• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Zmierzchająca Pełnia w Nowiu przed Świtem
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 4 Wrzesień 2017, 12:57     

    Krwawi. Czyli w razie czego można go zabić. Srebro wbija się mocniej niż można by sądzić. Został kopnięty w nogę i lekko zadrapany pazurem, co go zabolało. Musiał cofnąć się kilka kroków, pomasować i ujrzeć, jak to dziwne stworzenie krwawi i liże swoją ranę. Teraz z pewnością nie będzie niebezpieczne, wręcz nie powinno sprawiać problemów. Więcej srebra nie spowodowało przemiany w człowieka, nie zintensyfikowało wspaniałej mocy, dodało tylko trochę bólu i krwi. Czy więc jest to po prostu pies? Potwór, który niekiedy zamienia się w bestię i wyrusza na łowy? Może powinien zabić potwora, zanim ten sprawi więcej zniszczeń w okolicy. Ludzie będą mu wdzięczni, terror się skończy. A może to wszystko wina tego zafajdanego księżyca? Ta istota ma bardzo ludzkie odruchy, mimo że jest w takiej formie, w jakiej jest. Nie jest to dla niej żadne usprawiedliwienie, dla tego, co zrobiła. Niech ta noc minie, w południe nadchodzącego dnia Kessler podejmie decyzję, co zrobić z bestyjcem. A teraz... pomagać? Czy nie pomagać? Jeśli ma go zabić, to przeklęta bestia powinna być osłabiona krwawieniem. A jeśli to podła klątwa? Zabiłby istotę, powiedzmy, myślącą. Przeklętą i taką, która jest w stanie z łatwością wyrżnąć sporą masę ludzi, ale nadal istotę myślącą. Trudny wybór. Ma czas do 12. Póki co jedyne, co może zrobić Marionetkarz, to przycisnąć jakiś opatrunek, aby ten bestyj się nie wykrwawił do tej godziny.
    Jak pomyślał, tak zrobił. Chwilę później podszedł do psa, czekając, aż da mu pozwolenie na zbliżenie się do niego i udzielenie pierwszej pomocy. Nie mogło to zastąpić interwencji lekarza czy znachora, ale przynajmniej przyczyni się do tego, że nie wykrwawi się do południa. Spróbował zrobić to tak, jak umiał najlepiej.
    Za parę godzin wszystko się okażę. Około 12... albo go skrzywdzę, albo zabiję i ucieknę jak najdalej stąd, by znaleźć sobie nowy przytułek. Może w końcu pójdę na Arcyksiążęcy dwór...? Albo, jeśli ten ktoś okaże się normalny, to mu pomogę jak tylko umiem. I mam nadzieję, że wyjaśni mi całą sprawę, zanim dam mu parę razów w twarz. A może powinienem mu być wdzięczny za przypadkowe uratowanie? Przecież też mnie chciał zabić... gdyby nie moje działanie już dawno leżałbym tam rozszarpany.
    Po wykonaniu opatrunku postanowił usiąść na ziemi gdzieś niedaleko, obok kanapy. Złapał się za głowę i oparł się o ścianę, wiedząc, że stracił wszystko, co dotąd posiadał. Ale że może pomimo tego uwolnił się od szarlatanów którzy gonili go już hen hen długo. Czyżby teraz miał znowu zacząć od nowa? Stracił miecz, ekwipunek, ma tylko zwyczajne ubranie, które pośmiarduje spalenizną, krwią i potem. Świetnie. A w okolicy jeszcze silny zapach po psie, który Kesslerowi średnio opowiadał. Szanował inne formy życia, dopóki żadnego z nich nie musiał znosić. Miał dosyć. I nadzieję, że to wszystko się niedługo skończy.
    Zaczął zastanawiać się, ile jeszcze czasu pozostało do tego, aż Wszechpotężne Słońce wychyli się i będzie można ujrzeć pierwsze jego promienie na horyzoncie. Odliczał do tego momentu. Odliczał tak długo, aż w końcu zmęczenie tego dnia i nocy tak mocno go przycisnęło do ściany, że zaczął odlatywać. Pomimo stresu i nerwów spowodowanych z przebywaniem z tym dzikim osobnikiem w jednym pomieszczeniu zaczął odpływać od rzeczywistości, zatracając się w śnie, czy jak kto woli, w drzemce. Problemy dotychczasowego świata były takie dalekie... teraz było tak ciepło, w ciaśniutkim pokoiku myśli, z dala od problemów i trosk. Był tylko Marionetkarz i wizja, jaką przygotował mu jego własny umysł.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 4 Wrzesień 2017, 16:38     

    - Warka wark burk wark - odezwał się do niego karcąco. Co za niewdzięczność! Za brak manier powinien rozszarpać mu gardło...! Tak się tylko mówi, nie miał tego w realnych planach. Pozwolił się grzecznie obandażować, cały czas obserwując go nieufnie. Niech sobie nie wyobraża. Dobrze, że jego humor zdołał poprawić gwizd czajnika!
    Pies złapał za rączkę czajnika zębami i przyniósł wrzątek do salonu. Nalał mężczyźnie zawartość do kubka, gdzie wymieszał się z aromatycznymi ziołami. Po chwili sam zalał sobie herbatę w drugim kubku, po czym usiadł w fotelu, czekając ze zniecierpliwieniem, kiedy to napój stanie się zdatny do picia. Psina wpatrywała się w ulatującą z wody parę, jakby zawiesił mu się system, albo zauważył ducha, jak to zwierzęta mają w zwyczaju. Mijały minuty.
    A prawem natury jest, że każda noc musi na nowo zacząć się dniem i nie minęło wiele czasu, by pierwsze promienie słońca oświetliły ich obu. Wtedy to pies poczuł się naprawdę dziwnie: jego skóra poczęła wibrować i swędzieć. Spojrzał po sobie, ale tylko na chwilę, ponieważ jego ciało zassało się nagle wgłąb własnej sierści. Przez chwilę na fotelu nie znajdowało się nic prócz stosu czarnych włosów.
    Z tego stosu futra począł wyczołgiwać się szczupły, niezdrowo blady mężczyzna o długich, czarnych włosach, otrzepując nagi tors z wszechobecnych kłaków. Spojrzał na Daniela i przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak po chwili zakrztusił się i najwyższym obrzydzeniem począł charkać i pluć futrem, które zaległo mu na języku. Wstał, trzymając przy talii podarty strzęp spodni, po czym wziął drugą ręką zielony cylinder i nałożył go na głowę. Na jego twarzy rozlał się spokój.
    Dopiero po tym zauważył Daniela i na jego twarzy odbiło się niezrozumienie:
    - Co pan robi w moim domu...? - zapytał, jednak po chwili wydarzenia dzisiejszej nocy wróciły do jego głowy. - Och. Przepraszam. Tak bardzo, bardzo przepraszam. Za to wszystko. Za pożar. Że próbowałem Pana zjeść. Mam nadzieję... że nie jest Pan na mnie zły. - powiedział przepraszająco. Charles czuł się okropnie, jakby miał gorączkę. Był do tego brudny. Śmierdział przepotwornie, tak samo jak te kłaki, które leciały z niego jak deszcz. I wolał nie myśleć o tych wszystkich małych, piszczących stworzonkach, które zdążył zjeść - na samo wspomnienie zawartość żołądka podchodziła mu do gardła. A na deser dwie rany postanowiły przypomnieć o swoim istnieniu - jedna na obojczyku, a druga w okolicach bioder. Ból był nie do zniesienia. Jednak Kapelusznik nadal znajdował w sobie energię, aby przy okazji ponarzekać na stan swojego mieszkania:
    - Ajajaj... to były rodzinne meble! Całe w rysach. I okno! Trzeba będzie zamówić szklarza! Moja koszula po domu rozwalona, spodnie rozwalone, tylko kapelusz się ostał! - zabiadolił Charles płaczliwym głosem. Już nigdy, przenigdy nie będzie łączył ze sobą losowych ziół! Jak mógł być tak nieziemskim idiotą? A teraz ma masę rzeczy do zreperowania, kiedy jako zwierze biegał sobie po polach. Mógł tylko dziękować losowi, że nie spotkał żadnych nocnych spacerowiczów, żadnych kobiet i dzieci.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 13 Wrzesień 2017, 02:20     

    Na początku miał wrażenie, że bestia go znienawidzi za to, co zrobił. Nawet planował jej ukatrupienie, gdyby nic się nie zdarzyło. Pomimo takich pomysłów stwór ten zdecydował się po byciu obandażowanym na dokończenie herbaty zarówno dla siebie, jak i gościa, co by znaczyło, że czynnik zwierzęcy zgasł, zanikł albo skurczył się w stopniu znacznym. To mogło dobrze świadczyć na przyszłość, pytanie tylko, czy jest to do końca możliwe. W końcu do końca Marionetkarz nie odgadł prawdziwej natury bestii, nie wiedział zatem, czego się spodziewać. Miał wielką nadzieję, że poranek przyniesie odpowiedź. Otrzymał od dziwopsa herbatę i odczekał, aż ostygnie. Szczerze powiedziawszy zupełnie nie miał ochoty jej pić, ale zdecydował, że jednak wypije. Pragnienie zrobiło swoje. Nie było wody ani innych źródeł picia, nie chciał jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji w oczach zwierzęcia, gdyby okazało się normalne, więc przynajmniej skusił się na herbatę. Czekał, aż ostygnie, a następnie siorpał ją, by w końcu wypić w całości. Ciepło, jakie napełniło jego ciało, spowodowało senność i szybkie nadejście samego snu.
    Daniel Kessler przysnął i właściwie nie wiedział, co mogło się dziać przez ten czas.
    To, co ujrzał następnego dnia rano wielce go zdziwiło, przestraszyło wręcz. Miał to szczęście, że nie był świadkiem samej przemiany bestyjca w człowieka, obudziła go dopiero obecność jakiegoś kształtu, który zupełnie nie pasował do wcześniejszego. Ujrzał mężczyznę, którego opis już wcześniej podano. Widział go, chociaż zupełnie się go nie spodziewał i przez chwilę wydawał mu się jakąś zagubioną zjawą czy dobrym duchem. Otarł oczy ze zdziwienia i poderwał się na równe nogi. Nie potrafił skleić normalnego zdania, język plątał mu się w zębach tak bardzo, że wydawał jedynie dziwne, niezrozumiałe dźwięki wymieszane z pomrukami. Gdy padło w jego stronę pytanie, co robi w domu tego nieznajomego, zawiesił się jeszcze bardziej i zamilkł zupełnie. W głowie miał jedynie komunikat, że "ten człowiek jest normalny, przynajmniej teraz". Poczuł też ulgę. Wiedział, że nie musi sięgać po radykalne środki. Nie było to więc miejsce i czas na walkę. Wypuścił słyszalnie powietrze.
    Potem zaczęły się pierwsze tłumaczenia, pierwsze słowa wyjaśniające całą tą chorą i patową sytuację. Przynajmniej wiedział, że ma do czynienia z człowiekiem sprawnie posługującym się mową i zdającym sobie sprawę z tego, co miało miejsce przez ostatni dzień.
    Słyszał jego wyznanie win, jego szczególnego rodzaju wytłumaczenie.
    - Więc to był przypadek... nieudany eksperyment? - zapytał. Sam nie wiedział, co to miało być i co spowodowało przemianę. Ale na wszelki wypadek wolał dowiedzieć się, dlaczego do tego doszło. Czy tak czy tak wiedział także, że ten tu półnagi osobnik żałuje i jest raczej spokojny. Tak zupełnie inny...
    Po pewnym czasie, gdy zaniknęły zdziwienie i stres, poczuł niemiły zamach uderzający go mocno w nozdrza. Zaczęło się to robić po pewnym czasie nie do zniesienia i miał nadzieję, że w tym domu znajduje się działająca łazienka. A przynajmniej, że znajdzie studnię.
    Z jednej strony miał przed sobą istotę humanoidalną, której być może powinien pomóc, ale zarazem wielce się bał. Nie wiedział, jak do tego podejść, jak się zaoferować, czy odejść, czy...
    - Z jednej strony bałem się, że zostanę pożarty, z drugiej, z perspektywy czasu, uratował mi pan życie. Gdyby nie pańska interwencja doszłoby do... cóż, udanego aktu tortur i prawdopodobnie zabójstwa. A tak przynajmniej żyję. A tamtych pan z wigorem pogonił. - powiedział i ukłonił się.
    Nie wiedział, co robić dalej. Był w kropce. I tak nie miał gdzie iść, może po prostu tutaj pozostanie przez jakiś czas? Trzeba tutaj pomóc, ukryć się, odizolować od świata na jakiś czas. Może byłby to dobry pomysł?
    - Muszę pana pochwalić za pyszną herbatę, jaką pan wczoraj zrobił, jeszcze pod postacią zwierzęcia. Istotnie chyba musi pan mieć w sobie jakiś potężny gen zapalonego herbaciarza! - powiedział i zaraz dodał - Może w takim razie zostanę tu trochę, aby pomóc w odbudowie? I tak nie mam dokąd pójść. Może moje mięśnie się przydadzą? - zapytał i uśmiechnąłby się, gdyby nie odór, który zaczął mu przeszkadzać coraz bardziej.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 24 Wrzesień 2017, 14:19     

    Charles spojrzał na niego wielkimi jak spodki oczami: Eksperyment? O czym on bredził? Miał go za jakiegoś doktora Frankensteina? Szalonego alchemika wysadzającego co rusz dom w poszukiwaniu Wody Życia i Kamienia Filozofów? Choć fakt, gdyby choć trochę znałby się na alchemii, potrafiłby przewidzieć, do jakich skutków może doprowadzić mieszanie ze sobą lulka i swojej imiennej rośliny, Wilczej Jagody, z Bratkiem Księżycowym...
    - Jaki eksperyment?! Wypadek! Znaczy... to można by nazwać eksperymentem. Lubię bawić się smakami herbat, a że korzystam ze wszystkich ziół jakie mam domu, magicznych też, to wyszło jak wyszło... Nie planowałem nic podobnego, chciałem się tylko trochę zrelaksować. - powiedział, nie wiedząc do końca, z czego powinien się tłumaczyć w takiej chwili. Nie on podpalił mu dom, ani nie skrzywdził go. Nie powinien być na siebie zły... co nie zmieniało faktu, że było mu głupio.
    - Przynajmniej tyle dobrego wyszło z tej całej kabały. - uśmiechnął się przepraszająco, odwzajemniając ukłon. To było jedyne, na co mógł w tej sytuacji wpaść
    Miło mu się zrobiło, słysząc komplement. No ale co miał zrobić z tym biedakiem? Nie chciał go wykorzystywać, ale samemu by nie dał rady... No i facet też wyglądał na godnego zaufania. No i był wysoki, miał mocną budowę...
    - Wielkolud z pana, nie ma co - a to przydatne. Porozmawiamy o tym jednak potem - teraz muszę się wykąpać, ubrać, sprzątnąć szkło i kłaki z podłogi... Ech, wszystko mnie boli, nie wiem czy mam jeszcze bandaże w domu. - mruknął, po czym gestem zasugerował mu, aby usiadł. Tak, to był obcy facet w jego domu i kto inny mógłby być bardziej podejrzliwy, ale Charles nigdy nie przejmował się takimi rzeczami. Przynajmniej nie był kobietą. Gdyby jakaś kobieta zobaczyła go w takim stanie, a na dodatek w negliżu... Skandal, i granda, i zło. Powoli ruszył do łazienki, zamknął za sobą drzwi, nalał do kamiennej wanny ciepłej wody po czym zdjął strzęp spodni i wlazł do środka, nadal mając na głowie kapelusz. Owszem, zazwyczaj jego również zdejmował, ale... no cóż. Nie nosił go całą noc i najzwyczajniej w świecie się stęsknił. Jego rany zapiekły go, syknął cichutko. Aby zagłuszyć ból, zaczął sobie nucić - aby zaraz odkryć, że to średnio działa, jakby nie patrzeć.
    Wrócił w kraciastym szlafroku i z ręcznikiem na jeszcze mokrych włosach - wszystkie resztki jego psowatości zmyły się razem z wodą i mydlinami. Rany nadal go piekły, bał się, żeby tylko nie zaczęły się babrać... Nie wiedząc, co robić, powoli podszedł do skrzyni i zaczął wyciągać z niej bieliznę:
    - Jeśli pan chce, to może pan skorzystać z wody. Proszę się nie krępować. - dodał miło. Chciał go też w ten sposób delikatnie wyprosić z salonu. Nie będzie się przebierać publicznie!
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 2 Październik 2017, 20:33     

    Przyszło więc i tłumaczenie się pana Psa (którego to pana ochrzcił sobie w taki sposób w myślach). Założył ramiona na klatce piersiowej i tupał nóżką, jak gdyby oczekiwał na coś bardziej przekonującego. Zwykłe mieszanie składników herbat? Ot tak przypadkowa metamorfoza? Te składniki doprawdy musiałyby być zupełnie orientalne w Lustrzanym rozumieniu. Jakie mieszanki herbaciane mogą spowodować tak nagłe zmiany, mutacje i odmieniony wygląd? Nie brzmiało to dla Marionetkarza sensownie. Ale póki co pozostawało mu wierzyć. I tak nie miał innego wyjścia. Może gdyby porównał rzeczone przez Kapelusznika zioła i porównał je z tym, co piszą w księgach, mogłoby się okazać, że Pies ma rację. Ale teraz nawet nie ma takiej możliwości i wracamy do punktu wyjścia - trzeba uwierzyć.
    Szczerze Kessler tak naprawdę miał to wszystko już gdzieś, ponieważ to co było wczoraj, to było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj. Jest dom. Jest kompan. Przeżył. Panowie zdają się być racjonalni, nie chorzy psychicznie. Można spędzać czas. Można spać pod domem. A tamtego tak naprawdę nie lubił. Same dobre zmiany, powiedzmy.
    Uśmiechnął się pod nosem i wzruszył ramionami. Nie było sensu psuć tego uroczego nastroju.
    - To bardzo miłe komplementy, co pan mówi. Nie trzeba, zapewniam pana. - powiedział grzecznie i zrobił tak, jak gospodarz mu pozwolił. Patrzył w jakieś dwa punkty, które sobie wyimaginował, aby Pies nie czuł się w jakiś sposób zawstydzony jego wzrokiem. Wyczuwał w Kapeluszniku jakieś takie arystokratyczne maniery, pozostałości. Coś słyszał o arystokratach, więc zamiast lampić się i przyprawiać o hańbę i wstyd, zdecydował się na godne siedzenie i oczekiwanie. Na wzmiankę o tym, że gospodarz musi się umyć i posprzątać, Kessler mimowolnie i całkowicie podświadomie skinął głową.
    Poczekał grzecznie, aż gospodarz poszedł. Usłyszał, jak wchodzi do łazienki, jak się myje. Daniel czekał cierpliwie. Po tak gorącym wieczorze miło było posiedzieć na kanapie, obojętnie jakiej i obojętnie w jakim otoczeniu. Było miło i fajnie zachować ten stan.
    Otwierana łazienka i ponownie Charles, który wchodzi. W szlafroku.
    Pokiwał głową.
    - Więc jeśli nie będzie problemu to i ja zażyję kąpieli. - powiedział i uśmiechnął się. Dostrzegł w Charlesie jego prawdziwie ludzką postać. Ten zmył z siebie resztki poprzedniej nocy, więc teraz zupełnie wyglądał jak Kessler. Normalna skóra, zwyczajna twarz. Nie było widać nic z lykantropa, którym jeszcze wczoraj był.
    Marionetkarz nie dostrzegł lustra, w którym mógłby się przejrzeć, a nawet jeśli takowe by znalazł, to chyba by nie chciał. Wiedział, że sam nie wygląda za dobrze. Dodatkowo jego ubrania są trochę przepocone i zepsute. Będzie trzeba załatwić sobie nowe. Dobrze, że udało się wyciułać i ukryć za pazuchą kilka monet.
    Też trzeba się odświeżyć.
    Czas do wanny.
    Poprosił jeszcze raz pytającym gestem, skinął. Przeszedł obok gospodarza, wyczuł miły zapach. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniach, buch gorąca i zapach mydła pokierował go w odpowiednie miejsce. Zastał pomieszczenie, w którym było ciepło i wilgotno i stwierdził, że trafił dobrze. Czas było użyć wody.
    Skończył się myć. Wrócił do pokoju, w którym ostatnio widział Charlesa. Marionetkarz, mimo że odświeżony, nadal miał na sobie te same ubrania. Rozejrzał się po pokoju, widział też stan innych, gdy tu szedł.
    - Mogę pomóc tu posprzątać. W zamian za to, że zgodzisz się przenocować mnie kilka nocy. - powiedział i poważnie spojrzał na gospodarza, jakby od jego odpowiedzi miała zależeć jego dalsza egzystencja.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 9