Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir. Wiek: 24 Rasa: Upiorna Arystokracja Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery Nie lubi: zasad, nudy Wzrost / waga: 168cm/55kg Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki. Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
Dołączyła: 28 Kwi 2015 Posty: 36
Wysłany: 16 Luty 2017, 19:19
Umyśliła sobie, że jak dziewczynka przybiegnie, to pewnie spróbuje ją pociągnąć. Za ubranie, albo chwyci w pasie, czy coś... cokolwiek... Ale nie to! Psikus Palmiry obrócił się przeciwko niej.
W pierwszej chwili spanikowała, i to bardzo. Pomyślała bowiem, iż Potwór z Krzaków, którego przecież sama zmyśliła, naprawdę ożył. I właśnie mścił się za zarzucanie mu czynów, których nie popełnił. Zorientowała się jednak, że zachowanie dziewczynki nie pasuje do takiej sytuacji, gdyż wyglądała iście bojowo. Mało tego, nawet skarciła niegrzeczne krzaki. Myśl ta szczerze rozbawiła Palmirę i nie ukryła śmiechu. Dzięki temu udało jej się trochę uspokoić, choć musiała przyznać, że objęcie pnączy nie było najbardziej komfortowe. Jeśli coś ją dotykało, to zazwyczaj to były jedwabie i bawełny, a nie... żywe rośliny.
- Abigail... Już w porządku, możesz mnie puścić? Bo to ty to robisz, prawda? - spytała nieco nerwowym głosem, wskazując na trzymające ją pnącza.
Widząc, jak dziewczynka szybko przywołała zielsko i tę niesamowitą ścianę, którą z nich wybudowała, Palmira naprawdę była pod wrażeniem. Ona sama swoje defensywne umiejętności opanowała, jako dziecko, ale swoją ostatnią moc, odkryła dopiero w wieku dojrzewania. Ta maleńka to naprawdę imponująca istotka, pomyślała, mając też wciąż w pamięci, jaką emocjonalną dojrzałością dziecko się wykazało, słuchając muzyki shimasen.
I nie to był koniec niespodzianek. Wprawdzie różki nie byłym niczym nowym dla Palmiry, ale to jej dało wreszcie do myślenia. Jeśli mała arystokratka była tutaj, to wraz z nią powinna tu być służba, ktokolwiek, kto by jej pilnował. Przecież Palmiry w tak młodym wieku nie odstępowano na krok! Dobrze pamiętała, jak denerwowało to jej buńczuczną naturę, ale nie było sposobu pozbyć się opiekunów w wieku dziecięcym. Upiorni byli w tej kwestii bardzo stanowczy.
To w sumie zabawne, że do tego momentu, one obie ukrywały swoją przynależność rasową pod kapturami. Może były do siebie bardziej podobne, niż się zdawało na pierwszy rzut oka?
- Hej, hej. Naprawdę już jest w porządku. Świetna robota, mała! Naprawdę. Jesteś dzielną Upiorną!
Palmira postanowiła, że koniecznie trzeba uspokoić dziewczynkę. W końcu to ona tutaj namieszała.
_________________ Who is that girl I see, staring straight back at me? Why is my reflection someone I don't know?
Godność: Abigail Wiek: 7 lat Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde Wzrost / waga: 110cm/23kg Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi Pod ręką: Pluszowy królik Broń: Uśmiech! Bestia: Magiczny Kapeluterek Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy SPECJALNE: Pomoc Administracji
Dołączyła: 05 Lut 2017 Posty: 95
Wysłany: 16 Luty 2017, 20:16
Głos pana Mira spowodował że się zdekoncentrowala przez co pnącza się schowały. Dziewczynka dyszała ciężko a na jej czole skroplił się pot.
Naprawdę myślała że ten krzakowy potwór wciągnie tego pana!
Na szczęście udało jej się szybko odciągnąć Mira! Zachwiała się ze zmęczenia. Jeszcze nigdy nie udało jej się tak szybko przywołać pnączy!
Jednocześnie była podekscytowana, zmęczona i wystraszona. Oparla rece na swoich lekko ugietych kolanach i wzięła pare głębszych wdechow. Teraz się zorientowała że wieje jej we włosy. Otworzyła szerzej oczy i w pośpiechu narzuciła na główkę kaptur mający nadzieję że mężczyzna nic nie widział.
Na pytanie kiwnela energicznie głową, nadal była lekko zmieszana.
- Nic panu nie jest? Mam nadzieję że ten zły krzaczarz nic Panu nie zrobił! To byłoby bardzo złe. Przecież tak nie wolno - powiedziała przejęta. Zmartwiona podeszła do mężczyzny i wpatrywała się w jego oczy, zadzierajac mocno głowę z racji że była duuuzo niższa.
Na szczęście wyglądał na całego.
Słysząc pochlebstwa wyszczerzyla się pokazując ząbki. Nadal ciężko jej się oddychalo. Przez to że była z siebie taka dumna nie od razu wychwyciła wszystko co powiedział pan Ognik.
Upiorna? Co to znaczy? Abi jest zła dziewczynka? Widział je!
- To przez to co mam na głowie tak? Abi jest dobrą dziewczynką! To że mam to coś na głowie nie znaczy że jestem zla - z jej karmazynowych oczu leciały strumykiem łzy. Spuscila głowę w dół i zaslonila je jedną ręką.
Nie powinna płakać. Nie powinna być tak samolubna. Przecież Nana i mama będą się martwić i smucic. A nie tego przecież chciała.
Jednak jej dziecięce serduszko nic na to nie mogło poradzić. Odkąd sięgała pamięcią musiała chować te różki. W książkach swojej opiekunki wyczytała że rogi ma diabeł. A on jest bardzo bardzo zły. Krzywdzi innych i się z tego śmieje.
A przecież ona taka nie jest! Zawsze była uczynna. Pomagała wszystkim i wszystkich rozbawiała.
Dzielnie znosiła to że musiała ukrywać to jaka była.
Dlaczego więc pan Mir nie znając jej nazywa upiorem?
Mała bowiem nie wiedziała nic o podziale rasowym w Krainie Luster. Widziała różnice w wyglądzie u innych dzieci i dorosłych ale myślała że tak już po prostu jest a jej różki tu nie pasują. Nie widziała nigdy innego dziecka z rogami. Dorosłego z reszta też nie.
Nana nie zdążyła jej opowiedzieć o tym że wszyscy dookoła są innej rasy. Nie zdążyła powiedzieć nic o hierarchi społecznej. Z resztą. Czy Siedmioletnia dziewczynka byłaby w stanie zrozumieć dlaczego jest tak a nie inaczej?
Czy to właśnie przez to co ma na głowie Nany juz nie ma? Bóg przyszedł ją ukarać za to że zajmowała się dzieckiem z rogami?
- To dlatego Nana nie żyje? Przez to że jestem upiorna? - spojrzała na mężczyznę. W oczach miała dwie czerwone studnie bez dna. Dlaczego jej serduszko tak bardzo boli? Dlaczego nie może zatrzymać łez?
Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir. Wiek: 24 Rasa: Upiorna Arystokracja Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery Nie lubi: zasad, nudy Wzrost / waga: 168cm/55kg Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki. Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
Dołączyła: 28 Kwi 2015 Posty: 36
Wysłany: 17 Luty 2017, 03:42
Poczuła niezmierną ulgę, gdy pnącza ją puściły. Nie mogła się powstrzymać, musiała zerknąć przez ramię, by sprawdzić czy jej kochany instrument jest wciąż w jednym kawałku. Na szczęście nie wyglądało na to, by się zniszczył, więc odetchnęła uspokojona.
Ojejku jej. Ta dziewczynka to istny wulkan emocji. Czy to cecha szczególna dla dzieci? Palmira próbowała sobie przypomnieć, jaka sama była w tak młodym wieku, ale jedyne co jej przychodziło do głowy to fakt, że bywała co najwyżej nieco gniewna. Złościło ją dużo rzeczy, inne dzieci, plotkujące i rozkapryszone dziewczynki i w szczególności próżni rodzice. Ale nic z tego nie dostrzegała w słodkiej i najwyraźniej bardzo smutnej Abigail.
Poczuła ogromne wyrzuty sumienia ze swojego psikusa. Prawdę mówiąc oczekiwała, że to raczej rozbawi małą i będą miały się z czego pośmiać. A tu sprawa się rozbuchała... No cóż, Palmira, chociaż raz bądź dorosła i napraw ten bajzel! - dopingowała siebie samą w myślach.
- Nic mi nie jest, widzisz? - Poklepała się nerwowo po swoim ciele, jakby to był niezawodny dowód, że wszystko z nią w porządku.
Czemu ona tak płakała? No przecież nic się nie stało. Palmira z początku pojęcia nie miała, że to jej własne słowa wywołały taką emocjonalną burzę. Próbowała więc usilnie zrozumieć wypowiedzi dziewczynki, szukając w nich desperacko jakiegoś rozwiązania i podpowiedzi co robić dalej.
"To coś na głowie"? Chodziło jej o kaptur? No, może gustowny to nie był, ale czy siedmiolatce powinno to robić różnicę? Ale jeśli o to chodzi, to czemu znowu go naciąga na głowę? Och, zaraz, zaraz... Palmira przypomniała sobie, że nazwała Abigail Upiorną. To była tylko nazwa rasy, choć rzeczywiście mogła mieć negatywne brzmienie. Może dzieci jeszcze tego nie rozumiały?
Im więcej dziewczynka mówiła, tym bardziej Palmira traciła rezon. To moment, o czym właściwie one rozmawiały? Bo tematy przeskakiwały dość szybko, to z krzaków, potworów, pochodzenia i teraz jakiejś Nany.
Kobieta sięgnęła dłonią do kaptura swojej peleryny i zsunęła go do tyłu, odkrywając rude włosy. A w nich rogi, nieco dłuższe niż te u Abi, choć nie na tyle, by nie potrafiła ich ukryć pod nakryciem.
Nie była pewna, czy dziewczynka przez łzy coś zobaczy, więc chwyciła jej malutką dłoń i poprowadziła do swoich rogów.
- Nie możesz być zła tylko dlatego, że jesteś rogata. Patrz, jestem taki sam i wcale mi to nie przeszkadza.
Postanowiła na razie nie używać nazwy rasowej, jako iż podejrzewała, że to właśnie to rozstroiło małą. Tym bardziej, że powtórzyła 'złe' słowo.
- Nie wiem dlaczego Nana nie żyje, ale jednego jestem pewien. Nikt nie umiera tylko dlatego, że małe dziewczynki są arystokratkami. Rozumiesz co znaczy to słowo? Jesteś kimś ważnym, a te oto różki - tutaj pacnęła dziewczynkę po jej główce z kapturem - są na to dowodem.
Położyła swoją dłoń na plecach Abi i zaczęła ją lekko pocierać, mając nadzieję, że to ją chociaż trochę uspokoi. Trochę zdumiała ją myśl, że jeszcze nigdy nikogo nie pocieszała. Nie dogadywała się ze swoimi rówieśniczkami, a chłopcy w pewnym wieku zaczęli zachowywać się dziwnie i już nie lubiła spędzać z nimi czasu. W przebraniu mężczyzny zaś nie zawierała żadnych trwałych relacji. Więc obecna sytuacja była dla Upiornej nowym doświadczeniem, choć jak trywialnym dla zwykłej, niearystokratycznej społeczności Krainy Luster.
- Spójrz tam. - Wskazała wolną dłonią ku nieszczęsnym krzakom. - Nawet potwór uważa, że jesteś taka dzielna i dobra, że postanowił cię przeprosić. - Miała oczywiście na myśli słodycze, które porozwieszała zanim ta wielka heca się zaczęła.
_________________ Who is that girl I see, staring straight back at me? Why is my reflection someone I don't know?
Godność: Abigail Wiek: 7 lat Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde Wzrost / waga: 110cm/23kg Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi Pod ręką: Pluszowy królik Broń: Uśmiech! Bestia: Magiczny Kapeluterek Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy SPECJALNE: Pomoc Administracji
Dołączyła: 05 Lut 2017 Posty: 95
Wysłany: 17 Luty 2017, 16:15
Gdy Mir zapewniał ją raz po raz że nic mu nie jest przestała łkać. Łzy jednak nie przestawały lecieć.
Wzięła słowa mężczyzny zbyt dosłownie. Jednak jak inaczej nie doinformowana dziewczynka miała to wszystko zrozumieć?
Poznaje nową osobę, która przez przypadek widzi jej rogi i nazywa upiorną.
Tym bardziej że była bardzo wrażliwym dzieckiem. Zawsze wszystko przeżywała bardziej niż inni. Jednego razu gdy jeden chłopiec z ich paczki spadł z drzewa, 6 letnia wtedy Abigail dostała napadu histerii. Była przekonana że chłopiec jak nic umrze. Ale nic mu się nie stało. Ot pare siniakow. Miała po tym incydencie pogaduszke z jej skrzydlata opiekunką. Od tamtej pory dziewczynka znacznie się zdystansowała. Tyle ze ostatnie wydarzenia nie mogły na nią nie wpłynąć. Cały smutek i strach skroplił się w tym momencie. Może to nawet lepiej że mała wyrzuciła teraz to z siebie?
Gdy mężczyzna zrzucił swój kaptur płacz ustał momentalnie. To co zobaczyła na jego głowie było szokujące.
ROGI.
Takie same jak ma ona! No może większe ale jednak rogi! Czyli nie jestem jakiś dziwadłem!
Małej wręcz szczęka opadła. Tym bardziej że mężczyzna zapewnił iż to że ma rogi nie czyni jej złą. To było takie miłe...
Jakby tego było mało Mir uważa że ona jest kimś ważnym i nazwał ją arystokratka. Przecież arystokraci to księżniczki, pałace i mnooostwo różności. A Abi tak nie ma więc jak niby może nią być? Co lepsze. Mir dotknął jej rogów. Nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił i dziewczynka z przejęcia się zaczerwienila po sam czubek głowy.
Gdy zaczął gładzic jej plecki wtulila się w niego. Ten dzień jest taki dziwny! Wszystko jest takie poplątane i trudne!
Gdy mężczyzna powiedział że krzakowy potwór przeprasza, dziewczynka skierowała głowę w stronę żywopłotu. I faktycznie! Najpierw nie była pewna co widzi ale okazało się że kolorowe plamy są słodyczami. Zaburczalo jej dość głośno w brzuchu. Jeszcze nie!
- Abi nie jest nikim ważnym panie Mir. Mieszkałam razem z opiekunką w takiej starej chacie w lesie. Mialam nawet swój pokój! Mama umarła jak byłam jeszcze mniejsza. A Taty nie było. Mama mnie od niego zabrała bo byłoby mi u niego źle. Tak mama powiedziała Nanie. Wiec żadną ze mnie arystokratka! - powiedziała świecie przekonana do swej racji. - A wczoraj rano jak wróciłam z górki Nana leżała na ziemi z taką dużą rana na głowie i nie oddychala.. Czekalam ale ona nadal nie oddychala.. Ucieklam. Nana powiedziała że jeśli jej zabraknie zanim dorosne to musze uciekać stamtąd. Nie rozumiem tego wszystkiego... - jej głos jakby zmatowial. Tak samo jej oczy. Czuła się taka ciężka...
Odeszła od pana Mira i zaczęła zbierać słodycze. Cichutko szepnęła do krzaków.
- Wybaczam ci panie potworze ale nigdy już tak nie rób! Wystraszyłes mnie i pana Mira pewnie też - zdjela kaptur. Skoro nie jest to nic zlego to dlaczego by nie?
Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir. Wiek: 24 Rasa: Upiorna Arystokracja Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery Nie lubi: zasad, nudy Wzrost / waga: 168cm/55kg Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki. Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
Dołączyła: 28 Kwi 2015 Posty: 36
Wysłany: 25 Luty 2017, 02:18
Palmira zachichotała, kiedy zobaczyła minę dziewczynki na widok rogów. Nikt jeszcze tak nie zareagował i było to naprawdę rozkoszne. Zaraz jednak pokryła się rumieńcem, zdając sobie sprawę, że 'chichot' to najbardziej męskich nie należy. Pocieszyła się tylko faktem, że przecież dziecko i tak nie powinno zwracać uwagi na takie szczegóły.
No, dopóki mała się w nią nie wtuliła.
Kobieta na chwilę zesztywniała, czując jak jej serce przyśpiesza ze stresu. Co jeśli Abi poczuje bandaże i opaskę uciskową pod ubraniem Palmiry? Przecież będąc tak blisko, dotykając jej, mogłaby bez trudu odkryć, że Palmira wcale mężczyzną nie jest.
Wciągnęła gwałtownie powietrze, uzmysławiając sobie, iż przez chwilę nie oddychała. No dobrze, dobrze. Głęboki wdech i wydech - nakazała sobie w myślach. To tylko dziecko. Do tego bardzo rozemocjonowane w tym momencie. Zagrożenie wykrycia było znikome. Zresztą, nawet jeśli maleńka by się czegoś domyśliła, to w sumie co za różnica? Po chwili krótkiej wojny w myślach, Palmira wzięła się w garść i znów kontynuowała głaskanie po plecach Abi. Miała wrażenie, że to ją uspokajało, więc dorosła ucieszyła się, że wreszcie robi coś tak, jak należy.
Upiorna uśmiechnęła się ponownie, kiedy usłyszała burczenie w małym brzuszku. Żałowała, że nie może dziewczynce zaoferować czegoś więcej niż słodyczy, ale z braku laku, to musiało na razie wystarczyć.
Wyjaśnienie, jakie otrzymała od Abigail, znowu zmroziło Palmirę. Nie słyszała zbyt często o sierotach z Upiornej Arystokracji. Te nieliczne, nawet jeśli małoletnie, i tak miały do dyspozycji rodzinny spadek. I owszem, zdarzały się bankructwa, ale ostatecznie, żaden rogaty nie kończył pod mostem. W końcu arystokratyczne krew to nie tylko pieniądze, ale i znajomości. Wywnioskowała więc, że dziewczynka najwyraźniej była bękartem, albo jej narodziny wiązały się z jeszcze innym skandalem. Jakkolwiek ciekawie to brzmiało, nie potrafiła się nad tym skupić zbyt długo, słysząc kolejne szczegóły z historii małej. To w jaki sposób opowiadała o czymś tak makabrycznym... zastanowiło Palmirę, czy dziecko w ogóle zdaje sobie sprawę co się stało. Z pewnością, skoro wiedziało, że musi uciekać... ale co dalej?
Przypatrywała się Abi, kiedy ta rozmawiała z krzakami, mając tym samym trochę czasu, żeby pozbierać myśli. W końcu zawołała małą, chcąc mieć znowu jej uwagę na sobie. Uklękła przed nią i położyła jej dłonie na drobniutkich ramionach.
- Posłuchaj, Abigail. Chcę, żebyś porządnie się zastanowiła i przypomniała sobie czy Nana powiedziała ci dokąd masz uciec? Mówiła o jakimś miejscu? Albo ludziach? Może kojarzysz jakieś imiona? I twoje nazwisko, jak ono brzmi?
Wiedziała, że być może zadała dziewczynce zbyt wiele pytań naraz niż powinna, ale ona sama była teraz bardzo skołowana. Musiała wykombinować co teraz począć, bo przecież nie zostawi tutaj dziecka na łaskę losu.
_________________ Who is that girl I see, staring straight back at me? Why is my reflection someone I don't know?
Godność: Abigail Wiek: 7 lat Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde Wzrost / waga: 110cm/23kg Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi Pod ręką: Pluszowy królik Broń: Uśmiech! Bestia: Magiczny Kapeluterek Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy SPECJALNE: Pomoc Administracji
Dołączyła: 05 Lut 2017 Posty: 95
Wysłany: 25 Luty 2017, 10:52
Było jej bardzo miło gdy pan Mir glaskał ją po plecach. Było to takie pocieszne. W jakiś sposób małej dziewczynce zrobiło się lżej.
Zebrała dużo dużo słodyczy. Tyle ile zmieściło jej się w prowizorycznym koszyku zrobionym z dołu jej kimona. Potwór z krzaków nie robił żadnych problemów. Jakby go tam nie było!
Ucieszona pobiegła do Mira. Nadal nie mogła uwierzyć że on też ma rogi. To było takie... Takie... Fajne!
Nie czuła się już jak ktoś odstający od wszystkich. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu nie musiała ukrywać swoich małych jeszcze rogów. Pierwszy raz mogła chodzić bez kaptura przy kimś innym niż Nana.
I było też jej lepiej jak powiedziała o tym co się zdarzyło. Ona sama naprawdę nie rozumie dlaczego to wszystko jest takie. Dlaczego ktoś chciał zrobić krzywdę Nanie? Przecież Nana byla miła. Mimo że czasami krzyczała ale to tylko wtedy Abi zrobiła coś co jej się nie podobało.
No i dlaczego musiała uciekać? Nana jej tego nie powiedziała. Nie lepiej by było jakby została? Umiała by przecież sprzątać w domu. A pan Gorge na pewno dałby jej trochę jedzenia. I i reszta ludzi z targu na pewno by jej pomogła. Przecież wszyscy są tam tacy mili.
Ale zrobiła jak Nana powiedziała i uciekla.
- Zjemy je razem? Słodycze są pyszne. Ale nigdy nie wolno było mi ich jeść za dużo. Nana mowila że to jest nie dobre bo zawsze trzeba się wszystkim dzielić. I dzielenie się też jest fajne! Bo Abi wtedy robi tak że inni się uśmiechają - uśmiechnęła się szeroko pokazując panu Mirowi ile nazbierala słodkości. Jego pytania trochę za szybko padały więc musiała się bardzo skupić by odpowiedzieć.
- Chyba nie mówiła... Powiedziała jedynie że mam uciekać jak najdalej i i że mam unikać rogaczy - spojrzała teraz przerażona na pana Mira. Przecież on ma rogi. Powinna uciekać? Jeju. Nana kazała jej unikać ludzi z rogami. Ale przecież pan Mir jest dla niej taki miły. Czy to możliwe że chce zrobić jej krzywde jak Nanie?
Nie nie. Nie wolno tak myśleć! Przecież teraz myśli tak jak inni źli ludzie. Pan Mir sam powiedział. Że to ze Abi ma rogi nie znaczy że jest kimś złym.
Z nim musi być tak samo. A co jeśli on też musi ukrywać swoje rogi?
Jej dziecięca buziuchna stała się teraz bardzo powazna. Z racji że mężczyzna kucal, nie miała problemu by do niego podejść i położyć rączkę na jego gładkim policzku.
- Ale ja wiem że pan jest dobry. Wiem że nie zrobi mi pan krzywdy - postawa jak i słowa dziewczynki były bardzo poważne jak na kogoś kto ma ledwie 7 lat. Jednak mała była pewna że ma rację. Wierzyła że każdy ma w sobie dobro. Wystarczy umieć je wydobyć!
Nikt przecież nie jest zły z natury. Nana sama jej mówiła że zło w innych bierze się przez różne wydarzenia w życiach tych osób. Dlatego nigdy nie wolno nikogo oceniać po okładce! Choć niezbyt wie co to znaczy...
Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir. Wiek: 24 Rasa: Upiorna Arystokracja Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery Nie lubi: zasad, nudy Wzrost / waga: 168cm/55kg Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki. Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
Dołączyła: 28 Kwi 2015 Posty: 36
Wysłany: 26 Luty 2017, 00:44
Machinalnie siegnęła ręką do kimona dziewczynki i wzięła pierwszy lepszy cukierek. Była to podłużna żelka, ale Palmira ledwo to zauważyła. Przemknęło jej tylko przez myśl, że nigdy nie spotkała dziecka, które się czymkolwiek dzieliło. Wszystkie znane jej dotąd rogate bachorki były rozkapryszone i zawsze dostawały to, czego chciały. Nie uczono ich hojności, a jedyną lekcją jaką otrzymywały, to to, iż rozpieszczanie to należny im przywilej.
- Brzuch cię rozboli, jeśli zjesz za dużo - mruknęła wciąż zbita z pantałyku tymi wszystkimi rewelacjami z wcześniej.
Gdzieś z tyłu głowy przypomniała sobie o jednej wyjątkowo tłustej arystokratce, z którą często kazano jej się socjalizować, bo pochodziła z lepszych rodzin. Dziewczyna często narzekała na ,,kobiece problemy", ale zdaniem Palmiry, jedynym problemem jaki miała, to nieopanowany apetyt na lody.
Uch, co za nieużyteczne myśli! Potrząsnęła rudą głową, zmuszając się do skupienia.
Na uwagę o unikaniu rogaczy, Palmira trochę się zaniepokoiła. Widziała przerażenie w oczach Abigail i wiedziała, że dziewczynka dopiero teraz uzmysłowiła sobie co mówi. Oczami wyobraźni już widziała, jak mała ucieka, ale ku zaskoczeniu kobiety tak się nie stało. A nawet więcej, coś się zmieniło w postawie Abi. Stała się poważniejsza i, w zważając w szczególności na jej wiek, zaimponowało to Palmirze.
- Nie, nie zamierzam cię krzywdzić. Właściwie to nikogo nie chcę krzywdzić. Nie widzę ku temu żadnego sensownego powodu... - Zdawała sobie sprawę, że różne istoty żyły w Krainie Luster. Niektóre bardzo barbarzyńskie i okrutne. Ba!, nawet pośród Upiornej Arystokracji zdarzały się skandale, które kończyły się tragicznymi wydarzeniami. Ale sama Palmira nigdy krzywdy nie uświadczyła i nie zakorzeniono w niej poczucia, że agresja jest rozwiązaniem na problemy. Chrząknęła, wiedząc, że myślami znów zboczyła z głównego tematu.
Postanowiła, że Abigail należy gdzieś zaprowadzić. W bezpieczne miejsce. Chciałaby też kogoś powiadomić o sytuacji dziewczynki, ale słysząc, że najwyraźniej jest zaplątana w jakieś kłopoty, uznała, że to musi poczekać. Dopóki nie dowie się więcej, nie mogła nikomu powiedzieć o małej. Być może stary, dobry wujaszek Tyk coś by zaradził, ale nie była pewna czy nawet jemu można w tym położeniu zaufać.
- Musimy ci znaleźć jakieś miejsce do spania. Mogę cię zaprowadzić do mojego domu, ale tam zobaczysz dużo, um, rogaczy. Myślisz, że dasz radę czy będziesz się bała?
_________________ Who is that girl I see, staring straight back at me? Why is my reflection someone I don't know?
Godność: Abigail Wiek: 7 lat Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde Wzrost / waga: 110cm/23kg Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi Pod ręką: Pluszowy królik Broń: Uśmiech! Bestia: Magiczny Kapeluterek Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy SPECJALNE: Pomoc Administracji
Dołączyła: 05 Lut 2017 Posty: 95
Wysłany: 26 Luty 2017, 18:59
Słysząc uwagę pana Mira, przytaknela. Wiedziała że nie wolno być zbyt zachłannym. Po pierwsze jak się dzielisz to innym robi się miło i się uśmiechają! A jak wszyscy się uśmiechają jest tak fajnie.
Po drugie psują się zęby. Trzeba je myć a słodycze jeść nie za czesto. Bo inaczej wypadną! Tak jak pani Elwirze która na straganie sprzedawala jagody. Nie miała ani jednego zęba! I tak śmiesznie mówiła.
No i po trzecie brzuch ją może rozbolec a wtedy będzie musiała leżeć ciągle w łóżku i pić taki nie dobry syrop który Nana zawsze jej robi...
Znowu zrobiło jej się źle. Przecież ona nie ma już łóżka i syropu Nany...
Odpakowala jednego cukierka i wzięła go do buzi. Prawie nie poczuła smaku. Tak było jej smutno.
Słysząc zapewnienie pana Mira, Abi uśmiechnęła się mimo wszystko. Mimo że powiedziała iż wierzy że pan Mir nie jeat zły czuła się lekko niepewnie. Teraz było jej lepiej.
Mimo że bardzo ale to bardzo starała się być dzielna. Bardzo starała się pokazać że wszystko rozumie to wcale tak nie było. Robila się senna i bolały ją nogi.
Nie zrozumiala dlaczego trzeba miec powod by kogoś skrzywdzić. Przecież krzywdzić nie wolno. Dlaczego więc pan Mir mówi że gdyby miał powód to by to zrobił?
Pokręciła energicznie głową. Dorośli myślą o tylu rzeczach. Ahhh!
Miejsce do spania. Jej krecenie zamieniło się na kiwniecie. Bardzo by chciała położyć się pod ciepłą kołdrą, wypić mleko, usłyszeć bajkę i isc spać. Jak dla niej było już dość późno. Zwykle o tej porze chodziła spać by móc wcześnie rano wstać i pomoc.
Dom pana Mira. Gdzie jest dużo rogatych ludzi. Wiec ich naprawdę jest więcej!
Z jednej strony ta informacja ją ucieszyła. I to tka bardzo bardzo!
A z drugiej strony się wystraszyła. Nana mowila że ma unikać ludzi z rogami. A miałaby teraz pójść z panem Mirem do domu gdzie jest ich duuuzo?
Zakołysala się na palcach, przygryzajac warge. Zawsze to robila gdy myślała nad czymś intensywnie.
Do wyboru ma zostanie się tutaj i spędzenie nocy samej w opuszczonej posiadłości. Gdzie pewnie sa duchy... A co jesli ktoś ją tu w nocy znajdzie? I się zezlosci?
Jej serduszko zabilo szybciej ze strachu.
Może też iść z miłym panem Mirem. Który będzie jej pilnował gdy będzie spala. Nie będzie sama...
- Ja... Ja pójdę z panem. Jeśli mnie pan nie zostawi. Abi jest duża! Będzie dzielna. - jej głosik był trochę niepewny. Jednak może Ci rogaci ludzie będą równie mili co pan Mir? Schowala cukierki do zawiniatla które miała przy sobie. Wygladzila kimono i uśmiechnęła się niepewnie. Pokazała tym że jest gotowa do drogi. Zlapała jednak dłoń pana Mira. Nie chciała się zgubić. Jest już ciemno. A w lesie gdy jest ciemno są wilki. I potwory z opowiadań z książek.
Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir. Wiek: 24 Rasa: Upiorna Arystokracja Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery Nie lubi: zasad, nudy Wzrost / waga: 168cm/55kg Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki. Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
Dołączyła: 28 Kwi 2015 Posty: 36
Wysłany: 27 Luty 2017, 10:21
Dziewczynka wyglądała na zmęczoną, ale dzięki temu przynajmniej była już spokojna. Palmira nie była szczególnie zdziwiona, w końcu mała bardzo dużo przeżyła jak na jeden dzień. Spojrzała do góry, by ocenić jaka jest mniej więcej pora. Zdecydowanie wieczór i kiedy dojdą do rezydencji będzie już ciemno. Lepiej, żeby szybko stąd poszły i znalazły się na ulicy z latarniami.
- Dobrze więc, duża i dzielna dziewczynko. Czeka nas mały spacer. Nie puszczaj mnie, dobrze? - Uścinęła lekko jej malutką dłoń, dodając jej otuchy. Ciekawe, czy dziewczynka kiedyś słyszała, by nie iść z obcymi. Całe szczęście, że Palmira nie zamierzała jej krzywdzić, a dać schronienie. Kto wie co by się stało, gdyby mała spotkała kogoś o złych zamiarach.
- Nie martw się, wszyscy tam będą dla ciebie mili - dodała, notując w pamięci, że musi wybrać kto ze służby będzie mógł mieć do czynienia z Abigail. Nie chciała, żeby dziewczynka czuła się przytłoczona natłokiem obcych twarzy w równie obcym miejscu.
Poprowadziła Abi do wyjścia z posiadłości i skierowały się w stronę Odwróconego Osiedla. Palmira nie była pewna czy dziewczynka w ogóle będzie miała siły dojść na miejsce, więc postanowiła ją przez całą drogę uważnie obserwować, na wypadek, gdyby musiała ją ponieść. Nie chciała, by dziewczynka nagle upadła ze znużenia.
/zt
_________________ Who is that girl I see, staring straight back at me? Why is my reflection someone I don't know?
Godność: Abigail Wiek: 7 lat Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde Wzrost / waga: 110cm/23kg Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi Pod ręką: Pluszowy królik Broń: Uśmiech! Bestia: Magiczny Kapeluterek Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy SPECJALNE: Pomoc Administracji
Dołączyła: 05 Lut 2017 Posty: 95
Wysłany: 27 Luty 2017, 18:09
Ufnie pokiwała głową i scisnela mocniej rękę pana Mira gdy ten powiedział jej o dość długim spacerze.
Co prawda jest zmęczona ale tak! Jest duuza i dzielna!
I teraz to wszystkim pokaże idąc z panem Mirem gdy jest zmęczona a dookoła tylko las.
Nigdy nie wolno było jej chodzić do lasu gdy się sciemni więc była to dla niej nowa nowość.
Z jednej strony czuła że taka nowa przygoda może być bardzo fajna!
Jednak z drugiej strony trochę się bała. Tym bardziej że nie znała rodziny pana Mira. A co jeśli jej jednak nie polubia? A co gorsza powiedzą ze nie wpuszcza jej i karzą odejść?
Co wtedy zrobi? Dokąd pójdzie?
Przetarla rączka zaspane oczy. Nie może być dla nikogo ciężarem! Poklepala swoje policzki dłońmi by sie rozbudzić. Będzie dobrze!
Założyła kaptur na głowę po czym ruszyła z panem Mirem prosto w czarną noc.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 5 Marzec 2017, 13:36
Spomiędzy drzew wysunęła się wysoka postać, postąpiła dwa kroki zadeptując trawę i gdyby nie maska mocno osadzona na twarzy, można by było zobaczyć niezadowolone wykrzywienie cienkich warg mężczyzny. Ewentualnie poprzez otwory dojrzeć niezdrowy błysk czarnych oczu, gdyby jednak ktoś znalazł się na tyle blisko by przez nie spojrzeć, prawdopodobnie nigdy nie opowiedziałby już nikomu o czymkolwiek.
Mężczyzna w dobrze skrojonym, sportowym garniturze zdartym pewnie z truchła Jamesa Bonda lub Jasona Bourna nie był w żadnej mierze zadowolony. Jeden: gdy przybył do chatki, starsza pani już leżała martwa i zdecydowanie nie było to jego dzieło; dwa: po raz pierwszy od dość dawna zdobycz zdołała się wymknąć i choć nie był to jego błąd, a skutek powyższego, wcale nie poprawiało to Robertowi humoru; i trzy: zlecono mu działanie w najwyższym stopniu ukryte, nie mógł więc przed chwilą pozbyć się Upiornego i zabrać ze sobą dziewczynki, nie mógł też uśpić Upiornego, bo skutek byłby ten sam.
Mężczyzna przesunął palcem w białej rękawiczce po krawędzi maski, zatrzymując się na ostrym jak brzytwa szpicu króliczego ucha. Cóż, okazja czyni złodzieja. Należy tylko nie spuszczać ich z oczu i cierpliwie na okazję poczekać. Z tą konkluzją postać ponownie jakby rozmyła się w zmierzchu i roślinności zapomnianego ogrodu, w jakiś magiczny sposób ani nie brudząc śnieżnobiałego garnituru, ani nie zawadzając o zwieszające się gałęzie żadną z czterech rękojeści, zmyślnie umieszczonych na plecach w łączonej pochwie.
[zt]
Ojciec Pijo [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Wrzesień 2017, 19:20
Siwy dym unosił się pod nosem pięknej kobiety odzianej w białą togę, która odkrywała jedną z jej wyidealizowanych piersi. Chwilami chmurka powiększała się, a sekundę później znów była rozwiewana przez chłodny wiatr. Była zupełnie jak płuca, rytm jej oddechu był nadawany przez bletkę w ustach niezbyt wysokiego mężczyzny. Anioł otwierał ramiona w zapraszającym geście. Ideału odbierało mu złamane skrzydło, które leżało tuż pod jego butem. Wypuścił zatrute powietrze. Szary woal znów powiększył się nieco, by zacząć zanikać gdy się zaciągnął. Szczerze mówiąc, Kor nienawidził gorzkiego smaku papierosów i drapania w gardle, które powodowała mieszanka substancji, które składały się na używkę. W spokoju obserwował szare niebo, które nieprzerwanie od kilku godzin groziło deszczem. Ale na groźbach się skończyło. Opierał się o statuę, regularnie strzepując palcem popiół ze skręta. Lewą dłonią zaś gładził marmurową nogę niczym ciało kochanki. Historia, która stała za budową skrzydlatej panny była urzekająca. Kto by pomyślał, że ktoś mógłby zapomnieć o prawdziwej miłości...
— Nosz kurwa ja pierdolę. — Wychrypiał zirytowany, gdy kawałek kiepa wylądował na jego skórzanym bucie, wypalając w lakierze brązowawą dziurę. Sterminował poprzednią myśl, przejęty zaistniałą sytuacją. Odrzucił papierosa, przyjrzał się dokładnie skazie. Powtórzył swe słowa. I wtedy usłyszał problemy.
Problemy najczęściej odwiedzały go wtedy, gdy palił. Już dawno przyjął teorię, że przyciąga ich smak tytoniu, bowiem pasował do ich masochistycznej natury. Nie mylił ich z kłopotami, bo te trzymały się od niego z dala, ucząc się na błędach swych głupszych kuzynów. Nie mieszaj w to błędów. — Skarcił siebie. Te zawsze przychodziły na zawołanie. Być może i Pijo sprowadziłby na siebie myślą nieco więcej nieszczęść, ale na jego szczęście dzisiejszy problem przybrał bardzo głośną i zajmującą formę. Formę lokalnej dziecięcej grupy przestępczej, której modus operandi był tak prosty, jak budowa ich mózgów. Otaczali samotników i rabowali. W pamięci operacyjnej, którą obdarzył ich dobry Stwórca nie znalazło się już miejsca na dodatkową, nieskomplikowaną instrukcję. "Nie atakuj uzbrojonych."
— Co jest, dziadku? — Zapytała półmetrowa, zdeformowana laleczka. — Nie stój tak sam, bo ci kopara opadnie! "Aj waj, czy ktoś zadał sobie trud nauczyć ich klnąć?" — Pomyślał wtedy Goldbaum. Pytanie było retoryczne. Kraina Luster nie była zadupiem, jednak brakowało tam takich cudów cywilizacji jak publiczne szkoły. Te charakteryzowały się wyjątkową skutecznością we wpajaniu skurwysyństwa w swych podopiecznych. A skurwysyństwo było cechą, której zdecydowanie brakowało gangsterom, które kiedyś należały zapewne do najnudniejszych dzieciaków wszystkich trzech światów. Ojczulek westchnął. Dźwignął się do pionu, przykucnął tak, by być choć trochę bardziej na równi z brzydką twarzą brzydkiej kukły. Spojrzał jej głeboko w oczy. Postanowił dać młodym lekcję zatytuowaną "Jak wymierzyć celną ripostę, ciętą jak stal damaceńska." Jak postanowił, tak też uczynił.
— Spierdalaj.
W jego ustach brzmiało to zupełnie jak w ustach kogokolwiek innego, kto miał już za sobą mutację. Był świadom tego, że cienki głos szmatki mógłby wywołać co najwyżej śmiech rozmówcy. On jednak miał cichą nadzieję, że uda mu się wprawić bandziorów w stan spierdalania.
Nie udało mu się. Ledwie wymówił te słowa, skoordynowane rabusie wyrzuciły najcięższą ze swych szeregów prosto w jego głowę, przewalając go na ziemię i okładając poliki pięściami. Machinalnie wyrzucił swe dłonie prosto do niej, nie będąc jednak w stanie zdjąć z siebie agresora. Całe szczęście jego umysł wciąż był w nietrzeźwym stanie, a więc był sprawny. Ruszył lekko palcami, strzelając jednym z łańcuchów nieco wyżej swoich oczu. Trafił prosto w przeciwnika. W tym czasie jednak zdążył oberwać w brzuch i stracić dech. Niczym wąż, ostrzowy łańcuch zrzucił z siebie lalkę. Pijo nie miał żadnego pojęcia co za wąż potrafi robić takie cuda, jednak nie miał czasu na zastanawianie się. Siłę swego mózgu wykorzystał na próby odzyskania oddechu i wykonywanie gestów sterującymi swą bronią. Teraz miał wgląd w małych barbarzyńców, z których jeden właśnie zdejmował jego buta, a drugi odpinał termosy od pasa. Drugi brzeszczot wbił się w głowę skaczącego po jego brzuchu stworzenia, które stylizowało się na industrial punka. Przynajmniej śmieć potrafił ubrać się połowicznie poprawnie. Złodziej butów rzucił się do ucieczki, słysząc agonalny krzyk swoich kompanów, a herbaciarz... Cóż, tym koleżką Pijo nie miał najmniejszego zamiaru się zajmować. Właśnie wypijał czysty spirytus, a łzy w jego oczach wskazywały na to, że zaraz zaliczy konkretny zgon.
Po wygranej batalii, Pijo wstał i otrzepał się z kurzu. Policzył straty i skomentował je w sposób, którego nikt po nim nie mógł się spodziewać.
— Nosz ja pierdolę kurwa.
Godność: Rosemary Wiek: w sumie prawie 90 Rasa: Senna Zjawa Lubi: Przemoc Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy Wzrost / waga: 176/65 Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN
Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek Zawód: Najemnik/tancerka pole dance Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17 Bestia: Dziwotwór- Pączuś Stan zdrowia: Zdrowa SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
Dołączyła: 31 Sie 2016 Posty: 235
Wysłany: 13 Wrzesień 2017, 20:12
W kierunku starej rudery zmierzala Rosemary. W zasadzie to śledziła po prostu grupke rzezimieszków. A raczej młodocianych lalek? Nawet pod co zakwalifikować te brzydactwa. Nudzila sie od rana. Gdy tylko wyszła spod prysznica i się ubrała po calonocnej zabawie w laboratorium, nie miała pomysłu co ze sobą zrobić. Mieszkanie urzadzila juz całe, do Gopnika jej sie nie spieszyło. Pijaczyna i tak oberwie wiec po co się spieszyć? Wyszła więc i ruszyła przed siebie. Pozaliczala pare barów, posilila się dość przystojnym ale kwaśnym w smaku, mężczyzną z kocimi uszami. Nie znosi tych worków kłakow wiec może dlatego smakowal tak a nie inaczej? Trudno stwierdzić na pewno.
Gdy w mieście lalek natknęła się na te grupke, z braku laku ruszyla za nimi. W planie miała dorwanie ich na jakimś zadupiu i zabicie nudy. Jednakże zaczepil ją nachalny gwardzista. Zgubiła ich więc na jakiś czas. Z racji ze senna nie ogarniala jeszcze calego tego systemu władzy w tym wariatkowie, nie zignorowała mężczyzny od tak. Mimo że jego gadka była kurwe warta, dowiedziała się chociaż jednej ciekawej rzeczy. Arcyksiaze z rodu Rosarium. Można było śmiało wyciągnąć wnioski. W Krainie Luster panuje jakaś parodia Monarchii. Jednak by stwierdzić na pewno, będzie musiała się tam kiedyś pofatygowac. I ta cała Moria. Instytucja która porywala ludzi i eksperymentowala na nich. Brzmiało na tyle ciekawie że w jej głowie kielkowal już pewien pomysł. Jednak wszystko w swoim czasie. Zbytnie podniecenie wzgledem przyszłości, czesto ją rujnuje.
Gdy w końcu uwolnila się od gwardzisty ruszyla za zapachem lalek. To było dosyć nowe doświadczenie. Wiele celów juz tropila, zaden jednak nie był z porcelany czy drewna. A fakt ze nie mieli w sobie krwi jako takiej trochę przeszkadzał. Dochodziło południe gdy w końcu ich dogonila. Pozostając w znacznej odległości dotarla do tej rudery. Bachory postanowily sie zabawić i napaść na kogoś. Nazwijmy go panem x. W zasadzie mu to pasuje. Wyglądał jak postać wyjęta z filmu postapokalitycznego. Dreszczyk jaki poczula przez jego maskę, wywołał na jej twarzy uśmiech. Zsunela kaptur z głowy i gdy pan x rozprawil się juz z młodzieżą, podeszła do niego. Nie ukrywala juz swojej obecności. W zasadzie... Pachnie nawet dobrze. Gdy do jej uszu dobiegło soczyste przekleństwo, zaśmiała się.
- Niech Pan nie mówi że przegonienie tych rzeczy było męczące - uniosła brwi, pozostając w bezpiecznej odległości. Nie czuła się zagrożona ale pal licho cos mu odjebie? Nie żeby miała coś przeciwko rozlewowi krwi. Wręcz jest pożądany.
Zaistniała sytuacja miała tylko i wyłącznie jedną zaletę. Ukradziony but był tym, który został ubrudzony spadniętym kiepem. Skwitował to uśmiechem. Nieco mozolnie zaczął zbierać swoje rzeczy i układać je na swych miejscach przy płaszczu. Najwięcej czasu, jak zawsze, zajęło mu zebranie łańcuchów. Były długie, a musiał zawijać je w odpowiedni sposób, by starzyło rzemienia na wiązanie. Pokręcił przy tym powoli głową, odpowiadając tym samym na pytanie kobiety. Nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Mimo to poświęcił jej uwagę w dość szczególny sposób. Nauczony jak mogą skończyć się rozmowy z obcymi ludźmi i kochający swe polakierowane buty Kor wolał poznać intencję nieznajomej. Natychmiastowo zaczął słyszeć jej myśli niczym ciche, schizofreniczne podszepty. Na szczęście potrafił odróżnić jedne od drugiego. Ubezpieczony i pozbierany, w końcu przyjrzał sie kobiecie nieco dokładniej, więcej uwagi poświęcając rynsztunkowi, który ze sobą niosła niż temu, co ukazywało jej ubranie. Bądź co bądź maczety były sporo niebezpieczniejsze od cycków.
— Gino lanetti, robiony na miarę kurwa jego mać.
Mówił to bardziej do siebie niż do niej i spoglądał przy tym na zapitego w trupa dzieciaczka. Wokół niego rozlała się przepysznie pachnąca plama. Aż ślina pojawiała się w ustach. Dzisiaj jednak dane było mu pozostać trzeźwym, a przynajmniej do wieczora. Przykucnął i wyciągnął sznurówki z butów nieszczęśnika, wiążąc je supłami przy końcówkach i tworząc pętlę. Następnie podniósł zgonującego bandziora i powiesił go na istniejącym jeszcze kawałku skrzydeł. Odszedł nieco i poświęcił chwilę na podziwianie efektu swej pracy. Młody dostał nauczkę. Formalności stała się zadość, a jemu pozostawało jeszcze całkiem sporo wolnego czasu. Podniósł z ziemi ostatnią buteleczkę, tę w której teraz znajdowały się tylko resztki spirytusu i dopił. Nie mógł pozwolić, by się zmarnowało. Po raz kolejny skupił swą uwagę na młodo wyglądającej kobiecie, która najwyraźniej miała nieco styczności z lokalną przestępczością. Wyciągnął kolejne dwa skręty.
— Palisz? — Niezależnie od tego, czy blondynka skusiła się na wyrób tytoniowy domowej roboty czy nie, zapalił korzystając przy tym z typowo ludziej technologii, jaką była zapalniczka. — Zastanawiało mnie zawsze jak tutaj są odpalane szlugi. Krzemieniem?
Wtedy uderzyła go kolejna myśl, jak ta myśl, która uderza człowieka w tył głowy w najmniej spodziewanym momencie. Skoro ona przyszła z centrum miasta, być może znała się nieco na tutejszym półświadku, albo chociaż wiedziała w którą stronę iść by dotrzeć do jakiegoś miejsca zdatnego do spania. On nie wiedział i właściwie głównie dlatego zatrzymał się właśnie tutaj. Wypuścił obrzydliwy dym, tworząc kolejną poetycką chmurkę. Spojrzał w niebo i zastanowił się przez chwilę, czy aby na pewno szarość nieba nad nim nie jest spowodowana nadmierną ilością palaczy w Mieście Lalek. Szybko wrócił do rzeczywistości i zadał nurtujące mu pytanie.
— Jest w okolicy jakiś hotel gdzie mnie nie zabiją nocą?
Godność: Rosemary Wiek: w sumie prawie 90 Rasa: Senna Zjawa Lubi: Przemoc Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy Wzrost / waga: 176/65 Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN
Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek Zawód: Najemnik/tancerka pole dance Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17 Bestia: Dziwotwór- Pączuś Stan zdrowia: Zdrowa SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
Dołączyła: 31 Sie 2016 Posty: 235
Wysłany: 15 Wrzesień 2017, 21:25
Czasem bywa tak że dzień zaczyna się chujowo ale przez małą rzecz zmienia swój bieg. Trochę podobnie było w tym przypadku. A przynajmniej na to się zapowiadało. Była tu krótko, nie wliczając czasu gdy zamknęli ją w izolatce w tym szpitalu pełnym dziwakow. Nie miała o samej sobie zbyt wysokiego mniemania jednak te pojeby ze szpitala były aż nad to pewne siebie. Nie zmienia to faktu ze zaciekawili ją na tyle że jeszcze raz na pewno ich odwiedzi. Liczyła się z tym że mogą ją znowu zamknąć no ale cóż. Jak żyć to na całego. Musi jeszcze złożyć wizytę Gopnikowi i pogruchotac mu każdą kosteczke. Nawet te najmniejsze. Nigdy się nie przywiązywala w żaden sposób do istot rozumnych, nie mniej jednak wkurwil ją fakt że podczas gdy ona tkwila w izolatce skazana na swój głód, on zabawial się najlepsze z obsluga a potem po prostu wrócił do siebie. Zero taktu.
Rozbawiło ją swego rodzaju oburzenie zamaskowanego. Gino Lanetti. Facet który przejmuje się swoimi butami i płaci za nie więcej niz 100 jest zwykle facetem ogarniętym. Zmierzyla go uważnie. Ciuchy dobre, maska interesująca, przy każdym jego ruchu dało się słyszeć lekkie, obiecujące pobrzekiwanie. Łańcuchy którymi załatwił gromadke według niej były dość nie poręczne, z drugiej jednak strony jeśli umieć się tym odpowiednio posłużyć... Why not? Ona sama wolała broń dzięki której poczuje jak z celu uchodzi życie. Ostatnie drgania ciała przechodzące po maczecie do jej dłoni... Aż ją dreszczyk przebiegł.
- Kupi się nowe, z resztą... Wszędzie tu masa magii, na bank ktoś Ci je przywróci do stanu pierwotnego mój Panie. - uśmiechnęła się lekko krzywo jak to ona. Zebrała włosy na jedną stronę i analizowala dalej. Mężczyzna irytowal ja tym zakrywaniem całego siebie, nie potrafiła do końca ocenić jego zapachu. Czuła że płynie w nim slodziutka ambrozja którą chętnie zwilzylaby ustka jednak ciekawila ją jego przynależność. Chętnie by go rozebrala i położyła na stół w laboratorium, przypiela i zajela by się swoją zabawą. Ahhh, nie tędy jednak droga. Przynajmniej nie dziś.
- Cuchniesz trochę. Nos aż mnie boli od tych silnych perfum i alkoholowego powiewu. Na zapach alkoholu z ust dobrze jest pogryzc z rana trochę ziaren kawy, jak się imprezuje to winno się znać takie sposoby - puściła mu oko by zaznaczyć że wszystko to mówiła w żartobliwym tonie. Raczej nie chciała go obrażać. Nie miała po co, a działania zbyteczne to działania niekorzystne. Zaklaskala jak dziecko gdy ptaszyna zawiesił truchełko na rzeźbie.
- To się dopiero nazywa artystyczna dusza! - całe to zajście miało w sobie trochę z groteski. Czuła się jak postać komedii której autor zaraz kogoś zabije by poprawić sobie humor. Nie uszło jej uwadze upicie resztki alkoholu przez nieznajomego.
- Podziękuję. Palenie jest bezużyteczne. Żadnych z tego korzyści, jak się chce odprężyć wole spalić co innego - uśmiechnęła się jak jakieś niewiniątko. Raczej nie musiała mu tłumaczyć o co konkretnie jej chodziło. Bo po co?
- Zapałki wynaleziono w 1805 a zapalniczke w 1823. Z tego co zdazylam zauważyć to tutaj mamy ni to średniowiecze ni to lata zapalniczek. Kto wie? Może odpalaja wszystko magia, albo zapalniczki były tu od zawsze? Za krótko tu przybywam by dać pewną odpowiedz - spojrzala w niebo, marszczac lekko brwi. Nawet niebo ma tu inny kolor. No nic, trzeba się przyzwyczaić. Nie należy do sentymentalnych osób wiec obejdzie się bez komplikacji. Jaki świat takie dziwactwa. Hotel? Już chce uciekać hm? Dobre sobie.
- Nigdzie nie znajdziesz takiego miejsca. Mogę zaoferować Ci nocleg u mnie. Okolica może i nie za ciekawa ale bezpieczniej raczej się nie da. - filuterny błysk w jej dziwnych oczach i jej postawa pokazywały że w sumie nawet chętnie go przenocuje. Każda odskocznia od nudy jest dobra. A on wygląda na wyjątkowo ciekawa odskocznie. Nie czuła potrzeby ukrywania tego że za jej propozycja kryje się i opcja druga. Nigdy nie należała do osób wstrzemięźliwych.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!