• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Rezydencja Giselle
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 23 Marzec 2018, 22:29   Rezydencja Giselle  

    Dom, w którym mieszka Giselle, to dość wiekowy już dwór. położony przy niewielkim jeziorze. Położona niedaleko Malinowego Lasu, rezydencja jest cichym miejscem, w którym rodzina o dziwnym nazwisku "Gracia" mieszka już od kilku pokoleń. W skład tej posiadłości wchodzi też sporawy, murowany magazyn a do całego, położonego na wzgórzu i u podstawy niewielkiej góry kompleksu prowadzą szerokie schody.


    Fioletowowłosa, jako najstarsza córka w jej rodzinie, za swój własny kawałek w tym domu mogła uznać bardzo sporą jego część. Najbardziej lubiła jednak przybywać w domowej bibliotece. To duże pomieszczenie o grubych ścianach i masywnych drewnianych drzwiach. . Na ścianach wisiały różne obrazy. Dziewczyna nie zna pochodzenia połowy z nich, lecz wie, które z nich namalowała jej babcia. Wciąż stoi tu stojak na obraz wraz z zestawem farbek. Na całej długości tego pomieszczenia, porozstawiane były wysokie szafki, które miały około 3-4 metrów wysokości. W każdym bądź razie, niskiej Giselle najwyższe pułki sprawiały kłopot. Ale nie dlatego lubiła to miejsce. Lubiła je dlatego, że gdy otworzyła okno, to właśnie z okien biblioteki rozchodził się widok na przydomowy, kwiecisty ogród, a otwarcie okna nieco bardziej od południa powodowało, że do miejsca pełnego książek dostawała się kwitnąca gałązka drzewa, które zwie się jabłonią sercowatą. Dziwną nazwę zawdzięcza charakterystycznym płatkom u jej kwiatów, których zapach był wręcz przecudny. Dodatkowo, był to też w kącie stary fortepian, na którym dziewczyna uczyła się grać.
    Najważniejszym punktem tego pokoju było biurko, przy którym dziewczyna zazwyczaj się uczyła, albo pracowała. Zawsze zawalone stertą książek biurko z wgłębieniem na kałamarz było miejscem mocno spracowanym przez tę szlachciankę. Tym razem powiedzenie "zazwyczaj" nie mijało się z prawdą, ponieważ Giselle zasnęła przy nim z głową zanurzoną w książce. Jak zwykle z otwartym oknem. Szczęściara, że nie została złapana przez swoją główną pokojówkę, którą zwykła nazywać wiedźmą.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 25 Marzec 2018, 14:35     

    Stuk. Cichy dźwięk jakby za drzwiami ktoś stał i i niezbyt masywną rączką właśnie postanowił dać znać o swoim przybyciu. Stuk. I znów, ledwie kilka mrugnięć od poprzedniego. Tylko czy ktokolwiek to słyszy? Nad tym jednak Senna się nie zastanawiała. Za to jeszcze raz jej dłoń spotkała się z drzwiami.
    - Przecież nie przychodzę z ofertami! - Szepnęła cicho pod nosem zirytowana, że jeszcze nikt nie otworzył. I choć gdzieś tam, bardzo głęboko, miała świadomość, że nikt nie zdążyłby otworzyć - chyba że stałby za drzwiami czekając - to tłumiła ją swoją niecierpliwością.
    No bo w końcu stał sobie przed domem taki satyrek, czy inne fauniątko i chciało wejść. Nie miało butów, bo kto to widział na kopytka wkładać jeszcze cokolwiek innego? No otóż nikt nie widział! Dziwaczna dziewczynka miała również na głowie rogi, dokładnie dwa. Rozchodziły się w przeciwne strony, by na końcu skręcić ku górze. Do tego były białe, a tym samym odróżniały się nieco od ciemnozielonych włosów przy czubku głowy. Warto jednak zauważyć, że im dalej tym zielony stawał się jaśniejszy, tak że końcówki metrowych włosów można było skutecznie ukrywać wśród letniej trawy silnie oświetlanej promieniami słońca. No więc były już zupełnie jasne.
    Brak cierpliwości wynikał jednak nie tylko z tego, że Wena taka jest, lecz również z braku ubrania. Otóż naszej Zjawie było zimno! Jednak uparła się, że przecież leśny duszek nie chodzi po ludzku w sukienkach. No więc to byłoby okropnie podejrzane! W zasadzie samo pojawienie się stworzenia, którego postać przybrała Wena było podejrzane. Jednak pasowało do jej zabawy, a ubranie psułoby cały efekt.
    Po grzecznym odczekaniu pięciu, może sześciu sekund Wena zerwała już z jakimikolwiek pozorami elegancji i po prostu zaczęła obiema dłońmi uderzać mocno w drzwi jakby ją kto gonił. Bo zimno! Zimno, więc maleńka, bo licząca może z metr pięćdziesiąt satyrowa forma Zjawy chciała do środka, gdzie na pewno choć trochę lepiej.
    - Jakie ciężkie jest życie leśnych duszków! - Mruknęła tylko dobijając się do drzwi przypadkiem znalezionego domu.




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 25 Marzec 2018, 20:58     

    Śpiew ptaków, szum liści i zapach kwiatów - do tego wszystkiego Giselle była przyzwyczajona. Były to wbrew pozorom głośne odgłosy, lecz dla niej były głosem domu, nostalgiczną częścią kocicy, którą była. Nie przeszkadzało jej więc słońce. Zazwyczaj mało sypiała, bo siedziała z papierami do późna. Więc urwanie sobie drzemki było w jej mniemaniu na miejscu. Wyglądała słodko i niewinnie gdy tak sobie spała. Jej twarz była piękna, a skóra delikatna i bez skazy. Zawsze uważała, że musi o ten dar dbać, ale przy okazji zarabiać na swoje. Tylko jej włosy, które teraz niemal dotykały ziemi, zwisając z za krzesłem, delikatnie falowały z powodu wiatru, który wlatywał przez okno. Gdyby nie one, wyglądałaby pewnie jak porcelanowa lalka.
    Spała tak już z 40 minut. Jej błogi sen został przerwany przez jakiś stukot. Lunatyczka podniosła się z biurka, poprawiła swoją grzywkę, przeciągnęła też ręką po twarzy i rozejrzała dookoła.
    -Zaspałam? -Zmarszczyła się. -Nie... spałam tylko chwilę. - Usłyszała ponownie stukanie do drzwi - Oh, rozumiem! Ktoś przyszedł. Nya.
    Miauknęła sobie, jak to miała w tradycji. Ciężko bowiem usunąć stare nawyki. Ale czy ten jeden był taki zły? Raczej nie. Przetarła prawe oko, odsunęła się z krzesłem od biurka i wstała. Włożyła swoją rękę pod swoje długie, fioletowe włosy i uniosła dłoń, poprawiając je. Podczas gdy szła, jej gość zdawał się niecierpliwić. Skwasiła się.
    -Idę już, idę! Proszę nie siłować się z drzwiami.
    Podeszła nieco szybciej, odryglowała drzwi i pociągnęła za uchwyt energicznie. Uchyliła drzwi, gdzie ujrzała coś, czego się nie spodziewała. Myślała, że spotka jakąś pokojówkę albo tę starą wiedźmę Sabrinę, główną pokojówkę. Ale nie! Coś tu było nie tak. Dziwna, satyro podobna istota. Nie, żeby Giselle była zszokowana, czy coś. Po prostu ta istotka była naga. To był problem! Była też przeciwnikiem pokroju Giselle. Dokładnie ten sam wzrost.
    -Dzień dobry Panienko... Czyżby obcowanie z naturą na całego? Nie zgubiła się Pani?
    Powiedziała. Kleiła trochę głupią, bo po prostu nie wiedziała co powiedzieć, anie gdzie powinna się patrzeć w takiej sytuacji. Był to też swego rodzaju sarkazm.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 26 Marzec 2018, 15:36     

    -Nareszcie! - Przemknęło w myślach Weny, gdy usłyszała, ze po drugiej stronie ktoś stoi i nawet otwiera drzwi. No ile można kazać biednej Zjawie marznąć? To nie jej wina, że leśne duszki zwykle nie mają na sobie niczego - co odróżnia je od cywilizowanych duszków. Każdy wie, że miejskie duszki zawsze chodzą ubrane, jako że przejęły zwyczaje od otaczających je ludzi.
    W prawdzie Wena nigdy nie widziała żadnych miejskich, czy leśnych duszków. Jej wiara w trafność swojej refleksji była jednak całkowicie niezachwiana. W końcu nie dostrzegała żadnych argumentów, które mogłyby jej pewność podważyć. No chyba, że te nie były w żadnym razie warte uwagi.
    - Dobry! Wpuść... cisz mnie? - Nie chciała być aż tak bezczelną Weną, żeby rozkazywać gospodarzowi. Przecież chciała tylko wejść i się ogrzać. No i by przedstawienie trwało! W żadnym razie nie pragnęła zostać wyrzucona i musieć przybrać nieco cieplejszą formę.
    Zrobiła kroczek do przodu. O taki mały, żeby dać do zrozumienia, że bardzo chciałaby dostać się do środka. Taki trochę nieuprzejmy wpraszający się krok.
    - Obcowanie z naturą jest codziennością dla leśnych duszków, które nigdy nie gubią się w lesie! Chciałam tylko poznać w końcu sąsiadkę! Bo tyle to już obok siebie mieszkamy, a nawet słowa nie zamieniliśmy. - Och jakże to było niewiarygodne, nawet pomimo niemałych zdolności aktorskich Zjawy. Cały efekt psuł fakt, że zbyt wyraźnie było widać, że dziewczynka, czy może satyrka raczej, marznie. Może to i lepiej, bo łatwiej będzie zrozumieć dlaczego tak bardzo zależy jej na tym, by dostać się do środka.
    W głowie już jednak pojawiały się myśli jak pociągnąć kłamstwo. Jak je uwiarygodnić. Tak żeby nie wyszło, że leśne duszki żyją w lesie bez ubrań i im zawsze zimno. To jednak wymagało nieco czasu.




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 27 Marzec 2018, 19:37     

    Cóż. Giselle skwasiła się. Nie do końca kojarzyła tę dziwną rasę. W końcu, nie wszystko trzeba pamiętać. Pomyślała więc tylko: "Pewnie wciąż śnię. Chociaż. Nie żartujmy sobie." Przynajmniej głosik miała słodziutki. Wciąż, słabo z tym powodem na wpuszczanie nieznajomej do domu. Każdy wie, że mama zawsze zabrania rozmawiać z nieznajomymi, prawda? I pewnie rzuciłaby takim to nieśmiesznym dowcipem, ale zobaczyła nieśmiały ruch tej dziwnej rogatej istoty.
    -Hej, nie jesteś zbyt śmiała w tej chwili? Nie powiedziałam, że możesz wejść, a Ty już wyraźnie pchasz się do środka.
    Ta sytuacja była dla lunatyczki troszkę śmieszna. Tym bardziej, że nawet w małym stopniu nie uwierzyła, że ta dziewczynka jest leśnym duszkiem. Te w końcu mają skrzydełka i wyglądają jak wróżki! Każdy o tym wie. KAŻDY. Albo były to tylko wyobrażenia Giselle, jak kto woli. Jej nowa znajoma raczej nie wyglądała na pocieszoną, że musi tak stać przed drzwiami. Kocia dusza sprawnie to wyłapała. Zrozumiała aluzję.
    -No dobrze, wejdź. Bo będę miała Cię na sumieniu jak się rozchorujesz.
    Giselle zrobiła krok do środka, przy okazji robiąc miejsce dla satyrki. Oczywiście ręką machnęła (jakby samo powiedzenie tego nie starczyło), że ta może wejść.
    -Ale nie myśl sobie, że uwierzyłam w to, że jesteś leśnym duszkiem. Tak łatwo to mnie nie oszukasz. No ale nie jestem sadystką. Ogrzej się. Przynieść Ci coś ciepłego do ubrania?
    Powiedziała, zamykając drzwi za tą dziwną istotą, ryglując je ponownie. W środku nie było jednak znacznie cieplej, pewnie dlatego, że okno było w pełni otwarte. Ciekawe było, czy nasz leśny duszek wciąż będzie się zwijał z zimna.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 28 Marzec 2018, 17:19     

    Na pytanie czy Wena nie jest zbyt śmiała, że już chce wchodzić ta tylko kiwnęła głową. Nie wypowiedziała swojego oburzenia. Zachowała dla siebie przemyślenia, że stała tutaj tak długo zanim ktoś postanowił jej otworzyć i na dodatek jeszcze jest zimno. A ona biedna zmarzła! I to wszystko poświęcenie dla sztuki. Tak, zdecydowanie sztuka wymagała poświęceń. Jednak nie aż tak nadmiernych, żeby nie móc wejść do środka.
    Zrobiła radośnie kilka kroków do środka, gdy została wpuszczona. I już miała się rozglądać, szukać czy może mieszka tu jakiś artysta. Już nawet splotła dłonie z tyłu, gdy do jej uszu dotarły bluźniercze wręcz słowa: "nie uwierzę, że jesteś leśnym duszkiem".
    - Jestem! - Powiedziała stanowczo Wena, choć przez niewysoką formę dziewczynki zabrzmiało to raczej dość uroczo. Jak małe dziecko, które tupie nóżką. A jeżeli o nogach już mowa, to Wena wyciągnęła jedną z nich do przodu, spoglądając na pokrywające ją futerko. - No patrz, przecież mam nóżki jak leśne duszki! Niemal takie same jak wszystkie leśne duszki w mojej leśnej wiosce! - Nieco nadmierne powtarzanie leśnej było tylko odrobinę podejrzane. A już szczególnie, że zawsze było poprzedzone króciutką pauzą, w której Zjawa szukała odpowiedniego słowa, jakby chcąc wymyślić jakąś nazwę. Dotarło do niej jednak, że dziewczyna jej coś oferowało. Dlatego stanęła twardo na obu kopytach i spojrzała na nieznajomą szeroko otwartymi oczami.
    - A masz coś zielonego? Lubię zielony. - To był idealny pomysł, żeby poprosić o jakieś zielone ubranie! Będzie idealnie komponować się z leśnoduszkością Weny, a przy okazji - jako otrzymane od człowieczego mieszkańca lasu, nie będzie zaburzało wewnętrznej spójności przedstawienia.
    Wena spojrzał w górę. W zasadzie trudno było stwierdzić w jakim celu.
    - Duuża ta norka... a tak w ogóle to jestem Sali! - Czyli tak naprawdę po prostu się rozglądała. Zresztą po wypowiedzeniu tych słów stało się to aż nazbyt oczywiste, gdyż zaczęła się przyglądać wszystkiemu. Mogło to wyglądać nawet planowanie kradzieży z włamaniem... gdyby tylko Wena nie robiła tego tak jawnie, na oczach gospodarza.




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 30 Marzec 2018, 21:33     

    Giselle przewróciła oczami. Nie patrzyła się w stronę "duszka" więc ta nie mogła tego widzieć. Była pewna jednej rzeczy - rozmowa z tą dziewczyną zaprowadzi ją donikąd. I jeszcze w dodatku była taka piskliwa, gdy biedna lunatyczka dopiero co wstała. Jak każdy wie, to może człowieka trochę zirytować. Dobrze dla duszka, że fioletowowłosa z góry wyczuła tę dziwną sytuację i była teraz bardziej ciekawa, niż przejęta. Jednak to nie zmienia faktu, że Giselle leśne duszki widziała jak coś, co przypomina wróżkę. Piskliwy głos Sali nie zmienił jej zdania.
    -Kłaaamiesz. - Przeciągnęła - Prawdziwe wróżki nie wyglądają jak skrzyżowanie człowieka z kozą... albo baranem... Możesz mówić co chcesz, ale mnie nie przekonasz!
    Powiedziała zakładając rękę na rękę. Pozycja zamknięta, sama z siebie sugerowała, że ta nie zamierza nowo poznanej istotce wierzyć w tej kwestii. Może była z lasu, ale na pewno przechwalała się z tym całym byciem duszkiem. I niby istnieje cała ich wioska? I wszystkie marzną na dworze? Ciekawe. Szczególnie ciekawe są wymagania tej istotki. "Hej, to ja jestem księżniczką w tym domu, czy Ty to wiesz?! Hmph!" Pomyślała.
    -Masz wysokie wymagania, licząc, że znajdę coś co jest akurat zielone na zapleczu biblioteki. Dostaniesz to, co będzie!
    Powiedziała głośniej. Zrobiła dwa kroki w stronę pakamery, która służyła jej za kuchnię, sypialnię gdy była zbyt leniwa, by iść do swojego pokoju i jako zbiór mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów. Gdy satyrowata panna się przedstawiła, ta zatrzymała się i delikatnie odwróciła w stronę Sali.
    -Oh. Ja jestem Giselle. Ale możesz mi też mówić Gue, Miło mi cię poznać. A teraz pójdę Ci coś znaleźć.
    Odwróciła się, poprawiła swoje włosy, w drodze do magazynu i pociągnęła za klamkę, znikając na moment w drugim pomieszczeniu. Myślała wtedy przy okazji, jak długo jej gość będzie próbował ją oszukać. Może by się nabrała, ale... czy jest w ogóle możliwe, by oszukać kogoś, kto zna wszystkie Twoje myśl?




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 2 Kwiecień 2018, 18:43     

    Przecież to oczywiste, że leśne duszki i wróżki muszą być czymś zupełnie innym! W końcu duszki zajmują się duszkowaniem, podczas gdy wróżki wolą po prostu wróżkowanie. Wróżki są malutkie i mają skrzydełka, żeby nimi latać i czarować po świecie! Leśne duszki natomiast opiekują się lasem i dbają o niego, ale niekoniecznie używają do tego magii. Tak! Wena dobrze wiedziała, że ta osoba przed nią próbuje ją oszukać. CO ZA BEZCZELNOŚĆ! Przecież ona wie, że nie jest wróżką, tylko leśnym duszkiem. To oczywiste!
    Problem w tym, że Wena nie miała okazji wyrazić swojego oburzenia. W zasadzie szybko o nim zapomniała tylko dlatego, że nastał ten dziwny czas, gdy Zjawa zaczęła myśleć o jakich to wymaganiach mówi. Bo niby prosiła o coś zielonego jak listki drzew, lecz przecież to żadne wymaganie. I tutaj nastała ta magiczna chwila, gdy Wena zaczęła rozmyślać, czy czasem nie powiedziała czegoś, co umknęło jej świadomości.
    - Giselle - powtórzyła Wena za dziewczyną, nie do końca jednak słuchając jej słów. Wciąż była zbyt wielce zamyślona, czy nie powiedziała czego o czym zapomniała? Może, że chce spodnie na satyrowe nóżki? Tak, to byłoby rzeczywiście dość znaczące wymaganie. Takie spodnie musiałyby w końcu mieć zupełnie inną strukturę niż spodnie na nogi zwykłych ludzi. Ale skoro ma tam cieplutko i zimno jest górę, to po co miałaby coś takiego mówić.
    Aż tu nagle na Wenę padł nieopisany strach. Stało się to, gdy przełamała swoją dumę i postanowiła zapytać o te wymagania. Może gdyby chociaż postanowiła dokładniej przeanalizować słowa dziewczyny to uniknęłaby obu niedogodności? Zarówno pytania się o własne słowa, jak i przerażenia. Ale co tak naszą Zjawę przestraszyło? Fakt, że nie potrafiła nigdzie zlokalizować Giselle.
    To znaczyło, że zgubiła gospodarz tego domu i ani się nie ma jak bawić, ani nie dostanie niczego ciepłego, a na dodatek jeszcze kto wie czy Gueselle nie została czasem gdzieś porwana przez niegodziwe osoby.
    - Co teraz? Co teraz? - Powtarzała cicho, acz z przejęciem przeskakując z jednego kopyta na drugie i intensywnie panikując. Tak intensywnie, że zapomniała o czymkolwiek innym. Chociażby o myśleniu!




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 5 Kwiecień 2018, 22:14     

    Gdy Giselle udała się w stronę magazynu bibliotecznego, trochę sumienie ją gryzło. W końcu... to był tylko magazyn biblioteczny. Czy znajdzie tam coś, czym to dziwne kopytne coś, mogło by się okryć? No za żadne skarby nie wiedziała i gdy weszła do drugiego pomieszczenia, zamiast głośnego westchnięcia, usłyszeć można było niepewne miauknięcie.
    Porozglądała się w tym zagraconym pomieszczeniu. Trochę jej to zajęło, trzeba było przyznać. Ubrania nie znalazła, ale trochę tkaniny i owszem. Przynajmniej kolor się zgadzał. Była ciemnozielona. Bardzo... raczej... zwiędła zieleń. Cóż! Musiało starczyć, nic innego tu nie ma. Wyszła więc z tkaniną z pomieszczenia. Wcześniejszego wołania stworka z pewnością nie słyszała, była zbyt zajęta.
    Wychodząc z pomieszczenia, oparła się o swoje biurko, trzymając tkaninę w jednej dłoni. Z jej podręcznego magazynu, wyjęła igłę oraz nić i zaczęła szyć na oczach Sali.
    -Cóż, nic innego nie znalazłam. Zaraz coś się z tego wytworzy. Dam radę... a Ty w tym czasie opowiedz mi jakąś leśną opowiastkę.
    Giselle osobiście wątpiła w jakość historii, którą mogła by tu zasłyszeć. Ale przynajmniej umili jej to czas. Ta dziewczynka w końcu była wystarczająco śmieszna, by zabawić ją na chwilę. Szczególnie jej przemyślenia były czymś, co powodowało, że straszka powstrzymywała śmiech.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 11 Kwiecień 2018, 12:38     

    -Uf! - Wena odetchnęła z ulgą widząc, że gospodarz nie zniknęła wcale, jak w strasznych bądź śmiesznych filmach nagle znikają bohaterowie, nie poszła w ślady zabitych w grach ze skradaniem strażników, którzy potrafili nieoczekiwanie zniknąć w samym środku rozmowy za sprawą jakiegoż zabójcy, a jedynie bez żadnej zapowiedzi po prostu sobie wyszła.
    Okropnie to było bezczelne i smutne. Nie powinno się tak gościa zostawiać pełnego wątpliwości! Chociaż... czy czasem kobieta nie mówiła, że gdzieś znika? Wena zastanowiłaby się nad tym przez dłuższą chwilę, szukając w zakamarkach swojego umysłu, jednak musiała zająć się słowami.
    A przecież to tylko słowa.
    -Tak! - Niemal krzyknęła wesoło Zjawa, słysząc, że jej rolą jest opowiadanie. I chociaż sama Zjawa nie była może najlepszą artystką, to uwielbiała sztukę i to w wielu jej postaciach. Często bezskutecznie, czasem z lepszym wynikiem, próbowała swoich sił. Zastanowiła się chwilę. To musiała być opowieść leśna... ale Wena zwykle opowiadała historię o ludziach! Bohaterach, ale i niegodziwcach... może myśliwy? W końcu ten żyje w lesie i zabił złego wilka. Może jednak to kapturek był zły, a wilk dobry? To mogłoby być spojrzenie leśnych duszków. A może drwal? Oni ścinali drzewa i przez to muszą być źli!
    -Zatem opowiem o drwalu Archibaldzie! - Od czego zacząć? OD czego zacząć? Panikowała w myślach Zjawa. Jednak jedynie dreptanie w miejscu na boki mogło zdradzać jej wewnętrzny stan.
    Od przedstawienia bohatera! Tak, to będzie dobry pomysł.
    - Był ogrooooomny! - Tutaj Wena rozłożyła ręce, lekkomyślnie pokazując raczej jego szerokość niż wzrost, ale to tylko była taka metafora! - Nie bał się niczego i wielokrotnie sam ścinał ogromne, stuletnie drzewa! Mieszkał całkiem niedaleko, przy granicy lasu i wciąż - po tylu latach - można znaleźć jego stary dom. Dziś mieszka tam jednak tylko miła jakaś miła pani. - To było oczywiste kłamstwo, ale szansa na to, że Wena znajdzie jakiś domek z jakąś panią, która jest miła była całkiem spora. Poza tym przecież nie będą szli do miejsca gdzie Archibald miałby rzekomo mieszkać. To ma być tylko historia!
    - Czym zajmował się drwal Archibald? - Zrobiła tutaj pauzę, tak jakby chciała budować napięcie. Jednak ze względu na kolejne słowa zabrzmiało to raczej komicznie. - Ścinał drzewa nikczemnik! I za nic miał sobie ich cierpienie! Robił to nawet bez potrzeby, powalając nawet dziesięć biednych mieszkańców lasu, a potem jeszcze ćwiartując ich na małe kawałeczki. - Wena nieco nadmiernie dramatyzowała, jakby rzeczywiście była tu mowa o ludziach, a nie o roślinach. No ale przecież satyrka nigdy nie zadeptała żadnego kwiatka, ani nie zerwała go by powąchać. Prawda? Zjawa szybko odrzuciła tę myśl!
    -I był tak przekonany o swoich umiejętnościach, że założył się kiedyś z pewnym człowiekiem o coś, czego robić nie powinien! I wziął swoje rąbadełko i ruszył w las...




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 17 Kwiecień 2018, 01:32     

    Gdy Giselle usłyszała przemyślenia tej dziwnej istoty, to aż ukuła się w palec! Drobny grymas, mina jak u pijanego pingwina, Podniosła kciuk i włożyła go do ust, bo przecież porządnie ją zabolało. Ale jak to na dumną szlachciankę i na wojowniczkę przystało, nawet nie pisnęła słowem, "Ale to małe stworzenie ma tupet! I do tego nie słucha ni słowa, co się do niej mówi. "
    Straszka szybko wróciła do szycia po bolesnym incydencie z palcem. Na radosny okrzyk tylko podniosła brwi i spojrzała do góry. A ponieważ, jej głowa była pochylona do przodu, to w sam raz było, by się na małego duszka spojrzeć.
    -Cóż... Cieszy mnie Twój entuzjazm!
    Powiedziała, nieco ironicznie w tej sytuacji. W końcu wciąż miała w głowie to samo, co ten dziwny satyr miał. Aż strach się przyznawać. Historia o drwalu zapowiadała się ciekawie. No... zapowiadała. Fiolotowłosej, zajętej szyciem dziewczyny nie urzekła. Fakt, że ścinał stuletnie drzewa... w sumie to drzewa ścina się, gdy właśnie mają koło 100 lat, więc nie było to dziwne. Giselle (mimo woli) uczyła się co nieco o botanice i mimo iż w KL było tysiące przeróżnych drzew, to ten fakt wiedziała. Giselle jednak nie komentowała, a przytakiwała. Zdążyła już stwierdzić bowiem, że mentalnie to ta naga satyrka ma pewnie z 9-10 lat. Bynajmniej takie wrażenie sprawiała. Jednak, nie mogła się powstrzymać.
    -Skąd wiesz, że bez potrzeby? Może miał jakąś wewnętrzną potrzebę? Może zbierał na opał dla tej starszej Pani? Może to był jego sposób na życie? Wciąż możesz powiedzieć, że takowego powodu nie było?
    Dziewczyna z dumą skończyła mówić, wiedząc, że to zakłopocze dziewczynę niezmiernie. I znowu będzie mogła się pośmiać. Co za szatan z niej. Jej praca nad ubraniem prawie dobiegła do końca, w tym czasie Sali dokańczała historię. Po usłyszeniu ostatnich słów, Giselle wreszcie ruszyła się o krok i podniosła kawał tkaniny do góry, oglądając je. Gdy opuściła ręce, dodała od siebie.:
    -I tak się tego rąmbadełka przestraszyłaś, że aż ubranie straciłaś. Rozumiem.. -Zrobiła dwa kroki na przód - Masz, przymierz.
    Była to prosta, bluzo-podobna peleryna. Nie było tu guzików, ani zamków. Ciężko było to nazwać inaczej! Ale przynajmniej była koloru zielonego.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 30 Kwiecień 2018, 04:43     

    No co za bezczelna istota! Oburzyła się Wena, gdy przerwano jej opowiadanie i jeszcze zadawano trudne pytania, które w sposób oczywisty i niegodny mąciło historię. Przecież nie była na jakimś zebraniu polityków, by debatować nad tym co słuszne, czy nie, a tylko opowiadała historię. Skoro ona mówi, że bez potrzeby, to tak było!
    Wena jednak kryła swoje bezgraniczne oburzenie, bo uznała, że skoro dostaje prezent, to nie będzie aż tak bardzo wypominać tej okropności! Mimo wszystko ona istnieje i Wena o tym nie zapomni! Chyba że zapomni, że o tym nie zapomni i wtedy nie można brać jej tego za złe. W końcu o ile źle jest zapomnieć o tym, o czym się miało pamiętać, to nie można tego tak samo źle określać tylko po tym, że ktoś zapomniał nie wiedząc o tym, że zapominać mu nie było wolno. Dokładnie tak to działa.
    I tak się nasza mała Wena nieco z tematu zsunęła, a może po prostu od niego odleciała tak bardzo, że zapomniała o czym chodziło i tym samym kontynuowała swoją opowieść. To znaczy prawie... bo przez to całe oburzenie i rozważania umknął jej jeden, a może dwa istotne szczegóły.
    - I wtedy jak zły drwal postanowił ściąć biedne i dobre drzewo, całkowicie bez powodu i nie mając z tego całkowicie żadnych korzyści poza własną samolubną przyjemnością z niszczenia. - Wena wyraźnie podkreślała do przesady, że przecież skoro ona tak mówi, to być złym musi być! Ten drwal. I w zasadzie przez jakiś jeszcze czas opowiadała o tym, że jest zły. W zasadzie kilka(set) razy się powtarzała, nie mówiąc nic nowego, po czym w końcu opowiedziała o tym jak walczył z Entem i przegrał. I zakończyła tylko - w odpowiedzi do słów dziewczyny krótkim zdaniem.
    - Przecież to tylko historia, przed niczym nie uciekałam. Przyszłam odwiedzić sąsiadkę. Po czym Wena podskoczyła niemal w miejscu wyciągając ręce po zielony strój. W zasadzie zielony kojarzył się z lasem, dlatego idealnie pasował do leśnego duszka. Nie żeby Wena była jego przesadną zwolenniczką.
    Wydawała się przepełniona entuzjazmem przymierzając strój. Naprawdę jednak nie była wcale tak radosna i karciła się w myślach za to, że wybrała leśnego duszka, a nie coś co nosi ubrania. Na przykład drwala lub czerwonego kapturka. Tak, czerwony kapturek byłby doskonały, bo miałaby taki śmieszny kapturek, który sprawił, że nie musiałaby myśleć nad tym jaki strój by pasował do takiego drwala z Krainy Luster, a co ważniejsze nie byłoby jej wcale, a wcale zimno.
    - Dziękuję! - Powiedziała w końcu po dłuższej chwili, gdy już udało jej się ubrać. To nie tak, że już upewniła się, że wszystko jest dobrze. Dla niej to w tej chwili nie miało znaczenia. Było cieplej i to się liczyło. Przynajmniej w tej krótkiej chwili.




    Duchowa Zguba

    Godność: Giselle Gracia
    Wiek: 17
    Rasa: Strach
    Lubi: Wolność, słodycze i święty spokój.
    Nie lubi: Ludzi patrzących na nią z góry.
    Wzrost / waga: 153 centymetry i 48 kilogramów.
    Aktualny ubiór: -
    Pod ręką: Batuta
    Broń: Sztylety do rzucania (w podręcznym wymiarze).
    Dołączył: 03 Maj 2017
    Posty: 22
    Wysłany: 20 Maj 2018, 21:23     

    Hmm. Co mogę powiedzieć... Ilość złości i dumy jaką jest w tym małym stworzeniu, nie zmierzy żaden człowiek. Żadna istota. Żaden kot. Dosłownie. Jest jak czekolada. Z tym, że jest gorzka. Już się cieszysz ze słodyczy a tu taka niespodzianka. I nazwała mnie bezczelną, podczas, gdy przez cały czas mnie okłamuje. HALO. Ja cię słyszę duszku. Proszę mnie tak nie obrażać, bo mi żyłka pęknie i nam obu stanie się krzywda. Nie chcemy tego, prawda? I nie obwiniaj biednego drwala, że ściął drzewo. Taka jego praca. Heh.
    Jej oburzenie się wylało. No tak to się nie robi. Proszę Pani, ja wszystko rozumiem, ale mówię żartem, proszę się uspokoić.
    -Tak, tak, tak. Rozumiem. Drwal był więc bardzo złym człowiekiem. Zrozumiałam. Nie musisz w koło powtarzać.
    To prawda. Może rzeczywiście miała coś z duszka i bardzo kochała te drzewka? Tego, to nawet moja zdolność nie pojmie rozumem. Ale gdzie puenta? No nie wiadomo. I wszyscy umarli. Może to jest dobry koniec. Nie będę wścibska. Podejdę i pogłaskam. O tak.
    Giselle zrobiła mały krok i położyła rękę na głowie Sali delikatnie nią pocierając.
    -Rozumiem. To tylko historia. Dziękuję za jej opowiedzenie. Spędziłabym trochę więcej czasu z tobą, ale wciąż mam sporo pracy do wykonania, więc musisz mi wybaczyć.
    Uśmiechnęłam się nieco niepewnie. Boję się Marianny. To jedyna osoba w tej posiadłości, która mnie terroryzuje, mimo iż to ja jestem jej przełożoną. Zgaduję, że mamy takie są. Nawet, jeśli są przybrane. Odeszłam krok od Sali i poszłam w stronę drzwi, delikatnie za nie pociągając.
    -Miło się ciebie słuchało, mimo tych wszystkich obelg jakie rzuciłaś we mnie w swojej głowie. Pheh. Wiec jak wyjdziesz, to załóż swoje ubranka, bo zimno!
    Musiałam to powiedzieć. Ale przynajmniej... wie, że ja wiem.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 24 Maj 2018, 09:59     

    I cóż za bezczelność tak siedzieć w czyjejś głowie i słuchać tego, co tam sobie dana osoba mówi. Wena z premedytacją wymyślała teraz najróżniejsze argumenty na nieetyczność takiego działania, a skończyła wszystko typowym dla siebie stwierdzeniem: "niech to wszystko Tanatos" wypowiedzianym w myślach. Mimo tego na zewnątrz wciąż była miła. Raz jeszcze podziękowała za ubranie i pomachała dziewczynie opuszczając jej dom. I to pomachała energicznie, a nie od niechcenia jakby robiła, gdyby był to tylko przykry obowiązek wynikający z jakichś norm obyczajowych.
    I chociaż tego nie przemyślała, a w zasadzie zdała sobie sprawę z tego wszystkiego już wiele minut później, podczas chodzenia po lesie - już w zupełnie innym wcieleniu, choć wciąż w zielonym "ubraniu" - było jej trochę wstyd, że ktoś poznał jej myśli. To był zawsze tajemny komentarz do tego co działo się na zewnątrz. Powinna być ostrożniejsza.
    Tak, w istocie Wena mogłaby się bardziej postarać... jednak nie miała zamiaru nie działać, by zapobiec temu w przyszłości. Tylko jeszcze nie wiedziała czemu pomysł kwestionariusza osobowego wydawał się być niezbyt trafiony.

    <ZT x2>
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 9