Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
...czyli Miejski Dom Kultury. Tutaj spotyka się-zazwyczaj-ludzka młodzież, która korzysta z tutejszych atrakcji. Każdy znajdzie coś dla siebie. Od stołów do tenisa zaczynając na sali tanecznej kończąc. Jednak co do tego ostatniego, rzadko jest ona odwiedzana przez dzieciaki. Częściej przychodzą tam dorosłe tancerki, profesjonalistki w swoim fachu.
***
Rosalie weszła do MDK'u. Znała to miejsce jak własną kieszeń, jest tu stałym odwiedzającym. Nawet pani recepcjonistka już pamięta jak się nazywa. I zawsze ją wesoło wita. I tak tez było tym razem. Kiedy dziewczyna weszła do budynku, pani Cole, młoda kobieta o czarnych włosach i zielonych oczach, uśmiechnęła się do niej i zawołała:
-Witaj Rose!-i jej pomachała.
Odpowiedziała jej szerokim uśmiechem po czym weszła do sali tanecznej. Była wolna jak zwykle. Uśmiechnęła się pod nosem po czym przeszła do przebieralni. Ubrała się w typowy strój do ćwiczenia baletu, czyli rajtuzy i coś a'la strój kąpielowy.
Dziewczyna podeszła do wieży i włożyła do niej płytę. Zaczęła coś klikać, zmieniając ustawienia. Kiedy skończyła rozbrzmiała wspaniała kompozycja "Jezioro Łabędzie" i wtedy zaczęła tańczyć. Nie będę wymieniać fachowych nazw tych figur, ale powiem, że to co robiła przekraczało ludzkie granice. Czy to możliwe, żeby podczas skoku, zrobić szpagat? W jej przypadku jak najbardziej. Ba! I nawet bólu jej to nie sprawiało. Potem kilka obrotów i koniec. Jakby byłaby tu widownia, toby się ukłoniła, ale że jej nie ma to nie zrobiła tego.
Potem zaczęła typowe ćwiczenia. Podeszła do barierki i zrobiła tak zwaną "windę". Polegała ona na tym, by stopy były wywinięte maksymalnie na zewnątrz i mają się stykać piętami. A potem trzeba jak najbardziej ugiąć kolana. Rosalie jest już tak wyćwiczona w tym, że schodzi do samego "parteru", czyli dalej się już nie da. Ale co się dziwić? Przecież trenuje balet już kawał czasu... taniec to jej pasja, więc musi doskonalić swoją technikę, by być najlepsza.
Godność: Verna Sari de Clare Wiek: 24 lata, rzekomo Rasa: Cyrkowiec Lubi: Siebie Nie lubi: Ciebie Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi. Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_* Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni Stan zdrowia: Zdrowiutka SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
Dołączył: 08 Maj 2011 Posty: 265
Wysłany: 27 Maj 2011, 20:46
Słońce stało nisko na niebie, barwiąc zachmurzone niebo szlachetnymi, bajecznymi kolorami purpury, złota i pomarańczą soczystych cytrusów. Wielokolorowe ptaki ogłaszały swą piękną pieśń światu, który i tak nie mógłby zrozumieć skomplikowanych treli.
Wąską, krętą drużką podążała smukła postać, poruszająca z finezją zgrabną pupą o kształcie serca. Delikatny materiał opływał jej kształty, ukazując więcej, niż można było się spodziewać po podobnym odzieniu. Gruby pas metodycznie podkreślał talię osy. Niesforne, słodko czekoladowe kosmyki zawadiacko pieściły długą, smukłą szyję. Patrzyła przed siebie pewnie, z nieodłącznym grymasem wyższości na wargach. Oboje oczu wydawały się powleczone lodem, nieczułe i zimne, błyszczące okrutnym blaskiem. Dłonie, szokujące, cudaczne, ale jakże niebezpieczne, spoczywały luźno wzdłuż ciała, a dwa, półokrągłe ostrza wyrastające z łokci z przestrogą odbijały ostatnie promienie słońca od hebanowych, fasetkowych łuseczek.
Kobieta na dobrą sprawę nie miała pojęcia, gdzie ją nogi niosły. Można rzec, że miała chwilę wolną, tuż przed przystąpieniem do zadania, za które jej zapłacono. W końcu nie ma co pochopnie podejmować decyzji. Musi poznać zwyczaje swego przyszłego amanta, wiedzieć, jak go podejść. Jednak na dzień dzisiejszy postanowiła urządzić sobie małe wolne chwile, które chociaż na trochę pozwolą jej wrócić do równowagi po spotkaniu z Lokim oraz nadętym Kocurem.
I, Boże miej nas w opiece, doszła do Domu Kultury. W sumie to ciekawe, że tak swobodnie kroczyła przez miasto, dumnie wyprostowana, epatująca drapieżną aurą, która zwykłych ludzi, ale i istoty zza Lustra, przyprawiały o instynktowne dreszcze. Pod małym noskiem pojawił się kpiarski uśmieszek. Czuła się tutaj równie dobrze, jak ryba w wodzie. Znała te okolice tak samo dokładnie, jak swój nowy dom za portalem. Pchnęła drzwi i weszła do holu, gdzie siedziała czarnulka o ciekawym spojrzeniu. Verncia zerknęła w jej stronę, przekrzywiając w sposób dla niej charakterystyczny głowę. Przypominała czającą się modliszkę, spokojną i pewną swego. Uśmiechnęła się, ukazując równy rząd drobnych, niezwykle białych zębów. Czuła, jak torebki jadowe umiejscowione na podniebieniu pęcznieją, gdy trujący jad wzbierał w nich z ochotą. Dziąsła zaswędziały, jednak nie pozwoliła ukazać się drapieżnym kiełkom, zrazu podporządkowując swe ciało własnej woli. Przecież nie dawno się pożywiała, na cóż straszyć biedną kobiecinę?
Przeszła koło niej, skinąwszy jej nieznacznie głową.
Tuż w zagłębieniu przy uchu można było zauważyć mały, czarny tatuaż, coś w kształcie oznaczenia karty: Trefl.
Przeszła pewnym krokiem do sali, skąd rozbrzmiewała muzyka. Dlaczegóż by nie sprawdzić, któż wyciska siódme poty? Gdyby się nad tym zastanowić, to zabawnym był fakt, jak ludzie ograniczali swe możliwości...
Stanęła w progu,opierając się o ścianę. Poruszała się bezszelestnie. Hmm,ciekawe,bardzo ciekawe. Jednak nie było tutaj człowieka, a... Arystokratka. No, no. Klasnęła dwukrotnie w dłonie, obserwując jej poczynania.
jak słońce złotem w ciszę lasu pryska, kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem ucieka pędem szalona i śliska. Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią i nocy gęstej, gwiazdami nabitej, i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem, śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej. Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy i w biele sypie ciszę pyłem złota. Dzwonki polami biegną i szeleszczą, cisza osiada śniegu mgłą na płotach. Już nie pamiętam ! miasto zaczajone zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów nocą wyszło w ulice i dławi mi gardło...
Rosalie
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 28 Maj 2011, 12:46
Jakby ktoś wszedł do sali tanecznej ujrzałby, bądź ujrzałaby, tańczącą dziewczynę. Na oko ma ona czternaście lat, ale tak naprawdę jest nieco starsza. Tancerka poruszała się z gracją baletnicy, którą jest. Widać było, że mimo młodego wieku, jest już niemal profesjonalistką. Ale do ideału zawsze jest daleko. Niezależnie jak długo się ćwiczy to i tak zawsze można być lepszym. Balerina, nadziemska sylfida, która staneła na palcach by być bliżej nieba.... Te właśnie słowa wchodzą do głowy,gdyby się ją zobaczyło. Jakby ktoś przyglądał się tej, niepozornie wyglądającej dziewczynie o brązowych włosach i niebieskich oczach. Tą drobniutką postać, która pływa po deskach sali tanecznej.
Lecz nikt nie mógł ujrzeć tego widoku. W MDK'u nikogo nie ma oprócz młodej recepcjonistki, pani Cole. Miejski Dom Kultury mało ludzi odwiedza, a szczególnie młodzież, mimo że te miejsce zostało zbudowane z myślą o młodych ludziach, którzy chcą rozwijać swoje talenty. Jedyną przedstawicielką młodych, która tu przychodzi jest właśnie ta tancerka, która ma na imię Rosalie. Rosie jest dziewczyną z wielką pasją taneczną, kocha to co robi, jednak nie może się wykazać. Jedyne co jej pozostaje to przychodzenie tu i ćwiczenie każdego elementu do perfekcji. Każdego ruchu. Wszystko musi być idealne, mimo że nie jest to możliwe. Jak coś będziemy umieć w stu procentach pojawi się nowa rzecz i będzie trzeba się jej nauczyć całkowicie od nowa. I tak dalej i tak dalej. Koło to się nigdy nie przestanie toczyć. Ale to dobrze. Świat musi się rozwijać, a z nim jego mieszkańcy. Ludzie, marionetki, marionetkarze, kapelusznicy, strachy i wiele, wiele innych.
Rose usłyszała jak ktoś wchodzi do budynku. Zdziwiła się i to bardzo, jednak nie przestała ćwiczyć. Lecz ta sprawa ją intrygowała i to bardzo. Kto tu przyszedł? Pewnie jakiś przechodni, który zgubił drogę i zajrzał tu, by się tylko dowiedzieć, gdzie jest i jak dojść do jakiegoś miejsca. Nic nadzwyczajnego. Nie ma się czym przejmować.
A jednak postanowiła sprawdzić kim jest przybysz. Wyłączyła muzykę i postanowiła sprawdzić co i jak pod pretekstem "że jej się chce pić". Wyszła z sali i podeszła do pani Cole prosząc o szklankę wody. Przyglądała się bacznie dziewczynie, czy kobiecie, która weszła do MDK'u, ale szybko ją zignorowała i się przebrała, wychodząc z Domu Kultury.
Godność: Verna Sari de Clare Wiek: 24 lata, rzekomo Rasa: Cyrkowiec Lubi: Siebie Nie lubi: Ciebie Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi. Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_* Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni Stan zdrowia: Zdrowiutka SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
Dołączył: 08 Maj 2011 Posty: 265
Wysłany: 31 Maj 2011, 19:59
(U mnie w poście jest nieco inaczej, no, ale nich Ci będzie ;p)
Verna rozejrzała się dookoła, bacznie lustrując wszystko lodowatym, błękitnym spojrzeniem przypominającym akwamarynę. Wszystko dookoła było ładne, proste, zapraszające. Niestety, świeciło pustkami. Nie ma co się zastanawiać, prawda była jedna: młodzież w dzisiejszych czasach woli wyprawiać wszystkie rzeczy, poza tymi, które się im oferuje. Taniec, gra teatralna, koła zainteresowań, wszystko to szło w zapomnienie w dobie komputerów, telefonów komórkowych, twardych narkotyków, używek... Kobieta nie mogła pojąć, jak ten świat się zmieniał, przecież jeszcze trzydzieści lat temu, kto by pomyślał, że młodzież bezkarnie będzie pyskować do starszych. Teraz brakowało chwili, by jakiś gówniarz nie spróbował usiąść starszej osobie na głowie. Doprawdy, świat schodził na psy i przyszłość tego ludu nie zagwarantuje stałego rozwoju. Rozwijała się za to anarchia, z której, nie ma co się oszukiwać, tacy jak ona, mogli korzystać. Dzięki takim pomiotom, niedouczonym, zaślepionym wizją własnych niedouczonych planów, mogła siać chaos.
Jaskółka przystanęła przed jednym z plakatów nawołujących do brania udziału w szkole tańca. Uśmiechnęła się krzywo pod nosem. Taaa, wszystko pięknie, ładnie, ale po cóż ona tu zaszła?
Zerknęła kątem oka na kobietę w recepcji. Wyglądała smakowicie, bardzo kusząco. Westchnęła. Nie, nie mogła sobie pozwolić dzisiaj na dzikie żądze, wszakże, co by ludzie powiedzieli? I co jeszcze? W tym świecie musiała być ostrożniejsza niż po drugiej stronie, nie chciała zostać zdemaskowana. Wszytko musiało układać się podług planu. Nie ma co się za wcześnie wychylać. I tak władze tego świata są nazbyt uważne, jeżeli chodziło o 'odmieńców' zza Bramy.
Posłyszała kroki. Nastawiła ucha, ściągając łopatki. Skierowała niezwykle jasne ślepia w stronę, z której dochodziły. Ujrzała młodą osóbkę, nastolatkę bodajże. Całkiem ładną, szczupłą, o pięknej linii, świadczącej o tym, że parała się przynajmniej baletem. Przekrzywiła drapieżnie głowę, mrużąc powieki. Hm, Arystokratka. Jak nic. Kobieta niemal bezbłędnie umiała ocenić drugą osobę według rasy. To rzucało się w oczy.
Uśmiechnęła się, ukazując rząd równych, drobnych ząbków.
-Witaj, dzierlatko - ozwała się niskim, przyjemnym głosem, który u ludzi zwyczajnych wywoływał instynktowne dreszcze. Był to głos nalezacy do drapieżnika. -Nie sądziłam, że jeszcze ktoś tu zagląda. Ćwiczysz? - zagadnęła, jakby nigdy nic, zbliżając się do niej. -Tancerka - było to stwierdzenie, niźli pytanie.
Zerknęła na zegarek wiszący na ścianie. Syknęła. Musiała iść.
-Mam nadzieję, do zobaczenia, kochanieńka - rzuciła przez ramię, mrugnęła do ekspedientki, tak ją nazwijmy i wyszła, jakby nigdy nic.
zt
jak słońce złotem w ciszę lasu pryska, kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem ucieka pędem szalona i śliska. Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią i nocy gęstej, gwiazdami nabitej, i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem, śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej. Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy i w biele sypie ciszę pyłem złota. Dzwonki polami biegną i szeleszczą, cisza osiada śniegu mgłą na płotach. Już nie pamiętam ! miasto zaczajone zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów nocą wyszło w ulice i dławi mi gardło...
Rockuro
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Czerwiec 2011, 20:31
Był wieczór, słoneczko opuszczało się coraz niżej, toteż wszystko utonęło z bezkresnej czerwieni i pomarańczu. O tej porze miasto powoli się wycisza, powoli - bo wszyscy wracają z prac i innych miejsc.
Rocky biegał zawsze po południu lub rano, nigdy wieczorem. Kiedy mu się chciało lub miał czas to w tychże godzinach chodził na siłownię, taka mała tradycja. Toteż dzisiaj ubrał się w Czarną bluzę z kapturem, niebieskie jeansy i czarne trampki. Na plecach dźwigał mały plecak, w którym ukryte były rękawice bokserskie (czerwone - jego ulubione), bandaże i woda do picia. Na głowie sterczały czerwone włosy, zielone oczy lśniły w blasku zachodzącego słońca, a usta były bez wyrazu. Na nosie widniał charakterystyczny dla niego plaster, a na lewym łuku brwiowym blizna.
Już z daleka widział posiadający swoje lata budynek MDK - u. Szedł właśnie tam, bo obok sali tanecznej było tam też wiele innych fajnych rzeczy, między innymi siłownia z workiem bokserskim stojąca drzwi obok sali tańca. Tam też kierował się Rocky.
Wszedł do budynku i uderzyła go dobrze znana pustka. Lubił tę pustkę, nikt się na niego nie gapił, nikt mu nie przeszkadzał - fantastycznie!
Mijając drzwi sali tanecznej usłyszał muzykę. Odruchowo odwrócił głowę i ujrzał zgrabną dziewczynę ćwiczącą tańce. Przyglądał jej się przez chwilę, po czym ruszył na siłownię.
Nie miał pojęcia o istnieniu istot z krainy magicznych luster. Co prawda coś tam o nich czytał, ale nigdy w to nie uwierzył. Był więc przekonany, że ów kobieta to po prostu człowiek.
Zdjął bluzę pozostając w białej koszulce na ramiączkach, uwydatniająca jego muskularną posturę, spodnie przebrał na czarne spodenki z białymi paskami po bokach, sięgające kawałeczek za kolana. Założył rękawice na dłonie i zaczął naparzać worek treningowy.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 20:02
Biegł i przeskakiwał co drugą kałużę. Amelia trzymała się jakoś z tyłu, a chłopiec ani razu się na nią nie obejrzał. Równie dobrze mogła zostać w tyle, nie biec, a Vinnie dalej biegł przed siebie. Musi za nim nadążyć, jeśli mają sie bawić swobodnie na mieście.
Lekko zziajany zatrzymał się przy budynku, który odwiedził raptem cztery razy. Oparł się plecami o ścianę, założył ręce na ramiona i czekał. Ssał lizaka w buzi, obracał patyczka między palcami i czekał.
- Ale długo biegniesz, Amelia. - zmarszczył usta udając bardzo znudzonego czekaniem na jej przybycie. Dotknął wnętrzem ręki zimnego budynku i uniósł głowę.
- Wchodzimy nie do środka, a na górę. Pokażę ci fajną miejscówkę. - przeszedł pięć metrów w lewo i znalazł drabinkę. Wspiął się po niej bez problemu. Ręce zrobiły się przez to zimne, ale nie przeszkadzało mu to w płynnej wspinaczce. Amelia przechodziła teraz test znajomości. Nadąży za nim czy nie nadąży? Vinnie miał specyficzny charakterek.
Jak tylko dobrnął do ostatniej części drabinki, zgiął kolana, potem uniósł je wysoko i wpełzł na dach. Położył się tam na brzuchu, z kapturem na głowie i czekał. Ileż trzeba czekać na kobiety! Nie mogłyby się pospieszyć? Jak tak można kazać czekać Vinniemu? Wyciągnał rękę do dziewczyny, gdy ta łaskawie dotarła na samą górę. Pomógł jej wejść. Lizak ciągle wystawał z jego ust.
- Chyba nie jesteś biegła w takich wspinaczkach, co? Chodź. Nie ma czasu. - to on pociągnął ją za rękę i przeszedł po dachu, omijając metalowe skrzynie elektryczne. Przeszli spory kawałek i wtedy puścił jej nadgarstek. Jak na dziesięciolatka panicz Jardine był całkiem obeznany w tym, co robi, a jego ruchom nie brakowało pewności siebie. Ciekawe czy kiedykolwiek ktoś zauważy, że jest z nim coś nie tak? Jest człowiekiem, wychowanym przez ludzi, a skrywał swoją tajemnicę i czasami nawet nie tłumaczył tego, stwierdzając, że jest po prostu wyjątkowy. Bez fałszywej skromności.
Chłopczyk kucnął przy klapie i otworzył ją. Oczywiście, że była otwarta. Vinnie tutaj już był.
- Jeszcze jedna drabinka, nie spadnij. - przestrzegł ją, jakby to on był od niej starszy, a nie na odwrót. Szczerzył się sam do siebie i zszedł na dół. Tak samo poczekał na koleżankę, chociaż zaczynało brakować mu cierpliwości. Musi mu dorównać! Musi, musi, musi! Na paluszkach, cichutko przeszedł do pierwszych drzwi po lewej. Dało się słyszeć stłumioną muzykę i nawoływania trenera do trenowanych. Chłopiec wszedł do pomieszczenia, a okazał się nim... strych. I tam znalazł klapę i ją otworzył, kładąc się przy niej na brzuchu. Nie schodził do środka. Po otwarciu tej drugiej klapy muzyka nagłośniła się, ponieważ... trening tańca odbywał się dokładnie pod nimi.
- Lubię tu przychodzić jak mi się nudzi. Ładnie tańczą. - wskazał brodą na dół, robiąc miejsca Amelii. Oparł brodą na obu rękach, a nogami zaczął machać. Udawał, że patrzył oczami, a widział wszystko ciałem. Każdy ruch, każde stanięcie na desce podłogi. Rytmikę tych kroków w porównaniu z muzyką. Vinnie inaczej widział taniec. Ale widział, to jest najważniejsze.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 20:54
Amelia zdecydowanie bardziej się zmęczyła, nie tylko przez to, że już wcześniej wydawała się być wyprana z sił, ale przez to, że tachała za sobą walizkę, toć to chyba ważyło więcej od niej (jak z resztą co druga rzecz, czy osoba). Nie poddawała się jednak, nie wiadomo czy biegła za nim tylko po to, by udowodnić sobie, że potrafi, czy dlatego, iż miała plany co do młodego. Nie ważne jaka była odpowiedź dziewczyna biegła ile tylko sił w nogach, co jakiś czas miała wrażenie, że jednak go zgubiła, wówczas przyśpieszała a wzrok jasno dawał jej do zrozumienia, że sylwetka chłopaka znajduje się przed nią. Powinna była założyć soczewki, wtedy nie musiałaby się borykać z tym, że co jakiś czas była zmuszona do marszczenia skóry okolic oczu i robiąc tzw. minę kreta.
Kiedy widziała opierającego się o ścianę chłopaka była pewna, że to już koniec wyścigu, przecież nie mogli tak biec w nieskończoność. Nawet z jej ust wydobyło się coś w rodzaju odetchnięcia z ulgą, choć równie dobrze inni mogliby to porównać do sapania ze zmęczenia. Wciągnęła przez nos chłodne powietrze i stanęła obok chłopaka.
- Mam tylko nadzieję, ze ta miejscówka jest bezpieczna, jakoś nie widzi mi się pakować w kłopoty po takim maratonie. - uśmiechnęła się blado, odgarniając z twarzy niesforne kosmyki włosów, które już były widocznie poplątane przez wiejący jej w twarz wiatr. Przetarła jeszcze tylko zakatarzony nos i ruszyła za Vinniem. Jak ona się dostanie tam na górze z tą walizką, przecież to niewykonalne. Czyżby musiała ją tutaj porzucić dla dobra znajomości? Cóż, żyje się raz a ubrań do balety miała jeszcze od groma. Rozejrzała się po bokach i za siebie, podsunęła walizkę pod samą ścianę i zaczepiła się palcami o zimne drabinki prowadzące w górę. Chwyciła wyciągniętą w jej stronę dłoń chłopaka, posłusznie wykonała każdą czynność w duchu modląc się o chwilę przerwy. Występ, podróż, bieganie, wspinaczka, była już na skraju wyczerpania ale zdawała się hamować jakiekolwiek komentarze. Nie chciała mu psuć zabawy w przewodnika, dlatego ani na moment nie otworzyła buzi. Jedyne na co sobie pozwoliła to na obserwacje go, każdy jego ruch wydawał się być nieadekwatny do tego, na ile lat wyglądał, nie podejrzewała go jednak o skrywanie czegoś, tłumaczyła sobie w głowie, że jest bardzo bystrym, mądrym, ale trochę zbyt pewnym siebie chłopczykiem. Aż zaczęła się zastanawiać jak będzie się zachowywał za parę lat.
Wzięła sobie do serca przestrogę chłopaka i ze szczególną ostrożnością podążała za nim, nie miała zielonego pojęcia dokąd ją prowadzi, ale miała nadzieję, że to będzie coś wartego tych wszystkich przeszkód, które czekały na nich do pokonania. Miała ochotę zapytać w jak odległe miejsce on ją prowadzi, ale wolała zostać mile zaskoczona.
- To tutaj? - zapytała cicho, jakby z obawą, że ktoś ich zobaczy. Zajęła miejsce obok młodego Lunatyka, w międzyczasie zsuwając z szyi szalik i zostawiając go obok siebie. Zerknęła na dół patrząc na każdą postać z osoba, trening tańca? - Nie pomyślałabym, że zaprowadzisz mnie w takie miejsce. - po tych słowach zamyśliła się na dłuższą chwilę, przyglądając się uważnie ruchom, jakie wykonywały tancerki. Nieświadomie prawa noga zaczęła poruszać się w rytm muzyki, a na jej twarzy zagościł ciepły uśmiech.
- Chciałbyś kiedyś zobaczyć jak ja tańczę? - wypaliła naglę, zerkając na niego kącikiem oka. Nie czuła się dziwnie proponując mu takie rzeczy, uważała, że skoro lubi tutaj przychodzić, to równie dobrze polubi balet w wykonaniu swojej nowej koleżanki.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 21:36
Vinnie na dobrą sprawę zapomniał o walizce. Z drugiej strony wydawało mu się, że to jednak torebka podręczna, a nie coś tak ciężkiego. Nie miał pewności, a skoro tak było, nie przejmował się tym. To nie jego problem, tylko Amelii. Podbijanie świata wymaga poświęceń! Czyli porzucanie walizki w trakcie trasy i tyle. Nie ma co oglądać się za siebie, skoro biegną w jakimś celu.
Nie skomentował absolutnie tematu "bezpiecznej kryjówki" i "braku kłopotów'. Ryzyko zawsze jest i to jest najlepsze. Nie wiadomo co się stanie, kiedy ktoś ich przyłapie i czy będą z tego powodu tarapaty. Vinnie nawet nie miałby przeciwko policji czy czegoś. To tylko działałoby na jego korzyść i spełniłoby niecne plany kształtujące się w tej dziesięcioletniej, prawie jedenastoletniej główce.
- A dlaczego nie akurat tutaj? Fajnie jest. - zniżył głos, na wypadek gdyby jednak ktoś ich usłyszał. Obrócił lizaka w ustach, bo nie rozstał się z nim przez cała drogę. Nie widział dokładnie jak poruszają się tancerki i tancerze. Widział ich zarys. Stopa w lewo, piruet - pół sekundy w powietrzu i "ślepoty", upadek, kucnięcie. Żywe osoby, drewniana podłoga. Wszystko jest połączone ze sobą w jedność, wibracje przepływają i pulsują pod ludźmi dając Vinniemu obraz tego, co się dzieje na dole. Tupnięcie, klaśnięcie, okrzyk trenera, aby powtórzyli i to samo od nowa. Jakiś chłopak objął swoją partnerkę. Wibracje mówiły, że stoją blisko siebie. Stopa przy stopie, palce przy palcach. Ciało przy ciałach, obrót, piruet, przechylenie. To wszystko tylko zmiany powietrza, zmiana kroków. Vinnie czasem żałował, że nie widzi. Nie wiedział jak to jest patrzeć i wiedzieć jak ktoś tańczy. Oglądać ruchy, kropelki potu na ciele, napięcie na twarzy, błyszczące oczy.
Otrząsnął się z tej melancholii. Jeszcze trochę a zapłacze nad zmarłą babcią. Odwrócił gwałtownie głowę w stronę Amelii. Była dla jego ciała - wzroku, tylko cieniem. Konturami sylwetki, plamą, czernią, przeszkodą. Leżała obok niego, ale nie wiedział czy patrzy w jego stronę czy na dół. Czy może w odwrotną stronę.
- Umiesz tańczyć? Super! Pokaż mi potem, ale teraz cii. Zobacz jak fajnie latają w powietrzu. - szepnął i wskazał jej ponownie osoby na dole. Umyślnie powiedział "latanie w powietrzu". To te krótkie chwile piruetów, gdy odrywają nogi od podłoża i Vinnie nie wie gdzie oni są. Zniknęli. Pofrunęli tam, gdzie Vinnie nigdy nie był. Chłopczyk nie miał pojęcia co to jest niebo, nie widział chmur, nie wiedział jaki mają kształt i jak wyglądają. Jedynie słyszał o tym. Tam było latanie, tam kończyło się jego "widzenie". Zdał sobie sprawę, że patrzy na sufit, a więc szybko spuścił brodę i ssąc lizaka położył ją na deskach.
- Też umiesz latać w powietrzu, Amelia? - zapytał cichszym, smutniejszym głosem, nie wyjaśniając swojego zapytania. Mogła to wziąć za bujną wyobraźnię charakterystyczną dla dziesięciolatków. Dla dzieci.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 22:04
Dziewczyna patrzyła na każdy, głównie skupiała się na tańczącej parze. Jej tylko raz przyszło ćwiczyć z kimś, by później wystąpić na scenie razem. To niesamowite jak druga osoba może oddziaływać na kogoś, każde muśniecie palca miało jakieś znaczenie, każde spojrzenie, gest. Zamyśliła się na dłużej, ignorując słowa Vinniego. Nie zwróciła więc uwagi kiedy wspomniał o ich lataniu w powietrzy, bo najprawdopodobniej poprawiłaby go. Tak już miała w nawyku, nie wiadomo tylko, czy mu by się to spodobało, wszak jest tylko dzieckiem, a te zazwyczaj nie lubią jak się jej poprawia, czy mówi, by zrobiły coś lepiej, więc z jednej strony to dobrze, że nie zwróciła na niego większej uwagi.
Obydwoje zapomnieli się we własnych myślach, a między nimi była tylko głucha cisza, pewnie już dawno ta cisza wprawiłaby Amelkę w zakłopotanie, jednakże w jej głowie było wyjątkowo głośno od natłoku myśli. Może powinna częściej odwiedzać to miejsce? Aczkolwiek już nie z tej perspektywy, tylko wejść do środka, potańczyć z nimi, poznać nowych ludzi. Samotność zaczynała być przytłaczająca. Na szczęście na chwilę obecną nie musiała się nią martwić. Był Vinnie. Może niekoniecznie była to odpowiednia partia dla niej i oczywiście nie mam tu na myśli niczego obraźliwego. Po prostu dziewczyna powinna uporządkować sobie życie, gdyby tylko jej babcia nie była chora, gdyby tylko nie zapadła w śpiączkę, ta na pewno nie odczuwałaby potrzeby bliskości drugiej osoby. Tak długo jak babcia była w pobliżu, tak dziewczyna była zadowolona z tego, jak żyła.
Z letargu myśli wyrwało ją pytanie chłopczyka. Zamrugała jak gdyby przestraszona i przełknęła ślinę. Chwilę myślała nad jego pytaniem, nie bardzo wiedziała co miał na myśli, wytłumaczyła sobie jednak wszystko szybciej niż przypuszczała - dzieci lubią zadawać dziwnie zbudowane pytania, w końcu to - podkreślam - dzieci.
- Umiem, ale tylko wtedy kiedy tańczę. Pokaże Ci kiedyś. - odpowiedziała cicho, bez wyrazu, dziewczyna powoli wracała do swojej ponurej postaci. Zawsze jak za dużo myślała zaczynała wpadać w ten obojętny styl życia, nie ważne było to, czy tamto. Nie potrafiła być jednak obojętna na myśli, a w nich nurtowało ją jedno pytanie, już od momentu kiedy tylko chłopak otworzył oczy.
- Vinnie. - zaczęła spokojnie, nabierając w policzki powietrza, by zaraz wypuścić je bezgłośnie. - Dlaczego nosisz białe soczewki? - zapytała w końcu, odruchowo wyciągając w jego stronę dłoń i jednym ruchem palca odgarniając z jego twarzy dłuższy kosmyk włosów. Nie chciała by teraz cokolwiek je przesłaniało, musiała dokładnie widzieć barwę jego oczu. Poprawka - soczewek. Bynajmniej ona była przekonana o tym, że to soczewki.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 22:23
Głucha cisza była w konwersacji, ale nie w głowach i nie w powietrzu. Muzyka głośno grała i tutaj byli sobie równi. Tutaj byli tacy sami. Słyszeć dźwięki, coś czego nie da sie dotknąć ani zobaczyć. To twór powietrza, muzyka. Vinnie bardzo lubił muzykę. Odnajdywał się w niej i kochał ją za to, że nikt nigdy jej nie zobaczy ani nie dotknie. Chciałby sam być melodią, muzyką, nutami i drganiem powietrza. To wypełni ciemność, jaką jest otoczony od dnia narodzin.
Dźwięki opadających na podłogę ciał też tworzyło melodię, przez którą można interpretować taniec. Wyobraźnia Vinnie'go była bardzo ograniczona. Jak miał ją stworzyć, skoro nigdy nie widział światła, kolorów i twarzy? Jego wyobraźnia opierała się na szumach, hałasie i głosie drugiej osoby. Głosie, który jest indywidualny, jedyny w swoim rodzaju tak jak jego wygląd. Przez głos chłopiec stwierdzał czy ktoś jest ładny czy ktoś jest brzydki. Amelia musiała być ładna. Miała miły głos, chociaż teraz smutny.
- Ech, zawsze się dołuję jak to widzę, a wciąż tu przychodzę. - stwierdził wyjmując lizaka z buzi. Łakocie już kończyło się, było widać drugą końcówkę patyczka. W ustach słodki posmak lukru poprawiał trochę nastrój, ale tylko trochę.
- Też chciałbym latać. - odpowiedział dziwacznie na jej stwierdzenie, które zrozumiał. Latać można tylko tańcząc, a więc Vinnie też chce umieć tańczyć. Problem w tym, że nauka ruchów byłaby bardzo trudna i żmudna. Był ślepy i chociaż nie dało się tego stwierdzić nawet po bliższym spotkaniu z nim, dalej był ślepy. Położył lewy policzek na podłogę, "patrząc" na dziewczynę. Nawet nie drgnął, gdy odgarnęła z jego twarzy kosmyk włosów. Musiał je obciąć. Nie były mu przecież potrzebne, bo nie wiedział jak wyglądają. Nie miało to też znaczenia. Vinnie nie zna kolorów. O inności swych źrenic dowiadywał się od ludzi, od rówieśników, licznych opiekunek, od babci, od mamy. Były inne, wyróżniały się, a więc bardzo mu się podobały. Jedyny element wyróżniający go spośród tłumu. Nic, absolutnie nic więcej.
- Są cool. Dzięki temu łatwiej mnie zapamiętać. - wzruszył ramionami, bagatelizując to i zbywając dziewczynę. Nie kłamał, bo rzeczywiście łatwo było go tak zapamiętać i faktycznie ten kolor był ładny, wyjątkowy. Wyjątki są piękne. Vinnie chciał być piękny, chociaż trochę. Zamknął powieki, bo nie były mu potrzebne. Widział wszystko za pomocą leżącego ciała, złączonego trwale z ziemią, z drewnem, przez które przepływały najdrobniejsze wibracje. Zaczął stukać palcami o podłogę.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Grudzień 2014, 23:07
Gdyby Amelia dowiedziała się o tym, że chłopczyk jest niewidomy, pewnie wpadłaby w panikę, ale nie tą typową. Nie wiedziałaby jak zareagować, co powiedzieć, pewnie pogrążyłaby się w myślach jeszcze bardziej niż teraz, co w ostateczności mogłoby zrazić Vinniego do niej. Dziewczynka odkąd jej babcia zapadła w śpiączkę stała się bardziej ciekawska na schorzenia innych. Chciała poniekąd wejść w ciało osoby niewidomej, osoby która zapadła w śpiączkę, inwalidy, etc. Jako istota w pełni sprawna chciałaby pomaga takim ludziom, nie wiedziała tylko jak się za to zabrać. Nie potrafiła się postawić w ich sytuacji, a przecież nie byłaby w stanie nagle postanowić się oślepić, pozbawić czucia w nogach, czy przestać słyszeć. Wtedy nie tylko zaszkodziłaby sobie, ale przede wszystkim nie byłaby zdolna do pomocy innym. Przecież bardziej pomoże im będąc zdrową, młodą i bogatą panienką. O ile pomoc finansowa poprawi w jakiś sposób ich samopoczucie.
Amelia może być wyobraźnią Vinniego, jestem pewna, że dziewczyna zgodziłaby się być jego oczami i opisać mu wszystko ze swojej perspektywy, wszystko jednak zależy od chłopczyka. Długowłosa nie była jasnowidzem, nie czytała w myślach, nie potrafiła sama się domyśleć o dolegliwości Lunatyka. Pozostawało nam tylko czekać na dalszy rozwój ich znajomości. Nadzieja zawsze ginie ostatnia.
- Dołujesz? - powtórzyła, nie ukrywając zdziwienia, objawionego uniesionymi brwiami. - Przecież taniec jest piękny, zwłaszcza wtedy, jak tańczy się z drugą osobą. Zatańczymy kiedyś? Będziemy razem latać.. - starała się ze wszystkich sił poprawić humor chłopczyka, jego nastrój wpłynął również na nią. Mimo bladego uśmiechu na twarzy, jej głos był zmartwiony. Nie czuła się dobrze wiedząc, że ktoś z otoczenia jest zasmucony.
Kiedy się tak w nią wpatrywał miała nieodpartą ochotę wyściskać go jak pluszową zabawkę, podejrzewała jednak, że nie spotkałaby się z jego aprobatą, ograniczyła się tylko do szerokiego, acz nadal smutnego uśmiechu. - Uroczy z Ciebie dzieciak. - dodała, przekręcając się w jego stronę. Oparła głowę o dłoń, podtrzymując się na łokciu. Z każdą chwilą miała wrażenie, że jakąkolwiek pozycję nie wybierze i tak będzie jej niewygodnie. Przymknęła do połowy powieki, nie spuszczając wzroku z młodziaka. Zmęczenie zaczynało nad nią wygrywać, jeszcze trochę i albo tutaj zaśnie, albo zdecyduje się w końcu opuścić pomieszczenie.
- To fakt. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto zdecydowałby się nosić soczewki tego koloru. - Musiała się z nim zgodzić. Miała słabą pamięć, mogła zapomnieć jego imienia, tego gdzie się spotkali i jak, ale jednego była pewna - nie było takiej mocy, która wymazałaby z jej umysłu koloru jego oczu niczym struga jasnego źródła.
- Robi się późno. Twoi rodzice nie będą się martwić? - poczuła jak rzeczywistość uderza dając do zrozumienia, że czas nie zatrzymał się w miejscu, tak, jak by tego chciała.W żadnym razie nie narzekała na jego towarzystwo, ale Vinnie był tylko dzieckiem, nie ważne jak odstępował od rówieśników i na ile on się czuł. W tym momencie liczyło się tylko to, by trafił bezpiecznie do domu, nie chciałaby już po pierwszym spotkaniu mieć go na sumieniu, jeżeli będzie trzeba to go odprowadzi. W takich chwilach dziewczyna wydawała się zachowywać adekwatnie do swojego wieku. Co prawda nie była najlepszym przykładem na to, jak powinno się zachowywać w wieku dziewiętnastu lat, prawie dwudziestu. Powinna sobie to przypomnieć, niedługo skończy się naście.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Grudzień 2014, 12:35
Vinnie nie wyglądał na osobę chętną dzielić się swoimi sekretami czy problemami. Należał do skrytych osób. Nawet nie wiedział, że nazywa się Lunatykiem. Był człowiekiem, synem swojej mamy. Tylko z kilkoma przydatnymi umiejętnościami, które pozwalały mu być ponad innymi. Vincent nie znał innych światów. Miał dziesięć lat, dopiero poznawał otoczenie. Jego największym problemem... był on sam chyba. Cieszył się, że jest sobą, ale i tak zawsze miał w sobie cierń. Nie przyjąłby żadnej pomocy. Jest na to zbyt dumny. Mały, ale dumny i ma swój honor. Nie wiadomo czy doceniłby interwencję Amelii i jej zachowanie.
Nie dowie się o jego defekcie. Tak postanowił i tak się stanie. Nie musi o niczym wiedzieć. Nikt nie musi o niczym wiedzieć. To jego własna sprawa i własny świat. Bardzo rzadko rozmawiał z kimkolwiek na temat swojej ślepoty. Nie pozwalał poruszać tego tematu, bo tak chciał. A skoro Vinnie tak chce, tak ma się stać.
Nachmurzył się, chociaż propozycja Amelii spadła z nieba. Tam, gdzie on nie widzi. Zamiast się ucieszyć, zmarszczył nos i chyba się obraził, nie wyjaśniając o co mu chodzi.
- Nie umiem ani tańczyć ani latać. - burknął oschlej, tak na odczepkę, uchylając powieki i "patrząc" na tańczące dziewczyny. Latały, jak to jego denerwowało. Nie chciał, żeby latały. Dlaczego mają to robić, gdy on nie może? Chłopiec zacisnął palce w pięść i w tym samym momencie jakaś dziewoja tam na dole zaplątała się w nogach i przewróciła do tyłu. Przez sekundę nie mogła ich oderwać od ziemi. Decydującą sekundę, przez co popsuła szyk i rytm. Nawet nie wzruszył się tym zamieszaniem. Vincent był zazdrosny.
"Uroczy". Pff. Co mu po byciu uroczym, czy to ma jakieś znaczenie? Oglądanie tańca go dołowało i wpędzało w przygnębienie z prostego powodu. To piękne, bardzo piękne i on nie może tego poczuć, bo jest ślepy, niepełnosprawny. Złość na siebie i na tych na dole przeplatała się ze sobą, ale już zaniechał psucia im treningu i nauki.
- Są zielone. Jak trawa. - odpowiedział na niezadane pytanie. Vinnie nie miał pojęcia. Jaki miałby kolor oczu, gdyby nie ta biel? Zielony. Nie wiedział jaka to barwa, ale była miła w wydźwięku. A trawa miękka, chłodna, łaskocząca, pachnąca ziemią. Chciałby, aby były zielone. To musi być piękna barwa, podobała mu się.
Tancerki ponowiły taniec i po raz kolejny latały, "znikając" na te milisekundy, które skrycie Vinnie kochał. Chwila krótsza niż mrugnięcie okiem, brak ciał na twardym podłożu i powrót, lekkie kroki stawiane z gracją, pewnością siebie i kompetencją. Chłopczyk westchnął.
- Nie będą. - czy mama w ogóle o nim pamięta? Vinnie zaczynał twierdzić, że znalazła sobie inne dziecko w szpitalu i się nim opiekuje. Albo o zgrozo, jakieś faceta. O nie, tego by nie zniósł. Przez pierwsze miesiące było fajnie po adopcji. Mama była tylko dla niego kiedy tylko chciał, a gdy już się uspokoiło, ona zniknęła i zaczęła przesiadywać dniami i nocami w pracy, prosząc jedynie ciotkę mieszkającą piętro niżej o opiekę - zerkanie raz dziennie czy Vinnie żyje i ma co jeść. Nuda.
- Jak chcesz mogę pokazać tobie gdzie mieszkam. Nie spieszy mi się, mogę tutaj jeszcze długo poleżeć. Bardzo fajnie latają. - nie miałby wyrzutów sumienia, nawet gdyby Amelię zaprosił do siebie do domu. Mama nie miałaby nic przeciwko temu, szczególnie, że nie ma jej w domu. Tam mogliby potańczyć a raczej próbować nauczyć tego Vinniego. Jak miałby powtarzać ruchy? To byłoby bardzo trudne, a Vinnie nie był do końca cierpliwym dzieckiem. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że Amelia wzbudziła w nim zaschnięte marzenie - móc latać w tańcu.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Grudzień 2014, 15:17
Humorki Vinniego wprawiały Amelię w zakłopotanie, nie była dobrą nianią, czy towarzystwem dla dzieci. Zwyczajnie nie wiedziała jak reagować w podobnych sytuacjach. ie rozumiała powodów jego grymasów i chyba nie chciała wiedzieć, taka wiedza mogłaby tylko zrazić jej intencje, a oboje nie mogli siedzieć naburmuszeni na siebie. Potrząsnęła głowę, pozbywając się niechcianych myśli, nieświadomie bawiąc się kosmykiem swoich włosów, zawijając go wokół palca raz w jedną stronę, a raz w drugą.
Nie podobał jej się jego oschły ton głosu, przecież ona nie chciała go w żaden sposób urazić. Pewnie najlepszym posunięciem byłoby po prostu zignorowanie jego gburowatej odpowiedzi, ale to nie było w stylu Amelki:
- Zawsze mogę Cię tego wszystkiego nauczyć. - słowa wymawiała spokojnie i powoli, nawet jej głos zdawał być zmęczony. Może propozycja nie była mądra ze strony dziewczyny, wszakże chłopaczek nie widzi, a robienie piruetów mogłoby skończyć się tragicznie. Bierzmy jednak pod uwagę jej niewiedzę, tylko jego schorzenie mogłoby być problemem. Ona sama naukę baletu zaczynała jak była znacznie młodsza od Vinniego. Wpatrywanie w niego przerwał ją huk upadającej tancerki. Dziewczyna oderwała głowę od ręki by móc zerknąć na dół na całą zaistniałą sytuację. - Ojej. - wyrwało jej się tylko z ust. Sam upadek nie jest jakoś niesamowicie bolesny, ale myśl, że coś nie wyszło jest wyjątkowo dołująca. Wszystko od początku, a o zgrozo, gdyby taki wypadek powtórzył się jeszcze raz. Baletnica wiedziała o tym najlepiej, chociaż teraz jest już w swoim zawodzie perfekcyjna, dobrze znała to uczucie, ale każdy tancerz przez to przechodzi. Nic nie przychodzi łatwo. Niektórzy myślą, że taniec to tylko kilka nieprzemyślanych ruchów, a tak byleby tylko ruszać się w rytm muzyki.
- Moje niebieskie. Jak niebo. - dodała nagle, jak gdyby stwierdzenie młodziaka było początkiem jakiejś zabawy. Mówiąc to nie odrywała wzroku od tancerek, w duszy zastanawiając się czy balet również by mu się spodobał. Cóż, po części tancerki wykonywały wiele ruchów zaczerpniętych z baletu, ale to nada było coś innego, niż to, czym zajmowała się Amelka.
Nie będą? Jak to nie będą? Każdy rodzic zamartwia się na śmierć, kiedy jego dziecko znajduje się poza domem o takiej godzinie. Trochę czasu minęło od ich spotkania na ławce, a dziewczyna przecież nie wiedziała jak długo chłopczyk był sam przed jej przyjściem. Spojrzała na niego spod wachlarza czarnych rzęs, robiąc podejrzliwą minę. To oczywiste, że miała spore wątpliwości, co do wiarygodności jego słów.
- A powinni. - ni to powiedziała do niego, ni do samej siebie. Amelia zdawała się coraz bardziej zastanawiać nad Vinniem, ale może to tylko jej mylne przypuszczenia, ona od małego była raczej zamykana w pokoju do baletu, zmuszana niejednokrotnie do ciężkich i wyczerpujących ćwiczeń. Dlatego była zdziwiona swobodą, z jaką mógł poruszać się po mieście. Zazdrościła mu tego po części, ona o tym gdzie idzie mogła decydować dopiero kiedy stała się pełnoletnia, czyli ponad rok temu. Niedługo będzie zbliżała się 2 rocznica jej swobody. Z tego wszystkiego przypomniała jej się jej nauczycielka baletu, zmora wszystkich. Prześladowczyni w dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Posiedzimy jeszcze chwilę. - mruknęła ponuro, zerkając na niego kątem oka. Ah! Właśnie, jak ona zamierzała się z nim skontaktować, żeby umówić się na lekcje latania. Sięgnęła po torebkę za siebie i nieśpiesznie wyjęła z niej rysownik i.. węgiel rysunkowy, nie nosiła ze sobą niczego innego dlatego miała nadzieję, że adres nie rozmaże się i chłopaczek będzie w stanie go odczytać - ale to chyba bez znaczenia czy będzie rozmazany czy nie, skoro Vinnie nie widzi.
- Masz tutaj mój adres. - powiedziała wręczając mu świstek. = Pokażesz to któremuś z rodziców i jestem pewna, że będą wiedzieli jak trafić. - sprostowała się szybko, uśmiechając zaledwie kącikiem ust.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Grudzień 2014, 15:55
Amelia była nieświadoma jaki jest Vinnie, stąd jej speszenie się i niezrozumienie chłopca.
- Zawsze można. - powtórzył pierwszą część jej zdania smutny bez wyraźnego powodu. Jeśli naprawdę pragnąłby nauczyć się latać w tańcu, musiałby ją wtajemniczyć w swój sekret albo... uczynić z niego zabawę. Chłopczyk otworzył szerzej oczy i błysnęło coś w nich. Chodź martwe, żyło w nich białe światło.
- Mam nawet pomysł na to. - dodał już żywiej, chętniej, zabawniej. Nie musi jej wtajemniczać, wystarczy, że ugryzie to z drugiej strony, a nuż uda się to wszystko prawidłowo przeprowadzić.
- Umiesz tańczyć z zamkniętymi oczami? - zapytał ni stąd ni zowąd, podnosząc głowę i opierając brodę o ręce. Siedział tak, jak wcześniej. Patyczek od lizaka gryzł w prawym kąciku ust. W przeciwieństwie do Amelii wydawał się niewzruszony, że ktoś się tam na dole potknął. To był tylko krótki napad duszącej zazdrości, powoli mijał, skoro otwierała się przed nim perspektywa nauki tego samego...
Błysk w jego tęczówkach pojawił się drugi raz. Niebo. Dlaczego akurat musiała do nieba porównać swój kolor oczu? Wbił zęby w plastikowy patyczek od lizaka i nakazał sobie zachować spokój. Po co ma się złościć, ona o niczym nie wie.
- Powinni. Mama dużo pracuje i nie ma czasu. - wyjaśnił, informując Amelię, że jest pośrednio zaniedbywany przez Vegę przez jej ciągłą pracę bioarcheologa i kardiologa. Dwadzieścia cztery godziny na dobę siedziała w szpitalu, aby zarobić na ich utrzymanie i godne życie. Vinnie niby to rozumiał, ale i tak marudził. Lubił tę swobodę, małą kontrolę, bo mógł robić co chciał. Problem w tym, że miał dziesięć lat i bardzo mu się podobało, że Vega go adoptowała. Mieszkał obok niej trzy lata, gdy babcia żyła, a potem przeprowadził się do sąsiadki, nowej mamy. Mimo wszystko przywiązywał się do drugiego człowieka, aby potem stać się o niego zazdrosnym i zaborczym. Nic dziwnego, zważywszy na jego święte przekonanie o swej wyjątkowości.
Nie spojrzał na dziewczynę, gdy ta odwróciła się do walizko-torebki, aby coś stamtąd wyjąć. Może drugi lizak? Jeszcze mocniej zaczął miażdżyć plastikowy patyczek między zębami. Sięgnął po karteczkę, jakby mu się to nie podobało. Kolejna zmiana nastroju i Amelia miała święte prawo tego nie rozumieć i mieć dosyć tych skoków humoru. Nawet nie spojrzał na napis.
- Gdzie to jest? - zapytał mimo wszystko stawiając na własną samodzielność. Wpakował karteczkę do kieszeni dżinsów i patrzył na kolejny układ tancerek. Miał ochotę być wredny i ich wszystkich przewrócić, ale wiedział, że mu nie wolno tak się często bawić. Chociaż miał dziesięć lat, trzymał własną dyscyplinę, co było bardzo zaskakujące zważywszy na jego wiek. Powstrzymywał się i walczył z pokusami, chociaż nie zawsze. Zależało wiele od jego humoru, a ten zmieniał się bardzo szybko.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 9 Grudzień 2014, 18:04
Smutny ton jej nowego przyjaciela widocznie ją zmartwił. Dziewczyna zmarszczyła podejrzliwie brwi, na dłuższą chwilę zawieszając wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie w głębi sali treningowej. Kąciki ust wygięły się w charakterystyczny grymas, bijąc się z własnymi myślami. Musiała teraz komicznie wyglądać, niestety albo stety chłopczyk nie mógł tego ujrzeć. Może to trochę samolubne, ale Am z pewnością gdyby zdawała sobie sprawę z jej ślepoty, cieszyłaby się, że nie widzi jej zamyślonej twarzy. W innym przypadku zazwyczaj kończyło się to końskim śmiechem ze strony jej towarzyszy. Przestała się martwić w momencie, kiedy odezwał się ponownie.
- Tak. - odpowiedziała niemalże błyskawicznie, chociaż jej twarz wyglądała na wyjątkowo beznamiętną, może nawet ponurą. - Tańczenie z zawiązaną chustką na oczach było często wykorzystywane z Panią Müller. - rzuciła z niesmakiem na samą myśl o tej kobiecie. Toż to istny diabeł. Amelka często się zastanawiała, czy aby na pewno miała do czynienia z człowiekiem. Przecież ludzie nie mogą być aż tak okrutni, jak ta kobieta.
- Pani Müller to moja była nauczycielka baletu. - sprostowała się po niedługiej chwili, zerkając na kosmyk włosów zaplątany wokół palca. Dmuchała w niego do momentu, dopóki ten nie opadł na jej ramie.
- Czym zajmuje się Twoja mama? - zapytała, unosząc głowę na wysokości jego, jak gdyby chciała się przekonać, czy chłopak skłamie czy nie. Oczywistym jednak było, że Amelia była tylko człowiekiem i jeżeli ktoś jasno nie kłamał, to inaczej nie potrafiła tego stwierdzić. A chyba wszyscy wiemy, ze Vinnie to mały manipulator. Mógł wzbudzić w dziewczynie podejrzliwość, a potem wytłumaczyć się jakoś i pewnie tak szybko jak podejrzliwość się pojawiła tak szybko by znikła. Swoją drogą, Amelia zadawała dużą ilość pytań, nie tylko Vinniemu. Mogłaby to robić codziennie, zawsze i wszędzie, prowadzić mini wywiad z każdym, nie byłoby z tym większego problemu, gdyby nie fakt, że dziewczyna nie była raczej kontaktowym człowiekiem. Jeżeli miałaby wybierać między imprezą dawnych znajomych ze szkoły tanecznej, a samotnym spacerowaniem, na pewno wybrałaby to drugie. Tłum źle na nią działał, miała wrażenie, że każdy ją obserwuje, mówi za jej plecami, oczernia, upokarza na tle innych ludzi. Może w niewielkim stopniu było to prawdą, ale głównie działała wyobraźnia Amelki. Nie raz przecież straciła przytomność na imprezie po występie.
Czemu tak niechętnie brał od niej karteczkę? Nie chciał się przypadkiem nauczyć tańczyć? Ba! Latać! I to jeszcze z dziewczyną u boku! Doprawdy, jego zmienne nastroje były dla Amelki wyjątkową zagadką. W sumie mogłaby to sobie sama wytłumaczyć - jest jeszcze dzieckiem. Z drugiej strony nie zachowywał się jak reszta jego rówieśników. I jak tu zachować trzeźwe myślenie, kiedy z każdej strony napływa tak wiele myśli do jej głowy. Zamiast jednak dopytywać się jego zniechęcenia, wypuściła głośno powietrze z ust, widocznie oburzona.
- Przecież Ci napisałam. - mruknęła obojętnie, wychylając głowę w stronę karteczki. - Tylko mi nie mów, ze taki duży chłopak nie umie czytać? - wyszczerzyła się. Oczywiście żartowała, ale nie zdziwię się jak w tym momencie stanęła na odcisk.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!