• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Nieoczekiwana pomoc.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 31 Marzec 2018, 23:36   Nieoczekiwana pomoc.

    Ten dzień nie zaczął się najlepiej, a dodatkowo nic nie zapowiadało, żeby coś się miało zmienić. Pogoda co prawda była piękna, ale co z tego skoro nie mogła się nią cieszyć?
    Na dzień dobry dostała ochrzan od mamy, że spała za długo, mimo iż miała na później do szkoły. Skoro jej odpadły dwie pierwsze lekcje, to czemu nie może sobie dłużej pospać? Przecież to nic złego. Przez monolog matki, spóźniła się na autobus. Niby nic poważnego, bo miała jeszcze trochę czasu, ale nie uśmiechało jej się to, by iść pieszo przez trzy kilometry. Dla niej nie było to daleko, ale i tak ją to denerwowało. Były dobre szkoły bliżej domu, ale ona i tak musiała iść do najlepszej, która była dość daleko. Dodatkowo jak można puszczać tak daleko dziewięcioletnie dziecko, same? Rodzice mieli samochody, mieli też swojego szofera, jak na bogaczy przystało, ale niee, po co zawozić jedyną córkę do szkoły, lepiej niech się pomęczy. Dodatkowo za to, że spała długo nie dostała ani drugiego śniadania, pieniędzy by pójść sobie coś zjeść. No masakra.
    W samej szkole też nie było lepiej. Na prawie każdej lekcji albo kartkówka, albo do tablicy, albo sprawdzian. Naprawdę przesadzali. Julia była na wszystko przygotowana i nie martwiła się o oceny, ale to jednak było męczące i po części dla niej nudne, ponieważ znała już cały materiał, który przerabiali. Uczyła się o wiele szybciej niż jej koledzy, dlatego gdy nauczyciele coś tłumaczyli ona starała się sobie rysować, ale tego dnia chyba wszyscy się na nią uwzięli, bo albo ktoś jej zabrał zeszyt i rzucał nim po klasie śmiejąc się z jej talentu, albo nauczyciel uważał, że nie słucha go. Całe szczęście nie dawali jej za to złych ocen bo rodzice już by całkiem oszaleli i nie mogłaby wychodzić ze swojego małego pokoiku. Musiała jednak zostać dłużej po zajęciach bo nauczycielka z plastyki chciała z nią porozmawiać o dniu otwartym szkoły, by Julia pomogła jej z przygotowaniami, na co dziewczynka bardzo chętnie się zgodziła.
    W trakcie powrotu do domu, nie dość, że była głodna, a w jej żołądku chyba zamieszała jakaś warcząca bestia, to zaczęło lać. Do domu zawsze wracała pieszo, chyba, że kazano jej się spieszyć, bo nigdy jej się nie spieszyło, ale teraz musiała biec by...dowiedzieć się, że nikogo nie ma w domu. Służba dostała wcześniej wolne, a rodzice wyjechali sobie na jakieś spotkanie, zapominając zupełnie, że nie zostawili córce kluczy. Usiadła więc skulona pod daszkiem, który ochraniał nie wiadomo czemu furtkę i czekała. Pewnie będzie czekać aż do rana, nic nowego, ale rozpętała się burza. Normalnie uciekłaby do lasu, ale teraz nie było to zbyt mądre. Musiała zostać i czekać, była głodna i zmęczona. Całe szczęście, że zaczynał się właśnie weekend, bo rano już w ogóle nie dałaby rady iść do szkoły.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 1 Kwiecień 2018, 19:29   

    Dzień ten, zamierzała przeznaczyć tylko dla siebie. Należało przecież zadbać o siebie. Kilka dni temu odwiedziła we śnie, kobietę, która nakładała na swoją twarz coś zielonego. Przyglądała się temu bliżej, ale nie mogła odgadnąć co to. Ta kobieta, odleciała w kosmos, ale taka ładna twarzyczka. Ubodła ją ta piękność. Poczuła nagły zew głodu, po czym pożarła cały sen. Był dla niej wręcz afrodyzjakiem, nie dość, że śliczny, to jeszcze z cudowną bohaterką ów snu. Podróżowała wręcz bezbłędnie po krainie snów. Wracając do dbania o siebie, zakupiła trochę ziół. Należało je rozdrobnić z dodatkiem wody i utrzeć w gęstą masę. Gdy już przygotowała sobie maź w miseczce, nałożyła ją sobie na twarz.Dziwne uczucie. Po kilku minutach zmyła paćkę z buzi. Dotykała jej, troszkę zdumiona, że była gładsza niż zazwyczaj. Niesamowite, chyba zacznę to sprzedawać.

    Za oknem nagle pociemniało, nadeszły ciemne chmury, z których rzęsiście zaczął padać. Jedna z bardziej uwielbianych pogód naszej Morfeuszki. Ubrała się ciepło, zarzuciła na siebie płaszczyk. Włosy rozpuściła, tak aby swobodnie opadały. Z koszyczka przy drzwiach, wyciągnęła prosty parasol, wyszła za drzwi, przekręciła kluczykiem, który wsunęła do kieszeni jesionki. Otworzyła parasol, który oparła na swym prawym ramieniu. Nucąc sobie piosenkę, spacerowała poprzez miasto, stukot obcasów niósł się głucho w powietrzu. Tak spacerując, spostrzegła dziewczynkę, która siedziała przed drzwiami jednych z zamożniejszych domów w okolicy. Skierowała swe kroki w jej stronę. Zatrzymała się przy niej i spytała.

    -Dlaczego tak siedzisz tutaj, w taką pogodę, dziewczynko? - z jej ust wydobył się melodyjny dźwięk.

    Mogła w ogóle się nie przejmować, że siedzi jakieś dziecko. Co ją obchodziło cudze, gdyby miała własne, nigdy by tak go nie zostawiła. Jednak tchnięta wspomnieniami, mając pamięć wypełnioną również zjadaniem snów dzieci, poczuła, że powinna zrobić coś dobrego. Walczyła dość mocno ze swoimi przekonaniami, była dość narcystyczna. Mimo wszystko, bez różnicy na to co odpowie mała, postanowiła, że zaprosi ją do domu i ogrzeje.




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Kwiecień 2018, 20:16   

    Siedziała skulona w wejściu na posesję należącą do jej rodziców. Lało, a do tego zaczynało grzmieć, a niestety Julia lubiła burzę tylko jeśli oglądała ją z okna swojego pokoiku. Bała się grzmotów, ale wiedziała, że w domu jest bezpieczna. Tu jednak już się nie czuła tak bezpiecznie, w końcu była na zewnątrz dodatkowo mokła, przez co pewnie się rozchoruje i oczywiście to nie będzie wina rodziców, tylko jej własna. Bo czemu nie przewidziała, że nagle uznają, ze pójdą na imprezę czy tam jakieś spotkanie i wziąć parasol, albo wrócić autobusem, poprosić kogoś o podwózkę (mimo, iż wiedzieli, że ich córka nie ma żadnych kolegów, których by mogła o to poprosić, a raczej rodziców tych kolegów), pójść do kogoś ze szkoły na noc, albo po prostu zwolnić się i przyjść do domu zanim rodzice zniknęli. No cóż...nie miała takich umiejętności i teraz pozostało jej siedzieć tutaj. Jak ktoś ją zobaczy to trudno, będzie wstyd dla rodziców. Niech się nauczą, że o dzieci trzeba dbać, a nie tylko je mieć i pokazywać na imprezach.
    Siedziała tak, przytulając do siebie swoją torbę, by nie zmoczyć jej zawartości, gdy usłyszała jak ktoś idzie i sobie cichutko podśpiewuje. Podniosła lekko głowę i zerknęła na zbliżającą się kobietę. Nie sądziła jednak, że ta się do niej odezwie - rodzice zapomnieli mi powiedzieć, że wychodzą i nie dali mi kluczy - powiedziała. Może i naiwnie i nie powinna tak ufać obcym, jednak co miała zrobić? - ale pewnie niedługo wrócą - uśmiechnęła się delikatnie. Nie lubiła kłamać, ale nigdy nie widziała tej kobiety i nie wiedziała na ile może jej zaufać.
    Wstała, by nie okazywać kobiecie braku szacunku, jednak to spowodowało, że jej brzuch przypomniał o sobie i zaburczał jak jakiś wściekły zwierz - przepraszam - burknęła przytulając do siebie mocniej torbę i rumieniąc się, po czym kichnęła cichutko, bo robiło jej się nieprzyjemnie zimno. W końcu przemokła, a wieczór już się nieubłaganie zbliżał.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 2 Kwiecień 2018, 14:34   

    Młoda wyglądała na dość przestraszoną. Wszak w burze dzieci powinny siedzieć w ciepłym i suchym kącie. Cóż to musieli być rodzice, żeby tak biednej dziewczynce nie dać kluczy od domu. W duchu przysięgła sobie, że już ona sobie z nimi porozmawia. Wszak aktualnie należało zabrać małą do ciepłego i suchego kąta.
    -Ojej, bidulka z Ciebie, nikt też nie powinien bez powodu przesiedzieć całą noc w czasie gdy pogoda tak niepewna, zabiorę Cię do swojego domku, to tylko kilka ulic stąd - zaproponowała dziewczynce w sposób nie pozostawiający złudzeń.

    Nie miała w stosunku niej złych zamiarów, wszak ile dzieci mogło czuć się zaskoczonych, gdy nagle nie pamiętały pięknych snów. Zarazem w środku walczyły w niej dwie siły, jedna opiekuńcza, a druga, schowana w cieniu, wychylała się i szeptała do jej umysłu. Zła jej część mówiła do niej o tym, że mała musi mieć cudowne sny, takie w których by się rozsmakowała do reszty. Odpędziły takie myśli od siebie. Skupiona była na tym, żeby chociaż raz w życiu zrobić coś dla kogoś, a nie dla siebie. Nie dała wiary zapewnieniom dziewczynki, której rodzice mieli lada moment wrócić, choć nie dała poznać po sobie, że tak subtelne kłamstwo, stosował prawie każdy w dzieciństwie. Sama kilka razy z niego skorzystała w czasach jej młodości. Usłyszawszy burczenie w brzuchu młodej, wiedziała, że jest dość głodna.

    - Skoro Twoi rodzice za niedługo wrócą, to czy przyjmiesz moje zaproszenie na pyszny posiłek, nie przepraszaj za burczenie, nic się nie stało - wypowiedziała te słowa pogodnym głosem, mającym na celu przekonanie dziewczynki, posłała jej również jeden ze swoich pięknych uśmiechów. - Mieszkam niedaleko, a przy okazji się osuszysz, jeśli trzeba odprowadzę Cię później do domu - pozwoliła sobie podejść do niej bliżej i zmierzwić jej włosy.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Kwiecień 2018, 19:56   

    Było jej zimno, była przemoczona, głodna i zmęczona. Dodatkowo nie do końca wiedziała czy może zaufać tej nieznajomej kobiecie. Ale co miała zrobić? - no...no nie wiem...rodzice mogą być źli jak wrócą i mnie tutaj nie zastaną - próbowała się jakoś wykręcić, choć było widać, że zastanawia się czy nie przyjąć propozycji. Nie chciała tutaj siedzieć przez całą noc. Nie było to mądre, ani też bezpieczne. Nie tylko przez to, że lało i grzmiało, ale przecież nigdy nie wiadomo kto będzie tędy przechodził, ani jakie będzie miał wobec niej zamiary. Tak samo było z tą kobietą, nie wiedziała jedna jak się w pełni wymigać i nie miała za bardzo siły ani ochoty o tym myśleć. Była zbyt głodna.
    Opuściła wzrok i przytuliła mocniej do siebie torbę, przestępując z nogi na nogę. Spojrzała w kierunku swojego domu, gdzie nie paliło się żadne światło i westchnęła cichutko - no..no nie wiem - przyznała, ale chwile po tym, błyskawica uderzyła dość blisko przez co dziewczynka podskoczyła i instynktownie przytuliła się do nieznajomej kobiety. Dopiero po chwili zorientowała się co zrobiła i odskoczyła od niej - przepraszam - wydukała ponownie i podniosła z ziemi swoją torbę, którą odruchowo upuściła. Otrzepała ją z wody, ale na szczęście wyglądało na to, że nie wybrudziła się, ani nie przemokła, więc nie będzie miała problemów z tym, że rodzice będą marudzić, ze w ogóle muszą jej znów coś kupować. Pewnie uznaliby, że przecież dostaje kieszonkowe, to sama powinna sobie ją kupić, a nie im zawracać głowy.
    Westchnęła ciężko - no...no dobrze...pójdę z panią - zdecydowała, rozglądając się jeszcze raz, ale nie widziała nikogo. Nie miała za bardzo wyboru. Nie chciała być chora, a nawet jak jej się coś stanie...to czy ktoś w ogóle będzie tęsknił?
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 3 Kwiecień 2018, 18:45   

    - Rodzice bardziej będą na Ciebie źli, jeśli zmokniesz i będziesz chora - Selene nie dawała za wygraną, a przecież takie dzieciątko potrzebuje opieki, strach pomyśleć co mogłoby się stać, gdyby spotkała jakiegoś złego pana.
    Burza nasilała się, dla Morfeuszki było to jedno z piękniejszych zjawisk pogodowych. Niebezpiecznych, ale zarazem spektakl dźwięków i światła skupionego w piorunach był niesamowity. Zapierał dech w piersiach. Jednak dla młodej dziewczynki mógł kojarzyć się bardziej z grozą, czymś co tylko niszczy. Siłą zdolną powalić najstarsze drzewo w lesie. Dostrzegała w oczach małej cień strachu, całkiem normalna reakcja. Jednak gdy w pobliżu ich uderzyła błyskawica. Sel prawie nie drgnęła, chłonęła każdy szczegół, nagle poczuła jak dziewczynka tuli się do niej. Nie wiedziała jak zareagować. Totalnie zbiło ją to z tropu. Prawie nigdy nie miała do czynienia z dziećmi. Mimowolnie kąciki jej ust uniosły się ku górze, bliskość innej osoby, zwłaszcza dziecka była dla niej przyjemna. Wszak chciała już zrugać dzierlatkę za jej żywiołową reakcję, ale patrząc na nią nie miała by nawet serca tego zrobić. Zastanawiać można się co się z nią dzieje, dlaczego taka łagodna, nie wyniosła. Sama nie rozumiała siebie, przy dzieciach zupełnie inaczej się zachowywała, kiedyś może sama zostanie matką.
    - Nic się nie stało, kochanie. - Nie wierzyła, że to powiedziała, normalnie nie poznawała siebie, zazwyczaj stanowcza, wyrachowana, można rzez zimna sucz, ale przy latoroślach łagodniała.
    Wyciągnęła dłoń do dziewczynki, w sposób ułatwiający chwycenie.
    - Mów mi Selene. A Ciebie jak zwą, kochanieńka? - zwróciła się do niej w uprzejmy sposób.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 11:27   

    Skuliła się trochę bardziej w sobie. Nie chciała już dyskutować z kobietą, ale wiedziała, że rodzice byliby źli, że jest chora, ale nie dlatego, że stała na deszczu tylko dlatego że nie wróciła do domu na czas. Znów będą musieli jej poświęcić trochę czasu. No cóż....nie trafiła najlepiej, czasem nawet się zastanawiała czy Ci ludzie są jej rodzicami. Żaden z nich nie miał rudych włosów, ani podobnych do niej oczu. Miała wrażenie, że jest adoptowana, ale po co adoptować dziecko, skoro się go nie chce? Bez sensu. Nie rozumiała tego w ogóle.
    Nieznajoma nie wydawała się przejmować w ogóle tym, że jest burza, ani nawet tym, że niedaleko ich walnęło. W ogóle, kto normalny wychodzi w burzę na spacer? Przecież to niebezpieczne!...prawda?
    Spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się przepraszająco. Odetchnęła jednak w duchu, że nie zdenerwowała się na ten śmiały ruch, ale co miała zrobić? Naprawdę się bała, a ten dzień nie był dla niej zbyt kolorowy. Nawet jak na jesień był dość ponury.
    - Miło mi panią poznać, pani Selene -uśmiechnęła się do niej i chwyciła ją za dłoń - ja nazywam się Julia - przedstawiła się grzecznie, jednak nie podawała nazwiska. Już wystarczyło, że Selene wiedziała, gdzie mieszka, a to i tak w sumie było za wiele. Ale jeśli rudej dziewczynce coś się stanie to już raczej nie będzie się tym przejmowała.
    Miała nadzieję, że już ruszą do domu tej pani, bo robiło jej się naprawdę zimno. Starała się lekko skryć pod parasolem, a torbę przewiesiła tak by była między nią, a kobietą obok. Nie chciała by zawartość torby bardziej zmokła. Była gotowa iść, spojrzała jeszcze jednak raz niepewnie na dom, zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł by się stąd ruszać. Ale nie było już odwrot.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 16:20   

    One tu gadu, gadu. A ulewa wcale się nie zmniejszała. Nie było sensu już dłużej mówić, wszak dziewczynka zgodziła się z nią pójść. Dzierlatka chwyciła ją za wyciągniętą dłoń, uśmiech przemknął po jej twarzy. Ruszyły w stronę domu, parasolkę skierowała tak by osłaniała przemoczone dziecko.
    - Ładne imię, Julio. - Nie na co dzień spotyka się takie miłe i grzeczne dzieci. Przeważnie uciekają, krzyczą. Mówią złe rzeczy. Przykład idzie z góry, wszak od rodziców odziedziczają one różne zachowania. Selene nie mogła pojąć jak rodzice tej małej mogli być tak nie czuli. Jedyne co to mogła się tylko domyślać jak czuję się dziewczynka, której rodzice nie zbyt zwracają na nią uwagę. Rozumiała również jej nieufność względem innych. Szły tak sobie, całkiem niezłym tempem. W kilka minut znalazły się przed drzwiami z tabliczką "Gaspard". Selene wręczyła dziewczynce swój parasol. Sama zajęła się szukaniem klucza w kieszeni płaszcza, gdy go wysupłała otworzyła drzwi i wpuściła małą.
    - Parasol włóż do koszyczka, jeśli chcesz się ogrzać, to musimy napalić w kominku,
    rozsiądź się gdzie chcesz.
    - Zaczynała nienawidzić siebie, za bycie aż tak miłą. Rozumiała wszak, że to dziecko, ale gdzież podział się jej hart ducha i zadziorność z lat młodzieńczych. Wyraźnie zaczynała się już starzeć. Możliwe, że wpływ na nią ma również to, że zabierała sny dzieciom. Może tak chciała tuszować swoją naturę pożeracza pięknych wspomnień sennych. Możliwe też, że coś się nauczy od takiego małego dziecka, wszak nie tylko nauka płynie od starszych.
    - Ile masz lat, Julko? - zapytała z czystej ciekawości.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 20:35   

    Szła grzecznie razem z nowo poznaną kobietą. Może i brało się zachowanie od rodziców, ale ona nie była taka jak oni. Zawsze była inna i chyba się już do tego, przynajmniej w pewnym stopniu przyzwyczaiła - dziękuję pani - spojrzała na nią po czym wróciła do oglądania, którędy idą, żeby w razie czego wiedzieć jak dotrzeć do domu, bo nie mogła być przecież pewna czy Selene nie kłamała, mówiąc, że to jest niedaleko. Całe szczęście Julia miała bardzo dobrą pamięć, więc nie bała się, ze zgubi się, gdyby miała wracać do rezydencji swoich rodziców.
    Spojrzał na budynek, do którego zaprowadziła ją nowo poznana osoba. Potrzymała parasol, czekając aż tak otworzy po czym grzecznie weszła do środka i od razu z lekkim trudem zamknęła parasol i odłożyła go na odpowiednie miejsce. Zdjęła też od razu buty, nie chciała nanieść wody do nieznanego sobie domu, ani nabrudzić. To by było z jej strony bardzo niegrzeczne. W końcu Selene przygarnęła ją pod swój dach i zaproponowała wcześniej coś do jedzenia, więc nie chciała jej sprawiać większych problemów niż niezapowiedziany gość.
    - Czy mogłabym dostać jakiś ręcznik? - zapytała niepewnie. Nie chciała się z niczym narzucać, ale dobrze by było, żeby się osuszyła bo woda dosłownie skapywała z jej rudych włosów. Było jej naprawdę zimno, bo cała aż się trzęsła i też nie była pewna gdzie może usiąść, żeby nie zniszczyć żadnych mebli. W końcu jej ubrania też były mokre, a w dużej ilości przypadków, woda nie wpływa dobrze na meble. Rozglądała się jednak z zaciekawieniem. Lubiła odwiedzać nowe miejsca, w szczególności, ze nie jeździła na żadne wycieczki, ani nie chodziła nigdzie w gości, bo rodzice nigdzie jej nie zabierali, a kolegów, których mogłaby odwiedzać też nie miała.
    Słysząc jej pytanie lekko się speszyła - dziś skończyłam dziewięć - powiedziała cichutko. To nie tak, ze chciała, żeby Selene jej złożyła życzenia, czy żeby jej coś dała. Mimo wszystko Julka była jeszcze dzieckiem i nie zawsze wiedziała co powinna mówić, a co nie.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 6 Kwiecień 2018, 21:05   

    Wrzuciła kilka drewien do kominka, wykrzesała kilka iskier z krzesiwa, po czym opał zajął się piękną pomarańczową barwą, w mieszkaniu zaczęło robić się cieplej. Trochę była zaskoczona zachowaniem dziewczynki. Wszak nie musiała ściągać butów. Jeśli jednak wolała tak poruszać się po domu, nie przeszkadzało jej to w żadnym stopniu. Wytrzeć plamy z podłogi, wszak to nie problem. Zauważyła, że dzierlatka czuję się trochę niepewnie w nowym otoczeniu. Pewnie w jej wieku sama by zareagowała podobnie. Niecodziennie ktoś chce bezinteresownie przygarnąć czyjeś dziecko. Usłyszawszy jej pytanie, od razu skierowała swoje kroki w stronę szafy. Z górnej półki ściągnęła miękki ręcznik.
    -Proszę, kochanie - po czym owinęła i wytarła dziewczynkę, wdychała jej zapach. Przypominał jej o latach dziecięcej beztroski. A też dawało się wyczuć subtelne nuty ziemi i lasu, tak jakby mała spędzała dużo czasu na łonie natury. Zostawiła ręcznik dzierlatce, po czym udała się do pobliskiej kuchni. Z szafeczki kuchennej wyciągnęła paczkę ciasteczek. Niestety na ten moment nie miała nic lepszego do zaoferowania. Podała pudełeczko Julii, po czym opadła z gracją na siedzenie nieopodal.
    -Mówisz, że skończyłaś dzisiaj dziewięć lat, no proszę jak te dzieci szybko rosną,
    może chciałabyś upiec ze mną ciasteczka? Sama bym chciała się poczuć trochę jak dziecko, bawiąc się w cieście.
    - Zachowywała się tak, jakby już została przybraną matką berbecia, którego zabrała z można powiedzieć ulicy, ale to nie tak. Dziewczynka wszak miała swoją rodzinę, tylko coś ostatnio chyba o niej zapomnieli. Zostawili biedne dziecko same, bez kluczy. A teraz już wysuszone, grzało się w cieple kominka. Co prawda było u obcej osoby, więc mogła czuć się nieswojo, ale Selene starała się być dobrą opiekunką. Miała chyba ostatnio jakiś przejściowy okres, dawno nie była tak pozytywnie nastawiona do świata. Dzieci potrafiły z niej wykrzesać niewyobrażalne pokłady dobra.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Kwiecień 2018, 23:14   

    Podziękowała grzecznie za ręcznik i dała się osuszyć. Gdy już była choć trochę mniej mokra od deszczu, owinęła się ręcznikiem i usiadała na skraju kanapy, żeby jak najmniej zmoczyć materiał, z którego jest zrobiona.
    Widząc ciasteczka, przełknęła ślinkę, która naleciała jej do ust. Dodatkowo odezwał się znów jej żołądek. Naprawdę była głodna i zmarznięta. Jednak dzięki ogniowi z kominka, było jej coraz cieplej. Kto wie, może nawet się nie rozchoruje tak całkiem? Może jednak uda jej się uniknąć leżenia cały weekend w łóżku. Gdyby pogoda była nadal taka paskudna, to w sumie by jej to nie przeszkadzało o ile rodzice nie znaleźliby jej jakiegoś zajęcia, które by się jej nie spodobało, a to, że tak by było byłoby wręcz pewne.
    Przytaknęła głową, słysząc pytanie na temat urodzin. Nie miała po co kłamać. To nie było coś co by jej uprzykrzyło teraz życie. A przynajmniej miała taką nadzieję. Przecież i tak zrobiła już sporo błędów, patrząc na to co uczą ich w szkole. Nie rozmawiać z obcymi, a tym bardziej nie iść z nimi do domu czy przyjmować od nich jedzenia. Ale co miała zrobić? Wolała zaryzykować niż siedzieć całą noc na deszczu, a jeszcze nie było pewności, że rodzice wrócą rano, a nie gdzieś po południu. Nigdy nie wiadomo po co w ogóle wyjechali tak nagle z domu.
    Otworzyła pudełko z ciasteczkami i ugryzła jedno - smaczne - powiedziała i wręcz pochłonęła całe na raz. Musiała czymś zapełnić tę pustkę w brzuszku.
    Słysząc o pieczeniu, zaświeciły jej się oczy - naprawdę mogłabym z panią upiec ciasteczka? - zapytała z ogromną nadzieją, wyczuwalną w głosie. Gdyby miała ogonek to pewnie teraz zaczęłaby nim wesoło merdać - nigdy tego nie robiłam, a chciałam zobaczyć, czy jest to trudne - przyznała lekko speszona, ale nadal zerkała na kobietę, zastanawiając się czy naprawdę pozwoli jej pomóc, czy tylko będzie oglądać cały proces. Miała nadzieję, że to pierwsze, ale to drugie też nie było taką złą opcją. I tak by się czegoś nauczyła. Nigdy nie wiadomo jaka wiedza jej się w przyszłości przyda.
    Sięgnęła po drugie ciasteczko i zaczęła je chrupać, czekając na jakieś polecenia od kobiety. Miała mokre ubrania, które trochę przeschnęły, ale nadal było im daleko do stanu używalności, więc dziewczynka trochę się trzęsła - a czy możemy najpierw zrobić ciepłą herbatkę? - zapytała nieśmiało. Chciała się rozgrzać. Najchętniej napiłaby się kakałka, ale wiedziała, że nie wszyscy mają coś takiego w domu, a nie chciała się za bardzo narzucać gospodyni, która i tak była wystarczająco miła, żeby pozwolić jej się ogrzać i zjeść cokolwiek.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 11:26   

    Siedziała tak w swoim wygodnym fotelu, obserwując małą. Była jakby też troszkę przestraszona, ale pewnie wynikało to bardziej ze zmarznięcia, ewentualnie jeszcze bliskiego widoku pioruna. Mogła siadać gdzie zechciała, a ona wybrała róg kanapy. Żadne siedzenie nie sparciało by od wody, wystarczyło wysuszyć. Doceniała troskę dziewczynki, ale jednak wolała, żeby było jej wygodnie. Zwróciła uwagę na to, że ubrania małej się jeszcze nie wysuszyły. Udała się na górne pomieszczenie swojego mieszkanka, w komodzie znalazła kilka ubrań z młodości, które na nią były już zbyt małe. Jednak na Julkę mogłyby być jedynie troszkę przyduże. Z naręczem ubrań wróciła do niej, podała jej i zaproponowała, że swoje przemoczone ciuchy może wysuszyć przy kominku.
    -Cieszę się, że Ci smakują - była przekonana, że dzieci lubią słodkie, jednak potwierdzenie zawsze budowało na duchu. -Przebierz się w coś suchego, mokre połóż przy kominku, szybciej wyschnie - podała jej naręcze ubrań, które przyniosła z góry.
    -Oczywiście kochanie, że możesz upiec ze mną ciasteczka, nawet możesz wybrać sobie kształt - użyła całego swego uroku do przekonania dziewczynki, że na prawdę może to zrobić. Wszak odniosła wrażenie, że Julia była zaskoczona propozycją pieczenia słodyczy.
    Propozycja małej była całkiem sensowna, wszak nic nie pomaga szybciej rozgrzać niż herbatka. Selene nie była tylko pewna czy będzie miała odpowiedni smak dla wrażliwszego podniebienia niż jej. Jedno o czym pomyślała, to owocowy napar. Zalała czajnik wodą i postawiła na kominku.
    -Oczywiście, co tylko sobie życzysz - nie miała serca odmówić dziecku czegokolwiek, na prawdę to chyba nawet by nie potrafiła tego zrobić.
    Kilka chwil minęło i woda zaczęła się gotować, zdjęła naczynie ze źródła ciepła. Do dwóch filiżanek wsypała owocowej herbatki, zalała wodą. Jeden kubeczek podała Julii, a drugi wzięła w swoje dłonie.
    -Uważaj tylko, bo gorące - ostrzegła małą, przed zbyt szybkim piciem naparu.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 14:28   

    Jadła grzecznie ciasteczka, rozglądając się ukradkiem po pokoju. To mieszkanie wyglądało jakby było wyrwane z innej epoki, nawet kobieta chyba użyła krzesiwa do rozpalenia w kominku. Naprawdę zaczynało ją to miejsce coraz bardziej ciekawić.
    Przyjęła ubrania i spojrzała zaskoczona na kobietę, ale nie mogła się jej teraz sprzeciwiać. W końcu była przemoczona i nie chciała się rozchorować. Podziękowała grzecznie - a gdzie mogłabym się przebrać? - zapytała niepewnie. Nie chciała tak przy obcej osobie, najlepiej, żeby poszła gdzieś do łazienki.
    Gdy tylko został jej wskazany kierunek, grzecznie poszła tam i szybko się przebrała w luźną koszulkę oraz spódnicę. Były na nią za duże ale nie było z nimi aż tak źle. Podziękowała i oddała pozostałe ubrania - mogłabym też wyciągnąć sobie rzeczy z torby i ją wysuszyć? Nie chciałabym, żeby mi się zniszczyła - przyznała cichutko i jeśli dostała pozwolenie, wyłożyła swoje książki, zeszyty, szkicowniki i dwa piórniki na stolik i położyła torbę też przy kominku, by wyschnęła jak najszybciej. Przejrzała wszystko czy nic nie zaczęło się marszczyć od wilgoci, ale poza jednym zeszytem, który da radę przepisać szybko bo dopiero go zaczęła, nie było tak źle. Westchnęła z wyraźną ulgą, że nic nie ucierpiało.
    Uśmiechnęła się, wyraźnie uradowana, że będzie mogła pomóc z ciasteczkami, a do tego będzie mogła sama wybrać kształt jaki będą miały. Widać było, że naprawdę ją ta wiadomość ucieszyła.
    Przyglądała się jak Selene przygotowuje herbatę. Przekręciła swoją rudą główkę, zaciekawiona tym co kobieta robi. Używała czajnika takiego starszego. Pierwszy raz widziała coś takiego na żywo, by nie używać tych elektrycznych tylko takie tradycyjne. Ale fajnie! Była ciekawa czy herbatka będzie dzięki temu smaczniejsza.
    Przyjęła filiżankę ostrożnie i podmuchała zawartość. Gdy poczuła, że jest już wystarczająco słodka, upiła łyczek - pyszna - przyznała oblizując się delikatnie. Siedziała trochę bardziej rozluźniona, choć nadal strasznie głodna. Zjadłaby najchętniej coś więcej niż tylko ciasteczka, ale nie chciała być niegrzeczna, więc siedziała cichutko - a jakie ciasteczka będziemy robić? - zapytała po chwili, wpatrując się w ciemnowłosą postać.
    _________________

     



    Morfeusz

    Godność: Selene Gaspard
    Wiek: 32
    Lubi: Czerwień, naturę, śpiew ptaków
    Wzrost / waga: 160/45
    Aktualny ubiór: Suknia o pospolitym fasonie. Na swe stopy rozmiaru trzydzieści sześć przyodziane wysokie koturny.
    Pod ręką: ---
    Broń: wojskowy nóż
    Stan zdrowia: Zdrowa
    Dołączył: 20 Mar 2018
    Posty: 61
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 16:13   

    -Oczywiście, że możesz wysuszyć sobie również torbę, kochanieńka - rzuciła pogodnie do dziewczynki. Przecież nie odmówi dziecku, które jest takie grzeczne.
    Sama zastanawiała się, czy istota jest na prawdę dziewięciolatką. Taka ułożona, miła, po prostu nie mogła oderwać wzroku od tej mieszanki niewinności i piękna. Ogólnie miała wrażenie, że w przyszłości, zbytnia ufność może być raczej zgubna dla dziewczynki. Ona ciężko powiedzieć, jakby zareagowała na zaproszenie od dorosłej kobiety. Nie zamierzała w żaden sposób jej skrzywdzić. Dość się dzieci nacierpiało przez nią. Bardziej może przez jej głód pięknych snów. Uśmiechem przyjęła komplement od dziewczynki. Ucieszyło ją to, że smakuje jej herbatka. Trochę się zadumała. Przez jej myśl przebiegło, że mogłaby zatrzymać Julkę jako swą przybraną córeczkę. Jednak pewnie jej rodzice by się martwili, a i jej niezbyt by było na ręku mieć organy ścigania. Palcem wskazującym ujęła podbródek dziewczynki, posmyrała ją lekko po nim.
    -Upieczemy ciasteczka z kawałkami czekolady, cieszysz się? - zapytała śmiejąc się do małej.
    Wyciągnęła z lodówki kilka jaj i masło. Z szafki kuchennej wydobyła cukier puder, mleczną czekoladę, mąkę. Przygotowała również blat i blaszkę, na której będą układać swoje ciasteczka. Nasypała mąki, do niej rozbiła jajko, dodała niecałą połowę kostki masła i cukier.
    -Twoja kolej mała, teraz należy to posiekać, potem rozwałkuje ciasto, chyba, że też będziesz chciała. Przy tym jednak trzeba wyczucia i siły, a czekoladę damy na samym końcu - wręczyła małej plastikowy nóż, żeby się nie skaleczyła. Sama wzięła ostry i gdyby dziewczynka sobie nie radziła, pomagała jej siekać składniki.
    _________________
    Dialogi Selene - #cc0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 21:15   

    Spięła się i spojrzała kobiecie w oczy, gdy ta uniosła lekko jej twarzy. Zarumieniła się delikatnie. Nigdy nie była w takiej sytuacji, przez co czuła się niezbyt komfortowo. Kobieta była odrobinę za blisko, ale Julia, nie chciała być niegrzeczna, dlatego po prostu wpatrywała się w jej czerwone oczy, swoimi dwukolorowymi tęczówkami - ma pani ładne oczy. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał czerwone - powiedziała, zaciekawiona tym faktem - to pani naturalny kolor? - pytania były całkowicie niewinne. Po prostu zwyczajna dziecięca ciekawość.
    Przytaknęła głową wesoło, słysząc, że to będą ciasteczka z czekoladą - uwielbiam czekoladę! przyznała zadowolona. Dawno nie jadła takich, bardzo chciałaby się nauczyć, żeby w przyszłości móc to wykorzystać. W końcu na pewno sama będzie miała kiedyś dzieci, a taka wiedza by jej się bardzo przydała. Albo jakby sama chciała zrobić ciasteczka, jak już będzie mieszkać poza domem.
    Poszła do kuchni za Selene i przyglądała się jakie składniki przygotowuje do ciasteczek. Widząc, że faktycznie będzie mogła pomóc, odłożyła herbatę i szybko umyła rączki, w końcu muszą być czyste do jedzenia. Wzięła nóż i przyjrzała się kupie składników - czy...mogłaby mi pani pokazać, jak to robić? - zapytała niepewnie. Nie chciała, żeby wzięła ją za nieudacznicę, ale nie chciała zrobić czegoś źle. Była nauczona robić wszystko jak najlepiej się da. Gdy tylko zobaczyła o co chodzi przytaknęła, że rozumie i sama zaczęła siekać ciasto, by wymieszać składniki. Co prawda szło jej to początkowo opornie, ale chciała pokazać, że da sobie radę - ma pani może kakao? Można troszkę dodać do ciasta i będą jeszcze smaczniejsze - spojrzała na kobietę wielkimi oczami, pełnymi nadziei. Naprawdę chciała by ciasteczka wyszły jak najsmaczniejsze.
    W trakcie mieszania, jednak trochę mąki wpadło jej do noska, przez co kichnęła mocno, rozpryskując piały puder na wszystkie strony - przepraszam - powiedziała pokornie. Miała nadzieję, że Selene nie będzie na nią za to zła.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 9