• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Karciana Twierdza » Karciana Sala
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 19 Marzec 2016, 17:37   Karciana Sala  



    Miejsce o nie zupełnie sprecyzowanym przeznaczeniu, bowiem w początkowym zamyśle miało się stać salą obrad później jednak uznano, że znacznie bardziej nadaje się na bawialnie. Poniekąd istniały też palny, aby z tego miejsca uczynić salę przesłuchań, jeszcze innym pomysłem było stworzenie tu pokaźnej biblioteki, która zawierałaby najbardziej niegodziwe sekrety oraz inne cenne informacje. Przez liczbę pomysłów, ciągłe próby wprowadzania zmian i nowych koncepcji miejsce to zawiera w sobie nieco z wszystkich wcześniej wspomnianych pomysłów. Tak, więc Karciany Salon dzięki swej różnorodności albo może panującej tu niezwykle urzekającej chaotyczności stał się jednym z miejsc, w jakich najchętniej przesiadują członkowie Karcianej Szajki ( nie licząc własnych komnat rzecz jasna).
    Co zatem można znaleźć w karcianym salonie? Choćby stół obrad w kształcie karty, nie ma przy nim jednak wyznaczonych specjalnych miejsc, każdy może wybrać własne w zależności od kaprysu. Nie brak również biblioteki, która może nie zajmuje całego pomieszczenia, ale jego ćwierć już na pewno, znaleźć tu można wiele przydatnych i niekoniecznie legalnych dokumentów oraz ksiąg, o których świat zapewne stwierdził, że zaginęły bezpowrotnie. Nie brak również akcentu bawialni, to też mieszczący się na zachodniej ścianie kominek otaczają rozłożyste kanapy, na których zalega zwykle masa poduszek w kształcie karcianych symboli, miedzy kominkiem a kanapami mieści się długa drewniana ława, zwykle bogato zastawiona różnorakim jadłem w towarzystwie równie wybornych trunków. Nie wiadomo czyja to dokładnie sprawka,( acz podejrzenia tkwią na Jokerze…) lecz w salonie zamontowano również huśtawkę w dodatku magiczną ponieważ nie dość że sama w ruch się wprawia, to jeszcze w żaden sposób nie da się jej z ów miejsca zdemontować choć niejednokrotnie podejmowano tego próby.
    Jeśli chodzi o wystrój tego miejsca dominującymi tu kolorami jest szarość, czerń, biel oraz czerwień od czasu do czasu przełamywane akcentami srebra bądź złota. Za główne elementy dekoracyjne obrano tu jak zapewne nie trudno się domyślić – motywy karciane. Okna zdobią karciane witraże, zaś w niemal całym pomieszczeniu można dostrzec konstrukcje zbudowane z kart, nie sposób jednak zburzyć ich ot pstryknięciem palca, gdyż to magia wprawia je w życie i nawet, jeśli zburzone zostają to szybko powracają do swego pierwotnego stanu. Przed kominkiem leżą rozciągnięte trzy sporych rozmiarów futra dwa białe i jedno czarne, nikomu jednak nie wiadomo, z kogo lub czego zostały ściągnięte.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Marzec 2016, 21:51     

    Brak aktualnych zleceń w złodziejskim fachu oraz usilna desperacja do znalezienia sobie jakiegokolwiek zajęcia… Właśnie to skłoniło mnie aby wybrać się do twierdzy Karcianej Szajki. Ostatnim czasem niewiele się tu działo znacznie zabawniej wyobrażałem sobie perspektywy, jakie miało przynieść mi członkostwo w tym „zacnym” gronie. W sumie szukając pewnej rozrywki równie dobrze mogłem się udać do krainy snów, ale cóż skoro jestem Waletem to jednak do czegoś zobowiązuje. Wypadało się tu pokazać raz na jakiś czas choćby po to by strażnicy nie zapomnieli mojej twarzy.
    Arios oczywiście towarzyszył mi w podróży, dotychczas latał swobodnie niedaleko mnie jednak kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się już karciana twierdza, avi wyfrunął do mojej torby. Wyćwiczony już manewr wymagający drobnej modyfikacji samej torby, której część przeznaczona teraz była właśnie na bezpieczną skrytkę dla mojego podopiecznego.
    Pewnym krokiem zbliżałem się do wrót twierdzy, oczywiście musiałem akurat napotkać strażników, którzy nie dość, że nie poznawałem ja tak też i oni jak widać nie bardzo wiedzieli, z kim mają do czynienia. Łatwo dało się to zauważyć po ich zachowaniu, niepewna wymiana spojrzeń oraz nagłe wzmocnienie uchwytu na swym orężu. Doprawdy czy sądzili ktoś mógłby się wykazać aż taką brawurą, aby zaatakować tą twierdzę w pojedynkę? Chcąc ich nieco uspokoić pomachałem do nich już z daleka, wyglądało jednak na to, iż przyniosło to odwrotny zamiar, gdyż straż nagle zaczęła zmierzać w moją stronę. Westchnąłem tylko głośno i teatralnie wywróciłem oczami, po czym z mankietu płaszcza wysunąłem swoją kartę i uniosłem ją tak, aby strażnicy mogli ją spostrzec. Oboje nagle bardzo się zmieszali, lecz na tym skończyły się problemy. Udałem się od razu do Karcianego Salonu, mając zamiar nieco poszerzyć zakres swej wiedzy dzięki zbiorom biblioteki. Niestety nim jeszcze udało mi się odszukać interesujące mnie akta do Sali wkroczył jeden ze strażników. Uniosłem na niego niezadowolone spojrzenie znad akt, które właśnie miałem zamiar przeglądać, jednak moje nastawienie nieco się zmieniło, gdy okazało się, iż strażnik oczekiwał ode mnie instrukcji. Poczucie władzy zawsze od zawsze poprawiało humor, czyż nie?
    Czego konkretnie chciał strażnik? Otóż doniósł mi, że od dłuższego czasu w okolicy twierdzy kręci się pewna panna, nie zbliża się jednak na tyle aby należało interweniować, jednakowoż jej obecność zaczęła niepokoić część straży ponieważ nie wiedzą czy ów panna jest szpiegiem czy może zagubioną nowicjuszką. Ostatnio do twierdzy miało się zgłosić kilku nowych członków i być może dziewczyna była jednym z nich.
    -Właściwie… to nawet dobra okazja, aby nieco się rozerwać, akta mogą poczekać. Sam ją sprawdzę, więc wasza ingerencja nie jest wskazana. Zrozumiano?
    Za długo tu nie zabawiłem…, Ponieważ kiedy strażnik powiedział gdzie ostatnio widziano ów dziewczynę od razu ruszyłem w to miejsce.
    Zt.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 17 Maj 2016, 11:10     

    Nie miała w zwyczaju być wylewną w życzliwościach dla ludzi, którzy niewiele dla niej znaczyli, a przynajmniej byli tylko szarymi, niewyróżniającymi się pod żadnym względem, plamkami. Nawet jeśli jakakolwiek krzta kultury wymagała, aby chociaż powitać pilnujących bramy strażników, Hebi nie byłaby sobą, gdyby zwracała na nich większą uwagę – dopóki żaden nie zalazł jej za skórę. Właściwie jej, nie oszukujmy się, praktycznie nikłe relacje i zażyłości z pozostałymi członkami były nawet na rękę. Ludzi kojarzyła z widzenia, ze słyszenia, imienia i nazwiska, czasem znała ich rasę lub którąś z mocy, jeśli wylewnie się z tym obnosili lub nie omieszkali głosić wszem i wobec swoich sukcesów na polu walki, ale żadna z tych osób nie stanowiła godnej zwrócenia uwagi. W pewnym sensie rozdzielała życie prywatne od zawodowego, co jak się okazywało, mogło ulec zmianie.
    Stukot obcasów rozniósł się po pomieszczeniu oraz jego najbliższych korytarzach, kiedy Anastasia zsiadła z Latającej miotły, schowała ją do Bezdennej sakwy i z koszykiem w jednej słoni oraz Furbo idącym przy drugim boku, skierowała się prosto do Karcianej sali. Upiór gdzieś się zapodział, lecz podejrzewała, że czeka na nią na miejscu, mając za nic ściany, przez które zwyczajnie mógł przelecieć. I wcale się nie myliła.
    Wypuściła skunksa, by stabilne podłoże pod jego łapami przywróciły jego dobre samopoczucie. Chyba nie powinna narażać go na takie stresy, szczególnie po wyleczeniu z obrażeń, jednak sytuacja nie pozostawiała wyjścia… Po co była jej ta nadprogramowa odpowiedzialność? Mało miała problemów sama ze sobą, żeby brać sobie dodatkowe?
    Zaczęła przeszukiwać księgi mówiące co nieco o członkach Karcianej Szajki, wszelkich informacji, które bez większego wysiłku były dostępne dla nich, ale w zasadzie gotowa była dotrzeć do tych mniej jawnych, inaczej nie byłaby sobą. Zdecydowanie jej tutaj nie doceniali.

    - Skąd ty w ogóle masz takie informacje? Kim jesteś, bym miała ci wierzyć i byś miał wgląd do całego mojego, i jak się okazuje nie tylko mojego, nya, życia? – Stos książek na podłodze rósł bez końca, tworząc papierową barykadę dookoła Straszki. Żadna nie przyniosła oczekiwanych wiadomości, co zaczynało ją irytować. Podobnie jak dźwięki wydawane przez ptaszysko; to trzepot skrzydeł gdzieś przy jej uchu, to znów uderzanie dziobem o jeden z regałów, który to niby zawierał coś wartego uwagi. Guzik. Żaden niczego takiego nie zawierał, a sama kotka wzbogaciła się o informacje zbędne jej do życia.
    - Przestań tak bezsensownie dopytywać, miałem cię za inteligentniejszą. – Demonstracyjnie przeszedł się po stosie tuż przed jej oczami z rozbawieniem obserwując zaciskające się w wąską linię usta.
    Machnęła gwałtownie ręką, mając nadzieję, że uda jej się trafić to cholerstwo. Miała dosyć jego obecności, na każdym kroku tylko denerwował, choć tak uparcie twierdził, że nie to jest jego priorytetem. Tak, akurat. Jeśli tak dalej pójdzie, zwyczajnie porzuci dalsze poszukiwania, uznając ten wieczór za bardzo mało zabawny żart, który pozostawi po sobie niesmak przez kilka godzin po przebudzeniu. Bo to wciąż był sen, prawda?
    Ptak wzleciał w górę, a ręka Anastazji natrafiła na twarde obicia książek, które z hukiem zostały rozrzucone po najbliższej okolicy. Wstała z miejsca, niedbale odkładając jedyną, aktualnie czytaną, na półkę i wygodnie ułożyła się na wprawionej w ruch huśtawce. Musiała zasnąć i obudzić się bez zbędnego towarzysza. Szlag by trafił naiwne poszukiwania brata. Tak brata. Co też krukowi strzeliło do głowy? Przecież nawet nie znała swoich rodziców, jak więc mogła szukać czegokolwiek z nimi związanego?
    - Rusz leniwy, koci tyłek.
    Na te słowa tylko obróciła się tyłem, nakrywając twarz ogonem. Głupia… Sądziła, że jednak coś dobrego na tym świecie jej pozostało. Naprawdę miała taką nadzieję. Tymczasem ktoś najwyraźniej dobrze się bawił jej kosztem. Znów niesprawiedliwość losu, przecież to ona powinna bawić się innymi!
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 18 Maj 2016, 00:29     

    Nie spieszyłem się specjalnie to też dystans dzielący od Ogrodów do Karcianej Sali pokonałem w swej normalnej formie, nie zaś, jako czarny dym, co byłoby znaczącą oszczędnością czasu. Mimo wszystko nie spieszno było mi do akt, nie lubiłem papierkowej roboty… gdybym w takiej się lubował nie byłbym przecież złodziejem. Korytarze przemierzałem, zatem spacerowym tempem, nie czyniąc przy tym zbędnego hałasu jak i nie prosząc się o niczyją uwagę. Już przy bramie poinformowałem straż, iż obawy względem białowłosej niewiasty były jedynie fałszywym alarmem.
    Gdy otworzyłem drzwi karcianej Sali niemal natychmiast dostrzegłem zmiany, jakie tu zaszły podczas mej nieobecności. Stos porozrzucanych książek jednoznacznie informował, że ktoś zdarzył już tu zawitać podczas mego niebytu. Dziwnym było jednak, że nieład w pierwszej chwili bardziej zaprzątnął moją uwagę od tego kto najprawdopodobniej stanowił jego źródło… Liczyłem na to że sala w dalszym ciągu będzie do mej wyłącznej dyspozycji, to też aktualnie towarzystwo nie szczególnie mnie ucieszyło. Nie mniej jednak Karciana była w końcu przestrzenią publiczną i było mi wiadomym, że jeśli ktoś oczekiwał w twierdzy prywatności winien wtedy udać się do własnej komnaty. Nie po myśli było mi jednak wędrować, co rusz z nowym plikiem akt i wracać się po jakieś, jeśli zbrakłoby potrzebnych informacji. Zamiar wtedy miałem pozostać w dalszym ciągu tu gdzie teraz się znalazłem, nie zważając na obecność dodatkowego towarzystwa.
    Bez słowa zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w głąb Sali. Dopiero mijając huśtawkę spostrzegłem w końcu leżąca na niej czarnowłosą dziewczynę. Twarz przysłaniał jej długi i puszysty biały ogon jednak to ten właśnie ogon jak i kocie uszy podpowiedziały mi, z kim mam do czynienia. Nie imię jednak zachowało się w mej pamięci, lecz ranga. Pik. Miałem okazję widzieć ją przelotnie już kilka razy, nigdy jednak nie przyszło nam odbyć bezpośredniej rozmowy albo, chociaż stanąć twarzą w twarz. Nie byłem pewien czy spała a może jedynie odpoczywała, nie mniej jednak nie miałem zamiaru jej tego stanu zakłócać. I w jednym jak i drugim przypadku spodziewać by się można, że będzie cicho, a cisza była wszak stanem, którego teraz oczekiwałem, mając zamiar zaszyć się w stosie papierzysk. Zdawało się że i ona taki pomysł miała…
    Sporym krokiem wymijając stos rozrzuconych książek mimochodem rzuciłem okiem na kilka widocznych na okładkach tytułów. W sporej większości znaleźć można tu było księgi rodowe… wiedziałem, że Karciana biblioteka dysponuje takowymi jednak raczej nie przychodziło mi do nich zaglądać. Podstawowe informacje o członkach informacji można było znaleźć w ich aktach, do ksiąg zaglądało się wówczas, kiedy zasób informacji w aktach uznało się za nie wystarczający… To że Organizacja posiadała tak poufne o nas informacje musiała stanowić swego rodzaj zabezpieczanie z ich strony, nieme ostrzeżenie gdyby ktoś pomyślał o niesubordynacji czy zdradzie. A w każdym razie ja sam właśnie tak postrzegałem całą sprawę. Wśród ksiąg, nieco oddaloną od pozostałych dostrzegłem nagle jedną ozdobioną herbem mojego rodu… nie było mowy o pomyłce, kiedy litery ukazały napis Arantza. Już miałem pochylić się, aby zabrać rzeczoną księgę, jednak zrezygnowałem nie chcąc się zdradzać.
    Wyminąłem biblioteczne pobojowisko i parę minut spędziłem w dziale z aktami, wybierając kilka celem ich ubogacenia w informacje. Spokojnie przysiadłem się do stołu zajmując swoje ulubione miejsce, z kieszeni płaszcza wyciągnąłem wieczne pióro i przystąpiłem do pracy. Ćwierć strony… tylko tyle udało mi się zapisać, bowiem moja uwaga została rozproszona czymś, co miało miejsce pod stołem… Lekko zdezorientowany zerknąłem pod blat stołu gdzie dostrzegłem niewielkich rozmiarów zwierzę o czarno białym futrze, którego gatunku nie mogłem sklasyfikować. Futrzak jednak był właśnie zajęty zabawą albo może próbą pożarcia mojego buta, nie szło mu to kompletnie, choć widać było, że stara się usilnie. Wetknąłem tylko, po czym zwróciłem uwagę na Straszkę, zmuszony przerwać panującą ciszę.
    - Czy to małe pasiaste stworzenie, które właśnie usiłuje pozbawić mnie obuwia należy może do Ciebie?
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 18 Maj 2016, 13:24     

    Kołysanie huśtawki wprawiało ją w błogi stan, a dodatkowe nakrycie ogonem, sprawiało, iż jasność za zamkniętymi powiekami nagle ustąpiła ciemności. Idealna okazja, żeby oddać się w ręce Morfeusza, który natychmiast mógłby zabrać ją do Krainy Snów. Wszak robiło się coraz później, a jej wcześniejsza drzemka została przerwana przez pierzastego natręta. Tak… Zastanawiała się, co też porabiał, bo od uwagi zawierającej w sobie pewną jej część ciała, ucichł. Co więcej, nie dręczył jej typowymi ptasimi zachowaniami, dalsze uwagi zachował dla siebie… Może po prostu odszedł? Nie była w stanie tego jednoznacznie stwierdzić, bo upiór żadnego zapachu po sobie nie zostawiał, choć pozbycie się go byłoby jej bardzo na rękę. Miała go dość po pierwszym spotkaniu, licząc na to, iż stanie się ono ostatnim, a niestworzone historie dotyczące jej życia zostały wyczerpane. Widocznie bardzo się pomyliła, ale i zarazem kruk znów nie potrafił dać Hebi jednoznacznych dowodów przemawiających za prawdziwością jego herezji. Trzeba było zostać w Ogrodzie strachu, w ciepłym łóżku i wtulona w pustkę na drugiej połowie łóżka, zasnąć.
    Nie zdążyła się jednak ewakuować, nim do sali wszedł ktoś jeszcze i wcale z tego faktu nie była zadowolona, czego nie dało się zauważyć, gdyż była odwrócona plecami do mężczyzny. Zapach niby znajomy, lecz nie potrafiła jednoznacznie przypisać go do którejś znanej jej twarzy, dlatego uznała, że to członek Karcianej Szajki, z którym niewiele do tej pory miała wspólnego. Pięknie. Akurat, gdy zebrało mi się do wyjścia, w twierdzy tłumy. Nyah. Ciekawość reakcji przybysza zwyciężyła. Zainteresuje się nią? Czy może całkowicie zignoruje? Zbeszta za niekontrolowany chaos panujący w pomieszczeniu, którego niewątpliwie była sprawcą? Albo przerażony uzna, że ktoś się włamał, a ona potrzebuje pomocy? Och! To by było takie urocze!
    Niestety piękne scenariusze mają to do siebie, że nigdy nie nadchodzą. Tak, jak i tym razem. Słyszała wyraźnie jego kroki przez salę, momenty, w których się zatrzymywał, zapewne próbując rozszyfrować cóż za istotka bezczelnie korzystała z dobrodziejstw organizacji. Ostatecznie i on po coś sięgnął, po czym w ciszy usiadł, a kotka mogła się rozkoszować wszechobecnym zapachem, bo przyznać musiała, że był on dość wyjątkowy, ot, dawno tak trafiającego w jej gusta nie spotkała.
    Cisza panowała długo, zdecydowanie zbyt długo, choć co rusz przerywana była przewracanymi kartkami, wzdychaniem spoczywającego przy huśtawce Furbo lub chrobotaniem przepełnionego energią skunksa. Właśnie… Oby tylko mężczyźnie nie przyszło do głowy go straszyć, czy się z nim drażnić. Bądź, co bądź, nie miała jeszcze okazji odwiedzić kogoś, kto zająłby się śmierdzącym problemem.
    - Skończ się nad sobą użalać, zacznij szukać. – Otworzyła oczy, a słowa kruka zbiegły się niemalże ze słowami Enkila.
    - Nyah, dajcie mi wszyscy po prostu umrzeć. – Mruknęła niezadowolona, a dłonią docisnęła ogon jeszcze mocniej do twarzy, protestując na próbę zmuszenia do działania oraz odpowiedź na zadane pytanie. Skuliła się bardziej w kłębek, machając tylko niedbale ręką, dając do zrozumienia, że ma całe otoczenie w głębokim poważaniu. To Brzask ruszył z miejsca, podszedł do stolika i pyskiem trącił zwierzaka, aby ten dał za wygraną w walce z butami.
    A w tym czasie upiór nie zamierzał odpuszczać. Skrzydła zatrzepotały, wylądował na jej ramieniu, na co kotka wzdrygnęła się obrzydzona bliskością potwora. Poderwał się ponownie, dziobem złapał za ucho, początkowo lekko, później coraz mocniej go zaciskając. Później stuknął w głowę, to znów złapał za ogon; atakował ją na wszelkie możliwe sposoby, byleby tylko zmusić do działania wedle jego planu. A doskonale wiedział, że Anastasia nie pozwoli się długo tak traktować, nie ze względu na ból, lecz swój strach przez ptasimi przedstawicielami – nie bez powodu wciąż pokazywał się w tej formie.
    Po trzecim pociągnięciu białego futra, poskutkowało. Kotka zmieliła pod nosem przekleństwo, zamaszystym ruchem odgoniła upiora, co mogło wyglądać komicznie dla nieświadomego Cienia i zwlekła się na równe nogi. W zasadzie… Lepiej zająć się Tissaią, nim karciana sala przestanie cieszyć jej nozdrza.
    - Tak, to moje. – Odpowiedziała wreszcie już ze skunksem na rękach, grzebiąc w Bezdennej sakwie w poszukiwaniu jakiejś przekąski dla małego głodomora. Gdy już ją znalazła, dała zwierzęciu zajęcie, a sama zabawnie przekrzywiła głowę wpatrując się w mężczyznę za stołem. Rzeczywiście, mało co go znała, ale prawdopodobnie nie było czego żałować. - Chyba nie było nam dane zbyt wiele ze sobą mieć do czynienia. Cóż, nya, nie będę przeszkadzać. – Od niechcenia odkładała kolejne książki na swoje miejsce w regałach. Nie każdą z nich ostatecznie przeczytała, wiele tylko pobieżnie, jednak czuła, że bezproduktywnie straciła za dużo czasu. - Auć! – Złapała się za dotkliwie dziobnięte ramię w momencie, w którym podniosła tą jedną, leżącą na uboczu. Spiorunowała spojrzeniem upiora i przewracając oczami, otworzyła ją zagłębiając się w lekturę.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2016, 00:24     

    Otrzymana odpowiedź jak i idąca za nią reakcja bądź, co bądź mnie zaskoczyła. Zdecydowanie oczekiwałem czegoś innego z jej strony. To, że pasiaste stworzenie do niej należało było wszak wysoce prawdopodobne w końcu poza nią nie było tu nikogo innego, pomijając towarzysząc jej bestię…, którą co prawda dostrzegłem dopiero po dłuższej chwili. Nie wiedziałem jednak czy w wyniku swej chwilowej nieuwagi czy może specyficznych uzdolnień, jakimi mógł pochwalić się Furbo. Obecność bestii nie dziwiła mnie jednak, co innego futrzak podgryzający moje buty, nie była to żadna z znanych mi bestii i nie był to też kot, choć nieco go przypominał.
    Wracając jednak do Straszki i jej reakcji… sytuacja nie obyła się bez wtrącenia komentarza z mojej strony, ten jednak został poprzedzony stłumionym szybko śmiechem. Podparłem podbródek na zgiętej dłoni i czerwień spojrzenia skupiłem na osóbce goszczącej na huśtawce.
    -Nie sądzisz, że w Twoim wypadku byłby to kiepski pomysł?
    Rzekłem z nutką przekąsu czyniąc aluzję względem jej aktualnego stanu czy może raczej rasy. Po chwili miałem już okazję bliżej przyjrzeć się bestii lisowatej bestii i korzystałem z tej okazji, bo w końcu nie często tak owa się zdarza. Zaciekawiony reakcją wolno wyciągnąłem przed siebie rękę , gotowy jednak byłem w razie potrzeby szybko ją wycofać. Bestia mogła w końcu ugryźć jednak, jeśli nie będzie wykazywała wrogiego nastawiania wtedy całkiem możliwe, iż pokuszę się o próbę pogłaskania grzbietu stworzenia. Mniejszym futrzakiem przejmować się przestałem, bowiem szczerze wątpiłem, aby zwierzątko dysponowało na tyle przyzwoitym uzębieniem by obuwie jakoś znacząco uszkodzić.
    Już miałem powrócić do pisania, kiedy to stałem się świadkiem dość nietypowego „przebudzenia”. Wyglądało to tak jakby kotka właśnie próbowała odpędzić jakiś dręczący ją jeszcze niedawno koszmar…, ale przecież nie śniła, nie czułem aury żadnego snu złego czy też nie. W sumie zaczynałem żałować, że nie zjawiłem się w Sali wówczas, kiedy w śnie byłaby pogrążona, mógłbym wtedy zaspokoić apetyt.
    Gdy odezwała się przy okazji zabierając również małego szkodnika, mogłem w końcu przyjrzeć się jej twarzy… Ów twarzyczka okazała się obcą acz jednocześnie dziwnie znajomą… jakbym niegdyś spotykał ją już niejednokrotnie. Nie było to jednak oblicze żadnej z przygodnie poznanych towarzyszek z którymi niegdyś dzieliło się miłe choć zwykle dość krótko terminowe znajomości… Twarz ta jednak choć nie zdobił jej teraz uśmiech wydawała mi się miłą… Było to dość zagadkowe choć czy warto było się tym przejmować?
    -Istotnie, zdaje się że nie mieliśmy jeszcze przyjemności Panno… ?

    Przeciągnąłem nieco ostatnie słowo licząc, iż koto-straszka zechce wyjawić swe imię albo przynajmniej miano, jakim można by się do niej zwracać. Mógłbym nazywać ją Pikiem. Mógłbym jednak uznałem to za nazbyt obcasowe. Gdy zaczęła układać książki ponownie powiodłem spojrzeniem za tą, której okładkę zdobiło nazwisko mego rodu, zdziwiłem się, gdy nagle wydała z siebie dźwięk, który to zwykle wydaje się podczas odczuwania bólu… Czyżby autor ów księgi aż na tyle był twórczy, iż przyozdobił okładkę cierniami? Właściwie sen by to jakiś miało, bo w przełożeniu właśnie to oznaczało Arantza – cierń. Gdy zaczęła księgę przeglądać nie mogłem oprzeć się pokusie… spytałem, choć pytać nie powinienem. Odłożyłem pióro i wyprostowałem się bardziej skupiając całą uwagę na dziewczynie.
    -Normalnie nie spytał bym… Jednak ciekawi mnie czego też masz nadzieję doszukać się w tejże właśnie księdze?
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 20 Maj 2016, 12:47     

    Jeszcze kiedy odwrócona była do niego tyłem, uśmiechnęła się zadziornie pod nosem. Aż dziw brał, że nie uznała uwagi Enkila za zbyt mocno ją dotykającą. Zamiast tego została dziś pierwszy raz tak rozbawiona. W zasadzie… Chyba brakowało jej innej żywej istoty niż Brzask, czy Tissaia. Przez długi czas otoczona była szczelnym murem Ogrodu strachu, a ten choć piękny, nie dawał jej ulubionego pokarmu, ani też nie dostarczał przyjemności z uprzykrzania życia innym. Mimo wcześniejszych wątpliwości, dobrze zrobiła wyrywając się w inną część Krainy Luster, nawet pod tym głupawym pretekstem.
    Furbo, póki Anastasia nie zadecydowała inaczej, nie miał nic przeciwko dotykowy, wręcz lubił pieszczoty poprzez głaskanie. Oczywiście nie łasił się do byle kogo, do pierwszej lepszej osoby spotkanej na ulicy, lecz Enkil budził niejakie zaufanie również w jego pani, skoro niemalże bezbronnie leżała plecami do mężczyzny. Dopiero po jej przebudzeniu oraz odwiedzeniu skunksa od atakowania butów, wrócił w okolice huśtawki, tam układając się w wygodnej sobie pozycji.
    - Ja... – Czyżby zapomniała, jak się nazywa? Dopiero, gdy Cień oderwał się od swojej papierkowej roboty, a kotka wciąż jeszcze stała niedaleko niego ze zwierzakiem na rękach, dostrzegła wyraźniej jego twarz pośród tego, trzeba było przyznać, nieco ponurego miejsca. I już nie sam, niebrzydki zresztą, wygląd przykuł jej spojrzenie, ale właśnie jego oczy lub konkretniej ich barwa. Doprawdy, masz ogromnego pecha, kocie, że wszystko ci musi przypominać! Zamknęła nieestetycznie rozchylone usta, mrugając przy tym kilkukrotnie. - Przyjemności na pewno nie mieliśmy, a czy ją będziemy mieć, to się okaże, nya. Anastasia. – Nie powiedziała tego oschle, choć można było odebrać takie mylne wrażenie. Zaraz potem zaczęła po sobie sprzątać, byle tylko więcej nie zawracać myśli Noritoshim. Tfu! Wypluj to imię, idiotko. Nie zapytała o jego, jeśli będzie miał ochotę, sam się przestawi, choć sama mogła mieć poprawne domysły odnośnie jego tożsamości – tak to było, gdy lubiła zbierać informacje o osobach, z którymi miała współpracować. Ale co to za gentlemen, który wpierw wypytuje kobietę, zamiast sam się przedstawić! Jeszcze raz otaksowała go wzrokiem. No, może rzeczywiście nim nie był.
    Cieszyła się, że żadne rozmowy dalej nie są kontynuowane. On miał swoją pracę, ona pragnienie wyrwania się z tych murów i udania na cieplutki posiłek. Już ją naszła ochota na średniowysmażoną nienawiść – idealna na dzisiejszy koniec dnia!
    Dlatego lekko rozpływając się w marzeniach, niekoniecznie dokładnie przeglądała strony ostatniej z ksiąg. To zwróciła uwagę na wymyślną czcionkę napisu, to na rycinę, tu gdzieś było imię, o!, a tam nazwisko. Niewiele jej to mówiło, dlatego posępnym wzrokiem patrzyła na kruka wyraźnie z siebie zadowolonego, ale także lekko poirytowanego, o czym najwyraźniej świadczyło stukanie kończyny o jedną z półek, na której siedział. W końcu pozbawiony nadziei na powodzenie swojej misji, wzleciał w powietrze, zawirował wokół Anastazji na ten moment przymykającej powieki ze swojej niechęci do fruwających, a kartki same zawirowały otwierając się dobrze za połową książki. Tam zaczęła czytać, zapominając o obecności Enkila, więc jego słowa wzdrygnęły całym jej ciałem.
    - To doskonałe pytanie. Od samego początku zastanawiam się, czego tu szukam, nyah. – Położyła nacisk na drugą część wypowiedzi, mając nadzieję, że dziwnie milczące ptaszysko zaraz jej wszystko wyćwierka. Sprowadził ją do Karcianej Twierdzy, nie podając żadnych szczegółów. Rodzina… Dobre sobie. Kto konkretnie? Daleka kuzynka, piąta woda po kisielu? Ciotka z Ameryki? A może troskliwa babunia, zapraszająca co weekend na obiadki? - Zdaję się, że szukam... – Wreszcie dostrzegła, co należało, a kruk triumfalnie zaczął wydawać z siebie okrzyki, które nietypowym echem wirowały w jej głowie. Wątłe ręce wypuściły coraz bardziej ciążącą księgę, która to z dodatkowym hukiem wzmogła pulsacje w skroniach. - ...brata? – Bardziej zapytała, niż udzieliła odpowiedzi, zaraz potem wymalowaną przerażeniem twarz zwróciła ku Enkilowi. Ktoś sobie kpił? Miała mieć brata, starszego brata, o istnieniu którego dowiadywała się po ponad dwudziestu latach? On znów kłamał, tak jak w przypadku pani Elizabeth. Dlaczego wywracał całe jej życie do góry nogami? Dlaczego teraz, kiedy zaczynała stawać na nogi, bez ostrzeżenia usuwał jej spod nich grunt? - Chyba muszę wyjść, nya, odejść. Znaczy! Pójść po prostu, tak. Na mnie pora. Nie powinnam tu dłużej zostawać. To najlepszy pomysł, nie przeszkadzaj sobie. – Mówiła chaotycznie, nie wiedząc co ze sobą począć. Krzątała się po pomieszczeniu, by ostatecznie natrafić na drzwi wyjściowe. Uciec. To było teraz jedyne pragnienie, zapomniała nawet o głodzie.
    Lecz i to nie było jej dane. Upiór skutecznie zagrodził jej drogę, przybierając ludzką postać. Co więcej, nie mogła w żaden sposób się go pozbyć, choć przecież sam zdawał się być tylko duchem. Już wiedziała, że czeka ją ciężka noc. Z bratem.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 22 Maj 2016, 03:48     

    Dziwny to dzień doprawdy… żeby jedna z niewiast zamarła na widok mego oblicza, jakoś mogłem się w tym pogodzić zdarzają się w końcu rzeczy dziwniejsze a i przecież znalazł się też powód, jakim było podobieństwo do zmarłego brata. Wszystko, zatem jasne i logiczne, ale żeby taka sama sytuacja przytrafiła mi się tego samego dnia w dodatku w ciągu tej samej godziny? Wiem, że może i jestem niemal chorobliwie blady, ale przecież na zjawę nie wyglądam! Co więcej na mój widok tym razem zamarła właśnie ta, której to do zjawy znacznie bliżej.
    Uśmiechnąłem się w odpowiedzi na jej uwagę. Miała zupełną rację, co do faktu, iż dopiero najbliższy czas pokaże czy ów spotkanie będzie można zaliczyć do grona przyjemnych, mało istotnych, nic nieznaczących a nawet nie miło wspominanych.
    -Anastasia…
    Powtórzyłem po chwili nieco wolniej, jakby szukając ów imienia w zakamarkach wspomnień tak jak to poprzednio czyniłem z jej obliczem. I choć wygląd w dalszym ciągu równie obcy, co znajomy się wydawał tak też imię nie obudziło żadnych skojarzeń. Sam jednak wydźwięk imienia był całkiem przyjemny.
    -Ładnie. Ja zwę się Enkil, choć częściej usłyszeć o mnie można Zaklinacz Cieni, zwracaj się, zatem wedle własnego upodobania.
    Z oczywistych powodów nazwiska wolałem nie podawać, nie wiedziałem wszak, czego szuka i czy istotnie może mieć to jakiś związek z moją rodziną. Rodziną, z którą wspólne pozostało już tylko nazwisko, kontakt wszak zerwałem i na dobrą sprawę nie wiedziałem jak wiodło się mym bliskim. Założyłem jednak, że jakkolwiek by się im nie powodziło tak beze mnie stan ten będzie lepszym. Czy jednak słusznym było odciąć się do tego stopnia, iż byłbym nieświadomy nawet w obliczu śmierci któregoś z mych rodzicieli? Z drugie strony, gdy odchodziłem oboje przecież na nowo zaczęli sobie życie układać, po cóż być wtedy zbędnym blastem? Teraz jednak przyznać muszę, że wezbrała we mnie ciekawość… ogarnęło zastanowienie czy księga, jaką dzierżyły właśnie drobne dłonie Anastasi mogłaby zawierać informacje o tym jak powodzi się dalej w mym rodzie? Jeśli gdzieś szukać by się miało informacji cennych i pewnych to nasza biblioteczka zdecydowanie była odpowiednim miejscem. Nie śmiałbym w końcu wątpić w skuteczność naszych informatorów, nie byłbym w końcu członkiem organizacji, która byłaby nieudolna w czymś tak istotnym jak zbieranie informacji.
    Nie trzeba było za to należeć do wybitnie utalentowanych obserwatorów, aby dostrzec, iż z stracho-kotką właśnie działo się coś nie tak. Nie miałem pojęcia, czego też w księdze doszukać się musiała, jednak ów informacja niewątpliwie stanowiła dla niej nie lada szok. Widzieć wystraszonego Stracha, był to kolejny z całkiem unikalnych widoków dnia dzisiejszego. Że w swych przypuszczeniach się nie pomyliłem utwierdziła mnie tylko jej dalsza reakcja, jaką była próba ucieczki. Cała sprawa zbyt mnie zaciekawiła abym miał pozwolić odejść jej bez wyjaśnień. Gdy tylko odwróciła się w stronę drzwi przybrałem swą bardziej lotną dymną postać i błyskawicznie znalazłem się tuż za jej plecami. Złapałem czarnowłosą za nadgarstek lewej ręki, w między czasie zdarzyłem jeszcze zgarnąć z podłogi książkę, która podczas upadku nie zamknęła się to też pozostała na ostatnio przeglądanych stronach.
    -Zaczekaj. Skąd ten nagły pośpiech? Cóż takiego mogłaś w tej księdze znaleźć żeś gotowa tak nagle stąd uciekać, hm ?
    Nie zwalniając uścisku na nadgarstku skupiłem wzrok na stronicach, które jak się okazało zdobiło drzewo genealogiczne mojego rodu. Szybko ominąłem dawnych przodków skupiając się na ostatnich gałęziach. Znaleźć można tu było nie tylko informacje takie jak imiona, daty przyjścia na świat czy zgonu, ale nawet ryciny. Gdy mój wzrok zatrzymał się na miniaturze portretu matki, szybko stało się jasnym, dlaczego twarz Anastasi wydawała mi się znajoma, ma rodzicielka jak się okazało już nie żyła. Jednak to nie ta informacja była dla mnie wtenczas największym szokiem… skierowawszy wzrok jeszcze nieco niżej dostrzegłem portret Straszki, która właśnie stała koło mnie, która była córką mojej matki… a to oznaczało, że była też moją przyrodnią siostrą! Nagle i ja podobnie jak ona niedawno, stanąłem jak wryty nie mogąc w głowie poukładać sobie tego wszystkiego, co właśnie miało miejsce. Takie rzeczy przecież się nie zdarzają! Życie nie zwykło pisać tak banalnych scenariuszy, takie rzeczy zdarzały się i owszem, ale w serialach, jakie można było oglądać w Ludzkim Świcie.
    - To chyba jakiś żart…
    Skomentowałem nagle, po czym zacząłem się śmiać, zdecydowanie zbyt dziko i głośno. To był żart, los lubił płatać figle… zwłaszcza gdy ktoś zupełnie nie spodziewa się być ich ofiarą.
    -Czyżby wynik poszukiwań aż tak Cię rozczarował, że postanowiłaś uciec? A ja dalej żyłbym w nieświadomości. Cholera jasna… Tego nie można tak zostawić! W końcu nie codziennie dowiadujesz się że poszerzyła Ci się rodzina.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 23 Maj 2016, 13:22     

    Gdy upiór upewnił się, że wszelkie chęci kotki do natychmiastowego opuszczenia sali opadły, co również było zasługą Enkila, który pewnie trzymał jej nadgarstek, zniknął z jej drogi. Konfrontacja dopiero się zaczynała, a ona już miała serdecznie dosyć. Westchnęła ciężko, by ostatecznie, po wysłuchaniu wszystkiego, co Cień miał do powiedzenia spojrzeć na niego spod przymrużonych powiek lekko ukrytych za harmiderem czarnych włosów.
    - Ha ha. – Wcale się nie śmiała, powiedziała to ironicznie. - Widzę, że świetnie odnajdujesz się w tej sytuacji, nya. Może wiedziałeś o tym wcześniej, braciszku? – Wyrwała rękę z uścisku, ani trochę to traktowanie jej się nie podobało, jednak trzymała nerwy na wodzy.
    Początkowo i jej przez głowę przeszła myśl o kiepskim żarcie albo ze strony twórcy rodowodu albo ze strony organizacji. Przypadek, że oboje się w niej znajdują i nagle do rąk jednego trafia taka informacja? To znaczy… Nie trafiłaby, gdyby nie to przeklęte ptaszysko, które na szczęście teraz gdzieś przepadło. W żaden sposób nie mogła potwierdzić lub zaprzeczyć tym jeszcze wątpliwym faktom, nie znała swojej rodziny, nie miała pojęcia o nikim poza nią samą, a wychowująca ją Elizabeth zawsze odwracała kota ogonem zbywając temat. Jedyne, co udało jej się ukradkiem podsłuchać, to śmierć matki przy porodzie – ile w tym prawdy, również ciężko stwierdzić. Ale wierzyła w taką przeszłość. O reszcie; ojcu, rodzeństwu, dziadkach, nigdy się nie dowiedziała.
    A teraz… Cały jej światopogląd legł pogrzebany w gruzach. Tyle czasu błąkała się sama po świecie, usilnie poszukując dla siebie bliskiej osoby, tak bardzo nienawidząc losu, który odebrał jej wszystko, co kochała i co pokochać mogła. Marzyła o wsparciu, mogącym pochodzić wyłącznie od rodziny, szczególnie… Szczególnie po przemianie. Kto wie, nuż stałaby się inną osobą mają przy sobie pomoc, o którą tak bezskutecznie wołała. Tyle rzeczy nagle stanęło pod znakiem zapytania, dostało nową alternatywę lub boleśnie uświadomiło jej stratę wywołaną przez niewiedzę. Ktoś, kto poruszał za sznureczki jej życia musiał mieć niezły ubaw.
    - Nie spieprz tego. – Poczuła dłonie na swoich plecach, zaraz potem została pchnięta do przodu przez upiora, przez co wyglądała jakby zaraz miała się potknąć i runąć na ziemię. Równowaga jednak została utrzymana, a Anastasia bez słowa wyminęła Dręczyciela i zatrzymała się przy stole, wspierając na nim otwartymi dłońmi.
    - Nie zacznę nagle skakać z radości… Z oczywistych powodów nyah. Niemniej, wiedz, że w innym czasie i miejscu, prawdopodobnie tak by się stało. To dla mnie dosyć… Nowa sytuacja, całe życie byłam sama. – Przygryzła dolną wargę. Co powinno się mówić w takich okolicznościach? Spontaniczną reakcją była ucieczka, a skoro musiała zostać, należało chyba o tym porozmawiać. Tylko jak? - Jak to możliwe, że jesteśmy, no wiesz, nya, rodzeństwem? – Wciąż z trudem, lecz przechodziło jej to przez usta. - Ach, pieprzyć to! – Gwałtownie zamachnęła ręką, przez co akta zgromadzone na blacie przez Enkila malowniczo rozprzestrzeniły się najpierw w powietrzu, później na podłodze. Ale kotka nie widziała już jak upadają. Pewnym krokiem ruszyła, niemalże biegła z powrotem w jego kierunku. A kiedy już pokonała te kilka, dłużących się jej w nieskończoność kroków, zwyczajnie, bez zbędnego zastanowienia, wahania i komplikowania sobie życia, po prostu go objęła, zaciskając mocno pięści na tyle jego płaszcza.
    - Moja rola chyba dobiegła końca. – Usłyszała cichy, niknący szept przy uchu, ale zignorowała go. Jeśli to wciąż był sen, to niech trwa dalej.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 26 Maj 2016, 05:28     

    Rzeczy takie jak ta nie zdarzają się, co dzień… dowiedzieć się o tym, że ma się siostrę i w tej samej chwili ją odnaleźć? Nazwanie tego szczęściem było zbyt trywialnym tym bardziej, że ani Ona ani ja sam żadnej gwarancji nie mamy, iż ta wiedza szczęścia nam przysporzy. Kotka w końcu sama wspomniała o poszukiwaniach brata ja zaś rodziny się wyzbyłem to też nie sądziłem, że przyjdzie mi się jeszcze doczekać konfrontacji z kimś…, z kim przyszło mi dzielić geny ( a w każdym razie ich część, wszak tylko jedno z rodziców mieliśmy wspólne).
    Nie próbowałem zatrzymywać jej ponownie, kiedy wyrwała się z uścisku mojej dłoni. Kości zostały rzucone i w owych okolicznościach za późno już było na ucieczkę, która z resztą byłby jedynie chwilowym rozwiązaniem problem. Poznałem w końcu jej twarz i imię a jeśli chciałbym wiedzieć więcej, sądzę, że to i owo znalazłoby się w kartotece z aktami. Mogła uciec, choćby i teraz jednak bynajmniej nie oznaczałoby to końca w końcu znalazłbym ją i…. Właśnie, co bym wtedy zrobił? Co powinienem zrobić teraz? Do czego zobowiązuje bycie starszym bratem? Jak zachować się w takiej sytuacji? Skąd u diabła miałbym to wiedzieć?! Dobre w tym wszystkim było przynajmniej to, iż nie ja jeden byłem teraz w pewnym sensie zagubiony, choć rzecz jasna starałem się nie dawać tego po sobie poznać. Spoważniałem jednak, bacznie obserwując swą…siostrę. Słowo to nadal brzmi w moim umyśle dziwnie obco, a jednak staje się zarazem wręcz intrygujące.
    -Staram się odnajdywać w każdej, z jaką przychodzi mi się mierzyć. Inaczej łatwo w życiu stać się przegranym. I nie… nie miałem pojęcia o tym wszystkim. Nie miałem tej księgi wcześniej nawet w ręce, dowiaduję się wtedy w taki sam sposób jak i Ty.
    Na moment przeniosłem wzrok na księgę, którą to, choć zamkniętą, dalej trzymałem w ręce. A wystarczyłoby pominąć ją w poszukiwaniach, nie dotrzeć w gąszczu wielu innych pozycji… wtedy oboje dalej trwalibyśmy pogrążeni w nieświadomości widząc w sobie zapewne jedynie towarzyszy z jednej organizacji. Przeznaczenie? Kto wie…
    Z zamyślenia wyrwało mnie dopiero nagłe zawahanie się koto-straszki zdające się niechybną groźbą upadku. Nim zdążyłem przedsięwziąć cokolwiek, aby nie dopuścić do spotkania Anastasi z podłogą, ta popisem kociej gracji sama poradziła sobie z napotkanym problemem. Pozostało mi jedynie podążyć za dziewczyną spojrzeniem, gdy zaś się odezwała zdecydowałem się również postąpić kilka kroków ku jej osobie chcąc wyjaśnić kwestię naszego pokrewieństwa. Nie zdążyłem jednak tego zrobić, zatrzymał mnie widok stosów kartek, które nagle zawirowały w powietrzu… Akta, nad którymi przyszło mi się męczyć i których uzupełnianie zawsze stanowiło dla mnie katuszę. Przynajmniej jedna trzecia tych leżących na stole była efektem mojej pracy, teraz zaś zostały potraktowane niczym nic nie warte papiery, bez poszanowania treści ujawnionej przez atrament. W innych okolicznościach ten widok zapewne wywołałby we mnie złość, teraz jednak wręcz przeciwnie wprawił w rozbawienie. Pyskata i sprawia kłopoty… jak nic siostra! Gdy tak nagle się odwróciła i pewnym krokiem ruszyła w moją stronę byłem zupełnie przekonany, że ponownie próbuje uciec z Sali. Z tą myślą gotowałem się już, aby ponownie udaremnić jej zamiary. Jakie wielkie zdziwienie ogarnęło mnie, kiedy złotooka zamiast próbując ominąć nagle mnie objęła. Cóż zaskoczenie wystarczyło na tyle wysoki poziom, iż wymalowało się na mojej twarzy, ciało zaś przez moment całkiem znieruchomiało.
    Emocje… od czasu ponownego spotkania z Lucy zdecydowanie zbyt wiele ich we mnie ożyło. Gamy uczuć, którym pozwoliłem popaść w zapomnienie, jakby zniknęły dla mnie pod warstwą kurzu, jaki przyniosły ze sobą wydarzenia mające miejsce w moim życiu. A teraz oto pojawia się kolejna… kolejna kocica w moim życiu, która myśli, że wolno jej po ów półkach mych emocji bezczelnie skakać i strącać z nich przy tym ów „kurz” i budzić zapomniane emocje. Koty to naprawdę bezczelne istoty… zaś dachowce a jak też się okazuje i „martwe” dachowce w bezczelności im dorównują, jeśli nie przewyższają...
    Przestałem myśleć o tym, co zrobić powinienem, a czego nie. Ciało, które chwilę temu odmówiło mi posłuszeństwa, teraz niemal samoistnie wiedziało jak należało postąpić jak odpowiedzieć na taki gest. Księga ponownie z hukiem wylądowała na podłodze, autor zapewne byłby w rozpaczy widząc jak pewne rodzeństwo obchodzi się z jego dziełem tym bardziej, iż to również ich osób dotyczyły zawarte tam stronice. Objąłem ją, tym samym nieco mocniej przyciskając do siebie, jena z dłoni delikatnie wylądowała na jej głowie i pogładziła po kruczo czarnych włosach. Wyczekałem do momentu aż sama postanowiła się ode mnie odsunąć. Wówczas posłałem jej życzliwy uśmiech, który po chwili poszerzył się nabierając przez to bardziej chytrego wyrazu.
    -Nie wiem jak Ty, lecz osobiście sądzę, że taka okazja zasługuje na to, aby ją uczcić i są ku temu ciekawsze miejsca niż to. Co Ty na to, aby zrobić sobie małą wycieczkę? A dalsze rozmowy i wyjaśnienia znaleźć przy kielichu z dobrym trunkiem?
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 26 Maj 2016, 13:37     

    Nie potrzebowała wiele czasu, aby upewnić się, że dotyk, jaki obecnie ich łączył jest dla niej dość wyjątkowym, jednak w żaden sposób nie równał się z tym, który nie tak dawno omiótł ją w znienawidzonym Glassville. Bez wahania pozwoliła myślom wrócić do tamtego dnia, w głowie odtwarzając obrazy wspomnień. Który raz już to robiła? Który raz ją ponosiło do tego stopnia, że odważała się kreować własną rzeczywistość, lekko naginać przeszłość i tym samym znów chować we włosach twarz rozanielonej nastolatki? Tym razem powstrzymała się, tym samym boleśnie uświadamiając, jak bardzo… Tęskni. Za wszystkim, nie tylko dotykiem. Nyah. Niech to szlag! Minęło nieporównywalnie mniej czasu, niż podczas służbowego wyjazdu Wilka, a ona… Zdecydowanie powinna wybić sobie te absurdalne ciągoty, a zająć rzeczami poważniejszymi, za które nie zostanie przy pierwszej lepszej okazji pożarta. Tak, ta wizja, choć usilnie się nie przyznawała nawet przed sobą, wciąż ją nieco niepokoiła. Wszak również ona pod wpływem różnych czynników działała zbyt impulsywnie, nie mając czasu przemyśleć swoich zachować i ewentualnie żałując ich po czasie, gdy było już zdecydowanie za późno na naprawę. Czy byłaby zdolna skrzywdzić bliską osobę? Czy w ogóle taką posiadała? A czy on…? Idiotko, tego zdecydowanie za wiele.
    Mruknęła z niezadowoleniem odsuwając się od Enkila. Co dalej? Wpatrywała się w niego, próbując doszukać podobieństw w wyglądzie, łączących, ale i dzielących ich cech. Nigdy nie umiała dostrzec rzeczy przemawiających za pokrewieństwem ludzi, podczas gdy inni nie mieli z tym problemu. Tym razem jednak było inaczej. Rzeczywiście coś sugerowało przynależność do jednej rodziny, choć niewykluczone, że oczy wmawiały sobie znając o nich prawdę. Szczególnie kolor włosów i nieważne, że miała farbowane!
    - Cóż. To dosyć… Nya, nietypowe dla mnie wyjście. – Kiedy ostatni raz wychodziła do jakiegoś baru czy czegoś w podobie? Na pewno nie odkąd była Strachem, przecież nie funkcjonowała jak inni ludzie… A zaraz! Przecież nie można zapomnieć o wizycie u słodkiej Sennej Zjawy! Niemniej, to nie było wyjście w celu posilenia się kawałkiem ciasta. Nikt jednak nie powiedział, że nie będzie się w miejscu docelowym roiło od różnych emocjonalnych mieszanek. - Ale braciszkowi nie odmówię. Tylko pozwól, że zwalę na ciebie wybór miejsca. Nie jestem w tym dobra, nyaha. – Zaśmiała się niewinnie, zastanawiając jak wiele wie na jej temat oraz jak bardzo są to wyłącznie negatywne informacje.
    Z takim obrotem spraw, wsadziła usypiającego po obfitej kolacji skunksa z powrotem do koszyka, otuliła go kocem, by przypadkiem po drodze się nie wyziębił, a następnie skierowała się do swojego drugiego pupila, po drodze przenosząc wzrok na małą tablicę umieszczoną w Karcianej Sali. Zatrzymała się na chwilę.
    - Choć, zaczekaj jeszcze moment. – Natychmiast chwyciła pierwszą lepszą kartkę, piórem ją zapełniła treścią, a gdy atrament wysechł, złożyła ją i schowała do koperty, którą ostatecznie położyła w widocznym miejscu w koszyku. - Brzask, nya. – Nieco ściszyła głos. Wiedziała, że w okolicy kręci się Mirana, widziała ją lecąc do twierdzy, a czasu wiele przecież nie minęło. I Furbo musiał przebiegać w jej pobliżu. - W Malinowym Lesie jest Mirana, zaniesiesz jej list, który wsadziłam do koszyka. Później sam wrócisz do Lehlaki i zostaniecie tam z Tissaią do jutra, dobrze? Później wrócę, obiecuję, nya. – Brzask nie mógł nic powiedzieć, ale wciąż obserwował ją mądrym spojrzeniem, co zapewne słusznie utwierdzało ją w przekonaniu, że doskonale rozumie, czego od niego oczekuje.
    Zwierz zniknął i wyruszył z twierdzy zaraz po poinstruowaniu przez właścicielkę, natomiast ona pewnie wraz z Cieniem ułożyła z powrotem akta i w pełnej gotowości mogli ruszyć na podbój Krainy Luster. Gdziekolwiek by to nie było.

    zt x2
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9