• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Maj 2016, 09:41   Pub & Hotel ,,Delirium''

    W jednej ze starych, podmiejskich ruder znajdowała się knajpa. Tak, knajpa. Tak, na obrzeżach.
    Trzypoziomowy budynek, z zaciemnionymi oknami, wyciszonymi ścianami i ciężkimi drzwiami. Żeby wejść, musisz przekonać odpowiednie osoby, że jesteś w porządku. Gdy wejdziesz, oczom ukarze ci się...uwaga, typowy pub! Głośna muzyka, masa alkoholu i rażące światła. Raj dla młodzieży, no nie? Niekoniecznie.
    To miejsce jest cholernie niebezpieczne. To tu spotykają się rabusie, handlarze przeróżnym towarem, alfonsi ze swoimi panienkami, no i osoby, które coś od nich chcą. Pod nazwą Delirium kryje się więc speluna dla każdego, kto potrzebuje czegoś z podziemi kraju.
    Więc do obrazka klubu dodajmy dziwki kręcące się między mężczyznami, podejrzane typy, i jeszcze więcej alkoholu.
    No i koniecznie barmana-punkt informacyjny.
    Obowiązuje tu jednak jedna zasada- to każdy jest incognito. Zero policji, tu nikt się nie wsypuje, a jeśli wsypuje, to na następny dzień się nie budzi. Zazwyczaj ludzie funkcjonują pod pseudonimami, które zostają im nadane. Albo nie. To różnie.
    No to mamy pierwsze piętro. W kącie sali niedaleko łazienek mamy schody. Na górę i na dół, tak działają schody. Piętro wyżej mamy zadbane pokoiki połączone korytarzem. Przeznaczone do różnych celów, jedni wynajmują je, by przenocować (a tanie jak barszcz jak na standard, tylko otoczenie nieprzyjemne) a niektórzy, no cóż. Panie na dole nie zawsze są chętne do zabaw w łazienkach.
    Co, jeśli schodami zejdziemy do piwnicy? Znajdziemy się na środku korytarza, średnio zadbanego. Wiecie, obita ściana i pykające światło jarzeniówki. Na końcu znajdują się kolejne, ciężkie drzwi, ale słychać zza nich krzyki i owacje.
    W owym pomieszczeniu znajduje się wielka klata z ringiem, a wokół ,,trybuny''. Gdzieś z boku też jest bar, też kręcą się tu podejrzani ludzie, kilka panien znajdziesz do towarzystwa.

    Bardzo wesołe miejsce. Zapraszamy!
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Lipiec 2016, 10:42   

    Podróż do tej chwalebnej knajpki nie różniła sie prawie niczym co kazda jej wędrówka tutaj.
    No oprócz tego ze teraz zabrała swojego wujka ze sobą.
    Co ty kurwa robisz, Dee- powiedział glos w głowie dziewczyny- zabierasz Eliota do tej cholernej speluny. A jak mu sie cos stanie? Jak go nie-daj-boże ktory rozpozna? Przecież miał zatargi z Czachami kilka lat temu...
    No właśnie. Tyle nie wie o wujku. A jeśli to nie wrogi gang był powodem jego pobicia kilka lat temu? Dlaczego sie nie bronił swoimi magicznymi ujkami mujkami?
    A co jeśli powie rodzicom?
    Nie ma to jak obawa przed tym co powiedzą rodzice. Szczególnie że zakrawasz trochę o młodocianego bandytę. Sounds good man.
    Zerknęła na Eliota. Nie, dzisiejszy dzień jest wystarczająco pochłędożony by jeszcze po tym wszystkim Eliot naskarżył rodzicom o jej Gangsta Paradise.
    Nie, zeby była najmniej zdemoralizowaną tam. Pluszowym, pachnącym misiaczkiem w śmierdzącej spelunie. Gdy stanęli oboje pod ciężkimi drzwiami, zapukała trzy razy, kazdy z przerwą po dwie sekundy. Otworzył jej osilek z łysą, wytatułowaną glancą, która w blasku słońca była jaśniejsza niż przyszłość wszystkich ludzi w środku razem wziętych.
    - Dawno cię nie było, Mała- zkwitował z uśmiechem, po czym spojrzał na Eliota- a ten kolo to kto?
    -Turysta. Wpadliamy po pamiątki i lecimy dalej. - powiedziała, ale widać że łysy przekonany nie był.
    Dee westchnęła.
    - Biorę go na siebie. Zaufany w chuj.
    Wtedy mężczyzna otworzył drzwi a do Dee powiedział:
    - Będę go miał na oku.
    Drzwi za nimi się zamknęły.
    - No, stary, witam w Delirium! - powiedziala radośnie i głośno, bo muzyka na pewno zagłuszyłaby ją. - Mów tu na mnie Mała. Albo Lil B. Albo jakkolwiek. Byle nie po imieniu... I tym drugim. Ty sobie też coś wymyśl. I uważaj na portfel.
    Po czym, trzymając go za rękaw, zaczęła przedzierać się przez tłum w stronę barmana.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 19 Lipiec 2016, 21:22   

    Eliot był zaufany w chuj, słyszałeś, koleś?
    Obrzucił ochroniarza pustym, obojętny, żeby nawet nie powiedzieć martwym, spojrzeniem. Uśmiechnął się krzywo w ewidentnie zamierzony nie-wesoły sposób.

    Wchodząc nie mógł się oprzeć wrażeniu, że znał to miejsce. Nie to konkretne miejsce, ale dziesiątki innych jak to. Może pomieszczenia się nie zgadzały, wystrój trochę inny, ale koniec końców idea takich przestrzeni i ich wnętrzności była oczywista. Zmrużył oczy i odpalił papierosa.
    - Dzięki, młoda. Na szczęście nie mam portfela - powiedział dając się prowadzić w głąb Delirium. Jego zasoby płatnicze były zaś mieszaniną drobniaków w funtach, pieniędzy nie należących do tej krainy, guzików i spinaczy biurowych. I dalej miał dług u brata. Ha ha.
    Przyłapał się na tym, że zerka na twarze ludzi szukając potencjalnych kupców - narkomani zawsze byli prości do rozszyfrowania. Potrzebował chwili żeby odrzucić nawyk ze starej, bardzo nieaktualnej pracy, ignorując wszystko co nie było w ścisłym związku z celem podróży jego i Didi. Ściągnął więc brwi co poskutkowało znużonym i nieprzyjemnym, żeby nie powiedzieć, szorstkim, wyrazem twarzy. Nie jego wina, zawsze tak wyglądał w co bardziej podejrzanych klubach. Prost ostrzeżenie, że nie warto z nim rozmawiać, bo nie ma na to nastroju i efekt będzie nieprzyjemny dla każdej ze stron. W takich miejscach zdobywał się na agresję, bo jeśli jej nie okazałeś, to kończyłeś skopany w jakimś rogu albo na zewnątrz. Nie miał czasu na burdy i bzdury.
    Wolał spokojne, zapomniane meliny gdzie ludzie to głównie stali bywalcy albo kryminaliści po zakończonym wyroku nie szukający zbytnich kłopotów, a miejsca do napicia się. Cholera, sam w takim barze pracował jako barman, zanim trafił do warzywniaka. Zaś to miejsce, Delirium, to inna historia. Więc patrzył z nutą niepokoju "kurde, dziewczyno, jeszcze raz - co mu tu robimy?" na Didi. Z drugiej strony, był z niej dumny, w ten dziwny wujkowy sposób, wiedząc, że nie powinno w nim być nic z zadowolenia z faktu że Dominicka ma w ogóle dojścia do tego typu przybytków, i to jeszcze jego wpuścili, bo był w chuj zaufany.

    - Działaj, Mała.
    Próbował nie mieszać się w otoczenie. Znał siebie, żeby wiedzieć, że ciągnie się za nim niekończące się pasmo nieszczęść. Miał wrażenie, że siedzi nad nim klątwa. Nie jakaś poważna, raczej irytująca, coś jakby życie podstawiało mu od czasu do czasu nogę, żeby się wywrócił, a całą serię następstw niepowodzeń ściągał na siebie własnymi nieprzemyślanymi czynami. Niech może... niech może lepiej Didi zrobi co trzeba, on chętnie stanie za jej plecami.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 20 Lipiec 2016, 23:06   



    Wewnątrz było, mroczno, parno i duszno, jak w filmach z lat 80tych. Z ciemności wyłaniały się paskudne, niemal zwierzęce pyski, które Dee Dee znała w większości i wiedziała, który jak się wabi, który pogryzie, a który zacznie się do niej łasić. Również Eliot mógłby rozpoznać tu parę twarzy, gdyby nie był tak zajęty oglądaniem spodu własnych brwi.Dominice, pośród tych wszystkich zakazanych mord udało się dostrzec swój cel, siedzący przy ladzie barowej:
    Maksymilian "Sleuthy" Brown naprawdę przypominał bardziej węża niż leniwca, przynajmniej patrząc na jego zachowanie. Węża niejadowitego, ani niespecjalnie dużego, raczej zaskrońca, który gładko ślizga się po powierzchni stawu - te wszystkie gładkie, płynne ruchy, to całe wieczne okrążanie i owijanie się wokół rozmówcy. Miał jednak tą poczciwą twarz, skołtunione, brązowe włosy i szeroki, zapijaczony nochal, który nie pozwalał nazywać go "Snake". Ubrany w długi płaszcz, który w dziwny sposób upodabniał go do tajnych agentów z książek dla bardzo małych chłopców, koszulkę z flagą naszego przepięknego Zjednoczonego Królestwa i postrzępione spodnie, nie wspominając o jakże znanym przez Dee Dee, słowiańskim zwyczaju łączenia skarpet z sandałami, mimo iż Max zarzekał się, że z tymi "brudasami ze wschodu" nie ma nic wspólnego.
    Na widok Dee Dee, odepchnął się lekko od lady, zostawiając niedopitą whiskey (Spory grzech, ale do wybaczenia), po czym z przesadnie jowialnym uśmiechem ruszył w jej kierunku, stając, jak zwykle trochę za blisko niej. Sleuthy zawsze stawał trochę za blisko.
    - Lil B! Świetnie cię widzieć! Dwa miechy cię nie widziałem! Już się bałem, że nie będzie nam już dane zagrać razem w ping-ponga! - po czym sam zaśmiał się z udanego, w jego mniemaniu, dowcipu - ale szczerze mówiąc, to trochę wypadłaś z branży. Teraz to ja się boję na ciebie obstawiać i... co to za facet? - zapytał z prędkością atakującej kobry, po czym odwrócił się lekko, stając tym razem za blisko Eliota. Na jego twarzy wymalowała się podejrzliwość. Max był od niego tylko trochę niższy, a płaszcz nie pozwalał określić jego sylwetki, więc efekt bójki na pięści byłby raczej nieznany. Ale do bójki nie dojdzie - chyba, że będziecie mnie o to błagać na kolanach...
    - Nie znalazłaś sobie nowego promotora na boku, co, niedźwiadku? Szczególnie, że akurat dzisiaj mamy przypadkiem kolejny sparring...
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2016, 14:42   

    Jej mordka nie mogła nie uśmiechnąć się na widok jednego z najlepszych graczy w ping ponga tutaj. Ona przy jego ognistych rakietach wielokrotnie odpadała, ale i tak zawsze była to wspaniała rywalizacja.
    Bo my tu nie tylko napierdalamy się po mordach. Jesteśmy jak rodzina, mamy dni tematyczne. W poniedziałki ping pong, we wtorek koszykówka, w środę wciąganie kokainy na czas, w czwartek wspólne czytanie na głos książek Palahniuka (Dee uwielbia to opowiadanie o wypadającym odbycie), w piątek gry planszowe, a weekend to czas relaksu, rozmyślań o życiu, czasami planowanie napadów i dzielenie się terenami.
    Żartuję. Dni tematyczne nie są tak częste. Ale Dee i Sleuthy i tak uwielbiają grać w ping ponga.
    - Sleuthy, słońce, miło cię widzieć!- powiedziała, wyciągając rękę w jego stronę, w ten taki kolesiowski sposób, po którym potem ludzie tulą się i klepią po pleckach. Jak tu nie tulić tej poczciwej mordki.
    Miała już wyjaśniać dlaczego jej nie było, ale Sleuthy podbił do jej wujaszka. Położyła dłonie na ramieniu obojga i poklepała.
    - Spokojnie panowie. Sleu, to mój znajomy, wpadliśmy tu po kilka rzeczy zanim wybierzemy się na przechadzkę. I nie, to nie mój promotor, w kwestii walk nic się nie zmieniło- prychnęła i ściągnęła z nich ręce- Musimy coś załatwić w trochę niebezpiecznych okolicach, a nie śpieszy mi się znowu aż tak do umierania, więc wbiłam sobie załatwić pukawkę - spojrzała na Eliota- i... może jakąś małą siekierkę? Coś a'la takie toporki strażackie? Macie coś takiego na miejscu?
    Jak mogła nie pomyśleć o Eliocie? Jemu też się coś od życia należy. Ale skąd wiedziała o siekierce? Jakieś przeświadczenie, błysk, że gdzieś już to widziała, że Eliot z siekierką w ręce byłby śmiercionośny jakby tylko chciał.
    Eliot, siekierka i ... zombie?
    Skąd nagle wzięła jej się ta wizja w głowie?
    Nie ważne.
    -I... czy ty mnie kusisz żebym dziś wystartowała?- zapytała z uśmiechem, krzyżując ręce na piersiach i prychając- przed chwileczką mówiłeś że bałbyś się o kasę stawiając na mnie, a teraz to?
    Pan Ognista Rakietka perfidnie chciał ją przekonać do tego, by sposobem "Ja nie dam rady?! Potrzymaj moje piwo" pokazała że jest warta obstawiania. Ale wiedział co robił, jej starczyłaby teraz godzinka rozgrzewki, informacje o przeciwniku i ciuchy do walki które ma w salce treningowej w podziemiach. O ile ich nie wywalili.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 21 Lipiec 2016, 17:02   

    Eliot, człowiek w zasadzie nie interesujący się modą w żaden szczególny sposób, w bliskim towarzystwie Sleuthiego czuł się jak model na wybiegu. Cudem i błogosławieństwem wszystkich okolicznych bóstw wstrzymał się od wywrócenia oczyma. Skarpety w sandałach. Spodnie w dziurach tak bardzo wyglądające jakby wzorował się na zbuntowanych nastolatkach ze smykałką do użytkowania nożyczek.
    Nie wiem czy stawanie tak blisko Eliota twarzą w twarz było dobrym pomysłem. Może i pomieszczenie było zbitką zapachów typu "jeden prysznic po tej imprezie to za mało", ale popielniczka ust Lunatyka też swoje robiła. Bardziej niż zapach, do którego znajomek Didi pewno był przywykły, irytujący był tu sposób w jaki Eliot pozbył się szarego obłoczka dymu. Odchylił głowę na tyle, żeby wydmuchać szarość na bok bez uwłaczającego ciskania go komuś w twarz. Ale nie na tyle, żeby jego reszki nie zakręciły się koło nochala Maksymiliana.
    Dłoń Didi na ramieniu powstrzymała go od jakiegokolwiek komentarza. I tak nie bardzo miał co do powiedzenia.

    Na toporek zaciągnął się dłużej - żar na końcu papierosa zajaśniał mocniej - ukrywając uśmiech. Jak uda się to zorganizować... Dee Dee za samą próbę zdobycia takiego cacka miała błogosławieństwo od wuja Eliota. Materialistyczno-egoistyczny kawałek jego duszy przysłonił na chwilę rozsądek i opiekuńczość, że nawet się nie obruszył się słysząc o sparingach. Już z tego punktu akcji czuł, że nie wyjdą stąd bez obicia komuś mordy. Znaczy się, póki Didi nie obije komuś mordy. Eliot był raczej typem łapiącym mocno za czcionek i celującym ostrym kawałkiem w inne, najlepiej cudze, kawałki.
    Po paru walczących w nim myślach doszło do niego wreszcie, że doświadczył na własne uszy stwierdzenia potwierdzający fakt, że Dominicka chadzała do podejrzanych spelun i brała udział w walkach. Wiedział o tym, tak jakby, wiedza zdobyta i trwająca w nim mimochodem, ale dopiero teraz doznał wewnętrznego zaskoczenia, kiedy myślowa idea urzeczywistniała się przed jego nosem. Gdzie może postawić na nią wszystkie swoje drobniaki i guziki z kieszeni?
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 22 Lipiec 2016, 14:19   

    - No spoko, spoko. Ja tam nie mam żadnych obiekcji, możesz kolegów mieć. - na twarz Sleuthiego wrócił szeroki uśmiech. - A mieć, to my mamy wszystko! Czarnego Larrego wypuścili niedawno z paki i już obraca najlepszym sprzętem! Ten gość jest, kurwa, niesamowity - zapewne będzie mieć wszystko, co jest wam potrzebne. Możecie do niego zagadać, nawet teraz. - z tymi słowy wskazał palcem na róg pokoju, gdzie ów mężczyzna siedział. Nie był on czarnoskóry, ale całą twarz, paznokcie, a nawet gałki oczne pokrywały czarne tatuaże o tematyce religijno-satanistyczo-seksualnej. Miał na sobie ocieplaną kamizelkę i bezrękawnik, przez co można było zauważyć jego obrzydliwie żylaste i stosunkowo muskularne ramiona. W dłoniach obracał kieliszek czegoś niezidentyfikowanego i wyraźnie się nudził. Poprzez snop niebieskiego światła, już teraz wyglądał jak baśniowa istota, mimo iż do Krainy Luster mieli jeszcze daleko.
    Po wskazaniu im owego indywiduum, Max zastanowił się wyraźnie przez chwilę
    - Niebezpieczne okolice? Wybieracie się do Bradford? A może na ustawkę kibolską? No dobrze, dobrze, ja się nic nie pytam. - dodał prewencyjnie, kiwając się to w lewo, to w prawo jak kobra hipnotyzowana przez derwisza. Oczywiście, to Glassgow znane było ze swojej przestępczości, ale było może trochę za daleko jak na Sleuthowy rozum?
    - No wiesz, nie miałem jak cię pilnować, nie znam twoich możliwości na chwilę obecną. A dzisiaj siedzi u nas naprawdę zabójcza bestia, tam, w piwnicy. Tylko najpierw się ciebie spytam - czy przyjmujesz wyzwanie? - rzekł miętoląc kawałek płaszcza.
    Pytanie kluczowe. Czekamy na odpowiedź.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Lipiec 2016, 17:11   

    Dee zerknęła na Larrego. Z daleka nie mogła rozpoznać jego twarzy, choć ksywa coś jej mówiła. Mogła jednak dostrzec kilka szczegółów. Kawał chłopa, zły gust religijny i ani trochę stylu. Ale był im potrzebny, więc czy chcieli czy nie, musieli do niego podejść.
    - Miałam nadzieję na Coppera, zawsze mogłam u niego liczyć na zniżki...- westchnęła i przeczesała grzywę. U czarnego będzie problem z targowaniem się. - Tak nawiasem mówiąc, między nami, za co siedział? Chcę wiedzieć czego się mogę spodziewać.
    Była w stanie wiele przełknąć. Skazanie za zabójstwo, kradzieże, kanibalizm, nie takich ludzi się zna. Ale wszelkiego rodzaju gwałciciele dostawali u niej nieściągalną łatkę i obrzydzenie na dźwięk ich imienia. Dlatego miała szczerą nadzieję, że siadł za handel.
    - Kochanie, to nie poziom Bradfordu, jedziemy trochę dalej... i kibicowskie ustawki? Serio? Jeszcze gdybym komuś kibicowała to może, ale...
    Tego nigdy nie rozumiała. Nawalania się dla sportu, tak. Ale dlatego, bo ktoś jest z innej drużyny?
    Nie? Nikt? Bardzo pacyfistyczny z niej fighter.
    Była przez chwilę pogrążona w swoich myślach, ale słowa Maxa ją otrząsnęły.
    Czy ty naprawdę chcesz teraz walczyć? Musicie już iść. Ale Larry na pewno nie pozwoli płacić na raty. Nie mają tyle pieniędzy.
    - Przecież wiesz od czego zależy moja decyzja. Kto, jak, za ile. Nie rzucę się z motyką na słońce, muszę wiedzieć kto to, jak walczy i ile mogę na tym zarobić. No i czy na salce są moje gatki, bo nie będę walczyć w tych damskich dupościskach. Ewentualnie pożyczysz mi swoje, chyba mamy podobny rozmiar?- zaśmiała się i zaczesała spadającą grzywkę. To też będzie musiała jakoś załatwić.
    Spojrzała teraz na Eliota.
    - Ja podejdę do Larrego załatwić nam pamiątki. Włóczysz się ze mną, czy zostajesz przy barze? Zapiszę na mój rachunek?
    W końcu, Eliot siedział cicho, a nie chciała go zbyt męczyć. Więc dała mu wybór.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 23 Lipiec 2016, 09:53   

    Kolejny kłąb dymu poleciał pod sufit. Bez entuzjazmu zmierzył wzrokiem Larrego. Poskrobał się ostrożnie w skroń dłonią okupywaną przez papierosa, przeprosił krótko Maxa i odciągnął Didi na bok.
    - To - wskazał gestem głowy jeden wielki chodzący tatuaż jakim był przyjemniaczek od sprzętu. - Nie wygląda mi miło. - A woda jest mokra. Powiedz coś czego nie wiemy.
    - Ale. Ale nie mamy pieniędzy. ...a przynajmniej ja nie mam, chyba cię to nie dziwi - powiedział borykający się z echami przeszłości alkoholizmu i dilerstwa koleś pracujący w warzywniaku. - Jeśli ta walka miałaby pomóc... zastanów się czy warto. Zawsze możemy wykombinować coś innego. - Wykonał niezidentyfikowany ruch ręki, nie mogąc w żaden sposób dobrać słów żeby nie wyjść na nadmiernie opiekuńczego frajera, którym w tym momencie był. Wiedział, że Dee Dee nie jest tu po raz pierwszy, nie będzie się biła po praz pierwszy, zna tu ludzi i w ogóle, ale. Ale to była Dee Dee, a on był Eliotem, nie ma opcji żeby stał i potakiwał beztrosko. Będzie potakiwał z troską.

    Podniósł brwi, wyraz twarzy z jasnym przekazem 'obiecaj, że będziesz na siebie uważać'.
    - Bar brzmi jak moja rzecz - mruknął. Z jego poziomem elokwencji tylko by przeszkadzał. Odchodząc w kierunku baru położył jej rękę na ramieniu. Minął Sleuthiego gotowy na spotkanie ze stołkiem barowym i ladą, którą przez większość swojego życia oglądał od drugiej strony. Od strony barmana, nie, żeby leżał na podłodze patrząc na spód blatu. ... ...choć to też się często zdarzało.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 23 Lipiec 2016, 16:35   

    - Coopera? Cooper z tego, co wiem jest u matki. Wszystkim gadał, że oddano ją do sanatorium, ale i tak powszechnie wiadomo, że jego starą zamknęli w domu wariatów, bo raz znaleźli ją pokrytą trupami swoich własnych kotów. Poderżnęła gardła wszystkim po kolei! Udajemy, że nie wiemy, żeby go nie wkurwiać. Wraca chyba za dwa dni… - dodał z zamyśleniem. Przy słowach „po kolei” sugestywnie przejechał palcem po swojej krótkiej, grubej szyi. – A jeśli chcesz wiedzieć, to Larry siedział dwa razy. Raz za nieposłuszeństwo wojskowe – byli na misji u szmatogłowych, a Larry robił, co mu się żywnie chciało i urządzał popijawy. Zrobili sąd polowy i odesłali go do więzienia. Drugi raz wpadł przy przewozie koki przez granicę. Jakoś udało mu się wycyganić u sędziów krótki wyrok, a może miał kogoś większego za plecami. Wszystkie dziary zrobił sobie w więzieniu, podobno miał wtedy ten… no… kryzys egzystencjalny i dlatego takie, a nie inne rzeczy sobie wyrysował. Ale spokojnie, jest stabilny. – ilość podanych przez niego informacji mogła wydać się niewiarygodna, ale Max był prawdziwą encyklopedią Brytyjskiego półświatka. Kto siedział, za co, po co, co teraz robią Burger Bar Boys, a co Królowie z Old Kent Road, kto się bawi w handel ludźmi a kto w klasyczne napady na banki. On sam zbierał taką wiedzę dla czystej przyjemności. Niektórych ludzi zbrodnia nie tylko żywi i odziewa, ale też prawdziwie fascynuje, a Max, który nigdy nie brał udziału w żadnej „grubej” akcji, wiedział o każdej zbrodni w okolicy w ramach hobby. A takich ludzi, lepiej mieć na oku.
    Na uwagę o ustawkach tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się, jakby chciał powiedzieć „A bo ja wiem, w co wy się, młodzi, bawicie?”. Spokojnie wysłuchał litanii DeeDeesiowych pytań z rękami założonymi na piersi, po czym wziął głęboki wdech:
    - Dziewczyna z Ameryki, chyba z Kansas, na imię ma Wendy, każe się nazywać „Huraganem”. Nie widziałem jej w akcji, ale słyszałem, że jej ksywa wzięła się od bardzo zamaszystych ciosów. Starsza od ciebie, ma z 20 lat, trochę wyższa, ale szczuplejsza. A nagroda to okrągły tysiak, plus procent z tego, kto ile na kogo postawi, no wiesz, jak zawsze. A co do twoich gatek, to wszystko jest na swoim miejscu, nikt nie miał śmiałości, aby się do nich dobierać. – z tymi słowy zarechotał głośno. Widocznie jego dobry humor był lekko podkręcony wypitym alkoholem. A ja muszę solennie was przeprosić za tak ciężkie i niezgrabne nawiązanie do literatury dziecięcej, ale z góry zaznaczam, że uwielbiam klimaty „Once upon a time”. I tak oto Dominica, aby dostać się do zaczarowanej krainy, musi wpierw pokonać huragan… A nasz Toto poszedł się właśnie zalać w trupa.
    Bar jak bar, trzy rzędy butelek podświetlonych na żółto i niebiesko, oraz dziewczyna z opalenizną i dekoltem tak szerokim, że materiał zapewne po części wywrócił się na nice w sposób znany tylko fizyce kwantowej, nie odsłaniając przy tym sutków. Dekolt ów był oczywiście pułapką – zbyt długie spojrzenie i twarz zaliczy bliskie spotkanie z dłonią owej panienki. Miejmy nadzieję, że Eliot będzie miał silną wolę:
    - Czego podać? – pyta się piersiasta.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Lipiec 2016, 20:43   

    Wszystko wyglądało na to, że będzie dość spokojnie.
    - Czyli po staremu. No nic, jakby wpadł to pozdrów go ode mnie. I mówisz, że Larry jest spoko, tak? Nie zabije mnie po pierwszych dwóch sekundach?- spojrzała na niego z uśmiechem. Wiedziała że nie, dwie sekundy to za mało by zdążyła kogoś zirytować, poza tym, idzie w interesach.
    - Widzę jesteś w formie. Mam nadzieję, że nie było plotek o mnie, co? - zapytała, dźgając go delikatnie łokciem w bok. Kto jak nie on mógł wiedzieć takie rzeczy? Zawsze miło się dowiedzieć, czy za plecami nikt nie obrabia ci dupy.
    Na słowa o dziewczynie lekko się zadumała. Hurragan. Coś jej to mówiło, ale nie wiedziała jeszcze co. Zamaszyste ciosy, czyli kilka sekund na reakcję. Szczuplejsza, więc szybsza? Dee charakteryzowała się metodą Tanka, w końcu od czegoś wzięła się jej nazwa. Miśkiem się po prostu jest całym sobą.
    Uśmiechnęła się znacząco.
    - Dobra, potrzebuje tych pieniędzy, zapisuj mnie- strzeliła palcami- o której jest walka? Bo bym poszła załatwić broń i się rozgrzać...
    I w tym momencie wbił wujek. Oh, kochany wujek.
    - Spokojnie, to nie pierwszy raz. Damy radę, a jak nie... to będzie przynajmniej widowisko. Uznaj to za... ogarnięcie moich umiejętności samoobrony, która może się po drugiej stronie przydać. Right? - uśmiechnęła się, i ruszyła za nim.
    - Słońce - powiedziała do barmanki- zapisuj wszystko na mnie, ok? A ty uważaj - powiedziała szeptem do ucha Eliotowi - Lecę, zaraz wrócę.
    Następnie zaczęła przedzierać się przez tłum ludzi w stronę Larrego. Jej alarm zbytniej bliskości fizycznej napierdalał głośną syreną, ale dobiła do brzegu.
    - Hej, słyszałam że mogę dostać u ciebie kilka ciekawych itemów- zapytała Dee, krzyżując ręce i uśmiechając się. Ale nie typowo, przygłupawo-uroczo. Tego uśmiechu Eliot raczej nie zna. Uśmiech tajemniczy, trochę nawet groźny lub wyzywający. Ale tylko trochę. Bardziej...poważny ten uśmiech.
    - Interesuje mnie pistolet, coś pokroju Glocka i siekiera, typu tomahawka czy toporka strażackiego. A słyszałam, że jesteś najlepszy w okolicy i że to u ciebie znajdę.
    Kto pyta nie błądzi, no więc jestem.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 24 Lipiec 2016, 11:49   

    Marzyło mu się jakiś mocny drink, jak Fifty-Fifty. Najlepiej dwa takie drinki. Albo trzy. Nawet ta dama zaginająca prawa fizyki wokół swoich piersi, przyzwyczajona za pewnie do lania hektolitrów piwa, wiedziała jak go zrobić - równa proporcja ginu i wermutu wytrawnego, oliwka i kostki lodu. Marzyła mu się czysta tequila. Marzyło mu się coś fikuśnego w kieliszku do martini albo wakacyjny drink. Marzyły mu się dziesiątki rzeczy, ale resztki rozsądku kazały mu przestać się wygłupiać, nie był tu żeby pić tylko załatwiać interesy. ... ...żeby patrzeć jak Dominicka załatwia interesy, tak. Co dawało mu trochę swobody, jedna szklaneczka nie zaszkodzi.
    - Gin z tonikiem - poprosił dziewczynę, której wdzięki działały na niego połowicznie, jako że głównie interesowały nieco inne części ciała, które zazwyczaj mieli mężczyźni i to w nieco niższych partiach.

    Usiadł bokiem, wsparł łokieć o ladę i bezskutecznie ukradkowym spojrzeniem próbował złapać Dee Dee i Larrego, których z tego punktu nie widział. W ramach hobby, ciekawości i zabicia czasu skupił się na widzeniu magii. Jedyna rzecz w której nie był kompletną porażką. Przez chwilę nie widział żadnej różnicy; tłum ludzi, ruszających się kształtów, kolorów i mieszających się zapachów pozostał przez chwilę bez zmian, wzruszył więc ramionami uznając to za dziwne. Jak zdążył się przekonać przez lata pomieszkiwania w Świecie Ludzi, było tu więcej magicznych niż można się było spodziewać, a kluby i puby przyciągały różne elementy, więc kiedy wreszcie wyłapał trzeszczący kolorowy blask aury na paru osobach z tyłu, pokiwał do siebie głową w zastanowieniu. Boże, jak on kochał tę moc. Był żywym detektorem magii, ale co dla niego bardziej istotne, magia była piękna wizualnie i zmysłowo. Co mogło walczyć z czymś takim na wieży zachwytów Eliota? Gin z tonikiem.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 25 Lipiec 2016, 15:58   

    - Idź i przekonaj się sama - pamiętaj, że nie obstawiałbym na ciebie forsy, gdybyś była tak łatwa do zabicia. A co do plotek o tobie? Cóż, gdybyś zrobiła coś, o czym warto byłoby plotkować, wiedziałbym o tym, choć nie uwierzę, że siedziałaś cały ten czas grzecznie i cicho jak myszka... - powiedział z pewnym roztargnieniem, być może spowodowanym bólem w boku od Dominikowego łokcia, a być może czymś innym...
    Na prośbę Dominiki szybko wyjął długopis i poszedł zapisać jej nazwisko w książce, barmanka tylko wzruszyła ramionami na znak "wszystko mi jedno", ona sama zaś mogła skupić się na sprzedawcy.
    Larry w pierwszej chwili nawet się nie poruszył - dopiero po tym, jak Lil B wypowiedziała do końca swoją kwestię, spojrzał na nią bardzo, bardzo powoli i mruknął:
    - Lizaków dla dzieci nie sprzedaję, zaznaczam z góry. - Powiedział dziwnie zblazowanym tonem. W końcu mógł nie słyszeć o jej lokalnej reputacji, widzieli się przecież pierwszy raz w życiu - Widzę jednak, że prosisz mnie o coś konkretniejszego. - Dopiero wtedy postanowił spojrzeć jej w oczy i zauważyć ów "poważny" uśmiech. Odpowiedział na niego swoim własnym, lekko drwiącym. - Glocka mam, kilka różnych rodzajów, a co do tomahawka, to coś by się znalazło, choć równie dobrze można zdobyć taki sprzęt nawet w ogrodniczym... Z nabojami to będzie z 900 - 950 funtów...
    Eliot przez chwilę widział dość niemagicznie... Jednak ciekawie zrobiło się dopiero, gdy zwrócił uwagę na drobnego, starszawego faceta siedzącego samotnie przy stoliku, siorbiącego nerwowo swojego drinka. On również był normalny z przodu, ale przy plecach kolory traciły na intensywności, aby w okolicach karku nabrać barwy ciemnego, pulsującego brązu, znaku Anielskiej Klątwy. Po chwili, gdyby zechciał się przyjrzeć owemu gościowi, usłyszałby samochodowy klakson i szklany brzęk, następujące po sobie. I może czyiś śmiech? I wrażenie... pulsu, odczucie bicia serca pisklaka wewnątrz jajka. Po chwili wrażenie zniknęło, a Eliot może zinterpretować to jak mu się nie podoba.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Lipiec 2016, 15:43   

    - Jakbym miała czas to poszłabym do ogrodniczego. Ale lubię wspierać lokalny interes - powiedziała, lurkując go wzrokiem. No tak, ma tylko osiemnastkę na karku, jest gówniarzem ssącym po kątach lizaki. Ale lepsze lizaki niż, tak większość dziewczyn w jej wieku, coś zgoła innego.
    900 - 950 funtów. Przy sobie ma około dwieście. Jeśli wygra, na spokojnie będzie w stanie kupić broń, a za nadwyżkę dokupić amunicji. Tam raczej ludzka waluta jej się do niczego nie przyda.
    - Ok, więc tak. Odłóż mi to, zaklep, cokolwiek. Ja się za jakieś dwie-trzy godzinki wstawię i powiem czy hajs mam czy nie - cóż, woli uprzedzić sprzedawcę. Ona jakby sprzedawała takie rzeczy to wolałaby wiedzieć czy klient jest pewny czy nie. - Bo nie będę ci wciskać że ten hajs już mam. Niemniej jednak dzięki.
    A że załatwiła już to, co chciała- czyli wiedziała kto, co i za ile, ruszyła w stronę baru i usiadła koło Eliota.
    - I jak się trzymasz? Ja zaraz pójdę się rozgrzać. Wiem też mniej więcej ile będzie wszystko stało, i jak dobrze pójdę, będę miała cały Survivalowy Zestaw. - kiwnęła na barmankę i poprosiła o szklankę wody. Nie należy pić wyskokowych przed walką. Lepiej opijać zwycięstwo.
    - Oczywiście zostawisz bar na te kilka minut by zobaczyć jak któraś z dwóch dziewczyn dostaje wpierdol, no nie? - powiedziała z radosnym uśmiechem i dźgnęła go delikatnie w bok.
    Jak przegra to będzie to też miało dobre strony. Rany i siniaki będą wyglądały badassowo.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 30 Lipiec 2016, 18:42   

    Gapił się na niego, w swoim mniemaniu dyskretnie, w połowie kontemplując jego magię brzmiącą jak wypadek samochodowy, w połowie zastanawiając się cóż to mogłoby znaczyć. Że Opętaniec - bez wątpienia, co było raczej niecodzienne. Skrzydlatych widywał rzadko, w przeciwieństwie na przykład do Sennych Zjaw czy Strachów. Często to byli ludzie, którzy przeszli w jakiś sposób do Krainy Luster, a w pośpiechu wracając zabierali z sobą magicznego wirusa. Ten tutaj albo umiał ukrywać swoje skrzydła, i takie moce widział, albo miały mu dopiero wyrosnąć. Kiedy orientowali się co jest nie tak... wtedy zazwyczaj znikali. Albo wykrywała ich MORIA albo uciekali w Lustro.
    Całe szczęście, nie był to jego problem. Będzie miał na niego oko, tak na wszelki wypadek, kontrolowanie otoczenia było jego małą paranoiczną automatyczną praktyką, której nabawił się po MORII.
    - Hm? Raczej czego się trzymam - uniósł szklankę w powietrze, co sugerowało, że na razie trzyma się całkiem znośnie. - Mam nadzieję przyjść zobaczyć jak wygrywasz i ewentualnie zbierzemy jej zęby na pamiątkę z ringu - potwierdził swoją obecność na widowni i posłał jej półuśmiech za kuksańca w bok.
    - Jak nie wyjdzie, to zawsze za domem mam motykę, całkiem zwykłą, ale ciągle działającą siekierę i łopatę. Z tym też da się przeżyć - zaproponował, chyba żartem, ale coś w jego głosie sugerowało, że być może kiedyś próbował takiego rozwiązania, co brzmiało całkiem jak on, i wie, że narzędzia ogrodowe przy odrobinie wprawy są nie mniej mordercze niż każdy inny sprzęt.
    - Ale, poza tym, baw się dobrze - powiedział.

    Poprawił się na siedzeniu i zapowiadało się, że zostanie tu aż do momentu nadejścia walki. Objął przyjaznym gestem szklankę. I poprosił o dolewkę.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 10