Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Jest jedno, tajemnicze miejsce w odwróconym osiedlu, jak i w całej Krainie Luster, do której drogę znają tylko dachowcy, oraz nieliczni szczęśliwcy, którzy znaleźli ją przypadkiem. Dzielnica ta jest bowiem zaklęta i każdy kto pragnie się do niej dostać, nigdy nie poczuje uroków tego miejsca. Dostęp mają tylko Ci, którzy nie wiedzą, że takie miejsce istnieje, lub zostali zaproszeni przez jakiegoś poczciwego kociaka. Nawet w tedy, osoba ta może nie dostać się do kociego osiedla, jeśli nie jest to osoba o szczerym sercu i pragnie zrobić coś niegodziwego mieszkańcom tego zaczarowanego miejsca.
Dzielnica jest spowita magią - normalni mieszkańcy osiedla widzą ją jako pustą, dość zaśmieconą uliczkę, w której nie ma nic ciekawego. Bowiem by ujrzeć ten zaczarowany świat, należy przejść przez jedno z kilku specjalnych przejść. Ludzie ich nie widzą, bowiem przejścia te mogą ukrywać się w najmniej spodziewanych miejscach. Wiele z nich posiada również specjalne hasła, które trzeba napisać na nich palcem, by drzwi się pokazały. Dlatego przypadkowi ludzie mają jakiekolwiek szanse dostać się tylko do tych niezabezpieczonych.
Ulica ta natomiast przepełniona jest muzyką i tańcem - to wiecznie tłoczne miejsce. Tu każdy dachowiec może poczuć się wolny, obojętnie skąd pochodzi i gdzie pracuje. Wiele z nich ma tu swoje niewielkie mieszkanka, w których używa jako miejsca, w którym może odpocząć od codziennych wysiłków. Dobrze zjeść, pobawić się, pośpiewać, a nawet napić się czy znaleźć swoją drugą, kocią połówkę.
Amelia, mimo jej wielkiego zdziwienia dostała wolne od pracy, bo jak to jej Pani powiedziała: "Każdy musi się czasem wyszaleć". I mimo jej początkowych obaw, a raczej niechęci do ruszania się z miejsca, w którym to jej dobrze stwierdziła, że czasem może dobrze i dla niej złapać trochę świeżego powietrza. Wsiadła więc w najbliższą Arcyksiążęcą kolej i wyruszyła do Odwróconego Osiedla, by dowiedzieć się nieco o świecie od jej kamraci ze swojej rasy. Dodatkowo chciała zadbać o swoje małe mieszkanko, które to tam sobie kupiła, by móc spędzać w nim swoje wolne dni.
Była ubrana w taki sposób, że nieco odstawała - miała na sobie czerwone, odziane w kwiatki kimono, a we włosach dwie spinki w kształcie motyla. Dla niej było to jednak jej strój w który nosiła na co dzień, więc ona nie widziała w nim nic dziwnego.
Przyciągała nieco uwagi idąc powolutku po ulicach odwróconego osiedla, jednak czasem bywało gorzej. W końcu dachowcy byli tu na porządku dziennym, z tym wyjątkiem, że jej strój był niecodzienny. Dlatego by zgubić gapiów, zaczęła biec (chociaż ciężko się biega w jej stroju) i skręciła w boczną uliczkę, która była wyłożona ogromnymi, płaskimi kamieniami. Melcia stanęła na największym z nich. Upewniwszy się, że nikt za nią nie podążył, kucnęła i odwróciła się. Zaczęła gładzić z uśmiechem na twarzy tajemniczy wzór, który był biletem do przejścia do kociej ulicy, a co za tym idzie wejściem do jej domu. Poczuła delikatną nostalgię. Straciła na chwilę kontakt z otoczeniem myśląc, co ciekawego tym razem ujrzy na tej ulicy, przypominającą scenę z cyrku. Miała nadzieję, że będzie dobrze się bawić.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 2 Lipiec 2016, 13:46
Tulka błąkała się już od kilku dni. Nie wiedziała dokąd ma się udać ani gdzie tak dokładnie się znajduje. Wszystko było tu obce i dziwne. A w szczególności budynki, które były do góry nogami.
Dziewczyna miała zarzucony na siebie płaszczyk z kapturem, który zakrywał jej uszy, ogon i skrzydła. Nie wiedziała jak bardzo jej wygląd odstaje. Cały czas myślała kategoriami ludzkimi, a co za tym idzie, uważała się za największe dziwadło jakie chodziło po tej ziemi. Cóż...nie miała zbyt wielu okazji by przyjrzeć się mieszkańcom tego świata. Było to spowodowane tym, że starała się unikać tłumów czy kontaktu z kimkolwiek. Bała się też, że jej oprawca ją znajdzie. Nie miała przecież pewności czy on nie żyje czy tylko pojechał sobie na wakacje.
Cały czas przytulała do siebie swoją ukochaną Amber. Była to jej jedyna towarzyszka od ponad roku. Tylko z nią mogła spędzić w miarę miło czas czy porozmawiać. Nawet jeśli mała lisica nie potrafiła mówić.
Julia szła długo aż nagle coś się zmieniło. Weszła w jakąś uliczkę, chcąc się schować przed nadchodzącym tłumem i nagle jej świat zawirował i....znalazła się w innym świecie, a dokładniej mówiąc na pięknej ulicy. Wyglądała tak jakby właśnie odbywał się tu jakiś festiwal czy karnawał. Było kolorowo, a prawie wszyscy mieli jakieś kocie atrybuty. Praktycznie wszyscy mieli kocie uszy, większość kocie ogony. Takiego widowiska Tulka jeszcze nie widziała.
Zaczęła więc krążyć po ulicach i oglądać ludzi. Starała się nie rzucać w oczy oraz nie ściągać bezpiecznego kaptura. W końcu nie było kotem. Czy jak to mówił jej właściel...da..dachowcem...czy jakoś tak. Była dziwadłem i miała pewność, że jako dziwadło zostanie odebrana.
Przyglądała się więc każdemu uważnie. Chowała się za rogami budynków oraz straganami i powozami. Starając się zapamiętać jak najwięcej by potem to wszystko przenieść do szkicownika, który mieścił się w niewielkiej torbie wraz z ołówkami i ... jedzeniem...a nie...zjadła wszystko. Wszystko co udało jej się wynieść z jej więzienia.
Dopiero teraz zorientowała się, że nic już nie ma. Nawet pieniędzy. Pieniędzy? Nie wiedziała przecież nawet jaka waluta tu obowiązuje.
Uciekła więc szybko do jakiejś małej uliczki i zaczęła cichutko płakać. Bojąc się o to co się dalej stanie.
Kocica jeszcze dłuższą chwilę spędziła pisząc palcem po kamieniu, nucąc sobie spokojnie melodię, którą jej Pani zwykła prosić ją, by ta jej ją zaśpiewała. Zwykła lubić to, co lubiła Pani Alicja, ponieważ jej charakter nie był jakoś dobrze wykuty i był niezwykle elastyczny. Był to też sposób na jej życie - nie walczyć, a przystosować się. Była jednak kontenta, iż miała czasem wolne i mogła zasmakować normalnego życia. Był to swoisty płatny urlop.
Melcia Dmuchnęła jeszcze na napis delikatnym, ale jednostajnym oddechem, po czym wstała i zamknęła oczy. Rozejrzała się jeszcze ponownie, czy nikt nie patrzy, po czym podparła palcem policzek zastanawiając się, w które miejsce ma się przenieść. Nie należała do zdecydowanych. -Gdzie by tu... gdzieś, gdzie jest raczej cicho... Wiem! Proszę na Strzelecką! - Mimo iż zwano to tajemnicze miejsce "Kocią ulicą", tudzież "Dzielnicą" to była to tylko nazwa. Jak w każdym miejscu, nawet tu i (szczególnie) tu, nawet najciaśniejsza uliczka miała swoją nazwę. To z powodu zachowań dachowców - nie każdy był pokroju człowieka, wielu z nich było niczym zwykłe koty. Często zwykły mieszkać w takich wąskich, ciemnych uliczkach, do których wracały tylko na noc. Jednak by nie było problemów czysto administracyjnych, nazwano każdą, uliczkę tego miejsca. Melka tylko zamknęła oczy, po czym zapadła się w kamień w słupie jasnego światła.
Nie była dobra w takich podróżach i mimo, iż starała się jak mogła, to wylądowała pupą na wyłożonej oszlifowaną kostką, ciemnej dróżce. Powiedziała tylko bardzo typowe "ała" po czym zaczęła gładzić się po pośladku, na którym wylądowała z widocznym grymasem na twarzy. Chcąc lub nie, wstała powoli narzekając głośno, jak to bolą ją wszystkie kości, gdy ujrzała małą, zakapturzoną osóbkę, która zdawała się ronić łzy. Dziewczyna od razu spanikowała.
-Oj oj, przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć! Niestety, jestem troszkę niezdarna... -Zaśmiała się gorzko, wspominając o własnej dysfunkcji.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 3 Lipiec 2016, 13:03
Tulka faktycznie wystraszyła się kocicy, która nagle pojawiła się znikąd. Gdy tylko ją zauważyła od razu wycofała się w głębszy cień, cały czas przytulając swoją Amber. Niestety nie udało jej się ukryć przed bystrym wzrokiem nowo przybyłej, która od razu zaczęła ją przepraszać. Widać pomyślała, że Tulka płaczę przez nią.
- Nie...nie musi pani przepraszać - Julia spróbowała się uśmiechnąć nieśmiało, cały czas jednak pozostając w ukryciu - to nie przez panią płaczę.
Milczała chwilę. Rozglądała się za drogą ucieczki, jednak żadnej nie widziała. Nie wiedziała gdzie jest, ani jak się tam znalazła. Nie wiedziała też kim jest ta kobieta. Bała się i to bardzo. Nie chciała aby ktoś znów ją wziął w niewolę i zamknął w ciasnej celi, gdzie nie będzie mogła nawet się wygodnie ułożyć. Nie wiedziała też czy ta osoba nie jest czasem szpiegiem jej oprawcy. Kto wie co się z nim stało. Może się zdenerwował, że Tulka uciekła? Raczej by mu nie umknęło, że jego nieudane dzieło (jak zwykł ją nazywać) nagle zniknęło ze swojego miejsca. W końcu ktoś musiał mu sprzątać, gotować i go zabawiać. Tylko po to była mu potrzebna.
A może się ucieszył, że jednak jej już nie ma? W końcu nie chciał mieć czegoś co ma moce.
- Ja...ja się zgubiłam - wyszeptała po chwili, chcąc usprawiedliwić swoje zachowanie - czy może mi pani powiedzieć gdzie jestem? - zerknęła na kotkę, starając się jednak by kaptur nie zsunął się z głowy. Kobieta mogła zobaczyć co najwyżej jej nietypowe (przynajmniej w okolicy, z której Julia pochodziła) oczy.
Chciała jeszcze dodać, że jest głodna, jednak powstrzymała się. Nie chciała nikogo naciągać na jedzenie, nie chciała żebrać.
Jej żołądek jednak uznał co innego i zaburczało w nim dość głośno.
- Prze....przepraszam - wydukała, a w jej oczach znów pojawiły się łzy.
Jakby dla potwierdzenia tego, że Tulka dawno nic nie jadła, w brzuszku Amber również zaburczało, a ta zaskomlała cichutko, starając się wtulić bardziej w swoją opiekunkę.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 4 Lipiec 2016, 12:23
Ważne, to jest mieć do siebie dystans, śmiała sądzić Melcia i to, że raczej do utalentowanych osób pod żadnym względem nie należała, nie uważała za jakąkolwiek tajemnicę. Nie chciała spaść na głowę temu chlipiącemu, zakapturzonemu dziecku. Była to dla niej w pewien sposób kłopotliwa sytuacja - nie pamięta, kiedy ostatni raz spotkała kogoś, kto był by od niej młodszy. Więc tym bardziej, ciężko było, by spotkała jakieś dziecko. Jednak miała ciepły charakter i jej zdaniem, da się ją polubić, dlatego starała się ukryć swą delikatną panikę.
Zwróciła się w stronę stulonej dzieweczki i chciała już próbować wszelakich sposobów, by się usprawiedliwić i uspokoić tę małą stuloną kulkę. Kamień jej z serca spadł, gdy usłyszała, że to nie jej wina. Ale od razu zrobiło się jej smutno, bo jeśli ona nie płakała przez nią, to przez kogo? W takiej wąskiej, ciemnej uliczce, spotkać można zazwyczaj tylko prawdziwych samotników. Takie czarne koty, które to miewają swój świat i swoje kredki.
Amelia przykucnęła przed dziewczynką i patrząc się na tajemnicze dwubarwne oczy, cieplutkim głosem odpowiedziała na jej pytanie. -Jesteśmy w dzielnicy dachowców, w odwróconym osiedlu... nie wiesz? Nieliczni mogą tutaj wejść. Ktoś kto nie wie gdzie ona jest, nie powinien tu być... Dziwne... - Powiedziała zamyślona i delikatnie przejęta całą tą sprawą. Wystraszona duszyczka w takim miejscu, nie była sprawą naturalną. Tkwiła przez moment w takim stanie pół trzeźwości umysłowej, aż usłyszała burczenie.
-O maj, maj. Głodna jesteś kruszynko? Poważna sprawa. Chodź, kupię Ci coś. Tylko musisz zdjąć z siebie ten płaszcz... Nie chcę by uważali mnie za porywacza dzieci. Ja nikogo nie umiem skrzywdzić! -Wykrzyknęła Amelia, po czym wstała i wyciągnęła obie rączkę do dziewczynki - No już dla twojego pupilka też coś kupię nie masz się co martwić. -Powiedziała szczerząc swoje małe kiełki. -Siedzenie na drodze jest niezdrowe! -I pouczyła na odchodne.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 4 Lipiec 2016, 17:59
Dziewczynka przyglądała się kotce przez chwile. Po tym co stało się rok temu nie potrafiła do końca zaufać drugiemu człowieko...hmm drugiej osobie. Bo chyba nie można powiedzieć, że ktoś z kocimi uszami jest człowiekiem prawda? Skoro Tulka już sama nim nie była.
Po dłuższym namyśle Julia w końcu wstała i chwyciła kobietę za rękę. Miała nadzieję, że tym razem nie będzie miała powtórki. Chciała by wiara w innych jej wróciła. Poza tym była bardzo głodna, a nie wiedziała w jaki inny, poza kradzieżą, sposób mogłaby takowe zdobyć.
Miała już ruszyć za nieznajomą gdy padło polecenie, na które nie była jeszcze gotowa. Miała zdjąć płaszczyk. Nie chciała tego robić. Ale nie chciała też aby ktoś, kto chce jej pomóc miał przez nią problemy. Niechętnie więc zsunęła kaptur, ukazując swoje długie rude włosy oraz lisie uszy, którymi poruszyła niepewnie. Starała się jednak nie pokazywać swoich blizn. Nie chciała zbędnych pytań. Nie była jeszcze gotowa na to by sobie przypominać wszystko co stało się rok temu.
Stała tak chwile, bojąc się pokazać na ulicy. Jeszcze nie wiedziała, że taki wygląd może tu być całkiem normalny. Nie znała tego miejsca. Nie wiedziała jakie tu panują zwyczaje.
Położyła Amber na ziemi, by ta grzecznie dreptała obok nie i pokazała kotce, że jest gotowa by iść. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała ściągać całego płaszcza. Coś jej mówiło, że skrzydła w połączeniu z lisimi uszkami to już całkiem nie przejdzie. Nawet tutaj.
Melcia postanowiła, że póki tu jest, z chęcią zaopiekuje się tą zapłakaną duszyczką. Można z powodzeniem powiedzieć, że uznała to za możliwe ciekawą formę spędzenia tych kilku dni wolnego czasu, które otrzymała. Miała nadzieję, że nikt z tutejszych dachowców nie zrobił jej krzywdy, a nawet jeśli, to ona chciała naprawić jego błąd, pokazując, że jest bardzo przyjemnym miejscu. Takie sobie postawiła zadanie.
Spojrzała na małą zmartwionym wzrokiem, gdy ta tylko zdjęła swój kaptur, a nie cały płaszcz. Postanowiła jednak nic nie mówić, bo dziewczynka i tak była przestraszona. Jej wygląd nieco zdziwił Amelię, miała dość dziwne uszy. Widziała jednak wiele na tym świecie i taka mała odmiana nie była niczym szczególnie wyjątkowym, więc szybko straciła nimi zainteresowanie. Chwyciła tylko dziewczynkę mocno za dłoń, przestrzegając słowami; -Tylko trzymaj mnie mocno i pilnuj swojego liska, byście się nie pogubiły mi tu w tłumie. -Powiedziała z uśmiechem- I tak na koniec, to ja jestem Amelia, a Ty? -Zapytała, po czym stawiła niepewnie krok do przodu, by dać małej do zrozumienia, że pora w drogę.
Postanowiła zajść do sklepu i w miarę możliwości szybko kupić coś do jedzenia, a potem skierować się w stronę jej domu. Nie chciała głodzić tej dziewczynki, po za tym sama była głodna. Narzuciła więc dość szybkie tempo marszu, z troską jednak, by dziewczynka za nią nadążyła. Po drodze ujrzała piekarnię. Od razu przypomniała sobie, że to dobra okazja, by kupić pieczywo. Nie miała czasu, by upiec chleb sama, a po za tym... słaba z niej była kucharka.
Zatrzymała się więc przed budynkiem i pochyliła się nad małą. Uznała, że nie może słuchać burczenia w jej brzuchu i trzeba zrobić coś z tym fantem tak szybko, jak to tylko możliwe. -Chcesz jakąś bułeczkę zjeść sobie po drodze, nim dojdziemy do domu? -Powiedziała spokojnym, troskliwym tonem do dziewczyny.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 5 Lipiec 2016, 20:19
Julia posłusznie trzymała się kotki. Wcześniej posadziła sobie na głowie Amber. Lisica bardzo lubiła tak podróżować, jednak gdy dziewczynka nosiła kaptur nie było to możliwe.
Starała się nadążyć za swoją (miała przynajmniej taką nadzieję) zbawczynią. Kobieta szła szybko, jednak Tulka nie narzekała na tempo. No może czasem się potykała, jednak starała się nie opóźniać marszu.
Gdy kotka przedstawiła się jej, dziewczynka na chwilę opuściła wzrok. Nie miała pojęcia jak ma się przedstawić.
- Je...jestem Tulka - powiedziała automatycznie. Zbyt długo bowiem nie słyszała swojego prawdziwego imienia. - a to jest moja przyjaciółka Amber - dodała po chwili, gdy poczuła jak lisek paca ją łapką po głowie, przypominając, że ją też wypadałoby przedstawić.
Julia stawała się coraz bardziej głodna. Gdy dotarły do piekarni, burczenie tylko się nasiliło. A wszystko za sprawą wspaniałego zapachu świeżo pieczonego chleba. Już nie pamięta kiedy ostatni raz czuła coś tak wspaniałego.
-Jeśli mogłabym prosić - odpowiedziała na pytanie starając się zapanować nad ślinką, która coraz bardziej chciała jej wypłynąć z kącika ust.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Lipiec 2016, 19:37
A więc dziewczyna ma na imię Tulka. Doprawdy, dziwne imię, stwierdziła Amelia. A lisek, ma na imię Amber, to chyba znaczy bursztyn. Pasuje do niego jak najbardziej, pomyślała kocica. Znów postanowiła swoje komentarze ograniczyć do minimum. Powiedziała tylko "słodko" i uśmiechnęła się delikatnie.
Melcia miała dobry, koci słuch, więc dobrze słyszała. jak dziewczynce burczy w brzuchu, aż było jej przykro. Jeszcze bardziej, gdy ta powiedziała skromna, ale bardzo grzeczne "jeśli mogłabym prosić". Kocicę aż coś ukuło w serce. -Wiesz, nie musisz być taka skromna. Wystarczyło powiedzieć "tak". Nawet jakbyś nic nie powiedziała, to i tak bym Ci coś kupiła. -Mówiła z ciepłym uśmiechem. -Zostań tu, a ja zaraz wrócę z czymś słodkim, nyaan! -Momentalnie zakryła usta, bo czasami zdarzało się jej miauczeć całkiem nieświadomie. Zaśmiała się i poczerwieniała, po czym szybko schowała się w sklepie.
Kupiła świeże pieczywo i dwie bułki słodkie dla dziewczyny, po czym jak najszybciej wróciła do Tulki. -Wybacz, nie wiem, co ten Twój lisek je... Musisz mi powiedzieć! -Powiedziała głośno i nieco zawstydzona. -A teraz wcinaj i chodźmy powoli w stronę sklepu. Przy okazji... opowiedz mi swoją historię. Czemu płakałaś i czemu nosisz ten brzydki strój na sobie. W domu spróbuję uszyć Ci coś, co pasuje dziewczynie. - Powiedziała i od razu przypomniała sobie, że ma przecież w domu yukaty uszyte na wzrost jej Pani, która była niziutka. Wystarczyło jedną tylko przyciąć tu i tam i powinna pasować na dziewczynę. Zwolniła tym razem tempo, by ta mogła zjeść i niczym zbok przyglądała się jej by w głowie przypasować na nią jakiś ładny strój. Bo jak się to mówi - mój dom, moje zasady, a takich dziwów, to Melcia w nim nie chciała mieć.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 7 Lipiec 2016, 11:41
- Ja... ja przepraszam - powiedziała dziewczynka słysząc uwagę na temat jej skromności. Nic na to jednak nie potrafiła poradzić. Taka była od zawsze. Cicha i grzeczna.
Nie wiedziała też czemu Amelia aż tak się zarumieniła po tym jak zdarzyło jej się zamiauczeć. W końcu tak robią koty, prawda?
Czekała cierpliwie pod sklepem, nie oddalając się od niego ani na krok. Miała ochotę z powrotem założyć kaptur, jednak wiedziała, że jak tylko Amelia wyjdzie to każe jej go znów zdjąć. Stała więc, głaszcząc po łebku Amber.
Gdy tylko Amelia wyszła ze sklepu, Tulka zdziwiła się, że dostałą aż dwie bułeczki. Szybko więc wyciągnęła jedną w stronę kotki.
- Mi...mi jedna wystarczy - powiedziała cichutko i stałą tak póki kotka nie odebrała smakołyku. - Proszę niech pani zje ze mną - uśmiechnęła się uroczo.
Gdy padło pytanie na temat diety lisiczki, Trucicielka zamyśliła się na chwilę.
- Amber je głównie surowe mięsko tak jak inne liski, ewentualnie jakieś jedzonko dla piesków. - spojrzała na kotkę, jednocześnie przeżuwając bułeczkę - tutaj też są liski w lasach, prawda? - zapytała też prawie od razu.
Gdy Amelia ruszyła w stronę sklepu, a Julia już zjadła swoją bułeczkę, zawahała się słysząc prośbę o opowiedzenie swojej historii. Nie wiedziała ani od czego ma zacząć, ani co może powiedzieć.
- Ja...ja uciekłam od mojego właściciela i się zgubiłam - powiedziała w końcu - źle nas traktował.
Znów chwila ciszy
- A to ubranie to jedyne jakie udało mi się zdobyć na szybko, tak aby nie znalazł mnie od razu.
Miała nadzieję, że przynajmniej na razie to kotce wystarczy. Nie była jeszcze gotowa na to by komukolwiek powierzać tajemnicę swojego pochodzenia. Wiedziała, że jak tylko dojdą do domu Amelii będzie zmuszona zdjąć cały płaszcz i pokazać się w całej okazałości. Wolała jednak poczekać do tego momentu i choć trochę się przygotować do tego.
- Nie..nie musi mi pani nic szyć nowego - uśmiechnęła się uroczo - to co mam całkowicie mi wystarczy.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 10 Lipiec 2016, 15:18
-Czemu czuję się, jakbym zrobiła coś złego? - Pomyślała sobie Amelia, gdy usłyszała ciche tłumaczenie się dziewczyny. Aż miała ochotę ją przytulić, z tekstem "przestań być taka słodka". Jednak trzymając swoje emocje na wodzy, szybko zniknęła w piekarni.
Amelia zdążyła spostrzec już, iż Tulka do samolubnych nie należy i chyba musiałaby ją nakarmić, by zjadła drugą bułkę. Nie zje, nawet jak jest głodna, to taki typ osoby. Nie wiedziała sama, czy młoda wstydzi się, że Amelia jej pomagała albo mogło być jej głupio. To było według niej najlogiczniejsze wyjaśnienie. -Chyba nie mam innego wyboru - Rzuciła, gdy przyjęła z powrotem bułkę. - Na prawdę dobre z Ciebie dziecko. Chciałabym, gdy będę mieć swoje, by były takie jak Ty. -Przerwała na chwilę- A tym czasem smacznego.
Amber je mięsko.. dobrze wiedzieć, muszę mu coś kupić, bo będę go miała na sumieniu. Stała tak głową w chmurach, po czym wyciągnęła rękę do Tulki, by ta ją chwyciła. -Liski w lasach... oj... trudne pytanie. -Pomyślała. Nie należała do nadto wyedukowanych, dlatego gdy czegoś nie widziała, wpadała w kompleksy myśląc, że nie wie tego, bo jest głupia. -Ja przepraszam... ale na prawdę nie mam pojęcia. -Powiedziała zakłopotana, spoglądając na dziewczynę robiąc przy tym dość kwaśną minę.
Ruszyła w drogę, tym razem powoli, jedząc bułeczkę. Amelia nic nie mówiła, tylko z zaciekawieniem nastawiała uszu, a ogonki miała uniesione do góry. Była bardzo ciekawa, co raczej dało się po niej poznać. Dowiedziała się, że ta była źle traktowana. -To okrutne- Powiedziała krótko, stwierdzając oczywistą oczywistość. Świat bowiem nie jest sprawiedliwy. Przykładem była ona sama, chociaż jej, w życiu jakoś się ułożyło, dzięki odrobinie szczęścia. Była zła, że ktoś mógł robić krzywdę takiej małej i dobrej dziewczynce. Aż łezka jej poleciała, gdy o tej całej sytuacji pomyślała. Miała w końcu w sobie całe wiadro empatii.
-Nie martw się o ubranie. Wiesz, dbanie o dobry wygląd, to jedyna rzecz, w której jestem dobra. Możesz powiedzieć, że to część mojej pracy. Nie przejmuj się, po prostu daj sobie pomóc. -Powiedziała z ciepłym uśmiechem. -A teraz poczekaj moment, kupię coś dla nas i dla Amber do jedzenia,
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 11 Lipiec 2016, 10:51
Tulka tylko zarumieniła się lekko, gdy usłyszała jakim to jest dobrym dzieckiem. Miała ochotę temu zaprzeczyć jednak nie chciała się kłócić, w szczególności z kimś kogo dopiero poznała i okazało się, że ta osoba chce jej mimo wszystko pomóc.
Nie zareagowała na słowa Amelii na temat jej ucieczki. Nie miała na to ochoty i cieszyła się, że przynajmniej na razie kotka nie naciskała na to by zdobyć więcej informacji.
Podczas drogi do sklepu, dziewczynka grzecznie trzymała za rękę swoją wybawicielkę. Amber cały czas siedziała na jej głowie i poruszała co chwila ogonkiem, rozglądając się na boki. Tak samo robiła Tulka. Zaciekawiona nowym miejscem rozglądała się naokoło, obserwując istoty, które mijały.
Chyba wszystkie były dachowcami. Ale było ich tak wiele i każdy był inny, że nie mogła się napatrzeć.
Ponownie posłusznie czekała pod sklepem. Jednak gdy Amelia wchodziła do budynku, Julii, rzuciło się w oczy coś jeszcze bardziej niecodziennego niż to co widziała do tej pory. Amelia miała aż trzy ogonki!
Jak to w ogóle możliwe? Czy ona się tak urodziła? Czy ją też ktoś porwał i postanowił dodać jej ogonki?
Nie miała pojęcia i już nie mogła się doczekać na to aż dojdą do domku Amelii i będzie mogła jej zadać te pytania. W końcu chyba nie wypada robić tego na ulicy, gdy ktoś może to usłyszeć. A poza tym jeśli nie miała tak od urodzenia to przecież mogła poczuć się urażona, a Tulka nie chciała aby do tego doszło.
Postanowiła więc jak na razie ukrywać, że zauważyła tę niezwykłość i poczekać na odpowiedni moment.
Amelia uwijała się jak w ukropie, by zdobyć potrzebne jej rzeczy, ale nie przepłacić. W końcu... tak dobrze się jej jeszcze nie powodziło. Miała na myśli, że musi kupić coś dla tego śmiesznego liska, oraz dla nich, by miały co jeść. Dlatego też wzięła tylko to, co było jej potrzebne i podeszła do poczciwego, siwego już sprzedawcy, którego poczęstowała ciepłym uśmiechem. Ukłoniła się delikatnie i szybko wyszła ze sklepu. Cała ta operacja zajęła jej ledwo kilka minut.
-Okej-Powiedziała. -Jesteśmy już bliziutko mojego domu. -I coś w tym było, bo uszły może 50 metrów, gdy ujrzały drzwi do jej domu. Tym razem Melka nie chwyciła nawet Tulki za rękę, bowiem w obu miała zakupy. Podeszła więc pierwsza do drzwi i położyła zakupy. Następnie sięgnęła pod swoje kimono, z którego wyjęła mały wisiorek. Otworzyła go i wyjęła z niego klucz do domu, po czym ponownie schowała go pod ubraniem.
Dom Melki była to niewielka, ledwie dwupokojowa posiadłość z łazienką. Niewielki korytarz, służył jako miejsce do pozostawienia obuwia i wierzchniego okrycia. Był niewielki, o wymiarach 1.8 na 2 metry. Prowadził do sporawego salonu, który witał gościa dość starymi już meblami. Przysłaniały one prawie całą ścianę na prawo od wchodzącego. W skład mebli wchodziła długa, rozsuwana szafa, w której Amelia chowała swoje ubrania. Na lewo natomiast stał spory dębowy stół, do którego było przysuniętych 6 krzeseł. Zaraz za stołem, po lewej stronie znajdowały się drzwi do drugiego pokoju, Na wprost od wchodzącej osoby znajdował się kominek, przed którym stała kanapa. Na prawo od niego, znajdowały się drzwi do łazienki. Natomiast tylna ściana nieco cofała się, i była zwieńczona wielkim, podłużnym oknem, zakrytym białą firanką. Pod nim leżało puste wiaderko, ze kawałkiem szmaty i zmiotka.
W drugim pokoju znajdowało się przeciętnej wielkości łóżko, usytuowane w prawym rogu pokoju. Na lewo, za łóżkiem przy tylnej ścianie, znajdował się dość ładny regał, zapełniony książkami z niewielkim barkiem po środku. przy przedniej ścianie, znajdowała się niewielka wnęka, w która służyła za coś na kształt kuchni; znajdowała się kuchenka. Na lewo od niej był krótki blat do krojenia, a naprawo mały schowek na drewno na opał.
Otworzyła drzwi, zrobiła krok przez próg i powiedziała -Nie krępuj się, wskakuj. - Zdjęła szybko swoje buty na drewnianych koturnach i położyła je w rogu. - Może małe, ale moje. Rozgość się proszę, a ja szybko przygotuję coś porządnego do jedzenia.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka Godność: Julia Renard Wiek: Wiualnie 18 Rasa: Lisi Opętaniec Lubi: Liiiiski *-*, kakao Nie lubi: Grzybów Wzrost / waga: 173/60 Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie. Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór Pod ręką: Niechniurka - Kropka Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
Dołączył: 05 Cze 2016 Posty: 601
Wysłany: 14 Lipiec 2016, 11:09
Julia nie mogła się doczekać kiedy dojdą do domu Amelii. W końcu od roku nie zakosztowała domowej atmosfery.
Szła za Amelią starając się nie ukazywać jak bardzo się cieszy. Zdjęła Amber z głowy i tuliła ją przez całą tę dłuuuugą....no nie do końca długą drogę.
Czekała cierpliwie, aż kotka otworzy po czym weszła do środka i nie mogła się napatrzeć. Mieszkanko było nie za duże ale za to bardzo przytulne i ciepłe. Było to po prostu miejsce do którego chciałoby się wracać. Zazdrościła trochę Amelii, że takowe posiada ale postanowiła nic na ten temat nie mówić.
- Jak tu ładnie - powiedziała z zachwytem, odkładając Amber na podłogę i zdejmując buty. Przeszła się kawałek po mieszkanku starając się obejrzeć każdy kąt. Merdała przy tym delikatnie swoim ogonkiem. Nadal jednak nie chciała zdjąć płaszcza, więc cały czas miała go na sobie.
Jednak opamiętała się trochę w swoim zachowaniu gdy usłyszała, że Amelia ma zamiar zająć się przygotowaniem jakiegoś jedzenia.
- Czy mogę pomóc? - zapytała szybko i od razu podeszła do kotki - bardzo lubię pomagać w kuchni i szybko się uczę - kontynuowała z nieśmiałym uśmiechem na ustach, mając nadzieję, że Amelia zgodzi się na jej małą pomoc.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 16 Lipiec 2016, 20:01
Amelia nieco rozejrzała się po swojej posiadłości, dostrzegając tu i ówdzie nieco kurzu, którym należało by się zająć. Czekała aż Tulka zdejmie buty, a w tym czasie szeroko się przeciągnęła i zaniosła co kupiła do drugiego pokoju. Miała w sobie to nostalgiczne uczucie, bowiem rzeczywiście dawno tu nie była i swoje własne 4 ściany napawały jej serduszko przyjemnym ciepełkiem. Szybko położyła to, co miała położyć, po czym odsłoniła firanki, by wpuścić trochę promyczków do pokoju. Następnie ujrzała, iż jej gość wszedł już do pokoju.
Jej skromny kącik został pochwalony przez dziewczynkę. Trochę ją krępowała ta pochwała, bo nigdy nie myślała w taki sposób. Mieszkanko było jej i to się liczyło. Jakie było, takie było, Melcia wiele miejsca dla siebie nie potrzebowała. Troszkę ciepełka, kanapa do leniuszkowania i duże lusterko, w którym mogła bawić się w stylistkę. Była wtedy kontenta tak na 120%. -O... a ja zawsze myślałam, że zbyt staroświecka... ale dziękuję. - Jej wzrok uciekł na chwilę w bok, po czym wodziła wzrokiem za dziewczyną, która przeglądała jej mieszkanie. Jeszcze zobaczy coś, czego nie powinna i co będzie?! Zaśmiała się do siebie samej, po czym powiedziała tylko -Rozgość się, a ja zrobię nam coś do jedzenia. - I ruszyła do drugiego pokoju. Jednak została zatrzymana przez słowa na które Amelia odpowiedziała ze zdziwieniem: -Ech...? -Po krótkim zastanowieniu stwierdziła iż: -Chyba możesz... tylko wiesz, ze mnie taka kucharka jak z poety żołnierz. Ale jeśli chcesz, to czemu nie. -Powiedziała jej cichym zakłopotanym głosem. Stwierdziła, iż może to i lepiej, bo spyta się przy okazji, co dziewczynka lubi, by obie mogły zjeść ze smakiem.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!