• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Zmrożone serce
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 28 Maj 2018, 22:01   

    Ben
    Ben starał się i starał, zachowując jednak na tyle rozsądku by pozostać ukrytym wewnątrz. Jednak sam pokrył się śniegiem - nie zapominajmy, że trwa właśnie śnieżna zamieć. Ben musiał wymyślić cokolwiek żeby przeżyć. Był świadom, że cokolwiek jest na zewnątrz wciąż gdzieś tam krąży. Widział cień przemykający kilka razy wokół niego. Miał nawet wrażenie, że to nie jedna, lecz wiele stworzeń nawiedzających tę mroźną krainę. Czymkolwiek były.
    Może powinien biec? Może czekać na koniec zamieci, gdy chociaż będzie w stanie dojrzeć, że coś go atakuje nim zbliży się na odległość, która uniemożliwia skuteczną reakcję?

    Inni
    Wszystko co przez długi czas Kris tworzył przy pomocy swojej mocy rozpadło się zanim ten jeszcze zdążył postawić nogę, czy też zanim zdążył skończyć realizację absurdalnego planu. O wiele lepiej poradziła sobie natomiast anarchistka pod przykrywką (bo jeszcze się nie ugotowała), która postanowiła pomóc kotce. Może po prostu chciała uniknąć niewygodnych pytań o Lucynkę, a może po prostu ma dobre serce? To działanie poskutkowało tym, że zmarźnięty Dachowiec ma jeszcze nieco czasu nim całkiem zamarznie. Bardzo ważnego czasu, biorąc pod uwagę, że toczą się dyskusje o rozpaleniu ogniska.
    Tymczasem Golem, który okazał się być przeszkodą na tyle dużą, że powiódł naszych podróżników do pomysłów tak absurdalnych jak próba tworzenia lukrowego mostu, poruszył się. Pokazując przy tym też swoją niezdarność, gdyż po stawieniu kroku stopień wyżej zachwiał się i runął w przepaść. Możliwe, że nasi dzielni podróżnicy tego nie zauważyli, lecz po krótkiej chwili usłyszeli głośny dźwięk świadczący o tym, że czymkolwiek było to stworzenie to roztrzaskało się gdzieś daleko pod nimi. Biedactwo!

    Tak więc okazuje się, że nasza grupa może śmiało iść dalej lub po prostu zacząć organizować wspominane ognisko, znaleźć wszystko co niezbędne i może nawet spalić jakiegoś heretyka na stosie? Och nie... skąd na takim odludziu wziąć krzewiciela nieprawych poglądów?

    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 3 poziom (6 postów do zmiany)
    Kris - 3 poziom (4 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (5 postów do zmiany)
    Lucy - 4 poziom (5 postów do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 30 Maj 2018, 19:40   

    Było mu zimno. Na wszystkie panteony świata, ależ mu było zimno...! Ben czuł, że musi się jakkolwiek ogrzać, zanim jeszcze mu się pogorszy, ale nie miał w tej chwili jak ani gdzie. Jego jedyną kryjówką była ta śnieżna nora, burza nie ustawała ani na chwilę, a gdzieś tam czaił się ten tajemniczy cień.
    Dygocząc z zimna, Marionetkarz sterczał tam, w tym szczerym polu, obserwując miejsce, w którym znajdować się miał jego napastnik. Musiał zaczekać, aż się przerzedzi; nie mógł ryzykować kolejnego ciosu w głowę. Przykucnął w śniegu i zsunął z ramion plecak. Drżącą dłonią sięgnął po termos z herbatą. Miał nadzieję, że wciąż jest ciepła na tyle, by go jakkolwiek ogrzać. Odkręcił kubeczek i nalał do niego trochę naparu, popijając go łapczywie, jakby całe lata temu miał w ustach cokolwiek do picia. Jednocześnie ani na chwilę nie odwracał wzroku. Chciał śledzić cień tak długo, jak był w stanie.
     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 7 Czerwiec 2018, 20:05   

    Trzymając wciąż w dłoni pochodnię, omiótł całe pomieszczenie, przechadzając się. Pierwszym interesującym punktem była dla niego przepaść. Gdy się obrócił, zauważył, że przeszkoda zniknęła, zupełnie jakby zapadła się pod ziemię. Przez chwilę nasłuchiwał, czy usłyszy skądś łoskot uderzenia o podłoże. Zbliżył się do przepaści na tyle by móc w nią zajrzeć oraz by do niej nie wpaść nieoczekiwanie. Skierował źródło światła nad ziejącą pustkę. Spojrzał w dół do niej, licząc na dostrzeżenie czegoś ciekawego co mogłoby go zainteresować. Następnie obszedł po raz kolejny całe pomieszczenie, skupiony, milczący. Wręcz jakby włączył mu się w sytuacji zagrożenia tryb żołnierza, który wykonuje rozkazy, żeby przeżyć. Może nie było jak w jakimś wojsku, jednak prym przywództwa wiodła Esme, prawdopodobnie najstarsza z całej ich zbieraniny. Biedna Dachówka zaczęła odczuwać coraz dotkliwsze zimno, aż usnęła z tego wszystkiego. Pewnym punktem ich drużyny, była ta emanująca wręcz aurą dumy kobieta, przygotowana była doskonale. Co najmniej jakby była szkolona od lat w przetrwaniu w trudnych warunkach. Kris mimo wszystko czuł rodzaj pewnego wyczerpania, nie tyle co fizycznego jak umysłowego. Co jakiś czas zatrzymywał się i przysiadał po turecku, łapał te chwilę, gdyż użycie przez niego mocy wiele go kosztowało. To nie było wcale takie proste jakby innym się mogło wydawać. Jednak trzymało go na nogach to, że nie może okazać słabości przy płci pięknej, wyobrażacie sobie jakby to wyglądało. Mogłyby się rozsiać plotki, może nikt ich wcale nie widział, a może wszyscy z jakiegoś miejsca z zewnątrz oglądali ich zmagania. Na ile można było ocenić, że wcale nikt ich nie zamknął w rodzaju jakiejś szklanej kuli z opadającymi płatkami śniegu i wcale jej nie wstrząsnął by wywołać zamieć. A złudzenie przestrzeni, brak dźwięku upadku, wszystko to napawało Krisa lekkim niepokojem. Usiadł na dłuższą chwilę, pamiętał też, że Esme zabrała ze sobą drwa i mogli rozpalić ognisko aby ogrzać swe zmarznięte ciała. Opętaniec nie chciał ryzykować lotu w przepaść, gdyż obawiał się, że wraz ze schodzeniem w dół, jego skrzydła mogą odmówić mu posłuszeństwa. Skrzyżował swoje nogi, zamknął swoje oczy, zaczął miarowo odliczać swoje oddechy, aby wprowadzić się w stan lekkiej medytacji, celem oczyszczenia umysłu ze złych myśli. Po około dziesięciu minutach, wstał i sprawdził pomieszczenie raz jeszcze, szukając jakiś odnóg, mechanizmów albo ukrytych przejść. Jeśli takowe znalazł, nie wchodził i nie ruszał niczego, tylko wrócił z informacją do dziewczyn.
    _________________
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 13 Czerwiec 2018, 17:11   

    Odpaliła zrobioną właśnie pochodnię od tej trzymanej przez Krisa, póki był jeszcze tu obok i – powiedzmy – słuchał co do niego mówi o ich następnych, potencjalnych krokach i planie działania. Nie była pewna co do słuchania, bo jego lukrowa konstrukcja rozpadła się w chwili, gdy postawił na niej pierwszy krok i od tej chwili Opętaniec wydawał się nieco oszołomiony. Cóż, poznawanie własnych ograniczeń zazwyczaj bywało bolesne. Tutaj dochodził jeszcze punkt, że bardzo chciał pomóc im wszystkim w dostaniu się na drugą stronę przeszkody.
    Nie była na niego z tego powodu zła, jeśli tego się bał; nie uniosła szyderczo brwi, nie wydęła bladych ustek. Z doświadczonej właśnie sytuacji wyniosła tyle, że Opętaniec jest jeszcze młokosem, jeśli chodzi o opanowanie (lub możliwości) swoich mocy. Nie latał za wiele, co mogło oznaczać, że nie przywykł jeszcze do używania skrzydeł. Prawdopodobnie przeszedł przemianę stosunkowo niedawno, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze uwagi o żyjącej, pamiętającej go rodzinie. Być może potraktowała go za szorstko? Czas pokaże z jakiego materiału jest zbudowany, czy może być użyteczny.
    Chyba wziął jej wcześniejsze słowa o ochłodzeniu poważnie, a może dopiero teraz sam skupił się naprawdę na sobie – w stanie innej, wyższej konieczności lub jakiegoś zagrożenia osoba przestaje reagować na sygnały wysyłane przez ciało, skupiając się na idei przed nią, albo na podążaniem za pierwotnym instynktem, który pozwoli przetrwać. Bo czy ktoś widział kiedyś maksymalnie skupionego naukowca, od krok do przełomu w wynalezieniu nowego eliksiru, który nagle się budzi, bo w sumie to by coś zjadł? Albo dziką Bestię zważająca na palące mięsnie gdy biegnie właśnie za swoją ofiarą? Dopiero teraz bowiem Kris dostrzegał chyba jak bardzo zmęczony, zziębnięty i zdrętwiały jest. Bez słowa zaczął podążać w dół, tak jak zarządziła, a sama Esmé dopiero po chwili zorientowała się, że mógł to zrobić. Lodowy golem zniknął, cicho, bez jednego jęku. Otwarła szeroko oczy, uświadamiając sobie czym był ten zgrzyt kamienia o kamień, lodu o lód, który zignorowała podczas zbierania drewien.
    ...Jejku, jejku. Faktycznie zamarza ci mózg, darling.
    Spojrzała na koc pełen drewien i śpiącą Lucy, opartą o parującego Orema. Obejrzała się przez ramię, ale Kris przesuwał się w dół stosunkowo wolno, co chwilę odpoczywając sobie w kucki pod ścianą. Cały czas usilnie zastanawiała się, czy powinni schodzić w dół. Czy to mądre i zasadne maszerować w głąb budowli, o której mieli naprawdę mgliste pojęcie. Owszem, okropnie jej się to podobało. Wagabunda w niej aż cała drżała od tej niepewności. Od nowego, niezbadanego miejsca aż szumiało jej głowie. Upiła się adrenaliną, można było powiedzieć. Ale rolą przywódcy jest organizowanie bezpiecznego przejścia dla wszystkich. Postanowiła ich poprowadzić, nie mogła tedy pohasać radośnie w głąb molocha, „bo tam jeszcze nie byłam!” Była w rozterce, ale przecież zawsze jeszcze może tu kiedyś wrócić sama, nie było potrzeby narażania tej dwójki.
    Podeszła do śpiącej Dachówki. Zamierzała ją w pierwszym odruchu obudzić, bo sen w stanie wychłodzenia może się skończyć nieciekawie, z zaśnięciem na wieki włącznie. Zaraz jednak pod uwagę wzięła inne fakty – dziewczyna nie tyle była wyczerpana, co wychłodzona i przede wszystkim skacowana. Nie wiedziała jak bardzo, ale sen na pewno wyleczy ból głowy i złe samopoczucie. Za chwilę zajmą się też posiłkiem i ogrzaniem, ale wpierw dotrzeć trzeba do jakiegoś płaskiego miejsca, robienie ogniska na stromych schodach to proszenie się o pożar i kłopoty. Wsadziła więc kotkę na grzbiet wilkora, uprzednio sprawdzając oddech i puls na szyi, a także temperaturę jej dłoni i sporych, sterczących uszu, by wiedzieć czy na pewno może jej nie budzić. Spojrzała krytycznie na to koślawe wykonanie i jeszcze niehumanitarnie przywiązała liną Lu do Likyusa. Bestia spojrzała jakby z rozbawieniem, a następnie chwyciła w potężne szczęki tobołek z drewnem, nie pozwalając kobiecie nawet wyciągnąć w jego stronę ręki. Cóż, nadal miała swój plecak i butelki z wińskiem. Patrząc na kotkę, odczuwała coraz mniejszą ochotę na jego spróbowanie~~
    Pochodnie w dłoń, naprzód marsz! Światło Krisa nie oddaliło się jeszcze znacząco, przystawało też co raz, opadało, zbliżało się do krawędzi. Miała żywą nadzieję, że chłopaczyna nie zamierza popełnić samobójstwa z rozpaczy, bo nie bardzo miała jak go ratować z takiej odległości. Nawet ona z pomocą mocy nie doleciałaby na czas.
    Wędrowali, aż znaleźli poniżej kawałek płaskiego terenu, półpiętro, nieckę w ścianie – cokolwiek co pozwoliłoby na miarę stabilne zorganizowanie ogniska. Wtedy też Cyrkowa znów posadziła kotkę przy ścianie, na kocu z butelek, z drugim kocem na ramionach, zaś Kris postanowił pójść jeszcze niżej, by przeszukać potencjalnie niesprzyjające otoczenie.
    – Nie oddalaj się bardziej, niż żebym widziała światło pochodni, chłopcze! – zawołała jeszcze za nim, a później zabrała się za rozniecanie ognia wśród najmniejszych i najsuchszych szczapek i patyczków, które zdołała wtedy zebrać. Reszta drewien czekała na swoją kolej. – Orem! Idź za nim – poprosiła krótko. Lucynka zaraz zostanie ogrzana ciepłem z ogniska, wtedy tez dopiero ją obudzi, nie była więc konieczna obecność zwierzęcia, a lepiej, by nie szlajali się zupełnie sami.
    Po zaczęciu żaru przyszła kolej na przygotowywanie napitku w metalowym garczku, który zabrała. Wyjęła też część zapasów, tą najbardziej energetyczną, i pozostałe swetry i koce, na zapas. Następnie znów zajęła się ogniskiem, dokładając ostrożnie drew. Tym razem już nasłuchiwała całego otoczenia, gotowa na napaść na ich mały obóz (nie pracy).
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 14 Czerwiec 2018, 21:54   

    Ben
    Herbata już dawno nie była tak ciepła jak wtedy gdy ją przygotowano. Wciąż jednak dała Marionetkarzowi tę odrobinę ciepła, którego tak bardzo potrzebował. Tak zaabsorbowało go picie, że z początku nie usłyszał nawet skierowanych do niego słów. Dopiero gdy został szturchnięty niewielką rączką w bok zdał sobie sprawę, że w śniegu COŚ jest i po stłumionym głosie wywnioskował, że to znaleziona przez niego skrzatka.
    - Głupek idzie albo umiera.
    I tutaj znów został szturchnięty, tym razem wydawało się to być bardziej kopnięciem niż uderzeniem ręką. I już mogło się wydawać Benowi, że został sam z dziurą co prawda idealnie okrągłą, lecz zbyt małą dla niego. Mając niewiele miejsca miał pewne trudności by do niej zajrzeć, lecz nie było to niemożliwe. W żadnym razie jednak nie miał szans się do niej zmieścić, w końcu ta była przystosowana raczej dla skrzatki niźli dla przerośniętego Marionetkarza.

    Inni
    I w ten właśnie sposób Anarchistka trafiła do miejsca, które od zawsze było jej przeznaczone - do celi. Co prawda nieszczęśliwie kilka elementów układanki się nie do końca zgadzało. Nie została tam zamknięta, a weszła dobrowolnie. Nie była to kara, a raczej bezpiecznie schronienie. Niezwykle interesujące schronienie.
    Co prawda kraty zamiast drzwi od razu przywodziły na myśl więzienie, jednak zamiast przekleństw i liczenia na ścianach można było odkryć zupełnie inne malunki. Powoli.

    W centrum, na ścianie przeciwległej wejściu, dostrzec można było troje postaci. Środkowa stojąca z rękoma rozłożonymi na boki, natomiast pozostałe siedziały trzymając w dłoniach rekwizyty. Postać po lewej miała coś co przypominało kociołek jaki zwykle kojarzony jest z wiedźmami, natomiast postać po prawej w lewej uniesionej ręce trzymała zwój, który opadał jej na kolana i kończył się dopiero tuż nad prostokątem znajdującym się poniżej trójki postaci.
    Wokół nich, a także w całej celi można było dostrzec najróżniejsze dziwne kształty. Zwykle humanoidalne, lecz zdeformowane. Coś jakby zlot rodzinny Quasimoda (Przepraszam). Dostrzegli tam istoty przypominające spotkanego wcześniej golema, a także wiele innych dziwów. Wszystkie jednak z nich były o wiele mniejsze od postaci umieszczonych w samym centrum. Niektóre z istot mogły wydawać się pochylone, I mądre oko naszych badaczy mogło chcieć z początku analizować dokładnie kim są stworzenia, które zostały umieszczone na ścianach celi. Nic jednak z tego! Pomimo obserwacji nie potrafili dostrzec żadnych zależności.
    Gdyby przeszukali jakieś inne cele, które akurat były otwarte i nie uległy zniszczeniu, mogli zauważyć, że ta ich była wyjątkowa. Okazali się wielkimi szczęściarzami, bowiem mogą kontemplować sztukę podczas picia herbaty.
    I przy tym wszystkim łatwo było przeoczyć bardzo mało istotny detal. Coś jakby kroplę wody namalowaną nad głowami tajemniczej trójcy. Kto by się jednak tym przejmował, gdy można było spoglądać na tak przyjemnie ciepłe roztańczone płomienie ogniska.
    Kris zdążył już wrócić ze swojej przechadzki znajdując na schodach jeszcze więcej cel umieszczonych w ścianach. Pomieszczeń bez okien do których dało się wejść przez wąskie drzwi. W zasadzie trudno było zliczyć ile ich dokładnie było, a po 20 całych i kilkunastu zawalonych, do których nie dało się wejść wiedział tylko jedno. Dziwnych lodowych golemów jest więcej. Przynajmniej 7 i każdy jest inny. Na tyle, że spotkany na samym początku przypominał bardziej owada, czy może lodowego bałwanka z sopelkowymi nóżkami. Na swój sposób rozkoszne. Drugi, czwarty, piąty i siódmy były natomiast po prostu różnymi wariacjami typowego golema, takiego co żywcem byłby wyciągnięty z gry. Tyle tylko, że każdy z innej. Okaz szósty był w pewnym sensie najciekawszy. Był po prostu kulą, która zaczęła się powoli turlać gdy Kris wszedł sprawdzić co jest wewnątrz celi. A dwójka? Dwójka to banan z nóżkami, który w niezgrabnych trójpalczastych rączkach trzymał kawałek materiału. Wszystkie cele były tak samo ascetyczne, puste i nieprzyjazne jak ta, w której nasi podróżnicy rozpalili ognisko. Tylko nie były udekorowane. Sami ignoranci nie potrafiący docenić sztuki!
    Gdy Kris wracał coś wróciło z nim. Tuż po nim do środka wpadłą skrzydlata bestia, która wielu mogła przerazić. Nim jednak zdołali wstać i wydobyć oręż by ruszyć na smoka zrozumieli, że przeciwko nim nie stanęła ziejąca ogniem gadzina, lecz zwykły nietoperz. Taki co wystraszony uciekł równie szybko, co się pojawił.

    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 3 poziom (5 postów do zmiany)
    Kris - 3 poziom (3 posty do zmiany)
    Soph - 2 poziom (4 posty do zmiany)
    Lucy - 4 poziom (4 posty do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 22 Czerwiec 2018, 12:47   

    Herbata nie dała wiele, ale jednak dała - na tyle, że przynajmniej na chwilę Marionetkarz przestał tak bardzo się trząść, a skupił się na przyjemnym cieple wypełniającym jego wnętrze. Z zamyślenia nad owym ciepłem wyrwało go nagle uczucie małej rączki uderzającej go w bok. Popatrzył w dół i dostrzegł swoją zgubę: tą nerwową i wnerwiającą skrzatkę, która niepotrzebnie i nałogowo go wyzywała. Ściągnął brwi, słysząc, że i w tej chwili preferowała takie zwracanie się do niego.
    Wydawało się, że znalazła jakieś tajne przejście czy coś, zarezerwowane jednak specjalnie dla Mikołajowych elfów. Przyjrzał mu się uważniej i wyglądało na to, że nijak się tam nie zmieści.
    - Yyy, nie wydaje mi się, żebym dał radę tam wejść - podzielił się swoimi obawami ze skrzatką, zerkając to na nią, to na tajemnicze przejście, to wokół siebie w poszukiwaniu cienia. - Nie ma tu żadnego przejścia bardziej na moje rozmiary?
     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 28 Czerwiec 2018, 18:08   

    Mniej więcej zanotował w swojej pamięci jak wyglądały pozostałe cele, miejsce w którym się znaleźli wcale nie należało do przyjemnych. Widząc kolejne postacie, poczuł ukłucie lęku, uczucie malało wraz z wycofywaniem się do wyższego poziomu budynku. Ogólnie te postacie w tutejszym miejscu przypominały, że coś warto byłoby z nimi zrobić. Można stwierdzić, że były rodzajem logicznej zagadki, jednak ważniejszą sprawą było ogrzanie się. Kiedy Esme przygotowała stosik drewien i widział, że zaczyna się całkiem dobrze żarzyć, przyłożył zapaloną pochodnię na chwilę, by lekko wzniecić mocniejszy ogień, usiadł w miarę blisko ogniska i opowiedział dziewczynie co widział na poniższych pomieszczeniach, które przypominały cele. Pochodnie wetknął w jakąś pobliską szczelinę, o ile taka znalazł, jeśli nie to trzyma pochodnie w swojej dłoni.
    _________________
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 3 Lipiec 2018, 23:53   

    Umiejscowienie ich małej ekipy poszukiwawczej w grocie przypominającej więzienną celę nie było szczytem marzeń. Znaczy – bardzo doceniały płaski kawałek ziemi do ogrzania się przy pieczołowicie pilnowanym ogniu, ale instynkty Sophie wariowały w otoczeniu jednoznacznie wskazującym na zamknięcie. (Folly z kolei bawiła się doskonale, oczekując na owo zagrożenie.) Kobieta stłumiła paranoję i dołożyła drew, uważając by nie osmalić rękawów płaszcza. Priorytetem było utrzymanie ognia, by odzyskali siły fizyczne i psychiczne, wyimaginowanym niebezpieczeństwem zajmą się później. W chwilach, gdy nie doglądała ogniska, podgrzewała nad nim trzymany przez rękawiczkę rondelek z lucynkowym winem rozwodnionym wodą – jeśli to faktycznie grzaniec, przyprawy zdecydowanie szybciej pozwolą im odzyskać (przynajmniej subiektywnie) ciepło.
    Po upewnieniu się, że żar jest wystarczająco mocny i równomierny skierowała kroki ku Lucy, budząc ją lekkim potrząsaniem za ramiona. Czas, który dwórka otrzymała na sen powinien w pewnym stopniu zregenerować kotkę. Sama Esmé bardzo chętnie by się chętnie przespała! Teraz jednak tylko zasłoniła ziewnięcie, ponawiając pobudkę póki Dachówka nie wróci z ramion Morfeusza. Miała żywą nadzieję, że ten krótki spoczynek nie posłał kotki gdzieś głębiej – na przykład na spoczynek wieczny.
    Dała jej chwilę na otrząśnięcie się i doprowadzenie do stanu używalności, biorąc drugą pochodnię i postanawiając na spokojnie wreszcie pozaglądać we wszystkie ciemne kąty sali. To, co odkryła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Sądziła – biorąc pod uwagę majaczące i dalej, w miarę schodzenia po schodach, cele – że naprawdę trafili do pewnego rodzaju więzienia. Mogłaby nawet optować za samotniami we wieży, choć kraty w drzwiach nie wyglądały zachęcająco. Inna sprawa, czy wieża ta została kiedyś pogrzebana we wiecznej zmarzlinie czy od początku w niej spoczywała – zdobycie takich informacji dałoby im jakiś pogląd na jej prawdziwy sens istnienia. Cela jednak nie została pokryta więziennymi wydrapywankami. Kobieta uniosła wyżej światło, w migoczącym płomieniu chcąc dostrzec jakiś sens czy logikę.
    W centralnej części, na froncie, coś co wyglądało na triumwirat. Zdecydowanie największy z malunków, najważniejszy lub najbardziej istotny z tutaj obecnych – nasuwało się od razu na myśl. Być może to nawet triumwirat mocy, biorąc pod uwagę kocioł po lewej, zwój po prawej i łezkę nad ich głowami. Woda? Symbol kamienia szlachetnego? Szerzej rozchodziły się inne postaci – i znów zaskoczenie, bo dostrzegła wśród nich ich niedoszłego przeciwnika z lodu. Gdy później Kris zrelacjonował jej wygląd innych przeszkód na drodze, pospieszyła znów do ściany, by odnaleźć podobiznę każdego z nich. Wyglądało to nieco jak mapa, mapa postaci. W skupieniu przeanalizowała kształty, zapamiętując każdy malunek. Po kilku minutach w ciszy była w stanie rozpoznać z grubsza charakterystyczne kształty golemów. Wydawało się to ważne, skoro Opętaniec dostrzegł ich na schodach więcej. Wszystkiego wysłuchała przy ognisku, częstując ich podgrzanym winem, podanym w manierce po herbacie. Orem spoczął za jej plecami, przyjemnie grzejąc.
    Co do nietoperza – cóż, co mogli zrobić. Oprócz ucieszenia się, iż to nie był prawdziwy smok (pamiętacie, co mówiłam o jej szczęściu do znajdowania całych wrogich armii?) mogła się tylko zacząć zastanawiać czy ta opuszczona wieża skrywała jakieś prawdziwe niebezpieczeństwa, skoro żyły tu spokojnie zwierzęta? Była bardzo! ale to bardzo ciekawa niższych poziomów, na razie jednak: priorytety. Nic na to wyraźnie nie wskazywało – no, może prócz tych oszczędnych gestów i działań – ale troszczyła się w pewien sposób o tych jej towarzyszy z przypadku. Gdy się już ogrzeją i najedzą, trzeba będzie zdecydować czy cela i wieżą pełnić będą dla nich wszystkich funkcję tylko ochroną, czy jednak zdecydują się ruszyć w głąb, niczym jednak z najmniej przygotowanych magicznych drużyn archeologicznych.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 4 Sierpień 2018, 17:55   

    Ben
    -Ludzie.. jak zwykle zbyt obszerni! Czekaj.
    Skrzatka była wyraźnie oburzona, że jej tunel okazał się być za mały, lecz ten zaczął się powoli powiększać, rozszerzając do takich rozmiarów, że Ben mógł spokojnie przemieszczać się wzdłuż niego... choć kto wie na co natrafi?
    Jeżeli zdecydował się tam pójść to szedł zdecydowanie zbyt długo. Tak długo, że w trakcie wędrówki stracił przytomność... Skrzatka okazało się jednak mieć o wiele większe serce niż mogłaby na to wskazywać jej pogardliwa retoryka. Ben otworzył oczy i zobaczył że jest nieco cieplej. Wciąż odczuwał zimny powiew wiatru wpadający przez nieszczelne deski, z których zbudowana była chatka skrzatki - a przynajmniej wszystko wskazywało, że tym było to miejsce. O wiele za małe dla Marionetkarza łóżko na którym leżał przykryty starym futrem, kominek z niewielkim tylko płomieniem i stół na którym siedział gospodarz. Wciąż w tym samym stroju i bez jednej rękawiczki. Nic jednak nie mówił, nie zauważyła, że gość już wstał. Była obrócona plecami, trzymając coś w rękach i przyglądając się szparze w ścianie przez którą do wnętrza wsypało się nieco białego puchu.
    Dopiero po chwili Ben spostrzegł, że nigdzie nie ma drzwi, ani okien. Był w pomieszczeniu, z którego jedyną zdaje się drogą ucieczki był komin.

    Inni
    Zacznijmy od tego, że w takich opuszczonych zamczyskach - nawet jeżeli to nie było zamczysko - często dzieją się dziwne rzeczy. Jedną z takich rzeczy było nieoczekiwane zniknięcie Lucynki. Spytacie jak to się stało? Tego wam nie powiem, lecz zaznaczę tylko, że Soph ledwie na sekundę odwróciła wzrok, by zauważyć, że kotki po prostu nie ma - jakby rozpłynęła się w powietrzu. Zniknęła jednak nie tylko ona, ale także to co było bezpośrednio blisko niej, a więc także jej system ratujący przed zamarznięciem w postaci koców i innych takich. Może jakaś niespodziewana teleportacja?
    Nie było jednak czasu się tym przejmować... Chociaż Soph nie wiedziała, że Lucy obudziła się w wygodnym łóżku w Różanym Pałacu strasząc dzielnego pracownika SS zarówno swoim nieoczekiwanym pojawieniem, swoim nie najlepszym stanem, a także malutkim bałwankiem siedzącym tuż obok jej głowy ze spojrzeniem mówiącym "jestem Tobą rozczarowany młoda damo". Nie, to nie miało żadnego znaczenia w obliczu tego, że za Krisem do pomieszczenia weszło coś jeszcze. Trudno było jednoznacznie stwierdzić czym było, gdyż nieustannie zmieniało kształt i najłatwiej określić to jako poruszającą się zaspę śnieżną. Co ważniejsze było jednak agresywne i wysunąwszy coś jakby macki skierowało je w stronę Krisa. Wyglądało to tak, jakby stworzonko chciało się przytulić i już Soph mogłaby się rozczulić nad tym jaka urocza zaspa ich odwiedziła, gdy ujrzała, że końce dwóch macek - bo tylko tyle widziała - zaczęły świecić niebieskim światłem i był skierowane w nią. Czasu było niewiele i dziewczyna musiała bardzo szybko podjąć decyzję, gdyż ledwie po trzech sekundach w jej stronę poleciały dwa lodowe kolce, a dwa kolejne wzięły za cel Krisa, który w tym momencie stał plecami do przybysza w odległości zaledwie jednego metra. Nie był również w stanie samodzielnie dowiedzieć się o ataku, gdyż zaspa poruszała się bezszelestnie. Mógł jednak zauważyć, że Soph zamiast patrzeć na niego spogląda gdzieś obok, czy też mógł zostać przez nią ostrzeżony. Dlatego zmieniam kolejkę i to anarchistka pisze teraz pierwsza i o ile do Zaspa miała pierwszy ruch, to dziewczyna w żadnym razie nie musiała na niego biernie czekać i wiedziona instynktem mogła zacząć działać jeszcze zanim wystrzelono kolce. Więc powodzenia!


    Każdy gracz ma 5 dni na odpis od dnia, w którym osoba poprzedzająca da post. Jeżeli nie odpisze w tym czasie, to kolejka idzie dalej i następna osoba ma 5 dni od upływu terminu na post osoby przed nią. (Wiecie o co chodzi, prawda?)

    Wychłodzenie:
    Ben - 3 poziom (15 postów do zmiany)
    Kris - 3 poziom (4 posty do zmiany)
    Soph - 2 poziom (5 postów do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 7 Sierpień 2018, 21:01   

    Młodzieniec już chciał doprecyzować, że nie jest tak do końca człowiekiem per se, jednak po sekundzie uznał, że raczej nie warto się już z nią wykłócać. Jeszcze sprowokuje ją do dalszych nieprzyjemnych tekstów w jego kierunku.
    Wtem dostrzegł, jak tunel na jego oczach się poszerza! Spojrzał jeszcze przed siebie, na tajemniczy cień pomykający tu i ówdzie wokół niego. Mógł albo odpuścić sobie złapanie go tu i teraz, i przeżyć, albo zaryzykować i gonić go, aż padnie ze zmęczenia i wychłodzenia. Wreszcie z ciężkim sercem wybrał bramkę numer jeden i zniknął w tunelu skrzatki.
    Wędrówka przezeń trwała wyjątkowo długo. Nie czuł się dobrze. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, kiedy zemdlał; po prostu w pewnej chwili całkowicie się wyłączył i padł na ziemię z zimna, wyczerpania lub z obu tych powodów naraz. Dosłownie pociemniało mu przed oczami, a skrzatka ostatnie, co usłyszała z jego strony, to uderzenie ciała o podłoże.
    Wtem... Ben otworzył oczy. Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny, ale wiedział, że nie jest tam, gdzie padł. Leżąc na stanowczo za małym łóżku, przykryty... chyba skórą jakiegoś puszystego zwierzęcia, obejrzał, gdzie jest. Zdaje się, że to... dom? Tudzież po prostu kryjówka tej skrzatki. Zero drzwi czy okien; jedyna droga wyjścia to komin. Bardzo... adekwatne do jej prawdopodobnej posady u boku Świętego Mikołaja.
    Powoli podniósł się z tego małego łóżeczka. Kręciło mu się w głowie. Lekko, ale kręciło. Oparł czoło o zimną lewicę, przeczekał chwilę i wreszcie wstał. Wciąż miał na sobie wszystko, co wcześniej. Jego rzeczy leżały obok. Powiódł z powrotem wzrokiem po skrzatce, obserwującej szparę w ścianie.
    - Um... dzięki za pomoc - powiedział niepewnie. Nie chciał znów zostać obrzucony obelgami, ale jednak nie chciał sprawiać wrażenia jakiegoś niewdzięcznika. - Gdzie my jesteśmy?
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 13 Sierpień 2018, 23:38   

    Nie dane im było w spokoju nacieszyć się prawie gorąca herbatą i grzanym winem.
    Zdążyła wziąć tylko kilka kontrolnych łyków z garczka, bo gdy po obudzeniu Dachówki ruszyła znów oglądać tajemne malowidła, Lucy nieelegancko, a na pewno co najmniej niegrzecznie! sobie zniknęła. Gdyby kotka nie była w stanie bliższym wyczerpaniu niż chęci na przygodę, a Esmé nie odwróciła się na zaledwie kilka sekund, sprawy pewnie wyglądałyby jaśniej. A przynajmniej byłoby pewne, że nikt jej nie porwał i nie trzeba jasnowłosej towarzyszki zacząć szukać (a wszak to kot i lubi się szlajać – i pakować w kabały). Ale wtedy to sama chciała. Nim jednak pochopnie skoczymy ku myśli, iż Przytulance grozi bliżej nieokreślone, teleportujące się niebezpieczeństwo, zwróćmy uwagę na decydującą rzecz: równoczesne zniknięcie wszystkich utensyliów należących do Lucynki – koca, którym się okrywała, butelek z winem, ba! wina w kociołku, niech go licho porwie. Na posadzce leżały także bezpańsko wełniany koc Esmé i jej zapasowy sweter. Rzeczywistość jakby wymazała Dachówkę.
    Rzeczywistość jakby wymazała Dachówkę, a nasza anarchistka naprawdę nie chciała się przyprawiać o ból głowy jako wisienkę na czubku tego lodowego tortu, więc pościskała dla odwagi i uspokojenia nasadę nosa, a później się zajęła na powrót malunkami na kamieniu. Szaleństwo. Trzeba było planować wyprawę, a nie pakować się w farsę rodem z bajek Alicji. Dosłownie z bajek Alicji.
    Dobrze choć, że ognisko nie postanowiło dostać nibynóżek i pójść na długi, romantyczny spacer.

    Po zerknięciu po raz kolejny na nagłówek naszego posta od MG narratorka zaczyna mieć niejasne przeczucie, że Inni to nie tytuł dla uczestników. Równocześnie zaczyna mieć żal, bo Mistrz Gry ani słowem nie wspomniał, że należy wziąć ze sobą obsydian...
    Wracając zaś do Innych, którzy materialnie pojawili się na oczach rebel... hrabiny, nie wypadaj z roli! okazało się, że nietoperek to tylko preludium dla zwiększenia czujności. I całe szczęście, bo zostałaby złapana z opuszczoną gardą.

    Nadeszło.

    Kris wrócił, a kobieta chciała go jakoś łagodnie, by nie doznał dalszego szoku, poinformować o zniknięciu Lucynki. Nie dane im było jednak, bo po nietoperku nastał czas na znacznie większego, kolejnego nieproszonego gościa. Rzut oka wystarczył, by zaszeregować go do długaśnej pewnie listy tutejszych lodowo-śniegowych bytów. Gdyby miała więcej czasu, jej wewnętrznego naukowca z pewnością urzekłaby jego ciągle zmieniająca się forma. Bezwiednie próbowała dopasować Przenośną Hałdę Śniegu do zapamiętywanych przed chwilą kształtów z malowideł naściennych.
    Przerwała niepotrzebne do życia oceny natychmiast, gdy istota wyciągnęła lepkie rączki w kierunku Opętańczego chłopca, którego Esmé nie zdążyła jeszcze ostrzec, tak nagle i niezwykle Zaspa pojawiła się w ich życ--- ich malutkim pokoiku. Nie potrzebowała czekać na rozświetlające się macki, by uznać ruch za niebezpieczeństwo. Jeśli okaże się zbyt przewrażliwiona, będzie przepraszać jak na damę przystało.
    Przerwała i nagle świat zwolnił, zatrzymany wszechmocą adrenaliny w mikrosekundę buszującej w żyłach. Natura jest wspaniała.

    Pokój ma tylko jedno wyjście i jest za placami przeciwnika. Oświetlenie stanowią dwie pochodnie. ...Chłopak stoi pierwszy na linii i może być niezłą żywą tarczą.
    Głos Folly przebił się wśród wielu błyskawicznie przelatujących myśli, ale został stanowczo odrzucony. Jeszcze nie, orzekła kobieta, i zamknęła Folly z tyłu głowy. Nie miała czasu myśleć. Liczyły się nie sekundy, a ich setne części.
    W chwili, gdy rąsie sięgały ku Krisowi, anarchistka poświęciła cenną sekundę na ocenę ich położenia oraz dostępne warianty obrony – i kontrataku.
    W następnej chwili macki rozżarzyły się w migoczącym półmroku jak światła ostrzegawcze i kilka rzeczy kobieta instynktownie zrobiła naraz: Kris runął w przód, równolegle do posadzki, pociągnięty wiązaniem z mocy Soph. Przymocowała je do opuszków palców wyciągniętej lewej dłoni i dezaktywuje, gdy tylko Opętaniec w nie uderzy. Równocześnie z mocowiązaniem, z ogniska, które nadal oddziela ją od Przenośnej Zaspy podniosły się mocą iluzji rosnące w oczach płomienie. Ruszyły w trzech jaskrawych ścieżkach ku agresorowi, by połączyć się przed nim w ognistego golema, dwakroć wyższego i szerszego. Bezwiednie nadała mu wysoką temperaturę, drgające, gorące powietrze wokół, rażący poblask jego ognia i agresywną postawę, by możliwie najskuteczniej zastraszyć przeciwnika. Nawykła, że jej nakładki działają też na istoty z nawet odrobiną własnej jaźni, zbitką myśli – w końcu ta zaspa to nie ciśnieniowy ekspres do kawy i z jakiegoś powodu postanowiła zaatakować.
    Gdy stworzyła golema, do Krisa wrzasnęła tylko krótkie:
    – Na ziemię! – i miała nadzieję, że rozproszyła Zaspę. Gdyby jednak śniegowy twór był bezmyślny i zaprogramowany, by atakować jakikolwiek ruch, Esmé spróbuje oczywiście uniknąć kolców poprzez skok w bok, ale jest wobec nich bezbronna. Może tylko uważnie obserwować napastnika, stojąc w bezruchu o ile to pomaga i próbując się uchylać jeśli nie pomaga oraz czekać na swoją szansę, na sposobność. Cały czas trzyma też w prawej dłoni swoją pochodnię i zawsze może nią rzucić.
    To zabrzmiało prawie jak żałosny plan D, kochana.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 4 Wrzesień 2018, 22:04   

    Ben
    - W moim domu! - Powiedziała wesoło skrzatka odbijając się od podłogi i wykonując obrót w powietrzu. Teraz, gdy nie doskwierał jej już nadmierny chłód, okazała się być aż do przesady żywiołową istotą. - I znalazłam rękawiczkę, którą mi ukradłeś! Dodała jeszcze wyciągając maleńki palec wskazujący w stronę Bena. - Ale się nie gniewam! Dawno nie miałam gości.
    Zaśmiała się głośno robiąc kilka kroków i zaglądając do kominka.
    - Nie mam niestety niczego dobrego, ale mogę Ci powiedzieć ciekawostkę! - Wyprostowała się i spojrzała na Marionetkarza. - Nie, nie! Nie o Mikim. Oczywiście, że nie. Tutaj milczę jak grób. - Wypowiadając ostatnie słowo wzdrygnęła się na tyle, że aż objęła się swoimi niewielkimi ramionami.
    - Niedaleko stąd jest dziwne miejsce, gdzie śnieg ożywa! Na starych obrazkach to jest wielkim zamek z taką piękną świątynią co to ma tę taką... - Skrzatka wstrzymała swą barwną opowieść i przyłożyła palec do ust rozmyślając przed dłuższy czas i chodząc po pomieszczeniu w kółko. I to był w końcu czas gdy Ben mógł przejąć inicjatywę, w końcu dopuszczono go do głosu.

    Inni
    Anarchistka nie miała jednak czasu na zbyt wiele. Zdecydowanie musiała się skupić nad tym by uniknąć ataku. Z tego powodu nieszczęśliwie nie miała szansy na uratowanie Krisa, który został przebity lodowym kolcem na wylot.
    Udało jej się uniknąć, czymkolwiek było lodowe stworzenie, celowało dość długo i jak dziewczyna spostrzegła nie zmieniało celu wraz z jej ruchem, a raczej wystrzeliwało pocisk tam, gdzie sobie zaplanowało.
    Gdy jednak spojrzała ponownie na żywą zaspę, nie ujrzała ciała Krisa, który przecież został przebity na wylot niezwykle niegrzecznym soplem. Spostrzegła również, że jej moc zadziałała. Nie do końca tak, jak oczekiwała. Może to w ogóle nie była jej zasługa? Zaspa zaczęła się cofać. Wyszła z pomieszczenia i zniknęła - zapewne spadając w przepaść przy schodach... a może nie?
    Gdyby Soph postanowiła to sprawdzić doznałaby dość niemiłej niespodzianki. Okazałoby się bowiem, że czymkolwiek była ta istota znajdowała się teraz nieco niżej, kilkanaście stopni w dół od pokoju w której nasze (już teraz nie) drużyna urządziła ognisko.
    Zaspę udało się przegonić, jednak nie pokonać. Co więcej sytuacja była o tyle utrudniona, że ta wyciągała swoje śnieżne łapki za każdym razem gdy tylko Soph wychyliła się z pokoju. Warto jednak pamiętać, że celowanie nieco zajmowało, a zaspa nie zmieniała celu gdy już obrała strzelić w dane miejsce.
    Do przebiegnięcia było około pięciu, może sześciu metrów. Niezbyt dużo biorąc pod uwagę, że będzie zbiegała w dół.
    Kris w tym czasie obudził się w swoim własnym łóżku z bałwankiem, który tylko czekał by wygłosić kazanie o tym, że chłopak powinien być zdecydowanie bardziej ostrożny bo coś mogłoby mu się przydarzyć. I pozostały tylko dwie blizny w miejscu gdzie sopel wszedł i wyszedł z ciała Opętańca. Trzeba przyznać, cokolwiek się stało, byli w to zamieszani nieźli medycy.

    Wychłodzenie:
    Ben - 3 poziom (14 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (4 posty do zmiany)
    _________________

    *****
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 8 Wrzesień 2018, 18:30   

    Ben aż cofnął się o krok w zaskoczeniu widokiem wręcz nadprogramowo wesołej skrzatki. To na pewno była ta sama, którą wykopał spod śniegu? Czy może to jakaś jej siostra bliźniaczka, która zamiast bycia opryskliwą i złośliwą jest wesoła i towarzyska? Marionetkarz czuł się autentycznie zdezorientowany.
    - Uh... Wybacz? - przeprosił za "kradzież" rękawiczki. Chciał powiedzieć coś więcej, ale przeszkodził mu w tym jeden wielki potok słów wydobywajacy się z ust skrzatki. Zmarszczył lekko czoło, słysząc, że ona nic mu o Mikołaju nie powie. To był problem, bo właśnie po to w pierwszej kolejności wybrał się na północ. Ona mogła być jedyną osobą w promieniu... może kilometrów, która mogła cokolwiek wiedzieć - i postanowiła milczeć jak zaklęta!
    Wtem jednak uwagę Bena zwróciły słowa o czymś innym, równie interesującym, co sam Mikołaj. Jakiś... zamek, w głębi tego mroźnego pustkowia? To tutaj mieszkał ktoś jeszcze? Jakiś ekscentryczny, chorobliwie aspołeczny Arystokrata postanowił się tutaj osiedlić? I chyba przy tym religijny, bo ze świątynią... z jakimś takim czymś...? O co mogło skrzatce chodzić?
    - Mogę wejść w słowo? - zapytał, skorzystawszy z okazji, że jego gospodyni dała mu chwilę na wypowiedzenie się po uprzednim zasypaniu go swoją zaskakującą żywiołowością. - To tutaj mieszka ktoś jeszcze poza Mikołajem? O jakim zamku mówisz? Nigdy nie słyszałem o tym, by ktoś aż tak daleko postanowił wybudować sobie zamek.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 22 Wrzesień 2018, 21:40   

    Cóż, zdecydowanie nieprawidłowo oceniła sytuację. Pozostawało jedynie cieszyć się, że to nie jeden z jej współpracowników, a ledwo znany podrostek. Nie miała czasu, by tak nieswoiste jej uczucie żalu choćby przemknęło przez cyrkową głowę. Nie miała czasu, by przeanalizować co w planie utkanym z szybkością adrenaliny poszło nie tak. Skoczyła czym dalej w bok, równocześnie patrząc jak jaskrawe płomienie łączą się w Ognistego golema i spychają Przenośną zaspę do defensywy i poza pokój. Z pewnością nie na długo.
    Przełknęła, czując jak całe jej długie ciało pulsuje w takt nadprodukcji hormonów walki. Przełknęła jeszcze raz i odwróciła głowę w lewo, przygotowując się na widok ciała Opętańca, potraktowanego w stylu odpowiadającym pewnemu węgierskiemu księciu. Nie chodziło o krew, trzewia rozlewające się dokoła czy widok stygnącego truchła, a raczej – ponownie – o niejasne poczucie winy, że założyła sobie, że go uratuje, ale nie dotrzymała (samej sobie) słowa. Tutaj jednak spotkało ja zaskoczenie – a może właśnie pustka, której nie powinno być – bo nawet jeśli widziała ciało Krisa (tak miał chłopiec na imię, zapamiętaj to) przebijane lodowym kolcem, tak nie było go już nigdzie dookoła. Samotna, ta druga, pochodnia leżała na posadzce, żarząc się umierającym blaskiem. Pierwsza, w jej dłoni, nie zgasła mimo szybkiego zwrotu ciała (a przynajmniej taką miała nadzieję). Nie pozostały też żadne rzeczy osobiste chłopaka i Esme odniosła wrażenie, że przydarzyło mu się to samo, co i Lucy. Nie była jednak pewna czy dzieje się tak w wypadku śmierci, czy muszą zaistnieć inne warunki. No i nie miała żadnej pewności, że te zdarzenia miały na celu przeniesienie gdzieś jej towarzyszy, nie zaś wymazanie ich z rzeczywistości.
    Chcę zobaczyć jak tłumaczysz się arcydupkowi ze zniknięcia jego puchatej Przytulanki.
    Żebym zaraz ja ciebie nie zniknęła, jędzo.
    Doprawdy, to było taaak obraźliwe, honey.

    Po chwili analizowania za i przeciw kobieta zbliżyła się wolno do wyjścia z celi i wyjrzała ostrożnie, jednak cały czas będąc w kucki, niemal na czworaka, z głową na zwykłej wysokości kolan. Przypuszczała, że gdyby ktoś miał do niej strzelać, celowałby tam, gdzie zwykle znajdują się głowa lub klatka piersiowa. Przyczajona jak do skoku wyjrzała i zaraz schowała głowę za winkiel, niczym najszybszy z żółwi. Sekunda na zerknięcie wystarczyła, by zobaczyła, że zaspa wcale nie powędrowała szukać łatwiejszej ofiary i, oh oczywiście, na zewnątrz właśnie przemknęły dwa lodowe kolce, zdecydowanie przeznaczone dla niej. Wyjrzała za dłuższą chwilę jeszcze raz i znowu, po kilkunastu sekundach, nie próbując nawet robić tego w symetrycznych odstępach. Jeszcze by brakowało, by Zaspa znalazła sobie jakiś wzór czy algorytm. Najwyraźniej podczas walki z nią trzeba się zdać na ciągły ruch, skoro z tego co dotąd widziała, stworzenie potrzebowało chwili na wycelowanie nim strzeli.
    W tej chwili Soph przyszła do głowy jednak z głupszych myśli, podszyta raz: znudzeniem Folly i dwa: nagłym olśnieniem, że nie ma pojęcia gdzie przebywa jej Likyus, dotąd towarzyszący Krisowi. Nie wrócił z chłopcem, a więc nie wiadomo czy zginął, czy gdzieś się ukrył. Wyraźne uczucie żalu przetoczyło się nerwami Cyrkowej; żalu i niepokoju lizanego właśnie płomieniami Furii. Nie aktywowała jeszcze sztandarowej umiejętności Anarchistów, ale była bardzo tego bliska.
    Stanęła chwilę przy ognisku, popatrując na wejście i spróbowała ogrzać się pewnie ostatni raz. Pochodnię oparła o ścianę, nie dbając czy zgaśnie i uśmiechnęła się niezbyt ludzko, a bardzo zębato. W jednej chwili wypadła na zewnątrz i przyczaiła na skraju przepaści, obserwując Zaspę. Gdy jej macki rozjarzyły się w najzimniejszy z błękitów, dorównujący niemal chłodowi oczu Sztukmistrzyni, kobieta rzuciła się pod ścianę, chcąc uniknąć zagrożenia.
    – Orem! – zakrzyknęła nagląco, obserwując macki zaspy. Gdy te znów były gotowe do ataku, Esme skoczyła w tył, w górę schodów, podnosząc ręce jako gardę, gotowa mocą rzucić się w ścianę wieży. Tak dowiedziała się, że przeciwnik (przeciwniczka?) nie koryguje celu i uderza tam, gdzie wybrała pierwsze. W takim razie wystarczyło pozostawać w ruchu i przed strzałem nie wracać tam gdzie się już było. Równocześnie gdzieś z dolnego piętra, za istotą, zabrzmiał niski jęk, skowyt. Orem.
    – Zostań! – nakazała, znów skacząc, tym razem w bok. Musiała się dostać za zaspę. Sześć metrów i niewyraźna przerwa obok istoty, pozwalająca ruszyć dalej. Ostatni ruch pozwolił jej wpaść do komnaty z malowidłami, ale tylko po to, by chwycić zostawioną przez Krisa pochodnię. Przez jej tętnice i dudniące radośnie serce przetoczyła się fala Furii, niosąca lekkość, zwinność, percepcję jak gdyby cała rzeczywistość puszczona została w zwolnionym tempie. Już była na zewnątrz i już ruszała zygzakiem, w dół, ku bestii, równocześnie rzucając w przepaść żagiew. Dwa kroki połowa drogi trzy metry i uruchamiała moc, przyklejając Przenośną zaspę do spadającej pochodni, pociągając śnieżną istotę w mrok, w który wkroczyło drewienko.
    Sama Sztukmistrzyni zamierzała po udanym pojedynku pędem przebyć schody w dół, by jak najszybciej znaleźć Likyusa. Niepokój nie oznaczał jednak, że opuści ją wrodzona ostrożność.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 5 Październik 2018, 17:50   

    Ben
    Skrzatka postanowiła usiąść. Tam gdzie stała, nie przejmując się tym czy spocznie na zimnych deskach, czy na miękkim dywanie. Padło na to pierwsze. Położyła dłonie na brzuchu i po chwili z jej ust wydobył się śmiech.
    - No oczywiście, że mieszka! Coś myślał, że jak trochę śniegu to nikt tu nie żyje?! - Uspokoiła się dopiero po chwili przestając się śmiać. Oparła dłonie na podłodze i spojrzała w górę.
    - Te budynki to okropnie nietaktowane są! Powstają nikogo o tym nie informując. Mogę Cię tam zabrać, ale trochę ten zamek zasypało... Jednak znam tunele, które do niego prowadzą. - Skrzyżowała ręce i uniosła spojrzenie wyżej niż to było potrzebne, patrzyła teraz na przestrzeń nad głowę Marionetkarza.
    - Sama je wykopałam! - Wróciła do wcześniejszej pozycji, a następnie położyła się na ziemi. Mogło to wyglądać jak nagły atak jakiejś choroby czy utrata przytomności, lecz tylko do czasu gdy kontynuowała swoją wypowiedź.
    - Nie wiem w sumie o nim zbyt wiele. Jak pierwszy raz go zobaczyłam to był już do połowy przysypany śniegiem. Teraz to mogłeś po nim chodzić i nie wiedzieć o tym, tak go zasypało! Jak pytałam Psotnika to mówił, że były tam przeprowadzane jakieś rytuały i coś że było tam jakieś pióro, ale ja tam się tym zbytnio nie interesowałam. Byłam tam wiele razy i niczego specjalnie cennego nie widziałam!

    Soph
    Decyzja o wyjściu z bezpiecznej kryjówki i próbie wymanewrowania przeciwnika okazała się słuszna. Powolny zaspa nie była w stanie nadążyć za ruchami anarchistki, Żaden z lodowych kolców nie dosięgnął celu, a tylko rozkruszył się na kamiennych schodach rozsypując na tysiące kawałków. Zagrożenie, które stało przed naszą ocalałą było o wiele mniejsze niż mogło się z początku wydawać i już po chwili zostało odsunięte na bok przez upadek w ciemną przepaść, w odległą dal gdzie kiedyś i sama anarchistka zapewne zawędruje...
    Schodząc w dół nie natknęła się na więcej niebezpieczeństw. Przynajmniej nie na takie, które zmusiłyby ją do walki. Kilka stopni brakowało, a niektóre miały w sobie dziury, w których mogła utknąć noga przywódczyni Anarchs. Tak się jednak nie stało i udało jej się uniknąć wszelkich przygotowanych przez los pułapek jak zdecydował sam los po rzucie kośćmi.
    Znalazła także swojego pupila, który jednak nie miał tyle szczęścia. Był uwięziony przez ogromnego lodowego golema, który przewrócił się przy wejściu do jednej z cel. Dziewczyna słyszała odgłosy wydawane przez Orema, lecz nie była w stanie go zobaczyć.
    Drzwi były wysokie na prawie dwa metry, brakowało może z dwóch czy trzech centymetrów, i zwieńczone łagodnym łukiem. Stworzenie nie było dość szerokie by zakryć całą wysokość drzwi, więc zostało około dwudziestu centymetrów wolnej przestrzeni, przez którą można by zajrzeć do środka, jednak przez panujący wewnątrz mrok nie dało się nic dostrzec.
    Nie byłoby też do końca rozsądnym wsadzać przez powstałą przerwę rąk. Ręka golema mogła w każdej chwili się poruszyć i przygnieść kończynę nieszczęśnika. Co jakiś czas się zresztą poruszyła, tak samo jak i reszta tej istoty. Gdyby się nad tym chwilę zastanowić można dojść do wniosku, że golem próbował wstać, lecz był zbyt niezdarny i ciężki by podołać temu o własnych siłach. Soph nie wiedziała jakie są jego prawdziwe rozmiary, ale sam fakt, że był szeroką na ponad półtora metra bryłą lodu mógł wskazywać na niemałą masę.
    Zwierzątko trzeba było jednak uwolnić.

    Wychłodzenie:
    Ben - 3 poziom (13 postów do zmiany)
    Soph - 2 poziom (3 posty do zmiany)
    _________________

    *****
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 9