• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 30 Marzec 2016, 17:09   Polowanie na miejską legendę

    Tygodnik Nadparanormalny, numer 11/813
    Demoniczna lalka znów atakuje!
    Drodzy czytelnicy, z przykrością zawiadamiamy, iż z naszych najnowszych doniesień wynika, że mieszkańcy Miasta Lalek po raz kolejny padają ofiarą niewyjaśnionego koszmaru. Na ulicach ponownie zaczęła grasować upiorna marionetka, zwana przez niektórych mianem Krwawej Mary. Kilka lat temu na łamach naszego magazynu (nr 5/208 - przyp. red.) prowadziliśmy już śledztwo na ten temat, jednak w pewnym momencie trop się urwał, a monstrum dosłownie zapadło się pod ziemię. Mimo licznych starań naszego zespołu, nie udało się jednoznacznie potwierdzić istnienia zmory. Obyło się wtedy bez ofiar śmiertelnych, jednak w przeciągu zaledwie miesiąca kilkanaście osób zgłosiło się do naszej siedziby z licznymi ranami kłutymi twierdząc, że są to ślady po spotkaniu z lalką.
    Jednakże nasz spokojny byt ponownie został zakłócony. Dokładnie tydzień temu horror ponownie zagościł w (niemal) zupełnie zwykłym życiu mieszkańców. Zaczęły podnosić się alarmujące głosy, że demoniczna marionetka wróciła i tym razem nie skończy się na nieszkodliwych ranach. Faktycznie, z zaufanego źródła posiadamy informacje, że na ulicach miasteczka znaleziono już kilka martwych magicznych bestii, domowych pupilków lokalnych rezydentów, z których ciał została wyssana niemal cała krew. Na stronie 4 prezentujemy ryciny wykonane przez naszego korespondenta. (Uwaga! Drastyczne obrazy. - przyp. red.)
    Drodzy czytelnicy, apelujemy: zachowajcie ostrożność w obecności przedstawicieli rasy marionetek oraz nie opuszczajcie domu po zmroku. Z relacji naocznych świadków... (czyt. dalej na str. 4)


    - Stek bzdur. - mruknęła pod nosem Zoe.
    W dłoni trzymała najnowsze wydanie „Tygodnika”, które zostało jej niemal przemocą wciśnięte gdzieś na szlaku. Wędrowny obdartus, który zdawał się być niespełna rozumu, sprzedawał wyłącznie gazety o podejrzanej tematyce i nie dał spokoju lunatyczce, dopóki ta nie zgodziła się w końcu kupić najtańszego dostępnego egzemplarza.
    Dziewczyna jeszcze chwilę patrzyła na rysunek na okładce magazynu, który wyobrażał bladą lalkę z przerośniętymi kłami i rozczochraną burzą włosów. Twarz postaci umorusana była we krwi, a podpis głosił ,,Krwawa Mary powraca!?”.
    Mogli się chociaż wysilić, żeby przynajmniej niektórych nabrać. Marionetka pijąca krew? I co ona z nią potem robi? Sprzedaje do ludzkiego szpitala? Ha-ha.- zaśmiała się pod nosem ze swojego niezwykle zabawnego żartu. W tym momencie żałowała, że podróżuje zupełnie sama i nie ma z kim podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
    No, w każdym razie czas w drogę. Zwinęła gazetę i wcisnęła ją w tylną kieszeń spodni. Lunatyczka spojrzała przed siebie. Ścieżka, na której stała, prowadziła prosto do Miasta Lalek. Można było stąd już dojrzeć tamtejsze domy i kręte uliczki. W głowie zaczęła kołatać jej się uciążliwa myśl, którą przez dłuższą chwilę chciała odsunąć na bok. Nie udało się. Właściwie, Zoey, czemu by się nie przekonać na własne oczy...?
    Westchnęła. Wiedziała, że ulegnie swojej przeklętej ciekawości. Chociaż z drugiej strony, co ją powstrzymywało? Od kilku dni błąkała się po okolicy bez wyraźnego celu, zatrzymując się jedynie na sen i posiłek. Może to, że znalazła się właśnie w tym miejscu było dziełem jakiegoś przeznaczenia?
    Naciągnęła mocniej rękawy swojego znoszonego swetra i zadrżała. Zachciało jej się przygód, psiakrew. Zaczynało wiać, a na niebie zbierały się ciemne chmury. Zoe ruszyła przed siebie z nadzieją, że nie zacznie padać zanim dotrze do miasta.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 31 Marzec 2016, 20:55   

    Po kilku, kilkunastu krokach otoczyło ją Miasto Lalek. Na miasta należy uważać, gdyż niektóre z nich działają na przybyszów jak woda - gry w nie wejdziesz, zaczyna otaczać cię ze wszystkich stron, zarazem dopasowuje się do ciebie i utrudnia poruszanie. Jeżeli zaś ominiesz wszelkie ostrzeżenia świadomości i podświadomości i wejdziesz za głęboko, możesz zdać sobie sprawę, że kończy ci się powietrze w płucach. Istnieją miasta, w których można utonąć. A Miasto Lalek działało w ten sposób, choć szczerze mówiąc, do Rdzawych Kamienic było im daleko. Rdzawe kamienice przy tej metaforze byłyby... czarną dziurą. Niechaj Zoe odpuści sobie wycieczki w tamte miejsca.
    Jakby nie było, z nieba zaczął siąpić deszcz, jak gdyby chcąc dopełnić wodną analogię. A nie przepraszam - deszcz padał przynajmniej raz na dobę, dzień w dzień. Nic dziwnego, że wielu Marionetkarzy narzekało na wilgoć i bóle w kościach. Jednak akurat był to deszcz inny niż zwykle - każda kropla była zabarwiona innym kolorem, jakby chmura, która spuściła go z nieba na ziemię, została wcześniej obficie potraktowana akwarelą. A może nawet gwaszem. Dobrze, że krople nie barwiły okolicznych obiektów, inaczej Zoe byłaby pstrokata od stóp do głów. Trwał on gdzieś z 5 postów naszej przygody i stanowił ładny, kolorowy akcent wśród szarych ścian.

    (((dzięki Soph :D)))
    I nagle, nie wiedzieć czemu, jedna z gazowych, choć może i czarodziejskich latarni po protu... zgasła. Zrobiła to z lekkim migotaniem. Po chwili następna i kolejna. Kolejna. Jeszcze jedna. Szlak gasnących latarni wyraźnie skręcał w stronę jednej z bocznych ulic. Po chwili wszystkie lampy zapłonęły znów, jak gdyby nic się nie stało. Czy ktoś zwrócił na to uwagę, prócz naszej protagonistki? Czy latarnie należały do morskich aniołów o długich kłach, które chciały zwabić nurkującego w Mieście króliczka, zaciągnąć na głęboką wodę? Z nieba spływa tęcza, kawałek po kawałku, a wybór należy do niej.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 09:58   

    Niedługo po tym jak przekroczyła granicę miasteczka, zaczęło padać. Zupełnie jakby ktoś słuchał jej myśli i chciał zrobić dziewczynie na złość. Zoe nienawidziła deszczu nawet kiedy oglądała go zza okna, a perspektywa bezpośredniego go doświadczania była dla niej jeszcze okropniejsza. Lunatyczka już chciała zacząć kląć na czym świat stoi i szukać przynajmniej skrawka dachu, kiedy coś przykuło jej uwagę. Ten deszcz w zupełności nie był zwyczajny. Przystanęła, nie zwracając już uwagi na brak chociażby kawałka parasola. Krople spadające wokół niej mieniły się różnobarwnie, a te złączone w kałuże wyglądały jak płynna tęcza. W skrócie: wyglądało to bajecznie. Zoe bezwiednie wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. Kraina Luster chyba nigdy nie przestanie jej zadziwiać.
    Dziewczyna wyciągnęła ręce ku górze, ale spadające krople nie zostawiały na niej ani śladu koloru. Zoe stała tak jeszcze chwilkę myśląc o tym, że może faktycznie nie każdy deszcz jest taki straszny jak zawsze myślała. Ruszyła w drogę, błądząc krętymi uliczkami i rozchlapujac dla zabawy kałuże zupełnie jak dziecko. Prawie całkiem zapomniała, że przybyła w to miejsce dowiedzieć się czegoś o tajemniczej lalce.
    Wtem, jakby miasto samo chciało przypomnieć jej o pierwotnym celu tych odwiedzin, lampy uliczne zaczęły po prostu gasnąć. Jedna po drugiej, tworząc pewnego rodzaju ścieżkę skrecajacą nieco dalej w boczny zaułek. Zoe odruchowo sprawdziła dłonią, czy jej miecz jest na swoim miejscu, a światło w tym czasie zdążyło już ponownie się zapalić. Całe zdarzenie trwało krótką chwilę, ale było wystarczająco dziwne i niepokojące. Lunatyczka ponownie przystanęła, niepewna co zrobić. To wyglądało niemal jak zaproszenie, ale z drugiej strony czy lampy nigdy nie gasną z bardziej błahych przyczyn? Ot, chwilowa awaria. Ale nie, dziewczyna była przekonana, że takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny, na pewno nie w Krainie Luster. Tylko czy odpowiadanie na tajemnicze zaproszenie jest rozsądne? Żyjąc w świecie gdzie ma się wrażenie, że niemal na każdym kroku ktoś chce cię porwać, poćwiartowac i zjeść, taka ciekawość może skończyć się tragicznie. Kiedy lampy gasną przed tobą i czujesz, jak niemal fizyczna siła ciągnie cię by sprawdzić dokąd prowadzi wyznaczone przez nie szlak, należy wytłumaczyć sobie że to nic nadzwyczajnego i powędrować w przeciwnym kierunku. Tak na wszelki wypadek.
    Zanim Zoe zarejestrowała co tak właściwie robi, nogi nieświadomie zaczęły ją nieść w boczną uliczkę. Będę ostrożna. - pomyślała stanowczo, jakgdyby chciała uspokoić tą rozważniejszą część siebie. W końcu po coś tu jestem, hm?
    Szła powoli, stawiając ostrożnie stopy i starając się nie hałasować niepotrzebnie, w czym pewną przeszkodą były wszechobecne kałuże. Gdy tylko dotarła do rogu ulicy, westchnęła głęboko i wyjrzała leciutko w stronę, gdzie znikał szlak lamp. Czuła rosnącą ciekawość i podniecenie - czy faktycznie znajdzie tam coś wartego uwagi..?
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 13:14   

    No oczywistym jest, że było tutaj coś niezwykłego - w końcu to ja opiekuję się tą opowieścią, czyż nie? Ale na razie wyglądało spokojnie. Mogłaby być to cisza przed burzą, z tym, że burza już trwała. W sumie to deszcz. Jeju, każdy, kto próbowałby powiedzieć "Cisza przed burzą podczas deszczu" czułby się niesłychanie głupio, może nawet zacząłby szukać trumny do pogrzebania się żywcem. Ale chyba odchodzę od tematu...
    Uliczka, do której wkroczyła Zoe, nie była specjalnie długa, za to przeróżne graty, beczki na deszczówkę, pozbawiony konia wóz i sterty zbutwiałych desek wydłużały ją przynajmniej kilkakrotnie, chyba, że postanowi zaryzykować rany i otarcia, i iść prosto przez nie. Na ścianach po lewej stronie ktoś wymalował czarną i białą farbą całkiem ładne graffiti przedstawiające dwie marionetki idące w przeciwnych kierunkach, których sznurki poplątały się w supeł w kształcie serca, więżąc je ze sobą na zawsze, ale był to jedyny modernistyczny element w tej starej uliczce, choć ostatnimi czasy malunki ścienne ze Świata Ludzi pojawiały się na ścianach niektórych budynków. Ciekawi mnie, czy nasza Lunatyczna uznaje to za sztukę, czy też wandalizm...
    Na końcu uliczki znajdowała się kamienica - pistacjowa w czasach zamierzchłych, obecnie raczej zgniłozielona, barwiona pyłami i osadami z ulicy. Pod arkadą zawieszono ozdobną latarnię, pokrytą metalowymi liśćmi akantu i z małą rzeźba gargulowatego królika na czubku. I migotała, jasno i miarowo, jak gdyby nadając jakiś sygnał. Ciemno, jasno, jasno, ciemno, ciemno... Okute drzwi pod latarnią stoją otworem.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 21:30   

    Zoe wychyliła się i spostrzegła… nic nadzwyczajnego. Uliczka wyglądała niemal zupełnie przeciętnie - może poza faktem, że walało się po mniej mnóstwo ustrojstwa, od desek po… rozklekotany wóz? Wszystkie te graty ułożone były tak, jakby miały stanowić swoisty tor przeszkód dla kogokolwiek chcącego przejść na drugi kraniec ulicy. No właśnie, a co znajdowało się na przeciwległym końcu? Lunatyczka nie musiała nawet za bardzo wytężać wzroku, żeby dostrzec migoczące światełko. Pyk, pyk, zapalało się i gasło. Przypominało jej to nieco alfabet morsa (Czy jak to tam szło. - pomyślała.), o którym dowiedziała się nie wiadomo skąd i jak dawno temu. Jeśli chodzi o informacje, to jej głowa przypominała śmietnik, gdzie znaleźć można było dosłownie wszystko. Szkoda tylko, że większość w skrawkach.
    Ale teraz to nie było ważne. W tym momencie Zoe wypominała sobie, że nie poświęciła nigdy czasu, żeby spamiętać ów alfabet. Może to migotanie naprawdę coś znaczyło? Chociaż, z drugiej strony, czy to nie było nieco głupie wierzyć, że jakaś lampka w zapomnianej przez świat uliczce wysyła akurat do niej wiadomości? W każdym razie - nie miała teraz czasu na takie rozważania. Wcale nie miała ochoty, żeby ciemna noc zastała ją w takim zaułku.
    Głowę dziewczyny zaprzątało to, jak przebrnąć do otwartych na końcu ulicy drzwi. Bo mimo lekkiego, gorzkiego uczucia strachu, oczywistym było dla niej, że już nie zawróci. Nawet, jeśli to co dotychczas widziała wyglądało jak wabik na takie ciekawskie osoby jak ona. Jak widać, przynęta sprawowała swoje zadanie wyśmienicie.
    Zoe rozglądnęła się dookoła, ale wyglądało na to, że nie znajdzie dogodniejszej drogi. Jej uwagę na chwilę przyciągnął malunek na ścianie. Urocze. Zupełnie nie przeszkadzałoby jej, gdyby więcej ścian w mieście było pokrytych podobnymi obrazkami. Zapewne jeśli tylko miałaby przy sobie farbki czy też coś podobnego, przyłączyłaby się do wspólnego upiększania przestrzeni publicznej.
    No cóż, stojąc i patrząc przed siebie raczej nie sprawi, że przeszkody magicznie znikną. Już miała spróbować swoich sił w starciu z pierwszą stertą belek, kiedy coś wpadło jej do głowy. A gdyby się tak… teleportować? Że też nie pomyślała o tym wcześniej. Mimo wszystko nie była pewna tej umiejętności, takie skakanie w przestrzeni męczyło ją i wciąż nie czuła się komfortowo z używaniem mocy. Ale co innego mogła zrobić? Wolała nie ryzykować otarć czy nawet gorszych ran w trakcie testu swojej zwinności.
    Zoe miała tylko nadzieję, że wokół nie ma magicznej bariery czy innego ustrojstwa, które nie wiadomo jak mogłoby wpłynąć na teleportację. Albo że ktoś nie rozsypał ostrego szkła w miejscu w które ma zamiar się przenieść. Zamknęła oczy i intensywnie myśląc o punkcie tuż przed otwartą bramą, spróbowała magicznie się tam przetransportować.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 2 Kwiecień 2016, 16:24   

    W sumie nic by się nie stało, gdyby Zoey rzuciła zaklęcie nie czekając, aż Mistrz uzna jego wynik - takie działania aż proszą się o tragiczne wypadki, co poniekąd miało miejsce. Jak to wyglądało? Był to może oślepiający, biały lub kolorowy błysk? A może Królik wytworzyła sobie czarną norkę, która przeniosła ją przez przeszkody? Załóżmy raczej pierwszą opcję. Szkła nie było, ani niczego specjalnie zabójczego, jednak w chwili, w której przeniosła się z jednego końca uliczki na drugi, wylądował tam mały, szary wróbelek, szukający ochrony przed wielobarwnym deszczem. Stukał właśnie dzióbkiem ziemi, kiedy bucik Zoe zakończył jego żywot, materializując się na jego łebku. Raczej nikt nie zauważy małej, czerwonej kałuży w nawałnicy kolorów. Makabryczne? Z pewnością, ale w Krainie Luster nie na takie rzeczy będzie musiała być gotowa...
    Drzwi rzeczywiście był otwarte. Prowadziły one do wąskiego i ciemnego korytarza wykładanego ubóstwianą przez lustrzanych architektów szachownicą. Prowadził on do wysokiej sali, będącej czymś w rodzaju zamkniętego, zadaszonego dziedzińca, kamienic wewnątrz kamienicy. Światła było niewiele, tylko tyle, ile wpadło przez zielonkawy okap, nadając całemu temu miejscu zgniłą aurę. Wokół ciągnęły się schody prowadzące do balkonów, gdzie osadzono właściwe drzwi poszczególnych mieszkań. Niektóre z nich były wyraźnie opuszczone, a nawet te, które zdawały się mieć jakichkolwiek mieszkańców, miały odrapane i krzywe futryny. Na samym środku znajduje się kolejna, żeliwna latarnia. Na razie płonie jasnym blaskiem, lecz niedługo zacznie migotać tak, jak ta przed wejściem, niczym zwiastowanie czegoś... nowego. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby dziewczyna weszła na betonowe schody i rozejrzała się po tym miejscu. Szczególnie, że w jednej z sal słychać dziwne jęki, nie dające się rozpoznać z niczym konkretnym, tłumione przez stukot deszczu, bębniącego w zadaszenie. Oczywiście, jeśli uzna, że to miejsce jest zbyt upiorne dla niej, może oczywiście zawrócić. Z tym, że ptak, na którego nadepnęła w bramie, okaże się całkowicie wysuszony, a czerwona kałuża, którą wytworzył, zniknie zupełnie. Nie dowie się wtedy, co powodowało te dziwne hałasy... no i co by tu zrobić?
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 3 Kwiecień 2016, 00:35   

    Trzask! Zoe wylądowała tuż przed otwartymi drzwiami. Wyglądało na to, że nikt nie zostawił na nią w tym miejscu pułapki, ale przez przypadek rozgniotła coś niefortunnie swoją stopą. Nie miała jednak najmniejszej ochoty roztrząsać co też miało nieszczęście znaleźć się tuż pod jej nogami. Przez krótki moment walczyła z lekkim zawrotem głowy i po raz pierwszy w życiu przyszła jej do głowy myśl, że sama właściwie nie ma pojęcia jak dla osób postronnych wygląda jej teleportacja. Zawsze, z niewiadomych powodów, mocno zaciskała powieki podczas używania mocy - zresztą pewnie nie byłaby nawet w stanie zarejestrować co dokładnie się wtedy wokół niej dzieje. Jedna rzecz, której była pewna, to charakterystyczny trzask pojawiający się przy lądowaniu.
    Dziewczyna przestąpiła próg i weszła do wyłożonego w szachownicę korytarza. Było tam ciemno, o wiele zbyt ciemno jak na gust Zoe, dlatego szybko pokonała drogę do kolejnego wyjścia. Znalazła się w wysokim pomieszczeniu, które przypomniało osobliwy, wewnętrzny dziedziniec.
    Po raz kolejny tego dnia rozgladnęła się dookoła. Wnętrze kamienicy wyglądało na zaniedbane i zniszczone, ale Zoey wcale nie miała pewności, czy było też całkiem niezamieszkane. Jednak osoby, które chciałyby zostać lokatorami tego miejsca musiałyby być dość... osobliwe. Ale mimo wszystko, gdyby budynek odrestaurowac, to miejsce stałoby się całkiem przytulne, nieprawdaż?
    Swoją drogą, lunatyczkę zastanawiał fakt, że tajemnicza kamienica, jak i inne budynki na uliczce, wydawały się zapomniane przez świat - co to za zakazana część miasta? Czy nikt wcześniej nie zainteresował się na poważnie tymi opuszczonymi domami?
    Wyglądało na to, że na placyku, oprócz latarni dającej nieco mniej światła, niż życzyła sobie tego Zoe, nie było już nic wartego szczególnej uwagi. Jedyną drogą naprzód były schody, a dziewczyna nie widziała powodu by nie sprawdzić co znajdzie za nimi, skoro zaszła aż tutaj. Już miała wejść na pierwszy schodek, kiedy jej uszu dobiegł dziwny, zawodzący jęk. Wprawdzie był on nieco stłumiony przez odgłos wciąż padającego deszczu i wcale nie różnił się tak bardzo od zwykłego wycia wiatru, ale coś podpiowiadało naszemu króliczkowi że źródło tego dźwięku było bardziej niepokojące. Po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz strachu, ale nie zamierzała poddawać się w takim momencie. Chwyciła mocniej poręcz, która wyglądała jak gdyby miała przewrócić się przy mocniejszym pchnięciu, i wspięła się na balkon, antresolę, czy jakkolwiek inaczej nazywało się owo rozwiązanie architektoniczne.
    W szeregu drzwi, które prowadziły zapewne do dawnych mieszkań, część stała otworem. Czemu by nie sprawdzić, co kryło się w tych salach? Tylko z której mogło dowodzić tamto zawodzenie..? Zanim jednak wyjrzała zza pustej framugi, która wyglądała według niej najbardziej obiecująco, postanowiła jeszcze raz przewertować gazetę w której znalazła informacje o wampirzej lalce. W końcu nigdy nie doczytała artykułu, a kto wie - może znajdują się tam jakieś faktycznie pomocne wzmianki w razie spotkania marionetki. Tylko czy ta Krwawa Mary rzeczywiście istniała? Nawet po tym co dotychczas widziała, Zoey nie była jeszcze stuprocentowo przekonana. Cóż, taka już była - nie uwierzy, dopóki nie ujrzy na własne oczy.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 4 Kwiecień 2016, 20:37   

    W momencie, gdy Zoe otworzyła gazetę, latarnia na placyku zaczęła migotać w ten sam sposób, co ta przed kamienicą, tak, jak ostrzegałem. Światło jednak nigdy nie wygasa całkowicie, przez co czytanie gazety, choć trudne, nie jest na szczęście niemożliwe.
    Periodyk faktycznie jest dziwaczny - jak na standardy Krainy Luster. Ilustracje będące przesadzonymi, groteskowymi rycinami, na których badacze hefalumpów i hohoni o mocno podejrzanej aparycji prezentowali domniemane okazy z dalekich stron, miłośnicy teorii spiskowych znów udowadniali, że Pajęczyna nadal włada całym światem znajdując jej symbole w najbardziej absurdalnych miejscach, a ktoś utrzymywał nawet, że jakiś ludzki pieśniarz, niejaki Elvis Presley, żyje w Malinowym Lesie jako wampir. Było też masę o Erze Wodnika, lasach tropikalnych i recepturach magicznych, na widok których prawdziwi czarownicy skrzywiliby się tylko z niesmakiem.
    Strona... strona... ach jest! Strona czwarta. "Drastyczne obrazy", jakimi kusiła reklama na okładce, okazały się kolejnymi kiepskimi rycinami, przedstawiającymi zwykłe i magiczne, jednakowo martwe zwierzęta w przeróżnych pozycjach. Wszystkie te obrazki łączyło jedno - szeroki, ciemny, okrągły otwór, najczęściej na głowie lub torsie, przez który monstrum zapewne wysysało życiodajne płyny. A oto i jedna z rewelacji
    Szanowna pani Jaelyn Jefferson (453 l.) tak opisuje owo zdarzenie:
    Byłam wczoraj w parku z moim ukochanym pupilkiem, Innocenzą którego nazwałam Flafuś. Wie pan, po mężu. Szliśmy sobie razem, noc była ciepła, wie pan, ja czuję jak mnie coś w kościach łupie. Aż tu nagle jedna z latarni zaczęła migotać. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, teraz to same badziewie robią, to samo z Marionetkami - jak nie popsute, to leniwe i pyskate. O czy to ja? Ach tak. No i Flafuś strasznie się na tą latarnię uwziął. Zwykle normalnie mówił, a teraz zaczął strasznie szczekać i pognał w las... nie las? Że w mieście byłam? Ano, może i w mieście. Ale ja panie, pobiegłam za nim, a kości już nie te. Te latarnie nagle się wszystkie rozmigotały. A potem zgasły. A jak się zapaliły znowu, to zobaczyłam mojego Flafusia (przerwa na szloch) i on leżał tam martwy z dziurą w głowie. I żadnej krwi! Zero krwi! Od razu mnie to zdziwiło...
    A oto relacja z farmy w pobliżu miasta:
    171-letni Darryl Prohens jest szanowanym hodowcą owiec i plantatorem. Pewnego dnia, gdy siedział na tarasie z grupą kolegów, jego pracownik, Lathan Carrasmus (54 l.) przybiegł do niego z informacją, że znalazł coś dziwnego. Darryl poszedł za pracownikiem do starej winnicy, gdzie zobaczył dwa dziwne trupy. – Początkowo myślałem, że to pies zagryzł te nietoperze, wtedy ktoś powiedział – "Wygląda jak wyssane do cna!" – wspomina farmer. Do teraz Darryl wierzy w winę Krwawej Mary. Jest to z pewnością bardzo zastanawiające.
    Kliklakliklakliklakliklakliklakliklak... Co się dzieje?? Latarnia migocze jak szalona, a do dziwnych jęków dołącza przeraźliwy klekot...
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2016, 17:10   

    "Co to jest za miejsce, cholera jasna!" - Elliot z każdym krokiem żałował swojej decyzji coraz bardziej. - "Jakim prawem ten budynek stoi w mieście!? Ostatni raz był użytkowany chyba z milion lat temu.. Zaczął już sobie wyobrażać patologię, która mogła zamieszkiwać. W jego głowie właśnie pojawił się gang marionetek z dresami i pałkami w ręku. Choć normalnie by się uśmiechnął, teraz na pewno nie było mu do śmiechu. "Cholera, cholera, cholera, tu nawet chodzić nie można bezpiecznie." Pomimo ceramicznej posadzki Elliot chodził niepewnie bojąc się, że z następnym krokiem cały budynek runie. Spojrzał na Fiołka chcąc się zapytać o poprawność drogi, jednak jej mina mówiła, że nigdy wcześniej nie była bardziej pewna. Jej ruchy były takie ciche, a każdy krok stawiała z taką precyzją, że nawet nie patrząc na uszka każdy dałby sobie głowę uciąć, że jest to Dachowiec. "Szlag! Powinienem cokolwiek wziąć. Jakiś sztylecik, scyzoryk, cokolwiek. A nie kurde, teraz paraduje bez niczego i jest zdany tylko na drugą osobę. Brawo Elliot. Może jest tu coś, cokolwiek, co mogłoby mi służyć samoobronie?" Kolekcjoner rozejrzał się dookoła, lecz wszystko, co leżało na ziemi było albo za ciężkie, by w ogóle mogło zostać podniesione, albo coś, co prędzej by zaszkodziło niż pomogło. No nic, przynajmniej dopóki Elliot nie znajdzie nic wartego uwagi, będzie bezbronny. Razem z Violet pokonywali kolejne pomieszczenia i kondygnacje, jednak gdzie tak właściwie chcieli dojść? Niby szukali tej marionetki, czy czego tam, ale Lunatykowi coraz bardziej się zdawało, że to los ich ciągnie do niej.

    - Hej, a wiesz może, co to za lalka? Warto by wiedzieć coś więcej o niej, niż nic, nie? - Na Elliocie pojawił się grymas niezadowolenia czując, że kompanka wie niewiele więcej od niego.

    Chwilę później usłyszał huk, a przed jego oczyma ukazały się kawałki roztrzaskanej rzeźby. Chwilę musiało mu zająć, żeby ogarnąć, że to właśnie ona się przed sekundą roztrzaskała. "Mieliśmy dużo szczęścia. Chwilę później i byśmy byli wzorem na tej posadce." Nie, próba zbagatelizowania sytuacji śmiesznymi opisami wcale nie pomagała, ba, jedynie ją pogarszała. "Mam nadzieję, że to była moja telekineza, a nie żadne duchy czy inne upiorne lalki." Elliot był teraz całkiem pewny przyczyny zajścia, gdyż wiedział, że przy odczuwaniu skrajnych emocji takie coś mu się zdarza. Do końca pomieszczenia zostało jakieś dziesięć metrów. Żeby próbować uspokoić się, zaczął skupiać się na architekturze pomieszczenia. Wysoki sufit, zimne kolory. Kolumny w stylu noryckim. Albo takie, które przypominały takowe. Gdzie nie gdzie drogie żyrandole wisiały na suficie, sklepienie... było. Nie znał się na nich, żeby coś stwierdzić. Już doszli do końca pokoju, Elliot z trudem otworzył wielkie drzwi, które na dodatek były chyba przymarznięte, już chciał przepuścić Violyn, gdy nagle zauważył kogoś. Szybkim, jednak cichym ruchem zamknął drzwi dając kocicy do zrozumienia, żeby tam nie szła. Rozejrzał się wokół i powiedział cichym, lecz wyraźnym szeptem:

    - Przysięgam, widziałem tam kogoś. Tam ktoś stał.
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2016, 20:24   

    Violet wraz ze swoim towarzyszem przemierzali kolejne korytarze i pomieszczenia starego, opuszczonego budynku. “Ach, idealne miejsce na polowanie na takie osobliwości, jak ta opętana marionetka.” Budowla ta wyglądała jak żywcem wzięta z horroru. Odpadający tynk ze ścian, pełno pajęczyn, kurzu i brudu, a w dodatku całość wyglądała jakby miała się zaraz zawalić. Można powiedzieć, że nasz Dachowiec miał już doświadczenie z takimi budynkami - czasami, gdy pogoda nie dopisywała, a dachu nad głową brak, szukała schronienia, nawet w takich wątpliwych obiektach architektonicznych. Mówiąc już o pogodzie, kotka była zachwycona deszczem, który napotkali w drodze do budynku, może i była przyzwyczajona do takich wrażeń pogodowych, jednak to było jednym z piękniejszych jakich do tej pory przyszło jej doświadczyć. Jej entuzjazmu nie raczej nie podzielał Lunatyk, który najwyraźniej nie przepadał za deszczem lub uważał, że coś takiego nie dorasta do pięt potrójnej tęczy. Każdy ma inne gusta. Mówiąc już o chłopaku ten sprawiał wrażenie zafascynowanego sposobem poruszania się towarzyszki. Ta doskonale wiedziała, że w takich należy poruszać się nad wyraz ostrożnie, mimo że takie miejsce nie zawali się od jednego niewłaściwie postawionego kroku, lecz takowy krok mógł spowodować częściowe zapadnięcie się podłogi, co raczej nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Pomocny w tym był też jej koci wzrok (choć ograniczony do jednego oka), który eliminował przeszkodę w postaci ciemności panującej w niektórych pomieszczeniach czy korytarzach. Pewnie stąpała przed siebie próbując wyłapać obcy zapach, jednak prócz znajomego zapachu Elliota i stęchlizny pomieszczeń nie czuła nic. Młodzieniec zapytał cy wie cokolwiek o tej całej lalce. W odpowiedzi pokiwała przecząco głową. Jedyne co wiedziała to prawdopodobne istnienie tejże marionetki, o której czasami słyszała muzykując tu i ówdzie. W pewnym momencie przed nimi runęła rzeźba. Przerażona dziewczyna odskoczyła do tyłu, przyjmując pozę przestraszonego kota, położyła uszy po sobie i pewnie nastroszyłaby sztywno stojący do góry ogon, gdyby takowy miała. Ledwo powstrzymała się od syknięcia. “Czy z Elliotem wszystko w porządku?!” Na szczęście był cały. Po krótkim szoku chłopak wydawał się wiedzieć dlaczego ta niesforna rzeźba postanowiła ich zaatakować. Dałaby sobie głowę uciąć, że miało to z nim jakiś związek. Powoli docierali do końca pomieszczenia. Lunatyk zebrał się na odwagę i uchylił drzwi. Zamknął je równie szybko co je otworzył. Z przerażenie stwierdził, że ktoś jest za drzwiami.

    - Jesteś pewien? Nie przewidziało ci się z tego całego przestrachu? - poddała w wątpienie relację kolegi. - Dobra też wyjrzę, tylko powiedz z której strony stała postać.

    Najwyraźniej pytanie to zastanowiło Elliota. Po co jej wiedzieć taką rzecz. Jednak taka informacja była bardzo istotna. Jeśli postać stałaby po prawej, musiałaby wychylić całą głowę by ją zobaczyć, a jeśli po lewej wystarczyło tylko zerknąć prawym okiem. W takich sytuacjach kotka uważała, że moc wynagradzająca wynikająca ze szklanego oka jest nieadekwatna do problemów wnikających z ślepoty na owe oko. Postanowiła jak najwolniej otworzyć drzwi. To był błąd. Może i faktycznie zanotowała czyjąś obecność, jednak nie zdążyła jej się przyjrzeć, bo drzwi przeraźliwie skrzypnęły, co na pewno zwróciło uwagę tajemniczej istoty. Jeśli to była legendarna marionetka i w dodatku wykazałaby inteligencję wyższą od wygłodniałego zwierzęcia, oboje mogli spożytkować notes Lunatyka na spisanie testamentów. Wymieniając przerażone spojrzenia stanęli tyłem do ściany po obu stronach drzwi - może uda im się zaskoczyć przeciwnika i jakimś cudem go powalić albo chociażby uciec. Violet nie mogła się zdecydować, czy unieruchomić pnączami delikwenta czy może użyć swojego fletu, jednak stwierdziła, że pierwsza opcja jest mniej czasochłonna i bezpieczniejsza. Ściszyli oddechy do niemal niesłyszalnych i czekali na najgorsze.
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 6 Kwiecień 2016, 22:24   

    Wchodząc powoli, schodek po schodku, Zoe sięgnęła po schowaną wcześniej gazetę. Zaczęła wertować strony w poszukiwaniu interesującego ją artykułu. Gdzież to było... ach, jest. Zanim dziewczyna zdążyła skupić się na tekście, jej uwagę przykuły rysunki mu towarzyszące. Zachichotała pod nosem na widok groteskowych ilustracji, choć być może śmiech nie był zbyt adekwatną reakcją do sytuacji i miejsca w którym się znalazła. Gdy jednak uważniej przyjrzała się rycinom, dziwny dreszcz po raz kolejny tego dnia przeszedł jej po plecach. Przedstawione sceny, mimo wątpliwego talentu autora, były nieco przerażające. Szczególnie niepokojący był wspólny element obrazków - ziejący otwór na ciałach martwych zwierząt. Czym była ta marionetka, skoro zostawiała po sobie takie ślady? Dodatkowo, relacje świadków wcale nie napawały Zoe optymizmem. Będzie musiała naprawdę uważać...
    Wciąż trzymając gazetę w ręce, zaglądnęła do jednego z pomieszczeń. Oprócz walających się tam zupełnie zniszczonych mebli, w środku nie było chyba nic innego wartego uwagi. Dodatkowo gruba warstwa kurzu świadczyła o tym, że przez dłuższy czas nikt tu nie zaglądał. A może ktoś tak to wszystko urządził, by tylko wyglądało na opuszczone? Zoey chwilę nad tym dumała, po czym uznała że i tak nie jest w stanie stwierdzić kiedy ktoś tu przebywał po raz ostatni, nie ma więc sensu się głowić.
    Dziewczyna wyszła z pokoju i skierowała swoje kroki do kolejnego pomieszczenia. Zanim jednak tam dotarła, jakiś dźwięk dobiegł jej uszu mimo stłumionego, ale wszechobecnego stukania deszczu. Czy to były kroki dochodzące gdzieś z kierunku, z którego sama tu przybyła? A potem jakby odgłos rozbijania się czegoś? Zoe zamarła i przełknęła nerwowo ślinę. Nie wiedziała już czy to pierwsze oznaki paniki czy też faktycznie coś podążało jej śladem. Powolutku, cicho stawiając stopy, odsunęła się pod ścianę cały czas obserwując wyjście z szachownicowego korytarza. Już miała uznać, że wszystko jej sie jedynie przysłyszało, gdy drzwi, którymi sama tu wcześniej weszła, głośno zaskrzypiały. To już na pewno nie były omamy. Lunatyczka zastygła w miejscu, odruchowo kładąc lewą dłoń na rękojeści miecza spoczywającego w pochwie. Być może rozsądniej byłoby nie ruszać się z miejsca i być w stanie zaskoczyć nieznajomego w razie konieczności, lecz zanim dziewczyna to przemyślała, zdążyła zawołać już w stronę drzwi:
    - Halo...? Kto tam jest?!
    Jej serce przyspieszyło rytm, a od napięcia niemal dzwoniło w uszach. Czyżby to Krwawa Mary? Na domiar złego, do wcześniejszych jęków które nie posiadały konkretnego źródła, dołączył dziwny klekot. Latarnia oczywiście zaczęła do wtóru migotać. W co ja się właściwie wplątałam?
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Kwiecień 2016, 20:34   

    Stali tak już od dobrych pięciu minut. A może od piętnastu? A co jeśli upłynęło ledwie pół minuty? Cóż za niesforny czas, płynie jak chce w dodatku jakby chciał uprzykrzać nam życie. Niestety Violet nie mogła się oddać rozważaniom nad istotą czasu. “Tak ktoś jest. Definitywnie. Teraz pozostaje pytanie: kto? Krwiożercza marionetka czy może inny poszukiwacz owej legendy. Druga opcja rozbija się na kolejne dwie, zawsze możemy zostać przywitani z otwartymi ramionami albo zostać wyeliminowani jak kolejna przeszkoda.” Na tą myśl przeszły ją ciarki. “Trzeba teraz wszystko dokładnie przemyśleć. Żadne dźwięki nie wskazują na obecność innej osoby, choć zawsze może się poruszać bezgłośnie jak ja. Można zawrócić… Nie… Ta opcja jest zbyt ryzykowna, zawsze może zaatakować nas od tyłu. Więc trzeba sprawdzić kim ten ktoś jest i w najgorszym wypadku uciekać ile sił w nogach. Co ja sobie myślałam tu idąc? Przeklęta ciekawość. W dodatku wzięłam Elliota, niepotrzebnie naraziłam go na niebezpieczeństwo. Wezmę odpowiedzialność i to sprawdzę. W sumie Elliot byłby w tej sytuacji nieefektywny, przynajmniej bardziej niż ja. Powinnam wyjść ot tak sobie? Mając pnącza w zanadrzu to nie byłaby zła idea… A co jeśli ten ktoś nie będzie wcale naszym wrogiem i tylko się mnie zlęknie? Ach, tyle wyborów, tyle możliwości, tak duże ryzyko. Spokojnie. Weź głęboki oddech. Jesteś już dorosła. Bywałaś w gorszych sytuacjach.” Zamknęła oczy i skupiła się najpierw na uspokojeniu się a następnie na obmyśleniu jakiegoś planu. Doszła do konkluzji, że najlepszym rozwiązaniem będzie zamiana w kota, jeśli to inny poszukiwacz legendy nie powinien na niej zwrócić większej uwagi, a przynajmniej nie powinien zaatakować, zaś jeśli to lalka powinna w miarę szybko uciec. Usłyszała czyjeś wołanie. Brzmiało ono “Halo? Kto tam jest?!” Violet nabrała po tym nieco odwagi, bowiem częściowo wykluczało to możliwość, że właścicielem głosu jest opętana marionetka. Zawsze mogła to być też pułapka. W końcu podjęła decyzję.

    - Dobra. Zaraz pójdę zobaczyć kim jest ta tajemnicza postać. Jeśli usłyszysz długie miałknięcie to znak żebyś uciekał jak najszybciej potrafisz. Innymi się nie przejmuj - wyszeptała do towarzysza.

    Zanim przystąpiła do transformacji wręczyła mu flet, ubolewając nieco, że nie obejmuje go przemiana tak jak ubrań. “Czas na działanie.” Po tej myśli objęła ją delikatna, lawendowa aura i poczuła znajome uczucie. Najpierw po całym ciele rozchodziło się delikatne mrowienie, a świat stopniowo się powiększał. Sekundę później była już zwykłym czarnym kotkiem, którego jedynie wyróżniało lewe oko, jednak dopiero po dokładnym przyjrzeniu się można było zauważyć różę zatopioną we szkle, z daleka wyglądało jak zwyczajne niebieskie oko. Chłopak nie był zaskoczony całym zajściem w przeciwieństwie do pokazu w kawiarence. Jednak sam wtedy zauważył, że przybieranie formy kota jest dość powszechną mocą wśród Dachowców. Jeszcze raz wzięła głęboki oddech i już miała wychodzić, gdy zauważyła, że jej kolega dokładnie przypatruje się wręczonemu przedmiotowi. Z chęcią wytłumaczyłaby czemu mu to dała, jednak w kociej formie traciła zdolność ludzkiej mowy na rzecz jakiś dziwnych miałknięć. Delikatnie wychyliła łebek za drzwi. Żeby uniknąć jakiegoś zaklęcia czy broni wymierzonej prosto w nią miałknęła przyjaźnie. Poruszała się powoli stawiając delikatne kroki. Zauważyła właścicielkę głosu. Postanowiła się do niej zbliżyć. Robiła to bardzo powoli, aczkolwiek starała się zachować naturalność ruchów. Gdy już zbliżyła się na odpowiednią odległość przysiadła i zaczęła imitować mycie się. Liżąc prawą łapkę dokładnie lustrowała tajemniczego przybysza. Była to dziewczyna na oko podobnego jej wzrostu i wieku. Spod czarnej grzywki wyglądały ciemnobrązowe oczęta przepełnione strachem. Dziewczyna była gotowa wyjąć miecz i przerobić kota na karmę dla opętanej laleczki. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Szukała szczególnie cech, które mogłyby wskazywać na rasę marionetek, jednak nie było śladu po dziurce na klucz czy stawach kulkowych. Właściwie trudno było stwierdzić jakiej jest rasy. Po dokładnym obejrzeniu dziewczyny Fiołek odwrócił się i zwrócił w stronę drzwi, gdzie czekał na niego Elliot, co rusz patrząc czy obca nie wykonuje żadnych podejrzanych ruchów. Znajdując się już za drzwiami powróciła do swojej pierwotnej formy i poinstruowała młodzieńca.

    - Słuchaj, stoi tam dziewczyna, nie wygląda na jakoś szczególnie niebezpieczną. No, chyba że liczyć jej miecz. Jest równie przerażona co my. Nie wiem jak zareaguje na nasz widok, choć wydaje mi się, że nie powinna rzucić się na nas na oślep. Przynajmniej nie jest tą całą marionetką, trudno mi określić właściwie jej rasę. Jako że się poświęciłam i dowiedziałam kto tam stoi teraz twoja kolej. Idź tam i podejmij jakąś interakcję społeczną - szepcąc to, delikatnie pchnęła chłopaka w stronę uchylonych drzwi i odbierając mu flet.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 7 Kwiecień 2016, 21:36   

    Cóż, niechaj obserwator strzeże się i pilnuje, gdyż on również może być obserwowany, a ilustracje w gazetce Zoe przedstawiały głównie zwierzęta, prawda? Nie widziała ona, ani nie słyszała nic niepokojącego, ale podczas inspekcji mogła poczuć na karku czyś wzrok. Gdyby rozejrzała się uważniej dookoła, zobaczyłaby małą, czarną sylwetkę o długich kończynach, spoglądającą pustymi oczami zza węgła. Jednak to nasza pierwsza podróżniczka zajęła całą jej uwagę. Jej wybór. Przenieśmy się do wydarzeń bierzących...
    Mrugająca latarnia nagle gaśnie, słychać szamotaninę, a kiedy zapłonie znowu, Violet już nie będzie. Elliot niechaj reaguje na nią jak chce, może poprosić nieznaną mu Zoe o pomoc, albo działać na własną rękę. Gdzie się znalazła? Bardzo ciężko stwierdzić, zostanie opisane to później. Jak na razie, radziłbym jej nie wychodzić przed szereg z postami - obecna kolejność to Elliot, Violet, Zoe i tego się trzymajmy. Wiele drzwi po lewej jak i po prawej stronie lunatyka stoi otworem, być może posłyszy on niknący klekot drewnianych stawów. Z lewej czy z prawej? Echo lubi bawić się kierunkami. Być może Zoe postanowi zrozumieć, o co tu właściwie chodzi, a być może uciekną gdzie diabeł mówi dobranoc, zostawiając naszą kotkę na pastwę tajemniczej kreatury. Ja im tego nie bronię...

    Violet
    Chwilę po tym, jak zdała ona swojemu przyjacielowi raport zwiadowczy, coś pchnęło ją mocno w bok. Coś niewielkiego i człekokształtnego, ale bardzo ciężkiego. Mogłaby poczuć drobne ukłucie w okolicach szyi, które zaraz znikło, jak gdyby podmiot kłujący nagle się rozmyślił. Podmiot ów z niesamowitą siłą złapał ją za nogi i pociągnął w ciemność. Sugeruję omdlenie lub inne pomylenie kierunków, gdyż oglądanie opuszczonych pokoi z punktu widzenia podłogi jest raczej niewygodne, choć mogłaby przysiąc, że minęła około 7. W końcu dziki rajd się kończy i Violet ląduje w małej piwniczce. Światła jest niewiele, ale kocie oczy szybko dostrzegą lalkę wielkości dwulatka prześlizgującą się przez szyb wentylacyjny. Sam pokój jest bardzo mały, zaś drzwi są zabarykadowane żelaznymi meblami. Przeciągnięcie pod spodem było łatwe, przebicie się normalnym sposobem - raczej nie, szczególnie, że Viola nie może przybrać ponownie kociej postaci - coś blokuje w tym miejscu wszelką magię. Zostaje lufcik, albo pogrzebanie w pałętających się po pokoju śmieciach. A nuż nasza dama w opresji znajdzie coś przydatnego? Pozostawiam jej wolną rękę (nie licząc obiektów typu granatnik czy bazooka, rzecz jasna. Mówimy tu o przydatnych śmieciach)


    ((Do niedzieli mnie nie ma, bo Pyrkon. Daję Elliowi czas na zapoznanie się z koleżanką))
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Kwiecień 2016, 17:27   

    - Jeśli usłyszysz długie miałknięcie to znak żebyś uciekał jak najszybciej potrafisz.

    Te słowa uderzyły Elliota jak nigdy. Odkąd znaleźli się w tym budynku nie myślał o tym, co by było, gdyby został sam. A przecież to całkiem możliwe. Lalka raczej skupi się na jednej osobie niż na próbie eliminacji dwóch. Co oznacza, że albo on będzie w tarapatach, albo on zostanie sam. Obie rzeczy nie były mu na rękę. Zostaje tylko trzecia opcja, że ta lalka to tylko plotki, ale patrząc na to, co się tu dzieje raczej mało prawdopodobne. Skoro nie tylko Violet o tym słyszała, jest pewne, że to co najmniej plotka. A plotki nie rodzą się z niczego. Zawsze muszą mieć jakiś punkt zabezpieczenia. Nie zawsze analogiczny do plotki, ale COŚ musi być.
    Fiołek zaproponowała, żeby poszła na zwiady w postaci kota. "Dzięki Bogu." - Pomyślał Elliot - "Ta kobieta jest taka odważna. Co ja bym bez niej zrobił". Poczekał chwilę wsłuchując się w głuchą ciszę i próbując zarejestrować jakieś wyraźniejsze dźwięki. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Coś długo jej nie ma. Miałknięcia nie słyszał, ale co, jeśli została zabita tak szybko, że nie miała czasu na reakcję krzykiem? Nogi Kolekcjonera się właśnie ugięły i czuł, że stanie sprawia mu coraz większą trudność. Tup tup tup tup, widział, jak kotek szybko przebiera łapkami. Dzięki Bogu. Żyje. Nie wyglądał, na przestraszonego, to chyba dobry znak. Elliot go wpuścił, pojawiła się fioletowa aura, a przed jego oczami ukazała się dobrze znana osoba. Z każdym słowem Dachowca Lunatyk powoli zyskiwał nadzieję. "Nie jest marionetką, to dobrze. Oby."
    Pach! Coś o bliżej nieokreślonym kształcie pchnęło Fiołka w ciemny kąt. Nogi Kolekcjonera kompletnie straciły umiejętność utrzymywania go, wskutek czego zaczął upadać. Reszkami sił udało mu się utulić w brzeg pokoju naiwnie myśląc, że stanie się przez to mniej widoczny. Jego serce waliło jak młot, był oszołomiony, nie mógł znieść pisku w uszach. Chciał szlochać ile mu sił w gardle, jednak wiedział, że musi zachować milczenie. Nim zwrócił uwagę jego oczy były zalane łzami, przetarł je, jednak kompanki nigdzie nie widział. Widział natomiast flet na środku pokoju. Jej flet. Poczekał z pięć minut, by mieć pewność, że to coś nie poluje na niego. Powoli, znowu przecierając oczy podszedł do fletu rozglądając się za tą niewiarygodną siłą, która sprawiła, że został odseparowany od jedynej możliwości na jego przeżycie. "Co tu się, kurwa, wyrabia!? Ja chcę do domu, ja chcę herbaty, ja chcę spokoju. Czemu dałem się na to namówić!?" - w jego myślach krzyczał tak głośno, że wydawało mu się, że czuje ból w uszach. Wziął flet i stanął przy drzwiach. "Nie wygląda na jakąś szczególnie niebezpieczną." - Cytował sobie w myślach, by dodać sobie otuchy. "Nie powinna rzucić się na nas na oślep." Schował flet do plecaka. "Przynajmniej nie jest tą całą marionetką." Otworzył drzwi. "Idź tam i podejmij jakąś interakcję społeczną.". Podniósł ręce i zaczął powoli wychodzić z pokoju. Obejrzał się wkoło. Rzeczywiście, była tam jakaś osoba. Zaczął powoli iść w jej stronę. Wydawała się nie zwracać na niego uwagi. Chrząknął.

    - Nie chcę cię zabić, nie zabijaj mnie proszę. Szukam opętanej lalki, byłem z koleżanką, ale coś ją zabrało i nie wiem, gdzie jest. Jestem bezbronny, proszę, pomóż mi ją znaleźć. Jestem Elliot, miło mi. - Powiedział jednym tchem, po czym podbiegł do najbliższej ściany i stanął do niej tyłem.
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Kwiecień 2016, 19:13   

    Violet została brutalnie rzucona na ziemię. Gdy jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności zdążyła dostrzec niewielką postać umykającą przez szyb wentylacyjny. “Gdzie ja jestem? A może najpierw powinnam dojść do tego co się stało?” Właściwie jej położenie można idealnie podsumować angielskim powiedzonkiem “curiosity killed the cat”. Teraz sobie przypomniała bieg zdarzeń. Jeszcze chwilę temu zdawała relację ze zwiadu swojemu towarzyszowi, a obiekt na który polowali ją tu ściągnął. Najpierw coś zwaliło się jej na bok, choć niewielkie to cholernie ciężkie. Później na karku poczuła coś jakby ugryzienie komara, lecz czymże było to muśnięcie wobec palącego bólu w jej prawym boku. Następnie najpewniej w ramach gościnności została wzięta na ekstremalną wycieczkę podłogoznawczą, z której niewiele pamięta, bowiem już w pierwszym pokoju uderzyła głową o próg a cały jej obraz została zalany czarnymi punkcikami. No i w ten sposób znalazła się w tej nieszczęsnej piwniczce, której jedynym źródłem światła było niewielkie okienko usytuowane tuż przy suficie. Kotka wstała i zaczęła oceniać swój stan po jakże uroczej przejażdżce. Była cała poobijana, a gdzieniegdzie (szczególnie na nogach) miała drobne zadrapania. Jej już nie tak piękna bluzka była pokryta kurzem, który zbierał się tu od kilku dobrych lat, w dodatku z rozcięcia straciła się gdzieś tasiemka z różą. Również różyczki przyczepione do balerinek gdzieś przepadły. Zaś rajstopy bardziej przypominały swą ilością dziur kabaretki. Na szyi brakowało czarnej tasiemki. Grunt, że po drodze nie zgubiła żadnej kończyny czy innej istotnej części ciała. Masując obity bok zauważyła brak jej fletu. “Cholera, zostałam pozbawiona jednej broni, a w dodatku Elliot mnie zabije, jak się dowie, że zgubiłam tak drogi podarunek. O ile dożyję spotkania z nim. Najwyżej mnie wskrzesi i zabije ponownie. Właśnie. Elliot. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie. W końcu lalka zaciągnęła tu mnie, najpewniej na deser, więc zaraz dopadnie i jego. O ile tamta dziewczyna go nie poszatkuje mieczem. Muszę się jak najszybciej stąd wydostać i lecieć mu na ratunek.” Dziwnym było, że w takim położeniu bardziej przejmowała się swoim kolegą niż samą sobą. Być może to wynikało z tego, że czuła się za niego odpowiedzialna. No to koniec tego rozmyślania czas się stąd wydostać. Drzwi były zablokowane barykadą stworzoną z metalowych mebli. “Może i ich nie przesunę, jednak łatwo się pod nimi przecisnę w kociej formie pff! Ta lalka nie jest taka mądra jak przypuszczałam.” Skupiła się i przystąpiła do działania. Ale cóż to? Dlaczego nie objęła jej fioletowa poświata? Dlaczego nie poczuła znajomego mrowienia a świat nie zmienił diametralnie swych wymiarów? Nie mogła się przemienić choć jej moc nie wymagała jakiegokolwiek odpoczynku. Nieco zbity z tropu Fiołek spróbował stworzyć różę. Kulka fioletowego światła pojawiła się dosłownie na sekundę by zaraz rozprysnąć się na tysiące iskier. Coś tutaj blokowało magię. Czyli wyjście nie będzie tak łatwe jakby się mogło wydawać. Choć nie dawała sobie szans na przesunięcie jednego mebla, a co dopiero wszystkich spróbowała. Na próżno, jak można by było się spodziewać. Spojrzała w stronę światła, które padało przez drobne półokrągłe okienko. Wgapiała się w nie już dobrą chwilę by stwierdzić, że przy odrobinie wysiłku mogłaby się przez nie przecisnąć. Jednak pozostawały dwa problemy. Musiałaby pozbyć się całego okna, co się równało z wyrwaniem go z zawiasów i przeciśnięcie się przez pozostałą ramę. Drugim problemem było dostanie się do niego, bo mimo że natura nieco poskąpiła jej wzrostu, mogłaby do niego doskoczyć, gdyby było te pięć centymetrów niżej. Zaczęła się rozglądać za czymś użyteczny. Rozbity słoik. Dłoń marionetki. Drewniany kijek. Zdechły szczur. Dziurawe wiaderko. Zardzewiały łom. Bingo! Wzięła łom w dłonie i poczęła go oglądać. Niemal cały był pokryty rdzą przez co wyglądał jakby zamiast zniszczyć obiekt po uderzeniu sam miałby się złamać. Postanowiła wypróbować go na metalowym stole. Nie myliła się. Po nawet niezbyt silnym uderzeniu łom rozpadł się na dwie części. “Myśl pozytywnie. Teraz masz... dwa łomy... jej!” Oba kawałki poddała podobnej próbie co wcześniej, na szczęście obiekt już się nie powielił. Okienko na jej szczęście otwierało się do wewnątrz, więc siłą rzeczy zawiasy były umieszczone wewnątrz budynku. Rzuciła na nie okiem. Jak się spodziewała również były zardzewiałe. Z ciekawości spojrzała na meble. Na nich nie było śladu po rdzy. Czyli musiały tu być do niedawna. Skupiła się z powrotem na oknie. Spróbowała podskoczyć i zahaczyć łomem o zawias, jednak mimo tego że sięgała, jej ruchy nie były na tyle precyzyjne by go zniszczyć. Zaczęła szukać czegoś co by jej pomogło tam się dostać. Potłuczony niezidentyfikowany obiekt. Mysie bobki. Kolejny potłuczony słoik. Zapleśniała deska. Zapleśniała skrzyneczka. Bingo po raz drugi. Jej stan nie wzbudzał zbytniego zaufania, jednak nie miała nic lepszego. Przeniosła ją pod okno i stanęła na niej po czym przystąpiła do niszczenia zawiasu. Nie było to tak proste jak wcześniejsze rozłamanie łomu, w końcu zawiasy miały mniejszy dostęp do wilgoci i tym samym były mniej zardzewiałe. Najpierw podważyła całość płaską końcówką łomu przy okazji łamiąc ją, żeby następnie stracić drugą część z dwoma zębami, jednak wyrywając oba gwoździe którymi przytwierdzony był zawias. Poczuła, że traci grunt pod nogami. W panice złapała się okna. Chwilę tak dyndała, jednak jej waga i prawo ciążenia wygrały z biednym okienkiem. Dość boleśnie upadła na tyłek mając w rękach wyrwane okno. Połowa już za nią. Ponownie pojawił się problem nr 2, czyli jak się dostać do ramy po lufiku. Wstała masując obolałe pośladki. Wolność była na wyciągnięcie ręki. Skrzyneczka była połamana, nic zaskakującego. Miała wrażenie jakoby już wszystko obejrzała i miałaby zostać w tak beznadziejnej sytuacji. Powróciła do poszukiwania czegoś przydatnego wciąż mając nadzieje, że ów cudeńko znajdzie.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 10