• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Wąska uliczka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Czerwiec 2015, 23:26   

    Zmrużył oczy gdy do jego uszy dotarł dźwięk kroków, jednak nie poruszył się ani trochę, zbyt zajęty sobą, jak zawsze. Zresztą, dźwięk kroków nigdy nie ratował, bo nigdy nie było wiadomo czy ktokolwiek stojący za dźwiękiem ma dobre zamiary, może pomóc i... nie warto, kroki już i tak ucichły. Właściwie czuł się przez to coraz bardziej beznadziejnie i należało to wszystko w jakiś sposób przeanalizować, chociaż wydawać by się mogło, że zrobił już wszystko co się dało. A przecież nie zrobił zupełnie nic! W żadnym sensie, bo zdanie można było zinterpretować dwojako. Pozwolił się ładnie otulić mgle i zaczął rozważać nawet możliwość zostania tutaj na noc, na dzień, na resztę życia bo w tym momencie Pan Dżuma był na tyle przerażony, że nie widział nawet opcji aby ruszyć się stąd gdziekolwiek. I wtedy kroki powtórzyły się.
    Och, mógł uznać to za jawny znak, zerwać się i zasmarkany i zaryczany pobłagać trochę o wskazanie drogi. Nie sądził, żeby trafił na kogoś złego no i nie wierzy, że ktokolwiek może być zły tak z natury. Dlatego otworzył szeroko ciemne ślepia, błyskając białkami i nieco szklistym wzrokiem, bo chociaż jeszcze nie zaczął płakać to niewątpliwie stanowiło to kawałek jego jak zawsze genialnych planów. Kroki nasiliły się, trochę wybijając go z rytmu i zasmucania się nad sobą, a była to chyba jego ulubiona i jedyna rozrywka. Ba, kroki mówiły! Poruszył barkami, nie podnosząc głowy i nie wykonując poza tym żadnego ruchu; zdawać by się mogło, że nawet nie oddycha.
    Do cholery, zrób coś!
    Przepuszczenie jakiejś szansy na wyjście byłoby bardzo w stylu Dżumy i zapewne gdyby nie Szczeniak zginąłby on już w pierwszych dniach swojego istnienia siedząc na podłodze i robiąc 'łolabogacosiędziejegdziejakimjajestem'. A tak to czytał chociaż. No i jadł.
    Uniósł w końcu łepek, przez dziury w masce ciemnymi oczami lustrując stojącą przed nim - chociaż kawałek od niego - osobę. Miała długie, blond włosy, ciemniejsze uszka, trójkątną, sympatyczną twarz... Co taki ktoś robił w miejscu takim jak to? Dobre pytanie. Dżuma już miał zapytać, gdy poczuł lekkie pociągnięcie za włosy, które spowodował sam, ale nie sam. No tak, to byłaby bardzo zła odpowiedź. Zajmij się tym, czym musisz!
    Okej, czy coś się stało? No trochę stało. Zgubił drogę, nie bardzo wie kim jest i ma dwójkę ludzi siedzących w głowie, ale chyba nie to chciała usłyszeć obca... kotka? Kotki są miłe. Dżuma lubił koty; zawsze się łasiły i były kochane i robiły mru mru. Były to jedyne kocie fakty jakie dotarły do jego niezbyt rozwiniętego mózgu ale wystarczyły aby stworzonka pokochał. Inaczej z psami, gryzły i szczekały. Woof woof. Oj bądź cicho!
    Wyciągnął rękę przed siebie, uśmiechając się lewym kącikiem wargi, co i tak nie było zbyt widoczne.
    - Kici.
    Wykrztusił z siebie schorowanym, dziecięcym głosem. Właściwie za dziecko można go wziąć na spokojnie - niewysokie, zagłodzone, brudne i w ogóle. Mógłby być całkiem normalny, nie? Podrzucić go jakimś ludziom i PRZESTAŃ, tak, oczywiście. Skulił się lekko, wciąż nie opuszczając dłoni i wbijając wzrok w KOTKA. Bo Pan Dżuma postanowił zupełnie olać fakt, że ten kotek jest trochę za bardzo ludzki i że właśnie coś do niego powiedział; ba, zdawał się tego zupełnie nie zauważyć!
    Kotki są milsze niż Ty, wiesz? I bardziej frajerskie. Nieprawda, mają miękkie futerko i robią mru. Zostaw tego kota i znajdź drogę!. Dokąd?
    Cisza. Podniósł się ostrożnie, wciąż nie opuszczając ręki i zrobił ostrożny krok w przód.
    - Wiesz, lubimy koty. Podejdziesz?
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 1 Lipiec 2015, 14:40   

    Chwilę trwało nim dziwne, skulone coś, przepraszam – teoretycznie ktoś, choć ta maska wcale nie musiała przysłaniać ludzkiej twarzy, postanowiło zareagować. Milczała, czekając aż wykona jakikolwiek ruch, wyłączając nieznaczne wzruszenie ramionami, lecz prawdę powiedziawszy nie poczułaby się urażona, gdyby została zignorowana. Uznała, że w tym momencie nie miało to już większego znaczenia, bo skoro się poruszył to znaczy, że reaguje, a skoro reaguje, to jest przytomny. Prosta analiza, sumienie zaspokojone, można zostawić go w spokoju. Była zdania, że nie należy naprzykrzać się komuś, kto wyraźnie daje do zrozumienia, że nie oczekuje pomocy.
    Możliwe, że właśnie tak by postąpiła, gdyby tylko to skulone stworzenie nie zdecydowało się wyciągnąć ręki w stronę kotki. Bądź mądrym kotkiem, przestań patrzeć w tamtą stronę. Nie potrafiła. Jej wzrok zatrzymał na kościstych palcach osobnika, które sprawiały wrażenie tak kruchych, że przy najmniejszym nakładzie siły można by je łamać niczym zapałki. Co prawda nie był to dla Lucy nowy widok, niemniej nigdy nie potrafiła pozostać wobec niego obojętną. W jednej chwili powróciły obrazy, które postanowiła zepchnąć w najdalsze zakamarki pamięci, licząc, że już nigdy nie będzie musiała się z nimi zmierzyć.

    Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk jego głosu, a to jedno wypowiedziane słowo sprawiło, że otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Kici? Co ona, kot? To znaczy kot, ale tak niezupełnie, z anatomicznego punku widzenia bliżej jej było jednak do przedstawiciela gatunku ludzkiego. Z trudem powstrzymała śmiech, wydając z siebie jedynie ciche parsknięcie, które równie dobrze mogło być wyrazem dezaprobaty na to jakże wyszukane określnie jej osoby. Co więcej, to z pewnością nie była odpowiedź na zadane przez nią pytanie, jednakże po jego reakcji mogła wnioskować, że wszystko jest względnie w porządku. Także fakt, że pofatygował się powrócić do pozycji stojącej, zdecydowanie na to wskazywał.
    - Z tego co widzę, najwyraźniej tak – sama udzieliła odpowiedzi na swoje pytanie.

    W momencie, w którym po raz kolejny otworzył usta, zaczęła żałować, że nie wybrała opcji z kamieniem.
    Właśnie na wstępie oblała egzamin z udzielania pierwszej pomocy. Punkt pierwszy, zadbaj o swoje bezpieczeństwo, dobry ratownik to żywy ratownik. Ten dziwny osobnik w masce najwyraźniej nie był tu sam, a to już stanowiło dla niej zagrożenie, biorąc pod uwagę miejsce, w którym aktualnie się znajdowali. Właściwie nie miała najlepszego zdania o tej okolicy, czego skutkiem mogły być, ekhm, drobne uprzedzenia w stosunku do zamieszkujących ją istot. Spojrzała za siebie, aby upewnić się czy nikt nie odciął jej drogi ucieczki. Pusto. Skierowała wzrok w drugą stronę uliczki, lecz tam również nikogo nie dostrzegła. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić szalejącą już w najlepsze wyobraźnię, alby móc logicznie pomyśleć. Gdyby w pobliżu był ktoś jeszcze, poczułaby dużo wcześniej, że nie jest tu bezpieczna. W takim razie dlaczego użył liczby mnogiej? A może masz omamy słuchowe, nie odbija Ci przypadkiem Luu? Popatrzyła na wysuniętą w swoją stronę dłoń. Wzdrygnęła się, uświadamiając sobie, że osoba stojąca przed nią faktycznie widzi w niej tylko kota i najprawdopodobniej zamierza ją pogłaskać.
    Wybacz. Na tę chwilę wolałabym zostać tu gdzie stoję ewentualnie cofnąć się kilka kroków. On – po głosie założyła, że jest to osobnik płci męskiej – sam zdecydował się zmniejszyć między nimi dystans, co nieszczególnie kotce odpowiadało.
    Zechciałbyś powiedzieć jak ci na imię i dlaczego siedzisz tu sam? – mówiąc szczerze bardziej interesowała ją ta maska, nie była jednak przekonana czy chce wiedzieć z jakiego powodu ją nosił.
    Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Lipiec 2015, 15:37   

    Z tego co widzi najwyraźniej tak - co? Tej informacji już mu nie udzieliła, ale to nieważne, pewnie dowie się w swoim czasie albo po chwili zapomni, żadna z tych opcji nie byłaby dziwna ani niespotykana. Potarł jedną ręką kark, nie za bardzo wiedząc co zrobić w sytuacji gdy ktoś mówi coś od rzeczy. On mówił ciągle, kiedy kawałki jego rozmów z Psem wydostawały się przez jego usta, jednak nigdy nie przypuszczał, że ktoś może mieć tak samo. A to właśnie było jego pierwsze przypuszczenie - drugiego już nie było, bo kurczowo uczepił się pierwszej myśli. Wiesz, zawsze to szansa, że ktoś wie jak się tego pozbyć. Chociaż jeśli sam rozmawia ze sobą... Żebym to czasem ja się ciebie nie pozbył!
    Nie lubił złości i irytacji, którą zawsze tak dokładnie słyszał. Nie lubił faktu, że musi żyć ze swoim przeciwieństwem i to przeciwieństwo nawet nie próbuje być miłe. O wiele bardziej wolałby żyć sobie z takim kotkiem i o, na pewno byłoby wspaniale! Właśnie, kotek. Kotek okazał się być o wiele bardziej nieśmiały i znający o wiele więcej słów niż stereotypowe kocie miauczenie. Patykowatą rękę opuścił, zwijając ją w pięść i rozprostowując po chwili. Czemu wolała zostać gdzie stoi? Nie rozumiał, bo nie widział ze swojej strony żadnego zagrożenia a i nigdy nie przyszło mu do głowy, że ktokolwiek mógłby widzieć - a mógłby, gdy w Wąskiej Uliczce spotyka się świra w masce, który używa liczb mnogich. Jednak dla niego było to całkowitą normą i trzymał się zdania, że jeśli dla niego coś jest zrozumiałe, to dla innych tym bardziej.
    - Czemu? Lubimy koty.
    Powtórzył, chowając ręce za siebie i ściskając za swoją dłoń. Przecież jeśli ktoś lubi koty nie może mieć złych zamiarów, prawda? Prawda. Dlaczego po prostu jej tego nie pokażesz? Oww, całkowicie świetny pomysł, Szczeniaku! Zmrużył oczy, czyli wykonał jedyną mimikę twarzy, która może być zauważona dzięki dziurom na oczy i uśmiechnął się. Jak mu na imię? Dużo, dużo imion, dużo nazwisk, przezwisk. Czemu siedzi tu sam?
    - Ja jesteśmy Pan DPżiuemsa.
    Wydobył z siebie bliżej niezidentyfikowany bełkot, przekrzywiając głowę i drapiąc się po policzku. Ale jak to - siedzi sam? Przecież kici siedzi tu z nim, a skoro kici siedzi z nim to już jest nas dwoje! Troje Czworo.
    - Przecież jeśli kici siedzi z nami to jesteśmy w trójkę.
    Postanowił jej wyjaśnić uznając, że biedaczka pewnie jest niepełna rozumu czy coś w tym rodzaju - dlatego zrobił to powoli i spokojnie, robiąc kolejny krok w jej stronę i zwieszając już ręce luźno przy ciele. Chyba zrezygnował z pomysłu głaskania kotka... A przynajmniej na ten moment. Czemu? Właściwie to mógł to zrobić, prawda? Kici są płochliwe, szybko uciekają a póki ten tutaj jeszcze tu jest... Korzystaj z okazji, frajerze, pewnie już i tak się boi. Właśnie, właśnie, podchodzi za blisko i w ogóle, nieee, nie ma co ryzykować ucieczki! Ponieważ w trakcie mówienia powolnymi, małymi kroczkami zmniejszał już dzielącą ich odległość, wystarczyło teraz tylko wyciągnąć rękę, tak właśnie.
    Pac.
    Umieścić drżącą dłoń pomiędzy kocimi uszkami na jasnych włosach i pogłaskać.
    Proste i miłe!
    Więc właśnie to uczynił.
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 4 Lipiec 2015, 22:50   

    Kici doszło do wniosku, że ma do czynienia z wariatem.
    W zasadzie mogła się tego domyślić już w pierwszej chwili, gdy tylko nawiązała z nim kontakt. Trudno wymagać od osoby w kociej masce, siedzącej samotnie w ciemnej uliczce, że będzie w pełni władz umysłowych, nawet jeżeli była mieszkańcem tej dziwacznej krainy. Ostatecznie można by się pokusić o bardzo naciąganą teorię, że zwyczajnie zgubił się w drodze na bal maskowy. Być może mogłoby okazać się prawdą, gdyby nie chodziło o Lucy, która widocznie stanowiła magnes na wszelkiego rodzaju margines społeczny, od morderców zaczynając, na świrach kończąc. W tym momencie należało się jednak skupić na osobie stającej tuż przed nią, najwyraźniej nie stanowiącej na chwilę obecną większego zagrożenia, co jednak mogło ulec zmianie.
    Zmrużyła oczy, próbując powtórzyć w myślach bełkot, jakim uraczył ją w ramach odpowiedzi na pytanie o imię. Słowo było zdecydowanie nieprzyswajalne dla Lucynki, a na myśl, że miałaby to powtórzyć na głos uśmiechnęła się szeroko, pokazując kły.
    - Nie zwracaj się do mnie per Kici. Na imię mi Lu. Proste imię prawda? Niewiele trudniejsze do wypowiedzenia od Kici. Swoją drogą, chyba nie potrafię wymówić twojego, więc… - w jej głosie słychać było zażenowanie. Otóż właśnie zwracała się do mężczyzny niczym do małego dziecka, które nie opanowało jeszcze całkowicie umiejętności mówienia.
    Najzabawniejszy jednak w tej całej sytuacji wydawał się być fakt, że chłopak najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że mógł zostać uznany za potencjalnie niebezpiecznego. Przecież lubił koty, a to jak widać stanowiło według niego, żelazny argument świadczący o jego przyjaznych zamiarach względem każdego napotkanego dachowca. Przepraszam, oni lubili, co w zasadzie jakoś wcale kotki nie uspokajało, zważywszy, że ponownie mówił o sobie w liczbie mnogiej. Przynajmniej opuścił rękę, porzuciwszy widocznie plan pogłaskania kici. I co to znaczy, że są we trójkę? A wydawałoby się, że opanowała tak podstawową czynność jak liczenie do pięciu.
    - Wyjaśnij mi proszę, dlaczego uważasz, że je jesteśmy tu we trójkę. Póki co widzę, tylko siebie i ciebie, chyba, że gdzieś w pobliżu ukrywa się jakiś twój znajomyjeszcze jeden pomyleniec do kolekcji? Ciekawe jak długo jej psychika wytrzymałaby takie interesujące towarzystwo.
    Wielbiciel kotów najwyraźniej niewiele zrobił sobie z może niekoniecznie powiedzianej wprost, aczkolwiek nie tak trudnej do wywnioskowania informacji, że wolałaby nie zmniejszać dzielącego ich dystansu. Stąpał jednak powoli, jakby obawiając się, że mógłby ją spłoszyć. Z każdym jego kolejnym krokiem, kotka nieznacznie się cofała, niestety odległość między nimi wciąż stawała się coraz mniejsza. A gdy znalazł się dostatecznie blisko, ponownie wyciągnął rękę.
    I tak, zrobił to…
    W momencie, w którym zorientowała się co zamierza, wykonała ostatni możliwy krok w tył, a na plecach poczuła chłód ściany budynku, do którego przywarła. Zacisnęła powieki, jednocześnie wstrzymując oddech i po chwili poczuła jego dłoń między swoimi uszami. Nieśmiały ruch, tak delikatny i miły… Powoli otworzyła jedno oko, spoglądając na stojącego przed nią chłopaka. Ostrożnie złapała go za nadgarstek, po czym zdjęła jego dłoń ze swojej głowy. Rumieniąc się lekko, splotła przez sobą ręce, jakby w geście ochronnym, a wzrok skierowała w bok.
    - N-nie rób tego nigdy więcej.
    Jak on mógł się tak wobec niej zachować. Jakim prawem pozwolił sobie na dotykanie Lucy bez jej przyzwolenia. Arcyksiążę z pewnością nie byłby zadowolony, że jakiś podejrzany typ chwilę temu pogłaskał mu kota. Przygryzła lekko dolną wargę, uśmiechając się nieznacznie. Właśnie!
    - Nie zechciałbyś wybrać się na mały spacer?
    Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Lipiec 2015, 23:16   

    O. Kici ma imię. Lu, Lu, Lu. Chyba da radę zapamiętać? Bez problemu. Da radę się zastosować? Już gorzej. Lu pomimo tego, że brzmiało miło wciąż nie przebijało kici, którego to używał w odniesieniu do każdego, a nawet wszystkiego i jestem pewien, że Arcyksięcia też by tak przywitał.
    - Możesz mówić nam Liu.
    Postanowił ułatwić jej zadanie używając jedynego imienia, które kołotało mu się w głowie poza Panem Dżumą i Psem. Już dawno założył, że należy do tego kogoś, kto odzywa się gdy tylko pozbawieni zostają maski, ale to nie był miły pan więc za nim nie przepadali. I ojeju, ona naprawdę wciąż była pewna, że jest ich dwójka! Co za znieważenie. Prychnięcie.
    - Słuchaj panienko, ominęłaś lekcje liczenia? Pomogę Ci! Jestem ja, jesteś Ty i jest Pan Dżuma
    Wskazał palcem na siebie. Stworzenie, które przed momentem przypominało zagubione dziecko wyprostowało się na moment, zmieniając ton głosu na nieprzyjemniejszy. Pokręcił głową, znów się przygarbiając.
    - Przepraszamy! Bardzo, bardzo! Nie mieliśmy na myśli nic złego!
    Stwierdził płaczliwie, łapiąc się za włosy i ściągając dłonie w dół, przy okazji wyrywając trochę czarnych kosmyków. Jesteś nieuprzejmy! Brak odpowiedzi.
    A potem znowu niemiło. Nie rób. Czemu nie? Opuścił drżącą rękę, wpatrując się w nią z rozpaczą.
    - Naprawdę przepraszamy! Nie bądź na nas zła. My nie chcemy źle. Trochę się zgubiliśmy. Ale i tak nie wiemy w drodze dokąd, bo nie mamy dokąd.
    Wyjaśnił kici, oplatając ręce dookoła ciała. Głupi Pies! Psy zawsze wszystko psują! Dlatego wolał koty, były co prawda bardziej płochliwe, ale miłe, milsze niż szczekające psy i ich kły, którymi robiły ała na Dżumowym ciele, a czego ten oczywiście nie pochwalał.
    - Gdzie? Nie lubimy chodzić. Mamy słabe mięśnie, wiesz, mało jemy i są kruche. Bolą.
    Nakreślił jej krótką sytuację. No i fakt, długo nie jedli, ale że jedzą coś innego niż inni to już nie wspomniał. Nadal za to szczelnie obejmował się ramionami, czując że w jego rękach wybiera się ciepło i powoli przechodzi na całe ciało. Na szczęście obyło się tym razem bez podpalenia własnego ubrania jak ostatnio. Pies się wtedy gniewał.
    A Pan Dżuma bardzo, bardziej niż wszystkiego na świecie nie lubił wściekłych Psów.
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 11 Lipiec 2015, 22:02   

    Przepraszam za zwłokę ._.

    Miała w swoim życiu do czynienia z różnymi stworzeniami, niektóre z nich posiadały dwie głowy, a każda z nich własną osobowość. Niemniej fenomen posiadania dwóch istot w jednym ciele okazał się dla kotki szczególnie fascynujący. Cóż jej się dziwić, o ile przywykła do pierwszego typu dziwadeł, o tyle nie miała okazji spotkać nikogo podobnego do Liu. Chociaż kto wie, być może miała z takowymi przyjemność, lecz dostatecznie skutecznie to przed nią ukrywali.
    Ścisnęła usta w wąską kreskę, słysząc zniewagę z ust „tego drugiego Liu”, jak mu tam było? Trochę żałowała, że odmówił spaceru, jednakże nie zamierzała rezygnować z pomysłu urządzenia sobie ogniska z Liu w roli… hmmm… na kiełbaski, to on by się nie nadawał. Odrobinę tylko odwlecze się w czasie, zresztą jej towarzysz, jak sam stwierdził, nie jest skory do chodzenia, z całą pewnością nie zaskoczy jej więc ucieczką.
    - Nie ma powodów, abyś musiał się mnie obawiać. W tej chwili jestem ostatnią osobą, która mogłaby ci wyrządzić krzywdę.
    Nie mogła pojąć dlatego chłopak zareagował takim z przerażeniem, choćby z tego powodu, że ona sama wydawała się być bardziej skrępowana niż zezłoszczona. Dopiero po chwili do niej dotarło, że on nie boi się jej, tylko tego co siedziało mu w głowie. No przecież… dlaczego miałby bać się kici. Obserwowała lecące powoli ku ziemi kosmyki ciemnych włosów, czując, że robi jej się żal Liu. Najwyraźniej jego druga osobowość nie tylko mogła przejąć kontrolę nad jego ciałem, była również nieprzychylnie nastawiona wobec swojego „współwięźnia”. Tak, to chyba dobre słowo.
    - Powiedz, czy to ludzie ci, wam?, to zrobili? Byłeś kiedyś po drugiej stronie?
    Wiedziała o istnieniu innych krain, także o Świecie Ludzi, ale jej wiedza o MORII była ciut… ograniczona, żeby nie powiedzieć nikła. Podczas swych podróży napotkała niezliczoną ilość tworów tamtejszej organizacji, którzy mniej lub bardziej chętnie opowiadali o tym, co ich spotkało. Niektórzy nawet sugerowali, że pochodzenie jej nietypowego, jak dla przeciętnego dachowca, ogona może być związane z manipulacjami na którymś z jej przodków. Być może to właśnie on był powodem, dla którego ci bardziej oporni decydowali się opowiedzieć jej swoją historię. Lucy sceptycznie podchodziła jednak do tej tezy, ponadto jedyna osoba, która mogłaby potwierdzić jej prawdziwość zginęła wiele lat temu pod gruzami rodzinnego domu kotki. Jednak fakt jak wiele wycierpiało każde z tych stworzeń sprawił, że w kotce zrodziła się niechęć do istot stamtąd pochodzących. Postanowiła również, że co by się nie działo, nigdy nie wybierze się do ich świata. Nie miała zresztą ku temu powodów, nie interesowało ją to, co nosiło nazwę technologii, a poza nią Świat Ludzi nie miał w jej mniemaniu nic do zaoferowania. Nie licząc bandy nietolerancyjnych kreatur, napawających się cierpieniem istot odmiennych od ich ograniczonej rasy.
    Wciąż patrzyła na Liu, zastanawiając się co ujrzałaby zdejmując mu maskę. Czy wyglądał normalnie, czy też jego twarz w nawet najmniejszym stopniu nie przypominała "ludzkiej"? Wiedziała, że nie powinna mieszać się w jego osobiste sprawy, ale chłopak był dla Lu czymś nieznanym, a ona miała zbyt ciekawską naturę, aby tak po prostu pozwolić mu odejść, nie dowiedziawszy się uprzednio czegoś więcej. Zresztą nie miałby prawa mieć do niej żadnych pretensji, gdyż sam również przekroczył pewną granicę, której naruszać nie wypadało. W związku z tym przełamała opory dotyczące naruszania prywatności i przestrzeni osobistej, by po chwili nieśmiało wyciągnąć rękę w stronę maski przysłaniającej tajemnicę, którą tak bardzo chciała poznać.

    (Ale się zawiodę…)
    W tym momencie możesz zadecydować czy chcesz, abym Ci ją zdjęła i zaczynamy zabawę z „tym niemiłym panem” Liu, czy wolisz zatrzymać moją rękę, a w grze pozostają Pan Dżuma i Pies.
    Liu
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Lipiec 2015, 11:07   

    Ciepło ciepło, miło. Zaraz będzie spokój, będzie dobrze, sympatycznie czy coś w tym stylu. Będzie, prawda? Potarł dłonią ramię, po chwili ją odsuwając i patrząc z naganą. Za ciepło! Właściwie przez długi czas wydawał się jej zupełnie nie słuchać - a w każdym razie nie odpowiedział ani na słowa ani na pytanie. Jest ostatnią osobą, która mogłaby mu coś zrobić? Głupota! Oczywiście bardzi lubili koty, co prawda jeden miziać a drugi rozczłonkowywać ale lubili!, no i Lucy jawnie nie dała im znaku, że zamierza zrobić coś złego... I przechodzimy do połowy, gdzie naiwny Dżuma z radością by za nią poszedł a Pies... Byłby psem. No i fakt, do gonienia mu nie bardzo. Goni się tylko ofiary a ta tutaj JESZCZE nią nie była, prawda? Co prawda nikt nie miał w planach robić z niej mebli albo coś w tym guście, ale plany się zmieniają zależnie od okoliczności. A im dalej w ten temat brnęła kotka tym bardziej stawały się one niesprzyjające. A przecież nawet Dżuma może podpalić czy wypatroszyć. Ze łzami i przeprosinami ale może.
    Czy to ludzie? To jeden człowiek, jeden kochanie, ale to nie człowiek, to ktoś bardzo bardzo zły - tak bardzo, że musiał chować się nawet w swoim ciele. Że nie może pozwolić działać swojemu umysłowi samemu aby nie popsuć wszystkiego dookoła siebie. To jeden człowiek kici.
    Druga Strona? Oczywiście, że był! Jest przecież Cieniem a zawsze szkoda mu było kraść piękne sny mieszkańcom Lustra. I ludzie są o wiele bardziej chciwi, ich sny o wiele bardziej intenstwniejsze. I... Psie, jesteś tutaj? Martwiła go taka cisza po przed chwilowym wyskoku tego warczydła, nie mógł jednak zmusić go do mówienia czy pokazania swojego istnienia. Na szczęście nie było szans, żeby go stracił - byłoby niesamowicie okropnie gdyby musiał zostać w takim pustym miejscu... Sam.
    I być może przez to zamyślenia zupełnie nie zwrócił uwagi na to, co zamierza zrobić kici lub nie odebrał tego jako coś złego. Schylił głowę o chwilę za późno pozwalając tym samym na to, aby ta pokazała twarz. Się zacznie, co nie?
    Kości policzkowe zdawały się wybić policzki i nienaturalnie wyciągały jego twarz, jednocześnie ścinając ostro brodę. Blizny większe i mniejsze pokrywały dosłownie całą twarz delikwenta, jedna mniejsza wchodziła nawet na usta zaś inna przecinała prawe oko. Urwany kawałek skóry z lewego policzka ukazywał szpiczaste zęby kojarzące się bardziej ze zwierzęcymi. Z zębami drapieżnika, którymi Cienie przecież byli, prawda?
    Ciemne włosy zasłaniały na początku oczy, jednak niedbale przejechał po nich ręką, wbijając w nią zacięte spojrzenie. A później, później się uśmiechnął.
    - A sąsiedzi niechaj walą, walą, walą do drzwi!
    Pokręcił głową, unosząc do góry brew i nie przestawał szczerzyć ząbków ani na moment... Ale wahałbym się czy był to uśmiech czy ostrzeżenie.
    - Siedem nieszczęść, dzień dobry Lu, jak Ci się sypia?
    Wycharczał wręcz okrutnie popsutym głosem, robiąc krok w przód. Za blisko.
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 12 Lipiec 2015, 21:18   

    Oj, stanowczo za blisko. Po raz kolejny.
    Przyparta do muru, czy też może raczej do ściany, uważnie i z lekką odrazą lustrowała jego twarz. O ile w samych bliznach byłaby w stanie dostrzec coś przygnębiającego, gdyż jednoznacznie wskazywały, że niejedno w życiu przeszedł, o tyle te puste oczy, znajdujące się na wysokości jej własnych mówiły, że nie było kogo żałować. Stał na tyle blisko, aby była w stanie poczuć na policzku jego oddech, nie żeby w tym wypadku było to przyjemnym uczuciem. Wręcz przeciwnie. Atmosfera wyraźnie robiła się nieprzyjemna, jakby negatywne emocje zamierzały otoczyć Lu warstwą gęstej, ciemnej mgły, napierając na każdy centymetr jej ciała, a gdyby mogły - miażdżąc jej przy okazji kości. Jak dotąd tylko raz czuła coś podobnego, lecz uczucie to na zawsze miało stanowić dla niej ostrzeżenie. Oznaczało ono ni mniej, ni więcej, że osoba stojąca z kotką twarzą w twarz zamierza pozbawić ją życia.
    Zdała sobie sprawę jak bardzo pomyliła się w ocenie jego osoby. To jedno, niby nic nie znaczące pytanie rozwiało wszelkie wątpliwości. Nie był wytworem ludzkiej organizacji, był, o ironio, taki sam jak ten, z powodu którego się tutaj znalazła. Poznałaś tajemnicę, jesteś z siebie zadowolona? Oczywiście, że była, jednakże w tym momencie uważała, że nie była ona warta odkrycia, nie jeśli konsekwencją za jej poznanie miałaby być śmierć. Opierając jedną rękę na chłodnym kamieniu znajdującym się za jej plecami, beznamiętnie patrzyła w przekrwione oczy Liu. Zależało jej na tym, aby nie opuszczał wzroku.
    - Nie narzekam na sen, miło, że pytasz. Chyba, że masz mi coś do zaoferowania? – zdołała wymusić niewinny uśmiech - Żywisz się koszmarami?
    Mówiąc to, cały czas bezszelestnie manewrowała ogonem, starając się ustawić go w najdogodniejszej pozycji, a w myślach kalkulowała jakie szanse na powodzenie ma jej plan. W zasadzie dostrzegła to od razu jak tylko się podniósł, informacja o słabych mięśniach jedynie potwierdziła, to co sama zdążyła zauważyć. To chuchro ledwo było w stanie ustać na własnych nogach, a z małą kocią pomocą… Przymrużyła lekko oczy. Nie należało dłużej zwlekać, wykonała zamach ogonem na tyle silny, na ile pozwalały jej okoliczności, wystarczająco jednak, by odwrócić uwagę mężczyzny. W czasie gdy on usiłował utrzymać równowagę, kotka z wdziękiem odskoczyła w bok, kierując się ku skrzyżowaniu uliczki, na której się znajdowali z tą, którą tu przyszła.
    - Muszę przyznać, że jesteś bardziej intrygujący niż mi się wydawało. Dwie osoby w jednym ciele, to coś niezwykłego, ale trzy? Szkoda, że nie będzie nam dane o tym porozmawiać, z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej.
    Odwaga czy może raczej głupota przemawiała w tej chwili przez kotkę? Poczuła się jednak pewniej, zdając sobie sprawę, że ma przewagę nad Liu, nie tylko z powodu jego słabej kondycji. Znała tę okolicę wystarczająco dobrze, aby nie dać zapędzić się w ślepą uliczkę, co niechybnie zakończyłoby się pozbawieniem kotki wnętrzności i ewentualnym szalikiem do miziania z jej ogona dla Pana Dżumy Lubiącego Kotki. Wyraz twarzy jakim ją wcześniej zaszczycił nie pozostawiał ku temu żadnych wątpliwości. Widząc, że Liu nie zamierza zostawić kici w spokoju, ponownie machnęła ogonem, kierując leżące nieopodal odłamki szkła w jego stronę licząc, że trafi przynajmniej jednym, co miałoby na chwilę zająć napastnika. Sama w tym czasie szybko oddaliła się z miejsca całego zdarzenia, czując na ogonie ranę zadaną swoją własną bronią. No pięknie, trzeba to będzie opatrzyć.


    [zt]
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 7 Czerwiec 2016, 14:27   

    Wyszli. Odetchnęła. Potrzebowała wyrwać się z miejsca, w którym to ktoś dla zabawy tak bezczelnie ją urządził. Dlaczego to nie Anastasia, tylko drugorzędna (jak nie gorzej) pannica? Och tak, gdyby tylko dorwała ją w swoje… Zapewne niebawem znów kocie, łapy, ta by ją popamiętała do końca życia. Krótkiego życia.
    Ale po co przy okazji zniszczyć ten, nawet nie najgorszy lokal, który chyba nie był winien więcej niż temu, że taka kelnerka została w nim zatrudniona? Zaraz… Od kiedy to Straszka się przejmowała takimi rzeczami, zamiast wykorzystywać możliwość dobrej zabawy? A, racja, od kiedy KTOŚ zamienił ją w kangura, przez co bardziej zawracała sobie głowę sposobem na odwrócenie tego procesu, niż jego przyczyną. Na to przyjdzie pora w czasie nieco późniejszym.
    Teraz jeszcze wciąż nie czuła się najlepiej, zezwierzęcenie zdecydowanie jej nie służyło, chociaż przecież nie pierwszy raz jej się to zdarzało, miała Animicusa, potrafiła go właściwie używać. Nie pomyślała oczywiście o skutkach ubocznych zażytego wczorajszego wieczora alkoholu.
    - Na pewno możemy zrobić coś innego niż bezczynnie czekać, aż to gówno przestanie działać, nya. To szemrana dzielnica, tu coś być musi. – Kierowała się niespokojnie pierwszą lepszą, napotkaną uliczką. Nie znała ich na pamięć, nie uczyła się, bo komu to do szczęścia było potrzebne? Jeśli miała tu zawitać, to zapewne nie w celach turystycznych, a jedzonko wszak pałętało się wszędzie.
    O i proszę, znalazł się szybko podejrzanie wyglądający szyld w podejrzanie prezentującym się budynku – nic nowego w Mrocznych Zaułkach, więc z ulgą mogła poszukać jakiegoś ratunku. Nie zastanawiając się wiele, po prostu wtargnęła przez wyniszczone wiekiem drzwi, uderzając kangurzą łapą w ladę, bowiem sprzedawca – tak, to był jakiś, bliżej nieokreślony sklep – znajdował się odwrócony tyłem do nich (gdyż zakładam, że i Enkil ruszył w ślad za siostrą).
    - Uratuj nas, nya! Szemrany towar? No pokaż, co masz! – Wcale też nie wydało jej się niespotykanym, że dwa zwierzęta typowe raczej dla świata ludzkiego i to jeszcze niekoniecznie z okolic Glassville, mówiące w powszechnie rozumianej mowie, wpadają do sklepu i wołają o szemrany towar. Ktoś tu się chyba naćpał.
    Przestraszony staruszek obrócił się na tyle gwałtownie, że potknął o własną stopę, lecz widok przeraził go jeszcze mocniej, a kurczowo trzymane w rękach pudełeczko, niebezpiecznie podskoczyło do góry, obsypując swoją zawartością znajdujących się w pobliżu klientów. A przynajmniej Anastasię, choć i do Enkila powinien on dolecieć.
    - Ja... – Zająknął się ochrypłym głosem mężczyzna, a jego mina, zupełnie jak rafaello – wyrażała więcej niż tysiąc słów. Po tym schował się szybko na zaplecze zatrzaskując za sobą kolejne drzwi i zamykając je na wszystkie spusty.
    Wtedy też kangurokotka przetarła swoje oczy, do których proszek ten się dostał, a to co zobaczyła wywołało niekontrolowaną falę krzyku, zapewne słyszanego również na zewnątrz, chociaż starała się stłumić go łapą. To w końcu Enkil był panterą, czy przerośniętym jastrzębiem? Od kiedy i ona nagle dostała tak bardzo znienawidzonych skrzydeł? Ciała, które z każdym mrugnięciem powieki odpadało, pozostawiając nieprzyjemne odgłosy wijących się wewnątrz niej robaków. Czuła, że rusza ręką, ale jej już nie widziała…
    Później dosłownie wyskoczyła, bo bez względu na wszystko, wciąż tkwiła pod postacią kangura, z lokalu i pomknęła w siną dal w nieznanym sobie kierunku.

    zt
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 1 Lipiec 2016, 22:25   

    Nie byłem pewien czy wchodzenie do pierwszego lepszego sklepu jest dobrym pomysłem, jednak sklep ten dla mnie był pierwszym lepszym. Być może dla Anastasi było inaczej, może miała tu kogoś zaufanego. Jednak dalszy ciąg wydarzeń szybko rozwiał moje wątpliwości. Reakcja właściciela mówiła wszystko… W całym tym chaosie mieliśmy na tyle szczęścia, że przerażony staruszek nie padł tu na zawał. Zawarczałem mimowolnie, kiedy nagle zostaliśmy „zaatakowani” przez dziwny proszek. Warkot był na tyle donośny i zdaje się złowrogi, że dało się słyszeć jak właściciel lokalu zaczyna przysuwać w okolice drzwi jakiś mebel, najpewniej celem zabarykadowania się. Ciało, w którym aktualnie utknąłem miało cholernie czułe zmysły wszystko wydawało się tak intensywne, ciężko było do tego przywyknąć.
    -To kiepski pomysł. Nie wiemy, z czego był sporządzany eliksir który zmienił nas w to co zmienił… szukając innego magicznego remedium u niesprawdzonych źródeł możemy pogorszyć nasz stan, a ponoć za jakiś czas ma to minąć.
    Zacząłem zwracać się do siostry jednocześnie kładąc się na ziemi i zaczynając przecierać oczy łapami w celu pozbycia się z nich niepożądanej substancji. Nie dość, że w cielę jakiegoś wielkiego kocura to teraz jeszcze i z podrażnieniem oczu… po prostu pięknie. Gdy udało mi się już otworzyć ślepia oniemiałem… w jednej sekundzie poczułem jak całe futro oblegające moje cielsko staje dęba, jakby ktoś nagle poraził mnie ładunkiem elektrycznym i to takim o sporej mocy. Tam gdzie przed chwilą stała moja siostra widziałem teraz Irię… Moją Irię. Ukochana, którą straciłem w tragedii ukazała mi się niczym zjawa, dosłownie na moment, po czym zniknęła a drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem.
    -Nie! Zaczekaj !
    Zdarzyłem tylko wykrzyczeć, po czym nie myśląc wiele pognałem za dziewczyną.
    Zt.
    _________________




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 25 Marzec 2017, 22:42   

    Thorn bardzo lubił Mroczne Zaułki. Zawsze gdy zapuszczał się w te rejony, oddawał się swojemu ulubionemu zajęciu czyli rozglądaniu się i podpytywaniu mieszkańców i sklepikarzy o najnowsze plotki. Informacja była tutaj towarem na wagę złota, jednak Arystokrata bardzo łatwo rozwiązywał języki - był zwyczajnie lubiany i kiedy w przeszłości nadarzyła się okazja, pomagał mieszkańcom Zaułków, zdobywając w ten sposób dłużników.
    Chłonął nowe, interesujące informacje, zapamiętywał nazwiska które warto było zapamiętać...
    Mrok spowijający tą dzielnicę Krainy Luster był mu sprzymierzeńcem. Mężczyzna, choć na co dzień pracował w pełnym słońcu, ukochał sobie noc. Czas kiedy największe szumowiny wychodziły na ulicę by zażyć życia, rozerwać się jakoś.
    Noc była kapryśną kochanką. Czasem łagodną, czułą, otulającą Thorna swoim gwieździstym płaszczem niczym czuła żona, okrywająca zmęczonego po dniu pracy męża. A innym razem gwałtowną, agresywną - gdy Upiorny wdawał się w bójkę lub brał udział w czymś wyjątkowo niebezpiecznym.
    Dziś noc głaskała go zimnym wietrzykiem po policzkach, mierzwiła mu włosy i chichotała poruszającymi się tabliczkami które wisiały nad wejściami do sklepów.
    Szedł powoli, chłonąc otaczający go mrok. Czarne ubranie błyskające w niektórych miejscach srebrną nicią sprawiało, że w cieniu był prawie niewidoczny. Dopiero gdy wychodził na światło księżyca, jego wygięte do tyłu rogi opalizowały granatem.
    Mieszkańcy którzy go mijali usuwali się z szacunkiem. Ciężko powiedzieć czy był tu lubiany. Był...tolerowany. Nikt nie śmiał zaczepić go bez powodu, zakłócać mu spacer w środku nocy.
    Oddychał powoli, delektując się czystym, rześkim powietrzem. Idąc, podpierał się na swojej pięknej lasce, na ustach gościł spokojny uśmiech.
    Upiorny Arystokrata wybrał się na nocny spacer.
    W ciemności przetykanej smugami księżycowej poświaty wyglądał jak prawdziwy Demon. Brakowało tylko skrzydeł...ale czy każdy Demon je miał?
    Szedł powoli a gdy mijał wąską uliczkę, zatrzymał się na chwilę i przyglądnął jej uważniej. Tu jeszcze nie był.
    Wzruszył ramionami i wkroczył w przesmyk między budynkami, nucąc sobie beztrosko pod nosem. Pozostał jednak czujny. Nowy teren, nowe niebezpieczeństwa.
    Ale... czy faktycznie ktoś będzie na tyle głupi by bez powodu zaatakować Upiornego Arystokratę?
    _________________
    Nerissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Marzec 2017, 14:36   

     Mroczne Zaułki nie były najlepszym miejscem na odpoczynek. Postój nie wchodził w grę. Nie po tak intensywnym dniu. Mimo zmęczenia Nerissa wciąż była czujna i zdolna do walki. Trzymając dłonie w kieszeniach swego długiego, czarnego płaszcza postanowiła jednak zwolnić swego kroku. Wiatr delikatnie muskał jej blade lico oraz przeczesywał włosy, choć najwyraźniej nie był najlepszym fryzjerem. Zjawa spokojnie sunęła do przodu. Poruszała się po najciemniejszych uliczkach. Nie odczuwała lęku przed nikim. Jej przeraźliwe oblicze samo z siebie odpychało przechodniów. Omijali ją szerokim łukiem. Może to wina tych lśniących w mroku, gorących oczu? Może to wina stukotu obcasów bądź ostrych i zdecydowanie za długich pazurów? Mniejsza z tym.
     Droga powrotna wydawała się bezpieczna. Już niebawem miała odetchnąć w swoim domostwie. Przynajmniej tak jej się wydawało. Kojącą ciszę rozwiały jakieś nuty. Czy to nucenie? Komu aż tak życie było niemiłe, coby wkraczać na ścieżkę Koszmarnej Zjawy? Nerissa przystanęła, po czym beznamiętnie spojrzała na mężczyznę, który to pojawił się przed nią. Milcząc zmierzyła go opanowanym wzrokiem. Kobieta nie okazywała agresji w stosunku do istot neutralnie do niej nastawionych. O ile oczywiście nie byli oni na jej liście zleceń. Ten arystokrata nie wyglądał na szukającego kłopotów. Z pewnością nie był jednym z tych, którzy pragną wdać się w nierówną walkę z potworem. Cóż jednak robił w tak niebezpiecznym miejscu?
     - Radzę zawrócić - odezwała się ukazując śnieżne kły. - Nie wszyscy tutaj panują nad głodem jak ja - dodała, po czym ukradkiem rozejrzała się dookoła. Musiała się upewnić, czy to aby na pewno nie pułapka. Od wieków była nieufna.
     Za plecami nieznajomego coś przykuło jej uwagę. Jej ślepia zabłysły, lecz po chwili już wróciła wzrokiem na osobnika przed sobą. Milcząc niespodziewanie i śmiało zrobiła ku niemu dwa dłuższe kroki. Stała teraz dość blisko i najwidoczniej ją to nie krępowało. Tym razem przemówiła ciszej, uraczyła mężczyznę swym ciepłym i przyjemnym dla ucha szeptem.
     - Znam takich, którzy kolekcjonują poroża Upiornej Arystokracji - zrobiła jeszcze pół kroku w przód, a ich ciała niemal się zetknęły. - Co więcej.. - jej głos jeszcze bardziej się przyciszył. - ..rozpoznaję jednego z nich za panem. Widać śledzi pana od dłuższego czasu.
     To było ostrzeżenie. Jej zachowanie czysto wskazywało na symulację potajemnego spotkania kochanków. Ułożyła nawet dłoń na ramieniu niższego i kupując czas dała mu chwilę na zareagowanie. Oczywiście sama z chęcią dopadłaby obserwowanego wcześniej osobnika, jednak pochłonęła ją ciekawość, której nie dała po sobie poznać. Jak mężczyzna potraktuje kogoś, komu marzą się jego cudowne rogi nad kominkiem?




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 26 Marzec 2017, 15:10   

    Może zachowywał się zbyt beztrosko. Nucił sobie idąc ciemną uliczką, wręcz prosząc się o napad. Ale... Czy faktycznie ktoś byłby na tyle lekkomyślny by atakować Upiornego Arystokratę? Znali go tutaj, zdobył ich szacunek. Może i w zaciszu domu przeklinali go i wyzywali od najgorszych, ale na ulicy kłaniali się Dowódcy Gwardii Arcyksiążęcej. Nie to, że wykorzystywał swoją pozycję. Zwyczajnie kiedy było trzeba, pokazał, że lepiej z nim nie zadzierać.
    Kobieta która zastąpiła mu drogę była bardzo wysoka, wyższa od Arystokraty. Nawet jego zakrzywione do tyłu rogi dodające mu kilka centymetrów, nie spowodowały by ją prześcignął w wysokości. Miała piękne oczy - Thorn patrzył w nie i widział ogień, płynną lawę. Przez chwilę nie mógł oderwać od nich wzroku, pozwolił sobie na to bo istota nie wykazywała agresji.
    Gdy się odezwała, uśmiechnął się ukazując rząd prostych, białych zębów.
    - Dziękuję za radę. - powiedział uprzejmie - I cieszę się, że trafiłem na kogoś kto nad głodem panuje. Miło poznać. - ukłonił się lekko.
    Zbliżyła się lecz z twarzy Thorna nie znikał uśmiech. Może i była wyższa, ale nie bał się jej jakoś specjalnie. Jeszcze nie dała mu powodu do strachu, raczej do podziwu bo poruszała się zgrabnie, kołysząc biodrami. Jej bliskość sprawiła, że postanowił uaktywnić Blokadę Umysłu, tak na wszelki wypadek.
    Jej szept był słodki i bardzo przyjemny. Przez głowę mężczyzny przeleciał obraz w którym to napotkana piękność szepcze mu do ucha jego imię w trakcie miłosnego uniesienia. Podniósł głowę wyżej, bo jednak różnica we wzroście trochę mu przeszkadzała. Opierał się na swojej lasce, jednak nie przenosił na nią ciężaru by w razie czego w każdej chwili poderwać broń do gotowości.
    - Brzmi jak groźba. - powiedział i uśmiech zniknął mu z ust ale w oczach nadal czaiło się rozbawienie. Dalsza część jej wypowiedzi sprawiła jednak, że i ono zniknęło.
    Była tak blisko. Za blisko. Dodatkowo położyła mu dłoń na ramieniu. Odwrócić się i tym samym dać jej możliwość na wykonanie ataku? Mogła blefować, przecież nie tylko Thorn świetnie kłamie. Mogła być też w zmowie z drugim napastnikiem...
    Postanowił postawić na jedną kartę. Najwyżej nieznajoma da mu w twarz.
    Puścił swoją laskę na ziemię i gdy upadła chwycił kobietę w talii i pociągnął wykonując taneczną figurę. Oczywiście mogła się wyrwać, ale wtedy zdemaskowałaby swoje zamiary i albo potwierdziła, że jest w zmowie z drugim, albo spowodowała, że ten drugi rzuci się do ataku.
    Thorn podniósł oczy na stojącego jeszcze przed chwilą napastnika. Było ciemno jak cholera a Arystokrata niestety nie widział jak koty, mógł dojrzeć tylko sylwetkę.
    Ręce miał zajęte bo trzymał kobietę (nie, nie chciał jej zrobić żadnej krzywdy) ale przecież mógł używać mocy nawet i wtedy, prawda?
    Skinął jednym palcem splecionej z jej ręką dłoni i z laski leżącej na ziemi wysunął się rapier. Powoli uniósł się w górę i odgrodził parę od czyhającego na nich osobnika.
    Thorn uśmiechnął się pod nosem. Czyli jednak są w tej dzielnicy samobójcy. Cóż... Coś mu mówiło, że noc, choć z pozoru spokojna, zakończy się intensywnymi doznaniami. W końcu jest Kapryśną Kochanką, nieprawdaż?
    _________________
    Nerissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Marzec 2017, 17:56   

     Już dawno nie spotkała kogoś, kto nie unikałby jej wzroku. Ile to setek lat minęło odkąd ktoś naprawdę dostrzegał piękno w jej spojrzeniu? Co więcej uśmiech mężczyzny był iście czarujący i choć poruszył on siwowłosą, to ta znów nie dała po sobie niczego poznać. Jej mimika zmieniała się bardzo nieznacznie. Jedynie baczny obserwator dostrzegłby niewielkie szczegóły oddzielające od siebie barwy jej nastrojów, takie jak przykładowo subtelne drgnięcia kącików jej bordowych warg.
     Kobieta, choć nieco zaskoczona posunięciem Arystokraty, pozwoliła mu na objęcie siebie. Mimo pozorów nie należała do ciężkich, a wydawała się tak piekielnie wysoka dzięki pomocy długich kozaków o dość wysokim obcasie. Może bez nich mężczyzna nie musiałby unosić wzroku coby spojrzeć na jej twarz.
     W tanecznej pozie Zjawa wygięła się z gracją i wykorzystała okazję coby lepiej przyjrzeć się napastnikowi. Dobrze widziała w ciemnościach. Jej uwadze również nie uciekło ostrze wysuwające się z laski. Interesujące. Pomyślała przelotnie.
     Zamachowiec z pewnością postradał zmysły, skoro uznał tą chwilę za korzystną do ataku. Najwyraźniej wydawało mu się, iż para jest zbyt zajęta sobą nawzajem. A zatem kupił to przedstawienie. To okazało się prostsze niż kobiecie się wydawało. Choć wciąż niepojętym było, dlaczego ten osobnik rzucił się na zatrważającą Marę w objęciach wysoko postawionego Arystokraty. Przecie im obojgu wszyscy inni schodzili z drogi. Czy to aby na pewno chodziło tylko o rogi do kolekcji? Czy warto dla nich ginąć? A może to jakieś poważne zlecenie? Tak czy inaczej coś tu było nie tak.
     Nerissa delikatnie przesunęła opuszkami palców po wierzchu dłoni mężczyzny, po tej, którą obejmował ją w pasie. Po tym złapała się go mocniej i odchyliła się bardziej w tył. Uwalniając swoją prawą rękę zaraz to zamaszystym ruchem odgarnęła płaszcz ze swego biodra i sięgnęła po długi sztylet. Ciężki materiał niebawem po tym znów powolnie opadł na jej ciało. Ruchy Zjawy były zbyt stanowcze, silne i szybkie coby biegnący mógł zareagować. Kobieta wdzięcznie rzuciła broń w przeciwnika. Ostrze z impetem wbiło się głęboko w tętnicę pachwinową jego uda. Mężczyzna padł na kolana i zawył z bólu tuż u stóp udawanych kochanków. Kobieta pośpiesznie znów złapała za dłoń nieznajomego, coby nie stracić równowagi. Jej atak był zaskakująco precyzyjny, mimo iż wykonała go praktycznie do góry nogami. Gdy się wyprostowała nie puściła dżentelmena. Najwyraźniej zamierzała grać swoją rolę do końca.
     - Dlaczego nam przerywasz? - zapytała spokojnie spuszczając wzrok na rannego, który to wciąż trzymał w dłoni broń. - Kochanie, chyba nie pozwolisz by ktoś zepsuł nam nasz wieczór.. prawda? - zwróciła się znów do Arystokraty. Odnosiła się do niego wyjątkowo łagodnie, zapewne dlatego, iż stali teraz razem po jednej stronie. Pozwoliła, by to Gwardzista dokonał osądu. Czasem lubiła obserwować zachowania interesujących osobników. W ten sposób mogła badać wszelakie emocje, które to jej samej mogło być ciężko wyrażać. Rzadko próbowała sobie przypomnieć, jak to jest posiadać głębsze uczucia. Dziś jednak widać wyjątkowo starała się być wiarygodną kochanką.
     Całe to zajście zdecydowanie zapowiadało się ciekawym urozmaiceniem drogi powrotnej do domu. Zmęczenie szybko odeszło w zapomnienie.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 26 Marzec 2017, 19:07   

    Kobieta poddała się Thornowi, dzięki czemu mógł skupić się na napastniku. Rzeczywiście na końcu uliczki ktoś stał... A gdy tylko zobaczył ich taneczną figurę, ruszył biegiem.
    - Głupiec. - powiedział cicho Arystokrata, uśmiechając się szeroko. Nim jednak zdążył wykonać jakikolwiek ruch rapierem zawieszonym przed parą, kobieta wysunęła rękę z jego objęć i z zawrotną prędkością wyjęła sztylet.
    Upiorny zdążył tylko zauważyć lecącą broń w stronę nadbiegającego. Napastnik przewrócił się z głośnym krzykiem i upadł pod ich nogi. Thorn z satysfakcją patrzył jak mężczyzna złapał się za nogę i próbował uciskać zranione miejsce.
    Kobieta o płomiennych oczach wyprostowała się ale nie wyswobodziła z rąk rogatego. Jej słowa były niczym zaproszenie do wspólnej zabawy. A więc taką obrała taktykę?
    Odetchnął z ulgą bo okazała się być po jego stronie. To nie tak, że się jej bał. Po prostu... szkoda byłoby patrzeć jak jej przepiękne oczy gasną wraz z nadchodzącą śmiercią.
    Thorn przytulił ją do siebie, akceptując ten ich mały teatrzyk. Ich ciała zetknęły się a wtedy mężczyzna schował na chwilę twarz w jej włosach, dotykając nosem ucha. Wciągnął powietrze chcąc poznać jej zapach.
    - Nie musisz mnie namawiać, Najdroższa. - powiedział po czym puścił ją i zbliżył się do zranionego. Uśmiechnął się do niego drapieżnie i ruchem dłoni sprawił, że trzymana przez niego broń odskoczyła powodowana mocą i wylądowała w dłoniach Arystokraty. Przyjrzał się jej krytycznie po czym podał kobiecie - może rozpozna z kim mają do czynienia.
    - Kawał bezużytecznego żelastwa. - powiedział po czym drugą dłonią chwycił rapier. Wykonał nim w powietrzu kilka machnięć jakby chciał rozluźnić nadgarstek po czym przyłożył ostry koniec do gardła napastnika. Ten zaczął wyć z bólu.
    - Ojoj. Sztylet Mojej Pięknej przebił tętnicę? - powiedział teatralnie smutnym głosem po czym pochylił się trochę ku niemu - Powiedz, Lustrzany Śmieciu, kto i po kogo cię tu wysłał? - w jego tęczowych oczach pojawiła się iskierka świadcząca o tym, że Thorn hamuje agresje.
    Prawdę mówiąc najchętniej bez gadania odebrałby mu życie. Ale był zwyczajnie ciekawski. A zraniony i tak się za chwilę wykrwawi, dlaczegóż więc nie spróbować wyciągnąć od niego kilka informacji?
    Kątem oka dostrzegł, że przy jednym z budynków leżało oderwane koło od wozu. Zaśmiał się pod nosem po czym machnął dłonią w jego kierunku. Metalowe obicie wzmacniające koło oderwało się z głośnym chrzęstem i poszybowało ku nim. Thorn poruszył palcami a wiszący nad ziemią kawał metalu zmienił się, powyginał. Gdy nabrał już odpowiedniego kształtu, Arystokrata wskazał palcem na krwawiącego. Metal dosłownie przyszpilił go do bruku, wbijając się w jego ramiona po obu stronach. W ten sposób Thorn mógł spokojnie, bez obawy zacząć zabawę. Ma jeszcze chwilkę zanim ten ktoś zdechnie.
    Wyprostował się i podszedł do kobiety. Posłał jej miły uśmiech, ujął dłoń i pocałował ją w wierzch. Następnie odwrócił się do wrzeszczącego i podszedł tak, że stanął nad nim. Jego wijące się ciało miał między obcasami oficerek.
    - Radzę grzecznie odpowiedzieć na pytanie. - powiedział znudzonym tonem o czym przyłożył koniec rapiera do dolnej powieki jego oka - Za chwilę może nie być już tak przyjemnie.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9