• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Moja niania ma rogi!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 20 Lipiec 2017, 09:54   

    Przywitała się miło ze Służbą i usiadła na wyznaczonym dla niej miejscu. Przetarła jeszcze swoje zaspane oczka - dobrze, dziękuję - powiedziała grzecznie - tylko w nocy nie mogłam zasnąć i chyba nad ranem dopiero się udało, dlatego trochę za krótko - przyznała, ale nie miała marudzącego tonu. Raczej taki...jakby chciała się usprawiedliwić, wytłumaczyć, dlaczego zeszła w takim a nie innym stanie.
    Z napojów wybrała oczywiście kakałko. Upiła łyk i westchnęła zadowolona - pycha - poruszyła ogonkiem. Może i była zaspana, ale miała pewność, że jak tylko coś zje ciepłego to powinna się rozbudzić. Zawsze tak miała. W szczególności jak siedziała po nocach i rysowała tak jak to miało miejsce dziś. Tylko zazwyczaj nie wynikało to z jej problemów ze snem tylko po prostu z chęci porysowania.
    Spoglądała na ilość jedzenia z lekkim strachem. Chciała spróbować wszystkiego, ale wiedziała, że nie da rady. Nie chciała smucić Caiusa. Miała nadzieję, że nie będzie na nią za to zły, że zje tylko trochę. Na sygnał Upiornego również życzyła mu smacznego i nałożyła sobie trochę jajecznicy. Do tego wzięła plasterek sera, który położyła na jajka i poczekała aż trochę stopnieje. W międzyczasie wzięła sobie kromkę chleba. Wymieszała jajecznicę i zaczęła zajadać ze smakiem. Może i to było dziwne ale uwielbiała jajecznicę z szynką i serem.
    Gdy już spałaszowała jajka, nałożyła sobie naleśnika i posmarowała go malinowym dżemem. Zjadła go ze smakiem tak jak dwa następne, które wzięła z innymi dżemami. Nie zjadła dużo. Można nawet powiedzieć, że mało, ale nie chciała powtórki z ogniska. W szczególności, że chciała jeszcze spędzić trochę czasu z nowym Braciszkiem. Nie wiedziała kiedy znów będą mogli się spotkać. Miała nadzieję, że szybko.
    Podziękowała grzecznie za posiłek i dopiła swoje kakałko. Była najedzona. Nie potrzebowała zbyt wiele.
    Słysząc pytanie, przeniosła wzrok na rogacza. Była już rozbudzona -aktualna - uśmiechnęła się radośnie. Gdy zapytał czy potrzebuje jeszcze trochę czasu, zarumieniła się i położyła niepewnie uszka - przepraszam, nie chciałam, żebyś czekał - powiedziała cichutko, chcąc się wytłumaczyć. Miała nadzieję, że nie będzie na nią zły za to.
    Nie jednak się zebrali do wyjścia zapytała jeszcze - a mogę najpierw wam coś dać? - przekręciła lekko główkę i patrzała na niego błagalnym wzrokiem - mam coś dla każdego z was...i chciałabym to wam teraz dać - opuściła niepewnie wzrok, bojąc się, że się źle zachowuje czy, że obrazi tym kogoś. Chciała im po prostu podziękować.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 26 Lipiec 2017, 22:10   

    Nie zjadł dużo. Nigdy nie lubił nie napychać. Będąc dzieckiem, miewał problemy z żołądkiem przez stres, co nauczyło go by jadł niewiele. Lepiej zwrócić posiłek szybko i bezboleśnie niż wymiotować godzinami, prawda?
    W trakcie jedzenia przyglądał się jej i zastanawiał, kto mógł wpaść na coś takiego, by połączył ludzkie dziecko z lisem. Jaki zwyrodnialec się tego podjął? Ludzkie dzieci nie były tak wytrzymałe jak dzieci Upiornych czy nawet Baśniopisarzy, były nawet bardziej kruche od Szklanych... kto by pomyślał, prawda? Szybko dorastały, wystarczało mgnienie oka. Kilka śmiesznych lat, które dla Arystokraty są jedynie chwilą.
    Zamyślił się. Ile musiała wycierpieć ta mała, niewinna istotka o dwukolorowych oczach? Gdzie byli jej rodzice, nie szukali jej? Gdyby on miał dzieci... i któreś z nich zostałoby porwane, wstrząsnąłby Piekłem by je odnaleźć i sprowadzić do Domu. Gdyby miał dzieci, nie pozwoliłby porywaczowi uciec nawet 10 metrów! Rozpłatałby go od razu, albo zabrał na męki i długo bawił się jego Życiem. Gdyby miał dzieci...
    Ale nie miał. I nie zamierzał mieć, nie w tym stuleciu, ani w następnym. Może nawet nigdy. Brudnej krwi nie powinno się przekazywać dalej, powinna zginąć, przepaść wraz z ostatnim w którego żyłach płynie.
    - Jeśli chcesz, możesz wrócić na górę i spać dalej. - powiedział upijając niewielki łyk ze szklanki - Chciałbym być wypoczęła. W Wieży pewnie będą zrywać cię o świcie... - tęczowe oczy wpatrywały się w intensywnie w jej bursztynowo-szare - Chcę byś przynajmniej tutaj mogła żyć... normalnie. - spuścił wzrok i zamilkł na dłuższa chwilę. Zajął się jedzeniem a jego twarz stężała, brwi nieco się spięły.
    Normalnie? A czy w tym Domu da się żyć normalnie? W miejscu, które przepełnione jest żalem i nienawiścią? W rezydencji której mury co noc płaczą, owiewane zimnym wiatrem, oddając w ten sposób smutek obecnego Pana włości?
    Wzrok Thorna stał się na chwilę nieobecny. Widelec zawisł nad zawartością talerza. Stojący za Upiornym Alden postąpił krok i dyskretnie położył na ramieniu rogatego smukłą dłoń. Arystokrata odwrócił twarz i ich spojrzenia się spotkały. W tęczowych oczach czaił się... strach?
    Czy wytrzymam? To dziecko oddano mi w opiekę... Ta Mała jest tak niewinna, tak czysta, taka podobna do mnie gdy byłem w jej wieku... Nieświadoma, nieskalana...
    Nie mam już siły. Chcę... Ona nie może zostać w Wieży. Nie mogą jej uwięzić, jest... Wyjątkowa. Czy oddając ją Stowarzyszeniu nie postępuję jak moja Matka - nie obserwuję biernie dziecka które ma w mgnieniu oka wydorośleć? Doświadczyć Zła i Kłamstwa i stać się... Narzędziem?

    Alden uśmiechnął się tajemniczo i skłonił głowę, a jego twarz przykryła fala czerwonych jak krew włosów. Przesunął po ramieniu swojego Pana po czym cofnął się, pozostając w cieniu.
    Thorn przeniósł wzrok na dziewczynkę, ale w jego oczach nie było już wątpliwości. Pojawiło się coś... zimnego. I ostrego. Jak stal mieczy których miał przecież w swej małej fortecy mnóstwo. Które były mu przedłużeniem rąk, jedynymi narzędziami które faktycznie wykorzystywał bez zawahania. I bez wyrzutów sumienia.
    - Pojedziemy więc do lasu. - nagle jednak na jego licu wymalowała się beztroska, uśmiechnął się szeroko, chłopięco - Konie już pewnie osiodłane. - dodał a Alden potwierdził przypuszczenia Upiornego informując, że Bianka już je przygotowała i czekają grzecznie w ogrodzie.
    Thorn wstał i chciał opuścić pomieszczenie, ale Tulka najwidoczniej chciała im coś wręczyć. Stanął więc przed nią. Podeszła też Służba.
    Arystokrata patrzył to na Małą, to na ruloniki które trzymała w rękach. Czyżby w nocy, w swoim artystycznym szale, popełniła jakieś dziełka które im teraz wręczy? Była wdzięczna... ale za co? Za opiekę która była obowiązkiem Thorna? Czy ta Mała wiedziała, że Arystokrata dostał jasny rozkaz...?
    Książę Kłamstw oszukiwał wielu, żeby nie powiedzieć każdego kogo napotkał. Potrafił mamić, snuć piękne opowieści, wlewać do uszu pochlebstwa i tkać pajęczynę intryg. Była jednak jedna osoba, której nigdy nie zdołał okłamać. Nie zdołał okłamać siebie.
    Uczucie jakim zapałał do tej małej, niewinnej dziewczynki było prawdziwe i nawet gdyby Thorn publicznie się go wyparł, nie dałby razy oszukać samego siebie.
    Miała w sobie coś niezwykłego. Nie uszy czy ogon. Nie skrzydła mieniące się w słońcu. Nie dwukolorowe oczy... Miała czyste, dobre serce. O tak. Dobre serce.
    Aż żal ściskał, gdy Thorn pomyślał, kim lisia dziewczynka stanie się po kilku latach spędzonych w Wieży. Gdy jej serce zostanie zatrute. Podobnie jak kiedyś za młodu jego własne.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 27 Lipiec 2017, 01:12   

    Julia jadła z apetytem, choć też nie zjadła za wiele. Po prostu jej żołądek jeszcze nie wrócił do pojemności jaką miał przed trafieniem do tej magicznej Krainy. Zjadła tyle ile potrzebowała i nie zostawiła na talerzu nic. Zjadła wszystko co zabrała. Była dobrze wychowana choć do takiej arystokratki jaką był Cierń było jej daleko. Może i jej rodzice uważali się za arystokrację, to ta, która jest teraz w Świecie Ludzi różniła się bardzo od tej co była kiedyś czy nawet tej, która obecnie panuje w Krainie. Starała się jednak być grzeczna i nie denerwować gospodarza, ani jego ... rodziny. Tak się zachowywali. Mimo iż wyraźnie było widać, że istnieje tu relacja Pan - Służba, to nie traktował ich jak kogoś gorszego. Byli rodziną i tak się zachowywali. Miło spędzało się z nimi czas.
    Spojrzała na bruneta, gdy ten zaproponował jej powrót do łóżka - nie trzeba - pokręciła głową - i tak już nie zasnę - uśmiechnęła się nieśmiało - i nie przeszkadza mi budzenie się wcześnie rano. W Świecie Ludzi często wstawałam przed świtem, żeby przed szkołą móc przejść się jeszcze do lasu - wzruszyła ramionami - a tu przynajmniej będę mogła zająć się tym co lubię, tym co chcę się uczyć, medycyną, a nie starać się komuś zaimponować bez skutku - ostatnie słowa wypowiedziała ciszej i spuściła wzrok, szybko jednak znów się uśmiechnęła - może czasem będę mogła przyjechać w odwiedziny, żeby trochę normalnie pospędzać czas? - zapytała nieśmiało, lekko opuszczając swoje rude uszka. Nie chciała się narzucać. Ale naprawdę miło spędzała czas w tym dość mrocznym miejscu.
    Spoglądała zaniepokojona na Upiornego. Nie za bardzo wiedziała jak ma zareagować. Wyciągnęła w jego stronę rączkę, żeby zapytać czy wszystko w porządku, ale widząc gest Aldena, cofnęła ją i skupiła na popijaniu swojego kakałka. Nie podnosiła wzroku, póki czerwonowłosy się nie odsunął. Spojrzała wtedy na rogacza i przeszył ją mało przyjemny dreszcz. Widząc to spojrzenie skuliła się lekko w sobie.
    Zaskoczona podniosła chwilę później uszy, widząc jak nagle zmienia się humor Arystokraty. Przed chwilą zdołowany, potem patrzał na nią tym dziwnym, ostrym wzrokiem, a teraz wyglądał jak wesolutki chłopak. Naprawdę dziwna z niego osoba.
    Przytaknęła, słysząc, że konie już na nich czekają, ale ucieszyła się jak Cierń na nią poczekał, a pozostali dołączyli do niego. Wzięła ruloniki ze stołu i stała chwilę, przytulając je do siebie i nie wiedząc jak właściwie ma zacząć.
    - Ja...ja chciałabym wam podziękować za wczorajszy dzień - powiedziała w końcu cichutko - wiem Braciszku, że dostałeś rozkaz by się mną zająć przez jeden dzień i nie zdziwiłabym się, że zrobiłeś to wszystko tylko dlatego, że tak Ci kazano - zwróciła się do Upiornego - sądzę jednak, że dodałeś coś od siebie, choć widziałam na początku, że nie za bardzo podobało Ci się to zadanie, w szczególności, gdy zauważyłeś, że masz się zająć dzieckiem - otuliła się niepewnie skrzydełkami - jeśli jednak się mylę to i tak dziękuję, że mogłam przeżyć w miarę normalny dzień, taki jaki powinny przeżywać dzieci w moim wieku - zrobiła krótką przerwę - w Świecie Ludzi zawsze sama chodziłam kupować podręczniki, nie miałam z kim iść na lody i nie mogłam rozwijać swoich zainteresowań. Rodziców interesowało tylko to, żebym nie przynosiła im wstydu i ładnie prezentowała się na ich nudnych balach, na których musiałam stać i się uśmiechać, nie mogąc nawet spróbować ciasta czy owoców, których było na stołach pełno - opuściła niepewnie uszka - dlatego...dziękuję, że przed rozpoczęciem nauki, w trakcie której pewnie nie będę miała za wiele takich...zwyczajnych dni mogłam jeszcze zakosztować takie życia. Dziękuję wam bardzo za wszystko - ukłoniła im się nisko, po czym podała każdemu po ruloniku. Gdy je otworzyli ukazały im się obrazki, dokładnie prawie tak samo jak zdjęcia.
    Cierń dostał obrazek, na którym siedział na stającym dęba Tancerzu. Obraz jaki ukazał się dziewczynce na samym początku ich spotkania.
    Na obrazie pokojówki, znajdowała się kucająca Bianka patrząca z zachwytem na tęczowego motyla, jego skrzydła lśniły dokładnie tak samo jak oczy rogatego. Obok niej czaiła się pantera, gotowa złapać kolorowego owada.
    Caius dostał obrazek, przedstawiający niebieskowłosego kucharza, który próbował odebrać pęk kiełbas wielkiemu, czarno-granatowemu wilkowi.
    Na obrazku dla Kamerdynera, znajdował się czerwonowłosy mężczyzna, uśmiechający się tajemniczo. Na ramieniu siedział mu wielki orzeł, rozpościerający szeroko swoje skrzydła.
    Julia miała nadzieję, że wszystkim spodobają się obrazki. Na pracach, dla służby znajdował się każdy z nich w swojej ludzkiej i zwierzęcej postaci. Gdy tylko podała im ruloniki, odsunęła się kilka kroków w tył.
    - M-Mam nadzieję, że wam się spodobają, a teraz chyba pójdę się ogarnąć do końca, żeby nie tracić więcej cennego czasu - uśmiechnęła się i ruszyła szybko na górę by się ogarnąć. W drzwiach jednak zatrzymała się i odwróciła - B-Bianko? - zapytała niepewnie - czy na czas wycieczki, Amber mogłaby zostać z Tobą? Polubiła Cię, a nie chcę, żeby przypadkiem wpadła pod kopyta... - uśmiechnęła się niepewnie i jeśli tylko dostała taką zgodę, podziękowała kłaniając się lekko ponownie i ruszyła w kierunku schodów.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 27 Lipiec 2017, 22:52   

    - Będziesz tu mogła przyjeżdżać kiedy tylko zechcesz. - powiedział - A jeśli mnie nie zastaniesz, ugości cię Alden. - wskazał na kamerdynera a ten ukłonił się lekko, uśmiechając się łagodnie.
    Cała trójka stała i czekała na ruch Tulki. Gdy dziewczynka zaczęła mówić, dość nieskładnie, Arystokrata posłał jej zachęcający uśmiech. Chciał dodać jej odwagi, niepotrzebnie się stresowała.
    Jej przemówienie było szczere czym ujęła Upiornego. Przyjął podarek, podobnie jak reszta i ostrożnie rozwinął arkusz. Na nim znajdował się jego portret z Tancerzem stającym dęba. Thorn przez chwilę wpatrywał się w dzieło oniemiały. Mała świetnie oddała wszystkie szczegóły ubioru, pięknie nakreśliła kształty rumaka... Jego własna twarz na obrazie wyglądała jak żywa, jakby zaraz miał zamrugać i odpowiedzieć oglądającemu uśmiechem.
    Zwinął prezent, uważając by go nie pogiąć i podszedł do niej by ją wyściskać. Chwycił ją w ramiona i zamknął w uścisku, jednocześnie pocałował ją w czubek głowy.
    - A nie mówiłem? Zdolna z ciebie bestyjka! - zaśmiał się - Dziękuję. Obraz jest... przepiękny.
    Bianka patrzyła szeroko otwartymi oczami na swój portret, oczy jej błyszczały a na twarzy malował się zachwyt. Caius zaśmiał się głośno na widok kiełbasy, otarł łzę która ze śmiechu ściekała mu po policzku. Alden natomiast wpatrywał się w Orła zaskoczony. Czyżby nie mógł uwierzyć, że można go ująć na obrazie w tak piękny sposób?
    Cała trójka podziękowała grzecznie dziewczynce po czym kolejno ją pożegnali, bo wyglądało na to, że po przejażdżce już się nie zobaczą. Caius szybko przyniósł z kuchni pakuneczek - zapakował Tulce kawałek ciasta, by mogła zjeść je sobie w Wieży.
    - Mocno czekoladowe. - powiedział - Czekolada zawsze poprawia humor. A, i jest tam też coś dla Psotnicy. - wskazał na Amber.
    Bianka wyjęła z kieszeni malutki notesik i odszukała w nim to, co przygotowała dla Tulki. Był to mały, zasuszony kwiatuszek o intensywnie fioletowej barwie. Był ułożony na podłużnym, białym kartoniku i zabezpieczony z przodu przezroczystą folią, przez co tworzył bardzo ładną zakładkę do książki.
    - Kiedy będziesz się uczyć z tych wszystkich opasłych tomów, może ta zakładka będzie ci przypominać o nas. - uśmiechnęła się i przytuliła skrzydlatą.
    Alden speszył się i nie podszedł od razu. Uciekał wzrokiem, chciał przedłużyć chwilę ale ostatecznie zdobył się na odwagę i podszedł do Tulki.
    Nie powiedział nic ale jego żółte oczy wyrażały wszystko. Błyszczały, gdy spotkały wzrok dziewczynki. Na ustach czaił się uśmiech, ale nie ten tajemniczy co zawsze... tym razem jakby zawstydzony ale mówiący: "Dziękuję."
    Wręczył jej swoje pióro. Nieduże, puchate, przytwierdzone do uniwersalnego łańcuszka dzięki czemu Mała będzie mogła zdecydować czy woli breloczek, czy wisiorek, czy bransoletkę.
    Oddalił się szybko, nie chciał przedłużać chwili. Schował się w cieniu Thorna, jak zawsze.
    - Amber pójdzie z nami bo konno dotrzemy do Wieży. - powiedział mężczyzna - Wrócę do Domu z Albą. Będzie na ciebie czekała. Jest przecież twoja. - posłał jej uśmiech.
    W czasie w którym Tulka przygotowywała się do wycieczki, Thorn poszedł się przebrać. Tym razem wybrał prosty zestaw - czarne skórzane spodnie, oficerki do jazdy konnej, ciemnoszarą koszulę i czarną, krotką kurtę. Na piersi zapiął pas na sztylety, nie miał zamiaru zabierać swojego rapiera - w lesie był niepraktyczny.
    Gdy się w końcu spotkali przed wyjściem, poprowadził ją ku stajni. Alden poinformował ich, że zakupione książki są już zapakowane w jukach Tancerza. Rogaty podziękował i razem z lisią dziewczynką udali się do koni.
    Tancerz drobił niecierpliwie w miejscu. Alba skubała grzecznie trawę. Oba rumaki podniosły głowy gdy poczuły znajome zapachy i zarżały uradowane.
    Thorn wskoczył z gracją na ogiera i okręcił go dookoła, by wygodniej usiąść w siodle. Uśmiechnął się do Tulki.
    - Nie będę jechał szybko. I będę trzymał Albę na otoku ale i tak postaraj się dotrzymać nam kroku. - poprosił - Jestem ciekaw, jak szybko się uczysz.
    Ruszyli. Mężczyzna poprowadził Tancerza przez ogród ku zaroślom lasu. Wierzchowiec szedł powoli, pewnie, torując klaczy drogę w gąszczu. Przez chwilę jechali w milczeniu jednak po chwili Thorn przerwał ciszę.
    - Matka kiedyś zabrała mnie na obrzeża Krainy Luster na Targ. Taki prawdziwy, wiejski targ. - powiedział uśmiechając się łagodnie - Byłem podlotkiem. Wydawałoby się, że nie wszystko jeszcze rozumiałem. Ale tamtego dnia usłyszałem pewną piosenkę, śpiewała ją smutna, stara Baśniopisarka. - zamknął oczy na chwilę, przywołując wspomnienia - Posłuchaj, Tulko. Ciekaw jestem, co tobie powiedzą słowa tej piosenki.
    Tancerz zwolnił nieco pozwalając Albie by się zbliżyła. Thorn poczekał chwilę by Tulka się z nim zrównała.
    - Z tamtej strony jeziora
    Stoi Olsza zielona.
    A na tej Olszy, na tej zielonieńkiej
    Trzej Ptaszkowie śpiewają.
    A na tej Olszy, na tej zielonieńkiej
    Trzej Ptaszkowie śpiewają...

    Piosenka melodią w niczym nie przypominała piosenek które wcześniej śpiewał mężczyzna. Była skoczna ale też i rzewna, jakby miała już na początku przygotować na smutną treść.
    - Nie byli to Ptaszkowie
    Tylko trzej Braciszkowie.
    Co się spierali o jedną dziewczynę
    Który ci ją dostanie.
    Co się spierali o jedną dziewczynę
    Który ci ją dostanie.

    Jeden mówi: „ Tyś moja. ”
    Drugi mówi: „ Jak Los da. ”
    A trzeci pyta: „ Moja Najmilejsza,
    Czemu Tyś mi taka smutna? ”
    A trzeci pyta: „ Moja Najmilejsza,
    Czemuś Tyś mi taka smutna ? ”

    „ Jakże nie mam smutna być ?
    Za Szklanego każą iść.
    Czasu już mało mi pozostało
    By móc Miły z Tobą być!
    Czasu już mało mi pozostało
    By móc Miły z Tobą być!"

    Po tych kilku zwrotkach przeszedł w nucenie, a po chwili umilkł.
    - Pewnie zastanawiasz się co się stało z nieszczęsną Dziewczyną? - zapytał z tajemniczym uśmiechem - Czy wyszła za Szklanego, a może czy wybrała jednego z Braci? - odczekał chwilę po czym zachichotał i ścisnął tancerza by ten wysunął się na przód.
    - Z tamtej strony jeziora
    Stoi Olsza zielona.
    A na tej Olszy, na tej zielonieńkiej
    Trzej Ptaszkowie śpiewają.
    A na tej Olszy, na tej zielonieńkiej
    Trzej Ptaszkowie śpiewają...

    Nie chciał zdradzać zakończenia, które poznał przypadkiem, gdy podsłuchał rozmowy kramarek na targowisku. Historia z piosenki była bowiem prawdziwa, dość stara i bardzo smutna. W prawdziwym zakończeniu Dziewczyna odebrała sobie życie w dniu ślubu ze Szklanym a trzej Bracia znaleźli ją na Olszy... i od tej pory śpiewali jej bezustannie. Do końca swoich dni.
    Czy w zakończeniu Tulki Dziewczyna odnalazła szczęście uciekając z jednym z Braci? A może wyszła za Szklanego i żyła do końca w smutku i tęsknocie...?
    Jeszcze przez chwilę gwizdał melodię, pozwalając by poniosła się po lesie. Wbrew temu, że wyglądał na rozluźnionego, był czujny. Obserwował drogę i każdy mijany krzak. Tancerz w razie potrzeby umie się bronić ale Alba była jeszcze młodziutka, nie znała technik bojowych.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 28 Lipiec 2017, 21:00   

    Zarumieniła się mocno, widząc reakcję na rysunki. Troszkę się speszyła, słysząc jak nazywa ją Rogacz. Nie uważała się za zdolną. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś ją chwali. Rodzice uważali jej zainteresowania za stratę czasu. A tutaj co chwila ktoś ją chwalił. Czy to jej rodzice byli inni czy po prostu ta Kraina aż tak różniła się od Świata Ludzi i widzieli wszystko inaczej niż przeciętny człowiek? Nie wiedziała tego, ale...to było miłe, że w końcu ktoś doceniał to co robiła.
    - Dziękuję - uśmiechnęła się do Caiusa przyjmując od niego pakunek -w imieniu swoim i Amber - dodała jeszcze, słysząc, że znajdzie tam też coś dla lisiczki.
    Przytuliła mocno Biankę, gdy ta podarowała jej zakładkę - nawet bez niej będę o was pamiętać - zamerdała swoim rudym ogonkiem - ale dzięki temu gdy mózg będzie miał dość, będę mogła sobie powspominać miłe rzeczy - zaśmiała się delikatnie.
    Widząc nieśmiały uśmiech Kamerdynera, przytaknęła tylko głową i podziękowała grzecznie za piórko. Od razu powiesiła je sobie na szyi i schowała pod bluzeczkę, by go nie zgubić.
    Opuściła smutno uszka, ale przytaknęła, że rozumie. Pożegnała się jeszcze raz i pomachała Służbie, po czym zawoławszy Amber poszła szybko na górę, żeby się do końca ogarnąć. Poczesała dokładnie włoski i zaplotła je w dwa warkoczyki. Upewniła się, że wszystko ma i pobiegła na dół, zamykając za sobą drzwi. W ogrodzie dała pobiegać chwilę Amber, by ta mogła też załatwić swoje potrzeby. Zastanawiała się czy dać jej pobiegać czy jednak wziąć ją do torby. Uznała, że weźmie ją ze sobą. Nie wiedziała czy nie wbiegnie koniom pod kopyta. Pakunek, który dostała od Caiusa schowała do juków Alby i sprawnie znalazła się na jej grzbiecie. Poprawiła jeszcze wszystko, sprawdziła czy Amber w torbie jest bezpieczna i ruszyła w kierunku Arystokraty. Uśmiechnęła się do niego, dając znać, że jest gotowa do wycieczki.
    Prowadziła klaczkę za ogierem, póki nie opuścili posiadłości po czym przyspieszyła Albę, by ta zrównała się z ogierem. Dziwnoucha słuchała dziewczynki wykonując polecenia, które jej dawała.
    Rudowłosa wsłuchiwała się w piosenkę, którą zaczął śpiewać Cierń. Była naprawdę smutna.
    Przytaknęła głową, słysząc pytanie czy zastanawia się co się stało z dziewczyną. Widząc jednak, że Arystokrata nie ma zamiaru zdradzić jej tej tajemnicy, zamyśliła się na moment.
    - Mam wrażenie, że ta historia nie kończy się wesoło mam rację? - zapytała go po chwili - pewnie nie mogłaby się zdecydować którego wybrać, albo przez jakieś głupie umowy nie mogłaby nie zgodzić się na ślub ze Szklanym bo miałaby problemy gdyby ją znaleźli, albo jej rodzina by takowe miała - powiedziała nieśmiało - mogła też po prostu się zabić, na co by nie mogli przecież nic poradzić - wzruszyła ramionami - ale ja wolę chyba zostać w błogiej nieświadomości - dodała jeszcze z uśmiechem i zamilkła.
    Jechała tak przez chwilę, widząc jednak, że lad nie jest taki gęsty, choć trochę gałęzi leżało na ziemi, przez co Alba mogła chcieć skakać ale jakoś sobie poradzi. Wyszczerzyła się do bruneta zadziornie i popędziła swojego konia delikatnie - a teraz zobaczymy, kto komu musi dotrzymywać kroku - pokazała mu języczek i zachęciła klacz do zwiększenia tempa. Nie mogla sobie pozwolić na wiele ponieważ Upiorny trzymał uwiąz, jednak chciała też spróbować pojeździć szybciej. Chciała się nauczyć jak najwięcej jeszcze przez ten krótki czas, który mają razem spędzić.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 29 Lipiec 2017, 00:15   

    Na komentarz dziewczynki uśmiechnął się jedynie. Dobrze główkowała, znalazła trzy rozwiązania historii. Nie chciał jednak zdradzać jej zakończenia. Nie dlatego, że było drastyczne... zwyczajnie takich opowieści się nie kończy pozostawiając wyobraźni pole do popisu. Dzięki temu, takie historie jak ta zapadają w pamięć a wymyślane zakończenia czynią z niej za każdym razem coś innego.
    Nie spodziewał się, że Tulka wyrwie na Albie do przodu. Co prawda klaczka rwała się do szybszej jazdy, ale pod dziewczynką zachowywała się nad wyraz potulnie. Nagły zryw wprawił go w osłupienie.
    Po chwili jednak zaśmiał się i puścił linę. Może nie było to zbyt rozsądne, ale był zdania, że jeśli Mała chce uczyć się na własnych błędach, trzeba jej to umożliwić.
    Odczekał chwilę, by klacz oddaliła się na sporą odległość po czym popędził Tancerza ale nie za Albą, a w bok. Pognał w zarośla, ogier zarżał uradowany na co Thorn zaśmiał się głośno.
    - Taka jesteś cwana? - zawołał do dziewczynki, a że byli w lesie sami, mogła usłyszeć go nawed z dużej odległości - No to mnie szukaj! Łap mnie, Lisiczko! - donośny śmiech rozniósł się po lesie, pomagając małej określić kierunek w którym mógł udać się Upiorny.
    Ale Thorn był sprytny. Kiedy tylko odjechał nieco dalej, zeskoczył z konia i chwycił go za uzdę.
    - Biegnij do Alby, znajdź ją, miej na oku ale nie zbliżaj się zanadto. Przecinaj drogę szybko jak wiatr, zmyl je. - powiedział cicho do Tancerza, gładząc go po chrapach - Baw się, wab i drażnij się z nimi. Ale nie doprowadzaj ich do mnie. Masz kupić mi czas, Przyjacielu. - klepnął wierzchowca w zad a ten pognał w miejsce w którym po raz ostatni widzieli lisią dziewczynkę i jej klacz.
    Thorn zaśmiał się cicho i ruszył jak szalony w zupełnie innym kierunku. Przebiegł spory kawałek gdy nagle wybił się i wskoczył na powalone drzewo, wsparte na sąsiednim. Po pniu, jak po pochylni, wspiął się w koronę zdrowego drzewa i rozejrzał na boki.
    Wiedział, że musi zmienić kryjówkę, na to drzewo wbiegł, więc prowadzi do niego jasna ścieżka tropu. Obok jednak rosło kolejne, spore drzewo a jeszcze dalej następne.
    Nie czekając ani chwili dłużej, skoczył przed siebie i przemieścił się w koronę drzewa oddalonego o kilkanaście metrów od tego po którym wbiegł. Da Tulce fory, normalnie zwiałby gdzie indziej albo lepiej gubił ogon.
    Tymczasem Tancerz szybko jak strzała przemknął obok Alby, wiatrem rozwiewając jej grzywę. Wpadł w zarośla, odbiegł trochę po czym zawrócił i znowu przebiegł obok klaczy, rżąc radośnie.
    Czy Tulka znajdzie Thorna? Mała zabawa w chowanego nie zaszkodzi, przynajmniej się pobawią a Upiorny będzie mógł sprawdzić jak Mała radzi sobie na koniu w lesie, między drzewami.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 8 Sierpień 2017, 19:05   

    Zaskoczona obejrzała się za siebie, słysząc wołanie Ciernia. Rozejrzała się zaskoczona. Słyszała kopyta Tancerza, oddalającego się gdzieś w bok.
    - B-braciszku? - zawołała niepewnie i popędziła Albę w kierunku, w którym zniknął Upiorny. Trochę spanikowała. Nadal byli niebezpiecznie blisko Odwróconego Osiedla. To miejsce nie kojarzyło jej się dobrze i była zbyt charakterystyczna by ukryć się przed swoim Panem w tłumie. Co prawda początkowo jej się to udawało ale wtedy miała płaszczyk, pod którym ukryła skrzydła, a pod jego kapturem skrywała lisie uszy. Teraz nie miała takiego ubioru. Jej wszystkie zwierzęce dodatki były idealnie widoczne.
    Nie zwracała uwagi na to jak szybko biegnie jej klacz. Nawet nie zauważyła kiedy gałęzie podrapały głęboko jej policzek. Nie to było teraz ważne. Ważne było to, by jak najszybciej odnalazła swojego opiekuna. Wiedziała, że jakby ktoś chciał ją zabrać to Cierń ją obroni.
    - Braciszku?! - zawołała głośniej, widocznie spanikowana. Za bardzo myślała o tym gdzie jest, żeby zwrócić uwagę na to, że rogacz chciał się tylko pobawić. Gdy Tancerz nagle przebiegł obok nich, Alba stanęła zdenerwowana dęba. Julia wystraszona, przytuliła się mocno do jej szyi, ale udało jej się usiedzieć w siodle. Pogłaskała klaczkę po szyi, chcąc uspokoić nie tylko ją ale również siebie. Amber schowała się głębiej w torbie, żeby na pewno nie wypaść. Tulka rozglądała się spanikowana, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. W oczach miała łzy. Bała się. Nie chciała znów być sama. Nie w tym miejscu. Położyła płasko uszy, skuliła się i otuliła skrzydełkami. Nie schodziła z konia, wiedziała, że na nim jest bezpieczniejsza. Łatwiej będzie jej uciec niż na piechotę.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy, że znajdowała się w miejscu, w którym Cierń mógł ją doskonale widzieć ze swojej kryjówki. Dziewczynka rozglądała się wystraszona i oddychała szybko. Nastrój udzielał się Albie, która dreptała w miejscu i grzebała kopytem w ziemi niespokojna.
    Julia uspokoiła się trochę widząc, że Tancerz co chwila przebiega obok nich. Zaczepia i drażni. Wzięła kilka głębszych oddechów i zamknęła oczy. Zaczęła nasłuchiwać. Pogładziła kilka razy Albę po białej szyi i zaczęła krążyć, nasłuchując i dyskretnie węsząc czy nie poczuje zapachu Gwardzisty.
    W końcu udało jej się złapać trop. Ale urywał się pod drzewem. Nie spoglądała jednak w górę, za to słuchała czy nie słyszy tam dźwięków, które nie pasują do tych, które pochodzą z drzew. W końcu oddaliła się od kryjówki Ciernia, starając się wyglądać na taką, która poszła szukać gdzie indziej. Odjechała kawałek, tak by Upiorny na pewno jej nie widział. Tam zeszła ostrożnie z siodła, przywiązała porządnie torbę do juków, wypuściła z niej Amber i klepnęła klacz w zad - Alba, pokaż, że my też potrafimy się bawić - wyszeptała jej do ucha. Gdy koń ruszył, Tulka zawołała - Amber, czekaj! Nie ...aaaah..... - złamała jakąś gałązkę, by zasymulować upadek z konia - Alba....czekaj! -zawołała lekko płaczliwym głosem, jakby faktycznie coś ją bolało, a po chwili już Thorn mógł zobaczyć pędzącą klacz, która wydawała się przed czymś uciekać.
    Julia w międzyczasie zamieniła się szybko w liska - Amber, pobiegaj sobie, nie przychodź póki Cię nie zawołam, dobrze? - szturchnęła przyjaciółkę noskiem i pobiegła w innym kierunku. Schowała się gdzieś w krzakach i obserwowała. W przeciwieństwie do Amber, kolor sierści dziewczynki był tai sam jak u większości lisków. Wyróżniała się głównie oczami, ale raczej nikt nie zwracał na to uwagi. Dodatkowo w przeciwieństwie do większości rudzielców miała białe końcówki uszu, ale to też nie rzucało się aż tak w oczy. Siedziała więc w krzakach, obserwując poczynania swojego przybranego brata.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 9 Sierpień 2017, 12:28   

    Początkowo nie widział dziewczynki. Nie skupiał się na niej, chciał ukryć swoją obecność dlatego dokładnie maskował ślady, przeskakiwał z drzewa na drzewo świadom jednak, że przecież swojego zapachu i tak nie ukryje. To jednak aż tak nie przeszkadzało, mimo wszystko starał się gubić trop. Tulka pewnie będzie szukać na ziemi, czy przyjdzie jej do głowy by podnieść nos nieco wyżej?
    Siedząc na gałęzi nagle usłyszał jej wystraszone wołanie. Podniósł głowię i skierował twarz w kierunku z którego dochodziło, niczym spłoszona sarna przez chwilę nasłuchiwał.
    Może przesadził? Zostawianie dziecka samego w lesie nie było rozsądne... Ale z drugiej strony w jej pobliżu kręcił się Tancerz. Ogier dałby sygnał, gdyby faktycznie stało się coś niedobrego.
    Thorn powrócił więc do ucieczki. Zaszył się w jednej z wysokich koron gdy nagle w zasięgu wzroku pojawiła się skrzydlata na koniu. Gwardzista skulił się w liściach, starając się przy tym poruszyć ich jak najmniej. Wyrównał oddech, uspokoił się i czekał, patrząc w dół, na Tulkę.
    Jej upadek z konia nie wywołał ani drgnięcia powieką. Mężczyzna wszedł w inny tryb, tryb tropienia. Co prawda nie umiał węszyć jak zwierzę, wzrok też miał raczej przeciętny, ale potrafił się skupić na wykonywanym zadaniu. A teraz chciał pozostać niezauważonym dopóty, dopóki sam nie zechce się ujawnić.
    Tancerz co chwilę pojawiał się nieopodal i rżąc zachęcał do zabawy. Ogier jednak pomylił się i zamiast mamić dziewczynkę, biegał przy klaczce. Nie przewidział, że Tulka i Alba rozdzielą się i wybrał większy, znajomy obiekt. Poza tym był w końcu ogierem, to chyba normalne, że chciał zaimponować młodej klaczy.
    Thorn widział dziewczynkę z daleka. Nie był na tyle blisko by usłyszeć głos, ale wystarczyło mu, że był w stanie ją zobaczyć. Zmarszczył brwi chcąc w ten sposób jeszcze lepiej skoncentrować się na celu. Teraz nie mógł już się ruszać, musiał pozostać w bezruchu. Tulka go wykryje, ma w końcu lisie uszy...
    Gdy zniknęła a w jej miejscu pojawił się rudy lis, Upiorny opuścił głowę kuląc szyję. Zagryzł usta. Zmieniła się w lisa? Sprytnie. Teraz będzie jeszcze trudniej.
    Nawet nie wiedział kiedy przypadkowo aktywował moc. Jego oczy zaszły czarną mgłą która ostatecznie zalała twardówki, tym samym sprawiając, że kolory tęczówek stały się jeszcze bardziej intensywne. Czemu tak się stało? Może przez skupienie na celu, którym w tej chwili była sama Tulka.
    Upiorny uśmiechnął się tak, że gdyby ktoś teraz go zobaczył, ni chybi pomyślałby, że na drzewie siedzi prawdziwy Diabeł. Do dużych rogów, czarnych oczu i diabelskiego uśmiechu brakowało mu już tylko ogona, którym owinąłby się wokół gałęzi i błoniastych skrzydeł.
    Lis wbiegł w krzaki. Thorn podniósł nieco głowę by dojrzeć gdzie się schował. Niestety zwierzak zniknął mu w pola widzenia. Arystokrata postanowił więc zmienić zasady gry.
    Wstał, nie zważając na szelest liści i skrzypienie drzewa.
    - Zmiana planów, Lisiczko! - zawołał donośnym głosem, rozkładając przy tym ręce na boki. Jego głos wydawał się być teraz głębszy, mroczniejszy ale nadal rozbawiony.
    Gwardzista zeskoczył na niższą gałąź, potem jeszcze niżej by w końcu znaleźć się na dole. Wylądował na kolanie, podniósł się niespiesznie i rozejrzał na boki z szerokim, szelmowskim uśmiechem.
    - Sprytny ruch! - nie wiedział czy go słyszy, mimo wszystko mówił dość głośno - Ale czy uchroni cię to przed znalezieniem? - zaśmiał się odchylając głowę w tył - Uciekaj, Malutka. Chowaj się. teraz to ja szukam!
    Czarne oczy błyszczały. Barwy tęczówek migotały. W oddali dało się słychać rżenie biegających koni.
    Gdzie jest Tulka? Gdzie uciekła? Gdzie się schowała...?
    - Gdzie jesteeeś, Lisku? - zawołał śpiewnym głosem - Uważaj, bo jak cię złapię to przegrasz, Chytrusku!
    Czy Thorn nadal pamiętał, że to zabawa? Po jego minie można było domniemać, że nieco się zagalopował. Szukał dziewczynki, ale chyba zbyt się zaangażował. A może to zmęczenie pracą i przyzwyczajenie do polowań sprawiło, że i tym razem mężczyzna dawał z siebie wszystko?
    Istnieje granica między polowaniem na żarty... a polowaniem na serio. A u Arystokraty najwidoczniej ta granica jest bardzo zamazana.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Sierpień 2017, 20:31   

    Spoglądała z krzaków na rogacza. Musiał ją zauważyć, że się zmienia, bo inaczej nie zmieniałby zasad gry. Przycisnęłą brzuch do ziemi i leżała nieruchomo, żeby nie zwracać na siebie jego uwagi. Nie chciała, żeby go znalazł. Początkowo nie przejęła się jego dziwnym zachowaniem. Od chciał ją zachęcić do zabawy. Poruszała samą końcówką ogona, uśmiechając się pod nosem, swoim lisim pyszczkiem. Nasłuchiwała chcąc wyskoczyć i zacząć uciekać, po czym wskoczyć do jakiejś norki i wyjść z zupełnie innej strony. Miała ochotę na zabawę. Było fajnie, pojeździli sobie teraz się bawią. Chciała zapamiętać te chwile jak najlepiej. Chciała mieć co wspominać, gdy już będzie w Wieży i skupi się na nauce.
    Nagle jednak coś przyciągnęło jej uwagę. Podniosła się ostrożnie i wpatrywała w oczy Upiornego. Były inne. Tęczówki były bardziej intensywne, a twardówki...całkowicie czarne. Nigdy nie widziała takich oczu. Były straszne, ale zainteresowały mocno lisiczkę. Wpatrywała się w nie, nie wiedząc, że właśnie sama wpadła w bardzo niebezpieczną pułapkę.
    Po chwili obraz przed jej oczami się zmienił. Nie było przed nią Ciernia, nie było słychać wesołego rżenia koni. Do lisa zbliżał się mężczyzna. Jej Pan. Lisiczka zaskomlała żałośnie i cofnęła się. Zmieniła się na powrót w skrzydlatą lisią dziewczynkę i cofnęła się z krzaków. Przerażona wpatrywała się w oczy Gwardzisty. Nie widziała go jednak.
    - Przepraszam Panie - skomlała i płakała cofając się, póki nie natrafiła na drzewo - pr..proszę nie dziś....niech mnie Pan nie dotyka - błagała wyraźnie przerażona. Miała zaciśnięte mocno nóżki i cała się trzęsła - będę już grzeczna, już nie ucieknę...błagam niech mnie Pan nie dotyka, niech Pan tego nie robi - łzy rozmazywały krew, która wcześniej płynęła z zadrapań na jej policzku. Nie zwracała na to jednak uwagi. Przerażona wpatrywała się w istotę przed sobą. Serce biło jej jak szalone. Uszy miała położone płasko, oczy szeroko otwarte. Oddychała z trudem, płacząc jednocześnie i błagając by jej nie dotykał, by jej nie karał.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 9 Sierpień 2017, 23:18   

    Po chwilowej wesołości zamilkł i wsłuchał się w szum lasu. Drzewa opowiadały swoją historię, śpiewały rzewną pieśń złożoną z westchnień liści i pojękiwania uginających się na wietrze gałęzi.
    Rozglądał się na boki szeroko otwartymi oczami. Na jego ustach malował się szeroki uśmiech ukazujący białe, proste zęby. Gdyby było ciemno, wyglądałby upiornie. Za dnia tylko niepokojąco.
    Nagle zatrzymał twarz w jednym miejscu i podszedł bliżej do krzewu, w którym coś najwyraźniej siedziało. Skąd to wiedział? Szelest roślinności był w tym miejscu inny, jakby coś poruszało ściółkę. Może łapą, może ogonem.
    Mężczyzna przykucnął i pochylił się, by lepiej przyjrzeć się siedzącemu w zaroślach zwierzęciu. Nie był pewien czy to lis, mógł to być równie dobrze wąż albo mysz. Wpatrywał się intensywnie swoimi czarno-tęczowymi oczami, nie poruszał się nasłuchując.
    I nagle zauważył... oczy. Tak! Lis! Tam był lis! Lisie czarne perełki wpatrywały się w niego z błyskiem rozbawienia. Upiorny trwał więc przez chwilę, chcąc utwierdzić się w fakcie, zyskać pewność, że zwierzęciem siedzącym w krzakach jest nie kto inny, a właśnie Tulka.
    A wtedy lisie oczy zmieniły się.
    Stworzenie zaskomlało głośno i wycofało się, wyskakując z zarośli w tył. Thorn już chciał pochwycić Lisiczkę, ale coś ewidentnie było nie tak. Tulka, bo teraz już poznał lisa, zmieniła się na powrót w dziewczynkę ale jej spojrzenie było nieobecne, a na twarzy malowało się przerażenie.
    Arystokrata podniósł się z klęczek i zrobił krok w stronę dziewczynki a wtedy ona powiedziała coś dziwnego.
    Przepraszam Panie...?
    Thorn zmarszczył brwi nieświadom, że torturuje ją własną mocą. Nie rozumiał jej zachowania, przecież przed chwilą się bawili. Dlaczego więc nazywała go teraz Panem?
    Zrobił kolejny krok ale zatrzymał się, gdy wypowiedziała kolejne kilka dziwnych zdań.
    - Dotykać? -zapytał całkiem zbity z tropu - Dlaczego miałbym... cię dotykać? - przekrzywił głowę na bok. Uśmiech już dawno zniknął z jego twarzy, pojawiło się natomiast zdziwienie bo Gwardzista nie mógł pojąć co było powodem zmiany w zachowaniu dziecka.
    - Wygrałem. - oparł dłoń na biodrze i posłał jej uśmiech pokazując język, mając nadzieję, że zmiana tematu wyrwie ją z dziwnego transu - Teraz musisz spełnić moją prośbę, namaluj mi piękny portret, wiem, że potrafisz. Wielki portret, bym mógł zawiesić go w miejsce starego. - zęby zalśniły w wesołym uśmiechu ale oczy nadal pozostawały czarne.
    Mężczyzna po chwili zdecydował się na podejście do zlęknionej dziewczynki.
    - Czego się boisz? Przecież nie zrobię ci krzywdy. - powiedział łagodnym głosem - Przecież już mnie poznałaś. Jestem... dobry. - ostatnie słowo wypowiedział z małym wahaniem.
    I wtem poczuł to. Poczuł jej strach, sączącą się słodką strugę strachu wyciekającą z jej serca. Była śmiertelnie przerażona a on poczuł... ekscytację. Zamknął na chwilę oczy delektując się chwilą. Jej strach był... cudowny. Spojrzał na nią intensywniej i zrobił krok, ach, słodki smak strachu stał się jeszcze lepszy! Był niczym miód, ściekał po podniebieniu cudownym strumieniem.
    Nagle potrząsnął głową bo zrozumiał co się działo. Zrozumiał co jej robił.
    Cofnął się kilka kroków i wystraszony podniósł dłonie do oczu. Przetarł je, poczuł charakterystyczny chłód w gałkach ocznych który pojawiał się zawsze gdy Upiorny korzystał z mocy. Warknął, zły na siebie i po chwili otworzył oczy, które były już na powrót zwyczajne, tęczowe.
    Doskoczył do Tulki i chwycił ją w ramiona, nie zważając na to czy będzie się wyrywać czy nie. Przywarł do niej ciałem i razem opadli na trawę przy drzewie tak, że Thorn wylądował do pnia plecami a dziewczynkę siedzącą przed nim obejmował rękoma, przytulając jej wystraszone ciało do siebie. Przeszkadzały mu skrzydła, ale starał się obejmować ją tak, by ich nie pognieść.
    - Przepraszam, tak strasznie przepraszam! - ogarnęło go niemiłe uczucie, żal. Jak mógł pozwolić sobie na taką lekkomyślność? Nie zauważył, że używa mocy! Przecież mógł ją wykończyć!
    Tulił ją i zaczął kołysać, chcąc w ten sposób uspokoić zlęknione dziecko. Próbował coś nucić, ale ze zdenerwowania trząsł mu się głos.
    Jednocześnie w głowie zyskane informacje układały się w spójną całość - ktoś kiedyś porwał Tulkę, robił jej krzywdę. Wydostała się, chciała zapomnieć o przykrej przeszłości... A on jej o tym przypomniał. Pokazał jej przerażające obrazy, rozdrapał rany.
    - Wybacz. - wtulił twarz w jej ramię i bok szyi - Nie chciałem... Przepraszam... Już dobrze, ciii. Nie zrobię ci krzywdy. Nigdy więcej...
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Sierpień 2017, 00:47   

    Zamerdała mocniej ogonem, gdy zajrzał do krzaków. Chciała coś powiedzieć, zażartować, uciec gdzieś w bok, ponownie się schować ale złapała ją niewidzialna siła jego dziwnych oczu.
    Była przerażona, nie docierały do niej słowa mężczyzny. Widziała przed sobą swojego oprawcę, jak uśmiecha się do niej lubieżnie. Jak oblizuje się na jej widok. Zbliża coraz bardziej, wyciągając w jej stronę swoje obrzydliwe ręce, które potrafiły dawać tylko ból. Nie potrafiły pieścić, czy głaskać. Potrafiły tylko bić, ściskać, ranić...zadawać ból. Cofała się pod drzewo. Zaciskała nóżki spanikowana. Skrzydła przycisnęła mocno do swojego ciała. Widziała jak mężczyzna rozpina spodnie i wyciąga swoje brudne przyrodzenie, zbliżając się do niej by je oczyściła, a następnie dała mu przyjemność. Jednostronną.
    Serce tłukło jej jak szalone, z trudem oddychała. Płakała głośno, błagała o litość. Obiecywała, że będzie już grzeczna, że nigdy już nie ucieknie, ze zawsze będzie posłuszna. Ale wizja nie ustępowała. Zacisnęła więc mocno powieki, czekając na ból, który miał ją zmusić do posłuszeństwa.
    Nagle poczuła jak otaczając ją silne ramiona i ciągną za sobą - NIEEE! - krzyknęła głośno i zaczęła spanikowana uderzać swoimi pierzastymi skrzydłami. Ugryzła nawet Ciernia, boleśnie w ramię. Po tym skuliła się, jakby oczekiwała ciosu, kary za to, że walczyła. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej oprawca zniknął. Rozejrzała się zapłakanymi oczami i zobaczyła, że to Cierń ją trzyma. Spojrzała mu w oczy, nie zauważając ani śladu po ugryzieniu, ani tego, że ma zadrapania na policzku. Znów się rozpłakała, wtulając się mocno w mężczyznę. Nie docierało jeszcze do niej, że to on pokazał jej te obrazy, co prawda nieświadomie ale jednak. Mięła w palcach jego koszulę i moczyła ją swoimi łzami.
    - Braciszku nie oddasz mnie jemu, prawda? Obiecaj!- zapytała cały czas się trzęsąc. Jej głos był zachrypnięty i słaby - nie chcę...nie chcę wracać do swojego Pana, nie chcę by mnie znów krzywdził - nie odsuwała się od niego nawet na moment. Wtulała się w bruneta, jakby mógł ją ochronić przed całym tym złem, przed strachem. Przed mężczyzną, na myśl o którym po budziła się zlana potem, nie raz mocząc ziemię pod sobą. Teraz cudem nie doszło do małego wypadku - bolało....codziennie, cały czas tak bardzo bolało - jedną ręką złapała się za brzuch, wpijając w niego palce. Trwała tak długo, nie potrafią się uspokoić. Była zbyt przerażona oraz świadoma bliskości Odwróconego Osiedla, żeby dotarło do niej, że to co zobaczyła, było iluzją. Bardzo realistyczną, ale jednak iluzją.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 11 Sierpień 2017, 01:19   

    Gdy trzymał w ramionach to biedne, wystraszone dziecko, przed jego własnymi oczami stanął... ona sam, lecz gdy był jeszcze małym chłopcem. Bitym, zastraszanym chłopcem. Znienawidzonym przez rodzinę. Największym błędem jego Matki, Bękartem którego już dawno powinno się pozbawić życia. Dla dobra wszystkich...
    Niechciane Dziecię. Brudny Upiorny. Plugawy Bękart... Książę Kłamstw.
    Tulka krzyczała a on jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie i schował twarz przy jej obojczyku. Zamknął oczy zaciskając mocno powieki, zacisnął zęby szczerząc je w grymasie... jakby to nie ona doświadczała bólu, a on sam.
    To nie była kwestia empatii, czy jakiejś mocy pozwalającej mu na odczuwanie tego co dziewczynka. Thorn odczuwał ból, ból w sercu. Bo ta przerażone dziecko tak bardzo przypominało mu jego samego, kilkaset lat temu.
    - Ciii... Malutka... Już dobrze... - głos mu drżał, załamywał się w niektórych miejscach zdradzając zdenerwowanie. Nie chciał jej krzywdzić, nie zasłużyła sobie na atak z jego strony. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Zapomniał się? Fakt, mocno skupił się na szukaniu dziewczynki ale nie sądził, że koncentracja na celu wyzwoli moc.
    Kołysał ją wpadając w dziwny, monotonny trans. Robił to automatycznie, pamiętał jak kołysała go Matka. Zdarzało jej się pocieszać go w ten sposób, gdy dostał od Dziadka wyjątkowo bolesne lanie.
    Gdy go ugryzła zagryzł dolną wargę. Ból był do wytrzymania, przecież Thorn radził sobie z gorszymi obrażeniami. Można powiedzieć, że w wojsku zahartował się...
    Nagle Tulka uspokoiła się, zwalczyła iluzję. Mężczyzna uniósł twarz a gdy napotkał jej zapłakane oczy, poczucie winy uderzyło go mocno wymierzając siarczysty policzek.
    Zdarzało mu się krzywdzić, zdarzało się zabijać... ale nigdy nie skrzywdził bezbronnego dziecka. Aż do dzisiaj.
    - Przepraszam, przepraszam, tak strasznie cię przepraszam... - powiedział szybko, na wydechu, bezdźwięcznym głosem. Przycisnął ją do siebie mocniej, układając jej główkę na swojej piersi. Mogła usłyszeć jak szybko bije jego serce.
    Nie miał pojęcia o kim dokładnie mówiła i nie miał zamiaru wyciągać z niej teraz jakichkolwiek informacji. Przystawił usta do jej włosów i złożył na głowie pocałunek, kołysząc ją nadal.
    Zaniepokojone krzykami konie nadbiegły w międzyczasie i przyglądały się scenie z bezpiecznej odległości. Tancerz grzebnął kopytem, zaniepokojony a Alba podeszła bliżej, wyciągając głowę w stronę Lisiczki.
    - Nie oddam. Nikomu nie oddam! - powiedział już pewniejszym tonem - Nikt cię nie skrzywdzi, nigdy więcej!
    Gdy w strachu powiedziała o bólu jakiego doświadczała z jego strony, wstrząsnął nim dreszcz. Jakim trzeba być zwyrodnialcem, by... gwałcić dziecko. Tak, bo Tulka przecież mówiła o gwałtach.
    - Zabiję go. - powiedział nieco zmienionym głosem, zachrypniętym ale niebezpiecznym, brzmiącym jak groźba - Znajdę i sprawię, że to jego będzie bolało. Po stokroć mocniej, niż ciebie, Siostrzyczko!
    W jego wyobraźni ukazał się obraz całego oddziału Gwardii Arcyksięcia zabawiającego się z Oprawcą Tulki. Wyjątkowo miło jawił mu się teraz pomysł użycia zwykłego, drewnianego, nieheblowanego kija, by pokazać Zwyrodnialcowi jak czuła się Mała gdy jej to robił.
    Mężczyzna wypuścił powietrze, chcąc się uspokoić i oparł podbródek na czubku jej głowy.
    - Nic ci nie grozi, jestem przy tobie. - powiedział łagodniejszym głosem. Klacz podeszła jeszcze bliżej i miękkimi chrapami szturchnęła jedno ze skrzydeł swojej nowej pani. Czujny Tancerz, przyjmując teraz zadanie Stróża, zaczął się rozglądać na boki, pilnując by nikt ich nie zaskoczył.
    Nawet Amber zjawiła się po chwili i podeszła do dziewczynki.
    Thorn po chwili odchylił głowę, opierając ją na pniu drzewa. Zamknął oczy i czekał. Czekał aż Lisiczka się wypłacze, uspokoi się i wszystko wróci do normy.
    Niech szlag trafi mnie i głupią zabawę którą wymyśliłem. Niech diabli wezmą moje próby zaopiekowania się dzieckiem. Jestem koszmarną Niańką!
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Sierpień 2017, 12:15   

    Siedziała jeszcze długo, próbując się uspokoić. Wtulała się w mężczyznę, kryjąc się spanikowana w jego ramionach. Wiedziała, że on jej nie skrzywdzi tak jak jej Pan. Wiedziała, że ją przed nim ochroni. Jego słowa przyjęła z wielką ulgą. Łzy strachu nadal spływały jej po policzkach, ale już nie łkała. Czekała teraz aż się do końca uspokoi. Nie chciała się ruszać ze swojego schronienia, jakim były silne ramiona jej przybranego Brata.
    Skuliła się bardziej, słysząc groźbę ze strony Arystokraty. Trwała tak chwilę, jednak nic nie powiedziała. Nie chciała, żeby ktokolwiek był krzywdzony, to było złe, ale nie potrafiła wybaczyć temu mężczyźnie. Zabrał ją do tej Krainy, ale to jedyne co mogła mu zawdzięczać. Stała się dziwadłem, zabaweczką na jego każdy rozkaz. Uszka miała płasko położone. Nieświadomie otuliła skrzydłami nie tylko siebie ale i Upiornego. Było jej zimno, a on był taki ciepły. Zamknęła zaczerwienione oczy.
    - B-Braciszku? - po chwili ciszy postanowiła zaryzykować. Nie patrzała jednak na niego - co...co się stało? Twoje oczy były....inne - powiedziała nieśmiało. Nie łączyła tego z przerażającą wizją, z karą, którą jej Pan by jej wymierzył, gdyby tylko ją znalazł i pochwycił.
    Puściła koszulę mężczyzny i poruszyła się dopiero, gdy Amber zaczęła się wciskać między nią, a rogacza - Amber! - powiedziała karcącym głosem, ale lisiczka, chcąc ją pocieszyć zaczęła lizać jej twarz. Tulka zaśmiała się, próbując jakoś uwolnić się od swojej przyjaciółki. Alba zachęcona śmiechem rudowłosej i poczynaniami mniejszego zwierzaka, zbliżyła się bardziej i silnym ruchem głosy przewróciła dziewczynkę na plecy po czym zaczęła jeździć chrapami po jej brzuchu i prychać na nią niezadowolona, że jej nowa pani ją tak wystraszyła. Gdy Tulka opanowała się, pogładziła Albę po chrapkach i niepewnie usiadła, gdy klacz się od niej odsunęła. Spojrzała smutno na konie, a potem na mężczyznę pod drzewem - Braciszku czy musimy już wracać do Wieży? - zapytała smutno. Chciała szybko zacząć naukę, ale jak na razie nie miała ochoty przebywać z nikim innym - możemy pojeździć sobie jeszcze? Nie chcę jeszcze wracać do Otchłani - opuścił smutno główkę i otuliła się puchatym ogonem, który zaczęła gładzić, chcąc się uspokoić.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 11 Sierpień 2017, 20:09   

    Wbrew pozorom on też potrzebował chwili na odsapnięcie. Nie, nie zmęczył się ale zdenerwowanie zrobiło swoje. Mężczyzna patrzył na Tulkę szeroko otwartymi oczami, na szczęście nie było w nich już ani grama czerni. Tęcza w jego oczach migotała nasyconymi kolorami.
    Przez chwilę przyglądał się jej bez słowa. Myślami był daleko...
    Dlaczego nie kontrolował mocy? Czyżby wymknęła się spod kontroli bo zabawa przypominała śledztwo? Nie powinno to mieć miejsca. A co jeśli kiedyś się powtórzy i Thorn kogoś skrzywdzi? Już wystarczyło, że w pracy zdarzało mu się to robić.
    W gruncie rzeczy był chyba dobry. Nie chciał krzywdzić dla samego krzywdzenia. Nie potrafiłby zrobić jej coś złego, była niewinna i czysta.
    Gdy się odezwała już spokojniejszym tonem, przytulił ją do siebie, korzystając, że nakrywała ich oboje swoimi pięknymi skrzydłami. Po chwili puścił ją, nie chciał ograniczać jej ruchów.
    Pytanie było niewygodne. Bo jak wytłumaczyć dziecku, że to on rozdrapał jej rany? Tulka jest nad wyraz dojrzała ale czy zrozumie?
    Nie można było nazwać tego wypadkiem. Owszem, stało się niespodziewanie ale przecież gdyby Thorn nie skupiał się tak bardzo na szukaniu, nie aktywowałby mocy. I wszystko byłoby dobrze.
    Nie odpowiedział na jej pytanie. A przynajmniej nie od razu. Wstał z ziemi i podał jej rękę, by podciągnąć ją na równe nogi.
    Wtem Lisiczką zajęła się Amber i Alba. Skutecznie odwróciły uwagę Małej od drążenia tematu, ale czy na dobre?
    Zaśmiał się widząc jak klaczka prycha w brzuch dziewczynki. Ale już nie był tak rozluźniony, jego brwi były nieco ściągnięte a usta, po szybkim nieco nerwowym śmiechu powróciły w cienką, zaciśniętą linię. Mężczyzna podszedł do Tancerza a ogier pochylił łeb i trącił pyskiem opuszczoną rękę swojego Pana.
    Zwierzęta czują więcej...
    Pogłaskał konia po czole i westchnął a wtedy Tulka zapytała, czy mogą kontunuować wycieczkę. Szczerze powiedziawszy spodziewał się raczej, że poprosi go o odstawienie jej do Wieży. Niezzwłocznie. A tu niespodzianka, niezrażona do niego Mała chciała spędzić z nim więcej czasu.
    - Hmm... Myślę, że twoi nauczyciele nie będą zadowoleni gdy nie zjawisz się na pierwsze lekcje... - powiedział patrząc jej prosto w oczy - Ale dobrze. Wezmę ich gniew na siebie. - posłał jej blady uśmiech, nie miał chwilowo odwagi na nic więcej.
    Czyżby dziecko nie skojarzyło, że to on zesłał te straszne obrazy? Jak to możliwe? Przecież wszystkie ofiary Thorna wiedziały kto je torturował.
    A może Tulka wiedziała lecz tak polubiła rogatego mężczyznę, że sympatia przysłaniała strach?
    Podszedł do niej i pomógł jej wstać a jeśli było trzeba, podsadził ją na klacz. Sam wskoczył sprawnie na Tancerza, który zadrobił w miejscu, jak to miał w zwyczaju - od tego wzięła się jego nazwa, od tego swoistego 'tańca' który wykonywał zawsze gdy się go dosiadało.
    - Może... chciałabyś zobaczyć Serce Lasu? - zapytał niepewnie - To piękne miejsce. Oddalimy się od Osiedla, zboczymy z głównej trasy ale warto. - jego uśmiech był już trochę śmielszy - Będziemy mogli chwilę odpocząć.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Sierpień 2017, 21:00   

    Nie naciskała by odpowiedział jej na pytanie. Opuściła wzrok. Czyli to on to wywołał, ale czy specjalnie? Patrząc na jego zachowanie tuż po tym jak wyrwała się z iluzji oraz to jak zachowywał się teraz, było to przypadkiem. Nie chciał użyć na niej mocy. Sama tak czasem miała, że zamieniała się w liska gdy się wystraszyła, albo nawet nieświadomie przez sen.
    Spuściła wzrok, słysząc o tym, że nauczyciele nie będą zadowoleni i że to Thorn weźmie na siebie odpowiedzialność - nie chcę, żebyś miał problemy przez moje zachcianki - powiedziała niepewnie, drepcząc w miejscu. Ale nie upierała się by wracać. Chciała się uspokoić. Nie wiedziała kto będzie ją uczył, jeśli to będzie jakiś mężczyzna to nie mogła być wystraszona i zestresowana obecną sytuacją, ponieważ nie poradziłaby sobie w obecności obcych mężczyzn - poza tym...skoro teraz mieszkam w tych Krainach - celowo użyła liczby mnogiej - to chyba powinna umieć jeździć konno prawda? Więc uczę się ale nie tego co zaplanowali - uśmiechnęła się do niego. Chciała, żeby się rozluźnił. Widziała że jest nagle jakiś nie swój. Czyżby jednak się obwiniał za to co się stało.
    Wsiadła samodzielnie na klacz. Wcześniej wsadziła Amber do torby i poprawiła ją, żeby na pewno nie zgubić jej w trakcie wycieczki. Słuchała uważnie co Arystokrata ma jej do zaproponowania. Wyraźnie się ożywiła, gdy powiedział, że oddalą się od Osiedla. Nie chciała tu przebywać. Chyba, że na terenie rezydencji Vaele. Tam czuła się bezpieczna i wiedziała, że jeśli ktoś tam wkroczy bez wiedzy właściciela to raczej nie będzie powitany zbyt przyjemnie.
    - Chętnie zobaczę Serce Lasu - powiedziała uradowana. Uwielbiała naturę, lasy. W lesie obok swojego domu w Świecie Ludzi spędzała prawie każdą wolną chwilę o ile tylko pozwalała na to pogoda. W ten sposób uciekała od życia codziennego.
    Ruszyła za Cierniem i szybko zrównała się z nim, gdy tylko było to możliwe - Braciszku nie obwiniaj się - powiedziała, kładąc mu dłoń na ramieniu. Uśmiechała się do niego miło - nic mi się nie stało - powiedziała rozkładając rączki - nic mnie nie bolało, tylko....wystraszyłam się bo widziałam mojego Pana...bałam się, ze mnie znalazł i że mnie ukarze za to, że uciekłam...w szczególności, że mieszka na tym Osiedlu...dlatego też tak spanikowałam, gdy mnie zostawiłeś - powiedziała spuszczając niepewnie uszka i wpatrując się w śnieżnobiałą grzywę swojej klaczy.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 9