Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Godność: Cana Khoeli Mwezi Wiek: Wizualnie ok 11 Rasa: Niebieskoskrzydły Strach Wzrost / waga: 140/35 Aktualny ubiór: Niebieska, skromna sukienka za kolana. Znaki szczególne: Ogromne, błękitne skrzydła. Zawód: Ochroniarz, opiekunka. Pan / Sługa: Alice Pod ręką: Łuk i strzały Broń: Własnoręcznie robiony łuk oraz strzały. Bestia: Rajski Ptak [Tensi] Nagrody: Zegarmistrzowski Przysmak (x1), Blaszka Zmartwienia
Dołączyła: 11 Wrz 2015 Posty: 96
Wysłany: 10 Luty 2016, 10:23
Khoeli z lekkim uśmiechem obserwowała bawiące sie dzieciaki. Właśnie tym dla niej byli. Dziećmi. Stała na uboczu, starając sie nie rzucać w oczy. Lubiła obserwować, a z racji swojej rasy starała sie unikać tłumu. Niestety ich gromadka robiła sie coraz liczniejsza, co nie do końca podobało sie naszej straszne.
Cana cieszyła sie, ze Lynne dołączyła do śniegowej bitwy. Miała jednak nadzieje, ze nikt jej w to nie wciągnie. Zaczęła wiec lepić małego bałwanka na jednej z gałęzi, na których chwile wcześniej postanowiła sobie przysiąść. Dzięki temu mogła zając sie sobą i jednocześnie obserwować całe wydarzenie. Miała ic wszystkich na oku. Gdyby nie wiek to pewnie zaraz by sie do nich dołączyła w otwartej walce.
Jak na razie ograniczała sie do zrzucania pojedynczych kulek na głowy tych, którzy pojawiali sie pod nią. Starała sie to robić dyskretnie.
W pewnym momencie w jej kierunku zostały rzucone śnieżki. Na nieszczęście rzucającego, Khoeli miała w zwyczaju co jakiś czas skanować teren. Dzięki temu mogła szybko zareagować i osłonić sie swoimi pokaźnymi skrzydłami.
Gdy zagrożenie zostało zażegnane, Cana zeskoczyła lekko na zimny puch i sama zaczęła rzucać śnieżkami we wszystkich. Nie oszczędziła nawet nieznanego chłopca. Skoro ona dołączyła sie do zabawy to on tez musi. Niestety, znalazł sie w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
Khoeli nie zależało na tym, by trafić każda Śnieżka do celu. Jeśli bedą musieli unikać większej ilości pocisków to pozostałe osoby bedą ich mogły łatwo trafić. Czemu wiec im tego nie ułatwić?
W końcu wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi, czyż nie?
Jednak zabawa z jej strony nie trwała długo. Rzuciła tylko kilka śnieżek po czym przypomniała sobie o czymś. Już za długo przebywała poza Pałacem. Czas wracać.
Za pomocą swojej mocy wznieciła małą burzę śnieżną by się w niej ukryć. Podleciała do Lynne i szepnęła jej na ucho.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na temat tego, czym się stałaś, Strachliwy Aniołku, to wiesz gdzie mnie znaleźć.
Po tych słowach wzbiła się w powietrze i nim śnieg opadł, zamieniając zabawowiczów w wesołe bałwanki, zniknęła z krateru.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 18 Luty 2016, 18:40
Właśnie tego się spodziewał, używając na tymczasowy schron rozłożystego drzewa. Domyślał się, iż to tylko kwestia czasu, gdy ktoś pokusi się o poruszenie zalegających na nim złogów śniegu. Nie przeszkadzało mu to bynajmniej, bo już od samego początku gotował się do ewentualnego skoku, którym miał opuścić strefę "zagrożenia lawinowego". Jak na małą, słodką i uroczo ubraną dziewczynkę, Alime zdecydowanie miała krzepę w rękach. Może i rzut wyglądał naturalnie, ale nawet taki laik w sprawach kulturystyki, jak Foku był w stanie ocenić, iż taka drobna panienka z trudem mogłaby aż tak zasadzić śnieżną pigułą. Jednak, nie czas była na takie dywagacje. To był czas na działanie! Czarnowłosy widząc lecący pocisk, niczym w filmach akcji, w zwolnionym tempie obrócił się do tyłu i ile sił w nogach ruszył przed siebie. Jego źrenice gwałtownie się powiększyły, gdy niespodziewanie wyrosła przed nim smukła postać Seamair. - Ooooo nii-ee-eee... - przeciągnął komicznie głos. A już myślał, że odgonił tą dziewuchę od siebie na dłuższą chwilę. Grubo się przeliczył. Tok rozumowania Foku, jak na mężczyznę przystało, był dosyć jednotorowy, a co za tym szło, podejmowanie decyzji - nawet takich dramatycznych - przychodziło mu stosunkowo prosto. Oblicze paniki na jego twarzy, szybko ustąpiło na rzecz - dobrze już wszystkim znanego - szelmowskiego uśmiechu. - Nii-eeee-ee uuu-cieeee-knieeesz. Naaa zaawszeee-eee razeee-eem~! - dalej ciągnął, jednocześnie susem rzucając się na Seamair. Mężnie przyjął oba pociski, jeden lądujący wprost na jego prawym policzku, a drugi na wysokości mostka. Fala kującego zimna rozeszła się po jego skórze. Nie zważając na to, czerwonooki uplótł dłońmi talię uroczego rogacza i przygwoździł do ziemi, na dobre pozbawiając możliwości uniknięcia nadchodzącej katastrofy. Masa wzburzonego śniegu z cichym tąpnięciem oberwała się z jodłowej gałęzi i wylądowała wprost na nich, grzebiąc ich biedne, zmarznięte ciała pod grubą warstwą białego puchu. Przez krótką chwilę, spora górka usypana na skutek ich wygibasów nie poruszała się nawet o centymetr. Czyżby czekał ich tragiczny koniec? - Ugh... uff. Tfu! Tfuu! - czarnowłosy poderwał się gwałtownie. Złapał zachłannie oddech i zaczął wypluwać nadmiar - jak gdyby w ogóle tolerował go w tym miejscu - śniegu ze swoich ust. - Łooo boziu... hahaha... hahaha... - zaczął się głośno śmiać. Siedział tak przez krótką chwilę, gdy zorientował się, że na pod ręką coś ciepłego i miękkiego. Co to mogło być? Poruszał nieco palcami. - Hmm... całkiem przyjemne w dotyku. - pomyślał. Czyżby na tym drzewie rosły jakieś dziwne owoce? Spojrzał do góry, a potem ponownie w dół. Jeśli wcześniej jego cera wydawała się blada, to teraz mogła śmiało konkurować ze śniegiem. Niczym oparzony poderwał się ze swojego miejsca i uskoczył w tył, na powrót znajdując się pod drzewem. Oparł się o gruby pień i z rozbawieniem wpatrywał w dziwaczny kopiec, który zapewne niebawem ożyje.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 19 Luty 2016, 00:09
Oto i rozpętało się piekło, którego nikt się nie spodziewał… A którego powinien. Co się ze mną stało? Do cholery czy tak trudno było zrobić unik? Przecież potrafiłam, sztuka uniku to ważna rzecz szczególnie istotna w walce. Unik to nic hańbiącego to jedynie ruch, taktyka! A mi teraz jakby rozum odjęło, albo przynajmniej zmroziło… Nie wiem czy to wina tego, że krzyknął czy może tego, co krzyknął albo raczej tego, co postanowił zrobić, ale koniec końców efekt był tragiczny. Być może to wina tego, że zapatrzyłam się z lubością na ten moment paniki, który tak pięknie wymalował się na jego twarzy. Problem był w tym, że chwila ta niezwykle szybko przeminęło a to, co przyszło po niej, czyli nagły szelmowski uśmiech sprawił, że to ja poczułam niepokój i słusznie… On sam też z reszta powinien skupić się na unikach a nie… rzucać na mnie! Zajęło mi chwilę nim zorientowałam się co się działo, chwilę którą powinnam poświecić na odskoczenie w bok, na unik. Teraz było już za późno… Jedyne, co zdarzyłam zrobić to uniosłam przed siebie ręce, aby jakkolwiek się osłonić. Również to było marnym manewrem, mogłam przecież złapać go za ręce i spróbować się oswobodzić zanim oboje runęliśmy na śnieżną pierzynę. Poczułam chłód jednak nie tylko pod plecami, ponieważ kiedy już miałam przenieść rozgniewane spojrzenie na mężczyznę dostrzegłam nadlatującą śnieżną lawinę. Odruchowo zamknęłam oczy i na chwile świat utonął w mroku, choć my sami zniknęliśmy pod powłoką czystej bieli. Emocje się we mnie gotowały, niebezpieczna mieszanka, złości, zażenowania, ale i nieco rozbawienie jednak to złość i chęć odwetu dominowała szczególnie. Moje oba serca były jak szalone, może nawet na tyle głośno, że czarnowłosy był w stanie przez chwilę tu usłyszeć. Moje ciało ogarnęły dreszcze, jednak głównie za sprawą zimna, jakie przyniósł śnieg. W końcu jednak zaczęła wracać do mnie świadomość, szczególnie ta, że właśnie niemal obcy facet robi sobie ze mnie materac, sprawę pogorszyło jeszcze, kiedy poszłam ruch dłoni w okolicach talii. Już miałam warknąć i z całej siły, na jaką było mnie stać odepchnąć od siebie mężczyznę, kiedy ten sam zerwał się na równe nogi, ja zaś przeniosłam się wówczas do pozycji siedzącej. Moja mina w obecnej chwili zdecydowanie nie oznajmiała zadowolenia. Potrząsnęłam energicznie głową pozbywając się zalegającego we włosach śniegu. Nagle na śniegu nieopodal nas dostrzegłam odcisk łap, wilkowatej lub psowatej istoty, nie był on na tyle wyraźny, aby w pełni to określić. Spory teraz i to dość ciekawy najwyraźniej miał swoich mieszkańców poza tymi śmiesznymi królikami, jakie się tu przewijały. Bestie… ich obecność tutaj była mi teraz bardzo na rękę i w mgnieniu oka w mojej głowie zrodził się diabelski plan. Zaraz po tym jednak na powrót wbiłam szkarłatne spojrzenie w mężczyznę a na moich ustach pojawił się złowieszczy uśmieszek. Sprężystym ruchem, którego nie powstydziłby się dachowiec zgrabnie i szybko oderwałam się od podłogi i zrobiłam pewny krok w stronę Foku.
-Może jeszcze póki śmierć nas nie rozłączy, co ?
Powiedziałam z demoniczną acz uroczą nutką w głosie i równie groźnym jak i kuszącym uśmieszkiem. Nagle jednak moje źrenice wyraźnie się zwęziły, przez co moje spojrzenie stało się drapieżne.
-To się da załatwić. Chwileczkę…
Odsunęłam się o krok w tył, po czym przyłożyłam palce do ust i głośno zagwizdałam, gwizd ten rozniósł się echem po okolicy a zaraz po nim równie głośno rozniosło się szczekanie i warkot oraz ujadanie. Wiedziałam już o tym, że były tu jakieś bestie wiedziałam, że były to psowate teraz jednak wiedziałam, że były to Reyuin. Besti było więcej, ale ja poczułam już wieź z jedną, prawdę mówiąc byłam nieco zawiedziona, ponieważ liczyłam, że to jednak Likyus, które zrobiłyby znacznie groźniejsze wrażenie. Większość sfory musiała zostać jeszcze w tyle, ale do naszej gromadki dość żwawym krokiem zaczął zbliżać się Reyuin, jego kolorowa tęczowa kita była dostrzegalna z daleka. Choć Reyuin to jedna z najprzyjaźniejszych bestii jakie można spotkać po tej stronie Lustra, to teraz przez swoją kontrolę starałam się aby bestia nie okazywała nadmiernego entuzjazmu, choć ja sama wiedziałam że żywi taki na widok towarzystwa.
-Zaraz Cię zje…
Szepnęłam tylko do mężczyzny szczerząc własne kiełki bestia w tym czasie zdarzyła już się do nas zbliżyć zatrzymała się jednak tuż przy mojego boku. A ja przeciągnęłam rękę po puszystym futrze na jej grzbiecie. Nie bardzo zastanowiłam się jak na to wszystko zareagują pozostali…
A co na to wszystko panienka z blond czupryną? Przyglądała się z tej scence z wielkim uśmiechem rozbawienia. No cóż, przecież to ona wykonała ten szczęśliwy i celny rzut, czyż nie tak? Kiedy dwie postacie pod drzewkiem zostały przykryte sporą warstwą śniegu z owego przedstawiciela flory dziewczyna mało nie pękła ze śmiechu. Chichotała więc dopóki Foku nie pojawił się wśród bieli, wtedy z trudem ale ucichła. Zaraz potem wybuchnęła jeszcze większym śmiechem, widząc jak panicz z bladą twarzą zrywa się na równe nogi i z pod śniegu wychodzi różowo włosa. Przysiadła więc po turecku na zimnym białym puchu chowając twarz w rękach i śmiejąc się. Z tego co zdążyła się zorientować Seamair była zła właśnie na czarnowłosego, i czemu się tutaj dziwić? Al nie miała zamiaru zsyłać na nich aż tak dużej połaci śniegu i to podczas takiej pozycji ale.. Ale efekt wyszedł wręcz cudownie! Nadszedł czas opanowania i dziewczyna postanowiła wstać i przybliżyć się do tamtej dwójki, no bo przecież wiemy o tym że stała w dość dużej odległości. Szybko znalazła się blisko drzewka i opierając się o nie przypatrywała się wzburzonej właścicielce Aviego, przenosząc wzrok na kierownika wyprawy która trochę się rozpadła. Właśnie! Omiotła spojrzeniem okolice w poszukiwaniu małego ptaszka, i albo ten dobrze ukrył się gdzieś, albo leżał jeszcze pod warstwą śniegu, albo blondynka jest ślepa. Fiołkowe oczy także szybko dostrzegły ślad po łapie bestii lecz, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć rogata panienka przywołała jedną z nich. Alime także miała dość dobry kontakt ze zwierzętami ale.. Ale to było w świecie ludzi, tam potrafiła wszystkie zaadoptować, dokarmiać, oswajać... Ale halo! Nie wspominajmy tego co było tylko zajmijmy się tym co jest, i będzie. Teraz jest po drugiej stronie lustra i dobrze jej tu. Uśmiechnęła się do bestyjki a po słowach diablicy przyglądnęła się jej dokładniej. Reyuin nie wyglądał na żadnego krwiopijce ani nic... Alime ni stąd ni zowąd buchnęła ponownym śmiechem.
- Prze-Przepraszam - wydukała po chwili zatykając ręką usta.
Posłała Foku rozbrajający uśmiech po czym, żeby opanować się od kolejnej dawki śmiechu sprawnie schyliła się nabierając w zmarznięte i czerwone ręce zimny puch. Ot, tak.. Na wszelki wypadek... Pocisk powstał dość duży i dziewczyna zwróciła wzrok na panicza w garniturze nabierając coraz bardziej złowieszczego wyrazu twarzy. Była tak blisko, że jeśli postanowiła by uwolnić pocisk w jego stronę na pewno nie chybiłaby a czarnowłosy oberwałby sporą dawką śniegu prosto za kołnierz.. No i co teraz? Pozornie bezbronne dziewczynki mają kontrolę nad mężczyzną?
Alime rozglądnęła się jeszcze raz po kraterze dochodząc do wniosku, że mimo iż świetnie się bawi, jest tu przyjemnie i pięknie powinna już iść.
- Ja niestety powinnam już iść - odezwała się więc z uśmiechem. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
Po czym tylko dla zasady rzuciła śnieżką wprost w Foku i wyszczerzając się w uśmiechu ruszyła rozweselona w stronę przeciwną do tej z której przyszła.
- Pa! - zawołała jeszcze po czym wybyła poznawać KL.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 28 Luty 2016, 15:51
- Wie Panienka, nie jestem zwolennikiem zobowiązujących znajomości. - powiedział, cały czas bawiąc się obecną sytuacją. Spojrzał w górę. Zauważył, zresztą nie pierwszy raz, że wyraz jej twarzy przybiera nieco dziki wygląd. Można by wręcz powiedzieć nieokrzesany, gdyby nie fakt, iż była całkiem uroczą osóbką. Możliwe, że właśnie ten kontrast w pewien sposób go urzekał. Trzymając się cały czas na baczności, pomiędzy wierszami ich gry słownej, zastanawiał się, jaki będzie następny ruch różowowłosej. Foku podkurczył lekko nogi, by w razie wypadku mieć zwyczajnie możliwość odskoczenia. Wydawała się równie intrygującą, co problematyczną personą. Z każdą kolejną chwilą dochodził do wniosku, że nie chciałby mieć jej za wroga, jednakże jego skłonności do droczenia się wygrywały chwilowo nad zdrowym rozsądkiem. Był świadomy bilansu zysków i strat, a mimo to, wolał postawić na dobrą zabawę. Spotkanie kogoś, kto nie jest na tyle nudny, by z uprzejmością wpasowywać się w narzucone przez otoczenie schematy było niezwykle odświeżające. I oto kolejna niespodzianka. - Cóż, za wspaniała osoba. Ona jest cudowna! Cudowna! - mówił sobie w myślach, z fascynacją przysłuchując się donośnemu gwizdowi. Niczym żywcem wyjęty z gry komputerowej - o których co nieco, swoją drogą wiedział, gdyż pochłonęły go bez reszty podczas któregoś z pobytów w Świecie Ludzi - pojawił się swego rodzaju chowaniec. Z postury był psem, lecz jego ogony bardziej przypominały lisie. Jego umaszczenie, zaskakująco dobrze wpasowywało się w obecną tutaj scenerię.
- Osobiście byłoby mi go nieco szkoda, gdyby to była prawda. - odparł nieco tajemniczo i sprzecznie do sytuacji, w której obecnie się znajdował. Stworzenie nie wyglądało na jakiegoś żądnego krwi predatora, aczkolwiek jego kły nie świadczyły również o zupełnej bezbronności. Spróbował się powoli podnieść, na co zwierz odpowiedział nieprzychylnym warknięciem. W tym momencie również oczy Foku przybrały nieco demonicznego wyrazu, mieniąc się krwistą czerwienią. Trwało to zaledwie krótką chwilę. Tą chwilę grozy i napięcia przerwała śnieżka rzucona przez Alime, która tak samo, jak i Khoeli opuściła ich wesołe towarzystwo. Najwyraźniej nie będzie im dane dotrzeć do żadnego zamku. Jednak czarnowłosy nie zamierzał teraz zawracać sobie tym głowy. Delikatnym ruchem dłoni strzepnął biały puch ze swojego garnituru i odkiwnął blondynce w geście pożegnania.
- Może o tym porozmawiajmy na spokojnie. - to mówiąc, ruszył powolnym krokiem w kierunku Seamair. Cóż za szaleńcza decyzja. Rozłożył szeroko dłonie, zapewniając o swojej niewinności, jednocześnie bacznie obserwując rozgorączkowaną dwójkę. Nie był to spory dystans, dzieliło ich zaledwie parę metrów. Miał kilka asów w rękawie, jednak nie planował wyciągać ich teraz, podczas zwykłej utarczki. I tak zdradził się już podczas wcześniejszego starcia na śnieżki. Chociaż, może nikt tego nie zauważył, lecz lepiej zawsze zakładać z góry najgorsze. Każda wskazówka, każda informacja, którą udzielał innym o sobie, mogła w krótkim czasie przesądzić o jego losie. Dlatego też aura tajemniczości chroniła go lepiej przed morderczymi ciosami, niż niejedna zbroja.
- Podobno taniec łagodzi obyczaje. Można prosić? - wyciągnął otwartą dłoń w rękawiczce w stronę Seamair, czekając na odpowiedź. Zdawał sobie sprawę, jak niedorzecznie to wygląda, ale... Któż mu zabroni.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 29 Luty 2016, 05:29
Sytuacja robiła się coraz to ciekawsza, niestety panienki, które opuściły nasze grono mogły mi zarzucić brak manier… Mało tego że nie pożegnałam się z nimi, ale nawet przez dłuższą chwilę nie spostrzegłam, że mają zamiar nas opuścić. Zastanawiać się mogłam ile było w tym mojej winy. Być może to, co miało aktualnie miejsce przestraszyło, co niektórych? A może był to rodzaj buntu związany z niedostateczną dawką zainteresowania okazaną ze strony Pana w czerni? Ten zaś jednak musiał zmagać się z własnym kłopotem a dużej mierze było nim właśnie nadmierne zainteresowanie… Moje względem jego osoby konkretnie, a to zwykle kończy się właśnie problemami.
Atmosfera robiła się napięta, oboje czujnie się obserwowaliśmy tyle, że mnie w chili obecnej wspierała dodatkowa para oczu. Liczyłam na to, że mężczyzna, gdy tylko poderwie się z ziemi to wówczas rzuci się do ucieczki. Oczekiwałam tego i w myślach już widziałam jak mój psowaty towarzysz gania za nim jak krater długi i szeroki. Ah to mogłoby być naprawdę zabawne zobaczyć coś takiego! Nie miałam w końcu zamiaru bez potrzeby zmuszać bestię do działania wbrew swojej naturze, to też nie stawiałabym Reyuin’owi za zadanie pokiereszowania Foku. Z resztą ? Przecież dalej całe to zajście zdawało się mieć charakter dość nietypowej( to trzeba tu przyznać)…zabawy. Nie mniej jednak miałam zamiar postraszyć jeszcze mężczyznę. To też wypowiedź dotyczącą żalu względem bestii przywitałam z wyzywającym uśmiechem.
-Oh, doprawdy? Według mnie nie wyglądasz wcale na ciężkostrawnego.
Oznajmiłam, luźno krzyżując w tym czasie ręce na wysokości klatki piersiowej. Swoją drogą Foku mógł moje słowa potraktować nawet, jako komplement, ponieważ miałam na myśli głównie fakt brak zauważalnej w jego sylwetce zbędnej tkanki tłuszczowej. Czarny dobrze skrojony garnitur nadawał mu szyku, ale przecież nie prezentowałby się tak wytwornie gdyby jego nosiciel nie dbał o formę. Ale mniejsza o to, bo przecież nie o prawienie komplementów tutaj chodzi, lecz o podsycanie strachu! Zatem po chwili pochyliłam się nieco do przodu i dodałam.
-A może… Masz w sobie coś toksycznego, hm? Zdradzę Ci coś o tych bestyjkach… Czy wiesz, że Reyuiny, bo tak je zwą… są w stanie pożreć wszystko, z czym tylko będą w stanie poradzić sobie ich zęby. Nawet gdyby poczęstować je czymś naprawdę trującym to zjedzą to ze smakiem, ponieważ jedyne, co przyswajają z swych posiłków jest kolor. Ot mała ciekawostka, która już Ci się raczej nie przyda…
Tak w rzeczy samej ta bestia gdyby wpłynąć na nią odpowiedni, (co nie chwaląc się mogłabym zrobić… )to byłaby w stanie naprawdę zjeść Fokę. Z tym, że ani ja ani bestia a już z całą pewnością sam Foku nie chciał oglądać jak zostaje pożerany.
Spostrzegłam jak oczy mężczyzny zabłyszczały czerwienią i już byłam gotowa by na wszelki wypadek wycofać bestię. Jednak w tej samej chwili, moment niebezpiecznego napięcia został przerwany przez nadlatującą śnieżkę, która trafiła prosto w mężczyznę. Ja zaś na chwilę przeniosłam wtedy wzrok na odchodzącą blondynkę. Śnieżka jak widać podziałała na czarnowłosego niczym impuls, bo nim się spostrzegłam wstał na równe nogi, wtedy to wyczekiwałam już momentu aż tak jak przypuszczałam zdecyduje się na ucieczkę. Mężczyzna jednak nic takiego nie zrobił a co więcej postanowił się do mnie zbliżyć, co powinno wydawać się obecnie najgorszym z możliwych rozwiązań. Nie umiałam rozgryźć, jakie to myśli i plany siedzą mu w głowie, choć bardzo mnie to w danej chwili nurtowało. Nie cofnęłam się ani o krok i szybko odpowiedziałam na wysnutą propozycję.
-A czy uważasz, że w tym temacie mamy jeszcze coś do omówienia?
Doprawdy ciężko było mi uwierzyć, że jeszcze się nie zatrzymał. Nie mogłam się cofnąć, bo okazałabym słabość, mogłam jednak zagrodzić mu drogę. Już miałam nakazać bestii, aby wysunęła się przede mnie, kiedy to stało się coś, co sprawiło, że na moment zdębiałam i jedyne, co zrobić mogłam to przyglądać się mężczyźnie z zaskoczeniem.Gdy moja świadomość na nowo rozszyfrowała słowa, jakie przed chwilą zostały do mnie skierowane nie pozostało mi już nic więcej, jak przytknąć sobie dłoń do ust, aby stłumić nagły śmiech, jaki wydobył się z mojego gardła. Dawno nic tak mnie nie rozbawiło jak manewr, jaki właśnie zastosował szkarłatnooki. Gdy dość szybko poskromiłam śmiech odezwałam się, dalej jeszcze wyraźnie rozbawiona.
-Doprawdy…, Jeśli sam nie zgubiłeś własnego kapelusza, to na pewno musiałeś mieć jakiś Kapeluszników w rodzinie…, bo nie znam innych istot, które mogłyby zasłynąć z tego rodzaju szalonych a wręcz niedorzecznych pomysłów. Ja Cię tu szczuję bestią a Ty…
Ponownie się zaśmiałam tym jednak razem łagodniej. Co On mógł tym razem kombinować? Bo coś przecież musiał… Niemożliwym jest by sądził, że się zgodzę, że podam mu teraz grzecznie rękę i dam się porwać do tańca, mimo że brak nam parkietu czy co ważniejsze muzyki. Tak, nie mógł spodziewać się, że się zgodzę… Chciał mnie czymś zaskoczyć, ale co jeśli to ja zaskoczę jego? Jak wyplącze się wówczas z tej sytuacji? Ciekawość… ogarnęła mnie ta niezdrowa ciekawość, która zwykle przynosi same kłopoty a jednak kusi tak mocno, że mimo tej świadomości to nie sposób się jej oprzeć. Nagle przez moją twarz przepłynął krótki, lecz zadziorny uśmiech i w tej samej chwili moja dłoń wylądowała na tej wyciągniętej do mnie i spowitej białą rękawiczką. Gdyby spojrzenie mogło mówić, moje z pewnością zawołałoby „No i co teraz? Co wymyślisz?”. Nie mogłam wiedzieć, co Pan Foku sobie wymyślił, ale za to dzięki dalszej kontroli, jaką miałam nad Reyuin’em byłam w stanie dowiedzieć się gdyby nagle zamiary mężczyzny stały się złowrogie. Oto i kolejna ciekawostka o tej bestii, której to już Foce zdradzić nie chciałam, Reyuin to dobre zabezpieczenie choćby przed pospolitymi kłamcami.
-Częściej spotykałam się z wersją, że to muzyka łagodzi obyczaje.
Dodałam tylko cicho i spokojnie, ale i z dozą czujności czekałam na pierwsze kroki w drożeniu zaplanowanej intrygi. Bestia wedle mojego niedostrzegalnie wydanego życzenia odsunęła się od nas na jakieś półtora metra, dalej jednak miałam ją w zasięgu wzroku, w końcu stanowiła w chwili obecnej mój alarm na „niecne zamiary”.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 4 Marzec 2016, 01:58
- Ostatecznie, wszystko sprowadza się do tego samego. - Odpowiedział. - Choć wydaje mi się, że moja wersja jest odrobinę ciekawsza. - uśmiechnął się kusząco. Delikatnie uścisnął dłoń dziewczyny, po czym przyciągnął jej osobę w swoją stronę. I o to właśnie chodziło. Irracjonalne działania zazwyczaj skutkowały w patowych sytuacjach. Podkreślmy irracjonalne, nie desperackie. W tym momencie Foku nie planował niczego, no może poza ewentualnym zniknięciem, w razie niespodziewanego ataku, który mógłby zagrozić jego życiu. Poza tym jednak, wszystko było raczej spontaniczne. Szczerze mówiąc, nie pasowało to do niego. Zawsze lubił mieć ułożony w głowie plan działania - przynajmniej, jeśli chodziło o pracę. Najwyraźniej z kobietami wychodziło to nieco inaczej. Nie bawił się wcześniej w uwodzenie kogokolwiek, więc jego doświadczenia były dosyć znikome. Podstawy flirtu mógł znać jedynie z własnych obserwacji, aczkolwiek przy tej pannicy nie musiał się silić na jakieś sztywne, oklepane zagrywki. Skąd to wszystko, ta cała swawola? Ano tak, był na wczasach. Wtedy też zbierał informacje, lecz w bardzo chaotyczny sposób. Z jednej strony zwykłe hobby, choć czasami może już uzależnienie? Albo po prostu taki był już dziwny urok jego błękitnej krwi płynącej w jasnozielonych żyłach.
Obrócił Seamair prawą dłonią wokół własnej osi, a następnie lewą położył na jej talii, przechodząc za plecy. Biały obłok wydobył się z jego ust, powoli opadając na jej częściowo odsłonięte barki. Serce mężczyzny nieznacznie przyspieszyło na skutek swego rodzaju impulsu, który przyprawił go o niecodzienne ciarki na całych plecach. Chociaż raczej zrzucał to na karby panującej tutaj temperatury i biały puch, lgnący do niego ze wszystkich stron, głównie za sprawą niesfornych niewiast. Ciepło bijące od ciała różowowłosej dawało całkiem sympatyczne wrażenia. I ten zapach. W sumie w pierwszej chwili na myśl przyszło mu leśne runo. Chyba faktycznie, tak jak wspomniała wcześniej, z tamtą puszczą nieco ją łączyło.
- Muszę przyznać... Moja Droga... że masz całkiem porywczy temperament. - ostatnie słowo nagle zaakcentował, po czym znów gwałtownie ją obrócił, tak iż na powrót stanęli ze sobą twarzą w twarz. Ich spojrzenia ponownie się spotkały. Nie tylko Foku posiadał niezwykłe źrenice. Teraz widział to całkiem wyraźnie. Nie do końca wiedział, czego ma się spodziewać po tęczowym lisie. Czarnowłosy nie planował wyrządzić jej krzywdy. Publiczne egzekucje, do tego pozbawione jakichkolwiek motywów już dawno wyszły mu z nawyku. Wpadł za to na pewien pomysł. Od czasu posiadał pewną rzecz, o której działaniu chciał przekonać się na własne oczy.
- Po dłuższym namyśle, mogę stwierdzić, że tamta tafla jeziora przypomina nieco salę balową. - stwierdził. Wsunął niezauważalnie palec do małej kieszonki po wewnętrznej stronie marynarki i wyciągnął z niej coś, jakby mały medalik, który owinął sobie wokoło palca środkowego prawej ręki. Chwilę potem splótł swe palce z palcami rogatej damy, dyskretnie zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Szkarłatne serce, znajdujące się pomiędzy ich dłońmi zaczęło delikatnie świecić bladoróżowym blaskiem, który łatwo gubił się w całej kaskadzie kolorów rozświetlających tutejszy krater. Oparł swą dłoń na jej plecach i powoli odchylił całe jej ciało w tył.
- Co powiesz na szybką zmianę scenerii? - szepnął do niej. Była to bardziej prośba niż zapytanie, bo sugerował, by to ona przetransportowała ich tam przy użyciu swej zdolności. Choć znajdowali się stosunkowo daleko od tamtego miejsca, więc nie miał pewności czy jest to możliwe. Naszyjnik tymczasem zsunął się wprost do rękawa marynarki, bezpowrotnie znikając w jej odmętach.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 5 Marzec 2016, 02:28
Czy nie pozwalam sobie już na zbyt wiele? Mimo iż cały czas staram się zachować czujność to już niejednokrotnie zdołał mnie zaskoczyć… teraz za to sama wchodzę w przysłowiową paszczę lwa. Rozsądek już dawno powinien podpowiedzieć, że należy zakończyć tą zabawę, a jednak brnęłam w nią dalej. Tylko, po co? Co miało wyniknąć z tego wszystkiego? Jak w takiej przedziwnej rywalizacji, (bo tak starałam się odbierać to wszystko) wyłonić zwycięzcę? Nie ma tu przecież reguł gry, a nawet jasno określonego celu. Nie ma też co liczyć na jakaś nagrodę, rzecz jasna poza samą zabawą. Wiedząc o tym wszystkim, dlaczego tak trudno mi powiedzieć sobie „dosyć, stój, wystarczy już”? Czy to moja ciekawość chce ciągnąć mnie ku zgubie?
Staram się zrozumieć samą siebie, choć teraz powinnam skupić się nie na sobie, lecz na swym Towarzyszu a w szczególności jego zamiarach. Poczułam jak moją dłoń oplatają palce ukryte za miękkim białym materiałem, na tyle cienkim jednak bym mogła i poczuć bijące przez nie ciepło. I co teraz? Czy ukarzesz swą intrygę? Pomyślałam dalej przypatrując się mężczyźnie i gotując na spotkanie z niewiadomym.
Dezorientacja, bo lepiej nie mogę tego określić stanu, w jakim się znalazłam, kiedy mężczyzna przyciągnął mnie do siebie, po czym zaś obrócił, wykonując tym jeden z klasycznych w tańcu ruchów. Nie mogłam a może raczej nie chciała dopuścić do siebie myśli, że naprawdę chodziło mu o taniec… A gdzie pułapka, gdzie podstęp gdzie fortel?! Gdzie to, na co czekałam? Bo gdyby nie to ja przecież bym się nie zgodziła… Wszak taniec kocham jednak tańczę solo! Tak było, jest i będzie… A raczej powinno być, bo teraz mimowolnie ciało poddawało się sugerowanym mu ruchom, tak dobrze znanym, że wydającym się czymś naturalnym. Teraz jednak oprawionym w ramkę nowości przez pojawienie się elementu, który zawsze wykreślałam ze schematu, czyli partnera.
Niby jeden obrót a wprawił w ruch całą machinę myśli… Czy to nie wyzwanie? Taniec bez muzyki, poddanie się cudzemu rytmowi w tym nie zatraciwszy własnego... Zaś w miedzy czasie wyczekiwanie ataku, który przesadziłby o końcu tej naszej rozgrywki. Tak to jest wyzwanie i to takie, któremu nie sposób odmówić. Z tą myślą odrzuciłam nękającą mnie niepewność w kąt. Pewnie zacisnęłam palce na dłoni czarnowłosego, zaś drugą rękę położyłam mu na ramieniu. Skupiłam się, ale wyłącznie na wyczuciu jego ruchów.
-Jestem go w pełni świadoma i uważam za zaletę. Potrafi odstraszyć wiele osób.
Oświadczyłam z zadziornym uśmiechem wymalowanym na ustach, kiedy to z końcem kolejnego obrotu skrzyżowała się czerwień naszych spojrzeń. Podobały mi się te oczy, skrywały coś…, kiedy za długo w nie patrzeć budziły pewien niepokój, ale i tą dziwną ciekawość… Właśnie to krzyżowanie się spojrzeń, niespieszne odwracanie wzroku było czymś, co można powiedzieć na swój sposób mi imponowało. Moi dotychczas napotykani rozmówcy zwykle czuli się nieswojo w takich sytuacjach, nie lubili mojego spojrzenia i sami też nie pozostawiali na mnie swojego zbyt długo, jeśli je widziałam. To było coś nowego, czego wytrzymałość chciało się przetestować.
-Zaskakujące, że nie odstraszył jeszcze i Ciebie. Ale Ty chyba lubisz zaskakiwać, hm?
Mówiąc to przymrużyłam nieco powieki nadając spojrzeniu bardziej kociego wyrazu, trwało to jednak krótko. Czułam się nieswojo, przecież, na co dzień nie pozwalam nikomu być tak blisko siebie, wyjątek stanowią bestie oraz krawiec od czasu do czasu zdejmujący ze mnie miarę.
Na wspomnienie o tafli jeziora na chwilę odwróciłam wzrok w stronę owego miejsca. Miał rację i chyba nawet podobna myśl przebiegła przez moją głowę, kiedy się tu pojawiliśmy.
Nagle jednak usłyszałam jak bestia zaskomlała nagle. Natychmiast przeniosłam spojrzenie na mężczyznę i chciałam się cofnąć jednak w tym samy momencie Foku wplótł palce w moją dłoń i przybliżył się do mnie a ja poczułam się dziwnie… Coś się stało… Kiedy moje spojrzenie ponownie spotkało się z drapieżnymi lecz przecież znanymi mi oczami to nagle musiałam spuścić wzrok, uciec nim gdziekolwiek byle tylko nie wpaść w bezkres czarnych źrenic. Ręce nagle mi zadrżały a ciało przebiegł dziwny dreszcz. Aż musiałam spojrzeć pod nogi by upewnić się, że nie nadepnęłam przypadkiem na jakiegoś elektrycznego Rawnar wtedy może to wszystko nabrałby sensu, jednak pod nogami nie kłębił się żaden gryzoń. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Ale Reyuin chciał mnie przed czymś zawiadomić, kiedy jednak spojrzałam na bestię ta nie potrafiła mi zdradzić w czym rzecz, chyba podobnie jak i ja nie rozumiała aktualnej sytuacji.
Oba serca biły mi wręcz szaleńczym rytmem, czyżby to w nich był problem? Również oddech przyspieszył, przez co obłoki białej pary rozbijały się na klatce piersiowej mężczyzny. Dlaczego ja do cholery… tak nagle bałam się podnieść spojrzenie? Dopiero kolejny ruch, jaki wykonał mężczyzna a jakiemu instynktownie się poddałam, zmusił mnie do nieuchronnej konfrontacji i ponownego spotkania spojrzeń. Włosy ześlizgnęły mi się z ramion i delikatnie kołysały w powietrzu, kiedy przez tą chwilę trwałam tak odchylona do tyłu, czułam jak na moją twarz wypływają rumieńce, których ni jak nie byłam w stanie powstrzymać. Na złożoną szeptem propozycję odpowiedziałam uśmiechem jednak zupełnie nie takim, jakiego bym sobie życzyła! Uśmiech był ciepły, zadowolony… jakby to, co właśnie usłyszałam miało mnie jakoś szczególnie ucieszyć. Ale czemu niby by miało? Przecież to nic takiego… Chcąc ratować sytuację oznajmiłam jedynie:
-Z chęcią… Ale jeśli połamiesz sobie nogi na lodzie to pamiętaj że to był Twój pomysł.
Nie rozumiałam czemu z takim trudem było mi teraz przywołać na usta złośliwy uśmieszek z których przecież tak słynęłam… To miejsce wyraźnie źle na mnie działało… Co więcej wcześniej widocznie nie zdawałam sobie sprawy że panująca tutaj temperatura daje mi się we znaki, uświadomił mi to dopiero fakt że zaczęłam uznawać za przyjemne, ciepło które biło od ciała czarnowłosego, oraz to jakie rozchodziło się po moim własnym ciele na skutek dotyku jego dłoni.
Gdy tylko odzyskałam pionową postawę ciała, koło naszej dwójki otworzyło się stworzone przeze mnie przejście, otoczone opalizującą gamą tęczowych barw, trzeba przyznać, że wizualny aspekt mojej mocy całkiem pasował do tego otoczenia. Wyjście portalu prowadziło na sam środek zamarzniętej tafli jeziora. Gdy przejście było już gotowe zerknęłam tylko na szkarłatnookiego i sama przestąpiłam już portal, pociągając go jednak za sobą za dłoń, której sama nie wiem czemu jeszcze nie puściłam.
Przelunatykowal się. Powiedział w myślach: bezpieczny krater!. I gdzie go zaprowadziła moc? Ha, nawet nie sądził, że uda mu się aż taki azyl bezpieczeństwa napotkać! Znalazł się między drzewami, widząc spomiędzy ich gałązek pokrytych lodem, powłokę zamarzniętego jeziora. Rozejrzał się dookoła, dostrzegając zimową aurę, której jednak towarzyszyło wiele kolorów. Tęczowo. Nie bardzo jednak spodobał mu się ogromny kamienny mur, okalający krater. To przywoziło na myśl znalezienie się w rezerwacie bądź w więzieniu - w zależności od aktualnych mieszkańców tego miejsca i możliwych sposobów jego opuszczenia.
Rozejrzał się po okolicy, zataczając okrąg wokół paru wierzb. Zlokalizował tunel w jednej ze ścian i postanowił z niego skorzystać, spodziewając się wydostana z tego miejsca. Dokładny rzut okiem na taflę jeziora pozwolił mu ujrzeć postać o jaskrawych, różowych włosach, która na nich coś posiadała – uznał, że to najpewniej są rogi. A wiec Upiorna. Drugiego rozmówcy z kolei nie bardzo dostrzegał, bo znajdował się za obserwowaną, jak mniemał, dziewczyną.
Spojrzał na jeden z zegarów i stwierdził, że nie bardzo ma czas na zajmowanie się lokatorami tego miejsca. A żeby czasu nie marnować, pobiegł w stronę wcześniej domniemanego wyjścia. Dobry bieg nie jest zły, a odległość nie była małą.
Przekonał się, że miejsce to nie ma statusu więzienia. Wkrótce potem napotkał drogowskaz na Miasteczko Lalek i do niego skierował się, choć po części już spokojniejszym krokiem.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 10 Marzec 2016, 03:53
Atmosfera robiła się całkiem ciekawa. Zwłaszcza, że nie do końca wiedział ile od tego momentu jest w tym wszystkim ich własnego wkładu, a ile magii. Z początku nie mógł stwierdzić czy zachowanie dziewczyny uległo zmianie. Na pewno nie zaobserwował niczego, co bezpardonowo rzucałoby się w oczy. Jeśli ten artefakt działał, to na pewno stopniowo i raczej subtelnie. Chociaż... fakt, iż zgodziła się na jego propozycję, bez zbędnych złośliwości, co od prawie początku ich znajomości było jej główną domeną, nieco zainteresowało Foku. Może teraz to już była lekka autosugestia i bardziej efekt placebo, dlatego po prostu postanowił być ostrożny w wyciąganiu jakichkolwiek wniosków. Zresztą, był sam na sam z piękną kobietą, a nie wyróżniał się aż taką duszą naukowca, by przedkładać analizy nad przyjemności.
Pociągnięty za rękę i czując ciepło jej wątłych palców nieco niepewnie postawił pierwszy krok w portal. Przez moment, krótki moment, zastanawiał się czy powinien zamykać oczy. Przypominało mu to nieco uderzenie w taflę wody, po skoku z wysokości. To był bardziej odruch. Tyle, że przez lata morderczych pojedynków o przetrwanie nauczył się, jak bardzo zgubne skutki może to mieć. Zwłaszcza, że Foku wcale nie miał pewności, gdzie się zaraz pojawi. Ku jego zadowoleniu i uldze, nie tylko znalazł się tam, gdzie zamierzał, ale jeszcze wciąż trzymał dłoń pięknej dziewczyny.
- Całkiem przydatna ta twoja umiejętność, zapewne... - stwierdził, po czym urwał, gdy w jego źrenicach odbił się blaski niemalże tysięcy różnokolorowych światełek, które tańczyły wokół nich. Z daleka wyglądało to interesująco, ale tutaj, w samym centrum, nawet on, jako przedstawicie płci brzydkiej musiał przyznać, że było to coś godnego wstrzymania oddechu. Przez dłuższy moment dosłownie się wyłączył. Spojrzał na Seamair. Wyglądała...
Puścił jej dłoń, ostrożnie przesunął się na bok, tak iż jego twarz ułożona była prostopadle do profilu niewiasty. Zrobił to w miarę bezszelestnie.
- Hej... - szepnął. Gdy odwróciła głowę przysunął się, a wręcz delikatnie ślizgnął wprost na nią. Zbieranie informacji o czymś tak abstrakcyjnym, jak emocje wydawało mu się bezsensowne, ale z drugiej strony, właśnie ten brak logiki pchał go do dalszych działań. - Najwyżej rozpruje mi gardło... - to była ostatnia, w miarę świadoma myśl doprawiona szczyptą ironii. W kolejnych stop klatkach jego twarz i oczy przybierały kolejno barwę błękitu, zieleni, czerwieni, granatu, a na końcu różu. Każdy kolor mógłby śmiało odzwierciedlać po jednym uczuć, które teraz go przepełniały. Ich nosy oraz policzki delikatnie otarły się teraz o siebie. Ręce czarnowłosego niepewnie powędrowały na jej biodra, nie do końca wiedząc, czy powinny przygotować się do ewentualnego bloku śmiertelnego ciosu, który niebawem mógł nadejść, czy też objąć pewniej partnerkę. Usta mężczyzny gwałtownie zbliżyły się do warg różowowłosej, nie dając jej zbytnio chwili do namysłu. Szczęśliwie, Foku odznaczył się na tyle dużym refleksem, by nie spowodować kolizji ich, jakże zdrowego uzębienia. Gładko złożył pocałunek na co prawda miękkich, lecz mimo wszystko spierzchniętych ustach swej partnerki(?). Temperatura robiła swoje. Dość egzotycznym pozostawał fakt, iż nawet przez moment Lunatyk nie zamknął swych oczu, obserwując każdą, nawet najdrobniejszą emocję, która mogła pojawić się na jej twarzy lub w oczach. Przez te parę sekund nie dbał o to, czy spotka się z gniewem, radością, a może strachem. Doświadczał to całym sobą, kompletnie zatracając się w ich wspólnym "tańcu".
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 10 Marzec 2016, 21:12
Coś działo się ze mną nie tak, czułam to niezaprzeczalnie zwłaszcza, że chyba jeszcze nigdy nic podobnego mi się nie przytrafiło... nie, okłamuję samą siebie, jeśli staram się tak twierdzić. Jednak, aby poznać prawdę musiałam wrócić wspomnieniami do czasów, o których zwykle usilnie próbowałam zapomnieć. Zauroczenie… coś podobnego było mi dane już kiedyś przeżyć z tą różnicą że wówczas rozwijało się ono bardzo subtelnie na przestrzeni lat. Wtedy jednak uczucie to było czymś złym a raczej kierowane było do złej osoby, która choć dalej zajmowała sporo miejsca w moim sercu i umyśle, ale jedynym, co miałam jej do zaoferowania była już tylko nienawiść.
Ale co działo się teraz? Co więcej, dlaczego ja w ogóle pozwalam na to by cokolwiek podobnego miało miejsce? Dlaczego nie stawiam wyraźnego oporu skoro wiem, że już dawno powinnam? Przecież to ja, jako pierwsza powinnam opuścić tą małą eskapadę, wszak miałam ich zaledwie przeprowadzić przez las. Teraz zaś cała wycieczka gdzieś się rozsypała zostałam tylko ja i jej niemal oficjalny kierownik. Sami w miejscu, które najwyraźniej swą piękną aurą musiało odbierać zdrowe zmysły…
Po przejściu przez portal obejrzałam się szybko za siebie, aby sprawdzić czy czarnowłosy nie doznał żadnych kłopotów w związku z tą niezwykle krótką „podróżą”. Wyglądało na to, że wszystko było w porządku to też, czym prędzej skorzystałam z okazji by ponownie uciec od niego spojrzeniem, które nagle zaczęło mnie peszyć. Nagle jednak nękające mnie zmartwienie ulotniło się, przez chwilę zupełnie zapomniałam o tym, że coś jest nie tak, ponieważ otaczająca mnie sceneria pochłonęła zupełnie moją uwagę. Miliony pięknych kolorowych światełek migoczących tuż pod naszymi stopami, uwięzione pod lodową taflą i oświetlały całe jezioro. Piękne i najbardziej różnorodne barwy tańczyły tutaj ze sobą dając niepowtarzany efekt. Mimowolnie na mojej twarzy ukazał się uśmiech, zwyczajny łagodny uśmiech pasujący do nieco rozmarzonego spojrzenia. Do tej pory sądziłam, że najpiękniejszym miejscem, w jakim miałam okazję gościć była pewna łąka w ludzkim świecie, ponieważ miejsce to miało dla mnie sentyment i przypominało o odzyskanej wolności. Dziś jednak śmiało ów krater i zamarznięte jezioro mogły z powodzeniem zająć jej miejsce, kiedy to stały się symbolem magii i ….
Jedno słowo i to wypowiedziane szeptem nagle uciszyło całą gonitwę myśli i sprawiło, że zwróciłam twarz w stronę, z której doszedł mnie ów krótki dźwięk. Gdybym wiedziała, czym skończy się ten ruch… Niespodziewanie szkarłatnooki znalazł się niebezpiecznie blisko mnie, zdezorientowana tą nagłą utratą dzielącego nas dystansu, ledwie pojmowałam, co właśnie się dzieje. Jego spojrzenie stało się inne, podobnie jak zapewne i w moim własnym nagle zabrakło w nim pewności, która świadczyłaby o kontrolowaniu sytuacji, albo, chociaż jej rozumieniu… Chwila zmarnowana na zrozumienie tego spojrzenia powinna być wykorzystana na cofniecie się do tyłu choćby o krok, uniknęłabym wtedy lawiny zdarzeń która jednak nieszczęśliwie zdarzyła mnie pochłonąć. Nie wyrwałam się dłoniom, które spoczęły na moich biodrach, nie uciekłam i nie umknęłam przed ustami które znienacka wylądowały na moich własnych. Stało się jednak coś znacznie gorszego niżeli brak ucieczki… bo przecież teraz czymś zupełnie naturalnym powinno być odepchnięcie od siebie mężczyzny a co więcej ukaranie go za tak niecny czyn! Istotnie był on niecny, bo jak też inaczej określić kradzież pierwszego pocałunku? Niestety jak już wspominałam stało się coś gorszego niż wszystko to, ponieważ zamiast uciec, zamiast ukarać to ja nie dość, że uległam temu co właśnie się działo to co gorsza dałam temu odwet… Miast odepchnąć mężczyznę od siebie zamknęłam oczy i instynktownie objęłam go w pasie zaś na pocałunek odpowiedziałam pocałunkiem.
Przeklęta chwila zapomnienia czy może raczej otumanienia zmysłów, nie wiem jak długo trwała, ale z całą pewnością za długo. W końcu jednak z tego stanu wyrwał mnie znajomy głos mojego avi’ego, który teraz podziałał na mnie niczym kubeł zimnej wody. Momentalnie oderwałam się od czarnowłosego i odskoczyłam do tyłu zakrywając przy tym usta dłonią. Chciałam jakaś ukryć zażenowanie, bezradność, ale i przyjemność…, jaką sprawiło mi to co chwilę temu miało miejsce, szczególnie to ostatnie.
-Czemu to zrobiłeś… ?
Zapytałam nagle pół szeptem wpatrując się w mężczyznę oskarżająco, po chwili jednak uznałam, że chyba nie chcę znać odpowiedzi. To, co się stało zwyczajnie stać się nie powinno wręcz nie miało prawa!
-Pięknie! Ty tutaj romansujesz a On ucieka! Odwróć się dziewczyno!
Zawtórował wyraźnie podirytowany avi, ja zaś zgodnie z sugestią nagle odwróciłam się za siebie, po czym oniemiałam…, ponieważ wyglądało na to że moje wspomnienia przywołany złego ducha przeszłości… Samo jednak wspomnienie owej osoby wywołało nienawistne ukłucie w obu sercach, przydatny impuls, który pomógł wzbronić się przed innymi emocjami chcącymi zagarnąć sobie upiorne serduszka. Skupiłam wzrok na postaci, która właśnie odwróciła się w naszym kierunku. Dorian… Moje Nemezis, ktoś, kogo pragnęłam ponad wszelką miarę, ktoś, przy kim chciałam być naprawdę, blisko… lecz tylko po to by wbić mu sztylet w serce i przyglądać się potokom błękitnej krwi uciekającej z ciała. Na samą myśl o tym uśmiech pojawiał się na twarzy. Jednak czy to był naprawdę on? Co robił w tym miejscu i akurat teraz, kiedy ja tu goszczę na dodatek nie sama. Może to o to chodziło może z jakiegoś powodu mnie szukał?! A może po prostu szukam pretekstu, aby uciec? Może i tak ale wiedziałam że muszę uciec i to szybko, skoro przez to miejsce albo raczej przez czyjaś w nim obecność… tracę zaufanie do samej siebie. Czas, zatem się pożegnać i znacząco.
-Przeszłość wzywa. Może to i dobrze… W każdym razie to nie powinno… mieć więcej miejsca.
Oznajmiłam wpatrując się w szkarłatne tęczówki Foku i bardzo wysilając się, aby usta nie wykrzywiły się w uśmiechu. Powinnam powiedzieć, że to, co zaszło w ogóle nie powinno mieć miejsca…, ale ta wersja jakoś nie mogła mi jeszcze przejść przez gardło.
-Ale… mimo wszystko to była całkiem ciekawa wycieczka. A teraz dobranoc Foku.
W czasie, kiedy ja wygłaszałam swoje kwestie, tuż nad głową mężczyzny rozbrzmiał nagle słodki i niezwykle senny ptasi głosik, niezawodna wręcz kołysanka, która każdego potrafiła zwalić z nóg. To też przyglądałam się najpewniej temu jak mężczyznę nagle ogarnia błoga senność. Jeśli Foku nie umknął przed kołysanką bestyjki zapewne po chwilowym nikłym oporze, grawitacja sprowadziła go do parteru i ogarnął go twardy sen. O ile tak się stało, postanowiłam jeszcze na moment pochylić się nad czarnowłosym, aby przyjrzeć się jego pogrążonej w śnie twarzy. Po krótkiej chwili jednak opamiętałam się i korzystając ze swojej mocy wraz z avim przeniosłam się do tunelu, w którym to zniknęła sylwetka Doriana. Tak też najprawdopodobniej zostawiłam Fokę na lodzie… dosłownie i w przenośni. Nie sadziłam jednak by jego sen w takich warunkach mógł trwać zbyt długo.
Zt.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 18 Lipiec 2016, 00:19
Oczy zamknięte miałem już od dawna… nie wiedziałam przez to czy tkwię jeszcze w śnie czy może jawie. Bałem się… kiedy ta cholerna ryba zaczęła tak nagle pikować w dół spanikowałem. Zacząłem żałować swojego pomysłu z wybudzeniem śniącego. A mogliśmy sobie tak spokojnie polatać… zawsze było to lepsze niż spadanie na łeb na szyję. Byłem przerażony… A po chwili i obolały!
Kolejne twarde lądowanie tym razem gorsze od poprzedniego… Czułem jak bym wylądował na lodowej ścianie… Zajęczałem z bólu powoli unosząc się na łokciach.
-Jest dobrze…. Skoro boli to znaczy, że jednak żyję…
Wymruczałem niewyraźnie, po czym przyjrzałem się temu co znajdowało się pode mną. Po pierwsze okazało się że moje przypuszczenie względem lodowej ściany bynajmniej nie było mylnym… Jednak bardziej niż sam lód zafascynowało mnie to co kryło się pod jego powierzchnią. Tysiące migoczących i kolorowych światełek tańczyło wesoło pod lodową taflą czyniąc tym samym dla widzów bajeczny i nieziemsko kolorowy spektakl.
-Łał….
Jeszcze przez dobrą chwilę nie mogłem oderwać wzroku od tego zjawiska. Gdy jednak udało mi się zasięgnąć wzrokiem dalej szybko doszło do mnie że całe to miejsce jest niezwykłe. Wysokie ściany wyglądały jakby rozlała się na nich tęcza, a wszystko inne pokrywał śnieg i lód. Mroźne piękno w połączeni z tak subtelnym oświetleniem naprawdę zapierało dech w piersiach. Z drugiej jednak strony było to dziwne miejsce na sen… spodziewałem się że wylądujemy w jakimś bardziej umeblowanym pomieszczeniu. Przewróciłem się na plecy po czym przyjąłem już siedzącą postawę. Dopiero teraz moim oczom ukazał się obraz rozgwieżdżonego nieba. Miliony migotliwych światełek pode mną i miliardy nade mną. Magia… Nagle nieskalaną ciszę przerwał jakiś szmer, od razu powiodłem wzrokiem w miejsce skąd dobiegał dźwięk i wówczas dostrzegłem postać mężczyzny, tego samego którego sen nawiedziłem. Ostrożnie podniosłem się na równe nogi i starając się uniknąć ponownego spotkania z lodową taflą zbliżyłem się do mężczyzny, pochylając się nad nim z wyciągniętą dłonią. Chciałem ułatwić czarnowłosemu pozbieranie się z lodu. Jednocześnie zastanawiałem się jak można było zasnąć w takim miejscu? Na środku lodowej tafli? Niezaprzeczalnie miejsce to emanowało urokiem, jednak było tu też zimno… brr.
-Hej. Nic Ci nie jest?
Spytałem niepewnie, starając się przybrać na twarzy łagodny uśmiech.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 19 Lipiec 2016, 18:53
Wszystko potoczyło się tak, jak planował Foku - no może nie do końca, ale pierwotne założenia spełniły się niemal w stu procentach. Czy czuł satysfakcję? W pewnym sensie. Nie chodziło mu o samą dominację i kontrolowanie sytuacji, a raczej doświadczenie nowych przeżyć. I własnie to się stało. Fala ciepła rozlała się po jego ciele, a wtórowały jej elektryzujące ciarki. Spojrzenie czarnowłosego lekko się zamgliło. Było mu irracjonalnie przyjemne. W pewnym sensie przypominało mu to moment, gdy wreszcie uśmiercał swoją ofiarę. Nagłe, subtelne, agresywne. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Aż za dobrze znał tą prawdę. Życie bywało perfidnie ulotne. Małe zwierzątko nadleciało tuż nad ich głowy i ostrzegło o kimś dziewczynę. Na jej pierwsze pytanie odpowiedział milczeniem. O kogo dokładnie chodziło? Nie miał pojęcia, niemniej spojrzał się w tym samym kierunku, co i ona. Zdawało się, że gdzieś w oddali dostrzegł jakąś sylwetkę. Osoba prawdopodobnie była białowłosa, gdyż jej głowa wybitnie wtapiała się w otaczającą ich biel, co w pierwszej chwili mogło przyprawić nawet o pomysł, iż jest jej pozbawiona. Ze słów różowowłosej wywnioskował jedynie, że jest to ktoś, kogo ona zna.
- Myślę, że jeszcze nasze drogi się skrzyżują. - odpowiedział wymijająco. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech, jednakże za tym dało się wyczuć żądzę. Jaką dokładnie? Trudno było to opisać. Niemniej, wcale nie podobało mu się to, w jaki sposób mają się teraz pożegnać. Powinna się z tym liczyć. Przy uchu od około minuty zaczął ujadać mu jej mały pierzasty maszkaron. Chętnie byłby go ukatrupił już za sam fakt, że im przerwał, ale musiałby się wtedy liczyć z nieodwracalnymi konsekwencjami. Chyba nieco za bardzo zaaferował się całą sytuacją, bo kompletnie opuścił gardę. Niewybaczalne. Oj Foku. Nim się spostrzegł zaczął robić się senny i otępiały. Skutecznie utrudniło to zlokalizowanie źródła zagrożenie, przez co niefortunnie wpadł w sidła zastawione przez pannę.
- Co się dzieje... - wymamrotał. W ostatnim odruchu zerknął na kanarka. - Cholera, diabelny ptak... - pomyślał, po czym czując, jak jego powieki nieuchronnie się zamykają, upadł na bok. Potem była już tylko ciemność i zgrzytanie zębami - ze złości.
Na dobre kilka godzin Foku przeniósł się do Krainy Snów, gdzie poddany był swego rodzaju dziwnym wizjom. Nie do końca mógł określić źródło fantasmagorycznych miraży. Może nadmiar hormonów tuż przed ułożeniem głowy na mięciutkim lodzie? Kto wie.
*Kilka godzin później*
Poruszył się niespokojnie. Obudził go ból w prawej ręce i przejmujący chłód. Otworzył gwałtownie oczy - czego szybko pożałował - i zaczerpnął desperacko powietrza, niczym osoba wynurzająca się nagle spod tafli wody. Nieco ironiczne, biorąc pod uwagę, że właśnie na niej leżał. Feeria świateł uderzyła wprost w jego tęczówki. Prychnął złowrogo, przysłaniając je natychmiast obolałą ręką.
- Cholera... - zaklął, czując, jak każdy mięsień w jego ciele woła o nieco ciepła. Wtem usłyszał głos. Wydawał się znajomy. Nie obchodziło go to jednak nawet odrobinę. Nadszarpnięto jego zaufania aż nazbyt. Dał się podejść i to w dziecinny sposób. Fakt, że jeszcze żył wydawał mu się czymś zdumiewającym. Nie zastanawiając się nawet przez moment, dobył swojej broni i nim zdążył odzyskać wzrok zerwał się na równe nogi. Odskoczył w tył i przybrał gardę.
- Kim jesteś? - syknął, mrużąc z wysiłkiem oczy. Z każdą sekundą stan jego wzroku poprawiał się coraz bardziej. Choć był pewien, że pewną sprawność odzyska nie wcześniej niż za jakąś minutę, maksymalnie dwie. Owszem, mógł zniknąć z pola widzenia przy użyciu teleportacji, jednak już dawno weszło mu w nawyk, by nie panikować. Starał się raczej stopniować swoje reakcje, w zależności od rozeznania w sytuacji. Wytężając słuch i skupiając się na niewyraźniej sylwetce, czekał na wiarygodną odpowiedź.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 19 Lipiec 2016, 21:55
Właśnie otrzymałem ważną życiową lekcję, która brzmiała „ Nie należy zbliżać się do śniących, gdy Ci wybudzają się za snu!”. No dobrze nikt nie lubi, kiedy się go budzi, ale czy to nie jest już lekka przesada! Z drugiej jednak strony… Ciężko mi powiedzieć jak sam zachowałbym się na jego miejscu, może zwyczajnie go przestraszyłem? Nie mniej jednak byliśmy kwita, bo On właśnie przeraził mnie… Jakby sama barwa oczu nie wystarczyła, teraz nagle doszedł ich złowrogi wyraz, jednak nie to podziałało na mnie tak piorunująco. Piorunująco ponieważ nagle odskoczyłem do tyłu jak oparzony, zaś nieostrożnie postawione kroki i bardzo śliskie podłoże mogły w finale przynieść tylko jedno… Upadek. Tym razem nie było jednak czasu nad ubolewanie w kwestii ponownie obitej części ciała, instynktownie wyciągnąłem obie ręce przed siebie, próbując się w ten sposób jakkolwiek osłonić.
-Czekaj ! J-ja nic nie chciałem Ci zrobić…
Już miałem krzyknąć, że nie mam nawet przy sobie broni… Ale to mogłoby się obrócić na moją niekorzyść, mimo wszystko chciałem zapewnić czarnowłosego o swojej nieagresji.
-Nazywam się Mello. Poznaliśmy się już… no tak jakby, w Twoim śnie. Pamiętasz wielkie latające ryby? Ja jestem senną zjawą i chciałem dostać się do Krainy Luster… Chciałem wykorzystać do tego Twój sen.
Jeśli mężczyzna do tej pory nie wykazał względem mnie więcej wrogości, wówczas zacząłem powoli opuszczać ręce, tym samym ponownie odsłaniając swoją twarz. Miałem nadzieję że na mojej twarzy pozostał choć cień śmiałości, jednak bardziej prawdopodobnym było to że wyglądam obecnie jak mysz która właśnie spotkała głodnego kota….
-P-proszę odłóż broń. Naprawdę nie chciałem nic złego… Czy powiesz mi gdzie jesteśmy? To miejsce? Czy nic Ci nie jest? Zasłabłeś tutaj?
Okazuje się że w nerwach zaczynam za dużo gadać… To chyba zła cecha, zawsze w końcu uważałem że lepiej siedzieć cicho niż powiedzieć za wiele. Okazuje się, że stres nanosi swoje poprawki na moje przekonania, nie koniecznie czekając jakieś przyzwolenie. Miałem tylko nadzieję że jeszcze nie przekroczyłem żadnej z granic która mogłaby sprawić że ostrze trzymane przez czarnowłosego zbliży się do mojego ciała…
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 20 Lipiec 2016, 00:22
Słowa chłopaka jedynie częściowo pokrywały się z "rzeczywistością". W jego szlachetne zamiary wierzyć nie mógł, bo może nie tyle, nie chciał, co nie zdążył mu niczego zrobić. Żadnej gwarancji na prawdomówność nie posiadał. Inna sprawa, że swój sen pamiętał i faktycznie spotkał w nim taką osobę. Czyli zasadniczo istniały dwie możliwości. Pierwsza, chłopak mówił prawdę. Druga, czytał mu w myślach. Nawet jeśli spotkał kilka sennych zjaw w swoim krótkim życiu, to niekoniecznie obcował z nimi nazbyt blisko, a już na pewno żadna z nich nie wchodziła mu do głowy. Teraz mógł na własne oczy ujrzeć, jak działa to ich przechodzenie przez sny. O ile, faktycznie tak się stało i nikt nie namieszał mu we wspomnieniach. Na pierwszy rzut oka nieznajomy wydawał się bezbronny, ale to jest Kraina Luster. Tutaj nawet mała, niewinna dziewczyna może pozbawić Cię głowy i wnętrzności w parę sekund, jeśli znajdzie na to odpowiedni sposób. Młodzieniec upadł. Foku drgnął i zamarł w miejscu. Odczekał moment.
- A jak się do niego dostałeś? - zapytał, stawiając ponownie drobne kroki na oprószonej płatkami śniegu tafli jeziora. Poruszał się teraz po półkolu w stosunku do Mello. Przez jego głowę przepływało tysiące myśli. Nie tylko te, odnoszące się do obecnej sytuacji. Gdzie podziała się Seamair? Częściowo się domyślał. Prawdopodobnie podążyła gdzieś wraz z białowłosym. Dlaczego go uśpiła? Nie chciała, żeby Foku wiedział, gdzie zmierza lub nie chciała, by za nią podążał. Dlaczego? Tego już nie mógł sobie wytłumaczyć. Fakt, iż nie doznał żadnego uszczerbku zdawał się potwierdzać wcześniejsze twierdzenia. Gdyby chciała mu coś zrobić, zrobiłaby to. Musiał przespać tak dobre parę godzin. Czuł to w odrętwiałych kończynach. Choć otoczenie odznaczało się niebywałym pięknem, to z całego serca marzył już o zmianie scenerii.
- I przede wszystkim, czego szukasz w Krainie Luster? - dodał nieco później, po wstępnej odpowiedzi na pierwsze pytanie. Nie uważał, że zagraża ogółowi istnienia całego wymiaru i trzeba koniecznie poznać jego plany. Nie, nic z tych rzeczy. Zwyczajnie chciał go mieć na oku. Nie ufał osobom, który pojawiały się znikąd - zupełnie, tak jak on. Chwilowo nie zamierzał udzielać mu żadnych odpowiedzi. To nie był teleturniej, a przesłuchanie. A z założenia, przesłuchania są raczej jednostronne. Nie zamierzał popadać w paranoję, lecz ostatecznie to on był tutaj pozbawiony jednego ze zmysłów. I dopóki nie ulegnie to zmianie, nie planował się z nikim spoufalać. Przetarł oczy rękawem. Wciąż dookoła wirowały setki barw, lecz sylwetka nieco się wyostrzyła. Czarna kurtka, czerwone spodnie, czekoladowe włosy. Tyle na razie wyłapał. Imię nic mu nie mówiło, ale na pierwszy rzut oka wydawał się być mężczyzną. Czarnowłosy poprawił uchwyt na swej broni, zachowując czujność.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!