Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 17 Lipiec 2015, 19:27 Kotłownia
Pomieszczenie połączone wraz z maszynownią znajdującą się na statku, głęboko pod jego pokładem. Znajdują się tu wszelkie maszyny, dzięki którym statek mógł się poruszać, a także wielki kocioł, serce napędowe, od którego nazwa miejsca się wzięła.
Po zejściu zardzewiałymi schodkami, pierwszym co w nas uderza jest wszechobecny zapach smaru, a także starego metalu, którego przecież tu nie brak. Ponadto, nieodzownymi czynnikami są tu duchota i wilgoć zbierające się za każdym razem za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Ponoć, wedle pogłosek, mechanizmy te wciąż działają i prężnie pracują, kiedy nikt niepowołany nie znajduje się w pobliżu, dając niespokojnym duszom załogi namiastkę dawnej świetności okrętu. Potwierdzić to może nagła, wyciekająca z popękanych rur, gorąca para, pojawiająca się zazwyczaj w najmniej oczekiwanym momencie. Z nią lepiej uważać, nikt chyba nie chciałby na pamiątkę wynieść oszpeconej twarzy.
Natknąć tu się można na wiele stworzeń zamieszkujących statek, jednak nie każde z nich spędza w podpokładowych odmętach więcej niż to konieczne czasu ze względu na panujące warunki, dzięki czemu kotłownia stała się doskonałym miejscem dla tych z nich, które wolą żyć w samotności i chować się po kątach.
Dobrze jest tu czasem przyjść i się ogrzać, będąc wyziębionym od chłodu bijącego ze wszystkich ścian Okrętu Widmo.
_________________
Ymel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Lipiec 2015, 15:34
To była... Ciekawa przeprawa. Średnio ogarniała, jak im się w ogóle udało dostać do statku, ale to było... Zimne. Znaczy tu było zimno. Z tego wszystkiego zaczęły jej się nawet mieszać słowa. Dziwne, dziwne uczucie. Szczególnie, że wszystko w odcieniach czerwieni, szkarłatu, bordu, a tu nagle łubudubu bęc i mamy lśniący na zielono statek w butelce. Coś czuła, że w innym tle okazałoby się, że lśni on na błękitno.
Ale w każdym razie Memento powarkiwał cicho na wszystko od momentu w którym się tu znaleźli. Niepokoiło ją to. Niepokoiło znacznie bardziej niż jakiekolwiek zapewnienia Anastazji, że bać się powinna.
- Czyli twierdzisz, że to tutaj? - spytała stając przed drzwiami do kotłowni. Popchnęła je ostrożnie i poczuła, że z wnętrza wydobywa się mile ciepłe powietrze.
Mile ciepłe powietrze na statku, który dryfuje na lodzie. Haha, zabawne, ale wiecie, że to brzmi prawie tak, jakby tam była kolonia ciężko dyszących potworów pokroju Obcego? Nie lubimy horrorów, bo horrory są nudne, ale w momencie gdy prawdziwe życie staje się do niech podobne... To dostajemy paranoi. Aż ją ciarki przeszły po plecach gdy się zorientowała, że tak w sumie to tak to wygląda... Brr.
Memento przysunął się do niej jeszcze bardziej, wciąż powarkując w jakimś bliżej nieskonkretyzowanym kierunku. Czuła, że zwiedzanie tego miejsca byłoby fajne, gdyby mieć jakąś dobrą broń i kurtkę. Ale teraz byłaby o wiele bardziej szczęśliwym człowiekiem gdyby przyszło jej odwiedzać jakieś, hm, cieplejsze i może bardziej kolorowe miejsce.
- Załatwmy to i szybko stąd się wynośmy - dodała pokazując, że byłaby rada, gdyby jednak to Anastasia pierwsza ruszyła po schodach.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 20 Lipiec 2015, 18:09
Przemierzanie Szkarłatnej Otchłani w celu znalezienia Okrętu Widmo, znów sprawiło jej wiele przyjemności. W pewnych momentach mogła nawet wyglądać, jakby sama dopiero co trafiła do tego magicznego świata, a przecież on był tym, z którego się zrodziła. Mimo wszystko z każdym kolejnym krokiem po wnętrzu kotki wirowały setki motylków, tylko potęgując to odczucie, powodując, że coraz poważniej zastanawiała się nad osiedleniem we wszechobecnym szkarłacie na stałe. Nic wszak nie stało na przeszkodzie.
Głośne pomruki niezadowolenia zaczęły się wydobywać z jej ust dopiero, gdy znalazły się już bezpośrednio na ogromnej bryle lodu zawierającej butelkę, a w nią wsadzony statek. Takie rzeczy tylko po tej stronie lustra. W każdym razie… Główną przyczyną tego zachowania był fakt, że ze względu na panujący tu klimat, lód się roztapiał, co dawało nieprzyjemne MOKRE efekty. Wody przecież nie lubimy.
Weszła do środka, pokonując coraz to nowe pomieszczenia i trudności, jakimi były nagle wyrastające stare skrzynie czy inne dawniej używane sprzęty. Całe szczęście, że choć był to statek, w morzu już nie pływał, był całkowicie suchy i pod tym względem bezpieczny. O dziwno, nie natrafiły bezpośrednio na żyjące tu stworzenia, choć ponoć fauna okrętu jest naprawdę zaskakująca. Zdawało jej się, że mignęła gdzieś na górze patrolująca postać kapitana, ale musiał być mało zaciekawiony przybyłymi gośćmi, skoro nie wyszedł im na powitanie. Może to i lepiej. Nyahaha.
- Pewności nie mam, jednak nic nie szkodzi nam sprawdzić. Nya. Wiem wyłącznie, że potrzebujemy soku z łodygi rośliny, która rośnie w skrzyniach tutejszych Żółwioskrzyń, a do najlepszego rozwoju potrzeba im wiele wilgoci, więc... – Co się właściwie będzie przed człowiekiem tłumaczyć? Mogła przecież wybrać się sama w poszukiwaniu lekarstwa, no chyba, że zielone plamy ma ochotę sobie zostawić na pamiątkę, czy coś w tym stylu… Och, czyżby ten dobry humor uleciał?
Przetarła pięścią zakurzoną lub bardziej czymś zabrudzoną tabliczkę przy drzwiach, która wyraźnie informowała, że pomieszczenie jest (było?) kotłownią. To musiało być tutaj. Skinęła na Ymel głową, w odpowiedzi na kolejne jej słowa. Również chciała jak najszybciej pozbyć się swojego dodatku w wyglądzie, jednak możliwe, że na samym statku zabawi nieco dłużej. Przecież nie będą się razem ciągać po reszcie krainy.
Ruszyła pierwsza, cmokaniem przywołując do siebie Furbo i starając się nie wpaść w jakąś pajęczynę, a tych tu nie brakowało. Od razu uderzył w jej czuły nos dość… specyficzny zapach, a duchotę bezpardonowo dała o sobie znać. Było dość ciemno, lampy świeciły się wedle własnego widzimisię, nie zawsze dając oświetlenie wtedy, gdy było ono potrzebne. Jak w momencie, gdy z jednego kąta kotłowni coś uciekło w drugi. Raczej zbyt szybko jak na typowego żółwia, lecz może te magiczne posiadały inne właściwości.
- Chyba, nya… Chyba będziemy musiały je jakoś otworzyć, znaczy te skrzynie. Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie to działa. Nyah. Przeklęte. Ale w pierwszej kolejności jakieś stworzenie znajdźmy. – I wtedy ledwo zdążyła się uchylić, gdy szybki świst pary wydobył się z pobliskiej rury, a w odpowiedzi na wszelki wypadek zasłoniła się wszystkimi swoimi dziewięcioma ogonami. No i od razu mniej miejsca wokół.
To chyba także zostało zauważone przez któreś z żyjątek, bo schowane pod kotłem w jednostajnym tempie ruszyło w stronę Ymel lekko przy tym grzechocząc, więc bez problemu dało się je usłyszeć, być może nie zawsze dokładnie zobaczyć za pomocą ludzkiego wzroku.
_________________
Ymel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 22 Lipiec 2015, 21:08
Że też mając najprawdopodobniej tak olbrzymi wybór te stworzenia musiały żyć tutaj. No dobra, olbrzymi statek w butelce to jest coś fascynującego. Ale żyjąca kotłownia na martwym statku? To już coś raczej przerażającego... Nieprzyjemna sprawa. Ale już, już, ile można wyrażać swoją degustację, która w gruncie rzeczy aż tak wielka nie była? Wróćmy więc do spokojnego podziwiania i kontemplowania okolicy tak, jakby to wszystko nie działo się wokół lecz obok niej. Specyficzne, co? Ale jednak zazwyczaj tak widziała świat i nie czuła przeciwwskazań, by miało się to jakoś zmienić.
Ruszyła powoli za dziewczyną analizując w głowie słowo "żółwioskrzynie". To przywodziło na myśl Bagaż ze Świata Dysku. Dość... Intrygujące skojarzenie. Wieloznaczne. Z jednej strony absolutnie fascynujące z drugiej... Groźne. Tak, "groźny" było odpowiednim określeniem dla Bagażu. Ale patrząc na to pod innym kontem to był groźny tylko dla ludzi którzy zagrażali Rincewindowi... Maggus... Ha, ciekawe czy znajdzie tutaj kogoś równie specyficznego. A jak tutejsi mieszkańcy reagowali na ludzi? Musi kogoś o to wszystko wypytać. Czy ona nie myślała przypadkiem o tych stworzeniach? Chyba poszła szlakiem skojarzeń myślowych i się zgubiła w natłoku rzeczy, które MUSI zrobić.
- Byle ich skrzynie nie były jak skorupy żółwi bo to będzie... Ciężkie... - mruknęła myśląc o tej sprawie dość komicznie. Co prawda skrzynia raczej kojarzyła się z tym, że da się ją jakoś otworzyć, ale różnie może być, no nie?
Na szczęście była kilka kroków za dziewczyną, gdy buchnął w nią obłok pary. Zmarszczyła brwi uświadamiając sobie, że ro miejsce jest jeszcze mniej przyjemne niż jej się wydawało. Gwałtowna zmiana temperatury, duża wilgotność powietrza... Pewnie podłoga jest mokra. Tfu, jakie "pewnie"? Oczywiście, że podłoga jest mokra! Tutaj wszystko jest mokre! I one też zaraz będą mokre! Albo drastycznie ugotowane. Wolałaby nie. Żadnej z tych rzeczy. Ale z dwojga złego woli być tylko mokra.
Aż sobie przypomniała ten paskudny koszmar z zombie, martwą Dominicą i głową w wrzątku. Brr.
- Cholera... - mruknęła do siebie przesuwając się... Ee... W żadnym konkretnym celu. No po prostu czasami człowieki mają potrzebę zmiany miejsca...
I jeszcze coś... Zaczęło się zbliżać.
Ymel nigdy nie bała się stworzeń żywych. Niektóre nienawidziła, inne napawały ją pewną nieokreśloną paranoją, kolejnych po prostu nie lubiła... Ale gdy już coś było w pobliżu to się tego nie bała. Jasne, mogła się przestraszyć ale nie bać.
No ale żółwie. Ona nie lubiła żółwi. Tak jak nie lubiła ryb. Nie i już. A co najmniej tych akwariowych, zamkniętych biedactw w sztucznych środowiskach... Znaczy bardziej sztucznych niż wszystkie inne... I takich w pewnym sensie obrzydliwych. Może to przez to, że jej matka pewnego razu uparła się na akwarium i już zostało? Kłopot w tym, że ryby w nim są tak nieciekawe, że Izie zdarza się o nich zapomnieć i już.
A to... Się zbliżało... I grzechotało... I po chwili już była w stanie zobaczyć mniej więcej kształt stworzenia... Które było skrzynką z głową i płetwami. Ładną skrzynką. Taką w stylu pirackich, z ładnymi okuciami i całkiem niezłym drewnem, choć miejscami wydawać się mogło, że wodniste powietrze nie wpływa na to drewno zbyt dobrze i pojawiły się w wieku dziury. A spomiędzy dziur wyrastały jakieś roślinki...
- Czy to to? - spytała cicho, wskazując ruchem głowy na zbliżającego się, zaciekawionego żółwia.
Uśmiech wypłynął na jej twarz, gdy zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo to stworzenie jest absurdalne. I jak bardzo cudowne. Gdzieś przemknęła jej myśl, że niedługo zakocha się w tych krainach, a serce zabiło odrobinę mocniej.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 24 Lipiec 2015, 15:40
Ciężkie… Ha, czy to nie dziwne, że takie właśnie sprawy zdawały się bardziej zajmować głowę Ymel, niż sam fakt, że stworzenia noszące te skrzynie na swoich grzbietach wcale przychylnie nie musiały być do nich nastawione. Aczkolwiek i dla samej kotki ta kwestia wydała się być bardzo interesującą. Wszak nigdy na oczy ich nie widziała, a teraz przyszło jej zdobywać dzięki nim rosnące rośliny. Szkoda tylko, że przed wyprawą nie udało jej się zgromadzić nieco większych zasobów wiadomości, to zdecydowanie ułatwiłoby sprawę. Bo po co się męczyć, kiedy nie zachodzi taka konieczność?
A właśnie… Może powinna zapytać jak się człowieczce podoba ten świat? Czy właśnie tego się spodziewała, zanim jeszcze przekroczyła taflę lustra? Nuż wypadł gorzej. Chociaż i tak zawsze lepiej od ludzkiego.
Przedarła się przez swoje ogony, by mieć lepszy widok na to, co dzieje się wokół Ymel. Bo przecież coś wyraźnie słyszała. W końcu również towarzyszka to zauważyła i… Ha. Haha. Hahahahaha. Komizm tej sytuacji naprawdę zbił ją z tropu. Ta dziewczyna była przerażająco dziwna, pewnie nawet Cyrkowiec wzbudziłby większe zaciekawienie niż strach. A nie każdy powinien. Tutaj czasem dobrze jest na siebie uważać, nawet jeśli osobiście nie ma się wobec nikogo złych zamiarów, a jedynie chęcią poznania się kieruje. To magiczne światy, tutaj w jednej chwili możesz spłonąć lub zostać uduszoną przez przepiękne rośliny.
Ach tak, wracając do roślin. Na pytanie Ymel, Hebi przyjrzała się uważniej temu, co ze skrzyni zwierza wystawało, w pierwszej chwili będąc zadowoloną, że wcale nie będą musiały się natrudzić, aby zdobyć to, po co przyszły i plam się pozbędą. Lecz moment później wykrzywiła twarz w grymasie zniesmaczenia powiązanego z rozczarowaniem. Głośno także westchnęła i szybko, więc także dość niedbale zaplotła gruby warkocz, by włosy niepotrzebnie jej nie przeszkadzały. Bo zdawało się, że mogły zacząć.
- I tak i nie, nya. Roślina nie jest w pełni wykształcona, na nic się nie zda. Można powiedzieć, że to jeszcze dzieciak – zarówno chwast jak i żółw. To nam także nie wróży za dobrze... – Na potwierdzenie długo nie czekała. Potężny ryk rozległ się z przeciwległej części kotłowni, później dołączyły do niego jednostajne dźwięki uderzeń w podłogę. Mamusia chyba nie była zadowolona, że potomek nękany jest przez dwie przybyszki, zupełnie niepodobne do tubylców. - Nyahaha. Ale ta pani ma to nam wystarczy. – Nie było czasu na zachwycanie się małymi, bo i one nagle powychodziły z kryjówek, jednak bardziej w roli obserwatorów, niż ewentualnej pomocy. Wierzyły, że mama da sobie radę. Naiwne.
Może nie była dobra w planowaniu posunięć, być może Ymel miała jakiś genialny pomysł, którym wcześniej zechciała się podzielić. W każdym razie liczył się cel i tak czy siak, kotka musiała go osiągnąć. Inna opcja po prostu nie istniała. Skrzynia około metrowego żółwia już na pierwszy rzut oka wyglądała na starszą – o ile było to możliwe – niż te u małych, lecz nie dostrzegła w niej dziur, czy też innych możliwości dostania się do wnętrza, poza wielką kłódką. I cały czar prysł. Szukaj babo klucza. Prawdopodobnie, gdyby sama chciała schować go w najlepszym miejscu, trzymałaby go przy sobie. A może gdzieś w otoczeniu najbliższych?
- Zajmij ją czymś, nyaha. – Jakkolwiek to absurdalnie nie brzmiało, Anastazja chwilę później rzuciła znaczące spojrzenie na Furbo i skryta dzięki jego mocy okrążyła trasę idącej na nie żółwicy. Mając dobre serduszko, do pomocy Ymel pozostawiła cztery kocie zombie, które mogły zostać przez nią odpowiednio poinstruowane.
Planowała przyjrzeć się stworzeniu dokładniej, ewentualnie błyskawicznie znaleźć klucz lub w ostateczności z impetem uderzyć ogonami. Ostatniej opcji raczej wolała uniknąć. Doskonale wiedziała, że nie bez powodu nazywają się żółwioskrzyniami, to musiałoby ją zaboleć, a do magicznych bestii szacunek miała.
_________________
Ymel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 29 Lipiec 2015, 22:32
Małe skrzynki czekały aż duża mama-skrzynka coś zrobi. Czemu to brzmi tak absurdalnie?
Ymel zamrugała kilkukrotnie bardzo wręcz teatralnie. Co ona ma niby zrobić? Zacząć szczebiotać? Gwizdać? Stepować?? A może tańczyć walca ćwicząc walkę mieczem świetlnym? Wszystko kwalifikowało się pod próbę zajęcia skrzynicy (?) czymś.
A po chwili naszła ją myśl, że w sumie równie dobrze to może być skrzyniec. A skrzyniec brzmi jak nazwa słowiańskiego demona. Jakoś nagle zrobiło jej się przyjemniej.
- A może to on? A może ma ukryte marzenia? A może nazywa się Pszemek i zrobiło mu się przykro, że został uznany za babę? - rzuciła pod nosem w takim stylu, że od razu był to żart związany z chwytaniem za słówka. Do tego uśmiechnęła się dość przekornie i zerknęła na stworzenie dokładniej.
Miało to to kłódkę. I patrzyło. I szło. I coś chciało. Ale Memento już nie warczał. Memento podszedł i zaczął obwąchiwać. Żółwioskrzyń odwdzięczył się tym samym. Czyli na razie są zajęci sobą wzajemnie.
Ta kłódka nagle zaczęła się w oczach blondynki jawić jak wyznanie. Z tego co kojarzyła stare zamki zazwyczaj miały dość prostą budowę, a ten tutaj wyglądał na coś w stylu zamku do jej drzwi. Co prawda tylko raz w życiu była na tyle znudzona, by zacząć próbować je otworzyć i zamknąć wsuwką... Ale w sumie co szkodzi spróbować? To zawsze jakaś opcja gdyby z szukaniem nie wyszło.
Podeszła do zajętego stworzenia ostrożnie, przykucnęła przy zamku i szybko zaczęła przy nim gmerać wsuwką ściągniętą z włosów. Jej skill był bardzo, bardzo marny, więc szło opornie łamane na wcale. Ale choć coś robiła! I średnio zwracała uwagę na stworzenia i stworzenia średnio zwracały uwagę na nią, zajęte sobą. Tylko jeden żółwik podpłyną bliżej... I zaczął się na nią gapić błagającym spojrzeniem, jak czasami psy pragnące pieszczot się gapią. To było dziwne. Ale pogłaskała stworka po głowie i zaczęła grzebać dalej. Ale tak szybko to się go nie pozbyła, bo wtedy podpłynął jeszcze bliżej i zaczął ją szturchać...
No ale grzebanie na razie ważniejsze.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 30 Lipiec 2015, 12:22
Pszemek? Ale że niby o co chodzi? Kotka chwilę jeszcze przed zniknięciem patrzyła na Ymel z przekrzywioną głową, starając się doszukać w tym wszystkim jakiejś logiki, która jak na złość tym razem nie działała. Ale to człowieczka, oni są inni, im nie ma co się dziwić. I głęboko wierzyła, że czasem sami nawet nie mają pojęcia, o czym mówią.
Właściwie… Ech… Co tu się do cholery działo? Niby się wydawało, że cała akcja ze skradaniem się podczas bycia niewidoczną i wykorzystywanie punktu zaskoczenia miała sens, a tu nagle bum. Kolejny figiel losu, który przecież tak bardzo kochała, że zaczęła się zastanawiać nad nadaniem sobie przydomka Niewolnica Kapryśnego Losu. Całkiem ładnie brzmiało. Blondynka ot tak, jakby nigdy nic, zaczęła majstrować przy kłódce, a żółw wydawał się być na to póki co całkiem obojętny. Być może tylko za magicznymi nie przepadał? Albo te kotowate w którymś momencie życia wyrządziły mu taką krzywdę, że do tej pory źle je kojarzył. Tak czy siak, dobrze, że nie była tu sama, mając osobę, która na spokojnie wszystko załatwi.
Chociaż to bolało. Nie mogła być w pełni bohaterką tego zdarzenia, uratować je obie, by spocząć na laurach. Musiała podzielić się tym stanowiskiem i przyznać – bardziej przed samą sobą niż innymi – że czasem ludzi nie docenia. No a tę pannę powinna. Od pierwszego spotkania widziała dokładnie, że była inna niż reszta tego gatunku, jaką dane było jej poznać. Kiedyś całkowicie zafascynowana ich światem, z każdymi kolejnymi odwiedzinami nie wracała do niego już tak chętnie. Raczej źle się czuła, wciąż musiała się kryć, chować lub atakować. No, akurat z ostatniego się cieszyła. Mieli naprawdę smaczne jedzonko. Ludzie potrafią być takim kotłem negatywnych emocji, a na twarzy gościć szeroki, fałszywy uśmiech, że aż podziw niekiedy brał. Czy w Krainie też tacy byli, tylko tego nie dostrzegała? Nie, jeśli ktoś chce cię zabić, po prostu to robi.
Podeszła bliżej całego zdarzenia, ale wciąż pod osłoną mocy Furbo. Przyglądała się nachalnemu żółwikowi, który wyraźnie nie zamierzał dawać spokoju Ymel. Dlaczego? Ano, warto to zbadać. Przykucnęła obok niego, w międzyczasie odnosząc wrażenie, że coś błysnęło jej w oczach. I nie było mowy o pomyłce, bo wzrok jeszcze jej nie zaczynał szwankować. Uchylone wieko skrzyni na plecach młodego tylko to w chwilę później potwierdziło. W niej właśnie znajdował się srebrny, wyglądający na dość masywny klucz, który ostatecznie okazał się być lekkim, a bogato zdobionym różnymi wygrawerowanymi wzorami.
- Znalazłam, nya. – Powiedziała dość cicho, bo przecież nie chciała odstraszyć żadnego ze stworzeń, a klucz dziwnym, lewitującym trafem zawędrował do kłódki. Pasował.
Zabezpieczenia zachrobotały i ostatecznie puściły, przez co dostęp do skrzyni stał dla nich otworem. Wielki, niewidoczny uśmiech zagościł na twarzy kotki, ukazując przy tym jej białe ząbki. O to właśnie chodziło, to na pewno ta roślina.
I nim dorosła Żółwioskrzynia zdążyła bardziej zareagować na całe zajście, Anastazja zerwała jedną z większych łodyg, starając się przy tym w żaden sposób jej nie zranić. Później szybkim krokiem odeszła, a będąc w bezpiecznej odległości, znów stała się widoczna. Odnalazła coś, co mogło posłużyć za prowizoryczny stół i na nim, wcześniej odgarniając cały kurz, położyła roślinę. Z buta wyciągnęła swój sztylet, by rozciąć ją po szerokości, na tyle ostrożnie, żeby znajdująca się wewnątrz ciecz nie uciekła, i jedną z połówek podała człowieczce.
- Nie obiecuję, że będzie smaczne, nya. Jednak powinno pomóc.
Być może Ymel spodziewała się jakichś cudów z nacieraniem, lecz w tym przypadku sprawa miała się inaczej. Bo łatwiej było dać porządną dawkę do całego organizmu, niż bawić się w odszukanie każdej plamki. Nie zwlekając, sama przechyliła łodygę do ust i z nutką niezadowolenia odzwierciedlającą się w ruchach jej ogonów, przełknęła płyn.
_________________
Ymel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Sierpień 2015, 23:30
Magia, magia, magia, wszędzie magia. Każdy władał tutaj magią, każdy był przepełniony magią... Czy coś w ten deseń. A co najmniej tak czuła - jakby świat ją oszukał bo była nie tą istotą co trzeba. Foch. A teraz dajcie jakiś wykaz istniejących, humanoidalnych stworzeń, by mogła zdecydować, czym powinna być a nie jest.
Odsunęła się od skrzyni, gdy dolewitował kluczyk, poczuła ciarki słysząc tak blisko głos niewidzialnej. To było tak cholernie specyficzne, że aż zaczęła się zastanawiać co powinna czuć i nie była w stanie dojść do jednoznacznego wniosku. Dlatego postanowiła to traktować w stylu "aha, okej, wszystko jest możliwe" i dać sobie spokój z byciem zaskoczoną.
Gdy kotka odeszła dość szybko nie miała zamiaru zostawać w tyle. Niby mały żółwik, ale wiecie, jeszcze był duży żółwik, i o ile małe stworzonka mają tendencje być kochanieńkie, tak te duże mają często tendencje mordercze. Podejrzewała, że w tak zwichrowanym świecie może to być jeszcze bardziej więc... Lepiej z tym uważać.
Poszła za dziewczyną, patrzyła jak wyjmuje sztylet z buta. I stwierdziła, że trzeba coś z tym zrobić. W sensie coś takiego zrobić. To by było dobre, jako, że sama też lubiła takie bajery. Nie bez przyczyny miała scyzoryk w kieszeni. Znaczy dla większości jest to przyczyna totalnie idiotyczna, ale jednak istniała - zajebiście się czuła z wiedzą, że może jednak się do czegoś przyda.
Ciecz w roślince brzmiała źle. Wyglądała... Jakoś na pewno, ale przy tym oświetleniu nie była w stanie powiedzieć, czy ma to wygląd lepszy czy gorszy, więc powiedzmy tylko, że nie najlepiej jej się kojarzyło. No bo taki kokos to jednak wyjątek w swojej słodyczy. Większość rzeczy leczniczych potrzebuje kila cukru by wydobyć z nich ten wcale nie najgorszy smak a to... Jak dobrze, że w plecaku ma picie. Już żałowała, że się wybrała w takie miejsce. Haha, żart.
- Do dna - mruknęła odbierając od dziewczyny swoją część.
Szybko przechyliła to coś i wypiła, starając się nie czuć smaku. A okazało się... Zaskakująco nijakie. Jakby
piła mgłę. Dziwne uczucie. A le jednocześnie pełne goryczki, która objawiła się dopiero po przełknięciu.
- Nie było najgorsze - powiedziała przerywając jakoś cisze. - Czyli możemy już stąd iść, tak? - dodała, po czym popatrzyła na swoje ręce i zauważyła, że kropki zaczynają się rozmazywać jedna po drugiej. - O, szybko - mruknęła jeszcze jakby pochwalnie, kiwając przy tym z zadowoleniem głową.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 6 Sierpień 2015, 11:03
Wszystko byłoby idealnie, gdyby wypijany płyn wywołał na niej jakiekolwiek wrażenie. Dobry, niedobry, jakiś być musiał, no ale przecież nie dla Stracha, który jedyne rozkosze lub też niesmaki odnajduje w pochłanianych emocjach, a nie normalnym jedzeniu. Cóż, może to i nawet lepiej. Ymel twierdziła, że nie było złe. Może miała rację, może tylko zupełnie odbiegający od kotki gust.
- Ważne, że przyniosło zamierzony efekt. – Z blondynki plamy powoli schodziły, więc zerknęła również na swoje ramiona, nogi. Nawet udało jej się nie pomylić właściwości rośliny i uratować im tyłki. Czy jakoś tak. Bo chyba żadnej nie uśmiechało się z żyć z dodatkową charakteryzacją. Zielony zdecydowanie nie był jej kolorem. - To w końcu magia, tutaj wszystko działa inaczej, nya. Tak, tak, możemy uciekać z tego zatęchłego miejsca. Nyah. – Sama była zadowolona. Im dłużej tu siedziały, tym bardziej wilgotność dawała o sobie znać, a tego kotowata przecierpieć nie mogła.
Na całe szczęście żadne wybuchające prosto w twarz rury czy też niezadowolone z porwania matce dobytku, żółwiątka nie pokazały się więcej na ich drodze, więc szybko przedostały się do schodów, które – jak sobie wmawiała – wydawały z siebie ciche zgrzytnięcia zadowolenia, że nieproszeni goście właśnie się stąd wynoszą.
Odetchnęła z ulgą za już zamkniętymi drzwiami i skierowała się ku wyjściu na bryłę lodu, by dalej wrócić do uprzykrzania sobie życia własnym ironicznym losem. Musiała przyznać, że roślina naprawdę spełniła się w roli magicznego lekarstwa, bo po zielonych kropkach ślad właściwie zaginął. A może to wyłącznie jej się wydawało, że coś jeszcze widzi, bo wiedziała, że wcześniej się to tam znajdowało. Tak czy siak, nie musiała się martwić o pomylenie jej z którymś z tych cętkowanych kotów.
- Także ten... – Brawo za elokwencję. - Sądzę, że nadeszła dla mnie idealna pora na jakiś posiłek. Nyahahaha. Dlatego lepiej, abyś poszła w swoją stronę. No, chyba, że masz ochotę nim zostać. – Kotka wyszczerzyła do niej swoje ząbki w szerokim uśmiechu. W gruncie rzeczy nie miała ochoty żywić się Ymel. Znaczy… Nie dlatego, że uważała ją za gorszą czy coś. Wręcz przeciwnie. Nie wiedzieć czemu miała do niej jakiś pieprzony sentyment albo jak to tam nazwać, przez co, zupełnie jak żyjących w Światach bestii, wolała jej nie skrzywdzić. Chyba, o zgrozo, ją polubiła. Na swój specyficzny sposób, którego okazać nie zamierzała. A później zaczęła już ściszonym głosem. - Gdybyś jednak czegoś potrzebowała, myślę, że twój Reyuin da radę mnie odnaleźć. Lub chociaż mojego Furbo, nya. Ale wiem, że dasz sobie świetnie radę. – Dość tych ckliwych pożegnań, których za życia nienawidziła. Tak łatwo się przywiązywała, że ciężko było dopuścić myśl, że miała znów zostać sama. Teraz to się zmieniło, ale dobrze pamiętała, co czuła.
I jeśli Ymel nie chciała od niej nic więcej, co by mogło Anastazję jeszcze przy niej zatrzymać, rozejrzała się za najdogodniejszą drogą powrotną i zwinnie przeskakując lodowe skałki uciekała na suchy ląd. Uniosła jeszcze w górę rękę w geście pożegnania, a ogony zawirowały w powietrzu. Naprawdę trzymała za nią kciuki, ale za rączkę nikogo prowadzić nie może. Ani nie będzie. Brzask zawył dość żałośnie i tyle ich można było dostrzec.
ajajaja a mówiłam już, że uwielbiam z Tobą pisać? <3
_________________
Ymel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Sierpień 2015, 21:32
Pokiwała głową zgadzając się z Anastazją. No tak, słowo "magia" sprawia, że nagle wszystko wiadome. Znaczy nic nie wiadome, le ostatecznie nie ma się czego czepiać, no bo MAGIA.
Uciekanie z zatęchłej dziury było bardzo dobrym pomysłem. No, żółwioskrzynie były cudownie urocze, ale z drugiej strony jakoś tak... Przypominały jej dzieci. Od nadmiaru dzieci dostawała mdłości, bo zawsze "o jakie to cudowne, maleńkie, śliczniusie"... Bleh. Chodźmy stąd.
Także ruszyła równie szybko co Anastazja, nie zwracając uwagi... No dobra, posłała jedno przepraszające spojrzenie małej żółwioskrzynce, ale to tyle! I wyszła. Razem z Anastazją, stanęła i czekała. I znów było zimno, i znów było nieprzyjemnie, ale co najmniej kropek już nie było!
-Wątpię bym była smaczna - odparła uśmiechając się ponuro i zdając sobie sprawę z tego, że ostatecznie nigdy nie wiadomo. Więc czy kotowate jedzą ludzi? A może Anastazja już nie była kotowatym? W końcu zmieniła się z wyglądu i zapewne z charakteru... Hm, warte zapamiętania, warte ogarnięcia. - Do zobaczenia - dodała nie wtrącając już nic nowego do ich rozmowy. Jednak po chwili wahania z szczyptą niepewności dodała swoje zwyczajowe pożegnanie, choć pora była nieodpowiednia i miejsce też raczej nie to: - Słodkich snów...
Sama też po chwili wyruszyła, starając się obrać trasę którą tutaj przyszły. No bo w końcu nie miała zamiaru zgubić się na samym wstępie. A skąd tutaj przyszły? Na oko to... stamtąd!
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!