• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Osiedle Domków » Rezydencja Mr. Wolf'a
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 6 Kwiecień 2016, 14:02     

    Otworzyła szeroko oczy, nie wiedząc ile czasu przeleżała mając w swojej szyi zanurzone ostre kły. Przestało mieć znaczenie, czy czas się nagle zatrzymał, czy może minęła godzina. Nawet nie była pewna utrzymania pełnej świadomości podczas tego ugryzienia, bo i wiele wskazywało na to, iż nie każda rzecz dotarła do niej w odpowiednim momencie. Delikatna skóra przestała łaskotać, płatać nowe figle, przestała odczuwać tą niespodziewaną przyjemność, zamiast tego umysł odebrał w końcu wszelkie bodźce z ugryzieniem powiązane. Nagle ciało Wilka zaczęło jej dziwnie ciążyć, obszar dookoła przebitej skóry pulsował niemiłosiernie, piekł, lecz już w tej inny, niekomfortowy sposób i trudno było cokolwiek załagodzić wyłącznie, lub aż, tak bliską obecnością mężczyzny, nawet jeśli próbowała każdym sposobem zmylić przeklętą głowę. Nie mogła. Nie mogła tego oszukać. I choć żaden rodzaj strachu nie miał prawa jej ogarnąć, to czuła zagrożenie ostatniego ze swoich żyć. Głupiutka. Drugi raz dać tak łatwo wciągnąć się w identyczną pułapkę. Jakaż ta krew jest dla ciebie małowartościowa, nya. I wiesz, co tym razem jest najgorsze? Że nawet, jeśli tu zdechniesz, to i tak z tym obrzydliwie błogim uśmieszkiem na twarzy. Nie umiała się odezwać, chociaż słowa rwały się do zdecydowanego zaprzeczenia myślom. Bo nie umrze. Na pewno! Naiwna. Nikt jeszcze nie przejął kontroli nad jej zmysłami, nikt nie zmusił, ba, nawet nie zachęcił, by pchać się w łapy Wilka. Postanowiła dawniej, w pełni świadoma. A że teraz zaczynała panowanie nad sobą tracić, cóż… Wciąż to jej dobrowolny wybór. Moje ekscentryczne szczęście.
    Czymś, co tylko potwierdzało chwilową utratę kontaktu z rzeczywistością, było pojawienie się dłoni Wilka pod jej bluzką. Tak, sama również nie wiedziała jak, kiedy i… po co. Ale nie były dla niej tajemnicą gromadzące się w nim uczucia, toteż i znalazł się powód, na który wszystko zgonić można było. Tak smacznie pachniał, że nawet kotka chętnie… Nie! Nie mogła. Mimo wszystko nie będzie ruszała tego, co miała na wyciągnięcie ręki. Gdzie w tym zabawa, której z chęcią się poddawała? Pozwolenie, aby spojrzała na niego z zupełnie innej perspektywy, niż teraz, w ogóle nie wchodziło w grę. Sama była gotowa stać się kimkolwiek, nawet bezsilną ofiarą, wyrażającą zgodę na wszystko, starającą się pohamować nowe oblicze, lecz nie odwrotnie. Do tego dopuścić nie mogła. Nigdy.
    Syknęła czując zadrapania na swoich żebrach, nie bacząc nawet na to, iż jeszcze chwilę temu to przyjemny dotyk je koił. Warknęła tym głośniej, gdy kły gwałtownie, zdecydowanie zbyt gwałtownie się od niej oderwały, a grymas niezadowolenia, może nawet lekkiego zdenerwowania, opanował twarz. Jej dłonie zaprzestały wcześniejszych czynności, prawie bezwładnie osunęły się po bokach ciała Wilka, ciężko opadając na sofę. Szybkie ruchy klatki piersiowej, choć wydawało się to niemożliwe, przyspieszyły jeszcze bardziej, kiedy jego oczy przysłoniły jej cały świat. Ale, czyż to nie one były… Nie, nie, nie. Ciiii. Nyahaha. Nie myśl tak, uspokój się. Nie poruszyła się, twarz – chyba nie dziwota – nagle stała się spokojniejsza, jednak wolała trzymać język za zębami, nie wykonywać nadprogramowych ruchów, które by to zniweczyły. Miał ją wciąż uwielbiać! Tak samo, a nawet bardziej niż za życia. To wymagało wielu poświęceń, niekiedy ją przezwyciężających, lecz nie tym razem. Co więcej, nie tylko się powstrzymała, ale i niepewne coś, co imitować miało uśmiech wykrzywiło jej usta. Usta tak blisko drugich, z których co rusz skapywała na nią kropla czerwonej cieczy. Nie umarła. Przecież wiedziała, że nie ma czego się obawiać!
    Wzdrygnęła się. Kolejny dotyk Wilka, wbrew oczekiwaniom nie cieszył jej. Coś niewytłumaczalnego, nawet dla niej samej, zrodziło się w głowie. Nie bała się, nie patrzyła na niego inaczej, ale… Słowa określające nową sytuację nie przychodziły łatwo. Chyba była zmęczona, senna i przez to rozgrymaszona, wszak nie straciła kilku kropel krwi, jak przy zwykłej ranie. Być może organizm nie zdążył się w pełni zregenerować po ostatnich przygodach na wyspie na Morzu Łez… Chciała odpocząć, zwinąć się w kłębek w ciepłych objęciach i pozwolić marzeniom zastąpić niechcianą przeszłość.
    Zamiast tego przyszedł chłód. Zerwała się do siadu, gdy Ludożerca ni stąd ni zowąd skierował swoje kroki w stronę fotela, lecz okazało się być to lekkomyślnym pomysłem, bowiem zaraz dopadły ją zawroty głowy, a ciemne plamki przed oczami nie pozwoliły przez moment dostrzec niczego poza wszechobecną czernią. To chyba jako pierwsze spowodowało, iż wcale nie miała zamiaru kontynuować podążania za Wilkiem, później były to już same jego słowa. Dotknęła swojej szyi, by sprawdzić jej stan, lecz umazana czerwienią ręka szybko została wytarta o koszulkę, którą następnie zdjęła z jednego ramienia i nieelegancko ugniecioną przyłożyła do miejsca ugryzienia. Dość krwi już straciła, na takie trwonienie nie pozwoli. Dopiero teraz przez głowę przemknęła jej myśl karcąca za brak całkowitego ubrania się wcześniej. Szczęście, że byli tu tylko we dwoje, a i bielizna, co miała zakryć, to zakrywała. Oparła głowę czując, jak ciąży jej niemalże tak mocno, jak panująca cisza. A i ta wreszcie została przerwana.
    - Wels, nya? – Powtórzyła niemo. Wels, Wels, Wels… To nazwisko… To nazwisko nie miało prawa absolutnie nic kotce powiedzieć. Nie mogła kojarzyć tego wspaniałego mężczyzny, który je dzielił wraz ze swoją siostrzyczką Wendy. Nie znała go, czasem nawet zapominając, iż miał na imię Eliot. Dla samej Hebi pozostawał przecież uroczym Magicznym Panem, który jakże rycersko bronił tej słodkiej, ludzkiej drobinki, do tego stopnia, że stał się jej ulubieńcem! Który to tak brawurowo rzuca krzesłami w niegrzeczne koty-porywaczy? Mogła tylko pozazdrościć Amelii takiego współlokatora – cóż, szkoda, że nie miała wiele czasu, by się nim nacieszyć. Każda kobieta by chciała go za swojego księcia, nieprawdaż? Ba! Samej Straszce śnił się on po nocach, nie dawał spokoju, zaprzątał niejedną myśl, kiedy to ostrzyła pazurki oczekując na zemstę. Nawet na Morzu Łez dał jej setki nowych powodów do zorganizowania ponownego, magicznie romantycznego spotkania, tylko we dwoje.
    Ale Eliota z jakąś Wendy kojarzyć nie mogła. Przynajmniej na razie. Mogła za to łączyć z nią Aarona.
    - Wygląda normalnie, ale sądzisz, że nie jest normalna? – Czyżby Wilk jednak nie wiedział wszystkiego o osobach, które zatrudnia? - Nyah. Wels. Znam kogoś o tym nazwisku, możliwe, ze to zupełny przypadek, ale... Człowiek, który je nosi do końca człowiekiem nie jest. To Lunatyk. Na dodatek o niekoniecznie, nya, przyjaznym nastawieniu, skoro siedzi w Karcianej Szajce na dość znaczącym, nie byle jakim, miejscu. - Czy istotnym było, skąd miała takie wiadomości? Czy sama powinna się zdradzać z przynależnością do nich? Liczyło się chyba do, że źródło w postaci jej osoby było dla kotki najwiarygodniejszym, więc jeśli tych dwoje coś łączyło... Zapowiadało się ciekawie. - W każdym razie, dziękuję, że mnie uprzedzasz. Nie chciałabym ci przypadkiem sprowadzić na głowę kłopotu w postaci poszukiwania kolejnej sprzątaczki, a i może będę miała okazję przyjrzeć się jej bliżej. – Skrzywiła się słysząc o konsekwencjach. Dało jej to ponownie powód do zmartwień, z którymi widocznie Wilk lubił sobie igrać. Nie wierzyła w dobry los, czuwający nad jego wspaniałą osobą, coś takiego zwyczajnie nie istniało. Samemu należało dbać o siebie lub… Mieć tak uroczą kotkę, jak Anastasia, gotową na naprawdę wiele w razie potrzeby. Chociaż wolała tego uniknąć. Nie odezwała się w tej kwestii, poruszyła ją wcześniej i zapewne on uznał temat za zakończony.
    Czując się na siłach, ostrożnie wstała z miejsca, lecz Wilk nie musiał się niepokoić, bo wcale w jego stronę nie zmierzała. Odłożyła na bok żywienie się wyłącznie emocjami, teraz przydałoby się jej coś przeznaczone dla ukojenia, niźli zaspokojenia potrzeb. Nie zapominając o tym, która ręka poradzi sobie ze szklanką, a która nie, nalała – sama nie mogła w to uwierzyć – whisky do jednej z nich. Dla siebie rzecz jasna. Chodzenie z dwoma naraz było ryzykowne, ale…
    - Nalać ci, Wilku? – Wspaniałomyślny kotek, by o panie nie zapomniał! Przecież mogła zrobić dwa kursy, żaden problem. Dlatego, jeśli i on miał ochotę, to najpierw zaniosła trunek jemu, później dopiero wzięła dla siebie, z powrotem siadając z daleka od mężczyzny.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 12 Kwiecień 2016, 23:08     

    Lunatyk; Karciana Szajka; Wendy Wels. Czy to aby na pewno mogło się razem łączyć? Może faktycznie to tylko zbieg okoliczności? Stety, czy może na nieszczęście samej Rudowłosej — niestety, Wilczek nie wierzył w przypadki. Nie zaprzeczał, że mogli posiadać to samo nazwisko i nie być ze sobą spokrewnieni, aczkolwiek w tym wypadku był niemalże stuprocentowo przekonany, że musi mieć to jakieś wspólne podłoże. Nawet jeżeli miałby się rozczarować(?), że to nie prawda, tak teraz usilnie trzymał się swojej wersji. Jednakże w wir myśli wkradło się jedno malutkie pytanie — skąd kotka miała taką wiedzę? Bo o ile nie dziwił go fakt, że kogoś o takim nazwisku znała, tak zastanawiało go, jak dowiedziała się o pełniącej przez Lunatyka roli? Zawsze wychodził z założenia, że każda z organizacji zamykała się w swoim kręgu, a nie każdy raczył chwalić się posadą. Istniała możliwość, że mógł się mylić, a wraz z pomyłką doszedłby do stwierdzenia, że nie należało się ich bać skoro tak łatwo(?) można było dowiedzieć się o członkach organizacji. Co ważniejsze... Czyżby trzymał pod swoim dachem nie tylko Strachokotke, ale szpiega w jednym? Cóż, w żadnym wypadku nie mógł na to narzekać, choć martwiły go myśli, że może się przez to wpakować w jakieś kłopoty, przez które — o ile to w ogóle możliwe — ucierpiałaby jeszcze bardziej. Drugi raz nie powstanie pośmiertnie jako Strach, już uchodziła za martwą..
    No proszę... Urocza Rudowłosa miałaby mieć coś wspólnego z magią i Karcianą Szajką? — na jego twarz wkradł się blady, częściowo zakryty przez palce i papierosa, uśmiech. Skąd u Ciebie to rozbawienie, Drogi Wilku? Nie powinna niepokoić go myśl, że wpuści do swojego domu kogoś, ze względu na swoją pozycję w świecie ludzi, niepożądanego? Czyżby duma znowu górowała nad zdrowym rozsądkiem i własnym bezpieczeństwem? — Zapowiada się interesująca współpraca. Bez ryzyka nie ma zabawy, ale możesz się jej dokładniej przyjrzeć. Nie wiemy, czy czegoś nie planuję. Zabawa nie wyklucza tego, że lepiej dmuchać na zimno. — rzucił na zakończenie tematu, zgasił papierosa i kiwnął głową, informując tym gestem, że chętnie skorzysta z jej propozycji. Alkoholu nigdy nie było mu mało, chociaż nie ukrywał, że pod jego wpływem stawał się wyjątkowo miękki. Zachowywał pozory, ale w głębi walczył ze sobą, by nie ulec sile wyższej i nie pokazać po sobie efektów nadużycia środków odurzających. Lepiej, żeby Hebi zachowała umiar w tym, ile mu polewała, bo chyba nie zamierzała go niańczyć do końca dnia. Niezależnie od tego, jak mocną miał głowę, tak zwykłe kosztowanie trunku skończyło się już po pierwszej wypitej szklance. Teraz jedynie bezmyślnie wlewał w siebie kolejną porcję procentowego płynu. Aż dziwne, że nie zasypał jej masą pytań; skąd, jak, dlaczego. Już z początku postanowił, że na tę chwilę odpuści sobie przesłuchanie. Nigdy za nimi nie przepadał, a przecież wiedza kotki w żaden sposób mu nie zaszkodziła, ba! Wręcz dała mu wiele do myślenia względem Panny Wels. Zdobyte informacje mogą okazać się niezwykle istotne, chociażby do szantażu, jakiego idea pojawiła mu się w głowie jako pierwsza.
    Milczał i wpatrywał się cały ten czas przed siebie. Porzucił myśli, które dotyczyły bezpośrednio Lunatyczki, a zaczął się zagłębiać nad relacją z Anastasią i odszukać jakieś sensowniej odpowiedzi na to, czy aby na pewno jest taka, jakiej chciał. Zwerbowana na pupilka miała cieszyć oko, służyć jako przytulanka(a przecież wystrzegał się kontaktu fizycznego), być kimś, za kogo życie poniekąd odpowiadał. Z jeden strony faktycznie była kimś takim, ale z drugiej, spędzając z nią coraz to więcej czasu dochodził do wniosku, że jej osoba połowicznie przyczyniła się do poruszenia jego skamieniałego — dla niego nawet mentalnie martwego — serca. Przekraczała granice stając się kimś, kogo nigdy w swoim życiu nie postrzegał w podobny sposób. Chociaż przewinęły się w jego życiu jednostki, które mógł powiedzieć, że szanował, tak nigdy nie zdarzyło mu się obcować z kimś, kto znacząco wychylał się z tej sfery. Co prawda, to jeszcze nie czas by o tym rozmyślać i przedstawiać jakiekolwiek konkluzje, ale był pewien, że (nie)odpowiedni moment może się pojawić o wiele szybciej, niźli to sobie wyobrażał.
    Podczas zmęczenia, jego mózg zawsze stawał się podatny na tego typu niepożądane myśli. Przestawał postrzegać świat prosto i otwierał swój umysł na rzeczy, których w głębi wcale nie chciał poznawać, czy też doświadczać. Starał się zawsze temu zapobiegać, a to oddając się w objęcia Morfeusza, czy też zajmując robotą, otóż ciężko było go rozproszyć, kiedy już wpadał w ten amok papierkowy. Na jego nieszczęście nie tylko obecność kotki mu to utrudniała, ale jej zapach, który teraz mieszał się w przyjemny (przynajmniej dla niego) sposób z dymem papierosowym, ulatniającym się z niedokładnie zgaszonego filtra papierosowego w popielniczce. Odchylił głowę, spoczywając nią na oparciu fotela i zerknął kątem oka na kotkę. Nie spodziewał się jednak tego, jaki obraz ujrzy. Nie potrafił wytłumaczyć czy to jego umysł, czy za dużo ilość alkoholu tak na niego działała, ale Anastasia wydała mu się z tej perspektywy niezwykle atrakcyjną kobietą. Nie patrzył na nią teraz jak na martwy twór, który aparycją ciała bardziej przypominał dachowca, a na niezwykle drobną, niewinną istotę, którą chciał uchronić od wszelkiego zła. Chciał zamknąć ją w klatce, by dane było tylko jemu podziwiać jej piękno. Zaczynał tracić świadomość trzeźwego myślenia i zatracał się gdzieś na granicy między rzeczywistością, a własną wyobraźnią i pragnieniami.
    Barwa głębokiego granatu jego ślepi ustąpiła na chwilę jasnemu złotu. Czuł jakoby kolor jej tęczówek oślepiał go, chociaż zmęczenie również mogło w tym momencie działać na jego niekorzyść. Tak czy owak, pozwolił, by ciężkie powieki na dobre opadły, a dłoń, uprzednio spoczywająca na skórzanych oparciach, uniosła się do góry i przesunęła w jej stronę. Kiedy siedziała tam na kanapie, niemalże na wyciągnięcie ręki, nie mógł odgonić od siebie chęci ponownego zakleszczenia jej w swoich objęciach. Nic więc dziwnego, że odległość między nimi wyjątkowo mu ciążyła i choć próbował pozostawić te myśli samemu sobie, nie zorientował się kiedy słowa same wkradły się na język, a lekkie rozchylenie ust ułatwiło im wydostanie się:
    Co Ty ze mną robisz... — Z trudem, ale musiał się przyznać, że jej obecność działa na niego kojąco, pomimo chwilowych braków kontroli, szybko wracał do idyllicznego stanu, gdzie negatywne emocje rozpływały się, może nie natychmiastowo, kiedy tylko spoglądał na jej drobną, mizernie wyglądającą twarzyczkę.
    Dłoń powróciła na swoje pierwotne położenie, tylko po to, by przy pomocy spiętych mięśni móc podnieść ciężkie ciało Wilka na równe nogi. Od razu spotkał się z nieprzyjemnym zawrotem głowy, ale to nie zniechęciło go do dalszych działań. Po zaledwie kilku krokach znalazł się przy kanapie, na której siedziała Hebi, wyciągnął w jej stronę ręce, pochylił się i objął nimi jej filigranowe ciało. Bez większego problemu podniósł ją i zmusił do stanięcia na przeciwko niego, ale nie taki efekt końcowy ich czekał. Schylił się ponownie, tym razem po to, by zapleść swoje ręce nie wokół jej talii, a przesunąć nimi w dół po jej biodrach i udach, zatrzymując się pod pośladkami, by w ostateczności unieść jej drobną i wyjątkowo lekką postać do góry.
    To nie jest Twoje miejsce... — warknął niezadowolony, odwrócił się na pięcie i ruszył z kotką na rękach w stronę swojego skórzanego tronu. Zdecydowanie ładniej wyglądała tutaj, na jego kolanach. Tak więc też uczynił, opadając ciężko na fotel i o ile kotka nie zmieniła swojego położenia(chociażby ze względu na dwuznaczność pozycji), tak rozkraczona i zwrócona do niego przodem znajdowała się teraz już na nogach swojego właściciela. Przesunął dłońmi po jej plecach, które splotły się ze sobą gdzieś wokół jej talii. Przyciągnął jej ciało jeszcze mocniej w swoją stronę i wtulił się w jej ciemne pukle włosów, tonąc w nich twarzą.
    Jestem zmęczony. — mruknął, a w jego głosie była słyszalna lekka chrypka, taka sama, która zazwyczaj męczyła go po przebudzeniu.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 13 Kwiecień 2016, 18:26     

    Zamoczyła swoje wargi w szklance z alkoholem, co po chwilowym zetknięciu poskutkowało delikatnym pieczeniem, jednak daleko mu było do tego błogiego, którym rozkoszowała się jeszcze niedawno leżąc na kanapie. Teraz siedziała sztywno, chyba nawet lekko zakłopotana na jej brzegu. Sprawna dłoń nie puszczała naczynia, a powolne łyczki stopniowo je opróżniały. Anastasia nie przepadała za tego typu trunkami, w ogóle przestało ją interesować ludzkie jedzenie, od którego było jej nadzwyczaj łatwo się odzwyczaić tuż po wkroczeniu na wyższy poziom ewolucji. Teraz z całą pewnością można było to łatwo zaobserwować, bo już zaczynała czuć, jak ciepło rozchodzi się po każdym zakamarku jej ciała, więc i na zmianę koloru skóry nie trzeba było długo czekać. Tego nienawidziła jeszcze bardziej, dlatego nie zastanawiając się dłużej odstawiła szybko szklankę z co najmniej połową tego, co sobie nalała na stolik. Później znów wróciła na miejsce i podejrzewając, iż rana na szyi zdążyła się już wystarczająco skrzepnąć, odjęła od niej bluzkę, którą wzbogaconą o czerwoną, a właściwie w połączeniu z szarością – bordową, plamę założyła, jak jej przeznaczenie nakazywało, na siebie. Przy próbie dotyku opuszkami palców pulsujący ból nie ustępował, lecz nie miało to już żadnego znaczenia, ta pamiątka, choć niebawem zaniknie, będzie znacznie milszą od posiadanej blizny po nacięciu kawałkiem szkła. Głupi kotku, nie błąkaj się tym razem po cmentarzach, gdy zdecydujesz się już opuścić ten budynek.
    - Nie omieszkam sprawdzić kobiet, które mój pan, nya, przyprowadza do domu.Co?!A wszystko to oczywiście w trosce o jego bezpieczeństwo. – Dodała szybko. Za szybko, przez co sama chciała w pierwszej chwili pogratulować sobie głupoty. Ale tego pokazać nie chciała, dlatego też zadziorny uśmiech częściowo ukazujący jej kocie kły uwieńczył całą wypowiedź. Niech Wilk myśli, co chce.
    Nie była pewna, czy to przez ilość czasu, jaką już poniekąd spędziła jako jego pupilek, czy też większy wpływ miała na to znacząca zmiana charakteru, nad którym nie zawsze była w stanie zapanować, a może też wszystkie te czynniki wspólnie się na siebie nałożyły i pozwoliły jej nie obawiać się w bardziej dwuznaczny sposób odezwać lub co więcej sprawić mu tę nieprzyjemność i spróbować nawet dotknąć. W myślach śmiała się do tej nieśmiałej duszyczki – Hebi, która miała tyle obaw przed wykonaniem tego pierwszego gestu. Wiedziała za to, że jeśli sam Wilk byłby tak bardzo niezadowolony, nie pozwoliłby jej na taką samowolkę. Czyli… Uśmiech stał się delikatniejszy.
    Bezwstydnie wodziła za jego oczami, starając nie uciekać wzrokiem nawet pod presją niekiedy dopadającego ją nieswojego speszenia. W chwilach, gdy oboje tak długo milczeli zaczynała żałować, iż nie miała możliwości przejrzenia jego myśli, które bez wątpienia nie tylko pozwoliłyby kotce podjąć decyzje odnośnie swoich dalszych zachowań, wybrać te najbardziej odpowiednie, a pozbyć się wszelkich drażniących, lecz także rozwikłały zagadkę siedzącą naprzeciwko. Mimo usilnych starań sama już nie potrafiła. Wahała się między dwoma tak oczywistymi, że aż niedorzecznymi odpowiedziami, które wzajemnie się wykluczały, co miało także wyraźne odzwierciedlenie zarówno w słowach, jak i w czynach. Więc czy było po co dłużej się nad tym zastanawiać? Nie lepiej korzystać i dawać, ile tylko można? Przecież…
    Jedna z jej brwi uniosła się w geście zdziwienia, rozważając co też oznaczać miała wyciągnięta w jej stronę ręka. Miała zostać na miejscu, więc choć chciała, musiała się powstrzymać przed natychmiastowym poderwaniem z sofy i zajęciem tego, bez dwóch zdań, wyjątkowego, które pragnęła mieć wyłącznie dla siebie. Przynajmniej wtedy, kiedy mężczyzna był w zasięgu jej wzroku.
    Nie mogła za to upilnować cichego śmiechu zadowolenia, będącego reakcją na usłyszane słowa, ale nie odpowiedziała nic, gdyż na usta cisnęło się zbyt wiele zbyt nieodpowiednich zdań. Niewiarygodne, skąd nagle w niej tyle chęci do okazywania… No właśnie, czego? Dlaczego była tak cholernie gotowa narażać nawet własne życie, by znów móc zakosztować choćby jednego zatrzymanego oddechu, szybszego uderzenia serca, które on dał jej dziś nie raz? Powiedzieć najbardziej prowokacyjną rzecz, obok której przeciętny mężczyzna nie przeszedłby obojętnie? Gdyby tylko Wilk zaliczał się do tego szerokiego grona. Na szczęście był kimś niedostępnym dla – prawdopodobnie – całego świata. Zwykła gra słów mogła tu nic nie zdziałać. Wróć, Anastasio! Ale o czym ty w ogóle? Nie zorientowała się nawet, kiedy znalazł się przy niej, przez myśl nie przeszło zastanowienie nad powodem, z jakiego to właśnie ON podszedł, nie posługując się wygodniejszym dla siebie rozkazem (choć może warto było poświęcić temu chwilę?), ale już sam dotyk sprawił, że Topielica niemalże podfrunęła w górę, w najmniejszym stopniu nie opierała się niczemu, co z nią robił lub co miał zamiar robić. Zamiast tego odruchowo przylgnęła do niego z zachłannością, której sama nie poznawała, oplotła go zarówno ramionami wokół szyi, jak i nogami w pasie. Głowa znów mogła swobodnie spocząć na jego obojczyku i choć powieki miała przymknięte, to bez problemu widziała jego twarz, tak doskonale zapamiętaną, wraz z wieloma ruchami mimicznymi. Trudno było się zdecydować, czy urzekł ją bardziej rzadko pojawiający się grymas będący swoistym uśmiechem, czy może srogość coraz mniej ją przerażająca.
    - Jest zawsze obok ciebie, Wilku. Nawet, jeśli usilnie chcesz mnie od siebie odsunąć, nya. – Mówiła cicho, wciąż nie otwierając oczu, ani tym bardziej nie mając zamiaru zmieniać pozycji, w której tak dobrze się czuła. I jeśli to możliwe, wtuliła się w niego jeszcze bardziej, pragnąc zniknąć zamknięta w silnym uścisku ramion. Koniuszki palców ponownie mogły gładzić oplataną potylicę. Zapomniała o całej reszcie, traciła głowę, poczucie czasu, nie miała niczego poza miękkim dotykiem oraz gorącym oddechem, który nawet mimo przeszkody w postaci jej włosów, odzwierciedlał się dreszczem wędrującym przez kręgosłup. Uwielbiała to. Uwielbiała do tego stopnia, że pozbawiona bliskości Wilka niechybnie by umarła. Czuła się… Czuła, że on mógłby… Nie! STOP! Uczucia, nie szalejcie tak! Jeszcze ci mało, wariatko? Tylko w jaki sposób tu racjonalnie myśleć?
    - Odpocznij, chodź do łóżka.Uroczo. Gwałtownie uniosła głowę, do tej pory miło zagnieżdżoną na jego ciele. Chwilę badała wyraz jego twarzy, nim znów się odezwała. - To znaczy… Nyah. Nie zasypiaj w fotelu, połóż się do łóżka, Wilku, nim pazerne objęcia Panny Sen znów mi cię zabiorą. – Westchnęła odgarniając na plecy zasłaniające jej widok kosmyki włosów. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, praktycznie niewyczuwalnie przyłożyła, o ile nic jej nie powstrzymało, do kości policzkowej, tak samo ostrożnie sunęła nią po całej długości, przestąpiła na żuchwę, zjechała linią w dół, dopiero wtedy zauważając jak palce drżą, jak niepewnie dalej podążają, a ona sama przygląda się temu z lekko rozchylonymi wargami, przez które starała się równać oddech. Zatrzymała dłoń na brodzie, jednocześnie spuszczając, tak pewny do tego pory, wzrok.
    - Zanim pójdziesz, nya. – Kolejno zadrżały usta, usilnie zaciskane w wąską linię i głos. - Czy… Czy wolałbyś, abym była… żywa? – Z trudem zebrała się do zadania pytania. Nie istniał dla niej bardziej delikatny temat, niż własna martwość. Prawda, odnajdowała w niej wiele radości, lecz nigdy nie mogła się z nią w pełni pogodzić. Nawet w tym najbezpieczniejszym miejscu na świecie, pozbawionym wszelkich trosk, do którego właśnie wracała – znów przylegając do ciała mężczyzny, nie godziła się, ale… ale akceptowała, póki on ją akceptował.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 18 Kwiecień 2016, 13:02     

    Zmęczenie zdawało się zapanowywać powoli nad jego ciałem, ruchy przestały być żywsze, wręcz ospałe. Dłonie ciężko spoczywały na ciele kotki, a jej obecność, ciepło i bliskość sprawiały, że mógłby już teraz zagościć w Krainie Snów. Niewątpliwe jednak, że w tej pozycji i choć niewielkim ciężarem kotki, sen nie okazałby się ukojeniem, a swoistego rodzaju karą. Karą na szaleństwo, które w jej obecności powoli się w nim rodziło.
    Nawet pytanie Hebi nie wzbudziło w nim żadnych większych emocji:
    Nie przeszkadza mi Twój obecny stan. — mruknął, choć niewątpliwe rzucił to bez większego przemyślenia. Nie można mu się dziwić, w jego aktualnym stanie sen to jedyna czynność, której teraz pragnął ponad wszystko. Nie ukrywał, że dotyk kotki działał na niego niezwykle pobudzająco i chociaż trwało to tylko ułamek sekundy, był w stanie stwierdzić, że przy niej jego trwałe nieodczuwanie powoli zaczynało zanikać.
    Tak długo jak Twój dotyk nie jest płynny i mnie nie zatopi, a słowa którymi mnie karmisz, nie okażą się trucizną, która mnie powoli rozpuści, tak nie przeszkadza mi to, kim w rzeczywistości jesteś.. — dodał powoli i niezwykle flegmatycznie, przez co wypowiedź zdawała się trwać w nieskończoność.
    Chwycił jej rękę, która drżąco i niepewnie przesuwała się po jego twarzy. Nie lubił dotyku w tym miejscu, nie chciał jej jednak tępić. Nie ze względu na pozycję kotki w jego oczach, ale na brak siły, czy nawet chęci, by jeszcze przed snem popsuć sobie humor. Ręką, którą obejmował jej talie, zacisnął mocniej, wbijając trochę mocniej swoje opuszki palców w jej skórę. Przysunął swoje wargi na wysokości jej, by po chwili przebyć koniuszkiem swojego języka, drogę, ciągnącą się od kącika jej ust, aż do płatka ucha, które podrażnił nie tylko ciepłym i spokojnym oddechem, ale również kłami, starając się jednak nie naciąć jej skóry. Krew by go niepotrzebnie pobudziła.
    - Pamiętaj tylko, że każde nieposłuszeństwo traktuję w ten sam sposób. Nie uwzględniam wyjątków, nie ułaskawiam nikogo... — urwał na chwilę, by podnieść się razem z kotką na równe nogi, odstawiając ją ostrożnie na ziemie, aczkolwiek nie puszczając jej ze swoich, wyjątkowo silnych(biorąc pod uwagę jego zmęczenie), objęć. Wolną dłonią przesunął po jej biodrach, by znaleźć się przy krawędzi jej dolnej części bielizny. — Ty i całe Twoje ciało należy do mnie. Gdzie tylko byś nie uciekła, w jakimkolwiek świecie nie istniała, zawsze będziesz moją własnością. — mruczał cichutko do jej ucha, zsuwając powoli chwycony wcześniej materiał, ale zatrzymał się w połowie, żeby spojrzeć na jej lico. — Żebyś tylko po powrocie do żywych nie zapomniała o tym.. — dodał na zakończenie, natychmiastowo się od niej odsuwając. Odwrócił się na pięcie, chwycił w dłoń paczkę fajek i w drodze do schodów na górę, odpalił go, mocno się zaciągając. Rzucił na odchodne:
    Jesteś wolna. — uniósł dłoń, w której trzymał papierosa do góry i machnął nią na pożegnanie. Niech teraz robi co chce, w Wilka głowie nie było już miejsca na Anastasie. Były senne marzenia, chęć oddania się w objęcia Morfeusza, a także niechęć do tego, że pewnie znów nawiedzą go koszmary. Chociaż należały do niezwykle nudnych i monotonnych, tak w Krainie Snów sprawiały, że wcześniej wyzbyte uczucia powracały. Może to głównie z ich powodu był taki cyniczny i ironiczny? Niewyspany Wilk, to niezadowolony Wilk.
    Po wejściu na górę, skierował swoje kroki w stronę swojej sypialni. Rozebrał się już w środku, składając ubrania w idealną kostkę i układając je na nocnej komodzie obok. Zostając w samych bokserkach, ułożył swoje ciężkie, zmęczone ciało na łożu. Powieki opadły, przykrywając jego ciemne ślepia. Nie minęło długo, by Ludożerca na dobre oddał się w koszmarne objęcia.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 18 Kwiecień 2016, 18:49     

    Nie wiedziała, na jaką odpowiedź liczyła. Czy wolała zostać zapewniona, że wciąż będzie postrzegana jako żywa Hebi, czy zmotywowana do tego, by jednak stan rzeczy zmienić. Właściwie… Dopiero teraz zastanawiała się, czego oczekiwała po całym ich spotkaniu w zupełnie nowej rzeczywistości. Tak miało to wyglądać? Tak właśnie to widziała? Wszystko szło idealnie, dopóki jej nie dotknął.
    Zaśmiała się cicho bardziej do swoich myśli, niż do słów, które z każą chwilą coraz mocniej dotykały martwego serca, w pewnym sensie rozczulały. Na własną zgubę, przywiązała się, została zauroczona wszystkim najlepszym, ale i zarazem najgorszym, co tylko Wilk posiadał. I nie istniała już droga ucieczki, pozostałości dawnej kotki wzięły górę, lecz pozwoliła na to tylko w tym jednym przypadku. Innych wyjątków nie będzie tolerować, dla innych pozostanie Anastasią, Strachem, który z szaleńczym uwielbieniem żywi się ich emocjami.
    - Może i jestem wariatką, nya.Może i przez ciebie oszaleję jeszcze bardziej.Ale wciąż tu jestem, wciąż staram się być potulną przytulanką, kimkolwiek tylko zapragniesz. Nie wierzyłabym martwej, ale… Zaufaj mi w końcu, Wilku. – Jak na zmęczonego, Ludożerca strasznie się rozgadał, jednak jej to nie przeszkadzało. Lubiła go słuchać, szczególnie, gdy w tak przyjemny sposób łaskotał jej ego. I nie dopuszczała nawet myśli, by mógł być taki dla kogoś jeszcze. A przynajmniej już nie. Zrezygnowała z walki, pogodziła się z tym, co podle szeptał jej umysł.
    Nie zatrzymywała go dłużej zbędnymi słowami, czy choćby próbą chwilowego przedłużenia ich bliskości. Zdecydowanie przekroczyła zbyt wiele granic na dziś, wolała nie dobrnąć do tej ostatecznej, po której znów wróciliby do wzajemnego działania sobie na nerwy. Póki miał względnie dobry humor, lepiej aby tak pozostało.
    Stała jak słup, nie ruszając się nawet o milimetr z oczami wpatrzonymi w oddalające się plecy. Jedynie ogon lekko tańczył w powietrzu w swoim własnym, niemalże niekontrolowanym rytmie.
    - Miłych snów, nya.
    Dopiero po ucichnięciu kroków na schodach, wypuściła nieświadomie wstrzymywane powietrze, wplotła zrezygnowaną dłoń w swoje czarne włosy i skierowała do najbliższego z okien, przy którym trwała otępiała dopóki jej wnętrze się nie uspokoiło. Wtedy też półnagie ciało zaczęło odczuwać chłód, a żołądek przestał być zadowolony z tak długiej przerwy od ostatniego posiłku. Niemniej, po cichu, udała się do swojego pokoju z nadzieją, że choć na chwilę sama będzie w stanie zasnąć. Bo rzecz jasna, chciała by Wilka sen dopadł już dawno. Bądź co bądź zawsze się o niego martwiła i zawsze już będzie to robić – ktoś wszak musi. Jednak powieki co rusz się otwierały, wyrywały z już błogiego sennego stanu, rozpraszane obrazami nie tylko dzisiejszego dnia. Dla ukojenia wyjęła schowaną wcześniej w bezdennej sakwie starą księgę, natychmiast odnajdując pożądaną przez nią stronę, która zawierała grono informacji odnośnie grupy, jaka teraz szczególnie skupiała na sobie zainteresowanie Hebi – Poskramiaczy.
    Lektura nie trwała wiecznie, Topielica znów skuliła się w kłębek, a naprzeciwko twarzy ustawiła dłoń z do bólu rozszerzonymi palcami. Zaczynała się bać… Nie mogła tu dłużej zostać, nie w tym momencie. Nienagannie zaścieliła łóżko, co by przypadkiem nikt nie miał jej za złe bałaganu zostawionego przy wyjściu w pośpiechu, przebrała się w coś bardziej odpowiedniego, zakrywającego w ludzkim świecie jej kocie walory, chociaż jeszcze nie wiedziała dokąd się uda. Zabrała także swój magiczny dobytek pochowany już w niewielkich rozmiarów woreczku. Zerknęła na zegarek – godzina była idealna, aby się wymknąć. Jeszcze tylko chwyciła białą kartkę papieru, na której starannie stawiała kolejne litery, zagięła ją w idealny ostrosłup i iście kocio, bez najmniejszego szelestu zakradła się do pokoju Wilka, a jeśli jakimś cudem by nie zamknął drzwi, całkowicie sprawnie by to poszło. W każdym razie, chyba go nie budząc, zostawiła kartkę na stoliku najbliższym łóżka, aby była widoczna. A jeśli zdecydowałby się po przebudzeniu ją przeczytać, to treść prezentowała się następująco:
    Ukryta Wiadomość:
    Jeśli jesteś *zarejestrowanym użytkownikiem* musisz odpowiedzieć w tym temacie żeby zobaczyć tą wiadomość.

    --- If you are a *registered user* you need to post in this topic to see the message ---

    Później opuściła rezydencję z dziwnym ciężarem na sercu, pamiętając oczywiście o każdym szczególe, pozamykaniu za sobą drzwi, bram i uniknięciu zdradzenia swojej magiczności, o co jednak było trudno będąc zamaskowaną. Teraz już nie wiedziała, który lęk ją pochłaniał bez opamiętania, lecz złote oczy znów zawładnęło szaleństwo.

    zt
    _________________
     



    Duchowa Zguba

    Godność: Raven Black
    Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę
    Rasa: Kotostrach
    Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę
    Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów
    Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg
    Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
    Pan / Sługa: - / Egon
    Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka
    Broń: Noże, spluwy, pazurki.
    Bestia: Forets - Shiro
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Rewelacja
    Dołączyła: 07 Kwi 2015
    Posty: 356
    Wysłany: 19 Kwiecień 2016, 17:45     

    Miała jeszcze trochę czasu do wyjścia i udania się do posiadłości zleceniodawcy, dlatego też wzięła do ręki stare zdjęcie, które przedstawiało ją i jej brata, gdy ten jeszcze żył, a ona była w swoim ciele. Uśmiechnęła się i pogładziła kciukiem miejsce, gdzie widniała podobizna mężczyzny, po czym odwróciła je na drugą stronę, by przeczytać staranne, aczkolwiek rozmazane pismo.

    Początki są trudne.

    Jej brat miał rację, kiedy zapisywał te słowa na odwrocie zdjęcia. Za każdym razem, kiedy dochodzi do chwili, którą można nazwać początkiem, trzeba wziąć głęboki wdech i zastanowić się, czy warto zamknąć swoje prawdziwe uczucia w sobie i starać się ukazać z jak najlepszej strony. Straszka z doświadczenia mogła powiedzieć, że czasem warto, a czasem nie, bo tak to już w życiu bywa, że nie wszystko idzie zgodnie z planem i nowy początek niekoniecznie jest lepszy. W natłoku tych myśli Raven przegryzła wargę, zastanawiając się, czy jest gotowa na spotkanie z tajemniczym cyrkowcem, i czy słusznie postępuje, wychodząc z ukrycia. Faktem jest, że pracowała dla niego od jakiegoś czasu, ale nigdy się nie spotkali, a Mr.Wolf oprócz jej godności i płci nie może powiedzieć o niej niczego więcej, więc czy warto było ryzykować? Kotka nie miała pojęcia, jaką jest osobą ani w jaki sposób postępuje. Czy ukarze ją za źle wykonane zadanie? W to nie wątpiła, jednakże obawiała się sposobu ukarania, gdyż zdawała sobie sprawę z faktu, że ilu (jest przysłowiowych) ludzi na świecie, tyle jest rozwiązań i różnych myśli, więc mężczyzna mógł zrobić z nią cokolwiek. No może z wyjątkiem zabicia, bo bardziej martwa już mu się nie przyda, prawda?
    Westchnęła pod nosem i usiadła na drewnianym krześle ze skórzanym obiciem i zastanowiła się przez chwilę. Czego tak naprawdę oczekiwała od pracodawcy? Miłości? Nie, nie od niego. A nawet jeśli, to prawdopodobnie i tak ma już kogoś. Ochrony? Sama potrafię się obronić, ba, dobrze sobie radzę, zabijając! Może zrozumienia? Nie ma tu nic do zrozumienia. Już dawno pogodziłam się ze swoim losem. Więc czego? Czego Kotostraszka oczekiwała? Przyjaźni? Przyjaźń to zbyt duże słowo. Sądzę, że szukam towarzystwa, bo mam dość samotności. Mam dość przebywania sam na sam ze swoim demonem. A więc szukała kogoś, kto po prostu przy niej będzie. Czy to było żałosne? Bardzo możliwe, jednak nie miała już czasu na zastanawianie się nad tym. Musiała jeszcze zmienić swój ubiór.
    Przed wyjściem z domu – o, pardon – przed wyjściem z miejsca, w którym obecnie pomieszkiwała, przebrała się, zmieniając spodnie na kloszowaną spódnicę, w której dużo łatwiej ukryć ogon, bo przecież nie była pewna czy jej pracodawca nie chowa urazy do dachowców, i przebierając koszulkę ze wzorkami na śnieżnobiałą oraz wkładając na głowę kapelusz, na nogi czarne buty na obcasie i przyodziała swój ukochany płaszcz. Przejrzała się w pękniętym u dołu lustrze i z zadowoleniem stwierdziła, że żaden z jej kocich atutów nie wystaje i raczej pozostanie niezauważony. No, chyba że się zapomni i z przyzwyczajenie zacznie machać ogonem czy strzelać uszami.
    Po chwili wahania chwyciła za klamkę i wyszła z mieszkania, kierując się pod wcześniej usłyszany adres.


    Rozejrzała się po okolicy i gwizdnęła z podziwu, oglądając z niewielkiej odległości rezydencje Mr. Wolfa, która do małych nie należała. Żywopłoty i brama, które miały na celu odgrodzenie posiadłości od reszty terenów również zrobiły na niej wrażenie, choć takie widoki nie były dla niej czymś nowym. Za życia również mieszkała we wspaniałej posiadłości, aczkolwiek w świecie ludzi pierwszy raz spotyka się z tak doskonale zaplanowaną budowlą.
    Raven podeszła do bramy, która była lekko uchylona, jakby czekała aż straszka przez nią przejdzie. Białowłosa wygładziła spódnicę i ukryła ogon, który samoistnie obwiązał się wokół jej pasa, przez co wyglądała na trochę grubszą, niż była w rzeczywistości. Poprawiła jeszcze kapelusz i przeszła przez metalowe drzwi, które zamknęła, po czym ruszyła ścieżką do drzwi wejściowych. Kiedy znalazła się tuż przed nimi – zadzwoniła dzwonkiem i zaczęła czekać na dalszy rozwój wydarzeń oraz ponownie zastanawiać się, jak może wyglądać tajemniczy Mr. Wolf, jakie może mieć przyzwyczajenia, czy negatywnie zareaguje na wieść, a raczej fakt, iż posiada ogon i uszy, czy się wścieknie, a może zrozumie jej pobudki? Tego nie wiedziała, jednakże w tej chwili bardzo pragnęłaby wyzbyć się swoich obaw, które towarzyszą jej podczas takich spotkań od zawsze.
    _________________
    Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.


    #d23b68 | #a4254b
    Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
    Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 20 Kwiecień 2016, 13:05     

    Koszmar senny nie pozwolił mu na błogi i spokojny sen, zmuszając Ludożerce do gwałtownego przebudzenia się i podniesienia swojego ciała do pozycji siedzącej. Czuł jak kilka kropek potu spływa po pulsującej skroni z obu stron czaszki. Jak długo zmarła siostra będzie witała go w Krainie Snów głośnym szlochem i zarzutami, które obwiniały go o jej śmierć? Jak długo będzie musiał pokutować i wprowadzać swój umysł w depresyjny stan, który długo utrzymywał się nawet po powrocie z krainy Morfeusza? W śnie za każdym razem odgrywał rolę nieświadomie kontrolowanej marionetki, która przy pomocy cienkich, ale jakże silnych sznureczków, poddawana była niekończącemu się zadośćuczynieniu, które po przebudzeniu znikało za kurtyną rzeczywistości. Na nieszczęście Wilka, nie próbował nawet sobie z tym radzić, jakoby celowo pozwalając skuć się w niematerialne kajdany własnych wyrzutów sumienia, których w ludzkim świecie nigdy by nie doświadczył. Podświadomie i sprzecznie z dbaniem o własne dobro, chciał tkwić w tej męczarni, a upadek moralny jakiego tam doświadczał, pozwalał mu przez chwilę poczuć się jak prawdziwy człowiek, zapominał o swojej przynależności, co w gruncie rzeczy potwierdzało go w przekonaniu, jak słabymi istnieniami byli zwykli ludzie. Może jego siostra wcale go nie nawiedzała, ale przedstawiała mu obraz człowieku, jakim by się stał, gdyby nie doszło do eksperymentów. Może powinien być wdzięczny, że odczuwał chroniczne poczucie winy tylko wtedy, kiedy zapadał w sen. Nie potrafił wyobrazić sobie siebie, jako człowieka z niskim poczuciem własnej wartości, który zawsze i wszędzie obwiniałby się za niezadowolenie innych. Nigdy. Nawet w myślach zdawał się to potępiać. Tak czy owak, powrócił już do świata żywych, a teatrzyk wspomnień ulotnił się wraz z pierwszym uniesieniem cienkiej skóry powiek.
    Jak długo, droga siostrzyczko, zamierzasz ciągnąć to przedstawienie... — burknął jeszcze zachrypniętym głosem, zsuwając w tym samym momencie nogi na panele podłogowe. Chwilę trwał tak i pozwolił, by chłód rozszedł się po całym jego ciele, które zadrżało i pokryło się gęsią skórką. Dopiero po chwili nasunął na swoje stopy kapcie. Podniósł się, zapominając o dolegliwościach kulejącej nogi, w efekcie czego jego ciało zachwiało się na chwilę, w porę jednak sięgając po drewnianą laskę, by móc podtrzymać na nim swoje ciężkie, absurdalnie zmęczone snem, ciało. Ach, gdyby taka drobnostka potrafiła zachować równowagę również w jego głowie. Chociaż z drugiej strony nie mógł za bardzo narzekać, oprócz problemów ze snem i częstymi bólami głowy (w tym omamami), czy kulawej nogi, prosto patrzył na świat i zamykał się na rzeczy, których nie chciał widzieć i poznawać. Dawało mu to dużą przewagę do pogodzenia ze sobą drastycznych emocji, powstających w śnie, tudzież koszmarze sennym. Zastępował je krytycznym spojrzeniem, gdzie wyjątek stanowiło tylko jego istnienie, a nawet Hebi, od pewnego momentu znacząco przy niej łagodniejąc.
    Skierował swoje pierwsze i chwilę jeszcze niepewnie poruszające się kroki w stronę stoliczka, na której znajdowała się biała karteczka. Dostrzegł ją dość szybko, kiedy po otworzeniu oczu, omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Z tak sokolim wzrokiem ciężko było cokolwiek przegapić, wszakże nawet wtedy, kiedy zdawał się mrużyć ślepia i mieć ograniczone pole widzenia, dostrzegał tak drobne szczegóły, o których inni nie zdawali sobie nawet sprawy. W tym momencie przypomniał sobie drżenie ręki czarnowłosej, która choć z początku pewnie, tak w ostateczności poruszała się niezgrabnie po jego twarzy. Drżenie każdego jej smukłego paluszka, gęsią skórę, która przy jego niewielkiej pomocy, pokrywała jej jedwabiście miękką skórę. Obraz ich ostatniego spotkania jeszcze długo będzie się pojawiał w jego głowie. Po przeczytaniu zawartości liściku wniosek końcowy był jasny — nie było jej w rezydencji. Westchnął z uglą, czując jak kamień spadł mu z serca. O ironio — jakże skamieniałego serca. Cieszył się jej obecnością i dotykiem, ale przy niej kompletnie tracił głowę i zapominał o obowiązkach. A propos swojej powinności, wypadałoby się odświeżyć i zajrzeć do papierów firmy;
    Wilk zatracił się we własnym natłoku myśli, zgubił się gdzieś w masie pytań, na które nie znał odpowiedzi. Miał wrażenie jakby czas zatrzymał się miejscu, nie gonił z zapartym tchem za czymś bliżej nieokreślonym. Napawał się chwilą błogiego spokoju, nieświadomości, której — jak miało się niedługo okazać — nie dane było potrwać dłużej. Darzył niesamowitym uczuciem chwilę samotności, kiedy zapominał o obowiązkach, problemach, kiedy zostawał sam na sam z własnym umysłem. Nawet wieczne zmęczenie rozbijało się na malutkie kawałeczki, pozwalając zagościć na swoim miejscu idyllicznemu uczuciu. Można by rzecz, że ta sielankowość nie przystoi codziennej praktyce, ale tylko teraz, zamykając się w tak trywialnym dla innych ludzi pomieszczeniu, pozwalał letnim kroplą wody zmyć z siebie kipiącą w nim wściekłość i zapomnieć. Chociaż na krótką chwilę zapomnieć o całym istnieniu...
    Dzwonek drzwi został zaprogramowany tak, by jego dźwięk był dosłyszalny nawet po drugiej stronie rezydencji. Roznosił się echem, jak gdyby pomieszczenia były puste, bez żadnych mebli i choć nie był to dźwięk donośny, raniący słuch, tak nawet lejąca się woda, która opadała głośno na chłodną posadzkę, nie zagłuszała go. Kiedy melodia doleciała w końcu na drugie piętro i stłumiona zagościła w uszach Mr. Wolf'a, ten zareagował natychmiastowo, mimo początkowego wyłączenia się od rzeczywistości. Wytarł swoje ciało ręcznikiem i na jeszcze gdzieniegdzie wilgotne miejsca, nasunął materiałowe spodnie, które uprzednio leżały złożone w idealną kostkę na zamkniętej pokrywie brudownika. Zarzucił na ramiona ręcznik tak, by krople spadające z jego, jedynie lekko osuszonych jednym ruchem bawełnianego materiału, włosów, nie drażniły jego skóry. Nasunął na stopy skarpetki, a później kapcie i tak w połowie ubrany skierował się w stronę drzwi frontowych. Potencjalny, acz nieproszony gość, będzie musiał sobie jeszcze trochę poczekać, choć starał się poruszać w miarę szybko, bo ciekawość odgoniła od niego myśli próby gry aktorskiej, dzięki czemu Queen pomyślałaby, że w rezydencji nikogo nie ma.
    Otworzył szeroko drzwi i zerknął nieznacznie w dół. Postać przed nim była jeszcze niższa od Anastasia, ale zdecydowanie mniej zgrabna(jak się później miało okazać, przez owinięty wokół talii ogon). Nie znał jej, a przez głowę ani na chwilę nie przemknęła mu myśl, że może to być jego, już od jakiegoś czasu dobrze sprawująca się służka, wykonująca jedne z cięższych zadań. Sporadyczny, jedynie telefoniczny kontakt, utrudniał mu w tej chwili weryfikację kobiety. Wynikła krępująca sytuacją, w której milczał i lustrował całą jej sylwetkę, walcząc z własnymi myślami i kiepską pamięcią do twarzy.
    Doszedł w końcu do wniosku, że mogła być jego klientką, którą jeden z jego niekompetentnych pracowników wysłał właśnie tutaj — Jaka szkoda, że ludzie nie rodzą się perfekcjonistami. Już nie raz spotykał się z przypadkami niezadowolenia, czy drobnych problemów wśród swoich klientów, które z reguły załatwiał telefonicznie. Niemniej jednak zależało mu na dobrej opinii, dlatego też odsunął się nieznacznie na bok, pozwalając jej przecisnąć się do środka, a potwierdził swoją decyzję zachęcającym ruchem ręki.
    Po lewej stronie są kapcie, prosiłbym o ich założenie po zdjęciu butów. — mimo dość spokojnego tonu, słowa mężczyzny nie były tak na prawdę prośbą, a swoistego rodzaju rozkazem, który ukrywał pod maską wymuszonej grzeczności. — A potem zapraszam do salonu. — i tam ją zostawił samej sobie, nie czekając aż wykona wcześniejsze polecenie i sięgnął po paczkę fajek, która znajdowała się na półce z butami. Papierowe kartoniki, o zawartości jego złotego środka na wszystko, swoją obecnością gościły niemalże wszędzie; w kuchni, łazience, salonie, w każdym pomieszczeniu znajdowała się chociaż jedna paczka papierosów.
    Zawsze zaczynał palić jednego po drugim, kiedy chciał zamaskować grymas niezadowolenia, który malował się na jego twarzy. W tym przypadku nie było inaczej, zaciągał się mocno i stosunkowo szybko, milcząc w drodze do wcześniej wskazanego pomieszczenia, a także zapominając o tym, jak się w tym momencie prezentował; półnagi, z wilgotnymi włosami, których pojedyncze, dłuższe kosmyki opadały mu na czoło. Standardowo zajął miejsce na fotelu w salonie, czekając na wyjaśnienia od intruza. Nie zamierzał na razie o nic pytań, trwając z cichą nadzieją, że sama zacznie się tłumaczyć ze swojej wizyty.
    _________________
     



    Duchowa Zguba

    Godność: Raven Black
    Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę
    Rasa: Kotostrach
    Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę
    Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów
    Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg
    Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
    Pan / Sługa: - / Egon
    Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka
    Broń: Noże, spluwy, pazurki.
    Bestia: Forets - Shiro
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Rewelacja
    Dołączyła: 07 Kwi 2015
    Posty: 356
    Wysłany: 22 Kwiecień 2016, 16:47     

    Z każdą chwilą spędzoną pod drzwiami, niecierpliwiła się coraz bardziej i zaczęła się zastanawiać czy zastała właściciela w domu, gdyż ktoś już powinien pojawić się przed nią - nawet jeśli nie byłby to Mr. Wolf, tylko ktoś ze służby. Białowłosa oczywiście wiedziała, że pracodawca jest osobą nie cieszącą się dobrym zdrowiem, ale czas oczekiwania rósł proporcjonalnie do poziomu zdenerwowania. W końcu zaczęła tupać nogą w miejscu, a jej obawy zaczęły zmieniać się w lekkie poirytowanie, kiedy drzwi otworzyły się przed nią i stanął w nich wyższy o dobre 20 cm mężczyzna. Dopiero teraz, kiedy mogła go zobaczyć, zrozumiała czemu musiała tak długo czekać, a odpowiedź była prosta i w pewien sposób zabawna – Zleceniodawca najzwyczajniej w świecie brał kąpiel lub prysznic, o czym świadczyły jego wilgotne włosy, ręcznik powieszony na szyi i fakt, że nie ma na sobie koszulki – co akurat bardzo jej się podobało – oraz zwykłe, materiałowe spodnie, które trudno było przypisać do jakiegokolwiek stroju, ponieważ w tej chwili wyglądały, jakby były pierwsza lepszą parą, którą udało mu się znaleźć. Gdyby ubrał jakąś koszulkę, to stylizacja pewnie wyglądałaby inaczej, ale to tylko jej gdybanie tym bardziej, że nie po to tu przyszła – miała swój cel, konkretny powód, który był dla niej bardzo ważny.
    Stali tak przez chwilę w milczeniu, uważnie ilustrując się wzrokiem. Kotka czuła jego przenikliwe i zimne spojrzenie na sobie, jednak dopiero po dłuższej chwili odważyła się nawiązać kontakt wzrokowy. Swoimi fioletowo-czerwonymi oczami wpatrywała się przez chwilę w granatowe tęczówki, jednak nie trwało to długo, ponieważ odsunął się lekko i wskazał jej, by weszła do rezydencji.
    Kiedy znalazła się w środku – zaparło jej dech w piersiach, jednak w tej chwili nie miała czasu na podziwianie, tak pięknie umeblowanego domostwa. Drgnęła, kiedy nakazał ściągnąć jej buty. W samym nakazie nie było niczego niewłaściwego czy nieprzyjemnego – doskonale rozumiała, że chce utrzymać dom w jak największej czystości, choć to pewnie łatwe nie było, zważywszy na jego rozmiary. Samo drgnięcie spowodowane było czymś innym, a mianowicie brzmieniem jego głosu, ponieważ różnił się on odrobinkę od tego, który wcześniej słyszała przez telefon. Oczywiście nie było w tym niczego nadzwyczajnego, ponieważ głos słyszany przez telefon brzmi inaczej niż w rzeczywistości. Jej drgnięcie spowodowane było raczej nieprzemyśleniem całej sytuacji oraz samego faktu, że cisza została przerwana.
    Straszka spojrzała na odchodzącego mężczyznę, a potem zdjęła buty i ubrała kapcie, zgodnie z jego prośbą/ poleceniem. Obejrzała uważnie miejsce, w którym się znajdowała, po czym stwierdziła, że gust gospodarza jest naprawdę godny podziwu, gdyż niewiele osób potrafi tak ładnie połączyć ze sobą różnorodność przedmiotów, by cieszyły one oko każdego odwiedzającego to domostwo. Najbardziej spodobały jej się kryształowe (w jej mniemaniu, oczywiście) żyrandole, do których miała ochotę sięgnąć i pobawić się zwisającymi kryształkami. Szybko odgoniła myśli o zabawie i ruszyła przed siebie, kierując się mniej więcej tam, gdzie udał się zleceniodawca.
    Kiedy weszła do salonu, uderzył ją zapach papierosów, co w pierwszej chwili sprawiło, że podświadomie zrobiła głębszy wdech, chcąc wstrzymać powietrze jak najdłużej. Dopiero po chwili, gdy jej nos oraz płuca przyzwyczaiły się to zapachu dymu, mogła obejrzeć pomieszczenie, w którym się znalazła. Omiotła spojrzeniem czerwone kanapy, które bardzo jej się spodobały, gdyż wyróżniały się na tle czarnobiałego pokoju. Oprócz kanap, jej wzrok przykuła książka, leżąca na stoliku oraz nowoczesny telewizor – bardzo podobny do tego, który widziała w jakiejś reklamie, stąd mogła zakładać, że był niesamowicie drogi. Właściwie całe to domostwo wyglądało na bardzo bogate, a inne pomieszczenia musiały być równie, jak nie i bardziej, zniewalająco gustowne.
    Białowłosa po chwili podziwiania, zorientowała się, że dalej stoi „w drzwiach”, dlatego energicznym kokiem udała się do kanapy, stojącej naprzeciwko fotela, w którym siedział właściciel, i usiadła, nie pytając o zgodę. – Proszę wybaczyć moje najście – powiedziała przyjemnym dla ucha tonem, przerywając tym samym ciszę, panującą w salonie. Nieznacznie poruszyła też ogonem, mając nadzieję, że Mr. Wolf tego nie zauważył – Jestem świadoma faktu, iż nie powinnam przychodzić bez zapowiedzi – odchrząknęła nieznacznie – Jednakże chciałam pana poznać osobiście – posłała mu czarujący uśmiech, chcąc choć odrobinę załagodzić sytuację, bo (jak sądziła) szatyn nie był w najlepszym nastroju, co wydawało jej się naturalne w tej sytuacji. Ona też nie byłaby zachwycona, gdyby ktoś ni stąd ni zowąd, potocznie mówiąc, „zwalał jej się na chatę”, przerywając kąpiel, o której niewątpliwie marzyła od bardzo dawna. – Nazywam się Raven Black i współpracuję z panem od jakiegoś czasu, jako zabójczyni, pozbywająca się wszystkich niewygodnych dla pana osób. – dodała, chcąc ukierunkować rozmówcę. Gdyby białowłosa tego nie zrobiła, to właściciel domu nie miałby żadnego tropu odnośnie tego, kim jest młoda kobieta, która przybyła tak nieoczekiwanie. - Może mógłby mi pan wskazać kucnie?- zapytała - Chciałabym zrobić herbatę, gdyż uważam, że będzie nam się przy niej lepiej rozmawiało. -Chyba jestem zbyt natrętna...- Oczywiście, zrozumiem, jeżeli odmówi mi pan i nie wskaże kierunku, w którym powinnam się udać. - Czy tak będzie w porządku? Tego nie wiedziała, ale miała nadzieję, że zrozumie jej źle - nie chciała się od razu panoszyć po domu, tylko wyjść na chwilkę i choć odrobinę się odstresować. Przegryzła wargę, ukazując przydługie kły, ale nie zwróciła na to uwagi - bardziej obawiała się reakcji Mr. Wolfa, który po tym jej gadaniu będzie miał jej dość i nie zechce dłużej z nią rozmawiać, dlatego teraz cierpliwe czekała, aż się odezwie.

    Powiedzmy, że na chwile obecną fabułka jest zawieszona
    _________________
    Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.


    #d23b68 | #a4254b
    Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
    Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 10