• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Ogród Strachu » Szkarłatny staw
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 18 Kwiecień 2015, 00:11   

    Młodzieniec zrozumiał pokazywane gesty na swój dziecinny sposób. Może nawet poprawnie. Nie został ukarany za przejście per Ty, co dla niego był bardzo wygodne i trwało sobie w najlepsze, umykając jego uwadze.
    - Kochasz kogoś, kto jest złą istotą? To... to straszne! - krzyknął, aktorsko zasłaniając usta. W dodatku nazywała tego kogoś bestią; nie rozumiał, jak tak złe istoty mogą istnieć, dla niego dobro było niepojętą, niewyczerpalną siłą, rozwiązującą każdy konflikt.
    Dracula zauważyła kocie naleciałości w mowie Hebi. Potrafiła mówić rozumnym przez dwunożnych językiem, ale nie lubiła tego czynić - tylko w ostateczności się na to zdobywała. Milczała więc, a niechęć pogłaskania odebrała całkiem neutralnie.
    - No bo... Do gry potrzeba dwójki! Dopiero wtedy się plansza pokazuje. A Staw lubi grę, bo dzięki niej może zabijać część swoich piranii, które go zamieszkują. Te jednak podchwyciły jego zabawy i wykorzystują je do zdobycia świeżej krwi nierozważnych graczy. No i w ten sposób wojna się toczy, po dziś dzień!
    Coś w nim było nienaturalnego. Zdawał się wiedzieć więcej niż mówił i sprytnie ukrywać prawdę. Ale nic z tych rzeczy - mówił, co wie, otwarcie, choć niekoniecznie wszystko od razu. Jak to dzieciak - okrężna i mało oczywista droga to częste sposoby rozmowy.

    Nie bez powodu wspominałem o piraniach. Martwa Dachowczyni zanurzyła się, wystawiając się drapieżnym rybom. Powoli dźwigała się ku górze, ale ryby te już rozpoczęły swoje żniwa. Jedną poczuła jak wgryzła się w końcówkę jej ogona, druga zaś próbowała rozerwać jej ubranie, by dobrać się do tułowia. Jeśli tylko zachowała spokój... i w bezruchu pozostała choć parę sekund, czerwona ciecz wysunie ją nad siebie.
    Eliza i Roshni nie mogli jej pomóc - zbiornik ten nie lubi współpracy w celu przetrwania. Preferuje siłę jednostki.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 18 Kwiecień 2015, 19:42   

    Mało nie wybuchnęła śmiechem na wzmiankę o kochaniu kogoś. Nie wiedziała w jaki sposób chłopiec wywnioskował takie rzeczy, w każdym razie był w całkowitym błędzie, z którego bezcelowym było go wyprowadzać. Dziecięce umysły wciąż pozostawały dla niej dalekie do zrozumienia, ale spieszyć się do zgłębiania tych tajemnic nie planowała. Małe stworki.
    Ale gdyby spojrzeć na to z innej strony, wskazała na siebie, on uznał, że kocha złą osobę... W połączeniu miało to sens.
    - Każdy powinien być przez kogoś kochanym, nawet ten najgorszy. W przeciwnym wypadku całe zło pochłonie go bez końca, nya.
    O dziwo była przekonana co do prawdziwości swoich słów. Problemem było jednak, że miłość ta powinna być choć w drobnym stopniu odwzajemniona, ale kwestia stawu i jego gry stała się priorytetem, nie tracenie czasu na pozbawione sensu wywody.
    - Pięknie, nya, zaliczam się do grona nierozważnych graczy. – Mruknęła cicho do siebie pod nosem, niekoniecznie pragnąc aby pozostała dwójka ją usłyszała. - Staw sam w sobie nie może być drugim graczem? Musisz długo tutaj już przebywać, skoro wiesz aż tyle rzeczy na ten temat i tak dobrze się orientujesz. – W rozmowie unikała nieuprzejmości, w ten sposób nigdy nie dowiedziałaby się tego, na czym jej zależało i co mogłoby pomóc w tej dość niekomfortowej sytuacji.
    Wojna z piraniami wydawała się błahą, wręcz śmieszną przyczyną postępowania stawu. Zdążyła już zauważyć, jak odpowiednio rozplanowane ruchy mogą wyrządzić szkodę, nie tylko samemu graczowi, ale również wszystkiemu znajdującemu się dookoła. Najwyraźniej, jeżeli w ogóle coś odczuwał, miał z tego świetną zabawę, więc tyle czasu ona już trwała. Czy pozbycie się wszystkich żywych stworzeń z okolic było możliwe?
    Pod wodą znajdowała się już z zamkniętymi oczami, więc nie dostrzegła zbliżających się do niej piranii. Ale to nawet lepiej, wtedy jeszcze podjęłaby zawczasu jakieś kroki, aby się ich pozbyć. Tak cierpliwie czekała na wybawienie, a kiedy poczuła na sobie ugryzienia zaczęła kląć w myślach po raz kolejny na feralną kartkę, która ją tu sprowadziła. Mimo to starała się zachować spokój. Na powierzchni z całą pewnością nabrałaby powietrza i czekała na dalszy rozwój wydarzeń, ale w obecnym położeniu tej opcji nie miała do wyboru, więc zacisnęła tylko mocniej powieki, w nadziei, że nic poważniejszego jej nie zrobią. To w końcu koty polują na ryby, nya!
    Jednak się opłacało chwilę pocierpieć, a dzieciak miał rację – ciecz wynurzyła kotkę całkowicie umożliwiając jej unoszenie się nad sobą. Niczego dziwnego w tym nie odczuła, nie raz dane było jej unosić się na Latającej miotle.
    - Miałeś rację, nya. Tak jest zdecydowanie lepiej. – Jej ciałem wstrząsnęło, więc szybko objęła się dłońmi, mocno nimi pocierając w celu ogrzania się. - Czy gra ma jakiś koniec?
    Wolała wiedzieć na jak długo zostanie tu jeszcze uwięziona oraz czy w jakiś szczególny sposób objawia się zwycięstwo któregoś z graczy, o ile takowe w ogóle było możliwe. A dzieciak na pewno dobrze o tym wiedział.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 20 Kwiecień 2015, 10:07   

    Futro odrośnie, krwi wiele nie ubywa. Na pewno jednak ból jest odczuwalny. Ubranie nieco nadszarpane, ale kto by się przejmował?
    Roshni niemal parsknął śmiechem, słysząc zapytanie o koniec. On nie zna czegoś takiego jak koniec, staw także nie - początek to jedyne znane im określenie trwania czegoś.
    - To nie ma końca. Tu jedna partia może trwać wieki. Staw, gdy znajdzie dwójkę obserwatorów, ukazuje im planszę, pozwalającą na regulację zachowania się cieczy, a co turę przyzywa zwierzęta. Jeśli któremuś z nich się ulegnie, materializuje je. Mnie kiedyś zmaterializował Elizę. Ale wielu nie miało takiego szczęścia i powstała bestia zabierała gracza na dno, sprawiając, że już nigdy żadne nie wypłynęło, a ciecz nabierała jeszcze wyrazistszej barwy.

    Drgania, tracenie równowagi. Dopiero co udało jej się utrzymać nad taflą cieczy, a już pierwsze niestabilności ją pochwyciły. Nie tylko ją - dwójka po drugiej stronie - przeciwnicy - także musieli się wystarać siłą woli o utrzymanie równowagi.
    - Lewitacja słabnie, staw domaga się ruchów na planszy. - bezceremonialnie stwierdził, jakby badał objawy przeziębienia. Można było pomyśleć, że życie Hebi jest mu całkiem obojętne - nawet nie zauważył, że piranie się do niej dobierały. A może nie chciał zauważyć?
    Palcem plusnął, wedle tego co Hebi widziała, na górne lewe, górne środkowe i dolne lewe.
    - To moja dwudziesta szósta rozgrywka i nadal nie rozgryzłem, jakie bestie pojawiają się na jakiej kombinacji. Ale na pewno jest to w co drugiej turze zależne od ruchów dwójki graczy. I poniekąd od ich intencji. - uchylił rąbka tajemnicy. Raz pomocny, raz jakby jej tu nie było. Ale czy ma jakieś inne wyjście niż posłuchać, co ma do powiedzenia? Wszakże, trochę wskazówek już jej udzielił. A dzieci z reguły bywają niewinne! Choć w tej krainie nie ma reguły, że w młodym ciele młody duch istnieje...
    A czemu w co drugiej turze? Najpierw ptaki pojawiły się po ruchach młodzieńca i Kotostracha. Potem tylko po jego ruchach, więc teraz przyszłaby kolej na ujawnienie się bestii po ruchach obojga graczy. Zatem w co drugiej można mieć wpływ na to, które bestie polegną - tak jak przed momentem stało się to z iluzjami.
    - Wiesz, dlaczego pojawiała się twoja twarz w niektórych polach? Prawdopodobnie dlatego, by zahipnotyzować gracza, polecić mu startowanie stamtąd i tym samym uniemożliwić mu trafianie na słabe gatunki. Raz, gdy mój gracz trzy razy wykorzystał pola na których odbijał się jego wizerunek, młody osobnik potężnej, wężowej bestii, zabrał go na dno...
    A tym razem postać Hebi odbiła się ponownie w dolnym lewym. Staw się domagał, a czy Hebi podejmie ryzyko?
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 20 Kwiecień 2015, 11:39   

    Ani trochę nie spodobała jej się odpowiedź chłopca, czego nie starała się ukrywać. Warknięcia, nerwowe wymachiwanie ogonem, a do tego poirytowany wyraz twarzy. Nie miała ochoty utknąć tu na wielki, więc należało jak najszybciej znaleźć drogę ucieczki. Gra miała swój urok, ale do czasu. Chłód mimo starań nie ustępował, a miejscami wciąż odczuwała skutki pogryzień, dopiero teraz poświęcając im więcej uwagi. Chłopiec wydawał się być zafascynowany całą grą, jej efektami i układaniem strategii. Ona jednak różniła się od niego, bo ile można bawić się jedną i tą samą zabawką? Czas najwyższy na coś nowego. I suchego, nya.
    Uważniej wsłuchała się w część, kiedy wspominał o otrzymaniu znajdującej się obok bestii. Więc staw mógł je podarować, tak? A skoro to prawda, kotka również zapragnęła dostać jakąś dla siebie! Straszną, piękną i silną! Och, tak! Na co zda jej się pierwsza lepsza jakich dookoła bywa pełno? I choć sama jeszcze nie poznała do końca nowych możliwości, to wiedziała, że potrzebuje doskonałego wsparcia nie tylko w walce, ale i w pozyskiwaniu jedzenia. Musiała spróbować, skoro nadarzyła się taka okazja, lecz nie brała pod uwagę niepowodzenia – nie da się pokonać.
    Zachwiała się kilkukrotnie początkowo podejrzewając o to brak wprawy w wykorzystywaniu chwilowo zdobytej umiejętności, jednak widząc, że pozostała dwójka również ma problemy uznała, że przyczyna musi być inna. Nawet nie próbuj ponownie mnie zatopić na środku!
    - Jaki natarczywy, nawet odpocząć nie pozwoli, nya. – Westchnęła, lecz ponownie czekała na wykonanie ruchów przez przeciwnika. Ha, teraz go chociaż widziała.
    Już wyciągnęła dłoń, by i swoje zupełnie przypadkowe ruchy przedstawić planszy, kiedy usłyszała kolejną lawinę słów. Zatrzymała się nim zdążyła jeszcze czegokolwiek dotknąć, ponownie analizując, co ma jej do powiedzenia. W końcu doświadczenie miał tu zdecydowanie większe.
    - Intencji? – To już zdążyła sobie przemyśleć wcześniej! Zrozumiała, że nie należy pogrywać sobie ze stawem, do tego doceniła w nim silny i inteligentny twór, a w grze pojawił się cel, czyli otrzymanie bestii. Do tego teraz chciała dążyć, nawet jeśli miałaby tu spędzić kolejnych sto rozgrywek z dzieciakiem.
    I wspomniał także coś o sile... Takiej właśnie chciała. Musiała pójść tym tropem, by i jej się właśnie potężna ukazała. Nie miała pojęcia czy i w jaki sposób by miała sobie poradzić, bo póki co ryzyko było dla niej nieznane – zupełnie jak podczas testowania stawu zwiększoną ilością ruchów. Toteż musiała zaryzykować, a o wszelkie ewentualności martwić się później. Jeśli i w jej przypadku by miało dojść do zabrania na dno... Cóż, skrzela jej nie wyrosną, ale na pewno sobie poradzi. Przede wszystkim uwierzyć w siebie, bo nikt inny tego za ciebie nie zrobi, nya.
    Wytężyła nieco pamięć wracając do poprzednich rozgrywek. Ona dwa razy rozpoczęła grę tam, gdzie staw ukazywał jej twarz. Czyli... Musi to zrobić jeszcze raz? A może teraz wykonać ruchy na wszystkich łącznie? Tak, czy siak, nie miała nic do stracenia, a obie opcje się ze sobą bez przeszkód pokrywały. Cóż, najwyżej lekko naruszy wodę na polu, które odpowiada ich położeniu.
    Palce skierowała na lewe dolne pole, prawe górne oraz na sam środek. Co ma być to będzie.
    - Raz Strachowi śmierć. Nya.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 20 Kwiecień 2015, 19:21   

    Młodzieniec zauważył jak zaczyna od miejsca w którym plansza ukazała jej odbicie. Już poprzednio miał okazję ujrzeć, jak od tych pól zaczyna. Spodziewał się więc złego i wątpił w powodzenie koleżanki. Uznał za stosowne wycofywanie się ze środka stawu, ale nie bardzo mógł sobie na to pozwolić.
    - Obyś wiedziała, co zrobiłaś. I była gotowa.
    Brakło wody na dolnym lewym, a na pozostałych, wybranych w tej turze, powstawały fale proporcjonalnie do siły nacisku palców graczy, zgodnie z kolejnością ich klikania.
    Zza pleców Hebi, od strony lasu, wybiegła trójgłowa bestia. Odwróciła się jednak dopiero wtedy, gdy zwierzyna była bardzo blisko. Martwa Dachowczyni obawiała się o zostanie stratowaną, zaczęła całkowicie tracić równowagę w lewitowaniu nad wodą. Dracula i jej Pan przelękli się tylko w niewielkim stopniu, odchylili... i zostali sami ze znikająca planszą i ustającym pulsowaniem stawu. Hebi wraz z trójgłową bestią, w oparach dymu, została przeniesiona z tego miejsca w inne. Jej polowanie dobiegło końca.

    2x z/t
    _________________


    x x x x
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Sierpień 2015, 18:16   

    - Im dłużej siedzimy same, tym bardziej upodabniamy się do reszty, wiesz o tym? – Bezceremonialnie rozłożyła się na płaskiej skale, na której spokojnie zmieściłaby się jeszcze jedna osoba obok, a czerwone tęczówki powędrowały na równie krwiste niebo. To nie tak, że uciekała przed ludźmi, stroniła od nich, bo pluła w twarz wszystkim Szklanym, którzy to robili, ale każdy czasem potrzebował chwili wytchnienia i spokoju, prawda? Ta chwila jednak przerodziła się w pochłaniający ją bez końca marazm.
    Głośne westchnienie nie rozniosło się echem po okolicy, ani też nikt z żywych dziewczynie nie odpowiadał.
    - To niemożliwe. Będziesz odstawać, czy tego chcesz czy nie. – Ta sama barwa głosu jej odpowiedziała, lecz nikt poza samą Shiv nie miał możliwości go usłyszeć, a następnie postać do złudzenia ją przypominająca ułożyła się tuż obok.
    To tylko uświadomiło, jak mocno się zaniedbała. Fakt, nigdy nie przywiązywała szczególnej uwagi do tego jak wyglądały jej włosy albo ubrania, ale kilkudniowa zaschnięta krew i niemalże czarne od brudu kosmyki były lekką przesadą.
    Niechętnie zsunęła się z kamienia, a miecze na jej plecach dźwięcznie zagrzechotały. Wspaniałe żelastwo nie raz ratujące jej tyłek z opresji również nadawało się do wyczyszczenia.
    - Kim dziś jesteśmy? Jakieś życzenia, moja miła przyjaciółko? – Zapytała podniesionym tonem, kiedy dzieliła je kilkumetrowa odległość, bowiem Szklana Panna postanowiła zaczerpnąć kąpieli w jeziorze, tym samym chcąc się oczyścić.
    Sterta ubrań, nie wliczając w nią bielizny, wraz z bronią leżała na brzegu, nimi zajmie się później. Teraz przymknęła powieki, nabrała głęboko powietrza i delikatnie opadała na taflę szkarłatnej, dość zdradliwej wody. Nie wchodziła zbyt daleko w jezioro, różne cholerstwa je zamieszkiwały, nie miała chęci na leczenie ran u kolejnego, coraz to lepszego znachora. Doprawdy, skąd niektórzy brali te wszystkie bujdy, pojęcia nie miała, pieniądze wpadały im do kieszeni, ale stan ludzi wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Czasem lepiej zadziałać na własną rękę lub zwyczajnie unikać obrywania w potyczkach.
    Wynurzyła się wypluwając z ust wodę, która przez zasiedzenie się w nich znalazła. Odgarnęła w tył włosy kolorem coraz mniej odbiegające od śnieżnobiałego, zaczynając pozbywać się skrzepów krwi z reszty ciała. Z niesmakiem spojrzała na poparzoną skórę ręki.
    - Sądzę, że mamy ten sam, niezmienny pomysł. - W odpowiedzi padło tylko jakieś burknięcie na znak aprobaty, choć w gruncie rzeczy rozdrapywanie starych ran wciąż niemiłosiernie piekło. - Może czas najwyższy zacząć żyć dalej?
    Shiv wyszła na brzeg, porwała za sobą ubrania i tym razem mocząc się tylko kolan, zabrała się za zmywanie śladów ostatnich podróży. Póki nie nastała chłodna noc, rozwiesiła ją do wyschnięcia, sama usadawiając się pod kamieniem.
    Pozostało tylko czekać i w ciszy polerować na błysk oba ostrza.

    Prze-pra-szam! Będzie lepiej, obiecuję :v
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Sierpień 2015, 19:31   

    Dostawiał krok po kroku, szybko i żwawo. Chciał wyraźnie oszukać sam siebie. Dobrze wiedział że od ostatnich kilku miesięcy nie żyje. Ten stan można było nazwać tylko wegetacją. Szukał jej, odpowiedzi, szukał czegokolwiek, co mogło by nadać sens jego egzystencji. Dym z papierosa wzbijał się w eter, mącąc niesfornie powietrze w tej krainie. Gdzieś w gęstwinie dało się usłyszeć tylko postukiwanie dwóch lalek, zawieszonych na jego ramieniu, zakrytych czarnym płótnem, które w wątpliwym zamiarze miały je chronić przed warunkami atmosferycznymi. Nie znał tego miejsca. Nie znał go tak samo, jak innych, odwiedzanych w tej nieustającej podróży. Pomimo tylu mieszkańców tego świata, nie mógł znaleźć nikogo. Nikogo kto rzucił by choć jeden promyk na jego twarz. Nawet jeśli miał by to być promyk lampy w prosektorium.
    Nagle stanął. Usłyszawszy dźwięk upadających mieczy, był zarówno wypełniony nadzieją ale też i obawą. Zwolnił. Odetchnął, chcąc nadać sobie odwagi. Rzucił papierosa na ziemię i przydepnął, poczynając stawiać bezpieczne kroki w kierunku hałasu.
    -Hmm..?-mruknął pytająco kiedy dotarł do tafli czegoś, co przypominało wodę. Zapatrzył się swoimi jasnoniebieskimi oczyma gdzieś w toń, zapominając przez chwilę o celu swojej podróży, o tym dlaczego chciał przemknąć niezauważony.
    Powoli zaczął unosić wzrok w górę. Coś w głębi jego głowy mówiło mu: -Uciekaj! To miejsce jest straszniejsze niż ty.
    Rozsądek? Podobno tak to się nazywa. Nigdy nie miał do czynienia z podobnym uczuciem. To coś było mu obce od samego dzieciństwa.
    Przeczesując teren wzrokiem, próbował przebić się przez panujący półmrok. Jedynce co zauważył to sylwetkę jakiejś osoby i jej białą czuprynę. To była jego szansa na choć jedno słowo zamienione z drugą personą. Wyprostował się i idąc wzdłuż brzegu, kierował się w rzekomym kierunku. Tuk. Tuk. Jego spokojne kroki zagłuszał stukot porcelany. Oddychał głęboko i spokojnie. Po tym czasie takie coś było dla niego niezwykle stresujące. Był już na miejscu z którego można było złapać kontakt wzrokowy, ale nie naruszało ono sfery prywatnej dziewczyny.
    -To ty zrobiłaś ten hałas?- spytał, nie wiedząc kompletnie co powiedzieć. Brakowało mu jego wcześniejszej postawy. Czyżby znormalniał?
    Przyglądał się niepewnie. Czekał na najmniejszy ruch. Na jej twarzy zauważył bliznę... A może to tylko cień, w którym postać jest skąpana?
    -Wszystko w porządku?- spytał znów. Niczym dobry samarytanin. Poziom jego empatii rósł? Stojąc jak słup soli, podniósł tylko rękę do góry i zapiął ostatni guzik koszuli. Definitywnie dopadł go stres. Trema. Bał się. Fala gorąca przeszywała jego ciało. Nie wiedział czy to był dobry pomysł i czy dobrze zrobił go realizując.

    Droga Shiv. Moje posty bez tak długiego treningu na pewno nie będą dobrej jakości. Uważam więc że nie masz za co przepraszać. Proszę tylko bądź cierpliwa i wypominaj mi błędy! A "ziet" muszę wklejać skopiowane XD
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Wrzesień 2015, 10:31   

    Słysząc zbliżające się ku niej kroki, nawet na sekundę nie oderwała się od swojego zajęcia, wciąż beznamiętnie doczyszczając ostrza mieczy. Co więcej, gdy już podszedł na tyle blisko, że mogła bez szczególnego wytężania wzroku mu się przyjrzeć, nie odczuła żadnego skrępowania faktem, że mężczyzna ma tą wątpliwą przyjemność widzieć ją w lekkim negliżu.
    Uniosła broń pionowo przeglądając się w niej, a tym samym lustrując w odbiciu przybyłego Marionetkarza, który niemalże na samym wstępie popełnił pierwszy błąd – wpatrywał się w bliznę.
    - Hałas? – Powtórzyła po nim dość melodyjnym głosem, wcześniej jednak odchrząkając, by zabawa była płynna i naturalna. A do tego jak najbardziej realistyczna!
    - Patrz, patrz go! Jak pięknie się podkłada. Och, rusz mózgiem, bierz się do roboty zamiast gapić się i udawać niewiniątko. – Karcące słowa Czerwonych Ślepi, które wciąż siedziały na kamieniu sprowokowały Shiv do obrócenia na nie głowy i wymuszenia delikatnego, przepraszającego uśmiechu.
    - Wybacz. – Mruknęła cicho, po czym wstała z miejsca i już całkowicie skupiła swoją uwagę na Cedriku. - Ludzie potrafią być bezwzględni, okrutni. Wyśmiać cudze nieszczęścia. Skąd mam mieć pewność, czy jeśli i z tobą podzielę się swoimi bólami, nie stanę się obiektem drwin? Jak tej dwójki jeszcze chwilę temu... – Zagryzła dolną wargę, by skutecznie powstrzymać jej drżenie. Unikała jego wzroku, starając się przy tym jak najbardziej skrywać swoje blizny. - Kim jesteś? Tamci również ciebie przysłali? Jeśli tak… Jeśli tak, to lepiej odejdź.
    - Noo! Nie prowokuj nas, bo poderżniemy ci gardło, chłopcze! A z ciebie, Shiv, jestem dumna. – Zaśmiała się, tym razem stojąc tuż obok i gładząc z nieskrywaną aprobatą prawie śnieżnobiałe włosy, zupełnie jak psa, który poprawnie wykonał niedawno nauczony trik.
    A Szklana Panna w międzyczasie starała się jak najdokładniej przyjrzeć się przybyszowi, nuż on również skrywał niepotrzebne tajemnice, a to należało wychwycić już na samym początku, nie dać się zwieść żadnym gierkom. Świat nie potrzebuje tylu aktorów.
    Podeszła do rozwieszonych na gałęziach ubrań, jednak wciąż, jak na złość, pozostawały wilgotne. Zrobiło się później niż przewidywała, a w kompletnej ciemności siedzieć nie miała zamiaru, tym bardziej, że i chłód im towarzyszył. Zebrała tyle ile dostrzegła i pomieściła w rękach gałązek, rzucając je w jedno miejsce niedaleko kamienia, a z uroczym widokiem na szkarłatną ciecz. Na całe szczęście i krzesiwo ze sobą miała, więc nie minął długi czas, a wykrzesana iskra rozpaliła niewielkie ognisko.
    Teraz na pewno Marionetkarz mógł lepiej dostrzec chociażby całą poparzoną rękę, ale i Shiv rejestrowała wszystkie dłuższe spojrzenia, choć kontaktu wzrokowego unikała.
    - Jeśli jesteś tu z innych powodów, to proszę, usiądź razem ze mną. – Bez względu na to, co mężczyzna zrobił, ona kołysząc się na boki nuciła opracowywaną na bieżąco melodię.
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Wrzesień 2015, 19:39   

    -Ohh.- mruknął tylko cicho na wstępie. Domyślił się że pytanie o hałas jest bezsensowne. To w końcu on był osamotnionym osobnikiem, dla którego choć jeden dźwięk świadczący o obecności kogoś był hałasem.
    Dopiero po kilku chwilach, patrząc na swojego rozmówcę doszedł do wniosku że nie powinien tego robić. I nie tylko ze względu na jej blizny, którym tak natarczywie się przyglądał, ale również ze względu na jej widoczny brak pełnego ubrania. Przekręcił wzrok w kierunku tafli karmazynowej ciszy, rozluźniając swoją postawę. Nie chciał by ktokolwiek widział jego słabość. Nasilała się co raz mocniej, brała nad nim górę. Pomimo tego że był otulony zimnym powietrzem, jemu robiło się co raz to bardziej gorąco. Wsłuchał się w jej słowa i zagryzł wargę. Analizował i myślał o wszystkich cierpieniach, które stają się co raz bardziej powszechne tutaj. Tutaj, jak i wszędzie.
    -Ludzie?Tak. W sumie. - wyrwał z kontekstu automatycznie. W tym świecie było mnóstwo raz wyglądających jak ludzie, ale czy można ich tak nazwać? Daleko im zachowaniem, umiejętnościami, wiedzą, a nawet rzeczywistością, która ich otaczała.
    -Drwić? Z tego nawet nie da się czerpać radości!- pokręcił przecząco głową.-Słabszym pomóc, rywali zabić, a silniejszych brać za autorytet. - skwitował krótko, rozpinając suwak swojej kurtki. -Śmierci nikt nie przysyła. Ona przychodzi sama. - odpowiedział jednym zdaniem na jej pytania. Mimo że zmieniał się na lepsze, wciąż czuł wstręt przed tak szybkim pozbywaniem się swojego imienia. Niby lepiej się śpi, kiedy mniej się wie, ale on zaprzeczył sam sobie, podchodząc do śnieżno-włosej istoty. Widząc że sprawdza stan swoich ubrań, obserwował dokładnie, a kiedy rozpalała ognisko wykonał swój pierwszy pewny ruch, bez chwili wahania. Swój plecak i lalki położył pod nogami, a kroki skierował do niej. Zanim iskra zdążyła zatlić się w miniaturowym stosie narzucił swoją kurtkę na jej ramiona.
    -Z góry przepraszam, jeśli Ci to przeszkadza.- dodał. Wiedział że każdy reaguje inaczej na różne czynniki. Nie chciał zrobić sobie wroga na starcie. Traktował to jak pewną rodzaju szansę. Szansę na powrót do normalniejszego życia. Ale czy tutaj? Po drugiej stronie lustra można odnaleźć normalne życie?
    -Przepraszam.- stonował to ciszej, nie argumentując. Można było się domyślić że chodzi tak dokładne przyglądanie się jej. Zabrał swoje lalki i plecak, po czym przysiadł się do ogniska, nie wiedząc dokładnie czego ma się spodziewać.
    -Powód? Szukam kogoś, kto coś mi obiecał.- przypomniał sobie słowa pewnej kobiety, która mówiła że może go zabić jako jedyna. Jak na paradoks wyciągnął i odpalił papierosa, wyciągając później papierośnice do niej. Czemu nie częstować kogoś wolną śmiercią?
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Wrzesień 2015, 14:34   

    - Jesteśmy takimi istotami, że potrafimy czerpać radość na każdym kroku, ze wszystkiego, co tylko przyjdzie do głowy. Ba, a nawet z rzeczy, które ani tobie ani mnie nie są w stanie przyjść do głowy, bo i prawdopodobnie nie mamy pojęcia o istnieniu niektórych. Gdyby każdy był identyczny i cieszył się z jednakowych rzeczy, to otaczający nas świat byłby raczej... smutny. Choć i ten za ciekawy nie jest, kiedy musisz na każdym kroku ukrywać te drobne sprawy odróżniające cię od reszty, tym samym dające powód do drwin. - Zamilkła na dłuższą chwilę po zakończeniu tego monologu, a kiedy już ochłonęła dodała na podsumowanie. - Przynajmniej ja to tak widzę.
    - My, MY! Nie zapominaj. Patrz, Shiviette, jaki rycerz nam się w tych czasach trafił. O ironio, teraz, kiedy mamy z niego taką przednią zabawę. Kim zechcesz być? Okazać się słabszą i dać mu wybawić? Może silniejszą, aby mógł cię podziwiać? Czy też pokażesz swoje prawdziwe ja, by wyszło szydło z worka?
    - Przyjdzie czas, aby o tym zadecydować - Rzuciła w stronę Ślepi, ale dalszą część już odniosła do słów Cedrika. Nie wypadało przecież go ignorować, nawet jeśli z towarzyszką rozmów miała lepszy kontakt. - Nie wyglądasz mi na śmierć. Choć jeśli to prawda, musisz wiedzieć, że się spóźniłeś. Powinieneś odwiedzić mnie już dawno temu, miast zostawiać na pastwę losu. - Powiedziała jakby z wyrzutem, którego wcale nie chciała ukrywać. Skoro grał w taką grę, to i ona mogła się dopasować, a przy okazji urozmaicić sobie życie. Nie wiedziała, kto tak naprawdę przed nią stoi, jak powinna się zachować, dlatego zachowywanie pozorów pozostawało najlepszą i chyba najbezpieczniejszą opcją.
    W trakcie przygotowywania ogniska, mężczyzna przestał wyłącznie się przyglądać z boku, zupełnie jakby zatrzymał się na sekundę by zapytać o drogę i ruszyć dalej. Ale gdy ruszył w stronę Shiv, swoje rzeczy pozostawiając na ziemi, Czerwone Ślepia syknęły ze wściekłości, a oczy dziewczyny szybko pomknęły na dwa miecze, starając się ocenić odległość i prawdopodobieństwo dobycia ich nim ten wykona poważniejszy ruch.
    Nie. Nie unikała ludzi. Nie stroniła od nich, wręcz nienawidząc siedzenia w samotności. Jednak przeszłość odcisnęła na niej niezmywalne piętno, nakazujące reagować ostrożnością na nagłe potrzeby bliskości. Nie winiła całego świata. Winiła MORIĘ. Ale całego świata też nie znała, by spokojnie stwierdzić kto jest kim w tej chorej grze.
    Napięła mięśnie, ale kiedy już kurtka spoczęła na jej ramionach, rozluźniła się. Cedrik mógł to także dostrzec.
    - Nie, nie przeszkadza, dziękuję. Czasem niepotrzebnie panikuję, lecz niekiedy ratuje mnie to z opresji. - Ognisko zapłonęło. Prócz ich dwójki, przysiadły się również Ślepia, chyba po to, by kontrolować całą sytuację i dogryzać to jednemu, to drugiemu w swoich złośliwych uwagach. - Jesteś Marionetkarzem czy to tylko hobby? - Zapytała w końcu, po dłuższej obserwacji jego lalek. Podejrzewała, że i tej odpowiedzi mógł unikać, ale nie było jej sprawą pytać o powody. Jakieś miał, nie zdradzał, więc po cóż naciskać? - Moje imię nic ci nie powie, ale możesz nazywać mnie Owcą.
    - Przecież byłaś roztropniejsza. Tak łatwo podawać niemalże swoje nazwisko?
    Shiv wzruszyła ramionami przy okazji odgarniając z nich kawałkami poprzyklejane od wilgoci włosy, a kurtkę szczelniej na siebie nasunęła. Lubiła chłód, lecz świadomość, że ktoś się o nią w ten dziwny sposób troszczył dawała znacznie więcej przyjemności.
    - Owocne są chociaż te twoje poszukiwania? Lub może - warte tej obietnicy? Na końcu okazuje się, że to do czego tak uparcie dążyliśmy nie było tego warte. - Odpowiedziała wyrwana ze swojego transu nucenia.
    Z reguły nie paliła, a przynajmniej nie tych ludzkich papierosów. To zabawne, że unikała ich świata jak ognia, ale mimo wszystko starała się być obeznana w tamtejszych zwyczajach i przedmiotach. Musiała wiedzieć, jak się przed nimi bronić. Jeśli znów, po raz kolejny zapragnęliby zaatakować jej dom. Tym razem nie odmówiła, wzięła jedną fajkę w dłoń chwilę później również ją odpalając.
    - Kiedyś obiecywali mi, że się im przydam, że będę doskonałą bronią. A później wyrzucili jak niepotrzebny śmieć. Zniszczyli wszystko, co drogie, zostawiając z niczym. Obietnice są takie popieprzone. - Rozłożyła się plecami na chłodnym, lecz dość twardym pisaku wybrzeża, a dym powolnie wypływał z jej ust, by po drodze złączyć się z tym unoszącym się znad paleniska. - Są też rzeczy, które zyskałam, ale czy mogę je uważać za równomierne? - Puściła pytanie w przestrzeń, nie oczekiwała od Cedrika odpowiedzi, czy jakiegokolwiek wsparcia duchowego. Już dawno uporała się ze swoim bagażem, teraz mogąc bez załamującego się głosu o tym opowiadać.
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Wrzesień 2015, 19:27   

    -Dobrze jest posiadać swoje własne zdanie. - nawiązał do monologu i jej komentarza, unosząc delikatnie prawy kącik swoich ust. Nie spodziewał się że dzisiaj czeka go tak idealistyczna rozmowa. Okoliczności co do tego były jak najbardziej dziwne. Nie przy okrągłym stole, na sali wykładowej... W parku? Pełnym mięsożernych roślin, z stawem pełnym krwawej cieczy. To naprawdę dziwne i niespodziewane. Chociaż czy nie powinien spodziewać się wszystkiego w tej dziwnej krainie?
    Jej następne słowa odbiły się z echem w jego głowie. Dziwnie wyrwane z kontekstu, nie skierowane do jego osoby. Nerwowo zawirowało mu w żołądku, a zdrowy rozsądek krzyczał "Cedrik, wiej stąd!" Pomimo to starał się opanowywać, nie tracić kontaktu i ciągnąć dalszą rozmowę.
    -Nie wyglądam...?- powtórzył cicho, chcąc przybliżyć sobie te słowa i chwilę się zastanowić.-Czy w tym świecie wszystko wygląda tak, jak powinno? Moje przeczucie mówi mi że jesteś niebezpieczna jak gwardziści Rosarium, a jednak wyglądasz niezwykle uroczo, prawda? Przynajmniej moim zdaniem.- rzucił komplementem, by choć trochę ją oswoić z swoim towarzystwem. Widział że kontakt z innymi jest jej obcy, tak samo jak jemu, chociaż on miał to wczesnoletnie doświadczenie, które mógł w jakiś sposób wykorzystać. Przecież nie przez całe życie był ponurakiem, pozbawionym swojej własnej drogi. -Nie spóźniłem się. Jaki byłby tego sens? Pomyśl nad tym przez jak wiele przeszłaś! A dalej tutaj jesteś. Dlatego nie zabrałem Ciebie, tak jak setki innych osób.- przerwał na chwilę, odetchnął i kontynuował. -Los to mój brat, któremu ufam. Ufam tak samo jak wszystkim. Podchodząc do Ciebie zaufałem Ci, tak samo jak zaufałem sobie, że wytrzymasz z moim bratem. Nie uważasz że to był twój wybór? Gdybyś naprawdę tego nie chciała, nie tłumaczyła byś się niczym. Instynktem, chęcią życia, po prostu wpadła byś w moje ramiona, jak kochanka pragnąca miłości i spokoju. powiedział spokojnie, nie dając poznać po sobie niczego. Tak jak by ta unikalna gra aktorska była dla niego czymś normalnym. Dawno nie rozmawiał na te tematy, nie grał.Chciał poznać kogoś okrężną drogą. To było jedno z najwspanialszych uczuć.
    Podchodząc nie myślał o tym jak bardzo dobrze Shiv potrafi ucinać kończyny i jak szybko dobiera broni. Gdyby trzymała miecze w dłoniach, wtedy naprawdę mógł by zacząć się tym martwić. -Gdy byłem dzieckiem, też panikowałem. To nic złego. - przypomniał sobie o wszystkich wcześniejszych wydarzeniach. Panika, zdeterminowanie, złość, to wszystko pomogło mu przetrwać aż do tej chwili. Nie dziwił się nikomu. Każdy z nas ma swoje małe i duże tragedie, więc nie można oceniać przez pryzmat zachowań.
    -Marionetkarzem?- niepewnie powtórzył, by zyskać na tworzeniu swojej kreacji. -A czy życie, to nie tylko sznureczki, za które pociąga ktoś większy?- pochylił głowę z serdecznym uśmiechem. W tym uśmiechu było widać szczerość, ani krzty złych zamiarów, chęci chamskiej odpowiedzi.-Oj! Owieczka. Lubię Owce.- zaśmiał się próbując dodać choć troszkę optymizmu w tej rozmowie dwóch czarnych i zniszczonych przez życie charakterów. - Jeśli zamierzamy rozmawiać, ty możesz mówić mi Hana, czy też po prostu Kwiat.- wiedział że prędzej czy później poznają się lepiej, a imiona będą czymś, co najmniej będzie ich interesować. Kiedy zaczynał z kimś rozmowę, nie odchodził bez jednoznacznych relacji. Wrogość lub przyjaźń. Nie warto zostawiać niedokończonej marionetki.
    Dalej w ciszy palił papierosa wypuszczając z siebie kolejne kłęby dymu, dając jej tą potrzebną chwilę na słowa. Słuchał uważnie, jak by szukał dziury w płótnie, ale ku jego zawiedzeniu była to prawie normalna wypowiedz. Tak jak by rozmawiał z człowiekiem, którego jedyny cel to znaleźć dobrą pracę, wziąć kredyt i kupić auto. Nie pasowało mu tylko słowo "broń", ale w końcu czym są marionetki z własną duszą dla lalkarza? To brzmiało dziwnie, przygryzł wargę. Nie lubił, gdy ktoś składał obietnice, po czym ich nie dopełniał.
    -Szukam od ośmiu miesięcy. Chyba nic z tego. - mruknął cicho, smutniejszym głosem, prawie niepodobnym do niego. Rozpiął guzik koszuli i odsłonił szyję, po czym przyłożył palce do śladu ugryzienia. -To jedyne co mi zostało.- przełknął głośniej siłę i wlepił swoje niebieskie oczy w jej osobę. -Też Ci coś obiecam. Tak na początek dobrej znajomości, byś była pewna, że nie ważne czy będziesz chciała, czy nie, ja będę na końcu tego, co nazywamy życiem. - pewność siebie w tych słowach aż biła po oczach. Chyba bardzo chciał przekonać ją do tego, że jednak jest tym, który zabiera na łódz Harona.
    -Zyskasz więcej, a wtedy pokażesz że dali Ci za dużo. Dali Ci życie. Jeśli masz kogoś, kogo chcesz zabić, masz po co żyć. - skomentował.
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Wrzesień 2015, 16:15   

    Zmiany w zachowaniu czy też wyglądzie, które zachodziły w mężczyźnie, podczas gdy Shiv bez większych oporów odpowiadała przyjaciółce, nie zwracały jej szczególnej uwagi, a tym bardziej nie postanowiłaby przez to zaniechać tych czynności. Ślepia także nie pozwoliłyby się tak łatwo zignorować i kto wie, do czego mogłaby ta sytuacja ich trójkę doprowadzić.
    - Nie, absolutnie nie wyglądasz. Ale jeśli to miałby być mój ostatni wieczór, to chyba wypadałoby go zdecydowanie lepiej spędzić. Chociaż… Może należy mi się sowity odpoczynek przed śmiercią? – Zaśmiała się melodyjnie, ale na dalsze wypowiedziane słowa już powstrzymała się od komentarza. Niech się domyśla, jak to facet. A ona pozostanie wciąż nieodgadnioną. Posłała mu tylko jeden z bardziej szczerych uśmiechów, jaki tylko znajdował się w jej zanadrzu, uroczo przy tym mrużąc powieki.
    Miała wytrzymać z losem? Przystać ot tak na wszystko, co jej szykuje? Hmm. Nie, to chyba nie było najlepsze wyjście. Dlaczego pozwolić przypadkowi kierować całym życiem, być od niego zależnym i z pokorą znosić jego kaprysy? Miała dwie, może nie do końca sprawne, ale zawsze, ręce. Mogła z nich korzystać, w nie wszystko chwycić i pokazać, że sama jest własną panią. Ale czy tak nie robiła?
    - Posiadanie mnie w ramionach nie jest rozważnym pomysłem. Możesz to przetestować, ale robisz to na własną odpowiedzialność.
    - Przed wszystkimi będziesz się tak uporczywie bronić, Shiv? Wiem, wiem, że mnie kochasz i ubóstwiasz, jestem najlepszym co ci się w życiu przytrafiło, ale… Są też inni.
    Zacisnęła mocno pięści, aby powstrzymać się przed pochopnymi reakcjami. Wolała popełnić setki błędów, niż iść wytyczonym przez innych szlaczkiem. Nawet jeśli była to droga wskazana przez jej rozsądniejsze oblicze. Przeżyła wojnę, przeżyła MORIĘ, miała wystarczająco doświadczenia, by wyrwać się z matczynego uścisku stawiając samotnie kroki. Nikogo ponad nią. Żadnych mądrzejszych, lepszych ludzi. Nie, nikt nie miał prawa narzucać jej swojej woli. Chyba, że życie nie było mu miłe.
    Dlatego też parsknęła ironicznie słysząc tą idiotyczną teorię. Tym bardziej, jeśli miał na myśli bogów czy inne takie cholerstwa. Tego by brakowało, żeby bliżej nieokreślone byty rządziły światem.
    - Twoje imię brzmi dla mnie bardziej kobieco, ponadto dość delikatnie, co mi do wizji ciebie jako śmierci nie za zbytnio pasuje. Jednak nic mi do tego, bądź Haną. Ale wracając – nie, u mnie żadnych sznureczków nie znajdziesz.
    W dalszym ciągu nie wiedziała już czy jest bardziej poirytowana czy też rozbawiona. To, co mówił nie miało większego sensu. Bo co, obiecywał, że przyjdzie ją zabić? Dobre sobie. Jak taki śmiały, odważy i pewny swoich słów, niech spróbuje teraz, pokaże do czego jest zdolny, przełoży to na czyny.
    Uniosła się momentalnie z ziemi, tułowiem niemalże wpadając w rozpalone ognisko. Nie patrzyła na Cedrika, ale on mógł spokojnie dostrzec drgającą brew i uśmiechniętą półgębkiem twarz. Wstała bez słowa, na swoim miejscu pozostawiając jego kurtkę. Na nic już się nie przyda, kiedy własne ubrania mogą ją spokojnie zastąpić. Je także po chwili na siebie założyła.
    - Za to ja mogę być na początku tego, co dla ciebie będzie śmiercią.
    - Szukasz kolejnych wrogów?
    - Och, a ty się w końcu zamknij! Dość mam wysłuchiwania swoich mądrości. – Ryknęła na Czerwone Ślepia, które teraz cichutko chichotały. Wyprowadzona z równowagi Shiviette potrafiła być zabawna. No, przynajmniej one miały z tego radość, bo nie mogły zostać przebite na wylot jednym z maleństw, które ze sobą nosiła, a które teraz ponownie wracały na jej plecy umocowane skórzanym pasem przepasającym klatkę piersiową.
    Marionetkarz, jeśli nie miał magicznego wzroku, zapewne nie mógł dostrzec, co się tam działo. Słyszał słowa, słyszał lekkie pobrzękiwanie ostrzy, szelest roślin, ale później wszystko umilkło i w zasadzie stawało się to niepokojące.
    - Możemy się w takim razie już nie spotkać, ja do końca nie zmierzam. – Głos był wyraźny, ale dobiegający z zupełnie innej strony, zza jego pleców. Stamtąd Shiv nadeszła, wbiła częściowo ząbkowany i znów okryty krwią miecz obok miejsca, w którym siedział, po czym tam też rzuciła dwa zające z poderżniętymi gardłami. - Zacznę od tego, że zjem. Dołączysz? Czy kłóci się to z twoimi przekonaniami? – Mimo, że denerwował ją co niemiara, nie okazywała tego w większym stopniu. Młodszy brat również bez problemów docierał do granic jej cierpliwości, jednak to nie ona go zabiła. - Ogród Strachu nie jest bezpieczną okolicą, szczególnie po zmroku. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy postanowi nas zaatakować. Nie lubię walczyć o pustym żołądku. – I jeśli Cedrik przystał na posiłek, to zabrała się za oskórowanie obu zwierząt i wystawieniu ich na dobroczynne działanie ognia.
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Wrzesień 2015, 17:09   

    -Odpoczynek przed śmiercią? Pierwszy raz spotykam się z takim podejściem. Wszyscy napotkani mówili, że to po niej następuje prawdziwy odpoczynek.- przyłożył dłoń do brody, w popularnym geście zamyślenia. Jej śmiech jednak szybko zmusił go do odruchowego zabrania ręki i spojrzenia w stronę rozmówczyni. To imponujące że ktoś śmieje się przy takich tematach.
    -Ostatni wieczór? A może jestem tutaj by złapać cię za rękę i poprowadzić do najbardziej krwawego końca? Na przykład wepchnąć w te złe Karminowe Wrota?-uśmiechnął się serdecznie, przyglądając jej. Chociaż wszyscy tak bardzo bali się tego przejścia, wiedząc że po drugiej stronie czai się Moria, Cedrik nie do końca rozumiał. Kiedy dowiedział się o tym, jednym z jego ulubionych zajęć stało się zbieranie i rzucanie kamieni przez wrota. Wiedział że strażnicy musieli zostać na warcie, a on czuł satysfakcję spowodowaną uczuciem stresu innych.
    -Nierozważnym ? W świecie ludzi planuje takie przekonanie, że nie wolno być rozważnym, jeśli chodzi naukę. To nie będzie rodzaj nauki? Uznam to za zaproszenie, ale pozwól że dokonam tego kiedy indziej.- uprzejmy grymas nie schodził z jego twarzy. Wciąż zagłębiał się w swoje myśli, próbując prostować gdzieś tam, sam siebie. Bał się swojej poszerzającej się otwartości i przyjazni dla ludzi. Czyżby samotność tak bardzo się na nim odbiła ? Skrzyżował nogi, a plecy położył powoli na ziemi, odwracając głowę w jej stronę, patrząc przez liście rosnącej tutaj trawy. Kiedy wstała, jego oczy podążył za nią. Nie miał żadnych odczuć względem jej "ubioru", w drodze do gałęzi, jednak nie powstrzymując męskiego instynktu mruknął tylko cicho, ledwo dosłyszalnie, a jego oczy przylepiły się do niej. Nie umiał ich oderwać?
    -Kobieco.. Tak.- powiedział tylko zapatrzony i mrugnął kilka razy odwracając twarz. -Przepraszam.-sięgnął po plecak i wyjął apteczkę, kładąc ją obok ognia. -Nie będzie Ci potrzebna?- zapytał grzecznie. Pokuta?
    -Możesz to zrobić tu i teraz. Nie ważne co wynikło by z tej próby, byłbym zaszczycony.- rzucił jej wyzwanie? Nie obawiał się? Chciał wreszcie tej zasłużonej śmierci?
    Potem chwila szczęku, szelestu, tuptania. Kiedy miecz wylądował obok niego, nie drgnął. Bardziej spodziewał się że trafi w jego pierś. Widoczny błąd.
    -Z chęcią zjem z tobą posiłek. - odpowiedział patrząc w gwiazdy. Spojrzał na truchła i uśmiechnął się leciutko. W końcu przez takie małe zwierzątko poznał Carlen. Taki sentyment. Może miał szczęście do poznawania kobiet, zabijających kicajce?
    -Walczyć? Zjawił by się tu ktoś tak silny jak ty, czy ja?- pomknęło tylko z jego ust, kiedy zapatrywał się w tańczący ogień.
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Wrzesień 2015, 11:37   

    Może dla lepszego efektu, powinna była mu udzielić wszystkich odpowiedzi, jakich planowała zanim wybrała się po jedzenie, jednak koniec końców, wolała to jeszcze przemyśleć być może zbyt wiele o sobie zdradzając. Zresztą… Co jej zależało?
    - W razie czego go zabijesz.
    Shiv mruknęła tylko coś, co miało potwierdzać słowa Czerwonych Ślepi, ale dalej robiła swoje, już uspokojona. Schowała w kieszeń wściekłość na swoją towarzyszkę niedoli, przecież i tak nie mogła nad nią zapanować.
    - Za apteczkę podziękuję, nie z takich ran się wychodziło. Teraz już i tak minęło tyle czasu, że powinny się zagoić. Może tylko tak nieszczęśnie wyglądam i do tego jestem kobietą, ale potrafię o siebie odpowiednio zadbać i poradzić w trudnej sytuacji. – Usiadła do niego tyłem, tak by blask ogniska spokojnie padał na jej plecy. Odgarnęła długie włosy do góry w międzyczasie kontynuując. - Wiesz co jest za tymi złymi Karminowymi Wrotami? To. – Mógł przyjrzeć się jej bliźnie na kręgosłupie, dopóki ta nie zniknęła ukryta za bluzką. Dziewczyna obróciła się do Cedrika bokiem, z ręki częściowo zsuwając rękaw. - To. – Nie miała tym razem wyrzutów, że patrzył na poparzoną skórę. A ostatecznie skierowała na niego twarz i chwyciła za dłoń. Jeśli jej nie zabrał, Shiv pokierowała nią tak, że palce lekko przejechały po bliźnie na twarzy, lecz ze względu na to, iż nie przepadała za dotykiem innych, Cedrik mógł poczuć delikatne kopnięcia prądu, które tylko były typową reakcją obronną, ale nie czyniły mu żadnej krzywdy. - I to. Jeśli zamierzasz mnie tam zabrać, w tym miejscu pozbawię cię tej ślicznej główki, Kwiatuszku. – Uśmiechnęła się dość niewinnie. Naprawdę dobrze się bawiła mogąc jednocześnie rzucać mu próbami zabicia, a także lekko przy tym kokietując. Taka typowa kobieta.
    Kiedy przystał na wspólne zjedzenie zajęcy, skończyła oba odpowiednio przygotowywać. Nie zwykła stołować się w restauracjach, bo i z pieniędzmi było u niej krucho – zwyczajnie nie miała skąd ich brać, a do żadnej pracy się nie garnęła. Kraść, póki co, zamiaru nie miała, choć musiała przyznać, że kilkukrotnie się jej to zdarzyło. Ale wyłącznie od tych, którzy leżeli przebici ostrzem jej miecza. Dlatego też jedzenie dziczyzny nie było jej obce, obrzydliwe czy ponad umiejętności. Tak więc teraz zwierzaki piekły się nad ogniem nabite na dwa solidne patyki służące za ruszt, a oni mieli czas na kontynuowanie nie mających końca rozmów.
    - Bez odpowiedniego przetestowania nie jestem w stanie ocenić twojej siły. Nie chciałabym ci także niepotrzebnie zrobić krzywdy. Coś z tej broni jednak udało im się we mnie stworzyć. Jesteś dość tajemniczy i ostrożny w tym, co mówisz. To wyklucza cię z wielu hmm słabych ras. To jakiś uraz, czy taka polityka, by zbyt wiele przed obcymi nie zdradzać?
    Musiała przyznać, że bardzo ją to intrygowało. Wydawało się, że ma do czynienia z całkowicie neutralną osobą, która zareaguje odpowiednio na to, co ona sama uczyni. A, że i Shiv dmuchała na zimne, spotkanie przebiegało specyficznie. Chyba należało jakoś… przełamać lody. Pytanie tylko; czy ostrzem, czy cieplejszym gestem. Na pusty żołądek nie będzie o tym decydować.
    A kiedy zające doszły do siebie, podała jednego Cedrikowi, drugiego zaczęła skubać i z niekrytym uwielbieniem zjadając. W końcu wiele dni szlajała się bez posiłku.
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Wrzesień 2015, 17:39   

    Kiedy obierała zające wyciągnął tylko rękę z pozycji leżącej i przejechał po rozciętym futrze zwierzęcia. Dłoń przysunął do twarzy i delikatnie musnął swój palec językiem zlizując z niego krew. Cała sytuacja wyglądała jak scena z jakiegoś horroru. Leżał beztrosko, a resztki posoki wolno zasychały na jego wargach i okolicach. Nie wiedział jak jego rozmówczyni na to zareaguje, ale nie był zbytnio przejęty. W końcu każda istota ma swoje ,,mroczne Ja".
    -Nigdy nie śmiałem zarzucić nikomu, że nie potrafi sobie poradzić. To po prostu nie mój interes. Nie jestem sanitariuszem, medykiem czy lekarzem, spytałem nie będąc pewien.- uśmiechnął się i westchnął cicho patrząc gdzieś na połacie nieba, jak by szukając inspiracji w tym szkarłatnym świecie. Kiedy usłyszał z jej ust słowo ,,To" skierował wzrok i wpatrywał się jak w malowidło, kiedy pokazywała mu swoje blizny. Intrygowało go to, przerażało, był pełen współczucia. Całe jego serce zaczęło drżeć. To kłóciło się z jego przekonaniami. Bywając w świecie ludzi czytał wiele książek, będąc ostrożnym by nie zawierać pochopnych kontaktów, dlatego edukacja była jego głównym zajęciem pomiędzy zarobkami z kuglarstwa. Słowa jednego dzieła zapadły mu mocno w głowie, a jego instynkt scalił je niemal natychmiast z charakterem. Nie krzywdz kogoś, kogo nie jesteś w stanie zabić. powiedział sobie w myślach i opuścił wzrok, kiedy poczuł pochwycenie jego ręki. Jadąc tak po bliznie skrzepy z krwi, które ledwo się utworzyły pękały i brudziły jej bliznę. Odczuwał delikatne kopnięcia prądu i od razu wysunął w głowie tezę, żę ona również nie jest człowiekiem, a może lepiej ująć to nie jest tym "słabym,, człowiekiem? Istoty zarówno w krainie luster i szkarłatnej otchłani przypominały ludzi, niektóre były nawet bardziej ludzkie niż one, ale jednak o wiele silniejsze i lepsze w wielu aspektach. Kiedy jego kończyna podróżowała tak powoli nie wiedział co ma zrobić. W tej chwili najprawdopodobniej mogła by go przebić jednym z swoich ,,maleństw", a on i tak nie zauważył by całego zamieszania. Kiedy powoli zbliżali się ku końcowi po prostu ją objął, nie zważając na konsekwencje swoich czynów. W całej czynności był delikatny. Nie chciał przypadkiem zakłócić za bardzo jej sfery prywatnej, bo był niemal pewny że w pewnym stopniu to zrobi. Słyszał co mówi o ucinaniu głowy i kantem oka ujrzał jej uśmiech, kiedy zbliżał swoją twarz do jej ucha, w celu szepnięcia: -Wiem że nie oczekujesz współczucia. - zaczął. -Powinienem uważać na to, co przeciskam przez gardło. - wiedział ze był to przypadkowy zwrot, który miał bardzo małe szanse na trafienie, ale jednak. Kobieta w pewien sposób na pewno to odczuła, a on sam czuł się trochę tym faktem zaniepokojony. Wyczuwał pewną kokieterie w jej słowach, więc nie chciał pozostać dłużny. To jak oko za oko, tylko w pozytywnym aspekcie. Teraz on chwycił jej dłoń i uniósł nieznacznie, zarazem pochylając głowę. Odbił usta,które zostawiły niewyrazny ślad z krwi na jej delikatnej, choć zmęczonej trudem życia skórze i od razu się wyprostował.
    -Nie znając cię, a jednak będąc w pewnym stopniu zaciekawionym, jestem w stanie podejrzewać że prędzej sam bym uciął sobie głowę, niż Cię zaprowadził. Tak widzę to w aktualnym świetle.- . . . - Jesteś Cyrkowcem? dodał.
    Znał prawie każdą rasę tego świata, ale słyszał jedynie plotki o cyrkowcach, którzy byli gnębieni przez Morię ich eksperymentami. Chciał wiedzieć na czym stoi, choć było to trochę nieuprzejme. W końcu on sam niewiele o sobie opowiedział. Starał się non stop uśmiechać by sytuacja była mniej napięta, a ręką zawędrował gdzieś do kieszeni w poszukiwaniu papierosów. Gdy tylko je znalazł odpalił jednego i odwracając głowę w stronę ognia wypuścił dym.
    -Jest w nas pewna różnica. - odpiął swój nóż od pasa i wbił tuż obok jej oręża, przyglądając się przez chwilę. -Ja, widząc twoje bronie od razu mogłem przeanalizować choć część zagrożenia, a potem je zniwelować Owieczko. Najprawdopodobniej umiesz świetnie się nimi posługiwać i w innych okolicznościach i innym miejscu bez problemu pozbawiła byś mnie wszystkich kończyn. To widać po samej twojej postaci. Ja nie okazuję swojej siły. Nie mogę okazać czegoś, czego nie ma. Nie umiem walczyć. Umiem tylko wykorzystać swoje otoczenie i upartość.- uśmiech zastąpiła jedna z bardziej poważnych min. Pierwszy raz odpowiadał w prost. Przedstawiał wszystko czarno na białym. Nie był dobrym wojownikiem. Zawsze podczas podróży starał się wybierać miejsca, które będą dla niego dogodne i w połączeniu z jego umiejętnościami przyniosą mu pewne profity. Zanim odpowiedział na kolejne pytanie, rozejrzał się i skupił dokładnie. Z zarośli w których wcześniej polowała wyleciała duża ilość rozpędzonych badyli. Wbiły się tak jak jej miecz poprzednio, tylko te otoczyły ich dokładnie. Chwilę potem karmazynowa ciecz uniosła się tuż nad nich, po czym spadała, a na każdym z nabitych szczebli poruszała się w ostatnich chwilach życia krwiożerca ryba zamieszkująca ten staw. Woda spłynęła z powrotem do zbiornika, a ku zaskoczeniu można było zauważyć że wszystko w okręgu ich nowej palisady było suche. Oni, ubrania, ekwipunek, także nie zgasło ognisko.
    -Ale co jeśli by tego nie było? Moje szanse na przeżycie zniżyły by się do dziesięciu procent?- uniósł delikatnie kącik ust i przetarł czoło. Co prawda ogrom jego umiejętności mógł wydawać się przytłaczający tylko dla przeciwnika, był też na niego. Kropelki potu starte z głowy wsiąkły dość szybko w skórę.-Muszę być tajemniczy. Tak właśnie żyją słabi. Kryją się i ukrywają. Rasa? Jestem Człowiekiem. Tylko tym, który żyje w krainie luster. Od naszych braci z drugiego świata, różni mnie tylko to że żyję dłużej, nie choruję tak często i mam sprawniejsze ręce. - rozciągnął palce, i wziął do rąk danie, które Shiv przygotowała. Dość pewnie wziął gryza, uprzedzając tylko ten gest delikatnym powąchaniem. -Dziękuję i smacznego.- tym razem uśmiechnął się bardzo wesoło. -Za taki poczęstunek, powiem Ci wszystko o co spytasz. O ile nie będziesz już więcej wymawiać słowa polityka. - nie zmieniając wyrazu twarzy powiedział. Nie lubił polityki, bo to przez nią stracił całą swoja rodzinę. Mimo że był do tego przyzwyczajony, nie koniecznie chciał o tym myśleć. Szczególnie kiedy poznawał nową osobę.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,48 sekundy. Zapytań do SQL: 10