• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 17 Maj 2015, 16:13   Pałacyk - Spadająca gwiazda



    Na skraju Malinowego lasu w pobliżu malowniczego miętowego jeziorka znajduje się piękny pałacyk. „Spadająca gwiazda”, bo taką właśnie nazwę nosi ten niezwykle urokliwy budynek. Być może jest to nawiązanie do złotej gwiazdy, która została umieszczona na szycie dachu tego domostwa a może to zasługa lokalizacji dogodnej do podziwiania rozgwieżdżonego nieba? Te wątpliwości mógłby rozwiać architekt, ale raczej trudno o spotkanie z nim. Pałacyk celowo został postawiony z dala od innych „ludzkich” siedlisk i cywilizacyjnego zgiełku, jest to miejsce, w którym można zaznać spokoju i cieszyć się nie tylko przepiękną okolicą, ale i wspaniałym dziełem architektonicznym. Już na pierwszy rzut oka widać, że każdy detal został tu dopięty na ostatni guzik, szczególnie piękne są pozłacane zwieńczenia okalające okna i dach. Ściany pomalowane na biało przyjemnie kontrastują ze złotem oraz malinowo fioletowym odcieniem dachówek. To wszystko, co prawda zaczęła przysłaniać roślinność, której od dawna nikt nie próbował okiełznać, jednak ma ona swój dziki urok. Pałacyk składa się z dwóch pięter oraz poddasza na pierwszym znajduje się: przedpokój, korytarze, kuchnia z przejściem do jadalni, salon z kamiennym kominkiem oraz wyjściem na obszerny taras, łazienka, dwie puste sypialnie z wspólną łazienką, schody. Drugie piętro skrywa długi korytarz, dużą sypialnie z wyjściem na balkon oraz przydatną łazienką, kolejne dwa puste pokoje zaś, co do poddasza może się tam natknąć na kilkanaście drewnianych skrzyń, kryjących pozostałości po pierwszych właścicielach pałacyku. Niedaleko pałacyku rozciąga się piękne jezioro, którego zbiornik wypełnia woda o miętowej barwie jak i smaku, wiec można uznać, że jest to bardzo odświeżająca sceneria. Przyjemny miętowy aromat szczególnie intensywny jest o poranku oraz zmierzchu wtedy można również natknąć się na gęste chmury miętowej mgły unoszącej się w okolicy.

    A teraz nieco o historii tego miejsca „Spadająca Gwiazda” urzekła już nie jednego, do tej pory posiadała już dwunastu właścicieli jednak żaden nie wytrzymał tu dłużej niż kilka miesięcy, rekordzistą był pewien Kapelusznik, który spędził tu aż pół roku. Chodzą słuchy, że to miejsce jest nawiedzone, błękitne płomienie buszujące po polanie, głosy znikąd roznoszące się po całym domu oraz wiele innych dziwnych incydentów. To tłumaczy, dlaczego pałac mimo swej okazałości był tak tani.

    Teraz swe zmagania z nim przechodzi kolejny właściciel, numer trzynaście przypadł właśnie młodej Cyrkowej panience znanej, jako Seamair, której nie straszne były zarówno plotki jak i upiory krążące wokół tego domostwa. Z czasem okazało się, że rogatej nastolatce udało się zaprzyjaźnić z częścią wcześniej wspomnianych „upiorów”, których sporą część stanowili dzicy mieszkańcy Krainy Luster. Bestie bywają bardzo terytorialne i nie wszystkie pogodziły się z faktem, że jedna z ich ulubionych polan została zajęta przez jakiś pałac… cóż nikt z dwunastki poprzednich właścicieli nie życzył sobie takiego towarzystwa za to Poskramiaczka szybko się z nim oswoiła, a przynajmniej z jego sporą częścią.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 30 Maj 2015, 21:56   

    Do domu wróciłam zdecydowanie zirytowana, bestie, które napotykałam po drodze musiały to wyczuć, ponieważ zachowywały pewien dystans. Nexus po wysłuchaniu mojego żalenia się uciekł na polowanie, wiedziałam jednak, że po zmroku będzie się kręcił w okolicy pałacu jak to miał w zwyczaju. Zamknęłam się w swoim pokoju gdzie padłam na łóżko wzdychając bezsilnie.
    -Co za porażka… żałuję, że tam poszłam, uznali mnie za jakaś nachalną kretynkę, grrrr….
    Zaczęłam mówić swoje myśli na głos, oczywiście na ciekawskich nie musiałam długo czekać. Na krawędzi balkonowego ogrodzenia wylądowała Filomena, jeden z duchów tego pałacu jak to miałam w zwyczaju ją nazywać. Alphard, który był wyjątkowo niezadowolony z faktu, że na polanie pojawił się pałac, Filomena wraz z swym partnerem przyczynili się w znaczący sposób do przepłoszenia poprzednich właścicieli tego miejsca, również mnie z początku nie mieli zamiaru zaakceptować, ale z czasem się to zmieniło i mogę powiedzieć, że nawet się polubiliśmy. Te sowo podobne bestie są bardzo mądre znają się na wielu sprawach, dlatego to do nich zgłaszam się często w kwestii rady.
    -Co się stało dziecko? Nie przyjęto Cię tak ciepło jak tego oczekiwałaś?
    -Fili ja nie chcę o tym teraz rozmawiać, chyba pójdę nazbierać trochę ziół.. w końcu kontakt z przyrodą wycisza.
    -Jak wolisz… W takim razie przynieś nam trochę makiatek ich nasiona są dobre na trawienie, hmm rośnie ich trochę po drugiej stronie jeziorka.
    -Makiatki? Nie znam tych roślin jak wyglądają?
    -Mają długą fioletową łodygę, drobne liście i duże kwiaty o szafirowej barwie ah tylko nie pomyl ich z ..
    -Jasne, makiatki. Wrócę niedługo!
    Nie usłyszałam reszty sowiej wypowiedzi, ponieważ skorzystałam z portalu, aby przenieść się w okolice jeziora, przejście szybko się za mną zamknęło. Przez długi czas spacerowałam wokół jeziora , wiatr był dziś wyjątkowo silny przez co nieustanie musiałam poprawiać włosy które utrudniały mi widzenie. Nagle mojemu spojrzeniu ukazały się piękne rośliny opisem pasujące idealnie do tych które opisała mi Filomena, dlatego też nie zastanawiając się długo podbiegłam do miejsca w którym rosło ich najwięcej i zabrałam się za ich zrywanie. Okazało się ze ich wyrwanie nie było tak łatwe jak sądziłam, musiałam skorzystać z noża. Szafirowe kwiaty miały wyjątkowo przyjemny zapach, intensywny jednak kojący. Gdy uznałam, że zebrałam już wszystkie potrzebne mi zioła ruszyłam z powrotem do domu, z czasem jednak coś zaczęło się dziać… Wszystko przede mną zaczęło nieprzyjemnie wirować, przez co trudno było mi się utrzymać na nogach.
    -Co jest?
    Starałam się iść prosto jednak było to niemożliwe, co chwila potykałam się o własne nogi aż w końcu zaczęłam zaliczać regularne upadki. Przestraszona przez dłuższą chwilę nie podnosiłam się z ziemni, nie wiedziałam, co się stało i czemu świat nagle zaczął tak wirować. Było mi niedobrze, jednak próby podniesienia się z ziemi po paru krokach kończyły się ponownym upadkiem.
    -Ktoś tu jest! Przestań natychmiast!
    Bałam się, że ktoś właśnie mnie atakuje na ten dziwaczny sposób, że utrudnił mi skutecznie poruszanie się, aby teraz zaatakować. Obserwowałam okolicę, choć nie było to proste, ponieważ i tak wszystko kręciło się i zlewało ze sobą. Oblał mnie zimny pot, chciałam jak najszybciej znaleźć się w pałacu, dlatego ponownie skorzystałam z swej mocy. To nie był dobry pomysł… zamiast tak jak chciałam wylądować na łóżku spadłam na biurko przy okazji strącając i rozbijając w drobny mak ulubiony wazon.
    -Fili! Gdzie jesteś? Ktoś tu jest, ktoś mi coś zrobił… nie mogę normalnie chodzić!
    Zawołany ptak ponownie zjawił się na balkonie jednak szybko wleciał do pokoju lądując na krawędzi nocnej szafki. Ja chwilowo widziałam przed sobą tylko różowawą plamę, co więcej miałam nieprzyjemne wrażenie, że za chwilę pożegnam się z drugim śniadaniem…
    -Dziecko! Coś ty przyniosła?!
    Spłoszona bestia momentalnie odleciała na krawędź okna i przysłoniła dziób skrzydłem.
    -Przecież miałam przynieść dla was makiatkę… o co chodzi?
    -To jest potyknica! Ostrzegałam Cię byś ich nie pomyliła! To przez nią nie możesz się poruszać. Potyknica zaburza równowagę i wywołuje mdłości i ból głowy, a jej działanie może trwać nawet kilka dni…, chociaż Tobie podobni z miast mogą mieć lekarstwo.
    -Jakiego lekarstwa?
    -Musisz iść do miasta dziecko, ja nie mogę Ci pomóc.
    -Iść? Dobry żart… ledwo mogę wstać a co dopiero iść.
    - Zostaw to mnie.
    I tak oto po jakiejś godzinie leżałam na grzbiecie rajskiego ptaka, którego zadaniem stało się przetransportowanie mnie do miasta, ja z kolei z całych siła starałam się nie zwymiotować na piękne pióra mego wybawcy…
    z.t
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 23 Kwiecień 2016, 00:56   

    Zdarza się, że dostajemy coś, czego momentu pojawienia się nie jesteśmy w stanie ulokować w czasie ani zrelacjonować nawet z pominięciem drobnych szczegółów. Zwyczajnie nie wiemy, skąd pochodzi dany plik, kto polecił nam dany film, kiedy pierwszy raz zjeżdżało się na sankach, kto z rodziny jako pierwszy powiedział o istnieniu magii, bądź też kiedy pierwszy raz zrozumieliśmy, czym jest deszcz.
    Bywa, że w domu znajdzie się książka, której nigdy wcześniej nie mieliśmy w rękach i nie było możliwości, by ktoś nam ją dostarczył ot tak. A jeśli stan regałów wcześniej nie posiadał jej w swoim zasobie, prawdopodobnie pozostaje jedynie opcja włamania się kogoś bądź czegoś i podarowania jej jak gdyby była narzędziem zbrodni.
    Bo jest.
    Skóra, okalająca tę księgę, posiada inskrypcję wyżłobioną w jej strukturze, a każda literka starannie zalana jest krwią zwierzęcą, która z kolei skrzepła. Słowa prezentują się następująco:

    Morze tonie w czarnych żaglach, strome brzegi w białych czaszkach
    To kompania w śmierci barwach - kamraci ze skalnych arkad
    Rozlani niczym farba w kwadraturze morskich armad
    Prorok, stwórca - winowajca - nie unikniesz ze mną starcia


    Kilkadziesiąt kartek pergaminu posiada słowo w słowo treść zawartą w tym temacie: klik, przy czym w miejscu linkowanych tematów znajdują się wszystkie posty MG w nich zawarte.

    Nadawcą jest nic innego jak Magia. Nie ma odcisków palców, śladów na podłodze, pozostawionego włosa bądź nitki z ubrania. Niczego, wskazującego na tak prymitywną formę doręczenia. Po prostu jest.
    Księgi nie da się zniszczyć w jakikolwiek sposób – każda próba modyfikacji kończy się odepchnięciem winowajcy. W nocy emanuje lekkim poblaskiem, za dnia momentami drga w miejscu jej składowania. Każde przewrócenie kartki szeleści jak fale na morzu, a każdy trzask zamykania jej tożsamy jest z burzowym grzmotem. Strona tytułowa mówi o byciu Księgą Bestialskiego Pościgu, a na ostatniej stronie zawarta jest ilustracja, przedstawiająca ostałą się wyspę z widokiem na podniszczoną przystań. Ten obraz zaprasza czytelnika do wybrania się na ukazywany skrawek lądu.

    Unikat, wykonany w liczbie kilku sztuk. I jeden z nich znajduje się na nocnej szafce w twoim pokoju, Seamir. Zadbaj o niego jak o narzędzie zbrodni – dochowaj i dokładnie przeczytaj. I odwiedź miejsce akcji bądź przekaż księgę komuś innemu, bo opowieść w niej zawarta pragnie zarówno świeżej krwi jak i rozgłosu.

    Mam nadzieję, że pozostali uczestnicy Bestialskeigo nie mają mi za złe, że Kejko na innej postaci księgę dostaje. A jeśli mają, to ujmę to tak: wciąż wszystkich ksiąg nie rozdałem ^^
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 11 Lipiec 2016, 12:31   

    Ten dzień i ta noc niezwykle obfite były w wrażenia, nic, zatem dziwnego, że po powrocie do domu resztki energii tak szybko ze mnie ulatywały. Powitali mnie jedyni domownicy poza mną samą, czyli bestie, zarówno te żyjące w pobliżu mego pałacu, jaki i te, które upodobały sobie sam budynek. Byłam jednak zbyt zmęczona, aby wdawać się z swoimi przyjaciółmi w jakieś żywsze dyskusje, zganiłam jedynie kilka za ponowne zrobienie bałaganu… a przecież sprzątałam wszystko jeszcze kilka dni temu. Bałagan jednak był dla mnie teraz mało istotny jedyne, o czym teraz marzyłam to gorąca kąpiel i długi sen.
    Kiedy już bestialskie towarzystwo zostało rozgonione udałam się do łazienki zamykając za sobą drzwi. Zsunęłam z siebie mokre jeszcze ubranie, owiane zapachem morskiej wody, po czym usiadłam na skraju wanny i odkręciłam kurki z wodą. Dodany przeze mnie płyn o słodkim kwiatowo-owocowym aromacie wypełnił łazienkę swym zapachem, zaś wannę obfitą dawką piany. W między czasie zrobiłam porządek ze swoimi włosami, rozczesując je dokładnie. Gdy wanna się napełniła od razu zanurzyłam się w gorącej wodzie i gęstej pianie mrucząc przy tym z przyjemności, jaką dawał mi ten moment. Cała zanurzyłam się w wodzie, po czym już w pełni oblepiona pianą mogłam się wygodnie rozłożyć, przymknąć powieki i relaksować. Mimo zmęczenia relaks wcale nie przychodził tak łatwo kiedy to co róż w mojej głowie pojawiały się wspomnienia. A to te z krateru, w których analizie poddawałam zdarzenia nie mogąc odnaleźć chwili, w której…, w której wpadłam w pułapkę Foki. Jednak przynajmniej w swoim nagłym zniknięciu dałam mu odwet, prawda? Ciekawe czy nie przymarzł do lodowej tafli…
    Wspomnienia o czarnowłosym szybko jednak przykryła lawina kolejnych, tym razem o białowłosym jegomościu, domniemanym Dorianie który miast okazać się mym śmiertelnym wrogiem stał się… Od razu poczułam jak zapiekły mnie policzki a na wargach zatańczyło przyjemne mrowienie. Czy mogę jeszcze się łudzić że to wszystko sprawka feralnego eliksiru? Czy ja chcę się łudzić?
    Zaczęłam bawić się pianą, tworząc z niej najróżniejsze kształty. Uspokoić myśli, rozproszyć je… nie sposób, nawet przy najszczerszych wysiłkach. To było nowe, te uczucia i doznania, które przyniosły mi tyle ekscytacji, radości i przyjemności. Samotność dotąd mi nie doskwierała, nie myślałam o tym że w moim życiu mógłby się pojawić ktoś jeszcze, ktoś kogo osoba będzie bardziej znacząca niż dobra znajoma czy ulubiony krawiec. Ale czy mi wolno tak postępować? Dawać nadzieję? Nie wiem wszak czy potrafię…kochać? Jednak przestrzegłam Aarona o tym, zna On ryzyko. Co w tym, zatem złego? Oboje jesteśmy dorośli i oboje świadomi tego, że bawiąc się ogniem można doznać poparzeń. Zatem? Niech się dzieje, co chce się dziać, tutaj nie sposób nic planować, bo, na co sztuczność? Czas pokaże czy ten deszcz iskier da z siebie płomień.
    Z tą myślą oddałam się reszcie kąpielowych zabiegów, wypróbowałam nowe olejki do ciała oraz te do pielęgnacji włosów. Na dobre kosmetyki, piękne ubrania oraz akcesoria nigdy nie żałowałam złota, może w tym jeszcze aspekcie nie licząc rogów przypominałam jeszcze Upiorną.
    Po przyjemnej kąpieli nałożyłam na siebie cienką nocną koszulkę i uciekłam w objęcia Morfeusza, musząc, uprzednio stoczyć walkę o poduszkę z małym Noaliksem. Od kiedy parka tych bestii doczekała się szczeniąt w moim życiu naprawdę przybyło atrakcji…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 11 Lipiec 2016, 13:53   

    Sen miałam mocny i długi, bo takiego właśnie potrzebowałam po tak wyczerpujących „atrakcjach”. Obudziłam się w niezwykle dobrym humorze, pewnie, dlatego spędziłam nieco więcej czasu w kuchni, przygotowując własne śniadanie. Zwykle omijałam ten posiłek, dziś jednak uraczyłam się owocową sałatką i miodowym chlebem, jedno z nowych odkryć podczas wizyty w piekarni. Gdy sama zaspokoiłam głód zabrałam się za przygotowywanie posiłków dla bestii, oczywiście nie wszystkich, bo te zdrowe same doskonale radziły sobie z zdobywaniem pożywienia, jednak był też bestie ranne i chore dla tych należało przygotować posiłek oraz odpowiednie eliksiry. Nie wolno mi było zapominać o obowiązkach względem bestii.
    Zajęta pakowaniem leków nie zauważyłam nawet, kiedy na skraju szafy przysiadł Tetius. Gdyby tylko mógł się uśmiechać jestem pewna, że właśnie obdarzyłby mnie złośliwym uśmieszkiem.
    -No no ktoś tu wczoraj nieźle zaszalał…
    -Chyba nie sądzisz, że będę Ci się z czegoś tłumaczyć. Z resztą to wszystko to po części i Twoja wina Teti. To Ty mi go wskazałeś, to Ty… ale potem i ja sama pomyliłam go z naszym wrogiem, mogłam go zabić…
    -Mogłaś zabić a uwiodłaś. Nie wiem czy wolałbym tego pierwszego będąc na jego miejscu.
    -Ah do prawny? Nie bądź taki mądry, bo zaraz Cię uszczuplę o kilka tych twoich kolorowych piórek.
    -S-spokojnie przecież… A w ogóle to w skrzynce jest list.
    -Hm? Może kolejne dziwne zaproszenie. Pójdę sprawdzić a Ty leć na zwiad, dowiedź się od kolegów czy w lesie działo się lub dzieje coś godnego naszej ingerencji.
    -Lecę, jak zawsze wiecznie wysyłany na posyłki…
    -Coś mówiłeś?
    -Nie, nic… poza tym, że niedługo będę z powrotem.
    Uśmiechnęłam się tylko triumfalnie, a po tym jak moja ptaszyna wyleciała przez uchylone okno ja powędrowałam do skrzynki pocztowej. Rzeczywiście był tam list adresowany do mej osoby, zaciekawiona otworzyłam go od razu dokładnie czytając jego zawartość. „Urocza Poskramiaczko…” Już samo to wydawało mi się osobliwe, stłumiłam jednak parskniecie śmiechu i czytałam dalej. Treść listu mnie zaintrygowała, zatem autorka osiągnęła swój cel. Anastasia Charlton…, kim jest i czego chce ode mnie a już zwłaszcza od bestii. Przez chwilę przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad tym jak powinnam postąpić. Postanowiłam odpisać i zabrałam się za to od razu, wróciłam do pałacyku, przysiadłam do biurka i szybko sporządziłam wiadomość zwrotną. Kopertę z listem wysłałam tak jak zwykle, czyli za pośrednictwem bestii, zapach oraz określenie miejsca zwykle wystarczyły, aby miała pewność, że list trafi gdzie trzeba.
    Gdy Teti wrócił byłam już przygotowana do wyjścia. Okazało się, że czeka mnie nagła interwencja do bestii, która co dziwne nie była znana pozostałym. Nie wiedziałam jak mam to rozumieć… jednak nie mogłam zignorować, jeśli rzeczywiście jakaś bestia czekała na pomoc.
    Zt.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 3 Marzec 2018, 18:14   

    Wieść o tym, że na polanie, pojawił się Różany Strażnik, w towarzystwie martwego lub nieprzytomnego człowieka dotarła do mnie błyskawicznie (aż dziw jak łatwo przekonać avi do wyświadczenia przysługi w zamian za nektar z kwiatów cierniowca) i zrujnowała wszystkie plany, jakie usnułam na dzisiejszy dzień. A kto wie, czy i nie na nadchodzące tygodnie. Z jednej strony ogarnęła mnie fala ekscytacji z drugiej, nurkowałam w jeziorze obaw. Była to jednak szansa, na którą czekałam już długi czas, i nie mogłam jej zmarnować. Wiele ryzykowałam, wszak nie całkiem wtajemniczyłam organizację w szczegóły swego małego planu… Jednak gra była warta ryzyka, zwłaszcza jeśli mogła mnie uwolnić od wypełniania tych wszystkich raportów, po godzinach spotkań i słuchania opowieści ze strony Opetańców, którzy zwykle i tak nie pamiętali nic istotnego. Po co więc marnować czas na słuchanie dziesiątek Opętańsów, skoro można spróbować stworzyć własnego?
    Na nowo podsycając w sobie płomień motywacji, udałam się na miejsce spotkania, gdzie czekał już strażnik. Bidaka nie czekało miłe powitanie, ponieważ jako osoba wiedząca to i owo w zakresie medycyna, na wstępie stwierdziłam, że przyniósł mi trupa, który na nic mi się nie przyda. Dobre paręnaście minut zajęło mu tłumaczenie, iż człowiek żyje, zaś fakt, iż przypomina martwego, jest skutkiem mocy, jakiej na nim użyto, aby pozbawić go przytomności. Nie czułam się w pełni przekonana i zapowiedziałam, że jeśli jeniec nie odzyska przytomności, to pojawię się w Bramie jeszcze nim zapadnie zmrok. Mężczyzna zapewnił, że za godzinę, najpóźniej dwie, chłopak wróci do żywych… nalegał też, by pomóc mi w dostarczeniu go, czemu odmówiłam, sama świetnie potrafiłam sobie poradzić.
    Już znacznie prędzej obmyśliłam całą strategię z prowadzonym przeze mnie eksperymentem i wiedziałam, że największym wyzwaniem, będzie dla mnie udawanie życzliwości wobec człowieka. To Ludzie stworzyli Morię, to ona zatrudniała naukowców takich jak mój ojciec… ludzi bez sumienia, którzy w innych istotach widzieli tylko bank organów… Nadejdzie czas, kiedy, przyjdzie mi się cieszyć z zemsty i zamknąć wszystkie sprawy związane z życiem, o jakim nadal pragnę zapomnieć. Jak jednak zapomnieć o kimś, przez kogo, jestem, kim jestem… Tego właśnie miałam zamiar oszczędzić, nieprzytomnemu jeszcze chłopakowi. Przez jakiś czas, musiałam wyzbyć się wzgardy, do rasy, jaką reprezentował.
    Korzystając ze swoich mocy, przeniosłam mego królika doświadczalnego wprost do przygotowanego już znacznie wcześniej pokoju. Gdyby nie fakt, iż był nieprzytomny, to na pewno doceniłby komfort podróży, jaki zapewniały portale, oraz ‘mydlana’ bańka, w jakiej tymczasowo go zamknęłam. Skoro już miałam go obserwować, pomyślałam również o własnym komforcie, zmieniając swój dom w centrum obserwacji. W pierwotnym założeniu chłopak trafiłby do mojej ukrytej pracowni w zakazanej plaży. Teraz wylądował na łóżku w jednym z kilku, pustych i niewykorzystywanych od lat pokoi gościnnych. Mimo iż od własnej strony, wszystko zdawało mi się staranie zaplanowane, to nie mogłam, przewidzieć jak po przebudzeniu zachowa się sam nieznajomy.
    Nieco niepewnie złapałam za dłoń, bezwładnie zwisająca poza ramę łóżka i ułożyłam ją na posłaniu, jednocześnie sprawdzając chłopakowi puls. Nie miał go… lecz wedle słów, strażnika był to jedynie efekt iluzji. Biada im jeśli sobie ze mnie zakpili… pomyślałam, po czym mój wzrok zatrzymał się na twarzy, pokrytej pajęczyną zaschniętej krwi. Z niezadowoleniem zerknęłam, na ranę, która widniała na głowie chłopaka. Głupcy… a co jeśli, przez to już zdarzył się zainfekować, a ja niczego nie widziałam! Zaklęłam w myślach, błagając los, by i tym razem okazał mi swą przychylność. Po chwili zastanowienia zniknęłam w migotliwej poświacie portalu, po to by znów, pojawić się w pokoju, tym razem wyposażona w niewiele miskę z wodą, kilka bandaży, nóż, małą fiolką wypełnioną różowawą miksturą oraz kawałek białego płótna, które teraz zwilżyłam wodą.
    Zaśmiałam się pod nosem, przytykając wilgotną tkaninę, do twarzy chłopaka, starając się oczyścić ranę. Wy na widok rannego upiornego, zapewne potraktowalibyście go serią w karabinu, albo oblali tą swoją świętą wodą w nadziei, że zamieni się w proch . Zapach krwi jak zawsze działał na mnie pobudzająco, budził tą część jaką zaszczepiono we mnie lata temu i która teraz ostrzyłaby kły i pazury, na łatwą zdobycz.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 13 Marzec 2018, 22:38   

    Umysł Saszy pod wpływem magicznej mocy dryfowała sobie w nieprzeniknionych ciemnościach. Przez dłuższy czas był on całkowicie wyłączony, niczym zabawka z której wyjęto baterie. Teraz jednak zaczął powoli odzyskiwać świadomość. Na początku wiedział jedynie że istnieje. Dopiero po chwili zaczął sobie przypominać że w ogóle ma jakąś osobowość. Przed oczami przeleciały mu ostatnie godziny jego życia, aż do szarpaniny z zamaskowanym człowiekiem. Chłopak nie miał pojęcia co się stało, ani co dalej się z nim dzieje. Czuł się niesamowicie ociężały, zarówno na ciele jak i umyśle. Nie mógł się ruszyć ani zebrać myśli. Nic nie widział, nie słyszał. Czuł jedynie jak powoli dryfuje przez pustkę.
    Takiego kaca to jeszcze nie miałem. Czy tak wygląda umieranie?
    Nagle gdzieś w oddali ujrzał światełko. Poczuł jak unosi w jego stronę. Światło stawało się coraz większe, a on leciał coraz szybciej aż w końcu światło całkowicie go oślepiło i...
    W momencie gdy dziewczyna przecierała jego twarz, całym ciałem chłopaka wstrząsnął gwałtowny dreszcz, a ten otworzył szeroko oczy i zaczerpnął głęboki oddech, jakby zbyt dużo czasu spędził pod wodą. Przez chwilę leżał kompletnie nieruchomo, aż jego oddech się uspokoił a oczy przyzwyczaiły do światła w pokoju. Dopiero wtedy zauważył że obok łóżka stoi piękna dziewczyna z różowymi włosami i rogami na głowie. Nie wywarło to na nim specjalnego wrażenia, w końcu w dzisiejszych czasach większość dziewczyn miała farbowane włosy. Dodatki typu kocie uszka czy rogi też nie były niczym niezwykłym.
    - Jeśli tak wygląda piekło to chyba nie najgorzej trafiłem. - Stwierdził pół żartem, pół serio. Czuł się jakby umarł i zmartwychwstał.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 19 Marzec 2018, 03:39   

    Szkarłat wsiąkał w biel materiału, zmieniając ją w brudny róż. Krwawe smugi, miarowo znikały, sprawiając, że rysy twarzy zyskiwały na swej wyrazistości. Zaczęłam się zastanawiać, ile lat może mieć chłopak, wyglądał dość młodo. W porównaniu z istotami magicznymi, proporcje wyglądu i ludzkiego wieku nie były aż tak zwodnicze. Nachyliłam się nieco bliżej, nad nieprzytomnym chłopakiem, chcąc dokładniej przyjrzeć się oczyszczonej już ranie. W tym właśnie momencie, bezwładne do tej pory ciało zadrżało. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, stając na równe nogi, mój wzrok na ułamek sekundy ześlizgnęło się na nóż, spoczywający na podłodze, tuż przy fiolce z eliksirem. Bądź miła… pamiętaj… Skarciłam się w myślach, po czym całą swoją uwagę skupiłam na czarnowłosym. Stałam nieruchomo, milcząc, dając chłopakowi czas na oswojenie się z sytuacją. Z uwagą śledziłam, jak rozbiegane spojrzenie przesuwa się po otoczeniu, aż w końcu napotyka na mnie. Przez krótki moment zmieszałam się, gdy nasze oczy się spotkały. Nie spodziewałam się równie intrygującego spojrzenia u człowieka. Dwukolorowe tęczówki miały w sobie coś… na rodzaj hipnotycznej mocy. Z zadumy wyrwał mnie dopiero głos, zaś umysł przypomniał sobie, iż należy skupić się na wypowiadanych przez czarnowłosego słowach. Delikatny uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy dotarło do mnie, iż nie wile pomyliłam się w swych wcześniejszych rozważaniach. Miłe złego początki…
    -Witam z powrotem wśród żywych. Szczerze, miałam obawy, że już się nie ockniesz.
    Oznajmiłam, po czym zgarnęłam z tacki opatrunki oraz flakonik z eliksirem, który od razu otworzyłam. Po pokoju rozniosła się delikatna woń ziół, soli i czegoś nieokreślonego.
    -Nie wykonuj zbyt gwałtownych ruchów, jesteś ranny. Masz rozcięcie nad prawym okiem, chciałabym je opatrzeć. Nie zauważyłam innych obrażeń, czy coś Cię boli?
    Dla wygody przysiadłam na brzegu łóżka i zajęłam się szykowaniem opatrunku. Jeśli tylko nie zostało mi to uniemożliwione, przysunęłam się do chłopaka, przykładając do jego rany gazę, nasączoną leczniczym eliksirem, który po chwili powinien złagodzić ból i przyspieszyć proces gojenia się rany.
    -Znalazłam Cię nieprzytomnego na skraju lasu… Pamiętasz, co Cię spotkało?
    Spytałam, zerkając wprost w różnobarwne tęczówki. Cóż… po części moje słowa były prawdą. Musiałam, ustalić ile wiedział… oraz czy ta wiedza okaże się przydatną. Moje palce delikatnie muskały o włosy i skórę chłopaka, zajmując się bandażowaniem rany. Rozcięcie było na tyle płytki, iż nie wymagało szycia, a dzięki eliksirowi, była też spora szansa na uniknięcie trwałych blizn.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 22 Marzec 2018, 22:24   

    Różowo włosa piękność coś do niego mówiła, a on dochodził do siebie. Zaczął myśleć trzeźwo. Rozejrzał się po pomieszczeniu by ocenić swoją sytuację. Znajdowali się w całkiem przytulnym pokoju, w oknach nie było krat a drzwi wyglądały na zupełnie zwyczajne. Odruchowo dotknął kieszeni spodni. Wszystko na swoim miejscu. Na brzegu łóżka leżał jego plecak. Nie obrabowali go zatem. Nie zabrali mu rzeczy i nie zamknęli w piwnicy, nie padł wiec raczej ofiarą handlu ludźmi.
    Zauważył także zakrwawione bandaże. Odruchowo pomacał się po brzuchu i odetchnął z ulgą. Nerki nadal był na swoim miejscu. Czyli nic mu też nie wycieli. Dopiero teraz poczuł że coś uciska mu głowę, więc dotknął czoła. Miał na głowie bandaż, a dziewczyna mówiła coś o urazie, Sasza jednak nie pamiętał by oberwał w głowę. Z tego co pamiętał , szarpał się z mężczyznami i w pewnym momencie po prostu upadł. Może dostał jakąś strzykawką z narkotykiem. Albo ten drugi walnął go od tyłu. Poza bólem głowy, nie odczuwał żadnych urazów. Cała ta sytuacja była dziwna - ogłuszyli go, ale nie pobili ani niczego nie ukradli.. Jak jednak tu trafił? Ach, dziewuszka mówiła że go znalazła. Wydawał się miła, ale Sasza był w bardzo nieufnym nastroju. Zwłaszcza że dziewczyna miała dziwne włosy i doklejone rogi, a ci co go napadli nosili śmieszne stroje. Przypadek?
    Na razie nie miał jednak żadnych dowodów na to że kłamie. Cóż, jeżeli nie kłamie i nie ma wobec niego złych zamiarów to nie powinna go zatrzymywać przed odejściem.
    - Nie pamiętam zbyt dobrze. Spacerowałem sobie po lesie i nagle napadli mnie jacyś zamaskowani ludzie. Chyba dostałem czymś w głowę i straciłem przytomność. - Nie miał teraz głowy do wymyślania fałszywych historyjek, poza tym jeśli współpracowała z tamtymi to nie było sensu jej okłamywać bo nabrałby podejrzeń. Sasza usiadł na łóżku, a następnie chwycił swój plecak i wstał. Zakręciło mu się w głowie. Czuł się trochę słabo, ale nie na tyle by nie móc iść. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz dostał po twarzy.
    -Dziękuję ci za pomoc, ale nie chciałbym dłużej ci się narzucać. Możesz zaprowadzić mnie do wyjścia?
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 23 Marzec 2018, 03:30   

    Z opatrzeniem chłopaka poradziłam sobie, szybciej niż przypuszczałam, przywykłam do tego, iż większość moich pacjentów nie wykazuje podobnej cierpliwości. Wątpiłam również w fakt, że chłopak chwilę po założeniu opatrunku rozpocznie desperacki próby pozbycia się go… jak często wyglądało to w przypadku pomniejszych bestii. Zresztą rana, jakiej doczekał się, czarnowłosy nie była groźna, lecz fachowe opatrzenie niwelowało ryzyko niepożądanej infekcji. Chociaż miałam szczerą nadzieję, że chłopak będzie miał do czynienia z inną, w postaci Anielskiej Klątwy.
    Zsunęłam się z łóżka, po to, by pozbierać swój mały zestaw cyrulika z podłogi. Wszystko odłożyłam na blat jednej z szafek, srebrny nóż po chwili namysłu zostawiłam w szufladzie. Lepiej by potencjalna broń nie pozostawała teraz na widoku. Nie miałam w końcu pewności, kogo tak naprawdę wpuściłam pod swój dach, i mimo że czułam wewnętrzną przewagę nad zwykłym człowiekiem… to lepiej było nie kusić losu. Odwróciłam się twarzą do swego rozmówcy, z uwagą wsłuchując się w jego relacje. Musiałam skupić się na swoich odruchach i mimice, zdradzenie się na sam wstępie kiepsko by wypadło.
    Skinęłam głową, zastanawiając się, jak powinna wyglądać moja odpowiedź. Coś w stylu „Na głębię Szkarłatnej Otchłani… to straszne!” zdawało się zbyt teatralne jak na mój gust.
    -W takim razie i tak miałeś sporo szczęścia, że skończyło się to jedną raną. Tutejsze lasy, mimo iż piękne, wcale nie należą do tak bezpiecznych, jakby się mogło wydawać. Zwłaszcza dla samotnych wędrowców.
    Mówiąc to, na chwilę przeniosłam spojrzenie na krajobraz rozciągający się za oknem. Malinowy Las po zapadnięciu zmroku ukazywał swoje drugie oblicze, to, którego większość się wystrzegała i obawiała. Nie od dziś wiadomo, iż bestie nie stanowiły jedynego zagrożenia, schronienia szukały tu również istoty, które nie zasługiwały na najdrobniejszy okruch sympatii.
    Nie maskowałam zaskoczenia, które odmalowało się w moim spojrzeniu, gdy zdałam sobie sprawę, że chłopak ma zamiar odejść. Czyżby coś podejrzewał? Coś zrobiłam nie tak? Te pytania nękały mnie uporczywie, nie miałam jednak czasu na zabawę w analizowanie faktów. Przecież nie mogę dać mu tak po prostu odejść! Chociaż… to chyba naturalne, że stara się wrócić, tam skąd przyszedł, prawda? Mój króliczek doświadczalny dostał w końcu po głowie i było całkiem prawdopodobne, że nadal był w szoku… może zatem nie powinnam bardziej go płoszyć. To musiał być szok, skoro nie zareagował na fakt, iż jego rozmówczyni posiada rogi oraz krwisto czerwone oczy, a to przecież odbiegało od ludzkich kanonów urody.
    -Spokojnie, to nie problem, naprawdę i naprawdę nie powinieneś jeszcze wstawać. Obrażenia głowy bywają zwodnicze.
    Przestrzegłam swego niedawnego pacjenta, w nadziei, że może zmieni zdanie, jednak nic tego nie zwiastowało. Nie bardzo wiedziałam, co powinnam zrobić… Pozwolić mu odejść? Możliwe, że czarnowłosy potrzebował większego szoku, jakim mogło się okazać zderzenie z Krainę Luster. W końcu już po otwarciu drzwi, powinien zorientować się, iż widok rozciągający się na okolic, nie przypomina tych, które można zastać w Ludzkim Świecie. Zmarszczyłam brwi, po czym westchnęłam z odrobiną rezygnacji.
    -Możesz odpocząć, tyle ile tego potrzebujesz. Jeśli jednak chcesz odejść, to nie więzienie, a jedynie mój dom.
    A przynajmniej mam nadzieję, że nie będziesz mnie do tego zmuszał… Uwierz, że wolisz tego uniknąć . Sytuacja jeszcze nie wymykała się spod kontroli, w końcu to, co teraz się działo było swego rodzaju próbą. Jeśli nie uda mi się dostać tego, co chcę, po dobroci to cóż… zabiorę to siłą, nie zważając na sprzeciwy.
    -Tędy.
    Rzuciłam przez ramię i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na korytarz. Znajdowaliśmy się w jednym z pokoi na piętrze, w drodze do wyjścia musieliśmy pokonać schody. Co jakiś czas zerkałam na chłopaka, aby upewnić się, że ten nadal stoi na równych nogach. Moment zawahania, kiedy wstawał z łóżka, bynajmniej nie uszedł mojej uwadze. Gdy dotarliśmy do drzwi frontowych, przez chwilę mocowałam się z mosiężnym kluczem i zamkiem, który zdecydowanie wymagał regulacji, choć nadal spełniał swe podstawowe zadanie. Mechanizm ustąpił z metalicznym szczękiem i drzwi otworzyły się, ukazując piękny, lecz zdziczały ogród, łączący się z lasem. Nadchodzący zmrok niósł ze sobą złudną obietnicę spokoju oraz powiew chłodnego powietrza, przesycony słodkim malinowym aromatem.
    Już miałam spytać chłopaka, gdzie zamierza się udać… powstrzymałam się jednak, chcąc poczekać na rozwój wydarzeń. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach, zawczasu pomyślałam o założeniu magicznego bolerka, kto wie, mogło mi się niedługo przysłużyć.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 24 Marzec 2018, 11:01   

    Zgodnie z jego przypuszczeniami, rogata zaczęła namawiać go do pozostania. Po chwili jednak stwierdziła że zaprowadzi go do wyjścia. Sasza ruszył za dziewczyną. Był zaskoczony, bo nie spodziewał się że pójdzie tak łatwo, gdzieś w umyśle z góry zakładał że dziewczyna będzie starała się go za wszelką cenę zatrzymać. Czyżby naprawę nie miała złych zamiarów? A może to wszystko była jakaś gra i prowadziła go do pułapki? W sumie, teraz jak pomyślał o grze to faktycznie mogło mieć sens. Może brał udział w jednym z popularnych ostatnio "pranków" albo jakiejś ukrytej kamerze? Bądź, w gorszej wersji, w nielegalnym eksperymencie psychologicznym.
    Wskazywał na to też dziwny wygląd jej domu, o ile w ogóle można to było nazwać po prostu "domem". Pod względem rozmiaru, budowy i wystroju bardziej przypominało niewielki dwór
    niczym z dawnych czasów. Nie było tu nawet elektrycznego światła, zamiast tego na ścianach wisiały lampy oliwne. Tak właściwie to Sasza nie widział tu żadnych śladów elektryczności – brak urządzeń, brak kabli, brak gniazdek. Jeżeli to wszystko faktycznie miało być grą, to ktoś nieźle się postarał.
    Dotarli do wyjścia, a dziewczyna bez słowa otworzyła przed nim drzwi. Nawet te były staromodne na mosiężny klucz. Chłopak ostrożnie przestąpił przez próg. Żadnych zapadni, nikt nie czaił się za rogiem. Cicsza i spokój. Nadal było ciemno, więc pewnie zapewne był nieprzytomny tylko przez krótką chwilę. Rozejrzał się w okół. Przed domem znajdował się spory ogród a za nim wyrastał las, jednak ze względu na brak oświetlenia Sasza nie mógł stwierdzić nic wiecej. Starał się wypatrzyć jakąś poświatę lub coś usłyszeć. Nic z tego. Otaczała ich wyłącznie ciemność oraz dźwięki typowe dla lasu nocą.
    Sięgnął po telefon by sprawdzić gdzie się znajduję. Urządzenie było jednak kompletnie martwe. Cholerne smartfony i ich baterie ledwo wytrzymujące pół dnia. Ale to nic. Skoro był nieprzytomny tylko chwilę to nie mogli go wywieźć zbyt daleko, a ostatnio gdy sprawdzał znajdował się na północny-wschód od miasta. Wyciągnął zatem busolę. Ze zdziwieniem stwierdził jednak że strzałka kreci się jak szalona, rozejrzał się więc za metalowymi przedmiotami i zrobił kilka kroków od domu ale strzałka nadal wariowała. Wtedy spojrzał na niebo i zamarł kompletnie zszokowany. Niebo... było zupełnie inne. Nie rozpoznawał ani jednego gwiazdozbioru. Wtedy w jego głowie rozbrzmiały słowa:
    "...pod obcym niebem..."
    Poczuł ostry ból głowy i upadł na kolana. Co to było? Wspomnienie? Prawdopodobnie. Nie mógł jednak sobie przypomnieć całości. Wspomnienie rozpłynęło się równie szybko co pojawiło.
    Otrząsnął się, podniósł i obejrzał na dziewczynę z różowymi włosami.
    - Co to za miejsce? Jesteśmy w Anglii?
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 25 Marzec 2018, 01:05   

    Gdy schodziliśmy po schodach, dotarło do mnie, że czarnowłosy jest pierwszą od wielu tygodniu osobą, która przekroczyła próg mego domostwa. Rzadko miewałam gości, a przynajmniej takich, którzy poruszali się na dwóch nogach. Mimo to nigdy nie narzekałam na brak towarzystwa, nie przegoniłam bestii, które również uważały ten dom za swój. Moi dzicy współlokatorzy byli jednak nieufni wobec obcych, nie miałam jednak wątpliwości, że pilnie nasłuchują i obserwują nowego przybysza. To właśnie dzięki owym nieproszonym lokatorom, poprzedni najemcy opuszczali dworek, uznawszy, iż tej jest nawiedzony. Szczęśliwe okoliczności dla Poskramiacza szukającego, godziwych warunków do życia z dala od miejskiego zgiełku, czyż nie? I jak tu nie wierzyć w talizmany, takie jak choćby mała czterolistna koniczyna znaleziona niegdyś na łące, w plamie własnej krwi. Był to mój mały osobisty skarb, z którym się nie rozstawałam. Klucz do nowego życia.
    Z kolei chłopak, podążający teraz moim śladem mógł okazać się przepustką w zdobyciu większych wpływów w organizacji. Gdyby dzięki niemu udało mi się poszerzyć zasób naszej wiedzy… to mogło zmienić wszystko. Ta świadomość rodziła swego rodzaju presję. Sama nie mogła uwierzyć, w to, że właśnie mam zamiar dać pochwyconej ofierze idealną sposobność do ucieczki… Doprawdy zachciało mi się komplikować sobie życie i udawać dobrą duszyczkę… Ale skoro powiedziało się „a”, trzeba i powiedzieć „b”. Pozostało mi zagryźć zęby i trzymać się roli.
    Nie maskowałam napięcia, kiedy chłopak wyszedł na zewnątrz. Powinnam przecież się martwić, był ranny i powinien odpocząć, ja zaś w pewnym stopniu czułam się za niego odpowiedzialna. A przynajmniej w ten sposób to sobie tłumaczyłam. Moje podenerwowanie powinno być zatem uzasadnione.
    Moja uwaga z satysfakcja, pochłaniała moment, w którym do Pana różnookiego zaczęły docierać nowe fakty. Starałam się sobie przypomnieć własne emocje z chwili, gdy po raz pierwszy znalazłam się w Krainie Luster. Jednak Nasze historie, były inne. Wątpiłam, by chłopak właśnie poczuł, że w jego życiu, coś właśnie wskakiwało na właściwy tor. Znalazłeś się w obcym świecie, całkiem sam… Jaka szkoda... Przegnałam cień uśmiechu, który chciał zakraść się na moją twarz, to nie był dobry czas na to… Całe szczęście czarnowłosy był skupiony na próbie odnalezienia się w otoczeniu. Musiałam przyznać, że był całkiem nieźle przygotowany, miał przy sobie nawet kompas (całe szczęście nie bursztynowy… to znacznie skomplikowałoby sprawę, utrzymania go przy sobie). Właściwie… powinni pozbyć się jego rzeczy, sama też powinnam o tym pomyśleć. No nic… teraz już na to za późno…
    Gdy chłopak nagle upadł na kolana, postąpiłam kilka kroków w jego stronę. Czyżby miał stracić przytomność? Nim jednak zdążyłam zadać pytanie, ten odwrócił się do mnie z własnym. Przywołałam na twarz maskę, powagi, ale i zmartwienia.
    -Malinowy Las. Anglia… to miasto w świecie ludzi. Nie jesteśmy w nim.
    Starałam się mówić spokojnie, to naprawdę musiał być szok… A ja musiałam być wiarygodna. Jak jednak zabrać się do wyjaśnienia komuś, że istnieje całkiem inny świat, pełen magii i rzeczy niepojętych nawet, nawet dla istot, które się w niej wychowały. Tej części swej diabelskiej intrygi nie dopracowałam…
    -Może to zabrzmi dziwnie, ale jesteś człowiekiem? Prawda?
    Zrobiłam kolejny krok ku swemu rozmówcy, pozostawiłam jednak tyle dystansu, by nie czuł się osaczony.
    -Czy słyszałeś kiedyś o Krainie Luster?
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 28 Marzec 2018, 20:40   

    Chłopak po raz kolejny słuchał dziewczyny, ale nie odpowiadał natychmiast na jej pytania pogrążony w rozmyśleniach. Był wewnętrznie rozdarty. Z jednej strony, przez praktycznie całe swoje życie studiował mity oraz różne zjawiska paranormalne na świecie, wyszukiwał i odwiedzał "magiczne" lub "nawiedzone" miejsca, spotykał się z ludźmi deklarującymi się jako jasnowidze, wróżbici i nie wiadomo kto jeszcze. Prowadził badania nad niewyjaśnionymi zdarzeniami. Oczywiście dziewięćdziesięcioletni przypadków na sto było oczywistymi oszustwami bądź zmyślonymi legendami, a te pojedyncze przypadki które wydawały się być obiecujące zazwyczaj pozostawały niewyjaśnione i nie dawały żadnych śladów. Cóż, zdarzyło mu się kilka momentów gdzie mógł stwierdzić że prawdopodobnie ma styczność z jakimiś mistycznymi siłami ale to co obecnie się działo... nie mógł tego przetrawić. Tyle lat hobbistycznych badań i poszukiwań, a tu nagle po prostu ot tak trafił sobie do innego wymiaru? Innego świata? Gdy o tym pomyślał, powróciło do niego wspomnienie ze zdarzenia z strażnikami. Gdyby tak teraz o tym pomyśleć, to to co co uznał za zmyślnie wykonane drzwi w istocie wyglądał jak jakiś portal. A może dokładnie tak miało wyglądać? Z jednej strony z radością zaakceptowałby by fakt odkrycia innej krainy, a z drugiej jego logiczna część nadal odrzucała to co działo się w okół, nadal uważając to wszystko za jakiś rodzaj gry lub show. Nie miał jednak wątpliwości że znajdowali się w tej chili na otwartej przestrzeni... no chyba że ktoś stworzył olbrzymią szklarnię ze sztucznym niebem. Nielogiczne, ale wciąż bardziej prawdopodobne niż niespodziewana podróż do magicznej krainy. Cóż, by to sprawdzić najlepiej byłoby się przejść... miał co prawda w plecaku latarkę ale nie był do końca pewien ile baterii mu zostało, poza tym nawet z latarką i bronią kręcenie się po obcym – możliwie magicznym – terenie po ciemku, gdy dopiero co napadli go zamaskowani ludzie nie było najlepszym pomysłem. Skrzyżował ręce za plecami i uszczypnął się najmocniej jak mógł, jednocześnie zachowując kamienną twarz. Bolało. Następnie wyjął z kieszeni swój notes i zajrzał do niego. W świetle wypadającym na podwórko z okien domu mógł rozczytać swoje notatki. A więc nie mógł to być sen. Westchnął. Skoro nie śnił i nie miał pojęcia gdzie jest to chyba jedynym jego wyjściem było trzymanie się tej jedynej istoty w okolicy która – jeszcze – go nie atakowała. Wydawało mu się to zbyt podejrzane, że wylądował na jakimś pustkowiu akurat tuż koło domu tej dziewczyny... jakby to wszystko było ładnie ustawione. Ale jeśli tak faktycznie było, to jak musiał grać według tego przygotowanego przez nieznane mu siły scenariusza.
    -Nie, nigdy nie słyszałem takiej nazwy. I tak, jestem najzwyklejszym człowiekiem. A skoro mnie o to pytasz i nie jesteśmy w... świecie ludzi – Powtórzył użytego przez nią sformułowania. - to ty za pewne człowiekiem nie jesteś? Kim zatem? Banshee? Huldra? Youkai? – Sasza strzelił kilkoma nazwami które jako pierwsze skojarzyły mu się z rogami. W końcu jeżeli naprawdę miał do czynienia z postacią nadprzyrodzoną to musiał wykorzystać te możliwość by skonfrontować ludzkie wierzenia z rzeczywistością.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 30 Marzec 2018, 03:52   

    A mógłbyś siedzieć teraz w jednej z różanych cen, nie mając już nic do powiedzenia na temat swego losu… Choć czy byłam wiele lepsza? Również budowałam dla niego więzienne, tyle że moje było utkane z kłamstw. W takim właśnie zamknięciu spędziłam większość swego życia… sądząc, że to niebawem się skończy, wszak byłam poważnie chora i tylko kolejne operacje mnie przy nim trzymały. Może i byłam potworem, ale to On mnie takim uczynił… Ale w przeciwieństwie do niego, ja mam granice, których nie odważę się przekroczyć. I na tym właśnie polegał cień szczęścia, którego czarnowłosy obecnie i tak nie mógł dostrzec.
    Zacisnęłam palce na materiale bolerka, by to szczelniej otuliło moje ramiona. To nie była jedna z gorących letnich nocy, którą bez obaw można spędzić pod rozgwieżdżonym niebem. Chłód zagnieździł się nawet tu w leśnym zaciszu, sprawiając, iż każdy oddech zmieniał się w obłok pary.
    Kim jestem? Sama chciałabym umieć sobie odpowiedzieć na to pytanie… bo kim są tacy jak ja, jeśli nie potworami? Skoro nasze istnienie wiązało się ze śmiercią innych, lecz to nie ja ani mi podobni wybraliśmy dla siebie takie życie. Jestem cyrkowcem… mogącym, podziękować swemu stwórcy za to, że nie oszpecił mnie tak jak wielu innych nieszczęśników, którzy dostali się pod zasięg czyjegoś skalpela i chorych ambicji. Mogłam przecież mieć dodatkową parę rąk albo nie mieć ich wcale… tego typu dylematy mogły równie dobrze dotyczyć każdej innej części mego ciała.
    Nie miałam pojęcia, o jakich istotach wspomniał, wszystkie były mi obce. W trakcie pobytu w Ludzkim Świecie jedyne nazwy, z którymi wiązano jeszcze moją osobę, to diabelstwo albo demon. Może nazwy, które wymienił, były ich odpowiednikami? Ale czy mogłam mieć o to żal, do człowieka który nie wiedział nic na temat natury krainy z której się wywodziłam ? Zresztą wolałam tego nie dociekać.
    -Jestem… cyrkowcem, choć to zapewne niewiele Ci mówi. W tym świecie można spotkać wielu przedstawicieli magicznych istot. Dachowce, Marionetki, Marionetkarze, Lunatycy, Cienie, Baśniopisarze… Upiorni Arystokraci. Cyrkowcy zaś… jakby to wyjaśnić… istoty, które powstały na skutek nienaturalnego połączenia, różnych ras. Delikatnie rzecz ujmując.
    Na chwilę odwróciłam wzrok, starając się zapanować nad grymasem złości, który zwykle wywoływały wspomnienia dotyczące przeszłości.
    -Ale mówienie sobie per człowieku, per cyrkowcu byłby uciążliwe. Mam na imię Seamair. Jak mogę zwracać się do Ciebie?
    Z zaciekawieniem spoglądałam na mojego rozmówcę, żałując, że nie posiadam mocy tak przydatnej, jak telepatia. Sprawa byłaby o wiele prostsza, gdybym po prostu mogła, ot, tak dowiedzieć się, o czym myślał teraz czarnowłosy. Pozostawało mi zdać się na intuicję oraz obserwację.
    -Robi się chłodno… jeśli chcesz porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o Krainie, w której się znalazłeś lub po prostu odpocząć, to ponawiam zaproszenie.
    Rzuciłam przynętę, po czym odwróciłam się z zamiarem ponownego wkroczenia do swego domostwa. Zatrzymałam się jednak w pół kroku i przez ramię zerknęłam na chłopaka, konfrontując swe szkarłatne spojrzenie z jego różnobarwnym.
    -A jeśli, obawiasz się mnie przez fakt, że nie jestem człowiekiem, tak jak Ty… to wiec, że gdybym chciała Twojej krzywdy, miałam już lepszą sposobność, by ją wyrządzić, gdy byłeś nieprzytomny. Nie gryzę, no, chyba że się mnie do tego zmusi.
    Zapewniłam, posyłając chłopakowi uśmiech, doprawiony odrobiną łobuzerskiej nuty, starałam się jednak nie ukazywać swych kłów. To, co powiedziałam, nie miało w końcu być groźbą a jedynie próbą, odwołania się do logiki mego rozmówcy. Postanowiłam jednak dać mu czas na podjęcie decyzji, zostawiłam za sobą uchylone drzwi, sama zaś wkroczyłam w głąb salonu, nasłuchując kroków chłopaka. Nawet jeśli zdecydowałby się na wycieczkę po lesie, to nie miałabym problemu z dogonieniem go.
    Jeśli Pan barwnooki, postanowił ponownie „zaszczycić” mnie swym towarzystwem, wówczas powitałam go cieplejszym uśmiechem. Gestem dłoni, zachęciła chłopaka do zajęcia miejsca. W salonie, do którego zamierzałam go zaprowadzić, znajdowały się biblioteczka, niewielki stolik odcinający przestrzeń między kominkiem a kompletem wypoczynkowym. Zgrabna wersalka oraz dwa fotele pokryte były narzutami w barwie płynnej miedzi. Uważniejszy obserwator mógł spostrzec, że pod jednym z foteli kłębi się coś, co na pierwszy rzut oka można było wziąć za futrzaną poduszkę w krzykliwym laurowo niebieskim kolorze.
    -Rozgość się. Przygotuję jakąś przekąskę, bo nie wiem jak Ty, ale ja zgłodniałam.
    Zostawianie chłopaka samemu sobie zdecydowanie mi się nie podobał, jednak musiałam dbać o utrzymanie gry pozorów. Ciężko poczuć, choć odrobinę swobody, jeśli ktoś nie odstępuje Cię na krok… Nie miałam zamiaru bawić się w kucharkę, co to to nie… nie lubiłam gotować, znacznie lepiej radziłam sobie przy ważeniu trucizn i eliksirów. Nieco zbyt nerwowo zaczęłam wyjmować naczynia, na których po chwili pojawiło się kilka kawałków sera, paręnaście kromek chleba, kiść winogron, garść sercowych orzechów (lustrzana odmiana), oraz miseczka z miodem o pięknej bursztynowej barwie. Miód od dzikich pszczół był genialny, choć jego zdobycie zdecydowanie nie należało do łatwych. Talerz pełen pyszności (w mym mniemaniu przynajmniej) wylądował na drewnianej tacy, w towarzystwie dwóch talerzy, szklanek oraz dzbanka z wodą doprawioną sokiem z malin i cierpkich owoców, przypominających w smaku żurawinę. Z powrotem do salonu spieszyłam się do tego stopnia, iż z przyzwyczajenia, skorzystałam z portalu. Korzystanie ze swoich mocy było w końcu dla mnie czymś zupełnie naturalnym, szczególnie wśród ścian własnego domu. Wkroczyłam w portal, który przeniósł mnie praktycznie na sam środek salonu, gdzie pochyliłam się nad stolikiem z zamiarem odłożenia tacy z jedzeniem.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 30 Marzec 2018, 20:24   

    Chłopakowi nie umknęło napięcie jakie okazała dziewczyna mówiąc o swojej rasie. Cóż, on sam miewał w życiu problemy tylko dlatego że miał dwukolorowe tęczówki czy nierosyjskie nazwisko, zatem ktoś nazywający samego siebie "nienaturalnym" raczej nie miał w życiu różowo. Nawet jeśli miał różowe włosy. Oczywiście mogła też być bardzo dobrą aktorką i po prostu próbowała ugrać coś wzbudzając w nim współczucie. Ale skoro miała robić grymasy to wolał nie drążyć tematu tych całych Cyrkowców.
    - Możesz mówić mi Sasza.
    Swoją drogą zauważył że panowały tu bardzo śmieszne nazwy. Kraina Luster, Malinowy Las, Cyrkowcy, Marionetkarze? Kto wymyśla te nazwy? Brzmiało jak z jakiejś bajki dla dzieci.
    Dziewczyna wspomniała coś o zimnie. Zimno? Cóż, jak już o tym wspomniała to faktycznie, z ich oddechów unosiła się para. Na dodatek dziewczyna miała na sobie tylko sukienkę i jakąś przykrótką bluzę – nie znał się na dziewczęcych ciuszkach, więc nie wiedział jak się to dokładnie nazywa. Tymczasem on cały czas miał na sobie swój płaszcz. Poza tym wychował się w Rosji, więc temperatury poniżej zera były dla niego normą i w tej chwili nie było mu ani trochę zimno. Ale skoro jej było, to dobrze składało bo zaproponowała mu powrót do swego domu. Mógł zebrać trochę informacji i opuścić to miejsce o poranku. Tak więc gdy dziewczyna weszła do domu ruszył za nią do salonu, nic jej nie odpowiadając. Bardzo dobrze wiedział o tym że mogła go skrzywdzić wcześniej, nie trzeba było tego wypominać. Nadal uważał że skoro tego nie zrobiła to ma wobec niego inne intencje.
    Nim zdążył powiedzieć dziewczynie że nie ma potrzeby by się fatygowała, tej już nie było. Trudno. Zaczął rozglądać się po salonie. Jego uwagę przykuły książki. Wyciągnął jedną z nich i otworzył na losowej stronie. Chwilę przyglądał się literom i zauważył iż większość z nich przypomina te z alfabetu łacińskiego, po prostu z drobnymi różnicami, jakby pisane bardzo dziwną czcionką. Książka była zapisana po angielsku, ale jakby w jakimś dialekcie co sprawiało że mógł rozczytać tylko pojedyncze słowa. Gdyby trochę nad tym posiedział pewnie dałby radę rozszyfrować więcej. Przez chwilę rozważał kradzież książki ale ostatecznie odłożył ją na swoje miejsce. Wtedy też wyczuł iż nie znajduje się w pomieszczeniu sam. Obejrzał się i jego wzrok padł na jeden z foteli. Zrobił kilka kroków w jego stronę po czym przykucnął. Ewidentnie coś tam siedziało, nie miał jednak pojęcia co to za zwierze. Niebieski przerośnięty york?
    Jego rozmyślenia przerwało nagłe pojawienie się światła za jego plecami. Instynktownie zerwał się na nogi, jednocześnie obracając a ręka powędrowała pod płaszcz na wysokości piersi gdzie schowaną miał broń. Zdążył ją nieznacznie wysunąć z kabury przyszytej do wewnętrznej strony płaszcza i odbezpieczyć gdy zauważył że to tylko Seamair. Tylko. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt że pojawiła się na środku pokoju w jakimś słupie światła.
    - Cyka blyat! Co to za sztuczki?! – Krzyknął na dziewczynę. Zaraz jednak odzyskał nad sobą panowanie. Zabezpieczył broń i wcisnął ją z powrotem do kabury po czym udał że masuje się po sercu. - Przepraszam, przestraszyłaś mnie. – Ostatnie zdanie wymruczał do siebie po cichu, po czym opadł na wersalkę. Powoli zaczynało go to przerastać. Na wszystkie dziwy jakie spotkały go do tej pory mógł znaleźć jakieś wytłumaczenie. Na to co prawda też mógł – w końcu magicy pojawiający się i znikający na scenie w kłębach dymu czy za inną zasłoną nie byli niczym nadzwyczajnym. A sama mówiła że jest "cyrkowcem". Może jak nazwa wskazuje, znała jakieś sztuczki. Albo wciąż był pod wpływem jakichś narkotyków.
    - Co to było? I co siedzi pod tamtym fotelem? – Zapytał, o ile stwór wcześniej spod niego sam nie wyleciał.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 11