• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Upiorne Miasteczko » Dworzec AKL
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Melissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Czerwiec 2015, 18:47     

    Ano, była niebrzydka. Grymas na twarzy też dało się przeżyć. W końcu każda panienka czasem przeżywa okres rozregulowania nastroju i nieco zirytowania. A w końcu wszystko złoto, co się świeci, jak sądzą niektórzy... Prawda? A Melissa prawie oślepiała innych bielą - o tak, na pewno błyszczała niczym ten metal szlachetny. Ale, ups, tylko na zewnątrz.
    Już chciała uchylić ciało przed przewidywanym naporem upadającego mężczyzny, by siła zużyta na otrząśnięcie się z bólu nie zniknęła całkowicie - w końcu musiała później odpowiednio skrzyczeć nieostrożnego mężczyznę, a to o dziwo pochłaniało energię. Na szczęście ten zatrzymał się w ostatniej chwili. Co było pechem (dla niego)? Fakt, że trafił akurat na tą wystrojoną dziewuszkę. I to na dodatek w złym nastroju. Może w normalnych sytuacjach jedynie prychnęłaby zirytowana i udała się na inne miejsce, lecz teraz człowiek miał przechlapane. Bladobłękitne oczy zdawały się chłodnieć z każdą chwilą i napełniać się pogardą, by w końcu całkiem szybko trafić na złote tęczówki pomimo długiej drogi do przebycia - różnica wysokości była wręcz ogromna w obliczu siedzącej dziewczyny o niskim wzroście i 190-centymetrowym brunecie. Nie chciała od razu przenosić wzroku na twarz, gdyż lubiła badać wygląd innych i stwierdzać, że jest ładniejsza. Trzeba przyznać - był niebrzydki, arystokratka doskonale zdawała sobie sprawę z tegoż faktu. No, może nieco go umniejszając. To jednak nie przeszkadzało Melissie w wyładowaniu na Temu Na Górze ducha winnym Raccoonie. Gwałtownie wypuściła powietrze.
    - Uważaj, gdzie chodzisz! Jak już idziesz do klientki tej okropnej kolei, to chociaż nie rób jej krzywdy! I przedstawiłbyś się, powinnam wiedzieć, z jakim pracownikiem rozmawiam. - Od razu wyparowała zirytowanym tonem, który mógł przenosić emocje białowłosej również na innych. Taka pogarda potrafiła zdenerwować nawet najspokojniejsze osóbki o gołębim sercu. Wiadomość mogła wydawać się nieco niezrozumiała - 'klientki'? 'Pracownikiem'? Tak, Melissa uznała mężczyznę za najzwyczajniej w świecie konduktora a może zwykłego kasjera... Na pewno jednak kogoś, kto miał ją przeprosić za nieuwagę. JEJ nieuwagę, co jest nielogiczne, aczkolwiek poszkodowanej wydawało się mieć ogromny sens.
    Biedny czarnowłosy mężczyzna. Został tu przywołany przez kogoś całkowicie obcego i tajemniczego, by ostatecznie musieć znosić (na pewno przez chwilę, a co będzie później - zależy) Melissę. Gdyby był chociaż dziewczyną... Przynajmniej z jego niemałym poziomem urody mogłaby być sympatyczniejsza wobec ładnej panienki. Ale cóż zrobić - nie pałała takim zachwytem w przypadku mężczyzn.
    Dopiero po dłuższej chwili do równie bladych, co reszta ciała uszu dotarło to, że chłopak wypowiedział jakieś słowa. I ich sens. Zaraz, zaraz - wiadomość? O Upiornym Miasteczku? Przecież nawet nie wiedziała, że znajdzie się tu zamiast w pięknym lalkowym miejscu. Uroczym. ŁADNYM! Jak więc miała komukolwiek o nim mówić? Spełniły się obawy młodzieńca - lekko zmarszczyła brwi z politowaniem i znów skierowała na niego wzrok. O czym w ogóle do niej mówił? Powoli i spokojnie do mózgu napływały kolejne druzgocące wnioski - nie przyszedł, by przeprosić za "niekompetencję" kolei. Zaaaraz. Czyli nie był pracownikiem! Warknęła cicho.
    - Nic nikomu nie wysyłałam. I zaraz, ty nawet nie pracujesz w tym miejscu? To po co w ogóle podchodzisz?! - warknęła, sama nie kwapiąc się do chociażby kulturalnego przedstawienia się. Chyba nie myślał, że jego "karygodny czyn" (jaki, Melisso, jaki..?) zostanie zapomniany. Prawie. Na. Nią. Wpadł.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 10 Czerwiec 2015, 23:46     

    - Ohh - wymsknęło mu się, kiedy pojawił się znikąd pomiędzy dwoma osobami, mężczyzną a dziewczynką, na dworcu. Nie taki był plan. Miał się przelunatykować bezpośrednio do stoiska z łakociami pod Diabelskim Młynem, ale coś poszło nie tak i trafił nieco dalej niż zamierzał. Na dodatek zakręciło mu się lekko w głowie, a żołądek zatrząsł się z oburzenia niewygody po lunatycznym spacerze. Eliot balansował niebezpiecznie przez sekundę czy dwie na stopach, wyglądając jakby miał się zaraz wywrócić, ale w porę złapał równowagę. Dla pewności wyciągnął rękę i oparł się nią o ramię wyższego od siebie mężczyzny. Odetchnął głęboko raz czy dwa razy. Prawdopodobnie był jedynym w Krainie Luster Lunatkiem z chorobą morską, lokomocyjną i lunatyczną.
    Wyprostował się wreszcie poprawiając kamizelkę i fular. Dłoń odruchowo powędrowała do kieszeni a wróciła z papierosem pomiędzy palcami. Fajka została w domu. Tak samo jak zapalniczka i zapałki, swoją drogą. Mruknął coś do siebie pod nosem, całkiem możliwe że było to stłumione przekleństwo, zbyt zafrasowany swoim porannym rozkojarzeniem przez które nie zabrał ze sobą ognia do rozpalenia papierosa, żeby zrobić coś z faktem, że prawdopodobnie przerwał tym dwojga konwersację.

    Może to i lepiej, że nie miał czym nakarmić swojego nałogu, który nie był już tylko nałogiem, a praktycznie nierozerwalnym stałym elementem jego życia, kotwicą dla umysłu i zszarganych nerwów? Nie powinien palić ludzkich papierosów po tej Stronie Lustra. Od tego miał tu fajkę i ręcznie skręcane szlugi. Ale niestety nie miał przy sobie ani bibułki, ani żadnego jej odpowiednika, ponadto woreczek tytoniu też nie w tych spodniach. Wyciągnięty przedmiot zniknął na powrót w kieszeni.
    - Przepraszam - zreflektował się wreszcie neutralnym tonem, który próbował zabarwić na choćby troszkę przepraszający, ale bezskutecznie, bo wcale nie było mu przykro, robiąc krok do tyłu. Klepnął przyjaźnie Raccoona w ramię, w geście podziękowania za przytrzymanie go, i jednocześnie udało mu się wcisnąć w to proste "klep klep" coś na kształt ponownego "przepraszam" za nagłe pojawienie się mu przed nosem znikąd. Niezbyt dyskretnie zmierzył go wzrokiem, oceniając w przyjaznym milczeniu jego ubiór i wygląd. Piękne złote oczy, zauważył, nietypowa barwa. Po czym odwrócił się i kiwnął głową panience obok. Nie uważał się za eksperta od ras, ale jej skóra i włosy jasno zdawał się sugerować, że jest Szklaneczką. Szklani Ludzie mieli tendencje do szlacheckiego rodowodu, a analizując jej śliczną, naburmuszoną, rozwydrzoną twarzyczkę i kosztowny strój mógł mieć rację. Jego stanowisko odnośnie szlacheckich rodów Krainy Luster było niezmienne od lat i nie było szczególnie pochlebne, ale zachowywał to dla siebie. Jego twarz nie wyrażała niczego szczególnego. Był troszkę blady z powodu lunatycznej podróży, ale nic ponadto. Kolory za chwilę powrócą na jego stoicką twarz. Już miał odejść, kiedy zaintrygowało go co ta dwójka robi tu razem. Nie wyglądali na dobraną parę, ani na znajomych, tym bardziej przyjaciół. Może ten jegomość był jej ochroniarzem, a może młoda Szklana Figurka pytała jedynie o godzinę lub, kto wie, mężczyzna po prostu stał się celem jej rozwydrzonego ataku, który musiała z siebie upuścić, bożby inaczej pękłaby jej jakaś cieniutka porcelanowa żyłka w głowie.

    - Państwo też przyszli zażyć atrakcji Upiornego Miasteczka? Pierwszy raz w okolicy? Chętnie oprowadzę - zaoferował się, zakładając jednak, że przyszli tu razem. Zawsze to raźniej w grupie, prawda? Trochę bał się zostać sam na sam ze swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. Był pewien, że ta dwójka dostarczy mu więcej atrakcji niż całe Miasteczko razem wzięte.




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 11 Czerwiec 2015, 11:05     

    Wciągał do płuc powietrze raz za razem, by później z wolna je wypuszczać, błogo wpatrując się w wydobywający się z jego ust szary dym. Tak, zdecydowanie było mu to potrzebne, żeby zebrać w sobie myśli i choć chwilowo oderwać się od tego magicznego świata. A może raczej pragnął tylko utrudnić sobie czymkolwiek możliwość odgryzienia się tej jakże uroczej panience. Nie wyglądała na jakąś pierwszą lepszą, ubiór raczej na wiele wskazywał – sam przecież wywodził się z ludzkiej arystokracji i doskonale wiedział, jak bardzo niedorzeczne stroje kobiety potrafią na siebie włożyć. I po co to wszystko? Ale skoro zwykłe pojawienie się tu Szopa wywołało aż tak olbrzymią falę wściekłości, nic nie stało na przeszkodzie lekkiego podroczenia się z nią. Póki co lepszego zajęcia na horyzoncie nie widział.
    - Podejrzewam, że mamy inne spojrzenie na krzywdę. – Mruknął pod nosem. Liso, daj mi do tej dziewczyny cierpliwości. Wziął kolejny głęboki wdech. Ignoruj, mów co masz powiedzieć i odejdź jak najdalej od tej wariatki.Tak się składa, że przyprowadziła mnie tu ta oto mapa wysłana do mnie przez, zapewne dość zabawną, osobę. Trzeba przyznać, że miał ktoś tupet stawiając mi ciebie na mojej drodze. Cóż i tak w życiu bywa. W takim razie nie będę panience w złości przeszkadzał. Nie mogę powiedzieć, że miło było poznać. – Po co właściwie miał się przed nią tłumaczyć? Co prawda wyglądała na taką, która również była tu zagubiona. Zaczął nawet podejrzewać, że ich spotkanie nie było przypadkowe, a ktoś specjalnie tu ich ściągnął.
    Bijąc się z własnymi myślami miał zamiar odjeść, kiedy na jego twarzy pojawiło się zdziwienie zmieszane ze strachem. O co tu chodzi?! Dlaczego nagle jakiś mężczyzna pojawił się tuż przed nim, zupełnie znikąd? Dodatkowo jeszcze uczepił się jego ramienia, wyglądając jakby zaraz miał przedstawić im zawartość swojego żołądka. To zdecydowanie utrudniło mu odejście, a i nowego nie chciał zostawiać na pastwę Melissy. Solidarność plemników, czy jakoś tak...
    - Wszystko w porządku? – Spojrzał na Eliota pocieszając się faktem, że chociaż wyglądem przypominał zwykłego człowieka. Czego nie można było powiedzieć o naburmuszonej dziewczynie, już na pierwszy rzut oka ta dziwna przezroczystość skóry dawała o sobie znać.
    Odetchnął z ulgą, kiedy Lunatyk złapał równowagę i stał już o własnych siłach, choć jego twarz wciąż pozostawała wiele do życzenia. Mało tego miał jeszcze w tym stanie ochotę zapalić. Cóż, może tylko Nathan, by sobie to odpuścił? W każdym bądź razie widząc bezowocne poszukiwania źródła ognia, sam sięgnął do swojej kieszeni podając mu zapalniczkę. Tyle chociaż mógł zrobić, prawda?
    - Nic nie szkodzi, spadłeś mi z nieba. – Niemalże dosłownie. Wysłuchał także, co mężczyzna miał do powiedzenia i nie ukrywał, że słowa te bardzo go ucieszyły. Dokończył palić, spojrzał przelotnie na Melissę zastanawiając się, co ona na taką propozycję, po czym zwrócił ponownie do Eliota. - Właściwie to czemu nie? Nigdy wcześniej tu nie byłem, a z tego co udało mi się dowiedzieć – ponoć sporo tu ciekawych atrakcji. Innych od tych ludzkich. – Ostatnie zdanie dodał już ściszonym głosem. Czy dobrze było chwalić się na prawo i lewo o byciu człowiekiem, szczególnie w takiej okolicy? - Jestem Nathan. – Dodał jeszcze dla dopełnienia formalności.
    Ktoś chyba miał wielką zabawę sprowadzając całą trójkę w to miejsce. Jednak i sam Raccoon na taką liczył. Raz na jakiś czas mógł przecież opuścić swoje cztery ściany, zachowując się jak inni, cokolwiek by to nie znaczyło. Po cichu liczył, że i siedząca na ławce panna ruszy razem z nimi, chyba nie miała nic ciekawszego do roboty, a oni tym samym zyskają więcej rozrywki.
    _________________
    Melissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Czerwiec 2015, 20:27     

    Kaszlnęła z powodu dymu papierosowego. Chciała najzwyczajniej pozbyć się nieprzyjemnego uczucia spowodowanego nim, ale też zwrócić uwagę na to, jak bardzo (znowu kaprysy, znowu coś, co nie pasuje...) przeszkadza jej 'wydzielina' z fajki. A przynajmniej czegoś, co tworzyło ten sam dym, co fajki. Papieros był według jasnowłosej bardzo osobliwym wynalazkiem, lecz ostatecznie ograniczał się do jednego - truł. Co prawda powoli, ale mógł z łatwością wywołać przecież nieznanego magicznym istotom raka płuc albo nieodkryte choroby. Kto wie, jak wytwory ludzi zagrażają chociażby Szklaneczkom? To, co po znanej im stronie lustra prowadzi nawet do śmierci ma możliwość jedynie stworzenia drobnej niestrawności u człowieka. Ten świat jest bardzo ciekawy, gdyby spojrzeć pod innym kątem.
    Dobra, stop! Wywód o papierosach został skończony. Całkowicie. Teraz w centrum zainteresowania jest reakcja Melissy - coś ważniejszego, niż dym. Choć... no cóż, można to kwestionować.
    - To ty masz tupet, odzywając się do członkini rodu de Roitelette! - zripostowała ze złością. Chcąc, nie chcąc, przedstawiła się Nathanowi przynajmniej po części - był to ten ważniejszy według niej element. Mogło być wiele osób o mianie Melissy czy nawet Melissy Anastasie... Ale gdyby dodać do tego nazwisko - o tak, w takim przypadku miano cechowało się niepowtarzalnością. A dziewczyna miała pewność, że i ona jest jedyna w swoim rodzaju. Pozytywnie, rzecz jasna, bo jakżeby inaczej?
    Nie miała możliwości dodania czegoś do swej wypowiedzi, ponieważ znikąd pojawił się trzeci osobnik. Czy dziś było jakieś święto doprowadzających 'arystokrację' do szału mężczyzn?! Dziewczyna nie wierzyła w przeznaczenie czy inne takie bzdury. W końcu kto byłby tak odważny, by narazić się na gniew piętnastolatki? Szczególnie takiej wyróżniającej się charakterem. I rozwydrzeniem.
    - Zlot braku kultury... - mruknęła do siebie, może dosłyszalnie, może nie, była jednak ogromnie zbulwersowana i teoretycznie Melissie nie robiło różnicy, czy ktoś słyszał jej komentarz. Choć może byłaby z tego zadowolona.
    Przeprosiny delikatnie - bardzo delikatnie - złagodziły jej gniew. No w końcu otrzymała to, co uznała za należne sobie! Żadna porcelanowa żyłka nie pękła w porcelanowej główce, a ciałko pozostało bez skaz. Choć ławka wydała się jej strasznie niewygodna, siedziała uparcie. Może któryś z mężczyzn zachowa się wreszcie jak facet i zaproponuje jej pomoc we wstaniu? Tak, potrafiła zrobić to samodzielnie. Rozwydrzonemu dzieciakowi chodziło tylko o samą propozycję, coby potwierdzić jej wyobrażoną wyższość. O dziwo jednak inny pomysł - oprowadzenie po miasteczku - zdołał przedrzeć się przez ścianę grymasów. Skoro już tu była, to może spędzi chwilę na zwiedzaniu. Oczywiście nie miała zamiaru zawieść się na tym - gdyby jednak tak się stało, z jej zachowaniem byłoby jeszcze gorzej.
    - Trafiłam w to miejsce przez niekompetencję dworca, ale skoro już muszę tu być, to zgadzam się. Bylebym się nie zawiodła. - odparła z rezerwą. Wciąż chciała jak najdobitniej pokazać, że pochodzi z "wyższych sfer" i góruje nad towarzyszami inteligencją (phi!) czy obyciem (aha...), nie mówiąc już o pochodzeniu (skąd ona mogła to wiedzieć?). Wstała, unosząc podbródek i zadzierając nosek. - Melissa Anastasie de Roitelette. Przedstawisz się? - zapytała jeszcze, w czym dało się wyczuć małą nutkę pretensjonalnej ironii. Jeszcze nie poznała jego miana, chociaż rzekomo powinna.
    Nie będzie oprowadzana przez "byle kogo". Niezłą personę wybraliście sobie na towarzyszkę, chłopcy, oj, niezłą...
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 12 Czerwiec 2015, 13:05     

    Westchnął z ulgą na dar ognia. Błogosławiony niech będzie, paskudny i gryzący, dym ludzkich papierosów. Amen.
    Zatem kiedy Nathan wypalił swojego papierosa, na nieszczęście Melissy, Eliot zaczął swojego. Akuratnie ta paczka to jakieś kioskowe lajty, więc prawdopodobnie nie było tak źle jakby potencjalnie być mogło. Cienki dymek uciekał z rozpalonego końca zgodnie z kierunkiem wiatru. Od razu poprawiło mu to humor, jak to nałóg miał w zwyczaju, kiedy się go zaspokoiło. Zaczynał lubić tego gościa. Głównie dlatego, że jeszcze ani razu nie próbował go zabić, nie groził mu czy komu innemu, ofiarował pomoc z odwiecznym problemem palaczy czyli zainicjowaniem ognia kiedy zapomniało się zapalniczki czy zapałek. Była to naprawdę miła odmiana po ostatnich przygodach. Mógł normalnie z kimś porozmawiać, nie dręczyć się o swoje i cudze życie, nie zastanawiać się jakiego kłamstwa użyć tym razem.

    Parsknął czymś w rodzaju śmiechu na słowa dziewczyny o jego kompletnym grubiaństwie, zerowej kulturze osobistej. Aż się na sekundę zdumiał sobą, jak swobodnie mu przyszło zareagowanie na coś takiego. Normalnie po prostu nie zwróciłby uwagi na takie słowa. Eliot potrzebował odreagować ostatnie parę dni. Na chwilę zapomnieć o tym drugim świecie, wydusić z siebie to co się nazbierało przez ostatnie parę miesięcy za ułudą opanowania. Nawet, a raczej szczególnie, takie małomówne osoby jak on muszą kiedyś wyrzucić z siebie wszystkie te niewypowiedziane słowa, Ot, teraz jest okazja, będą mieć dziś bardziej skorego do rozmów przewodnika po dalekim od wesołego, Upiornym Miasteczku.

    Wbił wzrok w rozmówcę, znów badając Nathana uważnym spojrzeniem. Widać było, że jego ostatnia uwaga odnośnie ludzkiego świata zwróciła uwagę Eliota. Wzruszył lekko ramionami i niedostrzegalnie niemal pokręcił głową na „nie, nie warto o tym rozpowiadać na lewo i prawo”, choć w zasadzie obojętne mu było czy mężczyzna będzie się z tym afiszował czy nie. Świadomość istnienia Świata Ludzi w tych stronach była tak różnorodna, że mogli zetknąć się z każdą możliwą reakcją. Od kompletnej niewiedzy „co to te ludzie w ogóle są” aż do agresywnych wybryków i chęci wyprucia mu flaków.
    - Nigdy pan tu nie byłeś? – rzucił wreszcie wznosząc brwi do góry. – Może to i lepiej. Pewnie nie wpasowałbyś się w tłum, Nathanie – kiwnął głową na znak, że od tej pory przejdzie już na „ty”, a Raccoon chyba nie miał nic przeciwko temu. – O ile nie jesteś obłąkańcem, samobójcą lub nastolatkiem szukającym wrażeń lepszych niż po kiepawej powieści groszowej typu horror. Pewnie miniemy sporo Cieni, może trochę szurniętych Kapeluszników, jakiś morderców, zbiegów, zakłopotanych rodziców z gromadką na wpół przerażonych, na wpół zafascynowanych dzieci, którzy przyszli tu z nadzieją, że będzie to wyglądało trochę bardziej przyjaźnie jak na Miasteczko pełne atrakcji przystało. Słowo „Upiorne” w nazwie to nie chwyt reklamowy – dodał na zakończenie i strzepnął popiół na ulicę.

    - Bez obaw, atrakcji starczy dla wszystkich – zapewnił zwracając się do Melissy i mając nadzieję, że rzeczywiście coś dla rozkapryszonego dziewczęcia znajdą. Ale kiedy się przedstawiła, znów stracił wiarę w rzeczywistość.
    - …de Roitelette? – powtórzył grobowym głosem. Jeden z najstarszych rodów Krainy Luster, ci de Roitelette? Ci, którzy ostatnio położyli swoje łapska na Karcianej Szajce, kontrolowali główne złoża magicznych kryształów i generalnie na kartach historii zapisali się tak a nie inaczej? Świetnie, po prostu świetnie. Powiedzmy po prostu, iż Eliot był świadom uprzywilejowania, bogactwa i możliwości stojących na czele tego rodu członków, to generalnie poważni gracze w lustrzanej polityce. Znaczy się, ciężko było stwierdzić, żeby ta młoda osóbka miała jakiekolwiek obowiązki w biznesie czy zajmowała się polityką, zapewne była jakąś bliższą czy dalszą krewną z rodu.
    Cudem powstrzymał się od wywrócenia oczyma. Arystokraci czy nie, przyszyli tu pozwiedzać i może nawet się nieco zrelaksować i miał nadzieję, że tak będzie, że to „przeznaczenie”, „los” czy inne szachrajstwo które ich tu zebrało nie będzie z nimi nieuprzejmie pogrywać.
    - No dobrze, skarbie, bardzo ładnie – pogratulował z odrobinką kpiny w głosie na jej, wedle niego, zbyt teatralne i dumne przedstawienie się. „Spróbuj patrzeć na nią jak na osobę.” Pojawiła się ostrzegawcza myśl w jego głowie. „Oceniaj osobę, a nie nazwisko” pomyślał, próbując odłożyć swoje uprzedzenia na bok.
    - Eliot Wels – przedstawił się obydwu swoim nowym towarzyszom. Zapraszającym gestem wskazał w kierunku wyjścia z dworca.
    - Chodźmy więc – zaproponował i ruszył przodem, zachęcająco machając dłonią, aby poszli za nim nie zostając w tyle. Upiorne Miasteczko, ponura atrakcja niegdyś przepełniona radością i śmiechem zadowolonej klienteli, również dziś swoim specyficznym klimatem i muzyczką zepsutych karuzel i katarynek pociąga raz ciekawi.

    <zt --> Diabelski Młyn>
    Melissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Czerwiec 2015, 13:47     

    Na śmiech - o dziwo - nie zareagowała. Powodem raczej nie był nagły przypływ dystansu do siebie, a zwyczajne niezwrócenie uwagi na niego. Objawiała brak zainteresowania rozmową, która nie dotyczyła jej osoby albo czegoś, co przykułoby uwagę Melissy. A wieść o tym, że ten pierwszy chłopak nigdy jeszcze nie miał okazji zawitać w Upiornym Miasteczku (tak samo, jak i ona) nie należała do żadnej z wymienionych kategorii. Właściwie chichot w każdym innym przypadku, czyli gdyby go usłyszała, rozpętałby burzę, falę zdenerwowania, furię oraz inne synonimy tego rodzaju ze strony białowłosej. Przecież to uraza stopnia czwartego na trzy występujące!
    Nazwisko wypowiedziane przerażającym tonem pasującym do miejsca, w którym grupka się znajdowała, zwróciło uwagę arystokratki. Lunatyk przynajmniej kojarzył jej ród, co wywołało uśmiech pełen dumy i specyficznego zadowolenia. Zdecydowanie nieprzyjemny, uroku też było mu brak. Właściwie dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że de Roitelette wywołują nie tyle podziw czy zdziwienie pełne zachwytu, co raczej strach lub nienawiść. Dla niej liczył się jeden fakt - jest tu ważna, skoro mężczyzna tak zareagował! Takie miała zdanie, rzecz jasna. Nie uczestniczyła w skomplikowanej polityce, a o magicznej kopalni posiadała znikome pojęcie. A właściwie nic o takiej nie wiedziała. Ale była ważna!
    - No właśnie, de Roitelette! - powtórzyła jak echo, jeszcze bardziej zadzierając głowę. Jakby dało się to zrobić wyżej pomimo już i tak ogromnego zadarcia. A po co jej to było? Nikt nie mógł mieć pojęcia. Widząc jej usilne dążenie do pokazania swej dumy można było pomyśleć, że próbuje rozruszać zesztywniałą szyję. Bo tak to wyglądało, naprawdę.
    Kpiący ton mógł świadczyć o potraktowaniu Melissy tak, jak każdego dzieciaka próbującego się wywyższać. To chyba dobrze - brak uprzedzeń nie zawsze wiązał się przecież z byciem miłym bez powodu, prawda? Szczególnie do tak rozkapryszonej nastolatki, która nie miała pojęcia o sławie swego pochodzenia - tej negatywnej - a i tak sugerowała każdemu swoją wyższość z tego powodu. Dziewczyna w odpowiedzi na drwinę prychnęła głośno. Po przedstawieniu się nie odpowiedziała niczym, jedynie zachowała w pamięci imię przewodnika. Nie, żeby było dla niej ogromnie ważne, lecz warto wiedzieć, z kim się przebywa. Niestety brak było jakiegokolwiek skojarzenia z bardziej znaną lub szanowaną osobą - może wtedy okazałaby trochę kultury wobec szarowłosego.
    - Przydałoby się w końcu ruszyć. - skwitowała. No tak, chęć posiadania ostatniego słowa nawet wtedy, kiedy nie miało kończyć żadnej kłótni czy dyskusji. Czy z takim charakterem mogło być inaczej?

    [z/t -> Diabelski Młyn]




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 13 Czerwiec 2015, 15:57     

    No, i w końcu jakiś rozwój wydarzeń, oderwanie się od siedzenia na dworcu. Nigdy jakoś dobrze mu się one nie kojarzyły, ale zapewne była to zasługa tych znanych mu bardziej z książek, niż własnych doświadczeń, znajdujących się głównie w Niemczech. Dodatkowo ogromną zaletą była możliwość poznania drugiego świata z ciekawie dobranym towarzystwem. Ach tak. Przecież uciekał od ludzi jak tylko mógł, a tu proszę, sam z chęcią pakuje się w sidła tego Upiornego Miasteczka. Nie wątpił, że aż roić się będzie tam od wszelkiego rodzaju stworów, zaklęć czy też innych magicznych cudów, ale nie bał się o własne życie, to wciąż tłum przepełniał go większym lękiem.
    Po raz kolejny zaśmiał się pod nosem na sam widok fochów Szklanej Panny, zastanawiając się dlaczego wśród tej wyższej sfery niemal zawsze panują takie zachowania. Naprawdę uważają się za tak bardzo lepszych od szarego człowieka? I to niby z jakiego powodu? Ze względu na pieniądze, sławę czy może budzące szacunek nazwisko? Ha, sam doskonale mógł się przekonać, że bywa to tylko piękną iluzją, tworzoną na pokaz przed resztą rodzin. Kochająca się, pięknie wyglądająca i na każdym kroku wspierająca familia. A to dobre. Ale przecież nikt się nie przyzna, nadęte bufony. Nie będą narzekać czy też buntować się, chyba że chcą zostać wydaleni poza krąg wzajemnej adoracji. Tak, tak jak Nathan. Lecz on odszedł z własnego wyboru, bez przymusu i ingerencji osób trzecich. Całkowicie samodzielna decyzja, choć przez pierwsze lata jeszcze próbowali go od tego odwieźć. Nie udało się, już nigdy nie zmieni zdania.
    Z tych i wielu innych powodów nie miał zamiaru płaszczyć się i usługiwać temu dzieciakowi. Gdyby chociaż miała odrobinę szacunku do starszych... Raccoon, staruszku, nie przesadzaj. A jej nazwisko nic mu nie mówiło, rody magicznych krain były dla Szopa całkowicie obce. Raczej nie posiadał osoby, która by go w to wszystko wtajemniczyła, więc na własną rękę też niewiele zdziałał. Szczególnie, że i o tej drugiej stronie dowiedział się stosunkowo niedawno. Równie dobrze mogła być tutejszym "Kowalskim" zgrywając przed nimi kogoś ważnego. Jednak z tego błędu wypriwadził go Eliot, który zdawał się wiedzieć coś więcej. Cóż...
    W milczeniu wysłuchał, czego o tej okolicy w kilku zdaniach można się dowiedzieć, jednak skutecznie powstrzymał się od komentarza, że jednak niewiele o nim wie. Któż by się spodziewał, że jeden z tych morderców będzie wędrował wraz z nimi. Posiada olbrzymią łatkę, której nie mógł ani tym bardziej nie chciał się pozbyć. Musiał pamiętać swój największy błąd w życiu. I swojego brata.
    - Zapowiada się ciekawe i strasznie. Chyba po to się tu zjawiłem.
    A skoro oficjalna część została zakończona, wszyscy się już znali, a Lunatyk wciąż miał ochotę bliżej zaprezentować im Upiorne Miasteczko, nie chciał czekać. Mapę schował do kieszeni spodni, uznając, że na więcej mu się nie zda, a wraz z nią pozbył się myśli o autorze dziwnego maila. Eliota nie miał zamiaru o to pytać, wystarczy, że Melissa ma go za idiotę. Aczkolwiek w drugim mężczyźnie podejrzewał mieć bardziej wsparcie niż wroga. Nigdy nic nie wiadomo.

    zt
    _________________
    Rose Donovan
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Kwiecień 2017, 20:11     

    Początek/

    Pierwsze co można było zobaczyć, to wysuniętą stopę odzianą w ciemne kozaczki, oraz smukłe nogi właścicielki obuwia. Unosząc wzrok można dostrzec jej sylwetkę. Drobna budowa ciała, delikatny uśmiech. Człowiek. Na pewno człowiek, jednak bardzo się zdziwisz, bowiem pod falą włosów znajdują się średniej wielkości rogi o barwie kości słoniowej. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie rozglądając się dookoła w zadumie. Wygładziła suknię dłonią i skierowała się powoli przed siebie. Szła w milczeniu rozglądając się, szukając dla siebie zajęcia.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 26 Lipiec 2018, 16:36     

      W centrum tego Dworca, tak jak i w pozostałych halach AKL, pojawiły się za pozwoleniem zarządców kolei pięknie błyszczące, ruchome, ale przede wszystkim eleganckie bilbordy - jak by to nazwali Ludzie - nęcące z marmurowych ścian śmiałą zabawą, magicznym napitkiem i niezapomnianymi spotkaniami. Grupa Baśniopisarzy, znanych Lustru artystów, zechciała zorganizować coroczne świętowanie w skali o wiele większej niż kameralne puszczanie wianków na Herbacianej Łące. Zaproszeni są wszyscy, którzy szanują starą magię Krainy i chcą ją uczcić swoją radością.
      Cyrkowi szaleńcy zostali serdecznie zaproszeni i zatrudnieni do zorganizowania pokazów, wszak w tej sztuce nie mają sobie równych.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9