• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Niewinna Polana
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 31 Styczeń 2017, 23:43   

    Dopiero gdy Bane do niej podbiegł, przypomniała sobie o jego istnieniu. Spojrzała na niego zaskoczona, lekko zaniepokojona. Pozna ją czy nie? Nie miała pojęcia. Przełknęła ślinę i przytaknęła głową, słysząc, że ma się jej nie obawiać. Wpatrywała się w twarz białowłosego, a po jej policzku pociekła łza. To naprawdę był on...nikt inny nie mógł mieć taki oczu!
    Otworzyła zaskoczona usta, widząc jego świecące tatuaże. Kiedy ostatni raz widziała jak używał mocy, jego ręce oraz miejsca, które leczył świeciły się na fioletowo, a teraz ciepły blask bił od zawiłych wzorów. Nie mogła oderwać od tego wzroku. W sumie mógł to odebrać jako reakcję na jego moc, ale w sumie kto go tam wie.
    Dopiero po chwili zorientowała się, że zadał jej pytanie. Otrząsnęła się z lekkiego szoku i uśmiechnęła miło - dzięki panu już nic mi nie dolega. Dziękuję bardzo. - powiedziała miło. Gdyby miała teraz swój ogon, ten merdałby na wszystkie strony.
    Zamarła na chwilę, widząc jak spogląda na jej twarz oraz wbija spojrzenie swoich dziwnych tęczówek w jej oczy. Prawie nie zauważalnie westchnęła, widząc, że mężczyzna na pewno jej nie poznał. Zarumieniła się mocniej, spoglądając jak głaszcze ją po nodze. Zaśmiała się lekko i przyjrzała swojej nodze, gdy Bane odsunął się od niej nieznacznie, sama przejechała po miejscu, które jeszcze chwilę wcześniej krwawiło. Sama krew nada widniała na jej nodze, ale po ranie nie było śladu - muszę przyznać, że miałam szczęście spaść, akurat jak pan tu był - uśmiechnęła się uroczo, udając, że nie zauważa wzroku mężczyzny - nie dość, że nie muszę szukać medyka, czy sama męczyć się z opatrywaniem to jeszcze nie ma nawet najmniejszego śladu, że coś się stało - poprawiła się. Nie musiała świecić przed nim niektórymi częściami ciała.
    Spojrzała w stronę drzewa - z góry są najpiękniejsze widoki, ale jak widać, przeceniłam wytrzymałość tej gałęzi - podrapała się w tył głowy zakłopotana. Poprawiła swoją grzywkę, zaczepiając ją o ucho. Kolor jej włosów dorównywał białością włosów siedzącego przed nią mężczyzny. Może właśnie dlatego wybrała ten kolor? Żeby jej o nim przypominał? W końcu Blaszkę odesłała, więc nie miała po nim żadnej pamiątki, poza ubraniami, z których jednak dość szybko wyrosła.
    Odsuwając grzywkę, odsłoniła swoje prawe oko, pokazując dwukolorową tęczówkę, oraz niewielką bliznę na brwi. Zupełnie zapomniała, że Bane może ją po tym rozpoznać. Po kolorze oka oczywiście, a nie po bliźnie, w końcu nie opisywała nigdy co jej się działo w trakcie tych lat. Nie chciała go martwić.
    Przeniosła się po chwili na kolana, i usiadła na piętach, wyprostowana. Wyciągnęła dłoń w stronę białowłosego - mam na imię ...Arya - zawahała się lekko, wymyślając na poczekaniu imię, ale mimo to uśmiechnęła się miło, nadal zarumieniona - a pan? Jak się nazywa? - zapytała, przekręcając lekko głowę.
    Serce dalej waliło jej jak oszalałe. Po prawie sześciu latach wpadła na wujka w tak nieoczekiwanym momencie. Z jednej strony cieszyła się, że jej nie poznał. Z drugiej troszkę jej było smutno. Patrząc jednak, jak wręcz pożera ją wzrokiem, przyszedł jej do głowy mały pomysł na psikusa.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 00:06   

    Słuchał kobiety i z każdą sekundą jego humor polepszał się. Miała ładny, dźwięczny głos i wyrażała się bardzo kulturalnie. Jedyne co go ubodło, to samo słowo 'pan'. Gdy tak do niego mówiła czuł się staro ale nie protestował.
    Działała na niego jak jakiś lek, sam nie wiedział o co mogło chodzić. Czy tak właśnie wyglądały te wszystkie serialowe zauroczenia? Te szczenięce zakochania od pierwszego wejrzenia?
    No cóż, zakochać to się nie zakochał, bo praktycznie jej nie znał. Ale był pod jej wrażeniem. Nie musiała rzucać uroku by go usidlić.
    Serce zaczęło bić mu w piersi jak oszalałe a on poczuł napływ czystej, wesołej energii która wypełnia jego ciało. Nie miał pojęcia co się z nim działo, ale nagle poczuł jakby problemy tego świata nie dotyczyły go. Czyżby kwiaty na których wcześniej siedział miały w sobie jakiś narkotyk?
    Obserwował ją gdy zmieniała pozycję a gdy wyciągnęła dłoń, on również to zrobił. Trochę za szybko, ujawniając swoje podekscytowanie tajemniczą skrzydlatą która działała na niego jak amfetamina.
    - Jestem Bane. Mów mi proszę po imieniu. - powiedział i wtem stało się coś niesłychanego. Coś co zapewne mocno zdziwiłoby Anomandera i wszystkich dotychczasowych pacjentów białowłosego medyka.
    Na jego ustach wykwitł szeroki, szczery uśmiech. Posłał go kobiecie, nieświadomy tego, że zagościł na jego twarzy.
    Lico wykrzywione promiennym uśmiechem wydało się być o co najmniej dziesięć lat młodsze, tak działały endorfinki. Patrzył na skrzydlatą piękność szeroko otwartymi oczami i uśmiech nie schodził mu z ust.
    I znowu mógłby utonąć w tych wielkich, bursztynowych oczach, zatopić się w płynnym karmelu jej tęczówek...gdyby nie to, że siedzieli na migoczącej polanie i właściwie nie wiedzieli o sobie nic.
    - Ja... jestem lekarzem. - wydukał nagle zbity z tropu - Uznałem, że pomoc jest moim obowiązkiem. - dodał. Anomander pewnie wyśmiałby go teraz, rechocząc jak opętany. Patrzcie państwo, Bane stracił rozum dla rudowłosej skrzydlatej panny która spadła mu z nieba tuż przed nos!
    - T-to znaczy... - uznał, że to co powiedział wcześniej zabrzmiało głupio - Ech. Po prostu chciałem pomóc. Nie godzi się zostawiać taką piękność samą w lesie, ze zranioną nogą. - zmienił taktykę. Nie może zachowywać się jak nastolatek uderzony w głowę obuchem zwanym "urok płci przeciwnej". Przestał wybałuszać oczy, zamiast tego zmrużył je.
    Jego twarz, zazwyczaj nieruchoma, teraz wykazywała wręcz nadmierną ruchliwość! Może to przez silne emocje jakie nim targały.
    Uśmiech zmienił się, przekształcił w tajemniczy i zmysłowy. Mężczyzna przysunął się do niej nieznacznie, pragnąc kontaktu.
    Ostatnie lata spędził w samotności, zamykając się niejednokrotnie w mieszkaniu i wyjąc do księżyca. Jak mógł tak zaniedbać kontakty z paniami? Czy już zapomniał jaki był wcześniej? Jak bardzo lubił z nimi rozmawiać i...
    Uśmiechał się do Aryi tajemniczo, zielone źrenice rozszerzyły się nieznacznie a żar płonący w sercu nabrał na sile.
    - Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś tu sama a zaraz zapadnie noc. Nie boisz się ciemności? - wymruczał.
    Takie nagłe zmiany nastroju i nastawienia zdarzały mu się już wcześniej. Był jak kalejdoskop którym bawiło się jakieś niedojrzałe bóstwo. Zazwyczaj jednak zmiany następowały przy wybuchach agresji albo smutku, pierwszy raz doświadczał tak silnych pozytywnych emocji, dlatego też sprawiał wrażenie upojonego tym nagłym przypływem szczęścia.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 00:35   

    Uśmiechnęła się szeroko, widząc jego uśmiech. To był naprawdę rzadki widok. Teraz uśmiechał się chyba nawet bardziej niż wtedy, gdy Julia uleczyła jego rozciętą dłoń.
    Uścisnęła jego dłoń - miło mi Cię poznać, Bane - mówiła spokojnym głosem. Przyglądała się jego twarzy, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów tej sceny. Czy gdyby wiedział, kim ona jest, to też by tak zareagował? Czy uśmiechnąłby się tak szeroko? A może byłby na nią zły, że przez ostatnie sześć lat nie pokazała mu się na oczy.
    Słysząc jak się plącze, zaśmiała się rozbawiona - no to już się nie dziwię, taką moc może mieć tylko jakiś wspaniały lekarz - mrugnęła do niego lekko zalotnie. Poruszyła swoimi skrzydłami delikatnie, a pióra zalśniły w promieniach zachodzącego słońca.
    Tulka nie bała się czasem poflirtować. Wyrosła na naprawdę piękną kobietę i co chwila ktoś raczył jej o tym przypomnieć. Nadal jednak obawiała się nowo poznanych osób. W szczególności mężczyzn. Urazy sprzed kilku lat nie zdołały jeszcze całkiem się ulotnić z jej rudej główki. Bane jednak nie był obcy. Opiekował się nią, spędziła z nim najlepsze chwile odkąd trafiła do Krainy Luster, o ile nie najlepsze na świecie. To dzięki niemu wyglądała teraz tak jak wyglądała, a jej twarzy nie szpeciły, żadne szramy.
    Serce cały czas biło jak oszalałe. Była szczęśliwa, z trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy. Chciała rzucić mu się na szyję i utulić jak najmocniej, powiedzieć mu jak bardzo tęskniła. Ale nie mogła tego zrobić. Nie była gotować...a poza tym, zapowiadało się dość ciekawie.
    Słysząc komentarz na temat tego, że robi się coraz ciemniej, spojrzała w niebo, na którym faktycznie przeważał już granat nad ciepłymi kolorami zachodu. Spojrzała mężczyźnie w oczy - przy takim mężczyźnie chyba nie muszę się obawiać ciemności prawda? - zażartowała, po chwili jednak się odsunęła i zakryła skrzydłem, wyglądając zalotnie spomiędzy długich lotek - chyba, że to Ciebie mam się obawiać? - zrobiła słodką, smutną minkę i dodała niewinnie - nie jesteś jednym z tych złych panów, którzy tylko marzą o tym, żeby zrobić samotnym dziewczynom krzywdę, prawda? - nie wytrzymała jednak długo i roześmiała się.
    Przysunęła lekko do mężczyzny - z drugiej jednak strony - zamyśliła się - poza tym, że robi się ciemno, to za chwilę będzie zimno, a w miłym towarzystwie lepiej się spędza takie noce, czyż nie mam racji? - mrugnęła do niego zalotnie i jakby na potwierdzenie swoich słów o chłodzie, napuszyła swoje perłowo-rude piórka, nie odrywając wzroku od białowłosego mężczyzny.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 00:59   

    Zaśmiał się w duchu gdy kobieta podjęła grę. A więc umiała się zabawić, tak? Cudnie!
    Przyglądał się jej piórkom, gdy ukryła się za nimi a potem napuszyła je. Wyglądała niewinnie ale kto wie, może była jednym z tych legendarnych demonów mamiących mężczyzn wdziękami by potem pożreć ich umysły, niczym modliszki głowy swych partnerów?
    Kimkolwiek by nie była, każde jej kolejne słowo wzbudzało żar w mężczyźnie. Nabierał ochoty na zabawę, wiedział, że jest to niewłaściwe ale postanowił dać się ponieść. Zwłaszcza, że Arya sama go prowokowała.
    Sięgnął do swojej torby i wyjął mały flakonik. Zębami pozbył się korka i upił trochę zawartości buteleczki. Schował naczynie, zdjął torbę i odsunął ją na bok.
    - Kto wie, kto wie... - wymruczał i pochylił się do przodu. Zaczął sunąć ku niej na czworaka, niczym wielki kot osaczający swoją ofiarę. - Może właśnie trafiłaś na wilka. Bardzo głodnego wilka, ptaszyno. - powiedział a w oczach zatańczyły wesołe ogniki. Zmusił by skrzydlata osunęła się do tyłu, napierał na nią zmniejszając dystans ich dzielący.
    Gdy już prawie na niej leżał, udał kłapnięcie zębami.
    - Jesteś bardzo kuszącym kąskiem, śliczna Aryo. - prawą dłonią przejechał po jej nodze, zatrzymując się tuż przy materiale spódniczki.
    Pamiętał co zrobił w Świecie Ludzi. Jak mógł zapomnieć? Ale teraz liczyła się tylko skrzydlata która spadła mu z nieba i jego pożądanie, któremu bardzo chciał dać upust.
    Potrzebował chwili wytchnienia, najlepiej w ramionach kobiety. Tej kobiety!
    Patrzył na jej twarz ciekaw reakcji. Z bliska była jeszcze ładniejsza, dostrzegł gładką jak porcelana skórę i długie rzęsy.
    Wisiał nad nią i opróćz dłoni, którą zatrzymał na wysokości jej uda, nie ważył się jej tknąć. Nie powtórzy błędów przeszłości, posunie się dalej jeśli Arya będzie tego chciała.
    Można by zapytać jak doszło do tak szybkiej akcji, jak to możliwe, że obce istoty spotykając się na polanie migoczących kwiatów dwie minuty później są już skłonne flirtować i kusić się nawzajem...
    To nie była kwestia desperacji bo Bane zdesperowany nie był. Zapomniał jednak na długie lata kim był naprawdę - mężczyzną, z (toksycznej) krwi i kości. A każdy mężczyzna ma swoje potrzeby, to przecież nic nadzwyczajnego.
    Nie wątpił, że Arya również swoje potrzeby miała. Patrzyła na niego tymi wielkimi oczami, kusiła każdym gestem i zmysłowym tembrem głosu.
    Czekał na sygnał, nie ruszy się dalej bez jej przyzwolenia. Czuł jak zbawienny eliksir rozlewa się po jego ciele i studzi toksyczną krew. Uczucie było podobne do tego, jakie się czuje gdy na upale nagle weźmie się łyk lodowatego napoju - orzeźwienie ale i lekki ból spowodowany nagłą zmianą temperatury.
    - Jesteś tak lekko ubrana... - powiedział spoglądając bez zażenowania na jej biust, potem dopiero na ramiona zakryte półprzezroczystymi rękawami - Mógłbym okryć cię swoim płaszczem, noce zaiste bywają zimne. - posłał jej drapieżny uśmiech - Jednak mam wrażenie, że oboje wolelibyśmy w nieco inny sposób się ogrzać, czyż nie? Aryo? - jej imię wypowiedział powoli, delektując się każdą głoską i sprawiając, że nabrało erotycznego wydźwięku.
    No dalej, nie każ mi czekać bo mogę stracić panowanie nad sobą!
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 01:29   

    Spojrzała lekko zaniepokojona, gdy upił łyk z flakonika. Nie wiedziała przecież co tak takiego miał. Nasłuchała się dużo od swoich opiekunów na temat różnych substancji nakręcających mężczyzn. Miała jednak nadzieję, że Bane nie posuwa się do takich sztuczek. Jeśli tak to będzie miała poważne kłopoty.
    Zaczęła się odsuwać. Robiła to na tyle wolno, że mężczyzna bez problemu zmusił ją by położyła się na plecach. Czuła jego dłoń, sunącą po jej nodze. Przeszedł ją dreszcz, składający się ze strachu i przyjemności. Lubiła takie gierki. W ciągu ostatnich dwóch lat nie tylko wyglądała ładnie, ale umiała zrobić z tego użytek, choć nie było to częste. W końcu po swojej ucieczce, obiecała, że będzie już słuchać poleceń. Co nie znaczyło, że na boku nie lubiła się czasem z kimś spotkać i troszkę "poprzytulać".
    Spojrzała na niego wzrokiem łączącym strach i zadziorność - no to wtedy mam problem - powiedziała niewinnie i spróbowała poruszyć skrzydłami. Niestety nie miała możliwości aby je rozprostować czy w jakikolwiek sposób użyć ich do obrony. Musiała zdać się na siebie. Pisnęła cichutko, gdy kłapnął zębami - proszę nie jedz mnie panie wilku - powiedziała cichutko, patrząc na niego zalotnie - ja tylko tak słodko wyglądam, ale już tak dobrze nie smakuję - mówiła cały czas niewinnym głosikiem, patrząc Bane'owi prosto w jego zielone źrenice.
    Robiło jej się gorąco, oddychała głęboko. Serce tłukło jak oszalałe. To co robiła było niebezpieczne. Po pierwsze, wiedziała jakie właściwości ma ciało Cyrkowca. Po drugie...on ją chyba zamorduje jak już wyjdzie na jaw, że wcale nie ma na imię Arya, a Julia...jego Julia. Ta mała wystraszona, lisia dziewczynka, która sześć lat temu trafiła razem z nim do Kliniki Anomandera. Nie mogła się już teraz wycofać. Skoro doprowadziła do takiego momentu, musiała ciągnąć to dalej. Miała jednak nadzieję, że mężczyzna nie posunie się za daleko...
    - Nie planowałam tak długiego spaceru - wyjaśniła zawstydzona. Zarumieniła się ponownie. Słysząc jego propozycję, przymrużyła oczy i wymruczała cichutko - na pewno znasz jakiś sposób, żebym nie tylko mnie uchronić przed wieczornych chłodem, mam racje, Bane?
    Mówiąc to, położyła dłonie na jego torsie i zaczęła je powoli przesuwać w stronę głowy białowłosego.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 01:58   

    - Znam bardzo dużo sposobów na zapewnienie ciepła... - powiedział - ...i rozkoszy. - dodał nieco ciszej, niższym, mroczniejszym głosem.
    Ciemna strona Bane'a, przez te wszystkie lata skrywana pod skorupką bólu i smutku, uwolniła się i odtańcowywała w głowie białowłosego tango tryumfu.
    Patrzył na kobietę, chyba już wiedziała w jak trudnej sytuacji się znalazła. On jednak nie chciał jej skrzywdzić. Naprawdę! To że w przeszłości zrobił co zrobił nie czyniło jeszcze z niego fana gwałtów. Jeden raz wystarczy.
    - Nie bój się, nie zjem cię. - powiedział by ją uspokoić bo ujrzał w jej oczach cień paniki. To nie tak miało wyglądać, skrzydlata miała czuć się w jego towarzystwie dobrze. Nie był zwyrodnialcem. Owszem, akcja na polance migoczących kwiatów popłynęła bardzo szybko, ale przecież nie zedrze z niej ubrania siłą. Nie po tym jak zdobył w Krainie reputacje dobrego, zaufanego lekarza.
    Musiał sprawić by dziewczyna sama zechciała jego pieszczot, by ostatecznie o nie błagała jak kochanka spragniona dotyku swojego mężczyzny.
    - Naprawdę nie musisz się mnie obawiać. - powiedział nieco poważniejszym tonem - Może i mam na ciebie chrapkę, ale nie zrobię ci żadnej krzywdy.- uśmiechnął się bo poczuł, że płyn który wcześniej wypił przestał wywoływać w jego żyłach chłód.
    Zaczął wodzić dłonią po jej udzie, jednak nie przekraczał magicznej bariery stworzonej przez krawędź spódnicy. Musiał dowieść, że kobieta może mu na tę chwilę zaufać. Nie chodziło przecież o to by siłą ją wykorzystać, o wiele przyjemniej było gdy obie strony godziły się na to samo.
    Instynktownie czuł, że jej się to podoba. Nie protestowała jakoś specjalnie, nie odpychała go i co najważniejsze, nie dostał jeszcze po mordzie. A to już sukces.
    Przeniósł dłoń na jej brzuch, opuszkami palców jeździł po gładkiej skórze. Wsunął delikatnie kilka palców pod bluzkę, ale nie ważył się dotknąć biustu kobiety.
    A gdy dotknęła jego torsu coś w nim pękło i z ust wyrwało mu się głośne westchnienie. Oczy miał zmrużone, lekko uśmiechał się i dotykał jej, nie napastliwie ale wystarczająco by (w grzeczny sposób) czerpać z tego przyjemność.
    Błogosławiony niech będzie Anomander i ten jego specyfik, który pozwalał Bane'owi choć przez chwilę poczuć się normalnym mężczyzną!
    Czuł, że za chwilę może stracić kontrolę. Bał się że za chwilę siłą zabierze to, na co miał ochotę. Rozpaczliwą ochotę.
    Odsunął się więc na chwilę zabierając rękę z jej brzucha. Szybkim ruchem zdjął płaszcz i odrzucił go na bok a swoją czarną jak noc tunikę zapinaną z przodu na guziki rozpiął, ukazując kobiecie i pulsującym kolorami kwiatom swoje pozawijane linie tatuaży, utworzonych nie przez artystę a przez moc.
    Spojrzał na kobietę z góry i chwycił jej dłoń po czym przystawił ją sobie do serca. Chciał by poczuła, że bije. Chciał by poczuła płynący od niego gorąc, nic więcej!
    Choć całość miała zabarwienie mocno erotyczne, jak dotąd tylko ją dotknął i pozwolił dotknąć siebie. Czuł wielką satysfakcję i przyjemność, upajał się tym, że może pozwolić kobiecie się dotknąć bez ryzyka poparzenia czy wysypki.
    Uśmiechnął się tajemniczo do skrzydlatej. Puścił jej dłoń. Miał nadzieję, że nie zabierze ręki z jego klatki piersiowej.
    - Myślę, że w głębi duszy czujesz, jak słodka jesteś. - powiedział cicho - Jednak mamisz mnie tylko kłamstewkami, wzmagając jedynie mój apetyt.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 02:29   

    Zamruczała cichutko, słysząc jak przyznaje się do swoich umiejętności.
    Wyczuła jak mężczyzna się wycofuje, pewnie zobaczył jej niepewność. Gdyby tylko wiedział czym jest spowodowana...
    - Nie obawiam się Ciebie - powiedziała mocno zarumieniona. Była jednak szczera, to nie jego się bała. Przeszedł ją przyjemny dreszcz gdy poczuła jak gładzi ją po brzuchu. Przemknęła oczy i odchyliła lekko głowę, mrucząc z zadowoleniem. Może i nie powinna tego robić, ale westchnęła cichutko, gdy mężczyzna wsunął lekko palce pod jej koszulkę. Było jej przyjemnie, starała się nie myśleć kim jest dla niej mężczyzna, jednak z drugiej strony...przecież nie łączyły ich żadne więzy krwi. Ta myśl spowodowała, że Tulka się rozluźniła. Z jej oczu zniknęła panika i niepewność, a pojawiła się zadziorność.
    Sapnęła z lekkim niezadowoleniem gdy Bane zabrał rękę z jej brzucha. Przyglądała się jak odrzuca płaszcz i rozpina tunikę. Zauważyła brak blaszki, przez co poczuła ukłucie bólu w piersi. Czyżby jednak o niej zapomniał? Był tak zły, że postanowił pozbyć się błyskotki? Starała się jednak nie pokazać po sobie, że coś jest nie tak. Nie pomyślała o tym, że mężczyzna mógł stracić nadzieję. Chyba jeszcze nie do końca wyrosła z buntu, który rozpoczął się dwa lata temu i pozostawił po sobie pamiątki pod postacią białej grzywki i tatuażu na jej brzuchu.
    Spojrzała na niego zaskoczona, gdy położy jej rękę na swojej klatce. Uśmiechnęła się do niego. Gdy puścił jej dłoń, nie cofnęła swojej. Dołożyła za to drugą i zaczęła wodzić palcami po skomplikowanych wzorach - są takie piękne - wyszeptała. Przyglądała się tatuażom z zachwytem, śledząc każdy zakręt, zapamiętując każdy szczegół.
    Słysząc tekst na temat jej kłamstewek, uśmiechnęła się lekko drapieżnie i oblizała delikatnie usta. Brak Blaszki zasmucił ją i coś w głębi serca mówiło jej, że Bane zasłużył na tego (chyba dość przyjemnego) psikusa. Zaczęła wodzić po wzorach paznokciami, jednak nie drapała mężczyzny, tylko drażniła jego skórę. Spojrzała mu głęboko w oczy, a jej wzrok rzucał lekkie wyzwanie - to może wielki zły wilk sprawdzi, czy ta ptaszyna kłamie czy nie? - powiedziała mrucząc cichutko i spoglądając na niego spod przymkniętych powiek.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 02:50   

    Jej deklaracja o tym, że się go nie bała uspokoiła go i pozwoliła działać bez wyrzutów sumienia. To było najważniejsze, by kobieta nie czuła, że otrzymuje od niego pieszczoty za karę albo pod przymusem. Miała czerpać z dotyku tak samo jak i on.
    Jakaś samolubna cząstka Bane'a szeptała mu w głowie, że skrzydlata powinna się cieszyć, że trafiła na tak wyrafinowanego i uzdolnionego kochanka jak on. Uśmiechnął się do swoich myśli i zabrał za pieszczoty.
    Była chętna, to było widać już na pierwszy rzut oka. Wyginała się pod nim a on cieszył się, tak bardzo się cieszył tym widokiem. Nie mogła wiedzieć jaką radość mu sprawia godząc się na dotyk. I jakim szczęściem napełnia, nie pozostając obojętną.
    Na szczęście nie zabrała dłoni, mało tego, zaczęła jeździć palcami po jego specyficznych wzorach na torsie i umięśnionym brzuchu. Odchylił głowę w tył i zamknął oczy.
    Bogowie. Tak niewiele było trzeba by poczuł się spełniony... Wystarczył dotyk, pozbawiony odrazy i strachu by sprawić, że Bane miał ochotę ryczeć jak zwierzę z radości.
    Jej komentarz sprawił, że skierował ku niej wzrok. Mogła zauważyć, że zielone źrenice prawie całkiem przykryły czerń tęczówek. Jarzyły się ekstazą, błyszczały dając świadectwo, że mężczyzna czuje się wyśmienicie.
    - N-naprawdę ci się podobają? - i znów na chwilę wkradł się ten niepewny ton chłopca, który mimo udawanej pewności siebie potrzebuje potwierdzenia komplementu. Patrzył na nią i w następnej chwili obdarzył ją iście chłopięcym uśmiechem - grzecznym, promiennym, radosnym.
    Tak. Niby niewiele, a czuł się jak w niebie. Nie potrzebował pełnego zbliżenia by czuć satysfakcję i wdzięczność, że kobieta pozwoliła mu się dotknąć i dotknęła jego.
    Eliksir który wypił z pewnością zaczął już działać.
    Bane znowu dotknął brzucha skrzydlatej i zaczął jeździć po nim, co chwilę śmiało zapuszczając się w okolice biustu, wsuwając w niego nieznacznie same koniuszki palców. Obserwował przy tym jej reakcje, gotów w każdej chwili przerwać pieszczotę.
    Następne słowa zaskoczyły go mocno i jednocześnie obudziły owego złego wilka o którym mówiła Arya. Ale nie wściekłego, żądnego krwi. Rozpalonego, żądnego rozkoszy.
    W mgnieniu oka pochylił się, chwycił jej głowę w obie dłonie i łapczywie wpił się w jej kuszące usta. Bez pardonu zaczął badać językiem jej wnętrze, całując baaardzo namiętnie i gorąco.
    Chciał by ta chwila trwała wiecznie. Całował i całował, nie zważając czy kobieta protestuje czy nie - i tak trzymał ją za głowę, mogła jedynie albo poddać się pocałunkowi i go odwzajemnić... albo przyrżnąć mu w plecy.
    Nie przestawał jednak, wlewając w pocałunek cały swój żar i pożądanie.
    Jeśli go nie odepchnęła, zwolnił i uczynił pocałunek nieco łagodniejszym, słodszym, tak by i ona mogła coś w niego wnieść.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 03:25   

    Widziała zadowolenie w oczach mężczyzny. Musiał mieć naprawdę długą przerwę od takich pieszczot. Przytaknęła głową, słysząc niepewność w jego głosie, gdy wypowiedziała się na temat jego tatuaży. Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech, potwierdzający tylko jej słowa.
    Zamknęła ponownie oczy, czując jak mężczyzna wraca do poprzednich pieszczot. Pojawiła się gęsia skórka, wzdychała z rozkoszy. Zapominała się w jego dotyku. Zerkała na niego spod przymkniętych powiek, oddychając głęboko. Nie chciała żeby przestawał. By jej naprawdę przyjemnie.
    Spięła się lekko dopiero wtedy, gdy złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Pamiętała ból wywołany kontaktem z jego śliną, mimo iż minęło już kilka lat od tego wydarzenia. Otworzyła oczy zdziwiona, że nie czuje tego bólu. Nic nie paliło jej w usta. Czyżby...Bane był zdrowy? A może to zawartość tego flakonika tak niego zadziałała? Nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Zamknęła ponownie oczy zapominając się w pocałunku. Nagle przestała widzieć w Banie wujka...zobaczyła w nim namiętnego, czułego kochanka. Nieśmiało odwzajemniła pocałunek, rozluźniając się.
    Chwilę gładziła dłońmi zarys jego mięśni brzucha po czym jednak z nich zaczęła schodzić niżej, nim nie dotarła do swojego celu. Druga dłoń wsunęła się pod tunikę, gładząc go po umięśnionych plecach. Nie pamiętała by był tak dobrze zbudowany, widać zabrał się za siebie. Chyba Julia bała się na zapas. Ale cóż...
    Całkowicie pochłonęła ją teraz pieszczota, zarówna ta którą dostawała od białowłosego mężczyzny jak i tak, którą sama mu dawała. Mruczała przy tym zadowolona, jakby prosząc w ten sposób by nie przestawał. Chyba jeszcze nigdy nie czuła aż takiej rozkoszy i nie chciała by ta chwila się skończyła. Była gotowa na wszelkie konsekwencje, które się wiązały z zaistniałą sytuacją.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 03:53   

    Zwolnił, pozwalając by pocałunek zmienił się w leniwy, ale tym samym jeszcze bardziej namiętny. Nie sądził, że kobieta odpowie na niego. Ba! spodziewał się noża w plecach. Zamiast tego jednak poddała się mu i co więcej odwzajemniła pocałunek.
    Zamruczał gardłowo gdy wsunęła dłonie pod jego ubranie i wodziła palcami po jego plecach. Gdyby nie chłód, zerwałby z siebie całe to ubranie i zatracił się w jej dotyku.
    Oderwał się od jej ust tylko na chwilę, by zabrać dłonie z jej twarzy i przestać tym samy ją osaczać. Gdy ponownie przywarł do niej ustami, znowu postawił na pocałunki długie i słodkie, dając jej to co w sobie miał najlepsze - czułość i delikatność doświadczonego kochanka.
    Jego dłonie powędrowały ku jej brzuchowi. Dotykał go początkowo tylko, ale po chwili zdecydował się na śmielszy ruch. Podwinął jej bluzkę i wsunął jedną rękę z stanik.
    Jak zareaguje kobieta? Miał nadzieję, że go nie odepchnie bo jego priorytetem chwilowo było sprawienie jej rozkoszy. Nie sobie samemu. Na jego jeszcze przyjdzie pora, o ile skrzydlata się zgodzi.
    Odsunął twarz od jej twarzy, dając czas na złapanie oddechu. Przeniósł się niżej i zaczął składać pocałunki delikatne jak muśnięcia skrzydeł motyla na jej skórze.
    - Chcesz tego, słodka Aryo? - zapytał. Właściwie nie oczekiwał odpowiedzi bo widział co się dzieje z kobietą. Wiła się po nim i wzdychała, najwyraźniej spragniona bliskości.
    Nie dbał o to czy ktoś ich zobaczy. Podniósł dłonią biustonosz i ze swoimi pocałunkami zawędrował wyżej.
    Arya była słodka. Jak ciepły miód. Pachniała słońcem i czystością, co bardzo się Bane'owi podobało.
    I chyba nadszedł czas, by zadowolić kobietę. Przerwał pocałunek i zdjął swoją tunikę. Chłód chwilowo przestał mu przeszkadzać, kobieta mogła zauważyć jak wiele wijących się wzorów znajduje się na jego ciele. Jeśli spotkali się wzrokiem, uśmiechnął się do niej i dłoń wsunął w teren zakazany, czyli pod jej spódniczkę. Jeszcze nie posunął się do zdejmowania bielizny, ale nie oszczędził sobie dotyku jej ciała przez ubranie.
    Wolną ręką zaczął rozpinać pasek swoich spodni. Eliksir nie podziała długo, jeżeli chcą zatracić się w bliskości, to właśnie teraz.
    Dotykał kobietę, sam też zaczął oddychać szybciej i głośniej. Za moment pozbędzie się tych cholernych spodni i utoną w rozkoszy.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 04:25   

    Mruczała zadowolona odwzajemniając czułe pocałunki. Oddychała szybko, podniecona całą sytuacją. Gładziła jego umięśnione plecy i ramiona. Mruczała jak rozochocona kotka. Było jej ciepło, wręcz gorąco.
    Odchyliła mocno głowę w tył, gdy mężczyzna zaczął pieścić jej piersi. Oddychała głośno, drżała. Na jej czole perliły się delikatne kropelki potu.
    Spoglądała na Bane'a spod przymkniętych powiek. Pragnęła tej rozkoszy. Przestała się już całkowicie przejmować tym, że kiedyś traktowała Cyrkowca jak swojego wujka, i gdzieś w głębi serca nadal go za niego brała. Rozkosz jednak wzięła górę. Obudziła się w niej ta zbuntowana nastolatka sprzed dwóch lat. Ta którą tak skrywała przez ostatnie lata, którą trzymała na łańcuchu by nie posunąć się za daleko. Teraz już było za późno na jakiekolwiek granice.
    Nie przeszkadzało jej to, jak mężczyzna powoli zaczyna obnażać coraz więcej jej ciała. Nie przeczyła gdy zaczął ją całować po skórze. Drżała cała, była rozpalona. Z jej ust coraz częściej wydobywały się pojedyncze jęki, zachęcające tylko Cyrkowca do dalszego działania. Westchnęła głośno gdy przeniósł się pocałunkami wyżej, a jej gładka skóra perliła się od potu.
    Spoglądała na Bane'a gdy ten ściągnął swoją tunikę. Całe jego ciało było pokryte wspaniałymi wzorami. Spojrzała mu w oczy i odpowiedziała lekko na uśmiech. Ten jednak szybko zniknął z jej twarzy, zastąpiony wyrazem rozkoszy.
    - Wu...wujku - stęknęła, gdy ten zaczął rozpinać spodnie. Przestała panować nad swoją mocą i wróciła do swojej właściwiej postaci. Nagle pod mężczyzną nie leżała już zwykła skrzydlata kobieta. Leżała, tam skrzydlata, lisia kobieta. Julia nawet nie zwróciła uwagi na to, że posiada uszy i ogon, ani na słowa, które wypowiedziała chwilę wcześniej...
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 04:43   

    Mruczał zadowolony, że kobieta przyjmuje jego pieszczoty. Tak, właśnie o to chodziło. Miała się zatracić, miała odlecieć jeszcze przez samym finałem.
    Rozpinanie spodni nie było trudne, sprzączka puściła i już był gotów by je z siebie zsunąć, zwłaszcza, że skrzydlata wiła się i jęczała coraz mocniej.
    Słysząc to co powiedziała zamarł. Nagle cała krew odpłynęła mu z twarzy, otworzył szeroko oczy. Zastygnął w bezruchu, trzymając nadal jedną dłoń przy jej majtkach a drugą na zapięciu spodni.
    I nagle kobieta zmieniła się. Nad jej głową pojawiły się uszy, spod spódniczki wyrósł ogon. Lisi ogon.
    Wrzasnął i odskoczył jak oparzony. Z całej siły przyrżnął o pień znajdującego nie za nim drzewa, ale to tylko jeszcze bardziej wyostrzyło jego zmysły. Rzucił się po tunikę i płaszcz i niczym cnotka, szybko zakrył swoją nagą pierś.
    Dyszał śmiertelnie przerażony, stał na wyprostowanych nogach i gapił się na kobietę. Nie. Nie na kobietę. NA TULKE!
    - Co?! - wrzasnął początkowo przekonany, że to jakiś nieśmieszny żart. Ktoś najwidoczniej musiał wiedzieć, że kilka lat temu był z dziewczynką mocno związany i się nią opiekował... I teraz ten ktoś robi mu głupie żarty!
    Do oczu napłynęły mu łzy a twarz wykrzywiła się w dziwnej mieszaninie złości i rozpaczy.
    - Co to kurwa ma znaczyć! - wyciągnął rękę wskazując oskarżycielsko na leżącą na kwiatach rozochoconą...
    Przez łzy zdołał przyjrzeć się jej dokładniej. Miała te same uszy. Ten sam ogon. Dopiero teraz zauważył, że skrzydła były również tego samego koloru... I oczy.
    Gdy dojrzał charakterystyczne dwie barwy w jednym oku zakrył dłonią usta. Stał tak przez chwilę, nie ruszał się. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Autentycznie, jeszcze nigdy nie był tak przerażony. Nawet wtedy w laboratorium MORII. Nawet wtedy gdy zabił przypadkiem swoją śliną kobietę.
    - Tulka... - powiedział ciszej a łzy zaczęły spływać mu po policzkach istnym wodospadem. Nie ruszył się z miejsca. Nagle poczuł do siebie jak wielką odrazę.
    Upadł na kolana rozrzucając swoje części garderoby na kwiatach.
    - Co ja zrobiłem... Co ja najlepszego uczyniłem... - powtarzał, chowając twarz w dłoniach i pozwalając sobie na głośny, przejmujący szloch. Serce zabolało go tak, że miał ochotę wyrwać je sobie z piersi i odrzucić gdzieś w bok. Byle daleko od niego.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 06:29   

    Tulka zerknęła na mężczyznę, gdy ten nagle zaprzestał pieszczot. Wyglądał na mocno zszokowanego. Już miała pytać co się stało, gdy poczuła, że znów ma uszy i ogon, a Bane odskoczył od niej ja poparzony. Do dziewczyny dopiero teraz dotarło do czego doprowadziła. Co ona w ogóle chciała tym osiągnąć? To miał być tylko niewinny psikus, a posunął się o wieele za daleko.
    Szybko poprawiła swoje ubrania. Nie miała jednak siły wstać, była zbyt zszokowana. Leżała chwilę, próbując się uspokoić. W końcu jednak udało jej się usiąść, cała się trzęsła, a w oczach miała łzy. Nie były to jednak łzy strachu...tylko wstydu. Wstydu za samą siebie, za to co zrobiła i co miała zamiar zrobić.
    Spoglądała niepewnie na mężczyznę, nie wiedząc co ma powiedzieć. Słysząc jak ją rozpoznał, otuliła się skrzydłami, tak jak to robiła przed kilkoma laty. Zaczęła cicho płakać. Potężne skrzydła zakrywały ją całą. spod nich wystawał tylko kawałek spódnicy oraz stopy dziewczyny.
    Płakała głośno, dopiero gdy usłyszała jak jej wujek zaczyna głośno szlochać, opanowała się. Nadal łkała, ale zdobyła się na odwagę aby wyjrzeć ze swojego ukrycia. Bane klęczał, przed nim leżały jego ubrania, a sam mężczyzna zakrywał twarz dłońmi...i płakał. Julia pierwszy raz widziała go w takim stanie. I nie chciała go takiego oglądać. Czuła tak wielki ból w sercu, że nie mogła oddychać.
    - Wujku przepraszam... - powiedziała łkając - to...to nie Twoja wina...nie zrobiłeś nic złego... - próbowała jakoś dotrzeć do mężczyzny - to moja wina...
    W końcu wzięła się na odwagę i wstała powoli. Robiło się zimno. Ręce, brzuch i nogi Tulki pokryła gęsia skórka. Po tym rozpaleniu odczuwała chłód jeszcze bardziej niż do tej pory. Podeszła ostrożnie do mężczyzny, tak żeby go nie wystraszyć. Podniosła jego płaszcz i stała tak chwilę spoglądają na mężczyznę. W końcu zarzuciła mu płaszcz na nagie ramiona i uklękła obok niego. Przytulała dłonie do serca, starając się jakoś zapanować na bólem.
    - Proszę...przestań płakać - powiedziała w końcu i uklękła przed nim - zobacz, nic mi nie zrobiłeś - spróbowała odsunąć dłonie od jego twarzy, chciała, żeby na nią spojrzał.
    W końcu przytuliła go mocno do siebie. Nie zważała na ewentualnie protesty, choć miała nadzieję, że jej nie odtrąci - wujku wróciłam i jestem cała i zdrowa...nic mi nie jest - mówiła do niego łagodnie i spokojnie. Bez pośpiechu - tu trzeba się cieszyć, a nie płakać - próbowała użyć mniej więcej tych słów, których Bane użył do uspokojenia jej w dniu, kiedy uciekła z Kliniki.
    Przytuliła mężczyznę mocniej do siebie, otulając go dodatkowo skrzydłami, by ochronić go przed zimnym wiatrem, które nagle pojawił się na polanie. - Wujku proszę...uspokój się - jej głos się trząsł nie tylko z zimna ale też przez łzy, które cały czas ciekły jej po policzkach. Głaskała go delikatnie po jego białych włosach - tak bardzo Cię przepraszam, że do tego doszło...- wyszeptała - tak bardzo się ucieszyłam, gdy Cię zobaczyłam, ale bałam się przyznać, że to ja...chciałam Ci zrobić małego psikusa, byłeś taki szczęśliwy...ale posunęło się to za daleko - mówiła łkając i przytulając Bane'a mocniej do siebie - przepraszam, że zamiast to przerwać to zachęcałam do dalszych czynności...proszę wybacz mi...i nie obwiniaj się.
    Zaczęła go przepraszać, głośno płacząc. Było jej tak wstyd przez to co zrobiła. Jeśli Bane ją odtrącił lub nie pozwolił do siebie zbliżyć, dziewczyna usiadła naprzeciw niego, podkuliła nogi i otuliła się ponownie skrzydłami, w kółko powtarzając przeprosiny. Było jej tak potwornie źle, gdy już do niej dotarło to co zrobiła.
    Ból w klatce był nie do zniesienia. Niezależnie od tego czy przytulała Bane'a czy siedziała przed nim, oddychała płytko i nieregularnie. Pierwszy raz czuła tak potworny ból w sercu. Wiedziała jednak, że nawet jej moc w tym nie pomoże. Chciała po prostu aby wujek na nią spojrzał, przestał płakać...chciała, żeby był szczęśliwy tak samo, jak w momencie kiedy spadłą z tego drzewa, a Bane wyleczył jej zranioną nogę.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 12:33   

    Jej słowa dochodziło do niego zniekształcone, właściwie nie słuchał tego co ma do powiedzenia.
    Klęczał wśród kwiatów dając tym razem upust całemu nagromadzonemu przez te lata żalowi. Trząsł się w spazmach szlochu, twarz moczył łzami które nie przestawały płynąć.
    Tulka. Tak... To ona. Sposób w jaki mówiła do niego "wujku", te uszy, ogon... Ale gdzie się podziała ta mała, nieśmiała dziewczynka? Czy wraz z ucieczką, to wystraszone, niesamodzielne dziecko zginęło tak jak zginęła jakaś cząstka jego? Ta cząstka, w której zakodowaną miał troskę o mniejszą osobę, słabszą osobę.
    Gdy się do niego zbliżyła, nadal wstrząsał nim dreszcz. Nie wiedział sam czy czuje odrazę czy jest zwyczajnie przestraszony. Z pewnością cała ta sytuacja go przerosła.
    Poczuł jej dotyk, dziewczyna która podawała się z Tulkę, która BYŁA Tulką, doroślejszą wersją Tulki przytuliła go...a on nie uciekł od jej dotyku. Nie był w stanie. Sparaliżował go, w dalszym ciągu nie słuchał tłumaczeń. Nic nie mogło usprawiedliwić tego co przed chwilą zaszło.
    Odstawił dłonie od mokrej twarzy na której malował się straszliwy ból i mocno przycisnął dziewczynę do siebie, chcąc by usłyszała jak wali mu serce.
    Przez chwilę trwał tak, mając ją w ramionach. Pożądanie, wygaszona nagłym wiadrem zimnej wody, uleciało gdzieś. Zamiast tego czuł ból, żal, złość i... szczęście.
    Tulka... Odnalazł ją. Jakkolwiek by nie wyglądało to ich spotkanie, odnalazł ją.
    Po chwili uspokoił się trochę ale nie puścił jej, ściskając ją mocno. Nie wypuści jej, nie ma mowy! Bo jeszcze znowu zwieje zostawiając list z marnym wytłumaczeniem.
    Przestał szlochać choć serce dalej biło jak wściekłe. Poczuł narastającą agresję, najchętniej zacząłby wrzeszczeć na nią. Może nawet by nią wstrząsnął.
    Odetchnął głośno, chcąc uspokoić złość w nim się gotującą. Odsunął dziewczynę od swojego nagiego torsu i spojrzał jej w oczy. Twarz miał wykrzywioną bólem i odrazą.
    - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, do czego między nami doszło? - zapytał trochę zbyt szorstko, ale ciężko było ukryć irytację.
    Właściwie to stał się potworem. Tknął dziecko które wziął pod opiekę, prawie zerwał zakazany owoc. Jak on teraz spojrzy w lustro?
    Skradłeś pierwszy pocałunek... Byłeś pierwszy... PIERWSZY. Tak jak chciałeś... Tulka jest Twoja...
    Odchrząknął odpychając ze wstrętem tę mroczną część jego, która uśmiechała się z tryumfem.
    - Tulka... Przecież ja prawie Cię... - nie! cicho. "Przeleciałem" to niedobre słowo - Przecież byłem gotów by się z tobą kochać. Czy ty rozumiesz, co chciałem zrobić? - zapytał patrząc jej prosto w twarz - Rozumiesz? Chciałem... Bogowie... Ja... - zaczął się jąkać.
    Wstał i nie zważając na płaszcz który ona zarzuciła mu na ramiona, podniósł dłonie i chwycił swoją głowę po bokach, mierzwiąc włosy. Źrenice zwęziły się, zaczął chodzić w tę i z powrotem.
    - Tulka! Na niebiosa! - warknął - Przecież gdybyś się nie zapomniała i nie pokazała mi uszu, to doszłoby między nami do zbliżenia! Uprawialibyśmy seks, zdajesz sobie sprawę z tego jakie to...niewłaściwe? - żachnął się, bo wyobraził sobie scenę a jego mroczna część cieszyła się jak głupia.
    Nie byli spokrewnieni, nie wiązało ich nic poza niepisaną umową o opiece. A teraz Tulka była już dorosła, umiała o siebie zadbać i...
    Westchnął i ścisnął palcami nos, między oczami. Wziął głęboki wdech i wydech. I tak kilka razy, by uspokoić straszliwe emocje które nim targały i tę częśc siebie, która nabrała na lisią kobietę jeszcze większej ochoty.
    - Właściwie...skąd ty umiesz takie rzeczy? - zapytał mają na twarzy niedowierzanie. Brwi miał ściągnięte w dół - Kiedy nabrałaś takiej śmiałości?
    Głupie pytanie, przecież w ciągu sześciu lat miała prawo odkryć swoje atuty i nauczyć się z nich korzystać.
    Przyjrzał się jej krytycznie. Wyrosła na piękną kobietę. Poczuł znajomy żar który zaczał na nowo rozpalać się w jego wnętrzu. Nie! To niewłaściwe!
    Włożył ręce do kieszeni i oczekiwał wyjaśnień. Przyjął nonszalancką pozę, patrzył na nią z mieszaniną złości i zaskoczenia. No dalej, niech się tłumaczy.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 13:47   

    Cała się trzęsła. Bane jej nie odtrącił, mało tego przycisnął ją do siebie. Lisica nie odważyła się ruszyć choćby na milimetr. Trwała tak, szlochając głośno i otulając mężczyznę swoimi miękkimi piórami.
    Gdy się od niej odsunął, spojrzała na niego wystraszona. Opadła na kolana i otuliła się ramionami i przycisnęła skrzydła mocno do siebie. Trzęsła się z zimna i przerażenia. Płakała cały czas. Co ona najlepszego zrobiła...co się z nią stało, że była w stanie posunąć się tak daleko...
    - Wiem... - powiedziała cichutko, słysząc słowa Cyrkowca. Położyła płasko uszy, trzęsąc się cała coraz mocniej. Zagryzła z całej siły wargę, słysząc złość i żal w głosie mężczyzny...o obrzydzenie. Odebrała je jednak ne w taki sposób w jaki powinna. Myślała, że wszystkie te emocje są skierowane do niej.
    Zagryzła wargę mocniej, powodując, że po jej bronie spłynęła ciepła, czerwona krew - wiem do czego by doszło... - próbowała się wtrącić, ale mężczyzna dalej kontynuował swój wywód. Wbiła boleśnie paznokcie w skórę ramion, również ją rozcinając. Chciała poczuć inny ból niż ten, który teraz trawił jej serce. W końcu jednak nie wytrzymała i zarwała się na równe nogi, patrząc na mężczyznę oczami pełnymi rozpaczy - wujku ja doskonale wiem do czego tutaj doszło i do czego jeszcze mogło dojść! - podniosła głos, który drżał z rozpaczy i bólu. - Nie jestem już tą małą dziewczynką, która nie rozumie otaczającego świata! - cały czas się trzęsła, skrzydła miała ciasno przyciśnięte do swojego ciała. Po ramionach i z wargi ciekła leniwie czerwona posoka, zostawiając ślady na turkusowej koszuli, jednak Julia nawet tego nie zauważyła. Nabyła takiego odruchu lekkiego samookaleczania się, na początku swojego pobytu w Wieży. Nigdy jednak nie posunęła się do cięcia czy prób samobójczych...po prostu czasem potrzebowała tej odrobiny tak przyziemnego bólu...Wszystko ją przerastało, chciała tak szybko dorosnąć i przestać musieć słuchać co wolno, a czego nie.
    - Doskonale zdaję sobie sprawę z tego co tutaj zaszło - powtórzyła już trochę spokojnie i znów otuliła się ramionami.
    - Przez ostatnie sześć lat słuchałam tylko nakazów i zakazów, co i jak mam mówić, jak się zachowywać - znów zaczęła szlochać i przycisnęła dłonie do swojego serca - od początku byłam traktowana jak dorosła, dorosła, której nic nie wolno poza tym co się jej powie...gdy tęskniłam, coś mnie bolało, było mi smutno czy byłam zła, jedyną istotą, jaka okazywała mi odrobinę czułości była Amber... - próbowała jakoś się wytłumaczyć. Nie mogła powiedzieć za wiele w przeciwnym wypadku nie tylko ona miałaby kłopoty, ale stojący przed nią zdenerwowany mężczyzna też.
    - Potrzebowałam czyjejś bliskości...tak bardzo się ucieszyłam widząc Ciebie, widząc jak się uśmiechasz...ale bałam się...tak bardzo się bałam ujawnić...bałam się, że będziesz wściekły za to, że tak uciekłam, że nie będziesz chciał mnie już więcej widzieć...tak bardzo za Tobą tęskniłam, że zapomniałam się w tym co robię...- opuściła głowę załamana - widać, nie wyrosłam jeszcze z okresu buntu....i nadal sprawiam tylko kłopoty... - mówiła już w miarę spokojnie, drżącym głosem - to chyba jednak nie był najlepszy pomysł, żeby opuszczać nauczycieli i spróbować wrócić do Kliniki - odwróciła się do białowłosego plecami. Uszy leżały płasko położone, ogon zwisał smutno, nie poruszając się ani trochę - przepraszam, że znów sprawiłam problem...jak widać wszyscy mieli rację, że potrafię wszystko zepsuć...nawet relację z najbliższą mi osobą i to czemu? Bo głupiemu rudzielcowi zachciało się zrobić psikusa i trochę poflirtować...a potem...potem zobaczyłam, że nie masz już Blaszki i pomyślałam, że o mnie zapomniałeś i to wszystko przestało mieć znaczenie...przepraszam - powiedziała cicho - chyba jednak będzie lepiej jak zniknę całkowicie - powiedziała ze ściśniętym gardłem i zrobiła krok do przodu. Nie mogła się jednak zmusić do kolejnego...Stała więc trzęsąc się z zimna i załamania.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9