• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Karczma Lalek
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 22 Marzec 2016, 22:07   

    Mimo iż całkiem nieźle potrafiłam to ukryć to jednak byłam zdziwiona opanowaniem ze strony lunatyka. Gdyby mi przydarzyła się podobna historia i wiedziała, kto jest jej sprawcą, szczerze wątpię abym potrafiła utrzymać nerwy na wodzy, choć w tej kwestii i tak poczyniłam spore postępy, jeśli by sięgnąć pamięcią choćby rok wstecz. Ciekawe Panie Władco Czasu czy naprawdę umiesz zachować zimną krew czy po prostu dobry z Ciebie aktor… Pomyślałam tylko lustrując mężczyznę wzrokiem, nie w moim zwyczaju było unikać czy bać się kontaktu wzrokowego zwykle to moi rozmówcy mieli z tym problem. Ale czy mogę ich winić? Nie każdemu szkarłat do gustu przepada a już tym bardziej dobrze się kojarzy. Drapieżne spojrzenie… przez krótką chwilę przypomniało mi to o zajściach z jakże barwnego krateru… gdyby nie fakt, iż przez cały czas wycieczki niczego nie jadłam ani nie piłam gotowa byłam posądzić Foku o użycie substancji podobnej do tej, którą sama uraczyła Aarona… Nie w ostateczności wolałam o tym nie myśleć, musiałam teraz skupić się na bieżących wydarzeniach tym bardziej, że swoimi poczynaniami sprawiałam, że wszystko to było jak taniec po cienkim szkle, czyli mogło się to skończyć bardzo ryzykownie…
    Gdy skomentował moje metody działania w kwestii niedawnego trucicielstwa przechyliłam tylko głowę w bok uśmiechając się niemal niewinnie. Jak bardzo daleko było mi do bycia niewinną wiedziałam tylko ja sama.
    -Przyznaję, że to całkiem imponująca zdolność. A co do tego czyśmy siebie warci, to już kwestia wagi win, za które tym osobą rychłego końca życzysz. Nie mniej jednak świadomość, że myśl o pozbawieniu kogoś życia zdaje się nie przychodzić Ci z trudem… tak to już do myślenia daje.
    Mówiąc to mój uśmiech się poszerzył i wyglądał teraz na bardziej rozbawiony, dziwny mógł być to kontrast, kiedy to właśnie stwierdzałam, iż mężczyzny można się obawiać. Jednak świat bestii a istot magicznych czy nawet ludzi nie różniły się wiele. Okaż strach a tym szybciej zostaniesz pożarty, taka była prawda, inną był jeszcze fakt, iż bestia może Cię pożreć z słusznego powodu, aby zaspokoić głód i przetrwać, człowiek czy też mieszkańcy tej krainy gotowi to uczynić dla rozrywki.
    Zdziwiłam się, kiedy podchwycił pomysł z trunku spożyciem, tym bardziej, że wspomniałam o tym od tak dla większego uteatralnienia całej tej sytuacji. Zwykle mocniejsze trunki mnie nie korciły, przede wszystkim prze wzgląd na to, że nie wiedziałam jak zareaguje na nie mój organizm, był on bądź, co bądź specyficzny pod względem wewnętrznej anatomii. Szybko przestałam jednak o tym myśleć, kiedy Aaron podjął dalszy ciąg swej wypowiedzi. Przez chwilę wpatrzyłam się intensywniej w czarne jak noc oczy, nie było jednak po cóż szukać tam gwiazd, które mogłyby ułożyć się tak by wypisać jego intencje czy zamiary. Po krótkiej chwili zaśmiałam się cicho i skorzystałam z wyciągniętej ku mnie dłoni. Aaron w tej samej chwili został obdarzony pewnym siebie uśmiechem, mogłabym rzec, iż nawet zuchwałym.
    - Możesz próbować, jednak dobrowolnie na nic podobnego nie przystanę, więc pozostają Ci jedynie podstępy. Ale pamiętaj, że ja znam już jedną z Twoich sztuczek i choć podejrzewam, że jeszcze nie jedną w rękawie skrywasz to tym większa będzie ma czujność. Chociaż nawet gdyby Ci się to udało to nie wiem któż bardziej by na tym stracił w ostatecznym rozrachunku, wszak miłość choćby i ta urojona jak to się okazuje nieobliczalną bywa.
    Zakończywszy tymi słowami podniosłam się z swego dotychczasowego miejsca i niespiesznym krokiem ruszyłam z powrotem w stronę karczmy. Dopiero, kiedy zbliżaliśmy się do wejścia udało mi się rozszyfrować nieznany sobie odgłos, który to teraz towarzyszył moim ruchom. Był to szmer, jaki wydawał zegarek ocierający się o łańcuszek, dopiero wówczas przypomniałam sobie o tym cennym przedmiocie i na moment zatrzymałam się ujmując łańcuszek między palce podnosząc go ku górze wraz z zegarkiem. Przez ramie zerknęłam na swą niedoszłą ofiarę, chcąc sprawdzić jego reakcję.
    -Aż się dziwię, że jeszcze się o niego nie upominasz. Od razu widać, że to wyjątkowy drobiazg, wszak nie w wszystkim da się wyczuć tą tak zwaną duszę albo i bardziej ulotną magie, jak kto woli.
    Ponownie pozwoliłam zegarkowi, aby zawisł na mojej szyi jeszcze przez tą chwilę, miałam jednak zamiar zwrócić go z powrotem w ręce lunatyka. W tym celu odgarnęłam włosy tak by opadały teraz na jedno ramię i odsłoniły część szyi, przeniosłam dłonie za głowę i zaczęłam szukać zapięcia łańcuszka. Jak na razie tak owego nie mogłam wyczuć, choć zapewne zadanie to byłoby prostsze gdybym przedtem zdjęła jednak rękawiczki…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 23 Marzec 2016, 20:38   

    Na sugestię jakoby morderstwo było dla Aarona łatwością, tak w mowie jak i w czynie, chrząknął i odparł coś w stylu "Bez obaw, trupów po szafach nie chowam".
    I długo ich chować jeszcze nie będzie - po ostatniej bliskości z takim... Nie było za ciekawie. A że miał na koncie co najmniej jedno morderstwo (a właściwie dwukrotnie dokonane), to ogłaszać się z tym niusem nie zamierzał. O pewnych rzeczach lepiej milczeć.
    Dalszy rozwój sytuacji uznał za sprzyjający mu. Nie wyglądało na to, by znacząco Rogatą zraził do siebie, właściwie wcale tego w tej chwili nie było widać. A w ostatecznym rozrachunku, w myślach, przyznał jej racje - bycie nękanym przez zwariowaną dziewczynę brzmiało uciążliwie.
    Tyle, ze akuratnie tej kobiecie mógłby powierzyć swoje bezpieczeństwo i brak kontroli nad sytuacją. Oddałby się jej gdyby tylko nie fakt, że potrafi mordować. A może nie potrafi i wszystko układa w kłamstwa ażeby skraść jego serce w niecnym celu? Przeszło mu to przez myśl i jeśli miałby się w trakcie i nie za późno zorientować w tym, chętnie przyjąłby ten scenariusz na siebie.
    - Nigdy nie wiadomo jak magia zadziała, bo... to właśnie jest magia.
    Łamie to słynne powiedzenie o tym, że głupotą oczekiwać różnych rezultatów wykonując dokładnie to samo. Równie łatwo łamie jak wiele innych praw fizyki jest łamanych przez to nieokiełznane zjawisko.
    Ruszyli w stronę karczmy, a Aaron pozwalał sobie czym najdłużej trzymać ją za dłoń. Przeniosła temat na zegar; zegar, który jakby nie był wyjątkowym, tak wiele może ich przywoływać, a zawsze i tak nadmiarowe znikną. Nie ma jednak co pełnej prawdy wyjawiać.
    - Trudno upominać się o coś, co się komuś wręczyło, prawda?
    Kiedy spotkała się z problemami zapięcia, odsunął jej dłonie z naszyjnika i niby zamierzał wspomóc ją w tym, lecz nim odpiął zegar, zapytał:
    - Może jednak zechcesz go zachować?
    Znacząco sprzeciwiać się nie zamierzał, a jeśli nie podzieliła jego zdania, odpiął go i pozostawił w jej dłoni - niech sama go mu odda, nie będzie sobie go samemu przecież skradał. W razie wręczenia go, uchował w jednej z kieszeni.
    Weszli powtórnie do karczmy. Po środku rozbrzmiewała muzyka z kilku instrumentów, lecz na tyle niegłośno, ażeby móc swobodnie rozmawiać między sobą. Zaprowadził Seamir do lady i złapał barmana-lalkę odpowiednim gestem.
    - Nie tylko piwo tu podają, są tez inne alkohole. Jakiego chcesz spróbować? A może wolałabyś zmienić karczmę? Wybieraj, co tylko zapragniesz, ja stawiam.
    Pozwolił jej decydować, jednak oczekiwał, że nie rezygnuje z trunku. Ma jedną jedyną okazję możliwie najbardziej upodobać się Rogatej i cokolwiek musiałby zrobić, uczyni to, ażeby zatrzymać ją przy sobie możliwie najdłużej.
    A procenty tylko w tym pomogą.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 24 Marzec 2016, 05:03   

    Walka z łańcuszkiem nie chciała dojść do finału, zapięcie, co chwila wymykało mi się z palców, co wprawiało mnie już w lekką frustrację. Nagle mimowolny dreszcz przeszył moje ciało, kiedy poczułam jak dłonie Aarona czy swoich własnych. Nie jednak o same dłonie tu chodziło, lecz o ich bliskość szyi… Mogłabym sobie to tłumaczyć dwojako. Przypomniało mi się to, co miało miejsce jeszcze chwilę temu, kiedy to czas się zatrzymał, a On był zdecydowanie zbyt blisko… zwłaszcza szyi. Co więcej zdałam sobie właśnie sprawę jak ryzykowne to położenie. Odpowiednio wytrzymały łańcuszek i siła w rękach, chwila szamotaniny i koniec balu… Nie żebym miała zamiar posądzać Zegarmistrza o taki właśnie zamiar, nie mniej jednak czujność kazała i taki scenariusz rozpatrzyć. Ostatecznie wiedziałam jednak, że po prostu staram się skutecznie zwieść samą siebie, aby zagłuszyć myśli o sprawach, które są mi nie na rękę. W takich chwilach wydaje się, że lepiej nie czuć niczego niżeli czuć zbyt wiele…
    Ponownie zerknęłam na mężczyznę przez ramię, po czym położyłam sobie zegarek na dłoni, aby przyjrzeć mu się raz jeszcze. W chwili panującej ciszy mogłam nawet dosłyszeć chce tykanie wskazówek. Czas… zwykle nie był czymś szczególnie przeze mnie pilnowanym, to, co było mi o nim wiedzieć to fakt, iż za wiele już mi go skradziono. Nie było mym zwyczajem czasu liczyć, lecz się nim cieszyć.
    -Jednak nie byłeś wówczas do końca zgodny z własną wolą z wiadomych przyczyn, a to zmienia postać rzeczy. Jednak…, jeśli nie będzie Ci za nim zbyt tęskno, to mogę go zatrzymać będzie to ciekawa pamiątka tego spotkania.
    Kiedy mężczyzna puścił łańcuszek zrobiłam o krok w przód w tym samym czasie obracając się jednak napięcie z wyuczoną dla siebie taneczną gracją. Przez chwilę chciałam być jeszcze twarzą w twarz z lunatykiem, skoro to miałam dla niego jeszcze kilka słów zanim to mieliśmy się znaleźć w karczmie.
    -Skoro jednak o pamiątkach mowa nie wypadałoby abyś sam został z pustymi rękoma. Zatrzymaj w takim razie fiolkę jak i resztę jej zawartości a nuż może kiedyś Ci się przyda? Z resztą w danej chwili nie mam nic ciekawszego, co mogłabym Ci ofiarować.
    Delikatnie wzruszyłam ramionami nim ponownie odwróciłam się i w końcu oboje znaleźliśmy się z powrotem w wnętrzu lokalu. Od razu mój wzrok powędrował w miejsce gdzie dokonałam felernego zakupu. Czarnoskrzydłej jednak już tam nie było i całe jej szczęście w przeciwnym razie czekałaby ją nieprzyjemna konfrontacja z niezadowoloną klientką. Jako że nie miałam, na kogo swego niezadowolenia przeleć to też udałam się za Aaronem w stronę baru. Z dozą niepewności przesunęłam wzrokiem po półkach, na których roiło się wręcz od różnorodnych butelek. Na ścianie wyżej dostrzec można było również okrągłe wieka beczek, na których to wypisane były nazwy podawanych tu piw. Moja wiedza w kwestii alkoholu była znikoma, podobnie jak i moje doświadczenia z nim. Nowość kusiła jednak wystarczająco mocno z resztą może i nie znałam się na gatunkach czy mocy trunków, lecz wiadomym mi było, że zachowanie umiaru jest kluczową kwestią. Co złego w końcu w próbowaniu? Czegokolwiek bym nie zamówiła, niemożliwością jest, aby kilka łyków sprawiłoby m stała się nietrzeźwa.
    -Nie trzeba, to miejsce mi odpowiada. A co do alkoholi… nie znam się na nich zbyt dobrze, jeśli mam być szczera. Jeśli jednak jest jakiś, który na przykład w smaku miał nutę leśnych owoców to sądzę, że mógłby mi zasmakować. Jeśli zaś tak owy by się nie znalazł zdaję się na twój wybór, byle tylko nie było to nic nazbyt mocnego.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 28 Marzec 2016, 00:27   

    Szkoda było mu chwili, kiedy zegar Upiornej zniknie z jej szyi za sprawą przywołania nadmiarowych względem niego. Ale nie chciał przyznawać się do ulotności tego zegara, bo jeśli dzisiaj wszystko pójdzie zgodnie z jego intencjami, to ewentualne zniknięcie cyferblatu nie będzie miało złego wpływu na relację w przyszłości.
    Gorzej, gdy pogrąży kiepski stan po dniu dzisiejszym.
    Trzeba pisać bajki póki nikt ich wiarygodności nie sprawdza i ze zdwojoną siłą oczarowywać kłamstwa, które się w niej stosuje.
    - Pamiątki są dobre, miło je wręczać, natomiast otrzymywać... owszem, też dobrze. Ja jednak i bez tego pamiętam o tym, co trzeba. - na moment się nie tyle zawahał, co myślał nad doborem słów la swoich niezgrabnych myśli.
    Nie chciał odmówić przyjęcia eliksiru w ten sposób - na pewien sposób go sobie chwilę wcześniej przywłaszczył - ale nie chciał też być źle zrozumianym.
    - Trudno o dobrą znajomość, kiedy wybór jest tak ogromny... Ale postaram się o to, ażebyś miała ochotę na następną kolejkę, Moja Droga... Właśnie, jakie jest Twoje imię?
    Oczywiście, wcale nie nakazuje jej tyle alkoholu spożywać. Przekonany jest jednak o tym, że zagoszczą tu na dłużej. Z kolei choć sam się przedstawił, wciąż nie wiedział kim jest jego towarzyszka. Nie wiedział nawet, że nie jest Upiorną, za którą ją ma!
    Zawołany wcześniej barman podszedł i Zegarmistrz przekazał mu pokrótce prośby Rogowatej. Leśne owoce w akompaniamencie średniej mocy. Dla siebie zaś poprosił o Coś palonego i o umiarkowanej słodyczy. Barman myślał nad zamówieniem podczas wybierania odpowiedniego swoim zdaniem rodzaju szklanek.
    - Mam nadzieję, że dobrze zrozumiał nasze intencje - odparł, kiedy to znikł za drzwiami wejściowymi do kuchni drinkmistrz.
    Drinki w Krainie Luster bywają bardzo niecodzienne, a mała ilość składników to rzecz, jakiej się tu nie uświadczy. Nie dziwiło więc Aarona gdy Rogata otrzymała podwójną szklankę, w każdej pełne owoce leśne innego koloru - w jednej żółte, w drugiej zielone - z kolei podwójna słomka pozwalała na spożywanie trunku. w równomiernym stopniu, choć pociągnięcie przez słomkę bardziej z jednej strony niż drugiej pozwalało na zmianę proporcji, a co i za tym idzie, zmianę smaku. Żółć prezentowała bardziej gorzkie jagody, z kolei zielone emanowały słodkością. Alkohol pochodził z ziół i był wysokoprocentowym, lecz ilość owocowych dodatków skutecznie tę moc dławiła.
    Aaronowi przypadło szkliwo z rozpalonym płomieniem pod spodem, które kopciło dno szkliwa i spalało ziarna. Dno było podwójne i górna warstwa prezentowała jasny napój. Pijąc ze specjalnego dzióbka, mieszał mu się napój z obu komór, przy czym dolna była filtrowana. W jego przypadku większe przechylenie szklanki dawało mniejszą ilość palonej esencji. Tutaj domeną było wysokoprocentowe jasne piwo z dodatkiem palonych ziół.
    Oboje zatem na swój sposób otrzymali unikalne trunki. I raczej nie przypadek, że szkliwo Aarona ma dwa dzióbki, a Seamir - dwie podwójne słomki.
    - Najwidoczniej skosztowanie swoich trunków wzajemnie wliczone jest w cenę.
    Z nieskrywanym uśmiechem skierował swoją szklankę w jej stronę celem stuknięcia naczyń. Po pierwszym łyku, zamiast odłożyć napój na blat, próbował wyminąć się z jej ręką tak, by zapleść je i podać jej własny drugą stroną brzegu szkła. Samemu zaś zamierzał ukraść łyk napoju z drugiej słomki.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 11:02   

    Ten dzień był długi i niezwykle bogaty w emocje, jakie kryły się w nowych doświadczeniach a było ich dziś nadzwyczaj wiele. Nie powinno mnie, więc dziwić lekkie zmęczenie, które nie wiadomo, kiedy wkradło się w me ciało starając się nim owładnąć. Pokora i kapitulacja nie były jednak w mej naturze to też zmęczeniu ulegać łatwo nie zamierzałam. Mimo to teraz zdawałam sobie sprawę ze będzie wyciągać po mnie swe łapska. Wcześniej działo się tyle, że nie sposób było go odczuć ani zauważyć, teraz jednak sytuacja się zmieniła, groźba ryzyka z wolna zanikała przez co też czułam się coraz to pewniej i bezpieczniej. Nie było to jednak nic dobrego… bycie pewną siebie bynajmniej nie zwalniało mnie z czujności. Nie znana mi wszak natura Władcy Czasu, nie wiem ile emocji obudziło w nim to co zaszło. Próbowałam wszak go zabić i gdyby nie pewna pomyłka to już by z tym jak i każdym innym światem musiał się żegnać. Pomyliłam się to fakt, nie On miał być mi ofiarą, ale w praktyce moich win to nie umniejszało i białowłosy też mógł w ten sposób myśleć. Rzuciłam tym razem dyskretne spojrzenie na mężczyznę, kiedy On sam wzrokiem śledził barmana znikającego za drzwiami. Nie wyglądał mi na kogoś, kto tak łatwo wybacza z resztą sam przyznał się, że niektórym gotów jest zło wróżyć, i kto wie czy nie dane mi do tego grona dołączyć. Teraz jednak ni gestem, ni słowem, ni spojrzeniem… nie zdradzał względem mnie wrogich albo, chociaż nieżyczliwych intencji. Muszę przyznać że dalej jestem pod wrażeniem jego opanowania, jednak daleko mi aby pozwolić sobie względem niego na zaufanie. I czy można mi się dziwić? Jak mam zaufać komuś kto przypomina mi Doriana… choć im dłużej przebywam w towarzystwie Aarona tym więcej mniej i bardziej subtelnych różnic jestem w stanie dostrzec między tą dwójką. Zwłaszcza spojrzenie, oczy mego znienawidzonego lunatyka teraz na myśl przywodziły mi gadzie ślepia, był w nich ten dziwny niepojęty rodzaj magnetyzmu, ostrzeżenie a zarazem zachęta. Gdy tylko poczułam jak dłonie zaczynają mi drżeć natychmiast uciekłam od myśli o Doranie, nie przyniosą one teraz nic dobrego a co gorsze skutecznie rujnowały moją czujność.
    Do rzeczywistości pomogło mi wrócić zadane mi pytanie, nie odpowiedziałam na nie jednak natychmiast. Przez krótką chwilę cieszyłam się wygodą, jaką dostarczały wysokie siedziska przy ladzie baru. Mogąc swobodnie oprzeć plecy i rozprostować nogi, które od ziemi dzielił teraz spory kawałek, pozwoliłam sobie na delikatne przeciągnięcie się. Na moment przymrużyłam powieki, moja głowa jak i ramiona delikatnie zafalowały na boki a ja stłumiłam cichy pomruk, jaki chciał wydobyć się z mojego gardła.
    -Zwę się Seamair.
    Co prawda nie było to moje imię, jednak przydomek ten stał mi się bliższy niż dawne miano. Innymi tytułami chwalić się na razie nie zamierzałam z resztą czy miałam czym? Poskramiacz? Dla mnie zawsze będzie to już tylko nazwa projektu MORII, coś, co rani, co przypomina o tym, że jestem Cyrkowcem.
    Słysząc uwagę o zrozumieniu intencji uśmiechnęłam się znacząco w kierunku białowłosego, po czym dodałam.
    -Oby lepiej niż Panna, której to ja klientką się stałam. Ale nie dowiemy się nim nie skosztujemy.
    Poprawiłam kilka kosmyków włosów opadających mi na oczy, w oczekiwaniu na nasze zamówienia rozglądałam się ukradkiem po karczmie. Co za dziwny splot wydarzeń… kto by się mógł spodziewać że będę teraz piła w towarzystwie swej niedoszłej ofiary? Chyba tylko w tej krainie taka sytuacja mogła się podobnie skończyć… Cóż będę musiała przyglądać się drinkom, wspomniał o tym że tym razem to mnie należałoby eliksirem napoić. Ryzyko, ono jest zawsze ale ciekawość zwykle jest w stanie je zagłuszyć, z resztą wystarczy się a raczej Jego… pilnować.
    Nie musieliśmy czekać długo, niebawem po tym jak Aaron złożył zamówienie stanęły przed nami dwa zupełnie różne drinki, które jak na ów krainę przystało wyglądały całkiem magicznie. Początkowo bardziej zaintrygował mnie napój białowłosego z racji jego ognistej aktywności, potem jednak skoncentrowałam się na własnym analizując go dokładnie. Podwójna szklanka prezentowała się całkiem okazale podobnie jak i jej aromatyczna zawartość. Nie miałam okazji spotkać się jeszcze z żółtymi jagodami, zielone były mi znane i nawet wiedziałam gdzie tak owe znaleźć można, ale żółte były kolejną nowością tego dnia. Moje analizy zostały jednak przerwane przez konkretniejsze działania ze strony lunatyka.
    -Najwidoczniej.
    Powtórzyłam za mężczyzną, również podnosząc swój drink tak jak i On to uczynił. Barman był względem mnie nad wyraz wręcz hojny to też musiałam uważać, aby zachować szkło w równowadze, w przeciwnym razie jego zawartość mogłaby nieuchronnie spłynąć na moje palce lub blat baru.
    -W takim razie jak to miało iść? Ah tak, za Twoje zdrowie i… życie.
    Nim którekolwiek z nas pozwoliło sobie na kosztowanie trunków, uznałam, że ten mały toast będzie tu na miejscu. Uśmiech ponownie wymalował się na moich ustach. Po chwili zawahania postanowiłam spróbować swojego trunku, w obu słomkach nagle do góry popłynęła zarówno zielona jak i żółta substancja. Drink był przyjemny, kojarzył się z lasem był zarówno przyjemnie słodki jak i orzeźwiający. Mogłam śmiało przyznać, że taka mieszanka jak najbardziej mi odpowiada. Zerknęłam w stronę czarnookiego, kiedy to wysunął ku mnie rękę z swym trunkiem, szybko pojęłam jego intencje to też zrobiłam to samo. Właściwie czy nie dał mi tym zapewnienia, że żaden z trunków nie został doprawiony czymś specjalnym? Spróbowałam Aaronowego wyboru, gama smaków zdecydowanie różniła się od siebie, zdecydowanie milszy był mi smak własnego trunku.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 5 Kwiecień 2016, 21:33   

    On przypomina ukochanego - Ona wygląda jak jego ulubiona rasa pięknych. Tamten był obecnie na czarnej liście - jedną Upiorną wspomina jako wyjątkowo nieżyczliwą. Dysproporcję pielęgnuje wygląd. Bo oto wygląd ma wpływ na działania, których można żałować, wyczekiwać, nie umieć zrealizować bądź też dostawać nadmiar. A gdyby zatrzymać wygląd, wyrzucić go, zostawić sterty kości? Nie, trzeba pozbyć się całkowicie wzroku, a wtedy pewnie strach będzie się odezwać, bo źle rozpozna się kogoś po głosie.
    Zatem zbyt wielka uwaga spoczywa na wzroku. A choroby takie jak krótkowzroczność i astygmatyzm tylko pogłębiają ten chaos. I bynajmniej nie mówię o nich dosłownie.
    Przyglądał się jej, chyba tak bardzo jakby za moment miał już stracić ją na zawsze z oczu. I choć nikt nie zgasi im światła, nikt przepaską nie zasłoni mu świata, będzie patrzeć jakby to był raz ostatni.
    Bo uwodzi go elegancja rogów pośród pasm włosów; a kiedy czerwień temu dogrywa, to jakby obserwować wszystkie siedem cudów świata - naraz.
    Poszukiwanie przez Seamir wygodnego ułożenia, połączone z przeciąganiem, padło łupem oczom Aaronii.
    Skinięciem głowy przyjął jej imię. Nie miał podstaw rozczulać się nad jego prawdziwością bądź genezą. Chciałby posłuchać jednak o rodowości tej Piękności, przecież Upiorni lubią się chwalić swoim pochodzeniem - wszak zawsze jest wysokie.
    - Jeśli mają czelność tak z nami pogrywać, to chyba nie będą warci już dłużej naszej uwagi. Ale muszę przyznać, że to miłe żyć dalej. A jeśli masz mnie zabić, to wolałbym pierw na to odpowiednio zasłużyć.
    Już w przeszłości podniecała go taka myśl - groziło mu umrzeć przez tortury z ręki pewnej Upiornej, ale sytuację obrócił na swoja korzyść i wyszedł zwycięsko.
    Nie miałby nic przeciw powtórzeniu się tego scenariusza, dokładnie tego samego. Nie, to jeszcze nie masochizm, choć niedaleko pada jabłko od jabłoni. Daleko się może jedynie sturlać.
    Ale teraz czas na zdrowie i życie.
    - Tak. A następny będzie za Twoją Upiorność, przeciwko której nie mam ani pół słowa złego.
    Stuknięciem szklanek, poprzedzającym spożycie trunku, zakończyli ten toast. Mieszanka zupełnie dwóch różnych bukietów smakowych nie przeszkodziła w ocenie smaków. Słodycz owoców leśnych nie była dla niego, ale i tak nie miała prawa startu do słodkości, którą odczuwał z każdą mijającą sekundą w towarzystwie Seamir. Się zauroczył w niej, a jak wielki wpływ na to miał podany mu podstępem trunek tylko czas może pokazać.
    Zmienił pozycję na stołku, aby móc wygodniej spoglądać na nią.
    - Który to ród cieszy się Twoją obecnością? - zapytał o jej korzenie. - W moim przypadku to nic szczególnego, Welsowie, choć liczni, nie pozostawiają po sobie wiele we świecie. No ale Lunatycy zawsze byli indywidualistami.
    Ale Ty wybitnie zwiększasz tę statystykę, Aaronie.
    Interesował się tym, czym zbytnio nie powinien - chciałby posłyszeć słynne na co najmniej ćwierć Lusterka nazwisko, ale równie dobrze może się zawieść na tym. Sięgnął po szkliwo i zgarnął kilka małych łyków. Nie miał szczególnej ochoty na ponowną zamianę drinków.
    Wyciągnął portfel i zapłaci z napiwkiem za trunki. Chwycił swój w dłoń, a druga skierował ku towarzyszce.
    - Chodźmy się przejść po okolicy, szkoda siedzieć w tej karczmie, to bardziej miejsce na spragnionych alkoholu tubylców. - zaproponował. Myślał o przejściu się ulicami miasteczka.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 15 Kwiecień 2016, 02:07   

    Uśmiechnęłam się nieco tajemniczo, kiedy to wspomniał o tym, że na śmierć wolałby sobie zasłużyć. Najpierw musiałby jednak zapracować sobie na niechęć, obudzenie żądzy mordu nie jest wcale tak łatwe, mimo iż w moim przypadku zdaje się prostsze niżeli zdobycie sobie większej przychylności. Daleko mi jednak do psychopatki, która to zabijanie uznaje za zwykłą lekką i przyjemną rozrywkę, oj daleko…
    Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię zostając tutaj razem z swą niedoszła ofiarą. Może byłoby lepiej od razu zniknąć, kiedy już cała pomyłka została wyjaśniona? Po co to pogłębianie znajomości, o jakże dziwnym początku? Nawet, kiedy zadaję sobie to pytanie jakoś nie spieszno mi odchodzić. Mogę sobie w końcu dalej tłumaczyć to wszystko ciekawością… tak przy tym zostańmy. W końcu nie bywam w takich miejscach, w takim towarzystwie to też ciekawość zdaje się być tu jak najbardziej na miejscu.
    Słysząc propozycję na kolejny toast mój uśmiech drgnął lekko. W takim razie nie będzie kolejnego toastu mój drogi… A przynajmniej nie takiego. Pomyślałam bawiąc się w tym czasie drinkiem. Wyciągnęłam jedną słomkę i zaczęłam łowić nią pływające w alkoholu słodkie jagody. Kiedy udało mi się nabić owoc na słomkę przyglądałam mu się przez chwilę, po czym spokojnie bez pośpiechu ściągnęłam ją zębami ze słomki i zjadłam. Szybko dało się odczuć, iż owoce wyjątkowo nasiąkły już alkoholem, miały przez to niecodzienny, lecz bardzo przyjemny smak. Zdarzyłam wyłowić jeszcze dwie jagódki nim padło kolejne pytanie, a moja odpowiedź zdawało się ze Pana Władcę Czasu, co najmniej nie usatysfakcjonuje, bowiem zdawało się, że żywi on jakąś sympatię wobec rogatych. Tak przynajmniej sadziłam na podstawie jego komentarzy, tych aktualnych jak i tych wypowiadanych podczas miłosnego zawrotu głowy. Nim odpowiedziałam obdarzyłam mężczyznę wręcz rozkosznym uśmiechem, zaś po chwili ciszy, na jaką sobie pozwoliłam aby zbudować dramatyczną pauzę odrzekłam.
    -Żaden. Już od dawna nie należę do żadnego rodu. Los albo raczej pewne persony namieszały w moim życiu tak, że rodzina mnie utraciła ja sama zaś na długo o niej zapomniałam. Bo widzisz Aaronie moja upiorna krew została skażona… wzbogacona czymś nadto… I dlatego choć jako Upiorna przyszłam na świat teraz inaczej powinieneś o mnie myśleć. Domyślasz się już prawda?
    Zerknęłam wymownie na lunatyka, po czym ponownie zaczęłam nękać jagody pływające w wysokiej szklanicy. Czułam już jak po żołądku zaczęło mi się rozchodzić całkiem miłe ciepło. Westchnęłam cicho zastanawiając się czy już mogę zwolnić winę na alkohol za to, że chyba zanadto rozwiązuje mi się język. Ale nie wypiłam jeszcze zbyt wiele… co by oznaczało że to jednak po prostu moja wina a może wina Aarona? W sumie… tak niech to będzie jego wina.
    -Ale skoro o rodzie wspominasz…, kiedy już zyskałam możliwość rodziny odszukania sprawdziłam kilka, w których córki zostały utracone, jest nawet jeden ród, który mógłby być moim jednak nie spotkała mnie tam przychylność ani zrozumienia a widzisz ja o nic nie zamierzam się prosić. Nie potrzebuje glorii, nie chcę zagarnąć niczyjego majątku a rodzina cóż… byłam zwyczajnie ciekawa, co straciłam, nie przyszło mi jednak żałować.
    Gdy wspomniał o własnym rodzie odchyliłam się nieco do tyłu na oparciu krzesła i postukałam palcem o dolną wargę w geście zastanowienia. Niestety ile bym się nie zastanawiała tak ów nazwisko nic mi nie mówiło, z resztą, co tu się oszukiwać nawet gdyby było znane to raczej niewielka szansa bym o tym wiedziała.
    -Musisz mi wybaczyć niestety Twoje miano nic i nie mówi, nie zrażaj się jednak, ponieważ moja wiedza w tej dziedzinie zwyczajnie jest niewielka, znane bardziej są mi tylko nazwiska upiornych a to z racji prowadzonych przeze mnie poszukiwań. Wspominasz jednak, że Twój ród należy do licznych, może, zatem skrywa się w nim ktoś o imieniu Dorian? Ktoś podobny do Ciebie? A jeśli tak byłoby też miło gdyby nie był lubianym członkiem rodziny.
    Pod koniec swej wypowiedzi w moich oczach zapłonęły iskierki, które szybko mogły przerodzić się w płomyki. Myśli o zemście za bardzo i za szybko mnie porywały. Nie wiedzieć, jak ale czarnooki musiał chyba wyczuć ryzyko proponując opuszczenie lokalu. To był dobry pomysł, chłód wieczora powinien otrzeźwić umysł, to też nic przeciw propozycji nie miałam. Na wzmiankę o „miejscu dla spragnionych alkoholu tubylców” uśmiechnęłam się w duchu. W końcu to lunatyk tu zawitał, ja tylko podążałam jego tropem. Ale skoro już uzyskaliśmy to, co ów miejsce miało do zaoferowania, czyli alkohol to istotnie miłym będzie uwolnić się od spojrzeń, od hałasu i powietrza przesiąkniętego zapachem piwa i tytoniu. Poszłam w ślad białowłosego zabierając własny drink, bo szkoda było go pozostawiać skoro dopiero w niecałej połowie zawartości zasmakowałam. Z drugiej jednak strony czy nie miałam poprzestać tylko na spróbowaniu? Barman też nie wyglądał na szczególnie zachwycony tym, że utraci swe naczynia, widać jednak napiwek pozostawiony przez Aarona był na tyle wysoki, aby mężczyzna nie wszczynał protestów.
    Zawahałam się jednak przez moment zerkając na wyciągniętą ku mnie dłoń mężczyzny. Bał się, że mu gdzieś ucieknę? Cóż po prawdzie tak zapewne byłby dla niego korzystniej. Ale cóż los rzadko bywa nam przychylny. Skorzystałam z wyciągniętej do mnie dłoni, kładąc na niej swoją własną.
    -To dobry pomysł tym bardziej ze ponownie robi się tutaj zbyt głośno. Prowadź, zatem.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Kwiecień 2016, 13:17   

    Drugi toast nie zdobył wiele wdzięku w jej osobie. Dostrzegł to, czuł, że coś tutaj jest na rzeczy. Najprościej było mu uznać, że drugiej kolejki po prostu nie będzie.
    Miała jagody zalane syropem alkoholowym, a on jedynie palenisko na drugim dnie. Przyjrzał mu się dokładniej, kiedy przyszło wysłuchiwać mu o wypaczonej Upiorności. Dostrzegł, że szkło posiada malutkie otwory na ściankach, które dostarczają tlen. Wypełnione było przezroczystą cieczą, dość trudno dostrzegalną i zadziwiająco lekką, skoro ziarna opadały na dno.
    Nie będzie toastu za Upiorność, bo ta skonała w jej żyłach od przybytku czegoś nowego. Pod zawiłym kłamstwem czystej ekstazy, wyproszono z niej tę diabelską czerwień? Na pewno wiele zostało. Coś musiało, wierzył w to, przecież nie mógłby aż tak się pomylić.
    - Muszę przyznać, ze jestem tym zaskoczony. Ale myślę, że dość Upiorności ci w żyłach zostało. Umiem dostrzec to, co powinno być od zawsze, to jakby cofnąć czas do momentu, kiedy puzzle były ułożone.
    Była pozbawiona rodu, właściwie indywidualistką, jak on. Ale on z wyboru odszedł, ona nie miała takiego luksusu. On zna swoje rodzeństwo, ona nie wie nawet, którzy są z nią spokrewnieni. Nie ma z czym się tutaj przyrównać.
    - To spodziewane, że nic ci nie mówi. Ale wkrótce zmienię to, bo dawno w kręgach Welsów nie było Zegarmistrza.
    Z tą optymistyczną myślą, odszedł z nią od baru, a kolejno przez drzwi na zewnątrz, rozmyślając nad znanym sobie Dorianem. Kiedy chłód nocy ich otaczał, pozwolił ich dłoniom się rozłączyć. Przeszedł kawałek dalej w tandem czterech ławek, ułożonych we cztery strony pod pomnikiem będącym fantazyjnie wyrzeźbioną skałą. Byli sami w całkowitej ciemni goszczącej się bez liku nocy, pragnącej pochłonąć wszystko, nawet rozświetlone wnętrza okolicznych budynków. Z czasem coraz więcej okien gasło i można było uznać, że pochłanianie jasności dochodzi skutku.
    - Dorian. Dorian, którego znam, to dość zastanawiająca historia. Kuzyn od strony ojca wiele razy bywał w świecie ludzi. Były plotki, że pragnął mieć swoją wybrankę na wzór własnych, cyrkowych wyobrażeń. Nikt go nie lubił, bo zawsze spoufalał się z ludźmi, a z magicznymi miewał zatargi na wymiar przekraczający dobro Krainy. Zauroczył się ludźmi tak, jak oni magią. I tak jak oni, miał brudne myśli.
    Nie miał o nim wiele informacji, bo ciężko było oddzielić ziarno od plew - plotki od faktu. Owszem, dla Lunatyka posiłkowanie się plotkami, albo, co gorsza, rozgłaszanie ich, to zgroza; ale kiedy kogoś nie lubią, z automatu dokładają mu swoje opowiastki. Tego cyklu nie da się tak po prostu zatrzymać. Obrabianie dupy przecież jest takie banalne i pociągające! Niektórzy Lunatycy naprawdę od tego powariowali, ale Aaron do takich się nie zaliczał i nie maił zamiaru tego stanu rzeczy zmienić.
    Nie wątpił w to, że Dorian w rzeczy samej miał swój rozum i połowa rzeczy o nim ma tyle z prawdą wspólnego co Aaron zdjęć z rodziną.
    Spoglądał na swoją dłoń, na nadgarstek i żyły na nim widoczne. Poprosił raz jeszcze o dłoń Seamir.
    - Zastanawiałaś się kiedyś, jakim kolorem popłyną po złączonych dłoniach strugi rozciętych żył z rodzin szmaragdu i błękitu? - bo chyba wiesz, że Lunatycy mają błękitną krew. Raz to widziałem. Wygląda dobrze, dopóki się nie wymiesza, bo wtedy to jak pomyje.
    Czemu o tym mówił? To raczej nie brzmi jak komplement, ale...
    - Znam legendę, która głosi, że krew Upiornych barwi inaczej. Nie wizualnie, nie chodzi o podcinanie sobie żył. Na myśli mam coś ponad duszami, co pozwala je połączyć.
    Spoglądał w niebo, jakby doszukiwał się tajemnego gwiazdozbioru. Po chwili wyszeptał:
    - Znam miejsce, gdzie sprawdzimy, ile w Tobie Upiorności zostało i jak bardzo ja sam Upiorność uwielbiam.
    Swoim głosem zdradzał, ze wielkie nadzieję wiąże z tym miejscem - Upiornym Miasteczkiem, jak można było się domyślić.
    - Ale to powoli, nie prędko.
    Powrócił ze wzrokiem na poziom ławki, do (niby)Upiornej.
    - Mogę ci wystawić Doriana. Będziesz mogła go mieć całkowicie dla siebie, warunek miałbym tylko jeden: zginie w mojej latarni z Twoich rąk własnych. Chcę zobaczyć piękną śmierć Lunatyka, przez którego sam niemal zszedłem z tego świata.
    Wydawał się być to dla niego sprawiedliwy układ. Bycie świadkiem tego zdarzenia to dla niego byłoby swoistą glorią.
    - Mam trochę narzędzi, dogodne warunki i wspaniałą widownię w formie mojej drogiej Służki. Zaprawdę, spodoba jej się to przedstawienie.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 24 Kwiecień 2016, 03:21   

    Nie wiem ile Upiorności płynie jeszcze w moich żyłach, czy zostało coś więcej niżeli pamiątka w postaci rogów? A nawet, jeśli? Nieznanym mi życie Upiornych, to też i nie mam, za czym tęsknić. Jednak, choć nie ma tęsknoty pozostaje dalej poczucie krzywdy, wszak z czegoś mnie okradziono, dano w zamian coś, czego nie chciałam.
    -Może masz słuszność albo i nie. Niedane mi było zasmakować takiego życia. Mimo to widzę jak patrzą na mnie inni, jak odnoszą się z szacunkiem, choć wcale mnie nie znają i nie wiedzą czy sobie nań zasłużyłam. Szybko domyśliłam się że jest to zasługa rogów.
    Mimo wszystko powinnam się cieszyć, że udało mi się przeżyć po tych wszystkich aktach hojności… I znów przebłyski wspomnień… ciemnej Sali, błysku medycznych narzędzi i porykiwań uwięzionych bestii. Kiedyś te wspomnienia nie były tak wyraźne i chyba wolałam, kiedy tak było, teraz ich przebłyski sprawiały, że dreszcze ogarniały moje ciało. Teraz jednak można było zrzucić podejrzenia na chłód towarzyszący nastającej nocy, której mrok coraz łakomiej pochłaniał to urokliwe miasteczko.
    Mimo przyjemnego ciepła rozchodzącego się po żołądku to żałowałam, że nie zabrałam jednej ze swoich peleryn. Przydałaby się już podczas wizyty w kraterze, teraz też by nie zawadziła. Miałam jednak nadzieję, że alkohol podziała w końcu rozgrzewająco również na resztę ciała, dlatego nie wzbraniałam się już przed dalszym jego smakowaniem. A miałam nie wypić więcej jak połowę…, ale nic złego chyba się nie działo, nawet zmęczenie zdawało się chwilowo mniej dokuczliwe, chyba zacznę bardziej doceniać właściwości… jagód.
    Dopiero teraz zauważyłam, że moja dłoń dalej znajduje się w Zegarmistrzowym uścisku. Zerknęłam dyskretnie za złączone dłonie, wtedy jednak białowłosy jakby coś wyczuł, bo właśnie puścił moją dłoń. Wywczas oddaliłam się nieco od mężczyzny zbliżając się do rzeźby o niecodziennym kształcie. Gdy już miałam zamiar wdrapać się na piedestał, z którego skała wyrastała, nocną ciszę przeszyły dźwięki składające się na znienawidzone imię. Ponownie odwróciłam się twarzą do lunatyka, słuchałam go teraz bardzo uważnie, jednocześnie sącząc pozostałość swego drinka.
    -To by się zgadzało… wiem, że to on dostarczał Ojcu materiałów do pracy, zarówno tego ludzkiego jak i magicznego. Miał do tego w końcu świetne predyspozycje, jako Biały Królik. I dzięki temu ciągle jest nieuchwytny, ciągle się wymyka…. W każdym razie nawet, jeśli to dalsza rodzina to współczuję Ci że masz w niej taką gnidę, lepiej już nie mieć żadnej niż taką.
    Niemal pusta szklanica, na której dnie zostały już tylko jagody nagle zaczęła mi wadzić, miałam zamiar się jej pozbyć przynajmniej tymczasowo, odkładając ją na jedną z ławek. Kiedy jednak zrobiłam krok przed siebie przez krótką chwilę poczułam lekki zawrót głowy. Nie chciałam dać po sobie poznać, że coś mogłoby być nie tak, dlatego uznałam, że na chwilę przysiądę na jednej z ławek.
    Zbliżył się i wyciągnął ku mnie dłoń, z początku nie bardzo rozumiałam, o co mu chodziło, mimo to instynktownie położyłam dłoń na jego własnej. Mimo to pytające spojrzenie wpatrzone w czarne oczy pozostało, żadne wyjaśnień. Analizując jego wypowiedzi i pytania nagle uśmiechnęłam się pewni, dłoń mimowolnie mi drgnęła.
    -Nie, nigdy o tym nie myślałam. Ja wiem, że krew, którą chcę przelać splami ziemię błękitem, a jeśli śród tego błękitu miałby zawitać szkarłat znaczyłoby to nic innego jak to, że gdzieś popełniłam błąd, że byłam za wolna, albo za mało uważna, że pozwoliłam się zaskoczyć. Widzę to w bardziej praktycznym świetle…Panie Czasu.
    Ile razy już ten piękny błękit rozlewał się w moich marzeniach? Jednak marzenie nadal pozostawało nieuchwytne, to chyba złośliwa natura marzeń, że te lubią, kiedy za nimi gnać, choć złapać nie chcą się pozwolić. Z drugiej strony czy nie powinnam się czegoś obawiać? Mieszanie krwi… by krew uzyskać najpierw trzeba ciało uszkodzić, a ja swojego nie pozwolę już dobrowolnie na takie „atrakcje” narażać.
    -Ale zaciekawiłeś mnie tą legendą, więc może zdradzisz coś więcej w jej temacie, hm?
    Zaproponowałam w między czasie pozwoliłam sobie zabrać dłoń, która spoczęła teraz na moich kolanach, druga zaś wygodnie rozłożyła się na oparciu ławki. Ciszę nocy poza dźwiękami dochodzącymi z karczmy, zakłócał również szum wiatru, który przyszedł nie wiadomo skąd, ale żyjąc w Krainie Luster trzeba wiedzieć, że pogoda tutaj jest nieprzewidywalna. Nagle jednak pogoda jak i wszystko inne na chwile straciło znaczenie, przez moment liczył się tylko głos Zegarmistrza a raczej sens wypowiadanych przez niego słów. Nie wiedziałam sama kiedy poderwałam się z ławki, zdecydowanie zbyt szybko przez co ponownie zachwiała się na moment, to jednak było nie ważne.
    -Zgoda, zgadzam się. Narzędzia jednak nie będą mi potrzebne, mam własne metody i plany. Nie mniej jednak zagrałeś właśnie pokusą, której nie jestem wstanie się przeciwstawić, którą mogę nawet przypieczętować krwią, jeśli będzie trzeba.
    Dopiero po chwili ugryzłam się w język, zdając sobie sprawę, że zbyt dużo zdradzam, zbyt wiele mówię... Musiałam jakoś okiełznać euforię, która przez chwilę mnie ogarnęła, a przecież było na nią zbyt wcześnie…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Kwiecień 2016, 22:28   

    Szacunek jest wartością, którą całe życie się pielęgnuje i czasem traci w jednej chwili. Jest współmierny do krzywd wyrządzanych sobie i innym, i nie ma znaczenia, jak wiele dobrych uczynków posiada się na koncie. Aaron nie mógł pochwalić się tą zdobyczą - wiele istnień popamiętało go na całe swoje życie. Kiedyś, podczas pobytu w Świecie Ludzi, wpadło mu legendarne dzieło Mario Puzo do rąk i stwierdził, że nigdy może nie mieć pozycji Dona Corleone. Może mieć respekt, uznanie tytułu Zegarmistrza, może nawet Władcy, ale szacunek sprzeniewierzył swoimi zbrodniami. Nowi towarzysze mogą o tym nie wiedzieć, mogą go wynosić ponad siebie, lecz byłby to fałszywy obraz ukazywania jego dotychczasowego życia.
    - Wolałabyś nie słyszeć tych pochlebstw, wynikłych z ich posiadania? A może nawet porzucić tę, nazwijmy to, "maskę"?
    W gruncie rzeczy, takie same przekłamanie może dać posiadanie rogów. Doszedł więc do wniosku, że oboje ne zasługują na uznanie, choć z różnych powodów - Seamir z błahego - mają ją za kogoś, kim już w pełni nie jest, a może nawet jest już tylko w jednym ułamku. Obie sprawy łączą się w miejscu, gdzie konfrontację ma widziany w tej chwili obraz z całością osoby.

    Popijał co jakiś czas drobne łyki wysokoprocentowego piwa, starając się nieznacznie wyprzedzać w tym Rogowatą, więc zawartość jego trunku skończyła się tuż zanim ostatnie samotne jagody na dnie jej pozostały. A jemu zostały tylko dymiące ziarna na drugim dnie.
    Właściwie Aaronowi było na rękę mieć taką "gnidę". Raz, że ciężar krytyki dzielił wraz z nim; dwa, on jednak posiadał na koncie trochę więcej plotek o haniebnych czynach; trzy, nigdy ich nic nie łączyło, więc byli i tak jak dwa osobne bieguny, dwie indywidualne skrajności Welsów. A po czwarte, miał łatwiej dopaść tego bydlaka - wiedział o nim wiele, bo pewne prawdziwe pogłoski pozostały w rodzinnych kręgach.
    - Już niedługo będzie przynosił ujmę mojej rodzinie.
    ...ale ja ze swoją wciąż pozostanę. Morderca nie staje się dobry dlatego, że zabije gorszego od siebie. Gorszego? Tak, zdecydowanie - ja nie zostawiam trwałego kalectwa tak wspaniałym, magicznym istotom!
    Poczuł nagle wezbraną nienawiść do Doriana. Zabiłby go teraz tylko i wyłącznie z powodu, który ma przed sobą - Cyrkowej Panny, w której się zadłużył. Ale przyszło mu obiecać, że odda jej go żywego i jeszcze niezaznanego, a obfitego cierpienia; ażeby mogła z całą swoją złością przelać zadośćuczynienie wraz z jego błękitem.
    Błękitem. Łączyła barwy krwi z Dorianem, a nie do tego zmierzał, nie o tym była legenda, a bynajmniej nie w jego interpretacji.
    - Do legendy jeszcze wrócimy - odparł nieco wymijająco, zamierzając wykorzystać jej motyw w bardziej sprzyjających temu okolicznościach.

    Opowiadał o wspólnym wymierzeniu kary z właściwą sobie ekscytacją - tak ukrytą jak i niewiele zaciemniającą jego spojrzenie na resztę. Nie umiał pałać się w ogromnych emocjach, a czasem uważał, że przypomina wygłodniałego Stracha bez apetytu do jedzenia. Kiedy jednak Piękna zerwała się z ławki, czy to z troski o samego siebie, czy może o jej stabilność na podłożu, a na pewno dla wykorzystania okazji do ponownego dotyku, położył swoją dłoń na jej ramieniu i zajrzał w wymalowaną na jej twarzy euforię, w błysk tkwiący w jej oczach, jeśli taki tam ugrzązł.
    - Podoba mi się Twoja zaangażowanie i nie zamierzam Cię zawieść.
    Ściągnął dłoń z jej ramienia i przeszedł wymijająco, zgarniając osamotnione szkliwo z ławki.
    - Przejdźmy się do Upiornego Miasteczka, być może tam wyklarują się nam plany tej naszej zbrodni.
    Teatralnie ściszył głos. Miał zamiar odwiedzić po drodze karczmę w której poprzednio trunki dla nich zakupił, ale liczył, że jeszcze trafi się okazja na kolejny alkohol. Zatem zamierzał szkliwo tylko zostawić przy wejściu, na najbliższym stoliku. Kiedy to zaś czynił, ulicą przejeżdżała dyniowa kareta o upiornej prezentacji, lecz, oczywiście, nienagannej w stanie utrzymania. Była pusta, nie licząc woźnicy i kociej bestii rozmiarów konia, będącej przedstawicielem gatunku Gatto. Aaron od razu skojarzył, że to przewoźnik po mieścinach Krainy, zapewne głównie w obrębie Dyniowego Miasteczka, ale nie wątpił w to, że Upiorne także znajduje się na liście częstych wycieczek.
    Odstawił szklanki na pobliskim parapecie zaraz za drzwiami, wrócił na uliczkę i zagwizdał nim karoca oddaliłaby się zbyt daleko. Kolejno podbiegł do Seamir.
    - Zechce ma Droga wybrać się w krótką podróż do Upiornego Miasteczka? - zwrócił się do Cyrkowej, wskazując dłonią na powóz. Wewnątrz zdecydowanie będzie cieplej. I prawdopodobnie także bezpieczniej.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 30 Kwiecień 2016, 20:18   

    Przez chwilę zastanowiłam się nad jego pytaniem, mimowolnie wyobrażałam sobie jak wyglądałabym bez rogów. W Ludzkim Świecie musiałam się z nimi kryć, w dzieciństwie służba wyzywała mnie przez nie od diabelstw i demonów… za to w Krainie Luster posiadanie ich wynosiło mnie nagle na wyższy poziom. Rogi tak jak i wszystko miały swoje złe jak i dobre strony, jednak ciężko byłoby mi się rozstać z czymś co towarzyszy mi od początku mych dni. Przez myśl przebiegł mi właśnie obraz mego niby brata…, który choć niewątpliwie Upiornym był to rogów na głowie już nie posiadał, dalej jednak musiałby być dal niego czymś cennym, pamiętałam dokładnie, że nosił je przy sobie przytknięte do paska.
    -Prawda jest taka, że w ostateczności wszystko zależy od sytuacji. Są sytuacje, kiedy te pomyłki względem mej osoby bywają mi pomocne. Pytanie czy nie wyprowadzanie kogoś z błędu to już oszustwo?
    Uśmiechnęłam się tylko nie oczekując wcale odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.
    W między czasie naszej rozmowy dostrzegłam jak za plecami lunatyka przefrunęła niewielka czerwona kuleczka obrośnięta w piórka. Moja mała zguba postanowiła się pokazać, słusznie, że wyłącznie mi. Para dodatkowych uszu i oczu to cenna rzecz, zwłaszcza, kiedy przyszło mi dzielić towarzystwo z kimś, kto na swe życzenie może zatrzymać czas, wówczas, jeśli choć jedna para oczu sprawną pozostanie to będę mogła dalej twierdzić, że to ja mam kontrolę nad sytuację, dopóty nie pozwolę się zaskoczyć. Myśląc jednak w ten sposób mogłam stwierdzić, że owa kontrola mi się wymyka, a to z racji tego, że jestem zaskakiwana choćby przez samą siebie oraz własną postawę. Cóż wyjątkowego skrywał w sobie ten dzień oraz idąca za nim noc? Jestem dziś zdecydowanie zbyt towarzyska...
    Choć nie przepadałam za czekaniem bez protestu przyjęłam odwleczenie opowieści związanej z legendą. Legenda przecież nie ucieknie a nie zanosi się również na to by i ten, który ma ją przekazać miał w planach nagłe zniknięcie, choć z lunatykami równie w tych sprawach bywało.
    Czułam dłoń na swoim ramieniu, fizyczne wsparcie, którego wcale nie potrzebowałam, jednak w obliczu tak emocjonujących informacji zaniechałam jakiś gwałtowniejszych form zerwania ów kontaktu, który z resztą był krótkotrwały. Widziałam własne odbicie w czarnych jak węgiel oczach Aarona, widziałam mój poszerzający się uśmiech na wzmiankę o tym, że nie zamierzał mnie zawieźć. Byłeś nie próbował zwieść ani oszukać… Porażkę jestem w stanie wybaczyć, lecz nie zdradę. Pomyślałam tylko odprowadzając mężczyznę wzrokiem, kiedy to zgarniając szkło ruszył w kierunku karczmy.
    -Czemu nie. Zdaje się być to właściwe miejsce dla takich rozmów.
    Odparłam również nieco ściszonym głosem. Upiorne Miasteczko było całkiem kuszącą perspektywą, choćby z racji tego, że byłam pewna, iż nie dosięgnie nas tam nuda. Były też małe szanse na to by natknąć się tam o tej porze na wścibskich słuchaczy. O Upiornym miasteczku wiele plotek krążyło a niewiele z nich uznać można by za przychylne, mnie jednak ów zła sława nie odstraszała a nawet przeciwnie wręcz intrygowała. Gdy Aaron oddalił się nieco dałam dyskretny znak swemu aviemu, aby był cicho i odfrunął gdzieś dalej. Potrzebowałam obserwatora a nie małej rozkrzyczanej przeszkadzajki.
    Na widok gatto ożywiłam się jeszcze bardziej i bez jakiegokolwiek skrępowania podeszłam ku bestii. Srogie spojrzenie woźnicy bynajmniej nie powstrzymało mnie przed zanurzeniem palców w gęstym kocim futrze, a bestia, choć z początku nieufna szybko poddała się pieszczocie zaś o odczuwanej przyjemności świadczyło głośne gardłowe mruczenie. Niestety zabawę musiałam przerwać nie chcąc, aby lunatyk był zmuszony zbyt długo na mnie czekać, tak też, gdy drzwi powozu zostały uchylone pożegnałam się z bestią, aby wejść do środka, po drodze zaczepiając białowłosego. Sprowokowana pytaniem oraz czymś, co już jakiś czas temu zwróciło moją uwagę.
    -Cóż… Nie wiem, co na to Twoja „Droga”…
    Mówiąc ponownie nieco ściszyłam głos. Na moich ustach widniał niemal zuchwały uśmieszek, kiedy to ręka powędrowała ku twarzy lunatyka. Jednak, kiedy to od rzekomego celu dzieliło zaledwie centymetr a może dwa, palce zmieniły swój kurs, schodząc w dół wzdłuż szyi by ostatecznie delikatnie unieść łańcuszek, na którym to widniało urocze i jak wiadome mi było cenne pół srebrnego serca. Medalik przez chwilę zakołysał się łagodnie nim moje palce pozwoliły mu wrócić do pierwotnego położenia.
    -… Ja jednak wybiorę się tam z szczerą chęcią.
    Oznajmiłam z wyraźnym rozbawieniem zanim to ma osoba zniknęła w wnętrzu powozu. Co też sobie o tej całej sprawie myślałam lunatyk mógł już tylko zgadywać.

    Zt. (Sea+ Aaron)
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
    Ryu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Październik 2016, 22:47   

    Młody wędrowniś zatrzymał się w karczmie znajdującej się w Mieście Lalek. Jak co dzień pałętał się po zakamarkach Krainy Luster szukając czegoś interesującego. Zwalał to na ciekawość zagłębioną w nim przez bycie w połowie kotem, która w ostatnich miesiącach coraz częściej niwelowała jego lenistwo. Rodzinne miasto wielu Marionetkarzy widział podczas swoich wcześniejszych podróży. Było to jakieś... 2 lata temu. Chociaż wtedy jego zainteresowanie wszelakimi rzeczami nie było takie wielkie, więc przespał prawie cały swój pobyt w drzewach. Po co on tam się w ogóle udał, nie miał pojęcia.
    Podczas swojej wcześniejszej wizyty nie zaglądał do karczmy. W końcu po co? Kuroneko preferował słodyczy, a alkohol nigdy jakoś go nie pociągał. Tym razem jednak postanowił tam zajrzeć. Gdzieniegdzie dojrzał skomplikowaną mechanikę lalkarzy, więc jego naturalna ciekawość zaczęła się zastanawiać jak wyglądałoby wnętrze tego budynku. Otwierając wymyślne drzwi, dojrzał technologię jakiej by się nie spodziewał, chociaż znając zdolności marionetkarzy i ich tworów, była ona całkiem prawdopodobna. Był tak skupiony na konstrukcjach, że całkowicie nie odbierał dźwięków jakiego go otaczały. Karczma była wypełniona osobami wszelakich ras, zaczynając od kapeluszników po lunatyków. Przy stołach spotykali się znajomy oraz nieznajomi by wspólnie wzbić toast z najróżniejszych powodów, a trochę dalej od nich dało się znaleźć tańczące pary i grupki do różnych piosenek lecących w tle karczmy. Oczywiście w kątach musiały dziać się ciemne interesy, na które mężczyzna był nieświadomy. Ryu został wyrwany ze swojego gdybania kiedy jeden z gości tego zaułku wychodząc uderzył go w ramię.
    - Uważaj jak stoisz. - warknął na chłopaka niemiło wyglądający... ktoś. Neko nie przejął się tym w najmniejszym stopniu, biorąc pod uwagę, iż opryszek opuścił lokal bez dodatkowych słów.
    Teraz jak tak myślę zrobiłem się głodny...
    Młodzieniec rozejrzał się po karczmie w poszukiwaniu jakiegoś wolnego stolika na tarczy zegara, zapewne kolejny wymysł marionetkarzy. Ku jego nieszczęściu zauważył, że wszystkie miejsca są zajęte i tak naprawdę nie pozostało mu nic innego niż stać. Normalnie nie byłoby to problemem, stworzył by sobie cuksa i poszedł dalej w drogę, ale wyjątkowo miał ochotę na normalne jedzenie. Ogromna rzadkość. Przez całe te zastanawianie się nie zauważył kiedy podeszła to niego cicha kelnerka z pełnym kuflem piwa, powodując u niego wzruszenie ramionami.
    Chyba poczekam, aż się miejsce zwolni...
    Dziewiętnastolatek wyciągnął ze swoje sakwy dwie złote monety po czym podmienił je z trunkiem trzymanym przez małą lalkę.
    - Dziękuję. - odpowiedział prosto nie chcąc zatrzymywać jej podczas pracy. Rozejrzał się po karczmie w poszukiwaniu miejsca w którym nie będzie przeszkadzał na innym. Podczas swojego rekonesansu dojrzał mały dziedziniec przypominający mini park, zdecydowanie spokojniejszy od wnętrza przytułku. Z kuflem piwa w jednej ręce wskoczył zręcznie na gałąź jednego z większych drzew i oparł się o pień patrząc na osoby przechadzające się w okolicy.
    - Może spotka mnie coś ciekawego... - wymamrotał pod nosem Kuroneko. Ostatnio jego dni było trochę nudne.
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Październik 2016, 09:29   

    Jak postanowiła tak zrobiła - czyli poszła się napić. Jednak jako, że była biedna jak mysz kościelna, bo cały jej dobytek został pożarty przez krwiożerczy portal, musiała zdobyć środki, kosztem jakiegoś bogatego przechodnia. “Okradanie burżujów zawsze było jak zabranie dziecku lizaczka” podsumowała swój zuchwały czyn.
    Nie znała zbyt dobrze Miasta Lalek, jedna zdążyła usłyszeć o karczmie i to właśnie tam się udała. Wyglądała jak obdartuska, więc niedziwnym było, że spotkała nieprzyjazne spojrzenia kelnerek jak i karczmarza. Jednak sam fakt, że posiadała sakwę złotych monet był wystarczającym argumentem, by ostatecznie nie próbowali jej stamtąd wyrzucić, a w dodatku nawet oszczędzili komentarzy. W końcu klient to klient, póki ma pieniądze.
    Viola nie przepadała za alkoholem, ani piwami, jednak tym razem czuła silną potrzebę napicia się takowe trunku. Trochę jej zajęło zanim padł ostateczny wybór, a padł on piwo czekoladowe. Zapłaciła za nie i poczęła rozglądać się za jakimś miejscem, by spokojnie sobie usiąść i się napić. Poza tym była to doskonała okazja by poznać kogoś nowego. Zoe i Elliot, Zoe i Elliot, świat nie ograniczał się tylko do tej dwójki… Prawda?
    Jednakże żaden ze stolików nie wyglądał na tyle przyjaźnie i zachęcająco by się do niego ot tak przysiąść. Poza tym wielka tarcza zegarowa była wręcz antonimem spokoju, którego kotka aktualnie szukała. Na szczęście dostrzegła w oddali dziedziniec, wyglądający na spokojny, a przynajmniej spokojniejszy niż sam środek karczmy. Pozostawało jej tylko teraz przedrzeć się przez ten zgiełk, Marionetki obsługujące każdy stolik i wyminąć wszystkie beczki z piwem podążające do odpowiednich stolików. “Pff, żaden problem” machnęła tylko ręką i z gracją baletnicy podążała mijając każdą z kelnerek i beczek. Zrobiłaby to w sposób jeszcze bardziej efektowny i majestatyczny, niestety ranna noga nieco ograniczała jej koordynację ruchową, co nie zmieniało faktu, że dziewczyna była świetną akrobatką, a przychodziła do tego giętkość charakterystyczna dla koto-pochodnych.
    Gdy już była na zewnątrz uderzyło ją świeże powietrze i… Zapach papierosów. Była ona szczególnie wrażliwa na smród wypalanego tytoniu, ponieważ wyjątkowo ją obrzydzał i odrzucał. Mimo wszystko stwierdziła, że wytrzyma tę niedogodność żeby wreszcie mieć ten spokój.
    Zaczęła szukać towarzysza, do którego mogłaby się dosiąść. W ostateczności siądzie sama i poczeka aż ktoś postanowi dosiąść się do niej. Lwia część towarzystwa paliła, co odtrącało ją od pojęcia jakiejkolwiek interakcji. Szukała i szukała, miała już w desperacji zająć stolik samotnie, gdy nagle dostrzegła jego. Młodzieńca siedzącego na drzewie. Fiołka zaciekawił ten niekonwencjonalny sposób spożycia trunku. Autor tego pomysłu również musiał być ciekawy. Zbliżyła się nieco i dostrzegła, że posiada on kocie uszy i ogon. Czyli w dodatku jeszcze był Dachowcem jak ona. Zazwyczaj nie zwracała uwagi na takie szczegóły jak rasa, jednak teraz czuła, że jakoś łatwiej będzie jej porozmawiać z innym kotowatym.
    Wystarczyło kilka skoków, a Violetka już siedziała obok nieznajomego przy czym nie rozlała ani jednej kropelki piwa. Jedną ręką kurczowo trzymała się gałęzi, coby przypadkiem nie spaść, bo w przeciwieństwie do chłopaka nie miała żadnego oparcia. Tutaj dawał się we znaki również brak ogona, który to ułatwiał utrzymanie równowagi. Gdy już przyjęła w miarę wygodną pozycję postanowiła się zapytać czy w ogóle może tu siedzieć, pomijając fakt, że już tu była.
    - Można się dosiąść? - zapytała i wyszczerzyła ząbki w ciepłym uśmiechu mając nadzieję, że jej aktualna aparycja nie odstraszy potencjalnego towarzysza. Wyciągnęła ku niemu rękę, tym samym puszczając się gałęzi i wkładając cały swój wysiłek w to aby przypadkiem nie wywinąć kozła do tyłu - Nazywam się Violet.
    Ryu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Październik 2016, 10:52   

    Młodzieniec popijając wcześniej otrzymany trunek rozglądał się po niezbyt wielkim dziedzińcu z nadzieją na dojrzenie ciekawej sytuacji. Głównym powodem dzisiejszej cichości w tym miejscu byli pewnie palacze. Rozmowy nie wyglądały tutaj jak w środku karczmy. Różniły się tym, że były przerywane przez chęć zapalenia, a we wnętrzu przytułku słowa była wręcz non stop wypowiadane. No i może przez mniejszą ilość stolików znajdującą się na zewnątrz. Uwagę Ryu przykuła nowa osoba, która pojawiła się właśnie na dziedzińcu. Zupełnie bez powodu Kuroneko zaczął przypatrywać się zachowaniom dziewczyny o tej samej rasie co on. Widział jak najwyraźniej szukała kompana z którym mogłaby porozmawiać, ale paląca część społeczności tego miejsca prawdopodobnie ją odtrącała. A przynajmniej tak mu się wydawało. Wyglądało na to jakby miała się poddać w nieowocnych poszukiwaniach, kiedy spotkali się wzrokiem. Ryu obserwował jak kotka zaczęła się do niego zbliżać, by w końcu wskoczyć na miejsce obok niego. Chłopak musiał pochwalić gałąź na której siedzieli. Na początku myślał, iż zarwie się ona tylko pod nim, a co dopiero dwoma osobami. Na szczęście został przekonany o wytrwałości tej 'łodyżki'.
    Pytanie o to czy mogła się dosiąść było bardzo wcześnie zadane, nie żeby Kurokane się czepiał. Nie przeszkadzało mu dotrzymywanie towarzystwa innym. Wyjątkiem był moment kiedy jego lenistwo było zbyt wielkie by się ruszyć o milimetr. Pytanie zadane przez dziewczyny było prawdopodobnie zwykłą grzecznością, która chłopak docenił.
    - Śmiało, śmiało. - rzucił z szczerym uśmieszkiem, lekko pokazując białe ząbki skierowane w stronę kocicy. Może to była okazja na zaprzyjaźnienie się z kimś? Znowu, dachowiec często podróżował to szansa na to nie była tak wielka. Ale coś się mogło zmienić, prawda? Niezależnie co z tego ostatecznie wyniknie szansa na umilenie resztki dnia była zawsze mile widziana.
    Na widok wyciągniętej ręki młodzieniec przestał się opierać o pień i zawinął swój dosyć długi ogon naokoło gałęzi, w razie wypadku. Uścisnął delikatnie dłoń dziewczyny, cały czas lekko szczerząc ząbki. Uśmiech to podstawa, co nie?
    - Jestem Ryu, chociaż często mówią mi Kuroneko. Miło mi cię poznać, Violet.
    Mając powitanie za sobą dopiero teraz przyjrzał się jego kompance tego wieczoru. Tym co przykuło jego uwagę nie były jasnofioletowe włosy z małymi kocimi uszami, czy częściowo podarte ubrania z raną przy lewym kolanu. Jego głowę zapełniły dwukolorowe oczy kotki. Kiedy jedno było fioletowe i wydawało się najzwyczajniejsze w świecie, drugie było błękitne i Kuroneko mógłby przysiąc, że widział w nim róże. Ale to było niemożliwe, prawda? Ryu nawet nie zdawał sobie sprawy z stojących jak dąb uszu, które co jakiś czas drgały, reagując na jego zainteresowanie napotkaną osobą. Trochę martwił się czy wszystko porządku z ranną nogą Violet, ale skoro potrafiła wskoczyć bez większych problemów na drzewo zostawił ten temat na inną okazję. Przypominając sobie o manierach, chłopak odwrócił na chwilę wzrok i łyknął trochę piwa, którego nie ruszył od początku obserwacji kotki.
    - Jakie słodyczy należą do twoich ulubionych? - zapytał totalnie przypadkowo, przynajmniej według innych. Chociaż dla takiego smakosza słodkości jak on było to całkiem naturalne, a musiał wiedzieć prezent dać Violet za dotrzymywanie mu towarzystwa.
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Październik 2016, 20:54   

    Kotka bardzo ucieszyła się, że nie została wyrzucona, a w dodatku chłopak również się przedstawił. “Cóż za nietypowe imię”podsumowała. Spotykała się z różnymi dziwadłami w tej kwestii, jednak jego imię brzmiało tak wyjątkowo, egzotycznie. Sama właściwie została ochrzczona mianem Fiołka, co nie było zbytnio normalne.
    Zwróciła też uwagę na jego strój, on również wyglądał niecodziennie. Oczywiście nie miała zamiaru go osądzać na tej podstawie, jakby sama teraz została na tej podstawie oceniona, wyleciałaby na zbity pysk z karczmy.
    Jednak jeszcze bardziej zbiło ją z tropu pytanie Ryu. Rozmowę zaczyna się zazwyczaj od banałów “jak się miewasz”, “skąd pochodzisz” czy cokolwiek w tym guście. A Dachowiec zapytał akurat o ulubione słodycze dziewczyny. Na szczęście mogła szybko i bez wahania odpowiedzieć na to pytanie.
    - Czekoladę - jakąkolwiek, nie dyskryminuję czekolady ze względu na jej kolor. - Z ciekawości też postanowiła spytać - A ty co najbardziej lubisz ze słodyczy?
    Pociągnęła łyka ze swojego kufla. Mimo iż piwo to było bardzo niskoprocentowe, kotka odczuwała już działanie alkoholu, to przyjemne ciepło w środku, tak samo jak poczuła się rozluźniona. Trzeba było przyznać, że ma słabą głowę, głównie przez to i ze względu, że nie przepadała za smakiem alkoholu, prawie nigdy nie piła.
    Może trochę przez to piwo, może trochę przez szok po tym co przeszła, miała ochotę wyrzucić z siebie całą historię, komukolwiek. A że najbliżej siedział Ryu…
    - Ej, Ryu, chcesz usłyszeć co mi się ostatnio przydarzyło? - nie czekając na odpowiedź zaczęła. - No to byłam sobie taka ja i mi podpierdzielili flet, bo głównie się utrzymuję z grania tu i ówdzie, no i postanowiłam okraść takiego jednego chłopaka, ale ten mnie przyłapał, a ostatecznie dostałam od niego nowy flet i się zakumplowaliśmy. No i sobie potem umyślałam, że pójdziemy do tej nawiedzonej kamienicy w Mieście Lalek, tak dla jaj. Tam spotkaliśmy dziewczynę, która przestraszyła się nas równie co my jej. No i nagle coś mnie wzięło pieprznęło w żebra, lecę na ziemię i zostałam zaciągnięta do piwnicy, a co najgorsze wyjście było zawalone, a moja magia nie działała. Ostatecznie udało mi się uciec małym okienkiem i dołączyć do reszty, chociaż chłopak spanikował i gdzieś spieprzył. I w końcu wylądowaliśmy w kolejnej piwnicy. Ale wiesz co? To nie była normalna piwnica, o nie. Ktoś posiadał wielką kolekcję… Słojów z krwią. Nie ściemniam, ani trochę. Nawet i na mnie przygotowali słoiczek. I wtedy nagle wbija taka mała dziwna Marionetka, zamiast rąk miała szpon i brzytwę, zamiast nóg jakieś inne srepecie. A magi dalej niet. No i trochę nam spuściła wpierdol, ale ostatecznie rozwaliliśmy wszystkie słoiki z krwią i się podłamała. I wbija jej właściciel, a ta mała normalnie jak jakieś zwierzątko. To powiedziałam mu to i owo o wykorzystywaniu innych i laleczka się chyba wkurwiła, bo mu poderżnęła gardło i zwiała. No to poszliśmy sobie i rozeszliśmy się z tą dziewczyną. Potem poszliśmy do hostelu z tym chłopakiem, a tam wypiłam niby eliksir na gojenie ran, taki chuj, aptekarz musiał coś powalić i zamiast mnie uleczyć zmniejszyło mi wzrost do jednego cala. Na szczęście po jednym dniu minęło. No i sobie tak derpię z tym chłopakiem na rynku, aż tu nagle wbija ta dziewczyna, bo rozgryzła karteczkę co znalazła przy zwłokach tego gościa. I poszliśmy do Karminowej Świątyni. Pierwszy raz tam byłam, zimno i szkałatno tam. No i nagle wbijają arcyksiążęcy żołnierze i oskarżają nas o morderstwo. No to my w desperacji uciekamy w szkarłatną przestrzeń, ale na szczęście trafiamy na Gatto, które nam posłużyły jako transport. I w jakiś sposób wylądowaliśmy tu, na placu zabaw. No i poszliśmy na powrót do tej kamienicy, a tam jakieś rysunki sekty i w ogóle. Ostatecznie wszystko zaprowadziło nas do Fabryki Marionetek. Co tam się odwalało… Normalnie mi nie uwierzysz. Wbijamy tam, dowiadujemy się, że żyje tam brat zamordowanego, on nam oznajmia, że wszystko wie i nagle beng, śpimy. I się budzę ubrana w dziwne szmaty, a moi przyjaciele tuż obok, prawie jak ich natura stworzyła. Na szczęście oddali im ciuchy i też kazali ubrać to gówno. Potem nakarmili nas i mieliśmy iść na jakąś ceremonię. No to poszliśmy, a tam, o ja jebię, otworzyli trzeci portal. Rozumiesz? Trzeci portal. To coś nie miało prawa bytu i zaczęło wszystko pochłaniać, a co pochłonięte być nie chciało, łapało mackami. Jakimś cudem zwialiśmy, budynek się cały zawalił i w sumie tylko my, kamerdyner i ta lalka z wcześniej przeżyliśmy. Oczywiście lalka była już ogarnięta i ten kamerdyner ją ogarnął. No i pożegnaliśmy się i tak jestem o tutaj.
    W międzyczasie gdy opowiadała w rękach tworzyła wianek róż, przykładając szczególną wagę, aby pnącza były pozbawione listków i kolców również od razu tworzyła je splecione ze sobą coby oszczędzić roboty. Wraz z końcem historii i wianek był gotowy. Założyła go i wzięła potężnego łyka piwa, bowiem od tego całego gadania zaschło jej w gardle.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9