• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Wąska uliczka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Nerissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Marzec 2017, 22:13   

     Kiedy to Arystokrata zanurkował w burzy jej włosów, mógł dosłownie na ułamek chwili przenieść się do pokaźnego lasu. Pachniała tym świeżym, uzależniającym powietrzem po deszczu i zmoczonymi nim sosnami. Gdy ciemnowłosy dotknął nosem ucha Zjawy, ta niekontrolowanie lekko drgnęła. Sama nie była pewna dlaczego tak zareagowała. Chyba rzeczywiście zdecydowanie za długo nie miała takiego kontaktu z mężczyzną. To nawet przyjemne uczucie rozwiało jedno słowo - "Najdroższa". Nerissa na chwilę skamieniała, gdy to usłyszała. Jej twarz zamarła, zupełnie jakby powróciło do niej jakieś istotne wspomnienie. Mara szybko jednak się otrząsnęła, coby nie zepsuć przedstawienia. Gdy do jej dłoni trafiła broń, kobieta od razu zaczęła się jej przyglądać. Nie doszukała się jednak niczego specjalnego.
     Niebawem, kiedy to napastnik zaczął wyć przez ostrze rapieru, mięśnie Koszmarnej napięły się mocno. W swym niezadowoleniu z hałasu niecelowo złamała głownię sztyletu w pół. To tylko potwierdziło słowa Arystokraty. Rzeczywiście, bezużyteczny oręż. Choć może broń wydawała się aż tak beznadziejna przez jej niekontrolowaną siłę fizyczną.
     - Nieładnie nie odpowiadać na grzecznie zadane pytania - wtrąciła mierząc rannego niezadowolonym wzrokiem.
     Jej napływający powolnie gniew rozwiała porywająca prezentacja mocy Arystokraty. Nerissa obserwowała jak metal giął się zgodnie z ruchami jego palców. Kiedy nieprzyjaciel został przygwożdżony do bruku, na twarz kobiety wkradł się delikatny, choć wyraźnie usatysfakcjonowany uśmiech. Szybko nabrał on kusicielskiego tonu, kiedy to Gwardzista złożył swój pocałunek na dłoni Zjawy.
     Lava postanowiła się przyłączyć. Spokojnie zbliżyła się do rannego, po czym przykucnęła po prawicy kruczowłosego. Zaczęła rozpinać płaszcz leżącego. Skoro ten nie chciał odpowiadać, zamierzała sama się czegoś dowiedzieć. Miała rację, już kiedyś widziała tego zwyrodnialca. Potwierdziły to dwie pary okazałych rogów ukrytych w jego kieszeniach. To nie wszystko. Doszukała się także czarnej karty czwórki karo.
     - Żałosne - mruknęła pod nosem. - To wiele wyjaśnia - dodała głośniej unosząc kartę tak, by jej chwilowy partner mógł wyraźnie ją zobaczyć.
     Może i dowiedzieliby się więcej, gdyby napastnik tak cholernie nie hałasował i spróbował udzielać odpowiedzi. Struny opanowania siwowłosej zaczęły znów niebezpiecznie się napinać. Z każdą chwilą narastający gwar coraz bardziej ją drażnił, oczy zaczęły płonąć i powtarzać Zamknij się! W końcu zniecierpliwiona kobieta jednym sprawnym ruchem wbiła swoje pazury w krtań nieszczęśnika, kończąc przy tym jego męki. Gdy znów nastała cisza Mara wypuściła nosem powietrze. Dopiero teraz, gdy jej ciało widocznie się rozluźniło, można było spostrzec jak spięta była wcześniej. Widać lepiej było nie hałasować w jej towarzystwie.
     Wyciągając sztylet z ciała mężczyzny, kobietę lekko spryskała krew. Ta jednak nie przejęła się tym. Bardziej zastanawiało ją, czy ten osobnik nie miał jej na celu. Pamiętała, że wymordowała wielu członków Karcianej Szajki. Może to i lepiej, iż napastnik nic nie powiedział. Nerissa jakoś nie chciała, by wszyscy dookoła wiedzieli kim jest. Zapewne będzie łatwiej na spokojnie pomówić z Arystokratą, jeżeli nie będzie on wiedział jak wielu mu podobnych kobieta wybiła. Nie musiał być świadom, że właśnie poznał jednego z najgroźniejszych skrytobójców wśród wszystkich trzech światów.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 27 Marzec 2017, 20:04   

    Bardzo podobała mu się uległość kobiety. Lubił takie a ona... dodatkowo wyglądała na niebezpieczną. Coś w jej wyglądzie mówiło mu, że lepiej mieć ją za sojusznika.
    Wrzaski uziemionego powoli robiły się irytujące. Thorn skrzywił się patrząc na niego z góry. Facet nie chciał współpracować, co jeszcze bardziej go złościło.
    Gdy złamała sztylet, westchnął cicho. Co za siła! Skąd ona ją brała?
    Kobieta podeszła bliżej i zaczęła grzebać w płaszczu rannego. Po chwili wyjęła kartę i uznała, że to wiele wyjaśnia. Nie, to nic nie wyjaśnia... Przynajmniej nie jemu.
    Dlaczego niby Karciana Szajka miałaby polować na Thorna? W płaszczu napastnik miał też parę rogów - może faktycznie kolekcjonował chlubę Upiornych? Obrzydliwe...
    Czarnowłosy patrzył na wijącego się pod nim śmiecia. Oglądał jego wykrzywioną w agonii twarz i zastanawiał się, czy już gdzieś wcześniej jej nie widział.
    Nie. Zapamiętałby. Miał już do czynienia z Karcianą Szajką, nie był to jego pierwszy raz. Zapewne też i nie ostatni jednakże... dlaczego mieliby na niego polować? Ostatnimi czasy nie uprzykrzał im życia, zajmował się sprawami ważniejszymi. Z resztą patrząc na tego tutaj chłystka... No cóż. Thorn poczuł się trochę urażony, że wysłali zamachowca tak niedoświadczonego.
    A może maczał w tym palce Gawain Keer? Hmm. Cień pochwalił mu się, że ma więcej wspólnego z półświatkiem niż karty w które grają takowe szumowiny. Trzeba będzie zapytać go przy następnej okazji, czy ma coś wspólnego z tym co dziś zaszło.
    Schował kartę za pazuchę. Nie odejmował rapiera od twarzy mężczyzny.
    Nagły atak kobiety wprawił go...w zachwyt. Była taka szybka i precyzyjna! Już wcześniej, gdy rzuciła sztyletem, był pod wrażeniem. Każda kolejna sekunda z nią sprawiała, że fascynowała go jeszcze mocniej. Lubił ciekawe istoty a ona była zdecydowanie jedną z ciekawszych jakie spotkał na swojej drodze.
    Uciszyła leżące z bruku ścierwo i znowu otoczyła ich kojąca cisza. Thorn westchnął uśmiechając się zadziornie. Zrobił krok w bok by odejść od ciała. Plus tego że go zabiła był taki, że Thorn nie musiał brudzić swojej broni. Minus - nie dowiedzieli się ostatecznie na kogo polował.
    - Cudowne przedstawienie. - powiedział wyciągając z kieszeni śnieżnobiałą, bawełnianą chusteczkę - Nie sądziłem, że zaznam takiej rozrywki dzisiejszego wieczoru. - dodał podając ją kobiecie i uśmiechając się przy tym uwodzicielsko.
    Jeśli odebrała materiał, skłonił się lekko. A jeśli nie, schował chusteczkę z powrotem i wzruszył ramionami.
    Na chwilę przeniósł wzrok na zwłoki. Przykucnął i podniósł laskę, następnie schował w niej czyściutki rapier. Z uśmiechem na twarzy podniósł się i wyciągnął rękę.
    Mocą zdarł z niego metalowy pręt, rozbryzgując krew na boki. Zaśmiał się na ten widok. Już tak dawno nie mógł się nacieszyć czymś tak prozaicznym jak fontanna posoki przeciwnika.
    Manewrując dłońmi utworzył z pręta cienki, podłużny kawałek metalu. Przez chwilę przyglądał się, oceniając grubość po czym machnął dłonią i udając grę na klawiszach, kontrolował żelastwo. Utworzone ostrze dosłownie zmasakrowało zwłokom twarz. Nie było sensu ukrywać ciała, ale można było pozbawić go rysów twarzy, prawda?
    To samo uczynił z rękoma by identyfikacja ciała była jeszcze trudniejsza.
    Po skończonej robocie, machnął ręką i kawał metalu poszybował na dach jednej z kamienic. Dopiero wtedy spojrzał znowu na kobietę.
    - Bardzo miło mi poznać. - powiedział z uśmiechem - Jestem Thorn. - skłonił się ponownie ale już nie całował dłoni. Jeden raz wystarczyło. Już nie grali zakochanej pary, dlatego wolał ograniczyć dotyk do niezbędnego minimum. No, chyba że kobieta będzie miała ochotę na więcej.
    _________________
    Nerissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Marzec 2017, 21:34   

     Po dłuższym namyśle była niemal pewna, że to jej szukał napastnik. Mogła nawet znać powód jego ataku. Skoro pojawił się w pojedynkę, najwyraźniej poszukiwał zemsty. Zapewne Lava zabiła kogoś mu bliskiego. To wydawało się najbardziej logicznym wyjaśnieniem. Jeśli Karciana Szajka polowałaby na nią, to z pewnością nie wysłaliby jednego, tak żałośnie słabego osobnika. Dodatkowo taka sytuacja nie przytrafiła jej się pierwszy raz. Istoty o złamanych sercach niespecjalnie dbają o własne życie. Ten mężczyzna z pewnością nie był pierwszym ani ostatnim pragnącym odwetu. Nieszczęśliwie skończył jak wszyscy inni.
     Kobieta dopiero teraz porządniej przyjrzała się Arystokracie. Spokojnie, acz w miarę możliwości dyskretnie zmierzyła go wzrokiem. Ciężko zaprzeczyć, był cholernie przystojny. W dodatku ten zadziorny uśmiech mógł ująć serce niejednej niewiasty. Gorzka prawda była niestety taka, że Nerissie było wyjątkowo ciężko zaimponować. Zaciekawić ją owszem, nie aż taki problem. Jednak nawet, gdy komuś udało się przykuć jej uwagę, to Zjawa nie dawała tego po sobie poznać.
     Kiedy dostała od mężczyzny chustkę przyjęła ją, choć ta śnieżna biel niezbyt jej odpowiadała. Kolejny mało istotny szczegół, który przywołał jakieś, najwyraźniej nienajlepsze wspomnienie. Po chwili jednak siwowłosa podniosła się. Nim starła krew z dłoni, przystawiła ją do swych pełnych ust. Rozchylając wargi wysunęła język i subtelnie przejechała nim po wierzchu dwóch palców. Dopiero po skosztowaniu posoki wytarła ręce. Bez słowa schowała zakrwawioną chustkę do kieszeni swojego płaszcza, po czym z innej, wewnętrznej kieszeni wyciągnęła swoją czarną, równo złożoną chustkę. Podała ją ciemnowłosemu i lekko skinęła głową w podzięce.
     Lava ponownie uważnie obserwowała jak Gwardzista wygina metalowy pręt. I choć już na swe oczy widziała chyba każdą magiczną moc, to podobała jej się gracja mężczyzny. Sposób w jaki poruszał palcami.. Ciekawe czy i z kobietą obchodziłby się tak starannie, czy byłby równie dokładny i cierpliwy.
     Nie była pewna, czy ukrywanie tożsamości trupa było konieczne, jednak nie wtrąciła się. Pozwoliła sobie dalej wszystkiemu przyglądać. Gdy ciemnowłosy przedstawił się, Koszmarna także lekko się skłoniła, choć jej odpowiedź była niezwykle skromna.
     - Nerissa - wymruczała pozostając przy swym spokojnym, ciepłym tonie.
     Teraz zgromadziły się w jej siwej głowie przeróżne myśli. Nie potrafiła zawierać nowych, prywatnych znajomości. Nie była pewna, czy powinna spróbować kontynuować rozmowę, czy też wyminąć mężczyznę i zapomnieć o całym zdarzeniu. Ta sytuacja była dla niej nietypowa, gdyż rogaty okazał się jednym z naprawdę nielicznych, których pierwszym odczuciem na widok Mary nie był lęk. Sama nie była pewna, czy to dobrze. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy nie użyć na Thornie swojej mocy. Jak jego twarz wyglądałaby zalana strachem? Jak lico prezentowałoby się zbryzgane krwią? To była tak kusząca wizja. Nie. Dość! Jeszcze się zaczerwienię.
     Kobieta odwróciła wzrok ostatecznie decydując, że jedna istota nie czująca przed nią strachu ma prawo bytu.
     - Nie będę kłamać - zaczęła nagle. - Wracam z długiej podróży. Potrzebuję odpoczynku - znalazła w końcu słowa i znów na niego spojrzała.
     Po tym zamilkła. Ciekawiło ją czy Arystokrata tak zwyczajnie ją puści, czy też będzie próbować zatrzymać. W końcu już nie wyglądała na zmęczoną. Całe to przedstawienie ją pobudziło a zapach i smak krwi orzeźwił.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 27 Marzec 2017, 21:55   

    Przyjął czarną chusteczkę i nim ją schował do kieszeni, przystawił ją na chwilę do ust. Wciągnął zapach.
    To nie tak, że był jakimś fetyszystą. Albo zboczeńcem. Zwyczajnie chciał poznać kobietę, poczuć jej zapach który przecież mógł mu dużo powiedzieć. Tak jak oczy są zwierciadłem duszy, tak zapach jest otwartą księgą z której można wiele wyczytać.
    Miała ładne imię. Brzmiało dość egzotycznie, ale równocześnie elegancko.
    Przez chwilę patrzył na kobietę, taksując ją wzrokiem. Była piękna na ten charakterystyczny, mroczny sposób. Wydawała się być bardzo ostrożna w jego towarzystwie. Obserwowała każdy jego ruch jakby się bała, że znienacka ją zaatakuje. Nie miał takiego zamiaru, ale nie dziwił się nieznajomej - okolica była niebezpieczna. Nie wątpił w jej umiejętności, wyglądała na zaradną kobietę - w końcu własnymi rękoma dobiła mężczyznę który ich zaatakował - z pewnością więc poradziłaby sobie z każdym innym napastnikiem.
    Ta wiedza sprawiała, że Arystokrata zaczął czuć się przy niej nieswojo. Była silna i szybka, czy i jego byłaby w stanie tak szybko zabić? Nie chciał tego sprawdzać.
    Stał wyprostowany, głowę lekko zadzierał ku górze by wydawać się wyższym. Mogło to wyglądać komicznie, ale świadczyło też o pewności siebie mężczyzny.
    Słysząc jej szczere słowa, posłał jej miły uśmiech. Nie będzie kłamać? Ojej, jak słodko. A on będzie. Bo już taki się urodził.
    - Nie chciałbym się narzucać. - powiedział gładkim głosem - Ale z chęcią zaprosiłbym panią w jakieś ustronne miejsce. Oczywiście by odpocząć. - dodał z diabelskim uśmieszkiem.
    Patrzył prosto w jej ogniste oczy. Był urzeczony tym widokiem, pierwszy raz widział tak żywą barwę, przywodzącą na myśl płynną lawę. Ciekawe czy kobieta cała jest taka gorąca, czy tylko spojrzeniem wznieca ogień.
    Zapatrzył się w jej oczy. W myślach pojawił mu się niedwuznaczny obraz - jego samego i Nerissy, w miłosnych splotach. Zastanawiał się jaką osobą jest w łóżku. Tak chłodną na jaką wygląda na pierwszy rzut oka czy może bestią zrodzoną z płomieni piekieł.
    Aj, nie powinien tak nietaktownie gapić się na nowopoznaną! Niechętnie spuścił wzrok.
    Przechylił głowę na bok i przeczesał włosy, przygładzając je do tyłu. Zwłoki, choć świeże, zaczynały powoli cuchnąć. Krew wystawiona na działanie powietrza szybko się psuła... Zakręcił swoją laską w które ukryty był rapier i przeniósł wzrok swoich tęczowych oczu na Nerissę.
    - Zrozumiem jednak odmowę. - powiedział po chwili i wzruszył ramionami - Niemniej będę zadowolony jeśli pozwoli się pani zabrać z tego ohydnego miejsca. Znam kilka cichych kawiarenek... Może chciałaby pani coś zjeść? - wyszczerzył zęby i wystawił ku niej dłoń. Lekko pochylił się w jej stronę, zapraszając do kontaktu.
    _________________
    Nerissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Marzec 2017, 18:56   

     I znów mógł wyczuć ten sam, zniewalający i świeży zapach burzowego powietrza. Tym razem jednak towarzyszyła mu również inna woń. Każdy seryjny morderca by ją rozpoznał. Choć była czysta, to chustka wciąż przesiąkała zapachem śmierci, zaschniętą krwią.
     Co do imienia kruczowłosego, to było ono zdecydowanie interesujące. Czyżby i on potrafił boleśnie ukłuć, skoro Ciernią się nazywa?
     Postawa mężczyzny rzeczywiście była dość zabawna. Kobieta uniosła kącik warg ku górze. Jakże uroczy widok. Kiedy rogaty się odezwał, uśmiech siwowłosej nieznacznie się poszerzył. Jej ślepia zabłysły, udało jej się nie roześmiać. Odpocząć? Kłamca. Przecież jego zamiary były tak proste do odczytania. Ten piekielny uśmiech go zdradzał. Napalony i zbyt pewny siebie Arystokrata. Idealnie. Połknął haczyk.
     Nerissa stała spokojnie pozwalając mężczyźnie się w siebie wpatrywać. Jego rozkoszny wyraz twarzy głośno wykrzykiwał te wszystkie nieczyste myśli. Doprawdy aż tak spodobały mu się oczy Zjawy? Przecie sam był właścicielem wyjątkowego spojrzenia. Gama kolorów jego tęczówek była znacznie bogatsza. Tak czy inaczej, gdyby nie spuścił wzroku, mogliby jeszcze długo tak stać i próbować siebie wzajemnie odczytać.
     Puki co wszystko szło dobrze i na korzyść mężczyzny, aż do czasu, gdy zapytał Marę, czy ta nie jest głodna. Wyimaginowany widok jego przystojnej twarzy spinającej się z bólu powrócił. Uśmiech kobiety poszerzył się, tym razem o krztę bardziej dostrzegalnie. Pokazała nawet nieco swe kły. Coś niepokojącego było w tym wyrazie.. bądź może nawet coś kusicielskiego. Później, po delikatnym przygryzieniu dolnej wargi, z gracją podała dłoń mężczyźnie.
     - Chętnie panu potowarzyszę - odpowiedziała po chwili pozornego namysłu, kompletnie ignorując wzmiankę o paskudnym miejscu. Nie przeszkadzał jej odór zwłok. Można powiedzieć, że już dawno do niego przywykła. Może i nawet go nie odczuwała. Po tylu miniętych w swym życiu trupach smród był bez znaczenia.
     Kobieta pozwoliła się poprowadzić. Mimo, iż zdała się na towarzysza, wciąż zachowywała ostrożność i czujność. Była w stanie w każdej chwili odeprzeć atak. Chwilowo także narodził się w niej głód, nieokrzesana i niewyjaśniona żądza krwi. Skóra tego atrakcyjnego Arystokraty wydawała jej się teraz cieńsza. Miała wrażenie, że może usłyszeć płynącą jego żyłami, słodką posokę. Wszystko teraz zależało od ciemnowłosego. Dosłownie trzymał swoje życie we własnej dłoni. Jego dalsze losy zależały od doboru słów i czynów w drodze do wcześniej wspomnianej kawiarenki. Oraz w jej środku oczywiście. Jak mógłby uwieść Zjawę, bądź chociaż się z nią zaprzyjaźnić? Czy pod koniec dnia zostanie jej sojusznikiem, kochankiem czy może.. kolacją? Był tego świadom bądź nie, ale zabawa tego wieczoru dopiero się zaczęła.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 28 Marzec 2017, 21:03   

    Czekając na odpowiedź kobiety, Thorn spojrzał na rozszarpaną twarz nieżyjącego. Właściwie nie musiał mu tego robić, bo był prawie pewien, że całe to zamieszanie nie dotyczyło jego. Facet zwyczajnie nie miał powodu by atakować Upiornego. Nawet jeśli zbierał rogi, nie byłby na tyle głupi by śledzić Dowódcę Gwardii Arcyksiążęcej by go później zabić.
    Karciana Szajka również nie miała powodów by wysyłać zabójcę. Czasem Thorn uprzykrzał im życie, ale nie na tyle by dali komuś 'samobójcze' finalnie zlecenie na rogacza.
    Była tylko jedna osoba która mogła pokusić się na zorganizowanie zamachu. Albo nie... Dwie osoby. Ale w tą drugą szczerze wątpił, no chyba, że Luci z którą spędził ostatnio noc była Kapusiem i pobiegła zanieść uzyskane o nim informacje komu należy.
    Pierwszą, najbardziej prawdopodobną osobą był Gawain Keer. Czyżby zazdrosny Cień dopatrzył się u Luci malinek i postanowił wyeliminować konkurenta? To byłoby takie... nudne.
    Widząc jej drapieżny uśmiech odsłaniający ostre kły, odwdzięczył się równie szerokim. O czym ta kobieta myślała? Nie wiedział o niej nic, znał jedynie imię...lub pseudonim. No, i wiedział też, że jest niebezpieczna. Zazwyczaj kobiety kuliły się w czasie napadów i oddawały pole do popisu mężczyznom, silniejszym i odważniejszym. A Nerissa? Grała rolę zakochanej w Upiornym panny tylko do czasu gdy zamachowiec nie został przygwożdżony do bruku.
    Była zagadką. Nosiła maski? Ha! A kto ich nie nosił. On sam miał kilka oblicz, najczęściej jednak przywdziewał szaty "Grzecznego, szarmanckiego Arystokraty". Tak było po prostu najwygodniej. Po co 'na dzień dobry' robić sobie wrogów pokazując prawdziwe oblicze?
    Zmrużył oczy gdy przygryzła usta. Robiła to specjalnie? Kusiła. Jak Syreny swoim zabójczym śpiewem. Zapraszała do śmielszych działań ale on, pamiętając o tym jak zabiła Karcianego, nie śmiał posuwać się zbyt daleko.
    Ujął jej dłoń i ułożył tak, że kobieta trzymała go teraz 'pod ramię'. Byli blisko siebie, ale Thorn nie próbował sztuczek.
    - Będę zaszczycony. - powiedział. Jej oczy z bliska wydawały się być jeszcze piękniejsze, dlatego na chwilę zamilkł, podziwiając płynną lawę.
    Szczerze ucieszył się z jej towarzystwa. Uwielbiał poznawać ciekawe osoby a ona mocno go zaintrygowała. Tak łatwo nie odpuści.
    Teraz, gdy znajdowała się tak blisko niego, mógł spokojnie wdychać jej zapach, który notabene bardzo mu się podobał. Dlaczego? Bo był inny. Kobiety zazwyczaj zlewały się kwiatowymi perfumami a Nerissa pachniała... burzą. Gdyby pozwoliła mu zatopić się jeszcze raz w jej włosach, zamknąłby oczy i wyobraził sobie wyładowania atmosferyczne. Tym bowiem było od niej czuć - gwałtownym wiatrem, deszczem i elektrycznością.
    Pamiętał jednak o kulturze, dlatego ruszył spokojnym krokiem, wyprowadzając ją w tego obrzydliwego miejsca. Nie chciał narażać ani siebie, ani jej na dodatkowe niebezpieczeństwo. Kroczył pewnie, podpierając się laseczką tylko z powodów estetycznych - wyglądał godniej.
    Musieli wyglądać razem śmiesznie bo kobieta była od niego wyższa. Ale nikt przecież nie powiedział, że mężczyzna ma spędzać czas tylko z niższymi od siebie.
    Thorn co chwilę posyłał jej miłe uśmiechy. Nie miał złych zamiarów.
    - Jak już wspomniałem, znam ciekawe miejsce. Niezbyt gwarne, znajdziemy tam dobre jedzenie, ciszę i spokój. - powiedział łagodnym głosem.
    Jeśli kobieta wystarczająco dobrze mu się przyjrzała, mogła dostrzec sporą ranę na szyi Arystokraty, która wystawała spod kołnierza ubrania. Była co prawda zagojona, ale zrobiona niedawno. Pamiątka po ugryzieniu.
    Poprowadził ją ku innej dzielnicy, gdzieś gdzie nikt nie zaatakuje ich 'tak po prostu'. Wybrał lokal który zazwyczaj jest pusty o tej porze.

    ZT x2 (zapraszam tutaj)
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 28 Październik 2017, 23:47   

    Gdy tylko cała trójka opuściła mieszkanie, Gawain zaciągnął resztę do "Nails Brothers", by zapłacić drugą połowę należności za remont. Tym razem miało iść szybciej niż poprzednio, przynajmniej w głowie rudzielca, ale braciszkowie, jak to prawdziwi kupcy z krwi i kości, nie wypuścili go zbyt chętnie. Posadzili go przed biurkiem, poili kawą i zachwalali końcowy efekt, zadawali pytania i upewniali się, że ich klient nie ma żadnych zażaleń, skarg lub uwag dotyczących wykonanej usługi. Według Gawaina wszystko było wykonane jak trzeba, więc tylko na przemian kiwał i kręcił głową, chcąc ulotnić się sprzed oblicza dwójki patykowatych Cieni jak najprędzej. Całe szczęście się doczekał i mógł podpisać wymagane dokumenty i przekazać pękatą sakiewkę złota braciom Nails. Dodatkowo został poinformowany o dziesięcioletniej gwarancji na wypadek, gdyby coś wyraźnie zawiodło.
    Keer już miał podnosić się z fotela, lecz w tym momencie pomyślał o Yako czekającym na zewnątrz. Jego remont nie był zbyt wymagający i Keer miałby okazję spłacić swoje długi. Kusza, dzika impreza z Gopnikiem, długi pobyt w Norce wymagały zadośćuczynienia przynajmniej w umyśle Cienia. Za żadne skarby nie chciał nadużywać gościnności demona, dlatego wspomniał o interesującym go nowym zleceniu i pokrótce opisał problem. Na brak uwagi z ich strony nie mógł narzekać. Do wymiany była podłoga w salonie i schodach oraz cały gabinet.
    Bruneci spojrzeli po sobie nieco zaskoczeni, wyraźnie zastanawiając się nad szczegółami transakcji, na co Gawain tylko dodał, że owszem właścicielem nie jest, lecz ten o wszystkim wie. Zresztą nie miał zamiaru zatajać tego przed Yako. Jego ukochany lisołak z pewnością przyjmie pomoc. Po wydarzeniach poprzedniego wieczora oraz powrocie rudzielca był wymęczony. Czerwonoocy posłali po sekretarkę, a ta weszła niosąc próbniki i foldery, ale Gawain odprawił ją, mówiąc, że żadnych zmian nie przewiduje. Poprosił o dodanie jedynie kilku szafek na dokumenty dopasowanych kolorystycznie do reszty i tyle. Spisał nowe dokumenty i zaprosił ekipę do Norki, gdzie omówią szczegóły i dokonają wyceny oraz spiszą dokumenty.
    Po prawie godzinie w końcu mógł opuścić gmach firmy i z westchnieniem ulgi i ruszył ku wyjściu, mówiąc, że owszem, chętnie pooglądałby kolejne foldery i posłuchał o dodatkowych usługach, całym ich wachlarzu, ale niestety nie ma na to czasu.
    Wychodząc, przewrócił oczami, tak by Yako mógł to zobaczyć - Już myślałem, że nigdy mnie nie wypuszczą. W zamian za moje męki, możesz być spokojny o remont. Umówiłem ich na wizytę u ciebie za dwa dni. Spokojnie wysprzątamy wszystko do tego czasu - poinformował bruneta, po czym spojrzał na niego niezbyt pewnie - Mam nadzieję, że nie jesteś zły - dodał jeszcze, po czym ruszył w sobie tylko znanym kierunku odrobinę zasępiony. Prowadził ich do kuśnierza, by zamówić skórki na sztylety. Szedł spokojnie z rudym lisem po lewej i czarnym Lisem po prawej. Atmosferę Mrocznych Zaułków odkrywało się właśnie w takich uliczkach jak ta. Była na tyle wąska, że z trudem mieścił się w niej wóz, a purpurowa mgła sięgała prawie po kolana. Oddalona od centrum dzielnicy przyciągała żądnych przygód dziwaków, nielegalnie działających handlarzy i wytwórców różnego rodzaju oraz ich klientów. Ciaśniej, ciemniej, niebezpieczniej, ale za to mniej oficjalnie. Każdy, kto potrafił się bronić i przygadać lub wiedział, kiedy odpuścić, mógł czuć się tutaj w miarę bezpiecznie. Najważniejsze, że w tych stronach tajemnice zawsze nimi pozostawały. - Kto to był? Ta, którą wyczułeś przy mojej klatce? - zapytał o tajemniczą współlokatorkę, wciskając dłonie w kieszenie płaszcza. Mrok Zaułków mu odpowiadał, ale chłód, który mu towarzyszył, już mniej. O tej porze roku bywał dość dotkliwy, a nie wziął ze sobą rękawiczek. - Gdzie ci najwygodniej sięgać po ostrze? - zapytał demona i pociągnął go za ubranie. - Hola! Już jesteśmy! - zatrzymał go i ruchem głowy wskazał na wejście za sobą, po czym nacisnął klamkę i otworzył drzwi, posyłając brunetowi zapraszające spojrzenie.
    Warsztat wyglądał jak pobojowisko. Wszędzie leżały wykroje, kawałki skór, słoje wypełnione impregnatem i mocno pachnącymi barwnikami, szydła, napownice i reszta żelastwa. Jedyną uprzątniętą powierzchnią w sklepie był szeroki blat, za którym stał wyglądający na znudzonego Opętaniec. Szerokie błoniaste skrzydła zakrywały ścianę za nim prawie całkowicie, srebrne oczy osadzone w starawej, poznaczonej zmarszczkami twarzy, lustrowały nowo przybyłych. Siwizna, która wkradła się między kasztanowe włosy rzemieślnika również świadczyła o jego wieku. Leniwie uniósł się znad księgi przed sobą, by powitać klientów.
    - Witam panów... i lisa również. Tylko proszę go pilnować, by niczego nie pogryzł. W czym mogę służyć? - mężczyzna posłał im zmęczone spojrzenie, ale głos miał miękki, a ton przyjazny. Nawet nie wydawał się zły na to, że Gawain przyprowadził ze sobą Furora.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 29 Październik 2017, 20:18   

    Czekał cierpliwie, aż Gaw skończy zamykać sprawy remontu. Oparł się o ścianę tuż przy drzwiach i po prostu przeżuwał swoje żelki. Obserwował przy tym otaczające go istoty. Widział zarówno samotne osoby jak i takie, które miały już swoje rodziny lub drugie połówki. Widział szczęśliwe pary. Zastanawiał się czy kiedyś z Gawem też będą tworzyć taką parę. Pamiętał swój wczorajszy atak, bolesne słowa swojego ukochanego. Wyciągnął spod koszuli medalion i spoglądał na niego przez chwilę. W końcu jednak zamknął oczy i westchnął, chowając go. Miał wrażenie, że co chwila coś psuł, a chciał przecież dobrze. Będzie musiał jakoś nauczyć się Keera, tego co on od niego oczekuje.
    Czekanie przedłużało się. Żelki się skończyły, a demon zaczął się po prostu nudzić. Ziewnął szeroko, spoglądając na biegające nieopodal dzieciaki. Uśmiechnął się, wspominając jak jego syn tak biegał ze swoimi kolegami. Yako mimo wszystko lubił dzieci, jednak nie znaczyło to, że zawahałby się, gdyby miał jakieś upolować. Nadal były to tylko nic nie warte istoty.
    Przeciągnął się i ponownie ziewnął. Spojrzał na drzwi, zastanawiając się czy nie powinien tam wejść i ratować ukochanego. Ten na pewno miał już dość tego wszystkiego. Westchnął ciężko. Już miał oderwać się od ściany i wyrwać kochanka z tej jaskini, gdy usłyszał, że jeden dzieciak wrzasnął. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył, że chłopak trzyma się za głowę, z trudem powstrzymując łzy. W oknie wydzierała się jakaś gruba świnia, która miała piersi większe od swojej głowy. A była naprawdę pokaźną wieprzowiną. Lis warknął cicho i po chwili sznury, które robiły jej za suszarkę na pokaźną bieliznę, zapłonęły na niebiesko i spadły prosto na dzieciaki. Spłonęły też jej ubrania. Dzieciaki widząc to od razu zaczęły się śmiać i ganiać pod jej domem z jej majtkami jako lagami, stanikami jako hełmami. Wiele miały pomysłów. Brunet stał dalej i uśmiechał się patrząc jak smarki nabijając się z tej grubaski.
    Słysząc, że ktoś się zbliża do drzwi, kierował tam swój wzrok i gdy tylko zobaczył, że to jego rudzielec wychodzi i wywraca oczami uśmiechnął się i oderwał w końcu od ściany. Słysząc przeprosiny oraz to, że Cień załatwił mu remont, zdziwił się, ale w końcu uśmiechnął i podszedł do niego - nie jestem zły. Nie musiałeś tego robić ale dziękuje - powiedział i ucałował go w skroń, po czym ruszył za nim. Nie pytał nawet gdzie idą dalej, po prostu podążał za ukochanym.
    Szedł spokojnie, uśmiechając się delikatnie i poruszając leniwie swoją kitą. Oczy miał lekko przymknięte, a uszy delikatnie opuszczone. Był zrelaksowany. Zerkał co pewien czas na rudzielca obok, ciesząc się, że mogą razem spędzić ten czas. Nawet jeśli będzie to tylko załatwianie jakiś jego spraw.
    Słysząc pytanie, uśmiech zniknął z jego twarzy, a uszy położył w geście irytacji - Rosemary, czułem tam zapach Rosemary - wyjaśnił krótko. Spiął się też lekko i zaczął patrzeć przed siebie. Naprawdę nie cierpiał tej kobiety. Nie chodziło o to, że próbowała go zdominować. Cały jej byt go denerwował. Do tego teraz jej zapach był tak bardzo wyraźny w okolicach domu jego Cienia. Zagryzł lekko wargę po czym potrząsnął głową. Miał nadzieję, że te blond lafirynda nie będzie się dobierać do Gawa. Będzie musiał uważać.
    Z tego nieprzyjemnego zamyślenia wyrwał go głos ukochanego oraz szarpnięcie za rękaw. Spojrzał na niego zaskoczony, a następnie na znajdujące się za nim drzwi - a...wybacz - powiedział ciszej i wszedł do środka - chyba...udo - stwierdził, rozglądając się po pomieszczeniu. Ciekawe jak facet się w tym odnajdował wszystkim.
    Grzecznie przywitał się z mężczyzną, jednak uznał, że to rudzielec powinien się tym wszystkim zająć.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Październik 2017, 12:12   

    Dzieci. Latorośl ubrana w majty i biustonosze wielkości żagli była dosłownie wszędzie. Gawain zerknął na podejrzanie zadowolonego Lusiana. Pewnie spalił sznur tej kobicie, która darła się wniebogłosy. Jej ochrypły i niski głos odbijał się od ścian i niósł echem w dół uliczki. Zapluta ropucha. Tyle dobrze, że demon nie potrzebował słów lub gestów, by użyć mocy. Problemy trzymały się ich wystarczająco uparcie i mocno, a jak to mówią, licho nie śpi.
    - Ej, nie tutaj - szepnął ucałowany i spojrzał na lisołaka porozumiewawczo - Nie chcę oberwać, a zarobienie kosy pod żebra to łatwizna - dodał ponurym głosem. Doceniał każdy gest czułości ze strony Yako, ale nie mógł sobie pozwolić na plotki. Nie tak szybko. Poza tym daleko było mu do Lisa. Same jego moce robiły z niego idealnego drapieżnika, a o sile nawet nie wspominał. Brunet cały czas powtarzał, że są równi, ale Gawain wiedział, że są też równiejsi od niego. Wystarczyło, że Gopnik wiedział, a temu gęba się nie zamykała.
    Keer rozchmurzył się, gdy usłyszał o Rosemary, chodzącym blond arsenale broni. - Co ona tu robi? Przecież to Senna Zjawa. Choć jeśli potrafi posługiwać się każdą ze swoich zabawek, to już współczuję wariatowi, który spróbowałby ją dorwać - uśmiechnął się półgębkiem, ale na jego twarzy szybko ponownie pojawiło się skupienie. Nie myślał o kobiecie, a uprzężach i ich projekcie.
    Westchnął słysząc niepewną odpowiedź - Żadnego chyba. Dostaniesz na pas. Wtedy ruch jest naturalniejszy. Ja mam na udo, bo przeszkadzałby mi przy kuszy i nie potrzebuję go często używać - wytłumaczył. Oczywiście mówił o broni. - Potrzebujemy uprzęży na sztylety. O takie - wyciągnął ostrze i położył je na ladzie. - Oba są identyczne - dodał jeszcze nim zaczął dokładnie opisywać czego im potrzeba. Rzemieślnik przynosił kawały skór, barwniki, próbniki ze szwami i tłumaczył wady i zalety każdego rozwiązania. Furor był niespokojny i wlepiał swoje bursztynowe ślepia w kuśnierza, ale póki dzieliła ich lada, był w miarę spokojny. Sytuacja zmieniła się, gdy mężczyzna musiał zdjąć z nich miarę. Bestia od razu rzuciła się w jego stronę, ale Gawain szybko złapał zwierzę przygotowany na taką reakcję. - Przytrzymasz go? - posłał Lisowi błagalne spojrzenie i gdy Furor przeszedł w jego ręce, mógł pozwolić się zmierzyć. Mężczyzna wyraźnie bał się Furora i zerkał w tamtą stronę, gdy bestia się wyrywała lub wydawała z siebie gniewne pomruki. - Przepraszam za niego - mruknął chłodno, ale coś przecież musiał powiedzieć. Gdy już został pomierzony z każdej możliwej strony, przyszła kolej na zmianę. On dostał Furora, który uspokoił się przy Cieniu, a Yako wzięto w obroty. Dosłownie.
    - Po jutrze uprzęże będą gotowe. Szybciej się nie da, skóra musi wyschnąć, tak samo jak barwiki, a apretura musi mieć trochę czasu, by się wchłonąć. Dziękuję - mówił przez chwilę, by odsunąć się demona i znów przejść za ladę ze swoimi notatkami. Coś tam chwilę bazgrał i liczył. - A teraz proszę o chwilę cierpliwości, zdejmę odcisk, bo domyślam się, że żaden z panów wolałby nie zostawiać broni u mnie - powiedział uśmiechając się ze zrozumieniem i na moment zniknął na zapleczu ze sztyletem. Coś tam grzebał, czegoś szukał, ale najważniejsze, że wrócił i oddał Cieniowi ostrze. - To będą cztery złote. Płatność przy odbiorze. - poinformował jeszcze i pytająco spojrzał na rudzielca.
    - Dobrze, w porządku - zgodził się na cenę i uścisnął dłoń sprzedawcy. Już tu kiedyś był i powitała go ta sama gęba, choć wtedy była odrobinę młodsza. Ceny też się nie zmieniły, oby z jakością było tak samo - Więc przyjdziemy pojutrze. Do widzenia - odparł chowając sztylet i wyszedł za zewnątrz poganiając przed sobą Furora. - To co? Teraz idziemy po kuszę, czy chcesz zabić trochę czasu? Robotnicy nie skończą tak szybko, a na to i tak będę musiał poczekać, więc się tak nie pali - powiedział i potarmosił rude futro bezczelnego zwierza - Głodny? - zapytał pochylając się ku niemu - Czego, prócz mięsa, potrzebujemy dla sierściucha? - spojrzał na Yako. Nigdy nie miał zwierząt, a tym bardziej bestii, więc nie miał pojęcia, co powinien jeszcze jeść. Przeważnie Furor uzupełniał braki podczas podróży. Wcinał wtedy jakieś owoce, ślimaki i wżerał zielsko, ale Gawain nie miał wtedy czasu sprawdzać, co konkretnie Furbo jadł.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 30 Październik 2017, 13:59   

    - Wybacz - szepnął i od razu się lekko odsunął od rudzielca. Zupełnie zapomniał gdzie są i że nie każdy coś takiego akceptuje. Jak to się stało, że nagle przestał uważać co pomyślą inni o jego Cieniu, gdy zobaczą go z Lusianem. Przecież wcześniej nawet sam go ochrzaniał gdy go kusił czy coś. Sporo się od tego czasu zmieniło jednak.
    Wzruszył ramionami - mnie nie pytaj - powiedział, patrząc przed siebie. Jego mina nie wyrażała nic. Ewidentnie mu się to nie podobało, że przebywała w okolicach Kamienicy. Była typem kobiety, który zawsze dostaje to czego chce, a jeśli nie to po prostu to sobie zabiera lub każe osoby, które jej odmówiły lub przeszkodziły - mam tylko nadzieję, że nie będzie kombinować, a jeśli tak to, że ktoś ją zeżre. Jest osobą, która w Świecie Ludzi zachowywała się jakby była bezkarna, bo była wysłannikiem piekieł. Tutaj jest od niedawna, więc ma w dupie to, że Cienie jedzą senne - westchnął ciężko. Wiedział, że Gaw sobie w razie czego poradzi, ale i tak wolałby, żeby nie mieszkała w tym samym miejscu co on. Ale może tylko tam przebywa, a mieszka gdzie indziej? Demon miał wielką nadzieję, że tak właśnie jest.
    Wywrócił oczami - wiesz, że nie posługiwałem się taką bronią, to skąd mam wiedzieć gdzie najwygodniej mi sięgać po sztylet? - burknął, lekko się garbiąc. Demon naprawdę się na tym nie znał, więc postanowił zdać się na ukochanego. Najwyżej będzie się potem nad tym zastanawiał. Jak na razie nie ma pojęcia co z tym zrobić oraz jak będzie mu się sięgać do pasa na przykład z Naginatą na plecach. Będą musieli to sprawdzić.
    Złapał mocno Furora za skórę na karku i lekko szarpnął i warknął cicho. Yako nie był panem lisa, ale skoro mają i tak mieszkać razem to Furbo powinien wiedzieć, że on nie jest tylko do pieszczot. Takim prostym gestem pokazał swoją dominację. Pazury wbił trochę boleśnie, jednak nie robił mu żadnej krzywdy. Miało to imitować karcące ugryzienie w kark. Pazury były na tyle ostre, że mały rudzielec mógł je odebrać jako zęby.
    Gdy tylko wszystko już było załatwione skinął skrzydlatemu głową i wyszedł, życząc mu miłego dnia. Zamyślił się, zastanawiając gdzie teraz powinni pójść. Kusza jeszcze nie będzie gotowa, więc ją muszą sobie zostawić na koniec.
    - Trzeba kupić coś dla tej Twojej cholery - przyznał, zastanawiając się w co powinni się zaopatrzyć - weźmiemy makaron, ryż, marchewki - mówił zerkając co chwila na Bestię - można też kupić jajka, kwaśną śmietanę, tran i biały ser - wymienił i przeniósł wzrok na rudzielca - od czasu do czasu przyda mu się coś na sierść, żeby nie wyglądał ciągle jak wyciągnięty nie wiadomo skąd - wzruszył ramionami. Szedł w kierunku sklepu spożywczego.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Październik 2017, 15:51   

    Posłał mu blady uśmiech. Przecież nie stało się nic takiego, a uwagę od dwójki mężczyzn skutecznie odwracały dzieciaki i drące japę babsko, które właśnie przekrzykiwało się z jakimś facetem z naprzeciwka. Obudziła pół okolicy, a że ledwo widoczne słońce dopiero chyliło się ku zachodowi, to wkurzyła znakomitą większość Cieni.
    Rudzielec zerknął na ukochanego powątpiewająco. Czy on wiedział, jak to brzmi? Kto w Mrocznych nie kombinował? Każdy, kto tu mieszkał, miał własny sposób na utrzymanie się na powierzchni. Bronili swoich interesów, nor i melin. - Dopóki nie robi sajgonu, może mieszkać sobie, gdzie chce. Nic mi do tego - odpowiedział obojętnie. Z relacji Yako wynikało, że panna upadła na głowę parę razy za mocno, choć on sam niczego szczególnego nie zauważył. Nie była bardziej posrana od nich.
    - Przepraszam... - bąknął i nic już nie mówił, tylko zacisnął usta w wąską kreskę, marszcząc brwi. Znowu popsuł humor lisowatemu, który nagle zaczął na niego burczeć. Chciał tylko być uprzejmy i nie podejmować wszystkich decyzji za niego. Wcześniej denerwowały go takie rzeczy, a teraz o co by nie pytał, to było źle lub zostawało przyjmowane chłodno i obojętnie. Gdzie podział się zapał, który widział jeszcze dziś rano? Najwyraźniej był słomiany, co zmartwiło Cienia. Może Yako się po prostu nudził? W końcu taki bogacz raczej nie miał w zwyczaju załatwiać wszystkiego osobiście. Czyżby faktycznie coś mu dolegało?
    Coraz więcej kłopotów i załatwiania, a kolory nadal skakały mu przed oczami. Nawet Furor wyczuł niewesołą atmosferę, bo uszy mu oklapły, a ogon zwisał luźno. Poza tym Yako dopiero co go skarcił, więc tym bardziej omijał demona.
    - Dobrze - odparł lakonicznie na listę zakupów i wcisnął dłonie głębiej w kieszenie płaszcza. Zwykle czujny, teraz gapił się pod nogi i po prostu szedł za brunetem. Okazyjnie śledził ruch białej końcówki jego ogona. I po to wróciłem? Miał ochotę wrócić do mieszkania, wywalić robotników i zaszyć się w pokoju. Gdy był sam, pił na umór, załatwiał wszystkie zaległe sprawy, sprzątał lub włóczył się po krańcach wszystkich światów. Yako był zaraz przed nim i chciałby po prostu się do niego przytulić, ale byli na mieście. Nie chciał też okazywać słabości. Lis obwiniałby się potem za jego stan, szukałby dziury w całym. Gawain gorzko żałował swoich wczorajszych ostrych słów. Czuł pustkę i odnosił wrażenie, że Yako wcale nie chciał jego powrotu. Niby na to czekał, niby się cieszył i przejmował, ale Keer wiedział, że przynosi tylko ból i cierpienie. Do tego demon zawsze był z kimś innym. Z kimś milszym, bardziej przebojowym i częściej uśmiechającym się. Dziwnookiego zastanawiało, ile z tych spotkań jest dla Yako, a ile dla tych, których odwiedzał.
    Przeczesał włosy i westchnął cicho. Nie mógł znieść widoku ukochanego zwróconego plecami do niego. Nie porzucaj mnie... Zrównał się z nim w paru dużych, szybkich krokach. Spójrz na mnie. Zerknął na bruneta, ale odwrócił wzrok i patrzył przed siebie.
    W sklepie spożywczym pozwolił Yako wszystko wybrać, ale uparł się, że on będzie płacił. Zakupy porwał zaraz po spakowaniu, by demon nie miał nawet chwili na ich zabranie. Keer mógł trochę podźwigać. Ani on, ani Furor nie powinni być problemem Lisa.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 30 Październik 2017, 16:20   

    Demon wzruszył ramionami na słowa ukochanego. Może Cieniowi było to obojętne ale kitsune już nie. Wolałby żeby taka dziwka, nie kręciła się wokół jego wybranka. Była zbyt niebezpieczna i to nie podobało się Yako ani trochę.
    Poczochrał go po włosach i uśmiechnął się delikatnie - przecież nic nie zrobiłeś, wole to po prostu zostawić Tobie- powiedział łagodnie i poruszył swoimi radarami. Chyba trochę przegiął, burcząc na niego. Popchnął go delikatnie, zachęcając by wszedł do środka - ja się zajmę potem wyborem włóczni, więc nie martw się - dodał jeszcze, szepcąc mu do ucha.
    - Hmmm - zerknął na ukochanego, gdy podał mu listę zakupów. Coś ewidentnie było nie tak. Zmarszczył brwi ale nic nie mówił. Może po prostu musiał o czymś pomyśleć? Albo demon znów coś wybaranił?
    Yako szybko uporał się z zakupami. Chciał kupić więcej, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że przecież jego wybranek nie je. Westchnął więc tylko i kupił tylko rzeczy dla Furora. Dodatkowo kupił mięso, żeby nie musieli iść po nie specjalnie do jego Norki. Wziął również z działu dla zwierząt sporą łasicę jako przekąskę oraz zabawkę ze sznurów. Może to zainteresuje futrzaka. Ale da mu to dopiero w domu.
    Zmarszczył brwi, widząc jak Cień porywa zakupy. Ruszył za nim kładąc po sobie uszy. Coś ewidentnie było nie tak. Westchnął i złapał ukochanego za kołnierz płaszcza - poczekaj chwilę, zajrzę tylko do sklepu za rogiem, dobrze? - zapytał po czym szybko zniknął za rogiem. Po kilku minutach wrócił, niosąc dwa parujące kubki, oraz rękawiczki. Podobne sam miał na dłoniach - masz załóż - podał mu je, po czym podał kubek - robi się zimno, a jeszcze trzeba iść po nowe zabawki - uśmiechnął się do niego i upił ze swojego kubka.
    Gdy tylko Cień spróbował napoju, mógł odkryć, że jest to po prostu grzaniec śliwkowy z imbirem. Idealny na chłodne wieczory. Patrząc na demon mógł też zauważyć, że na jego szyi pojawił się szal. Czyżby demon naprawdę nie chciał rudzielcowi dokładać zmartwień?
    - To idziemy? - zapytał, przekręcając lekko głowę i poprowadził go do sklepu z bronią, gdzie Keer "mógł" zamówić sobie nową kuszę. No chyba, że jakaś gotowa przypadnie mu do gustu.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Październik 2017, 17:03   

    Ten mały gest, który normalnie każdorazowo go irytował, tym razem zadziałał jak balsam na jego skołatane i spękane serce. Poprawił włosy, lecz nie robił tego pospiesznie. Opuścił wzrok i również uśmiechnął się leciutko. Cień nadziei, tylko tyle wystarczyło, żeby poprawić mu humor.
    W sklepie czuł się jak ostatni baran. Ślęczał na samym środku i patrzył na półki zawalone produktami i patrzył jak Lusian wybiera spośród nich najodpowiedniejsze. Gdyby spojrzał wtedy na Gawaina, zobaczyłby jak ten nerwowo miętosi skrawki rękawów w dłoniach.
    Może powinienem być jak wszyscy... przecież mogę się przemóc i jeść. Gotowanie go tak cieszy i nawet to mu odebrałem... Jasne, że chodzi do Ciernia na obiady. On je, do tego ma osobistego kucharza, do którego mój Lis pewnie już zagadał. Pić ze mną nie może, bo tylko widzi, jak się upijam i nic więcej. Nie mam nic, czego mógłby chcieć lub pożądać. To tylko głupia Więź, a ja łudzę się, że będzie mnie chciał. Wkrótce jej początkowa siła minie i znowu będę stał z boku... Nawet nie wiedział, kiedy stanął przy czosnku i obracał jedną z główek w palcach. Poszedł potem do kasy i nawet nie zorientował się, że jej nie odłożył, dlatego zostawił ją na ladzie.
    Z torbami w rękach ruszył dalej. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej, ale mimo wszystko lubił jesień. Spojrzał zaskoczony na Yako, gdy ten nagle go pociągnął - Eee... ok! - bąknął i czekał na niego. Oparł się o ścianę i spoglądał na Furora z góry - Myślisz, że to ten? Że się uda? - wyszeptał do niego. Bestia przekręciła łeb w bok, nie wiedziała, czego Gawain od niej chce. Rudzielec tylko bezgłośnie odetchnął i zaszurał butami na bruku oraz poprawił torby. Patrzył na zapełniające się ulice, słuchał gwaru, obserwował światła w oknach. Yako wrócił po dłuższej chwili i wcisnął mu w dłoń kubek oraz rękawiczki. Miał swoje w kieszeniach płaszcza, ale nie sprzeciwiał się brunetowi. - Dziękuję - uśmiechnął się blado i nieobecnie, po czym odłożył na moment torby, by założyć rękawiczki. Wziął wszystko i upił łyk parującego napoju. - Dobry! Ty masz to samo? - zapytał, by nie milczeć. Śliwki z imbirem. Słodkie i rozgrzewające, ale gdyby marzł w jakimś ciemnym kącie, czułby się tak samo. Starał się po sobie nie pokazywać, że się martwi. - Szal też teraz kupiłeś? - dodał patrząc na niego i znów ruszył z demonem. - To tam zamawiałeś poprzednią? - nieśmiało zapytał o kuszę. Yako naprawdę nie musiał z nim chodzić i wszystkiego organizować. Nie powinien był brać tej kuszy na misję. Głupio zrobił. Nawet gdyby dostał idealną kopię, to już nie będzie to samo. Tamta była pierwsza, była prezentem od demona i żadna inna nie będzie tak specjalna i ważna.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 30 Październik 2017, 17:30   

    Demon zauważył jak Cień zachowywał się w sklepie. Chciał go przytulić, porozmawiać, ale nie mógł tego zrobić. Nie tutaj. Spuścił więc tylko na moment uszy i skupił się na zakupach. Chciałby coś zrobić dla Gawa, ale nie wiedział co.
    Idąc do sklepu po rękawiczki i szal, rozmyślał nad tym wszystkim. Dlaczego Keer się tak zachowywał. Wczoraj był zły, potem było w porządku. Wieczorem i rano również. A teraz? Znów był markotny i to nie w ten sposób, w jaki był na co dzień. Coś go martwiło i to bardzo. Yako nie umiał jednak wpaść na to, co by mu poprawiło humor. Może chociaż ten grzaniec to zrobi.
    Uśmiechnął się i tylko przytaknął głową, słysząc, że jego ukochanemu smakuje. Owszem, chciałby, żeby rudzielec mówił tak też o jego kuchni, ale wiedział, że raczej nie jest to możliwe.
    - Zrobiło mi się zimno - przyznał, słysząc pytanie o szal. Poprawił go jeszcze jakby na potwierdzenie swoich słów.
    Ruszył powoli do ich ostatniego punktu, jakim był sklep z bronią. Uśmiechnął się tylko tajemniczo na pytanie czy to tam kupił wcześniej kuszę.
    Przepuścił Gawaina w drzwiach i lekko go wepchnął do środka. Uśmiechnął się porozumiewawczo do sprzedawcy. Stał jednak za Cieniem, więc Gaw nie mógł tego zobaczyć.
    Jakby nigdy nic wyjaśnił, że przyszli zamówić kuszę, bo poprzednia została zniszczona. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i podniósł ladę, zapraszając ich na zaplecze. Zaczął też wypytywać o szczegóły, jaka to ma być broń na coś, po co i tak dalej. Demon zostawił tu wolną rękę kochankowi. Na tym się już w ogóle nie znał. Miał jednak nadzieję, że mimo wszystko wybierze kuszę, którą zamówił demon. Jeśli nie to trudno. W końcu to on będzie nią walczył a nie Lis.
    - Przepraszam, masz może ćwiczebne włócznie? - zapytał nagle sklepikarza. Ten tylko przytaknął, bardziej zaaferowany rudzielcem. Wiedział, że z demonem nie podyskutuje, że on i tak weźmie to co będzie chciał.
    Yako poszedł więc szukać odpowiedniej broni. Zaśmiał się widząc, drewnianą kopię swojej broni. Od razu wziął i zważył ją w ręce. Idealna. Dla Cienia też coś musiał wybrać. Przeglądał długo każdą. Gaw był drobniejszy od niego. Miał inną budowę ciała. Co prawda Naginata Yako była uniwersalna, jednak było tez robiona specjalnie pod demona. Była przedłużeniem jego rąk, a wątpił, żeby pasowała do rudzielca.
    W końcu wybrał to co chciał. Wziął tę dla siebie oraz dla Cienia. Ale musiał się jeszcze upewnić. Wrócił do Keera i sklepikarza i upewniwszy się, że jego wybranek nic nie trzyma w rękach zawołał - Gaw, łap! - i rzucił w jego stronę włócznię, przyglądając się uważnie jak ten ją łapie i trzyma.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Październik 2017, 20:54   

    - Przykro mi, ale tutaj słonka nie uświadczysz, zmarzluchu - mruknął odrobinę rozbawiony, widząc jak Lis szczelniej opatula się szalem. Przynajmniej się przez niego nie przeziębi.
    Weszli do sklepu z bronią. Yako musiał znać się z właścicielem, skoro tak ochoczo wpuszczał ich do oddzielonej przez ladę części sklepu. Przywitał się tylko, po czym został zalany pytaniami, na które odpowiadał niemalże automatycznie. Wybierał sprzęt, na którym się uczył i którego używał od wielu lat. Te same wymiary, naciąg, materiały i bełty i groty. Sprzedawca pokazywał, zachwalał lub odradzał i pokazywał lepsze rozwiązania. W pewnym momencie powiedział, że ma jeszcze coś, co może go zainteresować i pokazał mu jedną z gotowych sztuk. Delikatnie wsunął ją w jego dłonie, a Cień właśnie miał Saharę w ustach. Aż serce mu ścisnęło. Wyglądała tak samo. Jedyną różnicą był brak graweru, którego nie wyczuwał pod kciukiem. Nie był do końca przekonany do jej zakupu. Choć przedmiot był identyczny, budził w nim odmienne emocje. Czy i mnie tak łatwo zastąpić? Przez dłuższą chwilę przyglądał się kuszy, zamiast sprawdzać jej jakość. - Dziękuję, ale muszę się jeszcze zastanowić - odparł beznamiętnym tonem i oddał ją sprzedawcy, choć ciężko było wypuścić z rąk znajomy ciężar.
    Spojrzał na demona, gdy ten do nich dołączył i złapał włócznię. Ustawił się w lekkim wykroku i chwycił ją oburącz, tak by zasłonić się drzewcem, a drewniany grot skierował ku ziemi. - Więc tym będziemy ćwiczyć? - powiedział bardziej do siebie niż do demona. Dziwnie będzie walczyć czymś tak długim. Dobrze leżała w dłoniach. Teraz naprawdę będzie musiał nauczyć się tańczyć. Odpowiedni rytm, rozstaw ciężaru ciała, gibkość i przede wszystkim sam ruch miały dużo wspólnego z tą sztuką jak i z samą walką. - Ćwiczebnych sztyletów też będziemy potrzebowali - zwrócił się do sprzedawcy. Ten skinął głową i zaczął przeglądać swój kram, by znaleźć to, czego szukali. Tutaj akurat nie było dużo kombinowania. Dwa jesionowe kijaszki o ogólnym kształcie przerośniętych scyzoryków dobrze sprawdzą się w tej roli. Podał jeden Lisowi. - Niestety najpierw będziesz musiał machać tym - uśmiechnął się przepraszająco i odłożył włócznię na bok. Pogładził jeszcze wypolerowany drzewiec, by w końcu odwrócić się do Yako - Ma taką samą kuszę jak ta, którą zamówiłeś ostatnio... myślisz, że powinienem ją kupić? - zapytał cicho, ale unikał wzroku demona i z roztargnieniem oglądał ćwiczebny sztylet.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 10