• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Bary i Restauracje » Uciecha
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Mieszkaniec Krainy Luster

    Godność: Verna Sari de Clare
    Wiek: 24 lata, rzekomo
    Rasa: Cyrkowiec
    Lubi: Siebie
    Nie lubi: Ciebie
    Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg
    Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi.
    Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze
    Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_*
    Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla
    Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
    Dołączył: 08 Maj 2011
    Posty: 265
    Wysłany: 19 Maj 2011, 11:11   Uciecha

      Restauracja, jak sama nazwa głosi, mająca na celu nieść uciechę. Z jedzenia, rzecz jasna. Przybytek jest ulokowany w uroczym, odosobnionym miejscu pozbawionym zgiełku i niepotrzebnego tłumu. Oferty w Menu sugerują orientalne potrawy, ale także te robione na specjalne zamówienie. Serwują tu przepyszną herbatę, która może jedynie równać się z tą w Herbaciarni u Mannetty. Sala jest jasna i przestronna, jednakże specjalne parawaniki zapewniają odosobnienie i ciszę, złudzenie prywatności. Przed przybyciem winno się zarejestrować, z tego względu, iż 'Uciecha' jest dość obleganym miejscem. W sali gościnnej poustawiane są okrągłe stoliczki przykryte kolorowymi, estetycznymi serwetami. Na ścianach znajdują się różne przedmioty, stare butelki, bukiety zawsze świeżych kwiatów, parę replik słynnych artystów.
    _________________
    {Galeria}:*|*|*|*|*|*|*|*|*|*|*

      Już nie pamiętam, jak las szumi śniegiem,
      jak słońce złotem w ciszę lasu pryska,
      kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem
      ucieka pędem szalona i śliska.
      Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią
      i nocy gęstej, gwiazdami nabitej,
      i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem,
      śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej.
      Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy
      i w biele sypie ciszę pyłem złota.
      Dzwonki polami biegną i szeleszczą,
      cisza osiada śniegu mgłą na płotach.
      Już nie pamiętam ! miasto zaczajone
      zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą
      i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów
      nocą wyszło w ulice
      i dławi mi gardło...




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 19 Maj 2011, 20:53   

    Loki, podążający za Verną od cyrku, dziwił się, że jego płuca nie zostały jeszcze wyplute gdzieś na chodniku. Nie mógł odetchnąć nawet przez chwilkę, bo to dziewczę pędziło jakby jej ktoś zamontował rakiety pod podeszwami botek. Nawet jeśli, wydawało jej się, że idzie wolno, to szła jakieś trzy razy szybciej niż powinna, jeśli nie chciała doprowadzić do zawału serca u biednego marionetkarza. Najgorsze zaś w tym wszystkim było poczucie upokorzenia, które mimowolnie drążyło jego żołądek z każdym chwiejnym krokiem, z trudem goniącym Jaskółkę. Zerknął przelotnie na zegarek. Miał jeszcze czas. Wbrew mniemaniom Verny, cały plan zapisał w głowie, nie potrzebował żadnych notesików, czy kalendarzy. Pamięć znakomita, oto czym się szczycił. Przejście przez bramę jak zwykle wywołało u niego nieprzyjemne uczucie niosące ze sobą chęć zwrócenia na chodnik ostatniego posiłku. Na nieszczęście dla delikwenta, ostatni posiłek jadł... Dawno, dawno, dawno temu, za siedmioma górami i lasami, toteż drobny skurcz żołądka wywołał jedynie odruch wymiotny, za którym nie szło wyrzucenie niestrawionych resztek pokarmu, tylko bolesne uczucie ściśnięcia całego przewodu. Westchnął i oparł się o ścianę odgarniając z czoła czarne włosy. Zerknął na urodziwą dziewoję, która już śmiało maszerowała, torując sobie drogę pośród tłumu przechodniów. Przewrócił szmaragdowymi ślepiami i ruszył za nią, co jakiś czas trącany ramieniem jakiegoś nieznajomego. Tutaj, zdaje się, wszyscy kompletnie go ignorowali. Może było ich zbyt wielu? Tylu ludzi, każdy podobny, jeden do drugiego. Dziwne, że nikt nie uciekał w popłochu przed dziewczyną, jawnie nie z tego świata. Amadeusz, w duchu tęsknił za strachem i nienawiścią, którymi darzyli się niegdyś mieszkańcy dwóch światów. Jakby nie patrzeć to były dwie emocje, z których można było tak wiele czerpać, które tak łatwo, odpowiednio ukierunkować. Teraz, by wywołać je ponownie, będzie potrzebował czasu i włożyć w to wiele wysiłku, ale ostatecznie, wiedział, że dojdzie do kolejnej wojny, upewni się, że każdy jeden obywatel z obu światów, będzie znał jego imię. Aż za dobrze. W całych tych rozważaniach pomijał świadomie Szkarłatną Otchłań, która wydawała mu się przestrzenią dziwną, za małą, ciasną... Może źle postępował? Być może właśnie ona odegra jeszcze kluczową rolę w realizacji jego zamierzeń? Tak czy inaczej, na razie to wszystko były jedynie plany i marzenia, a pogrążanie się w nich spowodowało, że potknął się o nieco wysunięty kamień na chodniku i runął na ziemię. Każdy zwinniejszy człowiek złapałby równowagę, ale nie on. Zderzył się boleśnie z asfaltem, odruchowo chroniąc głowę przedramionami. Materiał marynarki poobcierany i zakurzony, ale na szczęście nie doszło do złamania. Tym razem. O dziwo nie zaklął, mimo iż miał wielką ochotę, podniósł się z ziemi, otrzepał kurz i zmierzył lodowatym spojrzeniem kilka osobników, które najwyraźniej były zafascynowane jego losem. Bazyliszkowy wzrok skutecznie zniechęcił gapiów. Zrównał się z Verną, dopiero gdy ta zatrzymała się przed celem ich podróży. Kawiarnia 'Uciecha'. Nazwa cokolwiek wymowna, wywołująca pewne... Skojarzenia. Niemniej mężczyzna powstrzymał się od komentarza i wszedł do środka, mimo iż każdy dżentelmen puściłby damę przodem. No właśnie damę, a poza tym, on wcale nie był dżentelmenem. Usiadł przy stoliku umiejscowionym najbardziej z boku, w kącie, oddzielonym od sąsiedniego wiśniowym parawanem. Usiadł na krześle przywierając niemalże do ściany, co umożliwiało mu lustrowanie spojrzeniem niemal całego obiektu, z wyjątkiem sąsiedniego stolika. W dodatku, stolik znajdował się obok okna wychodzącego na ruchliwą ulicę, przystrojonego witrażami w kwieciste wzory. Przyglądał się przechodniom przez pofalowane, barwne szkło i czekał na swoją towarzyszkę w milczeniu. Przy okazji zerknął na sterczącą na stoliku informację o daniu dnia i polecanych posiłkach w 'rozsądnych' cenach.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Krainy Luster

    Godność: Verna Sari de Clare
    Wiek: 24 lata, rzekomo
    Rasa: Cyrkowiec
    Lubi: Siebie
    Nie lubi: Ciebie
    Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg
    Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi.
    Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze
    Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_*
    Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla
    Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
    Dołączył: 08 Maj 2011
    Posty: 265
    Wysłany: 20 Maj 2011, 13:59   

    Jaskółka ciągle buzowała lekką aurą irytacji, cichej wściekłości. Dotknęła szponem jednego z kryształowych kółeczek na szyi, podarek od bezczelnego Kocura. Zmięła w ustach siarczyste przekleństwa. Przystanęła naprzeciw jednego z okien wystawowych i przyjrzała się swemu odbiciu. Zamrugała kilka razy powiekami. Musiała przyznać, że rzecz ów była całkiem, całkiem wykonana. Delikatna, mocna, zimna w dotyku i barwy jej oczu. Użyteczna ozdoba. Tylko siłą woli powstrzymała palce, by nie zerwać jej z szyi. Co za typ! Kanalia jedna, dureń, sukinkot! Westchnęła. Nie ma co się denerwować. Odliczyła od dziesięciu w dół, chcąc wrócić sobie nieco spokoju.
    Verna zdawała się być zupełnie nieświadoma, iż jest w obecnej chwili przyczyną nieszczęścia biednego Lokiego. W końcu się starała, prawda? A to, że nie mógł nadążyć, w jej mniemaniu, za jej wolnym krokiem, to już zupełnie nie wina kobiety. Szła przed siebie pewnie, od czasu do czasu zaszczycana odważniejszymi spojrzeniami. Co bardziej natarczywe osobniki zbywała lodowatym spojrzeniem, przywodzącym na myśl lodowiec i płynny metal. Pamiętała pewne słowa rzucone przez jej dobrego... znajomego, tak go nazwijmy, iż nie mógłby się oprzeć kobiecie, która potrafi zrównać mężczyznę z ziemią jednym spojrzeniem. Było to jeszcze za czasów, gdy nie stała się aż taką 'Zołzą', jak niewinnie zwał ją pewien przyjaciel. Westchnęła w duszy na jego wspomnienie. Był niezwykle delikatny i dziecinny w swym zachowaniu, kochał wszystko i wszystkich, nie zależnie od tego, że ktoś mógł mieć odmienne zdanie. Nie wiedzieć czemu, ją ukochał sobie bardziej, niż resztę świata. Do dzisiaj nie mogła zrozumieć, dlaczego. Może jawiła mu się jako symbol czegoś stałego, w końcu towarzyszyła mu od dziesiątego roku życia. On doroślał, ona nic się nie zmieniała, poza charakterem. Ale czy ten zawsze pozostaje niezmienny?
    Obejrzała się za siebie tylko raz, gdy usłyszała świst powietrza i odgłos, którego nie można było pomylić z niczym innym. Ktoś upadł. Powstrzymała odruch, by zawrócić i pomóc poszkodowanemu Marionetkarzowi, jednak zdawała sobie doskonale sprawę, że i tak był już upokorzony w granicach rozsądku, kolejny cios mógł doprowadzić do wybuchu. Kto wie, może i odczuwała coś w rodzaju współczucia, litości do tego osobnika, skoro nie skorzystała ze sposobności, by mu dopiec. Hmm... zastanawiające. Bądź co bądź, spojrzała przelotnie na mężczyznę i udała, że niczego nie widzi. Cierpliwie poczekała, aż pozbiera się z ziemi. Gdy zrównał się z nią, pozwoliła sobie jeszcze troszeczkę zwolnić kroku. Mogła za nim nie przepadać, ale nie miała najmniejszej ochoty zwracać na siebie uwagi, gdyby ten wyzionął ducha przy jej osobie, lub co gorsza, odniósł jakieś uszkodzenie. Upewniła się za to szybko, iż pozostał sprawny i podeszła do obranego celu: 'Uciecha', głosił skromny, acz pięknie przyozdobiony szyld. Byli w domu. A przynajmniej ona była. Nikt, z małym wyjątkiem, nie miał pojęcia, że to właśnie ta oto osóbka była właścicielką renomowanego przybytku. Pracownicy żyli w nieświadomości, oprócz Adama Clehera - zarządcy - ważne było dla nich, iż wypłaty były na czas, podwyżki zadowalające, a praca, bądź co bądź, przyjemna.
    Przewróciła oczyma, gdy przeszedł tuż koło niej i wszedł do środka. Zadufani w sobie faceci. Bliska była zachichotania, ale co za dużo, to nie zdrowo. Gdyby się nad tym zastanowić, Panienka Ludożerka, miała dziś wyjątkowo sprzyjający humorek. No, no.
    Weszła tuż za nim, ciekawa, jaki stolik wybierze. Spotkała ją kolejna niespodzianka. Równe brwi ściągnęły się w zastanowieniu.
    Sala było tylko w części wypełniona, jednak nie martwiła się tym, gdyż godziny szczytu miały być dopiero za dwie godziny. Przesunęła wzrokiem dookoła, szukając wysokiego, barczystego mężczyzny o ciemnych włosach przyprószonych delikatną siwizną i przyjemnych, ciepłych oczach przypominających płynny syrop klonowy. Nie musiała długo szukać.
    Ruszyła do obranego stolika i zasiadła na jednym z dwóch krzesełek. Rozparła się wygodnie, zakładając nogę na nogę.
    -Mam nadzieję, że wybór cię nazbyt nie rozczarował - rzuciła wesoło, jednoczenie lustrując z uwagą jego twarz.
    Po chwili do ich stolika podszedł Adam, stateczny pan, i posłał obojgu wystudiowany, ciepły uśmiech, idealnie ogrywając rolę kelnera. Ubrany był ciemny, grafitowy garnitur, jasną koszulę, błękitny krawat.
    -Nazywam się Adam Clehera i będę dzisiaj państwo obsługiwać.Gdyby państwo sobie czegoś życzyli, proszę dać znać. Jestem do pańskiej dyspozycji. - miał miły, głęboki głos, a mówiąc, podał dyskretnie do ręki Verny małą karteczkę.
    -Dziękuję, Adamie - odrzekła, spoglądając na niego krótką chwilę.
    -Tak więc, ja poproszę herbatę z morskiej lilii, a do tego ciasto czekoladowe, z podwójną polewą - złożyła zamówienie, nawet nie patrząc na kartę. Przeniosła błękitne ślepia na Lokiego, uśmiechając się uprzejmie. Trzeba było przyznać, iż wypadała zaskakująco naturalnie.
    -Na co masz ochotę? - zagadnęła.
    Rozłożyła wolno kartkę na kolanach i przeczytała, ściągając brwi. Westchnęła. Spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się przepraszająco.
    -Wybacz, ale sprawy wzywają, odezwę się do ciebie, gdy wypełnię twe zlecenie. Do zobaczenia - mrugnęła do niego, wstała wolno, rzuciła kilka banknotów na stół, posłała krótkie zerknięcie Adamowi i wyszła.
    zt
    _________________
    {Galeria}:*|*|*|*|*|*|*|*|*|*|*

      Już nie pamiętam, jak las szumi śniegiem,
      jak słońce złotem w ciszę lasu pryska,
      kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem
      ucieka pędem szalona i śliska.
      Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią
      i nocy gęstej, gwiazdami nabitej,
      i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem,
      śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej.
      Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy
      i w biele sypie ciszę pyłem złota.
      Dzwonki polami biegną i szeleszczą,
      cisza osiada śniegu mgłą na płotach.
      Już nie pamiętam ! miasto zaczajone
      zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą
      i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów
      nocą wyszło w ulice
      i dławi mi gardło...




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 23 Maj 2011, 12:00   

    Obserwując dziewczynę z bezpiecznego dystansu, Loki nie mógł nie spostrzec jej irytacji. Każdy krok zdawał się przepełniony dziką furią i szczerze nie do końca był w stanie pojąć podobne zachowanie. Był tam na miejscu, gdy dziewczę wyprowadzono z równowagi jednym lekkim pchnięciem i wciąż zastanawiał się, czym różnił się tamten kociak od niego? Przecież sam też wparował na teren cyrkowców bez uprzedniego umówienia się, łamał przepisy paląc i zamrażając strażników. Oczywiście efekt zamrożenia był tymczasowy, ale najwyraźniej nie zdążył się jeszcze zużyć, gdy tamten postanowił naruszyć teren, na którym nigdy nie powinien się znaleźć. Czy to miało jednak jakiekolwiek, większe znaczenie? Dlaczego tak jej na tym zależało? Jaka była różnica? Z każdym krokiem, Loki dochodził do wniosku, że z tą dziewczyną jest coś poważnie nie tak. Zachowywała się inaczej niż większość kobiet. Jasne, wszystkie były zmienne, zwykle trudne do przewidzenia... W jednej chwili cieszy się i raduje, za chwilę wpada w furię, bo powiedziałeś jej, że ta bluzka źle na niej leży. Niemniej, wszystkie ubrania niewątpliwie układały się na wąskiej talii Verny wręcz znakomicie... Może hormony? Chociaż nie, kobiety w tym czasie nabierały wody i z całą pewnością Amadeusz wyczułby, gdyby w jej ciele znajdowało się więcej tego wspaniałego żywiołu niż przeciętnie. Pozostawała więc opcja trzecia, która w zasadzie była jednym wielkim 'może' długim, szerokim i głębokim. Zaraz, gdy na czoło wysunęło się kilka przypuszczeń przeszła mu przez głowę myśl, że być może nie powinien się mieszać. Oczywiście, instynkt informatora, który chciał wiedzieć absolutnie wszystko dawał mu się we znaki, ale tym razem po prostu odpuścił. No, tymczasowo.
    W końcu, po kolejnym paśmie upokorzeń znalazł się w środku. Przypuszczenie dziewczyny było całkowicie mylne. Jasne, był upokorzony, ludzie pokazywali go palcami, chichotali. Z tym, że to był dla niego po prostu kolejny dzień. Kiedy jesteś całkowitą niezdarą i stajesz się pośmiewiskiem, jedyne co możesz zrobić by przetrwać to nosić to jak tarczę. Jedyną bronią większości ludzi są obelżywe słowa, gdy potrafisz być na nie niewrażliwy, pozostawiasz ich gołych, pozbawionych jakiejkolwiek linii obrony. Loki nauczył się tego. Nie było łatwo, ale miał dość czasu by zapomnieć o tym, że słowa czasami potrafią przypominać kamienie. Jednak nie ranią, nie fizycznie, a teraz nie były w stanie nawet tknąć jego zbroi wykutej z każdego przezwiska i śmiechu, które kiedykolwiek rzucono w jego stronę. Otrzepał się i ruszył przed siebie, zachowując się tak, jakby nic nie zaszło. Bo przecież nic nie zaszło, potknął się i tyle... W razie potrzeby i tak prawdopodobnie byłby w stanie pozabijać cały ten tłum zebrany na ulicy. Dużo bardziej na rękę było mu ich przekonanie o jego słabości. Przyjdzie jeszcze czas, w którym przekonają się o tym jak kosztowne potrafią być niektóre pomyłki. Usiadł w wybranym miejscu i obserwował dziewczynę. Każdy jej gest i wymianę spojrzeń z kelnerem. Wszystko to zaś, sugerowało, że znają się całkiem dobrze i ponadto próbują to ukryć przed kimś, kto zjadł zęby na wypatrywaniu wszystkich niemożliwych do kontrolowania gestów ciała, sygnałów, spojrzeń i bruzd na czole, sugerujących fałszywość, bądź autentyczność jakiejś emocji, czy uczucia. Odruchowo zechciał uchylić rąbka tajemniczy i zakraść się do umysłu Jaskółki, ale go blokowała... Przesunął szmaragdowe ślepia na Adama i z trudem powstrzymał uśmiech satysfakcji. No cóż, sam możesz się bronić, ale nie możesz bronić swoich podwładnych. Smutna prawda o życiu. Po krótkiej wizycie w umyśle tego zacnego człowieczka, Loki wiedział już wystarczająco dużo, chociaż nie miał zamiaru się z tym zdradzać. W żaden sposób. Zwłaszcza, że pozyskane informacje były na razie całkowicie zbędne. Niemniej, z doświadczenia wiedział, że każda wiedza może okazać się przydatna w przyszłości więc zapisał sobie to wszystko w swojej głowie i powrócił spojrzeniem do dziewczyny.
    -Rozczarował? Wręcz przeciwnie, bardzo przyjemne miejsce.-rozejrzał się po otoczeniu. Rzeczywiście, sam mógłby się tutaj wybrać dla własnej 'uciechy', choć rzadko właściwie wynurzał się z domu w podobnych celach. Dodatkowy smaczek zapewniało kilka soczystych informacji, które udało mu się wydobyć z głowy pana Adama. Spojrzał na niego ponownie, gdy dziewczyna zapytała o to na co ma ochotę, jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo zaraz musiała znikać. Tego się z resztą spodziewał.
    -Możesz być tego pewna-obiecał słysząc, że jeszcze się zobaczą. Obserwował chwilę jej sylwetkę znikającą za drzwiami i westchnął. Kobiety. Ciężko z nimi żyć, jeszcze ciężej bez. Podniósł się z fotela i skinął mężczyźnie głową. Nie zamierzał tu dłużej siedzieć, skoro stracił już obiekt zainteresowania. Należało za to zająć się pracą. Spojrzał na zegarek. Mayfedowi kończył się czas na decydowanie. Trzeba mu będzie złożyć wizytę. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył przed siebie. Opuścił lokal i udał się w sobie jedynie znanym kierunku.
    [zt]
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 19:16   

    Lokal Verny przypadł mężczyźnie do gustu, gdy odwiedził go po raz pierwszy. Nic więc dziwnego, że właśnie 'Uciechę' wybrał na miejsce swojego spotkania z Królem Karcianej Szajki. Zastanawiał się po drodze, czy Ingravo ma świadomość tego, że jego współpracownica i żona z tytułu ma taki właśnie biznesik na boku. Wszakże było to wielką tajemnicą, którą Loki ukradł osobiście z głowy jej asystenta i zaufanego pracownika. Podobne akcje były w jego wykonaniu nagminne i choć niektórzy uznaliby je za całkowicie niemoralne, nie da się ukryć, że w zawodzie informatora były złem koniecznym. Warto zaznaczyć, że przyśpieszony krok wysokiego bruneta sugerował, że z jakiegoś względu chce dotrzeć na miejsce przed czasem. Spóźnienie mu raczej nie groziło, wszak zawsze miał wszystko co do minuty rozplanowane. Dlaczego wię chciał się koniecznie nabawić zadyszki, skoro spotkanie biznesowe wymagało od niego raczej nienagannego stanu i wyglądu. Można było wysnuć dwa przypuszczenia. Pierwsze, całkiem rozsądnie zakładało, że Loki chcę wydać się zmęczony i słaby, by niejako uśpić czujność swojego przyszłego rozmówcy. Cenił Ingravo jako przeciwnika, sporo o nim słyszał i szczerze mówiąc liczył na to, że w drugą stronę było podobnie. Co nie zmieniało faktu, że w swoją grę, Amadeusz zawsze angażował się w pełni, nikogo nie faworyzował i nikomu nie popuszczał, każdy jeden, który nie chciał zostać wystrychnięty na dudka, musiał zawsze mieć się na baczności i uważać na każde wypowiadane słowo. Tak, ta teoria brzmiała prawdopodobnie. Druga zaś, była niemalże farsą, żartem, a jednak w tej swojej śmieszności niosła ziarnko prawdy. Czyżby postać modliszki zafascynowała Lokiego na tyle, że chciał dotrzeć do jej restauracji wcześniej, licząc na przypadkowe spotkanie? Rzadko zdawał się na bezlitosną fortunę, która zwykle obrzucała go nieszczęściami. Te zaś wymijał tylko dzięki wrodzonej zdolności planowania. Jeśli więc liczył, że tym razem mu się poszczęści i natknie się na niezwykłą kobietę, jaką była Jaskółka to... Się przeliczy. Ani śladu ludożercy. Rozejrzał się, być może w poszukiwaniu wolnego stolika, a może w poszukiwaniu gęstej kaskady czekoladowych włosów i chitynowych przed ramion? Tak czy inaczej, nie był zachwycony stanem rzeczy. Restauracja była niemal pełna i z trudem wynalazł jeden stolik, wciśnięty do kąta. Choć komfortem nie raczył, to jednak trzeba przyznać, że warunki do prywatnej rozmowy stwarzał idealne.
    Chudzielec wcisnął się do konta, tak by mieć widok na drzwi wejściowe i większość sali. Adam podszedł do niego z kartą więc od razu poprosił o drugą. Gdyby tylko ten 'kelner' wiedział ileż cennych informacji dotyczących panienki de Clare wyciągnął z jego głowy... Pocieszony wyraźnie tym wspomnieniem, uśmiechnął się pod nosem. Wyłożył na stół srebrną papierośnicę, z której też wyjął zawinięty w papier tytoń. Z lubością zaciągnął się dymem. Czuł jak resztki choroby wygryza stworzony przez niego wirus. Oczywiście, każdy złoty środek jest tak naprawdę obosiecznym mieczem, ale w sytuacji Lokiego, takie rozwiązanie i tak wydawało się optymalne. No i, trzeba przyznać, że od regularnych dawek 'lekarstwa' był już uzależniony. To ten typ osoby, która walcząc o własną niezależność i władzę, upośledza się kolejnymi środkami. Choć i tak daleko mu było do Fausta, który miał już nos przeżarty od koksu.
    Czekał. Dla zabicia czasu zamówił filiżankę herbaty, ale spodziewał się, że Ingravo nie ma tak pięknego zwyczaju zjawiania się punktualnie i uzbroił się w cierpliwość, która była jedną z jego mocniejszych cech. Dzięki niej bardzo wiele osiągnął. Nigdy nie próbował pewnych spraw przyśpieszać, dzięki czemu teraz, każda bardziej licząca się postać w obu światach, zabiegała o spotkanie.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 20:05   

    Ingravo nie miał najmniejszego zamiaru przyśpieszać tępa swojego chodu bez względu na to jak urodziwa postać czekała na niego na miejscu bądź jak bardzo chciał wprowadzić przeciwnika w błąd. I tak nie dało się go rozgryźć, a szalony umysł nakłaniający co i rusz do wcielania się w kolejne osobowości nie nadawał się do zwyczajnej psychoanalizy. A na niezwyczajną nie można było liczyć. Paradoksalnie to Cieniowi lepiej szło rozgryzanie lekarzy niż panom bądź paniom w białych kitlach próba zrozumienia czystego obłędu znajdującego się tak blisko ich. Może dlatego przewodził Karcianej Szajce? W końcu jako nie do końca normalny idealnie nadawał się na przywódcę szaleńców.
    Podążając powoli do Uciechy kontemplował mijaną okolicę. Ot, miał pełny brzuszek, więc tym trudniej będzie go wybić z równowagi i powstrzymać od realizowania pomysłów nieco odbiegających od normy. Zjadł koszmar Louisa pozostawiając go ze wspomnieniem krwawej łaźni oraz gróźb tuż przy grobie własnej matki. Ciekawe czy zostały jeszcze jakieś granice, których nie przekroczył? Szczerze w to wątpił. Chociaż może dzięki Lokiemu uda mu się poszerzyć horyzonty.
    Owszem, nie wykluczał współpracy z Pajęczyną. Jednak wpierw chciał ustalić co i jak z Różanym Stowarzyszeniem co ze względu na drobny zastój w obsłudze interesantów nie powiodło się do końca. A już na pewno nie tak jak wolałby, że były. Cóż, nie pierwsza i nie ostatnia to przeciwność losu. Kolejną wszak był Mayfed. Kto wie na co się w końcu zdecydował? Może wybrał pracę u boga oszustw, może wolał Karcianego Króla. Ingravo nie spodziewał się by chciał połączyć oba te zawody, co jednak przyjaciel postanowił uczynić. Gdyby Cień o tym wiedział westchnąłby tylko. A że nie wiedział to jeśli się dowie prawdopodobnie potraktuje to jako zdradę. Na tym punkcie był dosyć czuły. A może tylko chciał się taki wydawać?
    Tak czy siak dotarł już do drzwi Uciechy, więc nie pozostało mu nic innego jak otworzyć drzwi i zawitać w progi lokalu Verny. Urocze miejsce, nie ma co. Szybko odszukał wzrokiem Lokiego, z którym był umówiony. Z satysfakcją odnotował, że nie spóźnił się ani trochę, ba wręcz był odrobinę za wcześnie. Pewny siebie ruszył w stronę stołu przy którym miejsce zajmował szef Pajęczyny. Wojskową kurtkę w kolorze oliwek zdjął i odwiesiła na krześle, odsłaniając tym samym koszulę w podobnym odcieniu. Ciemna torba na powrót znalazła się na jego ramieniu, opierając się o udo odziane w ciemnoszare spodnie. Uśmiechnął się lekko do Lokiego, jak chłopczyk, którego przyłapano na psotach ale i tak wie, że kara go ominie.
    -Witam.-wyciągnął rękę na powitanie, po czym gdy uzyskał uściska albo nie, usiadł na krześle naprzeciwko imiennika nordyckiego boga. Wezwał kelnerkę z uroczym uśmiechem łobuza i poprosił o herbatę z najsmaczniejszym ciastkiem jakie mają. Zarumieniona dziewczyna pobiegła wykonać zamówienie.
    -Uroczo.-skomentował cicho, rozglądając się po pomieszczeniu. Doskonale wiedział, że dopóki Verna nie przybędzie właściwie mogą nie zaczynać rozmowy. W końcu sam praktycznie nie mógł nic ustalić. Irytująca demokracja. I żeby do polityki dopuszczać kobiety, wstyd!




    Mieszkaniec Krainy Luster

    Godność: Verna Sari de Clare
    Wiek: 24 lata, rzekomo
    Rasa: Cyrkowiec
    Lubi: Siebie
    Nie lubi: Ciebie
    Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg
    Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi.
    Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze
    Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_*
    Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla
    Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
    Dołączył: 08 Maj 2011
    Posty: 265
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 20:18   

    Ulice miasta tętniły życiem. Chodnikami spacerowali ludzie, chcący rozerwać się po ciężkim dniu w pracy. Wstęgi samochodów sunęły z warkotem ulicami. Tymczasem noc zdążyła zawładnąć firmamentem nieba, na którym błyszczały tajemniczo gwiazdy. Mdłe światła latarń rzucały kręgi plam.
    Wśród tej scenerii znajdowała się kobieta, która ściągała spojrzenia przechodniów, niczym magnez. Szła pewnie, wyprostowana, sunąc z gracją chodnikiem.
    Verna uszykowała się na ów wypad ze starannością. Gdy pozostawiła swego towarzysza przed namiotem cyrkowym , wróciła do Karcianej Twierdzy, gdzie postanowiła zrelaksować się po ciężkim dniu, biorąc gorącą, wonną kąpiel. Następnie wybrała elegancką, odważną kreację, która odsłaniała kształtne ramiona, barwą przywodzące na myśl czysty, podświetlony alabaster. Sukienka spływała leniwie na biodra, podkreślając wąską kibić, pieszcząc łagodnie kształtne uda. Materiał połyskiwał delikatnie, ciemny, soczyście wręcz ametystowy. Do tego dobrała satynowe pantofelki, sandałki, oplatające tasiemkami kostki. Więcej czasu zajęło jej ułożenie fryzury. Spięła włosy z tyłu, unosząc je do góry. Wpięła w czekoladowe pasma piękne, mieniące się piórka, pawie oczka, zachwycające wyrazistymi barwami. Zabieg ów odsłonił długą szyję. Pozostało jej jedynie wykonać makijaż. Podkreśliła oczy delikatnym, fioletowym cieniem, który również został pociągnięty od dolnej powieki, nad kością jarzmową, do skroni. Zatuszowała i tak długie rzęsy czarnym tuszem.
    Prezentowała się doprawdy uroczo, tajemniczo. Pełna wdzięku i kociej kwintesencji. Przywodziła na myśl kolorowego, dostojnego Pawia...
    Kobieta szła pewnym krokiem, któremu towarzyszył stały dźwięk stukania obcasów o płyty chodnika. W ślad za intrygującą postacią podążała mleczna wstęga, przed którą wszyscy rozstępowali się z lękiem i szokiem wymalowanym na twarzach. Rogaty łeb nie unosił się wyżej, niż na kilka centymetrów, co jakiś czas patrzący na swą panią niepewnie. Argos nie czuł się zbyt pewnie, otoczony tak wielką ilością ludzi. Jednak spokojny nurt myśli jego właścicielki koił jego lęk.
    Celem Modliszki była pewna rozchwytywana restauracja, jej tajny nabytek, który stanowił pewien rodzaj odskoczni od codziennych spraw. Miała ochotę rozluźnić się nieco tego wieczoru, zjeść porcję ulubionego czekoladowego ciasta, wypić kilka kieliszków wyśmienitego wina.
    Zwykły wieczór, który miał pomóc kobiecie chociaż na chwilę zapomnieć o rozterkach i lękach, które nawiedziły jej umysł.
    Co prawda, gdyby została przy Sztukmistrzu, bardzo możliwe było, iż skorzystałaby z młodej nocy o wiele bardziej hojnie, jednak nie miała dzisiaj cierpliwości do gierek...
    A jednak takie właśnie ją czekały, tyle że już nie sprawiające tyle przyjemności, ile by pragnęła uzyskać.
    Otworzyła wolno drzwi i przeszła przez próg lekkim, pewnym krokiem. Naeve wśliznął się bezszelestnie do środka, trzymając się stóp swej pani.
    Kobieta rozejrzała się po sali, a na karminowych wargach zaigrał nieznaczny uśmieszek. Prostując łopatki, ruszyła do upatrzonego stolika, przy którym zasiadło dwóch mężczyzn.
    Adam zmaterializował się tuż koło jej boku, odziany w idealnie skrojony, czarny garnitur, i odsunął usłużnie krzesło.
    -Dziękuję, Adamie - odezwała się melodyjnym głosem.
    Przeniosła spojrzenie skrzących się, akwamarynowych ślepi na mężczyzn.
    -Witam, panowie - przy tych słowach posłała im delikatny uśmiech, jednak w jej oczach kryły się zawadiackie iskierki.
    Argos usadowił się koło krzesła Verny, zwijając się w pokaźnych rozmiarów kulkę.
    _________________
    {Galeria}:*|*|*|*|*|*|*|*|*|*|*

      Już nie pamiętam, jak las szumi śniegiem,
      jak słońce złotem w ciszę lasu pryska,
      kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem
      ucieka pędem szalona i śliska.
      Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią
      i nocy gęstej, gwiazdami nabitej,
      i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem,
      śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej.
      Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy
      i w biele sypie ciszę pyłem złota.
      Dzwonki polami biegną i szeleszczą,
      cisza osiada śniegu mgłą na płotach.
      Już nie pamiętam ! miasto zaczajone
      zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą
      i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów
      nocą wyszło w ulice
      i dławi mi gardło...




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 20 Lipiec 2011, 17:09   

    Całe szczęście, Loki niewiele miał wspólnego z psychoanalitykami w białych kitlach. Był raczej amatorem studiowania ludzkiego umysłu i nie robił tego w żadnym razie po to, by upośledzonej jednostce nieść pomoc. Nie, on ludźmi manipulował, znał ich i rozgryzał, przekabacał, oszukiwał, zwodził i wykorzystywał. To była jego profesja, która stawiała go w większości przypadków o jedno oczko łańcucha pokarmowego wyżej niż przeciętnych obywateli. Dopiero okaże się, jak to było w przypadku Ingravo. Wszak w każdym szaleństwie, jest metoda, a Loki sam do normalnych nie należał. Niemniej, miał świadomość pewnej słabości tego osobnika. Płeć piękna tak? Z resztą ponoć nie tylko. Ilu mężczyzn straciło wszystko co kiedykolwiek posiadali z powodu kształtnych bioder i jędrnych piersi? Bez wątpienia wielu. A nie jedna agentka Amadeusza byłaby więcej niż chętna, by... W tym właśnie momencie jego rozmyślania, zagryzane kłębem siwego dymu z papierosa, przerwało wejście samego króla szajki. Cóż za spotkanie. Powinni o tym pisać legendy, a sprowadziło się do kameralnej nasiadówki w jakieś restauracji. Jakże często podobne rzeczy okazywały się czymś skrajnie trywialnym?
    Loki podniósł się z krzesła, by uścisnąć rękę swojego przyszłego współpracownika. Jemu nie robiło wielkiej różnicy, czy zacznie od szajki, czy od róży. Ważne, że Morię miał już praktycznie w kieszeni, a cała reszta, była jedynie kwestią czasu. Choć nieobecność i trudność w kontaktach z przywódczynią Róży irytowała go tak samo jak cienia. Marionetkarz uśmiechnął się lekko.
    -Witam.-odpowiedział strącając popiół z papierosa do szklanej popielniczki ustawionej na środku stołu.
    -Mam nadzieję, że ci nie przeszkadza. Z resztą.. Palisz?-wysunął papierośnicę do swojego gościa, przyglądając mu się badawczo. Przypominał klasycznego amanta, jego zdaniem. Typ, na widok którego kobietom gięły się kolana, nie mówiąc o tym co działo się nieco ponad kolanami, a poniżej brzucha. Tak czy inaczej, Loki nie przepadał za takimi mężczyznami z czystej zawiści. Sam nie cieszył się nigdy nadmiernym powodzeniem, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Cały problem polegał na tym, że dla niego, na całym świecie, od bardzo dawna istniały tylko dwie kobiety. Katrina i cała reszta, a zdanie całej reszty nie interesowało go zbytnio. Być może nawet kompletnie umykało jego uwadze, co było rzecz jasna błędem, ale czy są na świecie ludzie zdolni uciec od własnych kompleksów? Od pułapek własnej psychiki? Jeśli są, to jest ich niewielu i Loki niestety nie był jednym z nich. Nieważne. Wiedział już jak odegrać się na tych wszystkich przystojniaczkach, na całym zasranym świecie... Teraz było to jedynie kwestią czasu.
    -Ukradłeś mi pracownika...-stwierdził w końcu z krzywym grymasem-Mayfed... Byłem pewien, że się zgodzi i pewnie by się zgodził gdybyś nie postanowił wejść mi w paradę, ale nie jestem typem chowającym urazę więc może zignorujmy ten skromny fakt i ustalmy, czego właściwie potrzebowałbyś z mojej strony-niby powinni wszystko uzgadniać wspólnie z Verną, ale Amadeuszowi nadal trudno było przywyknąć do takiego.. równouprawnienia. Mężczyźni zajmowali się sprawami biznesu... Z resztą, nie wiedzieć czemu wydawało mu się logiczne, że Ingravo będzie chciał działać na własną rękę, mimo rzekomego dzielenia władzy z Modliszką. A może to było tylko myślenie Lokiego, który z całą pewnością nie chciałby się dzielić władzą?
    W tej właśnie chwili, jakby zawołana przez myśli marionetkarza, do sali wkroczyła Verna. Trudno było jej nie zauważyć, nawet jeśli wzrok Lokiego skupiał się na Ingravo. Wystarczyło, że gdzieś w tle zarejestrował znajomy ruch kształtnych bioder, musiał się upewnić. Nie da się ukryć, że wyglądała zjawiskowo, ale na szczęście dało się ukryć reakcję, jaką to wywołało w głowie boga oszustw. Przez moment poczuł jak ogarnia go coś, co opisać mógł w zasadzie przede wszystkim jako chaos. Nie wiedział, czy się podnieść, czy siedzieć, czy mówić, czy milczeć. Twarz jednak nie wyrażała niczego. Starannie hamował dłonie, które rwały się do subtelnego drżenia, a serce? No cóż, miejmy nadzieję, że w kawiarnianym gwarze nikt nie dosłyszy donośnego łomotu, który znacznie przekraczał normę i tak dudnił w głowie biednego Lokiego, że niemal zagłuszał jakiekolwiek inne dźwięki. W końcu usiadła. Spojrzał na nią i skinął głową w odpowiedzi na jej przywitanie.
    -Witam-dodał po chwili, przenosząc znów spojrzenie na Ingravo.
    -No więc? Czy może powinienem teraz spytać, czego wasza organizacja oczekuje od mojej?-spytał poprawiając się w fotelu i raz jeszcze zaciągając dymem. Skutecznie powstrzymywał chęć łypania na panią Paw, skupiając się na panu Paw.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Lipiec 2011, 21:51   

    Słabość? A może to Loki znał kobietę której by się Ingravo zwierzał? Zresztą wszystko jedno, może być i mężczyzna lub hemafrodyta. Tak czy siak trudno będzie znaleźć kogoś takiego. Seks zaś nie był słabością, był przygodą, którą trudno wykorzystać na niekorzyść Cienia. Co, pośle mu do łóżka agentkę i przypadkiem w materacu będą najważniejsze informacje Karcianej Szajki, oczywiście Pająku, marz sobie dalej. Mimo wszystko, Koszmar nie był głupcem ani zadufanym w sobie kretynem. Można to było zauważyć chociażby po tym ile lat już przetrwał na tym świecie. Nie pierwszy i nie ostatni Loki uznał pociąg do kobiet i mężczyzn za słabość tego obdarzonego czerwonymi oczami amanta. Sam jednak pomiot zainteresowań przewodnika szpiegów nie przejmował się tym ani krztyny, cieszą się już, że będzie mógł bliżej poznać cały szereg agentek i agentów.
    -Palę, ale dziękuję.-uśmiechnął się lekko odrzucając propozycję. Nie chciał tutaj kopić delikatnie rzecz biorąc, wolał zamiast rozkoszowania się smogiem skorzystać z dostępnych tu pyszności dla podniebienia. Był łasuchem? Nie, nie potrzebował materialnego jedzenia. Jednak czasem lubił przekąsić coś dobrego sprawdzając czy zwyczajny układ pokarmowy wciąż działa.
    Siedząc swobodnie na krześle naprzeciw Lokiego Ing lustrował go uważnie, niejako odwdzięczając się za ocenę. Jak dla niego palący mężczyzna był typem bibliotekarza dla którego dziewczęta zaczynają czytać literaturę poważną choć nie rozumieją ani słowa bądź nauczyciela przez którego zakochują się w odmianie przez przypadki i dadaizmie. Na swój sposób był całkiem pociągający, jednak wszak nie przyszliśmy tu po uciechy ciała lecz po interesy. Nie przejmował się też swoją opinią amanta i szaleńca, jaka niewątpliwie musiała trafić do uszu bosa Pajęczyny. Zasadniczo to nie interesowało go zdanie nikogo, wolny był od przejmowania się opinią środowiska bądź przyjaciół. Istny lekkoduch?
    -Skoro mamy go zignorować to po co o nim w ogóle wspominać?-leciutki uśmiech tańczył na bladych wargach cienia, a kpiące, czerwone ślepia zastanawiały się czemu Loki chciał mu przekazać tą wiadomość. By zamanifestować swoją wielkoduszność? Ingravo szczerze wątpił. Na pewno miał w tym jakiś ukryty interes, ale to jedno pytanie to zdecydowanie za mało by się tego dowiedzieć. Cóż, łatwiej będzie przycisnąć Mayfeda.
    -Pomoc? To złe słowo. Świadczy o tym, że jedna strona jest bezradna i potrzebująca.-niezależnie od tego jakie zdanie o Karcianej Szajce miał szpieg nad szpiegami to organizacja radziła sobie całkiem dobrze i nie była uzależniona od Pajęczyny w żaden sposób. Do tego też Król nie miał zamiaru dopuścić, jeszcze czego. Nie po to został przewodniczącym bandy szaleńców by oddać berło w łapy innego obłąkanego mężczyzny. W normalne istoty zwyczajnie nie wierzył. Koniec końców wszyscy okazują się szaleńcami, tylko nie wszystkich zdiagnozowano.
    Czując jak zielone źrenice skupiają się na jakimś punkcie za jego uchem Ing pozwolił sobie na kolejny, czysto łobuzerski uśmiech. W momencie gdy usłyszał głos Verny kąciki ust powędrowały mu jeszcze bardziej do góry. Gdy podeszła wstał z krzesła odsuwając jej siedzisko i muskając wargami policzek. Niezależnie od realnych relacji tutaj i teraz powinni grać całkowicie zgodny duet, gotów się za sobą wstawić i razem zdobyć cały świat. Uroda Ludożerki z pewnością działała na ich korzyść. Koszmar pozwolił sobie na dokładnie obejrzenie jej od stóp do głów.
    -Wyglądasz zjawiskowo.-stwierdził zadowolony siadając z powrotem na swoje miejsce. Dzięki drobnym manewrom wylądował bliżej Modliszki, tak, że nie sposób patrząc na niego było nie mieć Pawicy w zasięgu wzroku. Nie wątpił, że Loki bardziej skupi się na jej urodzie niż uroczy amancie zasiadającym naprzeciwko. W końcu ten nie wystroił się w piórka.
    -Liczymy na szeroko pojętą współpracę nie wiążącą się z wpływaniem na nasze decyzje i ogólnie rozumianą suwerenność Karcianej Szajki.-wyjaśnił. Przed pierwszym słowem jego twarz nagle się zmieniła, jakby zdjęto jedną maskę i nałożono drugą. Zamiast uśmiechu była poważna mina człowieka biznesu, którego szaleństwo nie sposób określić na podstawie błysku w oku. Odwrócił głowę w stronę Verny zostawiając jej pole do popisu. W końcu równouprawnienie!




    Mieszkaniec Krainy Luster

    Godność: Verna Sari de Clare
    Wiek: 24 lata, rzekomo
    Rasa: Cyrkowiec
    Lubi: Siebie
    Nie lubi: Ciebie
    Wzrost / waga: 174 cm / 64 kg
    Aktualny ubiór: Sukienka w soczystym kolorze czerwieni, zwiewna, na ramiączkach, odsłaniające pokryte bliznami ciało. Czarny, koronkowy pasek, wojskowe, wysokie buty. Znak Trefl wyszyty na lewej piersi.
    Znaki szczególne: Ona cała jest szczególna! Karminowy tatuważ koło prawego oka, kolczyk w dolnej wardze
    Pan / Sługa: Od dzi? sama sobie Pani?|| Laleczka w ludzkim ciele - Wiku? *_*
    Pod ręką: Kolorowe, owocowe sukiereczki, przemycone papierosy miętowe - cieńkie, oprawiony w skórę notes z metalowymi klamrami, kluczyk zawieszony na szyi, fantazyjny, przypominający lecącego motyla
    Broń: Składany nóż, dłonie, krótka włócznia z wiśni
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    SPECJALNE: Upiorna Księżniczka (Halloween 2011)
    Dołączył: 08 Maj 2011
    Posty: 265
    Wysłany: 24 Lipiec 2011, 18:07   

    Sala w Uciesze była wypełniona, co kobieta zarejestrowała wprawnym, szybkim rzutem oka. Wszakże trudno by było nie zauważyć tłumów, gdy tylko przekroczyło się próg lokalu. Tak, dzisiejszy wieczór był jednym z lepszych, które pamiętała. Hm, czyżby jednak los postanowił nieco łaskawiej się z nią obejść i darować Panience Ludożerce chociaż cień zaspokojenia? Nawet jeżeli miało być to zaspokojenie czysto finansowe? Miała ochotę westchnąć, przypominając sobie ostatnie dwie doby, które, szczerze mówiąc, nie przespała, co musiała skrzętnie ukryć gorącą kąpielą z efemerycznymi olejkami, których słodkawy, upojny aromat unosił się dookoła jej osoby.
    Gdy przesuwała wzrokiem po stolikach, wypatrując swych towarzyszy, czuła, że serce ciąży jej niemiłosiernie, szarpiąc się w dół, w stronę żołądka. Na jej twarzy zaigrał nieznaczny uśmieszek, gdy dostrzegła dwie czarne, nasycone onyksem, czupryny. Niestety, widziała tylko jedną parę oczu, pięknych, szmaragdowych, wyglądających zza szkieł okularów. Chociaż Bóg Oszustw skrzętnie ukrywał reakcje swego ciała, nie mógł nic poradzić na to, co działo się w jego oczach. Nagle poczęły błyszczeć, jakby ujrzały coś fascynującego, ale i niezbyt przyjemnego. Nie pokazała niczego po sobie. Mrugnęła doń tylko filuternie.
    Wiedziała za to, że jej partner, Król Karcianej Szajki, Ingravo, błyśnie w jej stronę dwoma okruchami rubinu, wyrazistymi, nasyconymi krwawymi sennymi mrzonkami, które przyprawiały swych właścicieli o zawrót głowy, palpitacje serca, potnienie dłoni, strach...
    Gdy podeszła do swego krzesła, jak wspomniałam wcześniej, niemal natychmiast przy jej boku zmaterializował się Adam. Niestety, gdy tylko wyciągnął dłonie w stronę jej krzesła, uprzedziły go ręce Koszmaru, który zupełnie zignorował jego osobę. Mężczyzna uśmiechnął się do niego nieznacznie, wręcz grzecznie. Jednak to oczy Adama zdradzały stan jego ducha, zimne, utkwione w Ingravo, bo chociaż był tylko człowiekiem... No, nie rozwódźmy się nad tym.
    Uśmiechnęła się do Króla, skinąwszy uprzednio nieznacznie głową. Gdy jego wargi zetknęły się ze skórą jej policzka, wygięła wargi w ciepłym uśmieszku, chociaż w jej wnętrzu gorzała właśnie walka. Ach, wszystko na pokaz! No tak, przecież życie jest grą, prawda? Pomyślała.
    - Dziękuję, Ingravo. - rzekła, zasiadając na odsuniętym siedzisku. Kolejne jego słowa skwitowała przeuroczym uśmiechem, jednym z najlepszych w jej repertuarze, tajemniczym, ale i również niosącym nutkę krwiożerczej satysfakcji.
    -Ty również nie źle się prezentujesz- odparła pewnym tonem, przerzucając wzrok na zesztywniałego Lokiego. -Tak jak i nasz gość - Dodała, przekrzywiając delikatnie oczy.
    Skrzyżowała nogi w łydkach i spojrzała na Adama, który ciągle stał koło nich, jakby czekając na zamówienie. Jednak ktoś, kto potrafił czytać w umysłach nieokrytych barierami, mógł wychwycić skraj burzy, złości i chęci mordu, zazdrości - wręcz zawiści- i niezadowolenia, skrzętnie krytych za maską opanowania i grzecznej służalczości.
    - Poproś Lucinde o to co zwykle - mruknęła, podświadomie odczuwając, co dzieje się w duszy jej lojalnego pracownika. Na brzmienie imienia jednej kelnerek, uczuła, jak po jej ciele spływa ognisty dreszcz.
    -Macie na coś ochotę? - zwróciła się do obu panów, posyłając im dłuższe spojrzenie, które mówiło: Polityka, polityką, ale poczęstunku trzeba skosztować.
    Adam odwrócił się na pięcie, uprzednio skłoniwszy się w stronę Verny, a zaraz potem nieco sztywniej w stronę mężczyzn, unikając wzroku Koszmaru.
    Przysłuchiwała się rozmowie toczonej tuż koło niej i nie mgła się nadziwić, jak bardzo różnili się, a jednocześnie byli do siebie podobni, Bóg Oszustw i Niepozorny Amant, kryjący w sobie zupełnie inną twarz.
    Gdy Król skinął na nią, splotła palce na stoliku, przypatrując się uważnie Lokiemu.
    -Cóż, w tej kwestii jestem zgodna z Ingravo: Z chęcią zawiążemy z wami współpracę, ale jak wspominał mój partner, bez ingerencji od strony Sieci w nasze poczynania. Będziemy gotowi wam pomóc, jednak liczymy na to samo z twej strony, mój drogi - Wzruszyła dyskretnie kształtnymi ramionami i dopiero teraz można było dostrzec na lewym barku Pawicy cielisty opatrunek. Patrzyła na Lokiego, jednak nie był to ciężki wzrok, ani również nie oceniający.
    _________________
    {Galeria}:*|*|*|*|*|*|*|*|*|*|*

      Już nie pamiętam, jak las szumi śniegiem,
      jak słońce złotem w ciszę lasu pryska,
      kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem
      ucieka pędem szalona i śliska.
      Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią
      i nocy gęstej, gwiazdami nabitej,
      i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem,
      śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej.
      Już nie pamiętam, jak słońce w śnieg prószy
      i w biele sypie ciszę pyłem złota.
      Dzwonki polami biegną i szeleszczą,
      cisza osiada śniegu mgłą na płotach.
      Już nie pamiętam ! miasto zaczajone
      zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą
      i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów
      nocą wyszło w ulice
      i dławi mi gardło...




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 24 Lipiec 2011, 23:50   

    Loki starał się własny zachwyt, połączony z nutką pogardy i nieznajomego uczucia fascynacji ukryć najlepiej jak potrafił, a potrafił całkiem przyzwoicie. W związku z powyższym, jedyny sposobem na odkrycie, choćby cienia zainteresowania jej osobom było dostrzeżenie drobnego błysku w oczach, który mógł wszak być jedynie odbiciem ognika świeczki, tlącego się na środku stolika. Interpretacja dowolna, ale w jego przypadku, należy obawiać się skrajności. Z resztą nigdy nie był typem, który nadmiernie przejmuje się czyimiś spekulacjami, bo dopóki domysły nie mają żadnych realnych dowodów na swe poparcie, są całkowicie nieszkodliwe. Miał okazję przekonać się, że w tej kwestii ma rację... Jak i że się myli, bo w życiu bardzo niewiele jest rzeczy oczywistych pod każdym względem, sprawdzających się w każdych okolicznościach. Kąśliwie uśmiechnął się słysząc pytanie Ingravo.
    -Żeby zacząć rozmowę. Jestem typem trzymającym się pod tym względem konwenansów, a nienawidzę konwersować o pogodzie. Z resztą, z tego co wiem, bez Verny nie mamy co omawiać interesów. Upierdliwość, dzielenie się władzą... Nie uważasz?-dwa szmaragdowe ślepia błysnęły znacząco, kryjąc coś... w samym jądrze niegodziwego na samym swoim dnie. Blask ten był niepokojący i aż kazał mieć się na baczności.
    -Masz rację, pewnie dlatego nie użyłem słowa 'pomoc' i doprawdy nie wiem dlaczego się w tej kwestii rozwodzisz-rzekł maskując znużenie. Zamiast tego zaciągnął się papierosem. Ekscentrycy. Sam Amadeusz był dziwadłem, ale doprawdy po co tłumaczył mu co znaczy słowo pomoc, skoro nie pojawiło się ani razu w jego wypowiedzi. Czyżby szanowny pan Ingravo był półgłówkiem? A może po prostu uznał za wygodne udawanie takiego? Tak, czy inaczej, było to zjawiskiem irytującym, jednak do takich Odinson (drażniony przez wszystko niemal, warto nadmienić) zdążył przywyknąć.
    Przyglądał się cierpliwie szaradzie, którą zademonstrował mu Ingravo, w duchu gdzieś skrywając cień półuśmiechu, ten zaś, wydawał mu się jedynym stosownym komentarzem do tych całusków i przytulasków. Doprawdy, mają go za amatora? Czy może sądzą, że skoro spotyka się z nimi w sprawach biznesowych, to znaczy, że w ogóle ich nie obserwuje? No cóż, jeśli tak uważają, to w zasadzie ich problem, a jego zysk. Na jego komentarz skrzywił się. Na twarzy miał wymalowaną odrazę pomieszaną z pogardą.
    -A czy nie wygląda tak zawsze?-spytał niemal jadowitym tonem. Z całą pewnością, tylko Loki jest w stanie przystroić komplement w taką oprawę, by nawet głodnej słownych pieszczot lolitce wydał się obelgą. Swoją drogą, niemal za obraźliwy uznał komentarz Verny. Co to miało być? Miała go za głupca? Jakby nie wiedział, że prezentuje się jak coś co kot przywlókł z podwórza... Po nocy spędzonej z wysoką gorączką wziął jedynie krótki prysznic, włosy miał całe rozwichrzone, blada twarz wciąż nosiła na sobie ślady wczorajszej choroby, a oczy podkrążone miał fioletowymi półksiężycami, które w jego mniemaniu, sięgały nasady nosa. Jak miał się niby prezentować nieźle? Wyglądał jak siedem nieszczęść, zawsze tak wyglądał i fakt, że wciągnął na siebie garnitur za trzy średnie krajowe, wcale nie zmieniał tego w sposób znaczący. Gdy obcuje się z Lokim, każde słowo jest jak krok stawiany w całkowitych ciemnościach. Nigdy nie wiadomo, czy nie nadepnie się na jakiś punkt newralgiczny. Amadeusz takich rzeczy nie pokazuje po sobie, ale zapamiętuje, a w tym... W zapamiętywaniu... W zapamiętywaniu był naprawdę dobry.
    -Z tego co wiem, polecacie dzisiaj... Gorącą szarlotkę z lodami i śmietaną, więc wezmę to.-rzucił od niechcenia. Deser dnia wyczytał ze stojącej na stoliku broszurki, bo niespecjalnie chciało mu się cokolwiek wybierać z menu. Nigdy nie lubił jeść, a co gorsza, powinien, bo za chwilę byle podmuch wiatru będzie w stanie go unieść.
    Odchylił się do tyłu, by wesprzeć się lepiej na oparciu swojego krzesła i by lepiej widzieć parkę naprzeciw niego. Milczał analizując ich słowa i gesty. Przy tym, na jego twarzy pojawił się przedziwny grymas. Coś, co zdawało się mówić 'a ja wiem, coś czego wy nie wiecie' i ta nagła cisza, która zapadła, która zdawała się wygłuszać gwar rozmów i stukanie sztućców zawisła w powietrzu niczym ołów. Każda sekunda, przeciągała się, gdy szpieg zaciągał się dymem i przyglądał swoim rozmówcom.
    Ingravo... Próbował go rozproszyć Verną. A przynajmniej tak to wyglądało, gdy przysunął się do niej na siłę, bo Odinson nie podejrzewał by stanowili w rzeczywistości aż tak zgrany duet. To było niemożliwe, bo oboje mieli zbyt silne charaktery. Dwie silne osobowości w jednym biznesie? To się nie sprawdzało, nie mogli się zawsze zgadzać, to zaś prowadzi do kłótni, a kłótnie prowadzą do kwasów. No i nie ma demokracji. Demokracja jest kłamstwem i iluzją, więc kto ma większą władzę w Karcianej Szajce? Verna, czy Ingravo? Amadeusz uznał, że nie ma to większego znaczenia i postanowił się skupić na cieniu. Przede wszystkim dlatego, że jego zamiarem było zranienie poczucia dumy u modliszki. Niech czuje się gorsza i ignorowana, niech czuje, że jej udział jest nieistotny. Taka bardziej mu się przyda... Później. Z resztą, oboje jeszcze nie mieli pojęcia, że całkiem niedługo słowo 'pomoc' będzie jedynym, jakim można będzie określić zależność pomiędzy Szajką a Pajęczyną. Ta myśl wywołała kolejny złowieszczy błysk w oczach informatora. Miał plan. Miał plan, nad którym pracował od bardzo dawna. A wszystkie pionki zostały już odpowiednio ustawione na szachownicy. I wiecie co jeszcze? Zbliżał się jego ruch. Jeden jedyny, którym podpali lont, zburzy fundamenty dzisiejszego świata i wszyscy będą patrzyli w jego stronę wzrokiem błagalnym, bo tylko on w nadchodzących dniach, będzie cokolwiek znaczył. Tak... Ekhm. No właśnie, Verna i Ingravo.
    Po kilkuminutowej ciszy zwrócił się znów do Króla.
    -Rozumiem. Relacje czysto partnerskie. Moja organizacja zaopatruje was w towar, którego akurat potrzebujecie, wy dostarczacie nam należne zań środki finansowe. Więc pytanie moje brzmiało, czego potrzebujecie... Teraz? Odczuwacie brak jakiejś konkretnej wiedzy, czy może jesteście zainteresowani 'abonamentem' na informacje dotyczące konkretnych osób, czy ugrupowań?-celowo posługiwał się językiem typowym dla wszelkiego rodzaju biznesów. Celowo też, choć używał wciąż liczby mnogiej, wpatrywał się w oczy Ingravo, tak jakby jemu przypisywał prym i jego uważał za autorytet, a Verna była tutaj ot tak, z doskoku.
    Kelnerka przyniosła mu zamówienie, na które spojrzał niechętnie. Taaak... Jedzenie, mniam, mniam. Ugryzł kęs po czym odłożył widelec i wrócił spojrzeniem do cienia.
    -Poprzez słowo 'abonament' mam namyśli dostarczanie regularnie, w okresie wybranym, co tydzień, co dwa, co miesiąc.. jak wolicie, pakietu informacji o określonej z góry wartości. Oczywiście, zdarza się, że w moje ręce wpadnie wiedza, którą uznam za cenniejszą, wtedy też pojawia się dopłata. No więc?-najwyraźniej nie zamierzał więcej jeść, bo zgasił papierosa w gałce lodów, która stopniowo już roztapiała się na jego talerzu. Chwycił kubek zamówionej wcześniej herbaty i upił łyk nie odrywając spojrzenia od króla. Następnie zaś zerknął na Vernę z lekkim uśmiechem... A co mu szkodzi.
    -'W tej kwestii'?-spytał teraz znów spoglądając na cienia-Czy to znaczy, że są kwestie, w których się nie zgadzacie?-uwaga na przyszłość. W rozmowach z Lokim zawsze uważaj na to co mówisz, bo nie ma takiego słówka, takiej aluzji, lub takiego tonu, którego by nie zauważył i nie spróbował wykorzystać. Przy czym w większości przypadków będzie udawał, że niczego nie spostrzegł. Teraz pozwolił sobie na taką drobną zabawę ponieważ: i tak wiadomo, że się nie we wszystkim zgadzali i jeśli sądzili, że będą uchodzić za zgrane małżeństwo, które kończy za siebie zdania to byli idiotami, co zaś nie stanowiło jego problemu; po drugie, uznał, że może dać im fory i zasugerować delikatnie większą ostrożność w doborze słów; po trzecie, z trudnych do wyjaśnienia przyczyn uwielbiał dokuczać Vernie... To ostatnie sprawiało, że czuł się jak przedszkolak.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Lipiec 2011, 13:06   

    -Wszystko ma swoje wady i zalety. Brak wsparcia gdy dopada Cię choroba nie należy do największych zalet rządzenia w pojedynkę prawda?-miał na myśli siebie czy też może skupił się na biednym Lokim wyglądającym jak siedem nieszczęść? Tak czy siak żeby wzbudzić w Cieniu kompleksy dotyczące dzielenia się władzą Loki zdecydowanie będzie musiał się bardziej postarać. Problem leżał w tym, że Koszmarowi właściwie nie zależało na władzy jako takiej, a jedynie na niezależności, która dzięki posiadaniu władzy mogła być lepiej broniona. Jeśli poczuje, że ją traci zwyczajnie odejdzie z Karcianej Szajki.
    -Przesłyszałem się najwyraźniej.-dziwna sprawa. Mógłby przysiąc, że w słowach Lokiego padło to określenie. Może rzeczywiście się przesłyszał? A może ktoś go robił w przysłowiowego balona? Albo, no tak, jakim cudem na to wcześniej nie wpadłem-Ingravo po prostu doświadczył fatamorgany w klimacie umiarkowanym. Co świadczyło o tym, że jeśli był półgłówkiem to z całą pewnością szalonym.
    Na pokaz? Skąd taka drastyczna myśl przemknęła przez umysł Modliszki, przecież oto właśnie Ingravo wykorzystał okazję by zbrukać blade policzki Królowej swoimi wargami. Między innymi dlatego nie oczekiwał od Adama, ulubionego służącego Verny nawet cienia zrozumienia. Powstrzymał się siłą woli od pokazania mu języka, ale przecież... to tylko zabawa, niezależnie od tego jak bardzo unikał jego wzroku rozgoryczony sługa. Nie wątpił, że szpiegowi nie umknęło i zachowanie sługi, ale Adama jako wiernego psiaka nie będzie mógł wykorzystać jako narzędzie przeciw Królowej.
    -Nie.-stwierdził prosto Cień posyłając kobiecie uroczy uśmieszek. Nie tłumaczył się przy tym czy czasem wygląda gorzej czy lepiej. Przecież to jasne, że nie cały czas chodziła wystrojona w pawie pióra i rzucając czar swojej urody dookoła.
    Koszmar skinął głową przyjmując tym samym komplement bez większego komentarza. W przeciwieństwie do drugiego mężczyzny nie miał zamiaru unosić się dumą. Nie posiadał kompleksów, który tamten wyniósł ze szkoły zdaje się. Nie narzekał na to czym obdarzyła go uroda, tylko wykorzystywał to z wdziękiem godnym drapieżnika.
    -Ja podziękuję.-rzucił cicho Król. Nie potrzebował jedzenia i nie miał w chwili obecnej zbytniego apetytu: ni to na kelnerkę, ni to na szarlotkę. Miał nadzieje, że Verna nie poczuje się tym obrażona, ale był całkowicie syty. Sen Louisa, który tak pięknie dobarwił stał się jego obiadem a i z powodzeniem starczył na kolację. Niewątpliwie brak potrzeb typowych dla reszty istot żywych stanowił w przypadku Cienia zaletę. Na przykład cholernie trudno było go czymś zatruć.
    O tak, pięknie. Brakowało mu do szczęścia jeszcze efektów specjalnych w postaci ciszy wytłumiającej wszystko dookoła. Ziewnął przesłaniając ręką wargi, jawnie dając tym samym do zrozumienia, że ani milczenie, ani zły wzrok wyglądający dosyć głupio nie robią na nim wrażenia. Nie przejmował się zupełnie ani swoją oceną w oczach Lokiego, ani w oczach otoczenia.
    Tak, jednak panu używającym tego samego miana co Bóg Oszustw umknęła jedna rzecz. Wszędzie dopatrywał się działań związanych z jego skromną osobą (swoją drogą cóż to za skrajny egocentryzm!), jakby umykał mu fakt, że nie wszystko kręci się wokół jego tyłka. Ot, nie mógł się Ingravo przysunąć bliżej Verny bo ją lubił, bo była ciepła i ładnie pachniała? A na pewno ładniej niż rozchorowany przewodniczący Pajęczyny.
    Szkoda... Jakby zamiast kwasów powstawały wodorotlenki to przynajmniej można by z tego zrobić porządny alkohol. Ale, ale, procenty swoją drogą, skupmy się teraz na demokracji: otóż Cień nie zgadzał się ze swoim rozmówcą jakoby demokracja prowadziła tylko do kłótni. Dla zwykłego, szarego zjadacza chleba demokracja była najgorszym ustrojem poza wszystkimi innymi, które wymyślono. Utopia niestety nie istnieje, można wręcz odnieść wrażenie, że żyje się w dystopii.
    Och tak, wielki plan, juhu! A siódmego dnia pewnie sobie odpocznie. Doprawdy idiotyzmem było sądzić, że wszystkie pionki zachowają się jak jedna ze stron sobie tego życzy, że będą pokornie czekać na ruch Lokiego. I że Karciana Szajka będzie zależna od Pajęczyny to tak na marginesie. Ciekawe jak Bóg Oszustw chce sobie podporządkować organizację szaleńców. Oczywistym jest, że Król i Królowa zachowają swoje stanowiska dopóki udowadniają swoją siłę. Jeśli zgodzą się komuś podporządkować bądź dadzą się wykorzystać jako narzędzie automatycznie mogą liczyć na próbę zajęcia ich stanowiska. Karciana Szajka opierała się na starej zasadzie, że wygrywa najsilniejszy. A z obłąkanymi jest taki problem, że dosyć trudno przewidzieć ich posunięcia, zwłaszcza gdy owa gra nie ma zasad.
    -Abonamentem. Interesuje nas rzecz jasna konkurencja: MORIA oraz Różane Stowarzyszenie.-stwierdził z lekkim uśmiechem. Wątpił by Królowa jakkolwiek protestowała na taki obrót spraw, chyba, że prywatnie chciała kogoś tam sobie sprawdzić. Swoją drogą, Ingravo miał dosyć ciekawy pomysł na przetestowanie działalności Pajęczyny, ale to w swoim czasie.
    -Tak, to chyba oczywiste? Na przykład Verna woli konsumpcję w łóżku, a ja przy stole.-rzucił znudzonym tonem. Doprawdy, mógłby się zdecydować czy nie wierzy w ich zgodność czy też wierzy tak, że aż nie może uwierzyć w niezgodność. A podobno to kobiety są zmienne. A może Loki miał okres? Bo innego dobrego powodu na wytłumaczenie jego zachowania Ing nie widział. Ewentualnie ciąża.




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 4 Sierpień 2011, 14:04   

    -Och tak, z pewnością masz rację-odparł nawet nie starając się brzmieć przekonująco. Cała ta zabawa zaczynała go nudzić, wręcz mierzić. Dlaczego miał przed nimi udawać, że są równi, skoro nie byli? Męcząca powinność, wszystkie te przedstawienia z wolna działały mu na nerwy.
    Po szybkiej rozmowie w sprawach biznesowych, która w zasadzie niczego nie wnosiła, poza tym, że pozyskał sobie nowych klientów i dowiedział się co nieco o Ingravo i jego sposobie myślenia, zerknął na zegarek. Tak, czas się zmywać, bo nastąpiła godzina zero. Uśmiechnął się pod nosem. Nic już nie będzie takie jak wcześniej, tylko tego był pewien.
    -Wybaczycie mi, ale muszę znikać, mam pilne sprawy do załatwienia, a nieco się to wszystko przeciągnęło- rzucił na stół pieniądze należne za posiłek i wyszedł dość śpiesznym krokiem. Musiał zniknąć, przynajmniej na jakiś czas, dobrze będzie zapaść się pod ziemię, tym bardziej, że miał jeszcze kilka prywatnych rozrachunków...
    [zt, sry, ale musiałam wyjść]
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2011, 21:21   

    Spotkanie raptownie dobiegło końca. W zasadzie nie powinno to nikogo dziwić. Ingravo tylko westchnął wstając ze swojego miejsca.
    -Do zobaczenia, mam pilną sprawę do załatwienia, ale liczę, że potem obdarzysz mnie swoją uwagą.-uśmiechnął się uroczo do Verny, żegnając się tym samym. Zabrał swoje zabawki i nim służący Modliszki zdołał go dorwać w swoje szpony zostawił na jej policzku odbicie swoich warg. I już go nie było, niesamowite. Powinien zostać cyrkowcem. Albo Coperfildem.

    [zt]
    Morihei



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Październik 2011, 18:21   

    Mężczyzna w szarym płaszczu oraz kapturze, przybył niedawno do miasta... Postanowił się rozejrzeć, za miejscem, gdzie może odpocząć, zanim odnajdzie swój dom. Odpocząć, najeść się i napić. Podobno zarezerwowano mu miejsce w tej oto restauracji...
    Idąc powoli przed siebie, Morihei zatrzymał się przed wejściem, zaglądając do środka. Nie czekając dłużej, ruszył przed siebie, zatrzymując się przy recepcji. Nie przyglądał się specjalnie osobie stojącej tam.
    -Rezerwacja na nazwisko Anasazi. - Rzucił, rozglądając się po wnętrzu budynku. Recepcjonista wskazała mu stolik. Mężczyzna skinął tylko głową, a następnie powoli udał się we wskazane miejsce. Idąc przed siebie, zerkał kątem oka na boki, przyglądając się innym osobom znajdującym się w tym miejscu. Był tu po raz pierwszy, nie znał nikogo ani niczego... Nie znał nawet tutejszych zwyczajów, wszystkiego musiał się nauczyć. Byle by nikogo nie obraził przypadkowo... Zrobiłoby się nie miło. W każdym razie, nie będzie rozmyślał nad możliwymi rozwiązaniami dla dalekiej przyszłości...
    Dotarł wreszcie do stolika. Droga o dziwo wydała mu się dość długa. Odsunął krzesło i usiadł na nim, przysuwając się bliżej stołu... Zapach ludzi... Ludzkie jedzenie, napoje... W końcu ktoś podszedł do stolika, więc złożył zamówienie... Jedynie na herbatę, gdyż jedynie na napój miał ochotę, a to poradziła mu jakaś starsza Pani, gdy zmierzał do tego miejsca. Rozsiadł się wygodnie w oczekiwaniu na dostarczenie zamówienia, rozglądając się co jakiś czas dookoła, niczym jakby badał to miejsce, sprawdzał drogi ucieczki... Ale był spokojny. Było to po nim widać, a może i nawet czuć. Nic go nie stresowało, on po prostu mógł mieć taki nawyk. W końcu jednak przestał. Uspokoił się i wbił swój wzrok w stół w oczekiwaniu na herbatę.
    Nowe miasto... Nowe życie... Zapewne przyjdzie mu tu poznać jakiś jegomościów... Ciekawe czy wszystkie te legendy i plotki o potworach były prawdą? Cóż, normalnie się w to nie wierzyło ale również normalnie nie występowała taka ilość plotek i legend, do tego tak świeżych - w jednym mieście. Ciągle jakieś niewyjaśnione zaginięcia, śmierci, ofiary... Dlatego właśnie nie do końca mu się to podobało. Gdy już prawo nie daje rady, trzeba zadbać o siebie bardziej samemu. On dobrze o tym wiedział, nie miał najmniejszego zamiaru dać się tu zabić. Z resztą... O czym on teraz myślał? Własnie dotarł do tego miasta, a już czuł się tu jak w fortecy potworów, mieście duchów... Nie, musi odgonić te myśli... Spokój, miłość, harmonia... Tak...
    W tym momencie ktoś przyniósł herbatę. Morihei skinął z podziękowaniem głową, a następnie złapał za szklankę i wziął ostrożnie łyka gorącego napoju. Tak, tego mu teraz było potrzeba... Spokoju, chwili odpoczynku i ukojenia.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 10