• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Różana Wieża » Gabinet Vyrona
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 17 Luty 2018, 23:23   Gabinet Vyrona



    W przeciwieństwie do komnat prywatnych w rezydencji Larazironów, pokój Viridiana w Różanej Wierzy utrzymany jest w kolorach brązu i złota. Nie jest to specjalnie obszerna komnata, ale znajduje się niemal na samym szczycie budowli. Wyżej jest tylko sklepienie wieży i konstrukcja nośna dachu. Cały pokój podzielono na dwie części. Większa i mniejszą. Pierwszą – większą - stanowi salon, który jest jednocześnie sypialnią, w drugiej zaś zrobiono łazienkę. Łazienka urządzona jest w barwach kamienia i orzechu. Wewnątrz znajduje się duża kamienna wanna, kamienna umywalka i drewniane szafki nad którymi powieszono lustro z polerowanego metalu. Nieco z boku, skryty za pół-ścianką stoi sedes. W salonie znajduje się duże, dwuosobowe łoże z baldachimem, sekretarzyk, szafka nocna, szafa z ubraniami, komoda i stojący na niej stojak na broń, biurko, stolik, dwa fotele i kanapa. Naprzeciwko łóżka znajduje się kominek nad którym wisi gitara. Po obu stronach kominka znajdują się stojaki na zbroje. Pokój oświetla ciężki, kuty żyrandol oraz kinkiety.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 27 Kwiecień 2018, 01:03   

    Co za bezczelna suka! Durny i zasrany ludzki pomiot! Śmierdząca, parszywa podistota! Myśli kłębiły się w głowie Viridiana gdy zmierzał do swojego pokoju w Różanej Wieży. Osoba, po którą go posłano wylądowała w lochach, ale bezczelność jaką wykazała się skrzydlata pannica ewidentnie go poruszyła. Nie mógł ścierpieć, że w jego mniemaniu gorsza, a na dodatek niżej urodzona istota śmiała odezwać się do niego w tak bezpośredni i chamski sposób.
    Cholerna dziwka! Pierdolona wywłoka! Gdy tylko przestąpił próg swojej komnaty i dokładnie zatrzasnął za sobą drzwi, zdarł z siebie pancerz i maskę.
    Gdy wziął pierwszy oddech bez zasłaniającej twarz maski, jego twarz wykrzywił grymas niesmaku. Niemal mógł poczuć smród, którym przeszło jego całe odzienie i ciało. Smród brudu, kurzu i nieczystości. Smród plebsu i biedy.
    Musiał się umyć.
    Całość szat zrolował i z furią cisnął na podłogę w łazience.
    Śmierdział! To wszystko przez tę skrzydlatą pokrakę! To przez nią musiał się włóczyć po jakichś zapadłych norach.
    - Pożałujesz tego … – warknął cicho pod adresem siedzącej w lochach dziewczyny.
    Jednak to musiało poczekać. Aktualnie musiał zmyć z siebie ten bród i smród.
    Rozebrał się i wszedł pod wodę strumieniami opadającą strumieniami z rurek pod sufitem. Prysznic. Błogosławieństwo epoki! Cud higienicznej myśli technicznej oddzielający prawdziwe Istoty od brudnych i śmierdzących podistot.
    Przez chwilę stał tak i oddawał się przyjemności jaką niosła opadająca na ciało ciepła woda. Dokładnie namydlił całe ciało i spłukał wodą. Całość powtórzył kilkukrotnie. Gdy w końcu uznał że jest czysty, zakręcił wodę i wytarłszy się dokładnie przebrał w nowe ubrania i założył nową maskę. Ubrał się w czarne, przewiewne, ale eleganckie i wykonane z materiałów najwyższej jakości szaty a maska, która złożył, miała kolor srebrny, ale podobnie jak jej złoty odpowiednik, również miała właściwości lustra.
    Viridian posprzątał bałagan, który chwilę wcześniej uczynił. Brudne ubrania zapakował do worka przeznaczonego na pranie, złotą maskę przetarł szmatką nasączoną mocnym alkoholem i schował do pojemnika a pancerz, również po wstępnej dezynfekcji i czyszczeniu odwiesił na stojak.
    Kąpiel poprawiła mu humor.
    Rozpalił w kominku i zdjął zawieszoną nad nim gitarę. Nalawszy sobie do pucharu nieco wina
    i usiadł w fotelu przed kominkiem.
    Zaczął palcami delikatnie muskać struny. Gitara odpowiedziała delikatnym dźwiękiem. Upił nieco wina z pucharu i zaczął grać sobie sonatę księżycową .
    Gra na gitarze zawsze go uspokajała i wprowadzała w lepszy nastrój.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 1 Maj 2018, 18:35   

    Thornowi wcale nie podobało się to, że został wezwany do Wieży właśnie w momencie, w którym powinien pokazywać małej Abi swoją Rezydencję. Nie miał jednak zamiaru podważać rozkazy. Jako nowy Członek Stowarzyszenia Czarnej Róży był swego rodzaju popychlem i miał słuchać wyżej postawionych.
    Jeszcze przez jakiś czas.
    Maska wykonana z niewielkich płytek wypolerowanego metalu zakrywała jego twarz. Rogi ukrył pod kapturem czarnej jak noc peleryny. Miał na sobie prostą, lekką zbroję z metalowymi elementami. Nic nadzwyczajnego. Jeszcze nie nadeszła pora by stać się rozpoznawalnym, na razie był jednym z wielu i bardzo mu to odpowiadało.
    Dostał jasne rozkazy - ma być obecny przy przesłuchaniu Członka Morii. Szczerze nie znosił tej organizacji bo działała wyjątkowo brutalnie. Jak można wykorzystywać do eksperymentów swoich pobratymców? Jeszcze zrozumiałby gdyby Moria skupiała się jedynie na istotach pochodzących z Krainy Luster lub szkarłatnej Otchłani... ale żeby łapać i mutować swoich? Bestialstwo. Nigdy nie rozumiał ich pobudek bo obok zwykłego pragnienia poszerzania wiedzy i horyzontów nauki, za ich czynami kryła się po prostu pierwotna chęć niszczenia tego co niezrozumiałe. I wybrali do tego naprawdę okropną broń - wyniszczonych Ludzi, maszyny do zabijania, często bezmyślne i wewnętrznie martwe. Obrzydlistwo.
    Szedł korytarzem pewnym krokiem i zastanawiał się jak właściwie powinno przebiegać takie przesłuchanie. Ile powinni wyciągnąć z więźnia? Ile im powie?
    Aeron ma naprawdę silną broń wprost idealną do przesłuchań ale czy więzień będzie współpracował? Właściwie Upiornemu było to obojętne - jeśli nie, Thorn po prostu go wykończy. Nie dostał dokładnych wytycznych co do wyniku ostatecznego, więc równie dobrze może zabić Członka Morii.
    A jaki będzie ten drugi? Ten, który miał przewodzić wszystkiemu? Który miał wydawać polecenia nowemu Członkowi Stowarzyszenia? Vaele nic o nim nie wiedział i nie wyrabiał sobie na razie żadnego obrazu. Lepiej poczekać, przecież właśnie docierał do drzwi jegomościa z którym miał pracować.
    Stanął przed ciężkim skrzydłem drzwi i uniósł dłoń by zapukać. Tak wypadało. Zawahał się jednak, bo usłyszał cichutką melodię dochodzącą zza nich.
    Zbliżył twarz do drewna by lepiej wsłuchać się w muzykę. Przez chwilę trwał tak nasłuchując. Ktoś naprawdę dobrze operował gitarą. Tego Upiorny się nie spodziewał.
    Poprawił kaptur naciągając go bardziej by ukryć rogi i wziął wdech. Stresował się, a jakże. Byłby głupcem gdyby nie czuł podenerwowania.
    Zapukał.
    Nie wszedł. Czekał aż tamten wyda mu polecenie albo otworzy drzwi, jedno z dwóch. Musiał przecież dostać informację o przesłuchaniu. Był pewnie gotów od dawna i zabijał czas oczekiwania grą.
    Czyżby Thorn miał zostać partnerem Egzekutora o wyjątkowo wrażliwej duszy?
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 1 Maj 2018, 22:23   

    Palce delikatnie, niemal z czułością uderzały w struny gitary. Muzyka delikatna, spokojna i czysta płynęła w przestrzeń czterech ścian pokoju. Viridian, z obliczem skrytym pod lustrzaną maską, zamknął oczy i oddał się muzyce. Potrafił grać na wielu instrumentach, ale to właśnie gitara była jego ulubienicą. Może nie była tak szlachetna jak fortepian, ani tak subtelna jak skrzypce czy wiolonczela, ale za to gitara nie bała się niczego. Czy ktokolwiek widział pianistę grającego na swoim instrumencie na pobojowisku, tuż po walce? Nikt. Za to gitara (podobnie jak austriacki akordeon) na polu walki pojawiała się relatywnie często.
    Muzyka powoli uspokajała jego nadszarpnięte nerwy. Za to ją kochał. Nie denerwował się już na pyskatą dziewuchę. Zniknęło gdzieś nawet wspomnienie o śmierdzącej spelunie. Była tylko muzyka. Czysta i delikatna jak pierwsza miłość. Wchodząc na górę, do swojej komnaty, dowiedział się, że to nie ktoś inny, nie jakiś nieznany nikomu spec od przesłuchań, ale On Sam, Lord Vyron Laraziron, będzie musiał ja przesłuchać. Cóż, tak to już bywa. Zaakceptował to, ale teraz czuł nawet pewnego rodzaju satysfakcję z tego powodu. Ciekawe czego się od niej dowie? Chwilowo jednak nie miał zamiaru się tym przejmować. Chwytał akord za akordem dociskając struny do gryfu i delikatnie trącając struny. Teraz była chwila dla muzyki.
    Chwila, którą przerwało mu pukanie.
    - Proszę … – powiedział kończąc grę
    Nie podnosił się jednak. W dalszym ciągu siedział w swoim fotelu przy kominku z gitarą na kolanach. Miał na sobie czarne ubranie przypominające nieco w kroju arabską thobe . Wierzchnią warstwę stanowił cienki, jedwabny bisht z delikatnymi, również czarnymi obszyciami. Na twarzy miał srebrną lustrzaną maskę.
    Gdy pukający wszedł do pokoju Vyron szybko otaksował go spojrzeniem.
    Maska, którą miał na sobie przybysz wyglądała jak uboga krewniaczka jego maski. Cóż, nie każdy ma tę okazję by być Lordem.
    - Z czym przybywasz ? – zapytał na poły oficjalnie, ale na tyle luźno by przybysz nie musiał składać pełnego meldunku.
    Oparł gitarę o fotel i wyciągnął dłoń wskazując siedzisko po przeciwnej stronie, niejako zapraszając do zajęcia miejsca.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 1 Maj 2018, 23:30   

    Mógłby słuchać tej muzyki jeszcze przez długie godziny. Potrafił wczuć się w graną melodię, doceniał każdy chwyt gitarowy, bo chociaż sam nie potrafił grać na gitarze, miał duszę artysty. Sam kiedyś grywał na fortepianie. Dawno już zapomniana, wypleniona przez Dziadka i wojsko sztuka... Tęsknił do instrumentu stojącego obecnie na poddaszu Rezydencji. Niszczał tam, samotny, zapomniany. Czy kiedykolwiek Aeron muśnie jeszcze gładkie klawisze? Czy wydobędzie z instrumentu miły dla ucha dźwięk?
    Poruszył palcami układając w powietrzu akord. Były zesztywniałe i nie układały się tak dobrze, jakby tego chciał. Uniósł jedną z dłoni i spojrzał na zgrubienia na skórze, powstałe na skutek długoletniego posługiwania się bronią białą. Długie palce nie były już tak smukłe jak kiedyś.
    Matka za młodu powiedziała mu, że ma dłonie artysty. Jako dzieciak poczuł się wyróżniony, potem gdy dorósł i uczyła go grać, miał wrażenie, że odnalazł zajęcie które pochłonie go na lata. Jako Arystokrata nie musiałby przecież pracować na swoje utrzymanie, mógłby zająć się muzyką.
    Jego Dziad był jednak innego zdania.
    Delikatne trącenia strun przywołały obrazy z dzieciństwa. Wieczory kiedy Matka siadała z nim przy fortepianie i pokazywała jak układać dłoń. Tłumaczyła, że instrument trzeba traktować jak najbardziej wrażliwą z kochanek - czule głaskała klawisze a one odpowiadały swoim czystym śpiewem.
    Wtedy Aeron czuł się kochany. Nie bolały siniaki pozostawione przez Dziadka, nie czuł zakwasów po treningach czy zmęczenia umysłu po naukach. Jego świat ograniczał się wtedy do fortepianu, Mamy i jego samego. Szkoda tylko, że obraz ten był tak fałszywy...
    Z zamyślenia wyrwał go głos mężczyzny, dochodzący z pomieszczenia. Thorn zdał sobie sprawę, że melodia którą grał ucichła. Nacisnął klamkę i powoli wszedł do środka.
    Pochylił głowę w ukłonie. Nie za nisko, bo tutaj nie liczyła się pozycja jaką mieli Członkowie w Krainie Luster czy Szkarłatnej Otchłani. Tutaj była osobna hierarchia i to niej powinni się trzymać.
    Mężczyzna siedzący w fotelu podobnie jak on miał maskę. Niby nie musieli nosić jej przebywając w budynku Stowarzyszenia, ale Vaele wolał skrywać oblicze. Już wystarczy, że głos zdradzał kim był naprawdę.
    Jegomość w srebrnej, lustrzanej masce pretendował do zostania Ciernistym Egzekutorem. Należał mu się szacunek już za samą próbę podskoczenia w hierarchii. Thorn zawsze pochwalał potrzebę wspinania się po drabinie kariery. Przecież sam też będzie starał się o wysokie stanowisko.
    Kiedy usłyszał jego głos jego serce zabiło mocniej. Znał go. Pamiętał tembr i barwę.
    W fotelu siedział nie kto inny a Lord Vyron Laraziron.
    Jakżeby inaczej! Przecież Aeron musiał non stop trafiać na tego nadętego chama. Gdyby nie trafił na niego tym razem, pomyślałby, że świat zmierza do zagłady! Przecież to niemożliwe, by dwóch nieznoszących się Arystokratów nie wpadło na siebie i tym razem.
    Mimo wszystko skłonił się jeszcze raz, okazując w ten sposób szacunek jego randze. W tej chwili Vyron był niestety wyżej od Thorna. I jeśli będzie miał zamiar wykorzystywać to gdy go pozna (a na pewno go pozna) to potwierdzi tylko jak jest płytki i zadufany w sobie.
    - Dobry wieczór. - powiedział, nie próbując nawet zmieniać swojego głosu - Wyznaczono mnie panu na pomocnika przy przesłuchaniu schwytanej Agentki Morii. Jestem do pana usług. - ostatnie słowa z trudem przeszły mu przez gardło ale przecież był Subtelnym Kłamcą. Kłamstwa były jego chlebem powszednim, dlatego i tą kwestię wypowiedział bez zająknięcia.
    Patrzył na Larazirona. Jego maska była na swój sposób piękna ale też i przerażająca. Czyste srebro odbijało obliczę ofiary... Idealna maska dla Niosącego Śmierć.
    Czekał na jego ruch. To Vyron tu rządził. Pochylił głowę na znak poddaństwa. Ten jeden raz, miał nadzieję. Potem to zielonooki Arystokrata będzie się przed nim giął w pokłonach. Nie, żeby Thorn tego wymagał, ale jeśli Lord chciał dostosować się do panujących w Wieży zasad, będzie musiał zagryźć zęby.
    Vaele uśmiechnął się pod maską. Nie znosił tego Upiornego, ale zawsze kiedy się spotykali działo się coś ciekawego. Czuł, że i tym razem nie będzie się nudził.
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 4 Maj 2018, 01:44   

    Gdy usłyszał pierwsze słowa dochodzące zza maski przybysza, ściągnął brwi, poruszył skrzydełkami nosa, a usta wykrzywił mu pogardliwy wyraz będący swoistą mieszaniną niesmaku, pogardy i wesołości. Poznanie przybysza pod głosie nie nastręczało specjalnych trudności. Znali się w końcu od bez mała 250 lat. Oto stał przed nim Aeron Vaele, potocznie zwany Bękartem. „Pomocnik” był w prawdzie Lordem, ale przyznanie tego otwarcie nie jak nie chciało przejść Viridianowi przez gardło. W końcu tytułowanie bękarta „Lordem” stawiałoby samego Vyrona, prawowitego następcę rodu i herbu, na tym samym stopniu drabiny, na którym stał Bękart.
    Byli jednak w dość szczególnym miejscu.
    Wstał z fotela i podszedł odwiesić gitarę na jej miejscu.
    Gdy to zrobił podszedł i na powitanie wyciągnął rękę w stronę Bękarta.
    - Cieszę się. Usiądź proszę. Podsądna przebywa aktualnie w celi i nigdzie się nie wybiera. Poczeka tak długo jak będzie trzeba. – powiedział ponownie wskazując miejsce przed sobą - Nie martw się, z siedziska nie wyskoczą żadne kolce. Nie jestem głupcem ani barbarzyńcą.
    Ponownie zajął swoje miejsce oczekując, że interlokutor uczyni to samo.
    - Napijesz się wina? – zapytał pochylając się nieznacznie i biorąc do ręki karafkę. Następnie odwrócił ku górze drugi ze stojących na stole pucharów.
    Jeśli przybysz wyraził chęć Viridian nalał wina do obu pucharów wkładając do nich po słomce. W końcu musieli pić mając na sobie maski, prawda?
    Vyron może i pokpiwał sobie z Bękarta, ale nie mógł zarzucić mu tego, że ostatni z rodu Vaele jest debilem. Z pewnością rozpoznał go po głosie jeśli nie po innych cechach. Ta maskarada zasadniczo nie miała sensu, ale cóż począć, tradycja jest tradycja.
    Viridian przez chwilę milczał. Oczyma, ukrytymi za maską wpatrywał się w płomyki przeskakujące po szczapach drewna leżących w kominku. W jego głowie płynęły właśnie ostatnie akordy przerwanej melodii.
    Gdy muzyka ucichła Vyron ponownie oczyma wrócił do maski swojego pomocnika.
    - Jeśli chcesz, przyślę do Ciebie jednego z moich najlepszych rachmistrzów, zapewniam, że doskonale sprawdzi się on w roli guwernera Dziewczynki. Ponadto sądzę, że wywiąże się on z tego zadania zdecydowanie lepiej, niż ten niebieskowłosy barbarzyńca pozostający na twoim utrzymaniu. – powiedział sięgając po swój puchar i pociągając łyk wina - Poza tym, im Twoja podopieczna wcześniej zacznie solidną naukę tym lepiej dla niej. – powiedział spokojnie i bez żadnej zgryźliwości, kpiny czy ironii w głosie. W końcu nawet monarchowie przeciwnych sobie mocarstw przesyłali sobie wzajemnie swoich medyków. Ot, tak już ten świat był dziwnie urządzony. Może i śmierć oponenta byłaby na rękę, ale osiągnięcie owego zwycięstwa przez nagły zgon adwersarza było zdecydowanie mało chwalebne i pozbawione heroicznej otoczki godnej monarchy.
    - Powiedz mi, to tylko chwilowe zagranie mające na celu ocieplenie wizerunku, czy faktycznie zamierzasz zostać prawnym opiekunem tego dziecka? – zapytał Vyron zaplatając dłonie i wspierając je na swojej piersi - Nadałeś jej jakieś imię?
    Ostatnie pytanie zabrzmiało tak neutralnie, jakby przygarnianie dzieci w celu ocieplenia wizerunku było czymś zupełnie normalnym, powszechnie akceptowalnym a nawet do pewnego stopnia chwalebnym.
    Vyron pociągnął łyk wina i ponownie rozsiadł się w fotelu jakby oczekując na odpowiedź.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 4 Maj 2018, 19:14   

    Samo przebywanie w jednym pomieszczeniu z Lordem Vyronem Laraziorem był stresujące. Upiorny Arystokrata nie należał do najprzyjemniejszych osób. Można powiedzieć, że był nieobliczalny - jego humory zmieniały się jak szkiełka w kalejdoskopie. Nigdy nie można było być zbyt pewnym w jego obecności. I nigdy nie wiadomo było kiedy nadejdzie cios.
    Powitanie przeszło bezproblemowo, bo niby czemu Thorn miałby nim denerwować zielonookiego? Dziwiło go natomiast dlaczego Vyron zwrócił się do niego per ty. Oczywistym było, że go poznał, ale przecież w Wieży należało zachować pozory. Noszenie masek w budynku nie było obowiązkowe, ale Aeron oddzielał to życie od normalnego. Tak było po prostu łatwiej.
    I najwidoczniej Viridian również nie miał zamiaru mieszać pracy z codziennością. Nie zdjął maski a Vaele nie miał zamiaru nalegać na ukazanie twarzy.
    W tej chwili miał naprawdę mało do gadania. Niby obaj byli Członkami Stowarzyszenia ale aspiracje Larazirona były mu znane. Dlatego musiał pozostać uległym.
    Zielonooki Upiorny cieszył się z tego, że akurat Thorn będzie mu towarzyszył? Jeśli tak było w istocie, to była to swoista nowość. Przez bez mała 250 lat znajomości jeszcze nie zdarzyło się, żeby Viridian naprawdę cieszył się z obecności Bękarta. Mało tego, wbijał szpile za każdym razem kiedy się spotykali. Jakby był pewien, że doskonale zna słabości młodego Vaele.
    Skłonił się lekko kiedy tamten zaproponował mu siedzisko. Podszedł bliżej ale nie zajął go pierwszy. Uśmiechnął się pod maską słysząc komentarz.
    Laraziron był zaskakująco... spokojny. Może misja z której wrócił nie należała do przyjemnych i zwyczajnie się zmęczył? Aeron nie wiedział na ile zachowanie przyszłego Egzekutora było grą a na ile prawdą. Arystokracja słynęła z kłamstw.
    - Chętnie, Lordzie. - powiedział grzecznie, zaznaczając tytułem, że go rozpoznał - Dziękuję.
    Thorn usiadł dopiero kiedy tamten to zrobił. Może i nie przepadali za sobą, lecz nie było opcji by w tej chwili któryś z nich próbował któregoś zabić. Z resztą... czy Aeron naprawdę tak nienawidził rywala? Prawda była dość prozaiczna, bo obok wyścigu o dominację Vaele po prostu dobrze się bawił mając oponenta. Przynajmniej długi żywot Upiornego Arystokraty nie był zwykłą, nudną egzystencją.
    Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Vyron skierował lustrzaną maskę na kominek, co kazało Thornowi sądzić, że patrzy w ogień. Sam Aeron również skierował tam swe spojrzenie.
    Kiedy w końcu Laraziron odezwał się i poruszył naprawdę delikatną kwestię, drugi z Upiornych odwrócił się w jego stronię i zawiesił wzrok na masce.
    Zamarł. Czyli ten wąż już wiedział o Abigail... Cóż, sam Thorn jakoś specjalnie nie krył dziecka. Przecież gdyby chciał, zaprowadziłby ją do Rezydencji w nocy, w płaszczu, albo skorzystał z usług kogoś teleportującego. Tymczasem po prostu pojechali do domu jak normalni, cywilizowani Arystokraci.
    Aeron długo wpatrywał się w ciszy w swoje odbicie na masce Viridiana. Nie miał zamiaru zaprzeczać, przecież dziewczynka przebywała teraz w jego Rezydencji pod opieką Służby.
    A propozycja zielonookiego była naprawdę szczodra. Od lat Szlachta wymieniała się służacymi, zarówno kucharzami jak i nauczycielami, lecz on, Aeron Vaele, Bękart, nie przypuszczał, że Lord Vyron sam z siebie zaproponuje mu swojego poddanego.
    - Dziękuję. - ponownie podziękował - Niebieskowłosy barbarzyńca jest jedynie Kucharzem. - dodał ze śmiechem, delikatnym ale rozładowującym atmosferę. A przynajmniej taki był zamiar.
    Skłonił się, niżej niż na początku, bo naprawdę był wdzięczny za ten gest. Oczywiście będzie musiał uważać na owego rachmistrza bo ten z pewnością będzie donosił o postępach Abi samemu Larazironowi... Ale czy to nawet nie lepiej? Szlachta od razu pozna kolejne dziecko Vaele. Rozpuści się plotkę o tym, że ród powstaje z kolan. Gawiedź poniesie wzniosłe wieści a reszta rodów będzie zmuszona skierować swe oczy na Bękarci Ród. Gra zaostrzy się, ale wreszcie będzie można wyjąć z talii mocniejsze karty.
    No i jeśli Vyron faktycznie wyśle nauczyciela, nie będzie mógł dybać na jej życie. Bo jeśli coś faktycznie się stanie, Thorn od razu wskaże Larazirona. Abi jest więc bezpieczna.
    Pociągnął łyk wina. Było wyborne. Rogaty zaciekawił się, czy pochodziło z prywatnych piwniczek Lorda, czy może było na wyposażeniu Wieży. Ale o to zapyta kiedy indziej, przy innej okazji, jeśli w ogóle taka się zdarzy.
    Kolejne pytanie było zadane tak spokojnym głosem, jakby na zielonookim nic nie robiło wrażenia. I dobrze, bo przecież Aeron nie miał zamiaru się popisywać. Niemniej musiał po raz kolejny zastanowić się nad odpowiedzią i wybrać czy lepiej będzie skłamać, czy odpowiedzieć szczerze.
    Ostatecznie uznał, że chyba nie ma nic do stracenia.
    - Jest córką mojego wuja. - powiedział zwięźle, odkładając puchar z którego przed chwilą pił - Zajmę się nią, bo chociaż ten szaleniec jeszcze żyje, dziewczynka nie powinna liczyć na jego opiekę. Wręcz nie wolno jej na to liczyć. - odwrócił twarz w stronę kominka - Ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Ot, mały rozdział wyjęty z życia. - dodał bardziej do siebie, spokojnym głosem.
    Poruszył pucharem, mieszając słomką. Vyron zadał naprawdę trafne pytanie.
    - Mówiono na nią Abigail i tak też się przedstawiła. - wyjaśnił i zrobił długą pauzę - Ja jeszcze nie wybrałem jej imienia. Zastanawiam się też, czy dobrą decyzją będzie przysposobienie jej. - myślał na głos. Zagrywał ryzykowną kartą bo Laraziron przecież mógł wykorzystać nowe informacje przeciwko młodemu Vaele. Thorn jednak wierzył w inteligencję i ostrożną grę Lorda. Zielonooki mógł nie znosić Bękarta, ale nie był idiotą. Co to, to nie.
    A Aeron potrzebował w tej chwili rady Szlachcica.
    Spojrzał na niego. Nie musiał zadawać bezpośredniego pytania by tamten zrozumiał, że zostało zadane. Tylko czy Viridian zechce udzielać swojemu rywalowi rad?
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 4 Maj 2018, 21:37   

    Vyron uważnie obserwował maskę i gesty swojego rozmówcy. Młody Vaele świetnie kłamał albo też mówił całą prawdę. Cholernie ciężko było się w tym rozeznać bez wglądu w jego mimikę. Usłyszawszy wszystko co miał do powiedzenia Viridian postanowił pójść krok do przodu. Koniec maskarady. Sięgnął lewą dłonią do swojej maski, i zwalniając palcami zaczepy znajdujące się tuż za uszami zdjął ją z twarzy. Maskę położył na podłokietniku fotela po lewej stronie. Na młodego Vele’a patrzała teraz para chłodnych, szmaragdowozielonych oczu. Viridian nie przejmując się niczym wyjął z pucharu słomkę i strząsnąwszy z niej krople spływającego wina cisnął w płomienie.
    - Niechaj “Lord” zostanie w domyśle – powiedział zaznaczając, że w tym wypadku, gdy są sami w pomieszczeniu, nie będą się wzajem tytułować lordami (z resztą tytuł ten w stosunku do młodego Vaele’a ciężko przechodziłby mu przez gardło)- Rozumiem zatem, że akceptujesz moją propozycję odnośnie guwernera? Znakomicie. Jutro dokładnie o … – zamyślił się przez chwilę lekko mrużąc oczy jakby szybko coś liczył w pamięci - dziesiątej rano Hans Christian Grimm , pojawi się pod bramami posiadłości z moim sygnetem na palcu. – powiedział Viridian obracając w palcach puchar wina po czym odstawił go na stół i wstał z fotela. Ręką wykonał dość niedbały ale uspokajający gest, dając do zrozumienia, że nie ma potrzeby by Aeron wstawał razem z nim.
    Podszedł do biurka, wziął kartkę i pióro i kilkoma szybkimi ruchami nakreślił wiadomość na niewielkiej kartce, którą następnie przyczepił do nogi ptaka wyjętego z klatki. Podszedł do okna i wypuścił zwierzę, które jak strzała pomknęło w kierunku rodowej siedziby Larazironów. Viridian przez chwilę patrzył w ślad za ptakiem po czym poszedł do łazienki i umył dłonie. Gdy wrócił ponownie usiadł w fotelu.
    - W dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym. W wiadomości, którą wysłałem użyłem słowa „glejt” i nie wspominałem nawet słowem o sygnecie. Moja służba będzie wiedziała o co chodzi. Jeśli się okaże, że jutro pod waszymi bramami stanie jakiś osobnik pokazujący jakiś durny papier i mówiący, że jest Hansem Christianem Grimmem, zwyczajnie go zabijcie, czy co tam robicie z oszustami w takich sytuacjach.
    Ponownie sięgnął po puchar i upił łyk wina.
    Częstotliwość mrugania oczami wskazywała na to, że Viridian jest zrelaksowany i mówi prawdę. W dalszym ciągu wpatrywał się w oblicze rozmówcy z dość chłodnym wyrazem twarzy tym razem delikatnie zmrużył oczy.
    - Jesteś gwardzistą i znasz prawo, ale czy interesowałeś się prawnymi aspektami adopcji Abigail? Wiesz o tym, że do przysposobienia jest potrzebna zgoda rodziców przysposabianego, chyba że zostali oni pozbawieni władzy rodzicielskiej lub są nieznani albo porozumienie się z nimi napotyka trudne do przezwyciężenia przeszkody. – powiedział dopełniając puchary winem. Jakoś tak już jest, że lepiej dyskutuje się przy szklaneczce czegoś mocniejszego niż o suchym pysku - Niby ze względu na szczególne okoliczności, można orzec przysposobienie mimo braku zgody rodziców, których zdolność do czynności prawnych jest ograniczona, jeżeli odmowa zgody na przysposobienie jest oczywiście sprzeczna z do-brem dziecka, ale z tego o mówisz wnioskuję, że mimo rzeczonego szaleństwa, ojciec dziecka nie utracił takowych praw.
    Vyron odwrócił wzrok od rozmówcy i spojrzał w ogień kominka. Jego twarz nie wyrażała niemal nic. W dalszym ciągu był zrelaksowany (albo znakomicie grał takowego) i spokojny. Ponownie odwrócił twarz w stronę rozmówcy.
    - Cóż w tym wypadku można powiedzieć? Chyba tylko tyle, że nieszczęścia chodzą po ludziach i jak ktoś ma pecha to i w dupie palec złamie. Przecież sam wiesz najlepiej, że wielu bandytów czyha na życie spokojnych obywateli, a samotny dość majętny osobnik to dość łakomy kąsek dla każdego zwyrodnialca. Cóż za potworność … – Viridian uśmiechnął się kącikiem ust, sięgnął po puchar i pociągnął łyk wina.
    Cholera wie, czy zrobił to by nie roześmiać się w głos czy był tak poczciwy, że sama odraza odebrała mu dech i mowę.
    W dalszym ciągu trzymając puchar w dłoni zaczął mówić dalej.
    - Ciekawe, czy dla Twojej podopiecznej utrata biologicznego ojca byłaby nieszczęściem czy pewnego rodzaju wybawieniem?
    Odstawił go na stolik i przeniósł spojrzenie zielonych oczu na twarz rozmówcy.
    - Rozumiem, że chęć adopcji własnej kuzynki, w końcu jak powiedziałeś owa Abigail to córka Twojego wuja czyli brata Twojej matki, to metoda na odbudowanie rodu bez konieczności płodzenia dzieci … noszących społeczne piętno? – wypowiadając ostatnie słowa w głosie Viridiana dało się słyszeć jakieś delikatne drgnięcie jakby coś w głębi mówiło „żal mi Ciebie i twojego losu”, a może to tyko kwestia ilości wypitego trunku albo omam powstały w wyniku załamania się dźwięku w okrągłej komnacie? - Pamiętaj tylko, że zgodnie z prawem przez przysposobienie powstaje między przysposabiającym a przysposobionym taki stosunek, jak między rodzicami a dziećmi i musisz mieć na uwadze to, że któregoś dnia będziesz musiał wydać ją za mąż a także zagwarantować godny posag. Warto zawczasu zastanowić się nad potencjalnymi kandydatami do jej ręki. Nigdy nie wiadomo co czeka na nas za rogiem i czy w następnej wojnie będziemy mieć tyle samo szczęścia co do tej pory. Przypomnij sobie. Nie mówię o tym, by wzorem mieszkańców Świata Ludzi wydawać za mąż kilkuletnie dziecko z zastrzeżeniem, że do chwili osiągnięcia dojrzałości płciowej będzie mieszkać w rodowej siedzibie pod okiem ojca, a następnie zostanie oddana mężowi, ale pomyśl nad organizacją jakiegoś balu i wybadaj potencjalnych kandydatów.
    Powiedziawszy to ponownie splótł palce ale tym razem zamiast położyć ja na piersi oparł łokcie na podłokietnikach fotela i utrzymywał je w powietrzu.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 4 Maj 2018, 22:40   

    Zdjęcie maski przez Viridiana było dla Thorna sygnałem, by zrobił to samo. Koniec maskarady. Nie miała ona sensu skoro obaj znali się od wielu lat. Może i nie wiedzieli o sobie wiele, ale wystarczająco by pozbyć się zbędnego ekwipunku, który utrudniał jedynie picie.
    Wino lepiej smakowało pite wprost z pucharu a nie ze słomki.
    Obserwował Vyrona gdy tamten nadawał list. Popijał w spokoju. Nie odezwał się ani słowem na ustaloną datę przybycia Guwernera. Miał jedynie nadzieję, że Laraziron nie zakpi sobie i nie przyśle jakiegoś idioty. Obaj byli poważnymi Arystokratami i nie wypadało robić sobie psikusy tego typu. Lepszym psikusem jest sprzątnięcie sprzed nosa aktu własności jakiejś kopalni lub żyznych ziem. Szlachta lubi takie figielki.
    - Oczywiście. - powiedział krótko na słowa o oszuście. Miał zamiar dokładnie sprawdzić przybysza. W końcu jeśli przybędzie na jego teren i będzie miał z nim zamieszkać, musi być w stu procentach sprawdzoną osobą. Nawet jeśli będzie donosił swojemu prawdziwemu panu, ma być posłuszny pracodawcy.
    A jeśli nie Thorn, to jego Służba go sprawdzi. Na jedno wyjdzie.
    Prawdę mówiąc Aeron był zaskoczony zachowaniem rozmówcy. Teraz gdy Laraziron nie miał maski, nie krył mimiki twarzy i łatwiej było cokolwiek z niej wyczytać. I wyglądało na to, że Lord jest zrelaksowany i w relatywnie dobrym humorze. Odpowiadał chętnie i spokojnie. Takiego Vyrona młody Vaele jeszcze nie poznał. Ale może to kwestia okoliczności? Teraz mieli czas spokojnie porozmawiać.
    Viridian cierpliwie tłumaczył wszystko. Niestety w tej chwili Thorn czuł się niedouczony - wiedział jak wygląda adopcja ale nie dociekał wszystkich przywilejów i obowiązków związanych z procesem. No cóż, nigdy nie przypuszczał, że będzie musiał tego dociekać. Spędził lata w wojsku a teraz, gdy służbę traktował jako dodatek do monotonnego życia, pojawiła się Abi. I należało coś z nią zrobić.
    - Jej matka nie żyje, małą wychowywała Niańka. Z tego co wiem, karmiła ją absurdalnymi opowieściami o demonicznym pochodzeniu Upiornej Arystokracji, wpajała, że potrafimy jedynie krzywdzić. W oczach dziecka jesteśmy więc pewnie żądnymi krwi bestiami. - powiedział wpatrując się w trzaskający ogień - Cóż za absurd. - prychnął po chwili krzywiąc się - Jak można mówić młodej Upiornej, że jej rogi to przekleństwo zesłane przez... jakiegoś boga. - pokręcił głową nie odrywając wzroku od płomieni. Upił łyk wina, już nie przez słomkę a normalnie.
    Przez chwilę milczał zastanawiając się ile powiedzieć Vyronowi. Wyglądało na to, że Upiorny jest szczery ale czy można tak było nazwać kogoś, kto kłamstwo ma we krwi?
    - Zwiała z domu po tym jak zamordowano jej Niańkę. Znalazła ją w domu martwą. - powiedział wreszcie - Nie wiem na ile to wydarzenie wpłynęło na jej psychikę, ale wydaje się być zdrowa. I może się mylę, ale mam wrażenie, że to mój wuj stoi za morderstwem. Ponoć poluje na nią już od dłuższego czasu. - zamieszał kielichem wdychając bukiet wina - Zgoda rodziców nie będzie konieczna bo Abigail ich nie ma. Matka zmarła lata temu a ojciec... cóż, to tylko kwestia czasu aż się po nią zgłosi, ale wtedy spotka go nieszczęśliwy wypadek. - uśmiechnął się a w jego oczach pojawił się błysk - Jaka szkoda, że nie potrafię udzielać pierwszej pomocy a szpital jest tak daleko. - powłóczystym ruchem głowy spojrzał na Vyrona i uśmiechnął się paskudnie. Światło płomieni buchających w kominku nadawało jego twarzy iście demoniczny wyraz.
    Cóż za piękny obrazek. Dwóch Upiornych Arystokratów rozmawia sobie beztrosko przy winie i kominku, odwlekając tortury czekającej na nich Agentki Morii. Sielanka.
    Uśmiech spełzł z ust Aerona gdy Vyron poruszył temat odbudowania rodu. Trafił w dziesiątkę, jednak mimo pięknych słówek jakich użył, pytanie było zbyt bezpośrednie i zwyczajnie wścibskie. Viridian przekroczył granicę i żeby nie zejść na drażliwe tematy, Thorn zwyczajnie zbył pytanie milczeniem i powagą. Nie chciał teraz rozmawiać o przyszłości rodu.
    Na szczęście Vyron uczepił się Abigail i przeszedł do innych kwestii z nią związanych.
    Młody Vaele przeniósł wzrok na kominek i podparł głowę na dłoni. Doskonale wiedział, że kiedyś nadejdzie czas wydania dziewczynki za mąż. No, już wtedy kobiety. Starał się nie myśleć o tym co nadejdzie, ale musiał brać pod uwagę, że Abi dorośnie szybciej od zwykłego Upiornego czystej krwi. Była mieszańcem i to bardzo pożądanej półkrwi. Pół Upiorną, pół Człowiekiem, a dokładniej już Opętańcem. A to sprawiało, że była długowieczna lecz dojrzewała tak szybko jak zwykli Ludzie. Mogła więc wydać o wiele więcej dzieci na świat, pozostając przy tym długo piękną i młodą.
    Viridian i w tej kwestii miał rację. Czas goni i lepiej już teraz rozglądnąć się za kandydatami. Gorzej, że Abi jest jeszcze dziewczynką. Prezentacja tak młodej Upiornej na balu wystawionym specjalnie do szukania jej męża będzie okazją do przybycia zwyrodnialców. Mało to Arystokratów którzy lubią młode dziewczęta albo nawet i... dzieci?
    Aeron podniósł wzrok i wyprostował się na siedzisku. Spojrzał na Larazirona i długo studiował jego twarz gdy tamten mówił. W pewnej chwili uśmiechnął się promiennie do rozmówcy i skłonił się grzecznie.
    - Oczywiście wezmę pod uwagę twoje rady. Dziękuję. - powiedział patrząc mu w oczy ze spokojem i uśmiechem na ustach - I już teraz chciałbym zaprosić cię, Lordzie Laraziron, na ów bal. - jego pogodna twarz wyrażała szczerość - Oficjalne zaproszenie zostanie wysłane kiedy nadejdzie pora. Do tego czasu, będziesz dowiadywał się o postępach Abigail od guwernera, jak mniemam. - odsunął kielich bo ten był już pusty - Rozważ proszę tę opcję, drogi Lordzie.
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 5 Maj 2018, 02:17   

    Opowieść o losie małej Abigail była ciekawa. Matka dziewczynki nie żyje a małą zajmowała się niania. Viridian obsunął się nieco w fotelu przyjmując pozycję, jakiej nie powstydził by się ubrany w czerwień nadworny błazen czterech władców z jednego z obrazów namalowanych przez artystę ongiś żyjącego w Świecie Ludzi. Złączone palcami dłonie stały się teraz podparciem dla nosa i ust. Widać było, że Viridian znowu nad czymś myśli.
    - Niańka która zajmowała się dzieckiem była człowiekiem albo opętańcem, prawda? – bardziej stwierdził niżli zapytał zielonooki - Nie jestem specjalistą w tym temacie, ale w Świecie Ludzi wiele osób wyznaje pogląd, że jakaś nadprzyrodzona istota czuwa nad ich życiem. Większość prostaków wierzy w to, że główny antagonista owego „Kreatora” ma rogi, jest mroczny, kusi ludzi i jest zły. Według ich wierzeń ów tak zwany „Diabeł” stanowi przeciwwagę dla Kreatora którego tytułują „Bogiem”. Z przekazanych dziecku informacji należy wnosić, że niańka która zajmowała się Twoją podopieczną nie była zbyt dobrze wykształcona. Z jednej strony instynktownie traktowała dziecko jak istotę wymagająca ochrony a z drugiej wpajała jej, że rogi to symbol „Diabła” który należy ukrywać.
    Przeniósł wzrok na ogień w kominku i ponownie na rozmówcę.
    - Myślę, że wiesz lepiej od innych, że fakt znalezienia kogoś martwym w domu, wcale nie znaczy, że ten ktoś został zabity. Równie dobrze opiekunka mogła zejść z przyczyn naturalnych. Ot, choroba serca dla przykładu. Upadając przygryza sobie język, z ust leje się krew i już mamy piękne miejsce zbrodni idealnej. Zero śladów mordercy aż do chwili wykonania sekcji zwłok. Informacje które posiadasz pochodzą tylko od Abi, prawda? Pamiętaj, że dziecko widzi wszystko inaczej. Widząc rodziców tarzających się w miłosnych objęciach po łożu, dziecko gotowe jest pomyśleć, że ci uprawiają zapasy. Rozumiem, że na miejsce wysłałeś swoich ludzi? – zapytał patrząc na rozmówcę - Na wypadek gdyby jakimś cudem, nie mogli odszukać śladów dziecka na drodze poinstruowałeś ich, że istnieje coś takiego jak pies tropiący, prawda? – zapytał spokojnie i sięgnął po wino by upić kolejny łyk.
    Vyron uwielbiał prace śledczą. Gdyby nie fakt, że mierziła go obecność istot gorszego stanu z chęcią zostałby detektywem.
    - Co do polowania od lat, to powiedz mi, dziwisz się temu, że ojciec pragnie odzyskać swoje dziecko, które mogła mu porwać psychicznie chora niania? Przecież wiesz, że jako śledczy nie możesz opowiadać się po żadnej ze stron. – powiedział, ale bez przygany w głosie - Nieszczęśliwy wypadek nie rozwiązuje problemu. Wyobraź sobie, że z miejskiej bramy na głowę przechodnia spada głaz i zabija go na miejscu. Nieszczęśliwy wypadek prawda? No niby tak, ale wartę w tym dniu pełnił tam akurat strażnik, który był winny naszemu nieboszczykowi małą fortunę, a ten zaczynał się o nią upominać. To może jednak morderstwo? No, może i morderstwo. Ale, ale! Przecież strażnik nie był sam! Razem z nim był jeszcze jeden jegomość. W chwili gdy kamień spadł na łeb nieszczęsnego nieboszczyka, obaj mężczyźni stali gdzie indziej i widział ich stary bywalec lokalnej karczmy. W takim razie nieszczęśliwy wypadek i tyle w temacie. Nagle z tłumu dochodzi głos, że nieboszczyk to słynny amant-hazardzista, a żona drugiego strażnika wielokrotnie gościła go u siebie w łożu, gdy jej mąż pilnował nocą spokoju w mieście. Zatem morderstwo! Strażnicy zostają wzięci na tortury i szybko przyznają się do wszystkiego. Ze łzami w oczach wyznają swoje winy, przyznają się do próby zamachu na władcę, do międzygatunkowych kontaktów seksualnych jako strona pasywna, do faktu wyjadania trocin z lokalnego tartaku, ryczenia niczym byk stadny i pierdzenia żywym ogniem. Rozumiesz? – przerwał na chwilę i przez chwilę patrzył w kolorowe oczy rozmówcy - Nie możesz być jak ten strażnik, bo fakt, że Abigail przebywa na Twoim dworze przedstawi Cię jako mordercę i działa na Twoją niekorzyść. Jeśli trafisz na przesłuchanie, to tylko od gorliwości oprawcy będzie zależało do czego się przyznasz. Nawet jeśli Cię wypuszczą, to pamiętaj, że ojciec dziewczynki też ma jakichś kolegów, a ci koledzy zadbają o to, by i Tobie przytrafił się tragiczny wypadek. Nie, nie tędy droga. Pamiętaj, że prawo jest prawem i obowiązuje ono wszystkich, choć bywa tak, że jest ono słabe dla silnych i silne dla słabych. Pomyśl nad tym wypadkiem jeszcze raz. – słowa Viridiana były ciężkie jak odlane z ołowiu - Są bowiem łatwiejsze sposoby, a z nadzieją w sercu zawsze umiera się łatwiej i zdecydowanie ciszej.
    Słysząc o balu Vyron uśmiechnął się nieznacznie.
    - Chętnie przybędę, ale zanim ona dojrzeje do ożenku, to ja będę już starym dziadem, któremu pozostanie jedynie smętne wspomnienie o prężnej kuśce i łóżkowych przewagach. Musisz szukać partnerów w wieku zbliżonym do jaj własnego jeśli nie chcesz wyhodować sobie potencjalnego wroga znającego Twoje przyzwyczajenia i obyczaje domu. – uśmiechnął się smutno - Zafundowanie młodemu dziewczęciu starego zaplutego dziada jako męża to najszybsza droga by przekonać się o tym, że najkrótsza droga do serca mężczyzny wiedzie nie przez jedzenie i żołądek a przez nóż pomiędzy żebrami lub łopatkami.
    Sięgnął po puchar i upił łyk wina.
    Będzie musiał sprowadzić go sobie nieco więcej bo było naprawdę smaczne.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 5 Maj 2018, 19:06   

    Niby rozmawiali luźno. Niby poruszali tematy na które aktualnie mieli ochotę... A jednak w pewnej chwili Thorn zaczął czuć się jak na przesłuchaniu. Albo jak na wykładzie, bo Vyron postanowił podzielić się z nim wiedzą którą posiadał.
    Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało bo lubił słuchać innych, lecz aktualnie w tej chwili czuł się... niedouczony. Niby czytał o wierzeniach ludzi w Klinice, z ksiąg udostępnionych mu przez Anomandera, ale nie sądził, że Laraziron również interesuje się Światem Ludzi. Może ten pociąg jest u Upiornych naturalny?
    Pokręcił głową gdy Viridian zapytał o rasę Niańki. Założył, że była Człowiekiem lub Opętańcem, lecz równie dobrze mogła być zupełnie kimś innym. Krótkowzrocznością byłoby zamknięcie się tylko na tych dwóch rasach, skoro wszystkie mogą podróżować do równoległego świata.
    - Niczego nie mogę być pewnym. - powiedział i przeczesał włosy wiercąc się na siedzisku. Cała ta sprawa z dzieckiem była kłopotliwa. Aeron nie mógł od tak zwyczajnie przygarnąć Abi. Kwestią czasu było to czy Szlachta zainteresuje się nowym Upiornym pomieszkującym z Bękartem.
    Młody Vaele ostatecznie cieszył się, że nie dorobiono temu jakiejś idiotycznej historyjki, że na przykład wychowuje sobie przyszłą żonę. Chociaż... ten pomysł nie byłby głupi. Wśród możnych spotykało się małżeństwa kuzynostwa. Thorn jednak nie miał zamiaru dobierać się do Abigail, dzieliło ich zbyt bliskie pokrewieństwo.
    No i Arystokrata nie zamierzał nigdy się żenić. Oczywiście dopiero okaże się co przyniesie przyszłość, lecz na razie żadna wysoko urodzona nie spoglądała w stronę Bękarta.
    Mężczyzna skrzywił się na słowa o polowaniu.
    - Absolutnie mu się nie dziwię. Zdziwiłbym się gdyby ojciec Abi nie interesował się jej losem. - powiedział szczerze - Lecz właśnie to stanowi największy problem. Dziewczynka boi się go. Nie wiem czy to przez opowieści Niańki, czy ojciec faktycznie coś jej zrobił. - potarł twarz - Wszystkiego dowiem się niebawem. Nie chcę zasypywać jej pytaniami bo wszystko jest dla niej relatywnie nowe. Nowy dom, nowe otoczenie, nowy opiekun... - westchnął - Jest grzeczna, to trzeba przyznać więc nie powinna sprawiać problemów. Ale czas pokaże co będzie dalej. - przeniósł wzrok na ogień w kominku i zamilkł na chwilę, wpatrując się w hipnotyzujące swym tańcem płomienie - Obawiam się... okresu dojrzewania. - powiedział po chwili i na jego twarzy wypisała się niepewność. Spojrzał w oczy Viridianowi, jakby szukał tam zrozumienia.
    Obaj doskonale wiedzieli, że dojrzewający Upiorny to niebezpieczny Upiorny. Owładnięty żądzą, pragnący nowych doświadczeń. Aeron pamiętał swój okres buntu - Dziadek szybko wysłał go do wojska, bo młodzieniec był nie do wytrzymania.
    - Oczywiście, że rozumiem. - żachnął się, bo rozmowa stawała się stresująca - Masz mnie za idiotę? - zmarszczył brwi. Już po czasie zdał sobie sprawę, że zadał niewłaściwe pytanie. Pytanie, na które chyba nie chciał poznać odpowiedzi.
    - Po prostu cała ta sytuacja zwaliła mi się na głowę jak grom z jasnego nieba. - przyznał - Wiele spraw muszę przemyśleć. Podjąć ważne decyzje. Jestem wdzięczny za przysłanie guwernera bo faktycznie nie można zwlekać z nauką. Abi jest jeszcze młoda, ale nie wiem czy zwyczajnie dziecinna czy już infantylna. - spojrzał w oczy rozmówcy - Mam nadzieję, że po prostu faktycznie jest jeszcze dzieckiem.
    Pomysł Vyrona był naprawdę dobry. Arystokrata nie musiał dodawać więcej. Thorn uśmiechnął się do niego drapieżnie, bo obaj doskonale wiedzieli jak powinna wyglądać 'likwidacja' ojca Abi. Rozwiązanie problemu.
    Wysłuchał słów Viridiana i machnął ręką. Oczywiście brał na poważnie wszystko co tamten mówił, ale jeśli chodzi o liczenie wieku u Upiornych, była to kwestia względna.
    - Nie przesadzaj, jesteś jeszcze młody. - powiedział z uprzejmym uśmiechem - Jeszcze długo będziesz zdolny do uszlachetniania puli genetycznej naszej ojczyzny. - dodał bez kpiny - Z resztą nie wiadomo jak szybko dziewczyna dorośnie. Wiesz, że nasza rasa nie ma określonego progu dojrzewania. - wzruszył ramionami stwierdzając fakt - To nie tak, że przychylam się ku tobie. Zwyczajnie chciałbym zobaczyć jak miażdżysz konkurencję, drogi przyjacielu. - uśmiechnął się do niego opierając policzek na dłoni.
    Nie chciał go drażnić, ale przecież małe żarty nie zaszkodzą, prawda? Zwłaszcza, że czeka ich wyciąganie informacji z Agentki Morii. Co z pewnością nie będzie się odbywało w miłej atmosferze. Już o żartach nie wspominając.
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 6 Maj 2018, 00:29   

    - Im szybciej zdobędziesz te informacje tym lepiej dla małej. Teraz są one świeże i spoczywają tuż pod powierzchnią, a później będziesz musiał rozdrapywać zabliźnione rany w celu ich zdobycia. – powiedział Viridian korzystając z chwili, którą Aeron przeznaczył na wzięcie oddechu - Poza tym im dłużej zwlekasz, tym więcej szczegółów ulatuje z dziecinnej głowy.
    Może nie było to najbardziej delikatne posunięcie ze wszystkich możliwych posunięć, może i wchodziło z buciorami w delikatną psychikę dziecka, ale niestety tak już jest ten świat urządzony, a zmuszenie dziewczynki do powiedzenia prawdy i przypomnienia sobie szczegółów zajścia mogło mieć kapitalne znaczenie dla sprawy.
    Tylko czy Aeron o tym wiedział i był gotowy podjąć tak zdecydowane kroki?
    - Do tej pory nie potwierdziłeś ani nie powiedziałeś sam, czy wysłałeś ludzi w miejsce z którego Abigail przyszła. Czy mam to rozumieć jako „nie”? – zapytał zielonooki aby upewnić się co do swoich przypuszczeń.
    Pytał o to tylko ze zwykłej ciekawości, bo przecież nie była to sprawa bezpośrednio dotycząca jego samego ani jego majątku. Viridian już na samym początku postąpiłby inaczej. Mając w rękach dzieciaka i widząc malujące się przed nim perspektywy, wysłałby niewielki oddział ludzi w przebraniach zwykłych plebejuszy aby sprawdzić, zabezpieczyć ślady i bardzo dokładnie „wybadać” czy z pewnością nikt nie przeżył. Gdyby się okazało, że morderca zostawił jednak jakiś
    ślad, przebrani ludzie mieli ruszyć jego tropem, odnaleźć i zlikwidować. Następnie, podczas powrotu dla bazy, dla pewności i „spokoju sumienia”, owi przebierańcy zostaliby zlikwidowani przez inny oddział. Ot tak, dla pewności, że nawet przypadkiem, w gronie kolegów przy kuflu piwa nie wymsknęło się jakieś niebaczne zdanie.
    - Pozwolę sobie nie udzielać odpowiedzi na to pytanie. – powiedział Viridian z jadowitym uśmieszkiem, kiedy Vaele zapytał czy ten ma go za idiotę. - Nie mam pojęcia o wychowywaniu dzieci, ale mogę powiedzieć, że nie wydaje mi się, by stosowanie pasa na gołą dupę było najlepszym rozwiązaniem w przypadku dojrzewających dziewcząt. Po mojemu najlepiej będzie jeśli przekierujesz jej uwagę i energię na coś innego. Niech jeździ konno, strzela z łuku, szkoli sokoła do polowań, jeździ na łowy, pobiera nauki u jakiegoś mistrza lub, bo ja wiem, gra na harfie? Coś wymyślisz. Zawsze możesz wysłać ją na nauki gdzieś relatywnie daleko od domu i niech jej opiekunowie się zajmują problemem dorastania. – powiedział patrząc w sufit z miną „wiódł ślepy kulawego”. Następnie powrócił spojrzeniem alb swojego rozmówcy.
    Uwagę o młodości Viridian zignorował.
    Przez chwilę patrzył w płomienie aż w końcu ponownie
    - Masz jakieś szczegółowe wytyczne odnośnie Podsądnej? Czy musi przeżyć przesłuchanie? A może minie zaskoczysz i powiesz, że jednak jakieś dodatkowe informacje przysłano do nas tuż przed przesłuchaniem tej pyskatej dziewuchy? – zapytał sięgając po pucharek z winem i pociągając z lubości łyk. Na twarzy Vyrona dnie drgnął nawet jeden więzień. Widać było, że rozmówca Aerona był spokojny i opanowany.
    Widać było że konieczność przesłuchania więźniarki czekającej w piwnicach na swój czas niewiele (jeśli w ogóle) wpływała na jego nastrój.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 6 Maj 2018, 20:42   

    Rozmowa ta jak na jego gust trwała troszkę za długo. I miała nieciekawy obrót bo Vyron zaczął sypać radami jak asami z rękawa. Miał szczere intencje? A może chciał tym udowodnić, że jest od Thorna lepszy? Jego motywy nigdy nie zostaną poznane. Niemniej Aeron był już zmęczony tłumaczeniem w jak ciężkiej sytuacji się znalazł.
    - Wiem o tym. - powiedział kiwając głową - Jeszcze z nią nie rozmawiałem bo tuż po przybyciu do Rezydencji dowiedziałem się o zadaniu. - wyjaśnił marszcząc brwi.
    Torturowanie Członka Morii, jakkolwiek by nie było przyjemne, w tej chwili nie było mu na rękę. Wolałby wrócić i wypytać Abi o wszystko co z nią związane. Miał wiele pytań które w tej chwili pozostawały bez odpowiedzi i denerwowało go, że miał je pod nosem ale nie mógł po nie sięgnąć. Nie w tej chwili.
    Spojrzał w oczy Viridianowi który jak natrętny rzep uczepił się jednego pytania. Faktycznie Vaele nie potwierdził, ale miał w tym cel. Nie chciał zdradzać wszystkich swoich zamiarów swojemu rywalowi. Oczywiście wyśle oddział na miejsce gdzie stoi dom w którym Abigail mieszkała z Niańką. Kto wie, może nawet sam będzie dowodził w tej wyprawie? I może da znać swojemu wujowi, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Musi jednak wynająć najemników, bo nie poświęci swoim sprawdzonych żołdaków. Zbyt wiele znaczyli, byli zbyt dobrzy w swoim fachu.
    - Jeszcze nie. - powiedział w końcu, niechętnie - Jak mówiłem, zabrakło mi czasu. Gdybym miał choćby godzinę na to by dowiedzieć się gdzie to miejsce się znajduje, byłoby w tej chwili przeczesywane aż do ostatniej drzazgi w podłodze. - dodał wyraźnie zirytowany tym, że dostał rozkaz natychmiastowego stawienia się w Wieży. Zamiast zająć się Agentką rozmawiali, ale Thorn nie uważał tego za czas zmarnowany. W końcu mógł poznać Vyrona od innej strony, spokojnej strony.
    Uśmiechnął się jadowicie gdy tamten nie odpowiedział na ryzykowne pytanie, zadane przez Upiornego pod wpływem emocji. Może to i lepiej, życie w niewiedzy czasami jest wygodniejsze. Chociaż czy to niewiedza, skoro Aeron mógł spokojnie domyślić się zdania Larazirona? Przecież dogryzali sobie od lat, stawali po dwóch stronach barykady tylko po to by się ponaparzać. Kiedyś można było zwalić to na rywalizację podrostków, teraz było formą rozrywki. Mimo, ze czasem ich starcia były naprawdę brutalne.
    Prychnął na ostatnią propozycję Vyrona. Jeszcze czego. Przygarnął Abi po to by ją za jakiś czas wysłać na nauki poza dom?
    - Nie mam zamiaru pozbywać się problemu w ten sposób. - powiedział z powagą - Nie pójdę śladami swojego tchórzliwego Dziada.
    Stary Vaele gdy tylko zauważył u wnuka śmielsze poczynania i bunt, wysłał go do wojska. W prosty sposób pozbył się młodego z domu na te kilkadziesiąt, najgorszych dla rodzica i opiekuna lat. Na najgorszy okres w życiu podlotka, czyli dojrzewanie.
    Aeron nie miał więc okazji wyszumieć się jak jego rówieśnicy. Nie balował, nie podróżował, nie dupczył chętnych panien. Miast tego szlifował umiejętności walki. Łamano mu charakter ale ostatecznie nie wyszedł na tym źle. Po latach to on złamał kilka charakterów i wybił się na szczyt hierarchii Gwardii Arcyksiążęcej. Był jednym z wielu Dowódców ale... już niedługo sięgnie wyżej. Był ambitny.
    Westchnął gdy przeszli do kwestii więźnia. Thorn zawiesił wzrok na płomieniach pożerających szczapy drewna w kominku.
    - Mamy wyciągnąć z niej jak najwięcej. - powiedział - Niczym więcej mnie nie uraczono. - skrzywił się, bo organizacja Stowarzyszenia najwyraźniej nie miała się najlepiej. Zapamięta, by zająć się tym gdy już nadejdzie jego czas. Bo nadejdzie, Vaele nie przyjmował innego scenariusza.
    - Zobaczymy jak wypadnie nasza współpraca z samą Agentką. - uśmiechnął się paskudnie a blask ognia odbił się w jego oczach - Tylko od jej zachowania będzie zależało jak skończy. - spojrzał na Vyrona i sięgnął po maskę na znak tego, że chyba nadszedł czas przedyskutowania kwestii samego przesłuchania - Masz jakieś specjalne życzenia co do tortur, Lordzie? Dziś jestem na twój rozkaz.
    _________________
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 15 Maj 2018, 02:42   

    Ogień przyjemnie szumiał w kominku przeskakując ze szczapy na szczapę i błyskając wesoło. Za oknem, przesłoniętym firanką z delikatnego, niemal przeźroczystego materiału, słońce z wolna zaczynało chylić się ku zachodowi.
    Viridian patrzył przez chwilę w okno za plecami rozmówcy i przeniósł wzrok na płomienie. Za kilka godzin znowu nastanie noc a po niej wstanie dzień. Ten trwający odwiecznie cykl nie dziwił już nikogo. Nikt się nie zastanawiał nad tym co by właściwie było, gdyby owa, jak to mawiają uczeniu, płonąca kula gazów któregoś poranka nie wzeszła nad horyzontem. Gdyby zgasła. Co by było? Czy zapadłaby wieczna noc? Czy świat zmieniłby się jakoś znacząco? Furda! Po co zawracać sobie głowę czymś tak abstrakcyjnym? Dla większości mieszkańców tego świata przemyślenia kończyły się na aktualnym dniu i dotyczyły tego co włożą do ust by zaspokoić głód i co wzują na dupę. Dla nich, szarych lub bezbarwnych mieszkańców tego habitatu, świat trwał, trwa i będzie trwał nadal. A oni? Ich żywot nie musi mieć głębszego sensu. Niech będzie pusty, jałowy i szary. Niech będzie nudny i pospolity ponad wszelkie pojęcie, byleby tylko było co do mordy włożyć i okryć nagość.
    Może to właśnie z tego powodu Vyron nienawidził plebsu? Może mierziło go ograniczenie umysłowe osobników niższego stanu, dla których świat składał się tylko z jednej, no góra dwóch, nieraz bardzo hermetycznych dziedzin wiedzy lub umiejętności? Może to tak typowa dla niewolników i motłochu niechęć do działania, samorealizacji i realnej poprawy swojego życia tak go denerwowała i obrzydzała? To wszystko tylko przypuszczenia, ale pozwalały one na stwierdzenie, że rozmowa z Bękartem (jakkolwiek Viridian w dalszym ciągu nie uznawał go za Lorda równego sobie) o takich pierdołach jak obawy o dorastanie dziecka, ustalenie co właściwie stało się w domu Abigail, czy zwykłe szukanie metody na to, jak się pozbyć niechcianego „Wuja”, stanowiła ciekawą odskocznię. Bękart myślał i miał plany. Bękart podobnie jak i Viridian miał pragnienia i chciał osiągnąć coś konkretnego w bliższym lub dalszym okresie czasu. Gdyby tylko nie był bękartem …
    Viridian wyłączył się na chwilę potrzebną do wysnucia przemyśleń, ale też dość szybko powrócił do rozmowy. Słysząc wyjaśnienia, których udzielił Aeron, Vyron uśmiechnął się półgębkiem. Był to jeden z tych grymasów twarzy, które mogły oznaczać wszystko albo zupełnie nic. W tym wygiętym ku górze kąciku ust mogła kryć się drwina i niewypowiedziane słowa pogardy jak również pełne kompasji zapewnienie o zrozumieniu i stwierdzenie, że tak to już parszywie w życiu bywa, że nigdy i na nic nie ma czasu.
    Gdy Młody Vaele wyraził swoje zdanie odnośnie metod wychowawczych swojego dziadka uśmieszek spełzł z twarzy Vyrona.
    - Myśleć możesz sobie co tylko chcesz, ale nie określaj Starego Lorda Vaele’a mianem tchórza. – powiedział Viridian spokojnym acz chłodnym głosem pozbawionym mentorskiego tonu - Robił co do niego należało, metodami jakie uznał za właściwe. Możesz go szczerze nienawidzić bowiem takie jest Twoje prawo i tego nie mogę Ci w żaden sposób bronić, ale któregoś spokojnego wieczora, gdy będziesz sobie wygodnie siedział w ulubionym fotelu z swojej rezydencji, zastanów się nad tym, Kim byś był i co byś robił, gdyby nie to jaki był stary Lord Vaele.
    To nie była ani mentorska rada, ani płynące z głębi serca życzliwe przemyślenie. To było zwykłe zwrócenie uwagi na zaistniały fakt, który Bękart będzie musiał rozważyć sam w sobie. Viridiana nie interesowało to do jakich wniosków dojdzie jego rozmówca, bowiem jego słowa miały też inne, bardzo zawoalowane i dyskretne zadanie. Otóż Vyron, jako Lord Krainy Luster, nie mógł pozwolić na to, by Bękart, już z samej racji swego nieprawowitego urodzenia gorszy, wycierał sobie mordę innym Lordem Krainy Luster. Ot, solidarność pozycji można by rzec.
    Słysząc słowa Aerona odnośnie przesłuchania, Viridian spuścił głowę i trwał tak przez chwilę wpatrzony w podłogę pod swoimi stopami, po czym dalikatnie, jakby z niedowierzaniem pokręcił głową lekko na boki w geście zaprzeczenia.
    - Przecież to tylko zwykły opętaniec, śmieć nie wart nawet splunięcia. – powiedział podnosząc głowę a jego dość miłą dla oka twarz wykrzywiał teraz wyraz obrzydzenia i niechęci. Oczy, jeszcze niedawno limonkowoziolone i błyszczące, teraz były matowe, pełne zdecydowania i zapiekłej nienawiści.
    Sięgnął do maski i zasłonił ją twarz.
    Mimo tego, że twarz pozostawała zasłonięta, jego głos dalej był pełny irytacji i niechęci do dziewczyny siedzącej w lochach Wieży.
    - Czego niby mamy się dowiedzieć od takiego śmiecia? Przecież to tylko pion. Pionków nikt nie wtajemnicza w ważne sprawy. Nie sądzę by Moria, raczej jej zarząd, był aż tak głupi, by powierzyć strategicznie ważne informacje czemuś takiemu. – wyjątkowo dobitnie zaakcentował słowo „czemuś” dając do zrozumienia, że dla niego Podsądna stoi na pozycji niższej od zwierzęcia.
    Teraz głos Viridiana aż ociekał nienawiścią i widać było, że owo negatywne nastawienie zaczyna eskalować. Przez chwilę mogło się wydawać, że w fotelu siedzi bestia składająca się z okrucieństwa, nienawiści, złości, pogardy i żądzy mordu.
    W pokoju zapadła cisza, która przerywał jedynie szum ognia w kominku.
    Ta chwila ciszy była potrzebna by ochłonąć, i faktycznie, chwilę później Viridian odetchnął głęboko i znowu odezwał się spokojnym, chłodnym głosem.
    Nie było w nim irytacji ani złości a raczej jakiś cień rozmarzenia i ulotnego pragnienia.
    - Z chęcią urządziłbym pokazową egzekucję. Taką, która unaoczniłaby wszystkim lojalnym i mniej lojalnym mieszkańcom Krainy Luster, co ich czeka, jeśli podejmą się jakiejkolwiek współpracy z wrogiem. Powiedzmy, że to taka lekcja poglądowa dla wszystkich i bez ograniczeń wiekowych. Zaproszeni są na nią wszyscy bez wyjątku, poczynając na maleńkich dzieciach na rękach matek a na czcigodnych starcach wspieranych silnymi ramionami synów kończąc. Z prawdziwą radością patrzyłbym jak ta dziewczyna zdycha w niewyobrażalnym cierpieniu przez wiele dni. Jak z wyłupionych oczu leją się krwawe łzy, jak z pozbawionych zębów i warg ust wydobywa się krwawa piana a język wypada aż na brodę. Jak drży łapiąc powietrze w płuca osłonięte resztkami mięsa i połamanymi żebrami. Słuchałbym niczym pięknej melodii chrzęstu połamanych kości nóg, na których by stała. Słuchałbym jak wyjąc z bólu zdziera sobie gardło aż do krwi. Słuchałbym plusku wody, który cuciłby ją z błogiego omdlenia i przywracał z powrotem do udręczonego ciała. A na koniec, w chwili gdy skórę na karku zmroziłby jej zimny oddech śmierci, puściłbym ją wolno pod dozorem uzbrojonych ludzi, którzy mieliby zadbać by nikt nie udzielił jej żadnej pomocy, choćby dobijając ją. Niech jęczy, wyje i charczy z bólu. Niech czołga się w rynsztoku zahaczając o jego występny strzaskanymi kośćmi, które przebiły jej skórę. W końcu tam, w rynsztoku, jest jej miejsce. Niech brnie przez nieczystości i błoto nim w końcu pogrąży się w wiecznym mroku. – ostatnie słowa zabrzmiały jakby Viridian uśmiechał się na samą myśl o tym wszystkim.
    - Jeśli chodzi o tortury to nie krępuj się, możesz z nią robić co Ci się żywnie podoba, byle tylko udzieliła jakichkolwiek sensownych informacji. Zdaje się, że wspominałem już o tym, że zbyt mocno torturowany więzień zaczyna konfabulować.
    Powiedziawszy to zdjął jeszcze na chwilę maskę, wstał, złapał dłonią puchar i wypił do końca znajdujące się w nim wino. Szybko i po żołniersku. Puste naczynie odstawił ponownie na stół.
    Ponownie założył maskę na twarz.
    - Niezłe to wino. Swoją drogą, może któregoś dnia zabrałbyś Abigail i wybralibyśmy się na ryby albo, jak to mówią w Świecie Ludzi, grilla? – zapytał całkiem zwyczajnym, spokojnym i nawet miłym głosem - W końcu było nie było jestem Twoim Najlepszym wrogiem, a jak mówi stare powiedzenie, trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale wrogów trzymaj jeszcze bliżej. – powiedział a w jego głosie zabrzmiała nuta wesołości.
    Podszedł do drzwi nie otwierał ich jednak. Może Aeron będzie chciał jeszcze poruszyć jakąś kwestię?
    Jeśli Aeron nie miał nic do dodania, ani żadnych pytań Viridian otworzył drzwi przepuszczając swojego rozmówcę przodem.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 15 Maj 2018, 20:13   

    Gdyby znaleźli się w innych okolicznościach, dyskutowanie na błahe tematy mogłoby być nawet przyjemnym sposobem spędzenia czasu. Vyron był osobą zaskakującą, Thorn właśnie poznał jego inne oblicze. Nie mógł założyć, że była to jego szczera postawa, bo równie dobrze Upiorny mógł grać spokojnego. Lecz... czym miałby się stresować? Był na swoim terenie więc nawet jeśli Aeron zdecydowałby się go zaatakować, Viridian miałby prawo zmieść go z powierzchni Krainy Luster. Całe szczęście, Vaele był osobą inteligentną i nawet przez myśl nie przeszło mu by rzucać się na Lorda.
    Niepotrzebnie wspominał o Dziadku. Zielonooki złapał się tej myśli, nie mógł jej zignorować. Wyraził swoje zdanie, a ono nie spodobało się Thornowi w żadnej mierze.
    Uniósł twarz i spojrzał na niego spod półprzymkniętych oczu. Na obliczu wykwitł grymas wyższości i dystansu. Może i rozmawiali 'na luzie' lecz Viridian nie powinien mieszać się w nie swoje sprawy. I uwagę powinien zwyczajnie zmilczeć.
    Nie chcąc ciągnąć tematu, Upiorny jedynie poprzestał na spojrzeniu. Przez chwilę patrzył na swojego Rywala. Wytrzymał jego jadowicie zielone wejrzenie, nie pierwszy raz ścierali się w takim pojedynku.
    Odwrócił się z stronę kominka gdy tamten się zamyślił. Trwało to dość długo ale kolejne słowa sprawiły, że po karku Vaele przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
    Oto cały Lord Vyron Gravven Laraziron. Okrutny ponad miarę, lubujący się w widowiskowych rozlewach krwi, zawzięty i zezwierzęcony do granic, a jednak ukrywający się za maską gentlemana - może i był wybuchowy, lecz starał się trzymać fason. Upiorny Arystokrata z krwi i kości, przesiąknięty złem i nienawiścią do innych istot, przekonany o swojej wyższości, nadęty i pyszałkowaty. To właśnie Lord Laraziron którego Thorn tak nie znosił a który dostarczał mu tak wielu rozrywek zarówno na arenie ekonomicznej jak i tej prawdziwej, gdy przychodził czas Igrzysk.
    Nawet teraz próbował ukryć swe oblicze, zakładając maskę Stowarzyszenia.
    Aeron uśmiechnął się opuszczając twarz i również sięgnął po swoją. Nie założył jej jednak od razu. Jego puchar był już co prawda pusty, ale Arystokrata nie chciał od razu zakrywać lica. Nie miał nic do ukrycia, w tej chwili nie potrzebował woalki kłamstw, mimo, że uchodził za Owoc Kłamstwa, Dziecię Kłamstwa.
    Wstał zaraz po nim. Nie komentował wywodu bo nie chciał zajmować stanowiska w tej sprawie. Czas pokaże, czy Agentka chce współpracować i jakimi torturami trzeba ją uraczyć, by wyśpiewała wszystko co wie. Jednego był pewien - ta noc będzie długa i dość męcząca dla samych Upiornych a co dopiero dla biedactwa przebywającego w celi?
    Nie wytrzymał i zaśmiał się serdecznie na propozycję Viridiana. W jego ustach, po tym co przed chwilą powiedział, brzmiała tak irracjonalnie... Niemniej była bardzo kusząca. Choćby ze względu na to, że Thorn był bardzo ciekaw jak Laraziron zachowa się przy dziecku.
    - Chętnie, Mój Najlepszy Wrogu. - powiedział wesoło, ale nie odważył się klepnąć go w ramię, chociaż miał wielką ochotę - Zakończmy zabawę tutaj tak szybko jak to będzie możliwe. Im szybciej się uwiniemy, tym szybciej wybierzemy się na wspólny wypad. - dodał. Obaj jednak wiedzieli, że nie liczyło się tylko tempo a sama skuteczność. Musieli wyciągnąć jak najwięcej.
    Thorn wyszedł pierwszy, uświadamiając przy okazji zielonookiemu, że to on, Lord Laraziron przewodzi przesłuchaniu, dlatego ma ostateczne słowo w tej kwestii.
    Aeron był ciekaw na ile pozwoli sobie Vyron. Kiedy zacznie przekraczać granicę. Bo przecież Viridian nie wiedział, że przydzielono mu Vaele nie tylko do pomocy, ale też by go kontrolował.


    z/t x 2
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 9