• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Różana Wieża » Sala przesłuchań
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Luty 2017, 18:44   Sala przesłuchań

    W podziemiach znajduje się sala wydrążona w skale. Wejście do sali jest zrobione z mocnego, grubego drewna i pokryte ognioodporną substancją. Przy wejściu zawsze stoi dwóch wartowników w mundurach, pilnujących, by nikt niepowołany nie wszedł do środka, ani stamtąd nie wyszedł.
    W środku, znajduje się ciężki stół oraz dwa krzesła. Nad stołem wisi lampa - jedyne źródło światła w tym pomieszczeniu.
    Nie jest ono zbyt obszerne, a tym bardziej nie należy do najcieplejszych. Na przeciwko jednego z krzeseł znajduje się spore lustro (weneckie). Po jego drugiej stronie jest druga sama. Cieplejsza i całkowicie zaciemniona. Można tam znaleźć szafki z dokumentami, zawierającymi zapis przebiegu przesłuchań. Jest też kilka krzeseł. Jedyne, co rozświetla to pomieszczenie, to małe ogniki, znajdujące się głównie nad stołem ale też kilka lata swobodnie w powietrzu. Pozwalają one spokojnie notować oraz czytać, jednak nie dają na tyle dużo światła by można było zobaczyć co się w tym tajnym pomieszczeniu dzieje.
    Pomieszczenie za lustrem, nie posiada drzwi. Przez co może się wydawać, że jest to zwykłe lustro. Do sali prowadzi niewidzialne przejście, o którym istnieniu wiedzą tylko członkowie Stowarzyszenia.
    Oba pokoje są magicznie wyciszone, tak, ze nic nie wyjdzie na zewnątrz, jakby w pobliżu znajdował się jakiś szpieg. Dodatkowo wyciszona jest sala za lustrem. Do niej dociera wszystko co dzieje się w sali przesłuchań, ale nic nie wychodzi na zewnątrz.
    Bariery uniemożliwiają również teleportację w obie strony, niezależnie od tego czy używa się mocy czy magicznego przedmiotu.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Luty 2017, 19:17   


    Kobieta o różowych włosach została natychmiast przetransportowana do sali przesłuchań. Tam usadzono ją na drewnianym krześle naprzeciw wielkiego lustra. Nad stołem zapalono lampę. Mogła przez chwilę poczuć, że więzy się poluźniają, ale ktoś nadal ją trzymał od tyłu. Nikt się nie odzywał. Więzy ponownie się pojawiły, tym razem jednak przywiązując ją do oparcia krzesła. Została też pozbawiona broni oraz przeszukana w celu znalezienia magicznych przedmiotów. Wszystkie zostały przeniesione do pojemnika stojącego na stole, w takiej odległości, by przesłuchiwana nie miała do nich dostępu. Zaraz obok stanęła kula z Estrisem. (Niech się panienka nie martwi, dostęp do tlenu Bestyja ma).
    Po czym pomieszczenie opuścili wszyscy poza jednym strażnikiem. Nie zdjęli jednak jej worka z głowy, czekając na osoby, które mają dziś kobietę przesłuchać.
    _________________

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 2 Marzec 2017, 12:32   

    Miarowy odgłos kroków odbijał się echem po pustym korytarzu. Gosh szedł pewnym krokiem jednak bez zbędnego pośpiechu. Jego pokój znajdował się blisko Pokoju Przesłuchań, toteż dotarcie tam nawet wolnym krokiem nie zajmowało zbyt wiele czasu. Nie wiedział jeszcze o co dokładnie chodziło; takich informacji nie wysyłało się drogą pocztową. Z pewnością przy wejściu do Sali powinien znajdować się jeden z oficerów lub ktoś inny będący w stanie mu wyjaśnić wszystkie szczegóły.
    W zamyśleniu minął kogoś ze Stowarzyszenia. Automatycznie przywitał się skinieniem głowy, dopiero po chwili zdając sobie sprawę że maska którą założył skutecznie utrudniała uchwycenie jakiegokolwiek gestu. Trudno. Poprawił czarno-czerwony mundur, który choć wygodny, to nijak nie równał się z jego idealnie dopasowanym szarym płaszczem. Mimo to lubił w nim chodzić; w połączeniu z czarną maską zestaw ten stanowił miłą odmianę od standardowego biało-szarego koloru codzienności.
    Zastanawiał go ten cały szpieg. Nie był to pierwszy jego kontakt z Morią. Z pewnością nie wspominał jej dobrze. Cóż, przeszłości nie zmieni, za to przyszłość i owszem.
    W końcu znalazł się przy Sali Przesłuchań. Po obu stronach drzwi jak zwykle stało dwóch wartowników strzegących porządku. Ich twarze były oczywiście zakryte maskami, ale jeden z nich wydawał się Szklanemu dziwnie znajomy. Nie wspomniał jednak o tym, a zapytał tylko o sytuację. Kobieta w dodatku człowiek. Shen pokiwał głową i zamienił jeszcze parę słów, po czym wszedł do środka. Oprócz skrępowanego więźnia i jego strażnika w pomieszczeniu nikogo nie było. Ze słów wartowników wynikało że na przesłuchanie ma przybyć jeszcze jedna osoba ze Stowarzyszenia. Shen westchnął po czym skinął strażnikowi na powitanie. Zachowując ciszę stanął w rogu pomieszczenia tak że prawie cała jego postać zatopiła się w mroku. Za chwilę ktoś powinien się tu zjawić.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 2 Marzec 2017, 17:04   

    Mari szybko dotarła do swojego domku. Wzięła prysznic by zmyć z siebie zapach Nishiego. Zrobiła to niechętnie, jednak nie wiedziała kogo dokładnie mają przesłuchiwać. Wolała, żeby potem nikt nie wykorzystał wiedzy z kim kobieta się wcześniej widziała, przeciwko niej. Koszulę Opętańca jak i jego piórka zostawiła w sypialni, do której zamknęła drzwi, żeby Luna czasem nie wpadła na pomysł, żeby położyć się na ubraniu. Nakarmiła psiaka, po czym wzięła się za ubieranie munduru. Lubiła w nim chodzić, poza jednym szczegółem - nakładką na ogony, która sprawiała, że wyglądała jakby miała jeden puchaty, czarno-czerwony ogon z białą końcówką. Cóż, niestety miała zbyt dużo charakterystycznych elementów. Obwiązała twarz i szyję czerwonym szalikiem, wzdychając cicho gdy zorientowała się, ze to świetnie zakryje malinkę na jej szyi. W końcu wsunęła na łapki rękawiczki i założyła maskę. Wcześniej związała swoje srebrne włosy w luźny kok. Do pochwy przy pasku wsadziła swój sztylet i ruszyła do Różanej Wieży, mając nadzieję, że nie będzie tam sama.
    Szła wyprostowana, spokojnym, ale niezbyt wolnym krokiem. Gdy doszła do drzwi Pokoju Przesłuchań została na chwilę poproszona do pokoju obok. Weszła do środka i zobaczyła Strażnika, podejrzaną oraz jeszcze jednego członka Stowarzyszenia. Dowiedziawszy się kto to jest, uśmiechnęła się. Nikt jednak nie mógł tego zobaczyć. Odebrała dokumenty z zapisanym wstępnym przesłuchaniem, które odbyło się przy Bramie. Przeglądając dokumenty, wyszła z pomieszczenia i udała się już do właściwego pokoju. Weszła bez słowa. Najpierw skinęła głową Strażnikowi, a następnie swojemu towarzyszowi, jednocześnie podając mu dokumenty, by sam mógł się z nimi zapoznać. Nie było tego dużo ale na pewno pomoże im w przesłuchaniu. Gdy poruszała się po pomieszczeniu, kobieta nie mogła usłyszeć jej kroków, a to wszystko dzięki jej kocim łapkom.
    Przejrzała rzeczy, które znajdowały się na stole, po czym usiadła na krześle naprzeciwko podejrzanej. Siedziała rozluźniona, choć tak naprawdę była zdenerwowana tą sytuacją. Wyciągać ją od jej ukochanego...i to w takim momencie! Dała znak strażnikowi by zdjął kaptur z głowy przesłuchiwanej oraz wyszedł.
    Gdy kobieta pokazała już swoje różowe kosmyki, kotka poruszyła lekko swoim "ogonem" - mam nadzieję, że Strażnicy dobrze Cię traktowali? - zapytała miło. Ot tak dla rozluźnienia atmosfery - chyba trochę tu sobie posiedzimy, więc może zdradzisz jak masz na imię panno Spadająca Ogrodniczko? - miała nadzieję, że tym razem kobieta nie będzie kręcić, nie miała na to najmniejszej ochoty...
    _________________

     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 10 Marzec 2017, 12:36   

    Gwiazdka nie wyczuwała na tyle napiętej atmosfery, by uznać za wysoce prawdopodobne natychmiastowe odebranie jej całej swobody, którą z radością nabyła podczas tego kilkudniowego pobytu w magicznym świecie. A jednak. Niezbadane są kaprysy magiczne. Zaskoczona, zdołała zareagować jedynie krzykiem, który prędko został stłumiony przez nałożony na nią worek. A potem nastała ciemność.

    Vega ocknęła się, czując się dziwnie i trochę nieswojo. Zdarzenia ze Świątyni zdawały się być albo odległymi, albo wręcz wyśnionymi. A może jedno i drugie? Poczuła pod sobą twarde deski, a powietrze prawdopodobnie było ciężkie i wilgotne, zważywszy na znajdowanie się w podziemiach. Chciała otworzyć oczy, lecz mimo to nic nie dostrzegała, jak gdyby wcale powiekami nie poruszyła.
    Nie krzyczała, a łzy nie spływały z oczu. W jej wnętrzu termodynamika myśli poszukiwała ujścia. Wraz z upływem czasu docierało do niej, że prawdopodobnie nie znajduje się już w Szkarłatnej Bramie.
    Rozmawiałaś. Próbowałaś porozumieć się, ale do niczego dobrego to nie zmierzało...
    Próbowała ułożyć myśli, lecz radziła sobie z tym równie nieporadnie jak gdyby układała domek z nierówno przyciętych, tekturowych kart za pomocą chwiejnych dłoni.
    Porwana, skrępowana. I jacyś lu... jakieś magiczne ludziki... Zdana na ich kaprysy... SAMA.
    Na moment poczuła ulgę w przegubach dłoni i przedramionach, lecz po chwili znowu zostały związane, tym razem wraz z krzesłem, na którym siedziała. Stawiła temu opór, lecz ten musiał okazać się nieskutecznym.
    W ubiorze odczuwała pewne wybrakowanie i nierówne ułożenie. Przeszukana. Kilka magicznych przedmiotów, które swoją wagę miały, teraz nie wypełniało jej kieszeni. Wciąż nic nie widziała (ewentualnie jakiś mglisty blask przez nieszczelny materiał worka) i pozostało polegać jej wyłącznie na słuchu, a ten był wyostrzony dzięki magicznemu kryształowi na tyle, by dokładnie słyszeć niemal każdy ze stawianych kroków. Kilka osób wyszło, lecz jedna weszła. Być może słyszała szmer przekładanych kartek papieru. Ktoś usiadł naprzeciw niej, co nie mogło umknąć jej słuchowi. Dotąd spuszczoną głowę podniosła w kierunku tej osoby. Nadal nie wiedziała, ile dokładnie osób przebywa w pomieszczeniu, ani też, jak duże ono jest. I czym jest. Same niewiadome iksy, cały ciąg niewiadomych iksów...
    I odpowiedzi wysypały się niczym ze ściąganego z jej głowy nakrycia.
    Początkowo nie rozglądała się po ścianach, a jedynie skupiła wzrok na siedzącej naprzeciw niej białowłosej. Posiadała ona przyjemny głos, któremu nie chciała wygarniać całej gorejącej w sobie złości.
    - Jeśli porwanie zalicza się do dobrego traktowania... - odparła bez większej chęci do rozwijania tego tematu. Słysząc o Ogrodniczce, uśmiechnęła się, od razu mówiąc. co dokładnie miała na myśli:
    - To są tłumaczenia z arabskiego i francuskiego. Jak to się u Nas mówi, w dowodzie wpisane mam Vega Jardine - przedstawiła się swoim imieniem i nazwiskiem. Chciała to zrobić z poczuciem dumy, ale strach pętał swobodę w modulacji głosu. Rozejrzała się zarówno po sali jak i wokół siebie, a każdy ruch mięśni okupiony był gwałtownością. Nienawiść, która jeszcze niedawno była w niej skumulowana, teraz wydawała się być poza jej zasięgiem.
    Małe pomieszczenie, łącznie trójka osób i lustro. I moja Estris. Żyje, oddycha. I pudełko na stole. Czy tam są moje rzeczy? Pomimo wyostrzonych zmysłów, zapewne i tak nie była w stanie dojrzeć tego, co jest za tym weneckim lustrem. Dlaczego weneckim? Bo cała ta sala, w której przebywała, kojarzyła się jej z salą przesłuchań.
    - Dlaczego mi to robicie?.. - odparła z naturalnym przejęciem i smutkiem. Brakowało jej psychicznych sił, by zachować zimną krew.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 10:55   

    Nie minęło więcej niż parę chwil, a do sali weszła osoba na którą Shen czekał. Była niższa niż się spodziewał, a jej twarz zakrywała charakterystyczna maska. Najważniejsze znajdowało się jednak nieco za nią; były tu puszyste uszy które Szklany doskonale znał. Od razu wiedział o kogo chodzi; na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, którego niestety nie było widać z powodu jego własnej maski. Skinął jednak na powitanie głową, dając do zrozumienia że jest gotowy. Przyjął od niej jeszcze plik dokumentów dotyczący sprawy. Jednym okiem czytając, a drugim spoglądając to na zatrzymaną, to na (uszy) Mari, Gosh starał się złożyć fragmenty informacji w jakąś logiczną całość.
    Spojrzał na skrępowaną postać. W oczy rzucały się przede wszystkim różowe włosy, choć dla kogoś kto żyje w Krainie Luster, coś takiego jak odmienny kolor włosów to akurat najmniejsze zmartwienie. Skupił się więc na jej zachowaniu. W sytuacjach stresowych niektórym ciężko przychodzi ukrywanie swoich prawdziwych emocji czy intencji. Oczywiście nie było to niemożliwe, szczególnie dla odpowiednio wyszkolonego szpiega, tym nie mniej jednak nawet jeśli była to tylko gra, to Shen bardzo chętnie w nią zagra. Lubił wyzwania.
    Mari pierwsza zadała pytanie, za co Szklany bardzo był jej wdzięczny. Marna była z niego gaduła, za to świetny obserwator, i zazwyczaj to właśnie w tej roli wolał występować. Wyciągnął ołówek i czystą kartkę, tak by w razie potrzeby móc notować każdą, nawet najmniejszą zaobserwowaną rzecz.
    -Zalicza, tak długo jak ktoś nie zacznie Ci wykręcać paluszków.- powiedział, nie zwracając się do nikogo konkretnego. Oczywiście nie można było zaczynać od głównego dania. Zabiłoby to sens całego posiłku. W sumie mogłoby to zabić również i samego gościa, jeśli ten wykazałby się słabą odpornością. To byłoby jednak zdecydowanie nie na rękę.
    Vega Jardine, jak przedstawiła się kobieta, była dość mocno przejęta całą tą sytuacją. Niespokojne rozglądanie się po sali, łamiący się głos. Każdy szczegół Shen skrzętnie zapisywał, by stworzyć coś na wzór portretu psychologicznego. Nie ma bowiem lepszej ani skuteczniejszej broni niż wartościowa informacja.
    -Witaj Vego. Ja nazywam się Gordon, a to jest Pomponia- wskazał na towarzyszkę, gładko wypowiadając fałszywe dane. Cholera, dobrze że miał maskę, bo nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Szybko jednak spoważniał, by jego kolejne słowa nie zostały potraktowane jako żart. -Chwilowo nic jeszcze Ci nie zrobiliśmy. Podkreślam jeszcze, gdyż ten stan rzeczy może ulec zmianie, choć zapewne ani Ty ani ja byśmy tego nie chcieli.- powiedział spokojnym głosem. Dało się jednak w nim słyszeć ostrzegawczą nutkę. Shen wiedział co robi; głos i ton wypowiedzi potrafiły dotrzeć o wiele głębiej aniżeli jakiekolwiek słowa same w sobie.
    -Mam nadzieję że się rozumiemy. A teraz, powiedz co robisz w naszej Krainie?- zapytał Vegę, wybierając takie pytanie na które potrafiła odpowiedzieć.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 12:32   

    Uśmiechnęła się kącikiem ust, czego jednak kobieta przed nią nie mogła zauważyć przez szal, który zasłaniał kotce połowę twarzy, która nie została zasłonięta przez maskę. Porwana? Z tego co wyczytała z raportu, zostało jej zaproponowane, żeby poszła po dobroci i dała się przebadać, a ta zaczęła stawiać opór, przez co Mari musiała wracać do domu w trybie natychmiastowym! A to jej się nie spodobało. Myślała, że spędzi z Nishim jeszcze jedną noc.
    Powstrzymała zirytowane westchnięcie i słuchała dalej tłumaczeń kobiety. A więc Vega, dobrze. To imię brzmiało już normalniej. Mari już miała się przywitać i przedstawić, gdy w słowo wszedł jej Shen. Zaraz...co on powiedział? POMPONIA?
    Zabiję....Zabiję....Zabiję!.... ZABIJĘ!! Zabiję i przetopię na szklaną deskę klozetową pod szanowny tyłek Arcyksięcia!!
    Z trudem powstrzymała się by na niego nie spojrzeć z miną "mówisz serio?". Zapamiętała oba imiona, a jedyną reakcją jaką mogła zauważyć Vega, był ruch jej ucha, które powędrowało w stronę mężczyzny, reagując na podane imię.
    Obserwowała uważnie przesłuchiwaną, starając wyczytać się z jej jak najwięcej. Czyżby się denerwowała? Nic dziwnego. Jest miejscu, którego nie zna, otoczona przez istoty, które jednak miały tę przewagę, że mogły używać mocy. Jednak nie koniecznie. Do tego oni nie byli skrępowani, a ona tak.
    Słysząc jej pytanie, a następnie odpowiedź Szklanego, westchnęła cicho - tak jak powiedział Gordon, nie zrobiliśmy Ci nic poza odebraniem broni i związaniem - wzruszyła ramionami - nasz kolega zaniepokoił się po prostu tym, że Człowiek tak śmiało przechodzi przez Bramę, a do tego twierdzi, że wie czym jest Anielska Klątwa i do tego wie jak ją znaleźć w swojej krwi - wyjaśniła spokojnie - gdyby to było takie proste, to raczej Opętańcy nie uciekaliby tak ochoczo do Krainy Luster, nie uważasz? - zapytała opierając łokcie na stół, a brodę kładąc na łapach, w tym momencie schowanych w rękawiczkach.
    - Myślę, że żadne z nas nie chce mieć problemów przez to spotkanie, więc proszę odpowiedz na kilka naszych pytań, bez wykręcania się, to na pewno wszystko zakończy się przyjemniej niż gdybyś się opierała.
    Poruszyła swoim puchatym "ogonem" czekając na odpowiedź na zadane wcześniej przez Shena pytanie.
    _________________

     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 15 Marzec 2017, 16:14   

    Prychnęła, słysząc tę głupią odpowiedź, która uznawała zabranie wolności za przejaw dobroci. Czuła, że rozmowa z nim będzie bardzo trudna. Te maski utrudniały Vedze pełne zrozumienie intencji, jakimi obdarowywali każde z wypowiadanych przez siebie słów. A jako że Gwiazdka nie jest ani mistrzynią w poznawaniu zamiarów, ani też nie posiada się z psychicznego komfortu, mogła tylko gdybać nad tym, co mówią i nad tym, co mówią.
    Dla niej było tak trochę za późno na oficjalne powitania, a znajomość imion teraz wydawała się różowowłosej być zupełnie zbędną wiedzą. Uznała, że cholernie nie podoba się jej brzmienie swojego imienia w ustach (a raczej w masce) Gordona. Niby nic, ale zawsze to jakaś próba znajdowania małoistotnych szczegółów w tej cholernej sytuacji. Wyłuskaj sobie trochę swobody, nie możesz im ulec!
    I znowu to gadanie o tym, kto może ucierpieć i na ile. Dobrze pamiętała, kiedy w Bramie jeden z tamtych sugerował mniej przyjemny scenariusz… do którego realizacji nie odczuła ze swojej strony wpływu. I tak oto znalazła się tutaj. Podsumowując, ostrzeżenie Shena nie zrobiło na Gwiazdce żadnego wrażenia.
    Głos ponownie zabrała białowłosa, a Vega od samego początku darowała sobie uważne spoglądanie na twarze ich dwójki. Wzrok błądził po omacku, głównie spoczywając na fakturze stołu dzielącego ją od… od kociej istoty. Próbowała sobie przypomnieć swoje sztuczne kocie uszy, co miało dodać słodyczy pomiędzy gorzkie obrazy zbierane z tutejszego, więziennego otoczenia. Poczuła suchość w gardle, a przełknięcie śliny na niewiele się zdało. Posłyszała o tym, jakoby wiedziała jak Anielską znaleźć we krwi. Dobrze pamiętała, co powiedziała i nie to miała na myśli, ale ten drobny szczegół zwrócił jej uwagę. Nie rozumiała zaś, co białowłosa Pompona ma na myśli odnośnie ucieczki Opętańców.
    - Mhm… zadomowiłam się tutaj, czy to źle? Nie znam Opętańców, ale trochę dowiadywałam się o tej chorobie, co ich tworzy. Nauczyłam się nie myśleć za wiele nad tym, więc może dlatego robię na was takie wrażenie? - gdybała, przypominając sobie jak niejednokrotnie zapoznawała się z zakaźnymi chorobami, które mogłyby ją spotkać w rejonie ludzkiego świata do którego miała lecieć. Miała też doświadczenie w grzebaniu w ziemi mogącej być skażoną. Maski, kombinezony… wspominała sobie teraz urywki z tych zdarzeń, żałując trochę, że w ostatnim czasie odpuściła sobie tego typu wycieczki.
    Zadano pytanie co tu robi i uprzedzono ją o tym, jak ma odpowiadać. O wielu rzeczach mogła powiedzieć, a jej praca w Morii była tylko częścią całego jej naukowego życiorysu. Dlatego też nawet o tej organizacji nie wykreowała najmniejszej myśli.
    - Nie rozumiem... Od tylu długich miesięcy, lat, odwiedzam tę Krainę, pytam o cokolwiek tylko przyjdzie mi na myśl... I nagle jestem tutaj, bo za dużo wiem. Jakoś żadna z tych magicznych osóbek nie wyglądała na zaniepokojoną, kiedy mówiła na przykład o wyrastaniu z pleców skrzydeł…
    Ogarnęła ją nagła słabość. Została uderzona w czuły punkt; oskarżano ją o zbytnie nagromadzenie wiedzy. Ciężko było jej uwierzyć w to, że jakaś choroba nagle staje się tematem zakazanym. Gdyby tylko nie wzięła tych słów zbyt osobiście, łatwiej byłoby jej snuć domysły nad tym, dlaczego tak newralgicznie zareagowali na jej słowa. Tymczasem, czuła jak przeklinana jest jej naukowa dusza.
    - Odwiedzam ją z ciągle niezaspokojonej ciekawości – kontynuowała swoją odpowiedź po chwili milczenia - W dzieciństwie wierzyłam, że dinozaury wciąż gdzieś mogą żyć, a kiedy trafiłam do tej Krainy, zobaczyłam na oczy świat, który wcześniej był mi znany tylko z bajek. Początkowo bałam się magii, ale z czasem zaczęłam się do niej przyzwyczajać.
    Jej wypowiedziom brakowało płynności, a co jakiś czas pociągała nosem. Nadal z jej oczu nie płynęły łzy, nadal jej głos nie złamał się na tyle, by któreś z wypowiadanych słów stało się niezrozumiałe. I kiedy zdawało się, że jest już bliska płaczu, nagle, wraz z każdym nowym zdaniem, zdobywała w sobie nowe siły. W ostatnich słowach podniosła wzrok na kobietę siedzącą przed nią. Wyglądała jakby zabrano jej ulubionego misia, który znaczył dla niej więcej niż wszystkie inne przedmioty, które w okresie całego swojego życia posiadała. Jej spojrzenie pytało: gdzie jest mój miś?
    _________________

    y y x x x x x x x x y
     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 16 Marzec 2017, 16:18   

    Metod przesłuchań było naprawdę wiele. Można by pokusić się o stwierdzenie że jest ich tyle co samych przesłuchiwanych. I przesłuchujących. Najtrudniejszą rzeczą było dobranie odpowiedniej metody; ciężko na pierwszy rzut oka wyczuć co podziała, a co nie. Przed każdym jednym przypadkiem dobrze było zapoznać się z całą historią i dokumentacją. Dzięki temu można było choć w pewnym stopniu ocenić konkretny przypadek. Tym razem było jednak nieco inaczej. Shen tylko pobieżnie zapoznał się ze wszystkimi papierami. Dlatego też trzeba było odpowiednio pokierować całą rozmową. Im więcej Vega mówiła tym więcej możliwych poszlak otrzymywali Shen i Pomponia. Ołówek cicho poruszał się po coraz bardziej zapisanej kartce. Chcąc nie chcąc ich mała Gwiazdka ujawniała znacznie więcej aniżeli chciała. Gosh uśmiechnął się nieco upiornie, choć dzięki masce i tak nikt nie mógł tego zobaczyć. Będzie potrzebował chwili na poukładanie sobie wszystkiego w zgrabną całość. Zresztą, miał partnerkę. Bądź co bądź panienka Pomponia miała całkiem duże pole do popisu. W końcu to jej sprawa; Shen asystował jej jedynie w roli opiekuna.
    -Zależy dla kogo, panienko.- stwierdził. Dowiadywała się, czy tak? Wniosek numer jeden. Kolejne słowa pojawiały się na kartkach. Oczywiście, samo szperanie i szukanie informacji to nie przestępstwo. Każda Istota i każdy człowiek posiadają jakąś wrodzoną ciekawość, choćby i ujawniała się ona w niezwykle małym stopniu. Problem w tym, że większości wystarczało to co słyszeli na co dzień. Reszta dzieliła się na dwie grupy. Fanatyków i spiskowców, którzy jakimś cudem nie znaleźli się w wariatkowie, oraz osoby szukające wiadomości nie tylko dla siebie.
    -Możesz w takim razie opisać nam swoją pierwszą wizytę tutaj?- zapytał normalnym tonem Shen. Wniosek numer dwa. Vega działa tu już od dłuższego czasu. Raczej nie poda im konkretnej daty, ale mimo to istniała szansa na ujawnienie się jakichś ważnych szczegółów. Kolejne ruchy ołówka i kolejne słowa na kartce.
    Szklany uważnie przyglądał się siedzącej postaci za każdym razem gdy ta mówiła. Jej zachowanie sprawiało wrażenie autentycznego, choć nigdy nie można być tego pewnym w stu procentach. Gdzie indziej jak nie w Krainie Luster można bowiem znaleźć jednostki tak mocno odstające od obowiązujących norm, że ich osobowości bywały jedną wielką niewiadomą. Jak to się mówi, rutyna zabija. Shen spojrzał na siedzącą Pom.. ekhm, Mari, wyczekując jej udziału. Widział jak wabione dźwiękami poruszały się jej uszka. Głaskałby.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 18 Marzec 2017, 13:11   

    Mari słuchała uważnie wyjaśnień przesłuchiwanej. Słyszała też, że Shen notuje pilnie wszystko co kobieta mówi i sądząc po tym jak dużo pisze to notował też jej zachowania. Mari postanowiła więc nie brać się za to. Wolała skupić się na samej kobiecie. Przyglądała się jej uważnie. Vega wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Jakby ktoś jej właśnie zabrał jej ukochaną zabawkę i błagała ich wzrokiem o to, by ją jej oddali. Mari przeniosła wzrok na dobytek Vegi. Jeszcze raz wszystko przestudiowała.
    Słyszała jak kobieta przełyka ślinę. Mógłbyś to nie tylko objaw stresu czy strachu, ale również suchości w gardle. Kotka westchnęła i wstała na moment. Wyszła na chwilę z sali, zamykając za sobą drzwi. Ufała Shenowi na tyle, by wiedzieć, że nie zrobi nic kobiecie, a tym bardziej, że ona sama obecnie nie mogła się ruszyć.
    Na zewnątrz poprosiła o szklankę oraz wodę dla kobiety.
    Gdy wróciła postawiła szklankę i nalała do niej wody, a Vega mogła poczuć, że więzy znikają. Mari usiadła ponownie naprzeciw kobiety, wskazując jej łap...przepraszam, ręką szklankę.
    - Teraz myślę, że będzie nam się przyjemniej rozmawiać - poruszała delikatnie swoim puszystym ogonem - ale radziłabym nie nadużywać tego i nie kombinować - dodała jeszcze lekko znudzonym głosem. Cały czas jednak nie odrywała wzroku od Vegi, obserwowała jej reakcje. Lepiej żeby lekko się rozluźniła, może wtedy zgodzi się powiedzieć coś ciekawszego. Strasznie nie zawsze daje rezultaty. Przynajmniej nie takie jakie by się chciało.
    Słysząc pytanie Shena, przytaknęła mu głową - proszę aby w Twojej wypowiedzi znalazło się również skąd się dowiedziałaś o Krainie oraz jaki był cel pierwszej wizyty - dodała spokojnie, splatając łapy u opierając o nie brodę.
    _________________

     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 21 Marzec 2017, 21:13   

    Kiedy Pomponina wyszła, Vega miała trochę czasu na przemyślenia, a po tym jak przed chwilą przemogła stan bliski płaczu, znacznie lepiej przychodziło jej ich kreowanie. Spróbowała spojrzeć na siebie z perspektywy obserwatora.
    Dane jej było pracować z policyjnymi detektywami, zarówno w terenie, w biurze jak i przyglądać się przesłuchiwaniom poprzez podgląd z kamer. Praca niejawna, załatwiona po znajomości, mająca na celu sprawdzenie jak to jest i spróbowanie wykazania się. Dzięki swoim umiejętnościom, bardzo dobrze radziła sobie z tymi poważnymi wyzwaniami. Co prawda, od ostatniej fuchy minęło już parę długich miesięcy, jednakże zdobytej wiedzy nie roztrwoniła.
    Kiedy ktoś posługiwał się kłamstwem, pomijał szczegóły i poboczne wątki. Kiedy ktoś miał coś do zatajenia, nagle urywał ciekawy wątek swojej opowieści, próbując przejść na inne tory. Gdy ktoś miał zbyt wiele na sumieniu, zazwyczaj milczał.
    Kocia Pani powróciła, oferując jej więcej swobody i trochę wody. Gwiazdka, z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem, ostrożnie sięgnęła po szklankę. Nie wyczuła w niej żadnych nietypowych zapachów i uznała, że może ze spokojem wypić jej zawartość.
    Nad swoją sytuacją wciąż rozmyślała. Co ja robię? Mówię o różnych rzeczach, ale jednocześnie nie żąda się ode mnie ułożonego ciągu zdarzeń. Bo nie przesłuchują mnie w kontekście konkretnej zbrodni, a chcą we mnie odnaleźć jakiekolwiek ślady wskazujące na ich popełnienie. Mogę więc założyć, że są z jakiejś organizacji i podejrzewają mnie o przynależność do innej, wrogiej. Muszę więc wszystko utrzymywać w realiach zwykłej turystki. Całe szczęście, że ostatnimi tygodniami usilnie chciałam za taką właśnie uchodzić. Wiele mam do opowiedzenia, wystarczy więc być sobą i mówić o własnych celach. Być sobą!
    Pojedynczo nabierała każdy z łyków, lecz nie robiła przerw dłuższych niż miała potrzebę. Idąc za radą, nie chciała nadużyć dobroci. Jej dłonie wciąż pozostały wolne, a znajdujące się obok pudełko kusiło aby je zabrać i przetrząść w poszukiwaniu Bursztynowego Kompasu. Jaka była szansa, że w porę chwyci go i ucieknie? Nie była w stanie tego oszacować. A i szkoda było jej jednak zostawić swoją Estris. Przyzwyczaiła się już do jej towarzystwa, zaś kompas ich dwójki nie zdoła udźwignąć. Nie, nie warto pogarszać swojej sytuacji, kiedy to masz przed sobą najmilszą osobę ze wszystkich dotychczas spotkanych, licząc od zjawienia się w tej przeklętej Bramie. Być może to twoja jedyna szansa na wyjście cało z tego szamba...
    Mój pierwszy raz. Skąd dowiedziałam się o Krainie; jaki był cel? Dobrze, spróbujmy.

    Czy może im opisać pierwszą wizytę? Owszem. Może nawet określić jak wyglądała większość z nich. Ale jak dokładnej ta pierwsza wyglądała, to samej musiała sobie najpierw przypomnieć. Vega zazwyczaj układa sobie w głowie co chce powiedzieć, aby uniknąć zacinania się w połowie, a zwłaszcza na wstępie opowieści. W tym momencie nie była na tyle spięta, by taki układ jej nie wyszedł.
    Nie rozumiała, czemu o to zapytują. Powoli wspominała sobie swoje pierwsze doświadczenia z magią, które uznawała za nieprzyjazne. Jako naukowiec nie widziała wówczas żadnej możliwości, aby jakaś siła wyższa istniała. Jedno wierzyć bajkom z dzieciństwa, a drugie zobaczyć jak ludzki wymiar staje oko w oko z niewytłumaczalnymi zjawiskami!
    To nie były najlepsze opowieści, jakie mogła im przekazać.
    Była pewna, że jej zasuwana na zamek kieszeń wewnętrzna jest pozbawiona kompasu. Musieli go jej odebrać, może więc ze spokojem o nim opowiedzieć.
    Chwila przerwy, namysłu i mogła płynąć, w dużej mierze mówiąc dokładnie tak, jak było:
    - O Krainie dowiedziałam się dopiero na miejscu. Podczas samodzielnej wycieczki po terenie niedawnych wykopalisk, to znaczy miejsca gdzie odkopywano fundamenty jakichś starych budynków, przypadkiem znalazłam kompas. Po prostu znalazłam sprytnie ukrytą skrytkę. Nie wiedziałam wtedy, czym jest. Kilka dni później, kiedy dokładniej się mu przyglądałam, przeniósł mnie nad morze. Później dowiedziałam się, że to było Morze Łez. Czułam się dziwnie - inna pogoda, inny klimat. Kompletnie nie miałam pojęcia, gdzie się znalazłam. Panikowałam, nie rozumiałam... Wszystko działo się zbyt szybko, a jednocześnie nie było to spektakularne. Zdołałam jednak opanować się na tyle by zrozumieć, że to przez swoje słowa tutaj trafiłam; że ten kompas nie wskazuje kierunku, a zabiera w podróż w wypowiedzianym kierunku. Wykrzyczałam więc dzielnicę swojego miasta i powróciłam do swojego świata.
    Gdy skończyła, sięgnęła po pozostawiony w szklance jeden z ostatnich łyków.
    - To było szalone, ale cholernie wciągające. Od tamtej pory minęło z jakieś półtorej ro-ku...
    I nagle... roześmiała się. Wspomniało jej sobie jak zjadła kiedyś magiczny cukierek.
    - Właśnie wspomniałam sobie, em... Wybacz, Pomponino, ale wspomniało mi się, jak pewien czas później zasmakowałam Zegarmistrzowskiego Przysmaku. Tak fajnie było być znów dzieckiem!
    To był kolejny impuls, który dodawał jej sił oraz wiary w to, że wszystko dobrze się skończy. A śmiejąca się Vega to nie jest częsty widok.
    - Szkoda, że nie trafiłam tu wcześniej. Wciąż tyle pytań mam, tyle miejsc do odwiedzenia... - rozmarzyła się. Och, Gwiazdko, bo zaraz zapomnisz, że jesteś w roli przesłuchiwanej, a nie w towarzystwie koleżanki i kolegi!
    _________________

    y y x x x x x x x x y
     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 25 Marzec 2017, 21:34   

    Szkoda że Mari nie przyniosła szklanki wody również Shenowi. Po całym tym notowaniu nieco mu zaschło w gardle, i odrobina wody z pewnością by mu pomogła. Tak się jednak nie stało. Gdy Pomponia wyszła, szklany zaczął zastanawiać się jak długo przyjdzie im tu siedzieć Jeśli wszystko poszłoby gładko, to całe przesłuchanie nie powinno im zająć zbyt wiele czasu. Nie chodziło nawet o jakieś konkretne przyznanie się Vegi do faktu bycia członkiem Mori. To już tak naprawdę wiedzieli, a przynajmniej podejrzewali. Chodziło raczej o poznanie drugiej strony. Wyciągnięcie paru informacji. Jak nie po dobroci, to zawsze zostają mniej przyjemne (dla przesłuchiwanego) metody. To jednak zupełna ostateczność, bo jak brzmi stare powiedzenie, martwi nie mówią.
    Shen wiedział że ta krótka chwila nieobecności jego koleżanki da Gwiazdce nieco przestrzeni do odetchnięcia. Lepszego rozeznania w sytuacji. Ułożenia myśli. Możliwe też że ułożenia jakiegoś planu, który zakładałby przechytrzenie Mari czy też jego. A właśnie. Mimo że kotka wyszła, to Shen nadal pozostawał w miejscu które zajął już na samym początku przesłuchania. Mimo pozornego bezruchu (notować przestał w momencie w którym został sam na sam z przesłuchiwaną), jego czujne oczy łowiły każdy, nawet najmniejszy i ledwie dostrzegalny ruch różowowłosej. Zamiast na kartce, każda uwaga wypalała się w jego umyśle. Chwilę później wróciła jego koleżanka, a pęta wiążące Vegę zniknęły. To z pewnością powinno pomóc jej lepiej odpowiadać na pytania. Mało kto lubi być związanym.
    Gdy przyszła kolej na odpowiedź Vegi, zamienił się w słuch. I choć na pierwszy rzut ucha to co mówiła miało sens, to jednak po dłuższym namyśle cała historia zamieniała się w statek z dziurą na pół długości.
    -Co to były za wykopaliska?- zapytał najpierw spokojnym głosem. Widać było że rozluźnionej kobiecie łatwiej przychodziło odpowiadanie, i Shen nie miał zamiaru tego psuć. Z każdą kolejną chwilą pojawiało się jednak więcej pytań. Czyli przyglądałaś mu się i ot tak przeniósł Cię aż nad samo Morze Łez?- zapytał, jak gdyby szukając upewnienia. Nikt tego nie widział, ale jego brwi ściągnął razem wyraz sporego zamyślenia. Owszem, pogoda i klimat są inne, nie było to jednak coś nadzwyczajnego. Ani zaskakującego. Możesz jeszcze powiedzieć od kogo dowiedziałaś się gdzie się znalazłaś?- zadał chyba ostatnie pytanie. Mógłby zadać ich jeszcze z dziesięć, nie miałoby to jednak większego sensu. Resztę pozostawi Mari, co by nie wyszło że biedaczka nie ma co robić.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Marzec 2017, 17:06   

    Widziała to rozluźnienie. Przyglądała się kobiecie bez przerwy. Wydawało się, że nie tylko więzy zniknęły ale także supeł, który związywał jej język. Jednak poszło za łatwo. Spojrzała ponownie na przedmioty, które leżały obok niej. Jak na kogoś kto całkiem przypadkiem dostał się do Krainy Luster, miała sporą kolekcję magicznych przedmiotów. Zauważyła też pół Blaszki Zmartwienia. Czyżby kobieta kogoś miała? Uśmiechnęła się pod nosem.
    Słuchając odpowiedzi zaczęła przyglądać się Estrisowi i delikatnie pukać w szkło, które go otaczało. Nie chciała Bestii drażnić, po prostu tak było jej łatwiej się skupić. Normalnie zaczęłaby rysować, ale to nie był czas ani miejsce. Musiała więc zająć czymś swoje łapki. Słuchała jednak uważnie, całkowicie skupiając się na zeznaniach. Mimo iż mogła wyglądać na znudzoną. Gdyby nie miała maski to jej mina tylko spotęgowałaby to wrażenie. Nie wyrażała bowiem nic. Nawet skupienia, co mogło być bardzo mylące.
    Wsłuchiwała się w dalsze słowa Szklanego i jego pytania. Postanowiła jednak dodać swoje pięć miedziaków - aby Kompas przeniósł Cię w inne miejsce, musisz wypowiedzieć nazwę Krainy do której chcesz się dostać na głos. Czyli chcesz mi powiedzieć, że rzuciłaś hasło Kraina Luster i nagle pojawiłaś się nad Morzem? - powiedziała nie patrząc na przesłuchiwaną - przynajmniej tak było gdy ostatni raz miałam styczność z tym przedmiotem, zatem jak było naprawdę? - przeniosła swoje kocie oczy na kobietę. Będzie się denerwować, a może po prostu znów zacznie swój przydługi monolog?
    Czekała na wyjaśnienia Vegi, po czym postanowiła zadać jeszcze jedno pytanie - i czy Twój luby wie o tym, że podróżujesz do Krainy Luster? Wie w ogóle o niej? - zapytała jakby nigdy nic - w końcu ta Kraina nie należy to najbezpieczniejszych. Nie licząc Klątwy to jest tu pełno niezbyt przyjaznych istot. Tutaj nawet niepozorne dziecko może się okazać żądnym krwi mordercą bez sumienia - podniosła Blaszkę i przewiesiła łańcuszek na palcu, kołysząc nią leniwie - nie sądziłam, że ludzie też potrafią być tak bezwzględni względem innych i to jeszcze swoich najbliższych jak Ci, których nawet ja wolałabym unikać - uśmiechnęła się złośliwie, choć kobieta nie mogła tego zobaczyć. W jej głosie jednak nie można było usłyszeć nic poza czystą ciekawością.
    Przez Ciebie musiałam uciec od swojego ukochanego paskudo, to teraz Tobie pojeździmy po serduszku! - jej myśli aż krzyczały. Nie pokazywała jednak po sobie niczego.
    _________________

     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 2 Kwiecień 2017, 22:00   

    Plan na przechytrzenie kogoś z ich dwójki byłby dla Vegi bardzo cenny i tak naprawdę tylko jedna rzecz nie sprawiała, że usilnie starała się go wykreować - dobroć w obchodzeniu się z nią ze strony Kotki. Nawet jeśli fałszywa, to skutecznie udobruchała różowowłosą na tyle, by była chętna do rozmów i to nawet obfitujących w prawdy i szczegóły!
    Ale nieco zirytowało ją to pukanie w bańkę otaczającą Estrisa, choć nie dała tego po sobie poznać. To był pierwszy poważny minus, jaki Vega zaznaczyła na wirtualnej etykiecie, doczepionej do Pomponii.
    Gwiazdka otworzyła się, starała się opowiadać tak, aby możliwie najwięcej było w tym składni, a jednocześnie pomijała nieodpowiednie wątki (które też zdawały się być mało prawdopodobne). W zamian spotkała się z... niedowierzaniem. Jak to się mówi: życie pisze najlepsze scenariusze. Możliwe, że każdy z nich ma brzytwę Ockhama na wyposażeniu, którą ucina wszelkie przydługie historyjki do wystarczającego im minimum. A brakujące elementy najlepiej zalepić wrogimi stosunkami, czyż nie? Żeby tylko przez przypadek nie rozpętała się z tego jakaś wojna, bo wtedy będzie...
    Ups.
    Otóż to!
    Kiedy więc Vega została uznana za zbytnią baśniopisarkę, a jej różowe włosy nijak tego nie usprawiedliwiły, zostało jej jedynie uparcie trwać przy swoim. I zadawane jej pytania tego podejścia nie zmieniły.
    Pytanie numer jeden. Co to były za wykopaliska?
    - Nie wiem dokładnie. Co jakiś czas ktoś coś przypadkiem znajdzie i postanawiają kopać głębiej, aby znaleźć tego więcej i więcej. Zwykle się im to udaje. To chyba była jakaś katedra, albo bunkier... Nie wiem. Nie interesowało mnie to. - odpowiedziała w paru zdaniach tak, by dać jakieś wskazówki, poszlaki, ale jednocześnie się za wiele nie wygadać.
    Drugie. Czyli przyglądałaś mu się i ot tak przeniósł Cię aż nad samo Morze Łez?
    - No tak. Musiałam w myślach wypowiedzieć bardzo podobne słowa i mnie przeniosło. Pewnie coś o wylaniu morza łez rozmyślałam i o tym, jakie jest jego zadanie, czemu ktoś miałby aż tak zdobić zwyczajny kompas. Z czasem przekonałam się, że lepiej za wiele nie myśleć, kiedy trzyma się kompas w dłoni. Macie tutaj czasem bardzo dziwne nazwy... chwila nieuwagi i cyk! - tutaj bardziej skupiła się na dokładnym odwzorowaniu swoich odczuć, towarzyszących badaniu tajemniczego kompasu. Robiła więc chwilowe pauzy i przyjmowała myślicielski wyraz twarzy.
    Dwa i pół. Czyli chcesz mi powiedzieć, że rzuciłaś hasło Kraina Luster i nagle pojawiłaś się nad Morzem?
    To pytanie było dla niej dziwne. Uznała, że Kocia Pani próbowała jej wmówić, że kompas nie działa tak, jak jej powiedziała. Pomyślała, że może ona sama nie zna się na nim najlepiej, albo... albo testuje jej cierpliwość. Jednakże, kolejne jej słowa skierowały Vegę na pierwszą z tych opcji.
    - Jak już powiedziałam, w myślach wymówiłam tę nazwę i stało się. Zadziałał. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Tak, działa też na myśli, jak zapewne każdy inny - mówiła ze spokojem, bo i tyle na ten moment jej pozostawało. Wiedziała, że nie może wpaść w psychologiczne gierki.
    Trzecie. Od kogo dowiedziałaś się gdzie się znalazłaś?
    - No... po prostu. Morze, jakie jest, każdy widzi... Gdy jakiś czas później znowu byłam w Krainie i przeglądałam mapy, doszłam do wniosku że to musiało być to. - ujęła to tak prosto, jakby mówiła o oczywistych rzeczach.
    Czwarte. Czy Twój luby wie o tym, że podróżujesz do Krainy Luster? Wie w ogóle o niej?
    Ups, zepchnęli ją na niepewny grunt. Z Szopkiem miała... miała trudną sytuację i jedną z liter jego imienia pewnie przekreśliła już grubszym mazakiem. Sprawa nie była na tyle świeża, aby o niej nie była w stanie mówić, a jednocześnie była na tyle oczywistą, że zatajanie jej nie miało najmniejszego sensu.
    - Myślę, że od dłuższych tygodni nie nosi drugiej połówki. - zaczęła szczerze, prosto z mostu. - Cóż, jak widać dużo czasu spędziłam w Krainie - przeniosła w tym miejscu wzrok na pudełko swoich fantów - a jednocześnie zbyt mało jemu. Tak, wie o Krainie, ale nie wiedział, że aż tak wiele uwagi jej poświęcałam. Jego nie interesują magiczne rzeczy, on nie przywiązuje do tych spraw większej wagi - woli ludzkie klimaty, takie, które zna i których działania nie musi na nowo pojmować.
    Jeśli chciała Vegę przestraszyć wspominaniem o żądnych krwi dzieciach, to zbytnio jej to nie wyszło. I taka reakcja pewnie warta była odnotowania, ale jak już dała do zrozumienia- ich związek miał trudny okres, a oddawanie się Krainie Luster głównym tego powodem. Lecz kolejnymi słowami osiągnęła to, do czego pewnie zmierzała - Vega z nerwów aż walnęła pięścią w stół.
    - Gówno cię to obchodzi! - odparła nie tyleż ze złością wobec Pomponii, co do samej siebie. A na dowód były te łzy, ten płacz i ten beznadziejny wyraz twarzy - to wszystko naraz wypłynęło z Gwiazdki. Jakby właśnie pękła betonowa tama. Albo kamień otaczający jej serce. Pośpiesznie przecierała łzy z policzków i postarała się o opanowanie uczuć. Nie sądziła, że aż tak ławo można ją złamać. Ale fakt faktem - prawie z nikim nie rozmawiała o swoich problemach, a teraz one wyszły i to jeszcze tak zupełnie niespodziewanie.
    - Wybacz. Masz racje, cholernie źle z nim postąpiłam i przyszło mi swoje się nacierpieć. Ale nie myśl w ten sposób, to nie bezwzględność a słabość psychiki, wszechobecny pośpiech i nieustanna monotonia. Wy macie swoje potwory, a my mamy swoje. Tutaj jest spokojniej, ale są inne niebezpieczeństwa. Uciekając od tych swoich, paradoksalnie, zesłałam ja na siebie i niego ze zdwojoną siłą. Różnimy się znacząco, ale nie zamierzam na tych różnicach stawiać zapalnych ognisk, konfliktów. Przeciwnie - ze spokojem pragnę tu podróżować. Jak... Jak turystka. To wszystko...
    Gdy trafi się w Vegę jak kosą o kamień - a tak właśnie się stało - w pierwszym momencie zareaguje złością, ale w drugim chce się możliwie najlepiej wytłumaczyć. Tak było, kiedy spowiadała się Szopkowi ze członkostwa w Morii, tak było, kiedy Mori pogroził jej bronią i tak było, kiedy pojęła, ze nie ma miejsca na zabawy w swoim własnym szpitalu. Niestety, nie zawsze miała szanse na usprawiedliwienie się. A czy tym razem pozwolono jej się wyżalić?
    _________________

    y y x x x x x x x x y
     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 4 Kwiecień 2017, 15:54   

    Można by myśleć że przesłuchanie to taka prosta sprawa. No bo co trudnego może być w zadawaniu pytań? Siedzi się przez parę godzin i pyta podejrzanego. Miła atmosfera, przytulny kącik, nawet jedzenie i picie mają! No niestety, Shen wiele by dał za taką pracę. Ku jego rozczarowaniu rzeczywistość okazywała się o wiele bardziej skomplikowana i podstępna niźli to sobie wyobrażał. Nawet zwykłe zadawanie pytań miało swoje zasady i odpowiednio ukierunkowane cele. Na szczęście Szklany miał coś co czasem się mu przydawało; wieczny sceptycyzm. Dosyć szybko nauczył się doceniać w życiu tą cechę. Pomagała mu ona przeżyć w miejscach i chwilach w których normalnie by sobie nie poradził.
    Dlatego też każde słowo które wypowiadała Vega było dla niego swoistą pułapką na którą trzeba uważać; zagadką którą trzeba rozwiązać; kawałkiem układanki który trzeba było dopasować. Nie traktował jej jakoś specjalnie, choć trzeba tu przyznać że niejako czuł się zobowiązany wyjaśnić wszystkie aspekty dotyczące tej sprawy. Moria była jego osobistym wrogiem i dlatego też nie miał zamiaru odpuścić.
    Druga sprawa że słowa Vegi faktycznie brzmiały mało prawdopodobnie. Była na miejscu wykopalisk, nie wiedząc nawet co faktycznie tam odkopywali. Ba, jej to nawet nie interesowało! Ciekawe w takim razie po co tam była, skoro nie przykładała wagi tego po co przyszła. A może wcale nie przypadkiem znalazła ów kompas – w końcu jeśli ktoś czegoś szuka, to zazwyczaj to znajduje. Skoro kompas nie został odnaleziony przez tych którzy wcześniej tam kopali, to jaka była szansa znalezienia go przez różowowłosą?
    Nie wspominając już o tym felernym morzu. Jakiż to niesamowity przypadek że wypowiedziała (czy też pomyślała) akurat te słowa i to akurat w momencie trzymania akurat tego wyjątkowego magicznego kompasu. Przypadek? Nie, panie jaki przypadek, toż to niemożliwe!
    Jednak najciekawsza część dopiero nadeszła. Domyślił się że Mari specjalnie wyciągnęła temat spraw sercowych; nie chciał jednak wiedzieć dlaczego. Wystarczyła mu sama reakcja Vegi; takie emocje trudno jest zafałszować. Dobry obserwator potrafił odróżnić je od przedstawień. Słuchając słów Vegi Shen wyjął nową kartkę i zaczął na niej zapisywać swoje uwagi, oczywiście w nieco skróconej wersji. Zanim wręczył kartkę Pomp... znaczy Mari, oczywiście tak by pani przesłuchiwana nie zauważyła zapisanych tam słów, Szklany uśmiechnął się ponuro na określenie „spokojniej”.
    -Nie jestem pewny ile wiesz o naszym świecie, ale w jednym z pewnością się mylisz. Tu nie jest spokojniej.- powiedział poważnym tonem. Następnie odsunął się z powrotem w zacieniony kąt.
    _________________
    ..Red like roses..



    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 10