• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Zniczczone Grobowce
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Warlocker
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Wrzesień 2015, 20:12   

    -Wyp..-Chciał kontynuować, lecz dreszcze przeszył go ponownie i znowu Warlocker stracił władzę nad ciałem. W jego skórę ponownie wstąpiła zjawa. Adrenalina i złość podskoczyły chyba do szczytu możliwości. Starał się zrobić wszystko, by ponownie sterować sobą.
    - Ruszyć ręką, uderzyć się w twarz, to wybije go z rytmu - 0 władzy, lecz pełne skupienie na całej prawej kończynie. Duch ponownie z jakiegoś powodu skończył manipulować swoją lalką, po czym dłoń ruszyła z pełną mocą skumulowanej adrenaliny prosto w twarz kapelusznika.
    *JEEEEBS
    -Arghhh..- Nożycoręki zgiął się w "mostek", pozostawiając nogi w nienaruszonej pozycji z wiadomych względów. Z wargi poleciał mi niewielki strumień krwi. Przez ten czas, Marionette starała się przemówić duchowi do rozsądku.
    -On nie rozumie. Możesz mówić jak do cegły. Wyyyłaź! Słyszysz?!Zostaw mnie do cholery! - Coś w nim pękło po słowach Mari. Wykrzyczał, rzucając się na wszystkie strony.
    -Miooota nim jak szatan! - Powiedział, cienkim, piskliwym głosikiem jeden z duchów, który wybrał się właśnie na nocną przechadzkę.
    -Wyłaź i odpowiadaj! Mari! - Teraz zwrócił się do swojej towarzyszki. -Wiesz jak pozbyć się tego pasożyta? - Po tym zaraz zmroził wcześniej przygotowaną wodę na twarzy w celu uśmierzenia bólu. Bólu? Prawie go nie czuł. Zbyt wiele się działo. Zbyt wiele emocji..(...) Uspokoił się.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 24 Wrzesień 2015, 01:17   

    Uderzenie w twarz zostało wykonane z impetem, wszak Kapelusznik mocował się z własnym ciałem „na serio”. A efekt… przeliczył się trochę, bo pięść poleciała wyżej i boleśnie trafiła mężczyznę w nos i oko, niemal wyłączając go z gry. Nadal jednak limo, które przez całą następną sesję będzie szpecić skórę pod okiem, nie było jego największym problemem. Nieco ogłuszony Nożycoręki poczuł, że podczas jego przemowy jego osobiste nogi stały już w ogromnej kałuży wody, do cna przemaczając eleganckie buty. Chyba należy się śpieszyć, skoro duch wyczynia takie cuda podczas nie swojej warty. Prawdopodobnie powinien zadziałać jeden z powszechnie znanych sposobów na przerywanie uroków i klątw. Prawdopodobnie.

    Wtedy też nogi Warlockera zupełnie się zbuntowały. Kapelusznik jeszcze pokrzyczał chwilę „wyłaź!” (jeśli oczywiście chciał), ale szedł już zupełnie bezwolnie w kierunku kręgu z runami. Chyba oszołomienie Kapelusznika działało na jego niekorzyść. Po chwili i usta odmówiły mu posłuszeństwa, z początku jednak widmo jęknęło tylko, czując obitą twarz ciała.
    – Ileż w tobie pasji, śliczna! Będziesz idealnym pojemnikiem dla mojej ukochanej żony, Alicji. Ach, Alicja! – Tu Warlocker westchnął całkowicie tęsknie i niemęsko. – Przez krew spływającą mi na oczy zdołałem jednak dostrzec jak rozdzierali jej bluzkę, którą tak bardzo lubiła. Zresztą, trzymali mnie odpowiednio blisko, bym widział jej przerażone spojrzenie i siłą zadartą spódnicę. Musisz kotko pamiętać, że ona była zwykłym Człowiekiem, nie mogła się wytrzymałością równać z tamtymi. Czuje dumę na myśl, że do utrzymania mnie w miejscu potrzeba było aż czterech żołnierzy i wstyd, że tylko czterech. Powinienem był zrobić coś wtedy, nie później. Później było za późno, że tak powiem. Stara, skostniała rada wydała na moją rodzinę wyrok. Ale wtedy Alicja umarła, a ja nadal miałem przed oczami scenę, gdy żołnierze roztrzaskują główkę mojego Suna o próg i było mi wszystko jedno.
    W tym momencie, w połowie drogi do kręgu, Kapelusznik odzyskiwał z wolna władzę nad swoim ciałem. Duch czując to, powiedział już tylko ostatnie zdania:
    – Nie broniłem Ludzi. – Prychnięcie. – Broniłem kobiety, którą pokochałem. Niańki mojego syna nadmiernie mnie wyidealizowały. Tak naprawdę jestem potworem.



    Warlocker: na jeden post oszołomienie, trudności z szybkim, logicznym rozumowaniem, rozlany ból na połowie twarzy. Ogólnie jeśli dostaliście kiedyś w twarz to wiecie. Akcja z uderzeniem samego siebie jest wielka w moich oczach ♥
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Wrzesień 2015, 23:13   

    Słysząc, że ma się stać naczyniem dla kolejnego ducha, Mari zdenerwowała się nie na żarty. Nie próbowała już chować pazurków, które były teraz doskonale widoczne.
    - Myślisz, że tak łatwo się dam? - powiedziała nie powstrzymując już ani tonu głosu, ani łez w oczach.
    - Myślałam, że jednak uda mi się Ciebie namówić do tego byś zmienił zdanie. - Zbliżała się powoli do Kapelusznika. Jej oczy były ciemne, pozbawione emocji.
    Zbliżała się do niego cicho, bezszelestnie wręcz. Jedną łapą cały czas trzymała medalik.
    Gdy duch zatrzymał się, ona zbliżyła się do niego na wyciągnięcie łapy i również zatrzymała.
    - Jesteś całkowicie zaślepiony tym co zrobili - powiedziała cicho - nawet nie potrafisz uwierzyć w to, że Twój syn to przeżył! Stał się Upiornym tak jak jego ojciec i zawsze jak o nim opowiadał, zawsze wydawał się z niego taki dumny. A na pewno nawet twoja hmm....jak jej tam było? - zamyśliła się - aaa...Alicja, by to potwierdziła.
    Kotka zerwała z szyi i przyjrzała się mu.
    - Taka błyskotka, a sprawiła tyle problemu - prychnęła i rzuciła medalikiem prosto w twarz jej towarzysza. Już całkowicie zapomniała, że tam jest. Widziała w nim tylko upiora, który pragnie tylko głupiej zemsty.
    Zrobiła znów krok w kierunku opętanego Warlocker'a i uderzyła go z całej siły w twarz. Spoliczkowała.
    Jeśli jej się to udało to na jego policzku pojawiły się trzy krwawe ślady od jej ostrych pazurów.
    - Gdybym to ja była na miejscu Alicji, to byłoby mi wstyd za takiego męża! - rzuciła jeszcze. Gdy tylko to zrobiła odwróciła się i wściekła uciekła w stronę lasu zostawiając Kapelusznika na pastwę losu ducha.

    z/t
    _________________

    Warlocker
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Wrzesień 2015, 19:00   

    Nadal szumiało mu w głowie. Duch zabrał ponownie ciało Nożycorękiego, lecz ból nie ustał. Pulsował natrętnie na niegdyś nieskazitelnej twarzy bohatera. Nawet nie słuchał już słów, jakie wypowiada jego ciało. Powinien być już zmęczony, lecz adrenalina dodawała mu sił. Zmieniło się to po uderzeniu. Brak logicznego rozumowania i ból na twarzy nie pozwalały mu wykombinować kolejnej próby pozbycia się nieproszonego gościa. A czasu na to miał sporo. Odzyskał władzę nad ciałem.
    -Wróciłem- Stwierdził po czym zawiesił się na postaci Marionette, która lekko rozmazując się rzuciła naszyjnikiem w twarz Warlockera, po czym spoliczkowała go.
    -Za co? Co się dzieje? Cholera.. - Nadal nie wiedział do końca co jest grane. Obserwował kotkę, która opuściła grobowiec biegiem. Patrzał tylko jak odchodzi bez słowa. Został sam.

    Melancholijny nastrój nie opuścił go nawet na krok. Adrenalina spadła, nerwy uciekły. Padł na podłogę plecami do ziemi.
    -To koniec? Tak to się skończy? - Pomyślał. Po krótkiej chwili przemówił - Co teraz? Co planujesz? Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, tak jak ja nie pozbędę się Ciebie, kochaniutki. Wiedz że jeszcze nie skończyłem i wywalę Cię z mojego ciała za wszelką cenę, lecz nie mam pojęcia jak to zrobić. Z własnej woli tego raczej nie zrobisz, prawda? - Przerwał, łapiąc głęboki oddech - Za wszelką cenę.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 2 Październik 2015, 22:58   

    Gdy Warlocker przestał mówić, duch chwilę leżał w ciszy. Potem usta Kapelusznika przemówiły kompletnie od czapy:
    – Ależ była żywa, prawda? Nie boli cię poprawka? – Dłoń mężczyzny dotknęła zaharowań, a później podstawiła palce ze śladami krwi przed ich twarz. – Znajdziemy ją jeszcze, prawda? Chyba, że masz więcej tak uroczych ukochanych. Ale na razie jestem zmęczony. Odezwę się jeszcze. Dobranoc, Warlockerze.
    Z tymi słowami duch zamilkł i Nożycoręki będzie miał z nim spokój. Do czasu.

    /Dziękuję za fabułę!/


    [Aktywność ducha zanikła, jednak Warlocker zostaje za pozwoleniem administracji opętany osobą Jeremiaha Starfalla do czasu, aż znajdzie sposób na przerwanie klątwy.
    Każdy MG może w dowolnej chwili zaingerować i przejąć ciało Kapelusznika na takich jak dotąd zasadach. Po 25 postach czas owładnięcia podwoi się, po 50 potroi.]
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Warlocker
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Październik 2015, 21:43   

    Wstał, zabrał medalik i wyszedł. z/t

    /Dzięki wielkie Mari. Dzięki wielkie Mori. Świetnie się z wami bawiłem ^ ^/
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 23 Czerwiec 2016, 15:32   

    Nogi niosły ją same, nie bacząc na zmęczenie ani cokolwiek innego. Zupełnie na ślepo, przez co niekiedy zdarzyło jej się potrącić przypadkowo napotkaną osobę, czasem wpaść na popadające w ruinę mury jakiegoś budynku. Wciąż pozostawała w Mrocznych zaułkach i jak na tak wczesną porę, roiło się tu zdecydowanie za wielu ludzi. A może to nie ludzie? Nawet na nich nie spoglądała, przerażona ostatnim widokiem. Enkil… Brat nie podążał za nią. Nie wyczuwała jego obecności, może nawet nie powinna pod zupełnie inną postacią, niż ludzką. Właśnie. Nagły obrót sytuacji sprawił, iż poczuła się wyjątkowo swobodnie w kangurzym ciele, choć teraz wróciło niemiłe wspomnienie tłumaczeń Silwy. Niech tylko odzyska swoje pazurki!
    Także zwierz pędzący przez Krainę Luster musiał wyglądać naprawdę niespotykanie, lecz nie w jej gestii przejmowanie się tym teraz. Bo wciąż chodziło o Dręczyciela. Z jednej strony dobrze, że nie musiała już go oglądać (co tyczyło się wyłącznie upiornej wizji, nie ogółu!), ale z drugiej… Czy aby na pewno wszystko z nim w porządku? Może nie powinna go była tak zostawiać? Nyah. Tyle stresu, ile spadło na nią przez ostatnie godziny, nie miała okazji przeżywać już dawno. Reagowała zupełnie wbrew rozsądkowi, nie myślała, zwyczajnie działała, przez co teraz ponosiła tego różne konsekwencje.
    Zatrzymała się na cmentarzu. Przypadeg? Nie sądzę. Znów wichura omiatała to miejsce, brała się nie wiadomo skąd, przecież jeszcze chwilę temu niebo nie przysłaniała nawet jedna chmura, a teraz… Teraz ciemność ledwo pozwalała dostrzec cokolwiek. Wzmagana była przez nisko opadającą mgłę, która jednak była w stanie ograniczyć widoczność Topielicy. Zaczęło mżyć, całe kangurze futro zostało okryte lepką, wcale nie przypominającą wody, mazią. Nie pachniała przyjemnie, nie pozwalała się w żaden sposób pozbyć z ciała. Przylegała coraz to bardziej, a nawet sprawiała wrażenie świadomej swoich działań i z premedytacją szczelnie otaczając Anastasię. Oczy zaszły mgłą i wcale nie brała pod uwagę innej przyczyny, cofała się nieporadnie, dopóki na swoich plecach nie poczuła twardej, chropowatej powierzchni; wiekowego konaru drzewa, bliżej nieznanego jej gatunku. Bo które to wykrzywiałoby się w złowieszczym, lecz dumnym z siebie uśmiechu, paraliżując przy tym intensywnie zielonymi ślepiami. To oczy drzewa, czy coś na nim jest? Kamufluje się, czyhając tylko na swoją ofiarę, spokojnie, cierpliwie wyczekując moment odpowiedni do ataku.
    - Czegoś ty się nażarł, głupi kocie, nya? – Załkała, nie mogąc pozbierać swoich emocji do kupy. Mózg wariował, nie reagował na jej rozkazy.
    Coś skrzypnęło. Coś ukuło ją w ramię. Później w polik. W biodro. I tak nie było końca. Maleńkie, niewidoczne igiełki nieboleśnie, lecz wyczuwalnie kolejno dotykały coraz to nowych części ciała, by ostatecznie coś zacisnęło swój uścisk na ogonie. Był na tyle chłodny, że dreszcz wstrząsnął jej ciałem. I zakrakał, co wywołało jeszcze głębszą panikę.
    Trzepot skrzydeł zadźwięczał koło jej ucha, na co kotka tylko zacisnęła oczy. Nie mogła tu zostać, tu nie było bezpiecznie, ale… Gdzie teraz mogłoby być bezpiecznie? W domu… Którym domu, Anastasio?

    zt
    _________________
    Cisza
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Wrzesień 2016, 12:01   

    Cisza... Oh, tak, spokojna, błoga cisza, jakże ulotna w swoim pięknie. Tylko Ci, którzy toną w hałasie potrafią docenić jej subtelny wdzięk. Potrzebna jest by oczyścić zmysły po karuzeli dźwięków i emocji. Wiedzą, że pauza po pięknej melodii i okropnym fałszu jest konieczna, by docenić muzykę, ale i odetchnąć po niej... Cisza to nie przeciwieństwo hałasu - to brak hałasu. Delikatny szept wiatru w gałęziach, pohukiwanie sowy, podejrzliwy szmer wśród zdewastowanych grobowców... Ah, uroki codzienności. Wyleniała kotka leżała na odłamku płyty, wpatrując się w ciężką, aksamitną mgłę. Upiorne wyziewy o barwie ciemnego fioletu otaczały grobowce swą tajemnicą, powodując dreszcze u nieumyślnych przechodniów. Maskowały też wszelakie nierówności terenu i odłamki, o które można było się potknąć i zapewnić sobie wstrząs mózgu. I dobrze. To miejsce jest z dala omijane, będzie spokój.
    Trafiła na te grobowce kilka dni temu i nie mogła nacieszyć się odpoczynkiem. Praktycznie nikt nie pojawił się tu, łkając nad czyjąś tablicą, lub tupiąc i wrzeszcząc, że kogoś pomści. Dzieciaki nie zapuszczały się w to miejsce by grać w chowanego. Żadna wiedźma nie chciała odtańczyć nagiego tańca na płycie grobowej. Dla strachów i upiorów to miejsce musiało być zbyt nudne. Wszelkie istoty trzymały się z daleka, oprócz Ciszy. Nawet potworów było niewiele, jakby cmentarna aura odpychała od siebie istoty martwe i żywe, każdej maści i charakteru. Nie mogła być bardziej zadowolona. Złapała kilka zbłąkanych myszy, przeciągnęła się, aż strzelił pokrzywiony grzbiet i położyła na chłodnej płycie. Wolała ciepło, ale była przyzwyczajona do zimnej aury cmentarzy... To był w końcu jej dom. Zimny, ciepły, zadbany czy zarośnięty - jej miejsce na świecie. Leżąc na czyjejś wycieraczce prędzej dostawała kopniaka niż miskę mleka, dlatego nauczyła się, że do niej należą pewne, inne miejsca. Przynajmniej te, z których nikt jej nie wygania. Zajęła się tędy czyszczeniem futra, po czym mrużąc lewe ślepie łapała nikłe promienie ciepła, by zapaść w spokojną i niczym nie zmąconą drzemkę...
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 23 Wrzesień 2016, 22:25   

    Zamęczanie się. Dokładanie sobie coraz to liczniejszych powodów do bólu, tego wewnętrznego, który ranił znacznie dotkliwiej niż rany widoczne gołym okiem. Dziś to nieświadomie miała na celu, kiedy tylko przekroczyła wygiętą we wszystkie strony bramę cmentarza.
    Jak ty, Strachu, możesz cierpieć cierpieniem należącym do ciebie? Nie możesz, nya, nie powinieneś. Nie wmawiaj sobie tego, nie okłamuj się tymi uroczymi słówkami. To nie twój ból, to już nawet nie twoja głowa. Jedyne co masz, nya, to ciało, ale ono i tak potrafi... zniknąć. Jesteś odbiciem każdego, kogo spotkasz, odzwierciedleniem jego podłej, głęboko ukrywanej natury. Wszyscy taką mają, nie wszyscy się do niej przyznają. Kim jesteś, Anastasio? Nyaha.
    - Kici, kici... Nya. - Podążała niemalże bez żadnego szelestu między kolejnymi nagrobkami, wymijała je z gracją balansując na granicy równowagi, co rusz przejeżdżając wskazującym palcem po zniszczonych, marmurowych płytach, jakby sprawdzając obecność na nich kurzu.
    Nie była sama. Kilka metrów dalej spacerował Schedel, ale i na tym jej towarzystwo się nie kończyło, nie bez powodu wołała swoje kocięta, aby teraz je porzucić. Chwyciła w ramiona jedno z pięciu, które przyszło, poprawiła mu zwisającą wyłącznie na nerwie gałkę oczną i pogładziła wierzchem dłoni lekko chropowatą, fragmentami oderwaną, skórę.
    - Pięknie dziś wyglądasz.
    Wydała z siebie ciche, może nawet i lekko rozmarzone mruknięcie, po czym przymknęła powieki i już zupełnie na oślep starała się wymijać kolejne płyty. Raz się potknęła, to znów upadła otrzymując na pamiątkę zadrapanie na odsłoniętej części ciała, a jeszcze innym razem unikała każdej z nieprzyjemnych konsekwencji. Nie przejmowała się żadną z tych opcji. Co jej szkodziło niszczyć ciało całkowicie wyprane z własnych emocji, obcą jej puszkę, w której z przymusu się znalazła? A może by tak się uwolnić? Ha! Powtórzyć to, co miało miejsce ponad rok temu!
    Przyspieszyła kroku, niemalże biegła, wciąż pozbawiając się widoczności.
    Cmentarz. Cmentarz! To tutaj! Ale i nie do końca.
    Z impetem wpadła na gruby konar drzewa, zupełnie niczym odrzucona tuż przed swoją śmiercią.. Objęła go natychmiast, opuszkami palców starając się dociekliwie badać nierówności kory. Wodziła po niej od góry do dołu, po każdym zagłębieniu, a także wzniesieniu, okręcała się wokół jej osi… Dociekliwie czegoś szukała. I tego nie znalazła.
    - Koty, moje urocze. Moje słodkie, nya. Czy miałabym was, gdybym wciąż żyła? Czy będę mieć was, jeśli żyć już nie będę? - Małe potworki tylko wlepiały w Straszkę swoje oczy, zasiadając w różnych odległościach od siebie. - Mam nóż. To nie to samo, co szkło, ale… Co, nya? Jak zwykle, Ceset, wiesz co dla mnie lepsze. – Zachichotała w swój typowy, koci sposób, kiedy skończyła ze sobą monolog.
    Ostatecznie znów zanurzyła się w otchłań grobowców, mechanicznie powtarzając jeden wyraz – szkło.
    _________________
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 3 Październik 2016, 22:12   

    Wspinała się niespiesznie po trawiastym zboczu łagodnego pagórka, na szczycie którego wzrastała gromada kamiennych płyt. Grobowce. Zoe, zapytana dlaczego właśnie tutaj wyruszyła na spacer, czy raczej wycieczkę, nie potrafiłaby udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony, po ostatnich wydarzeniach obfitujących w - jakby nie było - śmierć, powinna raczej zechcieć odpocząć od takich klimatów. A ją pchało właśnie bliżej cmentarza, bliżej melancholii, bliżej świętego spokoju. Tylko dlaczego te przeklęte Mroczne Zaułki? To miejsce było dla niej naznaczone zdecydowanie nieprzyjemnymi wspomnieniami. Chociaż, może to właśnie przez wzgląd na ten fakt wybrała cel wyprawy? Ona sama ani nie wiedziała, ani się nad tym nie zastanawiała.
    Wszystko, od doboru otoczenia po ekwipunek Zoe, wskazywało na to, że Lunatyczka nie myślała ostatnimi czasy zbyt jasno lub racjonalnie. Wyjątkowo postanowiła porzucić swojego wiernego Irysa w domu właśnie wtedy, gdy kierowała się w jedną z niebezpieczniejszych części krainy, a bez ostrza wyglądała delikatnie i bezbronnie jak rzadko kiedy. W dodatku długa, ciemnobrązowa sukienka i kapelusz w podobnym odcieniu zdecydowanie nie stanowiły codziennego ubioru Lunatyczki, ale dzisiaj miała ochotę, czy może raczej czuła potrzebę, właśnie takiego stroju.
    Wzięła ze sobą tylko parasolkę, tę magiczną - Umbraculum, chociaż liczyła na to, że nie będzie musiała wykorzystywać jej ani w obronie przed deszczem, ani… czymś innym.
    Na jej twarzy widać było niedospanie, bo chociaż ostatnia noc miała być zasłużonym odpoczynkiem po wcześniejszych dniach obfitujących w mniej czy bardziej niebezpieczne przygody, to ciągłe koszmary postanowiły uprzykrzyć Zoe życie akurat tego razu.
    Trochę apatycznie wędrując ścieżką wydeptaną na brzegu wzgórza, już w obrębie cmentarzyska, nagle przystanęła. Tknięta przeczuciem, a może ostrzeżona jakimś dźwiękiem, podniosła wzrok, który do te pory wlepiała w tafle kamieni przesuwających się po obu jej stronach.
    Kilkanaście kroków przed dziewczyną ktoś… był. D-duch…? Upiorne wrażenie spotęgował chichot tamtej postaci, który zdołał dotrzeć do uszu Lunatyczki. Ciarki przebiegły przez kark Zoe, ale nie była ona w stanie stwierdzić czegoś więcej o owej zjawie i co ta postać dokładnie tam robiła, a lekka, wirująca wokół mgła nie ułatwiała identyfikacji tajemniczej sylwetki. Będąc w swoim zwykłym nastroju, Lunatyczka z pewnością zebrałaby po prostu nieco odwagi i podeszła, sprawdzając czy nie natknęła się aby na kogoś w potrzebie. Ale po ostatniej przygodzie, zawierającej w sobie zdecydowanie zbyt wiele krwi i niebezpieczeństwa niż dziewczyna by tego chciała i oczekiwała, Zoe stała się ostrożna. Przynajmniej na jakiś czas.
    Dlatego też cofnęła się o krok, o dwa, miękko stawiając stopy. Jednak za trzecim krokiem jakaś zdradziecka gałązka postanowiła złamać się pod naporem. Suchy trzask w martwej ciszy grobowców zdawał się nieść daleko, daleko, aż do samych granic Zaułków. Dziewczyna natychmiast, odruchowo, przykucnęła za jedną z wyrastających tutaj płyt nagrobkowych, która przynajmniej częściowo powinna zapewnić jej ukrycie. Mogła przecież tak łatwo poruszać się bezszelestnie, tylko dzięki odrobinie magii! Przeklinała się w myślach za tę bezmyślność, a jednocześnie wyśmiewała za taką ostrożność. Czemu tamta dziwna zjawa miałaby ją skrzywdzić? Czy w ogóle miałaby wobec niej złe zamiary? I czy dane jej będzie się przekonać?
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 4 Październik 2016, 18:45   

    Mówiła o szkle, myślała o szkle, ale ciało robiło swoje, wcale nie starało się go znaleźć, nic takiego na to nie wskazywało, kiedy Anastasia po raz dziesiąty chyba okrążała ten sam zniszczony i ani trochę ładniejszy od pozostałych, nagrobek. Nie miała celu, dawała po prostu upust pożyczonym od brata emocjom. Była w nich pogrążona do tego stopnia, że nie dostrzegła leżącego nieopodal kota, który mógłby być dla niej idealnym towarzystwem – jeszcze żywym, lecz już niedługo. To on byłby kwintesencją tego amoku.
    Ale nie na kota padło, kotów Ananstasia miała w brud, po cóż następny do kolekcji? Wtedy tych kilka - ona i jej martwe kocięta – nie byłyby wyjątkowe. Chciała odmiany, nie! Potrzebowała odmiany, a ona… Naiwna i głupiutka sama wpakowała się w objęcia Topielicy.
    Początkowo nie zauważyła obecności Zoe, nie wyczuła jej, nie usłyszała. Do momentu. I wszyscy już wiedzą, o którym tutaj mowa; złamanie gałązki.
    Nagle kotka powróciła myślami do rzeczywistości, brutalnie wyrwana z własnego szaleństwa, a to nie było miłe. Ten zwyrodnialec będzie musiał srogo zapłacić!
    Miejsce jego pobytu nie było już trudne do zlokalizowania, zmysły wróciły na właściwe miejsce. Zaczęła się szarża. Niczym nawiedzona, z błyszczącymi od podniecenia oczami, parła przed siebie do celu, do Zoe. Ciesz się, Lunatyczko, będziesz mieć urocze towarzystwo!
    - Jesteś tu, jesteś tu, nyahahaha. Jak pięknie pachniesz, nie uciekaj! Nie ruszaj się z miejsca, zaraz cię znajdę, nya, zaraz będę. Jeszcze kilka kroków, zaczekaj... – Krążyła w mgle dookoła Lunatyczki. Znała jej położenie, tylko mgła jeszcze utrudniała zidentyfikowanie twarzy, która być może Anastasi cokolwiek powie. Zoe musiała się zmienić, ale i sama Straszka miała przemianę za sobą – nie tylko jeśli o rasę chodziło, lecz także o sam wygląd.
    - Już jestem. Nie musiałaś długo czekać, prawda, nya? – Zachichotała, kiedy tylko znalazła się za plecami dziewczyny. Nie miała pewności co do płci, lecz ubiór na to właśnie wskazywał. Najwyżej, cóż, popełniła błąd, do którego nigdy się nie przyzna i dalej będzie jego nazywać nią.
    Trzy łby Schedela zawyły jeden po drugim, a przyjemne ciarki przeszły po ciele kotki. Piękna była to noc, jeszcze piękniej się zapowiadała. Palce chodziły jej nerwowo, uśmiech na przemian pojawiał się i znikał z twarzy. Nie w głowie była jej teraz przygoda z Zoe, Dachowiec umarł. Był Strach, który otaczał Zoe swoją nieukrywaną fascynacją w tej uroczej scenerii. Może być nam tak przyjemnie, nie spieprz tego, skarbie. Nyahaha.
    _________________
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 5 Październik 2016, 01:18   

    Kryjówka Zoe nie stanowiła zupełnie żadnej ochrony przed zmysłami Kotostraszki, a gdy tylko cień zaczął przedzierać się przez mgłę w stronę dziewczyny, dziwne, niepokojące uczucie owinęło się wokół jej gardła. Wciąż na kuckach przesunęła się odrobinę głębiej za nagrobek, jednak za cenę pozornego bezpieczeństwa tracąc z oczu ducho-postać. Przez chwilę czaiła się tak, słysząc jedynie swój przyspieszony oddech i odczuwając wzrastające napięcie. Może to było tylko przywidzenie? Może była trochę przemęczona i przewrażliwiona? Może...
    Ostatkiem siły woli powstrzymała się od krzyknięcia, gdy jej plecy zderzyły się z nogami chichoczącej Topielicy. Odwróciła się gwałtownie, ale wciąż klapiąc na ziemi, u stóp Anastasii.
    Zanim zdołała się odezwać, musiała uporać się z przełknięciem nerwowej guli zalegająca w jej gardle.
    - P-prawda? - odpowiedziała odruchowo, dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdając sobie sprawę, jak bardzo nie miały sensu. Czekać? Ona? Na tę... Dachówkę? Niepokojąca atmosfera i nieprzyjemne przeczucia Zoe nie pozwalały jej wierzyć, że ma do czynienia ze zwykłą przedstawicielka tej rasy. Nie skojarzyła jeszcze faktu, że może to być rzeczywiście kotka, tyle że... Martwa. Zanim dziewczyna zdążyła przemyśleć kogo przed sobą widzi, być może powiązać Anastasię ze znajomą twarzą, przerwało jej zachowanie Ceseta. Kiedy tylko pierwsza z głów Schedela zaczęła wyć, Lunatyczka sapnęła, pół-zaskoczona, pół-przerażona. Na moment zacisnęła mocno powieki
    Chciała spokoju, chciała odpoczynku. Nie duchów, zjaw... Upiornych kotów i ich towarzyszy.
    Jednak, pomimo zagłuszającego jej myśli dźwięku, coś nagle zaskoczyło w głowie Lunatyczki. Nya...? Już to kiedyś słyszała. Była pewna, że tego brzmienia nie mogłaby z niczym pomylić. Delikatnie otworzyła oczy i z lekką obawą spojrzała w twarz stojącej przed nią kobiety.
    Hebi. Nie, to nie mogła być ona. Tamta Przytulanka... Co właściwie stało się z nią po ich małej, niewinnej przygodzie w Zaułkach? Potrząsnęła głową. Nie, w tej kotce zbyt wiele było upiorności, by mogła to być ta sama... A może jednak? Przecież Zoe nie zapomniała, a rysy twarzy nie zmieniły się w przeciągu kilku lat na tyle, by całkiem odróżnić Anastasię od jej żywej wersji. Lunatyczka była rozdarta, a myśli i wspomnienia niemal się w niej gotowały. I wtedy Zoe zrozumiała - to tylko sen. Bo jak inaczej wytłumaczyć spotkanie z tą odrobinę mniej uroczą Hebi, akurat tutaj i teraz?
    Oparła się wygodniej o zimny kamień i parsknęła śmiechem. Nerwy nie opuściły jej zupełnie, ale po wnętrzu rozlało się jakieś ciepło i ukojenie. Przecież przy tej wyśnionej kotce nie musi się niczego obawiać, przecież nadal są przyjaciółkami. Prawda...?
    - Mogę go pogłaskać? - zapytała łagodnie, z rozmarzonym uśmiechem wpatrując się w martwą pustkę zastępująca ślepa Ceseta. Była już pewna - to tylko kolejny koszmar, ale ona się tak łatwo nie da, jeszcze zmieni go w coś przyjemniejszego. O tak, na pewno.
    Była zmęczona, tak bardzo zmęczona.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 5 Październik 2016, 13:32   

    Anastasia zaintrygowana obserwowała początkowe reakcje Zoe. Tak jak się tego spodziewała, udało jej się przestraszyć biedaczkę, a przecież nie o straszenie jej chodziło. Zabawa przede wszystkim oraz inne, bardziej wyszukane uczucia, ale nie lęk. Było to ostatnim, czego teraz pragnęła, a i wiedziała, że nie zawaha się posunąć do ostateczności, jeśli Lunatyczka zepsuje jej wieczór.
    - Nie bój się, nya, nic się nie bój. Przy mnie nic ci nie grozi. – Powtarzała melodyjnym, cichym głosem nie przestając patrzeć w dół na zmiany zachodzące na twarzy dziewczyny. Bo teraz jej bojaźliwe spojrzenie rozpromienione zostało przez śmiech. Śmiej się, Piękna, śmiej. Nie chcemy tutaj żadnych nieprzyjemności, nyaha.
    Kotka przykucnęła, znalazła się na ziemi niedaleko nieznajomej, a dzięki tej bliskości mogła swobodnie napawać się jej zapachem, zapisywać go w swojej pamięci, tak na wszelki wypadek, gdyby jeszcze któregoś pięknego dnia udało im się spotkać – może nawet nie przypadkiem! Ale jeszcze, mimo wszystko, zachowywała dystans, nie zbliżała się za zbytnio, dawała jej chwilę na oswojenie się, zupełnie jak zwierzęciu. Przysiadła na swoich łydkach, dłonie symetrycznie oparła na udach, pod nosem coś mruczała, a w rytm tego poruszał się jej puchaty ogon.
    Zoe jednak wolała swoją uwagę poświęcić Schedelowi, co – gdyby mogło – zasmuciłoby Anastasię. To ona, to one miały być gwoździem przedstawienia, nie bestia! I chciałaby być zazdrosna, a nie było w tym nic trudnego do osiągnięcia, mogła z łatwością grać na emocjach innych ludzi.
    I w tym momencie Zoe powinna poczuć się zazdrosna. A z tego szybko skorzystała Straszka, podkradając jej to uczucie. Była zazdrosna o fascynację Schedelem. Warknęła niezadowolona, nastroszyła uszy i obnażyła swoje kły. Fascynacja… Och tak, kocie, nya, zrób teatrzyk, karuzelę emocji!
    - Naturalnie. – Hebi już postarała się o to, aby tym razem zazdrość Lunatyczki przerodziła się w fascynację połączoną z odrobiną zaufania. Nie mogła sobie pozwolić na spłoszenie sarenki. - Jednakże... – Wyszeptała prosto do ucha brunetki. Kiedy znalazła się tak blisko? Czyżby Zoe była bardziej pochłonięta Cesetem niż tym, co działo się dookoła niej?
    Kotka zdjęła ze swojego nadgarstka zawiązaną na kokardkę wstęgę. A to nie był byle jaki kawałek materiału, był zaczarowany. Na nieme życzenie Topielicy przemienił się w purpurową apaszkę, której gustowne wzory nie mogły niestety zostać docenione w obecnych, niezbyt jasnych, warunkach.
    - Ceset, mój kochany, nya, pozwól, masz nową wielbicielkę. – I nie było do końca pewnym, czy powiedziała to z wyrzutem, wciąż czując się zazdrosna. W każdym razie, zaraz znów zwróciła się szeptem do Lunatyczki. - Nie bój się, Sarenko. Nie chcemy, abyś przez niego, nya, umarła. – Ostrożnie, byle jej nie spłoszyć – choć przy obecnym dobraniu emocji przez Anastasię, Zoe nie powinna się zanadto obawiać – wyciągnęła apaszkę w stronę jej twarzy i z nutką subtelności, aczkolwiek pewnie zarazem, oplotła ją, zakrywając nos. Tak, tak. Być może dziewczyna nie miała wiedzy na temat tych bestii, ale kotka właśnie zmniejszała jej szanse na zatrucie gazowym trupim jadem. Była taka kochana, może w końcu zostanie doceniona?
    Schedel oczywiście podszedł na stosowną odległość – byle nie za blisko, ale i możliwie do pogłaskania. A Hebi kontynuowała swoją zabawę.
    - Kim jesteś, Sarenko? Co cię tu sprowadza? Czyżby przeznaczenie przywiodło cię w moje ramiona, nya? – Do objęć jeszcze było daleko, lecz biały ogon kilkukrotnie pogładził polik brunetki. Miejmy nadzieję, że nie miała ona alergii, to ostatecznie zaważyłoby na jej dalszym losie. A przecież szkoda już kończyć.

    / moc rangowa: kontrola emocji drugiej osoby 1/4 /
    _________________
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 6 Październik 2016, 18:22   

    Z każdą sekundą przerażenie uciekało z Lunatyczki, zupełnie jakby ktoś je wysysał... Ktoś nim manipulował. Ale czy Zoe się tym przejęła? Czy w ogóle była w stanie się przejąć? Niezbyt. Zwłaszcza, że jej wciąż malejący strach został zaraz zastąpiony substytutem, tyle że wcale nie przyjemniejszym. Zazdrość? Skąd w niej tyle tego? Zoe, nie mogąc dokładnie zakotwiczyć nowych emocji, szukała punktu odniesienia w najbliższym otoczeniu. Schedel? Czy to o bestię mogła być tak zawistna? Zanim przekonała sama siebie, że właśnie tak, emocja wyparowała z dziewczyny równie szybko jak się pojawiła. Zoe potarła zmarszczone czoło, jakby głęboko zastanawiając się nad jakąś kwestią. Kręciło jej się odrobinę w głowie i nie do końca pamiętała, o czym rozważała jeszcze przed chwilą, a już inna myśl pochłonęła jej umysł. Sarenka? Przecież jestem królikiem. Białym Królikiem. Ociężałe myśli kręciły się chwilę wokół tego zagadnienia, ale w końcu Lunatyczka uznała, że nie rozwiąże tej zagadkowej kwestii. Wzruszyła tylko obojętnie ramionami, wpatrując się w przestrzeń i dopiero po chwili otrząsając z zadumy.
    Kątem oka zauważyła swoją nową towarzyszkę przybliżającą się z jakimś materiałem w dłoni. Nie drgnęła ani odrobinę. Bo i po co? Miałaby nie ufać Hebisi, nawet jeśli była tutaj w swojej mniej słodkiej wersji? Zachichotała, kiedy szal załaskotał ją w ucho. Nie zapytała Anastasii o powód tej specyficznej maseczki, a chociaż znane jej były zasady funkcjonowania Schedla, to ospały umysł nie połączył jeszcze tych dwóch kwestii ze sobą. Zresztą, Lunatyczce było to właściwie obojętne. Czy nie spotykała większych absurdów w swoich sennych marzeniach?
    Ostrożnie pogładziła grzbiet bestii, jego czarne kudły, które w dotyku okazały się zadziwiająco miękkie - choć może była to zasługa tylko i wyłącznie aktualnie nieco przytępionych zmysłów dziewczyny. Nie ryzykowała okazywania większych czułości, bo coś jej podszeptywało, że Ceset mimo wszystko nie należy do najprzyjaźniej nastawionych osobników.
    Odsunęła się nieco i podkuliła kolana, obejmując je dłońmi.
    - Śliczny. To Schedel, prawda? - przekręciła głowę, patrząc wpatrując się Kotostraszkę. Nie oczekiwała nawet odpowiedzi, doszła już do niej sama, ale miała przynajmniej z obecnej perspektywy lepszy pogląd na nową-starą znajomą.
    Lunatyczka mogła teraz lepiej przyjrzeć się rysom twarzy tamtej i porównać je ze swoim wspomnieniem. Dzięki nadzwyczajnej pamięci miała wyraźny obraz Hebi w wyobraźni, a mimo subtelnych różnic podobieństwo aż krzyczało do dziewczyny.
    To ona, to musi być ona. Zoe nie była już w stanie określić co jest prawdą, a co - tylko jej wyobraźnią. Czuła się tak, jakby jakaś półprzezroczysta woalka owinęła jej umysł i nie pozwalała jasno myśleć, ale przeczucie, że to tylko sen, zaczęło od niej gwałtownie uciekać. Pytanie tylko, czy ta wizja podobała się sarence.
    Nagle wyciągnęła przed siebie rękę i pogładziła lekko kosmyk czarnowłosej, o ile Anastasia jej na to pozwoliła.
    - Dlaczego zmieniłaś kolor włosów? - zapytała cicho, dziwnie poważnym głosem. Jeśli to naprawdę Hebi... Dlaczego zostało w niej tak mało przytulankowości? Lunatyczka zaczynała się martwić, ale tylko leciutko, odrobinkę, bo coś skutecznie blokowało jej własne emocje. Zaraz fala ufnościo-spokoju zagłuszyła obawy dziewczyny, a kojące ruchy puszystego ogona dodatkowo usypiały jej czujność.
    - Przeznaczenie…? - powtórzyła. Nie wierzyła w taką siłę, w normalnym stanie już rzuciłaby się do zaprzeczania i oburzonych mruknięć, ale teraz uśmiechnęła się tylko z pobłażaniem. - Nie, nie. Tylko przypadek, jak zawsze. - ściągnęła z twarzy chustkę, która nie była jej już potrzebna. Chyba nie była. - A co ciebie tu sprowadza? Znowu Zaułki, hm?
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 7 Październik 2016, 11:54   

    Wodziła wzrokiem za każdym, nawet najdrobniejszym ruchem dłoni Zoe. Dziwnym trafem i ją w pewien sposób zaczęło to fascynować. Nie umiała sobie wytłumaczyć nagłych opuszczających ją chęci do poważniejszego zajęcia się brunetką. Pośród tej plątaniny emocji, zgubiła gdzieś swój cel.
    Znów gubiła siebie samą, będąc jedynie lustrzanym odbiciem czyjegoś wnętrza.
    Zabrała apaszkę, która chwilę po tym znów była jedynie wstążką oplecioną dookoła nadgarstka Straszki, choć już nie tak starannie jak uprzednio, bo widocznie trzęsącymi się dłońmi go ją zawiązywała. Ale jeszcze wtedy nie była świadoma, iż jest to wstęp przed gorszymi reakcjami, że być może jej ciało przeczuwało coś, zanim zaczęła ona sama.
    Dlaczego… co, nya?
    Patrzyła na Zoe najpierw z niezrozumieniem, myślami w tym czasie wędrując po bardziej i mniej znajomych jej twarzach i dopiero kiedy umysł skojarzył tę oto kobietę siedzącą naprzeciwko w tej urokliwej scenerii z nastolatką, przez którą – bo nabyta niechęć do przyznawania się do własnych błędów dawała tu o sobie znać – miała wątpliwą przyjemność pogłębić swoją fobię związaną z ptakami, nieelegancko otworzyła usta w zdumieniu. I nastrój otoczenia szlag trafił – Zoe jak żywa.
    - Z… Zoe, nyah. – W końcu z trudem udało jej się wydusić, lecz brzmiało to bardziej jak parsknięcie, niż miłe przywitanie spotkanej po latach przyjaciółki.
    Zaraz odsunęła się od niej gwałtownie, a szukające drogi ucieczki dłonie, ugrzęzły w nieznanym jej cmentarnym syfie. I szczerze powiedziawszy, wolała się nie upewniać cóż takiego to było.
    A przecież mogła tak doskonale poudawać kogoś innego… Myśl, myśl!
    - Ja... – Zaśmiała się niepewnie, kocio, szukając najlepszego, satysfakcjonującego ją rozwiązania. Czy wzgląd na jednorazowe spotkanie powinien ją powstrzymywać?
    Zwinnym skokiem przemieściła się na tablicę napisową nagrobka, pod którym znajdowała się Zoe. Mogła w razie czego łatwiej dorwać ją z góry, a jeśli nie ona, to Schedel przysiadł w pobliżu Lunatyczki.
    - Tyle lat, tyle zmian. Nyahaha. – Zaczęła już swoje przedstawienie, powracając do zwyczajnego, może nawet lekko przeplatanego pomrukiwaniem głosu. - A gdzie twój towarzysz, Irys, jeśli się nie mylę? – Wszystko należało dokładnie wybadać.
    Kotka pochyliła się w dół, końcówkami włosów zapewne dotykając Zoe, jeśli ona wciąż siedziała na miejscu. Podparła głowę na dłoniach wspieranych przez marmurową płytę, a żeby przyjaciółka nie poczuła się zaniedbana, Straszka zafundowała jej kolejną przeszkodę w tym emocjonalnym maratonie – radość! Przecież powinna się cieszyć z tego przypadku! Tymi emocjami jednak sama manipulantka się już nie żywiła, one ją brzydziły, wręcz odstraszały, a nikt tu nie chciał zobaczyć jak zwracała wypełniające ją szczęście.
    - Przyszłam na kolację, nya. A ty, Sarenko? Może masz ochotę stać się jej częścią? – Ogon napędzany obrazami w głowie Anastasi machał się na boki, cicho przy tym szurając po nagrobku, niczym wahadło zegara, zupełnie jakby tylko odliczała sekundy dzielące je od czegoś. A pośród różnorodnych odgłosów cmentarnych, żywych czy martwych, mieszkańców, ten wydawał się jej najwłaściwszym punktem odniesienia, którego rytmika póki co pozwalała zachować spokój.

    / moc rangowa: kontrola emocji drugiej osoby 2/4 /
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 1,28 sekundy. Zapytań do SQL: 10