• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 13 Styczeń 2018, 21:26   

    Zaśmiał się nisko - kiedyś Cię wezmę na wycieczkę i pojeździmy sobie i motorem i autem. Asfalt będzie tylko na początku - puścił mu oczko - żebyś się przyzwyczaił i nas potem nie zaparkował na szczycie jakiegoś drzewa - zaśmiał się. Tak też się zdarzało, jak ktoś przesadził przed jakimś wyskokiem, wziął źle zakręt lub po prostu najechał na górkę pod złym kątem. Ciekawe były historie - z ciekawostek powiem Ci, że największy opieprz jaki dostałem od Natalie, to właśnie za to, że mi musieli samochód ściągać z drzewa, razem ze mną - podrapał się po tyle głowy - choć pewnie w głównej mierze przez to też, że Krisowi się spodobało i chciał raz ze mną pojechać - dodał, udając zamyślenie.

    - Nauczysz się - uśmiechnął się szeroko - ja na przykład często robię na węch i znam kilku kucharzy, którzy mają normalny ludzki nos i też tak robią. Dopiero gdy pachnie odpowiednią zabierają się za smak, więc jest dla Ciebie nadzieje - puścił mu oczko.
    Uśmiechnął się lekko - ale wczoraj spałeś na fotelu, dlatego proszę, żebyś przyszedł do mnie - powiedział jeszcze. Cieszył się, że ma go przy sobie. Słyszał jak krząta się po mieszkaniu, jak wychodzi ze zwierzakami. Słyszał skuczenie Furora, pewnie gdy Gaw zajmował się przez chwile Yukim.
    W trakcie snu nie rzucał się już tak bardzo. Gdy Gaw zasnął obok, Demon uspokoił się trochę. Lekko przysunął się do niego. Najchętniej by się do niego wtulił, ale noga skutecznie mu to uniemożliwiała, w szczególności, że miał ją w gipsie prawie po kolano. Taki już los takich lisów jak Yako.

    Gdy się obudził, poczuł się już lepiej. Wypił do końca rumianek i rozejrzał się wokół. Keer nadal spał, więc pogłaskał go po włosach i ucałował w skroń. Nie budził go jednak, niech sobie pośpi. W szczególności, że miał się dziś wybrać do Świata Ludzi. Miał jednak nadzieję, że szybko się z tym upora i nie będzie miał żadnych problemów. Poprawił się na łóżku. Yuki gdy tylko wyczuł, że duży lis się obudził, wskoczył na łózko i zaczął się domagać pieszczot. Wyglądał już lepiej, więc Demon położył się troszkę wyżej i zaczął go drapać i głaskać, czekając aż jego ukochany się obudzi.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 13 Styczeń 2018, 21:55   

    - Heh, przyznaj się. Strach Cię obleciał! - powiedział w żartach, ale wiedział, że tak trzeba. Te auta były inne i trzeba było mieć więcej wyczucia. Samemu nie widziało mu się wylądować na drzewie. - Nie dziwię się, że była zła. Też bym był, rozrabiako. Ciesz się, że ratuje Cię to przystojne ciałko - poruszył porozumiewawczo brwiami. Tak to już jakoś było, że na kobiecy gniew działa fizyczna forma odpłacenia krzywd. A jeśli takowa obietnica nie poskutkowała? Oj chłopie, lepiej śpij dziś u kumpla!

    - Może, ale mój węch nie jest specjalnie wyuczony. Czuję dobrze przyprawy, to fakt, ale na ile sprawdziłoby się to przy gotowaniu? Nie wiem - bąknął zamyślony, aczkolwiek była to ciekawa i zaskakująca alternatywa.
    Spanie we własnym łóżku było najlepsze i choć nie pamiętał jak kładli go na szpitalne w Klinice, to mięśnie już tak. Podobnie jak fotel. Wydał z siebie jakiś burczący dźwięk, gdy Yako go dotknął, a Yuki przyszedł, by domagać się pieszczot. Cień obrócił się na drugi bok i naciągnął na siebie kołdrę, prawie całkowicie pod nią znikając. Spał i nie miał zamiaru tego zmieniać.
    Obudził się dopiero jakąś godzinę po białowłosym i cały rozmymłany przeciągnął się i podniósł się do siadu. Jego włosy, którym nie dał wyschnąć przed snem wyglądały jakby żyły własnym życiem. Ogniste kudły okalały pociągłą twarz zaspanego Cienia, na którą wypadałoby wylać dzban kawy, by wyglądała jak należy. Potarł palcem swędzący nos, a potem zrobił to ponownie, by odkryć, że to przez futro, któregoś z lisów. - Wpuszczasz go do łóżka, a on teraz je zmienia... - zamręczał i wygrzebał się spod kołdry, tylko po to, by z powrotem na nią paść i wyciągnąć się na łóżku jak najbardziej. - Jak się spało? - zapytał, patrząc na Yako, ale zaraz znów opatulił się kołdrą - Uch, zapomniałem dołożyć drewna na noc. Mam nadzieję, że nie wygasło - westchnął i wlepił wzrok w sufit, przeklinając piec w myślach. W końcu jednak wstał z wyra i poczłapał do niego.
    Jeszcze się żarzyło, więc dołożył do niego szybko i zamknął drzwiczki. Mógł rozpocząć poranny rytuał golenia się, ubierania i picia kawy. Yako zrobił herbaty, bo i tak zawsze o nią pytał, a Yukiemu i Furorowi nałożył jedzenia do miski. Przyniósł jeszcze napar dla Yukiego, który wręczył Yako. - Tu masz herbatkę dla małego i zwykłą dla Ciebie. Lecę, bo wolałbym wylądować w Glassville po zmierzchu, ale nie w środku nocy - powiedział i bez ostrzeżenia przyciągnął Yako do siebie, by złączyć ich usta w gorącym pocałunku. Jego wspomnienie będzie grzało go w tą zimną noc. - Pachniesz rumiankiem - wymruczał, patrząc mu w oczy z dziwnym uśmiechem na twarzy, po czym odsunął się i zebrał rzeczy. - Uważaj na nogę! - powiedział jeszcze i wyszedł z domu.


    Z/T
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 18:58   

    - No wybacz... - powiedział naburmuszony i odłożył malucha na podłogę. Ten padł na zadek i rozglądał się wesoło po czym zaczął brykać po całym pomieszczeniu, wsadzając nos w najmniejszą dziurę. Widać było, że już czuł się o wiele lepiej, albo przynajmniej o wiele pewniej niż na początku. Już nie bał się tak wszystkiego i przede wszystkim przestał kichać! To było jednak dość ważne.
    - W porządku, a Tobie? - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na piec. Faktycznie zapomnieli do niego dołożyć, ale nie było tak źle...chyba bo Yako cały czas było zimno, w szczególności, że miał na sobie tylko szlafrok no i kołdrę. Ale jeśli chodzi o ubrania to nic więcej.
    Spoglądał na kochanka, gdy ten kręcił się po mieszkaniu, ale nie poganiał go ani nie hamował. Podziękował za herbatki i już miał życzyć mu dobrej podróży, gdy ten go pocałował. Położył po sobie uszy zadowolony i zamruczał głośno - uważaj na siebie - wyszeptał, gdy Gaw się już od niego odsunął i pomachał mu na pożegnanie.
    No to został sam z dwójką futrzaków. Co on ma z nimi zrobić? Przede wszystkim Yuki musi dostać swoje leki. Zawołał go znów do siebie. Trochę to trwało ale maluch w końcu wskoczył na łóżko. Demon dał mu herbatki i podrapał go za uszami. Widać, że Schnee zaczynał się przyzwyczajać do ziółek i dobrze, bo nie wiadomo ile jeszcze ma je łykać. Podrażnił się też z Furorem, żeby cholera nie była zazdrosna.
    Yako nie za bardzo wiedział co ma robić. Zastanawiał się czemu Gawa jeszcze nie ma. Może utknął w internecie, albo uznał, że sobie popływa? Wiedział, że to uwielbia. Trochę się martwił, ale czy miał czym? Poczytał trochę książki, które leżały obok łóżka, popijając sobie herbatę. W końcu jednak zakopał się w kołdrę, tak, że wystawała tylko noga i jego biała czupryna z uszkami i znów zasnął, na chwilę przed pojawieniem się Gospodarza.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 19:42   

    Spacer trochę się dłużył, ale przynajmniej było mu ciepło. Targanie zwierza wymagało odrobiny wysiłku, a tempo Keer zawsze miał szybkie. Szkoda, że nie miał kiedy popływać, więc marsz musiał wynagrodzić mu choć część treningu.
    W Mrocznych Zaułkach już szykowali się do powrotu do domu. Nadchodził mdły świt. Wmieszał się w tłum i spokojnie doszedł do swojego mieszkania.
    Ledwo wszedł na schody, gdy poczuł, że Yako zasnął. Wybacz stary, nie pośpisz se. Otworzył drzwi. Bestie rzuciły się w jego stronę. Obskakiwały i obwąchiwały, co tam ma. A miał pachnącego lisem Cośka. Furor zjeżył się w niepewności i oczekiwaniu, ale Gawain tylko na niego fuknął. Był zły na drania, a po całym dniu nie miał za grosz cierpliwości dla fochów i jego ciągłego utyskiwania. Niech przepadnie w dziurze pod łóżkiem lub na kocu przy piecu i zejdzie mu z oczu.
    Cień zdjął buty z pomocą pięt i wszedł do sypialni. Ostrożnie odłożył sportową torbę na fotel i zdjął z siebie płaszcz i rękawice. Rzucił po jednej Furorowi i Yukiemu do rozszarpania. I tak były podrapane. Musiał kupić sobie nowe.
    Usiadł na łóżku i potrząsnął Yako. - Wstawaj. Mamy nietypowego gościa - mruknął niezadowolony i wyciągnął z torby papiery oraz Kompas. - Tu masz gazetki i teczkę z dokumentacją medyczną. I to Twoje gówno. Nie zadziałało. Musiałem się szlajać w mrozie i szukać kogoś śniącego, żeby się przedrzeć - prawie wywarczał. - Nie wiem, ile czasu zeżarła mi Kraina Snów, bo nie sprawdzałem. A potem w Willi... taras był otwarty, a w łazience znalazłem tego dzieciaka. Zamienia się w lisa jak ty. Mówię Ci. To jebana klątwa, bez ściemy - mówił, gdy białowłosy już się trochę rozbudził, by doprawić koniec wypowiedzi nutą kpiny i szyderstwa. Klątwa czy nie miał jej po dziurki w nosie. Pochylił się, by docisnąć dłonie do powiek. Miał w chuj dość, a jeszcze powinien nakarmić połamańca. Będzie musiał obciąć ukochanemu racje, by w razie czego móc walczyć i ich bronić. - I uwaga. Nie posraj się z wrażenia. Ma oczy jak ja, jest rudy, ale ma trzy ogony jako chłopczyk. I lisie uszy, wiesz? Więc albo powiesz mi, co się tutaj odpierdala, albo nie wiem. Podejrzewam infiltrację. Mamy przejebane Lusian, więc jeśli masz mi coś do powiedzenia to wal. Nie takie akcje już odjebałeś - powiedział i zerknął na niego, po czym wstał i rozpiął torbę. Rozchylił materiał, by Demon mógł zobaczyć malutką istotkę zawiniętą w koce. - Upiłem go, więc śpi. Podrapał mnie trochę, ale poza tym jest głupi jak paczka gwoździ. Zeżarł mydło, a jak spanikował to mnie nim obrzygał. Potem dałem mu jeść. Ledwo co umie powiedzieć. Mówił, że jest "coś", gdy ja powiedziałem, że jestem Cieniem. Nazwałem go Cośkiem, bo żeby nie mówić do niego "dziecko", a ten uznał to za swoje imię, gdy podałem swoje. Czaisz? Bo ja ledwo - mówił jak najęty, stojąc oparty o fotel. Przemawiał przez niego strach i zdenerwowanie. Wszystko sypało się jak domek z kart. Zbuduj połowę, a potem zaczynaj od nowa. Psia jego mać. Czy nic nie mogło iść normalnie? Chociaż jeden pieprzony weekend. - Przekupiłem go jedzeniem, a potem dałem piwo. Jak chędożony pedofil. Dobrze, że się zmienił, bo miałbym przy Bramie protokół do spisania - dokończył i westchnął. Przysiadł na oparciu fotela i spojrzał za okno. Próbował odciąć się od tego wszystkiego. Nagle zatęsknił za swoją niewyremontowaną norą, w której samotnie sklecał ziołowe specyfiki. Wtedy przynajmniej miał święty spokój, nie to co teraz!
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 20:24   

    Otworzył oczy niezbyt zadowolony. Dopiero co zasnął do cholery. Słysząc jednak, że mają gościa, ziewnął szeroko i usiadł na łóżku - gościa? - zapytał, przecierając oczy i próbując się rozbudzić. Spojrzał na przedmioty i podziękował. Zmarszczył jednak brwi, gdy usłyszał, że Kompas nie zadziałał - wybacz...może działa tylko na właściciela?- powiedział niepewnie, przyglądając się przedmiotowi. Odłożył jednak wszystko na szafkę obok, żeby mu nic nie przeszkadzało.
    Wysłuchał uważnie słów ukochanego - długo spałem? - zapytał niepewnie - zanim zasnąłem to nie było Cię raptem kilka godzin, więc nie jest tak źle - wzruszył ramionami. Chłopiec, który zamienia się w liska? Coś mu tu nie pasowało. Skąd by się tam wziął? Wątpił w to, żeby to MORIA go wysłała, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Poza tym...jeśli tak to czemu dziecko? Bo Lusian miał syna? Nie wiedział tego....
    Położył po sobie uszy, a jego źrenice zwęziły się, słysząc jak mniej więcej wygląda maluch - a skąd ja mam to wiedzieć?- zapytał aż nazbyt spokojnym głosem, w szczególności, że jego twarz nic nie wyrażała - jestem bezpłodny, więc ja dzieciaka nie spłodziłem. Poza tym skąd miałby Twoje oczy? - zapytał i spojrzał na torbę, jakby chciał ją przewiercić wzrokiem. Nie miał niestety takich umiejętności - musiałbym chyba składać jaja i zostawić tam owo jajko, zanim wróciłem do Krainy, ale wątpię, żeby to coś co z niego by wyszło, już by było takie duże.... - powiedział zamyślony.
    Zamyślił się i spojrzał gdzieś w przestrzeń, słuchając dalszych relacji - myślisz, że ktoś wysłałby dziecko, które nie umie nawet za bardzo mówić z taką misją? - spojrzał na rudzielca siedzącego obok. Skrzywił nos, gdy dotarł do niego zapach wymiocin - absolutnie nie chcę go bronić, w końcu nie wiem w ogóle co to za istota, ale może nazwał się "coś" bo albo nie zna słowa, które by go określiło, albo faktycznie nie wie czym jest? - zastanawiał się na głos - sam nie czaję o co w tym wszystkim biega...skąd ktoś taki w Świecie Ludzi i to jeszcze w Willi... - pomasował skronie, bo naprawdę nie miał pojęcia co ma o tym wszystkim sądzić. Sięgnął jeszcze po swoją zimną już herbatę, której jeszcze trochę zostało o upił łyk, zerkając na zawartość torby. I co oni mają z takim smrodem zrobić? I dlaczego akurat teraz?
    - Upiłeś go? - zapytał. Widać było, że nie podoba mu się ta informacja, ale najwyraźniej Cień nie miał wyjścia. Demon miał jednak nadzieję, że było to jednorazowe - i czemu on dostał piwo, a ja nie? - zapytał żałosnym głosem. Po chwili jedna spoważniał - ale najważniejsze....co zrobimy z tym śmierdzielem? - wskazał ruchem głowy na torbę - jeśli to faktycznie jakiś mały szpieg, to nie możemy go puścić, zostawienie przy nas też nie będzie dla nas za bezpieczne, bo nie wiadomo kiedy się wymknie i zda raport - westchnął -więc jeśli jesteś pewien, to powinniśmy się go pozbyć. Ale czy dasz radę pozbyć się dziecka? - spojrzał na Gawa. Mówił całkowicie poważnie. Zamilknął na chwilę, dając przetrawić ukochanemu to co usłyszał. Sam nie miałby z tym problemu, w końcu robił to nie raz nie dwa, ale czy Cień by w ogóle na to przystał? - a jeśli go zostawimy...to będzie trzeba go wychować jakoś....może jak nauczy się mówić to się czegoś dowiemy...albo będziesz mógł zobaczyć to w jego snach....ale najpierw....trzeba będzie go umyć bo śmierdzi...więc nawet nie powiem Ci czy znam jego zapach czy nie - westchnął zrezygnowany. Gdyby nie wymioty to może dowiedziałby się czegoś więcej poza tym jaki zapach miał szampon, który wypił zanim Dręczyciel do niego przyszedł.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 21:05   

    Przez większość podróży spał praktycznie bez snów, bo co chwila troszkę się przebudzał. Ale było tak cieplutko i przyjemnie kołysało. Potem pojawiły się jakieś obrazy, ale wirowały tak jak świat tuż przed tym jak odpłynął.

    Widział urywki wspomnień z lasu, wielkie drzewa i masę zielonych krzaków. A pośród nich jego rodzina brykająca wesoło po posiłku składającego się ze znalezionej martwej sarny. Szczeniaki skakały na siebie i ujadały, a starsze lisy pilnowały, czy nie zbliża się jakieś niebezpieczeństwo.

    Wnętrze pudła, w którym pechowo się znalazł. Światło padające przez wąskie szczeliny nie pozwalało zobaczyć prawie nic. Ale kołysanie wydało mu się dziwnie znajome.

    Rybki unoszące się w wodzie jak kolorowe ptaki. Urzekające i kuszące zarazem. Ale nie wiedział jak się do nich dostać i musiał obejść się smakiem. Więc tylko siedział i patrzył na ich taiec.

    Dziwny przybysz targający go za uszy. Tak bardzo bolało! Uszy i brzuszek! A potem dał jeść. I pić! I chyba się śmiał i pogłaskał liska, przynajmniej we śnie. Tylko czemu tam było tyle kafelek? Tak jak w tym innym miejscu, tam, gdzie tuż przed snem odległy głos mówił nie wiadomo po co - dziesięć, dziewięć, osiem...


    Obudził go mocny dyskomfort w pęcherzu. Musiał siku. Bardzo. Chciał się poruszyć, żeby odejść trochę na bok załatwić potrzebę, ale nie mógł, był w coś zaplątany. Ciepły koc otulał go szczelnie i chyba był dociskany przez coś z zewnątrz. Zaskuczał cichutko nie mogąc się uwolnić. Przez szum w głowie przebijały się jakieś dźwięki. Dwa głosy używające słów, jeden należał do Gawaina, drugiego Cosiek jeszcze nigdy nie słyszał. Oprócz tego słyszał też dźwięki wydawane przez lisy, też chyba dwa.

    Szarpał się coraz mocniej, ale nadal nie umiał się uwolnić. Pęcherz dawał się mocno we znaki i nie dał rady powstrzymać potrzeby. Ulga była ogromna. Zrobiło się jeszcze cieplej, ale niestety mokro. Przesiąkanie swoim zapachem nie za bardzo mu się podobało, ale też nie przeszkadzało jakoś strasznie. Do tego głowa zaczynała trochę boleć, na razie nie najgorzej, choć ćmienie sugerowało, że za chwilę lisek będzie się zwijał i skomlał jakby ktoś mu przywalił w czaszkę młotem. Nieprzyjemne wrażenie robiła też suchość w pysku. Zrobiłby wszystko by dostać trochę wody. Zawył w swoim więzieniu mając nadzieję, że wydarzy się cokolwiek co przyniosłoby koniec tej przykrej sytuacji.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 21:32   

    Łypnął na Yako spod byka. Widać było, że humor miał pod psem. - Może. Nie mnie to rozpatrywać, ale więcej z niego korzystał nie będę - odparł. Na Yako to ustrojstwo działało, ale na niego nie, więc obojętne. Może nie działało na Cienie albo na rudych. Miał to w dupie.
    - Zasnąłeś nim wszedłem. Dosłownie przed chwilą - mruknął rozpakowując rzeczy. - Wiesz, że nie budziłbym Cię bez potrzeby - dodał tylko, nie chcąć bardziej złościć Demona. Już jeden remont miał. Starczy.
    Ocho! Był wściekły! Super! Pięknie! Najchętniej wywaliłby go za drzwi! Albo tego bachora lub poszedł w długą. Skrzydła nocy z otwartymi ramionami powitałyby Gawaina i jego złocisze! Sam spiorunował Yako wzrokiem. Nie dowierzał jego słowom. - Serio myślisz, że go zmajstrowałem?! - przytknął palec wskazujący do swojego mostka, pochylając się w jego stronę. - Że puściłem się z innym lisem?! - pytał dalej. - Chyba zapomniałeś, jaka jest moja przeszłość. Nie miałem, kurwa, nikogo prócz Rity, dopóki nie pojawiłeś się Ty, a potem jej nie zajebałeś na środku skweru w Glassville! - wycedził i nabrał powietrza w płuca. - Bardzo śmieszne, królowo pszczół! Po prostu myślałem, że możesz coś wiedzieć, bo ten smarkacz był w Twojej willi! Wybacz, że w ogóle myślę... - obraził się na wszelkie insynuacje ze strony Yako pod jego adresem i wcisnął dłonie w kieszenie spodni. Skulił się odrobinę, wbijając wzrok w czubki stóp.
    Kurwa, leczył go, opiekował się nim, ale jak pojawiał się problem, to było na niego. Super. Dzięki za wsparcie!
    - Wątpię. To chore. Ale czemu nie? Dla nich to my jesteśmy popierdolonymi wynaturzeniami, więc czemu nie spróbować posłać kogoś podobnego do nas? - odpowiedział, bo musiał.
    Skulił się już całkowicie, gdy jego trzewia zmieniły się w ciasny węzeł. Stres do niego dotarł. Złapał się za brzuch. - Też nie wiem, ok?! - warknął i odwrócił głowę w stronę okna, ale Yako nadal mógł zobaczyć, że Gawain przygryza dolną wargę i stara się nie rozpłakać. Zbierał się, by coś powiedzieć. Zajęło mu to parę prób i głębszych oddechów, ale w końcu zebrał się na odwagę. - Może będzie lepiej, jak przestaniemy się spotykać... - powiedział cicho i spojrzał na Demona - Dla Ciebie. On nie wygląda jak ja bez powodu! - wskazał na torbę, po czym zaczął się leciutko kiwać w przód i w tył.
    - Tak. A co? Miałem mu przysolić, żeby się mnie bał i wył, ile wlezie, gdy targałbym go do Bramy, tak? Był głodny i spragniony. Okazja była idealna - burknął niepocieszony tym, że Yako w ogóle miał do niego wąty. To z jego strony cały czas były jakieś problemy. Postrzelił go, ale go zszył. Przyprowadził Gopa i Ritę do Willi, ale ta dwójka odpowiedziała za swoje "występki". Ale to, że uratował mu dupę, miał remont z jego powodu i zajmował się tysiącem innych spraw, bo Pan Lisek miał złamaną nóżkę, to już nic! Prychnął zły na głupi żart ze strony Kitsune. Nie miał humoru na przekomarzanki.
    Spochmurniał, gdy usłyszał pytanie. - Nie wiem. Nigdy nie zabiłem dziecka - odparł i spojrzał na niego całkowicie wypalony i pozbawiony ducha. - Lepiej było go zatargać tutaj niż zostawić w Twojej willi w Świecie Ludzi. A nie jestem pewien. To... coś żre mydło, nie wie czym jest. Było głodne, to dałem mu jeść. Chcę się czegoś dowiedzieć. Jak go oddamy ziemi to już przepadło, rozumiesz? Jest cenny - wytłumaczył chłodno. Domowy Gawain oddał się temu pracującemu. Koniec głasiania i buziaków.
    Wczepił palce we włosy. - Dobra, umyję gnoja to będziesz mógł go niuchać. Użyję szarego mydła, pasi? - bardziej stwierdził niż zapytał i już wstawał, by ruszyć torbę, gdy wyczuł aurę snu Cośka.
    - Czekaj na mnie - mruknął tylko, patrząc porozumiewawczo na Lisa i przymknął oczy, by otworzyć je po drugiej stronie.

    Znalazł się w lesie. Zwykłe chaszcze, wysokie trawsko, mchy, porosty, grzyby i wysokie drzewa. Do jego uszu doszło charakterystyczne lisie ujadanie, więc podkradł się do jego źródła. Rodzinka bawiła się w najlepsze przy sarnim truchle. Szczeniaki nadal oblizywały pyszczki, a starsze lisy krążyły wokół nich wypatrując intruzów.
    Nagle świat snu jakby się zapadł. Cieniowi trochę zajęło zorientowanie się, że jest w pudełku, a raczej transporterze, bo żadnego nie widział nigdy od wewnątrz z perspektywy zwierzęcia.
    Potem ujrzał akwarium i Cośka, który gapił się na nie i ślinił się, mając na nie chętkę.
    Zobaczył jeszcze siebie w łazience. Jedzenie, picie i głaskanie. Musiał się bardzo w to wszystko wczuć, bo dziecko odbierało wszystko inaczej. Jakby bodźce wzrokowe nie były dla niego najistotniejsze. Słyszał jeszcze jakiś męski głos, ale nie był pewien do kogo należał. A jednak słyszał go już gdzieś. Dziwaczne przeczucie.


    Ze snu został praktycznie wyrzucony. Stał oparty o szafę i po chwilowym oniemieniu, zaklął i walnął pięścią w drzwi. Niczego przydatnego się nie dowiedział! Dyszał wściekły i dopiero po minucie zwrócił uwagę na skuczenie Cośka. Szarpał się w ciasnych objęciach koca. Cień zmarszczył nos. - Pięknie, zlał się- skwitował i wziął Cośka razem z torbą do łazienki. Przynajmniej ta była wyściełana wodoodpornym materiałem, więc nowy fotel był bezpieczny. - Chodź. Umyję Cię - powiedział chłodno. Do łazienki niósł go na wyprostowanych rękach. Zamknął drzwi, wyciągnął Cośka i postawił go w wannie. Wziął słuchawkę prysznicową i mocno złapał lisa za skórę na karku. Odkręcił wodę, dostosował temperaturę i niezależnie od oporu stawianego przez Cośka, umył go. Nie był brutalny, chyba, że Cosiek znów próbowałby go drapać lub co gorsza gryźć. Dostawał wtedy otwartą dłonią po łbie i nic więcej. Byleby przestał. - Fuj! Nie wolno robić, gdzie ci się żywnie podoba! - skarcił go i zaczął namydlać, gdy futro było już doszczętnie przemoczone. Nie wiedział kiedy ostatnio był myty, więc zrobił to porządnie, po czym spłukał mydliny i zaczął energicznie wycierać brzdąca.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 22:56   

    Warknął cicho, gdy Gaw zaczął na niego prawie krzyczeć - gdzie niby powiedziałem, że to Ty go zmajstrowałeś? - zapytał rozgniewany - pytałeś czy coś wiem to odpowiadam, że to nie moja robota! A gdyby była moja to by nie miał Twoich cech - pomasował nasadę nosa, oddychając głęboko. Starał się za bardzo nie szarpać bo noga już w ogóle nie dałaby mu spokoju - nawet nic takiego nie pomyślałem... - dodał jeszcze, ciszej - ja nie mam pojęcia skąd się mógł wziąć...nie miał nic przy sobie? Zobaczyłeś czy czegoś nie przyniósł? - zapytał go. Miał wrażenie, że i tak nie uspokoi rudzielca, to wolał zdobyć jak najwięcej informacji. Spojrzał na swój gips wściekły, gdyby tylko go nie miał, to zaraz by tam poszedł i przeszukał wille. Może są tam jakieś poszlaki skąd ten smarkacz się w ogóle wziął. Może wyczułby tam jakiś zapach, który nie pasowałby do tego miejsca, może udałoby mu się wytropić skąd on w ogóle przylazł jeśli uciekł, lub ktoś go wypuścił. Tyle cholernych niewiadomych!
    - Wynaturzenie to jedno, ale jeśli ich szpieg nie orientuje się w ogóle co się dzieje, to raczej jest marny.... - powiedział, a pod kołdrą poruszał nerwowo swoim puchatym ogonem. Dlaczego to się musiało tak potoczyć. Było przecież tak miło! A teraz zaś się wszystko pieprzy. Kto stworzył tego malucha....na chuja go tworzył! I jeszcze skąd wziął się w Willi...
    - Urusai! - warknął na niego wściekły - skoro mówiłeś, że nigdy nie byłeś z żadnym lisem, to znaczy, że on nie ma tylko Twojego DNA. Skąd inaczej te lisie uszy i dlaczego jako chłopiec ma trzy ogony, a nie jeden? - z trudem utrzymywał spokój. Normalnie pewnie nie miałby z tym problem ale teraz? - to jest nasz wspólny problem. On był w mojej Willi, więc ze mną to też ma jakiś związek. - powiedział już ciszej. Nie chciał go zostawiać tak samego z problemami, ale wiedział, że nie będzie za bardzo pomocny. Niestety...
    Westchnął ciężko - dobra nie ważne...ale na przyszłość go tak nie usypiaj - powiedział patrząc na torbę. Niestety po Krisie nie był już aż tak obojętny na dzieciaki. W szczególności jeśli ten miał z nimi coś wspólnego. Spojrzał znów na Dręczyciela - nie mówię, że mamy to zrobić, tylko podałem przykład co by było rozsądne. Poza tym nie trzeba tego robić w tym momencie - patrzył mu prosto w oczy - najpierw tak jak mówisz dowiedzmy się skąd on się w ogóle wziął, żeby nie mieć więcej takich niespodzianek czasem i być może by zneutralizować zagrożenie - mówił już spokojnie. Był nadal wpieniony, ale musiał zachować chociażby pozory spokoju bo inaczej tylko się jeszcze bardziej pokłócą i nic z tego nie będzie.
    - Pasi - odburknął. Naprawdę miał dość tej rozmowy. Maluch jeszcze nawet się nie obudził, a już sprawiał problemy, a co będzie potem jak będą musieli się nim zajmować? To dopiero będzie zabawa. Już nie mógł się doczekać.
    Skinął mu tylko głową i czekał, aż wróci. Może dowie się czegoś ciekawego lub przydatnego. Widząc jednak jego minę, gdy wypadł ze snu, zrozumiał, że gówno zobaczył. Słysząc skomlenie spojrzał w tamtym kierunku - Gaw...może uwolnij go z koca? - poprosił, ale Cień był zbyt zamyślony - Gaw! - warknął głośniej ale...było już za późno - tja.... - odparł na stwierdzenie, że młody się zlał. Będzie trzeba go chyba sporo nauczyć. Ciekawe czy zrobił to bo nie miał wyboru czy może dlatego, że nie zna zasad panujących w domach.
    Westchnął i skinął ręką do rudzielca. Niech się nim zajmie. Sam nie mógł tego niestety zrobić. Miał ochotę się napić, czegoś mocnego. Ale lepiej nie mówić o tym Gawowi, dlatego musiał to jakoś przetrzymać. Wstał z łóżka i posługując się jedną kulą dokuśtykał do kuchni. Tam przygotował kubek z wodą, bo małemu na pewno będzie się chciało pić. Nie za bardzo miał pomysł co mógł mu dać do jedzenia, wziął więc do kieszeni szlafroka kilka owoców. Udało mu się wrócić do łóżka, gdzie położył szklankę i owoce na szafce i czekał aż rudzielce wrócą do niego.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 14 Styczeń 2018, 23:34   

    Szarpał się jeszcze chwilę, ale szybko opuszczały go siły i nadzieja, że coś się zmieni. Skamlał już tylko cichutko, a gdy usłyszał znowu głos złego Cienia zupełnie zamilkł. Nie miał ochoty na kolejne tarmoszenie za uszy. Nastąpiło kołysanie, a chwilę potem już stał w wannie. Nie była to jego pierwsza wymuszona kąpiel, więc czekał spokojnie aż zabieg się skończy. Woda była w dość dobrej temperaturze dzięki czemu mu nie przeszkadzała przynajmniej, dopóki nie dostała się do oczu. Oślepiony lis się spłoszył i próbował wyrwać. Szarpał się na wszystkie strony, ale nie było nawet mowy by mógł dosięgnąć zębami czy pazurami trzymającego go za kark mężczyzny. Widząc, że w tej sytuacji nic nie wskóra zmienił postać. -Niee!- Krzyknął rozpaczliwie skręcając się by pozbyć się ucisku na karku i wody z mydłem spływającej do oczu i nosa.

    Jeśli Cień zdołał go utrzymać zniósł kąpiel do końca tylko trochę protestując. Na koniec, trochę w ramach zemsty trochę, żeby pokazać jakie to uczucie ochlapał twarz Gawa wodą z kąpieli. Naburmuszony wydął policzki i wlepił wzrok w kąt zdecydowany patrzeć wszędzie, ale nie na kąpiącego go mężczyznę.

    Jeśli nie zdołał tego zrobić najpierw wylądował twarzą wodą w mydlinach, a potem nawiał z wanny do obcego mu pomieszczenia wszędzie rozchlapując wodę. Nie rozglądając się zbytnio rzucił się przez łukowate przejście. W następnym pokoju stało parę szafek i krzeseł, ale Cosiek nie miał czasu ich oglądać, bo już był dalej. Minął metalowe stoliki i dopadł drzwi wejściowych. Nieważne jak uparcie naciskał klamkę, nie chciały się otworzyć. Był uwięziony! Usiadł zrezygnowany w rosnącej kałuży sciekającej z niego wody i czekał co będzie dalej.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 15 Styczeń 2018, 00:00   

    Rozdziawił gębę i zaraz ją zamknął. - Właśnie znowu to zasugerowałeś! Bo co?! Bo ma gały takie jak moje, to od razu moja sprawka tak? - wycedził i pokręcił głową. Splótł ramiona na piersi. Był zawiedziony. Liczył na cokolwiek. Nie mówił, że to wina Yako, ale mógł mieć z tym coś wspólnego. Liczył na jakiekolwiek wsparcie z jego strony. Gdzie podział się ten Demon, który mówił, że będzie chronił go do upadłego? Jak zwykle wszystko okazywało się jedynie czczą paplaniną mającą go zwieść. Piękne słówka, żeby wynagrodzić mu dotychczasowy zapiedol i nerwówkę.
    - Przeszukałem dom, ale nie miałem czasu na takie wyprawy. Jak mówię, taras był otwarty, brak śladów włamania. A on był goły i siedział w wannie okryty kocami. Pod ręką miał tylko mydło, które jadł, a potem zwrócił prosto na mnie - mówił, a w głosie nadal pobrzmiewała wściekłość, ale zaczął ją w sobie tłumić. Nie było sensu strzępić dłużej języka na kogoś, kto ci zwyczajnie nie ufa. To nie on latał do innych, gdy nie było jego ukochanego. Widać był jedynie kolejną zabawką i posługaczką. Ot co. Ale niech będzie. Mieli problem do rozwiązania i na tym właśnie postanowił skupić się Keer.
    - Cholera wie. Może mają jakiś długofalowy plan, nową technologię czy coś - wzruszył ramionami. Wątpił, by miało to coś wspólnego z jego wstąpieniem do SCRu. Był na jednej misji na terenie Krainy Luster, a nie w Świecie Ludzi. A jeśli tak SCR był stracony, bo oznaczałoby to, że ktoś umieścił w Wieży wtykę.
    Skulił się odrobinę, gdy Kitsune na niego krzyknął. Czemu krzyczał? Wszystko sypało się odkąd się spotkali, więc może rozłąka nie byłaby taka zła. Oczywiście Gawain nienawidził takiego rozwiązania, ale wolał by jego żywiciel żył i miał się dobrze. Nie ciągnął więc tego tematu. Mogli wrócić do niego później. Aż tak bardzo chciał słuchać o jego seksualnych eskapadach na przestrzeni ostatnich dwóch dekad? Proszę bardzo. - Serio nie narobiłem bachorów. Miałem kilka stałych pań, ale nigdy takie rzeczy... i wszystkie były ludźmi lub Opętańcami. Jak już, to mały byłby Cieniem lub dostałby skrzydełek, a nie lisich uszu i ogonów - wytłumaczył oschle. - A ogony? Nie mam pojęcia. Ty też tak masz, nie? - odbił piłeczkę. Miał dość tego ostrzału. Przyszedł i zdał relację z tego, co przydarzyło mu się w Willi oraz przedstawił obserwacje, a Yako naskakiwał na niego jakby to on był wszystkiemu winien. Na to, że to ich wspólny problem już nic nie mówił. Przynajmniej dotarło.
    - Dobra - mruknął wzruszając ramionami. Oczywiście, jaśnie panie, na drugi raz zasadzę mu kolano pod żebra, żeby zemdlał albo zmuszę do połknięcia garści tabletek nasennych. Zmuś dziecko do snu, kiedy to kombinuje jak ci spierdolić sprzed nosa. Powodzenia.
    Skinął głową, ale jego usta pozostawały wąską kreską. Widocznie tego po nim oczekiwano. Widocznie takie zdanie miał o nim Yako. Widmo pozbywania się małego truchełka wisiało nad nim niczym gradowa chmura. Znów był tylko mordercą. Ponownie stał się jedynie narzędziem.
    - Tak! Słyszę! - warknął i obrócił głowę w stronę Lisa, ale nie patrzył mu w oczy. Poszedł kąpać małego.

    Koszmar rodzicielstwa. Inaczej tego określić nie potrafił. Jego rodzina mieszkała daleko od kuzynostwa, więc nigdy nie pomagał przy kąpieli lub karmieniu dzieci. Nawet wtedy ich nie lubił. Głupia, wyjąca kluska w kołysce. Nuda. Nawet nie można było pobiegać. Temu przynajmniej można było wytłumaczyć, czemu rzeczy dzieją się w taki sposób, a nie inny. O dziwo był spokojny, ale tylko do czasu. A już było tak dobrze!
    - Przestań się wydzierać! - wycedził przez zaciśnięte zęby. - To potrwa tylko chwilę i nic ci nie będzie! - dodał i puścił słuchawkę prysznica, by sięgnąć po ręcznik. Strumień wody zamienił się w fontannę, ale ta nie wychodziła poza obręb wanny. Przytknął ręcznik do oczu dziecka i odrzucił na ławę. Niestety nie patrzył wtedy, a woda z mydlinami sprawiła, że wszystko było śliskie. Zwłaszcza Cosiek. Który. Właśnie. Wiał.
    - Stój! Wracaj! - Cień zagrzmiał głosem, który Yako słyszał do tej pory tylko raz. Wtedy, gdy kazał mu się wynosić. Demon mógł widzieć jak Cień staje w drzwiach łazienki, tylko po to, by objechać na mokrym śladzie zostawionym przez berbecia. Upadł gładko na bok, osłaniając się wyuczonym ruchem, ale siniak i tak mu zostanie. Szybko podniósł się wbijając spojrzenie w przejście do pracowni i ruszył za Cośkiem. Jego ciężki krok niósł się po wypolerowanych deskach i nawet Furor zszedł mu z drogi. A tak się wcześniej interesował Cośkiem. Gawain złapał dzieciaka i przerzucił go sobie przez ramię. - Wracasz ze mną! - powiedział hardo i zaniósł do z powrotem do łazienki. Nie patrzył po drodze na Yako. Serce go bolało, na myśl co będzie musiał zrobić, jeśli za tym wszystkim naprawdę kryje się ktoś, kto źle im życzy.
    - Muszę cię wytrzeć. Będzie ciepło. Jak nie będzie ciepło, ty chory. Dostawać leki lub umrzeć - mówił wyraźnie, opatulając Cośka największym ręcznikiem jaki znalazł. Zaczął go wycierać i rozmasowywać. - Siusiu i inne robimy tam - wskazał palcem na toaletę. - To nie woda do picia. Jak chcesz pić, to ci zrobię. Jasne? - tłumaczył, ale pewnie będzie musiał to powtórzyć jeszcze raz. - Trzymaj. Dostaniesz ubranie - Gawain pociągnął się za sweter, żeby zobrazować o co mu chodzi i przyniósł koszulkę Luci z torby. Wziął Cośkowi ręcznik - No, podnieś ręce do góry! - ponaglił go, chcąc go ubrać.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 15 Styczeń 2018, 00:42   

    Schował twarz w dłoniach, załamany - mówię Ci do cholery, że nawet tak nie pomyślałem! - powiedział przez zęby - mówiłem tylko, że jeśli by miał tylko moje geny z naszej dwójki to by nie miał Twoich gał - spojrzał na niego. Nie miał siły na takie kłótnie. Miał ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami za sobą. Skoro taki mądry to niech się bachorem sam zajmuje, ciekawe ile wytrzyma.
    Skrzyżował ręce na piersi słysząc wytłumaczenie. Nic nie miał przy sobie? To w takim razie po cholerę tam przylazł? Yako może i miał syna, ale jakby zobaczył zabłąkane dziecko to oddałby je w odpowiednie miejsce, a nie niańczył, więc skąd pomysł, żeby wysyłać dziecko do niego? Cień musiał coś przegapić. Cholera...że też ten debil po zawodach musiał mu rozwalić nogę...nie byłoby takich problemów...
    Wyrzucił ręce w górę, w geście całkowitego załamania - no właśnie! - powiedział głośno - ja też tak mam! Czyli możliwe, że on ma też moje geny! Więc jak do cholery mógłbym pomyśleć, że to tylko Twoja sprawka? Od początku Ci to próbuję powiedzieć, że to może być jakaś mieszanka naszych genów - miał już naprawdę dość. Jeszcze trochę, a weźmie malucha i go na miejscu rozszarpie i rzuci lisom jako przekąskę, bo z tego co widział, to za wiele by nie miały do przekąszenia. On był wielkości mniej więcej Yukiego. Był młodym lisem, choć pod tą postacią był już w pełni rozwinięty.
    Westchnął ciężko - nie mówię, ze to konieczne, ani że Ty to musisz robić. Ja już zabiłem wiele dzieci, więc mnie to nie rusza, ale nie zrobię tego bez Twoje zgody - powiedział, patrząc gdzieś w bok. Naprawdę czemu dziś było im tak trudno się dogadać...

    Siedział, czekając na rozwój wydarzeń. Coś musiało się stać, bo maluch nagle zaczął krzyczeć. Yako zaczął sobie znów rozmasowywać nasadę nosa. Domyślał się co się stało. W końcu Gaw nie zajmował się nigdy dziećmi, a nie wiedział też czy mył już kiedyś Furora. Tu nie było tak prosto jak z dorosłymi. Trzeba było uważać o wiele bardziej, ale rudzielec nie mógł tego wiedzieć, bo też skąd.
    Słyszał słowa Cienia wyraźnie. Ech Gaw....za ostro. Skoro to dzieciak to się spło...no właśnie Westchnął i przyłożył obie dłoń do czoła, słysząc jak maluch ucieka i dobiera się do drzwi. Będą mieli sporo roboty. Oj tak...
    Gdy przechodzili przez pokój tylko odprowadził ich wzrokiem - pomóc Ci? - zapytał i sięgnął po gazetę, by zacząć ją przeglądać. Uśmiechnął się przelotnie pod nosem, słysząc jak Dręczyciel stara się młodemu coś wytłumaczyć. Sam uznał jednak, że nie będzie się wtrącał. Skoro Gaw miał za Cośka na niego focha to niech sobie radzi sam. Wstanie, pójdzie tam i zaś dostanie opierdol, że się wtrąca. Zobaczy jak sobie poradzi rudzielec, potem może się zająć małym liskiem. Coś mu mówiło, że ten dzieciak miał więcej w sobie ze zwierzęcia niż z człowieka, więc będzie to wymagało więcej pracy niż przy Krisie, choć pewnie będą na równym poziomie, mimo iż maluch wyglądał już na około sześć lat, z tego co zauważył. Ale może będzie się szybciej uczył. Już co rozumiał i znał jakieś słowa, więc nie było tak źle.
    Zastanawiał się czy dzieciak pozwoli sobie założyć ubranie. Coś mu mówiło, że będzie musiał tam zajść, ale poczeka jeszcze na rozwój wydarzeń. Spoglądał bez zainteresowania na jakieś nowe modele samochodów. Sięgnął po persymonę i wgryzł się w nią, by robić cokolwiek, bo w środku całego go nosiło.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 15 Styczeń 2018, 11:33   

    Nie miał już wątpliwości, że Gawain jednak się go nie boi. Był zdecydowanie większy i silniejszy. Ton jakiego użył mówiąc do chłopca był przerażający, więc miał odwrotny od zamierzonego efekt. Cosiek wydarł się na całe gardło, zaskakująco głośno jak na tak małą istotkę. Skorzystał z okazji i wyślizgnął się z uchwytu szybko wyskakując z wanny. Uderzył się przy tym w piszczel, ale ze strachu nawet tego nie poczuł.

    Przeraził go krzyk Gawaina. Wcale nie miał zamiaru się zatrzymywać, a tym bardziej wracać. Próbował jeszcze przyspieszyć przez co zaczął się ślizgać i z impetem wpadł na drzwi. Rozpłakał się, kiedy nie udało się ich otworzyć. Był naprawdę spanikowany i nie miał pomysłu co robić dalej. Osunął się plecami po drewnie i ciężko usiadł ukrywając twarz w kolanach. Trząsł się cały ze strachu i zimna, bo parująca z niego woda szybko wychładzała. Było mu tak źle. Ból głowy stał się jeszcze gorszy. Czuł jak cała pulsuje w rytm zbliżających się kroków. Jęknął, kiedy mężczyzna przerzucił go sobie przez ramię. Zrobiło mu się niedobrze, ale jakoś zdołał utrzymać zawartość uciskanego barkiem żołądka. Szybko znalazł się znów w łazience. Cień coś mówił, ale wcale go nie słuchał. Chciał tylko, żeby przestał tak nim trząść. Co prawda nic nie naciskało już na jego brzuszek, ale wycieranie nie należało do najdelikatniejszych i strasznie szarpało chłopcem we wszystkie strony. Cosiek pozieleniał od nudności. Wreszcie tyrpanie ustało. Został zawinięty w ręcznik, a Cień gdzieś poszedł. Położył się na ziemi zwinięty w kulkę opatulony tak że wystawał tylko kawałek twarzy. Po chwili mężczyzna wrócił i zabrał liskowi okrycie. Nie protestował, ale też nie współpracował. -Nie. Gawain źle. Cosiek nie chce.- Powiedział cicho tępo wpatrując się w ścianę łzawiącymi oczyma. Rudy chyba go nie zabije, skoro jeszcze tego nie zrobił. Już nawet nie płakał, tylko trząsł się cały i kiwał do przodu i tyłu stojąc nago przed Cieniem. Zrobiło mu się wszystko jedno.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 15 Styczeń 2018, 23:10   

    Zrobiło mu się głupio. Znów wyszło szydło z worka, wypełzł podły typ, który koniec końców myśli tylko o sobie. Panicznie bał się takich oskarżeń, a sam potrafił zwymyślać sobie najlepiej. Zrób to nim wpadnie na to druga strona. Więc robił i teraz miał kolejny miły wieczorek na własne życzenie. - Przepraszam - powiedział cicho i spojrzał gdzieś w bok, ale uśmiechnął się pod nosem. Lis miał cierpliwość anioła. Chociaż pewnie oberwałby, gdyby nie jego noga. Mniejsza o to. Wyjaśnili sobie co trzeba. - Masz rację... tylko skąd mieliby je mieć? Z włosów nie uzyskasz informacji genetycznej. Do tego potrzeba cebulki włosa, a nie samego kłaka. U lekarza nie byłem od lat i wątpię, by któryś trzymał fiolkę mojej krwi specjalnie na wypadek odwiedzin przez MORIĘ - zszedł na ziemię i zaczął mówić z sensem. Co prawda oberwał na misji, ale ciężko, żeby ktokolwiek przetrwał. Chyba, że wysłali ekipę dochodzeniową i jakaś niemota znów przeoczyła cały pieprzony oddział wrogich wojsk, choć pewnie potrzebowaliby jeszcze tygodnia lub dwóch, by to zorganizować. - Oglądało mnie ostatnio czterech lekarzy. Bane, Pardon w willi, Julia Renard i Anomander van Vyvern - wymienił nazwiska - Podejrzewałbym tego ostatniego. Ostatnio stworzył zwierzęcą hybrydę, ale raczej nie zdążyłby stworzyć Cośka w tak krótkim czasie - przyznał.
    Nie lubił tego tematu. Nie lubił tematu zabijania w domu. Poza tym przyrzekł chronić mieszkańców Krainy Luster. Miał ścigać MORIĘ i jeśli nie wykaże powiązania, to dzieciak powinien żyć. - Po prostu nie wypuszczajmy go stąd. Śpimy na zmianę, klucze zawsze nosimy przy sobie, przypięte. Trzeba również uważać na okna. Są w nich kraty, ale lis się przez nie przeciśnie - powiedział. Będą mieszkać w więzieniu razem z więźniem. Trzeba wytrzymać. To powiedziawszy przypiął klucze.

    Gawain pokręcił głową, gdy Yako zaproponował pomoc. - To tylko dzieciak- mruknął niezadowolony z zachowania Cośka, który tylko mu dokładał. Poza tym nie chciał wiedzieć, jak wyglądałaby pomoc Demona. Był wkurwiony i dodatkowo na jego terenie pojawił się nowy lis. Mógł czuć się zagrożony.
    Natomiast Cosiek zamknął się w sobie. Nie i koniec. Przytup nóżką. Gawain westchnął i zwiesił na moment głowę. - Cosiek też źle. Ale niech ci będzie. Dam ci taki specjalny koc, dobrze? Taki do noszenia, wygodniejszy niż ręcznik - powiedział już spokojniej i wziął z szafki jeden ze swoich szlafroków. Czarny z czerwonym obszyciem. Był o wiele za duży na dzieciaka, ale był puchaty, mięciutki i powinien zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. - I przepraszam. Gawain źle, bo ma zły dzień. Nie będę już krzyczał - dodał odrobinę zrezygnowany. - To co? Chcesz zimno w ręczniku, czy ciepło w specjalnym kocu dla Cośków? - zapytał i pokazał mu szlafrok z obu stron. Zaletą tej części garderoby był brak konieczności przekładania jej przez głowę. Mógł go na siebie narzucić i tyle. Byleby coś miał. Golas jeden. Taki szlafrok miał tylko jeden, więc faktycznie był w jakiś sposób specjalny.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 00:21   

    Westchnął ciężko - Baka.... - no nareszcie do niego dotarło, że Lis w ogóle nie myślał o Cośku, jako o bachorze Cienia. Ale skoro już to sobie wyjaśnili, to dobrze. Przynajmniej rudzielec się uspokoił. I dobrze, bo Demon naprawdę nie chciał znów czegoś spalić. Czuł się fatalnie, a zdenerwowanie i stres na pewno mu nie pomagało. Miał nadzieję, że przy następnej wizycie wyleczą mu nogę na tyle, by mógł pozbyć się tego cholernego gipsu. Może i nadal będzie bolało, ale będzie o wiele bardziej mobilny. Będzie mógł chodzić bez kul...przynajmniej po mieszkaniu, bo dalej wolałby jednak mieć jakieś zabezpieczenie. Ciekawe czy zostanie mu piękna blizna pooperacyjna, czy Bane jednak uznał, że się popisze i zmniejszył ślad do minimum.
    Słuchał uważnie kochanka, drapiąc się po brodzie. Zastanawiał się skąd mogli wziąć ich DNA. W końcu to wcale nie było takie proste. No i kto by mógł to zrobić? Gaw w końcu zaczął gadać z sensem, jednak to wiele im nie pomagało. Demon powoli się uspokajał, ale narastający ból głowy wcale nie ułatwiał mu zadania. Postawił uszy dopiero, gdy Cień zaczął wymieniać lekarzy - Julia jest raczej za młoda na takie zabawy - zaczął analizować każdego medyka, którego wymienił Dręczyciel - Bane jest chirurgiem plastycznym i z tego co wiem, to nie miał jakiś innych specjalizacji zrobionych. No chyba, że coś się zmieniło po tym jak trafił do Krainy, poza jego wyglądem... - zmarszczył brwi - Anomander to ten skrzydlaty, który Cię zabrał po tym jak się obudziłem? - zapytał niepewnie. W końcu Dyrektor nie przedstawiał mu się osobiście - jeśli tak, to wątpię, by w ciągu dwóch dni stworzył Cośka i jeszcze przetransportował go do Świata Ludzi - położył po sobie uszy i najeżył się - pozostał Pardon - spojrzał na ukochanego - do tego on nie wchodzi do Krainy, więc był tam cały czas. Do mojego DNA ma przecież dostęp praktycznie cały czas, a z Twoim też nie miałby problemu - zawarczał groźnie - jeśli to on...to nie waż się go tknąć - spojrzał na Cienia swoimi demonicznymi ślepiami - potrzebuję go po tamtej stronie, więc sam sobie z nim pogadam i na pewno wybiję mu takie głupoty z głowy - powiedział, a powietrze zrobiło się trochę cieplejsze. Szybko jednak zacisnął powieki i przycisnął nasadę nosa. Używanie mocy nie było teraz najlepszym pomysłem....
    Oddychał głęboko, spokojnie. Skinął delikatnie głową - może zaopatrzmy się w jakieś szelki takie dla dzieci? Nie możemy go tu trzymać non stop. Będziemy musieli wyjść chociaż by do Kliniki...poza tym - westchnął i spojrzał na torbę - skoro ja tam muszę iść to może przyda mu się zrobić jakieś szczepienie czy przegląd...może dowiemy się czegoś więcej - sam nie wierzył w to co mówił, ale czy było inne wyjście? Nie mogli go przecież zostawić w mieszkaniu samego sobie. Nie wiadomo co by wybaranił, a wolał nawet nie wymyślać co by mogło się stać jakby udało mu się stąd uciec. Ze spaniem na zmianę nie będzie problemu, gorzej jak któryś z nich będzie musiał iść w jedno miejsce, a drugi w drugie....

    Pokręcił głową. Tylko dzieciak. Widać Cień jeszcze nie wiedział co taki dzieciak potrafi, ale cóż...niech się sam uświadomi. Zmarszczył brwi, widząc minę Cośka. No tak...wychlał piwo i nie wiadomo co Gaw mu dał do jedzenia to teraz ma pewnie kaca i mu niedobrze. Demon wstał, wziął gazetę w zęby i ruszył do pracowni. Odłożył czasopismo na blat i zaczął przeszukiwać szafki. Znalazł szybko rumianek i miód. Będzie na pewno potrzebne dla małego bardziej niż sama woda. Odlał trochę zagotowanej wcześniej wody, który zdążyła już ostygnąć i dolał świeżej do czajnika. Zagotował wodę i zaparzył rumianku.
    Usiadł na krześle, które nadal stało przy blacie i czekał aż napar będzie gotowy. Przyniósł sobie jeszcze z gabinetu coś do pisania, by pozaznaczać sobie co ciekawsze maszyny. Nawet były tam motocykle to je też sobie dokładnie pooglądał. Wszystko było ładnie opisane, więc nie musiał się kierować tylko ich wyglądem. Był nawet motor, który go już od jakiegoś czasu interesował. Ciekawe czy jak rudzielec go zobaczy to zmieni swoje zdanie.
    Gdy herbatka była gotowa, posłodził ją miodem i dolał trochę zimnej wody by nadawała się do picia. Zostawił napar na blacie i wrócił do sypialni. Nie położył się jednak. Usiadł na fotelu i położył nogę na łóżku. Miał dość pozycji horyzontalnej - Młody ma w pracowni herbatę. Daj mu ją zanim weźmie i znów nahaftuje na podłogę - rzucił jeszcze do ukochanego.
    Odchylił głowę w tył i odetchnął ciężko. Uchylił powiekę i zauważył papierosy, który Cień ostatnio palił. Sięgnął po nie i zapalił jednego. Kieeedyś dawno temu, jeszcze jak żył w Japoni, miał swoją specjalną fajkę. Lubił sobie pykać. Potem czasem popalał też jakieś ziołowe. Musiał się jakoś zrelaksować. Przysunął sobie popielniczkę i zaczął puszczać kółka dymu. Chciał jakoś odgonić myśli od kłótni i tego co się działo.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 01:03   

    Nie wiedział co zrobił nie tak. Dał się wsadzić do wanny i umyć, ale oczy strasznie zaczęły piec więc uciekł, za co został strasznie skrzyczany i wytarmoszony. Pozwolił się wytrzeć, choć było mu bardzo niedobrze i pomimo bólu głowy grzecznie stał i czekał co będzie dalej. Każdy dźwięk ranił uszy i wbijał się jak szpila w mózg. Cień mógłby już przestać gadać, przynajmniej przyznał się do błędu. Ale jeśli myślał, że chłopiec tak szybko odpuści to był w grubym błędzie. Nie da się tak traktować! Nawet wcześniejszy porywacz nigdy się tak na niego nie wydarł!

    Dał się opatulić szlafrokiem, tak dużym, że zmieściłoby się do niego kilka Cośków. Ale nie wsadził rąk w rękawy, ubrań nosił nie będzie! Zastanawiał się czy to wystarczy, żeby nie dostawał leków, którymi straszył Gawain. Wcześniej dostawał zastrzyki niezależnie od tego czy coś na sobie nosił czy nie.

    Ciężar specjalnego kocyka zaskoczył go i nieco przygiął do ziemi. Kolana szybko się poddały i lisek klęknął na podłodze otoczony zwojami puchatego materiału. Było mu ciepło, ale dalej się trząsł, zupełnie nie wiedział czemu. Nie bał się, co ma być to będzie. Mimo niedawnej kąpieli skórę już zaczynała pokrywać cienka warstewka potu. Tęsknie spojrzał w stronę prysznica, nie zdążył się napić w trakcie kąpieli.

    Dalej był obrażony, ale zdecydował się spojrzeć na mężczyznę. Policzki dalej miał wydęte a minę hardą, na tyle na ile mógł ze swoim samopoczuciem. -Pić?- Chciał żeby to zabrzmiało pewnie, ale wyszło cicho i z chrypką.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,54 sekundy. Zapytań do SQL: 10