• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Zniszczona fabryka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Lipiec 2014, 21:17   

    Przeszył ją niespodziewany ból. Zmusiło ją to do sporego zwolnienia biegu. Była już strasznie przemęczona. Chyba tylko wpływ adrenaliny i chęć przeżycia dawała jej resztkę sił do ucieczki przed agentami MORII. Cztery strzały. Dwa nietrafione. Dwa trafione. Jeden strzał w nią. Drugi w strażaka. Sytuacja kompletnie się wymknęła spod jej nikłej kontroli. Auto prawdopodobnie jest zamknięte, więc nie ma do nich kluczyków. Które upadły na podłogę, ale stawiała na szybkość, ponieważ i tak ich znowu nie zgubi. Co oznacza dodatkowy hałas w postaci zbicia szyby w aucie.
    I kolejnego bólu.
    Biegła dalej, ale wiedziała, że mają ją na celowniku. Wbiegła w korytarz. Ból był niemiłosierny i miała ochotę wyć z tego powodu. Starała się to ignorować.Ma tylko kilkanaście sekund na podjęcie decyzji. Podeszła do wielkiej wyrwy w ścianie, pokonując przeszkody w postaci cegieł i pozostałości po meblach.
    Zauważyła auto. Za daleko by doskoczyć, skok na ziemię i tak nic nie da. Zdążą dojść tutaj i ją zestrzelić z góry. Lub kazać zatrzymać się i nie ruszać się. Wtedy ją zabiorą z powrotem do laboratorium, wprowadzą do celi dla okazów specjalnej troski i będą dalej ją torturować.
    Definitywnie woli śmierć, ale ona się jeszcze poddała.
    Tak więc spróbowała starego motywu z filmów. Kucnęła, zdecydowała się złapać krawędzi prawą ręką. Akurat ręce to jedyne części ciała, które są w znośnym stanie. Zawisła nad ziemią.
    A teraz spróbuje zabawić się w śmierć, póki sama po nią nie przyjdzie.
    Przywołała swoją kosę tak jak na tamtym cmentarzu. Poprosiła jakiegoś bożka o to, by nie było żadnych żołnierzy wokół fabryki, ale też o to, by miała cudowny refleks.
    Usłyszała, jak żołnierze wchodzą na korytarz. Poczuła jak kropla potu spływa po jej czole.
    Szybciej...
    W tym momencie, w którym wychylili się przez wyrwę, włożyła (dziwnie to brzmi w tej sytuacji) w swoją lewą rękę ostatki sił, swą nienawiść do wszystkich tych drani z MORII i tych żołnierzy. Za tę wysłaną kulkę w jej żebra, bo teraz ją to boli i za tę wysłaną w stronę strażaka, która spowodowała jego śmierć - przecież sama chciała go zabić, co za dranie. Za te wszystkie eksperymenty, których doświadczyła. Za wycięcie jej pięknych skrzydeł...
    Zamachnęła się, by głowy żołnierzy oderwały się od reszty ciała.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 27 Lipiec 2014, 12:12   

    Uciekał kiedyś ktoś w środku nocy przed dwójką uzbrojonych facetów, w srogiej, angielskiej zimie, tknięty dosadnie mrozem, po ruinach budynku zagrożonego zawaleniem, wystawiając się na chłód wiatru, zostawiając po sobie zaraz potem marznące i krzepnące krople krwi?
    Tak, cyrkowiec imieniem Anna.
    Nadzwyczaj dobrze uciekała, pomimo tkwiącej w ciele kuli, żłobiącej sobie miejsce z każdym kolejnym, najmniejszym poruszeniem się okolicznych tkanek. Co chwilę potykała się o gruz, niebezpiecznie krzywo stawała stopą, będąc bliską upadku i licząc na to, że wszystko się jej w baśniowy sposób powiedzie.
    Daremne były te próby martwej natury w zatrzymaniu jej, Chociaż nie - gdyby nie one, najpewniej trochę mniej krwi z niej uleciało, przybyłaby tu parę sekund wcześniej i mogłoby to nawet jej wyjść na gorsze. Dlaczego? Cóż, zwisanie na krawędzi z wielką kosą to jak prośba o natychmiastowe skurcze mięśni i upadek wbrew swojej woli.
    Wyglądało to tak, że ona biegła, oni wychylili się, ona już znikała w jednej z wielu dziur, lecz wyglądało to dla nich tak, jakby spadła.

    - Głupia sucz, zabije się! - Krzyknął jeden z ich dwójki.
    Biegli. Kilka sekund zwisała na krawędzi, kilka sekund cieszyli się orzeźwiającym powietrzem na peryferiach miejskiej dżungli.
    Zatrzymali się tuż przed otworem, wystawiając głowy na zewnątrz. Ujrzeli samochód. Jeden z nich zbiegłej tam wypatrywał, a drugi - autor zgrabnego epitetu na "s" - wyglądał jej w dole. Ujrzał ruch ręki. Poczuł żar na karku. W ostatnim, kontrolowanym ruchu swojego ciała popchnął kolegę do przodu. Głowa spadła mu przed oczami, krew trysnęła na jego twarz. Stracił równowagę i poleciał w przód, w dół. Kosa go uderzyła tępą częścią w plecy, solidnie, powodując że jedno z żeber prysnęło mu. Krzyknął w niebo głosy. Upadł na asfalt z wysokości trzech metrów, łamiąc sobie kości przedramion. Pękła mu skroń pod wpływem upadku i kałuża krwi pojawiała się wokoło jego twarzy. Leżał niemal krzyżem. Spadł centralnie na ścięty łeb, z którego mózg stał się składnikiem tej wspomnianej, rozlanej pod ciałem posoki.
    Problem jest taki, że Anna straciła chwyt i spadała w dół... również na asfalt.
    Mieli ze sobą dwie sztuki pistoletów, kaliber 9mm. Byli ubrani podobnie do typowych żołnierzy, jeden z nich, ten bez głowy, miał broń wyglądającą jak typowa broń futurystyczna dużego kalibru. Cóż, używać tego mało kto potrafi, a że jest bronią, sugeruje to możliwość ujęcia tego w obie ręce i coś na wzór lufy. Cacko posiada klawiaturę z ekranem, pozwalające ustawić broń do użycia.
    Tak, broń skonstruowana w celu walki z magicznymi istotami.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Lipiec 2014, 21:09   

    Kto się tutaj zamierza zabić, jak nie wy?
    Nie wierzyła, że jej się to uda. Miała bardzo mało sił, by utrzymać swoje obolałe ciało nad kilkumetrową przepaścią na ziemię. Czuła się tak, jakby ból miał za chwilę rozerwać jej ciało od środka. Nie czuła też do końca swoich rąk i nóg, ale i tak było lepiej. Gdyby nie siedziała przy tej beczce pełnej ognia, która ją ogrzała oraz nie wypiła ciepłej herbaty... To paradoksalne, że piła sobie herbatkę w czasie, w którym żołnierze MORII do niej zmierzali. To chyba właśnie udowadnia, że na herbatkę zawsze znajdzie się chwilę, nawet w warunkach, w których to ty jesteś myszą, a nie kotem.
    W sumie - nie sądziła, że Ci żołnierze mogą być tak nie ostrożni. Zapewne sądzili, że jest na tyle głupia, że liczyła na przeżycie upadku (co by pewnie przeżyła, ale otrzymałaby większe obrażenia) i dotarcie do auta. Albo też na tyle zdesperowaną, żeby popełnić samobójstwo, byle tylko nie wróciła do MORII żywa.
    Cóż - na razie śmierć jej nie straszna.
    Poczuła satysfakcję, gdy zobaczyła spadającą głowę żołnierza w dół, a w raz z nim tego drugiego, obryzganego krwią. Ona sama poczuła na twarzy spadające krople krwi... Uśmiechnęła się na sam jej widok.
    Ale ten uśmiech zniknął równie szybko, jak się pojawił.
    Chyba włożyła zbyt dużo siły w cios, ponieważ nie zdołała się podczas owego ciosu utrzymać. Ona również spadała w dół. Obudził się w niej głos, który krzyczał, że to jeszcze nie koniec. Coś jakby instynkt przetrwania.
    Odruchowo swoją kosą spróbowała spowolnić upadek, wbijając jej ostrą część w ścianę. Nie dbała o spowodowany w ten sposób hałas - jeden ze strażników i tak krzyknął co i tak przywiedzie pozostałych do tego miejsca prędzej czy później. I faktycznie udało jej się to. Wpadła w niską zaspę śnieżną, która w małej części także zamortyzowała upadek. Jednak nie obyło się bez szkód - upadek spowodował u niej zawroty głowy, zawyła też z bólu przez swoją ranę postrzałową. Nie mogła początkowo złapać oddechu. Całe ciało ją bolało od upadku, nie mogła ocenić na ten moment szkód. Doczołgała się więc do ciał.
    Oboje martwi. Szybko ich przeszukała - jednego i drugiego. Znalazła pistolety, ale też... broń o wiele większego kalibru. Zapewne miała za zadanie zabijać takich dziwolągów jak ona. Złapała swoją kosę tuż przy ostrzu i wbiła ją mocno w tą broń, by ją zniszczyć. Nie zamierzała jej zabierać. Jest zbyt duża, a ona nie ma tyle sił, by wlec ją ze sobą. Dlatego ją zniszczyła - zawsze o jedną mniej, a być może jest bardzo droga w produkcji. Jeden pistolet schowała do kieszeni kurtki, a drugą trzymała w dłoni. Wstała i skierowała się do siatki ogrodzeniowej, którą przecięła swoją kosą.
    Auto stało właśnie przed nią. Nie wahała się i zbiła szybę po stronie pasażera z przodu maszyny. Alarm nie uruchomił się. Ten fakt poprawił humor ledwo żywej Annie. Otworzyła drzwi przez zbitą szybę i usiadła na fotelu kierowcy - efekt zamierzony, ponieważ liczba odłamków przy kierownicy było bardzo mało.
    Uruchomiła auto przez kabelki i ruszyła w stronę miasta.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 27 Lipiec 2014, 22:21   

    Nie w ścianie kosę umieszczała, chcąc wyhamować prędkość spadku swobodnego, a w żelaznym rusztowaniu podtrzymującym strop. I nawet okazało się lepsze, bowiem kosa zakleszczyła się na moment,gdy była stopami metr nad ziemią, sprawiając, że zawisła na ćwierć sekundy. I Kosa się wysunęła za sprawą pordzewiałej konstrukcji, która dała za wygraną. Pręt, który odleciał był tylko dodatkiem, a nie składową nośnej części, dlatego tez budynek ani drgnął.
    Była dodatkowo poobijana, a śnieżna zaspa nawet nie zdołała jej zimnem przytulić - taka mała była.
    Przeszukanie ciał pozwoliło zdobyć jej dwa pistolety. Oprócz tego znalazłaby tam po jednym zapasowym magazynku, nożu bojowym i urządzeniu radiowym. Mieli na sobie wojskowe umundurowanie, wyglądali jak wojskowi. Fakt przynależności do MORII nie był zdradzany w żaden sposób przez ich ubiór. Poza ta bronią, która była wielką elektroniką z akumulatorem. Coś w rodzaju EMP. W wewnętrznej kieszeni kurtki jednego z poległych znalazłaby zdjęcie małej dziewczynki, najpewniej córki. Drugi z kolei miał w podobnym miejscu monetę z wizerunkiem papieża, która miała mu przynosić szczęście...
    Dostała się do auta. Wybiła szybę, pogrzebała przy kierownicy... Cóż, do tego trzeba mieć trochę wiedzy, trzeba pomyśleć jak działa przekręcanie kluczyka. Czy Anna to wiedziała?
    Wiedziała. W jej czasach auta odpalano na śrubokręt. Tutaj musiała użyć czegoś robiącego za pseudo-kluczyk. Wygrzebała w schowku jakieś ustrojstwo, którym zmusiła stacyjkę do podania prądu na rozrusznik i auto ruszyło.
    Ksiądz zginął niedługo po jej odjeździe - szukał jej w tym drugim budynku, aż w końcu z nieuwagi zginął pod zawalonym regałem. Załatwił on jednego z żołnierzy w ciężkim dla niego boju, z którego wyszedł z obrażeniami. Przez strzał zwabił dwójkę facetów, którzy do Anny strzelali kilak postów wyżej.
    Anna byłą w okropnym stanie. Samochód w środku był nagrzany, szyby lekko zaparowane, ale włączenie ogrzewania rozwiązało sprawę. Dokąd miałaby się teraz udać? Cóż, niech sama wybierze. Ja bym radził dobrze patrzeć na te kręte drogi na najbliższych kilkuset metrach i ciemności wokoło. No i zaśnieżoną drogę, nie wspominając już o tym, że wciąż nie wszyscy wysłańcy z MORII zostali zlikwidowani - ledwo czwórka.

    W budynku, w którym spędziła sporo czasu, została niewyjaśniona kwestia stworków. Ja lub Cecylie najpewniej będziemy to tutaj rozwijać.

    z/t x2
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 17 Sierpień 2015, 11:39   

    Założyła posiadane elementy munduru, choć na przykład kominiarkę tylko przełożyła przez szyję, pozostawiając całą głowę odkrytą. Na nogach posiadała wykopane po raz wtóry z szafy glany, wciąż nieprzemakalne. W plecaku zawarła dużo rzeczy całościowo tworzących jeszcze znośną, choć już nie lekkonośną, wagę. Na szyi zawisł noktowizor, przy pasku, po lewej stronie, posiadała latarkę, a z drugiej strony pistolet w pokrowcu - skurczybyk miał wymiary i wagę; ale cięższe było posiadane ostrze, trzymane w poziomym pokrowcu pod krzyżem.
    W plecaku znalazła miejsce na grubą linę zakończoną hakiem, saperkę i miniaturowy kilof, mogący robić także za brechę, arkusz papierów wraz z planami tutejszych budynków i ołówkami; prywatny laptop terenowy, system łączności utajnionej (radiostacja osobista z wyświetlaczem, telefon nagłowny).
    Posiadała także zestaw naukowy: worki foliowe, rękawiczki jednorazowe, podstawowe przyrządy chirurgiczne, pędzelki archeologiczne, lupę, proszek, bandaże, spirytus w buteleczce, kilkanaście związków chemicznych w probówkach, mających na celu głównie ułatwić identyfikacje substancji, kilka pustych probówek i... miniaturowy palnik, na którym nie zamierza bynajmniej przyrządzać sobie posiłku. I pewnie jeszcze parę małych fantów chemika/archeologa/detektywa/fizyka, o których zapomniałem. Wszystkie te drobne przedmioty znalazły się w walizce dbającej o ich stabilność, zawierającą przegrody wypełnione pianką.
    Dla upamiętnienia niezwykłych zjawisk posiadała lustrzankę cyfrową z dużą ogniskową, bujającą się na szyi w grubym pokrowcu, niecierpiącym i nie cierpiącym upadków.


    Przyszła tu na piechotę, bo kilometry to dobra rzecz.
    Przeczucie mówiło jej, że to z jednego z budynków powinien prowadzić odkryty przez nią przed paroma dniami tunel metra. Na razie nie chce bawić się w eksploracje wnętrza na oślep - chce najpierw namierzyć wymiar badanego obiektu. Zdaje sobie sprawę, że odnalezienie tutaj zejścia do tuneli będzie nie lada wyzwaniem - nie tylko dlatego, że fabryka jest zniszczona i zamknięta, ale przede wszystkim dlatego, ze nie ma ze sobą nic poza starymi, niezbyt dokładnymi planami fabryki.
    A najbardziej chciałaby trzymać w dłoni aktualne plany i mieć pewność, że dobrze z nich korzysta. I że w ogóle szuka czegoś, co istnieje.
    Motywacji jej jednak nie brakuje - jako agent MORII, samotnie pracujący w terenie, czuje się znacznie lepiej niż w obozowisku archeologicznym pełnym ludzi, gdzie największe niebezpieczeństwo to wody podziemne, niestabilne skały i możliwość bycia zasypanym żywcem.
    Tak, naprawdę to są błahostki? Okej?
    W porównaniu z częściowo walącym się budynkiem wiele nie odstają - właściwie ten sam poziom, ale tutaj nikt jej nie pomoże, nikt nie wie, że jest.


    Weszła do budynku z wymalowanym na podniszczonej elewacji oznaczeniem literką C w kwadracie. Weszła, aha, dobre sobie - najpierw musiała znaleźć inne od zaspawanego-frontowego, po dłuższych oględzinach uznać, że dziura w murze na półpiętrze, która niegdyś była oknem, to najczęściej uczęszczana droga wejścia i wdrapać się po murze te półtora metra.
    Była w środku.
    Światłem latarki zlokalizowała dwie strony szerokiego holu, a niedługo potem naklejkę na ścianie wskazującą kierunek ewakuacji po schodach.
    Musi zejść najniżej jak to możliwe.
    Rozwinęła plan fabryki i próbowała odnaleźć się na mapie budynku. Schody zaprowadziły ją na poziom -1.
    Chciałaby być jeszcze kilka poziomów niżej.
    Latarka, pomimo posiadania regulowanego strumienia światła w sile i zasięgu, nie wystarczyła względem tego, jak wiele chciałaby widzieć. A i tak ma wizję bardzo dobrą.
    Wizję? No tak, noktowizor przecież masz, Gwiazdko!
    Założyła także kominiarkę na głowę, w obawie, że jej rude włosy zamienią się w popielate. Widziała teraz wszystko znacznie wyraźniej, lecz nikt jej nie widział, a jednocześnie dobrze słyszał - kawałki gruzu i szkła są wszędzie! Tak, tak, omijam je i stąpam powoli. Z reguły takie działanie prowokuje do stania się ofiarą, bo oświetlenie zwykło odstraszać drapieżników.
    Zmiana klimatu jest drażniąca, a wizja zbliżającej się ofiary pożądana.
    Póki co, spacerowała w poszukiwaniu drzwi mogących stanowić zejście niżej; drzwi nieuwzględnionych na mapie. Gdy odnajdywała, zaglądała do środka i plan się powtarzał.
    Irytowały ją plątające się między nogami szczury - cholerstwo!
    Vega wystarała się o pamięć i część różnic względem planu zatrzymała, a część z nich pośpiesznie naszkicowała.

    Wyszła na poziom, gdzie światło Księżyca posyłało swoje promienie. Oślepiający błysk zmusił do pozbycia się noktowizora z oczu i pryz okazji także zrzuciła kominiarkę na szyję. W porównaniu z ciemnościami podziemnych pomieszczeń, tutaj było po prostu jasno. Przysiadła na skraju (upewniwszy się, że jest trwałym) stropu, mając widok przez brakującą ścianę na ulicę położoną przed fabryką. Wokoło nie było żadnych świateł, gdzieś w oddali dopiero skrzyły się latarnie miasta. Opuszczone budynki, wokoło lasy, nieoświetlone i dziurawe drogi. I niewiele, albo wcale żywej duszy. A wypatrywała właśnie, czy oby na pewno jest sama. I szkicowała poznany plan na czystym arkuszu papieru, próbując znaleźć luki w układzie - miejsca, gdzie mogłyby się znajdować tajne pomieszczenia.
    Zaraz mnie coś chwyci za ramię i padnę na zawał przy tym monitorze. Serio się stracham pisać o tym o północy - wyobraźnia działa, wspomina mi horrory :D
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Sierpień 2015, 15:02   

    Sam Duma był zaskoczony swoim zmysłem orientacji, który dzisiejszej nocy zawodził go... Nie zawiódł go? Kiedy pojawił się ponownie w Krainie Ludzi już świtało, zatem, mimo chmur nagromadzonych po nocnej burzy, słońce pomogło umęczonemu Dumie odnaleźć drogę do mieszkania, które chwilowo wynajmował w jednym z blokowisk Glassville. Drzwi były otwarte (znowu zapomniał o kluczach i zamknięciu ich), ale wątpił, by ktokolwiek zainteresował się bałaganem znajdującym się wewnątrz; no, może poza Tomem, którego ostatnio matka regularnie wysyłała na inspekcje mające na celu ustalenie, czy Duma w ogóle radzi sobie w świecie. I czy jeszcze żyje.
    Po godzinnej drzemce, którą naiwnie chciał nadrobić bezsenną noc, ruszył do kuchni, zalał sobie herbatę i kiedy stygła wziął prysznic. Oczywiście gorąca woda w żaden sposób nie zamaskowała sinych worów pod oczami, ale miał nadzieję, że w pracy nie będzie wyglądał jak żywy trup, którego tak bardzo chciał zobaczyć podchmielony nocą. Chwycił jeszcze wilgotne od deszczu spodnie – nie wpadł na genialny pomysł powieszenia ich choćby na krześle – i zabrał się za przegląd kieszeni: nóż Nory (którą musi koniecznie znaleźć i ochrzanić) owinięty w szmatkę i pistolet, który odbezpieczył i zabezpieczył dla pewności, że nie przestrzeli sobie nogi, od razu zapakował do dżinsów, które teraz miał na sobie, przy czym pistolet wsadził za pasek. Portfel skradziony w centrum handlowym zaraz potem dołączył do broni, jednak uzupełniony o pewną sumę pieniędzy wyciągniętych z sakiewki wciśniętej między kaloryfer a ścianę oraz dowód osobisty Damiena Clarksa opatrzonego zdjęciem Dumy. Dokumenty należące do okradzionego odłożył na półkę obok książki o magicznych istotach od Koliber. Opakowanie zimnych ogni wyrzucił do śmieci, wpatrując się w nie chwilę zmrużonymi oczami, zapalniczkę spakował. Teraz pozostawało mu świdrowanie spojrzeniem tego, co zostało z numeru telefonu rudej; tykanie zegara poświadczyło o tym, że zdecydowanie za długo pastwi się nad przetartą karteczką, na której były już tylko niektóre cyferki i ledwo-ledwo zachowane „ra”. Starannie rozerwał papier i zamiast wywalić do śmieci, cisnął do umywalki, znowu zalewając świstek wodą. Dopiero, kiedy „a” straciło swoją ostrość, zakręcił kran i odwrócił się od niego, przecierając czoło dłonią, czując, że ze zmęczenia zaraz padnie na twarz. Numer nie zniszczył się tak szybko, jak zniszczyłby się na bucie czy ręce – to prawda. Niemniej świadomość, że i tak to popsuł sprawiła, że przybywało ciężaru w klatce piersiowej, prawdopodobnie zapowiedź problemów z oddychaniem. Znowu machnął na to ręką. Lunatyk założył inną, także białą koszulkę, notując w głowie, że powinien zrobić pranie, chwycił czarną, zapinaną bluzę i klucze, włożył drugą, bardziej wytartą parę czarnych trampek, zamknął drzwi i czym prędzej oddalił się od blokowisk.
    Praca nużyła go jak nigdy, chociaż nie spodziewał się rozrywek przy przenoszeniu palet. Jeszcze tylko kilka dni. Po skończeniu roboty skoczył do kiosku po kartę SIM, doładowanie i Black Devile – tak, rzadko zdarzało mu się palić, ale teraz jak nigdy poczuł, że czas najwyższy powrócić do znanego gówniarzom popalania. Może to pomoże. Phi.
    Następny przystanek: rozpadający się komis GSM na obrzeżach miasta. Późny wieczór, ale sprzedawca miał być o określonej godzinie w określonym miejscu – jedenastej w nocy. Chłopak wyrecytował zamówienie, które kazała mu złożyć Lia i wyłożył pieniądze, nie do końca zwracając uwagę na rady i próby zaczepienia go przez sprzedawcę, bo „może przecież kupić lepszy model, o, ten jest świetny, dopiero co kupiony przeze mnie, żadnych uszkodzeń, nawet ryski! Niech pan tylko spojrzy!”. Czym prędzej zdecydował się opuścić lokal, odpalając papierosa. Najważniejsze: odejść byle dalej by nie wyglądać na idiotę, który po raz pierwszy w życiu widzi... korzysta z telefonu. Dotykowego na dodatek. Usiadł na ławce, zaciągnął się dymem i niecierpliwe rozpakował smartfon. Chwilę siłował się z kartą SIM, dla której w końcu znalazł miejsce, włączył urządzenie i natarczywie wpatrywał się w leniwie rozświetlający się ekran. Powitalna muzyczka przyprawiła go niemal o zawał.
    Ostatnio często coś przyprawiało go niemal o zawał. Następny w kolejce był gołąb, który przysiadł tuż obok niego na oparciu ławki... Gasił papierosa butem, kiedy kątem oka dostrzegł ptaszysko, dlatego omal nie podskoczył.
    Cholera – warknął i odsunął się od ptaka, który gruchnął cicho na przekleństwo Dumy. Lunatyk wstał gwałtownie i ruszył przed siebie z nosem w telefonie, usiłując ogarnąć rozumem małe urządzonko. Po godzinie udało mu się wreszcie odnaleźć okienko wykonywania połączeń, w które bez wahania wstukał numer. Pierwszy sygnał, połowa drugiego...
    Nie wytrzymał - rozłączył się i rozejrzał dookoła; dopiero teraz zauważył, że nie jest to już wieczór, a ciemna noc. Spojrzał za siebie, ale odnalazł tylko jedną lampę uliczną – złamaną. W górze coś gruchnęło... Do czego to doszło, żeby gołąb zdecydował się go prześladować. Świat wariował, a wesoły Duma razem z nim, jeżeli podejrzewał zwykłego gołębia o szpiegostwo.
    Pieprzony drób – zarzucił towarzyszowi i powrócił do telefonu. Podczas poszukiwania podstawowych funkcji aparatu, znalazł też latarkę. Na razie doszedł do wniosku, że polegać będzie na blasku księżyca – a jeżeli wpadnie do jakiegoś dołu to będzie wina satelity, a nie jego. Może podchodzi to pod jego ubezpieczenie?
    Okolica była... specyficzna; gościł tu rzadko, a częściej zdarzyło mu się wpadać tutaj kilka lat temu, kiedy pojawiał się z instrukcjami od pokręconych, przerażonych klientów, którzy naciskali na przekazywanie paczuszek z narkotykami akurat w najbardziej mrocznych i opuszczonych miejscach na mapie miasta. Piętnastoletni Duma przeklinał to miejsce na każdym kroku, a z każdym szczurem, który przecinał mu drogę, był coraz bardziej przestraszony. Nie wspominając jeszcze o małym, bo małym odsetku bezdomnych, którzy schronili się swego czasu w którymś z tych budynków... To było chyba „C”, tak? Wątpił, że ich tam spotka, ale wciąż pamiętał o umorusanej kobiecie, która zabrała go do ich miejsca zamieszkania, by poinformować, że zamiast trzynastoletniego, podekscytowanego wizją zakupu marihuany chłystka czeka na niego piątka uzbrojonych po zęby drabów. To po tej akcji ojciec zdjął go z dilerki i ponownie wcisnął mu wytrychy do ręki – a Lunatyk nie narzekał.
    Uniósł głowę i zmarszczył nos... Tej dziury w budynku nie było. I wydawało mu się, że tam kogoś ujrzał, ale to pewnie było przywidzenie. W takich miejscach wyobraźnia zawsze płata mu figle. O, chociażby wtedy na cmentarzu... Tak, z jednej strony niby był to tamten chłopak, ale te pozostałe dźwięki...? To pewnie szczur. Albo szopopodobny. Albo... szop.
    Przystanął pod samą dziurą i pozwolił, by światło ekranu na nowo oblało mu twarz, kiedy zaczął pisać dziękczynną wiadomość do Lii.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 17 Sierpień 2015, 20:59   

    Nie mogła znieść myśli, że ktoś ją obserwuje. Nie dlatego, że boi się tej teoretycznej samotności (bo nawet się nie boi!), ale dlatego, że taki pieprzony delikwent mógłby się w końcu ujawnić.
    I wspomniała sobie, że przecież ma system łączności, a dzięki niemu MORIA znać będzie każdy jej ruch. Wróć, zna na bieżąco każdy jej ruch - GPS robi swoje.
    No, od razu lżej się człowiekowi na umyśle robi...
    Skończyła przerysowywać plany, na których znalazła trzy miejsca w poziomie -2, do których nie miała dostępu - oznaczyła je krzyżykami. Spakowała papiery do plecaka, poprawiła włosy i z pretensjami wobec ciężaru posiadanego pakunku - zobrazowanymi westchnięciem - powstała i udała się w kierunku schodów. Jeden trzask o gruz, drugi o kawałek szyby... Super, głośniej!
    Przecież tu nikogo nie ma?!
    Znalazła się w korytarzu z dziurą.
    Ups, a jednak - Jakiś przyplątaniec sobie telefonem w oczy świeci.
    Prawdopodobnie zmierzyła się z jego wzrokiem - prawdopodobnie, bo być może zdecydował się z ukrycia obserwować słyszanego przed sekundami ktosia?
    - Przechodzień zlokalizowany, misja zakończona sukcesem! - powiedziała wprost do niego, śmiejąc się z durnego, puszczonego w eter meldunku.
    Solidny plecak, oliwkowy kombinezon, czarna kominiarka na szyi, pasek pełen różnych fantów na nim zawieszonych. I duży pokrowiec na krzyżu z bliżej nieokreśloną bronią.
    Te różowe włosy, pomimo słabego światła, musiały z otoczeniem kontrastować najbardziej. Włosy te miały oczy i się uśmiechały; wypowiadały nawet słowa i zawieszone były na oliwkowym stelażu.
    Przypominały człowieka!
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Sierpień 2015, 11:27   

    Sytuacja z mierzeniem się spojrzeniami zakończyła się jednak zupełnie inaczej, niż przewidywała to Vega, bowiem Duma nawet nie podniósł głowy na hałasy wydobywające się z wnętrza budynku – zaaferowany do reszty ekranikiem, wpisywał w ślimaczym tempie wiadomość do siostry. Robił to starannie i z trudem odnajdywał kolejne literki, dlatego nawet nie uniósł głowy na pojawienie się dziewczyny. Dopiero kiedy usłyszał jej głos drgnął lekko, nie przerywając jednak pisania. Potem oddalił telefon, przeczytał wiadomość jeszcze raz, upewnił się, że numer telefonu jest prawidłowy i kliknął wyślij – to mogła zauważyć nawet dziewczyna, bez żadnego problemu interpretując jego pełen triumfu wyraz twarzy, który zaraz zniknął, kiedy chłopak zablokował telefon i uniósł głowę. Firmowa beznamiętność skrzywiła jego wargi – wszystko powróciło do normy.
    Tak, teraz szmaragdowe oczy spokojnie zaczęły mierzyć Vegę od stóp do głów, pozostawiając kolejne kilka powłóczystych chwil bez odzewu (czy nawet suchego komentarza) ze strony Dumy. Oczęta zatrzymały się na broni, ale nie przejął się nią zbytnio, bo teraz zajął się twarzą... Różowe włosy. Może on też powinien się przefarbować? Głęboki seledyn albo fiołkowy... Pewnie i tak wyglądałby lepiej od niej w tym kolorze.
    Skoro misja została wykonana, radziłbym ci wrócić na poligon, zanim generał się zorientuje, bo nie wyglądasz na osobę, która powinna tutaj być – wymruczał. Ostatnie oskarżenie było oczywiście dla picu, żeby wybadać sytuację. - Ponadto... Wiesz, w mieście jest łatwiej zlokalizować przechodniów. Może następnym razem udaj się w kierunku... bardziej zamieszkałych okolic.
    Uśmiechnął się blado, wyobrażając sobie Vegę biegającą pośród spacerowiczów, chociażby po parku, w kominiarce i... o, takim moro.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 18 Sierpień 2015, 19:52   

    Siedział w telefonie jak gdyby miał tam wszystko wyświetlone - czuła się zignorowana. A gdy ekspresyjne posługiwanie się nim dobiegło końca i ucieszył się jakby właśnie dokonał misternego planu wysadzenia połowy pobliskiej dzielnicy – tliła się w niej nadzieja.
    Nie, to raczej nie psychol, ani tym bardziej terrorysta. Nic nie wybucha - fałszywy alarm, Veguś.
    Zgadywała, że tylko wiadomość wysłana - ale jaka, do kogo/czego i w jakim celu - nadal było niewyjaśnionym.
    Patrzył, mierzył wzrokiem i morale jej kwitły. I wtedy rzucił jej dobrą radą, którą by z chęcią wielką przyjęła, gdyby tylko mówiła dotąd prawdę.
    - Wcale nie wtargnąłeś na zabroniony teren i wcale mnie z niego nie wyganiasz, prawda? – wyminęła się od oskarżeń, tonem tak odkrywczym jak i znudzonym. Nudne znalezisko, o.
    - Och tak, przecież tam tylu przechodniów ślepo błądzących! - podjęła jego odkrycie i pacnęła się dłonią w twarz, po czym prychnęła i ucięła nadmiernej wesołości tych dialogów, siadając w szczelinie po turecku:
    - Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Dlatego tu jeste-śmy, czyż nie? - spoważniała, nadmiernie ciekawa, dlaczego tutaj jest i spodziewając się, że pierwsza będzie musiała to wyjaśnić.
    - Tu koczują ostatnie tajemnice tego miasta. – ściszyła głos - A ja z własnego wyboru poszukuję ich siedliska. - wyjaśniła swoją obecność.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Sierpień 2015, 22:01   

    Nie spuszczał z niej spojrzenia choćby na sekundę, chociaż wiedział, że już dawno powinna odpaść mu głowa od bólu, który powinien porażać jego zmęczoną szyję... A wyglądał, jakby to właśnie chłopak odnalazł swoją ofiarę – oczy, które wbrew zwykłym, okrągłym źrenicom, przypominały te kocie, mrużyły się stopniowo z każdym coraz to barwniejszym zdaniem nieznajomej. Nigdy nikogo nie chciał pieprznąć łopatą po łbie tak mocno jak ją po tych kilku zdaniach, a przyłapał się teraz na szukaniu pretekstu w głowie, dla którego mógłby przynajmniej trzepnąć ją przez łeb. Jednak i odległość, i zuchwałość różowowłosej oliwki uniemożliwiały mu spełnienie marzenia – ale zapewniam, że Lunatyk zanotował je sobie w głowie i gdyby przypadkiem przyszłoby mu zginąć przedwcześnie albo wykryć u niego śmiertelną chorobę, poprosiłby kogoś jednym z ostatnich oddechów, żeby przypierdolił tej różowej na tyle mocno, aby sama stała się ślepo błądzącym przechodniem.
    Myśli... galopowały stanowczo za szybko.
    Ręką od niechcenia poprawił włosy, nie przeszkadzając przeobrażaniu się lekkiego uśmiechu w ten wyjątkowo krzywy, znowu Dumie nieobcy.
    - Ależ moja droga – tytuł przełknął z trudem, ale był niezbędny do stworzenia atmosfery; po cichu zdawał sobie jednak sprawę, że natknął się na ciężki przypadek. I że na nic uśmieszki, słówka czy geściki. Tutaj ktoś kogoś wgniecie w ziemię, a że zazwyczaj wgniatany w ziemię był Lunatyk... - Zależy dla kogo zabroniony. Nie wyganiam cię, bo jesteśmy niejako partnerami w zbrodni, tudzież... w tym wykroczeniu. Cholera wie, co to jest.
    Zakłócanie miru domowego?
    - Nie bij się po twarzy, tylko podziękuj mi za świetny pomysł... – machnął ręką, jakoby usiłował pokreślić swój majestat – ...W końcu tutaj nie ma żadnych ślepo błądzących przechodniów. Ja miałem udać się do domu, więc kwestia nieoceniania książki po okładce raczej nie krzyżuje się z moją obecnością.
    Kolejny Black Devil, kolejna myśl o tym, że nie powinien i wtrącenie na temat wyboru słodkiego – ponoć czekoladowego – ustnika... ohyda. Mechaniczne ruchy, ale nie zaciągnął się, tylko dym wypuścił do góry, ku Vedze.
    Udawaj, że nie jesteś przerażony. Tym razem całkiem nieźle ci to wychodzi.
    Tylko lewa ręka, ta wolna, zdradzała się lekkim drganiem, jednak w świetle, które zostało im dane raczej trudno dojrzeć takie detale.
    - Jednakże... Słowo „tajemnica”. Lubię je – rozciągnął szyję i mrugnął kilka razy, usuwając jakikolwiek wyraz z twarzy. Nie mógł wyglądać cały czas jak pewny siebie casanova. - I chcę wiedzieć.
    Zwinął jedną dłoń w piąstkę. Jak mały chłopczyk.
    - Mów.
    Nie bądź niemiły dla nieznajomych... Nadużywanie zwrotów grzecznościowych zwal na migrenę.
    - Proszę.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Sierpień 2015, 19:04   

    Nie było zbyt taktownym go tak nazywać, Gwiazdko. Gubisz rytm, tudzież ktoś ci się zwyczajnie wpieprza w sprawunki dyrygenta, na przykład tamta poświata Księżyca, migocząca za sunącymi zgubnie chmurami. No jasne, zwal wszystko na otoczenie, bo to przecież wróg numer jeden dla przeprowadzania doświadczeń!
    Dobra, słuchaj, właśnie zyskałaś partnera, także nie obraź się, ale winna mu jesteś przeprosiny, udostepnienia planów i najlepiej zaufania.
    Ta jasne, już biegnę z tą hojnością!
    - Powiedźmy, że jeszcze niczyja krew już nam po łapkach ścieka. – odparła pokrętnie wobec rozważania o tym, czego nielegalnego się dopuścili.
    Prychnęła na prośbę o przeprosiny, jednocześnie unosząc zwycięsko kciuk w górę i śmiejąc się z całości tej wypowiedzi mężczyzny. Jeśli dopatrzył się w niej przynajmniej stu gram przeprosin, chwała jego spostrzegawczości.
    - Skoro już tam nie zmierzasz, rozpoznajmy swoją zbrodnię, mój drogi. – Jak zaczął, tak ona skończyła oficjalnym zwrotem. Niewątpliwie stawiała za mającą się dokonać ich współpracę, zostało tylko wyjaśnić motyw przewodni.
    Dym się unoszący blaknął w powietrzu, co skojarzyło się Vedze z rozsypaną i przyszłą pozostałością tej rozmowy. Tak, wątpić śmiała, że cokolwiek pożytecznego przyjdzie jej uświadczyć. Po ostatnim nawoływaniu nieznajomych do zyskiwania wiedzy została nieprzyjemnie kopnięta w rzyć i skazana na idiotkę chcącą obudzić zwłoki.
    O właśnie, zwłoki! To nawet będzie dobre.
    Ale co on właściwie czynił? Jego sposób reagowania od początku jest dla mnie niejasnym, niestandardowym. Ja wiem, że standard istnieje tylko w książkach, ale jednak… No dobra, pierw rekonesans, potem wnioski.

    - Podobno jakieś debile z liceum wykopały zwłoki na cmentarzu i przez nich możemy spodziewać się większych patroli w tych cudownych terenach, dotąd osamotnionych z nadgorliwego wzroku miastowych tubylców. –Zaczęła tak bardzo z czapy, choć nie miała ze sobą nawet jednej gruszki. - Ale do rzeczy: nie tak samo szalone mam zamiary, ale pragnę ujrzeć w tym budynku, a dokładniej w jego podziemiach, miejską legendę; dowód istnienia rzeczy o których się nie mówi, a które niekoniecznie muszą być wzniesione z udziałem nieludzkiej ręki.
    Jaka legenda, powiedz, przecież tak ładnie cię towarzysz zbrodni poprosił!
    - Partnerze, co powiesz na tunel metra, o którym nie przeczytasz w miejskiej bibliotece? – rzuciła z nieukrywaną ekscytacją. Oczywiście nie miała ona pojęcia o projekcie SpiderMetro, ani też o akcjach, jakie się w przeszłości tutaj rozgrywały. Zgodnie trzeba przyznać, że ma tę kobiecą intuicję do miejsc skrywających tak żądną przez nią tajemniczość.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Sierpień 2015, 10:22   

    Czy ja wiem, czy nie powinno nazywać się rzeczy po imieniu… Duma pewnie na pojęcie partnera również by się wzruszył (przecież powiedział niejako, a nie zarzucił jej pochlebiającym tytułem), szczególnie teraz, gdy znudzony był do tego stopnia, by czepiać się rzeczy, których… Można by się czepiać. A w fizjognomii Vegi była pełna gama mankamentów, które mógł wywlec na wierzch i trochę pomęczyć ich właścicielkę. Od różowych włosów zaczynając (tutaj zatrzymałby się na baaardzo długo), kończąc na tym, że strasznie mu kogoś przypomina, chociaż z tym powstrzymałby się, dopóki nie dokonałby odkrycia, z kim. Miał jakieś dziwne wrażenie, że chodziło o jedną z gier, w którą grali jego bracia, ale… To przecież głupie.
    Zmarszczył nos na „jeszcze”, ale zdecydował się przemilczeć tę kwestię – zdecydował się na to także przy następnych słowach i gestach, które wydały mu się zbyt, o ironio, gwałtowne. Bardziej niż jak zbrodniarz czuł się jak bydlę zaganiane przez człowieka do zagrody… Och, ale nie przeszkadzał mu fakt, że nie był w stanie uciec, bo jak najbardziej był. Irytowało go to, że właśnie ją kopnął ten zaszczyt zapędzenia go w kozi róg.
    Mówiłem jej, że sobie nie poradzę.
    Wdeptywał pozostałości po fajku w ziemię, kiedy usłyszał sformułowanie „debile z liceum” i parsknął śmiechem, który Vega mogła sobie interpretować jak tylko jej się podobało. Naprawdę nie mieli większych problemów w tym mieście? Mieli. Na przykład tą dziewczynę – teraz zaczął zastanawiać się, czy nie pomylił baraków, z których ta miała pochodzić, z psychiatrykiem… Na swój sposób jej entuzjazm był zaraźliwy, bo miał nieprzepartą ochotę zapytać, o jakich rzeczach się nie mówi, ale popsuła wszystko… nazwaniem rzeczy po imieniu.
    Tunel metra, o którym nie przeczytasz w miejskiej bibliotece.
    - Teoretycznie takich tunelów jest mnóstwo w krajach z ciągotami do systemów totalitarnych, gdzie władza posiadająca… – zamknij ryj. Zielone oczy znowu odszukały spojrzenie Vegi. – Spotkajmy się na parterze. tego budynku. W tym największym pomieszczeniu.
    Zdawałoby się, że Duma nie ma aż tak dobrej pamięci wzrokowej, by jakkolwiek trafić w miejsce spotkania, ale pamiętał pokój, w którym siedziała kobieta i jej… towarzysze niedoli. Obszedł budynek raz i drugi, nim zauważył dziurę; przy wchodzeniu zaciął się szkłem jednej z szyb, ale nie zauważył tego ze względów pewnie dla siebie oczywistych… Dotarłszy do dziewczyny, dokończył swoją wypowiedź.
    - Jesteś tutaj ze względu na wejście, tak? A nie weszłaś sama, bo masz jakieś problemy… zgaduję, że z wejściem – Duma-Sherlock, Vega-Watson. Oczywiście na chwileczkę, ale dajmy te kilka chwil satysfakcji Lunatykowi.
    - Jeszcze jedno… Duma. Nie partner – nawet teraz na słowo „partner” skrzywił się wymownie i machnął zranioną dłonią. Uprzednio nie zareagował mimiką tylko i wyłącznie ze względu na zainteresowanie się tunelem, ale teraz… Mógł ponarzekać.
    Niby przedstawienie się mogło być błędem, ale Vega nadała mu już tyle tytułów, że zdecydowanie wolał być tylko Dumą.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 23 Sierpień 2015, 22:40   

    Odkąd zdecydował się dokończyć rozmowę wewnątrz bloku, milczała i zajęła się znalezieniem na planie wspomnianego pomieszczenia. Światłem latarki wspomagała poszukiwania odpowiednich korytarzy, które doprowadziły ją jak po nitce do miejsca wielu zbrodni; zbrodni o których nie dane było jej wiedzieć.

    Gdyby znała jeszcze parę faktów go przedstawiających, niekoniecznie z tej samej twarzy bądź osoby... A nie, przecież potrafiła go dotąd zwymyślać całkiem przypadkowo i bez takiego durnego wysiłku.
    Duma było imieniem brzmiącym dla niej tak... w sumie to skojarzyło się jej z elfami. Bo odkąd świadomie i chętnie prezentuje postać z gry, każde imię obcojęzyczne kojarzy jej się z dziejami starożytnych cywilizacji; wyobraża sobie, że tego kogoś mogłaby odkopać w postaci kości w gruzowisku miasta zapomnianej cywilizacji i stać się twórczynią naukowych dokumentów, potwierdzających istnienie dotąd legendarnej rasy - na przykład rasy użytej w jakiejś grze.
    Hej, Dumo, Ty także jesteś częścią rozrywki swoich braci?
    Chyba się przyzwyczajasz do magii, Gwiazdko.
    E, to tylko zbyt wyrazisty wniosek. Choć w sumie nadal znajduje potwierdzenie...

    - Cholera. - nie, nie przedstawia się, choć tak to mogło zabrzmieć - Nie nawiedzaj mnie tak hałaśliwie. - Nie to, że wystraszyła się kroków w korytarzu pełnym różnych rupieci, ale miała wielką chęć uznać go za niespodziewanego gościa. I czemu tego, Vego, nie zrobiłaś? Bo ci narrator zakazał? - I chyba coś tu przecieka - w świetle latarki dojrzała pojedyncze krople cieczy przez niego upuszczane; dojrzała i wypowiedziała tylko wtedy, gdy miały prawo kapać na jej oczach.

    Czy widziała w nim magicznego ktosia? Pewnie! Z nienawiści do magii i chęci zaskakiwania się wszystko co spotykała, interpretowała w ramach nadludzkich. Więcej powodów do narzekań ułatwia znajdowanie argumentacji dla wciąż jednak człowieczych rozwiązań ją spotykających. I koniec końców, magia idzie w kąt śmiercią naturalną.
    Kiedyś się pomylisz i przyjmiesz na siebie walory estetyczne porażki.
    Ale wracając do pytana: widziała przez moment, po czym uznała (na wniosek braku wskazań do bycia dziwem krain dziwów), że chyba jednak bredzi.
    - Duma, dobrze. Ja także w czterech literach się znajduję: Vega. - pozbycie się słowa "partner" nie było jej na rękę; zmuszało do wybrania tożsamości, a te miała tylko dwie. Bardziej była obecna jako Aprill, ale z uwagi na działanie we własnych celach, uznała za najlepsze pozostanie w zgodnym z planami imieniu.
    Wyłączyła latarkę, skierowała ją w sufit...
    - Szukam wejścia, które zwykło się ukrywać, a na planach mam trzy możliwości na to. - ...i nacisnęła przycisk, a strumień światła wymierzył w zwisający kabel z sufitu, niegdyś zasilający świetlówkę. - Vega mówi, że pragnie to wejście odnaleźć. - obiegła promieniem po bocznej ścianie i zatrzymała się na podłodze ich rozdzielającej
    - Potrzebujesz jakiegoś sprzętu? Trochę tego ustrojstwa posiadam... - zaproponowała, próbując wydzielić to sensowne, ale noktowizor z latarką nie będzie chciał współpracować, więc na prawdę muszą iść blisko siebie. Ewentualnie mogą posiedzieć tutaj i zagrać w daj kamienia - gruzu nie braknie co najmniej do rana. - Ale raczej po jednej sztuce wszystkiego. - wykrzywiła dłonie w geście niemocy, a adekwatny do sytuacji dzióbek na twarzy spotęgował bezradność.
    - Jeśli mogę spytać, co tutaj dotąd czyniłeś? - bo że tutaj już był, daj jej wyraźną wskazówkę.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2015, 22:31   

    Tymczasem elfiemu chłopcu nigdy nawet przez myśl nie przeszło, aby spytać się rodzicieli o to, czemu stał się akurat Dumą, a nie mianem bardziej egzotycznym, jednak pasującym do specyfiki miejsca, w którym się urodził – zresztą, gdyby teraz uroiło mu się pozadawać im pytania byłby z tym mały problem… z transportem do Dyniowego miasteczka i wyminięciem patroli policji, a nie z zakwestionowaniem dopasowania do Dumy tejże nazwy. Tak; może to i lepiej, że nie nadużywał swojego rozumu, za to cierpliwie przemierzał dystans dzielący go od Vegi.
    - Następnym razem będę podchodził na palcach i zza twoich pleców – zapewnił, nieporuszony jednak wciąż swoimi świetnymi tekstami i trafionymi ripostami. Gdy zdecydowała się wytknąć mu krwawiącą na błękitno dłoń mogło jej się wydać, że Duma rozszerzył szerzej zielone oczęta, a twarz skrzywiła się delikatnie, jakby… z niesmakiem… po czym bezceremonialnie wytarł rękę w spodnie. Jak na siebie – stanowczo zbyt szybko i gwałtownie. – Cudowne ozdrowienie.
    Magia to przy tym pikuś. Ostatnio jednak starał się być ostrożniejszy z afiszowaniem się swoją innością, niezależnością i międzyświatowością, jakby magia stała się czymś… naprawdę obcym. Skoro była wywołać w stanie tak ogromne problemy jak u rudej, on powinien również zacząć to skrzętnie ukrywać, nawet, jeżeli dotąd wszyscy uważali to za jego jedyną zaletę. Nie do końca zaletę…
    Vega? Albo przyprawy, albo imię dla psa. Krótkie, proste… Teoretycznie ty wraz z nią mógłbyś szczekać, idioto.
    - Latarka. Przydałaby się latarka – naprawdę traktowała to jak poważną propozycję współpracy… Z jednej strony rozbawiło to jasnowłosego, któremu uprzednio przyszło pracować z pozoru dobrze przygotowanym człowiekiem, któremu nie wyszło tylko zmartwychwstanie zwłok, z drugiej strony była przygotowana zbyt dobrze. Naprawdę sama chciała tak po prostu wejść sobie pod ziemię i szukać tunelu metra? Przecież to jest kompletnie…
    Och. Rzeczywiście brzmi super.
    - Medytowałem. Ale tylko o wschodzie słońca. Mój mentor koniecznie chciał zrywać mnie o czwartej rano tylko po to, bym powyginał się pośród starych magazynów. Dziwny człowiek… ale wiesz. Był moim mentorem – zadowolony uśmiech, który znikąd rozjaśnił lico Dumy popsuł cały efekt, ale po przeczesaniem włosów palcami, przekrzywił głowę i zmył go szybciutko zez znaną sobie wprawą. – Mogę zerknąć na mapę? Albo… podziel role. Tylko wskaż, co mam sprawdzić.
    Lenistwo także jest jednym z grzechów głównych, chłopczyku.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 30 Sierpień 2015, 09:40   

    - Liczę na oszałamiające zaskoczenie. - zgodziła się z wizją skradania się, zbierając nadgorliwy kosmyk włosów sprzed oczu. Co do krwi, jeszcze nie spostrzegła dokładnie jej barwy, jeszcze nie pomyślała że to krew, jeszcze... zamknij się wreszcie, bo nic nie wiesz.
    Powinna się zmartwić brakiem pytań o imię, ale może ograniczy się do przesolenia mu najbliższego obiadu i nasłania burzliwego psiaka, skoro tak bardzo chce nią przyprawiać i prosić się o aport. Nie, żeby mu czytała w myślach, ale myśl spełnia się w swoim złorzeczeniu.
    Rzuciła mu latarką, mając nadzieje, że nie oberwie przy tym na przykład w głowę (bo zdaje się, że to ma prawo się zdarzać w tym świecie, ale ciii).
    - Nie rzucaj nią chaotycznie wokoło mnie, bo mi oczy wypalisz - obawa nieuzasadniona, bo to nie jest zabawka dla dzieci i radzi sobie z rożnym naświetleniem w sposób dynamiczny. Niemniej, to nadal bardzo czułe urządzenie.
    Ruszyła wolnym krokiem przed siebie.
    Medytacja - jedno słowo wystarczyło by zdążyła prychnąć; kolejne utwierdziły ją w tej postawie.
    - Mam nadzieję, że zapoznałeś się już z energią tego miejsca na tyle, że mapa ci nie potrzebna, Dumo? - odburknęła na dość wyraźną prośbę.
    Vego, czyż ty oszalała?!
    No i zaśmiała się, machając ręką by się jej odzywką nie przejmował.
    - Jasne, jasne. - pokazała mu układ pomieszczeń przez siebie naszkicowany. Dokładność odwzorowania była zasługą obycia się z technicznymi szkicami badanych miejsc. - Są trzy miejsca, które nie mają żadnych drzwi. Jedno zbyt małe na zejście, wiec pewnie to komin wentylacyjny, drugie chyba też, choć już nieco więcej, ale to... - wskazała na niemal idealny kwadrat o wymiarach niemal dwa na dwa metry - Najpewniej będzie moim celem. Jest dwa piętra niżej.
    Dała mu mapę do dyspozycji, samej pamiętając drogę do wskazanego punktu.
    - Dobra, koniec pierdolenia, robota czeka. - szepnęła z entuzjazmem.

    Wyjęła broń, założyła noktowizor i ruszyła przodem. Dotarła do klatki schodowej, nią na najniższy poziom, a kolejno małym labiryntem korytarzy. Niski sufit i ogólna ciasnota sugerowały, że znajdują się tutaj pomieszczenia techniczne, co nie mijało się z prawdą, a ilość instalacji umieszczonych pod sufitem (witajcie pajęczaki) tylko to potwierdzała. Często jej kroki były słyszalne - gruz skrzypiał pod butami. Tło przypominało o sobie cichymi, choć niezrozumiałymi dźwiękami. Powietrze było wilgotne i zatęchłe - wentylacja dawno przestała pracować.
    - Chciałam jeszcze pierw tutaj zajrzeć - zatrzymała się i wskazała drzwi po swojej prawej, mówiąc ledwie słyszalnym szeptem. - Ominęłam to pomieszczenie podczas rekonesansu.

    Jeśli towarzysz wyprawy nie protestował, otworzyła drzwi, powoli i starannie je uchylając, i asystując sobie bronią. Nie miała w tym wojskowej wprawy, a dotąd poczyniona na jej osobę obserwacja ukazywała, że w kontraście do zaawansowanego, profesjonalnego sprzętu, amatorszczyzna w obsłudze nim jest dość zauważalna. Choć dotąd z noktowizorem się już obchodziła, to nie miała jeszcze w rękach broni, nie licząc strzelnicy i krótkiej akcji nad morzem; nie miała także tyle rupieci na sobie, a posiadany ubiór był nieco niedopasowanym.
    Żołnierz z wyglądu, naukowiec z działań, wariat z umysłu.
    - Traf był pomyślnym - odrzekła po chwili sięgania wzrokiem ścian małego pomieszczenia, wielkości sypialni.
    Na ścianie na wprost wyryty był jakiś symbol, pod nim uczyniony prowizoryczny ołtarzyk, o czym informowały ślady wosku na nim pozostawione. Na podłodze leżała duża plansza z wypisanym alfabetem. Na bocznych ścianach wymalowane były dwa duże, białe , nagie anioły, z pięknymi skrzydłami.
    Dla Vegi to znalezisko było dobrym prognostykiem przed kolejnymi podbojami tajemnic fabryki. I póki co, nadto jej wystarczyło.
    - Myślę, że metro poczeka. - rzekła, obserwując malunki, o ile tylko Duma pozwolił jej na to strumieniem światła z latarki, a do czego pozbyła się wspomagającego jej widoczność urządzenia.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9