• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Morze Łez » Kal'Amanhar
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Luty 2016, 15:02   Kal'Amanhar



    Wyspa ta istniała już przed wieloma laty, prawdopodobnie uformowana jako jedno z pierwszych dzieł Baśniopisarzy. Wówczas tętniła życiem, była jego kolebką. Niestety, podczas prób stworzenia nowej rasy, doszło do zmaterializowania złej siły i w konsekwencji wyspa sprowadzona została na dno morskie, a jej pierwotni mieszkańcy uwięzieni w koronie górskiej i zmuszeni do snu wraz z ciemną mocą. Zaś ich przywódczyni, Królowa, zesłana na jeden z gwiazdozbiorów jako strażniczka, która powróci, gdy wyspa zostanie wyrwana z morskich czeluści.

    Podczas wydarzeń spisanych na kartach unikalnej Księgi Bestialskiego Pościgu (co jednocześnie stanowiło event o tej samej nazwie), wyspa powtórnie została przywrócona na poziom morza. Niestety, ciąg zdarzeń nie był miłym i nie oszczędził ani jednej żywej komórki - wszelkie życie zostało na niej unicestwione. Dryfuje teraz w centrum morza, ściągając na siebie wielkie sztormy, cyklony i śnieżyce. Jej lasy są tylko posągami z wyciągniętymi ku niebu gałązkami, zwłoki zwierząt leżą martwe na jałowej ziemi, będąc podatnymi na działalność atmosfery. Woda wokoło brzegów wyspy zdaje się być trującą, a niektóre morskie stworzenia, dopływając w jej pobliże, umierają od toksyn i martwe wędrują na jej brzegi, przyozdabiając je niczym barykady.
    Ktokolwiek tutaj dotrze, nie może liczyć na szybki powrót. Istnieją jednak spore nadzieje na to, że na wyspie znajdzie się rzeczy, których od lat poszukuje; artefaktów unikalnych w skali całej krainy, nieokiełznanej mocy czy odpowiedzi na wiele pytań. Marne jednak są szanse na przetrwanie, zwłaszcza w obliczu kilkunastu dozorców wyspy: wskrzeszonych Przebudzonych, opętanych przez część mroku, gotowych każdego podróżnego wyzbyć z ducha.

    Wszelka obecność postaci gracza na wyspie wymaga uwagi Mistrza Gry. Mogą odbywać się tu różnego rodzaju misje, lecz z przyczyn oczywistych, nie ma miejsca na polowania. Dodatkowych informacji o tym miejscu można zasięgnąć u autora tego postu.

    _________________


    x x x x
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Maj 2016, 21:19   


    Misja rangi A dla: Leo, Zoe, Prim i Beauregarda. (choć póki co będzie to okres bezpieczny, a później się zobaczy)


    Trójka śmiałków postanowiła zbadać stan rzeczy na wyspie, o której mówiły im księgi magiczną drogą dostarczone. Nie mieli oni najmniejszych szans dowiedzieć się o tej wyspie, królującej pośród wód - żadne mapy, żadne zapiski o niej nie traktowały.
    Ale być może w starożytnych runach wyryto o nich pewne wzmianki, wszakże wtedy była tylko wyspą, której nic specjalnego nie towarzyszyło, zaś jej dalsza, pełna wielkiej mocy historia, nie wypłynęła na krańce morza w żadnej opowieści - pozostała w samej wyspie.
    I jeszcze nadzieją było to, że akuratnie trafiło się na ślad bliskich pewnej Upiornej, która postanowiła zbadać, czemu ta wyspa nie istnieje, a niegdyś pradawne runy o niej pisały. Każdy przecież wie, że wyspa nie znika tak po prostu, choćby poziom wód się podniósł - wtedy co najwyżej ulega zatopieniu, a ta przecież zwyczajnie spadła na dno, a skalny piedestał ją trzymający uległ skruszeniu.
    A teraz dryfuje jak kłoda, jak łajba.

    Jeden z brzegów wyspy stał na drodze prądowi morskiemu; jego klifowe wybrzeże zbierało śniętą faunę morską. Padlina osiadała na piaskach i skałach, ulegała powolnemu rozkładowi. Czasem większy przypływ zabierał trupy i wiódł w dalsze strony zarówno wyspy jak i granic Morza Łez.
    Ciemna woda przy brzegu zbierała zarazę. Owady i ptactwo sięgające morza przybywały na wyspę, próbowały znaleźć pożywienie, ale albo zawczasu uchodziło z życiem, albo już na zawsze tutaj zostawało. Niektóre obecnie siłą próbują przetrwać, będąc nękanymi przez jakieś paskudne zarazy, tkwiące w wodzie bądź w powietrzu.

    Podróżnicy mogą dobić swoimi łodziami do brzegów, albo też zatrzymać je na pewnej odległości od niego. Brzeg wraz z promieniami słońca i jasnym piaskiem go wzbogacającym nie zdradza wielu niebezpieczeństw, lecz pobliskie drzewa pozbawione są liści, a trawa to uschnięta słoma, wyrastająca pomiędzy warstwami piasku, przypominającego bardziej skruszone na popiół kości niż żółtawą drobnicę kwarcu.
    I morze szumi, rytmicznie ocierając się o skały i piaskowe wzniesienia, a słonce dogląda swoją ciepłotą stanu tych rzeczy.
    _________________


    x x x x
      
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 18 Maj 2016, 11:40   

    Wiosłowała. Ramiona zaczynały odczuwać ból spowodowany wysiłkiem, ale na szczęście brzeg wyspy wyłaniał się już niedaleko. Na szczęście, co? Ha! To jeszcze się okaże, Zoey, to się okaże. Dziewczynę wypełniała mieszanka uczuć - od ciekawości, przez ekscytację aż do strachu. Tak, niepokój ssał ją gdzieś w głębi i tańczył w dreszczu na karku. Pewien ziemski pisarz powiedział kiedyś, że najsilniejszym rodzajem strachu jest ten przed nieznanym. Gdyby tylko Zoe znała ten cytat, zapewne wybuchnęłaby wesołym śmiechem. A potem przyznała mu rację. Oczywiście, że się bała. Nawet po lekturze opowieści zawartej w magicznej księdze, a może właśnie przez nią, wyspa pozostawała tajemnicą, tą z rodzaju groźnych i niepokojących. Ale lunatyczka kochała to uczucie stresu, które jak na razie motywowało ją tylko do dalszej drogi. Wszystko będzie dobrze, przynajmniej dopóki lekki strach nie zamieni się z jakiegoś powodu w paraliżujące przerażenie.
    Dziewczyna zaryła w piasek swoim środkiem transportu przypominającym jednoosobowy kajak. Wynajęła go wcześniej od pewnego rybaka który zgodził się podrzucić ją bliżej wyspy, ale za żadne skarby nie zamierzał podpływać do plaży. Może środki jakimi dysponowała lunatyczka nie były wystarczająco przekonywujące, a może po prostu rybak nie podzielał jej chęci do zagłębienia się w, jakby nie było, złowrogą atmosferę. Zamiast tego udzielił jej szybkiej lekcji obsługi wioseł i spuścił na wodę w miejscu, z którego nie było już wcale tak daleko do celu. Nie narzekała, jako że kajakiem płynęło się zaskakująco przyjemnie, przynajmniej dopóki morze pozostawało względnie spokojne.
    Niezgrabnie wyskoczyła z łódki, aż chlupnęło głucho. Obraz zepsucia i zgnilizny wokół brzegu zauważyła już wcześniej, ale dopiero teraz mogła dokładniej się rozejrzeć. Śnięte ryby i inne stworzenia. Dziwny kolor wody. Zbierająca się gdzieniegdzie obrzydliwa piana. I ten drażniący nozdrza zapach. Hm, jak w takim miejscu nie czeka na mnie jakaś przygoda, to ja już nie wiem gdzie szukać. Chodź, Zoey! Zwiedzamy! Gdzieś z tyłu głowy wciąż dobijała się do niej świadomość że wcale nie jest za późno, że może zawrócić. Nie posłuchała. Z wysiłkiem wciągnęła kajak jeszcze odrobinę w głąb lądu. Aby dodatkowo zabezpieczyć łódkę, sięgnęła po linę przytroczoną do dziobu i ruszyła w kierunku pierwszych drzewek, a raczej ich kikutów czy też martwych powłok, jakkolwiek to zwać. Niestety liny starczyło jedynie na tyle, by przywiązać ją do dość licho wyglądającego badyla wystającego na skraju zarośli. Lepsze to niż nic... Chyba.
    Zadarła głowę do góry, rozejrzała się jeszcze dookoła i zastanowiła. Właściwie, to co teraz? Do księgi nie była dołączona żadna mapka ani wskazówka, a może została po prostu przeoczona przez Zoe. Najrozsądniej, o ile samo przybycie na wyspę można było nazwać rozsądnym, będzie chyba ruszyć w głąb. Zanim jednak oddaliła się znacznie od brzegu, tknęło ją przeczucie, a może to jakiś dźwięk spowodował, że odwróciła się i wytężyła wzrok. Czyżby ktoś jeszcze zbliżał się do wyspy? Nie było sensu zbytnio się kryć, skoro jej łódka widoczna była już z daleka. Postanowiła na razie przystanąć i zobaczyć kogo to licho niesie.
    Jeśli chodzi o wygląd Zoe, to ubrana była jak na podróż przystało, czyli w dość grube buty o wysokiej cholewce, wygodne spodnie i coś w rodzaju bluzo-kurtki. Wszystko to w czarnym kolorze i jakby na chłodniejszą porę. Włosy splotła w luźny warkocz, a na plecach zwieszał jej się miecz oraz plecako-sakwa. W środku większość miejsca zajmowała Księga Bestialskiego Pościgu, którą postanowiła ostatecznie zabrać ze sobą. Poza tym była tam manierka z wodą, słodka bułka oraz kilka wytrychów których i tak nie spodziewała się użyć na wyspie. Dodatkowo, Zoe przezornie zapakowała bandaż i małą buteleczkę z alkoholem do odkażenia ewentualnych ran, chociaż wcale nie zamierzała dać się pokiereszować. W kieszeniach kurtki znalazłaby też pewnie cukierki, kawałek jakiegoś materiału czy nawet sznurek, ale bardziej były to śmieci niż faktycznie coś przydatnego.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Beauregard
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Czerwiec 2016, 19:37   

    Nigdy by nie pomyślał, że pomimo tylu lat na karku nadal łyknie jedną wskazówkę niczym ryba chleb. Bo co tak naprawdę o tej wyspie wiedział wampir? Tylko tyle, co było opisane w książce, a nikt nie powiedział, że to na sto procent prawdziwe informacje. Co prawda, parę rzeczy w niej opisanych by się zgadzało. Wstrząsy faktycznie miały miejsce. Odczuwał je doskonale w Krainie Luster. Wątpliwościom nie podlegała również magiczna aura knigi, której nie dało się w żaden sposób naruszyć. Tylko czy to wszystko miało jakikolwiek sens? Cała Kraina Luster była pełna istot i przedmiotów magicznych, więc równie dobrze mógł to podrzucić podrzędny kapelusznik, który chciał mieć chwilę zabawy. Coś jednak podpowiadało krwiopijcy, że tym razem może być całkowicie inaczej. Jakiś wewnętrzny głos namawiał go do wyruszenia ze swojej posiadłości i postawienia na tę jedną kartę, którą teraz posiadał. I mimo tego, że Beauregard był już całkiem stary, to poczuł w sobie ten młodzieńczy zew, który przez tak długi czas był już w nim uśpiony. Co z niego wyjdzie? Jeszcze tego nie wiedział, ale na tę chwilę gotów był oddać się temu ułamkowi szaleństwa, jaki w nim jeszcze pozostał.
    Efektem tego było znalezienie łodzi. Niezbyt dużej, bo i po co, skoro porusza się sam? Drewniana ostoja na wodzie wydawała się całkiem solidna, ale jej mankamentem był brak silnika takiego, jaki zazwyczaj występuje w ludzkich wynalazkach. Z tego też powodu von Teufelnote od samego początku nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Jego ręce pracowały rytmicznie, w skutek czego wiosła niczym dzielny mąż uderzały w taflę wody w tym samym momencie. Dzięki temu jakimś cudem drewniany środek transportu przesuwał się do przodu. Sama podróż nie była jednak tak wielkim problemem, jak odnalezienie jej końcowego celu. Wyspa, o której nikt nie słyszał, do której nikt się nie zbliżał i w istnienie której nikt nie chciał nawet wierzyć. Na całe szczęście znajdowali się jednak ludzie, których uważano za szaleńców. To właśnie od jednego z nich Beauregard wyciągnął przybliżone położenie wyspy i udał się w tamtym kierunku. Po kilku godzinach zauważył jednak zarys lądu, który do złudzenia przypominał miejsce jego przeznaczenia. Bez chwili namysłu blondyn zbliżył się jeszcze bardziej, aby jego podejrzenia po chwili się już potwierdziły. Ten widok był... niesamowity! Miód na oczy wampira. No może nie dosłownie, bo to by bolało, ale wiadomo przecież o co dokładnie chodzi.
    Ta czarna woda, te unoszące się truchła ryb i innych żyjątek morskich wskazywały, że Beauregard dopłynął w idealne miejsce. Ten kawałek lądu znajdujący się na horyzoncie był właśnie tą mistyczną wyspą, której poszukiwał. Oczy wampira zabłysnęły, a na wierzch wyszły jego okazałe kły, co miało być namiastką uśmiechu. Nie zwlekając zbyt długo przyspieszył, aby po parunastu minutach znaleźć się już na tyle blisko brzegu, żeby zauważyć kolejne szczegóły tego miejsca. Wszystko było tu martwe, ciche. Na razie nie zauważył żadnego niebezpieczeństwa, więc nie miał się czym przejmować. Po prostu dobił do brzegu i wciągnął niewielką łódkę wgłąb lądu. Czy miał coś przy sobie, oprócz standardowego ubioru i rapiera? Oczywiście, że nie. Krew pił jeszcze przed podróżą, a niczego innego aktualnie nie potrzebował. Zresztą zbytnio napalił się na tę przygodę, żeby zabrać ze sobą cały worek śmieci.
    Leo
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Czerwiec 2016, 20:48   

    Hej ho, wiosła były w ruchu. Chlupotały wesoło o wodę. Zdecydowanie była to najgłośniejsza podróż z pozostałych. No, ale czym było się krępować? To w końcu wzywała przygoda. Najciekawsze przeżycie od.. dłuższego czasu. Dlatego też marionetkarz podśpiewywał sobie radośnie podczas ciut niezdarnego wiosłowania, wypatrując w oddali celu swojej eskapady. Wyspa o której dowiedział się z książki miarowo się przybliżała. Ta sytuacja zmotywowała mocno Leośka. Nie tracąc czasu, zabrał się za wiosłowanie pełną parą. Nie było w końcu po co odwlekać swojego przeznaczenia. Nagle łódka zatrzymała się, a on zaskoczony gruchnął do środka. W miarę szybko jednak udało mu się pozbierać. Zarzucił na plecy swój ukochany plecaczek i wyskoczył na ląd, a mówiąc dokładniej piasek. Zajął się tym by przepchnąć łódke jak najdalej od wody, ale wyszło mu tak średnio. No cóż, siłaczem to on nie był. Środek transportu jednak mimo tego nie powinien się oddalić w czasie jego eksploracji wyspy. Zaznaczyć można, NIE POWINIEN. Co nie znaczy, że nie może. Wracając jednak do Leo, chłopak ubrany był swój klasyczny biały strój, wraz z białą pelerynką, czarnymi skórzanymi rękawiczkami oraz mając u boku rodowy miecz. W plecaku miał notes, ołówki, Księge, nieco żywności oraz dwie butle wody. Tak właśnie przygotowany obrał kierunek pod tytułem "Prosto przed siebie", idąc wgłąb wyspy. Nie naszedł się jednak za daleko, kiedy natrafił na inną łódke.
    "Oho, nie jestem tutaj sam"
    Pokręcił się w kółko, aż się zatoczył bo dostał kręćka. Rypnął na ziemię, tuż przed jakąś lunatyczką. Spoglądał na nią tak przez moment z ziemi swoimi oczkami, zanim się nagle zerwał w górę. Otrzepał z kurzu i uśmiechnął ciepło do nieznajomej.
    -Dzień dobereeeek. Jestem Leo. Tak sobie tu przypłynąłem szukając jakiś ekscytujących przygód. A ty kim jesteś? - Wyciągnął rękę na przywitanie, wbijając swój wesoły choć ciut pusty wzrok w jej oczy. Co ciekawe, w oczkach nic się nie odbijało, ani twarz dziewczyny, ani krajobraz wokół nich.[/b]
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 28 Czerwiec 2016, 16:50   

    Zoe wypatrzyła w głębi morza łódź, którą płynął Leo i którą dotarł kawałek dalej od miejsca jej lądowania. Gdyby ani na moment nie spuściła wzroku z łodzi, spostrzegłaby, że chłopak wcale jej nie widział - ani razu nie spojrzał w jej kierunku. Napotkał ją jednak kiedy tylko pozwoliła sobie pozostać na plaży odpowiednio długo. W międzyczasie morska toń zachęcała jej kajak do wpłynięcia w swoją taflę i tak też się stało - wystający z piasku badyl zwyczajnie pękł pod naporem jak kruchy patyk, pozwalając uciec sznurowi. Lepiej się pośpieszyć, choć już teraz trzeba po niego popłynąć. Na środku morza prądy bywają dość silne, choć powierzchownie wcale nie wyglądają na takie.

    Gard przebywał w miejscu, gdzie kilkudniowa padlina wielorybiego mieszkańca morza leżała kilkanaście metrów dalej, po części przysłonięta uschniętym krzewem jagodowym. Rozkład postępował dość szybko. Zleciało się paręnaście owadów, bucząc groźnie i żerując na mięsie opalanym przez promienie słońca. Gdyby na wyspie występowały drapieżniki, to powinny już posilić się choć trochę mięsem, pozostawić ślady szponów i zębów. Nic takiego jednak nie miało miejsca, żadna kość nie została z mięsa obgryziona.

    Leo nie poszedł wgłąb wyspy. Gdyby poszedł, nie natknąłby się na Zoe. Ale mógł pójść na skróty po linii prostej w kierunku brzegu, na którym przebywała Lunatyczka (wyspa w przybliżeniu jest okrągła). Spacer przez uschnięte krzaki i brązowe kępy morskiej trawy nie przywodził nic nadzwyczajnego. Pomimo braku jakiejkolwiek ścieżki, nic złego go nie spotkało. Jedynie co, to niepokoić mogły niewyraźne ślady łap zaznaczone na podmokłym gruncie, a przykryte po części uschniętymi liśćmi paproci. Miały pięć palców i podobne były do tygrysich jak i wilczych - miały cechy obu gatunków. Było ich kilka i trop się urywał po obu stronach, a kierunek podpowiadał, że właściciel udał się od strony plaży wgłąb wyspy.

      Kolejka: Zoe, Leo.
      Gard może odpisać kiedy bądź.

    _________________


    x x x x
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 4 Lipiec 2016, 00:20   

    Tak, w istocie ktoś się zbliżał. Zoe nie zamierzała się ukrywać, wolała poczekać i zaznajomić z nowym gościem wyspy. W końcu, jak to mówią, lepszy diabeł znany niż nieznany.
    Podeszła więc w stronę nowo przybyłego, który wylądował wprost pod jej nogami. Zanim zdążyła zareagować i pomóc mu wstać, ten sam uporał się z zadaniem i nawet przywitał lunatyczkę.
    - Heeej…? - zaczęła trochę niepewnie, nie do końca będąc przekonaną czy entuzjazm chłopaka nie jest przypadkiem nieco niepokojący w obecnej scenerii. Podała mu jednak rękę, choć zauważyć mógł jak przez moment się zawahała. - Mów mi Zoe. Jestem… - Kim? Po co? - No, powiedzmy że szukam przygód. Jak ty! - uśmiechnęła się, najcieplej jak potrafiła. Ma dziwne oczy. - Więc… tak sam z siebie tu przypłynąłeś? - zagaiła, myślami będąc już gdzie indziej. Rozglądała się, coraz bardziej i bardziej zdezorientowana. Z jej skomplikowanych obliczeń wynikało, że łódek w pobliżu powinno być dwie. Na plaży ostała się jedna.
    Szukać wzrokiem nie musiała daleko. Kajak dryfował sobie, gdzieś w miarę blisko brzegu, ale jednocześnie oddalając się z zasięgu Zoe. Dziewczyna jęknęła i, zostawiając Leo w tyle, podbiegła w stronę zguby, zanurzając się gdzieś do połowy łydek w wodzie. Dalej jednak nie ruszyła, stała tak tylko i żałośnie wpatrywała w uciekający transport. Przecież tak się postarała! Nawet musiała wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na kajak! Ale nie, przeklęta łódka musiała od niej uciec.
    Zoe zdawała sobie sprawę, że morze jest zdradliwe, szczególnie takie wokół magicznej wyspy. Magicznej i ponurej wyspy. Ryzykować już na początku wyprawy? Wcale jej się to nie uśmiechało. Zresztą, w drodze powrotnej może nie będzie już nawet potrzebować łodzi… teoretycznie. W końcu mogłaby się teleportować. O ile będę w stanie. O ile coś nie blokuje tutaj magii. O ile… machnęła ręką i odwróciła się do Leo, z uśmiechem, odrobinkę tylko sztucznym. Zamartwiać się będzie później. Kiedyś. Nie teraz. Na razie podeszła do marionetkarza, starając się sprawiać wrażenie jakby nic szczególnie tragicznego nie zaszło.
    - Chyba będziesz mnie musiał później podrzucić, haha… - rzuciła w jego stronę, zastanawiając się w jakim stopniu może zaufać chłopakowi. Chociaż z drugiej strony… nowe przyjaźnie zawsze bywają ciekawe. Więc czemu by nie spróbować?
    Słuchając uważnie czy tamten miał coś do powiedzenia, przykucnęła nieopodal i zaczęła przyglądać się wzorom na piasku. A raczej śladom, jak się okazało, gdy rozgarnęła kilka paprociowych liści. Przekrzywiła głowę, przypatrując się im i intensywnie myśląc. Co to mogło być? Coś tu w ogóle żyje? Padlinożerca raczej? Zoe nie była pewna czy nawet padlinożerca przeżyłby na wyspie, śnięte ryby przy brzegu nie wyglądały mimo wszystko zbyt zjadliwie. Co więc zostawało naszej lunatyczce? Przekonać się. Przekonać na własne oczy. Uznała że poszukiwania właściciela śladów mogą stanowić równie dobry początek przygody jak każdy inny.
    - Gotowy? - zwróciła się do Leo, być może wcinając się w jego wypowiedź, bo od chwili już kompletnie go nie słuchała.
    Podniosła się i ruszyła w stronę sugerowaną przez ślady. Postawione przed momentem pytanie stanowiło zaproszenie dla chłopaka by towarzyszył Zoe w poszukiwaniach, jednak dziewczyna nie zamierzała na nic naciskać. Wybór należał do niego.
    Chociaż trop urywał się po pewnym czasie, to Zoe dalej podążała w wyznaczonym kierunku, to jest w głąb wyspy. Jeśli tylko minęła uschnięte badyle to ułamała sobie jeden z nich, machając nim i kreśląc koniuszkiem po ziemi. Bo czemu by nie? W końcu, jak na razie, nic szczególnego nie zdążyło się wydarzyć, więc i lunatyczka zachowywała się dość beztrosko.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 19 Lipiec 2016, 20:48   

    Leo był tutaj. To kiwnął głową, to kolejne słowa wypowiedział, a nawet coś mało rozsądnego burknął, na szczęście swoje niedbale, kiedy to Zoe pobiegła w kierunku uciekającej łódki. Ale gdy już odkryła tajemnicze ślady bestii i chciała poznać opinię marionetkarza - tego zwyczajnie nie było. I jej łódki też już nie było widać, ale jego jak najbardziej wciąż pozostawała na brzegu.
    Iluzja czy może własne urojenie? Nie napiłaś się może zbyt dużo morskiej wody?
    Jest więc sama na pewno, a Leo może zwyczajnie się speszył, a może tak naprawdę stanowi część tej wyspy? Wyspy bywają różne: szczęśliwe, przeklęte, niezbadane, zatopione, zniszczone, sztucznie zbudowane... Ta chyba niemal każdy z tych epitetów w całym swoim zawiłym żywocie mogłaby posiąść.
    Zoe mogłaby zobaczyć na piasku niewyraźne ślady po butach mężczyzny, z którym chwile temu się witała, jeśli wyszłaby go poszukać. A wtem wiatr szybko pozbyłby się ich, zaś samo ich ułożenie świadczyłoby o tym, ze chodził w kółko... jak zabłąkany. Zaraz, czy nie o tym właśnie wspominał, kiedy wspomniała o podrzuceniu jej na kontynent?
    Ruszenie za urwanym tropem tajemniczej bestii pozwoliło znaleźć się dość nagle w gęstym lesie, którego niegdyś szczęśliwe, świerkowe dzieci, teraz pozbawione były żywotu i oblepione turkusowym mchem bądź porostem, niezbyt przyjemnym w dotyku. Ten las obumarł. Niektóre z drzew były wyrwane wraz z korzeniami, opierając się na innych bądź leżąc na jałowej ziemi. Brakowało tu ściółki i nawet upadłych igiełek było mniej niż być powinno. Lunatyczce przyszło przemieszczać się po zwalonych konarach, a ogrom ich korzeni zachęcał do przystanięcia i uważnego przyjrzenia się nim. W ich kształtach było coś znajomego, powtarzającego się. Jak fraktale.
    Świerk geometryczny?
    _________________


    x x x x
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 21 Lipiec 2016, 00:02   

    Zniknął, uciekł, rozpłynął się w powietrzu. Zoe bezradnie porozglądała się dookoła, pokręciła przy miejscu gdzie po raz ostatni widziała Leosia. No nie ma go, po prostu. Zostawało teraz pytanie, czy chłopak faktycznie kiedykolwiek tam był…? Znikające łodzie, znikający poszukiwacze przygód. Żeby nam i nasza Lunatyczka nagle nie zniknęła, ha.
    Dziewczyna ruszyła więc mimo wszystko tropem śladów, uznając że jeśli coś się ma znaleźć, to się po prostu odnajdzie. Samo, bo pomóc na razie nie miała nawet jak. Zmartwił ją trochę ewentualny los chłopaka, ale zostaniem na wyspie raczej nie sprowadziłaby go z powrotem. Po drodze, ścieżką wytyczoną przez odciski, spróbowała wmówić sobie że Leo sam z siebie postanowił jej uciec, tak o, z własnego kaprysu. Prawie jej się udało przekonać samą siebie. Bo przecież nie porwało go żadne licho, ani nie był tylko iluzją, prawda? Prawda…?
    Nie chciała teraz rozmyślać o dziwności ostatnich zdarzeń, dokładać sobie wątpliwości czy wyspa jest miejscem dla niej odpowiednim. Za późno na to było, za późno według niej. Zajęła się więc śladami, tak intensywnie wpatrując się w ich kształt, że prąc do przodu niemal przewróciła się o zwalony pień. Dopiero wtedy podniosła głowę, uświadamiając sobie fakt wkroczenia w inną już część wyspy, do lasu. Martwego lasu. Zoe ułamała kilka małych gałązek, suchy trzask potwierdził tylko widoczną śmierć drzew. Porosty zdawały się być w tej scenerii wykwitami jakiejś roślinnej choroby, sprawcą tej martwicy. Lunatyczka zeskrobała najpierw trochę narośli, używając do tego urwanego wcześniej badyla, nie chcąc jakoś szczególnie wchodzić w bezpośredni kontakt z turkusowymi plackami. Może bała się trochę, irracjonalnie, że i jej skórze się po tym udzieli ta porostowa zaraza. Otrząsnęła się, odrobinę obrzydzona samą myślą o takiej infekcji, nawet odruchowo podrapała po rękach.
    Zoe starała się dostrzec pod swoimi nogami kontynuację śladów, które ją tu przywiodły. Jeśli było to konieczne, rozgarnęła te niezbyt liczne, opadłe igły w poszukiwaniu tropu. Gdyby jednak urywał się on wraz z początkiem lasu, to Lunatyczka obrała taki kierunek, jaki wcześniej mniej więcej wyznaczały ślady. Zostawało jej tylko liczyć, że bestia-widmo nie zakręcała gdzieś między drzewami. Lunatyczka mogła poszukać jeszcze innych znaków obecności tego… czegoś na pniach - otartej kory, śladów pazurów czy czegokolwiek, co właściciel śladów mógł zostawić. Chociaż, kto wie, może lepiej było dla Zoe zgubić ten trop?
    A jeśli przyszło jej wybrać jednak alternatywną ścieżkę, to odruchowo kierować zaczęła się coraz bardziej w głąb wyspy, ku jej centrum, jakby oczekując tam… sama nie była pewna czego. Tajemnic, przygód?
    Droga przez las może i nie należała do najprzyjemniejszych spacerów, ale nie powinna była też stanowić dla Zoe zbytniego wyzwania. Nie po takich drzewach się przecież łaziło, pfy!
    Lunatyczka przystawała kilka razy, oglądając uważnie zwalone drzewa. Coś w niej zaczęło rozmyślać nad tym, pod naporem jakiej siły korzenie zostały wyrwane z ziemi. Wiatry, deszcze. Dokładnie tak, wolała wierzyć że to sprawka naturalnych zjawisk, a nie czegoś… innego. Bardziej, powiedzmy, magicznego.
    Przyjrzała się i korzeniom, i ziemi zebranej między nimi. Podźgała kilka razy swoim wiernym patykiem, licząc może na to, że w glebie znajdzie jakiś ślad życia. Dżdżowniczki? Sam system korzeniowy wydawał się być za to, jak na jej gust, trochę zbyt… powtarzalny. Ukształtowany inaczej, niż naturalna chaoso-rozłożystość. Zapamiętała ten układ i porównała go z innymi powalonymi drzewami, szukając zależności czy innych wskazówek. A potem ruszyła dalej, jedną z możliwych ścieżek.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Sierpień 2016, 18:14   

    Prawda.

    Ułamane gałązki pękały niemal od samego dotyku. Zdrapany porost z drzewa nie miał w teorii prawa wejść w dziwną reakcję z patykiem, choć kto wie, jak zachowałoby się w kontakcie z czymś żywym?
    Przy uwalnianiu fragmentem drzewa z tej zarazy, okazało się, że miejscami nawet ponad centymetrowa warstwa tego wytworu się znajdowała, choć z reguły była cienką na milimetry. Kora pod nią traciła jednak swoją brązową barwę, będąc jak opalona nad ogniem - czarna. Wtedy też Zoey mogła chcieć sprawdzić, jak wygląda dokładniej jej badyl, lecz drewno nie zmieniło swojego koloru.
    Wnioskować można, że upływ czasu jest kluczowym w tym obumieraniu drzew, a kiedy teraz dokładniej porównała te leżące jak zapałki do wciąż wznoszących się ku górze, zazwyczaj te pierwsze miały jakby więcej turkusowej brei na sobie. Breja, bo właśnie z badyla parę kropel spadło tuż pod Twoje nogi.

    Śladów na ziemi nie było, ale poszukiwanie ich na drzewach mogło nie być już tak bezcelowym. I nie było - spotkałaś kilka podłużnych ran na drzewach, zadanych jakby w połowie postępującego porastania ich tą tajemniczą substancją. Świadectwem na to był fakt, że niektóre porosty były rozdzielone na dwoje, a inne, zazwyczaj te o cieńszej warstwie, zachodziły do środka rany. Jakby to spaczenie wciąż, powoli, postępowało.
    Te poziome, acz nieidealnie, bo jednak skośne, cięcia; miały wyraźnie zaznaczony swój agresywny początek, po czym stawały się coraz cieńsze i płytsze, aż znikały całkowicie, nigdy nie otaczając więcej niż połowy obwodu pnia. I wszystkie wykonywane były niemal na tej samej wysokości i w tym samym kierunku - w kierunku ruchu po okręgu. Ślady szponów?
    Tak, idąc za kolejnymi ranami, jak po nici, dotarłaś w to samo miejsce, z którego obserwację zaczęłaś i kiedy już chciałaś to wszystko jakoś nazwać, powiedzieć, że dałaś się wykręcić, zmylić głupiej zagadce… poczułaś miękkość gruntu pod sobą… jakby zapadał się, był niestabilny… Pułapka.

    Ale nim błądzenie po okręgu cię zwiodło, korzenie już wcześniej podziwiałaś i jeśli znałaś pewien gatunek stworzeń z ogrodu Strachów, prawdopodobnie to właśnie jego zaczynały ci te korzenie przypominać. Mam tu na myśli fakt, że ta podziemna sieć pnączy zdawała się mieć wyszczególnioną w swoim kształcie paszczę, oczyska, kolczaste pnącza imitujące rogi, a nawet i być nabitymi na pal, którymi były świerki; świerki teraz tak znacząco grubsze od pali stosowanych do nabijania głów.
    Jakby pal urósł na martwym truchle, a przy okazji przekształcił je do regularnej geometrii.
    Czy było to w ogóle możliwe, aby tyle tych stworzeń tutaj umarło dla powstania tego lasu? To wydaje się niemożliwym wręcz i może jest inne wyjaśnienie?

    I kiedy jeszcze w międzyczasie grzebałaś w ziemi, która drzewa uwolniła, wiedziałaś już, że te wszystkie korzenie są jak dokładne powielenie jednego wzorca. Nie widziałaś już w nich roślinnych bestii. Ziemia nie chciała ukazać żadnych podziemnych stworzeń, możliwe nawet, że nigdy ich nie posiadała. Obserwując dokładnie te wyrwy w ziemi, można było uznać, że to jakby ziemia stała się na tyle sypka, że korzenie nie potrafiły dłużej się w niej utrzymywać. Ale gleba była dość zbitą i gęstą, co samo w sobie było pewną sprzecznością i przywodziło na myśl...
    _________________


    x x x x
    Frank
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Sierpień 2016, 19:59   

    Frank coraz lepiej znosił teleportację, zarówno zawirowanie w głowie jak i metaliczny posmak ustąpiły kilka sekund po wylądowaniu na ziemi. Trzymający w ręce krzyż schował jak zwykle pod koszulkę, a ten dał znać o swojej obecności zimnym muśnięciem o skórę. Zapiął kamizelkę taktyczną na którą dodatkowo została założona szara parka. Dzięki temu na jego widok nie od razu nasuwała się myśl o wojskowym, gdyż kurtka nieco utrudniała dostrzeżenia granatów jak i noża. Choć już maska przeciwgazowa luźno zwisająca na szyj oraz strzelba przerzucona przez lewę ramię budziły pewien niepokój.
    Nim ruszył zajrzał jeszcze do plecaka, by wyjąć busolę. Wziął również kilka naboi które włożył do kieszonki kamizelki, remington 870 bowiem był już naładowany a do użycia wystarczyło odbezpieczenie broni. Linę z karabińczykiem, racje żywnościową, manierki, magnez i pudełko z probówko-strzykawkami pozostawił bez zmian. Nie miał natomiast najmniejszej części Księgi Bestialskiego Pościgu, bo i jej kompletnie nie potrzebował. Przed wyprawą spędził masę czasu w archiwum organizacji przepisując merytoryczną treść do swojego poddasza w głowie, także całą historię pamiętał z wyjątkowymi szczegółami.
    Jaka była reakcja Franka na zastany krajobraz? Nijaka, ponieważ spotkał dokładnie to na co liczył. Postapokaliptyczna wyspa z domieszką magicznych wymyślności. Idealne miejsce dla fanów Stalkera by stworzyć klimatycznego larpa. Swoją uwagę skupił przede wszystkim na podążaniu w stronę centrum wyspy. Póki co priorytetem było ocenienie terenu i czas. Nie mógł przecież spędzić całego dnia na zwiedzaniu.
    Ciężkie buty podbite blachą radziły sobie świetnie. Może nie były tak lekkie do jakich Frank przywykł, lecz dzięki nim chodzenie w terenie stało się niezwykle łatwe. Bezproblemowo stąpał po zwalonych drzewach próbując dostrzec jak najwięcej, jednocześnie co jakiś czas zerkał na kąt nachylenia igły do kreski na szkiełku - która wyznaczała kierunek do środka wyspy - by mieć pewność, iż nie błądzi.
    Zatrzymał go dopiero widok podrapanego drzewa. Wielkość blizn mówiła jasno, że ich twórcą nie był malutki, puchaty kotek. Wzrok zwiadowcy powędrował w linii prostej szukając dalszego tropu, jednak to nie widok powtarzających się śladów spowodował, iż odbezpieczył broń, a zarys istoty znikającej w dali - o dziwo mającej dość ludzkie kształty.
    Ruszył w jej stronę zaciskając palce na uchwycie kolby, spuszczając jednak strzelbę lufą w dół. Bądź co bądź nie tylko on jeden mógł dostać w swoje ręce księgę, ściągającą podróżników w to miejsce.
    Nie musiał długo podążać za - jak się okazało - dziewczyną, bowiem ta przystanęła w miejscu. Jednak z tej odległości ciężko było mu stwierdzić co robi.
    - Cześć? - rzekł dość niepewnie i mimowolnie użył formy pytającej.
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 16 Sierpień 2016, 10:47   

    Zoe coraz mocnej utwierdzała się w przekonaniu, że turkusowe narośle nie są zwykłymi porostami, a czymś o bardziej złowieszczo-magicznej naturze. No i ta konsystencja papki… Nie, zupełnie jej się to nie podobało i chociaż jakaś część podpowiadała by spróbowała, zanurzyła palce w zielonkawej brei, to opierała się tym podszeptom. Starała się zająć myśli, zastanowić nad genezą choroby. Zresztą, bardziej niż epidemię przypominała ona Lunatyczce zgniliznę, zwłaszcza przez niepokojącą, czarną barwę zarażonego drewna. Albo jakąś żrącą substancję? Jej badyl nie uległ wprawdzie zniszczeniu, więc wnioski Lunatyczki mogły być błędne, ale może wystarczyło trochę poczekać?
    Ruszyła śladem cięć na pniach drzew. Początkowo wiedziona jakby za ścieżką, zdała sobie w końcu sprawę, że zatacza okrąg. Zatrzymała się, zastanawiając czy aby wgłębienia na korze nie były czymś innym, niż śladami chyba-bestii. Wszystkie w jednym poziomie, kojarzyły jej się bardziej z jakąś… granicą?
    Rzuciła jeszcze raz okiem na drzewo wyrwane z korzeniami, przypominając sobie Alrauny, bestie z Otchłani. Splątane korzenie w jakimś stopniu odpowiadały ich opisowi, ale idąc takimi domysłami mogłaby zacząć widzieć zwierzęta w każdej gałązce czy kamieniu. Wciąż pozostawało pytanie - dlaczego drzewa upadły? Czy to właśnie coś w rodzaju bestii je staranowało, czy to korzenie same spróbowały wypełznąć na powierzchnię? Westchnęła ciężko. Nie wiedziała i powoli zaczynała doskwierać jej myśl, że może zbyt wielu tajemnic się na tej wyspie doszukuje.
    Pokonała jeszcze kilka kroków, by zatoczyć pełny okrąg. Nie zaszła jednak zbyt daleko, bo miękkość podłoża nagle zaniepokoiła ją i kazała przystanąć. Czy i wcześniej ziemia taka wydawała się w dotyku? Nie przypominała sobie, by wtedy coś pod nogami przykuło jej uwagę. Postawiła stopę delikatnie przed sobą, chcąc wybadać czy nagle gleba nie zapadnie się w sobie albo nie okaże czymś w rodzaju ruchomych piasków.
    Zanim zdążyła lepiej wybadać sytuację, Zoe zaskoczył głos dochodzący gdzieś od jej prawej strony. Obróciła gwałtownie głowę, w ostatniej chwili hamując się przed wycelowaniem miecza prosto w stronę przybysza. Nie wydawał się być groźny, a przynajmniej - nie na razie. Mimo wszystko, była nieostrożna i skarciła się teraz za to w myślach. Po tajemniczym zniknięciu Leo, z dziwnymi śladami i rozkładającym się lasem powinna zachować większą czujność, a dała się tak łatwo podejść!
    - Cześć…? - odpowiedziała mu, równie pytającym tonem. Szybko zlustrowała nieznajomego od stóp do głów, a jej uwadze nie uszła broń, zdecydowanie nie-magicznego pochodzenia. - Nie jesteś stąd, co? - rzuciła odrobinę dwuznacznie, bardziej w formie zagajenia rozmowy niż oskarżenia. Nie zbliżyła się jednak, nie podała mu ręki ani nic w tym rodzaju. Była nieco nieufna co do ludzi, szczególnie jeśli nie wyglądali oni na zagubionych turystów po drugiej stronie lustra, a - jak Frank - na zwiadowców. - Nie podchodź. - dodała ostrzegawczo, z lekką obawą w głosie, ale nie wytłumaczyła o co chodzi.
    Na razie zaintrygowana była gąbczastością podłoża. Bezceremonialnie więc, nie tłumacząc się z tego, co robi, spróbowała gwałtownie wbić miecz jak najgłębiej w ziemie. Może nie było to rozsądne posunięcie, może miało przyspieszyć jakiś tajemniczy dla Lunatyczki proces, ale coś tutaj ewidentnie dziwnego się działo, musiała więc sprawdzić.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 4 Wrzesień 2016, 22:32   

    Frank bardzo dobrze ocenił, nawet jeśli tylko nieumyślnie, że pole magnetyczne może występować w dużej sile na tej wyspie. Również promieniowanie elektromagnetyczne tutaj ma swoje kredki i gdyby przyniósł jakieś urządzenie do ich odbioru, posłyszałby wybitne zakłócenia.

    Zoe, podczas badania stopą podłoża, nie spotkała się z żadną dziwna reakcją. Ot, było miękko, w stylu piaszczystej plaży, tyle tylko, że mamy tutaj standardową ziemię. Kiedy zaś wbiła w podłoże miecz, ten zatopił się tak łatwo, jakby znajdowała się w gigantycznej piaskownicy.

    Busola Franka zarejestrowała nagłe zwiększanie się natężenie pola, wskazując przy tym dokładnie na Lunatyczkę. Kobieta i jej szlachetne oręże zaczęli się zapadać niczym na ruchomych piaskach. Teraz kursor busoli obracał się już chaotycznie, we wszystkich kierunkach.
    Znikąd, jak zmaterializowane, pojawiło się pomiędzy nimi drzewo, którego ciężki pień, a dokładniej jego środek wraz z towarzyszącymi mu gałęziami, spadał prosto na mężczyznę tak, jakby właśnie ktoś je powalił. Zoe znalazła się blisko metr poniżej gruntu, w stożkowej dziurze, a jej nogi właśnie ugrzęzły wewnątrz korzenia. Takiego samego korzenia jak inne tu obecne - to także był świerk geometryczny.
    Pytanie tylko, czy Franka można było zobaczyć po dokładnie przeciwległej stronie drzewa, czy może jest gdzieś obok, uniknąwszy powalenia? I czy.. Zoe zdoła jakimś sposobem wyciągnąć swój miecz, który ugrzązł w korzeniu tak trwale, jak Miecza z Kamienia, pochodzący z legend arturiańskich? Bo swoimi nogami jeszcze jest w stanie minimalnie poruszyć i szansa samodzielnego wydostania się jest dość wysoką.
    Tak, ten świerk leży sobie w dokładnie taki sam sposób jak inne tutejsze, A Lunatyczka właściwie zawisła trochę w powietrzu, bo korzeń nie przylega do dna zdradliwej dziury-pułapki, której ziemia stała się już gęstą, choć wciąż wygląda na sypką. To, że ten lej się powiększa jest tylko złudzeniem... póki co, złudzeniem.


    Rysunek poglądowy:

    http://sketchtoy.com/67426812
    (nie zachowano zbytnio skali, ale ważny przekaz! Pozycja Franka jest z czasu kiedy drzewo spadało.)
    _________________


    x x x x
    Frank
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Wrzesień 2016, 14:15   

    Przejście do Krainy Luster dla racjonalisty byłoby tym czym dla ateisty wejście w progi nieba. Co Ci biedni profesorowie poczną gdy przyjdzie im zerwać swoje naukowe szkiełka? Choć ostatecznie nie musiało to być koniecznie. Świat luster mógł przecież nie różnić się niczym od ludzkiego, poza tym dziwnym tchnieniem, czymś na kształt ciepłego powietrza co nazwano magią. Wszystko sprowadzało się do pomiaru wszechbytu, którym magia mogła dowolnie operować, a bez niej był on statyczny jak w świecie ludzi i choć nieskończony, to jednak ograniczony.
    Frankowi myśl o istocie tej wysypy utknęła w głowie już podczas czytania Księgi Bestialskiego Pościgu i jak dotychczas teoria zbierała pozytywne plony. Zmiany potencjału pola magnetycznego były jednymi z czynników zachodzenia przeskoków między wymiarami, a te w historii wyspy mogły się zdarzać.
    Oczywiście wszystko to tłumaczy pojawienie się drzewa, bo też jaka hipoteza brzmi prawdopodobniej? Ent, zawodowy assassin dostał zlecenie na skasowanie przypadkowego człowieka?
    Nim jednak u chłopaka pojawiła się jakakolwiek refleksja zadział instynkt przetrwania. Uderzenie butów o ziemię wybrzmiało wraz z lecącym drzewem, odgłosem groźnego żywiołu którego już nie sposób zatrzymać. Oczywiście nie zrobił żadnego popisowego rollingu podczas uniku, czy też innego wyczynu na miarę bohatera kina akcji, toteż efekt nie był zbyt popisowy. Z doświadczenia jednak wiedział, iż bieg jest bardziej praktyczny niż turlanie się, zwłaszcza gdy w dłoni trzymasz strzelbę.
    Frank stanął w miejscu dopiero gdy trzask gałęzi skonfrontowanych z ziemią ucichł. Wcześniej nie miał czasu przyjrzeć się rozmiarom drzewa, toteż przeczucie konarów walących go w plecy towarzyszyło mu znacznie dłużej niż powinno. Może też było to coś więcej niż przeczucie i faktycznie oberwał, lub też leży spłaszczony bez jakichkolwiek przeczuć.
    Jeśli jednak jest w stanie iść, przypomni sobie o dziewczynie i o tym jak przed materializacją świerku była wciągana przez ziemię. Ostrzegła go, a to dzięki temu zachował czujność, która (być może) uratowała mu życie. Podbiegnie więc do niej wołając - Hej, jesteś cała?
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 7 Wrzesień 2016, 10:01   

    Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że przeceniła niezwykłość gleby i nic konkretnego się nie wydarzy, ale jednak wyspa postanowiła zareagować na spotkanie z ostrzem. Nagłe powstanie lejka i zwalenie się drzewa zachwiało Lunatyczką, a dodatkowy atak korzeni na jej nogi już całkiem pozbawił równowagi - na szczęście nie poturbowala się zbyt mocno, bo czekało ją spotkanie z piaskiem a nie z ziemią czy kamieniami.
    Mimo lekkiego szoku, wyszczerzyła się zadowolona z siebie. Przecież właśnie udowodniła, że jej podejrzenia co do niezwykłych właściwości podłoża były słuszne! Lubiła mieć rację, oj tak. Dopiero po chwili dotarło do niej co tak właściwie się wydarzyło i że niekoniecznie znajduje się w komfortowej dla siebie sytuacji, a cała akcja była odrobinę lekkomyślna. Mina nieco jej zrzedła, ale Zoe nie była wystraszona. Jeszcze nie.
    Tak pół-siedząc, pół-leżąc w piasku, oceniła swoje położenie. Chyba była względnie bezpieczna, ale nieprzewidywalność Krainy Luster, a szczególnie takich miejsc przesiąkniętych magia jak ta wyspa, była już Zoe znana, dlatego też wolałaby nie rozkładać się z piknikiem na dnie tajemniczej dziury.
    Zechciała jeszcze zlokalizować Franka, ale jej pozycja nieszczególnie nadawała się na punkt obserwacyjny - na szczęście chłopak sam zawołał, dając jednocześnie znak o wyjściu bez szwanku ze spotkania z agresywnym drzewem. Cóż, przynajmniej żył. To już coś.
    Początkowo Zoe puściła pytanie mimo uszu, bo teraz całą jej uwagę zaabsorbowało coś o wiele ważniejszego. Jak miała się przejmować własną całością, kiedy jej jedyny, ukochany, najlepszy miecz znalazł się w potrzasku? O ile była w stanie go dosięgnąć, spróbowała wyrwać ostrze z ziemiopiasku, ale jej wysiłki skazane były raczej na porażkę.
    Westchnęła. Może powinna najpierw zająć się sobą? Postarała się więc poruszyć trochę nogami, dopomagając sobie dłońmi by rozplątać niesforne i poskręcane korzenie. Uważała jednocześnie by nie dotykać zielonkawej papki, o ile ten świerk także był nią pokryty.
    Skąd to cholerstwo się tu w ogóle wzięło? Nie za bardzo rozumiała jak drzewo byłoby w stanie nagle zmaterializować się w reakcji na jej gmeranie przy ziemi ale... W końcu dojdzie do odpowiedzi, prawda? Nie za bardzo miała ochotę odpuszczać, nie teraz, kiedy w końcu zaczynało dziać się coś naprawdę ciekawego.
    Jeśli Zoe zdołała wyplątać się z pułapki, to oparła się o ściankę lejka, na razie woląc nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Ogólną wiedzę na temat ruchomych piasków posiadała i nie chciałaby wcale zostać teraz przez taki wciągnięta - a podejrzewała, że taka możliwość tutaj istnieje.
    Czy jestem cała...?
    - Nie! - odkrzyknęła w końcu, powoli zaczynając odczuwać rosnący stres. Co robić, co robić? - To znaczy tak, ale... Zobacz, utknął. - dokończyła z żałością, wskazując jednocześnie na Irysa. Wolałaby już chyba stracić rękę niż swoje wierne ostrze, chociaż na głos tej myśli nie zamierzała wypowiadać. Lepiej losu nie kusić, o tym też coś wiedziała.
    - Możesz tu jakoś podejść...? - niekoniecznie chciała prosić kogokolwiek, w dodatku (jeszcze) obcego o pomoc, ale być może we dwójkę łatwiej będzie im znaleźć rozwiązanie. O ile wszystkie strony wykażą chęć współpracy, rzecz jasna.
    Zdołała przypomnieć sobie jeszcze o sznurku, który - jak zwykle zresztą - przezornie ze sobą zabrała. Może by tak za jego pomocą i wspólnymi siłami dali radę wyciągnąć biednego Iryska?
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 9