• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Namalowana Pustynia » Skalny las
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 22 Kwiecień 2016, 14:43   Skalny las

    Ponoć ta część Namalowanej Pustyni była niegdyś ziemią żyzną, bogatą we wszelką faunę i florę, gdzie tylko nie spojrzeć wzrok atakowany był bujną barwnością i obezwładniany urokiem tego miejsca. Ludzie chętnie się tu zapuszczali, Baśniopisarze szukali natchnienia do kolejnych swoich wielkich dzieł, Księżycowi Ogrodnicy przykładali starań, dbając o te tereny, a strudzeni podróżnicy, zawsze mile witani przez wartkie strumyki kaskadami spływające po niewielkich skałach, nieśli dalej opowieści potwierdzające prawdziwość tego miejsca.
    Nie wiedzieć czemu, jednego dnia nad krainą dobrobytu zaczęły zbierać się ciemne chmury – zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Nie spadł z nich oczekiwany deszcz, nie przyszła burza, a jedynie zapanowała ciemność, która pochłania to miejsce po dzisiejszy czas. Na oczach zgromadzonych ludzi, życie zaczęło powoli opuszczać zakątek, aż do ostatniej kropli w korycie, do ostatniego liścia na drzewie, do ostatniej ważki błądzącej nad wysuszoną dziurą.
    Jednak nikt, kto do tej pory wkładał całe serce w to miejsce, nie chciał i nie mógł bezczynnie patrzeć na jego śmierć. Dzięki swojej magicznej mocy, nieznany jegomość, niemalże poświęcając swoje istnienie, choć w minimalnym stopniu powstrzymał zagładę. Uwiecznił każde istnienie, każdą jeszcze zachowaną roślinę – choć ostały się głównie, te wyższe i silniejsze drzewa – w nieco zniekształconej, skalnej formie. Zaraz za nim w ślad poszli malarze, którzy uwiecznili posiadane w pamięci obrazy tętniącej życiem oazy na płótnie i umieścili kilka z nich w losowych częściach skał, przez co przechadzając się wśród nich można dostrzec kawałkami soczyście zielone liście, wśród których harcują ptaki w amoku swoich treli, idealnie odwzorowane kawałki kory w różnych odcieniach brązu na pniach, to gdzieś ocalał obraz strumienia, to jakieś zwierzę. A wszystko to w owiany tajemnicą sposób wydawało również charakterystyczne dla siebie dźwięki. I co najważniejsze! Obrazy zmieniają się w zależności od pogody, pory roku i wszystkich czynników otoczenia. Jesienią spadają liście, zimą gałęzie okrywają się śniegiem, a na wiosnę znów wszystko rozkwita, by latem być w pełni swoich sił.
    Mimo usilnych starań, miejsce opustoszało, pozostawiając po sobie szereg ciepłych wspomnień zawartych w głowach wciąż żyjących oraz ten skalny las częściowo przysypany przez zawiewający tu od lat piasek.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 22 Kwiecień 2016, 14:45   

    - Mamo? Mamo! Gdzie jesteś? Mamo, mamo, nie odchodź, nya, nie opuszczaj mnie! Nie zostawiaj tu samej. Boję się, mamo! Tak tu ciemno, tak zimno. Cały świat mam przesłonięty, oni... Oni zabrali mi wzrok, mamo! Oni ukradli ogień, nic mnie już nie grzeje, nya. Gdzie twoja miłość, mamo? Obiecałaś mnie kochać, dbać o mnie, nie zostawiać nigdy samej! Mamo! Mamo, co więc tu robię?
    - Ciii. Cicho, cichutko.
    - Jak mam być cicho, kiedy wszystko wewnątrz wrzaskiem rozdziera moje skronie? Chaos. Niezliczone legiony sprzeczności we mnie, które walczą zajadle do ostatniej kropli krwi. A gdy któraś już legnie pochłonięta przez czeluści mojego umysłu, na jej miejsce wyrasta dziesięć nowych. Nie dam rady... Nyah. Mamo... Zranili mnie, twoje ukochane dziecko. Wbili mu nóż w plecy, żłobiąc głęboką dziurę. I nie jedną! Nie szczędzili swojej dobroci, wszak są nią przepełnieni, wylewa się niczym mój ból. Czy to sprawiedliwe? Nienawidzę takiej sprawiedliwości!
    - Słyszałaś, nya?
    - Oni tu są, wiem że tu są! Nie, nie pytaj skąd, to przeznaczenie mnie tu przywiodło, bo przeznaczone jest im zdychać jeden po drugim. Za wszystko, za zranienie niewinnego kota. Nie śmiej się, zamknij się! Ty też możesz zginąć, wiesz, mamo? Chyba tego nie chcemy... Mamo, te koniki, wiesz, biegają po mojej głowie, tuż za moimi oczami i śmieją się swoim szyderczym śmiechem. Dlaczego? Czy to nie ja powinnam się śmiać? Nyaha.


    - Nie patrz tak na mnie, nya. – Warknęła niechętnie zmieniając pozycję z leżącej na pół siedzącą, podpierając się przy tym stabilnie na jednym łokciu, na drugim już mniej. Choć i tak zaraz musiała usiąść całkowicie, gdyż ciężar ciała naciskał na ziarenka piasku, a te nieprzyjemnie wbijały się w bladą skórę. Brakowało jej ciepła, więc i na słońce się wystawiła, niczym jaszczurka grzejąc w jego intensywnych promieniach. - Nie widziałeś nigdy wariatki, mój piękny? Tyle czasu już razem jesteśmy, nie łudź się, że to się zmieni. Chyba mnie taką kochasz, nya? Tak mocno, jak ja ciebie? – Zagarnęła w objęcia futrzastą bestię, której pewnie nie odpowiadała ani temperatura otoczenia, ani tym bardziej jej zwiększenie poprzez bliskość ich ciał. - Chodź, poszukamy tego… Co? Nyah! Jak śmiesz twierdzić, że naiwnym jest szukanie pustelnika na pustyni? Przecież sama nazwa na to wzkazuje! – Nadęła poliki i złapała teatralnie pod boki, kipiąc bardziej ze złości nią lejącego się z nieba żaru. - Nie pouczaj mnie! Jak nie? Twoja mina mówi wszystko. Nie kłam, na pewno nie mówili o żadnej pustelni. Sam żeś głuchy. I GŁUPI, SŁYSZAŁAM! Nyahaha! No chodź, skarbie. Pustynia, czy pustelnia, jeden czort, te głosy, one zawsze mają rację. Nie, to nie są majaki głodowe… Prawda?
    Co by nie wymyśliła, to jednak w ciemno nie szła. Przeprowadziła wcześniej odpowiedni wywiad, pragnąc dopaść osobę zdolną do przywrócenia kości, a w tym celu przeszukała wzdłuż i wszerz całą Krainę Luster. Oczywiście w przenośni, bo gdzież by jej się chciało? Nie było żadną tajemnicą, iż informacje najłatwiej zdobyć w miastach, w których to co rusz przewijają się podróżnicy z całego zbierający je za innych, a chętnie dzielący się za drobną opłatą. Nie każdy jednak był podróżnikiem z prawdziwego zdarzenia, wielu z nich to zwykli naciągacze, chcący się wzbogacić na swoich umiejętnościach opowiadania bajek. Anastasia naiwnie, bo wciąż zdesperowana, by odzyskać utraconą część ręki, niektórym z nich zawierzyła. Wskazywali oni kolejne kierunki, bardzo często ze sobą sprzeczne, niejednoznaczne i w ogóle gubiące ją niekiedy z tropu, lecz poddać się nie mogła. Musiała przecież dopaść owianego wieloma, już na wylot znanymi jej, historyjkami, osobnika. Nie godziło się, by ona, z naciskiem na ONA mogła pozwolić sobie dłużej na taką niedogodność, jak brak w pełni sprawnych rąk. Gdyby tylko mogła teraz dorwać tę cholerę, kapłankę, która bez wątpienia była przyczyną jej kalectwa… Nie byłoby to przyjemne, przynajmniej dla jednej ze stron, spotkanie.
    Ale dziś nie zaprzątała sobie tym myśli, na zemstę zawsze jest czas. Dziś w końcu trafił się bardziej rzeczowy trop, któremu, tym razem mniej naiwnie, zawierzyła. Niestety pustynia była dość dużą, a i miejsc do ukrycia tu nie mało. Na dodatek ten upał… Nie wykluczone, iż to on, nie głód odpowiadał za wahania kotki. A przed oczami wyrósł kolejny, budzący nadzieję widok – szereg piętrzących się skał, które nie tylko potrafiły dać cień, ale i przykuwały już z daleka do siebie uwagę. Bo coś wśród nich się ruszało, coś ujadało… Był więc cień nadziei na odnalezienie obiektu pożądania. Skalny las. Na niego teraz skierowała swoje kroki, mając nadzieję, że dotrze tam nim zacznie zmierzchać, bo dnia już jej wiele nie zostało.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Maj 2016, 11:09   

    Piasek niestrudzenie pałętał się nad całym swoim morzem – tak wiatr miotał nim swobodnie jak tylko zapragnął, choć zazwyczaj nie przeszkadzał podróżującym przez mocarstwo tej wszechobecnej pustki.
    Łatwo zboczyć z pustynnych szlaków, zwłaszcza kiedy mgliście urywają się i dalej prowadzić mogą jedynie cztery kierunki, a każdy z nich wyglądać przy tym niemal jednakowo. Ślady na piasku potrafią w mgnieniu oka zaniknąć, wystarczy mocniejszy podmuch. Kiedy na horyzoncie nie jawi się cel podróży, jest się samym jak na oceanie i ocenianym tylko przez nikłe prawdopodobieństwo, że jeszcze na właściwy szlak się skieruje.
    Ale od dłuższej chwili, początkowo ciemny punkt, a później nieokreślony kształt, teraz, z bliska, ukazywał swoją naturę. Naturę lasu, ciemnego, nieruchliwego, a jednak posiadającego jakichś mieszkańców.
    Prawie by zdeptała to przysypane po części piaskiem, zawiniątko – płótno. Przedstawiało ono szkic wykonany prawdopodobnie węglu-podobnym narzędziem, którego twór był z pewnością kopytnym zwierzęciem o zacnym porożu. Kiedy się dotknęło rysunku, rozmazywał się ów czarny barwnik o konsystencji pyłu i brudził. Węgiel, na pewno.
    Znalazła skalny las, czy może las znalazł Anastasię? Spacer po nim zapowiadał się na dłuższą przygodę. Weszła do środka, przecież to miejsce musi dawać odpowiedzi, na coś nakierować... I coś tutaj na pewno mieszka.
    Może jednak Pustelnik?
    A skały wiele rzeczy pamiętają, wielu zdarzeń były świadkiem. Te są jednak dość młode, nie przyszło im być towarzyszem dla początkowych dziejów pustyni.
    Wyczuwała, ze ktoś jest w pobliżu, coś futrzanego, zwierzęcego.
    Coś poruszało się za rzędem skamieniałych drzew, wrośniętych w siebie naprzemiennie, jak gdyby za czasów życia w tym lesie były jednym organizmem. I pomiędzy skamieniałymi gałązkami Anastasia ujrzała przemieszczającą się sylwetkę.
    Marcowy Zając.
    Ujrzał ją i zwrócił się słowami skierowanymi jakby w eter. Coś jakby patrzył, a nie widział, mówił, a nie rozmawiał. Trzymał coś w rękach.
    – Ahaaa. Pustelnika nie ma, Pustelnik wyjechał. Miał mieć przygodę, ale szlag go trafił i teraz jak zegar cyka.
    Sięgnął dłonią do swojej korbki i przekręcił ze dwa razy, a żarówka zapaliła się.
    - …albo tyka.
    I ruszył przed siebie, na tylnych kończynach, wychodząc kawałek dalej ku Kotce. W drugiej dłoni trzymał okrągłe, szare puzderko. Miał ciemne, przybrudzone futerko i nierówno klapnięte uszy. Patrzył nieufnym wzrokiem, przyglądając się towarzyszącej jej bestii. Wskazał palcem wolnej łapki i rzekł:
    - Ty będziesz wiedział! Ale zapomniałem, o co miałem pytać.
    Nagle zaostrzył jedno z uszu, nasłuchując, ale nic poza wiatrem z drobinkami piasku nie naruszało względnie panującej tu ciszy. Pudełeczko wysunęło się z reki, upadło na ziemisto-piaskowe podłoże i otworzyło się, a kamień węgielny wytoczył się z jego ścianek.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 8 Maj 2016, 15:43   

    Nie przerywała swojego marszu, choć bardzo często zmieniała jego tempo. Raz zadowolona przyspieszała, by wreszcie dotrzeć do przeklętego człowieka mogącego zwrócić jej brakującą w przedramieniu kość, innym zaś… Nie była przekonana, czy ma w tym momencie ochotę na towarzystwo drugiego osobnika. Bądź co bądź, rozchwiany nastrój i to porażające bezbronnie wystawioną głowę, słońce skutecznie mieszały w jej myślach, dlatego też nie była pewna, czy pustelnik zdąży jej pomóc nim… Nim i jemu stanie się jakaś krzywda.
    - Nyahaha! Widzisz! Mówiłam, że jeśli będziemy szli wciąż przed siebie, to gdzieś trafimy. Co? Nie, nie, przecież nie ty prowadziłeś mnie! Ale… Jak śmiesz, mój słodki, tak do mnie mówić? To nie Malinowy Las, bym miała wyprowadzić cię w maliny, nyahahah! – Żart godny pożałowania, jak i samej Anastazji. Brzask chyba odetchnął z ulgą, wiedząc, że nie ma przy nich teraz nikogo, kto mógłby to usłyszeć lub co gorsza – komu ten rodzaj humoru, by się spodobał. Furbo nie należał do tego grona, lecz przecież nie miał możliwości skomentowania tego inaczej niż poprzez swoją postawę, co jak zauważył, jego właścicielka dziś odbierała zupełnie opacznie. Oby tylko nie postępowała tak wobec wszystkich dziś przypadkiem napotkanych.
    Kotka zatrzymała się tuż przed skalnym lasem, ślepiami wodząc po jego widocznych obszarach, a także wszelkich nietypowych dekoracjach, jeśli tylko można było je w ten sposób nazwać. Któremuś malarzowi musiało się naprawdę nudzić, by stworzyć wrażenie wszechobecnego życia, którego z całą pewnością tu nie było. Sporych rozmiarów skalna wyspa pośród morza gorącego piasku – nie tego się spodziewała, jednak wierzyła, że znajdzie tu schronienie i nieco więcej cienia niż dotychczas. Jakby nie było, zarówno ona, jak i jej pupil skutki włóczęgi odczuwali. Może i miała lekkie wyrzuty, że tak go za sobą ciągnęła przez całą krainę, podczas gdy mogła prościej podróżować choćby na Latającej miotle, lecz nawet ona potrzebowała towarzystwa, w szczególności takiego, które by jej nie irytowało.
    - Brzask, irytujesz mnie! – Wbrew wszystkiemu wrzasnęła mając dość nerwowego stukania pazurów o podłoże i szturchania jej chłodnym nosem w odsłonięte udo. Bo jak się okazało, to nie jej dane było zauważyć fragment płótna, a zrobił to mniej oczarowany miejscem, a bardziej racjonalnie myślący chowaniec.
    Odebrała trzymany w pysku materiał, lepiej się mu przyglądając. Nieostrożnie przejechała dłonią przez narysowany grzbiet zwierzęcia, przez co sam rysunek stracił na wyraźności, a Topielica z lekko rozwartymi wargami trwała tak chwilę w myślach analizując to dziwne uczucie znajomości takowego stwora.
    - Konik, nya… Konik, słyszysz?! Jest tam! – Zerwała się z miejsca, jak opętana biegnąc w stronę czegoś, co oderwało jej uwagę od szkicu, a przykuło do siebie. Czegoś, co nietypowo pachniało i bezpardonowo przemieszczało się pomiędzy drzewami, a jednak na tyle nierozważnie, że dało się zauważyć. Chciała zagrodzić mu drogę, zatrzymać, przyjrzeć się uważniej, mając nadzieję odnaleźć, nie wiadomo skąd wziętego, konika. Radosny, wręcz dziecięcy uśmiech rozjaśniał jej twarz, bijąc od niej intensywniej niż coraz mniej widoczne promienie słońca. I nawet nie zastanawiała się, czy to przez zagłębienie między wystające skały, czy jednak nie pozostawało jej wiele czasu na rozwiązanie spraw w świetle dnia.
    - Nie jesteś… Nyah. – Westchnęła rozżalona nie kończąc swojej wypowiedzi. Jej głos był delikatny, wręcz łamiący się pod wpływem wypowiadanych słów. W gardle tkwiła ogromnych rozmiarów gula, której nie mogła się pozbyć, a która skutecznie utrudniła zakończenie zdania. Ukryła twarz w dłoniach, nie widząc, jak Brzask zaczyna się pokładać tuż przy jej stopach przeczuwając nadciągającą burzę. Zaniosła się płaczem, gorzkie łzy spływały po jej polikach strumieniami, a nieestetycznie zaczerwieniony od pociągania nos, co rusz ocierała wierzchem dłoni. - Jesteś zającem. Czemu jesteś zającem? Gdzie jest mój koni, nya? Nie widziałeś go? No powiedz, mały futrzaku! Coś musisz wiedzieć, musiałeś go widzieć! I nie kłam, nie graj tu przede mną niewiniątka! – Powieki przymrużyły się, źrenice zwęziły do granic możliwości, a usta wygięły w nieprzyjemnym grymasie. W mgnieniu oka smutek przerodził się w najczystszą złość. Gniew, nad którym nawet nie chciała zapanować, zwyczajnie pozwalając przejąc kontrolę nad sobą. Tego obawiał się Furbo, lecz nie reagował. Wiedział, że musi poczekać, a Anastasia sama się wreszcie uspokoi. - CO?! Szlag trafił konika?! Podły… Podły, niedobry zając! – Nie zwracała nawet uwagi na to, co mówił. I choć uszy posłyszały niektóre ze słów, tak umysł dopowiadał do tego własną historię. - Coś mu zrobił! Nyahaha. Uważaj, bo i ciebie to spotka. Bo ja konika obronię, nie myśl sobie! Nie zmylisz mnie tym słodkim puchem na swoim ogonku, tymi mądrymi oczętami, łapkami zakończonymi miękkim obiciem. Gadaj, podła poczwaro! On jest… AHA! – Klasnęła w dłonie, po czym wymierzyła wskazujący palec w pierwszej kolejności na węgielek, który wypadł, później, z bliżej nieznanych przyczyn, na chowańca, dopiero na koniec w kierunku Marcowego Zająca, niemalże dotykając końcem paznokcia jego nosa. Druga dłoń z większym ociąganiem również się niebezpiecznie blisko pojawiła kurczowo trzymając, rozmazany już, rysunek. - To twoja sprawka. Szpiegujesz go? Już się nie wykręcisz, zającu. No już, już. Grzecznie opowiedz mi o wszystkim. – Jeśli jej nie zwiał, to poklepała go po głowie wolną dłonią i przykucnęła szeroko szczerząc swoje kocie ząbki, a wzrok nie znosił odmowy współpracy. - Więc, nya, zacznijmy od początku.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Maj 2016, 17:53   

    Słyszał, bo jakżeby inaczej, to łkanie po drugiej stronie drzew, spodziewając się zobaczyć malutką dziewczynkę o, jak już się przekonał, zbyt niskiej barwie głosu jak na wiek niewinności. Co prawda, widział ją już przez gałęzie, ale nie w całej okazałości, nie wystarczająco uważnie. Wyszedł zza posągów i był świadkiem groteski. Choć przekładając na jego sposób odbierania rzeczywistości, ujrzał nie groteskową, a zupełnie normalną osóbkę.
    Był szalony, zbłaźniony i niekompatybilny; w psychice miał warsztat pełen zaniechań i braku wyrafinowania, a jego sposób odbierania bodźców z otoczenia choć z uwagą traktował każdy większy szczegół, to jednak z pewnością powagi w tym wiele nie było. Uwarzyło się mu teraz smaczne piwo, niby sama piana, bo tak jednocześnie znalazł sobie podobną jak i wymagającą od niego zbyt wiele.
    - Nie nie, tak mieszasz ciekawie mi tu! Ale Kocie, czekaj, pozwól...
    Przeszedł się w miejscu, nieufnie spojrzał na boki, głównie na lewą stronę, jakby nie byli tu sami albo w obawie, że są tylko sami?
    Od Kotnej otrzymał tylko kolejną salwę złości. A kiedy klasnęła w dłonie, niby godna boskiego naparu zwyciężczyni, wiedział już, że tej cholernie ciekawej istoty nie przegada i musi się jej usłuchać. Diabelstwo, tyle ma w sobie energii, a on przez te wszystkie lata zwątpił, że tacy wariaci jeszcze się tutaj trafiają.
    - A-ale hola sio kurde grom! Rozmazujesz, fajtłapo, a jam się tak starał! Wiesz, ciężko namalować jest coś jeśli wizji się nie pamięta, niech to cholewa błotem uwalona!
    I niby to rozdrażniony, tak bowiem para z jego ust biła jak to spod rondla na palenisku, w jednej chwili spoważniał, zastanowił się i legendarne słowo Eureka idealnie jego pozę opisywało.
    - KONIK! No przecież! - ryknął, że aż odbiło mu się nagniłą marchewką, którą w powietrzu można było poczuć. Jego niedawny obiad. I niewiele robił sobie z gniewu rzucanego przez Kotkę. - Kocie, jesteś genialna, przecież to tak właśnie się nazywa!
    No zdarza się czasem zapomnieć nazw, zwłaszcza takich trudnych, tylko pięcioliterowych. Dał się po główce poklepać, a nawet sprawiał wrażenie jakby zezwalał korbką zakręcić.
    - Jakby Tobie lobotomię zrobili większym narzędziem, to też byś miała pamięć jak ja. I taką pamiątkę, huhu!
    Pokręcił nosem, głośno nim pocierając, próbując zapoznać się z Dachowczyniom nie byle węchem. To zbliżenie się paznokcia go wiodło na ścieżkę ze znakiem zapytania, a teraz to już poczuł w pełni
    - Ale Ty śmierdzisz trupem! Prawie wcale, za dużo zapachowych aromatów stosujesz i ciężko rozpoznać! Strachy, Strachy, kto by się was bał? Ta, jasne, ja na pewno, zwłaszcza że jeszcze nie umarłem... Ale na piaski siarczyste, mów prawdę, dobra? Nie lubię jak ktoś kłamie, bo potem cholernie trudno się połapać jest!
    Podrapał się po główce w okolicy jednego z uszu. Sięgnął po swoją własność, która upadła mu z łapek i proszącym gestem pokiwał na rysunek. Kiedy go mu zwrócono, dodał:
    - Należy ci się wiedzieć. Tutaj jest takie drzewo, że jak w nie paczysz, w obraz konkretniej co tam namalowany, to widzisz potem różne zwierzęta tego świata, które dzisiejszego dnia się narodziły. No i widziałem wiele różnych małych pisklaków, króliczków, innocenz, ale.. Raz trafił się ten KONIK! Rozmiaru ogromnego, jak Reille! No to pomyślałem: narysuję tego łosia. Łosia, haha... dobre, bo takie miał poroże wielkie, rozumiesz to? Jakaś krzyżówka pewnie! Tak to jest, jak się hasa nie z tym co trzeba! Potem wychodzą jakieś dziwadła, kocio-lisy, wilki czasem się po drodze poniewierają... I jeden gaj wie, co będzie kolejne!
    Ale stał w miejscu, nie zapowiadało się, ażeby miał ja poprowadzić do tego drzewa. Rozmyślał, który to był obraz - zawsze się zapominał.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 15 Maj 2016, 17:06   

    Podczas, gdy zając w chaotyczny, może w pewien sposób niezrozumiały dla postronnego obserwatora sposób, opowiadał o rzeczonym koniku, Anastasia swobodnie wycofała się o kilka kroków na bezpieczną odległość, ale i zarazem ponownie zbliżając się do swojego pupila. O dziwo, spokój, który nagle ją ogarnął jeszcze nie zdążył się ulotnić. Na nic nie narzekała, nie burczała niezadowolona, że napotkane stworzenie nie udziela konkretnych odpowiedzi. Zamiast tego lekko rozchyliła swoje wargi, uniosła wysoko, naprawdę wysoko jedną brew tak, że na jej twarzy malowało się głębokie zdziwienie.
    Przykucnęła, by zniżyć się do poziomu Furbo, przysłoniła dłonią usta i szeptem zaczęła z nim rozmowę w trakcie wywodu zająca.
    - Psss. Chyba ma coś nie tak z głową. – Dla spotęgowania efektu wykonała wskazującym palcem kilka niedbałych kółek przy swojej skroni. - Na takich wariatów lepiej, nya, uważać, nigdy nie wiadomo, co im nagle strzeli do głowy, nie sądzisz? – Zwierz znów jej nie odpowiedział. Westchnął głośno wzniecając w powietrze kilka ziaren piasku leżących na skalnej posadzce. Kotka nie widząc krzty wsparcia w swoim chowańcu założyła naburmuszona ręce na piersi i tupiąc niczym obrażone dziecko odeszła z zadartym do góry nosem. Dopiero wzmianka o Strachach, a później wyczekiwana historia zwróciły jej uwagę i sprawiły, iż znów się rozpromieniła.
    - Ooooch, doprawdy! Jesteś uroczy, zajączku! Nyaha. Grzejesz moje chłodne, martwe serduszko, uważaj, bo jeszcze się zakocham i cóż to wtedy będzie? Tak miło o prawie-żywych się wyrażasz. Nic się nie bój, nie pozwolę ci na to. – Uśmiechnęła się dość niejednoznacznie. Doskonale wiedziała, że znaleźć tak smaczny posiłek na środku pustyni to prawdziwy rarytas, lecz na obecną chwilę nie planowała do żadnych poważniejszych lęków go zmuszać… A przynajmniej nie świadomie. - Jesteś przyjacielem pustelnika, nya? Musisz nim być! On na pewno cię do mnie wysłał. Przecież wiedział, musiał wiedzieć, że do niego zmierzam, wszak to pustelnik! Oni wiedzą wszystko, a ja… Ja nie od dziś go szukam, o nie. Dlatego musiał wiedzieć. – Kontynuowała swoje świergotanie. - Zapewne to nieśmiały człowiek jest, a wieść o mojej – nie oszukujmy się, nya! - ponadprzeciętnej urodzie musiały go speszyć. Nie dziwota. – Zadumała się na chwilę, marszcząc lekko czoło i zapatrując się gdzieś w dal w zamyśleniu, jakby oczekując, że jednak mężczyzna uznawany za pustelnika wynurzy się spośród tych nietypowych drzew. Tak się jednak nie stało, jej nadzieje okazały się złudne, co, jak się można było spodziewać, bardzo zasmuciło dziś czułą na każdą drobnostkę, Topielicę. Bo dlaczego zrezygnował? Nie była warta spotkania? Ale… Dobrze, że w ogóle kogoś po nią wysłał.
    - No... – Zaczęła wyraźnie wahając się, co dalej powiedzieć. Nagle zabrakło jej słów, straciła całą ochotę na żartobliwe zaczepki w kierunku futrzastego – zarówno zająca, jak i Brzasku. Owinęła ciało puchatym ogonem, chociaż wcale nie było chłodniej, wręcz przeciwnie, wciąż panował uciążliwy upał, sprawiający, że ciało w miejscu dodatkowego ocieplenia zaczęło się intensywniej pocić. Nie zwracała na to większej uwagi. - Pokaż mi zatem miejsce, w którym się to stało. Ten obraz, w którym go zobaczyłeś, nya. Może to pozwoli nam odnaleźć konika. Tylko się pospiesz, nie mamy całego dnia! Później jeszcze czeka nas wyprawa do domu pustelnika, mój zwierzęcy przewodniku. – Teraz już widocznie entuzjazm uleciał. Nawet wypowiadanie słowa konik nie powodowało tego dzikiego błysku w jej oczach. Ale mimo to, wciąż mówiła zdecydowanie. Bez względu na wszystko, nie odpuści sobie celu, w jakim się tu zjawiła. Potrzebowała kogoś, kto złoży do kupy jej rękę, a raczej uzupełni ją o brakujące części. I przy okazji strzeli porządnie przez koci łeb, by na przyszłość wiedziała, żeby w podejrzane miejsca się nie pakować. Chyba tylko cudem wyszła z tego żywa. Tak, tak. Powinna odłożyć na bok smutki i skupić się na przewijającym się motywie tajemniczego konika.
    Jeśli zając zdecydował się ją zaprowadzić do wspomnianego miejsca, zawołała za sobą chowańca, dając się prowadzić w nieznane. Lepsze to, niż sama by miała czegokolwiek tu szukać. I choć cisza jej ani trochę nie ciążyła, to za dużo myśli się jej nagromadziło, nie pozwalając dłużej zachować ich dla samej siebie.
    - Masz ty jakieś imię? Gdzie się podziewa pustelnik? Mam nadzieję, że szybko wróci… Za dużo przebyłam, by wrócić z niczym. Nyah. I… Co to za miejsce? – Nie wiedziała, co sądzić o skalnym lesie. Był pod pewnymi względami naprawdę urokliwy, jego chłodny wydźwięk wcale jej nie przerażał. Straszyło co innego – poczucie, iż miejsce to, choć martwe, wciąż żyje. Że coś plącze się między kamiennymi konarami, życie, które chciałoby tu tętnić, a nie może. Martwość… Tak, tego się bała. Nie chciała skończyć w posobny sposób. Zostać otoczona skorupą, którą sama wypełniała, z której nie mogłaby się wydostać, w żaden sposób jej przebić, ani przywrócić do… życia. Czy ozdobienie jej poruszającymi się obrazami, by coś zmieniło? Czy przypadkiem już się taka nie stała? Nie… Nie, Anastasio. Wciąż żyjesz. Nyah, Anastasio! Twoje serce bije, twoje ciało jest ciepłe. Nie masz emocji, ale masz… uczucia.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Maj 2016, 13:54   

    Uwagę o wariactwie ominął jakby była tylko natrętną muchą - nie przejąłby się nią, przecież w tym miejscu nie ma żywej duszy. Co owady miałyby tu robić? Ach tak, wkurzać przybłędy i pastwić się ich martwym truchłem.
    Skrzywił się, kiedy głosiła ostrzeżenie i mając je za bezsensowne paplanie jakiejś tam baby. Może i ładnej, ale wolałby coś bardziej bliskiego gatunkowo. Choć na te swoje stare lata raczej nie losu interes, aby młodą duszę mu przypałętać. Brak mu sił taką zaspokajać, poza tym taki samotny przez te lata, że jak pustelnik wybywa, to czuje się radosny i wyraża o nim jak o sprawie z dalekiej przeszłości. Tak jak właśnie jakiś czas temu, kiedy go szlag trafił. Może w końcu miał rację, doprosił się?

    - Ooooch, co tak się mną zdrowo przejmujesz? Zupełnie jakbym sobie sam nie mógł zaszkodzić!
    Ławo zrobić krzywdę sobie samemu, a w wypadku tego Zająca, trudno o słuszniejsze spostrzeżenie. Wysłuchiwał jej kolejnych słów o płonnych nadziejach wobec jego Pustelnika. I kiedy już wyczekiwanie na nagłe zjawienie się tej człowieczej osoby minęły jej, odezwał się:
    - Te, to chyba ma nawet sens - odparł wesoło pokręcając kolbką. - Wiesz więcej ode mnie, to martwiące. I świecące.
    Blask żarówki rozrzucił cienie na jego futrze.
    Pragnęła, aby pomógł jej go odnaleźć, tak obraz jak i chatkę pustelnika. Dużo wymagała i zaczynał wątpić w sens kolejnych rozmów, które mogłyby go zwieść na manowce. Pustelnik mu wielokrotnie powtarzał: nie rozmawiaj z obcymi i uważaj na baby, bo to demoniczna rasa, złe duchy im towarzyszą.
    Wyszczerzył prostokątne siekacze w dzikim grymasie.

    - Za mną, khehe, za mną, martwico kocicy. Uważaj, nie dotykaj za wielu drzew, bo będą myślały, że spotkały bratnią duszę, która z nimi postoi już wieczność.
    Prowadził krętą ścieżką, budząc podejrzenia o to, że celowo wybiera największe zarośla. Jeśli jednak miało się odwagę tę myśl zachować wyłącznie dla siebie, to kilkadziesiąt metrów dalej zarośli była co niemiara, a marcowy wiódł ledwie zauważalną dróżką. Ciemności skalały każdy centymetr, nie było widać, co rośnie tam dalej. Czasem miało się wrażenie, ze ten las się porusza, ale to złudzenie - wszystko skamieniałe, na kość stwardniałe. I malowideł w tej części jakby mniej...
    Przystanął.

    - Nie mam imienia, a mój Mistrz życzy sobie mnie Vol'jin zwać. Mego Wspaniałego wolno per Sapphiron, ale tylko wówczas, kiedy masz pewność, że zechce przybyć. Inaczej - no ba! Proste! Nie przybędzie, nie ma cholery na starego drania, żeby przybył. Stary łuskowiec wije się po piaskach i poszukuje niby, jak to często mówi, energii wędrownej... czy czegoś takiego.
    Wodził niespokojnie wzrokiem po okolicy. Odwrócił się ku niej, skulił się w sobie i rzekł skrzętnie:
    - Nie tędy... Wracaj jak przyszłaś tu za mną, chyba pamiętasz, nie dałabyś przecież wyprowadzić się, khehe, w las, martwico?
    Wyglądał całkiem poważnie, a skierowaną przed siebie łapką ponaglał Anastasię.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 17 Maj 2016, 15:18   

    Swoje zachowanie postrzegała jako całkowicie normalne, niczym nie odbiegające do przyjmowanych przez świat wytycznych. Co innego, jeśli patrzyła na zająca. On momentami wprawiał ją w osłupienie, zmuszając do przemyślenia, czy aby na pewno powinna przebywać w takim towarzystwie oraz czy uda jej się uzyskać pomoc, której szukała. O ile kilka pierwszych chwil napawało ją nieopisanym entuzjazmem, tak teraz zwierzęcy przyjaciel stawał się podejrzany. Może niczego nie wiedział, a jedynie się dobrze bawił? Był też majakiem?
    A nawet jeśli – cóż jej innego pozostało, jeśli nie samej zatracić się w tym szaleństwie?
    Niepokoiło ją stwierdzenie, że to właśnie ona wie więcej niż sam zająć. Bo jak to? To niedorzeczne! W takim razie nie potrzebowałaby niczyjej pomocy, a zamiast spotkać wypłowiałego futrzaka, przed jej twarzą stałby sam pustelnik mogący ot tak uzupełnić jej ubytki! Oczywiście tylko te w ręce, innych wszak nie posiadała.
    Zaraz… Przecież nie miała pojęcia, jak naprawdę ten pustelnik wygląda. Opowieści prostych, choć magicznych ludzi bardzo od siebie odbiegały; jedne wymyślne, z masą kreatywnych stworów, inne przeciwnie, mówiące o przeciętnym mężczyźnie w przeciętnym wieku, mieszkającym w przeciętnej chatce w jakimś przeciętnym miejscu. Zero spójności. Mogła więc zacząć zakładać, iż pożądaną personą był pan zając. W takim jednak wypadku, cóż, szczęście musiałoby ją opuścić nasyłając bliźniaczy pech.
    A to w przypadku Anastazji było bardziej niż prawdopodobne.
    Wraz z zagłębianiem się w las i brakiem dostępu światła, pośród opustoszałych słupów zaczynało się robić coraz chłodniej. Kotka początkowo, nim cała zaczęła dygotać, objęła się dłońmi, nie znosząc tak znaczących skoków temperatur. Lecz bardziej zaaferowana okolicą i gadaniem zająca, nie pomyślała o przyodzianiu czegoś cieplejszego, ostatecznie zagłuszając potrzebę ogrzania ciała. Zgodnie z zaleceniami, nie ruszała niczego, czasem tylko zwalniając i dokładniej obserwując przykuwającą uwagę scenę na obrazie. Brzask zamykał ich pochód, raz po raz oglądając się za siebie niespokojnie, jednakże zapewne niczego nie mógł tam zauważyć, poza poruszanymi powiewami, ziarnami pustynnego piasku.
    - Ja za to mam imię, nya. Anastasia. Dlatego zwracaj się do mnie w ten sposób, uroczy mniejszy mieszkańcu tego świata. – Za nic miała odnoszenie swoich zaleceń względem niego. Ot, z przyzwyczajenia nazywała napotykane osoby wedle własnego uznania, jakoś stroniąc od używania prawdziwych imion. Nie potrafiła wyjaśnić, czym to było spowodowane – może z poczuciem, iż ktoś jest bardziej w jej rękach? - Chcesz przez to powiedzieć, że nie masz pojęcia którędy iść zarówno do miejsca ujrzenia konika, jak i do naszego startowego miejsca? Nyah! Zajączku! – Łypnęła na niego podejrzliwie, zrobiła kilka szybkich kroków w przód, by mieć go na wyciągnięcie ręki. - Wiedz, że wcale mi się to nie podoba! Gdzie te koniki?! Przyszłam tu szukać konika… Tfu! Pustelnika... – Teraz sama się zgubiła, zastanawiając którego właściwie szukała bardziej, jednak nie chcąc dać tego po sobie poznać, natychmiast kontynuowała wypowiedź. Jeśli zając przed nią nie uciekł, chwyciła go pod przednie łapy i uniosła do góry, na wysokość swojej twarzy w pełni prezentując niezadowolenie. - Coś ukrywasz? Coś tam jest? Skup się, uszaty, nya. Gdzie trzeba iść, aby trafić do obrazu? I mówisz, że wystarczy zawołać, a pustelnik się zjawi, jeśli będzie miał na to ochotę? Tak? No to sprawdźmy. I lepiej, żeby, nya, ochotę miał. – Odstawiła zająca na swoje miejsce, czując, że jeśli dłużej będzie go trzymać, ten niechybnie wyślizgnie jej się z rąk. Nie spuszczała z niego wzroku. - Sapphironie! SAPPHIRONIE! Nya! Nie każ na siebie czekać, nie wypada!A i biedny zajączek potrzebuje pomocy w odnalezieniu drogi, skrzywdzona Straszka wypatruje cię z niecierpliwością… Dlaczego więc się dalej tułać po pustyni? Nyaha. Śmiesznym było sądzić, że ktoś ot tak zjawi się na jej zawołanie. Choć czy nie o tym mówił wcześniej zwierzak? Więc jednak była jakaś szansa. Lecz jeśli nic się dalej nie wydarzyło, Hebi przenosiła wzrok z jednego drzewa na drugie. Nie uznawała powrotu za odpowiednie wyjście, zastanawiała się nad powodem zmiany kierunku przez przewodnika… Nuż sam go nie znał? W takim wypadku i ona mogła nieco pobłądzić, prawda? Jeśli więc nic nie odwiodło jej od decyzji, to ruszyła dalej, nie bacząc na polecenie zawrócenia. Koty chadzają własnymi ścieżkami.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 19 Maj 2016, 18:52   

    Zając nie chciał iść dalej, nie podobało mu się podążanie tą ścieżką. Nie pamiętał jej za dobrze i uznał, że inną powinien podążyć, wiedział nawet którą, a Kotowatą zwyczajnie sobie chciał wykorzystać i przekonać się o jej sprycie, poprzez polecenie jej zawrócenia.
    Skulił się, kiedy podeszła i podniosła na niego głos, dodając mu swoje to i owo o wprowadzeniu jej w maliny. By brakowało, żeby faktycznie tu jakieś rosły... Początkowo naburmuszył się, nie pozwalając się chwycić, ale za drugim razem, powoli, by na to pozwolił.
    - Nie mów tyle! - zły był na nią za te jej słowa i przerwał jej w połowie następującej wypowiedzi, wyrywając się z uścisku, o il taki zaistniał.
    I krzyczała, nawoływała jego Mistrza, a on niewzruszenie się jej przyglądał. Nic się w okolicy nie działo, żywej duszy! Zając chciał powiedzieć, wytłumaczyć się, że to nie tak, ale nie widział sensu w odezwaniu się choćby pół słowem - tak bardzo miał Anastasie za podążającą swoją prawdą, choćby inną od tej, którą on prezentował. Kiedy jednak go wyminęła, wiedział, że źle się będzie dziać.
    - Tam nie wolno! - odparł niemrawo, po chwili się poprawiając i za nią kicając: - Anastasio! Nie wolno podążać na oślep!
    Mimo poważnych zakazów, nie odstawał jej ani na krok, ufając w to, że w razie czego na nią zwali winę, ona pozna się na drogach i zdoła wrócić do punktu wyjścia... Bardzo życzliwie o niej myślał, bo ponad swoje możliwości rozpoznawania dróg, a wynikłych z dotychczasowych lat spędzonych w tej skutej skałą gęstwinie.
    Wtem skały się jakby poruszały, jakby rośliny, nieliczne, tutaj żyły, choć doprawdy bardzo nieliczne.
    Wiedział już, czemu ta ścieżka jest zła. Ale nie chciał mówić, nie godziło się mówić.
    Te nieliczne roślinki były co najwyżej młodymi krzewami, a z reguły tylko pojedynczymi kępami trawy. Rosły jak niedobitki, o pożółkłych jednak liściach i cierpiąc na brak wody. Ale wokoło nich była ziemia, co prawda licha, wymieszana z piaskiem, lecz ziemia. Ktoś je tutaj posadził od kilku tygodni do kilku miesięcy temu.
    - To niebezpieczne, powinnaś mnie posłuchać i wrócić! - nawoływał, błagał ją o rozsądek, z każdym kolejnym susem. A kiedy spostrzegł kolejną kępę trawy, zatrzymał się, chrząkając głośno. Bał się dalszej drogi.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 20 Maj 2016, 12:06   

    Niechęć zająca, by podążać pierwotnie zamierzoną drogą, tylko motywowała Anastasię do pozostania na niej. Wciąż nie otrzymała sensownego, a przede wszystkim przemawiającego do niej argumentu. Że niebezpiecznie? Dobre sobie! A co w tej krainie nie jest niebezpieczne? Że niby niewłaściwa ścieżka? Oj czuła, że coś kręcił. Wpierw tak ochoczo po niej kicał, teraz zaczynał plątać się w zeznaniach. Na jej końcu na pewno było ukryte coś, czego oczy postronnej osoby zobaczyć nie powinny, na pewno! Dlatego też musiała się dowiedzieć, cóż takiego to może być, a przy okazji podręczyć biednego futrzaka. Wszystko to wprawiło ją w tak wyśmienity humor, że zbyła nawet uwagę o jej nadmiernym słowotoku, którego nie dostrzegała w napływie chaotycznych myśli. Czy wciąż miała na uwadze odnalezienie konika? Czy może jednak priorytetem stało się już coś innego? Chyba miała nadzieję, że mimo wszystko jedno z drugim będzie połączone.
    Zatrzymała się w pół kroku, powolnie obróciła i kucnęła obok zająca. Początkowo jej twarz nie wyrażała nic, a skrzyżowane ramiona spoczywały na kolanach przez co na chwilę straciła równowagę. Później jednak powieki zmrużyły się, a kąciki ust uniosły ku górze.
    - Jesteś naprawdę uroczy, kicający przyjacielu. – Mówiła łagodnie w nagrodę gładząc jego wyliniałe futro, nawet na moment się tym nie brzydząc. I zawdzięczać to mógł jedynie zwróceniu się do niej po imieniu, miast wciąż przypominać o jej martwości. - Ten twój pustelnik ma nas, nya, gdzieś. Więc i my jego będziemy mieli, znajdziemy konika, choćby nie wiem co! Nyaha! – Nie wiedzieć czemu, mówiła o nich jak o jednym organizmie, który dążył do tego samego, choć zapewne tak nie było. Lecz towarzystwo tego wariata jeszcze nie zaczęło jej przeszkadzać, a to bardzo dobry znak, nie należało go ignorować i korzystać z dobrodziejstw zmiennego nastroju Topielicy. - Twoje krótkie nóżki będą nam opóźniać marsz. Chodź, nya! – Tym razem bez żadnych złych zamiarów, ale szybko, żeby nie miał prawa zareagować, niemalże podrzuciła go umieszczając na grzbiecie Furbo, ostatni raz klepiąc po głowie.
    Sama zaś wstała, otrzepała swoją sukienkę, która nie miała prawa się ubrudzić niczym innym niż sierścią i kontynuowała swoją podróż wbrew wszelkim ostrzeżeniom. Jeśli Marcowy Zając pozostał na bestii, to powinni się poruszać tuż za Hebi. Ona łaskawie szła pierwsza, aby Vol'jin przestał się tak bardzo niepokoić. Bądź co bądź, jego zmiany emocjonalne potrafiła wyczuć.
    Nie przejmowała się otoczeniem tak bardzo, jak robił to jej towarzysz. Dziwne skały, czy rosnące kępki traw uznawała za coś normalnego dla tej okolicy, wszak nigdy wcześniej nie miała tej wątpliwej przyjemności tutaj zawitać. Owszem, lubiła zwiedzać Krainę Luster, lecz było to… dawno. W czasach, gdy nie przejmując się niczym, nierozsądnie – jak to oceniała obecnie – zapuszczała się w najpodlejsze zakamarki tego świata. Czy odwiedzanie Dyniowego miasteczka nie było lekkomyślne? Ha! Może ominęłoby ją spotkanie przeklętego, tak bezczelnie kpiącego sobie z niej… Nie, nie. O czym ty mówisz, uroczy kotku? Kogoś spotkałaś? Nyaha, nie żartuj, pamiętałabyś! Wyraźnie przestała obserwować okolicę, a zatraciła się w wewnętrznej walce z myślami, co odzwierciedlało się również w jej nerwowym machaniu ogonem oraz co rusz zaciskającymi się pięściami.
    Gdy już powróciła na ziemię, znów lustrowała ślepiami skalny las, nawet nie zwracając uwagi na to, iż pewien czas była nieobecna. Ot, nagle się włączyła do życia.
    - Nic się nie martw, nya. – Spojrzała na zająca przez ramię nie zwalniając marszu. - Masz nieugiętego kota u swojego boku i wiernego, morderczego Furbo. – Co szkodziło ubarwić historię? A może raczej zamienić miejscami osoby. - Pozostałości sierści ci z ogona nie spadną, masz moje słowo. Nyah. Ale nie marudź, tylko powiedz, gdzie ten obraz? – Lepiej, żeby nie twierdził, iż nie wie, ani że nie znajduje się na końcu tej drogi. Bo zawracać jej się przecież nie chciało, tędy na pewno można dokądś dojść.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 20 Maj 2016, 17:21   

    Ta dwójka, Kotowata i Marcowy, przypomina mi kilka duetów, które ciężko mi teraz sobie przypomnieć, a występowały w paru bajkach, porządnych bajkach! W każdym razie, początkowa próba wymiany zdań przerodziła się w zdominowanie tej wyprawy przez Anastasię. Uległ jej - temu pokazowi siły jak i podejściu. I z mijającym im czasem tylko się pogrążał w tej roli podrzędnego towarzysza, zmuszonego do działania na przekór własnym przekonaniom... i rozkazom.
    I ot tak sponiewierała jego prawem do wolności, do decydowania o sobie. Ja wiem, ubezwłasnowolnienie niezdolnym do działania w społeczeństwie przysługuje, ale... w Krainie Luster nie powinno mieć zastosowania.
    - Eee, co mnie! - protestował, choć nadaremno. A nie chciał drapać kotki, no bo... przecież by mu się oberwało! Owszem, ma swoje zadziorne łapki i ząbki, ale raczej jest przegranym już na starcie w ewentualnej walce. I nadmienić tu warto, że nie jest wielkości zwykłych zająców, a... Owszem, do Reile mu sporo brakuje, ale już przeciętny, dziesięcioletni chłopczyk mógłby być z nim na równi wzrostem, kiedy to stanąłby sobie na tylnych łapach.
    Patrzył na mijane otoczenie, korzystając z milczenia Anastasii do rozmyślania o karze, jaka go może spotkać za przyjście tutaj. Uznał, że najpewniej lepiej dla niego, ze tutaj się pokazuje, choć pewne wątpliwości miewał nadal. Ukarany i tak zostanie, pytanie, jak bardzo.
    Wraz z powrotem Anastasii do, khe, świata żywych, Marcowy Zając ponownie się przeląkł wizji, jaka niechybnie ich czeka. Ponownie był pytany o obraz, a w tym bałaganie gubił się: co jej mówił o obrazie, a co nie? I choć tyle, że nie zastanawia się jeszcze nad tym, co jest prawdą, a co fałszem!
    - Mówiłem już, że nie tędy! To jest przeklęte! - wykrzykiwał, niespokojnie wiercąc się na Furbo-Turbo.
    A mijany krajobraz odmienił się. Więcej było roślinek, choć gatunkowo nie było zbyt barwnie. Zza kolejnych skamieniałych roślin, Anastasii droga się urwała. Ślepy zaułek. Ale popatrz dokładnie, to nie jest do końca tak - te korzenie, a raczej ich plątanina wraz z pnączami, tworzy jeden spójny kształt. Porusza się! Poruszyła tak, że dało się wyróżnić w tym kształcie pysk. I zwierze zawyło, zwierze będące mieszaniną przyschniętych roślin, mięsa i kości. Alraum - tak o nim powiadają. Ryknął potężnie na Anastasie, ogłuszając ją...
    W tym czasie Marcowy upuścił Furbo, ukląkł prze swoim Panem i błagał o łaskawość. Bezczelnie, pomimo wyraźnego zakazu, zapuścił się na jego teren. Znajdował się tu jego prywatny ogród, jego dzieło mające na celu wrócenie temu miejscu dawnej świetności. Nasadzał pewne gatunki roślin, ale wizja zazielenienia się tego miejsca wciąż była nieosiągalną.
    Straszka znajdowała się na piaszczystym podłożu, nieopodal jakby szklarni. Jej Furbo lizał ją po twarzy, niczym nie będąc skrępowanym. Nieopodal ta upiorna bestia zajmowała się pikowaniem roślin, zaś Marcowego Zająca nie było w pobliżu.
    Stara Bestia spojrzała na przebudzającą się Anastasię pytająco. W tych oczach coś było... czuć było starość, siłę wieku.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 21 Maj 2016, 12:58   

    Anastasia wcale nie lekceważyła zająca, ale również nabierała coraz większego smaku na budzącą do działania krew w żyłach, przygodę. Dotarcie do tego miejsca było jedną z bardziej monotonnych rzeczy, ciągłe wypytywanie kolejnych ludzi, chodzenie od miejsca do miejsca, znów pytanie, znów chodzenie… I tak w kółko. A teraz, gdy już nikogo – no prawie nikogo – nie musiała przekonywać do udzielania jej potrzebnych informacji, bo najprawdopodobniej znajdowała się na początku końca swojej podróży, nadarzyła się okazja, aby to nadrobić. Nie postradała również przy tym wszystkich zmysłów, przecież trzymali się w zwartej grupie, nie zmuszała szaraka do wystawiania się na pierwszy ogień oraz starała się przywiązywać wagę zarówno do tych mijanych, jak i tych przed nimi, elementów krajobrazu. Jednak, jak to już wcześniej zostało wspomniane, żadnych anomalii nie potrafiła się doszukać.
    - Coś taki małomówny się nagle zrobił? Pozabawiaj mnie rozmową, zajączku, nya. – Cisza może i sprzyjała nasłuchiwaniu, ale zaczynała ją przerażać. Marcowy Zając przygasł, kulił się w sobie coraz widoczniej, choć na przekór temu otoczenie zdawało się być przyjaźniejsze. Suche, pozbawione życia skały zdobione były przyozdobione fragmentami przez niewielkie kępki. Czyżby coś tu jednak walczyło o przetrwanie? Dlaczego właściwie na, no może nie dosłownie, ale przysłowiowo, na środku Namalowanej pustyni istniał skalny twór, który do złudzenia przypominał jedną z roślinnych oaz? Mogła o to zapytać zająca, chyba powinien wiedzieć, co tutaj zaszło. Wyglądał na wiekowego i podejrzewała, że w gruncie rzeczy posiadał większy zasób wiedzy, niż na to wyglądał. Lecz przełożenie myśli na słowa nie było jej dane, futrzak znów zaczął panikować…
    - Nyah, przestań, to już zaczyna być nud… Co jest? – Zmarszczyła brwi widząc koniec ich podróży, a przynajmniej tak się wydawało, gdy ścieżka, którą się poruszali została uwieńczona ślepym zaułkiem. Zaklęła nieładnie, jak kotce nie przystawało, nerwowo zastanawiając się co dalej. Nie chciała się przyznawać do żadnego błędu popełnionego w swojej upartości, przecież nie będą zawracać! Coś jednak nie grało. Dlaczego zając tak panikował przed tym miejscem? Ot, zwykły koniec go niepokoił?
    Przyglądała się baczniej, coś tu jednak było, poruszało się, a gdy dotarło do niej, że stoi zbyt blisko, podczas gdy robi się coraz niebezpieczniej, było za późno. Ostatnim, co udało jej się zrobić, to złapać w bólu za głowę, później chyba padła na ziemię tracąc przytomność.

    - Bałam się, że już nigdy cię nie zobaczę…
    - Głuptasie, nya! Jak mogłaś tak pomyśleć. Będę tu zawsze.
    - Ale… Ale mamo! On uciekł, mamo. Dlaczego wszyscy przede mną uciekają? Co ze mną jest nie tak? Czy to źle, że stałam się inna, że inaczej, nyah, wyraźniej patrzę na świat? Kiedyś byłam, jak dziecko we mgle – zagubiona, osamotniona. Nie miałam nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć, nie miałam w sobie siły, by sama sobie być podporą. Przecież to byłoby najlepsze, prawda? Nya. Każdy lekki podmuch wiatru, mógł ze spokojem mnie złamać lub sprawić, abym znów zboczyła z właściwego toru. Taka młoda i naiwna… Wierząca w istnienie dobra na tym świecie, jakiejś cudownej mocy, która i mnie wzięłaby pod swoje skrzyła. Przeliczyłam się, mamo. Nic takiego nie istnieje, nya. Byłam ślepa. A wiesz, jak trudno przeżyć ślepemu kotu? Ale teraz, teraz ja…
    - Wiem.
    - Myślisz, że on wróci?
    - Konik, nya?
    - Konik…? Kim jest konik? Mamo, nya… Mamo, przytul mnie, tak bardzo mi tego brakuje.


    - Co… G-gdzie…? – Z trudem wsparła się na ręce, nie walcząc ze swoją bezsilnością i nie próbując na przekór podnieść się do pozycji stojącej. Wciąż kręciło jej się w głowie, która podle pulsowała, przez co wzbierało jej się na mdłości. To nieco ironiczne, że Strach posilający się wyłącznie emocjami mógł nimi wymiotować. Rzyganie tęczą nabierało nowego znaczenia.
    Dopiero po chwili obraz przed oczami przestał się kołysać i rozdwajać, dzięki czemu dostrzegła, że mokre ślady na jej twarzy pozostawia chowaniec, lecz na jego grzbiecie już nie było zająca. Uciekł? Wcale by się nie zdziwiła. Choć… Chyba czuła, że zawiodła.
    Na końcu dostrzegła to coś… Wydarzenie sprzed omdlenia dotarły do jej mózgu dając teraz pełniejszy obraz na wszystko, jednak wciąż niczego nie tłumacząc. Szybko przeczołgała się po piasku w tył, oddalając się lekko od Alrauna, a jego spojrzenie nieprzyjemnie ją przeszyło i wywołało dreszcz. Był piękny, nie można mu tego ująć.
    Ciekawym był fakt, że Brzask wcale nie wydawał się być zaniepokojony. Co się więc stało podczas jej odpłynięcia?
    - Kim jesteś, nya? – Zaryzykowała. Bez dopytywania, niczego się nie domyśli, najwyżej później zacznie żałować swoich czynów, a nie ich braku.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 23 Maj 2016, 00:30   

    Bestia tego pokroju nie potrafi korzystać z ludzkiej mowy, ale potrafią ją rozumieć lepiej niż przeciętne, odpowiadające im zwierzęta spośród znanych we świecie ludzi. Choć typowo koci akcent jest dla Sapphirona nowością, zdołał wyczuć, jakiego typu reakcję ukazuje. Niewiedzę.
    Brzask powiedziałby jej, że została tutaj delikatnie przeniesiona za pomocą kilku roślinnych pnączy, a jemu samemu podarowano na przegryzkę padlinę najprawdopodobniej małego ptaka - trudno było to ocenić, bo z głowy nic nie zostało. Niestety, nie skusił się, sądząc, że lepszy posiłek będzie go czekać już niedługo. Naiwny, zwyczajnie bał się przyjąć jedzenia od czegoś, co jednym krzykiem powaliło jego Panią, a później zademonstrowało wysoki standard opieki. Nie miał jednak ten Furbo pojęcia, gdzie i kiedy dokładnie Zając oddalił się od nich. Liczył na to, że jeszcze tutaj wróci.
    Roślin potężny opiekun zbliżył się na swoich odnóżach, będących krzyżówką korzeni i łap, pokazując jedną z wystających gałązek na rysunek konika, trzymanego pomiędzy dwoma pędami. Nie tak donośnym, acz stanowczym jęknięciem w harmonii zapytania wskazał niby-łapą na zawartość płótna. Akuratnie trzymał je do góry nogami, ale to raczej nie był zbytni problem, by spostrzec, że to ten sam rysunek, co znaleziony na pustyni.
    _________________


    x x x x
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 23 Maj 2016, 19:30   

    Wpatrywała się w niego dość długo. I wcale nie był to czas, kiedy liczyła na odpowiedź, raczej chciała nacieszyć oczy widokiem stworzenia, które było jej nieznane, ale zarazem niesamowicie zachwycające. Bo czy było coś piękniejszego od bestii? Ale skoro nie mogli porozumieć się słownie, czuła, że będzie to jeszcze cięższa konwersacja niż z zającem. Właśnie. Wciąż się nie pokazywał, przepadł zostawiając ją samą bez słowa wyjaśnienia. To ten Alraun miał być właśnie tym niebezpieczeństwem czekającym na końcu drogi? Jeśli tak, to Anastasia postępowała wyjątkowo nierozsądnie tkwiąc w miejscu, nie próbując się nawet zastanawiać nad wyjściem ewakuacyjnym z tego położenia. Pozory mogły mylić, sama coś o tym wiedziała, dlatego mimo łagodnej twarzy, niektóre z jej mięśni wciąż pozostawały napięte.
    Stworzenie ruszyło w jej stronę niezwykle dostojnym krokiem – tak to wtedy widziała, nie mogąc przestać go pod żadnym względem idealizować. Dopiero wydawany przez niego dźwięk spowodował, iż cofnęła się znów pełznąc po ziemi, choć przez posiadaną za plecami skałkę, musiała zrezygnować z ucieczki.
    - Konik! – Uradowana przechyliła głowę, by upewnić się, że to ten sam rysunek, który wcześniej zostawił ślad węgla na jej dłoni. Pewnie musiał wypaść wyliniałemu towarzyszowi podczas jego szaleńczej ucieczki. - Wiesz, gdzie go znaleźć? A może… Nya! Wiesz, gdzie znaleźć pustelnika? Tchórzliwy zajączek najwyraźniej zrezygnował z dalszego oprowadzania mnie. Ty na takiego nie wyglądasz. – Nie baczyła na śmiałość swoich słów, zarówno nie zdając sobie sprawy z tego, kogo ma przed sobą, jak i nie czując w tym momencie krzty lęku, a górującą euforię.
    Ostrożnie podniosła się do pionu, a zaaferowany Brzask stał już u jej boku, by w razie czego zamortyzować upadek oraz być wsparciem, gdy zajdzie taka konieczność.
    - Muszę go znaleźć, nya. – Znów ciężko było stwierdzić, kogo tak naprawdę miała na myśli. - Nie mogę tkwić bezczynnie w miejscu. Jeśli mógłbyś wskazać mi właściwą drogę... – Powiedziała przeciągle, licząc na zrozumienie, a przede wszystkim drobną pomoc, bez konieczności proszenia o nią. To słowo już ciężej przeciskało się przez krtań.
    _________________
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Maj 2016, 19:18   

    Zwierze trzasnęło mocarnie łapą o piaskowy grunt, zamierzając przerwać jej dalsza ekscytacje nad konikiem. Domyślał się, że to rysunek taka euforię w niej spowodował i że to jego jedyny element nazywany jest konikiem. Schował kartkę między zwoje miriadów pnączy, a wtedy Kocica puściła kolejna wiązankę słów. Machnął tylko obojętnie, niemal niezauważenie, łapą w swoją lewą stronę, tak niedbale pokazując jej wędrówki cel. Znajdowała się tam ścieżka pod parasolem skamieniałych gałęzi, niby tunel, na którego niedalekim końcu coś jaśniało. Polana? Światło? Pustynia? Raczej to pierwsze w towarzystwie drugiego.
    Mruknął niewyraźnie, wskazując głową na jej nieznaczne odzienie nóg i buty na obcasie. Tunel posiadał dziwaczne podłoże, jakby bagniste, z którego wystawały ostre szczepy traw. Najpewniej wodniste rośliny, teraz skamieniałe, były niczym niewidzialne sztylety, ustawione w bagnie, które niegdyś mogło być stawem bądź rzeką.
    Zająca nie było śladu, gdzie był? Gdyby nawet spytać Ogrodnika, nie odpowiedziałby.
    Zając mówił, co go czeka.
    _________________


    x x x x
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 9