• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Off-topic » Kraina Snów w rzeczywistości.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dzieło Sztuki: Abstrakcja

    Godność: Otome Bloodworth
    Wiek: Wizualnie ok. 16 lat
    Rasa: Senna Zjawa
    Nie lubi: Cieni
    Wzrost / waga: 160 cm i 50kg
    Aktualny ubiór: Spódniczka, zakolanówki, koszula, płaszcz, buty wszystko w ciemnych barwach, oraz czerwony szalik.
    Znaki szczególne: Zmieniające kolor i kształt oczy.
    Zawód: Brak
    Pan / Sługa: Brak
    Pod ręką: Dwa zeszyty do rysowania, długopis,
    Broń: Paznokcie?
    Bestia: Chciałbym ._.
    Dołączył: 02 Wrz 2015
    Posty: 198
    Wysłany: 30 Lipiec 2016, 18:44   Kraina Snów w rzeczywistości.  

    Jako że ostatnio przybyło trochę Sennych Zjaw, Cieni i innych postaci które w jakiś sposób nawiązują do tematyki snów, wpadłem na pomysł aby stworzyć temat w którym będzie można pochwalić się swoim snem, a także porozmawiać o wszystkim co ze snami związane - świadome śnienie, wróżenie ze snów itd.

    Ja niestety nie opowiem wczorajszego snu ponieważ byłem trochę w zbyt upojnym stanie by pamiętać podróż do Krainy o.o
    _________________
    Frank
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Sierpień 2016, 15:43     

    Tak się składa, że mam trochę zapisanych snów w dzienniku, więc chętnie coś opowiem. Chodź są dość stare gdyż ostatnio muszę zrywać się z łóżka, a jak nie mam okazji wstać i spokojnie się rozbudzić to sen ucieka mi z pamięci niczym piasek ;_;. Pewnie to znacie.
    Ostatni zapisany opowiada o tym jak z grupką różnych istot wyruszyliśmy do puszczy polować na zombie. Jednak z racji tego, iż mieliśmy dwóch przywódców sprawy zaczęły się komplikować i spędziliśmy kilka tygodni w miejscu ( bardzo streszczam, ale wtedy wszystko tam wydawało mi się zapętlone, więc i nudno o tym pisać ). Ostatecznie nie ruszyliśmy do ataku, gdyż to one zaatakowały nas a towarzyszył im jakiś dym halucynacyjny - choć równie dobrze można to nazwać masową iluzją. Ja zgarnąłem dwa dziwne pistolety które wyglądy jakby strzelały laserem. Przetestowałem je na gościu z grupy który ogarnięty amokiem chciał się na mnie rzucić i jednak wyszło, iż to nie laser a ołów. Ogólnie było dużo biegania i zabijania, jednak to był jeden z tych snów w których mogłem robić więcej niż normalny człowiek, więc było dość fajnie :D. Skończył się gdy znalazłem dwóch towarzyszy, a konkretnie dziewczynę i chłopaka którzy byli parą. Jako, że iluzja podziała na dziewczynę w momencie gdy się obściskiwali z dala od obozu, postanowiła że przebije facetowi nogi gdyż chce go uratować xD. Oczywiście historia została poukładana logicznie i systematycznie, gdyż sen był dość chaotyczny, ale mniej więcej tak to wyglądało.
    Tak z innej beczki, czy ktoś z was eksperymentował kiedyś z cyklami snu?
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 13 Wrzesień 2016, 11:04     

    Cóż, sny pamiętam praktycznie zawsze, przynajmniej jeden na noc. Świadomy sen to dla mnie nic niezwykłego, zdarza mi się całkiem często. Ale nie o tym teraz. Otóż miałam dziś sen, w którym istotną rolę odgrywało nasze forum. Ale od początku (którego nigdy się nie pamięta :D).

    Dzień jak co dzień. Pisałam sobie radośnie na naszym SB, aż tu nagle błąd - cokolwiek bym nie wpisała, obok mojego nicku wyskakiwał X. Początkowo widoczny dla każdego zalogowanego użytkownika. Oczywiście pytania co się dzieje i uwagi żebym przestała sobie żarty stroić nic nie pomagało. Po chwili zaczęła zanikać także moja aktywność na forum, zaczynając od najnowszych postów. Co dziwniejsze, ilość godzin, które spędziłam zalogowana również zaczęła maleć. Później było już tylko dziwniej. Nie wiem skąd wiedziałam, ale pożegnałam się z młodszym bratem i umarłam. Znaczy nie tak zupełnie, bo tkwiłam obecna w świecie materialnym, ale zupełnie niematerialna. Żeby było śmieszniej mogłam wpływać na przedmioty w określony sposób - z bratem, a później z Aną (tak! właśnie z Aną, nie wiem dlaczego) porozumiewałam się za pomocą starego telefonu z klapką, ale żeby nie było za łatwo, to klawiatura (taka zwyczajna, nie qwerty) nie zapisywała wiadomości w postaci wyrazów, a ciągu cyfr - i tak przykładowo A było zapisane jako 2, a S jako 7777. I tu zaczęło się szukanie rozwiązania, bo na SB Ana jako pierwsza i przez długi czas jedyna ogarnęła, że coś jest nie tak. Nie wiem jak się znalazłam u niej, ale wiem, że prowadziła samochód (swoją drogą wyglądała jak ludzka wersja swojej forumowej postaci, co jest dziwne, bo przecież widziałyśmy się na żywo), podczas gdy ja na różne sposoby uświadamiałam jej, że wciąż siedzę na miejscu pasażera (nie czuła gdy ją "dotykałam", ale po użyciu paznokci zostawały na jej skórze czerwone pręgi - dzięki temu wiedziała). Pamiętam miasta, jakieś pole (tu to już zgłupiałam), na którym jakimś cudem udało mi się z Aną porozumieć. Ostatecznie (nie wiem jak - taki przeskok) znalazłyśmy się znów w pomieszczeniu, z którego pisałam na samym początku - należy zaznaczyć, że nie był to mój pokój, a raczej coś jak pokój w akademiku. Aha i miał piętrowe łóżko xD Nie wiem czemu to zapamiętałam. I wtedy zaczęli do mnie dołączać kolejni użytkownicy forum. I w tym momencie następuje epicentrum wszelkiego dziwactwa, bo leżąc na górnym materacu dostrzegłam siedzącego na ziemi rozumnego PANCERNIKA!, który grzebał w systemie i powoli usuwał użytkowników naszego forum z rzeczywistości. Jeśli chodzi o mnie to miałam już liczbę godzin mniejszą niż 30 i powoli zaczęły znikać też informacje z mojego profilu. Oczywiście prosiłam i błagałam, żeby mnie przywrócił, ale gdzie tam... uprał się, że stworzy program do wymazywania ludzi, a ja byłam obiektem jego obserwacji. I wtedy pojawił się Charles (ja nie wiem skąd taki dobór bohaterów, cholercia), który po wysłuchaniu moich opowieści sam zaczął grzebać w kodach, choć wyglądało to bardziej jakby pisał na dziwnym chacie z programem luz z samym komputerem. I znów przeskok, po którym siedzimy sobie wszyscy na stołówce przy wielkim stole. Rozmawiam z pierwszym od brzegu osobnikiem i pytam co wpisał, na co ten mi odpowiada, że dla każdej postaci kod był inny schemat, a gdyby liczba godzin dobiła do 0, to zostałabym wymazana już na zawsze. Tylko już sama nie wiem czy faktycznie się udało, czy po prostu wszyscy tkwiliśmy w tym niebycie. Wiecie takie dziwne uczucie towarzyszące jeszcze po przebudzeniu.

    Oczywiście wydarzenia są opisane przeze mnie ze szczegółami, które udało mi się zapamiętać. Sen w niejednym miejscu zwyczajnie "skakał" i wbrew pozorom trwał dość krótko. Wydaje mi się, że to wszystko i dziękuję za uwagę. Czas zacząć się leczyć :D
    _________________
    Egon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Wrzesień 2016, 03:42     

    (Ja niestety nie załapałem większej części swojego snu, a bardziej jej dalszą część. Piszę więc tu dopóki pamiętam.)

    Ogólnie było to zlepkiem wielu wydarzeń, który i tak sprowadzał się do jednego, ale to pokrótce. Robiłem różnie rzeczy. Jechałem autobusem do urzędu, przechadzałem się, widziałem ludzi, których twarzy nie mogłem zapamiętać ani jednej. Było trochę, acz nie zapamiętałem. Pod koniec dopiero dosłuchałem lepiej "efektom dźwiękowym", które towarzyszyły mi przez ten cały czas, a mianowicie dziwne oddźwięki wydawane przez abominacje. Słyszalne lepiej jedynie, gdy koncentrowałem się na nich. To było coś w stylu wielu osób próbujących na siłę coś powiedzieć, ale ich wysiłek spełzł na niczym. Nie czułem jednak strachu kiedy tak się działo, ale fakt zacząłem się nad ty zastanawiać i niestety ciężko mi opisać.
    Wszystko kończyło się na walce z... kotem. Tak, uchylałem drzwi, wpuszczałem rzekomo niczego nie spodziewającego się kota i wiedziałem o czterech wariantach. (Czego bym nie zrobił kot przybierał humanoidalną formę. Jeden, sprowokować ludzką formę chyba i przekonać go do czegoś, drugą było spacyfikowanie go w świetle słońce, jeżeli do tego doprowadziłem. Trzecią formą zaś... ojej. I czułem się jak w jednostronnym boss fighcie. Ta forma przypominała bardzo Deadpoola po zyskaniu bohaterskich mocy, lecz nie o nim mowa. Bardziej komuś podobnego ubranego w strój roboczy i początkowo szło mi zablokować te ataki, ale po chwili nie zdołałem powstrzymać jego ręki i straciłem dokładnie 70% zdrowia. Naprawdę nie miałem chwili, by samemu zaatakować. To było ponad moje możliwości. I że tak powiem "zatrzymałem" tą walkę jak w grze kiedy robi się pauzę. Atak widziałem ukradkiem z jego strony już we mnie wiedział, a ja domyślałem się że gdybym odpauzował to by mnie wtedy zabił. Na bank.

    Mniej więcej wtedy się obudziłem ok. 4:30 jak widać na zegarku. Napisałem teraz, by nie przepuścić okazji do opowiedzenia go wam.
    To wszystko.

    EDIT: Hej... wiecie, że to podobne jest do tego?
    https://www.youtube.com/watch?v=YYb9kSCkjE8
    Tyle że mniej creepy, łagodniejsze i nie aż tak zagłuszające począwszy od 1:15 minuty. :D
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 15 Styczeń 2017, 19:25     

    Mi się ostatnio śniło, że byłem soldatem w Prypeci i zabijałem przedstawicieli frakcji Najemnicy, czy tam jakichś Czeczenów w zniszczonym mieście. Tyle, że ja lata nie grałem w strzelanki, a co dopiero w S.T.A.L.K.E.R.a :V. Najpierw prowadziłem ogień z daleka, używając snajperki (chyba jakiś M24 albo L96). Zdjąłem kilku, lecz potem zaczęli szturmować masowo budynek. Pamiętam, jak osaczyli budynek, w którym się kryłem z drużyną, próbowałem sam uciec, zdezerterować. Rzuciłem snajperkę, podniosłem jakiś lekki PM (coś a'la Sten) i biegłem przez połączone klatki schodowe bloków. Koniec końców jednak wrogowie mnie osaczyli i sen mi się urwał.
    Swoją drogą, jest na forum jakiś dobry oneironauta, który byłby skłonny pomóc w nauce świadomego śnienia? ;)
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 9 Maj 2017, 19:59     

    Jechałam z babcią i bratem do centrum handlowego zaledwie parę przystanków od naszego mieszkania. Mieliśmy coś zjeść, porobić zakupy i tak dalej. Zwykłe sobotnie popołudnie, gdzie nigdy nikomu się nie spieszy. Wysiedliśmy, a przynajmniej tak myślałam, bo brata nigdzie nie było. Babcia, bo tak ją nazywaliśmy, była miłą panią z kokiem siwych włosów i w nieco znoszonym beżowym sweterku. Pomogłam otworzyć jej kram na przystanku. Sprzedawała tam różności z gliny. Czajniczki, czarki, malowane donice, dzwonki wiatrowe. Wszystko eleganckie, choć nieco rustykalne.
    Trochę posiedziałam przy stoisku, póki wszystkiego nie ułożyła jak trzeba i poszłam szukać brata. Myśląc, że po prostu pojechał dalej przez swoją ciamkowaść i tłum, wsiadłam w pierwszy autobus, który tam jechał. A znaczy wsiadłabym, gdybym miała bilet.
    Z jakiegoś powodu, bus miał jeden fotel na dachu, więc wskoczyłam na niego i mocno trzymałam się przez resztę drogi, bo telepało jak skurczybyk. Dodzwonić się do brata nie mogłam, telefon świrował. No nic. Wolałam nie spaść. Nie wiedzieć kiedy wyjechaliśmy z miasta na jakąś zapadłą wieś. Ale w końcu zobaczyłam przystanek! Ale bus go minął i pojechał nieco dalej, ku opuszczonemu opactwu. Gotycki budynek wyglądał jakby wyrósł z ziemi. Tak mocno był osadzony w miejscowym krajobrazie. Zatrzymaliśmy się zaraz przy wejściu i zeskoczyłam z busa. Prosto pod nogi woźnicy, choć kareta zaprzęgnitych koni nie miała. Czteroosobowa, cała czarna, acz wnętrze miała przestronne, wygodne i eleganckie, wykończone materiałowymi tapetami. Ze środka wyszły trzy osoby. A ja gapiłam się w otępieniu na woźnicę.
    - Jest piękny - pochwaliłam pojazd nie chcąc go złościć, że pojechałam na gapę. On tylko poprawił swój czarny cylinder i zakręcił wąsem.
    - Taak... piękna sztuka. Szkoda, że wymiera - odparł i otworzył jedną z książeczek, które wiózł ze sobą. Wszystkie wyglądały na przeraźliwie stare. Bogato ilustrowane, pociągnięte barwnymi tuszami.
    Spojrzałam na zachęcające wnętrze opactwa i weszłam za gośćmi ubranymi jak na osiemnastowieczny bal. Okazało się, że nie tylko ja odstaję. W środku, przy nakrytych obrusami stołach stała grupa kobiet, bizneswomen, podziwiających się w lusterkach. Raz się śmiały, raz patrzyły z obrzydzeniem, czasem nie chciały pokazać swojego odbicia koleżankom.
    Wybrałam stoliczek na przeciwko wejścia, nie wiedząc co ze sobą zrobić. "MALOWANE PIÓRA PANI ???" głosiła złota tabliczka. W okrągłych szkiełkach, jak od rantów salaterek, osadzono ilustracje i napisy.
    Owe malowane pióra były tylko jedne. A raczej jedno. Z tym, że w tym samym czasie, w różnych domach kilku zamożnych panien z dobrych domów. Teraz leżało obok, w szklanej szkatule. Rozejrzałam się wokół. Pełno starego żelastwa i antyków.
    Tylko ci ludzie. Niektórzy strojni niczym hrabiny i hrabiowie, reszta jak wyjęta z magazynów modowych, banków i zarządów światowych molochów. Przeszłam do luster, gdy te kuguary sobie poszły. W pierwszym wyglądałam jakby skóra wokół oczu mi się rozkładała albo jakbym została oblana wrzątkiem.
    W drugim wyglądałam jak świeży trup, któremu zabrakło na balsamistę. Pomijałam opisy pod lusterkami, bo to i tak było wystarczająco dziwne.
    W trzecim, przy którym tamte kobiety jak się krzywiły lub śmiały, nie zobaczyłam w zasadzie nic. Ot parę zmian skórnych, których boi się każdy nastolatek. I o co tyle krzyku?
    Zapadł wieczór. Z jakiegoś powodu latałam już w sukni na podobieństwo towarzystwa z epoki. Widać mnie przebrali. Samotna buteleczka na parapecie, odkorkowana wzbudziła moje podejrzenia. Jakieś krople, valium czy inne świństwo. Napis był zamazany... odłożyłam buteleczkę i przetarłam suknią. Nie zostawię na tym swoich odcisków.
    Właśnie oglądałam jakieś drogie, niby magiczne kamienie oraz identyfikator finansisty, który blondyn zostawił na stoliku. R. Iris... Javes? Było za ciemno, żeby to przeczytać.
    R? Rowan? Robert? Chciałam dowiedzieć, się co to za taki, bo wszędzie go było tego wieczoru pełno. Błyskał rekinim uśmiechem, muszkę miał rozpiętą, a do tego wyglądał jak zawodowy łowca posagów.
    Przeniosłam wzrok na kamienie, ale on chyba zauważył, że jest tam jego identyfikator. Kątem oka dostrzegłam jego uśmiech i to jak idzie gdzieś indziej. Nie wracałam do papierka. Zbyt niebezpieczne.
    Drugiego dnia ekspozycje się zmieniły. W miejsce lusterek, kamieni i innych ponoć magicznych bibelotów, stały jakieś podajniki z suplementami diety dla zwierząt... i ludzi. Ogólnie reklama jak się patrzy.
    Dołączyłam do kolejki, bo każdy mógł wziąć parę dla swoich zwierzaków. Blondyn był zaraz za mną i patrzył na mnie z szyderczym uśmiechem. Pewnie w jego oczach byłam jakąś głupią smarkulą i tyle, ale wyraźnie miał chrapkę na coś jeszcze, bo jego wzrok czasem zachodził nieco za nisko. Zacisnęłam zęby. No nic.
    "POTRÓJNA DAWKA BIAŁKA DLA TWOJEGO KOTA" głosił napis. Wzięłam jedną drażetkę, dla Mamrota. Była różowa, w kształcie siedzącego kota. Jak marsjanki dla dzieci.
    Dla psów też były. W kształcie psów. Mniejsze i większe. Też wzięłam, bo w domu czekały na mnie dwie futrzaste bestie.
    Na koniec było stanowisko dla ludzi... były tam takie czerwone kubeczki przypominające miniaturowe plastikowe wiaderka z zabawkowego. Jedne puste, inne wypełnione jakimś kisielem.
    "O" oraz piktogram przedstawiający człowieka. Pierwszy nie miał opisu i oznaczał puste wiaderka. Drugi zawierał informację "WEŹ I ZYSKAJ 2 MINUTY ŻYCIA W ZAMIAN ZA LUDZKIE ISTNIENIE - musisz wypić całość w maksymalnie 4 łykach". Popatrzyłam jeszcze na inną tabliczkę z boku "TYLU SIĘ DZIŚ ZAWAHAŁO - 36". Kolejka napierała, blondyn wskazywał koleżance na tę część ze śmiechem. Nie wiem czemu, ale wzięłam ten drugi. Blondyn też. Patrzył, czy go przechylę i gdy tylko to zrobiłam on też się podjął tego wyzwania. Chyba chciał mi zaimponować.
    Smakowało obrzydliwie. Słodkawa maź wypełniła mi usta. Waliło niczym krematorium. Zawierała jakieś kawałki o konsystencji rozgotowanego kurczaka i kawałków kości. Przełknęłam pierwszy łyk i wzięłam drugi. Koniec. Dość. Bo się porzygam przy wszystkich. Przełknęłam to i wywaliłam do śmieci. Kanibalistyczne stoisko... koty dla kotów, psy dla psów, ludzie dla ludzi.
    Podeszłam jeszcze do jakiegoś stoiska z upiększającymi tabletkami i lusterkiem "ZOBACZ JAK MOŻESZ WYGLĄDAĆ". Obraz w lustrze staje się zmieniał. Raz wyglądałam jak facet, raz baba. Raz nos był długi i prosty, a zaraz potem jakby ktoś przywalił w niego łopatą. Bubel jak nic.
    Potem sen się skończył... a szkoda, bo był ciekawy. :)
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 9