyle zmian, ile ugryzłeś?
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2015, 11:07     

    Spojrzenie niewinnego dziecka napotkało opór ze strony Iskry, która wyglądała dokładnie tak jak przewidywał – zirytowana głupotą pytania, jakie nie powinno paść w rozmowie między logicznie rozumującymi ludźmi. Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz Agapita, kiedy próbował zmyć nieprzyjemne odczucia dziwnie rozumianą wesołością, próbując zarazić Evę najprostszym uśmiechem jaki znał. Pełen głupoty, beztroski i naiwności, że ktokolwiek się na to złapie. Podniesionym ramieniem wskazał na drzwi, celując wskazującym palcem na rozpostartą ciemność i właśnie w tym geście została zawarta propozycja.
    Prawda była taka, że Agapit dawno już przyzwyczaił się do panującego w pomieszczeniach tłoku, nawet jeżeli pogoda w ciągu dnia była zatrważająco słoneczna. Oczywiście klucz do sukcesu polegał na regularnym uzupełnianiu płynów oraz całkowitej ignorancji spływającego po ciele potu. Czasem wydawało się, że lubi przebywać właśnie w takich miejscach jak pijalnia czekolady, podczas gdy spacer na świeżym powietrzu sprawia mu jakiś fizyczny ból. Czasem.
    Spoważniał, kiedy zakończyli dyskusję na temat miejsca pobytu i zerknął na nią z większą powagą, kiedy przymknęła powieki w – jak mu się zdawało – rozmarzonych myślach. Być może dlatego właśnie, Agapit podparł się łokciem tej ręki, w której trzymał tablet i spojrzał na nią uważniej, doszukując się jakichś wyraźnych zmian na jej twarzy. Przenikliwym wzrokiem próbował doszukać się odpowiedzi na postawione w umyśle pytania, jakich nie odważyłby się zadać głośno. Tymczasowe zajmowanie pokoju w motelu był dla niego czystą stratą pieniędzy, której nie pochwalał w najmniejszym nawet stopniu – dlatego między ściągniętymi brwiami pojawiła się zmarszczka wyrażająca niezadowolenie. Na domiar złego pokręcił przecząco głową, wystukując na klawiaturze pośpieszną odpowiedź:
    Cytat:
    Szukałaś w ogóle czegoś w pobliżu? Mieszkanie? Pokój? Pieniądze idą w błoto, jak nie jesteś na swoim.

    I chociaż w literkach nie dało się zawrzeć całego oburzenia drzemiącego w trzewiach Agapita, mężczyźnie zdawało się iż przekazał już największą frustrację mimiką. Wiedział, że ludzie są istotami lubującymi się w wygodzie i luksusie, ale… podciągnął nerwowo nosem, aby zakończyć nieprzyjemny przewód myślowy i skupić się na czymś bardziej interesującym.
    Cytat:
    Wiesz, mógłbym zaproponować ci miejscówkę u siebie, ale nie mam bladego pojęcia jakby zareagowała na to Bell. Mieszkam blisko centrum, to może uda mi się dogadać z właścicielką czy może jakieś inne byłoby wolne. Gdybyśmy byli sąsiadami, nie umrzesz z głodu, a widać że niewiele ci do tego brakuje

    A kiedy ostatnie słowo pojawiło się na ekranie, mężczyzna szturchnął przyjaciółkę łokciem, ot jakby nadal byli dziećmi i przekomarzali się. Otwartość Agapita zawsze była spotykana przez najbliższych przyjaciół, szczególnie jeśli ci stawiani byli w nieprzyjemnej sytuacji. Czyż nie właśnie miłosierdzie i litość kucharza nie zaowocowało bujnym emocjonalnie związkiem z Belindą?
    Cytat:
    Za jakieś siedem miesięcy czekają mnie spore wydatki. Wiesz, ile kosztuje utrzymanie dziecka?

    Wystukał powoli, usilnie walcząc z drżeniem dłoni, świadomie informując Evę o zbliżającym się wielkimi krokami rozwiązaniu Belindy. Cały czas obserwował przyjaciółkę kątem oka, jak gdyby próbując ocenić jej reakcję na tak wielką, ba! Ogromną zmianę szykującą się w życiu Agapita. Jakkolwiek rzadko zmieniał swoje partnerki życiowe, angażując się równie mocno w każdy związek – tak jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby romans zakończył się ciążą.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 12 Sierpień 2015, 01:46     

    Wzniosła oczy do nieba, na razie tylko tak reagując na próbę rozładowania sytuacji uśmiechem. Nie była zła, ale doprawdy, ostatnio nie miała nerwów i siły do słabych żartów, od kogo by nie pochodziły. Koniec końców zbyła propozycję wyjścia na zewnątrz machnięciem ręki i skwitowała cytatem:
    „Winienem dochować wiary koszmarowi, który sam stworzyłem.” – Potem roześmiała się, pokazując, że irytacja znów była udawana i pokręciła głową: – Jesteście z Lunatykiem podobni do siebie jak dwie krople wody. Obojga trzymają się głupie żarty. – Ponownie zatoczyła spojrzeniem koło, które w połowie sufitu niemal zmieniło się w wytrzeszcz, gdy uświadomiła sobie, co chlapnęła.
    Być może nie zapyta. A jeśli nawet, miała już uformowany w głowie plan awaryjny.
    Teraz jednak spokojnie wstała zza stołu i rzucając brunetowi krzywy półuśmiech, który nigdy nie zwiastował nic dobrego, skierowała kroki ku oknu. Gwałtownym ruchem rozsunęła najpierw jedną, a później drugą z zasłon, otwierając następnie skrzydła na całą szerokość. Niepomna spojrzeń innych klientów, którym prawdopodobnie zabiła właśnie cały klimat, usiadła, by cieszyć się napływającym z zewnątrz rześkim wieczornym powietrzem i dopiero wtedy przeczytała pierwszą część wypowiedzi.

    Chłodne powiewy złagodziły nieco nagłą złość, która uderzyła rudej do głowy jak bąbelki szampana. (Porównanie w gruncie rzeczy niecelne, bo początki alkoholizmu pewnie odziedziczone po ojcu skutecznie wzmocniły głowę Evy, ale sama analogia odpowiada sytuacji.) Odsunęła się ze zgrzytem krzesła w tył, piorunując go wzrokiem. Karcący ton zawsze tak na nią działał.
    – Nie szukałam, bo nie miałam dotąd jak! – żachnęła się. Co ona, dwunastolatka? I ponownie – gdyby kto inny próbował ją strofować, Iskra nawet by nie pomyślała o wstrzymywaniu się. Czy ludzie nie mogliby pilnować własnego nosa? Nie mówi się: „daj płynąć wodzie, której nie pijesz”? Dlaczego ktoś miałby decydować o jej... Sapnęła i zacisnęła powieki.
    Ha, nice try.
    Nie mają prawa, ale bywają i ci, którzy się troszczą, a nie tylko starają dogadać. Poluzowała zaciśnięte w kułak pięści i wypuściła powietrze w sposób znany brunetowi z treningów sztuk walki: długi wydech, a potem chwila bezdechu dla opanowania emocji, szalejącego serca i nierównego oddechu.
    Przykre było to, że im bardziej starała się sprawiać pozory zbalansowanej emocjonalnie i dla siebie zachowywać reakcje, których otoczenie nie powinno dostrzec, tym częściej odreagowywała w jeden z określonych schematów: autodestrukcyjnie, cholerycznie lub alienując się od wszystkich ludzi.
    Odetchnęła jeszcze raz, a potem spojrzała na mężczyznę bez cienia skruchy za to.. jak to mawiała Kalina? Przyspieszenie do złości. Była świadoma jednak, że Marek nie widzi całego obrazka, dlatego postanowiła się wytłumaczyć:
    – Ten chłopak, o którym ci mówiłam, u którego wynajmowałam pokój, pamiętasz? Pokłóciliśmy się... nie, to złe określenie. Po prostu... musia... w sumie to chciałam się stamtąd wynieść w pierniki. Noritoshi się zmienił, zaczął odstawiać dziwne rzeczy – jak miała mu to wytłumaczyć bez mieszania weń magii, MORII i reszty tych cudaków? – miał w apteczce igły i stazę – popatrzyła znacząco, obierając taką linię obrony – i po prostu przestałam się tam czuć bezpiecznie. – Na razie nic nie wspominała o układance, którą przyniosła ze sobą z hotelowego pokoju. – Dlatego nie szukałam jeszcze niczego, nie miałam głowy. Za dużo się działo. – Nawet nie wiesz jak dużo, kolego. Nawet nie wiesz jak zwichrowane życie ma twoja przyjaciółka.
    Zerknęła na kolejną część wypowiedzi, a gdy ją szturchnął, uśmiechnęła się, zarówno na myśl o minie Belindy, jak i z samego gestu mężczyzny. Złość wyparowała z jej głosu już w połowie wyjaśnień.
    – Sądzę, że Belinda wyrzuciłaby mnie szybciej niż zdążyłbyś zareagować – roześmiała się, ubawiona możliwościami, nieporozumieniami i prawdopodobnymi scenami zazdrości. Znaczy, w sumie nie znała ukochanej bruneta więcej niż z jego opowiadań, ale która dziewczyna by nie walczyła? – Spoko, postaram się ogarnąć, bo jeszcze mnie zabijesz wzrokiem i dopiero by było. Ale pomysł zamieszkania w pobliżu ciebie uważam za rewelacyjny! I wcale nie dlatego, że zamierzam umrzeć z niedożywienia! Wiesz, ile jem – znów spojrzała wymownie, przechylając głowę. – Straciłam na wadze ze stresu; aż dziwne, że jeszcze nie doczekałam się wrzodów – dodała, uśmiechając się lekko. Przed nim nie potrafiła mówić drobnych kłamstewek, by poprawić humor komuś i sobie, zapewnić, że, jak zawsze, „u niej wszystko dobrze”. Była przyzwyczajona, ze brunet zruga ją, gdy coś zepsuje i wesprze, jeśli zajdzie taka potrzeba.
    Zawsze to dla siebie robili.

    Przeczytała ostatnią wiadomość raz, a potem drugi, żeby upewnić się, czy dobrze zrozumiała. Potem spojrzała na Królikowskiego wielkimi oczami. Nie wiedziała, od czego zacząć.
    Znaczy, wiedziała, że z Belindą to jest coś więcej niż miłostka, nie sądziła jednak, że Marek będzie na tyle nieostrożny. Z jego słów wynikało niemniej, iż od pewnego czasu wiedzą, że dziewczyna jest w ciąży – po dwóch miesiącach nawet Eva by się zorientowała – i Agapit, jak to rycerz w białej zbroi, zaczął planować wydatki, co oznacza jedną z dwóch możliwości. Zapytała jednak w sposób delikatniejszy niż jej pierwotnie przyszło na myśl:
    – Planowaliście dziecko?
    Komunikat był jasny, ale ton mógł mężczyzna rozpoznać od razu: był podszyty radością – jak wtedy, gdy spodobał mu się naszyjnik, który mu dała, lub wtedy, gdy po raz pierwszy udało im się przeprowadzić rozmowę wyłącznie w gestach – bo wydawało się, że i przyjaciel cieszy się z ciąży Belindy. Nie podejrzewała nawet tego amanta o skok w bok.
    Położyła swoją dłoń na jego wolnej i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Na razie nie pytała o nic więcej.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Sierpień 2015, 08:34     

    Spojrzał na nią jak na wariatkę, która cytuje słowa zupełnie niezrozumiałe dla przeciętnych ludzi. Całkiem logicznie tkwił w przekonaniu, że Eva jest jedną z szarych jednostek nie mających bladego pojęcia o Krainie Luster i tamtejszych istotach. Dlatego też śmiech, który zaświdrował mu w uszach dał chwilę wytchnienia i ulgę. Było to jednak złudne uczucie, na jakie nie powinien sobie pozwolić jako członek Morii – przecież każdy potencjalny człowiek mógł posiadać nadprzyrodzone zdolności tylko i wyłącznie dzięki zdolności nakładania iluzji i mamienia zmysłów. Jedno słowo szczególnie zamroziło mu krew w żyłach, a dzięki łaskawości Evy mógł na prędko przemyśleć stosowną odpowiedź. Powiew chłodniejszego powietrza rozwiał gęstą atmosferę, którą Agapit poczuł dopiero kiedy zniknęła.
    Odłożył tablet na blat stołu, aby uwolnić obie ręce i w najprostszy dla siebie sposób spytał dziewczynę, kiedy ona tryumfująco stała przy zasłonach. „Ty wiesz o nich?” – zdawały się mówić jego dłonie, być może nie do końca zrozumiałe dla Evy, która pozwoliła zapomnieć sobie o tak istotnym języku komunikacji z przyjacielem. W błękitnych oczach mogła dostrzec pewną dozę grozy i niepokoju, więc nie mogła liczyć na prędkie porzucenie tematu. Nawet iskry złości rzucane w jego stronę nie pozwoliły mu zapomnieć o niepewności, ale… z drugiej strony miałby trochę ułatwione zadanie, jeżeli Eva zgodziłaby się umówić go z owym „Lunatykiem”. Pomimo usunięcia wszystkich śladów z telefonu komórkowego, jego pamięć o złożeniu raportu pod koniec miesiąca wisiała nad nim niczym bat. Dotychczas nie wiedział w jaki sposób miałby poszukać magicznych istot, nie wierząc że spotka je na ulicy. Gdzieś z tył głowy wciąż pamiętał o wypalonym na swoim ciele znaku, bolesnym poniżeniu i wiedział, że nie jest jeszcze gotowy na ponowne spotkanie z tamtą czarownicą. Dlatego też wolał nie wywoływać wilka z lasu, trzymać się zatłoczonych ulic i nie pozwalać na ujawnienie tamtej tajemniczej Ingrid, dopóki nie będzie na to w pełni gotowy.
    Widział, że kwestia mieszkania rozdrażniła przyjaciółkę, dlatego sięgnął po odsunięty na środek stołu tablet i powolnymi ruchami zajął się zmazywaniem zapisanego wcześniej tekstu, dając jej kilka chwil na uspokojenie oddechu. Odkąd pamiętał, zawsze wybuchała kiedy tylko coś szło nie po jej myśli, albo ktoś śmiał wtrącić się podczas planowania jakiejś sytuacji – nawet jeśli chodziło o dziecinne zabawy. Uśmiechnął się kącikiem warg, aby nie zauważyła tego, błądząc myślami do częstego tupania stopą o podłoże i wydymania ust, z jakich zapamiętał Iskrę.
    Kiedy zaczęła mówić, odwrócił twarz ponownie ku niej, marszcząc brwi na wspomnienie o narkotykach. Noritoshi, muszę zapytać Bell o niego – przemknęło mu przez myśl, kiedy wciąż ściągając czoło zaczął układać odpowiedzi na przenośnym komputerze. Przynajmniej przysunął opuszki palców do klawiatury, ale po raz pierwszy od dawna nie wiedział co powinien na to powiedzieć. Powiązanie chłopaka z Belindą było możliwe, ale jak wytłumaczyć to Evie, która nie miała bladego pojęcia w jaki sposób ta para się poznała? Spojrzał na nią kątem oka, sprawdzając ewentualność wybuchnięcia gniewem czy karcącego monologu na temat głupoty i wpuszczania ćpunów do swojego mieszkania. Zrezygnowany oparł się o krzesło, trzymając przedmiot na krawędzi stolika. Czasami naprawdę dziękował losowi za odebranie głosu – nie musiał wtedy wykręcać się niestworzonymi wykrętami, tylko po prostu milczał.
    Cytat:
    Dobrze, że się stamtąd wyniosłaś. Tylko czemu nic nie powiedziałaś? Przenocowałbym ciebie na kilka nocy.

    Postanowił uderzyć troską o zdrowie i samopoczucie Iskry, próbując umiejscowić jej kłopoty ze współlokatorem we własnej strefie czasowej, dochodząc do wniosku że wyszło to akurat na zniknięcie Belindy. Żałował teraz, bardzo żałował, że nie podjął szczerej rozmowy z Evą w tamtym okresie, mogliby sobie wzajemnie pomóc. Teraz było jednak dużo za późno, a sprawy potoczyły się w innym kierunku niż każde z nich zamierzało.
    Próbował uśmiechnąć się na komentarz Evy, która chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak bliska była odkrycia prawdy. Skinął głową, absorbując radość przyjaciółki z rzuconej luźno propozycji i mimowolnie poczuł się egoistą, ponieważ chciał trzymać Evę blisko siebie w razie kłótni z partnerką. Miałby wówczas schronienie na czas wybuchów Belindy, ponieważ podejrzewał że to tylko kwestia czasu kiedy hormony w niej zabuzują i nie będzie się kontrolować. Odrzucił jednak nieprzyjemne myśli i skupił na wesołych błyskach w jasnych oczach towarzyszki.
    Cytat:
    Bądź przygotowana, że w ciągu kilku najbliższych dni się przeprowadzasz. Musisz w końcu poznać Bell, bo aż mi głupio że tyle czasu minęło, a wy nadal znacie się z opowieści. Może w piątek wieczorem do nas wpadniesz, co? Kolacja przy świecach i takie bajery.

    Parsknął bezgłośnym śmiechem, wyobrażając sobie nastrój panujący przy stole i podejrzewał, że albo dziewczyny się polubią albo znienawidzą od razu – ewentualnie będą udawać przed Agapitem, aby nie było mu z tego powodu przykro. Niemniej, bardzo zależało mu na ponownym zaciśnięciu więzi z Iskrą, czując jak bardzo brakowało mu tej żywiołowości, zmienności nastrojów i pewności siebie emanującej ze szczupłej sylwetki.
    Cytat:
    Jeśli potrzebujesz pomocy, to mów od razu.

    Spojrzał na nią poważniej, jedną ręką wypisując propozycję i nakaz jednocześnie, próbując wzrokiem prześwietlić jej samopoczucie w obecnym momencie. Nie mógł jednak powstrzymać wypełzającego na twarz uśmiechu, kiedy zobaczył niepewność i zdziwienie malujące się na łagodnych rysach Iskry. Pytanie, które padło ubodło go prosto w serce, ponieważ od razu przypomniał sobie propozycję Belindy o usunięciu płodu. Zanim jednak pokręcił głową, bolesny skurcz przemknął przez jego twarz, którego nie zamierzał ani tłumaczyć ani rozwijać. Pod wpływem ciepłej dłoni nałożonej na niego coś przyjemnego rozlało się po ciele Agapita, po raz pierwszy uświadamiającego sobie jak bardzo cieszy się na rychłe przyjście nowego Królikowskiego. Zanim objął ręką ramiona przyjaciółki, wystukał na klawiaturze:
    Cytat:
    Będę tatą, czaisz to?




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 16 Sierpień 2015, 20:37     

    Odwróciła się piruetem od okna i natknęła na spojrzenie, którego nie spodziewała się zastać na tym etapie pogawędki. Nawet jeszcze nie zaczęła opowiadać, że marnuje przesyłane przez rodziców pieniądze na hotel…
    Na buzi Evy zagościł na sekundę dość tępy wyraz, a potem ściągnęła uszminkowane usta i wolno pokierowała się znów ku stolikowi. Gesty poczynione przez dłonie Marka zauważyła, niemniej skonfundowana mina pozostała, oznaczając prawdopodobnie jedno z dwóch: albo ruda nie miała pojęcia co mężczyzna ma na myśli, albo nie odczytała zadanego jej pytania. Usiadła.
    Ale jeśli Marek miał na myśli to, co Iskra sądziła, że ma na myśli..
    O kurwa.
    To będzie początek końca.

    Perspektywa zamieszkania niedaleko Agapita naprawdę zaczęła ją pociągać. Wizja wspólnej kawy wreszcie w zaciszu mieszkania napawała ją radością (bliskość osoby, która po prostu złaja ją za użalanie się nad swoją rudą osobą już mniej), tak samo jak obecność kogoś, komu można zaufać. Nie, to było nieprecyzyjne określenie. Z Noritoshim układało się jak się układało – falami; mijali się, nie tylko w przestrzeni, i nie do końca czuła się swobodnie w obecności mężczyzny w mieszkaniu, ale prawdopodobnie do samego końca nie chciał źle. Według rudej najbliżej prawdy wydawała się wersja, iż lekkomyślność albinosa po prostu przejęła nad nim kontrolę. Do wszystkiego tego ostatniego poranka podchodził tak swobodnie i bezstresowo – do swojego skoku z wieżowca, do ryzyka zobaczenia skrzydeł przez przypadkowych przychodniów, do propozycji swojej czy jej, Iskry, śmierci.
    A więc nie chodziło wyłącznie o to, że Marek był kimś, komu można zaufać. Cały ambaras polega na tym, że brunet od dzieciństwa jest przez Evę postrzegany jako jednostka, na której po prostu można polegać. Wzięcie odpowiedzialności za Belindę i dziecko czy nakaz przyjęcia od niego pomocy tylko w tym rudą upewniał – Królikowski zawsze był jak skała i to wciąż, dzięki Bogu, się nie zmieniło. W tej krótkiej chwili Eva niezwykle pozazdrościła ukochanej Agapita – ale na tym na razie koniec, bo zaginam czasoprzestrzeń.

    Uśmiechnęła się delikatnie, gdy prawdopodobnie sam sobie w myślach odpowiedział, dlatego go nie niepokoiła. Każde miało swoje życie i każde skupiało się najpierw na nim – to było dla Evy zrozumiałe i nie miała do bruneta najmniejszych pretensji. Nie była też pewna czy przed poukładaniem sobie wszystkiego w głowie przyjęłaby propozycję nocowania u Królikowskiego – nawet gdyby jak zawsze nalegał, uparty osioł.
    Hotel był miejscem, w którym nikt jej nie znał, nie nagabywał, nie pytał jak się czuje. Pomimo świadomości, że choćby Marek miałby na względzie wyłącznie jej dobro, nie chciała i nie zamierzała w tamtym okresie pokazywać się komukolwiek.
    Teraz spojrzała na niego z namysłem, jakby po raz pierwszy od dawna chciała przeanalizować słowa, które zaraz wyjdą z jej ust. W gruncie rzeczy zastanawiała się tylko, czy taka kolacja jest dobrym pomysłem. Znaczy, nawet gdyby poszło jeszcze gorzej niż potrafiła sobie wyobrazić (a wyobraziła sobie natychmiast, że cała trójka rzuca w siebie ze złości ciastkami i parsknięcie, które od razu zdusiła zdecydowanie przypominało śmiech) to potrafiła się kontrować! i nie zacznie rzucać jedzeniem dopóki pierwsza nie zrobi tego zaprzyjaźniona para.
    – Najpierw zapytaj Belindę czy się zgadza czy coś, co? Kocham twoje żarełko, ale nawet ono nie jest warte podbitego oka. Belindy – wyszczerzyła się złośliwie. Wiedział przecież równie dobrze jak ruda, że potrafiła uszkodzić ciało bez pozostawienia śladów i skutecznie obronić się tak, by nie skrzywdzić oponenta. – Zapytaj i napisz mi esemesa, zadzwoń, albo co tam wolisz.

    Gdy tak wspomniał o tej pomocy… teraz, gdy wiedziała, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż niańczenie jej humorów, była jeszcze mniej skora do opowiedzenia mu o przyrodniej siostrze czy zjawisku atmosferycznym imieniem Duma. To mogło poczekać.
    – Prosiłabym tylko, żebyś mi pomógł przewieźć kiedyś rzeczy z poprzedniego mieszkania, bo w sumie zabrałam ze sobą tylko Meleficent – brunet był chyba jedyną osoba, która nie wepchnęła paluchów w paszczę muchołówki przy pierwszym spotkaniu – laptopa i sportową torbę z ubraniami. No i daj znać, czy macie w kamienicy wolny kąt. Pokój czy całe mieszkanie – w sumie to nieważne. Mała kawalerka byłaby nawet lepsza; współlokatorki z akademika chyba nadal wypłukują sól ze staników po pożegnalnym starciu na pierwszym roku.
    Oczywistym było, że to on będzie teraz bardziej zajęty z ich dwójki, bardziej zapracowany, bardziej zabiegany i zmęczony. I jeszcze każe jej przyjmować od siebie pomoc!
    Uśmiechnęła się z prawdopodobnie nieco nieadekwatnym dla niego rozczuleniem, jeszcze raz zerknęła na ostatnie zapisane na ekranie tabletu zdanie – które wyrażało zdumienie samego Agapita wymowniej niż tysiąc zrobionych przez niego min czy wszystkie próby zachowania twarzy – i mocno bruneta przytuliła.
    – Chyba nie do końca, i ty chyba też jeszcze nie – roześmiała mu się do ucha wesoło, jasno. Jak można twierdzić, że na świecie nie ma radości, nie ma nadziei.
    Pogładziła go tylko lekko po głowie, bo tamten grymas mógł mieć miriady złych odpowiedzi, ścisnęła silne ramię, a potem odsunęła mężczyznę na odległość wyciągniętych rąk i zajrzała w oczy, tak, by nie mógł nigdzie uciec niebieskim spojrzeniem:
    – Hej, ale jeśli będziecie potrzebowali jakiejś pomocy – takie gorzko-słodkie uczucie: tracisz najlepszego przyjaciela, by zyskać parę przyjaciół, których teraz będziesz już traktować zawsze wspólnie, jak całość, którą tworzą – to wal jak w dym. Nie mam pojęcia na co mogłabym się wam przydać, ale jak znajdziesz mi jakieś zajęcie to zawsze do usług – zmrużyła oczy w uśmiechu, by na koniec puścić wreszcie jego ramiona.

    Jak dobrze było spojrzeć w życzliwą, wreszcie znajomą twarz! Każde spotkanie musi się jednak skończyć, szczególnie że to obecne odbywało się już o zdecydowanie za późnej godzinie. Królikowski musiał wracać do zalążka rodziny, który stworzył z Belindą, z lokalu wyszli więc po niespełna dwóch kwadransach, rozstając się na przystanku autobusowym. Kwestia Lustra pozostała na razie nierozwiązana - Agapit przyjął chyba do wiadomości, że Eva po prostu nie wiedziała do czego pije.
    Na twardym, plastikowym krześle przyszło rudej do głowy, że znów przyjaciele wracają razem do mieszkania, a ona zastanie hotelowy pokój zupełnie bezimiennie pusty i zimny. Teraz jednak była wypełniona jakąś cichą nadzieją, ciepłym płomykiem łaskoczącym ją po żebrach. Nie była całkiem smutna i samotna.
    Przyszło jej do głowy właśnie to oraz fakt, że jeszcze - znów - nie skasowała biletu.

    [zt]
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 10