• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Pub & Hotel ,,Delirium''
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Grudzień 2016, 02:16     

    Rozbawienie sięgnęło jej twarzy, gdy i drugą jej dłoń pobłogosławił swoją wdzięcznością. Pasowałoby te usta i oczy okraść z aż tak dobitnej prezentacji, która odbiera kunszt reszcie Gwiazdkowej twarzy. Zmyj ktoś ten makijaż! Hej, kto pierwszy chce dokonać ice water challenge? Skutek powinien być więcej niż zadowalający.
    - Chyba tak. Ale czy właśnie zasugerowałeś, że jestem groźna? To miłe, choć raczej nie tak u mnie to wygląda. Ale każdy pseudonim ma swoją historię.
    Choć w wypadku Vegi historia kreci się w alei przypadków.
    Założyła nogę na nogę i spróbowała nabrać poważnego wyrazu twarzy, splatając dłonie na kolanie. Długo tak nie wytrzymała i parsknęła pod nosem, przytykając dłoń do ust.
    - Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo muzyka jest mi obojętna. I... biada temu kto muzyką chciałby mnie zakląć! Ale podobno bardziej od muzyki, węże przyciąga ruch samego instrumentu. W moim przypadku idzie to jeszcze dalej, bo... ach, może pozwolę ci samemu to odkryć?
    Wyciągnęła wykałaczkę i wyłowiła jedną z truskawek, powoli wkładając ją sobie do ust i przeżuwając tak, by delektować się jej smakiem. Niemal deser i drink w jednym. Brakuje tylko ciasteczka i lodów. Słuchała jego opowieści o wygranych walkach i skupiła na nim jeszcze większa uwagę, na moment zapominając o truskawce. A potem trafnie ją rozszyfrował, lecz to tylko początek całego sensu jej pobytu tutaj. Ciekawy tor obierała dla niej ta rozmowa i ani trochę nie żałowała zamówionego drinka.
    - Ymmm.... - mruknęła przeciągle, po czym przełknęła owoc i odparła z nieukrywaną radością:
    - Och, dobrze, bardzo dobrze. A czterokrotny zwycięzca zasługuje na laury!
    I podniosła szklankę w geście toastu, skradając z niej dwa większe łyki napoju. Nie wykrzywiła się i mimo iż procenty poczuła wyraźnie, to słodycz gasiła ogień wartościowych alkoholi. Szybko odstawiła szklankę i nachyliła się, aby chwycić jego dłoń w momencie, kiedy swoje szkliwo też zamierzał odłożyć. Pociągnęła go za zdrową dłoń i splotła jej palce z palcami swojej dłoni.
    - Może zamiast składania pocałunków, znajdę ci bardziej wymagającego przeciwnika? Nie to, żebym oczekiwała porażki. - dodała głosem pełnym powagi, by po chwili znów przyjąć łagodniejszy ton - Tak, czekam tu na kogoś, lecz człowiek ten ma spore opóźnienie i chyba jestem skazana na Twoje towarzystwo.
    Możliwe, że w tym momencie zobaczyła bliznę na drugiej ręce.
    - Niemiłe i niebezpieczne, bo w pobliżu żył. - skomentowała cichym głosem, a tę zmianę tematu wykorzystała celem uchwycenia jego prawej dłoni w obie swoje (wykałaczkę wiła ponownie w owoc umieszczony na szklance).
    - Pozwolisz... - odparła z zamiarem przywłaszczenia sobie jego kończyny na dłużej. W razie sprzeciwu, uległaby,
    Opuszkami palców zbadała kształt nadgarstka. Nie wyczuła żadnej skazy, mogącej sugerować nieudolnie zrośnięte złamanie, które bywają obecne wśród amatorko trenujących bokserów. Jedną z dłoni przejechała po przedramieniu tak, by dobrze zapoznać się ze strukturą kości łokciowej. Mocny dotyk, pozwalający doskonale wyczuć kształt. Zapewne także i ta kość była cała. A i przy okazji mogła sprawdzić twardość pobliskich mięśni.
    - Obstawiam, że na co dzień nie walczyłeś nigdy w byle piwnicach. Mniemam, że często tu miewasz sparingi, sadząc po tym, że nikt nie zaczepia cię pomimo tych wygranych. Nie śpieszno ci chyba wyjść stąd, więc co takiego zamierzasz, Zaklinaczu?.. Może klucz znajdę w predyspozycjach potrzebnych do obchodzenia się z Cieniami?
    W połowie tej wypowiedzi spostrzegła, że nie rzuca cienia jego przedramię na jej dłonie. Światełko w tunelu zaiskrzyło i niemal była pewna, że zlokalizowała nietutejszego. Głupotą by było, gdyby próbowała to rozwiązać siłowo, a poza tym, nie ma parcia tego rodzaju osobników za wszelką, czy nawet i mniejszą o połowę, cenę do bazy zawijać. I tak dla wszystkich brakłoby miejsca...
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 7 Grudzień 2016, 02:28     

    To, w jaki sposób interpretowała cześć moich wypowiedzi, nieco mijało się z prawdą, jednak owe błędy nie były dla mnie istotne, więcej niepotrzebnego wysiłku kosztowałoby ich naprostowanie. Taki zabieg z mojej strony mógł też przyczynić się, do pogorszenia się atmosfery a tego nie chciałem. A przynajmniej na razie jej stan zwyczajnie mi odpowiadał.
    Poświęciłem chwilę na dokładniejszym oględzinom opatrunku, który wykonała Kobra. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz musiałem korzystać z tradycyjnych opatrunków. Zwykle w razie potrzeby zmieniając formę unikałem ran, w ostateczności świetnie sprawdzało się rodzinne zaklęcie. Właściwie mógłbym nauczyć owego czaru Anastasi, w końcu była dla mnie rodziną. Co prawda zaklęcie powinno pozostać w kręgu przedstawicieli krwi Arantza, ale czemu nie miałbym poczynić dla niej wyjątku? Ciekawe jak się teraz bawiła moja kocia siostrzyczka… była jeszcze jedna kocia panienka, której los interesował mnie szczególnie.
    Ponownie wsłuchałem się w słowa swej towarzyszki. Była obojętna na uroki muzyki? Zaskoczyło mnie to trochę, wydawało mi się, że kobiety są na nią szczególnie podatne. Być może Pani odziana w czerń nie napotkała jeszcze odpowiedniej melodii. Co się zaś tyczyło dalszej części jej wypowiedzi… domyślałem się, co też mogła mieć na myśli. Silniejszym niż sam ruch, który dostarczał bodźców wizualnych, był zapewne dotyk. Nie zdradziłem się jednak ze swym przypuszczeniem, a jedynie posłałem Kobrze kolejny uśmiech doprawiony nutką tajemnicy.
    Moje spojrzenie towarzyszyło truskawce, którą czarna dama tak okrutnie właśnie traktowała. Owoc został nabity na wykałaczkę, by za chwilę móc pożegnać się ze światem znikając w ustach mej towarzyszki. Nawet z czegoś tak naturalnego jak jedzenie, można było poczynić element gry… To, co zrobiła chwilę później było dość nieoczekiwane. Z lekką konsternacją przyglądałem się temu, co właśnie spotkało moją rękę. Nie wyrwałem jej jednak, ani w żaden inny sposób nie sprzeciwiłem się temu, co robiła. Byłem ciekaw, celu jak w tym obrała.
    -Nie mam nic przeciw wbrew pozorom wcale nie łatwo o godnego konkurenta. Czyżby Twoje medyczne aspiracje nie zostały jeszcze spełnione? A może chcesz popisać się ich szerszym spectrum? Liczyłabyś na bardziej poważne obrażenia, hm?
    Zatem dobrze ją rozszyfrowałem. Załatwiała tu interesy, tak jak i wielu innych bywalców, tak jak i ja sam często ściągałem do tego miejsca tylko po to, by dorobić się nowych zleceń. Dziś w tej kwestii raczej już mi się nie poszczęści, byłem tu wystarczająco długo, aby ktoś zainteresowany moimi usługami mógł do mnie podejść i wyciągnąć na biznesową rozmowę. Naprawdę nikt nie potrzebował profesjonalnego złodzieja? Przykre.
    -Ah, niepunktualność to jedna z najbardziej irytujących wad. Straconego czasu nikt nam wszak nie zwróci.
    Skomentowałem, zaś obandażowaną dłonią pochwyciłem swój drink, pozbawiając go części zawartości. Znów zerknąłem na Kobrę, a konkretniej na jej dłonie, które właśnie poddawały moją rękę jakiemuś badaniu. Dotyk ciepłych, smukłych palców wodzących po mojej skórze był przyjemny, jednak w mojej postawie czy wyrazie twarzy ciężko było doszukać się jakiś szczególnie żywych emocji. Byłem oszczędny w emocjach, jednak nie można było powiedzieć, że jestem spięty. Może jedynie przez moment, mogła wyczuć swego rodzaju naprężenie mięśni z chwilą, gdy uwagę poświeciła mojej bliźnie… przebłysk tragicznych wspomnień szybko utopiłem w kolejnych łykach alkoholu. Nie chodziło o moją próbę samobójczą, to zdarzenie było mi obojętnym, blizna przypominała mi o śmierci Irii. Nie chciałem o niej teraz myśleć.
    Ponownie skupiłem się na Kobrze, na jej dotyku i szukaniu sensu jej działań. Przyglądała się mojej kończynie tak intensywnie jakby w jej szaro błękitnych oczach tkwił jakiś rentgen. A może za chwile skupi się na samej dłoni, a ja usłyszę jakaś niedorzeczną wróżbę?
    Nie było wróżby, były za to domysły oraz pewne podejrzenia…
    -Życie pisze różne scenariusze moja droga, nie zawsze ma się na tyle szczęścia, by móc samemu decydować o tym, gdzie znajdzie się arena. Ale tak jak zauważyłaś, tutaj mogę pozwolić sobie na całkiem sporą swobodę. I tak nie spieszno mi opuszczać to miejsce a w każdym razie… przynajmniej do czasu aż ta butelka nie będzie pusta.
    Gestem głowy wskazałem na butelkę stojącą na brzegu lady, barman musiał zrozumieć, że dość często będzie dziś po nią sięgał, skoro nie odstawił jej na prawowite miejsce.
    -Czasem, nawet jeśli klucz okaże się właściwym… to zamek pozostanie niewzruszonym.
    Uznałem, że nieco się pobawię, sprawdzę jak wiele wie i jak zareaguje. Wyzwalając swoją rękę spod jej dotyku, nachyliłem się nieco ku kobiecie. Nie odezwałem się więcej ni słowem, a jedynie na chwilę uniosłem okulary, aby przez sekundę czy dwie uraczyć ją szkarłatem swego spojrzenia, położyłem też palec na ustach, dając jej znak by to, co widziała, zachowała dla siebie.

    Czas mijał na rozmowach, czasem z pozoru pozbawionych sensu dla postronnego słuchacza, jednak w słownych zagadkach kryły się przesłania. Było to na swój sposób zabawne. Poganiałem barmana, aby nie ociągał się w napełnianiu zarówno mojego kieliszka, jak i również Kobry. Dawno już należało powiedzieć sobie stop, wiedziałem o tym, całe szczęście stan i poziom mojego upojenia alkoholowego nie był aż tak widoczny w mej powierzchowności.



    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 8 Grudzień 2016, 22:00     

    Zdecydowanie chodziło o dotyk. Dotyk, którego namiastkę przedstawiła i mogłaby jeszcze więcej, gdyby tylko pewne względy nie trzymały jej w ryzach. Jej medyczne aspiracje realizowały się znakomicie, choć przecież do niedawna, paru lat wstecz, medycyna była jej obojętna. Ale pozyskiwanie obiektów z walk brzmiało... nudnie. Chyba, że mowa byłaby o magicznym odpowiedniku Koloseum - wtedy nie brakowałoby rozrywki przy zapoznawaniu się z efektami spowodowanymi przez magiczne moce.
    - Może, może... - zabrzmiało jej mało efektywne rozmyślanie - Za piękną walkę mógłbyś sobie zaskarbić coś wartościowego... Uleczę niemal każde serduszko. Plum-plum, plum-plum. - zakończyła dźwięcznym naśladowaniem pracy serca.
    Straconego czasu nikt nie zwróci. Na tę okrutną prawdę aż musiała nabrać głębszego łyku. Cholerna miłość. Czemu to tak boli? Bo było prawdziwe. Wykrzywiła na moment usta w niesmaku.
    Wróżby - jedna z wielu śmiesznych dla Vegi rzeczy; których lista znacząco się pomniejszyła od czasu częstych wypraw na Drugą Stronę. Jeszcze brakuje spotkania wróżki żębuszki i czarownic z okresu inkwizycji, a może zacznie brać pod uwagę to, że los może być zapisany w gwiazdach.
    Ale dla siebie i tak będzie samodzielną Gwiazdką.
    - Ymmm.... - odparła na pochwycone przez Zaklinacza zabawy słowne. - - Są Klucznicy, dla których nie ma zamków nie do ruszenia. - ukazała swoją wiedzę o Krainie.
    Pozwoliła mu zabrać dłoń i początkowo ze spokojem zezwalała mu przytknąć palec do swoich ust. Ale po chwili Vega zareagowała błyskawicznie, rozchylając wargi i ukazując białe uzębienie w drapieżnym grymasie rozszerzonych ust. Kobra. Nie to, że w tej kwestii nie zachowa milczenia - przeciwnie. Ale chciała ukazać, że nie na wszystko będzie przymykać oko, bo tak ktoś chce.

    Czas mijał, truskawki znikły, a drink uległ opróżnieniu. Poruszyli parę mało ważnych tematów, a wskazówki mknęły po tarczy. Jej telefon zabrzękał wibracjami i musiała przeprosić Zalinacza za mającą nastąpić chwilową rozłąkę. Powstała i udała się w inną część pomieszczenia, w pobliże schodów prowadzących na górę. Enkil mógł dojrzeć jak podchodzi do niej wysoki mężczyzna. Objął ją i w ostatniej chwili wymknęła się z jego wpływu, kiedy to blisko był złapania jej za tyłek. Coś odpowiedział, pokazał klucze do pokoju i wskazał na schody za nią. Udali się tam.
    Wewnątrz rozmawiali przez blisko dziesięć minut, po czym Vega dokładnie przyjrzała się kości przemyconej przez spragnionego igraszek mężczyznę. Nie należała do tego świata, jak stwierdziła na podstawie wysłanej jej przed tygodniem próbki, a teraz wstępne oględziny ją w tym upewniały. Natknięto się tylko na tę jedną sztukę, a fakt, że była jakby ucięta przywodził na myśl, że jest straconą częścią kończyny.
    I taka też była prawda.
    Facet nalegał na przyjemności, będąc przekonanym, że nietrzeźwy stan nie będzie stanowił większej bariery. Nic z tego.
    Po około kwadransie wróciła, sama, z małą, czarną walizką.
    - Miło, że zaczekałeś.
    Skinęła barmanowi, otrzymując kolejny drink, tym razem ze skromniejszą mieszanką soków owocowych i bez dodatku truskawek oraz z większą zwartością alkoholu. Siekło ją. W końcu postanowiła wyjść na zewnątrz, zostawiając barmana z pustą szklanką. Zasugerowała Zaklinaczowi, by zabrał coś na wynos. Odebrała płaszcz ze szatni, licząc na pomoc w założeniu go. Wyszli.

    Po nabraniu kilku głębszych chustach zimowego powietrza, zaprosiła Zaklinacza do swojego samochodu, stojącego dwa budynki dalej. Czerwony, trzydrzwiowy Jeep Wrangler w wersji III. Schowała walizkę do schowka zamykanego na klucz, a Enkila posadziła na fotelu kierownicy. Telefon schowała do torebki. Włączyła ogrzewanie.
    Tego typu samochody nie nalezą do częstego widoku, a że kobieta nim jeździ... kolejna ciekawa rzecz o Kobrze.
    - Jak ci się podoba? Pod maską kryje piękną moc, Diesel 177-konny. Żal nie skorzystać, a zaraz za tamtą uliczką znajduje się leśne drogi. Z kilometr jazdy i trafi się na ciekawie ukształtowany teren, po którym zazwyczaj szarżują quady... - rozgadała się. Jak nic chciała zmusić Faceta w Czerni do jazdy i jeśli by sobie nie radził, miałaby czarno na białym, że ten świat jest mu obcy. Dobrze o tyle, że jeszcze nie chrzani od rzeczy.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 11 Grudzień 2016, 01:17     

    Czekałem, choć w rzeczywistości nie wiedziałem właściwie, po co. Był to przecież wręcz idealny moment na zakończenie tego przypadkowego spotkania. Kilka drinków, chwila rozmowy nie zobowiązywały przecież do niczego. Nawet uprzejmość w postaci pierwszej pomocy doczekała się już spłaty i to nie jedną szklanicą alkoholu. Zapłaciłem gotówką, pozwoliłem sobie nawet na hojność i pozostawienie sporego napiwku w zamian za wyszukanie najlepszej butelki ginu. Scenka, podczas której Kobra odeszła w towarzystwie spóźnialskiego interesanta, wydawała się dość jednoznaczna, albo właśnie taką wydawać się miała.
    Podczas nieobecności kobiety zasięgnąłem języka, w sprawie nowych zleceń niestety nie trafiło się nic godnego mojego czasu i zainteresowania. Gdy moja znajoma zniknęła na schodach zerknąłem na tarczę zegara, wiszącego na ścianie zaraz nad półkami z alkoholem. Ten sam gest powtórzyłem, gdy Kobra zjawiła się ponownie, tym razem uzbrojona w tajemniczą walizeczkę. Nowy „gadżet” zainteresował mnie, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Lubiłem rzeczy zamknięte i ukryte, tajemnice, które ktoś skrywał, lub inne skarby, które zbyt nieostrożnie strzegł. Dobieranie się do informacji czy też samych przedmiotów stanowiło w końcu mój aktualny fach, choć nie ukrywałem, że i prywatnie odnajdywałem w tym wszystkim przyjemność, dozę satysfakcji. Wskazówki zegara mówiły, iż parka spędziła w pokoju jakieś piętnaście minut… Cóż, jeśli udali się tam po to, na co wyglądało, to mogłem jedynie współczuć przybyszowi. W tej jednak sprawie nie miałem zamiaru dociekać, bo zwyczajnie mnie to nie obchodziło. Coraz większą dawkę zainteresowania skradała się jednak walizeczka.
    Wypiłem zdecydowanie zbyt wiele… alkohol był zagadkową substancją i równie zagadkowo wpływał na mój organizm. Stan upojenia objawiał się na wielorakie sposoby. Obecnie czułem jak moje ciało, z wolna ogarnia przyjemne odrętwienie, nie miałem ochoty ruszyć się z miejsca, choć wiedziałem, że niedługo nastanie ów przykry moment. Umysł trzymał się nieźle, miałem już zbyt dobry humor i uśmiech tańczył na moich ustach, nie mówiłem jednak wiele… co mnie dziwiło, bo dość często alkohol rozwiązywał mi język. Być może jeszcze nie przyszła na to odpowiednia pora. Byłem wstawiony na tyle, by zignorować wołanie rozsądku nakazujące powrót do mieszkania. W umyśle rzuciłem sobie wyzwanie. Wyzwanie dotyczące czarnej walizki, a dokładniej jej zawartości.
    Opuściłem lokal w towarzystwie czarnej panny, której kroki stawały się coraz to bardziej chwiejne. Sam nie miałem problemu z równowagą, czułem jednak, że moje ciało jest już cięższe niż zwykle, nieco otępiałe. Niespiesznie udało się nam dotrzeć do czerwonego terenowego auta, które okazało się własnością mej towarzyszki. Nie zaskoczyło mnie to specjalnie, przywykłem do tego, że ludzie są zmotoryzowani, w końcu nie mieli innych perspektyw szybkiego przemieszczania się. Moje zainteresowanie względem motoryzacji było jednak niewielkie, auta nie przyciągały mojej większej uwagi, co innego jednak motocykle. Jednoślady zafascynowały mnie już podczas moich pierwszych wizyt w tym świecie i nawet od czasu do czasu przez moją głowę przebiegała myśl, że mógłbym sprawić sobie tego rodzaju maszynę. Na razie, jednak gdy widziałem taką konieczność, zasilałem budżet taksówkarzy, miałem nawet kilku zaufanych.
    Nie poczułem ekscytacji, którą wyczułem w tonie kobiety, gdy opowiadała o perspektywach i możliwościach swej machiny. W miejscu kierowcy czułem się nieswojo, choć mogłem wyglądać na nienaturalnie spokojnego.
    -Aż dziw, że i on nie jest czarny. Choć czerwień zawsze stanowiła z czernią przyjemny oku kontrast. Całkiem okazały egzemplarz, trzeba przyznać.
    Wręczyłem czarnowłosej butelkę trunku, po czym przywoływałem w pamięci całą swoją wiedzę wyniesioną z obserwacji oraz ekrany telewizora, dotyczącej uruchomienia ów machiny.
    -Cóż… nie jestem w tym dobry, ale skoro jest okazja poćwiczyć… Mam tylko nadzieję, że zabezpieczyłaś tę machinę.
    Zabezpieczenie? Nie to chyba było inne słowo… ale podobne. Na „U”… Zacząłem zabawę, podczas której samochód zawarczał, udało mi się nawet ruszyć, jednak machina zgasła równie gwałtownie, jak i wystartowała… a ja nie wiedziałem, co zrobiłem źle. Nie popadałem jednak w irytację, a jedynie w irracjonalne rozbawienie.
    -I po co w tym wszystkim tyle przycisków, wajch i funkcji… Połowa zapewne zbędna.
    Oznajmiłem i demonstracyjnie wcisnąłem jeden z guzików, nic jednak się nie stało, albo też tylko ja tego faktu nie zarejestrowałem. Kolejna próba sprawiła jednak, że niewielkie pomieszczenie zaczęła wypełniać muzyka, cicha i subtelna miała w sobie coś tęsknego. Nie wiedziałem, który przycisk sprawi, że ucichnie, to też przeniosłem pytające spojrzenie na Kobrę.



    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Grudzień 2016, 02:44     

    Nie zwróciła uwagi na jego brak ekscytacji i nie brała za dziwne, że mu prędko samochód zgasł. Co prawda, tak mocarnego diesla ciężko jest przydusić, bo rusza właściwie sam, o ile ma się choć trochę wyczucia. To bestia.
    - Aż dziw bierze, że sądzisz iż wszystko mam czarne...
    I jakby na potwierdzenie, zdjęła perukę czarnych włosów, ukazując ciasno spięte, różowe włosy. Nie miała chęci rozplątywać ich. Jej twarz nabrała zupełnie nowych walorów.
    - Yhym, oczywiście, terminowo wszystko zrobione, bez obaw.
    Ponownie, przymknęła oko na to, że źle coś nazwał. Chwyciła zakupioną butelkę gina, okręciła i pociągnęła z gwinta. Cierpki smak, ale po takiej wypitej już ilości alkoholu, ciężko jest cokolwiek więcej odczuwać, więc i łyk był jakby to było zwykłe wino, a nie mocny alkohol.
    - Kuźwa - przeklęła, kiedy samochód szarpnął i omal się nie polała pitym trunkiem. - Bardziej mu puść sprzęgło, to sam niemal pojedzie... - poinstruowała, a który pedał za co odpowiada, to niech się sam już domyśli.
    Funkcje, przyciski? Sama Vega wszystkiego nie pamięta nawet, bo jest tego zwyczajnie dużo. Choć część z tych rzeczy działała z automatu. Puścił muzykę z radia i pomyślała, że taki był jego zamiar. A kiedy spojrzał pytająco, sądziła, ze pyta o samo brzmienie, nie zaś o to, jak je uciszyć. Pomruczała coś pod nosem, przymknęła na moment oczy. Uznała, że może być. Podała mu butelkę alkoholu.
    - Pij, pij. - ponaglała, uwodzicielsko nachylając się w jego stronę w poszukiwaniu bliżej nieokreślonych, namiętnych gestów. Ni to próba pocałunku, ni to wieszanie się na jego szyi. Koniec końców, granica dotyku ledwie była przełamana, a wrażliwa bliskość nieosiągnięta. - Z tyłu fotele są złożone, więc jest sporo miejsca, Przystojniaku. - rzuciła zmęczonym tonem.
    Ponowne zabrała mu butelkę, aby uzupełnić alkoholowe pragnienie. W radiu leciał kolejny, jeszcze bardziej melancholijny kawałek, a Vega wprost zapytała, czy chciałby się z nią zabawić. Spragniona snu, wyczekiwała nie tyko pozytywnej odpowiedzi, ale i zdecydowanych działań.
    Za dużo wypiłaś, Gwiazdko, zdecydowanie za dużo.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 11 Grudzień 2016, 15:21     

    Zdradzony sekret, różowa czupryna chowająca się pod czarną peruką nawet mnie zaciekawiły. Kolor był wszak nietypowy, jednak pasował do niej znacznie naturalniej niż czerń. Nie skomentowałem jednak tejże prezentacji niczym więcej jak zadowolonym, na swój sposób uśmiechem.
    Zmagania z samochodem przerywane były kolejnymi porcjami alkoholu. Szyjkę szklanej butelki poznaczyła szminka, którą mimowolnie poczułem i na swoich ustach, kiedy raczyłem się trunkiem. Gin zdecydowanie wart był swojej ceny, choć żałowałem odrobinę, że nie wypróbowałem czegoś nowego, było jeszcze wiele smaków do odkrycia. Również inne rzeczy czekały, aby zdradzić swe sekrety.
    Procenty zadziałały na naszą dwójkę w dość odmienny sposób… Moje nieme pytanie nie doczekało się odpowiedzi, a w każdym razie nie takiej jakiej oczekiwałem. Kobra ewidentnie przesadziła z ilością spożytego trunku i przyniosło to dość ryzykowny rezultat. Gdy się do mnie przybliżyła, poczułem woń jej perfum mieszającą się z alkoholem, czułem też czego teraz łaknęła, do czego dążyła. A nawet gdybym miał wątpliwości to ona nie obawiała się mówić wprost o swoich pragnieniach… Chętna kobieta, oczekująca zabawy… Niespełnione marzenie tak wielu złaknionych mężczyzn, była od tak na wyciągnięcie mojej ręki. Była, co prawda pijana, a gdy tylko moc procentów opuści już jej ciało mogła bardzo pożałować swej decyzji. Ale za konsekwencje swoich czynów trzeba płacić prawda? Mogłem na tym wszystkim skorzystać, mógłbym po prostu ją wykorzystać. Ba, ona sama tego chciała. Wielu uznałoby że grzechem byłoby wypuścić z rąk taką okazję. Cóż… byłem, zatem grzesznikiem. Ten rodzaj spełnienia i bliskości od niedawna zatracił swój smak, jakby ktoś rzucił na mnie czar… a ja doskonale zdawałem sobie sprawę gdzie szukać czarownicy. Wiedziałem czyich ust chce znów skosztować, czyjego dotyku zaznać, czyje uczucie muszę zyskać a nawet skraść…
    Alkohol ożywił moją tęsknotę za nią… stan upojenia zwykle przynosił ten rodzaj wewnętrznej szczerości której każdy się lękał lub zwyczajnie ją odrzucał. W czasie moich rozterek Kobra stała się bardziej natarczywa a mi wpadł do głowy zabawny pomysł. Nie odepchnąłem od siebie kobiety, czułem jak smakowita senna aura coraz ściślej ją ogarnia. Nie powiedziałem ani tak, ani nie, miast tego poprosiłem by zamknęła oczy. Gdy to uczyniła wykorzystałem wszelkie dostępne cienie , nawet i jej własny do stworzenia opaski na oczy oraz liny. Opaską zasłoniłem jej oczy, zaś, gdy bardziej już „odpłynęła” związałem jej dłonie przywiązując linę do siedzenia samochodu. Wstęp do zabawy, to zapewne myślała, jednak nie doczekała się niczego więcej nie odezwałem się ani słowem pozwalając by ogarnęło ją oczekiwanie a wkrótce i sen.
    Miałem teraz czas na własne zabawy, z kieszeni wyciągnąłem skórzane rękawiczki w wsunąłem w nie dłonie. Mimo stanu upojenia procentami, nawyki pozostały wszystko szło mi jednak znacznie wolniej niż zwykle. Moim celem była teraz walizka, do której dobrałem się łatwo miałem w końcu kluczyki. Wyczekiwany moment ekscytacji, odkrycie tajemnicy, wnętrza, które skrywało….kość. Co do cholery… Staranie obejrzałem znalezisko, nie znajdując wyjaśnienia, po co ta kobieta zbiera czyjeś szczątki… W każdym razie walizka została zamknięta i odłożona na miejsce jednak już bez swej zawartości. Następnym krokiem było zabranie telefonu kobiety. Po krótkiej lekturze skrzynki wiadomości, można było usłyszeć migawkę aparatu, oraz sygnał wysłanej wiadomości. MMS wysłany do kogoś kto powinien lepiej pilnować swej „drugiej połówki”.
    Po tej krótkiej zabawie oraz spisaniu kilku ciekawych informacji i numerów, ja i Kobra rozstaliśmy się. Bardzo ułatwiła mi sprawę otwierając przejście do Krainy Snów, gdzie też właśnie się udałem, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia i butelkę ginu.
    Zt




    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Grudzień 2016, 17:11     

    Vega z pewnością miałaby czego żałować, o ile tylko wydarzenia z tego wieczoru zapadłyby w jej pamięci, a Enkil poniósłby się, podawanej jak na dłoni, pokusie. Ale nic z tego. Choć jeszcze gdy nakazywał jej zamknąć oczy, a potem przesłonił je opaską, była gotowa na wielkie rzeczy i dłońmi błądziła po omacku w poszukiwaniu swojego Faceta w Czerni. Ale czar prysł, kiedy coś ją skrępowało i to namaściło Vegę odrobiną rozsądku.
    - Ej, ej, nie tak, nie krepuje się Kobry, odwiązuj to! - stanowczo się sprzeciwiała i gdyby choć trochę mniej wypiła, z pewnością zdolna byłaby do solidnego bojkotu, może nawet rękoczynów.
    W standardowych warunkach, krępowanie ruchów Gwiazdki to jest pierwszy gwóźdź do własnej trumny, zwłaszcza odkąd ledwo uszła z życiem po byciu porwaną, co miało miejsce kilka długich miesięcy temu.
    Chciała coś jeszcze mówić, kłócić się dalej, ale wzrok błądził po podsufitce, a ciepłe powietrze otulało ją, będąc jedynym jej, a i w dodatku niegroźnym, kochankiem.
    Silnik został wyłączony, ogrzewanie także, noc ulegała świtowi, a temperatura stopniowo obniżała się. Przebudziła się wczesnym rankiem, trzęsąc się z zimna i czując się gorzej niż g.
    Nie pamiętała wiele, a ujrzenie butelki ginu sprawiło, że marna zawartość żołądka dała o sobie znać. Otworzyła drzwi i zostawiła wzburzoną truciznę za nimi, a butelką rzuciła w głębszą zaspę śniegu. Kierowanie samochodem w takim stanie nie byłoby niczym dobrym. Musi jakoś wrócić do domu, a potem jeszcze, w stanie pełnego skupienia, wrócić po jeepa.
    Walizka. Sprawdziła jej zawartość, ale ta okazała się zupełnie pusta. Telefon i dokumenty ostały się na swoich miejscach, dzięki czemu mogła zadzwonić po taksówkę. Ustawiła samochód w bardziej sensownym położeniu, bo dotychczas stał właściwie na środku parkingu, pokrytego świeżym i skromnym opadem śniegu. Śnieg. Jak ona cholernie nie nienawidzi porannych mrozów. Może powinna wyprowadzić się nad Morze Śródziemne, tam też wiele kości znajdzie.
    Minęły dłuższe chwile, zanim doprowadziła się do stanu co najmniej zasługującego na pokazanie się obcym ludziom. Dłużej wyczekiwana taksówka zawiozła ją pod sam dom.
    z/t
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9