Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 11 Luty 2017, 14:41 Rezydencja rodu Vaele
W sporym oddaleniu od głównego miasteczka ale pozostając nadal jego częścią, znajduje się dumnie wznosząca swe strzeliste wieżyczki Rezydencja rodu Vaele. Budynek nie jest wielki, jednak swoim mrocznym pięknem może przyćmić niejeden dwór czy zamek tutejszej Arystokracji. Zbudowany z ciemnego, surowego kamienia z czarnymi, misternie powykręcanymi 'ciernistymi' balustradami i ciemną dachówką, przywodzi na myśl zamek samego Drakuli, albo przynajmniej jego syna. Człowiek, który akurat zawędrowałby w tę okolicę, określiłby go mianem mrocznego, gotyckiego zamczyska do którego raczej wchodzi się tylko z przymusu lub na wyraźne zaproszenie.
Do środka wchodzi się przez główne, dwuskrzydłowe wrota z solidnego, ciemnego drewna okutego żelazem. Na jednym ze skrzydeł widnieje specjalna gałka służąca do zastukania w razie przyjścia - w kształcie oplecionego w grube ciernie kwiatu róży. Element ten wydaje się być nowy, bowiem błyszczy tak, jakby został dodany nie tak dawno. Podobnie też jak i solidna klamka w kształcie splątanych ze sobą liści.
Pierwszym pomieszczeniem które przybysz ma okazję oglądnąć jest duża sala pełniąca rolę zarówno hallu jak i w razie potrzeby parkietu do zabaw, tańców czy uczt. Posadzka w sali jest ciemna, tworzy mozaikę czarnych płytek, które w świetle słońca wpadającego przez liczne, ale małe okienka błyszczy niczym rozgwieżdżone niebo. Na przeciw wejścia znajdują się szerokie, hebanowe schody ze szafirową wykładziną która ładnie opada w dół, nie omijając żadnego stopnia. Nad swoistym przystankiem rozgałęziającym schody na dwie strony piętra, znajduje się ogromny portret ówczesnego pana tej rezydencji - Aerona Vaele zwanego również Cierniem. Mężczyzna na obrazie stoi nieco bokiem, wyprostowany, dumnie pręży pierś, dłoń spoczywa na srebrzystym rapierze. Ubrany jest w czarny, elegancki strój, twarz ma poważną lecz oczy błyszczące jakby zdawały się zapraszać przybysza dalej, w głąb rezydencji. Ciemnoszafirowe tło jest klasyczne i tym bardziej uwidacznia mroczną sylwetkę Arystokraty.
Jeśli by jednak pozostać na parterze i najpierw zwiedzić pomieszczenia się tu znajdujące, idąc na prawo od schodów trafi się do niewielkiej, ale świetnie zaopatrzonej biblioteczki. Uważny zwiedzający zwróci też uwagę na ułożony w kącie stos portretów - pan rezydencji zdjął wszystkie znajdujące się na ścianach hallu, jakby wstydził się własnej rodziny i korzeni.
Proste, elegancie ciemne biurko ma służyć jako blat roboczy a ciemnoczerwony fotel do niego przystawiony, jako siedzisko dla czytelnika lub studiującego stare księgi samego pana domu.
Wybierając lewe skrzydło rezydencji, wchodzi się do elegancko urządzonej jadalni która spełnia również funkcję pomieszczenia do rozmów w większym gronie. Dominuje tu ciemna barwa drewna mebli oraz szkarłat obić. Pokój nie jest duży lecz gustowny, nie przytłacza też przepychem i jest stosunkowo jasny bowiem znajduje się w nim duże okno, przez które słońce może witać spożywających porankiem śniadanie.
Dalej, znajduje się kuchnia - królestwo służby, której wcale w tej posiadłości nie ma sporo. Można by rzec, że pan domu ograniczył się do zatrudnienia trzech osób: głównego kamerdynera który z resztą służy jego rodzinie od lat - Aldena, pokojówki odpowiedzialnej za czystość w całej rezydencji - Bianki, i kucharza, również pracującego tu wieków - Caiusa. Cała trójka pozostaje równocześnie jedynymi zaufanymi istotami pana domu, oraz najbliższymi przyjaciółmi.
Lecz wracając do samych pomieszczeń... Kuchnia nie jest duża, wystarczająca jednak by przygotować sprawnie kilkudaniowy posiłek dla około ośmiu osób. Do kuchni przylegają pokoje służby jednak tam odwiedzający nie mają wstępu - wystrój każdego z pokoi pozostaje prywatną sprawą służby rezydencji.
Piętro jest terenem prywatnym właściciela. Znajdują się na nim dwa duże pokoje gościnne, w każdym jest dwuosobowe łoże, sypialnia pana i przylegająca do niej mała zbrojownia a raczej pokoik w którym Aeron trzyma mundury i broń, również historyczną a nienadającą się w jego mniemaniu do użytku. Pokoik ten jest zawsze zamknięty mechanizmem, który potrafi otworzyć jedynie sam Upiorny, swoją mocą.
Do każdego z pokoi oczywiście przylega też mała łazienka. Pokoje utrzymane są w niemalże sterylnej czystości jednak nadal pozostawiają nieco mroczne wrażenie przez zastosowanie ciężkich mebli i ciemnych barw. Sama sypialnia Thorna ma ogromne łoże z baldachimem i rzeźbionym w cierniste róże wezgłowiem, komodę z ciemnego drewna i dwa fotele obite szkarłatnym welurem oraz mały stolik kawowy. U stóp łoża znajduje się skrzynia która spokojnie może robić za siedzisko, na przykład przy zakładaniu wysokich butów.
Całość wystroju utrzymana jest celowo w mocnych, mrocznych, przytłaczających barwach bowiem właściciel umiłował sobie styl dawnych zamczysk, rodem z legend. Wnętrze nie jest bogate w ozdoby bowiem Thorn ceni sobie prostotę, ale jeśli już gdzieś pojawia się jakaś waza lub rzeźbienie, przemycany w nich jest element róży, oplecionej dużymi kolcami. Czyżby pan tego domu znaczył się właśnie takim herbem?
Czasem w posiadłości da się usłyszeć cichą muzykę ale skąd ona dobiega? Tego nie wie nikt. Magia tego miejsca bowiem jest tu wyczuwalna nawet w powietrzu.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 15 Luty 2017, 14:12
Podróż zajęła im sporo czasu, gdy dotarli pod rezydencję słońca już od dłuższego czasu spoczywało skryte za horyzontem. Mimo, iż Thorn spieszył się, dotarli dopiero gdy na niebie pokazał się księżyc.
Arystokrata wniósł kobietę po schodach i postawił przed drzwiami. Wygładził marynarkę, poprawił kokardkę na pakuneczku który ze sobą niósł, po czym z uśmiechem otworzył wrota.
Przepuścił ją w drzwiach, to chyba naturalne. Pozwolił wejść dalej, do sporego hallu gdzie nad schodami widniał jego portret.
Przy lewej balustradzie, stała służba, bez Caiusa który prawdopodobnie pichcił już coś w kuchni. Wysoki mężczyzna o jasnym licu i długich, czerwonych włosach spadających kaskadą na ramiona i plecy ukłonił się z tajemniczym uśmiechem. Stojąca tuż obok niego kobieta również poszła w jego ślady.
- Witamy w domu. - powiedział krótko Alden, główny kamerdyner rezydencji. Miał na sobie świetnie skrojony frak w kolorze ciemnego szkarłatu, białą klasyczną koszulę i białe rękawiczki. Jego żółte, błyszczące oczy wyglądały niepokojąco, gdy patrzył na rozmówcę i uśmiechał się w swój tradycyjny już, zagadkowy sposób.
Thorn skinął głową i posłał mu uśmiech, ale swe kroki skierował ku kobiecie. Była niższa od mężczyzn o głowę i miała delikatną, kruchą budowę ciała. Była tak szczupła, że jej wąską talię można by chyba było objął dłońmi. Ubrana była w prostą zieloną sukienkę na którą nałożyła fartuszek pokojówki. Włosy miała rozpuszczone i były w kolorze szmaragdu. Wplecione w nie małe listeczki i pnącza dodawały tylko uroku a szpiczaste uszy dziewczyny wskazywały na jej leśne pochodzenie. Oczy również miała żółte, co mogło wskazywać na pokrewieństwo z Aldenem czy Caiusem, lecz Thorn nigdy nie dowiedział się co ich wszystkich łączy.
Arystokrata wyciągnął paczuszkę przed siebie i wręczył ją Biance.
- Proszę. - powiedział łagodnie - Caius wspomniał, że źle się dziś czujesz, dlatego pomyślałem, że sprawię ci przyjemność kupując twoje ulubione lody. - dodał uśmiechając się pogodnie do niej.
Twarz Bianki o lekko zaostrzonych rysach i zadartym nosku rozpogodziła się w szerokim uśmiechu, przywodzącym na myśl świeży poranek. Ścisnęła w dłoniach pudełko, przyciągając je do serca, jak mała dziewczynka która cieszy się z niespodziewanego prezentu. Oczy zabłysły radością.
- Dziękuję! - powiedziała uradowana i wyglądała tak, jakby chciała mu rzucić się na szyję, ale Alden posłał jej spokojny, lecz stanowczy nakaz spojrzeniem, by pozostała na miejscu.
Ach, Alden zawsze był taki sztywny, dworski aż do przesady! Ale Thorn kochał całą trójkę całym sercem i starał się traktować ich jak najlepiej.
- Caius przygotowuje już kolację. - powiedział czerwonowłosy po czym patrząc na przybyłą z Thornem kobietę uśmiechnął się w jej stronę - Nakryję dla szanownego gościa. - dodał i odszedł, kierując się do pokoju jadalnego. Bianka, podekscytowana prezentem również zerknęła na kotkę. Posłała jej miły, roztargniony uśmiech.
- A ja przygotuję pokój gościnny. - powiedziała i już wskoczyła na schody prowadzące ku górze gdy Thorn odchrząknął, zwracając jej uwagę.
- Ten najbliżej mojej sypialni. - powiedział - Jest wysprzątany, więc wystarczy tylko przynieść świeżą pościel. Będziesz miała dzięki temu więcej wolnego czasu na pałaszowanie lodów. - puścił jej oczko wskazując pudełko. Pokojówka aż pisnęła z radości i pobiegła na górę.
Gdy zostali samo, Thorn odwrócił się do kobiety którą przyprowadził. Ujął jej dłoń i ucałował wierzch.
- Witaj w mym domu. - powiedział cicho. Odsunął się od niej i nieskromnie wskazał ręką wnętrze, zataczając duży krąg.
- Jak ci się podoba? - zapytał - Czuj się jak u siebie. - dodał z drapieżnym uśmiechem.
No cóż. Wystrój mógł ją trochę przytłoczyć swoimi ciemnymi, mrocznymi barwami. Ale Arystokrata lubił taki styl. Elegancki, lekko niepokojący, jak gotyckie zamczyska książkowych Wampirów.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 15 Luty 2017, 16:46
Spięła się zaskoczona, gdy wziął ją nagle na ręce. Ale nie wyrywała się. Była mu wdzięczna, że chce jej pomóc. Uśmiechnęła się do niego i delikatnie, nieśmiało wtuliła. Wzięła też od niego paczkę z lodami, by było mu łatwiej. Nie wierciła się, by Arystokrata nie miał dodatkowych utrudnień. Już wystarczyło, że ją niósł, a droga była długa.
- Mam na imię Luci - przedstawiła się. Nie zdradzała jednak nazwiska, by uniknąć jakiś niepotrzebnych pytań, jakoś nie miała ochoty na gierki - miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się do niego miło.
Całą drogę nasłuchiwała nowych dźwięków oraz przyglądała się trasie, by jak najlepiej ją zapamiętać. Takich informacji zazwyczaj nie dostaje się na co dzień, a na pewno dobrze będzie wiedzieć, gdzie Upiorny mieszka. Rozglądała się ciekawsko, co jakiś czas spoglądając na Ciernia.
Gdy dotarli pod jego domostwo, położyła uszy zaskoczona i przyjrzała się ciemnej fasadzie budynku. Z trudem powstrzymała się, żeby nie zagwizdać z uznaniem. Oddała Arystokracie pudełko i lekko kuśtykając weszła do środka. Uśmiechnęła się pod nosem widząc wielki portret rogacza na ścianie oraz czekającą służbę. Niepewnie skłoniła lekko głowę na powitanie, rozglądając się z zaciekawieniem. Widać było, że mieszka tu Arystokrata, nie ma co. Yako miała sporo pieniędzy, Gaw pewnie nawet sobie nie zdawał sprawy ile, w szczególności, że demon nie przepadał za przepychem, tu jednak było widać, że nie mieszka tu pierwszy lepszy facecik.
Przysłuchiwała się uważnie, krótkiej wymianie zdań, między Cierniem, a jego służbą. Zaskoczyło ją to jak miło ich traktował. Nie jakby był wyżej, ważniejszy od nich czy nie wiadomo jaki. Traktował ich jak rodzinę. To było miłe zaskoczenie, nie sądziła, że spotka kiedyś takiego Arystokratę.
Uśmiechnęła się uprzejmie do mężczyzny o czerwonych włosach, gdy ten powiedział, że nakryje również dla niej. Poruszyła odważniej ogonem, widząc reakcję pokojówki. Odwzajemniła uśmiech i poruszyła lekko uszami. Zerknęła na rogacza, gdy ten powiedział, że ma przygotować sypialnię najbliżej jego własnej. Ciekawe czy tylko dbałość o pokojówkę, kierowała Upiornym.
Uśmiechnęła się miło, gdy znów zwrócił na nią uwagę - muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem - powiedziała szczerze, jeszcze raz się rozglądając po holu - muszę powiedzieć, że jest rezydencja godna Upiornego Arystokraty - powiedziała z lekko zadziornym uśmieszkiem, poruszając lekko ogonem. Nadal jednak zachowywała się dość nieśmiało. Ciekawa była jak rozwinie się to ich spotkanie oraz co takiego podadzą im na kolację. Może nie potrzebowała jedzenia, mimo to była smakoszem, a nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś ją zaprosił do siebie na kolację.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 15 Luty 2017, 21:35
Luci wyglądała na zachwyconą miejsce do którego ją zaprosił. Nie zapraszał tu wielu osób, ale uznał, że skoro dziewczyna ma niesprawną nogę, skorzysta z okazji i zaproponuje jej obiad.
Uśmiechnął się gdy pochwaliła jego gust.
- Właściwie, rezydencję zbudował mój dziadek. - powiedział - Kiedyś było tu więcej ozdób i przepychu, dziadek lubił się obnosić ze swoim bogactwem. Jednakże jabłko w tym wypadku spadło bardzo daleko od jabłoni i ja mam zupełnie inne podejście do majątku. Zdjąłem zbędne świecidełka i ozdoby. Dom powinien jednak pozostać domem, a nie galerią sztuki. - dodał spokojnym głosem.
Podał jej ramię, by się na nim wsparła i poprowadził Luci do gabinetu z biblioteczką. Caius pewnie za chwilę będzie podawał kolację, jednak Thorn nie lubił mu wtedy patrzeć na ręce. Nie chodziło przecież o to by kontrolować służbę, mieli się czuć tu swobodnie. Lepiej niż za czasów jego dziadka.
Gdy weszli do pomieszczenia, Luci mogła zobaczyć spory księgozbiór. Usadził ją ostrożnie na fotelu przy biurku a sam podszedł do drzwi i zawołał lokaja. Poprosił by ten przyniósł misę i lód.
Wrócił do dziewczyny i przysytawił sobie krzesło, tak by usiąść na przeciw niej. Ujął delikatnie jej stopę i zaczął zdejmować but.
- Aj, nieostrożna Luci. - powiedział z troską - Powiedz mi, dlaczego wyszłaś na środek ulicy? Chciałaś popełnić samobójstwo? A może to taki sposób by zwrócić moją uwagę? - usadowił sobie jej stopę na kolanach i jedną ręką zdjął z głowy furażerkę. Odłożył ją na biurko i przeczesał włosy, lekko je mierzwiąc.
Posłał jej uśmiech i zdjął but, nie słuchając ewentualnych protestów. Alden wszedł do pokoju bez pukania i postawił przy nich sporą misę i wielki wór z lodem.
- Ojej, panienka zwichnęła nogę? - zapytał uprzejmie, uśmiechając się delikatnie - Czy trzeba czegoś jeszcze? Może jakiegoś środka przeciwbólowego? - upewnił się.
Thorn czekał na reakcję kobiety. Nie będzie przecież decydował za nią, czy czegoś chce czy nie. Nie wiedział jak bardzo bolała ją stopa dlatego zdał się na nią i grzecznie czekał aż coś powie.
Alden patrzył w oczy Luci a z twarzy nie schodził mu jego zwyczajowy, zagadkowy uśmiech. Kobieta mogła zauważyć, że wcale nie był stary. Ba! Może kilka lat starszy od samego Thorna.
Po chwili z hallu dało się słyszeć ciche dzwonienie. To Caius dzwonił na kolację.
- Podano do stołu! - przebywający w biblioteczce mogli usłyszeć krzyk, który gdyby nie treść zakrzyczanego zdania, mógłby uchodzić za wybuch złości.
Thorn uśmiechnął się na samą myśl o posiłku a że wierzył w umiejętności swojego kucharza, wiedział że i Luci będzie zadowolona.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 15 Luty 2017, 23:49
Słuchała go uważnie, nadal rozglądając się z zainteresowaniem. Mogło to wyglądać tak, jakby po prostu jej się to miejsce spodobało, jednak Luci chciała zapamiętać jak najwięcej. Nie wiadomo, może kiedyś jej się przyda ta wiedza.
- Zgadzam się z Tobą w pełni - powiedziała z uśmiechem - nigdy nie mogłam zrozumieć po co ludzie tak się chwalą tym, że mają pieniądze, albo ozdabiają domy tak jakby chcieli sobie samym udowadniać codziennie, że na pewno pieniądze mają - poruszyła lekko uszami - dla mnie to tylko dodatkowa robota dla służby, jeśli ktoś takową posiada i do tego więcej zmartwień, by na przykład przypadkiem nie zbić jakiejś cennej wazy czy innej rzeźby - mówiła całkowicie szczerze. Sama nie przepadała za tym by mieć dom pełen bogactw. Widać to po jej domu nie tylko w Malinowym Lesie ale też w Glassville. Gdzie co prawda ma najnowszy sprzęt, drogie samochody, ale poza tym dom jest urządzony skromnie i ograniczony tylko do tego co jest jej potrzebne. Nie miała ani zdjęć ani plakatów czy jakiś trofeów bo po co? Tylko łapało kurz i nic więcej.
Ruszyła za Cierniem, kulejąc, ale nie narzekała. Spojrzała z zachwytem na książki, gdy już weszli do gabinetu. Usiadła grzecznie na fotelu i nie zabraniała Arystokracie zdjąć swojego buta. Skoro chciał pomóc, to nie będzie się opierać. Syknęła tylko głośno, gdy zaczął zdejmować jej obuwie - ten dzień nie zaczął się najlepiej i od rana jestem jakaś nieobecna - przyznała z godnie z prawdą - uznałam, że wybiorę się do lodziarni, a potem Cię zobaczyłam i się zagapiłam. Nawet nie zauważyłam, że jestem na środku skrzyżowania - podrapała się zakłopotana po głowie - chyba mam słabość do mundurów, a widok Gwardzisty, który stoi zrelaksowany, a nie rzuca na wszystkich spojrzenia jakby chciał kogoś zamordować nie jest zbyt częsty - zaśmiała się niepewnie, zerkając ja Arystokrata na to zareaguje. W jej oczach nadal było widać ten dziwny smutek, ale chyba nie pozbędzie się go tak łatwo.
Zerknęła w stronę drzwi gdy mężczyzna o czerwonych włosach wniósł miskę oraz lód. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy zapytał czy nie potrzebuje czegoś więcej. Dawno nie była tak traktowana, a z racji, że pewnie znów jest brana za Dachowca, chyba lepiej nie pokazywać, że jest bogata. Lepiej grać zwykłego futrzaka. Spojrzała pytająco na Ciernia, a potem znów na kamerdynera - jeśli mogłabym prosić o jakiś bandaż, żeby sobie tę kostkę usztywnić to byłabym panu wdzięczna - powiedziała niepewnie i uśmiechnęła się do mężczyzny delikatnie - a co do środków przeciwbólowych to leki i tak za bardzo na mnie nie działają, więc szkoda ich marnować - przyznała zakłopotana.
Miło było dla odmiany poczuć, że ktoś chce się nią zająć. Nie żeby Gaw był aż tak samolubny, ale po tym co się stało w nocy, potrzebowała czyjejś uwagi i to nie w znaczeniu bycia w centrum i najważniejszą, ale żeby ktoś się nią zaopiekował, chociażby przez tę jedną noc.
Słysząc dzwonek, a potem krzyk, jej uszy automatycznie skierowały się w kierunku drzwi. Ciekawiło ją co takiego zostanie podane na kolację. Z chęcią zje coś ciepłego, a mając do tego towarzystwo, może przynajmniej na chwilę zapomni o problemach, a do domu jej się nie spieszyło. Chciała odpocząć zarówno od Gawa jak i od tego miejsca, z którym jednak wiązało się już trochę wspomnień.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 16 Luty 2017, 13:30
Dobrze było usłyszeć, że kobieta ma podobny gust jeśli chodzi o wystrój wnętrz. Szlachcianki preferowały pomieszczenia wręcz opływające w złocie i drogich kamieniach, mało w Krainie Luster było tych, które preferowały wygodę i były skromne. A może po prostu Thorn źle trafiał? Luci była Dachowcem co już samo przez się mówiło, że wychowała się z dala od wygód, przepychu. Jej rasa zajmowała zazwyczaj stanowiska służby, no, ewentualnie Dachowcy trudnili się szpiegostwem albo złodziejstwem. Thorn spotkał też kilku skrytobójców - wszystko przez te miękkie kocie łapki! Gdy się skradali, prawie nie sposób było ich usłyszeć.
Słuchał tego co ma do powiedzenia Luci z miłym uśmiechem. Bardzo lubił rozmawiać i robił to w każdej nadarzającej się okazji. Wojsko próbowało zabić w nim wrodzoną zdolność i smykałkę do retoryki, ale Upiorny pozostał sobą. Gdy tylko można było uniknąć konfrontacji, sięgał po oręż jakimi były słowa.
Kiedy tłumaczyła mu dlaczego wyszła na ulicę, zaśmiał się. No tak, każda kobieta, nawet jeśli się do tego nie przyznawała, wzdychała skrycie do facetów w mundurach. Niekoniecznie przez sam ubiór w którym prezentowali się fantastycznie. Wojsko bowiem zapewniało ostre przeszkolenie, przygotowanie do życia przez co mężczyzna stawał się samodzielny i niemalże samowystarczalny.
- Miło słyszeć komplement z twoich ust. - powiedział, gdy wspomniała, że zrelaksowany Gwardzista to widok wyjątkowy - Akurat byłem po służbie. Ale zazwyczaj jestem rozluźniony. Nie ma powodu bym łypał na mieszkańców, nie zrobili mi nic złego. - posłał jej uśmiech - No, oczywiście zmieniam się gdy przychodzi zainterweniować. Ponoć wyglądam wtedy... Upiornie. - zaśmiał się.
Alden nie był napastliwy, czekał cierpliwie na decyzję kobiety a gdy poprosiła o bandaż, wyszedł z uśmiechem. Po chwili wrócił z elastycznym pasem i wręczył go Thornowi po czym wyszedł z biblioteczki.
Arystokrata bez słowa zaczął rozmasowywać jej nogę. Miała prawo się skrzywić, bo choć mężczyzna robił to najdelikatniej jak potrafił, jeśli noga była skręcona to będzie boleć. Po chwili zaczął mocno związywać stopę, unieruchamiając ją solidnie. No właśnie. Tego też nauczyło go wojsko - musiał sobie sam poradzić w razie wypadku. Oczywiście skręcenia kostek zdarzały się u Gwardzistów bardzo rzadko bo byli nauczeni jak bezpiecznie chodzić, biegać, maszerować by zminimalizować ryzyko.
Gdy skończył, spojrzał krytycznie i uśmiechnął się promiennie, uznając węzeł za wystarczająco dobry.
- No, teraz powinnaś już móc chodzić w miarę normalnie. - powiedział i założył na zabandażowaną nogę but. Opatrunek był ciasny przez co obuwie wsunęło się bez problemu.
Pomógł jej wstać i znowu zaoferował ramię, gdy zza drzwi znowu dobiegł krzyk wzywający na kolację. Caius potrafił być bardzo sugestywny jeśli chodzi o zaproszenia do stołu. Darł japę dotąd, aż Thorn nie pojawił się w jadalni.
Upiorny poprowadził gościa ostrożnie przez hall, do pomieszczenia gdzie znajdował się duży stół i dwa nakrycia. Odsunął przed nią krzesło i wygodnie usadził, dosunął jak przystało na gentlemana. Dzisiaj miała okazję poczuć się jak szlachcianka, niezależnie czy nią była czy nie. Thprn zawsze dobrze traktował swoich gości, a już zwłaszcza kobiety.
Nie czekali na kolację długo, Thorn nawet nie zdążył wypowiedzieć na głos "Ciekawe co dziś zjemy". Do pokoju wjechał wózek z kilkoma paterami, prowadzony przez rosłego, szerokiego w barach mężczyznę o długich, szafirowych włosach, teraz związanych na plecach w kuc. Kilka kosmyków opadało na jego twarz, która miała nieco ciemniejszą karnację od pozostałych służących. Oczy miał żółte i miały wyraz jak u wilka - łypały groźnie i nieufnie na każdego kogo napotkały. Kucharz miał na sobie prosty granatowy strój składający się z tuniki i spodni, a na to zawiązany męski fartuch szefa kuchni.
Caius widząc Luci uśmiechnął się rozbrajająco, prezentując zaostrzone kły po czym popchnął wózek w jego stronę. No cóż... Był flirciarzem, ale Thorn nigdy nie zabraniał mu kontaktów z gośćmi bo wiedział, że wielki mężczyzna potrafi się zachować i nie przyniesie wstydu.
- Dzisiaj mam do zaoferowania pieczeń z bażanta w sosie leśnym, na bazie popularnego napitku drwali, "Żubrówki". Ewentualnie, dla jaroszy: pstrąg potokowy pieczony z herbacianym masłem. - powiedział szczerząc się do Luci - Co sobie szanowna panienka życzy? - dodał otwierając patery by kobieta mogła zerknąć na każdą z potraw.
Thorn cierpliwie czekał na jej decyzję. Sam jeszcze nie wybrał potrawy, dziś wybór był trudny. Caius spojrzał kontrolnie na swojego pana i również jemu posłał uśmiech. W żółtych oczach czaiła się wesołość.
- Zawsze może panienka spróbować obu opcji. - powiedział Caius zachęcając Luci by powąchała każdej z opcji. Nie musiała się nachylać ku niemu bo zapach który rozwiał się po sali sprawiał, że nawet najedzony dostawał ślinotoku.
Thorn oparł policzek o dłoń i patrzył ze spokojem na Luci, która wybierała co chce zjeść. Uśmiechał się delikatnie.
W międzyczasie w drzwiach jadalni stanął Alden, gotów by w razie potrzeby służyć. W pewnym momencie pstryknął palcami i dała się słyszeć dobiegająca nie wiadomo skąd, łagodna muzyka.
Jak już gościć, to na niemalże królewskich warunkach.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 16 Luty 2017, 14:37
Faktycznie skrzywiła się, gdy rogacz zaczął rozmasowywać jej kostkę, ale nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się za to miło do mężczyzny, gdy ten owinął jej nogę - dziękuję - powiedziała i wstała ostrożnie. Nadal lekko utykała, jednak było to spowodowane głównie tym, że kostka została usztywniona, ale nie przeszkadzało jej to. Szła spokojnie wspierając się na ramieniu Arystokraty. Wchodząc do sali znów rozejrzała się z zaciekawieniem.
Podziękowała grzecznie, gdy usadził ją na miejscu. Spojrzała z zainteresowaniem na kucharza i oczywiście zauważyła jego mały flircik. Zaśmiała się w myślach. No takiego zainteresowania to się nie spodziewała, ale musiała przyznać, że wilczek był niczego sobie. Wilczek, tak! Bo z tym jej się właśnie kojarzył. Uśmiechnęła się do niego lekko onieśmielona jego rozbrajającym uśmiechem. W międzyczasie jednak jej lisie kły lekko się wydłużyły i stały się bardziej demoniczne. Nie mogli tego jednak zauważyć, gdyż nie pokazywała swoich ząbków. Czekała na właściwy moment. Skoro niebieskowłosy chwalił się swoim uzębieniem to ona chyba też może, prawda?
Wsłuchiwała się z niemałym zainteresowaniem co szef kuchni ma do zaoferowania, a jej ogon sam zaczął wesoło merdać. Przyglądała się potrawom, a czując wspaniały zapach, aż ślinka prawie zaczęła jej ściekać z ust, ale powstrzymała się. Oblizała się jedynie delikatnie.
- Myślę, że grzechem byłoby nie spróbować obu tak wspaniałych potraw - powiedziała patrząc kucharzowi w oczy i szczerząc swoje demoniczne ząbki, których nie powstydziłby się niejeden drapieżnik. Czuła, że Thorn lubi bardziej uległe panienki, jednak co zaszkodzi pokazać odrobinkę drapieżności? Bez przesady, tak z wyczuciem. Pamiętała, że Cierń nie był zbyt zainteresowany Rosemary, od której było czuć seks na kilometr.
Po chwili jednak przeniosła wzrok na Ciernia - oczywiście o ile nie nadużyję tym Twojej gościnności, drogi Cierniu - uśmiechnęła się już łagodniej. Jej ogon cały czas machał wesoło na boki i gdyby jej żołądek był do tego zdolny na pewno usłyszeliby głośne burczenie. Przy takim zapachu po prostu nie mogła się powstrzymać.
O ile nie było żadnych przeciwwskazań, grzecznie czekała aż przed nią pojawią się dania. Nie zachowywała się jak arystokratka, sztywno i wyniośle ale jak ktoś dobrze wychowany. Może służyła kiedyś u jakiegoś szlachcica i wiedziała co jest od niej wymagane? Sam merdanie ogonem i zachwyt w oczach zdradzało, że sama nie należy do szlachty. W końcu nikt dobrze urodzony by się tak nie zachowywał.
Zerknęła w stronę wejścia do jadalni, na mężczyznę o czerwonych włosach, a gdy tylko zaczęła brzmieć muzyka, zaczęła się rozglądać zaskoczona. Po chwili jednak przymknęła oczy rozmarzona. Mmmm Czajkowski, jak dawno nie słyszała tych utworów.. Westchnęła cicho i spojrzała na Arystokratę pytająco. - Mogę zapytać co to za wspaniała muzyka będzie nam dziś towarzyszyć przy zapewne równie wspaniałych dziełach Twojego kucharza? - zapytała grzecznie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 16 Luty 2017, 16:14
Uśmiech nie schodził z ust zarówno Caiusa jak i Thorna, z tym, że ten pierwszy uśmiechał się drapieżnie a drugi, tajemniczo, grzecznie.
Gdy Luci odpowiedziała, kucharz skinął głową i postawił przed nią dwa talerze z daniami. Na jednym leżały dwa udka bażancie w pachnącym sosie, na drugim cała ryba z warzywami. Wszystko wyglądało cudownie, pachniało na całe pomieszczenie. Jej uśmiech pokazujący ostre ząbki tylko rozochocił Caiusa który podniósł brew zainteresowany jej małym pokazem. Odjeżdżając wózkiem, puścił jej oczko.
- Czuj się jak u siebie. - powtórzył Thorn widząc wymianę spojrzeń kucharza i kobiety - Dworskie maniery możemy odłożyć na bok. Nie lubię sztywnej atmosfery. - posłał jej zagadkowy, flirciarski uśmiech. Wiedział, że Caius nie posunie się dalej, że skończy się tylko na niewinnym podrywaniu. A on, pan tego domu, mógł wszystko!
Arystokrata również wziął dwa dania. Zazwyczaj tak robił, gdy miał gości bo żal byłoby nie spróbować wszystkich dań przygotowanych przez rosłego kuchmistrza. Był świetny w tym co robi, jego dzieła były wyjątkowe i zawsze smakowały wyśmienicie.
Caius wyjechał wózkiem i zniknął w kuchni, zapewniając że wróci z deserem za jakiś czas.
Jeszcze przed ujęciem w dłonie sztućców, przy Upiornym pojawił się Alden z dwiema butelkami w ręku.
- Białe? Czy czerwone? - zapytał - Osobiście polecałbym czerwone, idealnie pasuje do dziczyzny. A białe do deseru, po daniu głównym. - zaproponował łagodnym głosem i przeniósł wzrok na Luci. Skierował butelki w jej stronę, dając jej możliwość wyboru.
- Zdamy się na ciebie. Zawsze dobierasz wina wyśmienicie. - powiedział Thorn. Lokaj skinął grzecznie głową i nalał czerwonego wina najpierw kobiecie, potem swojemu panu.
Arystokrata ujął widelec akurat wtedy gdy kobieta zadała pytanie.
- To Czajkowski, Jezioro Łabędzi. Podoba ci się? Ponoć popularne w Świecie Ludzi, Alden zna się na muzyce wszystkich światów. - wyjaśnił - To on dobiera muzykę ale nie pytaj jak to robi, by unosiła się w całym domu. To jego słodka tajemnica. - mówiąc ostatnie zdanie pochylił się ku niej konspiracyjnie.
Stojący nieopodal Alden tylko uśmiechnął się uprzejmie i zajął miejsce pod drzwiami.
- Smacznego. - powiedział Thorn i zaczął powoli jeść, robiąc przerwy na prowadzenie rozmowy - Powiedz mi, jesteś Dachowcem, prawda?
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 16 Luty 2017, 16:59
Uśmiechnęła się jeszcze w stronę odchodzącego kucharza i jej uwaga całkowicie skupiła się na Cierniu. To on ją interesował. Zastanawiała się, czy uda jej się wyciągnąć od niego jakieś ciekawe informacje.
Wprost nie mogła się doczekać by zatopić swoje ostre ząbki w jedzeniu, które miała przed sobą. Nie rzuciła się jednak na jedzenie, czekała aż Cierń zacznie jeść. Spojrzała na niego, gdy Czerwony podszedł do nich by wybrali wino. Uśmiechnęła się jednak do niego tylko, by potwierdzić, że również zdaje się na jego wybór. Uśmiechnęła się do niego w podzięce. Chwyciła ochoczo za sztućce gdy Cierń zaczął odpowiadać na jej pytanie. Czyli jednak wiesz co za playlista leci u Ciebie w domu. Dobrze!Zaśmiała się w myślach. Zerknęła z zainteresowaniem na Czerwonego i skinęła mu głową z uznaniem. Ciekawe skąd on zna taką muzykę. Czyżby był też w Świecie Ludzi i Szkarłatnej? Hmmm....raczej nie uda jej się tego z niego wyciągnąć.
- Muszę przyznać, że Ludzie mają piękną muzykę, nie miałam okazji wcześniej takiej słuchać - przyznała i zaczęła pałaszować życząc gospodarzowi smacznego. Zamruczała głośno, zadowolona czując wspaniały smak bażanta - jak myślisz czy Twój kucharz podzieli się jakimiś przepisami? - zapytała rozmarzona - bo to jest przepyszne - miała położone uszy, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech. Widać było, że jest pyszne.
Ha! I zaczyna się Twoje tradycyjne przesłuchanie co rogaczu? Zerknęła na niego, gdy zadał pytanie o jej rasę - Wiem, że wyglądam na uroczego kociaka, jednak może rzucił Ci się w oczy fakt, że moje uszy i ogon nie są kocie? - zapytała z tajemniczy uśmiechem na ustach - wyglądam podobnie do Dachowca, mruczę jak Dachowiec, jednak czy na pewno nim jestem? - zapytała zamyślona - Zapytaj mężczyzny, który tak się naczytał w Ludzkiej literaturze, że wymarzył sobie by pojawił się u niego człowiek-lis, władający błękitnymi płomieniami, który ku jego wielkiej radości pojawił się u niego w pokoju, gdy ten sobie smacznie spał - pokazała swoje białe ząbki - podobno w jednym z krajów po tamtej stronie lustra, krążą legendy o demonach, przybierających postać pięknych kobiet lub przystojnych mężczyzn, którzy uwodzą niczego nieświadomych ludzi, a potem ich opętują - przystawiła widelec do warg i spojrzała w sufit - nazywaały się...Ya-ko?...Yako tak. - uśmiechnęła się z ulgą, że sobie przypomniała - podobno tłumaczy się to jako dzikie lisy, ale kto by wierzył w takie bajki o demonach? A Ty co o tym sądzisz? - zapytała zainteresowana i jednocześnie zaciekawiona czy Arystokrata weźmie ją za Senną zjawę czy nie.
Jadła chwilę w milczeniu po czym zerknęła na gospodarza - a teraz moja kolej - uśmiechnęła się - wspominałeś wcześniej, że najłatwiej będzie jeśli będę Cię nazywać Cierniem, a mogłabym poznać Twoje imię? Chciałabym sprawdzić czy naprawdę jest takie trudne - uśmiechnęła się miło, poruszając puchatą, czarną kitą.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 16 Luty 2017, 21:11
- Cieszę się, że muzyka ci się podoba. - powiedział szczerze po czym zabrał się do jedzenia.
Faktycznie jedzenie było wyśmienite. Gdyby nie znał Caiusa, powiedziałby, że kucharz przeszedł samego siebie. Za każdym razem jednak serwował coś wyjątkowego, dlatego Thorn nie był zaskoczony i tym razem. Najpierw zabrał się za bażanta, bo był trochę cięższym daniem. Sos był ciemny i treściwy, smakował delikatnie wspomnianym przez Caiusa napitkiem ale alkoholowa nuta nie dominowała, przez co wyraźnie było czuć smak chudego mięsa z leśnego kuraka.
- Watpię czy się podzieli, bo z tego co wiem, wymyśla wszystko na bieżąco. - powiedział Thorn - Aaale jak go ładnie poprosisz, może skomponuje coś specjalnie dla ciebie? Chyba wpadłaś mu w oko. - zaśmiał się z sympatią i upił łyk wina. Oczywiście Alden idealnie dobrał trunek do obiadu, dlatego gdy tylko Upiorny zanurzył usta w czerwonym napoju, poczuł, że smak darów lasu tylko nabrał intensywności, przez ubarwienie go wytrawną słodyczą.
Wysłuchał uważnie gdy opowiadała mu o swoim pochodzeniu. Kilka razy zmarszczył brew - Yako, tak? Lisie demony. Czarne uszy, czarny ogon lisa. Już kiedyś widział taką istotę. Lusian miał identyczne zwierzęce atrybuty. Może też był demonem? To by pasowało. Ale Thorn nie do końca był przekonany do opowieści kobiety. Gdy go więc zapytała o zdanie, zamyślił się na chwilę. Po kilku sekundach jednak podjął temat, przełykając smakowity kąsek bażanta.
- Jeśli zamierzasz mnie uwieść i opętać... Jesteś na dobrej drodze. - uśmiechnął się jak kusiciel. Taka była prawda, Luci zahipnotyzowała go już samymi oczami. Tym smutkiem ukrytym pod fioletowo-niebieską woalką. Zastanawiał się czy nie igra z ogniem, bo jeśli w istocie dziewczyna była tym demonem z opowieści to i pewnie władała ogniem. Aż kusiło by to sprawdzić ale Thorn pozostał spokojny.
Gdy uznał, że wystarczy już mu bażanta, przerzucił się na rybę. I znowu doznał zmysłowego orgazmu - Caius dbał o niego jak mało kto!
- Chociaż wolałbym pozostać trzeźwy, gdy będziesz uwodzić. - powiedział szczerze - Co to za przyjemność być pod wpływem uroku gdy można rozkoszować się flirtem, będąc sobą?
Wyłapał jej spojrzenie i ich oczy spotkały się na chwilę. Pozwolił sobie na kolejny śmiały ruch - oblizał usta, ukazując w uśmiechu biało, równe zęby. Tęczowe oczy błyszczały pożądaniem i pasją bo Thorn już wyobrażał sobie jak ściąga z niej te wszystkie skąpe ciuszki. Wyobrażał sobie te wielkie niesamowite oczy które wpatrywały się w niego i błagały o więcej. Więcej pieszczot, więcej uwagi, więcej jego.
Jej pytanie było bezpośrednie ale nie zdziwił się, że je zadała. Każdy w końcu kiedyś pytał dlaczego Arystokrata każe się nazywać Cierniem.
Zaskoczyło go natomiast to, że wspomniała, że jego imię jest trudne. Nie chwalił się ty, że jego żołnierze z jednostki mieli problem z akcentowaniem go. Skąd więc Luci wiedziała takie rzeczy?
- Nie wspomniałem, że jest trudne. - powiedział i upił łyk wina, jego oczy błyszczały. Nabrał podejrzeń. Kim była kobieta? Czy była demonem? I czy coś łączyło ją z Lusianem?
- Mam nadzieję jednak, że nie spróbujesz jakiś mentalnych gierek jak na przykład czytanie w myślach czy kontrola ciała, gdy wyjawię ci moje imię. - uśmiechnął się i na wszelki wypadek Zablokował Umysł - Nazywam się Aeron. Aeron Vaele. - dodał wypowiadając swoje imię cichym, głębokim głosem.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 16 Luty 2017, 21:47
- To może kiedyś spróbuję go o to poprosić, ale już nie dziś - powiedziała, zerkając w kierunku drzwi, za którymi wcześniej zniknął kucharz. Szybko jednak wróciła wzrokiem do swojego rozmówcy.
Zjadła całą porcję bażanta i zabierała się za rybkę, popijając doskonale dopasowane wino. Nie spieszyła się z jedzeniem. Jadła spokojnie i grzecznie. Jednak miała spory żołądek, więc na pewno da radę zjeść obie porcje i to w całości. Nie lubiła zostawiać resztek jedzenia. Jeśli coś miało zostać zjedzone to zostanie!
Zobaczyła jakiś dziwny błysk w jego oczach, gdy powiedziała mu o lisich demonach. Czyżby zaczął coś łączyć i główkować?
Uśmiechnęła się tajemniczo, jednak gdy wypowiedział się na temat uwodzenia, zaśmiała się szczerze i serdecznie - no chyba nie sądzisz, że mogłabym być takim demonem z opowieści, chyba nie wierzysz w takie bajki dla niegrzecznych dzieci - wyraźnie ją to rozbawiło - jestem tylko Senną Zjawą wyśnioną, przez gościa, który uważał, że jak będzie u siebie miał takiego demonka to będzie mógł odbić się na tych, którzy go kiedyś gnębili - wzruszyła ramionami znów zajadając się rybką - więc do prawdziwego demona i baaardzo daleko - zaśmiała się i zerknęła na Arystokratę - a jeśli chodzi o uwodzenie, to chyba Ty nie powinieneś się tym martwić - pstryknęła delikatnie paznokciem w jeden z jego rogów i uśmiechnęła się zalotnie - poza tym nie interesują mnie takie tanie sztuczki. Skoro kobieta potrzebuje do uwiedzenia mężczyzny jakiś czarów to tak naprawdę nie umie nic z siebie dać - skrzywiła się z obrzydzeniem i upiła łyk wina.
Spoglądała mężczyźnie w oczy gdy ten odpowiadał na jej pytanie. Poruszała leniwie ogonem i przyglądała mu się spod pół przymkniętych powiek. Widziała w jego tęczówkach pożądanie. Już jesteś mójPomyślała z przekąsem. Uśmiechnęła się uroczo, gdy stwierdził, że nigdy nie powiedział iż jego imię jest trudne - owszem nie powiedziałeś - przeniosła wzrok na rybę przed sobą - ale uznałeś, że będzie łatwiej jeśli będę Cię nazywać Cierniem, przez co uznałam, że z Twoim imieniem musi być coś nie tak lub jest trudne - wzruszyła ramionami - ale muszę Ci powiedzieć, że bardzo mi się podoba - A-e-ro-nie - dosłownie wymruczała jego imię zalotnie. - Ale jeśli chcesz to zostanę przy Cierniu - Pragnął jej i ona to wiedziała. Wskazywał na to jego wzrok, oblizywanie warg oraz jego głos i uśmiech.
Stała się odważniejsza, jednak nadal nie pozwalała sobie na zbyt wiele. Nie chciała go zniechęcić czy też spłoszyć. Chciał jej, to ją dostanie, ale to w swoim czasie.
- Swoją drogą, jestem pod wrażeniem jak traktujesz swoją służbę - powiedziała nagle, prostując się i jakby nigdy nic wracając do kolacji, zerkając co chwila na Upiornego - mam wrażenie jakby to była Twoja rodzina, a nie ktoś to jest pod Tobą - spojrzała mu w oczy, biorąc do ust kawałek marchewki - to chyba dość niespotykane u Arystokratów, chyba, że ja jednak jeszcze mało o życiu wiem - dodała niewinnie i czekała grzecznie na jego odpowiedź.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 18 Luty 2017, 16:22
Kobieta okazała się być nie tylko śliczna, ale też i inteligentna. Rozmowa z nią była już samą w sobie przyjemnością, Thorn nawet nie śmiał wyobrażać sobie jaka może być... w czym innym. Miała zmysłowe usta, piękne, lśniące włosy no i oczy, w których ginął, ilekroć w nie spojrzał.
- Czy wierzę w demony? Ależ oczywiście! Może dlatego, że sam byłem niegrzecznym dzieckiem i raczono mnie tylko takimi bajkami. - zaśmiał się szczerze.
Obiad smakował wybornie, Thorn w przerwach od rozmowy delektował się każdym kęsem. Porcje nie były duże, były dostosowane do tego ile je pan domu a Upiorny nie miał w zwyczaju się objadać ponad limit. Z resztą było to po nim widać - był szczupły, ciało miał umięśnione przez częste treningi w koszarach. Wojsko wyrabia dyscyplinę, więc jak już raz nabierze się nawyku codziennego ćwiczenia, później ciężko się przestawić. No, chyba, że ktoś jest leniem i należy do tych co wolą leżeć na kanapie i oglądać sufit. On jednak należał do drugiej kategorii, nie potrafił na przykład za dnia się zdrzemnąć. Od spania była noc. No dobrze, nie tylko od spania bo i od zabaw, picia i spacerów... Ale głównie w nocy spał. I to zawsze w swoim domu, nigdzie indziej - nie umiał zasnąć u kogoś innego, nie czuł się na tyle bezpiecznie by wprowadzić się jakby nie patrzeć w stan kiedy jest się totalnie bezbronnym, u kogoś.
Patrzył na nią uważnie gdy mówiła. Czarowała każdym słowem, udowadniając, że jest kimś więcej niż zwykłą ślicznotką, jakich wiele. I to bardzo go pociągało - kobiety inteligentne, obyte a zarazem skromne. Nigdy nie zwracał uwagi na savoir vivre u innych bo kwestia manier jest zawsze sprawą prywatną (nie każdy mógł z domu wynieść kulturalne zachowanie), ale gdy patrzył na Luci, wiedział, że kobieta umie się zachować. Jej ruchy nadgarstków, lekkie i niewymuszone. Zachowywała się jakby znalazła się we właściwym dla siebie miejscu. No tak, każda kobieta lubi być otaczana luksusami a Thorn był nią tak zauroczony, że prawdopodobnie gdyby poprosiła, zdobyłby dla niej gwiazdkę z nieba.
- Senną Zjawą mówisz? - powiedział - Ale piekielnie piękną i inteligentną, więc nie jesteś gorsza od najbardziej uzdolnionych demonów, opętujących zwykłych śmiertelników. - dodał i pochylił się ku niej, opierając podbródek na wierzchu zgiętej dłoni - Mnie już prawie opętałaś, Luci. - uśmiechnął się uwodzicielsko - Nie wiem jak to robisz, ale nie mogę od ciebie oczu oderwać. A nie czuję byś wspomogła się magią. - sapnął i oddalił twarz od niej wracając do jedzenia.
Zganił się w duchu. Trochę przesadzał, był zbyt śmiały! Nie może tak od razu przechodzić do sedna, niby zaprosił kobietę z zamiarem zakończenia ich spotkania w najsłodszy sposób, jednak nie może naciskać.
Gdy pstryknęła go w róg, uśmiechnął się tylko pod nosem i trochę odsunął, dając do zrozumienia, że nie chce by tak robiła. Nie lubił gdy ktoś dotykał jego rogów, były dla niego zarówno chlubą jak i przekleństwem, dbał jednak by zawsze pięknie błyszczały. Gdyby Thorn pozwolił się za nie chwycić, oznaczałoby to uległość i poddaństwo, a do tego Arystokrata nie mógł dopuścić.
Jej zdanie na temat uroków rzucanych przez zdesperowane kobiety pragnące miłości podobało mu się. Można było powiedzieć, że pod tym względem ich zdania były takie same. Po co pomagać sobie magią kiedy można prowadzić czystą grę - grę uśmiechów, delikatnych, sugestywnych muśnięć, spojrzeń.
- Miło mi, że ci się podoba. - powiedział gdy skomplementowała jego imię - Jednakże jestem już tak przyzwyczajony do 'Ciernia', że chyba wolałbym byś zwracała się do mnie pseudonimem. - dodał i uśmiechnął się lekko speszony - Mój dziadek, gdy się na mnie złościł, czyli przez dziewięćdziesiąt procent czasu gdy żył, zwracał się do mnie pełnym imieniem wymawiając je w bardzo ostry sposób. Myślę, że nikt już nie odczaruje pozostawionego w ten sposób uroku na mym imieniu. - w jego oczach błysnęła nostalgia.
Nie, nie tęsknił za rodziną, miał przecież nową. Lepszą. Stworzoną przez siebie.
Jednak... czy służbę można nazwać rodziną? usługiwali mu, wypełniali każde polecenie czy prośbę. Ale zamek był nadal pusty. Tylko co jakiś czas rozbrzmiewał śmiechem rozluźnionej Bianki, która uciekała przed złoszczącym się na nią Caiusem, bo ukradła z kuchni cały zapas owoców by zjeść go po kryjomu na poddaszu posiadłości. Ale to były chwile, rzadkie momenty które ulatywały tak szybko jak się pojawiały.
Thorn, by nie czuć się samotnym musiał dopiero zapraszać kobiety do łóżka, a i tak nie wszystkie się zgadzały. Może obawiały się, że jako Gwardzista doniesie komuś co uczyniły, uprawiając z nim miłość. Pff... "uprawiać miłość". Jak to sztucznie brzmi. W żadnym ze zbliżeń Thorna nie było dotąd ani grama miłości, jedynie pożądanie i później spełnienie. Nic więcej.
Zwróciła uwagę na to w jaki sposób odnosił się do swojej służby. Wysłuchał do końca co miała do powiedzenia po czym uśmiechnął się promiennie.
- Ależ oni nie są pode mną. - powiedział - Czasy gdy służbę traktowano jako gorszy sort już dawno minęły, a przynajmniej w tym domu. I tak, traktuję ich jak rodzinę bo są ze mną prawie od zawsze. Mało tego, to chyba najlepsza rodzina jaką mógłbym sobie wymarzyć! Nie oceniają, nie komentują, nie wtrącają się w nieswoje sprawy, nie ingerują w moje własne życie... - włożył do ust ostatni kawałek ryby, który w trakcie ich rozmowy zdążył już zjeść.
- Jedyne czego tej rodzinie brakuje to... - urwał bo zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Dobrze, że nie dokończył. Nie może przyznać się do tego, że w jego małej rodzinie brakuje miłości. - ...czas. Mamy mało czasu na spędzanie go razem. Alden jest zajęty dbaniem o majątek i dom, Caius gotuje a w wolnej chwili jeździ po targach w poszukiwaniu składników do swoich kulinarnych eksperymentów, a Bianka... No cóż. Sprząta a gdy ma czas wolny, ucieka do lasu. Już taki z niej niepokorny, leśny chochlik. - wzruszył ramionami.
Z niezręcznej sytuacji wybawił go sam Caius który pojawił się w drzwiach jadalni z kolejnym wózkiem. Podjechał do stołu i postawił najpierw przy Luci potem przy Thornie, pucharek z musem czekoladowym na którego wierzchu dumnie prezentowała się mała papryczka chilli. Uśmiechnął się drapieżnie do Luci, ukazując na powrót rządek zębów z pokaźnymi, ostrymi kłami. Żółte oczy błyszczały w rozbawieniu.
- Oto mus na bazie czekolady deserowej z domieszką świeżego chilli i ową papryczką na wierzchu. Deser nie jest przesadnie słodki, ale intensywność czekolady została podkreślona ostrym smakiem chilli. Smacznego! - zaprezentował i oddalił do kuchni, zerkając sugestywnie na kobietę.
Thorn zaśmiał się cicho.
- Naprawdę wpadłaś mu w oko. - powiedział sięgając po małą deserową łyżeczkę - Podał nawet deser który uchodzi za afrodyzjak! Dobrze, że nie wiedział, że cię zaproszę, bo pewnie na obiad musielibyśmy wsunąć talerze ostryg. - dodał uśmiechając się do niej - A potem mnie dorzuciłby jakiegoś sprytnego ziółka nasennego, a ciebie zaprosił na dokładkę deseru. - tęczowe oczy błyszczały, Thorn był rozbawiony. Gdy spróbował podanego musu, znowu złapał się na tym, że delektuje się pierwszą łyżeczką trochę zbyt długo. Caius był mistrzem, nad mistrzami.
W międzyczasie do stołu podszedł Alden. Bez słowa nalał czerwonego wina do czystych kieliszków i uśmiechając się zagadkowo, odszedł w głąb sali. Schowany w mroku, pstryknął a muzyka zmieniła się na inną, choć podobną pierwszej.
- Twoje zdrowie, Luci. - powiedział Thorn wznosząc toast - Za piękno idące w parze z inteligencją i twe piękne, hipnotyzujące oczy. Oby nie okazały się być dla mnie, zauroczonego nimi, zgubą.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 18 Luty 2017, 22:49
Zarumieniła się, słysząc komplement. Posłała Cierniowi niewinny uśmieszek - znam ciekawsze sztuczki niż rzucanie uroku na przystojnych mężczyzn - poruszyła delikatnie ogonem, odsuwając od siebie talerz, na którym jeszcze kilka chwil wcześniej znajdowała się ryba w warzywach - jeśli chcesz to mogę Ci jakąś pokazać - uśmiechnęła się uroczo. Cierń nie widział jak Lusian przywołuje ogień, nie powinien więc skojarzyć tego z mężczyzną, którego poznał kilka dni wcześniej.
Spojrzała na niego przepraszająco, widząc jak się lekko odsuwa po tym jak pstryknęła go w róg. Nie sądziła, że za tym nie przesadza ale skoro tak na to zareagował to uznała, że sobie to zapamięta, żeby czasem nie posunąć się za daleko w razie jakiś igraszek czy późniejszych spotkań.
Uśmiechnęła się miło, słysząc, że woli aby zwracać się do niego pseudonimem - jak sobie życzysz, Toge-sama - powiedziała, a w jej oczach błysnęła tajemnicza iskierka. Zastanawiała się jak zareaguje na swoje swoje przezwisko, wypowiedziane w innym języku, którego najpewniej nigdy nie słyszał, poza tym jednym razem, gdy wyrwało się podziękowanie w jego ojczystym języku.
Uśmiechała się do niego miło, gdy tłumaczył jakie relacje łączą go ze służbą. W końcu też powiedział jakie noszą imiona. W końcu nikt ich wcześniej nie przedstawił. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, bo też nie czuła takiej potrzeby. Czekała cierpliwie aż gospodarz zje swoją porcję, a jej uwaga została tylko na chwilę odwrócona, gdy Caius przyniósł im deser. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc co dla nich przygotował. Odwzajemniła też spojrzenie oraz uśmiech. Nie chciała być niczyim wrogiem. Chciała tylko odciągnąć myśli od wydarzeń poprzedniej nocy, a patrząc na zachowanie Arystokraty, nie wyszła z formy jeśli chodzi o polowania, choć nie sądziła, że aż tak przypadnie mu do gustu.
Zaśmiała się cichutko, słysząc komentarz rogatego - a może po prostu wie, co planuje pan tego domu zrobić ze swoim gościem? - zapytała niewinnie, zakrywając się lekko swoją czarną grzywką. Spróbowała deseru i znieruchomiała. Jej uszy położyły się płasko, oczy zamknęły. Ogon zaczął delikatnie merdać, a na jej twarzy pojawił się błogi grymas - sugooooi! - wykrzyknęła zadowolona i zabrała się za pałaszowanie. Wyglądała teraz pewnie jak mała dziewczynka, ale nie przejmowała się tym. Nadal jednak pamiętała o dobrych panierach i nie zapychała się tym - powiedz mi kogo trzeba zabić by zdobyć tak dobrego kucharza? - zapytała Ciernia wprost - muszę się przyznać, że nigdy w życiu nie jadłam tak pysznych dań, a deser to już w ogóle bajka - powiedziała rozmarzona - jeśli nie masz nic przeciwko to chyba potem Caiusa wyściskam za to - zaśmiała się.
Ciekawe czy Gawowi by zasmakowało Pomyślała i nagle posmutniała. Tęskniła za nim, mimo iż nie widzieli się dopiero jeden dzień.
Szybko się jednak pozbierała i również uniosła swój kieliszek i znów się uśmiechnęła - za nową znajomość, która miejmy nadzieję, nie skończy się na tym jednym spotkaniu - również zniosła toast. Upiła łyk wina, a w jej oczach, mimo uśmiechu na ustach, nadal błąkały się smutne ogniki, skryte za fioletem tęczówek.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Aeron Vaele Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30. Rasa: Upiorny Arystokrata Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą) Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem. Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy. Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis. Broń: Rapier
Dołączył: 07 Sty 2017 Posty: 340
Wysłany: 19 Luty 2017, 21:49
Jej słowa były niczym słodka tajemnica i jawna zachęta dlatego Thorn postanowił tuż po deserze skorzystać z niej i zaprowadzić kobietę na pięterko. Mus był dobry, ale czekało na niego lepsze - zabawa z nią. Może będzie się opierać? Może będzie protestować? No cóż. W jej oczach widział smutek ale też i zainteresowanie. No i nie mówiłaby do niego w ten sposób gdyby nie liczyła na więcej.
Ucieszył się, że i Luci smakował deser. Wyraziła swoje zaskoczenie w dość charakterystyczny sposób. Używała dziwnego języka, nie znał go i ciekaw był skąd się wywodził. Może to jeden z dialektów Świata Ludzi? Skoro była Senną Zjawą, to wyśnił ją zapewne człowiek... Choć pewności nie ma.
- Toge-sama? - zapytał unosząc brew. Brzmiało trochę jak 'Thorn' skojarzył więc nazwę z 'Cierniem'. Pewnie tak brzmiało jego przezwisko w tym dziwnym dialekcie.
No cóż. Jakkolwiek by nie brzmiało, któregokolwiek języka by nie użyła, będzie dzisiaj błagać go o pieszczotę używając właśnie pseudonimu. Bo w głowie już obmyślał plan ich igraszek.
Dokończył mus i wstał od stołu. W oczach miał żar, który jeśli ich spojrzenia się spotkały, z pewnością dojrzała. Usta miał lekko rozchylone i nie czaił się na nich uśmiech, były pozostawiane w naturalnej podkówce.
Poczekał aż skończy jeść po czym szybko, nieco brutalnie odsunął jej krzesło i pochylił się nad nią tak, że prawie stykali się nosem.
- Mówisz o sztuczkach, Skarbie? - wymruczał - Doskonale. Będziesz miała okazję mi je pokazać bo właśnie nadszedł czas małej zapłaty za gościnę i pomoc.
Szarpnął ją ku górze za talię i zarzucił na ramię. Mogła się szarpać, mogła próbować kopać ale on trzymał ją w żelaznym uścisku.
- Nie bój się. Sama też na tym bardzo skorzystasz. - powiedział uspokajająco i ruszył ku drzwiom, niosąc ją jak przysłowiowy worek ziemniaków.
Alden którego mijali rzucił kobiecie spojrzenie żółtych, świecących się jak u kota oczu. Jego zagadkowy uśmiech i spokój wymalowany na twarzy wskazywały, że jego pan niczym nie zaskakuje.
Thorn wbiegł po schodach na górę i pewnym krokiem poszedł w stronę jednej z wolnych sypialni. Nie do swojej. Drzwi otworzył kopniakiem, ale nie były zaryglowane więc jedynie je popchnął.
Kobietę wbrew pozorom nie rzucił lecz położył delikatnie na zaścielonym miękką narzutą łożu. Uśmiechnął się do niej uwodzicielsko i wszedł tak, że był nad nią, pochylał się i patrzył jej głęboko w oczy.
- Czy masz ochotę na małą grę? - zapytał cicho - Muszę wiedzieć... Czy pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie. - sapnął bo żar dosłownie palił go od środka.
Gdy tylko otworzyła usta by coś powiedzieć, nie dał jej dojść do słowa bo wpił się w jej usta w namiętnym, długim pocałunku.
Dopiero po kilku chwilach oderwał się od niej i spojrzał w oczy.
- To jak? Zabawimy się? - zapytał oblizując usta bo czuł na nich słodycz jej ust i czekoladę musu który wcześniej jadła. Z całego serca miał nadzieję, że kobieta się zgodzi i będzie mógł kontynuować. Była taka nieśmiała, delikatna... Możliwe, że tylko grała ale Thorn właśnie takie kobiety uwielbiał - grzeczne, skromne, uległe. Przy takich mógł być Panem, Dającym Roskosz. Tym, którego błaga się o Rozkosz.
Gotów był jej ją dać. Pod jednym warunkiem - musiała nadal być grzeczna lub udawać taką. Inaczej Arystokrata się nie otworzy i igraszki pójdą w diabły. A sam przecież dużo mógł jej dać... i dużo wziąć. Chodziło przecież o to, by wspólnie czerpać rozkosz. Nie był przecież gwałcicielem!
Jeśli Luci jednak zdecydowała się zakończył w tej chwili nierozpoczętą jeszcze grę i pokazała po sobie niezadowolenie, odpuścił. Wstał po prostu, przeprosił za zachowanie i wypuścił ją z pokoju.
Zawsze był dżentelmenem. Kultura na pierwszym miejscu!
O ile jednak ciekawiej byłoby gdyby jednak się zgodziła!
Niewinna, mała Luci... Masz w sobie tyle słodyczy, że ciężko przejść obok ciebie obojętnie.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 19 Luty 2017, 23:53
- Tak, Panie Cierniu - powiedziała z uśmiechem - tak brzmi Twoje przezwisko w języku kraju, z którego bym pochodziła gdybym była demonem, o którym wcześniej wspominałam - wyjaśniła spokojnie, domyślając się, że może nie znać tego określenia. Uznała jednak, że nie będzie się rozdrabniać i tłumaczyć obu członów osobno. Nie przyszła tu dawać korepetycji z języka japońskiego! Przyszła skorzystać z gościny pewnego rogacza, który uratował jej dziś tyłek przed zamianą w krwawy placek.
Spojrzała na niego zaskoczona, gdy nagle wstał. Zauważyła w jego oczach żar, którego tak bardzo pożądała. Miał na nią ochotę i o to jej tylko chodziło. Musiała się wyszumieć, by zapomnieć o nieprzyjemnościach. Potrzebowała teraz bliskości mężczyzny i wcale nie musiał on być czuły czy delikatny, a Cierń na tego drugiego nie wyglądał. I nie pomyliła się.
Skończyła niedługo po nim. Przełknęła ślinę, słysząc o zapłacie za gościnę. Pisnęła zaskoczona, gdy zarzucił ją sobie na ramie. - Cierniu, umiem sama chodzić - powiedziała próbując się jakoś wyswobodzić z jego uścisku, jednak w końcu zrezygnowała i zwiesiła się. Mogło to wyglądać jakby niósł trupa. Zwisała luźno, pozwalając się zanieść tam gdzie jej Pan tego chciał. Gdyby jednak komuś udało się dojrzeć wtedy jej twarz, zobaczyliby dość demoniczny uśmieszek pełen satysfakcji.W końcu zaczyna się zabawa.
Spojrzała na niego niewinnie, lekko wystraszona, gdy pochylił się nad nią, zadając pytanie. Już miała na nie odpowiedzieć, gdy nagle wpił się w jej usta, całując ją namiętnie. Początkowo spięła się zaskoczona, jednak po chwili odpowiedziała nieśmiało na pocałunek.
Westchnęła cichutko, gdy się od niej odsunął i otworzyła oczy. Była lekko zarumieniona, a jej usta nadal uchylone delikatnie. Wpatrzyła się w jego niesamowite tęczówki, o jej oddech przyspieszył - jakbym mogła panu odmówić, po takiej gościnie? - powiedziała grzecznie. Położyła lekko uszy i nie śmiała się ruszyć, pokazując mu całą sobą swoją uległość. Mógł zobaczyć oraz wyczuć, że teraz należała do niego, miał nad nią władzę. Luci, może i była demonem, ale to nie znaczyło, że zawsze musi dominować! Wyczuwała instynktownie czego potrzeba jej partnerce czy partnerowi, a zachowanie Ciernia wskazywało na to, że lubi, gdy jego zdobycz jest uległa i grzeczna. Taką więc będzie grać, choć w jej oczach, zatańczyły delikatne, zadziornie ogniki.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!