• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Karciana Twierdza » Ogrody Bramy wschodniej
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Marzec 2016, 20:50   Ogrody Bramy wschodniej  



    Obrzeża Bramy wschodniej Twierdzy Karcianej Szajki okalają wyjątkowo urodziwe ogrody. Znaleźć tu można kwiaty i krzewy w najróżniejszych kolorach i gatunkach. Skąd pomysł na tak barwną inicjatywę wśród tak nikczemnego grona? Nie jest to jasno wyjaśnione jednak mówi się, że pomysł ogrodów miał być hołdem dla Królowej od kilkunastu z członków szajki. Poza niewątpliwym pięknem, jakie niosą kwiaty ogród skrywa też swoje sekrety, otóż wiele z roślin, jakie tu występują nadają się idealnie do tworzenia trucizn, ale i mikstur leczniczych. Na pewne kwiaty naprawę trzeba uważać, ponieważ ich pyłek powoduje paraliż, rzecz jasna członkowie szajki jak i sama straż poinformowana została, jakich to roślin należy się wystrzegać.
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Marzec 2016, 21:20     

    Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności Shiviette nie poczuła się w obowiązku poszukiwania człowieka Zegarmistrza, czy też jakiegokolwiek dopytywania o jego istnienie. Obrała sobie zupełnie inny cel, który nie dało się ukryć, był reakcją na spotkanie z uroczą brunetką. Na własną rękę z wielkim udziałem i zasługami odgrywania kogoś zupełnie innego, niż była, zdobywała cenne informacje. Informacje o organizacjach panoszących się po tej stronie lustra, wszystkiego, co tylko mogła, wszystkich sekretów, ale i rzeczy zupełnie oczywistych, udzielanych każdemu. Nie dało się ukryć, że w samotności ciężko było o realizację poważniejszych celów, a je przecież z uwielbieniem osiągała. Należało więc odszukać zbiorowiska ludzi podążających w przybliżonym do jej własnego kierunku.
    - Shiviette... – Szept idącej ramię w ramie siostry zwrócił jej uwagę. Dziś Szklana panna była spokojna, nie czuła się zagrożona przez własne demony. Czy to pierwszy od dawna dobry dzień?
    - Nie martw się, siostrzyczko. Pamiętam o tobie, pomszczę cię. To ludzkie ścierwo gorzko za wszystko zapłaci. – Mówiła nad wyraz spokojnie, bo i nie było się czym emocjonować, kiedy do żadnego bezpośredniego starcia jeszcze nie doszło.
    Pogładziła dłonią obie rękojeści mieczy, sprawdzając czy pewnie tkwią na swoim miejscu. Były tam, chociaż jeszcze niedawno zadowolić musiała się tylko jedną z broni. Z ciężkim sercem pogodziła się z utratą lubianego miecza, bo nie dość, że przyjemnie się nim walczyło, to i długi czas jej towarzyszył. Ale nie należała do osób przywiązujących się mentalnie, więc strata nie wywołała fali rozpaczy. Nie zmieniało to faktu, iż wolała sama taką rzecz porzucić, niż zostać okradzioną, dlatego też nie zapomniała, aby kiedyś się o niego upomnieć. Teraz, nieco pogrążona innymi, ciekawszymi obowiązkami, potrzebowała czegoś na puste miejsce, a że swoje na świecie przeżyła, odkąd tylko pamiętała miała wiele do czynienia z bronią białą, to i swój skromny zbiór starszych, rzadziej używanych w domu posiadała. Zboczyła więc znacznie ze swojego kursu, bo przecież Szkarłatna Otchłań daleka była od Malinowego Lasu, gdzie to miała mieścić się siedziba Karcianej Szajki, ale było warto. Czuła się pewniej, nie musiała już tak bardzo udawać.
    Nie kryła się również ze swoją obecnością wśród barwnych kwiatów, choć mogłaby przecież skorzystać z Bolerka. Zdawała sobie sprawę, że raz o coś podejrzana przez członków organizacji, pozostanie taką na zawsze i nici z dołączania z czystą kartą. Bo chyba nie wiedzieli o całym jej życiu, prawda?
    Póki nie przekraczała pewnej granicy wyznaczonej przez mur i pilnujących go strażników, póki nie wykonywała żadnych gwałtownych czy też uchodzących powszechnie za podejrzane, gestów, póki grała w otwarte, o ironio, karty z Karcianą Szajką, powinna ujść z tego cało. A i może bogatsza o pożądaną wiedzę.
    - Uważaj na siebie, proszę. Nie wpakuj się w nic głupiego, nie słuchaj prowokacyjnych szeptów. Shiv! Obiecaj!
    - Obiecuję. – Mruknęła ledwo dosłyszalnie, bo głośniejsze słowa mogliby wychwycić strażnicy o lepszym słuchu.
    Kilku z nich miała parę metrów przed sobą, stali u bramy do Karcianej twierdzy, ale dziewczyna nie zamierzała stawiać kolejnych kroków w przód. Należało odegrać odpowiednią scenkę.
    Bez chwili zawahania nieznacznie się uśmiechnęła, a warto wspomnieć, że posłała jeden ze swoich bardziej czarujących, dygnęła lekko, choć w takim stroju i przy takim wyposażeniu (mowa oczywiście o mieczach), mogło to niepoprawnie wyglądać i już ożywionym, nieściszonym głosem podjęła rozmowę, a właściwie krótko tylko zawołała.
    - Owocnej warty, panowie. Oby tylko nikomu nie przyszło do głowy zakłócać wam spokoju. – Nie miało to brzmieć prowokacyjnie, choć mogło. Ale… Kto by się tam przejmował.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Marzec 2016, 23:15     

    Ogrody przy bramie wschodniej, ponoć to właśnie tutaj aktualnie kręcić się miała ta podejrzana panna. Nie bardzo miałem chęci na bezpośredniość za wiele by to teraz zdradziło a przecież miałem wybadać sytuację. Uznałem, że mała „zasadzka” może okazać się znacznie ciekawsza a może i zabawniejsza w ostatecznym rozrachunku. Właściwie nawet dobrze się składa, że wszystko to odbywać ma się akurat w ogrodach. Czemu? Otóż wśród bujnej roślinności znacznie łatwiej jest się skradać a już w szczególności, kiedy to przybierze się mniej przyziemną formę. Tak też jeszcze w obrębach bramy korzystając z swoje mocy przemieniłem się w chmurę czarnego dymu, po to, aby prześlizgnąć się w jednej z szczelin muru i zginać wśród oplatającej go roślinności. Pozostałem pośród niej na chwilę, aby móc ocenić sytuację a przede wszystkim swój aktualny cel. Okazała się nim panna na dodatek całkiem zgrabna. Zapewne gdybym teraz twarz posiadał pojawiłby się na niej uśmiech, dzieliła nas jednak zbyt duża odległość, aby dokładniej ocenić ów istotę. Nie zastanawiając się wiele spełzłem wśród pobliskie kwiaty i szybko sunąłem między liśćmi i łodygami, ruch ich nie był jednak przez to gwałtowny to też można było go przypisać działaniu wiatru. Zwolniłem tylko na chwilę by lepiej przyjrzeć się postaci śmiało zmierzającej do bramy twierdzy. Czyżbym wykrakał wspominając ostatnio o szaleńcach, którzy to odważyliby się w pojedynkę Nie wyglądała mi jednak na wariatkę jednak było w niej sporo rzeczy, które przyciągnęły moją uwagę. Należały do nich blizny, które to szpeciły szyję, przedramię a nawet i twarz. Mimowolnie w głowie zaczęło rozbijać się pytanie Co mogło ją spotkać ? I jaka kreatura ośmieliła się tak okaleczyć kobiece ciało… Blizny te zdradziły mi coś jeszcze, były specyficzne cała jej skóra taką była. Miałem przez to przypuszczenia, iż właśnie natknąłem się na przedstawicielkę Szklanych ludzi. Prawdę mówiąc niedane było mi poznać bliżej nikogo z tej rasy a wiedza, jaką o niej posiadałem sprowadzała się do powszechnie znanych ogółów. Dopiero po chwili moja uwaga spadła na miecze u jej boku. Moja droga… Doprawdy masz zamiar zbliżać się do bramy z tym żelastwem u boku? Marny to pomysł. Pomyślałem nim w swej mglistej postaci przeniosłem się na jeden z chodników jakieś trzy a może cztery metry za dziewczyną. W tym miejscu akurat rosły dość pokaźnych rozmiarów krzewy pnących róż o barwie szkarłatu to też można było uznać, iż moja osoba właśnie wychyliła się za rogu.
    Wiedziałem, że moje pojawienie się może być zaskoczeniem szczególnie, iż do tej pory przecież nie było słychać kroków zwiastujących, że ktoś może tu się zjawić. Mimo to starałem się przybrać dość neutralną pozę i postawę, kiedy to zdecydowałem się odezwać do dziewczyny chwilę po tym jak sama czyniła to względem strażników.
    -Zważałbym na Twoim miejscu białowłosa, bo jeszcze gotowi by uznać to za prowokację a wówczas nawet w dwa miecze uzbrojona nie zdołasz się od kłopotów opędzić. Nie wiedzieć, czemu ów Panowie bywają w swych obowiązkach nadgorliwi, o czym i ja sam miałem okazję się przekonać.
    Na dobrą sprawę można by przyjąć, że nawet nie skłamałem. Jeśli kobieta odwróciła się w moim kierunku wówczas została powitana dość zawadiackim uśmiechem. Od niechcenia przesunąłem palce po kilku mijanych przez siebie różach zerkając jak z jednej właśnie opadają płatki i swym szkarłatem brukają chodnikowe płytki niby to plamki krwi. Róża bez wątpienia królowa kwiatów, te skąpane w szkarłacie właśnie były moimi ulubienicami.
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Marzec 2016, 12:54     

    Wzdrygnęła się lekko słysząc za sobą głos. Nie zauważyła, aby któryś ze strażników przed nią zmienił swoje położenie, więc brakowało jej pewności, co do tożsamości jego posiadacza. Pewnym jednak było, że jeśli to ktoś spoza organizacji, czego nie obstawiała, to nie powinno dojść do niezapowiedzianej potyczki na tym gruncie. Nie wątpiła jednak, że ochrona ma się tutaj dobrze, czego chyba nie można było powiedzieć o samej działalności Karcianej Szajki, dlatego też czyhający w ukryciu wspaniali obrońcy w żaden sposób nie dziwili.
    Po niekontrolowanej reakcji, natychmiast nabrała odpowiedniego sobie fasonu, wyprostowała się, zobojętniła wyraz twarzy. Sylwetką miała wyrażać opanowanie, ale i pewność siebie.
    - Sądziłam, że odrobina kultury będzie tutaj jak najbardziej na miejs... – Obróciła się. I od razu tego pożałowała. Mocno przygryzła dolną wargę, która zaczęła niemiarowo drgać, serce zwolniło swój bieg, a głośny szum w uszach nie ustępował nawet barwnym trelom buszujących w ogrodach ptaków. Żołądek podszedł go gardła, wykręcał się na wszelkie możliwe strony, podobnie zresztą, jak i cały jej układ pokarmowy. Na domiar złego, to samo działo się w głowie. Setki myśli, wspomnień, ból, który przeszywał i paraliżował bardziej niż większość niebezpiecznych tutaj kwiatów. Wzrokiem błądziła po jego twarzy, chwile brane przez zdezorientowany umysł za długie godziny, mijały. Wszystko mijało. Jednak łzy powstrzymała. - Remi...
    - On nie żyje!
    Siostra miała rację. Miała ją zawsze, tak jak i teraz. Remi nie żył. Ich młodszy brat, który jako pierwszy… Każdy, który go tknął i każdy, który jest z tym wszystkim powiązany zapłaci odpowiednią cenę. Brata jej to nie zwróci, nie było takiej możliwości, ale sama będzie czuła się lepiej. I on także byłby zadowolony.
    Mimo wszystko była niezaprzeczalnie przekonana, że gdyby dorósł, właśnie tak by wyglądał. Nawet jeśli pamięć do szczegółów po tylu latach szwankowała… Nie! Tego nigdy nie mogłaby zapomnieć. Wspomnienia jednak zabolały. Czy to dziś był ten dzień, kiedy bariera, jaką się otaczała, miała pęknąć? Dać ujście żalu gromadzącemu się przez trzydzieści lat? Nie mogę okazać słabości. Lecz czy już tego nie robiłam? Stoję bezczynnie, ledwo trzymając się na nogach. Jestem zepsuta i w tym momencie podatna na skruszenie, choćby jednym gestem. Co się ze mną dzieje? Czy powinnam się tak czuć? Nie każde uczucie było jej znane, a przynajmniej nie je wszystkie potrafiła odpowiednio okazywać.
    Milczenie nie było dobrym rozwiązaniem. I w całym zamieszaniu nie wiedziała, czego spodziewać się po domniemanym bracie. Mogła już co najwyżej ująć w dłonie korale, spojrzeć na ich barwę, a później zachwiać się z natłoku emocji.
    I żadne umiejętności nie sprawiłyby, że odegrałaby to lepiej.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 22 Marzec 2016, 16:01     

    Z uwagą obserwowałem jak zmienia się postawa dziewczyny, która to, choć początkowo spłoszona szybko ponownie zadbała o właściwy fason. Przydatna umiejętność, nawet godna pochwały jednak coś się zmieniło, kiedy to białowłosa odwróciła się twarzą ku mnie. Nie do końca zrozumiałem, co się stało, lecz czułem jak niespodziewanie owładnął nią strach. Jednak przecież to nie z powodu zaskoczenia, bo po tym szybko zdołała się podźwignąć, dało się to wyczuć nawet w jej słowach, które umilkły dopiero, gdy mnie ujrzała. Czy moja postać wydała jej się aż tak upiorna, aby wręcz ze strachu się trząść? Przecież nie miałem przy sobie nawet wyraźnie widocznej broni, ani żadnych morderczych pragnień na twarzy wyrysowanych. Moje zdumienie jeszcze bardziej urosło w siłę, kiedy spostrzegłem jak łzy zaczynają spływać po jej twarzy. Jeśli wcześniej miałem już w myślach ułożony jakiś scenariusz jak względem tej dziewczyny postąpić, to teraz jego karty zniknęły jakby porwane nagłym podmuchem wiatru. Łzy zwykle nie robiły na mnie wrażenia no może poza pewnym wyjątkiem, kiedy to widziałem je w kocich zielonych oczach… jednak, gdy znana była mi przyczyna płaczu potrafiłem zwykle być wobec niego obojętny, teraz jednak nie wiedziałem, co słone krople mogło przywołać. To też przez chwilę stałem równie nieruchomo, co i ona, również nie dobywając z siebie żadnego słowa. Ciszę tą zachwiało imię, które padło z jej ust. „Remi” czyżbym został właśnie z kimś pomylony? Było to teraz jedynie z zdających mi się logicznymi wyjaśnieniami tej sytuacji. Przez chwilę ściągnąłem tylko brwi, zastanawiając się, kim jest ów Remi. Może to właśnie ktoś, kto odważył się jej krzywdę wyrządzić i kogo się bała? W sumie nie tak trudno będzie się o tym przekonać. Zwykle wobec koszmarów z przeszłości obiera się jedną z dwóch strategii pierwszą jest ucieczka drugą zaś odwet.
    Chciałem sprawdzić czy rzeczywiście się boi, dlatego spokojnie postąpiłem kilka kroków przed siebie zmniejszając dzielący nas dystans do chwili aż znalazła się w zasięgu moich rąk. O ile do tego momentu nie zdołała umknąć to też zbliżyłem dłoń do jej twarzy i krańcem kciuka zgarnąłem łzę spływającą z jej policzka.
    - Aż tak przykre me oblicze by aż o łzy przyprawiać? Czy może to moje pojawienie się znienacka aż tak o strach przyprawiło?
    Zerknąłem jeszcze na stale obserwujących rozwój wydarzeń strażników, nie lubiłem, kiedy się mnie obserwuje… nie było to, więc dobre miejsce do podejmowania jakiś większych przedsięwzięć. W głowie szybko odświeżyłem plan ogrody i uznałem, że jeśli cofnąć się kilka alejek to wysokie ściany pnących róż zapewnią odrobinę prywatności a i wygody, bo gdzieś w ich pobliżu powinna mieścić się jedna z rozsianych po ogrodach kamiennych ław. W zależności od tego jakie będą jej dalsze reakcje, miałem zamiar tam właśnie białowłosą zaprowadzić. Jeśli dalej tkwiła w tym otępieniu nie wykluczone że i już teraz chwycę ją za rękę i pociągnę za sobą aby udać się za różany parawan i poczekać aż tam dojdzie do siebie.
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Marzec 2016, 19:41     

    Do porządku przywołał ją dopiero dotyk, który poczuła na swoim poliku. Dotyk…
    - On cię dotyka! – Warknęło coś w jej głowie. I to coś miało rację, nawet jeśli Shiviette niechętnie zgadzała się z prowokatorskimi Czerwonymi Ślepiami, ale niestety, teraz nie mogła postąpić inaczej.
    Ze względu na swój rozchwiany stan, nie miała teraz siły pozbierać się do takiego stopnia, by temu mężczyźnie zostawić pamiątkę, niczym nachalnemu Marionetkarzowi. Zresztą… Remi...
    - Nie, ja… Ja... – Cofnęła się o dwa kroki, ale nie po to by przed nim uciekać, lecz by na pewno więcej ręka jej nie dosięgnęła. Głos jej się łamał, ale udało jej się przemóc, wykrztuszając nieskładne słowa. Nie czuła się komfortowo, niemalże szklana skóra na twarzy piekła ją niemiłosiernie, do tego stopnia, iż własną dłonią musiała sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku i polik wciąż tkwi na swoim miejscu. Twarz była cała. - Nie chodzi o ciebie, to po prostu ja i… mój ciężar przeszłości. – Uśmiechnęła się niemrawo, zdecydowanie wymuszenie. Nie chciała rozdrapywać ran, ale nie było to winą czarnowłosego, że tak właśnie się stało.
    Wciąż bacznie mu się przyglądała, starając już panować nad emocjami. Jednak duszone wgłębi nie wróżyły niczego dobrego, musiały w pewnym momencie wyrwać się atakując w jednej chwili. Szybko zgięła się w pół, opierając dłonie na udach oddychała głośno i zdecydowanie zbyt szybko jak na przeciętnego człowieka.
    - Nie walcz z tym, daj sobie w końcu pomóc.
    - Nie! – Znów zachowała pion, widać było, jak wewnętrznie z czymś walczy. Chyba niemożliwym było, aby jej twarz stała się jeszcze bledsza, lecz takie można było odnieść wrażenie. - Czy… Chciałabym usiąść na chwilę. Wypada mi tutaj? – Nie chciała się znowu narażać strażnikom, ale jeśli Enkil miał zamiar ją gdziekolwiek zaprowadzić, to bez wahania się zgodziła. Oczywiście, jeśli tylko nie próbował jej dotknąć, bo dotyk… Nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie.
    A gdy już udało im się zająć pierwsze lepsze, oddalone bezpiecznie od strażników miejsce, każda zła emocja uleciała. Ciężar opuszczał jej barki, a organy wewnętrzne wracały do tradycyjnego funkcjonowania. Ten atak paniki prawdopodobnie miała za sobą.
    - Remi to mój brat. Nie widziałam go od… Od bardzo dawna. – Dodała słowem wyjaśnienia, bo takowe się należało, chyba przez samo podobieństwo Enkila.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 26 Marzec 2016, 13:55     

    Czy zwykły dotyk może skruszyć duszę? Zadałem sobie to pytanie w myśli chwilę po tym, kiedy to starłem łzę z jej policzka. Wówczas wydawało mi się, że przez ten drobny gest dziewczyna roztrzaska się i rozpadnie na moich oczach. Trudno było to opisać, ale takie właśnie odniosłem wrażenie, kiedy napotkałem jej spojrzenie. Czyżbym zrobił jednak coś, czego nie powinienem? Czy moje przypuszczenia się potwierdziły? Bała się? Moje oblicze mogło jej przywodzić na myśl któregoś z dawnych katów, tak ten pomysł nadal zdawał się mi najbardziej logicznym. W każdym razie coś nie tak było z tą dziewczyną, działo się z nią coś złego a ja nie wiedziałem jak w obliczu ów zdarzeń mam się zachować. Chciałem wspomóc ją ramieniem ułatwić powrót do pionu w między czasie rzuciłem tylko pytanie, „Co z Tobą białowłosa? ”. Już ponownie wyciągałem ku niej rękę zatrzymałem ją jednak przypominając sobie poprzednią reakcję a co więcej spotykając się z wyraźnym protestem. Bała się dotyku? Na to wyglądało… postanowiłem, zatem jej nie płoszyć i powoli rękę wycofałem.
    Tak jak i prędzej zamierzałem zaprowadziłem ją ku kamiennej ławie, w miejscu gdzie dana nam była już większa doza swobody. Prowadząc ją tutaj obawiałem się jednak, iż po drodze upadnie nagle, była niezwykle blada a mi nie było zbyt wiadomym czy takie zmiany w karnacji są czymś naturalnym dla szklanych ludzi, a właśnie do tej rasy ją podświadomie przypisywałem. Normalnie napotkaną w takim stanie niewiastę zapewne otoczyłbym pomocnym ramieniem, teraz jednak tego nie uczyniłem w obawie, że tylko jej stan pogorszę, jeśli jej fobie rozjuszę. Jedynie gestem ręki zachęciłem ją do zajęcia miejsca, sam jednak obok nie przysiadając a jedynie dalej stojąc naprzeciw ławy.
    Postanowiłem przez chwilę nie nękać jej pytaniami, mój głos nie burzył ciszy. Postąpiłem dwa a może trzy kroki w tył i dalej przyglądałem się bacznie dziewczynie. Nagle naszła mnie chęć, aby zapalić. Odruchowo wsunąłem palce do kieszeni płaszcza wydobywając z niej paczkę tytoniowego wyrobu oraz srebrną zapalniczkę. Nim jednak nawet uchyliłem wieczko pudełka dziewczyna odezwała się a ja ponownie skupiłem na niej uwagę, zapominając o ziemskim wyrobie, który jedynym, co miał do zaoferowania była toksyna.
    -Brat powiadasz… Remi to imię niestety nic mi nie mówi. Mnie zaś zwą Zaklinaczem cieni a imię me Enkil. Sądząc po Twojej reakcji to albo Twego brata spotkało coś złego albo Ciebie samą z jego strony. Ponieważ wyglądałaś jakbyś spotkała ducha bądź demona… przeszłości. Mam jednak nadzieję, że lepiej już się czujesz wiedząc, że nie jestem ani jednym ani drugim.
    Ponownie zerknąłem na trzymane w dłoni pudełko i wysunąłem je w stronę dziewczyny zerkając na nią pytająco. Częstowanie innych toksyną w ludzkim świecie było zwykle przyjmowane za miły gest.
    -Palisz ?
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Marzec 2016, 13:23     

    Siedziała spokojnie unikając wzroku Enkila. Bardziej obserwowała okolicę, lecz nie dlatego, by móc zaplanować coś niewłaściwego i nierozsądnego w obecnej sytuacji, ale by nie musieć przed oczami mieć obrazu ciała jej brata. Bez tego nigdy nie osiągnie zamierzonej, chwilę temu utraconej równowagi.
    - Zostawmy, proszę, ten temat. Nie chcę… Powtórki. Jestem Shiv. – Znów nawet na chwilę nie zaczęła udawać. Szczerość, nawet w minimalnym stopniu mogła jej popłacić, lecz nadmierne wyciąganie z niej informacji nie tylko zaczęłoby drażnić, ale i znów zagoniło do kąta, z którego wciąż płocha się wynurzała.
    - Będę cię wspierać, skarbie. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć...
    - Dziękuję. – Powiedziała miękko, nawet lekko melodyjnie. Czy brzmiało to na odpowiedź dla Cienia? - Nie. – Dodała zaraz zamienionym głosem, bardziej pewnie. - Chociaż... – Niby było to świństwo z tego przeklętego świata, gdzie magiczną istotę może spotkać wyłącznie ból i góry rozczarowania, ale… Czemu nie?
    Wyciągnęła dłoń, sięgając po papierosa, a jeśli i Enkil był na tyle miły, aby go odpalić, zaciągnęła się głęboko, następnie powoli wypuszczając gęste smugi dymu ze swoich ust. Gdyby sama mogła tak ulecieć, rozpłynąć się…
    - Należysz do Karcianej Szajki. – Bardziej stwierdziła niż zapytała. Nie była przecież głupia, tylko ona z ich dwojga czuła się tutaj obco. - Na ciebie strażnicy krzywo nie patrzyli, jednak mam nadzieję, że nie przekroczyłam tu pewnych… granic. Nie mam ochoty mieć na głowie i twojej organizacji. – Zdała sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi dopiero, kiedy to wypowiedziała. A przecież nie była żadnym zbirem poszukiwanym listami gończymi przez każdą z organizacji… Taką miała nadzieję. Bo o ile Anarchs mogła podpaść przy ostatnim spotkaniu ze słodką brunetką, tak reszcie...?
    Podciągnęła nogi pod brodę, bez krępacji kładąc buty na ławce. Strzepnęła popiół z fajki i znów obserwowała jak czerwony żar przybiera na intensywności. Zupełnie niczym ona – przy odpowiednim czynniku zmieniająca się o sto osiemdziesiąt stopni.
    - I jeśli zastanawiasz się, co tu robię. Odpowiedź wydaję się być naprawdę banalna; szukam swojego miejsca na świecie. – Wyciągnęła jedną z dłoni w kierunku kielicha pobliskiego kwiatu, ale równie szybko ją zatrzymała. Czy powinna? Jak nikt wiedziała, że nie każdy dotyk jest pożądany.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 23:51     

    Uznałem, że niewygodny dla niej temat pozostawię w spokoju, tym bardziej że chwilowo nie szczególnie mnie interesował. Bo cóż też mi z wiedzy o jej rodzinie? Od dawna nawet własną się nie interesowałem wiec czemuż by obca miała cieszyć się większym uznaniem. Rodzina…, jeśli się nad tym zastanowić to naprawdę zaniedbałem tą sprawę. Fakt, że opuściłem krainę luster bez słowa nie pozostawiając do siebie żadnej drogi kontaktu… tak zapewne nie zostało to dobrze odebrane. Ciekawe, co tam u rodziców. Zarówno ojciec jak i matka na nowo życie sobie ułożyli i rodzinę poszerzyli na cóż, więc im pierworodny marnotrawny syn? Chyba lepiej nic w tym nie zmieniać, rzeczywistość, w jakiej teraz przyszło mi się odnajdywać mogłaby tylko przynieść im większych rozczarowań. A rodzeństwo? Co tu wiele gadać nie jestem wzorem dobrego starszego brata.
    Wyjątkowo nie było mi nigdzie spieszno, nudziłem się wszak a szybkie załatwienie sprawy skutkowałoby ponownym brakiem zajęcia. Mogłem spokojnie przyglądać się Shiv, która to już zdążyła się przedstawić. Bez skrępowania wpatrywałem się w jej szkarłatne oczęta, cóż mieliśmy już coś wspólnego na dobry początek. Moja towarzyszka w dalszym ciągu zdawała się rozdarta. Słysząc negatywną odpowiedź już miałem cofnąć rękę, w której tkwiła paczka tytoniowego wyrobu, dziewczyna jednak zmieniła zdanie i ostatecznie zdecydowała się na poczęstowanie toksyną. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie, kiedy przypaliłem najpierw jej a później i własny papieros. Dym wypełnił moje płuca a ja cieszyłem się jego obecnością. Nie zadowalała mnie byle, co, tytoń, w którym się lubowałem nie należał do tanich ani też łatwo dostępnych, jednak skoro się truć to z klasą prawda?
    Po chwili uznałem, że takie stanie nad głową, gotowe ją spłoszyć to też przysiadłem się na drugi koniec ławki. Drobiny popiołu strzepnięte z papierosa leniwie opadały na ziemię, śledziłem ich lot przez chwilę potem jednak ponownie zerknąłem ku dziewczynie przysłuchując się jej słowom z uwagą. Trafnie stwierdziła fakt, co sprawiło, że kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze.
    -Masz słuszność. Oraz dobry zmysł obserwacji jak się okazuje.
    Ponownie zaciągnąłem się dymem tym razem trzymając go w płucach trochę krócej. Ludzki Świat miał naprawdę wiele do zaoferowania wystarczyło tylko nie bać się ku temu sięgać. Miałbym trudny dylemat gdyby ktoś nakazał mi wybierać gdzie miałbym pozostać musząc w ten sposób w pełni zrezygnować z drugiego z świtów. Kraina Luster była wszak mą ojczyzną, jednak i ludzki świat skradł sobie część mnie. Nie teraz jednak czas się nad tym głowić, kiedy trwa rozmowa.
    -Nie obawiaj się, co prawda granic nie przekroczyłaś, nie mniej jednak zainteresowanie wzbudziłaś. Choć i tego pewnie się domyślasz z faktu naszej rozmowy. Niewielu zapuszcza się aż pod mury twierdzy bez konkretnego powodu. Tak owych spacerowiczów można by uznać choćby za szpiegów.
    Nieudolnych szpiegów, powinienem dodać. Dobry szpieg albo pozostanie niezauważonym do końca, albo wręcz przeciwnie obierze całkiem inną taktykę i będzie działał miarowo, starając się pozyskać zaufanie. Banalne…, ale czy aby na pewno?
    -Doprawdy? I poszukując go skierowałaś swe kroki akurat tutaj? Kiedy to mówisz, że nie chcesz mieć problemów z kolejną organizacją? Komuż to zdążyłaś już się narazić Shiv? Rzecz jasna o ile nie jest to tajemnicą. A nawet, jeśli… uwierz potrafię być dyskretny.
    Przy ostatnim zdaniu posłałem ku niej dość chytry uśmieszek. Czemuż by nie posłuchać tego i owego o innych organizacjach? Ot dla podtrzymania rozmowy. Jeśli jednak nie chciałaby tego tematu poruszać liczyłem, że uraczy mnie innym, co najmniej równie ciekawym.
    Przez moment utkwiłem wzrok w jej dłoni, zbliżającej się niepewnie ku jednemu z otaczających nas kwiatów. Zastanawiało mnie jej wahanie, czyżby słyszała to i owo o tych ogrodach i wiedziała, że niektóre z roślin bywają tu zdradliwe? Ale czy miałaby mnie za tak głupiego bym ulokował nas właśnie wśród takich kwiatów tym samym i siebie samego narazić na ich działanie? Nie skomentowałem jednak nic a jedynie dalej się jej przyglądałem.
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Kwiecień 2016, 18:53     

    W najmniejszym stopniu nie czuła się speszona świdrującym spojrzeniem Enkila, chyba zdążyła się przyzwyczaić do tego, iż był z niej całkiem ciekawy obiekt do obserwacji, nie tylko przez wzgląd na jej blizny, ale i przeważnie ekscentryczny sposób bycia. Nie miała nic przeciwko temu, dopóki ciekawość nie przeradzała się w bliższe kontakty. Wcale nie czuła się także zaskoczona potwierdzeniem swoich obserwacji. Trudno było w tym przypadku o pomyłkę, wyłącznie nieprzeciętny imbecyl lub niewidomy. Do żadnego z tych gron, Shiviette wciąż się nie zaliczała, za co była sobie – bo dbanie o nieutracenie wzroku i własne osiągnięcia było jedynie jej zasługą – wdzięczna. Swoją drogą, że miała na szklanym karku sporo przeżyć, a przede wszystkim lat, które niejednego ją nauczyły.
    - Jak sam wcześniej, poniekąd, zauważyłeś, nie jestem pierwszą lepszą idiotką. Naprawdę uważasz, iż mogłabym bawić się w szpiegowanie w taki sposób? – Uśmiechnęła się dość dwuznacznie. Tak naprawdę… Oczywiście, że by mogła, czemu nie? Granie w teoretycznie otwarte karty, udawanie, a nawet podszywanie się pod kogoś zupełnie innego niż się było przecież leżało w jej naturze, była do tego zdolna, co więcej chętnie z takiej opcji nie raz korzystała, dzięki łatwości w oszukiwaniu innych. Głupich ślepców, skoro już o takowych była mowa. Skradanie, ukrywanie oraz cały szereg maskowania za sobą wszelkich śladów, owszem, były przyjemne, dawały dreszczyk adrenaliny, ale nie zawsze ilość włożonej pracy przekładała się na ostateczny efekt. - Znam lepsze metody, mniej narażające mnie na rozpoznanie.
    Na całe szczęście nie czuła się przy nim jak na przesłuchaniu, szczególnie od momentu gdy usiadł, ale i zdanie relacji wedle własnego planu również było dla niej korzystne. Tak czy siak, musiała wyjść na plus, po prostu musiała, bo zwyczajnie tak zakładał jej doskonały plan.
    Ostatecznie nie cofnęła ręki przed kwiatem, wychodząc z założenia, iż nie ma on uczuć, a już na pewno nie takich jak humanoidalna (choć też nie każda) istota, więc nie będzie miał za złe odczucia na sobie chwilowego dyskomfortu. Ostrożnie zbliżyła dwa palce; środkowy i wskazujący do kielicha kwiatu, początkowo trwała kilka sekund w bezruchu po pierwszym dotyku, niczym przy swoistym rytuale. Wyczuwała chłód płatków, ich fakturę, zupełnie inna niż ludzkiego ciała. A może… Skąd w zasadzie miała wiedzieć, czy każdy ma identyczną skórę? Przecież różne rasy powinny się od siebie różnić, prawda? Na pamięć znała tylko swoją, innych nie chciała, nie potrzebowała i z całą pewnością, nawet zadając sobie to pytanie, nie będzie usilnie, ani nawet w ogóle, szukała na nie odpowiedzi. Przesunęła gwałtownie palcami w dół, po całej długości żółtej rośliny, później po jej łodydze, gdzie się zatrzymała. Nagięła ją lekko, by zmusić do nachylenia ku swojej twarzy, dzięki czemu bez zbędnego gimnastykowania mogła zbadać i jego zapach.
    - Widzisz – Odsunęła się z niesmakiem wymalowanym na twarzy. Chyba woń ani trochę jej nie zachwyciła. Za to korzystając z przerwy znów zaciągnęła się tym ludzkim świństwem. - Różnie to w wirze walki bywa. A że niespokojna ze mnie dusza, to mogło mi się zdarzyć nieodpowiednio potraktować kogoś, kogokolwiek. Ostatnimi czasy, ludzie chętnie nadziewają mi się na miecz, wyobrażasz to sobie? Śpieszy im się do umierania, nie wiedzieć czemu.
    - Bo co złego jest w życiu, nieprawdaż, piękna? W twoim życiu na przykład. Tak bardzo idealnym, że aż wywołującym wymioty. Przecież miałaś wspaniałe dzieciństwo, kiedy to beztrosko...
    - Tobie też się spieszy? – Warknęła, gdy Czerwone Ślepia wspaniałomyślnie znów chciały wszystko zrujnować. I poniekąd dopięły swego, jak nikt inny potrafiły wyprowadzić Shiv z równowagi, przez co nie mogła usiedzieć w ciszy, zignorować kąśliwych uwag rzucanych pod jej adresem. Jeśli pozwoliłaby na to samej sobie… Co obcy mógłby z nią poczynić?
    Poruszyła się niespokojnie na ławce, przesunęła się i zapewne znajdując wystarczająco dużo miejsca, ułożyła się bokiem, głowę mając bliżej Enkila. Białe włosy dotykały swoimi końcówkami ścieżki, a miecze na plecach, choć miały opory przed dopasowaniem się do nowej pozycji, teraz grzecznie odpoczywały wraz ze Szklaną.
    - Co o was nie jest tajemnicą? Czym się zajmujecie, skoro już dawno po wojnie, szykujecie kolejną? Szerzycie swoje niegodziwe łapy po całej Krainie Luster? To chyba w waszym stylu. I nie zrozum mnie źle, mój drogi. Ot, ciekawość, cóż takiego ciągnie osoby tobie podobne w szeregi organizacji.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 15 Kwiecień 2016, 20:29     

    Posłałem dziewczynie dość tajemniczy uśmieszek, po czym odchyliłem się do tyłu na tyle na ile pozwalało mi oparcie ławki. Spod przymrużonych powiek obserwowałem teraz obłoki leniwie sunące po niebie. Nie ciekawiły mnie one specjalni w każdym razie nie o tej porze dnia, uznałem jednak, że dam dziewczynie odpocząć przez chwilę od swego szkarłatu. Brak kontaktu wzrokowego nie oznaczał jednak, że nie poświęcałem jej uwagi, otóż uważnie słuchałem każdego słówka, jakie to wydobyło się za szklanych usteczek.
    -Widzisz… w ten sposób szpiegują albo nieudacznicy albo Ci, którzy chcą być zauważenie a zabawa w zdobywanie informacji odbywa się wówczas dość niestandardowo, sądzę, że rozumiesz, co mam na myśli.
    Skomentowałem nim nagłe uczucie żaru nie zaczęło niebezpiecznie zbliżać się ku moim palcom. Zgasiłem niedopałek na kamiennej poręczy ławy pozostawiając na niej nieładny czarny ślad, którym jednak w danej chwili nie przejąłem się szczególnie. Były to już ostatnie chwile, kiedy w powietrzu dało się wyczuć intensywną woń palonego tytoniu, niebawem uleci on wraz z wiatrem a nas na powrót otuli kwiatowy aromat będący nieodłącznym elementem ów scenerii.
    -Nieudolność odrzucam jednak druga opcja jest całkiem możliwa, nawet, jeśli zapewniasz, że znane Ci są lepsze metody. Wszystko to już teraz może być mirażem, w który mógłbym wpaść. Wszak żyjemy w świecie magii a ta siła bywa względem niektórych niezwykle szczodra, wówczas snucie drobnych iluzji to nic trudnego, czyż nie?
    Po odczekaniu stosownej przerwy na nowo obdarzyłem spojrzeniem swą towarzyszkę. Nie wyglądała na tak płochliwą jak zdawała mi się z początku. Teraz, kiedy już zapanowała nad emocjami wywołanymi powrotem przeszłości, mogło się okazać, że będzie to nawet całkiem zadziorna osóbka, w każdym razie takie wrażenie naszło mnie po jej kolejnych wypowiedziach. Na mojej twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech, leniwie zmieniłem swoje ułożenie na ławce tak by mieć na białowłosą lepszy widok.
    -Istotnie niepojęte…, Chociaż… jeśli twe umiejętności warte są wypróbowania w boju, nie zaskoczy mnie, że znajdą się tacy którym w smak poczuć adrenalinę. Więc ostatecznie nie, nie dziwię się. A co do pośpiechu… Moja Droga czy wyglądam na takiego, co się spieszy? Jednak…, jeśli masz chęć na mały sparing to nie widzę problemu. Jednak spieszyć się nie musimy, wszak nam podobnym istotom go nie brak, co innego gdybyśmy byli ludźmi, prawda?
    Zastanawiała mnie zmiana tonu w głosie dziewczyna, na dobrą sprawę dało się to zauważyć już kilka razy. Jaka była przyczyna tych zmian? Tego wiedzieć nie mogłem w każdym razie na chwilę obecną, warto jednak baczniej zwracać uwagę na takie zmiany. Po chwili padły kolejne ciekawe pytania i to takie skłaniające do przemyśleń względem ewentualnego szpiegostwa. Ale nie chciałem myśleć o niej w ten sposób, bo to spotkanie musiałby się wówczas skończyć źle.
    -Za dużo chciałabyś wiedzieć jak na kogoś, kto szpiegostwem się nie pała. I nie wiem co do Szajki ściągnęło innych jej członków, jednak jeśli chodzi o mnie mogę Ci wyznać że było to nic innego jak nuda.
    _________________
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Kwiecień 2016, 19:09     

    Całe to podejrzewanie Shiv o szpiegowanie, ani trochę jej nie speszyło, nie zbiło z tropu, czy nawet nie pokazała po sobie, iż rzeczywiście coś z tego może być prawdą. Zachowywała się naturalnie, jak dla siebie oczywiście, co nie każdy mógł zrozumieć, a spokojna, niczym nie przejęta twarz spoczywała na ławce z papierosem trzymanym nieustannie w ustach. I choć dawno już przestała się nim zaciągać, a jedynie patrzyła, jak żar pochłania coraz to dalsze jego rejony zamieniając tym samym w popiół, to nie widziała w tym najmniejszego marnotrawstwa. Bo czy cieszenie jej oczu nim było?
    - Nie będę cię na siłę do niczego przekonywać, nie musisz wcale wierzyć moim słowom, co w zasadzie ani trochę mnie nie dziwi. Domyślam się, jak absurdalnie muszę tutaj wyglądać, ale czy jest sens chować się i żyć w wiecznym lęku? Lęki należy pokonywać. I wiesz co? Wcale się nie boję. Nawet gdy leżę tu zaraz pod waszym nosem, niemalże bezbronna. Nie oszukujmy się – sama jedna nie dam rady kilkunastu osobom. – Rozchylające się przy wypowiedzi usta nie utrzymały już papierosa, a leniwa ręka nie ruszyła, aby uratować go od upadnięcia. Przekręciła się na plecy, mogąc bez problemu z dołu obserwować Enkila. - To dopiero głupota z mojej strony. Jednak nie widzę, byś miał złe zamiary wobec mnie. Nieustannie zdradzają cię moje korale. I nawet jeśli moje słowo nic nie znaczy, to wiedz, że i ja takich nie mam. – Podniosła się do siadu, otrzepała włosy, które końcówkami sięgając ziemi, lekko się ubrudziły. To niestety biel miała do siebie.
    I w zasadzie na tym plany odnośnie wyprawy pod twierdzę Karcianej Szajki się kończyły. Enkil nie wydawał się być zbyt rozmownym, jeśli nawet o podstawowe informacje chodziło, a szkoda, szkoda… Może stracili potencjalnego kandydata? Któż to wiedział, co niebawem zaświta w jej chorej głowie. Otoczenie ogrodu nie było jej ulubionym, niemniej nie czując irytacji w obecności Cienia, uznała, że szkoda tak szybko się towarzystwa pozbywać. Poprawiła przekręcające się wraz z jej ruchami pochwy z mieczami i wstała z ławki.
    - Może też myślałam, że ktoś z was zainteresuje się magicznymi błyskotkami, rzekomo beztrosko spoczywającymi na dnie Morza Łez? Tylko widzisz, mam poważne wątpliwości, czy jednak ktoś nie otoczył ich szczególną opieką, jeśli wiesz, co mam na myśli. Szkoda, szkoda. Bo przydałaby mi się pomocna...
    - Idiotko! Będziesz żebrać o pomoc?!
    - Przydałoby mi się towarzystwo. – Spojrzała na niego rzucając nieme wyzwanie, co tylko spotęgował jej zadziorny, nie tak częsty, ale świetnie wyćwiczony, uśmieszek. Nie daj się prosić, bo tego nie otrzymasz, skarbie.To jak? Akurat mam po drodze.




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 23 Kwiecień 2016, 02:34     

    Jej wypowiedź z początku powitałem porcją w miarę stonowanego śmiechu. Co mnie tak rozbawiło? Cóż znalazło się te kilka słów, które w połączeniu z odrobiną wyobraźni robiły swoje. W końcu jednak śmiech ustał a na ustach pozostał jedynie zadziorny uśmieszek, można by rzec, iż tego rodzaju uśmiechy były niczym łotrowska wizytówka.
    -I dobrze to słyszeć, bo przekonywanie mnie do czegoś na siłę byłoby trudne, może i w pewien sposób ciekawe albo w ostateczności, chociaż zabawne. Teraz jednak jest zbędne, bo nie wiem jak Ty ale ja wyczuwam między naszą dwójką pewną nić porozumienia i szkoda byłoby od tak ją zrywać. Nie sądzisz?
    Nie łgałem nawet w kwestii tej nici porozumienia, doprawdy tak ową czułem może cienką, ale jednak. Z resztą skoro nie ma zamiaru usilnie wydobywać ze mnie informacji to co złego w tym aby nieco wydłużyć to nasze spotkanko? No chyba, że dziewczyna już od dawna za pomocą którejś ze swych mocy czyta ze mnie niczym z otwartej księgi? Mogło być i tak, ale czy wówczas Król czy Królowa mogliby mieć mi coś za złe? Gdyby dochowanie sekretów byłoby ich wielkim utrapieniem powinni wówczas sprezentować każdemu ważniejszemu członkowi organizacji po Krwawej broszce, wówczas sekrety byłyby w pełni zabezpieczone. Karmazynowa broszka… w sumie dziwię się sam sobie, że jeszcze nie zadbałem o to by ta ozdóbka wpadła mi w ręce, będzie trzeba to w końcu zmienić.
    - Czyżby aż tak zła sława rozeszła się o naszej kochanej organizacji? Że obawy rodzą się, kiedy tylko zbliżyć się pod mury to nie pozostanie nic innego jak wypatrywać kogoś, komu krew spieszno będzie przelewać? Ale jak to się mówi? „Nie ważne jak o Tobie mówią ważne by w ogóle mówili?”
    Kiedy sam jeszcze przed chwilą rozwodziłem się nad pewnym magicznym artefaktem ona zwróciła mą uwagę na całkiem inny, którego z resztą była posiadaczką. Utkwiłem wzrok na wspomnianych koralach, uśmiechając się przy tym nieco krzywo, ponieważ miałem sobie za złe, że wcześniej nie zwróciłem na tak istotny szczegół uwagi.
    - Zatem zapewnienia z mojej strony nie są Ci wcale potrzebne. Rzecz jasna o ile Twe korale są w pełni sprawne. Przedmioty nawet te magiczne mają niestety to do siebie, że mogą ulegać awariom i o ile w tych przyziemnych poza niemożnością spełniania swego przeznaczenia nie ma innych komplikacji, tak z przedmiotami magicznymi bywają ciekawsze przeboje. Wyobraź sobie, że kiedyś na własne oczy widziałem, czego dokonał uszkodzony podczas walki Animicus. Przyznam, że widok by na swój sposób intrygujący jak i przerażający. Ciekawe czy właścicielowi udało się w końcu pozbyć nadmiaru łusek, sierści i kończyn.
    Przez chwilę uniosłem oczy ku niebu wpatrując się w sunące po nim obłoki, z których żaden łaskawie nie odważył się, aby choć na chwilę przysłonić słońce. Było tu zdecydowanie za jasno… a co gorsza za ciepło, co odczuwałem w nadmiarze, ponieważ czerń, w którą byłem odziany wręcz przyciągała zdradzieckie promienie. Z drugiej strony powinienem się cieszyć wszak bez światła nie ma cienia… jednak, co za dużo to nie zdrowo. Słysząc wzmiankę o magicznych błyskotkach jak i resztę wypowiedzi dziewczyny uśmiechnąłem się do niej chytrze, mrużący przy tym oczy co dodało mi nieco kociego charakteru. Może i rzeczywiście tak owy, choć po części posiadałem w końcu moją moja matka była Dachowcem.
    - I tej pomocnej dłoni… jak mniemam przyszłaś poszukać wśród szajki, której sława wypisana jest w samych niecnych i nieprzychylnych słowach? Brzmi na tyle nierozważnie, że gdzieś musi tkwić haczyk. Powiadasz, że owe magiczne świecidełka mogą być strzeżone?
    Choć tego typu atrakcja znęciła mnie początkowo to po chwili zastanowienia uznałem ją za zbyt niepewną by poświeceń nań czas. Prawda była taka, że wielu miałem własnych informatorów, w samej z resztą Karcianej Szajce przepływ informacji cennych i wartych uwagi funkcjonował nader sprawie, gdy tylko wiedziało się gdzie szukać lub u kogo można informacji posłuchać. Wniosek był wiec taki, że skoro o tych magicznych błyskotkach nie przyszło mi dowiedzieć się z sprawdzonych źródeł to najpewniej nie były one tak cenne jak to się mej białowłosej koleżance wydawało. Co więcej wiedziałem, że z mojej strony jest to wyłącznie pretekst, aby uciec od obowiązków… bo czekały przecież akta do sprawdzenia, czekały też i takie do uzupełnienia… miałem wszak uzupełnić listę, opisy oraz mapę kontaktów, miejsc i osób z które mogą okazać się pomocne członkom Szajki podczas wycieczek za drugą stronę Lustra. Nie wiem czy poza mną samym jest jeszcze aktualnie ktoś równie dobrze funkcjonujący w ludzkim świecie… to też powinienem zatroszczyć się o tego typu sprawy. Bądź, co bądź mam w końcu zamiar awansować w krótce na Asa tak a bezczynność mi w tym nie dopomoże. Westchnąłem ciężko i podniosłem się z miejsca obdarzając towarzyszkę spojrzeniem.
    -Będziesz musiała mi wybaczyć jednak nie zdołam poratować Cię pomocną dłonią. Miałem w zamyśle sprawdzić tylko któż to się kręci pod naszymi murami i czego szuka. Uznać możemy, że cel Twój poznałem, teraz wypadałoby wrócić do pracy. Na przyszłość radzę jednak pewien dystans od tego miejsca zachować, nie chciałbym, aby przyszło Ci się spotkać z kimś bardziej nadgorliwym. A teraz bywaj Shiv.
    W trakcie swej przemowy nachyliłem się nad jednym z krzewów, po chwili w mojej dłoni zagościła błękitna feriakia kwiat występujący wyłącznie w krainie Luster swą aparycją zaś przypominałby hybrydę lotosu z róża. Pożegnałem ją tajemniczym uśmiechem, wręczając jej ów wspomniany wcześniej kwiat. Po tym niezależnie od tego jak postąpiła oddaliłem się na powrót zmierzając do Karcianej Twierdzy.
    z.t
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 9