• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Cukierkowa Ulica » "Zaciszny Kącik"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 12 Luty 2016, 21:39   

    Odchrząknął i nie zerknąwszy nawet na Aarona, ręką zgrabnie przygarnął jego niedopity trunek. Pomógł oczyścić szklankę z resztek i naszła go pewna myśl. Myśl, która nigdy w życiu by go nie naszła gdyby był trzeźwy. Ale trzeźwy nie był. Niestety.

    Potakiwał na statki, potakiwał bratu, potaknął bez większego powodu dziewczynie, która na raz mu przypomniała o pewnej jednej innej damie z jego życia, która trochę mu nerwów i kłopotów napytała. Bardziej martwa niż żywa, pełna złośliwości kotka-włamywaczka, panna Anastazja. Jego osobista nemezis. Poznał ją niedawno, zaledwie jedno spotkanie, a nie mógł uwierzyć jak bardzo dziwne emocje nim targały kiedy o niej myślał. Głównie negatywne odczucia, rzecz jasna. Ale z drugiej strony... nie był typem osoby zachowującej urazy na dłużej. Życie jest nie do wytrzymania gdy rządzi nim bezsilny gniew, więc wszystko co psuło mu krew musiało odejść w niepamięć w imię ułudy spokoju codziennej egzystencji. Ale aktualnie jego umysł był zupełnie gdzieś indziej, gdzieś gdzie doznane krzywdy świeciły się wielkimi neonowymi kolorami i żądne były rewanżu. Co zrobić w odwecie kiedy stracho-kotka napadła cię we własnym domu, porwała lokatorkę i groziła innemu dziewczęciu na którym ci zależało? Proste, wyślij jej walentynkę! To przecież takie oczywiste.

    Hmm, tak, to chyba był ten czas zakochanych, jeśli Eliota jego wewnętrzny kalendarz nie mylił, czas wyznawania miłości, słodkich słówek, czekoladek i eliksirów miłosnych. Ten okres czasu ignorował odkąd umarł mu chłopak, potem zaś narzeczona i już więcej zakochiwać się nie próbował. Ale jak się walentynki pisze jeszcze nie zapomniał.

    Rozglądnął się dyskretnie dookoła w poszukiwaniu papeterii i czegoś do pisania. Przeprosił na chwilę dziewczynę, opowiadacza zachęcił ręką by mówił dalej, a sam powoli sięgnął do kieszeni brata, gdzie miał nadzieję znaleźć coś przydatnego. I nie pomylił się. Jego braciszek miał przy sobie buteleczkę perfum, oczywiście, że miał, czemu nie, Zegarmistrz-piękniś, a jakże. Eliot wywrócił oczyma, ale zabrał znalezisko. W jego lepkie palce wpadło też parę monet Aarona.
    Teraz papeteria. Powiódł wzrokiem po barze, szukając pomocy. O, i się znalazło rozwiązanie! Czy to z tyłu nad kartami papieru nie siedział Bajkopisasz, zajęty zapisywaniem opowieści o statkach? Eliot podniósł się i starając się jak najbardziej nie przeszkadzać otoczeniu podkradł się do niego. Na pytające spojrzenie czego to Lunatyk może chcieć, Lunatyk wyjaśnił cichym podchmielonym głosem, że pragnie papieru. Ale nie byle jakiego papieru. On chce ładnego papieru, papieru takiego ślicznego, tak bardzo kochanego, żeby z zazdrości inne damy bez listu na takim papierze z zazdrości omdlewały. Bajkopisarz poskrobał się po głowie i zaraz z czeluści swojej torby wyciągnął parę różnych kart demonstrując je Eliotowi, który zaniemówił na chwilę na widok jednego szczególnego egzemplarza. Był idealny. Miał nadzieję, że Anastazja nie lubi różowego, bo to był najbardziej różowy papier jaki w życiu widział. Nabył więc przedmiot drogą handlu, płacąc pieniędzmi zwiniętymi Aaronowi. Dosiadł się do Baśniopisarza i pożyczając sprzęt pisarski rozwinął swój papier, w inkauście pióro zamoczył i wysuwając język z zaangażowaniem zaczął pisać.

    Pierwsze litery nazbyt trzęsącą się ręką nieco krzywe wyszły, ale im dalej szczere wyznania spływały mu prosto z serca, tym coraz fikuśniejsze ogonki literki dostawały, wielkie litery niczym zdobne inicjały i kto by przypuszczał, że Eliot zna się na kaligrafii. Z zaangażowaniem wymagającym wysuniętego z ust języka sugerującego zacięte skupienie wreszcie zamaszystym ruchem postawił kropkę, która z powodu zbytniego nacisku na papier zamieniła się zaraz w ogromnego kleksa, zakrywającego dolną część papieru. Wprawdzie plama tekstu nie sięgnęła, ale uniemożliwiła podpisanie się na końcu. Może to i lepiej. Zresztą, i bez podpisu będzie wiedziała kto jej to przysłał.
    Pokiwał nad swoją pracą i podpierając twarz na ręce czekał aż całość wyschnie, aby móc to cudo zwinąć w rulonik i przewiązać ozdobnym sznurkiem również od bajarza nabytego, w między czasie słuchając jaka to historia w powietrzu się niesie. Ostatnim elementem było skropienie obficie kartkę perfumikami. Mua~, idealnie! Ażeby się jej w nosie zakręciło od tych fikuśnych aaronowych zapachów.

    Gdy wszystko było już gotowe, wymknął się na parę minut na zewnątrz, szukając najbliższej poczty. Zwykła poczta to nie była, jak na magiczny świat przystało. Tutejsi listonosze to nie tylko ludzie, ale także zwierzęta i magiczne bestie, które doskonale wiedziały w którym kierunku zmierzać. Może jakaś specjalna linia walentynkowa na ten szczególny czas dla zakochanych?

    Kiedy wrócił, usiadł na swoim miejscu. Nie wiedział co się działo pod jego krótką nieobecność, czy puenta historii już była czy nie, co Aaron wyprawiał czy dziewczyna wciąż tam siedziała. Jeśli siedziała, to konspiracyjnym szeptem spytał czy coś interesującego go w statkach ominęło.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 17 Luty 2016, 01:01   

    Kocur bajał i bajał i bajał dalej, snując opowieści dziwnej treści. Dopił swojego drinka, a później znów otworzył usta, chcąc kontynuować pijacką tyradę.

    W tym samym czasie nastoletnie dziewczę spojrzało z rozdrażnieniem na młodszego Lunatyka, oznajmiając:
    – Moja matka była pierwszym oficerem na Statku Widmo.
    Następnie zerknęła ku drzwiom wejściowym, na paplającego wciąż kota, i opierając się o niewiadomoczystabilne ramię Eliota, wstała. Jeszcze tylko nachyliła się ku uchu mężczyzny, tak, by tym razem naprawdę nie usłyszał jej Zegarmistrz. Nie miała pojęcia jak udało mu się to uprzednio, wszak mówiła niemal szeptem. I krakersy nie były dla niego. Wykrzywiła usta w gniewnym grymasie.
    – Gdybyś jednak kiedyś potrzebował statku, szukaj w portach Otchłani Przesolonej Julii. Adieu.
    Ucho Kolekcjonera musnęły słowa dziewczęcia, a później już jej nie było, jakby wiedziała.

    Eliot wyszedł, zaś Aaron począł przysypiać, pewnie w stukot i rytm beznadziejnych kocich słów. W tej chwili przez odrzwia wszedł kolejny tego wieczora gość, barczysty, rogaty mężczyzna z berettą w dłoni. Wycelował z połowy pomieszczenia w Dachowca, pociągnął dwa razy za spust i tak samo spokojnie wyszedł, pozostawiając krwawe rozbryzgi na ścianie za miejscem informatora, resztki mózgu na fotelu Eliota – nie wszystko dało radę skapnąć pod stolik – i ogólny pisk ze strony obecnych. Tych, którzy chcieli się schować pod stoły, przywitał wyżej wymieniony już organ o papkowatej obecnie konsystencji.
    Jeden z odważnych próbował unieruchomić napastnika, ale przeleciał przez niego jak przez dym.


    /dziękuję za fabułę/
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 18 Luty 2016, 16:11   

    Że też jego własny brat go okradał. Najpierw dopił jego trunek, potem wygrzebał perfumy, a gdy najwidoczniej stwierdził, że nie ma dość pieniędzy, odnalazł garść monet. Z całą pewnością mógł spostrzec, że co moneta, to gorzej niż z innej parafii: jedne waluty typowe dla Krainy, inne dla Ludzi - a w nich nie tylko funty, bo i na przykład euro się znalazło i jakiś złamany dolar. Choć tych pierwszych było rzecz jasna najwięcej.
    Ale nie żałowałby tego Eliotowi, przecież Anastasia to ta, którą parę razy spotkał w siedzibie organizacji. Tyle, że obecnie nie znało żadne z nich tego powiązania, jaka szkoda.
    Obudził się przy krzykach, tuż przed wystrzałem z broni. Nie miał mocnego snu. Jak przez mgłę widział, że jego były rozmówca staje się układanką tkanek, a morderca wciąż tu jest obecnym, choć nieuchwytnym.
    Broń palna w Krainie. Źle się dzieje, gdy publicznie się jej używa. To nie wróżyło nic dobrego. Będzie musiał szefowi zlecić relacje z tego wszystkiego.
    Tak, krótki sen pozwolił mu się oprzytomnieć, a dziwota tego zdarzenia dołożyła mu trzeźwości.
    Na swoje szczęście, nie posiadał na sobie kawałków Dachowca. No, może jakieś pomniejsze plamy się mu trafiły, ale generalnie prezentował się dobrze. Wykorzystując zamieszanie, oddalił się od stołu, nie chcąc być przez nikogo powiązanym z ofiarą. Nie interesowało go, kim był, ani kim jest morderca. Gdyby był trzeźwy, może zwróciłby na te osobistości większą uwagę. Ale co go interesuje, że obcy człowiek ginie dwa metry od niego?
    Od razu zaczął rozglądać się za bratem. Całe szczęście, że nie znalazł się przy tym zabójstwie - przecież równie dobrze mógłby oberwać! A sam Aaron, jakkolwiek za bratem by nie przepadał, nie zamierzał do końca życia przychodzić do niego na cmentarz.
    Na miejscu Eliota wylądował ładny kawałek mózgu. To wyglądało jakby sam Dachowiec był zrobiony jakby z papieru. Przecież byle dwie kule nie robią takiej sieczki, jakby był to zombie. Chyba, że nie były to zwykłe kule. Na przykład mogły być wspomagane magią.
    To nawet byłoby normalne wobec dziwów tej krainy.
    Upewniwszy się, że nie ma na sali Eliota, wyszedł na zewnątrz, zostawiając pozostałych tu ludzi z problemem. Natknął się zapewne na niego na zewnątrz...
    _________________


    x x x x
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 21 Luty 2016, 00:17   

    - Cholerne statki... - wymamrotał pod nosem wywracając oczyma. Ale zaraz przeszedł go lekki dreszcz, kiedy nad uchem poczuł jej oddech. Przesolona Julia, tak? Podniósł na nią wzrok marszcząc brwi, ale problem był taki, że w zasadzie to podniósł wzrok na nic, skoro już jej tam nie było. Ostrożnie zerknął w trunek. Ostrożnie rozejrzał się dookoła. Ostrożnie dopił i postanowił, że tyle na dziś mu wystarczy.

    W drzwiach spotkał Aarona.
    - Już sobie idziesz? Słaby z ciebie gracz, braciszku - powiedział, bo w każdej chwili był gotowy złamać swoje wcześniejsze "już nie piję bo widzę dziwne rzeczy" na rzecz następnej kolejki z Zegarmistrzem. Na jego koszt oczywiście. Poklepując Aarona na do widzenia prawie wyminął go wchodząc do środka. Prawie. Zamarł na chwilkę czy dwie z dłonią wciąż na ramieniu brata, po czym cofnął się do tyłu. Powiódł wzrokiem od burdy wewnątrz na Aarona. Na twarzy malowało mu się "co u licha?...", zastąpione po paru sekundach na "właściwie to nawet nie chcę wiedzieć". Machnął więc ręką w powietrzu w geście unieważniającym wcześniejsze zamierzania, machnięcie sugerujące że cokolwiek chciał teraz zrobić na prawdę nie było ważne i w sumie to może zmienić plany.
    - Wiesz co, masz rację, serio, aha, możemy sobie iść, uhm... - zapewnił kiwając głową, cofając się na bok jeszcze trochę, żeby zrobić miejsce wymykającym się z "Zacisznego Kącika" paru osobom.

    Pchnął brata lekko w bark do przodu pokazując kierunek w który mieli zaraz obydwaj ruszyć. Szli wzdłuż ulicy, żeby zatrzymać się ku jej końcowi, który kończył się zakrętem w lewo i prawo.
    - Aha - zaczął Eliot nieszczególnie elokwentnie, porządkując i zbierając słowa w dającą się zrozumieć całość. - Miło, że wpadłeś. - Mogło być to szczere wyznanie, ale ponieważ mamrotał i wzrok wciąż miał z lekka zamglony, ciężko było tak na prawdę to stwierdzić. - Kiedyś ci pieniądza oddam - dodał, co akuratnie było jednym wielkim kłamstwem. Jeśli zajrzycie do uniwersalnego słownika rodzeństw, tego typu frazesy kończył się znakiem równości z "mam nadzieję, że szybko o tym zapomnisz, bo pieniądze to nie jest coś co szczególe się mojej kieszeni trzyma i niech mnie cholera weźmie jeśli oddam je akurat tobie, duh".
    - A-ale... Ale następnym razem może wyczuj sytuację i przyjdź się przywitać jak nie będę w trakcie próby zwalenia się do nieprzytomności, co akuratnie przerwałeś, dziękuję ci bardzo - burknął, ale zaraz westchnął jakby zrezygnowany i przetarł twarz zmęczonym ruchem dłoni. Pokręcił głową i przez chwilę jeszcze patrzył na starszego brata, chyba próbując dodać coś jeszcze, ale nie mógł się zdecydować co. Ostatecznie cmoknął cicho i wzruszył ramionami.
    - Następne spotkanie na trzeźwo.
    Wyciągnął rękę jakby chciał go znów złapać za ramię, zrobić cokolwiek zawierającego kontakt fizyczny, ale w połowie drogi zawahał się, machnął ręką mamrocząc coś do siebie i odwrócił się obierając drogę na lewo. W tym stanie wolał się nigdzie nie lunatykować. Mały spacer dobrze mu zrobi.

    /zt
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 23 Luty 2016, 01:30   

    Czy już sobie idzie, to chętne spytałby pierwszy, gdyby pierwszy nie przysnął, a tym samym ukazując jak słaby ma dzisiaj dzień, bo przecież nie przystanie Aaron na tezie, że ma słabszą głowę od brata. Chciał wytłumaczyć, że wcale nie ucieka bez powodu, ale nim znalazł klucz do odpowiedniego zasobu słów, cenne sekundy wprawiły w ruch uważny wzrok Eliota. Pojmując, że znaleźli porozumienie, ruszył w ulicy dal, zmąconym wzrokiem przypatrując się okolicznym budynkom.
    Na wspomnienie o pieniądzach, odnalazł bankrutującą kieszeń. Na wybrzydzanie w kwestii pory upojenia w jakiej się śmiał zjawić, coś niewyraźnie tylko zamruczał.
    - Oczywiście, trzeźwo, pieniądze, bez chlania, miło... Tak, nie zapomnij jeszcze o braciach i siostrach... Ahoj, Kapitanie!
    Oddalił się w przeciwna stronę, docierając do pierwszej gospody i nocując, celem ułożenia myśli pośród spowijającej ich mgły.

    z/t
    _________________


    x x x x
    Lou
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2016, 23:12   

    To już trzeci drink. I ostatni, bo tak jakby nie masz za co zapłacić.
    Obojętnym ruchem mieszała swój napój niebieską słomką (przynajmniej nie jest to piwo w jednorazowym, białym kubku), siedząc przy barze i przeglądając przy okazji listę miejsc, które już dogłębnie sprawdziła. Nie była to specjalnie pokaźna liczba, ale świadomość swoich starań nieco podbudowuje człowieka.
    Wolna, jazzowa muzyka łaskotała jej uszy do tego stopnia, że mimowolnie zaczęła nucić pod nosem kawałek What a Wonderful World, może nieco prześmiewczo, ale nadal w zupełności szanując i podziwiając twórczość artysty. Przejechała dłonią po zmęczonej twarzy i zerknęła na godzinę, stwierdzając, że jest już na tyle późno... że można zostać jeszcze dłużej. Oglądnęła się za siebie - kilka urodnych i mniej urodnych dziewcząt w przykrótkich koszulkach z frędzlami, drogie koszule bogatych chłopców i sporadyczne przebłyski tych trochę dziwniejszych - kocie uszy, lisie ogony. Nic co mogłoby specjalnie przykuć jej uwagę, więc zajęła się na nowo swoimi sprawami, odwracając się powoli, niby lunatyk, lekko odurzona klimatem tego miejsca. Jakaś mglista potrzeba rozmowy wdarła się na chwilę do jej umysłu, przysłaniając na chwilę całą resztę bezsensownych wymagań, a ona nawet nie miała siły jej przegonić.
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 22 Lipiec 2016, 06:13   

    No, nareszcoe dotarł do miejsca, które może polubić: Cukierkowa Ulica! Ben może nie wyglądał, ale był wielkim fanem tamtejszych słodyczy. Przychodził tutaj co tydzień na obiad i podwieczorek, co może nie odbijało się zbyt dobrze na jego zdrowiu, np. bólami brzucha od ogromnej ilości cukru, ale przynajmniej był niesamowicie szczęśliwy. Oczywiście było to jeszcze kiedy miał dom i jakieś... dziesięć, jedenaście lat? Coś koło tego.
    Blady niemal jak ściana (taka ze Świata Ludzi, ma się rozumieć) młodzieniec chwycił "swoją" ręką klamkę w drzwiach "Zacisznego Kącika" i ogarnął otoczenie oraz klientelę szybkim spojrzeniem. Miło. To wyglądało Griffinowi na jedno z takich miejsc, gdzie pary zwykły się ze sobą wiązać i rozstawać. No i oczywiście na jedno z takich miejsce, gdzie desperaci poszukują dobrej okazji na postawienie ładnej damie lub przystojnemu gentlemanowi drinka.
    Nie chcąc samemu paść "ofiarą" czyjegoś drinka, Ben usiadł gdzieś z boku, wycofany, i dał nogom odpocząć. Po chwili położył swą lewą rękę na blacie stolika i spojrzał na nią niby w poszukiwaniu uszkodzeń. Porcelanowa proteza niczym przeszczepiona od dobrodusznej Marionetki była dokładnie wyczyszczona, miejscami naoliwiona i generalnie mogła mu służyć przez długie lata. Szczerze mówiąc, przyzwyczaił się do niej, polubił ją i zaakceptował jako część swojego życia, niemniej nie będzie paradować z nią na wierzchu. Jedyne, co mu się w niej nie podobało, to - delikatnie się w nią uderzył - no właśnie, brak czucia. Musi coś z tym kiedyś zrobić, ale najpierw powinien coś zjeść.
    Lou
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Lipiec 2016, 20:55   

    Lou fanką słodyczy zdecydowanie nie była, czekolada nie przemawiała do niej ani w momentach smutku, ani głodu, a jedyne na co ewentualnie się reflektowała to żelki. Przynajmniej nie musiała się martwić dbaniem o linię i spalaniem nadmiernych kalorii... chociaż i tak na takie udogodnienia jak te słodkie przyjemności nie było jej specjalnie stać.
    Lepiej kupić drinka, co?
    Nie mając co ze sobą zrobić, dopiła resztki napoju i spakowała wszystkie rzeczy do kieszeni swoich abstrakcyjnie staroświecko ozdobionych spodni i zaczęła zbierać się do wyjścia, przy okazji najpierw kierując się w stronę toalety. Mijając stolik Bena nawet nie zwróciłaby na niego większej uwagi, gdyby jej wzroku nie przyciągnęło nic innego jak porcelanowa kończyna - Marionetka? Przez myśl przeszła jej nuta zaciekawienia, a że była już po trzech drinkach, to wszystko co jest tylko niewielkim odchyleniem od normy, w tej sytuacji osiąga stany monstrualne. Hej, chodźmy zrobić coś szalonego.
    - Co podać? - podchodząc do stolika przy którym siedział Ben zastanawiała się czy da się na to złapać. Jeśli nie bywa w tym miejscu zbyt często to nie może mieć pojęcia o tym, czy kelnerki mają jakieś specjalne ubranie, czy w ogóle tu pracują. A że z Marionetką nigdy nie miała okazji rozmawiać, to teraz właśnie tę okazję dorwała. Tylko jeszcze nie wiedziała jak bardzo się pomyliła. Trzymając kurczowo jedną z karteczek, które przyniosła tu ze sobą, czekała na jego odpowiedź, żeby zaraz po niej usiąść na przeciwko i zadać kilka wścibskich pytań.
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 23 Lipiec 2016, 23:51   

    Nieświadom tego, że dziewczę zobaczyło jego rękę, kontynuował jej subtelne oliwienie. Nie chciał, żeby olej nagle poplamił mu rękaw. Ciężko to potem sprać, a przynajmniej dla niego. Kiedy już skończył, schował oliwiarkę, jeszcze trochę podmuchał na sztuczne stawy sztucznego przedramienia i zakrył je rękawem jak gdyby nigdy nic. Potem zwyczajnie błądził wzrokiem po wnętrzu lokalu, po klientach...
    ...po jakiejś dziewczynie, która stała nad nim nie wiadomo ile czasu. Wzdrygnął się i odruchowo ukrył swą lewicę pod stolikiem. Zachowywaj spokój, Ben.
    - Uhm, poproszę gorącą czekoladę z piankami. - Poczuł, jak robi mu się nieco cieplej, poluzował więc kołnierz koszuli, nie odwracając wzroku od kelnerki. Potem jednak wróciła mu odrobina pewności siebie. Nie zbyt dużo, ale wystarczająco, by nke zachowywał się jak podejrzany na komendzie. - I może jeszcze... uh... - Szybko zerknął na kartę. - Kawałek tego tortu czekoladowego poproszę. Najlepiej duży.
    Lou
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Lipiec 2016, 01:07   

    Podpierając brodę na dłoni przyglądała się Benowi spod zmrużonych powiek, a ogarniające ją zaciekawienie rosło w miarę jedzenia. Nie okazywała tego jednak jakoś szczególnie, raczej pierwszorzędnym aspektem, który zawracał jej głowę, było wykonanie następnego ruchu, na który kompletnie nie miała pomysłu. A może tak prosto z mostu?
    Podniosła brwi ku górze słysząc zamówienie Bena.
    - Oszalałeś? Cukrzyca i ból zębów gwarantowane - to zdecydowanie nie była standardowa regułka pracującej w lokalu kelnerki, teraz już wiecie dlaczego Lou traciła każdą swoją pracę po kilkunastu tygodniach.
    To nie do końca tak, że rozmowa z Benem jest całkiem przypadkowa. Pewne informacje, które znacząco oddziaływały na jej poszukiwania zdążyły już napłynąć, ale żeby wszystko względnie dobrze poprowadzić do końca, musiała mieć bezpośredni kontakt z kimś, kto najlepiej zna funkcjonowanie czegoś, do czego należy. A jednak warto było skorzystać z usług Zoe. Nie, żeby kiedykolwiek w nie wątpiła, skąd.
    - Hej, wszystko w porządku? - zerknęła przeciągle na rękę Bena, dając mu do zrozumienia co ma na myśli. Gdyby nie ta jedna, charakterystyczna cecha, to prawdopodobnie cała okazja przeszłaby jej koło nosa. - Co z twoją ręką? Dam ci spokój jak tylko odpowiesz mi na parę pytań i postawisz lampkę wina - najlepiej czerwone, wytrawne, tak.
    Właściwie to wolałaby półsłodkie. Ale wytrawne brzmi lepiej.
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 30 Lipiec 2016, 13:31   

    - Oj dobra, może być bez tych pianek... - odpowiedział z nutą rezygnacji w głosie. A szkoda, bo pianki bardzo lubił, zresztą tak samo jak wiele innych słodyczy.
    Ukradkiem przyglądał się nowo poznanej dziewczynie. Czy ona go właśnie badała wzrokiem? Czemu nagle się nim zainteresowała, podczas gdy gdzieś dalej z pewnością znajdował się ktoś bardziej interesujący? Zmarszczył w zaniepokojeniu brwi, gdy usłyszał pytanie o rękę.
    - Co z nią? - odpowiedział pytaniem i jakby bardziej ukrył protezę pod stołem, nieudolnie udając, że może to cokolwiek dać. - Umm, mogę ci to wino postawić, nie ma problemu, tylko sam się na nich za bardzo nie znam. A jeśli chodzi o te pytania: co chcesz wiedzieć? I czemu akurat ja?
    Postukał palcami po blacie stolika. Naprawdę potrzebował teraz trochę słodyczy. Głodny był!
    Lou
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2016, 23:21   

    Nie sądziła, że opinia nieznajomej koleżanki wpłynie na chłopaka do tego stopnia, że zrezygnuje ze swoich decyzji... może i to tylko pianki, ale co jeśli to świadczy także o innych sytuacjach? W tym momencie już można poznać jedną z cech, jakimi raczy się Ben.
    - Za łatwo odpuszczasz. Zdecydowanie.
    W tym momencie przyszła kelnerka, której Lou powtórzyła całe zamówienie Bena, dorzucając oczywiście jedną lampkę Chateau Mouchet, bo zauważyła, że jest to tutejsza nowość i prawdopodobnie całą procedurą wprawiając swojego nowego kolegę w jeszcze większą konsternację niż wcześniej.
    - Och, nie udawaj - przewróciła oczami na to typowe zachowanie, nieudolne ukrycie czegoś, co widać na pierwszy rzut oka. - Cóż, doszły mnie pewne słuchy, że mogłabym się dowiedzieć kilku rzeczy, które mi się przydadzą. A akurat ty jesteś po ręką. Ale spokojnie, to nic strasznego - w tym momencie ściszyła głos o kilka tonów i nachyliła się w kierunku Bena. - Mam kilka pytań odnośnie... Anarchs. Jeśli to nie problem, oczywiście.
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 3 Sierpień 2016, 00:03   

    Że co? Za łatwo odpuszcza? No ej, ale przecież odpuścił sobie tylko pianki, a to żaden koniec świata. Poza tym, zawsze może podejść gdzie indziej i tam je kupić; co to za problem?
    Wsłuchał się w zamówienie. Szatą Muszę? Co to za nazwa? Nie mogła zwyczajnie poprosić o czerwone wino? Czyżby były one aż tak różnorodne w swojej jednakowości, żeby potrzebowały takich nazw: jednej trudniejszej do wymówienia od kolejnej? Wzruszył na to odruchowo barkami.
    Wtedy dotarły do niego słowa dziewczyny, a zwłaszcza ta koszmarna gra słowna. Wywracając ostentacyjnie oczami, położył protezę na blacie stołu. Jej lekko połyskliwa, porcelanowa powłoka wydawała się w tym świetle być nawet bledsza od swojego posiadacza.
    Chwila moment, Anarchs?
    Ben nieco cofnął głowę, widząc, jak jego towarzyszka się do niego zbliża.
    - A-a skąd pomysł, że akurat ja coś takiego wiem? Chyba się tak bardzo nie wyróżniam, żeby od razu brać mnie za anarchistę? - zapytał spłoszony.
    Lou
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2016, 01:08   

    Może faktycznie trochę za bardzo na niego naskoczyła? Nie jeden barbarzyńca mógłby przestraszyć się tego niepokojącego temperamentu, ale w tym momencie po prostu czuła się zobowiązana do wykorzystania sytuacji. To nie tak, że chce od Bena wyciągnąć wszystko siłą (chociaż jej podejście pozostawia wiele do życzenia), ale po co przedłużać, zamiast od razu przejść do sedna sprawy? Złagodziła nieco wyraz twarzy i odchyliła się do tyłu. Nie bądź tak zaborcza, kochana.
    - Nie. Po prostu dostałam cynk od koleżanki. Nic zobowiązującego - a może jednak? - Gdyby nie to, prawdopodobnie siedziałbyś tu teraz sam, jedynie ze swoim zamówieniem. Tak, wiem, że to lepsza opcja, ale skoro już tu jestem, to moglibyśmy się jakoś dogadać.
    Przesunęła ręką po włosach. Wolała nie wchodzić w szczegóły od kogo dokładnie dostała informacje i jakie one w rzeczy samej były. Ale przeczuwała, że tak łatwo nie pójdzie i rozmówca koniec końców postawi jakieś ultimatum - teraz tylko kwestia tego, co to będzie.
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Benedict Lisander Griffin
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Słodycze, marionetki, podróże
    Nie lubi: Ognia, tłumów
    Wzrost / waga: 176 cm | 62 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, czekoladowa kamizelka, grafitowe spodnie, czarne trzewiki, skórzana rękawiczka na lewej dłoni / Event: + podbita kurtka, szal
    Znaki szczególne: Wiele blizn po oparzeniach po lewej stronie ciała, utracona lewa ręka zastąpiona ręką Marionetki, wygląd trochę jak Szklanka
    Pod ręką: Prowiant, pieniądze, różne drobiazgi
    Broń: Sztylet
    Dołączył: 19 Wrz 2015
    Posty: 110
    Wysłany: 9 Sierpień 2016, 21:44   

    Przyparty do muru (a raczej do fotela) Ben nie wiedział, co robić. Współpracować? Zniknąć? Uciec w iście filmowym stylu przez witrynę? Chociaż w sumie tylko ten... temperament... tak bardzo go przerażał. Czy raczej nie przerażał, co bardziej... uh... niepokoił! Tak, to dobre określenie. Tak przynajmniej myślał.
    - Zarazarazaraz! Że niby miałaś namiar dokładnie na mnie? - zapytał wyjątkowo zaskoczony tą wiadomością. Komu się naraził, żeby ludzie już dostawali cynk, gdzie postanowił przesiedzieć popołudnie?
    W końcu jednak chłopak przełamał się, przynajmniej częściowo, i ostrożnie nachylił się konspiracyjnie ku dziewczynie.
    - To, yyy... co chcesz wiedzieć? Od razu ostrzegam, że sam mogę być nowy w te klocki i wiedzieć tyle, co nic.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 9