• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Zmrożone serce
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 18 Marzec 2018, 15:10   

    Ben
    - Głupek - Czy Benowi się przesłyszało? Czy rzeczywiście niesiona przez niego skrzatka zaczęła go obrażać. Z początku mogło mu się zdawać, że nie dosłyszał. Istotka w końcu mówiła z lekkim trudem. Jednak gdy powtórzyła, nie było mowy o pomyłce.
    - Głupek. Nie biegnij tam albo mnie odstaw. - I co prawda trochę głos jej drżał z zimna, była jednak zdecydowanie przekonana co do niechęci względem gonitwy za reniferami. Nawet zaczęła się nieco wiercić, ruszając rękami i nogami.
    - Głupek, głupek, głupek. - Powtarzała przez cały czas, aż Ben nie postanowi, że zostawi ją na pewną śmierć, bądź też może posłucha jej rady i sam pozostanie tutaj, by umrzeć? Cokolwiek nie zrobi, to dopóki nie przychyli się do próśb skrzatki ta nie zważając na marnowanie sił będzie wciąż powtarzać to jedno słowo.

    Inni
    Całe szczęście, że Kris nie powiedział Soph, że uważa ją za starą. Mogłoby wtedy dojść do nieprzyjemnego spięcia, które kto wie - zakończyłoby się epickim pojedynkiem na szczycie świata. Choć nie.. to nie skyrim, a Kris to nie Alduin. No a Soph nie ma w sobie smoczej krwi, natomiast Lucy jest bardzo daleko do starego i mądrego smoka, który przyszedł z pomocą.
    Dzięki zachowaniu tego dla siebie Soph poczuła się jak prawdziwa dowódczyni! Ona mówiła, a Kris robi co mu każe! No... może czasem z małym opóźnieniem. To wszystko przepełniło ją determinacją (tak, denne żarty prowadzącego) i rozgrzało nieco. Dlatego właśnie doliczam Soph jeden post do kolejnego poziomu wyziębienia.
    Powstał jednak problem, z tym aby zejść w dół. Mianowicie gdzieś zagubiła się biedna Lucynka. Jeszcze przed chwilą była widoczna w dole, a teraz? może jest za jakąś śnieżną zaspą, może nie. Tego nie wiedzieli, wiedzieli jednak, że nie było jej przy nich. I wtedy Soph mogła podjąć decyzję, czy ryzykować i szukać dziewczyny, czy może lepiej od razu zejść w dół.
    Zamieć była coraz bliżej, lecz jeszcze trochę czasu do niej zostało. Nie byli jednak w stanie dokładnie określić ile.
    Gdyby natomiast postanowili kotką pozostawić na pewną śmierć, to natrafią na blokującą przejście istotę. Jakiegoś przeciwnika może? Wielkie to i wygląda jak w całości wykonane z lodu. Trochę przypomina golemy z różnorakich gier. Takie co ręce mają ogromne, nogi dość krótkie i tułów masywny tak, że mógłby robić za potężny pocisk do trebusza. Nasi podróżnicy nie mieli jednak trebusza, a "bestia" blokowała niemal całe schody, zostawiając tylko wąski pas po swojej lewej stronie. Tyle że przechodząc tam bardzo łatwo byłoby zostać zepchniętym, czy nawet samemu spaść.

    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 2 poziom (2 posty do zmiany)
    Kris - 3 poziom (6 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (8 postów do zmiany)
    Lucy - 3 poziom (6 postów do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 18 Marzec 2018, 18:53   

    Uniósł brwi w zaskoczeniu. Skrzatka coś powiedziała? A może tylko mu się zdawało? Mogło się zdawać - bardzo mocno huczał ten wiatr. Ale nie, jednak nie! Faktycznie coś mówiła - i to kilka razy - ale nie było to raczej nic miłego. Oczywiście jeśli uzna się, że miłym jest bycie obrażanym.
    Ben spojrzał na kobietkę w jego rękach i wyciągnął ją przed siebie, by móc jej się dokładnie przyjrzeć. Czyżby już zaczęła odtajać? I dlaczego postanowiła zaraz po rozmrożeniu rzucać w niego wyzwiskami? A raczej pojedynczym wyzwiskiem kilka razy?
    - Co? - zapytał w swym skołowaniu, na chwilę się zatrzymując. - Ale ty wiesz, że jak się na dłużej zatrzymamy, to oboje zamarzniemy, tak? A odstawić cię nie odstawię, bo w takim wypadku ty sama zamarzniesz, a przed chwilą byłaś dosłownie o krok od tego!
    Marionetkarz złapał ją mocniej i kontynuował bieg przed siebie. Musiał dotrzeć przynajmniej do jakiejś kryjówki, a w taki sposób dodatkowo się ogrzewał. Po kilku takich "głupkach" ze strony skrzatki po prostu wyłączył się na jej zaczepki, wspomożony dodatkowo przez nieustającą wichurę, i parł przed siebie.
     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 18 Marzec 2018, 22:02   

    - Esme, ktoś nam się nie zgubił przypadkiem? - spoglądając w okół siebie, widział tylko jedną sylwetkę. Nie napawało to zbytnim optymizmem.
    - Sprawdzę co jest na dole, żeby nie marnować czasu. - Schodził w dół, miał nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Spoglądając w tył, przywalił głową o coś lodowego. Niezbyt mocno, ale ból i tak przeszył jego skroń. Cholera jasna, nie ma przejścia. Obrócił się, potarł ręką o głowę.


    Z jednej strony śnieżyca, z drugiej brak przejścia. Plan schronienia pomału brał w łeb. Coby nieszczęść, nie było za mało, to zniknęła jeszcze Lucy. W końcu musiał przyjść gorszy moment. Tylko nie wpadaj w panikę. Panika nie jest wskazana. Ogarnij się. Karcił się w myślach, zaczął tracić trochę panowania nad sobą. Zdjął plecak z jednego ramienia, wyciągnął czekoladę, zapiał plecak. Zarzucił go na plecy. Ręka trzęsła mu się z zimna. Udało mu się odpakować, opakowanie. Odgryzł większy kawałek, nawet nie łamiąc "słodycza" na kosteczki. Zapach jedzenia uderzył w jego nozdrza. Z ust pociekła, lekką strużką ślina. Na języku tańczyła eksplozja cudownego smaku. Smak czekolady był czymś cudownym, a po chwili eksplozja ostrości, gdy kawałek chili spotkał się z jego śliniankami. Poczuł nagły przypływ sił. Wiedział, że muszą działać szybko, bo mogą nie wrócić całą ekipą. Wziął tył zwrot. Przeskoczył kilka stopni, zaczął kierować się w górę. Wchodzenie po stopniach zawsze było gorsze niż schodzenie. Wymagało o wiele więcej wysiłku. Pulsujący ból w jego głowie, przypominał o sobie co jakiś czas. Miał nadzieję, że szybko znajdą dziewczynę, która przytargała tutaj sanki. Wrócił na górę, po czym zameldował jak żołnierz.

    - Na dole nie ma przejścia. Coś lodowego. Bez ognia albo czegoś do kruszenia nie da rady. Znajdźmy Lucy, zanim dopadnie ją śnieżyca. Trzeba będzie zrobić jakieś schronienie w tym rozwalającym się budynku. Gdzie zaczynamy poszukiwania? - zwrócił się w stronę Esme.
    _________________
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 23 Marzec 2018, 01:27   

    Jako że narratorka nie kojarzy Undertale, nie odpowie w żaden sposób na zawoalowany smaczek ukryty pomiędzy dennymi żartami prowadzącego. (Przepraszam!) Nadal cieszy jednak fakt, że takie proste, prymitywne zżymanie się na mało kompetentnego podwładnego może odnieść i inne pozytywne skutki (niż upuszczenie pary). Co do bycia nobliwą smoczycą – nie miała żadnych obiekcji, czeka.
    Ciężko powiedzieć, że mieli już schodzić w dół jamy lwa, skoro Lucynka wsiąkła gdzieś pośrodku tego zmarzniętego padołu. Sanki były, kotka nie. Esmé nie sądziła jednak, że obejście kopuły dookoła zajmie Dachówce tyle czasu. Bardziej prawdopodobne, że: 1) coś znalazła, 2) coś znalazła i to coś ją zeżarło, 3) wpadła do środka przez którąś dziurę w dachu (czy nie usłyszeliby wrzasku?), 4) wzięła i zemdlała gdzieś w zaspie (oby nie w objęciach pawia).
    Albo zamarudziła gdzieś po drodze, co jest już zupełnie złe, bo jak się właśnie dowiedzieli od Krisa – zamieć (!) nadchodziła i zdawała się być tuż-tuż.
    Esmé tupnęła nogą (damy dworu też mają uczucia!) i przytaknęła Opętańcowi. Po trosze ze zmartwienia co zatrzymało Przytulankę, po trosze ze złości na własny, wcześniejszy brak dystansu i żachnięcie się na chłopaczka, po trosze, że naprawdę zaczynało brakować im cennego czasu – kobieta pozwoliła mu znów przejąć dowodzenie i oznajmiła po prostu, że ona pójdzie w tym czasie szukać Lucy. Później ją tu przywlecze czy przyprowadzi i rozpalą gdzieś ogień. A później złapie ją za ogon i ze cztery razy o kopułę. Może się czegoś nauczy.
    Gwizdnęła na Orema i krótko wskazała mu kierunek przeciwny niż ten, który wybrała. Jeśli któremuś z nich dopisze szczęście, znajdą kotkę nim spotkają się po drugiej stronie kopuły.
    Niechże się lepiej Kris dobrze przyjrzy co na nich czeka na dole.
    Nie dosłyszała niczego, co ku niej wołał - była już za daleko od wejścia.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 27 Marzec 2018, 19:41   

    Poszło lepiej niż zakładała. Po odkryciu przez hrabinę zawiniątka obyło się bez teatralnych westchnień wyrażających dezaprobatę, gróźb z rodzaju „Rosarium dowie się o wszystkim co wyprawiają jego służący”, a nawet wzrok kobiety był bardziej pytający, aniżeli karcący. Ten ostatni kotka zinterpretowała akurat nieco opacznie, zakładając, że wynikał on z wątpliwej jakości trunku.
    - Wprawdzie nie jest to ludzkie Cabernet Sauvignon, ręczę jednak, że to najlepsze co było dostępne w tamtej budzie – odrzekła z lekką ironią w głosie, którą wyłapać zdołałoby tylko wprawne ucho, czego jednak nie spodziewała się po hrabinie. Jedną z cech charakteryzujących większość przedstawicieli arystokracji, z którymi miała, większą lub mniejszą, przyjemność, był brak zdolności do wychwycenia sarkazmu i ironii. Dotyczyło to w szczególności tych, którzy zabiliby się spadając z poziomu ich wyobrażeń o nich samych, a tym, co faktycznie sobą reprezentowali. Nawet jeśli Esme się do nich nie zaliczała, niech żyje szufladkowanie, wznieśmy toast, wino już mamy.
    Westchnęła słysząc pytanie kobiety. A więc to ten moment, w którym przyjdzie jej zapłacić za swoją naiwność. Najwyraźniej światu nie wystarczy, że Lucy doskonale zdaje sobie sprawę jaką wykazała się głupotą, wierząc w opowieści o latającym reniferze, świat oczekuje, że ktoś poza nią się o tym dowie. Postanowiła jednak zachować twarz oraz brzmieć tak, jakby sama wierzyła w to co robi. Miała nadzieję, że hrabina również uwierzy.
    - Szukam Rudolfa. Z pewnością hrabinie obiło się o uszy to imię. Latający renifer, o którym mała Alicja często wspominała. Choć prawdą jest, że znalazłam się w tym miejscu przez przypadek, to jednak skoro już tu jestem zamierzam przy odrobinie szczęścia zweryfikować czy stworzenia te naprawdę istnieją.
    Nie brzmiało to dobrze. A wyglądało dokładnie tak samo jak brzmiało. Czy Esme z łaski swojej nie mogłaby być mniej wścibska? A Lucy mniej przejmować się opinią Esme, czy kogokolwiek innego, co do jej osoby? Nawet nie zauważyła kiedy przejęła od arystokratów obsesyjną dbałość o reputację, o tyle upierdliwą, że tak naprawdę większości istot, których osądu się obawiała, nawet nie lubiła. I co z tego, że napruła się wińskiem? I co z tego, że napruta wińskiem wybrała się na koniec świata w poszukiwaniu stworzenia, które nawet nie istnieje? I co z tego, że zamarza włócząc się na końcu świata, mając kaca po napruciu się wińskiem? Niech Esme pilnuje własnego nosa.
    Lucy też powinna zacząć, bo od tego spaceru zrobił się czerwony i porządnie zmarznięty. Podobnie jak palce u rąk i nóg. Tak jak się spodziewała, dodatkowy sweter pomógł jedynie na krótką chwilę. Przysiadłszy na sankach, nałożyła kolejną parę skarpet. Ostatnią, bo liche, dopasowane kozaczki mogą odmówić współpracy przy następnej. Nim ruszyła dalej, owinęła się kocem tworząc coś na kształt peleryny (lub łóżkowego kocykostwora, którym narratorka staje się każdego dnia po przebudzeniu).
    Na wprost śnieg. Po prawej śnieg. O, po lewej… a nie, też śnieg. Dużo śniegu. Za dużo, zwłaszcza unoszącego się ponad ziemią. Lucy tylko przez chwilę obserwowała zbliżającą się zamieć z przerażeniem malującym się w zielonych oczach, stojąc w miejscu niczym lupelek, którym stałaby się, gdyby jeszcze chwilę w tym miejscu postała. Instynkt, wiedza, chęć przetrwania, a najpewniej wszystko na raz kazało jej schronić się przy ścianie wieży od strony przeciwnej niż ta, z której nadciąga burza śnieżna. Najszybciej jak tylko pozwalał jej na to kac okrążyła budowlę, znajdując miejsce wśród zasp, które stwarzało pozory niezłego schronienia. Po czym skuliła się, szczelniej zakryła kocem i zapominając o pozostałych, którzy pewnie schronili się w latarni, czekała.
    _________________
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 29 Marzec 2018, 15:26   

    Ben
    Czy skrzatka miał rację? Czy może bredziła? Ben nie miał zbyt wiele czasu się nad tym zastanawiać. Silne uderzenie powaliło go na ziemię. Było to tak nieoczekiwane, że ujrzał tylko cień przemykający nad nim, zanim wylądował w śniegu. Zagrzebany na dwa centymetry musiał szybko podejmować decyzję. Jeżeli postanowi zostać ze skrzatką zbyt długo to zostanie zasypany. Z drugiej strony cokolwiek go przewróciło wciąż musiało być gdzieś tam, ponad nim. Uderzenie było na tyle mocno, że Ben wciąż odczuwał silny ból prawego ramienia.
    Skrzatka znalazła się pod Benem, więc na chwilę się przymknęła - sama siedząc głęboko w śniegu. Możliwe jednak, że po prostu podczas krzyków zjadła nieco śniegu, przez który teraz nie ma ochoty mówić czegokolwiek.

    Inni
    Jeszcze by narratorka ośmielała się wykorzystywać wiedzę, którą sam jej dałem przeciwko Mistrzowi Gry! Byłoby to wielce niestosowne. Trzeba za to zauważyć, że Lucynka, która zaczekała uciekać w stronę zaspy nieco utrudniła naszej grupce sprawę. Nie przybliżyło ich to ani trochę do schronienia się w jednym - jak się wydaje bezpiecznym miejscu, a w następnej kolejce nadejdzie śnieżyca - prosiłbym więc abyście to uwzględnili. Oczywiście nikt nie zdąży dotrzeć na czas (No, Kris zdąży, skoro jest w środku), ale jeżeli sprawnie rozpoczniecie wędrówkę, to już w następnym poście możecie być bezpieczni i tylko trochę obbałwankowani śniegiem. Tak troszeczkę. Z dobrych wieści warto zauważyć, że Soph dostrzegła Lucynkę i wystarczyło jej podbiec i złapać kotkę. No, tyle że damy nie biegają.

    Kris, który wyruszyłby niezwłocznie miałby chwilę żeby dokładniej przyjrzeć się lodowemu golemowi (nazywajmy go tak dla uproszczenia). Jego prawa ręka, ta która dotykała ściany była znacznie masywniejsza od lewej. Bez wątpienia był czymś żywym bądź jakimś urządzeniem zdolnym do ruchu, gdyż co jakiś czas można było zaobserwować nieznaczne zmiany położenia. Krok do przodu, krok w tył, ruch ręki, czy oparcie się bardziej o ścianę. Istota nie posiadała twarzy, a zakończona była po prostu ostrym kawałkiem lodu. Żadnych oczu, ust - przynajmniej prawdopodobnie nikogo nie pożre. Przechodzenie obok byłoby możliwe, z tym że podczas mijania stworzenia jeden nieostrożny ruch, bądź niemal jakikolwiek ruch - tyle że ze strony golema - mógł oznaczać upadek przechodzącego obok poszukiwacza przygód.

    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 2 poziom (1 post do zmiany)
    Kris - 3 poziom (5 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (7 postów do zmiany)
    Lucy - 3 poziom (5 postów do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 30 Marzec 2018, 20:52   

    Oookej...? Co się właśnie stało? Czemu leżał teraz na śniegu i czemu bolało go ramię? Stękając, Ben spojrzał wokoło, kiedy jeszcze leżał na ziemi. Pod sobą odczuł skrzatkę. Jasny gwint, chyba zaraz tu z nią zamarznie, jeśli nie podejmie jakiejś szybkiej decyzji.
    Co to było, to dziwne coś, co go uderzyło? Dosłownie na sekundę - może na krócej - dostrzegł wcześniej jakiś cień. Nie wiedział jednak, co to było. Albo kto. Wtem uderzyło go coś nowego - nie, tym razem tylko metaforycznie: a co, jeśli tamto coś, to właśnie renifer Mikołaja? Czy to by oznaczało, że są już blisko? Zaciekawiony, poderwał się z ziemi i wyciągnąwszy ze śniegu skrzatkę, którą po chwili wziął pod pachę, po czym rozejrzał się za "cieniem" lub jego śladami.
    - Halo?
     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 1 Kwiecień 2018, 14:57   

    Zobaczył tylko cień Esme, która już oddalała się z pola widzenia. Wyszło, że w sumie gadał do siebie. Po za tym jeśli jej tu jeszcze nie ma, to miejmy nadzieję, że nie zgubiło się tak samo jak Lu. Żywił jednak głebokie przekonanie, że ciemnowłosa doskonale wie co robi. Korzystając z okazji, że jest sam. A zapewne Dachówka zostanie w niedługim czasie przywleczona do środka, zszedł ponownie schodami do golema. Tym razem stawiał ostrożnie kroki, nie wykonywał gwałtownych ruchów. Wszak lekki ból głowy, co jakiś czas mu dokuczał. Dotarł znów do lodowego "golema". Zaczął oglądać go, szukać jakichś schematów, możliwości ominięcia i zarazem nie uszkodzenia żadnego mechanizmu. Miał wewnętrzne przeczucie, że jeśli uszkodzą w znacznym stopniu przeszkodę, może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Usiadł na schodku, z którego mógł obserwować całą lodową rzeźbę. Wpatrywał się w nią dość uważnie. Oczy od ciągłego gapienie w jeden punkt, zaczęły mu się przymykać. Nagle do jego uszu doszedł chrzęst, coś jakby ociężale się poruszyło. Powieki podniosły mu się jak na komendę. Spojrzał raz jeszcze na golema, zaskoczony faktem, zauważył, że zmienił pozycję. Dostrzegł dzięki temu sposobność na ominięcie przeszkody, co prawda każdy musiałby przechodzić pojedynczo. Musiał również ustalić wzorzec poruszania się lodowej machiny. Po kilkunastu minutach miał już doskonale zobrazowany sposób, w jaki golem zmienia położenie. Uzbrojony w tą wiedzę ruszył na górę, mając nadzieję, że jak wyjdzie na szczyt schodów zobaczy obie dziewczyny.
    _________________
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 6 Kwiecień 2018, 15:33   

    Gdyby Esmé miała możliwość odpowiedzenia Lucynce, przeszłaby płynnie do przytaknięcia na temat Rudolfa – choć wyglądałaby na bardziej niż skonfundowaną.
    ...Naprawdę spodziewałaś się zastać na tej lodowni trzy różne osoby podążające w trzech absolutnie różnych celach? Logika Ci już zamarzła na kość, skarbie.
    Skonfundowaną, bo – z rozmyślnym wyrachowaniem ignorując komentarz Folly – Cyrkówka nie sądziła, że ktoś na poważnie weźmie opowiastki o czerwononosym jeleniu.
    ...To też nie świadczy o Tobie za dobrze, zdajesz sobie sprawę?
    Jeleniu, którego historie sama sprowadziła do Pałacu, na swoje
    ...i wszystkich innych
    nieszczęście. Zapytałaby też kotkę, czy zdecydowała w końcu, czy szuka Rudolfa, czy jest tutaj jednak zupełnym przypadkiem.
    Nie zapyta jednak, bo powrót do przeszłości znów wprawiłby naszego MG w trwogę! (Przyjmijmy więc, ze już to zrobiła i wróćmy do bieżącej akcji.)

    Bieżąca akcja wygląda tak, że zaczął sypać śnieg. Nie na tyle jeszcze, by denerwować czymś więcej niż wpadającymi w oczy płatkami, ale z pewnością szybko się to zmieni, skoro Kris widział nadchodzącą zamieć. Tyle dobrze, że on sam pozostał w środku. Jedna osoba do uważania nań mniej.
    Teraz pozostało wypatrywać uważnie Lucynki lub mieć nadzieję, że jako pierwszy znajdzie ją Likyus. Tak też się stało. Znaczy, Dachówka zdarzyła się być w miejscu zupełnie innym niż spodziewała się ją znaleźć Esmé – dokładniej, uciekała przed śnieżycą w śnieżycę, mając nadzieję pewnie okrężną
    ...baaardzo okrężną
    drogą znaleźć schronienie od zawietrznej wieży.
    Damy nie biegają? (To prawda, ale Sophie nie jest damą.) Niemniej, gdy tylko Likyus zaskamlał, zauważając postać wśród zasp, to jego kobieta wysłała w pogoń za kotką, chcąc zapobiec dalszemu przemieszczaniu się Lucynki. Tak więc wilkor w kilku susach dogonił kotkę, a następnym zablokował jej drogę, stając szeroko na łapach naprzeciw Przytulanki.
    Łeb miał nieco pochylony, a język zwieszał mu się spomiędzy zębów podczas termoregulowania – chwilę wcześniej przebył przecież biegiem całą drogę do wieży. Stanął więc sobie i dyszał, czekając aż jego pani do nich dołączy.
    Stało się to dopiero po chwili, choć Esmé też nie szczędziła nóg. W jednej chwili gdy dopadła Lucynki, złapała ją w łokciu, żeby nie uciekała już w złą stronę. Następnie – jako że na ramionach osiadał im coraz grubszy śnieg, zaś włosy kobiet i długie futro Orema tańczyły swobodnie na wietrzysku dmącym wszędzie wokół – czym prędzej, bez żadnego słowa skierowanego ku Lucy, pośpieszyłaby całą ich trójkę w stronę majaczącej wieży. Czym prędzej, ku schronieniu.

    Miała żywą nadzieję, że schodząc schodami wewnątrz wieży dostrzegła tam czekającego na nich na dole Opętańca. Nadal kłopot sprawiały zablokowane schody, jednak (miała nadzieję) byli bezpieczni od bezlitosnej wichury.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 11 Kwiecień 2018, 21:25   

    Minuty mijały, dłużąc się kotce w nieskończoność na skutek przeszywającego zimna. Każda kolejna sekunda stawała się torturą. Burza śnieżna była coraz bliżej, Lucynka nie musiała jej widzieć, chłód przebijający się z łatwością przez grubą warstwę odzieży uświadamiał kotkę bardzo dotkliwie. Dopóki szła wszystko zdawało się być względnie w porządku, natomiast w tej chwili temperatura i zmęczenie dopadły dziewczynę ze zdwojoną siłą. Jak przyjemnie byłoby móc po prostu zamknąć oczy, tylko na kilka minut…
    Usłyszała ciche, nie do końca stłumione przez nauszniki, odgłosy łap brodzących w coraz głębszym śniegu. Uniosła wzrok, aby napotkać wpatrzone w nią ślepia. A więc kostucha ukazuje się dachowcom pod postacią wilka, w dodatku o okropnie śmierdzącym wyziewie z pyska. Czy się wystraszyła? Oczywiście, w pierwszym odruchu chciała nawet zacząć uciekać, lecz dotarło do niej, że sama odebrała sobie tę możliwość, wybierając na schronienie takie, a nie inne miejsce. Kolejne sekundy, nerwowe oczekiwanie, a stwór jak stał, tak nie ruszył się nawet o centymetr. Aż w końcu pojawiła się Esme. Stwór najwyraźniej należał do niej, bo posłusznie niczym domowe zwierzątko zareagował na słowa hrabiny, odsuwając się od Lucy. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, która jednak znikła nim Lucy zdołała ją pochwycić.
    Pozwoliła Cyrkówce zaprowadzić się do wieży, starając się z całych sił nie być balastem. Milczała. Bo i co tu było do powiedzenia? Dopiero gdy nieco rozmarzła (w tych warunkach wciąż ciężko mówić o ogrzaniu się), zaczęła zastanawiać się kim właściwie jest idąca obok kobieta, bo z dala od pałacu zaczynało jej być daleko do bycia hrabiną. I czy arcyksiążę zdawał sobie sprawę kto tak naprawdę zamieszkał w jego posiadłości i kręci się w pobliżu jego córki.
    _________________
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 3 Maj 2018, 06:32   

    Ben
    Czy Ben padł ofiarą ataku, czy też całkowicie przypadkowo znalazł się na drodze "czegoś" i zwykłe zrządzenie losu sprawiło, że uderzony wpadł w głęboki śnieg? Proste zdawałoby się pytanie, które powinno zostać zadane, by pozwolić Benowi na podjęcie właściwej decyzji. Jeżeli bowiem coś na niego wpadło to doskonałym pomysłem byłoby to sprawdzić oraz stąpać ostrożniej - choć nic prawie nie było widać przez sypiący gęsto śnieg. Gdyby jednak odpowiedź była zupełnie inna, a cokolwiek wpadło na Bena zrobiło to rozmyślnie, to wszelkie decyzje, które były podejmowane uprzednio okazują się być błędem. Błędem byłoby zbyt szybkie wyjście z ukrycia zapewnionego przez białe zaspy. To mogło ściągnąć uwagę stworzenia, które nie tylko jest niewiadomą, lecz również dostrzegało znacznie więcej niż Ben. I chociaż ukrywanie się było ryzykowne, to mniej niż podejmowanie walki. Choć to wszystko jest prawdą tylko wtedy, gdy założymy, że "Coś" jest niebezpieczne. W innym wypadku walka byłaby tylko sposobem na rozgrzanie i łatwe przepłoszenie lub nawet pokonanie jakiegoś dziwadła.
    Przede wszystkim jednak w takim wypadku dobrze podjąć decyzję - jakąkolwiek - świadomie. Wtedy w wypadku pojawienia się tego najgorszego z możliwych scenariuszy będzie można dość szybko zareagować.
    Czy jednak Ben rozmyślał nad tym wszystkim, zmarźnięty oraz uderzony ponownie, tym razem w głowę, gdy wychylił głowę zbyt wysoko?
    Udało mu się jednak dostrzec kilka, dość lichych, szczegółów odnośnie tego co krążyło wokół niego. Niezbyt wiele, ledwie jego zwierzęcą naturę, że w istocie może przypominać renifera. Może nawet nim jest? Tego dostrzec się nie udało. Tym razem też Ben nie zapadł się zbyt głęboko.
    Skrzatka, czy czymkolwiek była mała zrzęda, udało się wykorzystać chwilę i wymknąć się z uścisku marionetkarza. Tylko gdzie ona tak właściwie się podziała? Ben zapewne zada sobie to pytanie, gdy już zda sobie sprawę, że ją zgubił.

    Inni
    Wiedza, którą posiadł Kris była jedynie strzępkiem prawdy, którą on lekkomyślnie wziął za całość. Oczywiście te drobne ruchy, ledwo dostrzegalne mogły być wzięte za wszystko do czego lodowy stwór był zdolny, jednak przyjmowanie, że wie się wszystko wskazywało na pochopność i przesadną pewność siebie. Oby tylko nie doprowadziło to do tragedii, gdyż obserwując żywą barykadę Kris mógł wyciągnąć wniosek, że jest on niesamowicie powolny i ociężały. To sprawiało, że podjęcie próby przejścia obok mogło wydawać się nie tak bardzo lekkomyślne. W końcu nawet gdyby żyjątko wpadło w złość, to mogliby spokojnie zrobić dwa, czy trzy kroki do bezpieczeństwa, bądź nawet złapać się tego, co miało stać się przyczyną upadku.
    Śnieżyca przyszła znacznie wcześniej niż dziewczyny i Kris został tylko obsypany kilkoma samotnymi płatkami śniegu.
    Ależ nie trwóżcie się już tak! Bowiem drużyna EsLu również nadeszła, choć z nieznacznym opóźnieniem i przypominając nieco z wyglądu bałwanki. Jednak nie takie, które stoją w ogródkach i mogą być opisywane jako leżące na sobie kule. Zdecydowanie bardziej chodzi tutaj o te bałwanki, którymi są osoby obsypane śniegiem tak gęsto, że ich ubrania obserwowane z daleka zostałyby określone jako białe. I niszcząc w ten prozaiczny sposób moją metaforę zepsuje też tę wzgardzaną często przez graczy zabawę.
    Gdy grupa się połączyła miała do wyboru spróbować przejść przez lodowe żyjątko, bądź też nie. W końcu podziwianie pereł północnej architektury nie było celem żadnego z nich. Kopuła, choć dziurawa, wydawała się zapewniać ochronę przed zamiecią. Tym samym nie mogli zagrać sobie kilku partii hearthstone'a, lecz nie zamarzną też (przesadnie szybko), a gdyby się rozejrzeli może znaleźliby nawet nieco drewna, z którego przy odrobinie szczęścia i umiejętności udałoby im się zrobić ognisko. (Nie łudźmy się. MG pomimo swojego zamiłowania do stosów dziś na stos nie pozwoli.) Gdy pogoda się zmieni będą mogli ponownie wyjść na powierzchnię, którą już znają i wiedzą czego się spodziewać. Z drugiej strony, znalazłszy się na końcu świata nasi drodzy podróżnicy nie pragną chyba tego, co znane, lecz odkrycia sekretów.
    Szczególnie, że wnioski płynące z obserwacji golema wydają się być niezwykle zachęcające. \

    Całkiem bym zapomniał! Ze względu na to, że gracze mają ograniczony czas na napisanie postów i otrzymują za to drobne kary, to i od MG można wymagać również sprawnego odpisywania. Dlatego właśnie w tej kolejce wszyscy dostali dodatkowy post w ramach rekompensaty. Spytacie dlaczego więc drużyna EsLu ma o jeden post mniej niż w poprzedniej kolejce? Gdyż za to całe dreptanie utraciły dodatkowo jeden post więcej. I w tym wypadku dodatek stał się całością.

    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 2 poziom (1 post do zmiany)
    Kris - 3 poziom (5 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (6 postów do zmiany)
    Lucy - 3 poziom (4 postów do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 8 Maj 2018, 16:12   

    Ben nie miał zbyt dużej okazji na tak duże rozmyślania; ból w ramieniu i śnieżyca niespecjalnie pomagały w skupieniu się. Niespodziewanie coś znów go huknęło - tym razem w głowę! Udało mu się nie wpaść znowu w śnieg, a tylko upaść na kolano. Złapał się jedną ręką za uderzone miejsce, drugą zaś wsparł się o ziemię. Mocno dostał? Leciała mu krew? Jeszcze był przytomny, więc pewnie ani to, ani mu nic nie pękło. Jeszcze.
    - Auu... - zajęczał boleśnie i potrząsnął głową.
    Wówczas dostrzegł, że jego zagubiona skrzatka/elfka/ktokolwiek, którą trzymał do tej pory w rękach... od tak zniknęła! Jakby rozpłynęła się w powietrzu! Gdzie ona się podziała? Skorzystała z okazji, kiedy został uderzony, i wyślizgnęła mu się z rąk?
    Ben już chciał za nią zawołać, kiedy nagle ujrzał swoisty cień, krążący wokół niego niby drapieżna bestia. Marionetkarz mimowolnie zniżył profil i obserwował to dziwne coś. Czyżby to był jego wyśniony renifer?...
     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 8 Maj 2018, 20:19   

    Czekał na górze, aż na horyzoncie pojawiły się dwie poruszające się białe plamy. W miarę zbliżania się poznawał dziewczyny, które były prawie całe w śniegu, ale mimo wszystko wyglądały na całe i zdrowe. Gdy tylko weszły pod sklepienie pomógł im otrzepać się z śniegu, a dodatkowo wpadł na genialny pomysł jak ominąć lodowego cosia. Machnięciem dłoni pokazał, żeby dziewczyny szły za nim po schodach, nie było co mówić, lepiej było pokazać. Gdy zeszli we trójkę na dół do przeszkody. Kris pokazał Esme i Lucy, w którym miejscu jest szansa na przejście. Gdy chwilę się przyglądały, mogły również dostrzec, że golem porusza się w określonych interwałach czasowych, zgodnie z jakimś odgórnie ustalonym schematem. Czort zdecydował się na dość odważne podejście, skupił swoje myśli na wytworzeniu lukrowej barierki i podłoża pod nogami. Miała ona opierać się o przeszkodę a podłoże przyklejać i tworzyć większą powierzchnię. Szedł spokojnie i pewnie, lukrując odpowiednie miejsca, gdzie tworzyła się poręcz. Gdy wszystko było gotowe, odezwał się.
    I co o tym myślicie? — zwrócił się do Esme i Lucy.
    Widząc wzrok dziewczyn, wiedział, że będzie pierwszą osobą, która przetestuje wytworzone przez siebie podpory. Zaczął poruszać się ostrożnie, obserwując jak porusza się golem, w razie gdyby spadł użyłby swoich skrzydeł aby znaleźć się po drugiej stronie lodowego giganta.
    _________________
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 15 Maj 2018, 19:34   

    Bałwanek-Sophie zaczynała być już zmęczona. Nie chodziło o stan fizyczny, bo czuła się nieźle i nie była bardzo zmarznięta, na pewno nie po biegu wokół wieży po dostrzeżeniu Lucy. Nie chodziło też może bezpośrednio o zmęczenie psychiczne, a o drobne szpile zniechęcenia, jak szpile mrozu. Zastanawiała się jak to możliwe, by zgubić się paręnaście metrów od burzowo wysokiej budowli. Jak to możliwe, by po pięciu metrach przebytej drogi zawalał ją jakiś głaz, golem czy kto tam ten lądolód wie. Jak to możliwe, że chyba jeszcze tylko spotkania wrogiej armii w podziemiach wieży brakowało do nadania tej ich wyprawie Orderu Najbardziej Pechowej Karawany Ostatniego Dziesięciolecia.
    Tak więc ciągnęła zamarzającą kotkę ku wnętrzu wieży, powtarzając sobie w duchu, że grunt to „przemianować piętrzące się przeszkody w wyzwania do pokonania!” Parsknęła pod nosem niewesołym śmiechem. Gdyby Lu okazała się zbyt słaba na samodzielną wędrówkę, anarchistka bez gadania wsadziłaby ją na Orema. Wilczysko wędrowało razem z nimi i razem z nimi, jako ostatnie, zeszło po schodach latarni.
    Prze-szkoda nadal tkwiła na schodach. Jaka szkoda.
    Niedaleko wejścia spotkały też niezwykle zadowolonego z siebie Opętańca. Cokolwiek wznieciło jego entuzjazm, nie pozwoliła by – cokolwiek zamierzał zrobić – jego radość pomogła jej otrzepywać się z wszechobecnego śniegu. Jak by to miało wyglądać? Chciał ją klepać po plecach, głowie czy jeszcze gdzie indziej? Przezornie cofnęła się poza zasięg jego młodzieńczego zapału, to Dachówkę zostawiając z przodu, na pastwę chłopaka.
    Po doprowadzeniu się do względnego porządku, gdy ruszyli dalej w dół, Sztukmistrzyni instynktownie szukała dna otchłani, którą mieli po prawej.
    ...Pamiętaj, gdy patrzysz w otchłań, Otchłań zerka też na ciebie~
    ...Nie za dużo Nietzschego?
    Oprócz głębokiej jamy, rozciągającej się obok, z daleka mogła też dostrzec ociężałe ruchy lodowej bryły, która zagrodziła drogę. Choć jeśli były faktycznie tak powolne jak mówi nam to nasz MG, to zobaczyła byle dwa drgnięcia, ale na pewno nie całą sekwencję. Rozpracowanie golema złoży więc w ręce Krisa, który miał okazję obserwować stworzenie, na razie zbliżała się tylko krok za krokiem, w świetle latarni próbując dostrzec, czy miał on może twarz lub oczy. Znając przewrotność Krainy i ich dotychczasowe szczęście, istota zaraz okaże się być żywa, inteligentna i z pewnością stacjonuje w tym miejscu w roli strażnika.
    Gdzieś w połowie schodów otrzepywał się ze śniegu Likyus, a stopniałe krople bryzgały na wszystkie strony, miał więc szczęście, że nie zrobił tego bezpośrednio przy Cyrkówce. Ta niedorzeczna, dziewczęca myśl poprowadziła Esmé z kolei do kolejnej, o stanie ogólnym jej towarzyszów. Skupiona na nowej przeszkodzie, kolejnym wyzwaniu znaczy, absolutnie zignorowała fakt, że Lucynka z pewnością jeszcze nie odtajała, zaś Kris po dłuższym pobycie w trzewiach latarni nie prezentuje się wcale lepiej. Zaczynała podejrzewać, zresztą pewnie słusznie jeśli o pomoc poprosimy fizykę, że tutaj będzie znacznie zimniej niż na powierzchni, gdy jeszcze nie dopadła ich burza śnieżna.
    Zostawiła lukrującego Opętańca – potrzebowała chwili, by w ciszy przetrawić czy pomysł jest błyskotliwy czy debilny – i zarzuciła na ramiona Lucyny kolejny koc, który w końcu jednak zabrała z sanek razem z przywiezionym przez kotkę wińskiem. Teraz butelki postawiła na względnie płaskiej powierzchni pod ścianą, bo przydadzą się potem. Machnęła też ręką na Orema, by – choć wciąż nieco wilgotny – przycupnął przy blondynce i ogrzał jak tylko zwierzaki potrafią. W następnej kolejności wciśnięta do lucynkowych łapek została manierka z parującą, aromatyczną herbatą. Gdy Kris skończy bawić się w inżyniera, zachęci go, by też skorzystał z wciąż ciepłego, choć już nie wrzącego naparu.
    – Myślę, chłopcze – dlatego ten wydech był taki przeciągnięty, jakby prawie przypominał westchnięcie? Nie, zdecydowanie nie był westchnięciem! – że w takim stanie nie możemy iść dalej – osądziła. Nie wstrzymywała go przed przechodzeniem po lukrowanej kładce – ma skrzydła, nic mu nie będzie, a dobrze będzie sprawdzić stabilność mostka – o ile MG go nam uzna!
    Gdy jednak Kris znów znalazł się w zasięgu głosu, kontynuowała, zbierając zauważone na ziemi szczapki drewna:
    – Możemy oczywiście przejść niżej i to tam rozpalić ognisko i osiąść na dłużej, by się ogrzać i zbudować jakiś wspólny plan. – Wybrała jedną, nadającą się na trzon kolejnej pochodni i sprawnie zaczęła ją majstrować. ¬– Ale w tej chwili Lucy jest wyczerpana i zdezorientowana, zaś ty trzęsiesz się z zimna, jeśli jeszcze nie zauważyłeś – wytknęła mu.
    Miała nadzieję, że mostek wytrzyma ich ciężar, i ruchy golema, i ogólna absurdalność całościowego pomysłu... Jeśli nie to miała już plan B w zanadrzu, niemniej... może szczęście wreszcie się uśmiechnie?
    Zebrała resztę dostępnych szczapek i złożyła je w kolejnym kocu, który w zębach poniesie Orem, skoro nie była to zatrważająca, stosowa ilość. Lubiła stosy. Była smutna, że nie będzie stosu i kiełbasek na patyku. Po tym ponownie sprawdziła stan Lucynki i sama łykając herbatę, czekała na ocenę Opętańca. I Lu też, jeśli ta jest w stanie rzeczowo myśleć.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 24 Maj 2018, 21:37   

    Bałwanek-Lucy, w odróżnieniu od bałwanka-Soph, była zmęczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Wprawdzie kac doskwierający jej przed zamiecią niemal całkowicie zniknął, zastąpiło go jednak zmęczenie, z każdą chwilą coraz trudniejsze do opanowania. Powieki, ważące w tym momencie prawdopodobnie znacznie więcej niż sanki z całym Lucynkowym ekwipunkiem, zamykały się jakby posłuszne grawitacji, która z kolei postawiła sobie za cel zamknąć je na dobre, a napotkawszy opór podwajała siły. Uczucie to wzmogło się po przekroczeniu progu (ciężko tu o normalne wejście, a dziewczynie się progi marzą) wieży, gdy nie musiała już całymi resztkami sił walczyć z szalejącym wiatrem. I choć wewnątrz wcale tak ciepło nie było, to Lucynka i tak uznała, że jest tu znacznie przyjemniej, niż poza grubymi murami, izolującymi ich od burzy śnieżnej.
    W przeciwieństwie do Esme przyjęła pomoc opętańca, choć nie zdążyła odmówić byłoby bardziej pasującym określeniem, gdyż ten otrzepywał wystawioną przez hrabinę kotkę, nim ona zorientowała się przed czym czmychnęła cyrkówka.
    Z relacji opętańca na temat ich aktualnej sytuacji wyłapała kilka kluczowych słów –golem, ruchy, przejścia nie ma, zrobię most. Rzeczywiście golem był, jego istnieniu nie dało się zaprzeczyć. Ruchy też były i niezaprzeczalnie wiązały się one z obecnością golema. Kotka nie wyłapała dźwięku tarcia o sobie brył lodu, który musiałby pojawić się w przypadku, gdyby golem był zamarzniętą żywą istotą, co nieco komplikowało klasyfikację go jako „zamarzniętego, ale żywego”, a tworzyło nową kategorię systematyczną – „żywy, mimo że z lodu”. W kwestii przejścia to takie pół na pół, bo tak naprawdę ono było, tylko nikt nie był tak głupi, żeby z niego skorzystać. Mostek intrygował ją najbardziej. Z kocem na ramionach, herbatą w łapkach (w które została zaopatrzona w międzyczasie przez Esme) oraz nieco kpiącym grymasem na twarzy obserwowała poczynania Krisa. Jeszcze nim zdążył skończyć i do nich wrócić, podeszła do radosnej twórczości chłopaka, stanowiącej mało dyskretny plagiat Elsy z Krainy Lodu, ułamała kawałek budulca, po czy, skruszywszy go w swoich przemarzniętych palcach z zaledwie odrobiną wysiłku, potwierdziła to, czego obawiała się od początku. Mostu nie ma i nie będzie. W każdym razie ona świadomie nie podejmie tego ryzyka. Będą ją musieli ponownie upić wińskiem, które ze sobą zabrała.
    Powróciwszy do Esme, która zapewne widziała co Lu zrobiła z mostkiem, bez słowa wtuliła się w Orema, ignorując specyficzny zapach wydzielany przez do stworzenie. Zwłaszcza teraz, gdy było wilgotne. Ciepło podziałało niemal natychmiastowo, sprawiając, że kotka zaniechała dalszej nierównej walki ze zmęczeniem i nie bacząc na konsekwencje pozwoliła świadomości odpłynąć w nicość.


    (Lucy śpi, a w związku z tym od graczy i MG zależy czy odpiszę w kolejnej kolejce. Jeśli zdecydujecie się nie budzić Lucy, możecie ją zapakować na Orema i przywiązać, ma twardy sen.)
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9