Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wzrost / waga: - Aktualny ubiór: - Pod ręką: -
Dołączyła: 24 Lut 2016 Posty: 25
Wysłany: 3 Marzec 2016, 22:16
Dopóki muzyk nie zapowiedział kolejnego utworu, dziewczyna wpatrywała się w swoją szklankę, której zawartością kręciła wokół ścianek naczynia. Cat Stevens - Wild World, ten utwór był dla niej jak dar z jasnego nieba, chociaż jego tekst wydawał się być jego zupełnym przeciwieństwem. Nie mogła się doczekać kiedy mężczyzna skończy śpiewać, w żadnym wypadku nie uważała jego występu za niewypał. Miał przyjemny dla ucha głos, wiedział co robił i dobrze wykonał utwór, Lucrezia chciała mieć po prostu już to wszystko z głowy. Było jej zupełnie obojętne, czy Velt da jej numer telefonu, czy ją wyśmieje, przegoni, czy cholera wie co jeszcze. Chciała spróbować, ewentualnie odnieść sukces i zwyczajnie opuścić to miejsce. Jak najszybciej.
Wolfgang Myers - a więc tak się nazywał. Powtórzyła sobie jego godność kilka razy w myślach, tak na wszelki wypadek. W tym wypadku ani go nie znała(osobiście), ani nie planowała spotykać go ponownie - wiedziała jednak, że przyda jej się ta informacja do jej kolejnych działań. A do tych przystąpiła od razu - podniosła się ze swojego miejsca i zajęła te, które było najbliżej muzyka. Postawiła na ladzie szklankę, napierając na niej mocniej niż powinna, tylko po to, by celowo zwrócić na siebie jego uwagę.
- Przepraszam, mogę Panu przeszkodzić? - zapytała uprzejmie, chociaż sama wiedziała, że nie powinna być dla niego większym problem, o ile w ogóle. Szczerze wątpiła, czy można było komukolwiek przeszkodzić w piciu piwa. No właśnie - piwo. Zmarszczyła brwi, tworząc przy tym niewielkie zmarszczki na czole. Co też jej kuzynce się w nim podobało? Czy ona w ogóle go wcześniej widziała? Sama odpowiedziała sobie na te pytania, większą uwagę skupiając jednak przy tym pierwszym. Miał dość bujną fryzurę, której kolor porównywała do koloru dojrzałeś czereśni. Twarz nie wyróżniała się z tłumu, ale bez problemu można było go nazwać człowiekiem przystojnym. Szkoda tylko, że skrywał swoje oczy za czarnymi okularami, wcześniej nie zwracała uwagi na jego twarz, dlatego nie potrafiła - mimo swojej pamięci fotograficznej - przypomnieć sobie ich koloru. Dołek w brodzie, kolczyk w uchu, na szyi zawieszony wisiorek. Czy to słoik? Potrząsnęła głową, jak gdyby chcąc pozbyć się myśli, które w tym momencie pochłonęły ją na tyle długo, że zapomniała o swoim pierwotnym planie.
- Podoba mi się Pan, Panie Wolfgang. - Słucham? Jej? - Nie, nie mi! - sprostowała nagle, czując jak jej policzki powoli zmieniają kolor na różany. I to nie z powodu temperatury w pomieszczeniu.
- Mojej kuzynce. Um, nie ma jej tutaj teraz, ale niebawem powinna się zjawić. Właściwie jest w pomieszczeniu obok, ale ja nie na temat... - Lucrezio straciłaś rozum? Czy rozmowa z kimś spoza sfery z pochodzenia arystokratycznej na prawdę pozbawiła Cię zasobu słów? A może kryję się za tym coś innego? Wstydzisz się? Wiele pytań kotłowało jej się w głowie i na żadne nie potrafiła odpowiedzieć. Wiedziała jednak, że jeżeli zaraz z tym czegoś nie zrobi, to wyjdzie na jeszcze większą dziwaczkę, niż prawdopodobnie zdążyła się stać w oczach(hah) Velt'a.
- Niech mi Pan wybaczy, najpierw powinnam się przedstawić, nieprawdaż? - starała się powoli uporządkować swoje myśli i zapanować nad niepożądanymi emocjami, przelotnie poprawiając dolny materiał sukienki.
- Nazywam się Lucrezia Peacecraft, przyszłam do baru z moją kuzynką, ale ta wstydzi się sama zagadać i wciągnęła mnie w to wszystko tak szybko, że nie zdążyłam nawet zareagować. Domyślam się, że ta urocza, młoda dama, to Twoja dziewczyna. Jeżeli to żaden problem - chciałabym w imieniu mojej kuzynki, poprosić o Twój numer telefonu. - uśmiechnęła się sympatycznie, pozwalając sobie na trochę mniej oficjalny ton, pozbywając się również przydomku per Pan. Miała spokojny głos, może trochę za cichy na klimaty barowe. Zawsze mówiła powoli, starając się nie używać żadnych nieprzyjemnych dla ucha dźwięków. Zachowywała również wszelkie zwroty grzecznościowe, wynikające bardziej z przyzwyczajenia, niż jej prawdziwej natury, choć nie znaczyło to, że udawała kogoś innego. Była sympatyczna sama w sobie, po prostu czasami, chciałaby sobie pozwolić na zwykłą rozmowę bez wcześniejszego planowania. Chciała być spontaniczna, chciała tak wielu rzeczy jeszcze doświadczyć...
Przesunęła małą, białą karteczkę wzdłuż lady, a kiedy ta znalazła się przed Velt'tem, zabrała dłoń z powrotem na swoje kolana. Ograniczała kontakt fizyczny do minimum i kiedy nie było ku temu potrzeby, zachowywała wcześniej wymierzoną granicę, której za wszelką cenę starała się nie przekraczać. Słyszała, że ostrożności nigdy za wiele.
_________________
Mary, Mary, quite contrary
How does your garden grow?
With silver bells and cockleshells
And pretty maids all in a row.
Może i samo oparcie się na blacie nijak nie przykuło jego uwagi, ale kiedy do jego uszu dotarł dźwięk szkła odkładanego z gracją słonia na ladę, Myers mimowolnie odwrócił głowę w stronę potencjalnego źródła hałasu. Muzyka grała głośno, a mimo tego szklanka była naprawdę donośna. Na razie Wolfgang nie wiedział o co w tym wszystkim może chodzić, więc postanowił się do niczego nie mieszać i kiedy już zamierzał znowu wpatrywać się przed siebie, wtem usłyszał nowy głos. Delikatny, kobiecy, a być może nawet jeszcze trochę dziewczęcy. Tylko, że to nadal nie rozjaśniło mu sytuacji. "Pan"? Jaki pan?! No chyba nie chodzi tutaj o niego. Co prawda nie widział się w lustrze od dwudziestu lat, ale bez przesady! Kiedy ostatnio badał dłońmi swoją twarz, żeby wyobrazić sobie mniej więcej jak teraz wgląda, to nie wyczuł pod opuszkami palców żadnych zmarszczek. A raz się żyje! Skoro już go zagadnęli, to nie może przecież zachować się niegrzecznie i tak po prostu zignorować. No chyba, że byłby głuchy, ale to na razie mu nie grozi. Może jest w przyszłych planach, ale nawet jeśli, to są jeszcze na tyle odległe, żeby nikogo w nie niepotrzebnie nie wtajemniczać.
- Pewnie. O co chodzi? - odpowiedział, ignorując na razie "pana". Jeśli będzie się to powtarzało nagminnie, to pewnie wtedy zareaguje, ale tym razem puści to mimochodem. I właśnie kiedy o tym pomyślał, słowo "pan" padło ponownie. Tym razem Velt nie miał jednak nic przeciwko, bo w pierwszej chwili go zamurowało. Tak bezpośrednia i szczera dziewczyna? Nie dość, że podeszła do niego bez cienia strachu, to jeszcze drugim zdaniem jakie skierowała w jego stronę jest wyznanie. No nieźle sobie poczyna, nieźle! Na dodatek jej zaprzeczenie było jeszcze słodsze, niż mogła się tego spodziewać. Teraz Wolfgang nie mógł poradzić nic na radosny śmiech, który wyrwał się z jego gardła. Nie to, żeby ją wyśmiewał, skądże! Bardziej chodziło mu o cały komizm sytuacji. Nie dość, że wypaplała od razu, że jej się podoba, to na dodatek tłumaczyła się jeszcze kuzynką. Oczywiście, że Myers na razie nie wierzył w to, że w tym pubie znajduje się jakakolwiek krewna Lucrezi. W końcu to klasyczna wymówka, która była używana nawet w czasach podstawówki. "Mój kolega chciałby się spytać, których chłopców lubisz", "Mamo, to nie moje papierosy! To Petera i nie wiem jak się znalazły w moim plecaku!" - no po prostu klasyk sam w sobie i rzadko kiedy skuteczny, więc Peacecraft stała na razie na przegranej pozycji. Mimo wszystko Velt wsłuchiwał się jednak w jej słowa, czekając przy tym na swoją kolej i wtrącenie paru zdań. Trzeba powiedzieć, że jak na osobę, która rzadko bywa w barach, to Luc była nad wyraz wygadana.
- No, wreszcie! Myślałem, że nie skończysz z tym "Panem". Mam tylko dwadzieścia pięć lat! Czy przez dzień zrobiły mi się kurze łapki, których nie zauważyłem, Luc?! - powiedział z udawanym strachem, darując sobie od razu zwroty grzecznościowe czy nawet wymawianie pełnego imienia dziewczyny. Byli w barze, siedzieli przy ladzie, przynajmniej jedno z nich sączyło piwo, więc ani mu się śniło bawić w szlachcica i przejmować się takimi drobnostkami. Przeczuwał też, że Peacecraft czuje się trochę nieswojo, więc dzięki temu zabiegowi albo się ośmieli, albo skończy jeszcze bardziej zawstydzona. Od tego zależy natomiast jej misja, więc cała nadzieja w tym, że jednak takie spoufalanie się doda jej otuchy.
- I czy Ty nazwałaś tę wiedźmę uroczą, młodą damą? To Ellie Myers. - wyjaśnił niezbyt szczegółowo, ale to tylko dlatego, że musiał wypić kolejny łyk piwa. Podczas niego zrozumiał jednak, że jego wypowiedź może wprowadzać trochę niejasności. Wiedźma, to samo nazwisko... Jeszcze ktoś sobie pomyśli, że to jego żona!
- To moja starsza siostra. Nigdy nie chce mnie puszczać samotnie na występy. Jest nadopiekuńcza. Zresztą zawsze taka była. - rozwinął wcześniejszą myśl, wzruszając przy okazji ramionami. No co on poradzi, że stracił wzrok? To nie oznacza jednak, że wszędzie wszyscy muszą go pilnować. Jakoś da sobie radę, a nawet jeśli nie, to zwyczajnie podniesie się z ziemi. W końcu rączek mu nie zabrano i doskonale jeszcze pamięta jak ich używać.
- I na pewno chodzi tutaj o kuzynkę? W końcu jak to ujęłaś... "podobam Ci się". - oho, odezwała się zła strona Wolfganga, która uwielbia się droczyć - No i sama do mnie podeszłaś, więc muszę Cię jakoś wynagrodzić. - dodał jeszcze z szerokim, niewinnym uśmiechem na twarzy, ale kartki nawet nie ruszył. Zwyczajnie jej nie widział, a przez wszechobecny hałas i dużą ilość ludzi nie wyczuł też, że Luc cokolwiek podsuwa mu pod nos. Jednakże i na to znajdzie się jakiś sposób. Wolf może przecież później zwyczajnie wyrecytować swój numer, nieprawdaż?
Wzrost / waga: - Aktualny ubiór: - Pod ręką: -
Dołączyła: 24 Lut 2016 Posty: 25
Wysłany: 4 Marzec 2016, 12:04
Z każdą chwilą spędzoną w barze, dochodziła do wniosku, że nawet gdyby tego bardzo chciała, nie potrafiła sprawić, by to miejsce przypadło jej do gustu. Pomijała aspekt muzyczny, bo tak długo, jak ta, była dobrze wykonywana, tak długo nie mogła jej w żaden sposób krytykować. Sama potrafiła grać zaledwie na fortepianie i harfie, przeciętnie. Dwoma, może nawet trzema utworami mogła się pochwalić na trochę wyższym poziomie, ale na tym się kończyły efekty uczęszczania na zajęcia muzyczne. Alkohol nigdy nie trafił w jej kubki smakowe. Hałas, głośne rozmowy, a nawet temperatura przytłaczały ją, choć to akurat mogło wynikać z zaistniałej, krępującej sytuacji, niż braku większego przewiewu w pomieszczeniu.
Z niepotrzebnego zwracania uwagi na wszystko wokół (przedstawiając to w jeszcze bardziej krytycznych barwach, niż było) wyrwał ją radosny śmiech mężczyzny. Nie mogła powstrzymać bladego, trochę niepewnego jego reakcją , uśmiechu, który jakoś sam wkradł się na jej twarz. Domyśliła się, że cała ta sytuacja mogła wydać mu się zabawna, szkoda tylko, że jasnowłosa miała co do tego trochę inne podejście. Wiedziała, że gdyby postawiła się w jego sytuacji zareagowałaby tak samo. W tym wypadku to ona stała na przegranej pozycji, to ona miała kiepski start i to ona została w to wszystko wrobiona. Powinna teraz usiąść na ziemi, tupnąć nóżkami i rozpłakać się jak tylko najgłośniej potrafiła, pokazując wszem i wobec jak nieszczęśliwym człowiekiem była! Jasne, mogłoby być zabawniej, szkoda tylko, że Luc nie należała do osób zabawnych. Jedynym plusem w całej tej popapranej sytuacji, był sam jej rozmówca - Velt. Może nie pokazywała tego na zewnątrz, ale wewnątrz była ze sobą szczera i potrafiła powiedzieć co jest dobre, a co złe. Co jej się podoba, a co nie - nawet jeżeli nie zamierzała się z tym podzielić z całym światem, nie mogła okłamywać samej siebie. W tym wypadku Pan Mayers nie pociągał jej o tyle fizycznie, co imponował swoim stylem bycia. Był otwarty na nowe znajomości - wniosek wysunięty na podstawie tego, że nie zignorował jej, do tego podparty argumentem prowadzenia dalszej konwersacji. Wydawał się być człowiekiem żyjącym pełnią życia, plus fakt, że wcale nie zachowywał się jak na dwudziestopięciolatka przystało. Z pewnością bardziej pasowałby mu wiek dziewczyny, a w jej wypadku na odwrót - jego. Nigdy jednak nie stawiała granicy jeżeli chodzi o wiek. Dla niej to była tylko liczba, a w swoim życiu zobaczyła i doświadczyła wielu rzeczy (wykluczając w tym jakiekolwiek przyjemności zarówno fizyczne, jak i psychiczne), będąc dzięki temu dobrym rozmówcą zarówno dla rówieśników, jak i osób starszych. Starała się zawsze wpasować w sytuację, aczkolwiek ciężko jej było pozbyć się przyzwyczajenia do zwrotów grzecznościowych(o dziwo, dla wielu okazywało się to dużym problemem), czy prowadzić swobodną konwersację.
- Oczywiście, że nie. Wyglądasz bardzo dobrze! - rzuciła bez zastanowienia, nie zwracając uwagi na niewinne zdrobnienie jej imienia. Po tych słowach wymówka z kuzynką okaże się być jeszcze bardziej zmyślona, pomijając fakt, że nigdy nie była. Sama jednak tego nie zauważyła, znów próba pokazania wszystkim swojej wrodzonej grzeczności i kultury osobistej wzięła nad nią górę. Nie chcąc nikogo obrazić często mówiła coś bez zastanowienia, niezależnie od tego, jak później wypadała w oczach potencjalnego rozmówcy.
Może nie tyle dało jej otuchy, co na pewno ją trochę uspokoiło. Pomyślała sobie, że nie powinno być problemu z wyciągnięciem od niego jakiegoś kontaktu. Gdyby nie jeden całkiem spory problem..
- Żona..? - rzuciła cichutko sama do siebie, choć mężczyzna mógł to bez problemu usłyszeć. A więc nie tyle dziewczyna, co żona! Boże, przecież ona tu zaraz dostanie bęcki, a nie numer telefonu! Całe szczęście, że muzyk sprostował to nieporozumienie, dzięki czemu mogła sobie pozwolić na głośne westchnięcie ulgi.
- Masz dwadzieścia pięć lat i siostra nadal trzyma Cię za rączkę? Doprawdy nadopiekuńcza.. - rzuciła, wszakże Lucrezia, mimo okularów przeciwsłonecznych, nie domyślała się, że mężczyzna jest niewidomy. Ot, uważała, że każdy muzyk ma jakieś swoje dziwactwa modowe. W przypadku Velt'a, były to okulary przeciwsłoneczne, w barze. Ekhem. Niestety, nieporozumień ciąg dalszy!
- Wynagrodzić? - zapytała, nie ukrywając zaskoczenia w postaci uniesionych brwi. Pierwsze co przyszło jej na myśl to... - Oh, nie! Nie! Na prawdę moja kuzynka tam.. - urwała czując jak zasycha jej w gardle. Czemu, mimo braku wcześniejszych kontaktów damsko-męskich, pierwsze co nasunęło jej się na myśl, to niemoralna propozycja, która mogła się ukrywać pod słowem wynagrodzić? Czy na prawdę powietrze w tym pomieszczeniu wydawało się być dla niej tak ciężkie, że nie potrafiła zdrowo i logicznie myśleć? A może zamiast zwykłej wody dostała coś, co powodowało u niech postrzegane rzeczy w sposób zupełnie odwrotny niż to miała w mniemaniu. Musi się czegoś napić. Teraz.
- Poproszę coś mocnego, cokolwiek. - odwróciła głowę w stronę barmanki, wyczekując cierpliwie swojego trunku. - Dziękuję, czuję jakby moje policzki miały zaraz spłonąć z gorąco. - takie uwagi mogła zachować dla siebie, ale już pal licho, Wolfgang pewnie nadal będzie trzymał się swojego założenia, że to Lucrezia jest jego potencjalną fanką. Cóż, szczerze powiedziawszy ciężko temu zaprzeczyć, sama była temu winna, wypowiadając się w sposób nieprzemyślany i nierozważny - w tym miejscu na prawdę traciła głowę. Nie interesowało ją nawet co przygotowała dla niej barmanka, w tym momencie mógł być to najbardziej niesmaczny i gorzki alkohol jaki mieli, a dziewczyna i tak wypiłaby to wszystko duszkiem - tak jak teraz. Tylko po to, żeby zaraz po tym skrzywić się i wydać z gardła cichy jęk. Doprawdy, Pan Mayers na prawdę wiele tracił(przez swoją niesprawność), to w jakim stanie znajdowała się teraz nasza bohaterka było wyjątkowo komiczne!
Kolejne poczynania dziewczyny mogły się dla osoby trzeciej wydawać nieco desperackie, ale dziewczyna na prawdę chciała mieć to już za sobą. Chciała stąd wyjść i spalić się ze wstydu gdzieś indziej. Najlepiej w swoim pokoju, gdzie zawsze dawała upust niepożądanym emocjom jakich doświadczyła. Otóż dziewczę wyciągnęło jedną dłoń w stronę zignorowanej karteczki, a drugą chwyciła jego. Różnica w wielkości było doprawdy urocza. Wcisnęła mu ją na siłę i podniosła wzrok na jego twarz. Dopiero teraz uderzyła ją bliskość w jakiej ich twarze się znajdowały. Odsunęła się niemalże natychmiastowo, zabierając również swoje dłonie i chwytając w nie pustą szklankę. Powinna zamówić sobie coś jeszcze? Musiała przyznać, że gorzki smak cieczy podziałał na nią wcześniej jak wiadro zimnej wody. Szkoda tylko, że zamiast przywrócić jej trzeźwe myślenie, efekt kolejno wypitych szklanek może okazać się odwrotny. Jednakże ktoś jej kiedyś powiedział, że bez ryzyka nie ma zabawy, gdyby ona jeszcze faktycznie chciała się bawić..
_________________
Mary, Mary, quite contrary
How does your garden grow?
With silver bells and cockleshells
And pretty maids all in a row.
Oho! Kolejny komplement. Gdyby choćby dzisiaj Velt dostawał jednego funta za każdą miłą rzecz powiedzianą o jego wyglądzie, to uzbierałby już dwa funty! Co prawda na piwo to jeszcze nie wystarczy, ale przynajmniej byłby o dwa funty do przodu. Jeśli już kiedyś uda mu się z kimś zawrzeć taką umowę, to Lucrezia może być pewna, że Wolfgang będzie się bardzo starał, aby przebywać w jej towarzystwie. Kto wie? Może kiedyś dorobi się na tym majątku i sam zapoczątkuje jakąś arystokratyczną rodzinę?! Co prawda możliwe jest wystąpienie kilku nieścisłości takich jak stracenie zainteresowania panny Peacecraft, śmierć, nieznalezienie debila, który podpisałby taką umowę, ale to wszystko jest już tylko szczegółem, który dalekowzroczny umysł Velta zwyczajnie wyeliminował z obliczeń. Przecież wszystko prędzej czy później jakoś udać się musi, więc nie inaczej będzie i w tym wypadku. Tym razem jednak postanowił w żaden sposób nie komentować tego, co wyrwało się z ust dziewczyny. Być może wydaje się to nieprawdopodobne, ale nawet on może się poczuć trochę speszony jeśli będzie się go cały czas komplementowało. Oczywiście nie wystarczą do tego dwa razy, ale Luc zawsze może brnąc w ten temat dalej, a wtedy czerwone będą nie tylko jego włosy. Miejmy jednak nadzieję, ze ostatecznie do tego nie dojdzie.
- Prędzej bym się zabił, niż miał taką żonę. Choć jest kochana, to nikt nie potrafi mnie bardziej zirytować. - odpowiedział, dając jednocześnie do zrozumienia, że tak naprawdę kocha ją braterską miłością. W końcu byli rodzeństwem, więc jedno na drugiego mogło psioczyć na siebie gorzej niż menele spod sklepu na polityków, a i tak każdy wiedział, że jedno za drugim rzuci się w ogień. No i, co najważniejsze, tylko im wolno w taki sposób o sobie mówić, więc jeśli ktokolwiek inny będzie chciał się włączyć do zabawy, to lepiej niech dwa razy porządnie nad tym pomyśli. Myersi nie wybaczają obrażania rodziny. Co to, to nie!
- Huh? - rzekł pod nosem, nie bardzo wiedząc co Lucrezia mogła sobie pomyśleć. No wynagrodzić, zwyczajnie wynagrodzić. Zaprosić na kawę, postawić drinka, zagrać jakąś piosenkę z dedykacją czy dać nawet parę lekcji gry na gitarze, jeśli będzie chciała. Coś normalnego podczas czego będą się mogli lepiej poznać, bo w sumie co Wolfgangowi szkodzi? To nie tak, że Luc go zje. I już miał się odezwać, już miał się dopytać co właściwie się jej stało, bo tego nie zauważył, ale wtedy właśnie Peacecraft zamówiła sobie alkohol.
- Oh, to jedna z możliwych nagród nam odpada. Preferujesz coś innego? - ciągnął temat, zupełnie nie zdając sobie sprawy o co tak naprawdę chodziło dziewczynie. Dopiero kiedy ta dosłownie wcisnęła karteczkę do jego ręki i szybko powróciła na swoje miejsce, tak naprawdę zorientował się co mogło być na rzeczy. Oczywiście, że jego zdanie brzmiało niewinnie, ale być może dla osoby nieobeznanej z barowymi zwyczajami mogło wyjść dwuznacznie. Czy Luc właśnie taką personą była? Czy to naprawdę możliwe, żeby istniały jeszcze tak nieświadome osoby? Bum! Czerwona lampka zapaliła się w głowie Wolfganga, który zamiast czerni widział teraz przed oczami jedynie szkarłat. Co to oznaczało? Nic złego! Po prostu w tym momencie obudził się w Velcie taki mały chochlik, który uwielbiał droczyć się z ludźmi na wszelkie sposoby. Towarzyszył mu dodatkowo charakterystyczny uśmiech polegający na uniesieniu jedynie prawego kącika ust. Chris go zauważyła i westchnęła teatralnie pod nosem. Czas się wziąć do roboty.
Wolfgang po otrzymaniu karteczki wstał z miejsca i zbliżył się do Peacecraft jedną ręką wodząc po blacie, a drugą przenosząc w powietrzu, aby finalnie spoczęła na jej plecach. No, poczucie odległości i wyobraźnia Velta działały dobrze, więc ostatecznie jego lewa dłoń spoczęła na jej prawym ramieniu, ale to dobrze! Myers bowiem wcale się nie zraził i już po chwili przeniósł rękę na jej drugi bark i zwyczajnie ją objął, przyciągając do siebie. Czy to koniec? Ależ oczywiście, że nie. Wolfgang nie mógł przepuścić takiej okazji. Zorientował się bowiem już mniej więcej jakiej postury jest Lucrezia, ale nie miał zielonego pojęcia jak wygląda jej twarz. Nie trzeba było wobec tego długo czekać na to, aż jego smukłe palce spoczną delikatnie na jej żuchwie, aby następnie przesuwać się powoli w stronę podbródka, jednocześnie odwracając głowę dziewczyny w stronę muzyka. A co takiego on robił? Sam nachylił się do jej prawego ucha tak, że mogła doskonale poczuć jak jego oddech muska jej skórę.
- Mam pewne obiekcje co do zapisywania numeru telefonu na kartce, ale za to mogę Ci go zdradzić w ten sposób. Widzisz... Nie chcę, żeby miało go za dużo osób. - zaczął szeptać jej na ucho modulując przy tym lekko głos. Nigdzie mu się nie spieszyło, więc całość nie brzmiało jakoś wymuszenie - Pięć, siedem, dwa, dziew... - łup! i dyktowanie numeru zostało przerwane przez kilka uderzenie ściery prosto w tył głowy Velta. Aż okulary musiał poprawić! To nikt inny, jak barmanka Chris, która już trochę znała Wolfganga i wiedziała, kiedy ten zaczyna sobie za dużo pozwalać. Kolejne kilka sekund to wymiana zdań pomiędzy Chris, a Myersem. Ta oskarżała go o znęcanie się nad Luc, a on dzielnie bronił się przed każdym zarzutem.
- No dobra! Spytajmy Luc. Naprawdę przesadziłem?[ Chciałem być po prostu miły! - rzucił w końcu w jej stronę, odstawiając nawet na moment piwo. Nie widział czy się rumieni, nie widział czy jest na niego zła, ale jeśli mu odpowie, to na pewno szczerze. Na to liczył, bo inaczej nie będzie miał żadnej możliwości zweryfikowania tego, co właśnie mu zarzucano. Swoją drogą, tak zupełnie odbiegając od obecnego tematu, Velt złapał mniej więcej obraz Peacecraft w swojej głowie. Zgodnie z jego wyobrażeniem była całkiem urodziwą dziewczyną, więc droczenie się z nią sprawiło mu jeszcze większą przyjemność. Byleby nie dostał za nie w twarz i będzie to udany wieczór!
Wzrost / waga: - Aktualny ubiór: - Pod ręką: -
Dołączyła: 24 Lut 2016 Posty: 25
Wysłany: 4 Marzec 2016, 16:07
W towarzystwie Lucrezi każdy chociaż raz mógł poczuć się tak, jak teraz Wolfgang. Ten typ już tak ma. Komplementowała każdego, bez wyjątków. Ta Pani ma ładne buty, a tamten Pan się ładnie uśmiecha. Ile w tym szczerości, a ile pretekstu byleby tylko wyjść jak najlepiej? Nie wiadomo. Uchodzenie na terenie swojej posiadłości za perfekcyjną, młodą damę to dla niej norma, do której przywykła i z którą łatwiej jej była ubiegać o niektóre rzeczy. W tym przypadku nie znajdowała się ani w swoim domu, ani w towarzystwie kogoś, przy kim musiała udawać. Mężczyzna dawał jej możliwość swobodnej rozmowy, poczucie, że nie musi się zastanawiać nad tym, by dobrze wypaść, bo to swoją drogą zwaliła na samym początku.
Uśmiechnęła się szeroko na jego kolejne słowa. No proszę, Panna Peacecraft od dłuższego czasu śmiała się szczerze i miała ku temu wiele powodów. Może spotkanie Pana Mayers'a przyniesie jej nie tylko wiele niezręcznych sytuacji, ale również wiele pociesznych momentów, które dziewczyna będzie wspominać z uśmiechem na twarzy. Czas pokaże, o ile jego niewinność nie była jedynie podstępem, który okaże się działać na niekorzyść jasnowłosej. Niewątpliwie, że w tak krótkim czasie ukazały się dziewczynie zupełnie nowe emocje, na które trochę bardziej się otwierała, chociaż odnosiła wrażenie, że na coś takiego może sobie pozwolić tylko przy nim. Gdyby nowo nabytymi uczuciami miała podzielić się z kimś z rodziny, czy nawet na spotkaniach służbowych, niewątpliwie nie wypadła by celująco.
Mimo iż zawsze starała się wszystko dokładnie obliczyć, jej kalkulacje nie przewidziały takiego obrotu sprawy. Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować znajdowała się już w jego objęciach. I jakby tego było mało, mężczyzna nie planował pozostać w takiej pozycji na długo! Czuła jak jej skóra zaczynała przyjemnie szczypać pod dotykiem jego palców. Kiedy ostatni raz była kogoś na tyle blisko? Nigdy? Pan Mayers powinien się czuć teraz winny, że takie niewinne stworzenie jak Lucrezia doświadcza tego wszystkiego zupełnie niespodziewanie.
- Och.. - wyrwało jej się z piersi, kiedy ciepły oddech mężczyzny musnął jej skórę i przyjemnie rozlał się ciepłem po całym jej ciele, wywołując dziwne stymulacje w dolnej części brzucha, niewiele pod pępkiem. Musiała chwycić się jego ramion, nie odwzajemniając jego uścisku, a próbując nie stracić równowagi w tym wszystkim. Zakręciło jej się w głowie, nie była pewna czy jest dokładnie świadoma tego, co się właściwie dzieje. Na szczęście z pomocą przyszła jej barmanka. Jak tylko zdołała się uwolnić z jego objęć opadła na siedzenie za nią, starając się poukładać myśli w głowie. Jakie myśli? Przecież ich łączna liczba wynosiła zero! Jeszcze chwilę po tym incydencie w głowie jasnowłosej panowała nieprzyjemna pustka, która bardzo możliwe, że wywoływała u niej chwilowe zawroty głowy. Już sama nie wiedziała co jest przyczyną czego, ani jak sobie z tym radzić! Nawet wymiana zdań miedzy pozostałą dwójką zdawała się być dziwnie stłumiona przez szum pustki w jej jasnej czuprynie. Kiedy zwrócili swoje twarze w jej stronę postanowiła użyć swoich zdolności aktorskich (które były dość znikome) i uśmiechnęła się niepewnie, aby udać, że nic większego się nie stało! Pomijając to, że najchętniej zerwałaby z siebie teraz ubrania i wybiegła nago przed bar, byleby tylko zrobiło się tutaj chłodniej. Cholera!
- Oprócz tego, że całe moje ciało stoi w płomieniach, to nie, nie przesadziłeś! - była szczera, a to, że przedstawiła to w żartobliwym stylu znaczyło tylko o tym, że dziewczyna starała się wybrnąć jakoś z tej całej, niezręcznej sytuacji. Wszakże nie mogła sobie pozwolić na to, aby ktokolwiek ją na długo widział w takim stanie. Nie żeby ktoś jeszcze im się przyglądał, może mimochodem, ale na dłuższą chwilę jedynymi bohaterami tej całej szopki była ona, muzyk i barmanka za ladą, która okazała się o wiele bardziej pomocna niż mogła sobie to wyobrazić.
Ciężko jej było określić uczucie, jakie się w niej narodziło, ale albo to jej władcza natura (którą każdy arystokrata powinien chociaż połowicznie mieć), albo teraz to jej nieproszony chochlik podpowiadał, by użyć własnej broni Wolfganga Mayers'a. Chyba żadna istota ludzka nie jest w stanie na dłużej pozostać obojętną na takie sytuacje, trzeba czasami nagiąć trochę zasad, żeby życie nabrało kolorów! Uniosła oba kąciki ust w delikatnym, nieco podejrzanym uśmiech, gdyby tylko Velt nie był niewidomy, na pewno zorientowałby się, że dziewczyna coś knuję. Nie inaczej. Odrzuciła gęste pukle włosów na swoje ramiona i bez zastanowienia spoczęła swoimi dłońmi na nogach mężczyzny, aczkolwiek w żaden sposób nie naruszając przy tym dobrego smaku. Ot, były usadowione lekko nad kolanami, nie wyżej, nie niżej. Zacisnęła mocniej palce, próbując objąć w ten sposób złapaną część ciała, niestety za małe dłonie w efekcie zmarszczyły jedynie materiał jego dolnej części garderoby. Pochyliła się do przodu, przez co mógł poczuć co prawda niewielki, aczkolwiek zawsze jakiś ciężar jej ciała. Celowo musnęła ustami policzek mężczyzny aby zaraz znaleźć się nimi przy płatku jego ucha. Nie stykała się z nim, ale była na tyle blisko, że mężczyzna mógł poczuć trochę przyśpieszony oddech dziewczyny. Starała się poruszać pewnie i świadomie, aczkolwiek nie wykluczało to tego, że poniekąd nadal odczuwała lekką krępację czynami, których nigdy w życiu nie pomyślałaby, że się podejmie. W końcu odważyła się odezwać:
- Może zechciałbyś poznać teraz mój numer telefonu? - szepnęła cicho, zupełnie nieświadomie(!), zahaczając kilka razy górną wargą o skórę na jego uchu. Nie przypominała już tej samej, zwracającej uwagę na bliskość między nimi Lucrezi. Ba! Sama tą bliskość zmniejszyła do minimum. Chwilę tak trwała w milczeniu, choć spięte mięśni mogły dać się we znaki nie tylko jej samej. Postanowiła jednak, że na tym przystanie. Nie rezygnowała, ani nie przegrała. Po prostu przytłoczył ją fakt, że nie byli tutaj sami, w innym przypadku to ona byłaby ostatecznym zwycięzcą!
- Żartuję, żartuję! - dodała wesoło, odrywając się w końcu od niego, wracając na swoje miejsce i teatralnie potrząsając rękoma, aby jeszcze bardziej zapewnić o swoich przekonaniach. Koniec tego teatrzyku i niepotrzebnego dotykania siebie nawzajem, przejdźmy bezpośrednio do interesów! Wspominał coś o wynagrodzeniu, które z początku Lucrezia odebrała w sposób niewłaściwy.
- Wracając do mojej nagrody, hmm.. Czego mogłabym chcieć? - nie musiała się długo nad tym zastanawiać. - Dasz mi potrzymać swoją gitarę! - zdawała sobie sprawę jak ważne są dla niektórych muzyków ich instrumenty. Nie tylko dbali o nie bardziej niż o swoich bliskich, ale czasami nadawali im nawet imiona! Sama nigdy nie doświadczyła i nie planowała doświadczyć takiej bliskości z martwym przedmiotem, aczkolwiek z drugiej strony nie uważała tego za coś złego, czy niewłaściwego. Każdy ma swoje dziwactwa.
Wibracje w telefonie mogły oznaczać tylko jedno - czas na nią. Nie sprawdzając nawet treści wiadomości, chwyciła prędko torebkę (wcześniej znajdująca się na jej kolanach) i podniosła się z miejsca. Mimochodem spojrzała na barmankę posyłając jej uprzejmy - może nawet wdzięczny - uśmiech, po czym przeprosiła muzyka, pożegnała się z nim i ruszyła w stronę wyjścia. Dość pośpiesznie, wiec szybko zniknęła za ciężkimi drzwiami baru.
{zt.}
_________________
Mary, Mary, quite contrary
How does your garden grow?
With silver bells and cockleshells
And pretty maids all in a row.
- To miejsce wygląda uroczo- pomyślał Johnnie wchodząc po dość zaniedbanych schodach do wiekowego juz pomieszczenia, które nie jedno już widziało. Mimo to było ono zadbane. Johnnie czuł, że będzie zaglądał tutaj częściej. Uwielbiał takie podrzędne knajpki gdzie można było napić sie piwa i palić papierosy. Posiadał w głowie swoistą mapę takich miejsc w Londynie, czuł się zatem zobowiązany aby poznać PUBowo- imprezową mapę swojego nowego domu którym stało się Glassville.
- Dużego portera proszę!- powiedział. Śliczna barmanka wysłała mu urocze spojrzenie po czym wzięła butelkę ciemnego piwa i nalała do wysokiej szklanki. To miejsce podobało mu się wyjątkowo. W kącie dostrzegł dziewczynę z telefonem w ręku. Miała piękne błękitne oczy i kasztanowe włosy. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że patrzył w nią jak zahipnotyzowany. Z transu wyrwało go dopiero jej spojrzenie. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, co lekko speszyło Johnnie'go, jednak szybko się pozbierał. Odwzajemnił uśmiech i już zamierzał wstać, gdy nagle usłyszał znajomy głos.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!