• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Moja niania ma rogi!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 12 Sierpień 2017, 00:02     

    Dziewczynka przejęła się tym, że Thorn weźmie na siebie gderanie nauczycieli z Wieży. Uśmiechnął się już nieco szerzej i podjechał do niej na Tancerzu. Wypiął dumnie pierś, parodiując pozy niektórych wyjątkowo zadufanych Arystokratów.
    - Hej, nie musisz się o mnie martwić. - powiedział i puścił jej oczko - Ty jesteś małą dziewczynką więc pewnie by cię okrzyczeli. Uwierz, na mnie nie podniosą głosu. Znają mnie i wiedzą, że jestem... przydatny. - wzruszył ramionami - Lepiej mieć mnie za sojusznika.
    Tancerz, jakby na potwierdzenia zarżał i rzucił łbem. Cieszył się, że Upiorny trochę się uspokoił.
    Thorn nie mógł zapomnieć o tym co dzisiaj zaszło. Ale mógł chwilowo odpuścić rozmyślanie o tym. Nie chciał psuć dnia Tulce zwłaszcza, że mogli spędzić ze sobą jeszcze raptem kilka godzin.
    Gdy zdecydowała, że chce jechać w głąb lasu, Thorn ścisnął boki wierzchowca, zmuszając go tym samym by ruszył. Tancerz nie protestował, chociaż widać było po nim, że chce wyrwać do przodu. Ogier był stworzony do szybkich jazd, dynamicznych zwrotów i szarż. W końcu był koniem bojowym, prawda? Uwielbiał tratować, wpadać w tłumy i straszyć agresywnym zachowaniem. Nie należał do miłych zwierząt, o nie.
    Alba natomiast była inna. Owszem, miała charakterek jak wszystkie konie Vaele, ale była przy tym bardziej empatyczna. Już samo to jak szybko zaprzyjaźniła się z Tulką wskazywało na pokojowe nastawienie klaczy.
    Słowa Tulki sprawiły, że Thorn czujnie podniósł głowę i spojrzał na nią uważnie swoimi tęczowymi oczami. Przez chwilę studiował jej lico.
    Faktycznie nie miała mu za złe tego co zrobił? A może powiedziała tak tylko po to, by go uspokoić a głęboko w sercu czuła urazę? Miał nadzieję, że nie. Polubił ją, mimo, że niełatwo było mu nawiązywać nowe przyjaźnie.
    Uśmiechnął się do niej łagodnie ale w oczach pojawił się smutek.
    - A więc wiesz, że ja ci to zrobiłem? - zapytał. Mała miała niesamowitą zdolność szybkiego kojarzenia faktów. Kolejna przydatna umiejętność którą mogło wykorzystać Stowarzyszenie.
    Westchnął ciężko a jego szerokie ramiona opadły nieco, na znak rezygnacji.
    - Przepraszam. - powiedział na wydechu i potarł dłonią twarz - Nie zrobiłem tego celowo. Chyba... za bardzo skupiłem się na tym by cię znaleźć. I ciało pomyliło zabawę z prawdziwym śledztwem... - zmarszczył brwi i przeczesał dłonią swoje ciemne włosy, muskając również rogi. Uśmiechnął się samymi kącikami ust i przymknął oczy na dotyk. Ale czy Mała to zauważyła? Bez wątpienia była spostrzegawczą dziewczynką. Ale nie mogła przecież wiedzieć, że najczulszą częścią ciała umięśnionego, silnego Gwardzisty są właśnie jego pokaźne, piękne rogi.
    Przez chwilę jechali w cichy, wolnym krokiem. Gdy wreszcie ich oczom ukazało się malownicze jeziorko, otoczone wysokimi trawami, krzewami i kwiatami, mężczyzna zsiadł z konia i poprowadził go bliżej, ku wodzie.
    Nad jeziorkiem rosła Wierzba. Zanurzała kilka gałązek w turkusowej, czystej toni jakby chciała pogłaskać taflę. Wiatr wprawiał w ruch każdy liść, Wierzba śpiewała, szumiąc przyjemnie.
    Thorn pozwolił Tancerzowi napić się z jeziorka. Ogier jednak, zanim zanurzył pysk, spojrzał na drzewo po czym pokłonił się na swój koński sposób, wysuwając jedno kopyto w przód. Dopiero po tym podszedł do wody i zaczął pić.
    Arystokrata również ukłonił się Wierzbie. Czemu to robił? Prastare drzewo nie było tylko drzewem. Było domem starożytnych istot które z pewnością przyglądały się teraz przybyszom, nawet jeśli Tulka i Upiorny nie mogli ich dojrzeć.
    Mężczyzna podszedł do Alby i pomógł dziewczynce zejść, jeśli to było konieczne. Jeśli nie, to po prostu poczekał na dziecko i poprowadził je bliżej wody. Usiadł na trawie i wpatrzył się w turkus toni.
    - To Serce Lasu. - powiedział - Tu mieszka Leśna Pani i jej Dzieci. Pokłoń się im zanim usiądziesz a nie spotka cię z ich strony żadna złośliwość. - uśmiechnął się łagodnie - Pierwszy raz gdy tu przybyłem i tego nie zrobiłem, przy czerpaniu wody do bukłaka poślizgnąłem się na kamieniu i wpadłem do wody. Byłem calusieńki mokry. - zaśmiał się chłopięco.
    Tancerz korzystał z wodopoju a gdy skończył pić, odszedł kilka kroków by poskubać w spokoju trawę. Thorn wyciągnął się wygodnie, podkładając sobie ręce pod głowę. Uśmiechał się błogo.
    Tymczasem zza liści i gałązek Wierzby wychynęły się ledwo zauważalne wśród gęstwiny malutkie twarzyczki, z czarnymi jak noc oczkami. Wpatrywały się w Tulkę, zaciekawione nieznanym gatunkiem. Dzieci Lasu zaczęły ostrożnie zbliżać się ku Przybyszom, chowając się w trawie. Czy leżący na polance Thorn i Tulka zauważą, że ktoś ich obserwuje?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Sierpień 2017, 02:20     

    Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, gdy mężczyzna powiedział, że na niego nie nakrzyczą. Uspokoiło ją to trochę. Miała jednak nadzieję, ze nie będzie miał innych problemów w związku z tym, że przytrzyma ją dłużej niż miał. Ale nie chciała wracać. Było jej tak miło.
    Alba grzecznie słuchała poleceń dziewczynki. Dała się prowadzić, choć co jakiś czas, dla żartu odwracała głowę, by uderzyć chrapkami w nogę dziewczynki lub w torbę, z której wystawała głowa lisiczki. Amber chowała się wtedy tylko po to by jej łeb po chwili znów pojawiał się na zewnątrz torby. Chyba podobała jej się taka wycieczka. Uwielbiała biegać ale tak miała możliwość zobaczyć więcej i tutaj, na tej wysokości zapachy były zupełni inne niż przy samej ziemi.
    Opuściła uszka, słysząc Ciernia - to...to się zaczęło kiedy Twoje oczy się zmieniły, a ja zaczęłam się w nie wpatrywać...dlatego uznałam, że to Ty...ale...nie zrobiłbyś mi krzywdy, prawda? - zapytała niepewnie, spoglądając na niego. Skrzydła ciasno przycisnęła do ciała. Zawsze tak robiła gdy czuła się niepewnie. Opuściła wzrok na grzywę klaczy, słuchając przeprosin.
    - N-nic się nie stało - powiedziała kręcąc głową - wiem, że to nie to samo... ale mnie też się czasem zdarza przez przypadek zamienić w liska...szczególnie gdy się czegoś wystraszę. I wiesz...nie zawsze zauważam, że to zrobiłam - zaśmiała się niepewnie, spoglądając na przybranego brata. Chciała mu jakoś poprawić humor. Nie chciała, żeby się smucił. Chciała, żeby też miał jakieś wesołe wspomnienia z tego wspólnego czasu. W końcu nie wiedziała, kiedy będzie mogła znów spędzić czas z Arystokratą. Był mężczyzną, ale nie czuła z jego strony tych samych sygnałów, które wysyłał jej Pan. Nadal się go trochę obawiała, ale zaczynała mu coraz bardziej ufać, nawet mimo tego dzisiejszego wypadku.
    Chłonęła wzrokiem jeziorko i wierzbę. Uszy miała wysoko postawione do góry. Chciała jak najlepiej zapamiętać ten obraz. Spojrzała zaskoczona na Tancerza, a następnie na rogacza. Przyjęła pomocną dłoń od Brata i wyciągnęła Amber z torby. Spojrzała na bruneta pytająco. Gdy opowiadał o drzewie, które znajdowało się nad wodą, przeniosła na nie wzrok. Ukłoniła się grzecznie, tak samo zrobiła Alba, która od razu skorzystała z zimnego, czystego wodopoju.
    Usiadła obok Upiornego, ale nie dołączyła do niego. Była zbyt zauroczona tym miejscem - tu jest przepięknie. - powiedziała z zachwytem. - myślisz, że nam się pokażą? - zapytała z dziecięcą nadzieją i ufnością. Wyciągnęła szkicownik oraz kredki i zaczęła przenosić to co widziała na papier. Amber w tym czasie sama zaspokoiła pragnienie, po czym zaczęła się tarzać w trawie kilka metrów do nich.
    Tulka usłyszała jakiś ruch w trawie, ale nie zauważyła nic. Była bardzo ciekawa co to jest, ale jeśli tu faktycznie mieszkała jakaś mistyczna istota, nie chciała jej denerwować. Skupiła się więc na rysunku, co jakiś czas spoglądając w stronę, którego dochodził szelest. Była ciekawa czy zobaczy mieszkańców tego zacisznego, przepięknęgo zakątka. Miała nadzieję. Z każdą taką chwilą, coraz mniej tęskniła za swoim domem i Światem Ludzi.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 14 Sierpień 2017, 00:12     

    Zamknął oczy i skrzywił się, wypuszczając powietrze. Nie był zły na dziewczynkę, raczej na samego siebie.
    - Tak, to się zaczęło gdy moje oczy się zmieniły. Zaszły czernią, prawda? - zapytał, choć nie potrzebował potwierdzenia - To moja moc. Coś jak hipnoza, może iluzja... ciężko stwierdzić. - przeczesał dłonią włosy i przetarł twarz - Gdybym nie przerwał to... Cóż. Fizycznie nic by ci się nie stało. Nie jestem jednak pewien czy psychicznie byłabyś nadal taka, jaka jesteś. - powiedział szczerze - Moja moc funduje traumę. Pokazuje obrazy które działają na psychikę i łamią ją, kaleczą. - uciekł wzrokiem w bok - Dlatego mam prośbę. Jeśli kiedykolwiek zobaczysz u mnie te oczy... zamknij swoje. Unikniesz Złapania.
    Tancerz w trakcie drogi szedł jednym tempem, chociaż Thorn czuł, że ogier chce wyrwać do przodu.
    Polana faktycznie była piękna. Arystokrata uśmiechnął się słysząc, że dziewczynce też się tutaj podoba. Mieli chwilę na odpoczęcie, zregenerowanie sił i może na rozmowę. Nic tak nie wzmacnia więzi jak szczera rozmowa.
    Tylko czy z Księciem Kłamstw da się szczerze rozmawiać?
    Mężczyzna położył się na trawie i zamknął oczy. Po chwili jednak przekręcił się na bok i podparł głowę na zgiętej w łokciu ręce. Chciał zobaczyć czym zajmie się Tulka.
    Mała wyjęła szkicownik i nowe kredki i zabrała się za tworzenie dzieła. Rogaty zachichotał na ten widok - zaiste, dziewczynka miała Duszę Artysty.
    Na jej pytanie posłał jej łagodny uśmiech i mrugnął do niej jednym okiem.
    - Nie wiem. - powiedział - Dzieci Lasu są dość kapryśne... ale ciekawskie. Może zainteresują się mną albo tobą i podejdą bliżej? - zerwał źdźbło trawy i wetknął je sobie do ust.
    Zaczał nucić jakąś skoczną melodię bo uznał, że pasuje do okoliczności i miejsca. Lubił muzykę, nie znał się na niej tak dobrze jak Alden ale pod jego skrzydłami dowiedział się co nieco. Miał ładny, melodyjny głos i nie fałszował, dlatego tak często nucił i śpiewał. Nie miał się czego wstydzić.
    Słoneczko grzało przyjemnie składając pocałunki na twarzy Gwardzisty. Wiatr poruszał włosami, ale nie burzył zaczesanej w tył fryzury.
    Arystokrata wrócił do poprzedniego ułożenia, położył się podpierając głowę zarzuconymi w tył rękoma. Zamknął oczy a długie rzęsy niczym wachlarze ułożyły się na jego policzkach. Wyglądał jak uosobienie spokoju... Szkoda tylko, że w jego głowie toczyła się teraz burza.
    Powrócił myślami do wypadku i zaczął analizować każdą minutę spędzoną w lesie. Chciał poznać moment w którym się zapomniał. Musiał go poznać by w przyszłości lepiej kontrolować siebie i moc.

    Między kępkami traw cicho przemykały Dzieci, niewielkie stworzonka wyglądające jak ożywione roślinki. Ich czuprynki były bowiem z ciemnozielonych segmentów przypominających łuski szyszek a za ubranka służyły kępki liści. Czarne oczka odznaczały się wśród traw ale równie dobrze mogły być wzięte za kamienie albo owady.
    Dwie istotki zbliżyły się do Tulki od strony jej pleców. Jedna z przodu, ta odważniejsza. Dzieci skradały się, były wysokie na trzy centymetry dlatego łatwiej było im unikać wzroku wielkich Mieszkańców Krainy Luster.
    Jedna z nich, ta odważniejsza miała turkusowe paski na rękach, udające pręgi tygrysa. Wyglądała przez to inaczej, wyróżniała się od swoich pobratymców. Podeszła bardzo blisko, pozostałe dwie wyciągały szyjki zza Tulki chcąc dojrzeć co dziewczynka robi.
    I wtem pasiasta wykonała skok. Uwiesiła się szkicownika ale czy skrzydlata coś poczuła lub zauważyła?
    Maleństwo podciągnęła się i gdy już dało radę, spojrzało na dzieło tworzone ręką Tulki. Aż westchnęło z zachwytu, nie puściło się jednak. Dalej obserwowało dziewczynkę.
    Dwie pozostałe istotki ośmielone działaniem pasiastej zbliżyły się i wspięły po piórach. Zawisły na stosownej wysokości i również zaczęły podziwiać obrazek.
    Wiatr powiał od strony Wierzby, uśmiech zniknął na chwilę z twarzy Thorna a sam mężczyzna uniósł się, wystawiając twarz ku masie powietrza. Uchylił nieco usta jakby jakaś niewidzialna dłoń pogładziła do po policzku.
    Otworzył oczy i podniósł się do siadu. Uśmiechnął się patrząc na Tulkę, dojrzał też towarzyszące jej Dzieci.
    - Są tutaj. Tuż przy nas. - powiedział cichym głosem, prawie szeptem a wtedy znowu powiał wiatr, zmuszając Upiornego do zamknięcia oczu i wciągnięcia zapachu który ze sobą przyniósł - I jest z nimi ich Matka. Pani Lasu.
    Wierzba zaszumiała jakby chciała potwierdzić, że Książę Kłamstw tym razem nie opowiada bajek. Thorn przeniósł wzrok na drzewo ale zaraz z powrotem zamknął oczy, pozwalając się owiewać Tchnieniu Pani Lasu.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 15 Sierpień 2017, 14:12     

    Słuchała uważnie na temat jego mocy. Nie patrzyła jednak na niego. Przytakiwała jednak głową, dając tym samym znać, że go nadal słucha. Że nie odleciała myślami w inne miejsce - dobrze Braciszku - powiedziała cichutko, gdy powiedział, że jeśli znów zobaczy jak jego oczy się zmieniają to ma zamknąć swoje, żeby znów nie widzieć tych strasznych obrazów, żeby znów nie widzieć swojego pana. Tak bardzo chciałaby sobie o nim zapomnieć.
    Skupiła się na rysunku. Przy Cierniu czuła się bezpiecznie, więc nie nasłuchiwała aż tak uważnie. Słysząc jednak jego chichot, spojrzała na niego - co Cię tak śmieszy? - zapytała z ciekawością w oczach. Po chwili jednak wróciła do swojej pracy. Chciała to uwiecznić. Miała znakomitą pamięć, ale nie oznaczało to, że nie lubiła nigdy patrzeć na zdjęcia czy na obrazy. Poza tym jeśli udałoby jej się kiedyś z kimś zaprzyjaźnić to będzie miała co pokazać, jakie miejsca zwiedziła co widziała. W szczególności, że w tym świecie chyba nie działały aparaty, a jak już to chyba tylko te takie stare, które są strasznie wielki i długo się je rozkłada, więc w sumie dla niej były bezużyteczne. Już szybciej zrobi szkic widząc coś niż rozstawi ten aparat i zrobi jakieś dobre zdjęcie, a też nie ma pewności, że jakość ją zadowoli.
    Rozejrzała się znów, słysząc słowa Arystokraty i przytaknęła mu głową. Szybko jednak wróciła do rysowania pięknej wierzby. Nagle jednak zobaczyła jak coś wspina jej się na szkicownik. Początkowo chciała odrzucić przedmiot ale powstrzymała się. Postawiła wysoko uszka i przyglądała się maluszkowi - h-hej - powiedziała przysuwając jeden palec do maluszka i przywitała się z nim. Gdy Dziecko objęło go łapkami i potrząsnęło palcem na przywitanie, uśmiechając się miło. Tulka uśmiechnęła się również. Chwyciła znów za kredkę i obok szkicu drzewa, narysowała szkic stworzonka, które siedziało jej na szkicowniku. Po chwili już nanosiła kolory. Pokazała rysunek maluchowi i uśmiechnęła się - podoba się? - zapytała, lecz nim dostała odpowiedź spojrzała na Ciernia, który zaczął do niej mówić.
    Spojrzała w kierunku wierzby i sama przymrużyła oczy, czując miły powiew. Był taki delikatny i czuły, zupełnie jakby ją mieścił delikatnie po włosach. Delikatnie zamruczała i poruszyła swoim puchatym ogonkiem, zadowolona z pieszczoty - jak myślisz....czy będę mogła tu przychodzić czasem odpocząć od nauki i obowiązków? - zapytała cicho mężczyznę.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 20 Sierpień 2017, 15:28     

    Leżąc na trawie, z źdźbłem w ustach, wyglądał na wyjątkowo spokojnego. Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Po co rozpamiętywać coś, co miało już miejsce i dodatkowo dziewczynka nie żywiła do niego urazy? Powracanie do jednej sprawy jest zwyczajnie niepotrzebne, bo często rana która się bliźni jest rozdrapywana. Przeszłość należy zostawić za sobą…
    Czy aby na pewno?
    Thorn od lat nie potrafi się pogodzić z tym kim jest, kto był jego Ojcem. Oznacza więc to, że sam sprawia sobie ból i jątrzy ranę w sercu. Jednak czy daje po sobie poznać, że jego głowa pełna jest zmartwień i stresów? Nie. Bo najważniejsze to uśmiechać się do złej gry. Wtedy inny postrzegają cię jako osobę wesołą, pogodną i sami lgną, nawiązują kontakt, prowokują rozmowę. A Thorn uwielbiał rozmawiać.
    Wiatr niósł ze sobą zapach drzew, traw i Mieszkańców Serca Lasu. Woda pluskała przyjemnie, wiatr owiewał twarz Arystokraty i targał jego włosami zaczesanymi do tyłu. Wdzierał się pod koszulę, składał delikatne pocałunku na torsie mężczyzny…
    Było w tym coś erotycznego. Upiorny wiedział, że czuje się tak nie bez powodu. Pani Lasu witała go czule, bo długiej rozłące. Czy tęskniła? Może.
    Konie zajęły się sobą, zaczęły się spokojnie paść. Trawa była soczysta i nieskażona wyziewami miasta a woda krystalicznie czysta.
    Dzieci zerkały na rysunek Tulki szeroko otwartymi, czarnymi oczkami. Mrugały zainteresowane. Pasiasta istotka pisnęła widząc swój portret i zaśmiała się wesoło, a był to dźwięk bardzo przyjemny dla ucha. Wiatr owionął twarz lisiej dziewczynki, Pani Lasu za uszczęśliwienie jej Dziecka podzieliła się Tchnieniem również ze skrzydlatą. Tulka mogła poczuć delikatny zapach jaśminu.
    I nagle, zza zwisających gałęzi Wierzby wychyliła się wysoka postać. Tylko na chwilę przystanęła, jakby chciała sprawdzić czy faktycznie jest bezpiecznie. Zaraz jednak ruszyła, stawiając kroki na wodzie, stąpając z gracją po niebieskiej tafli.
    - Jej zapytaj. - odpowiedział mężczyzna, wskazując Tulce zmierzającą w ich stronę istotę - To jej dom. Jej i jej Dzieci.
    Była to kobieta. Wysoka, dużo wyższa od Gwardzisty. Miała oliwkową skórę, błyszczącą w słońcu tak, jakby była permanentnie zroszona wodą. Na jej kolanach, biodrach, łokciach, ramionach i twarzy można było zobaczyć turkusowe plamki, cętki. Była szczupła, miała długie nogi ale bardzo szerokie biodra, którymi kręciła zmierzając w stronę Upiornego i skrzydlatej. Włosy w kolorze cętek miała upięte w gruby warkocz, wplotła w nie niewielkie gałązki. Uśmiechała się delikatnie, jednocześnie strzygła uszami podobnymi do sarnich. Jej duże, w całości czarne oczy błyszczały a niesamowicie długie rzęsy niczym wachlarze opadały spokojnie gdy mrugała. Na czole jarzył się czerwony kryształ – był on jedynym elementem jej wyglądu w ciepłych barwach. Na głowie sterczały majestatycznie wielkie, podobne do jelenich rogi. Wykrzywione były jednak w inny, ciekawy sposób. Palce u smukłych rąk miała zakończone ostrymi, długimi paznokciami. Była naga.
    Podeszła bezszelestnie na skraj jeziora, zachowując od siedzących na brzegu odległość trzech metrów.
    - Dziękuję ci, Nieznajoma, za Śmiech mego Dziecka. – powiedziała i dygnęła z gracją. Uśmiechnęła się do Tulki po czym przeniosła wzrok na Thorna. Mężczyzna zaczął się podnosić ale wskazała dłonią, by pozostał w siadzie. Tak też uczynił. Tęczowe oczy spotkały się z czarnymi jak noc. Przez chwilę Aeron i Leśna Pani mierzyli się uważnie. Po chwili jednak kobieta uśmiechnęła się drapieżnie, ukazując rząd ostrych jak igiełki, małych ząbków. Nie były to zęby istoty roślinożernej.
    - Wróciłeś, Książę. – powiedziała z satysfakcją – A ostatnim razem zapowiadałeś, że to ostatnia twa wizyta.
    Thorn uśmiechnął się i przeczesał włosy. Nie od razu odpowiedział.
    - Ostatnim razem, nie byłem pewien czy kolejna wizyta się nadarzy. – powiedział szczerząc się.
    - Kłamca. – odparła Pani ale powiedziała to w taki sposób, jakby to słowo sprawiło jej wyjątkową przyjemność. Zachichotała cicho i powróciła wzrokiem do Tulki, wyciągnęła ku niej dłoń. – Podejdź, Nieznajoma. Jak cię zwą?
    Szponiasta ręka wyglądała na nieprzyjemną i niebezpieczną, ale uśmiech kobiety był kojący. Nie odsłaniała swoich zębów. Patrzyła na dziewczynkę i czekała cierpliwie.
    Dzieci widząc zapraszający gest Matki podbiegły do niej i wspięły się po jej nogach, biodrach, talii i nagich piersiach aż do ramion i tam zajęły miejsca, usadawiając się wygodnie.
    Thorn spojrzał na Tulki i skinął jej głową, dodając otuchy. Był pewien, że Pani Lasu nie zrobi Małej krzywdy. Starożytna Istota była bowiem Kreatorem. Boginią opiekującą się Lasami, jednym ze Stwórców, Pradawnych Strażników Krainy Luster. Choć w dzierżyła ogromną moc, mogącą niszczyć wszystko czego dotknie, dzisiaj była w dobrym humorze.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 29 Sierpień 2017, 17:44     

    Uśmiechnęła się do małej istotki, widząc jej reakcję - widzę, że się podoba - zaśmiała się cicho i połaskotała palcem maluszka. Przymknęła jednak oczy, gdy poczuła przyjemny wietrzyk. Położyła pokornie uszka, po bokach głowy i westchnęła cichutko. Miała wrażenie, jakby jakaś niewidzialna ręka, delikatnie pogładziła ją po głowie i uszach. Przeszedł ją przyjemny dreszcz.
    Słysząc odpowiedź mężczyzny, spojrzała we wskazanym kierunku i zaniemówiła. Kobieta była piękna i ... naga. Co trochę onieśmielało dziewczynkę. Ale Pani Lasu nie wydawała się zawstydzona z tego powodu. Tulka uśmiechnęła się do niej nieśmiało, gdy ta jej podziękowała. Nie umiała jednak wykrztusić z siebie ani jednego słowa. W szczególności, że właśnie zwróciła uwagę na to, że kobieta idzie po wodzie. Lisiczka patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami.
    Spuściła wzrok dopiero, gdy kobieta zwróciła się do rogacza. Miała ochotę zmienić się w liska i zniknąć gdzieś w krzakach, żeby dać im trochę prywatności, pewnie trochę przeszkadzała. Nie chodziło nawet o żadne erotyzmy ale Tulcia miała wrażenie, że dobrze się znają, a pamiętała jeszcze ze Świata Ludzi, że gdy do rodziców przychodzili jacyś starzy znajomi to Julia była wręcz nieproszonym dodatkiem. Wtedy nawet się cieszyła, bo mogła uciec sobie do lasu i siedzieć tam z dala od głupich obowiązków, które miały za zadanie tylko pokazywać jaką mają grzeczną córeczkę, ale i tak na nią nikt nie zwracał uwagi. W sumie dopiero teraz zaczęła dostawać więcej uwagi. W ciągu ostatnich kilku dni miała jej o wiele więcej niż w ciągu tych jedenastu lat, kiedy żyła jeszcze w rodzinnym domu. Dlatego też grzecznie siedziała cichutko. Starała się też nie przyglądać zbyt mocno przybyłej kobiecie.
    Prawie podskoczyła, gdy usłyszała, że kobieta zwraca się do niej. Podniosła wzrok na nią. Zobaczyła jak wszystkie maluszki do niej uciekają i wspinają się do niej na ramiona. Przełknęła ślinę i spojrzała na Upiornego dość niepewnie. Widząc jednak, że zachęca ją do odpowiedzi, grzecznie wstała i przyciskając skrzydła do siebie i lekko podkulając ogonek. Podeszła kawałek po czym delikatnie się ukłoniła w wyrazie szacunku - ja...mówią na mnie Tulka - przedstawiła się grzecznie, nie do końca wiedząc jak się zachować przy tej istocie - mi-miło mi Panią poznać - spojrzała na nią niepewnie. Mówiła cichutko, ale na tyle głośno, żeby kobieta mogła ją usłyszeć. Julia stała trochę spięta, nigdy nie była w takiej sytuacji. Może i kiedyś będzie musiała towarzyszyć Arcyksięciu, ale wiedziała, że ją do tego przygotują. Teraz nie była przygotowana na tę sytuację.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 29 Sierpień 2017, 21:39     

    Pani Lasu przyglądała się uważnie dziewczynce, z lekkim uśmiechem na ustach. Widziała rumieńce, zawstydzenie Małej odrobinę ją bawiło ale czyż nie była przyzwyczajona do takich reakcji? Zawsze gdy ukazywała się komuś po raz pierwszy, Mieszkańcy Krainy Luster reagowali w ten sposób.
    Gdy Lisiczka ukłoniła się na swój dziecięcy jeszcze, odrobinę nieporadny sposób, kobieta zaśmiała się wdzięcznie. Ale nie było w jej śmiechu ani krzty wrogości czy drwiny.
    - Wzajemnie, Ślicznotko. - powiedziała leśna istota a wesołe ogniki zaczęły tańczyć w jej czarnych oczach. Dzieci zaczęły bawić się ze sobą, ganiając się po ramionach Matki. Wspinały się na jej włosy i rogi, skakały z jednego miejsca w drugie i śmiały się do rozpuku.
    Pani Lasu podeszła do Tulki i pochyliła się, by dziewczynka nie musiała zadzierać w górę nosa. Gdy ich twarze znalazły się blisko siebie, kobieta uniosła dłoń i przejechała wierchem po jej policzku. Tulka mogła to odczuć jakby motyl musnął jej skórę skrzydełkiem, pozostawiając na niej odrobinę pyłu.
    Istota cofnęła się lekko by nie peszyć Skrzydlatej po czym posłała jej łagodny uśmiech.
    - Masz piękne oczy, Moje Dziecko. - powiedziała z czułością - Ale pełno w nich smutku. - uśmiech na chwilę zniknął z zielonkawej twarzy - Ktoś... zrobił ci krzywdę. - powiedziała cicho, prawie szeptem po czym przeniosła wzrok na Thorna. Wyprostowała się i posłała mu gniewne spojrzenie. Wyglądała przez chwilę upiornie, ale jej majestat nie pozwalał się ruszyć nawet Arystokracie.
    Mężczyzna odruchowo spuścił wzrok bo choć wiedział co przeżyła Tulka, czuł się winny. Otworzył ranę, rozdrapał ją pokazując jej to wszystko.
    - Książę... - kobieta odezwała się słodziutkim głosem, ale ociekał jadem. Dzieci zamilkły i wszystkie wbiły oskarżycielskie spojrzenia maleńkich oczu w rogatego.
    Upiorny podniósł twarz ku niej ale uciekał wzrokiem. Jej oczy były niczym dwie bezdenne studnie. Nie chciał w nich utonąć... Nie pomogłyby mu nawet Kłamstwa.
    - Cóż uczyniła ci ta mała, bezbronna istota, że sprawiłeś jej tak ogromny ból? - kobieta podeszła do dziewczynki i objęła ją. Jej skóra była delikatna i chłodna, ale gest stanowczy. Pani Lasu stanęła przy Skrzydlatej jak Matka. Gotowa obronić swą Pociechę.
    Thorn spojrzał na Tulkę i długo przyglądał się jej twarzy. Nie szukał pocieszenia czy wsparcia, wiedział, że zawinił. Po chwili odważył się spojrzeć na Leśną Kobietę.
    - Nie chciałem tego. - powiedział szczerze, co było u niego rzadko spotykane - Bawiliśmy się w chowanego i... ja szukałem. Bezwiednie uruchomiłem moc.
    - Gwałty nazywasz zabawą w chowanego? - istota prawie zachłysnęła się własną śliną.
    Ewidentnie źle odebrała to, co zobaczyła w Duszy Tulki. Czytała w myślach, sięgnęła do jej rudej głowy i obraz Oprawcy zlał się z obrazem Thorna.
    - Co...? - Upiorny nie zdążył powiedzieć nic więcej bo kobieta wymierzyła mu tak siarczysty policzek, że mężczyznę aż obróciło w miejscu.
    Dzieci zmarszczyły swe noski, jak na zawołanie w tym samym momencie co ich Matka.
    - Kłamca! Książę Kłamstw! Niechciane Dziecię! Największy Błąd! - warknęła i chwilę później opadła na kolana przy Tulce. Przyciągnęła ją w ramiona i przytuliła mocno do siebie. Pocałowała w czubek głowy. - Przy mnie nic ci nie grozi, Moje Dziecko. Zajmę się tobą, Kochanie. - mówiła czułym głosem a jej Dzieci, małe istotki przeskoczyły na Tulkę i zaczęły się do niej łasić - Zostań ze mną. - szepnęła jej do ucha - Już wszystko będzie dobrze.
    Zaskoczony sceną Thorn uniósł dłoń do piekącego policzka. Chyba się w tym wszystkim pogubił bo wyglądał wyjątkowo głupio. Słowa Pani Lasu bolały bo nazwała go jak... Matka. Kiedyś.
    Ale czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Co stanie się w następnej chwili?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 30 Sierpień 2017, 13:04     

    Tulka zarumieniła się, gdy Kobieta powiedziała, że jest śliczna. Nic jednak nie odpowiedziała. Czuła się dość niepewnie przy niej. Nie bała się jej tak jak mężczyzn, ale i tak wolałaby się od niej trzymać w stosownej odległości. Była zdecydowanie za blisko. Dziewczynka nie przywykła do takich kontaktów z innymi.
    - Dziękuję - powiedziała cichutko, gdy Leśna Pani pochwaliła jej oczy. Opuściła jednak szybko wzrok, a jej uszka opadły po bokach głowy. Zrobiła krok w tył, jednak nie zauważyła, jak kobieta spogląda w stronę Ciernia. Podniosła wzrok zaskoczona, dopiero gdy usłyszała jadowity, słodki głosik Leśnej. Spojrzała to na nią to na Braciszka, nie do końca rozumiejąc co tu się właściwie dzieje. Kobieta była na niego o coś zła? Ale za co? Mówiła, że Julia została skrzywdzona, ale skąd to wiedziała?
    Tulka patrzyła na Aerona, gdy ten próbował się wytłumaczyć, czemu zrobił jej krzywdę. Ale przecież ona nie czuła urazy do niego. To był przypadek. Przeprosił ją, przyznał, że nie zrobił jej tego specjalnie, że po prostu się zapomniał. A dziewczynka mu uwierzyła i wybaczyła. Każdy popełnia błędy, a nie stało się nic złego. Tylko się wystraszyła, że Pan ją znalazł. Dlaczego więc Kobieta...
    Tulka stanęła jak wryta i wstrzymała oddech, gdy Leśna Pani powiedziała o gwałtach. Czy ona go...? Nie zdążyła dokończyć myśli, gdy usłyszała głośnie plasknięcie. To Cierń oberwał w policzek od Pani Lasu.
    Julia nie potrafiła się ruszyć. Stała jak skamieniała. Nie rozumiała o co chodzi. Wpatrywała się w Braciszka, jak ten przykłada dłoń do policzka. Widziała jego dezorientację. Sam nie wiedział co tu właśnie się stało. Ale dlaczego kobieta uznała, że to właśnie on zrobił dziewczynce krzywdę?
    Tulka była w szoku. Czuła jednak, że ktoś ją obejmuje. Nie mogła jednak oderwać wzroku od rogacza. Otrzeźwiły ją dopiero słowa kobiety. Zostać tutaj? Na zawsze? Nie zobaczyć już wujka, ani pana Anomandera? Nie spotkać siostrzyczki? Nie nauczyć się niczego? Po prostu być tutaj w tym pięknym miejscu?
    - Nie! - zamieniła się w liska i wyrwała z objęć kobiety. Jeśli było trzeba to użyła do tego ząbków. Stanęła między nią, a Arystokratą i zmieniła swoją postać na powrót w skrzydlatą dziewczynkę - Nie zostanę tutaj! - jej głos lekko drżał. Bała się, ale nie pozwoli aby ktoś tak traktował jej nowego Braciszka - Dlaczego Pani go uderzyła? Przecież powiedział, że użył mocy przypadkiem! On nie zrobił mi nic złego! - rozpostarła skrzydła chcąc go ochronić przed istotą - dlaczego pani go tak nieładnie nazywa i bije. Karze za swój własny błąd? - jej skrzydła lekko szeleściły na wietrze oraz pod wpływem tego, że dziewczynka się trzęsła - skoro pani odkryła, że coś takiego mnie spotkało, to czemu nie sprawdziła pani dokładniej, kto mi to zrobił? - patrzyła na Kobietę przed sobą z determinacją, choć brakowało jej pewności siebie - to nie on mnie porwał! To nie Braciszek, przeprowadził na mnie bolesne operacje. To nie on się mną zabawiał i tresował na swoją zabawkę! To nie on trzymał mnie w piwnicy przez rok i wykorzystując za każdym razem gdy miał na to ochotę - podnosiła głos na panią tego miejsca. Ale to się dla niej nie liczyło. Nie ważne jaki miała status. Mogła być samym bogiem, ale i tak nie miała prawa tak traktować kogoś tylko dlatego, że coś źle zrozumiała.
    - A teraz niech go pani przeprosi! Bo nie zasłużył na takie traktowanie! - powiedziała władczym tonem, co mogła wydawać się trochę śmieszne, ze względu na to, że była jeszcze małą dziewczynką. Odsunęła się lekko w bok, składając swoje perłowe skrzydła i robiąc przejście kobiecie. Czekając na jej reakcję. Była zestresowana, bała się jej reakcji. Że ją wyśmieje, albo będzie na nią zła. Ale co innego miała zrobić? Nie potrafiła patrzeć jak ktoś obrywa za nic. Poza tym. Czuła się trochę winna temu co się stało. Stała w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję, z trudem powstrzymując łzy w oczach.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 30 Sierpień 2017, 21:11     

    Gdy dziewczynka zmieniła się w Lisa i odskoczyła od Leśnej Pani, kobieta wstała, patrząc na nią uważnie. Wyglądała na zaskoczoną, ale tylko przez chwilę. Wysłuchała co miała do powiedzenia Mała po czym uśmiechnęła się szeroko, ukazując swoje spiczaste, drobne zęby.
    Tulka była stanowcza. Rozkazała istocie, Pradawnej, by ta przeprosiła nędznego Upiornego. Zielonoskóra uśmiechała się, mimo, że powinna za takie zachowanie skarcić dziewczynkę. Jej pokaz siły i hart ducha mówił jednak za siebie.
    Thorn stał przez chwilę i masował policzek. Brwi miał ściągnięte. Nie podobało mu się jak nazwała go Pani Lasu. Zwłaszcza, że tytuły były prawdziwe, wcześniej już ktoś ich użył.
    Mężczyzna odczekał aż Tulka zamilknie, po czym przeszedł przed nią, zakrywając ją ciałem. Wyciągniętą na bok ręką osłonił dziecko przed ewentualnym gniewem Leśnej Istoty.
    Kobieta zaśmiała się wesoło. Nie było w tym wrogości ani drwiny, wyglądała na zadowoloną.
    Arystokrata warknął cicho i posłał jej surowe spojrzenie.
    - Nie powinnaś jej w ten sposób testować. - powiedział twardo. Pani Lasu posłała mu słodki uśmiech.
    - A jak inaczej miałam sprawdzić, co kryje się w jej młodziutkim serduszku? - zapytała opierając rękę na biodrze. Dzieci usadowione na jej ramionach chichotały, jakby były świadkiem dobrego żartu.
    - Wystarczyło zapytać jaka jest. - powiedział hardo - Nie znam jej długo, ale co nieco o niej już wiem. - mężczyzna przyciągnął do siebie Tulkę i objął ją ramieniem, jak starszy brat siostrę.
    - Widzisz, właśnie to nas różni, Książę. Ty uwielbiasz Słowa i potrafisz godzinami prowadzić Potyczki Słowne, dla samej przyjemności. - przekrzywiła głowę - Ja wolę czyny. Tylko czyny pokazują kim naprawdę jest Istota i jakie ma zamiary. Słowa są zbędne, zazwyczaj przeszkadzają choć przyznam, że niekiedy dodają ciekawych barw do ogólnego obrazu osoby. - w jej oczach błysnęła złośliwość - Tak jest w twoim wypadku, Książę Oszustów i Łgarzy.
    Thorn skrzywił się i przeniósł wzrok na Tulkę. Pochylił się i przyjrzał dokładniej jej twarzy.
    - Wszystko w porządku, Siostrzyczko? - zapytał szeptem. Prawdę mówiąc szukał łez by je w razie czego otrzeć.
    - Jest odważna. To trzeba przyznać. - stwierdziła Leśna Pani - I ma dobre, kochające, czyste serce. Wstawiła się za tobą, chociaż na to nie zasługujesz, Drogi Książę.
    Upiorny zacisnął zęby i zgrzytnął nimi. Zamknął na chwilę oczy by się uspokoić. Nie mógł dać się wyprowadzić z równowagi. Nie mógł pozwolić, by Matka Lasu wygrywała w jej Małej Grze.
    Chwycił dziewczynkę uważając na jej duże, piękne skrzydła i podniósł ją na ręce. Przytulił jej dziecięce ciało do swojej masywnej, umięśnionej piersi.
    - Nie musisz mówić mi tego, co już sam zauważyłem. - powiedział poważnie do Leśnej Istoty. Kobieta zachichotała on jednak nie zdradzał wesołości. Jej Gry czasem zachodziły za daleko.
    Pani podeszła do nich bliżej. Thorn cofnął się o krok i odwrócił dziewczynkę tak, by w razie czego zasłonić ją własnym ciałem. Widząc jednak, że Istota nie ma złych zamiarów, przystanął.
    Zielonoskóra z uśmiechem na twarzy skierowała wzrok na Tulkę.
    - Jesteś wyjątkową Skrzydlatą, Moje Dziecko. - powiedziała łagodnie - Nie dałaś się skusić czczymi obietnicami. Stanęłaś w obronie Kłamcy. Wykazałaś się odwagą, sprzeciwiając mi się... - Dzieci wspięły się na jej głowę, po włosach i zaczęły skakać po rogach, czyniąc sobie z nich swoisty Plac Zabaw.
    Naga kobieta patrzyła na dziewczynkę i uśmiechała się delikatnie. Po chwili cofnęła się jednak bo zauważyła, że narusza przestrzeń zarówno dziecka jak i Upiornego.
    - Możesz tu przychodzić kiedy tylko zechcesz, Lisiczko. - powiedziała Pani, idąc w stronę swojego jeziora i Wierzby - Serce Lasu zawsze da ci schronienie. Przepraszam za swe zachowanie, musiałam cię przetestować. Teraz już wiem, że masz dobre serce. - postawiła jedną stopę na tafli wody - Będziesz tu zawsze mile widziana, Pięknooka. Pozostań jednak do końca sobą.
    I odeszła. A właściwie pobiegła ze śmiechem młodej dziewczyny, hasającej po łące. Skryła się za gałęziami Wierzby ale jej śmiech echem rozbrzmiewał jeszcze długo.
    Konie podniosły łby ku niebu i zdawałoby się, że chłonęły ten dźwięk. Ich chrapy poruszały się rytmicznie a powieki z długimi rzęsami przykryły na chwilę oczy.
    Thorn jeszcze przez chwilę trzymał Tulkę na rękach. Było mu tak dobrze, wiedział, że Mała jest bezpieczna. Po chwili postawił ją jednak na trawie i przykucnął przed nią.
    - Przepraszam. - westchnął - Nie sądziłem, że podda cię swojemu Testowi już na pierwszym spotkaniu. Czasem jest kapryśna, ale to dobra Istota. Nie zrobi ci krzywdy. - spuścił wzrok i odczekał chwilę - Jak... jak się czujesz? Czy... chcesz już jechać do Wieży?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 31 Sierpień 2017, 16:25     

    Julia spoglądała na kobietę w szoku. Ale jak to tylko udawała, jak to tylko ją sprawdzała. Dziewczynce zrobiło się głupio, a tym bardziej, gdy Cierń stanął przed nią, by ją obronić przed ewentualnym atakiem. Stała otulona skrzydłami i ze spuszczoną głową. Ręce miała zaciśnięte w piąstki. Nie podobało jej się to. To nie było fajne. Nie rozumiała co tu się działo, nie docierała do niej rozmowa. Nie podobało jej się jak Istota nazywa jej Braciszka.
    Drgnęła, gdy usłyszała, że Cierń się do niej zwraca. Zwróciła swoją wystraszoną buźkę na niego. Zacisnęła usta i znów spuściła głowę, przecząc nią. Nic nie było w porządku. Została poddana jakiemuś testowi, którego nie rozumiała i przez który Aeron został skrzywdzony. Lisiczka załkała krótko i cicho, a po jej policzkach popłynęły łzy, których już nie potrafiła utrzymać. Zaciskała powieki, żeby jednak się powstrzymać. Było jej wstyd. Położyła jeszcze bardziej płasko swoje uszka, gdy poczuła jak mężczyzna ściera jej z policzków łzy.
    Wtuliła się w Ciernia mocno, gdy ten wziął ją na ręce. Czuła się przy nim bezpiecznie. Mimo tego co zrobił wcześniej. Wiedziała jednak, że ją ochroni jeśli zajdzie taka potrzeba. Miała jednak szczerą nadzieję, że nie będzie musiał tego udowadniać.
    Skuliła się bardziej w sobie, gdy usłyszała, że jest odważna. Właśnie to pokazywała jak bardzo jest odważna. Kuliła się w ramionach mężczyzny i do tego z jej oczu leciały łzy. To nie była odwaga. Bała się na każdym kroku, że jej Pan ją znajdzie. Było jej tak bardzo wstyd tego wybuchu. Tym bardziej, że okazało się, że to miało ją tylko sprawdzić.
    Odwróciła się delikatnie, gdy Kobieta zwróciła się do niej. Otarła łezki dłonią i niepewnie spoglądała na rogatą. Przełknęła ślinę i przytaknęła głową - dobrze...dziękuję - powiedziała cichutko i szybko znów wtuliła się w Upiornego. Czekała, aż Istota sobie pójdzie. Nie chciała teraz być w jej towarzystwie.
    Gdy Cierń w końcu ją postawił, unikała jego wzroku. Wpatrywała się w trawę pod nimi, zawstydzona tym co się stało. Słysząc jego przeprosiny, potrząsnęła głową - n-nic się nie stało - powiedziała cichutko. Podniosła wzrok, słysząc, że Kobieta nie zrobi jej krzywdy - ale Tobie zrobiła krzywdę - powiedziała z naburmuszoną minką. Spojrzała na jego policzek i wyciągnęła rączkę - mogę? - zapytała niepewnie, ale było widać w jej oczach, że raczej nie odpuści zbyt łatwo. Jak tylko Cierń jej na to pozwolił, przyłożyła dłoń do zaczerwienionego policzka, a mężczyzna mógł poczuć przyjemne ciepło - dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego Cię tak nieładnie nazywała? - zapytała cichutko.
    Gdy już skończyła zaleczać policzek, żeby nie miał potem żadnego siniaka. Westchnęła cichutko i spojrzała niepewnie w kierunku wody - chyba mam dość przygód jak na jeden dzień - powiedziała i wróciła wzrokiem do Arystokraty - ale...czy moglibyśmy pojechać jakąś inną drogą do Wieży? Chciałabym jeszcze trochę Krainy Luster zobaczyć, nim wrócę do Szkarłatnej Otchłani - powiedziała nieśmiało i delikatnie uśmiechnęła się do swojego Braciszka.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 31 Sierpień 2017, 20:58     

    Thorn odprowadził Panią Lasu wzrokiem i odetchnął gdy zniknęła w zaroślach. Spotkania z nią zawsze były... dziwne. Wszystko zależało od jej humoru. Była niezwykle kapryśną Istotą i Upiorny już nie raz przekonał się na własnej skórze jak to jest, gdy zrobi się coś nie po jej myśli.
    Jednocześnie cieszył się, że Zielonoskóra zaakceptowała Tulkę. Był z niej dumny, chociaż musiała przypłacić to nerwami. Była zdezorientowana, nie bardzo wiedziała jak się zachować... do końca jednak zachowała maniery i to zasługiwało na pochwałę.
    - Nie sądziłem... że staniesz w mej obronie. - powiedział cicho i spojrzał Małej w oczy.
    Taka mała istotka, dziecko jeszcze... a nie bała się stanąć na przeciw Pradawnej, by bronić Nieznanego. Bo cóż Tulka wiedziała o Aeronie Vaele? Czy gdyby opowiedzieć jej, kim jest naprawdę, byłaby skłonna dalej utrzymywać z nim kontakty? Czy gdyby dowiedziała się ile krzywd wyrządził Istotom Krainy Luster... Jak okrutnie torturował więźniów Arcyksięcia...
    Gdy uniosła dłoń odwrócił twarz speszony, bo nagle ogarnął go wstyd. Ale chwilę później powrócił do poprzedniej pozycji i pozwolił się dotknąć. Gdy poczuł jej dłoń na policzku, zamknął oczy i pochylił głowę by jeszcze mocniej przywrzeć do jej małej rączki.
    Sam nie wiedział czy gdyby Tulka była na jego miejscu, czy gdyby on był chłopcem a ona Gwardzistką, czy postąpiłby tak samo. Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie uciekłby. Nie z tchórzostwa lecz z czystego pragnienia pozostania żywym. Miał silny instynkt samozachowawczy.
    Gdyby ktoś zapytał go teraz, czego pragnie, odpowiedziałby: "By ta chwila trwała wiecznie."
    Dotyk dziewczynki był czymś wyjątkowym nie dlatego, że leczył. Dlatego, że okazała mu czułość. Dobrowolnie. A on... skrycie pragnął bliskości. Nie pieszczot czy łóżkowych igraszek. Zwykłej uwagi, ciepła.
    Chciał czuć się kochanym i potrzebnym. Pragnął tego... czego nigdy tak naprawdę nie dała mu Matka. Bo choć doskonale udawała, on znał prawdę.
    Otworzył oczy i przez chwilę dziewczynka mogła ujrzeć, że zwilgotniały. Tęcza stała się błyszcząca od błąkających się łez.
    Nie mógł jednak okazać słabości. Nie teraz, nie przy niej. Odchrząknął więc i cofnął się, dając jej więcej przestrzeni. Zmarszczył brwi by się opanować.
    - Dziękuję. - powiedział trochę za bardzo formalnie. Tak bardzo pragnął ukryć prawdziwe emocje pod maską profesjonalizmu.
    Tancerz wolnym krokiem podszedł do swojego pana i szturchnął go chrapami. Mężczyzna uśmiechnął się niewesoło i pogłaskał rumaka.
    Tulka zadała pytanie na które wcale nie chciał odpowiadać. Była za mała by jej wyjaśniać, że wcale nie był tak dobry na jakiego wyglądał. I że wypowiadane przez niego słowa w większości były kłamstwami. Czy zrozumiałaby jego motywy?
    - Policzek który mi wymierzyła jest niczym, w porównaniu do obrażeń które otrzymuję na służbie. - powiedział - Jeśli chcesz zostać lekarką, powinnaś zachować zimną krew. - uśmiechnął się do niej łagodnie i sięgnął dłonią, by poczochrać jej włosy - Nie ganię cię, nie odbieraj tego źle. Po prostu... może kiedyś zajdzie taka potrzeba byś... - początkowo chciał powiedzieć, że zajdzie potrzeba by medyk zidentyfikował i przebadał jego ciało, przeprowadził sekcję zwłok, ale w porę ugryzł się w język - ... zajdzie potrzeba byś poskładała mi strzaskaną rękę, albo zszyła rany. - uśmiechnął się zawadiacko, jak chłopiec który chce zrobić dobrą minę do złej gry.
    Tancerz parsknął. W międzyczasie do Tulki zbliżyła się Alba i zaczęła niecierpliwie trącać jej ramię.
    - A jeśli chodzi o wyzwiska... Przywykłem. - powiedział głaszcząc swojego myszatego wierzchowca - Nie zaprzątaj tym sobie głowy, to nic ważnego.
    Skinął głową na jej prośbę. Zafundował jej sporo wrażeń jak na dwa dni. I o ile poprzedni dzień minął spokojnie, tak dzisiaj już nie było tak wesoło. I Aeron był na siebie zły bo nie do końca kontrolował sytuację. A bardzo nie lubił, jak coś wymykało się spod kontroli na jego Warcie.
    Nie musiał pomagać dziewczynce wsiąść na konia bo sama już świetnie sobie radziła. Wskoczył na Tancerza a ten zadrobił w miejscu, radosny na dalszą podróż. Miał nadzieję, że tym razem jego pan pozwoli puścić mu się w galop.
    - Ruszajmy. - zakomenderował Gwardzista odwracając wzrok, bo znowu poczuł napływające łzy. Dlaczego był dzisiaj tak rozrzewniony? To było do niego niepodobne, zawsze twardy i stanowczy... a dziś nawet taka błahostka jak wyzwanie go od Niechcianych Dzieci i Największych Błędów sprawiło mu przykrość. A przecież znał swe tytuły aż za dobrze...
    - Przepraszam cię za dzisiejszy dzień. - powiedział gdy się zrównali - Nie wszystko poszło po mej myśli. - unikał wzroku dziecka, twardo patrzył w punkt przed sobą. Był blady na twarzy, nieco bledszy niż przedtem, gdy skórę muskały promienie słońca. Widać było, że jest zdenerwowany.
    - Mam jednak nadzieję, że kiedyś jeszcze mnie odwiedzisz. - uśmiechnął się lekko - Bo widzisz... Ja... Zawsze chciałem mieć rodzeństwo. - dodał cicho.
    Chłodny wiatr owionął mu twarz i rozwiał zaczesane do tyłu włosy, nie burząc jednak fryzury. Zamknął na chwilę oczy, pozwalając sobie na głęboki wdech oczyszczającego powietrza.
    Tancerz stąpał pewnie i co chwilę zerkał czy Alba nie zostaje w tyle. Szukał też wzrokiem Amber.
    Wybrał drogę z dala od mrocznych, brzydkich miejsc. Jechali wzdłuż najbardziej malowniczego traktu. Tam, gdzie mógł być spokojny, że nic im nie grozi.
    Podróż nie trwała jednak długo, bo niestety Upiorny musiał mieć na uwadze, że w Wieży już na Tulkę czekają.
    Gdy zbliżyli się do Wrót Szkarłatnej Otchłani, westchnął zawiedziony, ale tak najwidoczniej miało być. Gwardziści poznali zarówno jego jak i dziecko, dlatego bez szemrania przepuścili Dowódcę, mimo iż był w cywilnych ciuchach.
    Szkarłatna Otchłań już nie była tak łagodna i piękna jak Kraina Luster. Nawet konie czuły się niespokojne, dreptały ostrożnie i parskały, niezadowolone że muszą zapuszczać się w takie miejsca.
    - Możesz mnie odwiedzać kiedy tylko zechcesz. - powiedział Thorn mimo iż jeszcze mieli trochę do przejechania - Alba zawsze będzie w gotowości, w końcu to twoja klacz. - mężczyzna odwrócił się ku dziecku i posłał mu smutny uśmiech - Nawet jeśli mnie nie zastaniesz, przyjmą cię Domownicy. A ja z radością przybędę najszybciej jak tylko będę potrafił, by się z tobą spotkać, Siostrzyczko.
    Na horyzoncie zamajaczyła Wieża. Jej mroczny front dumnie piał się ku górze. I chociaż wyglądała na opuszczoną, Arystokrata wiedział, że wnętrze aż roi się od niebezpiecznych Istot które z pewnością już wypatrzyły nadjeżdżające konie.
    - Nienawidzę pożegnań... - mruknął pod nosem Gwardzista a jego twarz, nie wiedzieć czemu, wykrzywiła rozpacz.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Wrzesień 2017, 23:51     

    Próbowała się jakoś uspokoić po tym co się stało. Łzy już nie płynęły jej tak obficie z oczu. Powoli się uspokajała, jednak nie było to takie proste jakby się wydawało. Spojrzała w oczy Ciernia, gdy ten się odezwał - nie lubię gdy ktoś jest tak traktowany, w szczególności, że nie zrobiłeś tego za co oberwałeś - powiedziała cichutko, opuszczając wzrok. Było jej wstyd, że tak zareagowała. Ale przynajmniej wiedziała, że może tutaj przychodzić jeśli będzie chciała. Choć w najbliższym czasie chyba nie skorzysta z tego przywileju. Miała lekki uraz to tej dziwnej Istoty, nie chciałaby teraz tutaj przebywać tylko po to, żeby sobie przypominać jak wyglądał jej dziwny test.
    Zmarszczyła brwi, widząc jak Upiorny się od niej odsuwa, jednak westchnęła w duchu i uśmiechnęła się delikatnie, gdy jednak pozwolił sobie wyleczyć polik. Nie było to nic poważnego, jednak nie chciała, żeby potem chodził z siniakiem, którego otrzymał z jej winy. A patrząc na to jak mu policzek spuchł, to na pewno miałby po tym siniora i to niezłego.
    Słysząc jego podziękowania, które brzmiały dość formalnie, położyła uszy i spuściła wzrok - nie ma za co - powiedziała cicho i pogłaskała Albę po łbie i między uszami, na co ta ją jeszcze szturchnęła chrapami w bok. Julia uśmiechnęła się do klaczy i wstała powoli.
    Wysłuchała odpowiedzi Braciszka, choć nie była z niej za bardzo zadowolona. Nie tego oczekiwała, ale postanowiła nie naciskać. Pewnie miał swoje powody, żeby unikać odpowiedzi na to pytanie - wiem, że obrywasz bardziej w pracy - powiedziała niepewnie - widziałam, że masz blizny, a raczej same by się nie zrobiły - wzruszyła ramionami i poszła pozbierać szkicownik i przybory i schować je do torby.
    - Wiem, że jestem jeszcze dzieckiem...ale - westchnęła ciężko i spojrzała na bruneta - byłam już w sytuacji, gdy ktoś przeze mnie został ranny, ale mimo iż wtedy też spanikowałam to dałam radę choć trochę tej osobie pomóc, a nie zaszkodzić...tak w sumie odkryłam, że umiem leczyć - zaczęła znów gładzić Albę po chrapach - więc chyba dam sobie radę jak przyjdzie co do czego - uśmiechnęła się delikatnie, jakby do siebie. Choć w głowie można było wysłyszeć niepewność.
    Na słowa o wyzwiskach tylko wzruszyła ramionami i westchnęła ciężko. Widziała, że nie ma szans się wykłócać bo Gwardzista i tak by stanął na swoim. Do tego był od niej o wieele starszy.
    Rozejrzała się za Amber. Zawołała swoją przyjaciółkę, jednak w odpowiedzi usłyszała tylko wesołe szczeknięcia. Pewnie trochę zgłodniała i poszła sobie coś upolować. Tulka jednak nie bała się, że lisiczka się zgubi. Wiedziała, że nim dotrą do przejścia lub Bramy, to futrzak do nich dołączy.
    Wsiadła na Albę bez problemu. Poprawiła jeszcze swoją torbę i obejrzała się po raz ostatni na jezioro. Zdawało jej się, że widzi kobietę między gałązkami wierzby, ale nie przystawała, żeby się przyjrzeć. Szybko zrównała się z Braciszkiem, chcąc jeszcze nacieszyć się jego obecnością, bo nie wiedziała jak długo się nie będą widzieć.
    Nie do końca rozumiała zachowanie Ciernia. Czemu tak cały czas odwracał wzrok. Sama miała zaczerwienione oczy od płaczu. To nic złego pokazać emocje, ale nie chciała naciskać. Coś jej mówiło, że nie byłby to najlepszy pomysł.
    Pokręciła głową, gdy Gwardzista zaczął ją przepraszać - nic się nie stało - spojrzała na niego i posłała mu miły uśmiech - to i tak był jeden z lepszych dni jakie spędziła w tej krainie, nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko czas od mojej ucieczki od mojego Pana - powiedziała spokojnym głosem - poza tym nie zawsze wszystko się układa tak jakbyśmy tego chcieli.
    Zaśmiała się krótko - Nawet nie myśl o tym, żebym nie miała do Ciebie jeszcze kiedyś nie przyjechać - powiedziała poważnym tonem, w którym jednak kryło się rozbawienie - przecież powiedziałam Ci, że na pewno chce jeszcze się pouczyć jeździć na Albie i spędzić z Tobą czas. To co się stało dziś nad tym jeziorkiem na pewno tego nie zmieni. W końcu Ty nie zrobiłeś mi nic złego - dodała jeszcze i zaczęła się rozglądać z zaciekawieniem po okolicy, bo właśnie wkroczyli na tereny, których dziewczynka jeszcze nie miała okazji oglądać. Chciała zobaczyć i zapamiętać jak najwięcej z tej wycieczki.
    Słysząc o rodzeństwie, spuściła głowę oraz uszy i zwolniła trochę klacz - ja...ja też zawsze się zastanawiałam jak to jest mieć rodzeństwo, w szczególności starsze - przyznała -[color=#ffa640] zastanawiałam się czy by mi taka osoba pomagała, czy raczej traktowała mnie tak jak rodzice, tylko jako ozdobę i nic więcej - wzruszyła ramionami, a jej głos brzmiał smutno - nigdy jednak nie spodziewałabym się, że będę miała Braciszka, który jest aż tak bardzo starszy jak Ty - zaśmiała się. Tym razem brzmiało to już jednak o wiele weselej.
    Rozglądała się ochoczo po okolicy. Niestety wycieczka nie trwała zbyt długo więc nie mogła się nacieszyć towarzystwem Braciszka. Jeszcze mieli trochę czasu, ale wiedziała, że niedługo będzie musiała się skupić tylko i wyłącznie na nauce i będzie miała mało czasu na to, żeby go odwiedzać.
    Tuż przed Wrotami, zatrzymała się, bo Amber już zaczynała biegać niebezpiecznie blisko kopyt. Chciała już wejść do torby. Czuła, że idą do tej niezbyt przyjemnej Krainy i nie chciała się tak zgubić czy tym bardziej spaść do jakiejś przepaści. Dziewczynka zeszła z konia i szybko zapakowała lisiczkę do torby. Szybko wróciła do siodła i ruszyła dalej za Gwardzistą. Przywitała się grzecznie ze Strażnikami i gdy przekroczyli wrota, niepewnie opuściła znów wzrok. Podziękowała jednak Upiornemu, że może do niego wpaść kiedy chce - postaram się uprzedzać o swoich wizytach, żeby nie okazało się, ze masz jakieś ważne spotkanie w domu, a tu pojawia się nagle takie rude dziecko - zaśmiała się, posyłając mu miły uśmiech.
    Przełknęła ślinę widząc w oddali cel ich podróży. Więc będą musieli się niedługo pożegnać - ja też nie lubię - przyznała - ale przecież nie żegnamy się na zawsze...prawda? - zapytała niepewnie. Znała wiele takich historii, że ktoś obiecywał, że się jeszcze pojawi po czym znikał bez śladu. W tym Świecie było to o wiele bardziej możliwe niż w tym, z którego pochodziła. Nie chciała jednak o tym myśleć. Zwolniła jednak krok klaczy, żeby jeszcze przedłużyć tę krótką chwilę i opuściła smutno swoje rude radary.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 2 Wrzesień 2017, 20:26     

    Tancerz stąpał po drodze powoli i nawet przestał rwać się do galopu. Thorn patrzył przed siebie i jakoś tak... przygasł. A co, miał się cieszyć, że jego nowa przyjaciółka już musi go opuszczać?
    W głębi duszy był bardzo samotną istotą bo chociaż miał Aldena, Biankę i Caiusa to... chciał więcej. Od nich nie mógł wymagać okazywania uczuć, w końcu przyjaźnili się ale postanowili, że pozostaną w relacjach Pan-Sługa. Thorn nigdy nie traktował ich gorzej, nie byli popychlami czy niewolnikami ale nie mógł ich też zmusić, by nagle pokochali go jak Rodzina.
    Słuchał słów dziewczynki chociaż wydawał się być nieobecny. Myślami był daleko, bardzo daleko.
    Wieża majaczyła na horyzoncie a on poczuł ogromny żal. Gdyby nie to, że był twardym Gwardzistą który musiał zawsze zachować fason, zawyłby jak dziecko. Dlaczego? Bo wiedział, że Tulka po nauce w Wieży już nie będzie taka sama.
    Zniknie wesoła, nieśmiała dziewczyneczka. Zniknie jej niewinny uśmiech, rumieńce i pyzata mordka. Jej oczy, bursztynowe... piękne oczy... stracą blask. Pozna tajemnice Krainy Luster i już nigdy nie będzie tą samą Tulką. A potem, gdy już zostanie medykiem... Wpadnie w rytm pracy i nie będzie miała czasu na odwiedzanie go. Nie będzie miała czasu na zajmowanie się Albą.
    Klacz chyba też coś przeczuwała po spuściła smętnie łeb i szła posłusznie, ale jak na ścięcie.
    Zaśmiał się gdy wspomniała o różnicy wieku. Faktycznie... dzieliło ich ponad 450 lat. Ale czy to ważne? Ona wyglądała na 12, a on na 25, no... może 30 według Ludzkiego Przelicznika. Mogła go traktować jak Starszego Brata po przecież nie Wujka. Już jednego miała.
    Nagle uśmiech zniknął z jego twarzy. Brwi powędrowały w dół, marszcząc się na środku.
    Thorn poczuł odrazę do owego Wujka. Medyka. Mężczyzny któremu ufała ta mała, poczciwa istotka z lisim ogonem i uszami.
    Odczekał aż Tulka zakończy mówić po czym zatrzymał konia. Tancerz, zdziwiony decyzją Pana zadrobił w miejscu, ale nie ruszył się ani kroku dalej.
    Arystokrata spojrzał na dziecko. Jeśli ich spojrzenia się spotkały, mogła zobaczyć złość ale też i smutek. Tak ogromny smutek, że nie dało się go wyrazić słowami.
    - Twój Wujek... - zaczął z powagą - Ten Medyk któremu chcesz dorównać... Nie ma serca. - stwierdził grobowym głosem.
    Cały aż się zagotował. Zrobiło mu się gorąco. Jak można postąpić tak... okrutnie? Oddać dziecko na nauki do jednej z najniebezpieczniejszych organizacji obu krain? Jak można skazać ją na utratę dzieciństwa... w imię czego? Nauki? Zdobywania nowych umiejętności?
    Patrzył na nią hardo a gdy nagle z kącika jednego oka pociekła łza, odwrócił twarz zawstydzony i przetarł ją dłonią przy okazji zagarniając włosy w tył, jak to miał w zwyczaju.
    Targały nim okropne emocje. Były nie do zniesienia. Tulka... była sama. Tak jak on, gdy był mały. A gdy już znalazła kogoś, na kim może polegać... ten Zwyrodnialec oddał ją na nauki. Ha, jak to niewinnie brzmi. A może chciał się jej pozbyć bo była ciężarem? I miał odwagę zrobić to, na co nie zdecydowała się nigdy Matka Aerona? Odesłać dziecko...
    Problem zignorowany zanika, czyż nie? Przecież tak łatwo pozbyć się nieznajomej, niewinnej dziewczynki. Wysłać na nauki do Wieży, niech zamkną ją na kilka lat. A jak wróci już nie będzie sprawiała problemów bo... Już nie będzie dzieckiem.
    - Gdyby cię kochał... Gdybyś coś dla niego znaczyła... - słowa zaczynały grzęznąć w gardle, wielka gula nie pozwalała mężczyźnie normalnie się wysłowić - Jak on może. Pozbywać się ciebie w taki sposób...
    Ukrył twarz w dłoniach i przez chwilę wydawało się, że szlocha ale w rzeczywistości powstrzymywał wybuch złości. Jego muskularne barki trzęsły się delikatnie.
    - Nie rozumiesz, Siostrzyczko? - zapytał, chociaż miał nadzieję, że Mała już wszystko pojęła - Ty... po 'naukach' w Wieży... Już nigdy nie będziesz tym, kim jesteś! - krzyknął a pod koniec frazy, głos mu się załamał.
    W oddali zamajaczyły sylwetki dwóch mężczyzn w zbrojach. Jechali konno w stronę Thorna i Tulki, ciągnęli ze sobą wolnego konia, osiodłanego i przygotowanego najpewniej dla skrzydlatej.
    - Wieża zmienia. - powiedział Upiorny pozostawiając jedną dłoń na policzku, zakrywając jedno oko - Nie będziesz już taka jak teraz. Stracisz dzieciństwo, za szybko dorośniesz... - głos mu się łamał ale mężczyzna nie płakał, był silny.
    Tancerz podszedł do Alby dzięki czemu Thorn znalazł się bliżej dziewczynki.
    - Ja... Ja to wszystko znam. Też zbyt szybko utraciłem dzieciństwo. Ba! Ja go nigdy nie miałem! - zaśmiał się ponuro - Jesteśmy tacy sami. Porzuceni. Zostawieni sami sobie. - tęczowe oczy błyszczały. Jeźdźcy byli coraz bliżej.
    - Jest jeszcze czas. - podenerwowany Arystokrata zerknął w stronę zbliżających się mężczyzn - Możesz ze mną odjechać. Nie będą cię ścigać. Ja... liczę się w Krainie Luster. Nikt nie sprzeciwi się mojemu słowu! - wyciągnął rękę i szarpnął dziecko za rękę, trochę za mocno.
    - Hej! - zakrzyknął jeden ze Strażników Wieży - Ręce przy sobie, Gwardzisto!
    Thorn warknął i cofnął Tancerza, oddalając się od niej na kilka kroków. Spuścił głowę i nie powiedział już nic więcej o ucieczce. Nie przy nich.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Wrzesień 2017, 22:21     

    Doskonale widziała, że wszystkim się popsuły humory. Nawet Amber schowała się całkiem w torbie i nie wyściubiała nawet noska. Nie podobała jej się Otchłań. Nie czuła tutaj tej wolności co w Krainie Luster, więc też była tutaj trochę osowiała. Tulka miała jednak nadzieję, że obie się do tego przyzwyczają. Nie mają już za bardzo wyboru. Ale z tego co wiedziała to dużą część czasu będzie spędzać w Krainie, ponieważ o niej tez się musi sporo nauczyć. Nie może przecież robić tego tylko teoretycznie, skoro ma możliwość podróżowania po obu Światach.
    Zaskoczona spojrzała na Upiornego, gdy ten się zatrzymał. Widząc złość w jego oczach, opuściła bardziej uszka. Słysząc jego słowa zacisnęła dłonie mocniej na wodzach. Zagryzła też ząbki. Nie odzywała się jednak. Słuchała uważnie każdego słowa, a złość w niej rosła. Nie mogła uwierzyć, że Arystokrata tak będzie oceniać jej wujka - nie oceniaj kogoś kogo nawet nie spotkałeś - powiedziała przez zaciśnięte zęby, nie patrząc jednak na niego. Wlepiała wzrok w białą grzywę swojej klaczy - on mnie nie wysłał nigdzie. Chciał mi znaleźć mieszkanie i jakiegoś nauczyciela w Mieście Lalek, żeby mieszkała niedaleko. Dziecko by tylko przeszkadzało w Klinice - zaczęła go tłumaczyć - nie wysłał mnie tu. To ja nie chciałam sprawiać im problemów. Pokazać, że dam sobie sama radę - mówiła łamliwym głosem - sama uciekłam z Kliniki, szukałam jakiegoś nauczyciela póki nie znalazł mnie ktoś ze Stowarzyszenia - pociągnęła noskiem - miałam brać udział w wyprawie pirackiej, dostać przeszkolona, żeby dać sobie radę na misji, jednak nic z tego nie wyszło. Siostrzyczka zrezygnowała z nieznanych mi powodów, więc postanowiłam uczyć się czegoś innego. On...on nie wie gdzie jestem...z moich znajomych nikt nie wie...poza Tobą - dodała cicho.
    Słuchała jego dalszych słów. Słyszała jak z trudem się powstrzymuje, żeby się nie rozpłakać. Jej nie było tak łatwo jak jemu. Po policzkach płynęły jej łzy.
    - Wiem, że mogę nie wrócić taka sama- powiedziała cichutko, na tyle jednak głośno, żeby Gwardzista usłyszał - jednak to jest mój wybór Braciszku, chcę pokazać, że potrafię...że nie jestem tylko nieposłusznym dzieckiem, które tylko plącze się pod nogami lub zawraca głowę - mówiła głosem wypranym z emocji.
    - A jeśli chodzi o dzieciństwo - westchnęła ciężko i przeniosła na niego swoje zaczerwienione oczy - nie chcę się targować kto miał gorzej, bo domyślam się, ze oboje mieliśmy ciężko. Ale uwierz mi, też nie miałam dzieciństwa. Nie miałam koleżanek, nikt nie chciał ze mną w szkole rozmawiać. Nie miałam nawet komu pokazywać swoich obrazków, ani opowiadać o tym co widziałam w lesie. Odkąd umarła moja niania nie miałam nikogo. Niby mieszkałam z rodzicami, ale nie miałam za bardzo nawet do kogo ust otworzyć, żeby porozmawiać - przyznała smutno - więc i tak nie mam nic do stracenia. Nikt mnie nigdy nie kochał nikt się nie chciał zaprzyjaźnić. Jesteś pierwszym moim przyjacielem - spojrzała na niego z wdzięcznością - dziękuję Ci za to Braciszku - uśmiechnęła się do niego smutno.
    Otworzyła szeroko oczy zaskoczona, słysząc jego propozycję. Nawet początkowo nie zwróciła zupełnie uwagi na to, jak mocno ścisnął ją za ramię. Na pewno będzie miała po tym siniaki. Ale nie czuła bólu. Już miała coś odpowiedzieć, gdy pojawili się Strażnicy. Zauważyła, że mają dla niej konia. Czyli tutaj się kończy ich przygoda. W oczach znów stanęły łzy, ale udało jej się nad nimi zapanować - w-wszystko w porządku, nic mi nie zrobił - powiedziała do Strażników. Przełknęła ślinę i spojrzała smutno na Arystokratę - czy...czy mogę dostać jeszcze kilka minut? Chciałabym się pożegnać i muszę zabrać podręczniki - powiedziała do Strażników, po czym nie zważając na ich odpowiedź, podjechała do bruneta i powoli położyła mu rękę na plecach - Braciszku obiecuję, że będę Cię odwiedzać i postaram się zostać taka jaka jestem. Na pewno prywatnie - uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco - ale proszę...nie rób scen bo zabronią mi do Ciebie jeździć, a będzie mi trudno się przemknąć przez Bramę tak, żeby nie wypytywali mnie gdzie się wybieram. A domyślam się, ze okłamanie ich nie będzie takie proste - niepewnie spojrzała na mężczyzn, którzy po nią przyjechali. Nie ufała im ale nie mogła tego teraz pokazać po sobie. Chciała po prostu zamienić jeszcze kilka zdań z Braciszkiem i przytulić się do niego, bo nie wiedziała kiedy znów będzie miała okazję przytulić się do kogokolwiek.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 3 Wrzesień 2017, 21:49     

    Wysłuchał dziewczynki i nagle wszystko ułożyło się w zupełnie inną całość. O innych barwach i kształtach.
    Thorn spuścił głowę bo było mu głupio, że tak łatwo osądził jej Wujka. Nie znał go, nigdy nawet go nie widział i tak łatwo przyszło mu wydawanie osądu? To tylko poświadczyło w jakim rozchwianiu aktualnie się znajdował. Bardzo nie chciał jej zostawiać w Wieży. Słyszał o istotach które trafiały tutaj i opuszczały Stowarzyszenie jako płatni zabójcy. Nigdy już nie uśmiechali się szczerze, nie śmiali się i nie bawili.
    Powinien bez gadania służyć Arcyksięciu. I spełniał rolę, nakazano mu odprowadzić ją do Szkarłatnej Otchłani i to zrobił. Ale czy nie miał prawa wyrazić swoją opinię? Gdyby to on niego zależało, porwałby ją i pozwolił na beztroskie dzieciństwo. Mogłaby nawet zamieszkać u niego... chociaż? Nie. Przecież jego Dom nie był przystosowany dla małej dziewczynki. Nie było tam zabawek. Oprócz ogrodu nie było nawet miejsca do biegania. Alden, Bianka i Caius mieli swoje zmartwienia i pracę do wykonania, nie mogli poświęcać jej czasu. A on przecież pracował, tym bardziej nie mógł z nią zostawać.
    Poza tym... co jeśli kiedyś znowu podziałałby na nią swoją mocą? Co jeśli zapomniałby się i wyrządził jej większą krzywdę?
    Wyszło, że właściwie nie wie o niej nic. Co z tego, że opowiedziała mu o swoim Oprawcy. Co z tego, że nazywała go Braciszkiem. Była mu obca, łączyła ich tylko przyjaźń. A i tak była niepewna, bo czy można nazwać przyjacielem osobę której tak naprawdę się nie zna?
    - Przepraszam. - bąknął a na jego twarzy wykwitł rumieniec, przez co mężczyzna sprawiał wrażenie jakby był ledwie nastolatkiem.
    Przybyli Strażnicy, dlatego nie mógł powiedzieć nic więcej. Lepiej by nie mieszali się w ich sprawy, nie muszą przecież znać historii Tulki. Znali Thorna, przecież bywał tu czasami. I tylko to powstrzymało ich od interweniowania.
    Podjechali i przyglądali mu się podejrzliwie. Jeden miał nieprzyjemną, wąską twarz o ptasich rysach. Mógł być Marionetkarzem, Baśniopisarzem, Lunatykiem... kimkolwiek. Nie nosił kapelusza, nie miał skrzydeł ni kocich uszu. Drugi był młody i nieco zlękniony bo rozglądał się na boki, jego Upiorny nie znał. Ale tego pierwszego owszem, gdy tamten się zbliżył, Arystokrata rozpoznał twarz.
    - Ach, to ty. - powiedział Strażnik i wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu - Jak ci tam było... Aryn? Eryn?
    Thorn zacisnął pięści ale nie pokazał po sobie złości. Podniósł głowę wysoko i spojrzał na żołnierza jak na coś błahego, nieważnego, niegodnego uwagi.
    - Aeron. - poprawił go, wymawiając poprawnie swoje imię - Nie sądziłem, że Strażnicy Wieży mają tak słabą pamięć do imion. - dodał przekrzywiając głowę w bok - Czyżby testy, jakim poddaje się przyszłych Strażników miały tak niski poziom? A może zdałeś fartem, mój drogi Noelu? - słodki uśmiech wywołał na ptasiej twarzy Strażnika grymas furii. Ale nie podjął dalszej dyskusji. Zamiast tego na prośbę Tulki skinął głową i odjechał kilka metrów dalej, ciągnąc za sobą młodszego mężczyznę.
    Gdy tęczowe oczy Thorna i bursztynowo-szare skrzydlatej się spotkały, Arystokrata poczuł żal rozdzierający jego serce. Wiedział, czuł że spotykają się po raz ostatni. Bo kto wie, co przyniesie jutro? On sam miał dość niepewną pracę, chwilowo w Krainie Luster nie działo się wiele ale groźba wojny wisiała nad nią od kilku stuleci. Codziennie ryzykował zdrowiem, jeśli nie życiem. Kto wie, czy dane mu będzie po raz kolejny ujrzeć rudą kitę i roześmianą buzię małej Tulki.
    I czy ona faktycznie zechce go kiedyś odwiedzić? Chciał w to wierzyć ale nie potrafił. Może dlatego, że czuł się Przeklęty - zawsze gdy zdobywał kogoś bliskiego, szybko go tracił. Książę Kłamstw nie może mieć Przyjaciół, przecież w przyjaźni liczy się szczerość.
    Uniósł dłoń i pogładził ją po policzku, czule i delikatnie. Nie jak zwykłą dziewczynkę. Nie jak przyjaciółkę. Jak Siostrę.
    - Będę cię wypatrywał u Bram mej Rezydencji. - powiedział uśmiechając się łagodnie. Jego twarz nagle stała się spokojna. Zeskoczył z Tancerza i pomógł zsiąść dziecku. Postawił ją na ziemi po czym przykucnął i przytulił ją mocno do siebie, przyciągając jej głowę do swego serca.
    - Będę cię szukał w Ogrodzie, w Mieście... Będę wsłuchiwał się w szum wiatru by odnaleźć twój śmiech, usłyszeć głos. - szepnął całując ją w czubek głowy a następnie w czoło, niczym brat składający pocałunek swej siostrzyczce - Będę czekał.
    Wstał i cofnął się kilka kroków. Przez chwilę patrzył na nią z wysokości po czym przeniósł wzrok na Noela. Strażnik odebrał to jako sygnał by zabrać dziecko do Wieży. Upiorny zdjął z Tancerza i Alby pakunki i torbę z Amber. Pogłaskał lisią główkę która wysunęła się z niej po czym oddał wszystko skrzydlatej. Nie zapomniał o cieście od Caiusa. Wilk chyba by go zabił gdyby Thorn nie dał podarku Tulce.
    Thorn uśmiechnął się ostatni raz po czym wskoczył na Tancerza. Podjechał do Alby która odskoczyła i podbiegła do Tulki. Trąciła ją smutno pyskiem i zarżała bo wcale nie podobała jej się ta scena.
    Arystokrata ścisnął swego rumaka a ten zbliżył się do klaczy. Mężczyzna pochylił się w siodle i chwycił wodze Alby.
    - Czas na nas. - powiedział cicho. Ciężko było oderwać konia, ale ostatecznie klacz posłusznie podążyła za ogierem i jego Panem.
    Thorn jeszcze na chwilę zatrzymał się w niedalekiej odległości i podniósł dłoń, by pożegnać się z Tulką.
    - Do zobaczenia, Siostrzyczko! - zawołał pozornie wesoło - Ucz się pilnie i pozostań dobrą Istotą do samego końca! - zerwał Tancerza a ten pognał w stronę Domu. Alba nie odstępowała mu tempie, biegły ścigając się z wiatrem a pochylony w siodle Thorn z trudem powstrzymywał krzyk.
    Krzyk złości. Żalu. Bezsilności.
    Nienawidzę pożegnań.
    Wiatr uderzał w twarz ściągając z lica Upiornego Arystokraty pojedyncze zły. Czy były spowodowane nastrojem? A może to tylko tempo jazdy wyciskało je z tęczowych oczu?
    Kto to wie...


    KONIEC
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 9