Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Widząc wyciągniętą w jej stronę dłoń pochwyciła ją delikatnie, lecz pewnie. Wstała spokojnie, co prawda nie potrzebowała pomocy, jednak skoro taką otrzymała, to nie miała zamiaru gardzić. Wszak Cyrkowcy rzadko widząc rękę wyciągniętą w ich stronę. Chyba, że jest w niej miecz lub inna broń, albo jest zaciśnięta w pięść, ale to już inna sprawa.
Zlustrowała nowo przybyłą wzrokiem, starając się zrobić to względnie subtelnie jak na nią.
Mello, So...so...sofija? Nie, Zofia? Może Sofia, a kij z tym nie ważne.
Morze Łez, cóż za nostalgiczna nazwa za którą kryje się na pewno równie nostalgiczna historia miłosna, lub inne brednie wyssane wprost z palca. Eh, widocznie nie tylko ludzie lubią takie głupoty.
Słysząc pytanie, co jej się przytrafiło spojrzała spokojnie na czarnowłosego mężczyznę. Interesował się, co się jej stało, jednak nie raczył sam się przedstawić nawet, chociaż wszyscy już to zrobili.
Tak więc odezwała się spokojnie zakładając bluzkę i ściągając spodnie by je wytrzepać. W końcu piach w "tyłku" to nic ciekawego.
-Najpierw proponuję się przedstawić. A jeśli chodzi o mnie, to na pewno słyszeliście ten trzask gałęzi. Wlazłam na drzewo by zobaczyć gdzie właściwie jestem no i spadłam.
Dziewczyna rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami robiąc minę, jakby to co mówi było całkowicie oczywiste.
Słysząc słowa dziewczyny spojrzała w stronę wskazaną przez nią. Jej oczy zmieniły barwę.
Źrenice stały się pionowe jak u kota, tęczówki rozbłysły czerwonym blaskiem a białka stały się czarne. Spojrzała w miejsce i zauważyła, że za skałą siedzą dwie postacie, mężczyzna i kobieta. Wciągnęłą głęboko powietrze do płuc i odetchnęła. Uśmiechnęła się, a jej oczy wróciły do normalności. O ile normalnością da się nazwać dwa ledy zamiast tęczówek. Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło, wytrzepała spodnie, założyła je na siebie, ręce podniosła do ust i krzyknęła w kierunku schowanych osób.
-Ej Jacuś, co się tam tak kryjesz?!
Zaczęła ze śmiechem machać do skały. Jeśli pokrzyżowała komuś plany to trudno, a właściwie to dobrze. Tak może stać się dużo ciekawiej. Przecież Vivienne była mistrzynią wpadania w kłopoty.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 14 Wrzesień 2016, 13:41
Fakt, iż Mello posiada informację na temat nazw geograficznych tutejszej okolicy, nieco zaskoczył czerwonookiego Lunatyka. Gdy wylądowali wewnątrz krateru, nie mógł się zorientować w swoim położeniu, a teraz wręcz przeciwnie. Foku nie posiadał zbyt wielu informacji na temat Zjaw Sennych, nie orientował się skąd się biorą i gdzie zamieszkują. Miał tylko niejasne pojęcie, że tak jak i Lunatycy, były one w stanie przekraczać granice światów. Najwyraźniej, w o wiele bardziej skomplikowany sposób, jak to już zdołał się przekonać na własnej skórze. Niby jego "partner" nie wiedział nic o jednej, z czterech organizacji, które panoszyły się po Krainie Luster, a jednak... Oczywiście istniała możliwość, iż swoją wiedzę pozyskał przez sny. Tego nie można było wykluczyć. Jeśli tak, to będzie trzeba na przyszłość zabezpieczyć się w jakiś sposób. Wyciek informacji, dosłownie lub w przenośni, mógłby niekorzystnie wpłynąć na interesy. Nie czas jednak było na takie rozważania. Do głębszych przemyśleń zapewne dojdzie, gdy już każdy z nich pójdzie w swoją stronę. Teraz miał przed sobą pewną arogancką pannę.
- Nie do końca podzielam Panienki zdanie. - odparł nieco oschle, cofając dłoń, gdy pomógł już jej wstać.
- Zapewniam, że nie brak mi dobrych manier, aczkolwiek wrodzona przezorność zmusza mnie w pierwszej kolejności do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, a dopiero potem wyjawiania swojej tożsamości nieznanym mi osobom. - wyjął z kieszeni marynarki chusteczkę, po czym przetarł nią swoją dłoń. Gdzieś na horyzoncie, powoli zaczynało majaczyć słońce. Na razie widoczna była jedynie jasna łuna, powoli rozszerzająca się tafli wody. Minie zapewne dobra godzina nim ujrzą wschód. Z mroków nocy stopniowo wyłaniały się kształty, które na myśl przywodziły realne rzeczy, a nie koszmarne miraże. Za sprawą tychże sprzyjających okoliczności, nie tylko Siofra - cóż za pokraczne imię - ale i Vivienne dostrzegły coś, co od dłuższej chwili dla oczu każdego ze zgromadzonych, było niedostępne. Dwa cienie, dwie osoby, skrywające się na uboczu. Przez moment, gdy Foku zwracał twarz w kierunku, który wskazywała dziewczyna, błysk w jego oku sugerował coś, czego nie chciało się zobaczyć. Niczym ukryta staranie pod opatrunkiem ropiejąca rana, która na moment zostaje odsłonięta.
- Znajomy panienki Vivienne? Ma Panienka niesamowity wzrok. - odparł uprzejmie, zauważając jej reakcję, gdy ta również przeniosła spojrzenie na nieznajomych. - Interesujące. - pomyślał. Sytuacja w mgnieniu oka przybrała dość groteskowy charakter. Oto Foku, z serdecznym uśmiechem na ustach, podniósł lewą dłoń i energicznie zaczął machać w kierunku ukrytej pary.
- Heej! Jestem Foku! Chodźcie do nas! - zawołał pełen entuzjazmu. W końcu udało im się już zebrać całkiem wesołą gromadkę. Mogliby nawet gdzieś się razem wybrać! Wychodziło na to, że ich wyprawa na tą plażę może zaowocować kilkoma ciekawymi okolicznościami, tak, jak to miało miejsce w Tęczowym Kraterze.
- Wasz ruch. - dopowiedział w myślach.
Godność: Lucy Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co! Lubi: Enkila Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia Stan zdrowia: Lekko podtopiona. SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
Dołączyła: 18 Sty 2015 Posty: 170
Wysłany: 14 Wrzesień 2016, 18:41
Powoli stąpała bosymi stopami po chłodnym pisaku, zaledwie kilka centymetrów od linii brzegu, pozwalając by lekka bryza bawiła się końcówkami jej włosów. Rozmyślała o Rosarium, Enkilu, Różanym Pałacu oraz Świecie Ludzi. Zastanawiała się jakimi uczuciami darzy Arcyksięcia. Jednym z nich niewątpliwie była wdzięczność. Za uratowanie jej marnego wtedy życia, za przyjęcie małego włóczęgi do pałacu, gdy zwątpiła w szczerość intencji Cienia, tym samym pozbawiając się dachu nad głową. Wdzięczność będącą naturalną odpowiedzią na wszystko co do tej pory dla niej uczynił. I choć oczywista, nie powinna stanowić przeszkody uniemożliwiającej jej odejście z pałacu. A jednak musiała rozwinąć się w coś więcej, coś co ją przed tym powstrzymywało. Lojalność? Przywiązanie? Jakieś głębsze uczucie?
Potrząsnęła głową odganiając od siebie ostatnią możliwość. Owszem, był czas gdy patrząc w szkarłatne spojrzenie Rosarium czuła przechodzący po plecach dreszcz. Poczuła go również ponownie podczas wybudzenia ze snu w Świecie Ludzi, mając przed sobą twarz Enkila, choć wydawałoby się, że już dawno temu wyzbyła się wszystkich emocji żywionych do Cienia. Lecz to właśnie z jego powodu rozważała opuszczenie pałacu. Najwyraźniej ma słabość do czerwonych oczu i powinna wystrzegać się kontaktów z osobnikami, którzy takowe posiadali.
Chcąc pozbyć się natrętnych myśli, ostrożnie, jakby odrobinę nieśmiało skierowała tor swojej wędrówki na płytką wodę, sięgającą jej ledwie za kostki. O dziwo była ona cieplejsza, niż mogłoby się wydawać, na szczęście wciąż na tyle chłodna, by sprowadzić Lucy na ziemię.
Spoglądając w dal, w miejsce gdzie niemalże gładka tafla wody przylegała do pozornej granicy nieba, ogarnął ją niepokój. Powiedzieć, że Lu nie przepadała za głębokimi zbiornikami wodnymi to byłby eufemizm. Budziły w niej głęboko zakorzeniony lęk, towarzyszący dziewczynie odkąd sięgała pamięcią. Wbrew pozorom nie miało to za wiele wspólnego z jej kocią komponentą, bo choć stworzenia te jak wiadomo stronią od wody, to gdy już dojdzie do nieprzyjemnego kontaktu, całkiem nieźle sobie w niej radzą, czego niestety nie można było powiedzieć o tej konkretnie Dachówce. Nie wiedzieć więc czemu dość spontanicznie podjęła ona decyzję, która przypuszczalnie mogła zmienić coś w jej życiu. A z pewnością pozwolić jej patrzeć na siebie, jak na osobę zdolną przeciwstawić się własnym lękom. Jeśli poradzi sobie z wodą, złożenie rezygnacji w ręce Rosarium nie stanowiłoby problemu.
Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać. Najmniej trudności sprawiło zielonookiej wyjście w morze na odległość, przy której poziom wody sięgał jej do kolan. Już przy takim zanurzeniu odczuwana temperatura zdawała się być nie do zniesienia, nawet nie chciała myśleć o chłodzie z jakim przyjdzie jej się zmierzyć dalej. Cóż, kolana to i tak nienajgorszy wynik.
Ruszyła wzdłuż plaży, nieco wolniej niż do tej pory na skutek oporu stawianego przez wodę. Po drodze niepewnie zmieniała wyznaczoną przez siebie drogę, zbaczając coraz dalej od brzegu. W końcu woda sięgała jej już pod pośladki, a niedługą chwilę później do pasa.
Skupienie kotki przerwały krzyki dobiegające jej uszu od prawej strony. Ktoś był na brzegu. Sądząc po charakterze krzyków nie był sam. Głośne towarzystwo.. Spojrzała w ich kierunku. Faktycznie, na plaży można było dostrzec gromadkę składającą się z dwóch… trzech... przynajmniej czterech osób, które skrzykiwały następnych. Przy czym tylko troje wśród tych, których widziała zdawało się być rozgarniętymi i nie zdzierać gardła, płosząc tym samym miejscową faunę. Co za szczęście, że była po przeciwnej stronie, niż reszta tego radosnego zgromadzenia. Może jej nie zauważą, a nawet gdyby tak się stało – nie zwrócą szczególnej uwagi na wariatkę brodzącą po pas w zimnej wodzie. Postawiła kolejny krok.
Niestety woda to zdradliwy żywioł, który może cię pochłonąć jeśli nie podejdziesz do niego z rozwagą. Nawet jeśli wyczuwasz dno, po dwóch nieostrożnych krokach może go już nie być. Posiadając chociażby minimalne umiejętności oraz zachowując zimną krew, jesteś w stanie wyjść z niefortunnej sytuacji cało. Co jednak, gdy oba punkty odrzucimy?
Wystarczyła chwila, by i tak już zestresowana kotka wystraszyła się donośnego wrzasku jednego z obecnych na plaży mężczyzn. Dobra, więc jednak dwoje na czworo…. Doprowadziło to do utraty równowagi i osunięcia z niespodziewanie kończącego się piaszczystego podłoża w głąb morza. Walczyła na tyle, na ile potrafiła. Wystarczyło by po raz ostatni zaczerpnąć powietrza i być może wydać jakikolwiek okrzyk, który zwróciłby czyjąś uwagę, choć jak wiemy ludzie toną w ciszy.
Przeklęte, głośne towarzystwo…
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 15 Wrzesień 2016, 06:38
Starałem się nadążać za wszystkim, co działo się teraz wokół mnie, jednak nie było to wcale proste. Czemu? Ponieważ wyglądało na to, że nasza gromadka miała powiększyć się jeszcze bardziej. Na co dzień większa ilość ludzi nie sprawia mi problemu, oswoiła mnie z tym praca. Teraz jednak problem się pojawiał… tu nie otaczali mnie ludzie i nie chodzi o to, że mam jakiś problem z mieszkańcami innych krain, wręcz przeciwnie ich osoby mnie bardzo ciekawiły, jednak nie spodziewałem się ich aż takiej „dawki”. Jednak istoty magiczne mają swoje moce i wystarczyłoby, choć jedna z zgromadzonych tu osób posiadała dar telepatii a wówczas mój mały sekret dotyczący prawdziwej tożsamości mógłby się wydać… A tego bądź, co bądź bardzo nie chciałem. Dlatego mimo woli zacząłem odczuwać odrobinę stresu. Przeszło mi przez myśl nawet, aby jednak odłączyć się od grupy i dokończyć wraz z Foku przerwaną nam rozmowę. Zwróciłem ku niemu spojrzenie a przynajmniej początkowo taki miałem zamiar, niestety na drodze mojego wzroku dalej pojawiły się sceny niemal rodem ze striptizu. Całe szczęście owy pokaz w swej naturze mijał się z głębszą erotyką a był raczej przejawem ogromnej swobody, jaką odczuwała filetowo włosa panna. Swoją drogą wydawała się dość nietypową osóbką z jednej strony upomina o brak manier a z drugiej czy publiczne okazywanie swych wdzięków zaliczyć można do szczytu taktu? Nawet jeśli co prawda były to zabiegi celem uwolnienia się od dokuczliwych ziarenek piachu, to mimo wszystko… Tak czy siak sam powstrzymałem się od komentarzy na ten temat a jedynie przysłuchiwałem toczonej rozmowie.
Uznałem jednak że zainteresowanie należy się również naszej nowo przybyłej koleżance. Siofra… Nie przypominam sobie, aby kiedyś natrafił na takie imię i pewnie, dlatego brzmiało dla mnie ciekawie. Gdy zerknąłem na dziewczynę, przyłapałem ją na tym jak sama lustruje mnie spojrzeniem a dokładniej moje oczy. Przez chwilę przestraszyłem się, że mogły wrócić do naturalnej barwy, że tęczowa różdżka przestała działać. Zerknąłem na kosmyki swoich włosów, końcówki nadal były czerwone wiec wychodziło na to, że wszystko było w porządku. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, kiedy ta wskazała na kolejne osoby, które nagle pojawiły się w naszym otoczeniu.
- Nie spodziewałem się, że pomysł spaceru po plaży i to o tej porze może nagle przyjść do głowy aż tylu osobom. A może coś ma mieć tu miejsce? Może jakaś hmm impreza? O której nic nie wiemy. Podobno ta Kraina Lubi zaskakiwać.
Wypowiedziałem na głos swoją wątpliwość, po czym cicho parsknąłem śmiechem widząc reakcję Foku na nowe towarzystwo, którym sam nie przejąłem się jeszcze za bardzo, ponieważ byli daleko. Nie spodziewałem się, że czarnowłosy jest takim społecznikiem, sprawiał mi raczej wrażenie kogoś skrytego, kto lubi trzymać się na uboczu. Widać pomyliłem się, chociaż… ciągle nie mogę usunąć z pamięci wizji ostrza które we mnie mierzył. Jednak czy mogę go za to winić? Pewnie sam bym się wystraszył gdybym znalazł się w podobnych okolicznościach, co on wtedy, z resztą zagadką dalej pozostawał fakt, co skłoniło mężczyznę do zaśnięcia w tak nietypowym miejscu… Ale chyba nie powonieniem być wścibski prawda? W każdym razie wyglądało na to, że był już w zdecydowanie lepszym humorze i miałem nadzieję, że tak też pozostanie.
-Im więcej tym weselej.
Skomentowałem bieżącą sytuację z życzliwym uśmiechem na ustach. Cóż muszę tylko przecież zachowywać się normalnie i liczyć na to, że nawet jeśli znalazłby się tu jakiś telepata to moje myśli nie będą dla niego ciekawe wszak miałby w czym wybierać, a osobiście uważałem resztę towarzystwa za o niebo bardziej interesujące persony.
Coś nie dawało mi nadal spokoju. Frekwencja na plaży naprawdę mnie zdumiewała i to o takiej porze kiedy zwykle na plażach można zobaczyć jedynie stado mew lub ewentualnie fotografów polujących na wschód słońca. Z tą myślą instynktowi zerknąłem na horyzont. Właściwie byłoby miło móc zobaczyć wschód słońca, nie miałem jeszcze okazji zostawać tu na tyle długo by móc przekonać się czy tu w magicznym świecie jest to równie urokliwe zjawisko. Gdy mój wzrok odprowadzał morskie fale do brzegu, nagle natrafił na coś, co burzyło harmonię. Dachowiec i to dziewczyna dachowiec, czyli… Dachówka? Chyba. Jej widok zaciekawił mnie z kilku względów. Raz była kolejną osobą nawiedzającą plażę o tej nietypowej porze. Dwa nigdy wcześniej nie miałem okazji widzieć dachowca, choć tutaj miałem pewne wątpliwości, ponieważ ogon dziewczyny bardziej przypominał lisią kitę. No i trzy… dlaczego ona brnie w morze? Czy woda nie jest teraz zimna i dlaczego…
Przerwałem gonitwę myśli kiedy dostrzegłem że kocica zerka w naszą stronę, chciałem do niej pomachać jednak nim zdarzyłem unieść rękę kotka nagle zniknęła… Zamrugałem kilkukrotnie i skupiłem spojrzenie na miejscu w którym była jeszcze przed chwilą. Czy ona się… topi? W mojej głowie zapalił się alarm. Nie wiem czy ktoś z pozostałej części naszej grupy dostrzegł to, co ja widziałem… Przez chwilę zastanawiałem się czy blondynka nie była jedynie jakimś moim majakiem, jednak ruch wzburzającej się wody w miejscu gdzie stała odwiódł te myśli. I nie myślałem już wiele a zrobiłem to, co nakazał mi instynkt. Pomóc. Bez słowa rzuciłem się w kierunku brzegu i dopiero po chwili zawołałem.
-Tam się ktoś topi!
Chyba jeszcze nigdy nie biegłem tak szybko, a choć bieg w piachu nie jest łatwym to szybko dotarłem do brzegu. Nawet nie wiem kiedy zdarzyłem pozbyć się torby i bluzy które zalegały teraz w piasku, a ja sam niczym zawodowy ratownik wbiegłem do wody. Jej temperatura nie należała do przyjemnych jednak w przypływie adrenaliny ledwo to zarejestrowałem. W myślach chwaliłem teraz każdą wizytę, jaką tego lata odbyłem na basenie. Wszystko działo się zaskakująco szybko, kiedy zanurkowałem pod wodę w pierwszej chwili spanikowałem, ponieważ nigdzie nie mogłem dostrzec topielicy. Dopiero przy kolejnym podejściu udało mi się ją dostrzec. Podpłynąłem do niej tak szybko jak tylko byłem w stanie, po czym próbowałem ją pochwycić. Doceniałem w tej chwili atuty męskiego ciała, dłuższe ramiona i siłę mięśni, w swym żeńskim wcieleniu zapewne nie udałoby mi się to równie sprawnie. Gdy tylko moje dłonie napotkały na ciało kocicy, pewnie złapałem ją i zacząłem płynąć w stronę brzegu dziękując opatrzności, że nie było do niego daleko. Prawdopodobnie już, kiedy wynurzyliśmy się na powierzchnię kilka razu krzykałę do niej coś w stylu „ Żyjesz? Trzymaj się! Będzie dobrze, tylko oddychaj!” Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, który z tych tekstów wybrałem… może i wszystkie na raz? Adrenalina buzowała we mnie do tego stopnia, że chyba mieszała mi też w głowie. O dziwo jednak nie do tego stopnia, aby po dotarciu na brzeg i złapaniu oddechu, nie sprawdzić, co z dziewczyną. Czy była przytomna? Czy nadal będę zmuszony do dalszych akcji rodem z słonecznego patrolu?
Godność: Francisca Enjabre Rasa: Zjawa Senna Lubi: Uroczych naiwniaków, mężczyzn, płacz, mężczyzn, żałość, mężczyzn i zgrzytanie zębów. Wspominałam o przystojnych facetach? Nie lubi: Tych, którym wydaje się, że są tacy cwani, zimna Wzrost / waga: 173cm/67kg Aktualny ubiór: fabuła - http://goo.gl/38H3qu + chusta na głowie Zawód: Oszustka, złodziejka, mąciwoda Pod ręką: portfel Nagrody: Korale Zamiarne
Dołączył: 14 Lip 2016 Posty: 29
Wysłany: 15 Wrzesień 2016, 13:09
Na słowa chłopaczka w kapeluszu Chmara tylko pokiwała głową ze zrozumieniem. Wiedziała, że na plaży pojawiło się zbyt wiele osób, że przestawało być to logiczne. Ale tamte, przybyłe kobiety z pewnością nie wiedziały, co się święci. No chyba, że chłopaczek przekona je pierwszy. I... ojejej. Ten przemiły młodzieniec obiecuje jej krew. Jaka szkoda, że nie była Krwiopijcą - sam widok będzie jej musiał wystarczyć. W sumie raz próbowała krwi, licząc, że z powodu bycia Senną Zjawą może jej zasmakuje - nie wiedziała, czym wyróżniają się określone grupy dzieci Morfeusza. Nie zasmakowała - była metaliczna, dziwna, lepka, chciało się od niej wymiotować, zaś Frania czuła się rozczarowana. Może dlatego, że nie była to krew człowieka, tylko prosiaka podebranego z rzeźni dla własnej, chorej uciechy? Naprawdę warto będzie spróbować jej ponownie!
Po coraz bardziej zatłoczonej plaży odbił cię cichutki grom. Chmara czuła, że wszystko, nawet sama Matka Natura, sprzyja jej w stworzeniu dramatycznego nastroju owego przedstawienia.
- Ostrzeż te dziewczyny, ostrzeż przed niebezpieczeństwem! Będę się za ciebie modlić, hermoso, buen chico. - dodała, chcąc, aby Kapelusznik nabrał otuchy. Zabij ich dla mnie, piękny artysto! A ja sobie popatrzę, poasekuruję, wspomogę... Gdyby sytuacja zaczęła się jako tako układać, z pewnością otoczyłaby ich cieniami aby nie mogli stwierdzić, w którą stronę ulatuje. A jeszcze by się okazało, że ktoś z tego towarzystwa ją zna? Wtedy nie byłoby dla niej ratunku innego niż ucieczka!
- Jeśli bóg istnieje to został po drugiej stronie - rzucił chłopak biorąc głęboki wdech.
Wpakował się w dośc kiepską sytuację. Zresztą to mało powiedziane. Tak naprawdę nie miał praktycznie żadnego wyjścia, jak wyjśc i stawić czoła nieznanemu. Serce biło mu jak szalone. Co robić?
Gdy jednak usłyszał znajomy głos, lekko się uspokoił.Może nie znał Vivienne zbyt dobrze, ale z dwojga złego lepiej stac obok kogokolwiek kogo kojarzysz, niż wokól kompletnie nieznanych psycholi. Wziął kolejny głęboki wdech i odwrócił się do Franczeski.
- Jesli usłyszysz że mnie mordują, uciekaj odrazu. - wyszeptał, wyciągnął swoją talię, po czym wyskoczył zza skały, z promiennym usmiechem przerzucając karty w wachlarzu, z jednej reki do drugiej.
Jego oczom ukazały się 4 postacie, Vivienne, chłopak we fraku, czerwonowłosy, i jakaś nieznajoma mu czarnowłosa. Wow, jesli tak wyglądają mordercy, to jego smierć będzie dziwna.
- Cześć Vivienne, nie ładnie tak przerywać ludziom romantyczne spotkania wiesz? Chyba żeś zazdrosna - Zażartował. " Co ona tu kuźwa robi"
- Foku toooooo....Ty? - Wskazał na męzczynę we fraku. - Milo poznać, Jacek. - W ten sposób przywitał się ze wszystkimi, Vivienne natomiast ucałował w dłoń
Musiał rozegrac to dobrze, bo chcial uniknąć swojej smierci, w ogóle czyjejkolwiek śmierci. smierć źle wpływa na zdrowie.
- A was co tu ściągnęło? - Zapytał przyjaźnie, słysząć jednocześnie mocny plusk.
Czerwonowłosy nagle zaczął odbiegać od reszty, rozbierając się w biegu, by po chwili zanurzyć się w wodzie, i wyciągnąc z niej... Ciało? Topielca? Kurwa co tu się dzieje?
Gdy usłyszał słowa nieznajomego, a raczej gdy do niego dotarły, w pierwszej chwili przebiegło przez mu przez myśl pytanie: " Tonie? Jak to tonie, przecież jesteście mordercami wy topiciem a ty bawisz się w Haselhoffa? CZEKAJ KURWA KTOŚ TONIE!!!"
Wtedy też pobiegł za nieznajomym, i przyklęknął obok, topielca. Dziewczyna o kocich uszach i jasnych włosach, teraz oblepionych prez wodę i piasek. No, i parę glonów. W sumie dlaczego Jacek tu przybiegł, na pierwszej pomocy znał się na tyle, na ile pamiętał ulotke z apteczki którą czytał kiedyś przed występem.
- Sorki za brak manier, znasz pierwszą pomoc? - powiedział kładąc głowę na jej klatce piersiowej, by sprawdzić czy oddycha.
Fajnie i co teraz? Ile to było uciśnięć, 15,30,300? Wszystko zależało od tego czy dziewczyna się obudzi, bo jesli nie to kraina luster musiałaby zobaczyć najsłabszą akcję ratunkową w historii.
Ten wieczór z kazdą minutą robił się dziwniejszy. Czy powinien był zostawiać franczeskę samą? Albo zostawić Vivienne w towarzystwie tych ludzi? Ale skoro rzucają się tonącym na pomoc, to nie mogą być zupełnie źli. A może to jakaś zagrywka żeby odciągnąć jego uwagę, i uśpić czujność? I co mu umykało w historii wdowy? Co się w niej nie zgadzało? Jacek starał się zachować spokój, ale cała sytuacja zaczynała robić się tak absurdalna, że nie odczuwał już tyle co strachu, a zwykłą chęć, by wszystko się ogarnęło.
Sophia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 18 Wrzesień 2016, 20:26
Nie wiadomo dlaczego spokojny spacer na plażę zamienił się w tą oto sytuację. Grupa nieznanych sobie osób nagle na siebie wpada i cały czas powiększa się. Może była jakaś impreza i teraz wszyscy na siebie wpadają? To nie byłoby dziwne biorąc pod uwagę odpowiedź fioletowo włosej, która powiedziała że spadła tu z drzewa. Wiadomo, że po imprezach ląduje się w dziwnych miejscach. I jeszcze ten hmm Foku? Chyba tak, ciekawe czy to jakiś pseudonim czy naprawdę się tak nazywa. Dlaczego przywołał do siebie te dwie osoby skoro ich nie znał? Może ma cel jak na przykład poznać jak najwięcej ludzi w tym dniu czy coś? No ale skoro jedna z dwójki osób podeszła to nie czas żeby myśleć o głupotach. Co jeżeli tak naprawdę zostałam w coś wciągnięta? Lepiej uważać i mieć się na baczności.
Chociaż zaraz, gdzie jest Mello? Tak bardzo skupiłam się na ogarnięciu jakoś całej tej sytuacji, że nie zauważyłam, że nowo poznany mężczyzna gdzieś zniknął. Szybko się odwróciłam i zaczęłam go szukać wzrokiem i nagle do moich uszu dobiegł jego głos. Ktoś tonie ... sytuacja staje się coraz bardziej dziwna.
Zaczęłam biec w tamtą stronę by zobaczyć co się stało i może, jeżeli sytuacja by na to pozwoliła to pomóc jakoś.
Nagle jakiś mężczyzna mnie prześcignął i nie był to na pewno Foku a więc to chyba Jacek. Dobiegłam chwilę po nim i usłyszałam jego pytanie. Wydusiłam z siebie szybko odpowiedź, mimo zadyszki, której dostałam po biegu.
-Pięć wdechów i 30 ucisków- zrobiłam przerwę na wdech i zaraz po tym dopowiedziałam resztę.- A potem na przemian uściski z dwoma wdechami. -Gdy powiedziałam co trzeba robić usiadłam na chwilę na ziemi i zaczęłam spokojnie oddychać. W tamtym momencie cieszyłam się tym, że mój pracodawca wysłał mnie na kurs pierwszej pomocy. Wtedy nie miałam pojęcia, ze naprawdę kiedyś mi się to przyda, ale jak widać czasami może to uratować życie.
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 18 Wrzesień 2016, 21:08
Wrodzona przezorność? Jakoś się Viv nie chciało wierzyć, że ktoś z natury zawsze pyta się najpierw o powody przybycia do danego miejsca, a potem dopiero o imię. Tak więc, mężczyzna musiał coś przeskrobać lub załatwiać w tym miejscu nielegalne interesy. To było oczywiste. Słysząc od Mello o teorii z zabawą na plaży zaśmiała się. W sumie nie był by to taki zły pomysł. O tak! Zróbmy imprezę zakrapianą krwią i trupami. Czyż to nie będzie fantastyczny bal?
Wracając do rzeczywistości, to zdziwił ją komplement mężczyzny stojącego niedaleko jej. Dalej stała uśmiechnięta i machała do podkradającej się dwójki. Po co się skradali nie wiedziała. Dodatkowo zastanawiało ją czym była ta maszkara przypominająca zrzucona z drzewa gniazdo ptasie.
Kurde, będą z nią kłopoty, już z wyglądu mi się nie podoba. -Dziękuję, jednak nie jest aż tak niesamowity, niech mnie pan tak nie chwali bo się zaczerwienię.
Pochwyciła grę Foka i uśmiechnęła się słodko niczym młoda dziewczyna, a jej policzki lekko się zarumieniły. Oczywiście nie była to naturalna relacja. W Końcu Vivienne nie był słodką i wstydliwą dziewczynkę.
Słysząc jak mężczyzna również zaczyna wołać do ukrywającej się dwójki uśmiechnęła się zakrywając twarz ręką. Oj, szykuje się zabawa.
Słysząc co Jacek do niej mówi zamrugała szybko i przekręciła głowę na bok.
-Nie wiedziałam, że lubisz ptasie gniazda, poza tym romantycznych spotkań nie robi się śledząc ludzi. Chyba, że jesteś jakimś zboczeńcem.
Zrobiła nieufną minę chwaląc w duchu swoje umiejętności aktorskie. Przestała ją jednak dziwić przezorność Foka, faktycznie, zadziwiający był fakt, że w jednym miejscu spotkało się aż tle nieznanych osób. Możliwe, że będzie światkiem wyjątkowo ciekawego zdarzenia.
Widząc jak Mello biegnie ratując obce stworzenie, a Jacek po chwili do niego dołącza westchnęła. Przecież nie było sensu ratować samobójcy. Jeśli chce się zabić, to trzeba mu zrobić przysługę i nie przeszkadzać w tym. Jednak głupi, naiwni herosi rzucili się na ratunek nie wiedząc co mają tak właściwie robić i jak.
-Czy to nie jest twój towarzysz? Chyba wypadało by byś mu pomógł, by jeszcze mu się krzywda nie stała. Poza tym nie martwi cię, czemu was śledzą, szczególnie kiedy to coś dalej nie chce wyjść za skały?
Odezwała się patrząc na Foka i starając się by nikt przy tym jej nie usłyszał. Ciekawa była, co tu się dzieje, a podejrzewała, że ta dwójka mężczyzn, których właśnie spotkała posiada wiele ciekawych informacji o tym świecie. Zresztą teraz mogła spokojnie porozmawiać z tym mężczyzną, skoro wszyscy zajęli się topielcem.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 21 Wrzesień 2016, 16:06
To, co właśnie się działo, nie mogło raczej zakrawać o zorganizowaną akcję, a jeśli byłoby inaczej, to Foku chyliłby pokłony temu, kto to wszystko zaaranżował. Nie wiedział jeszcze, która część to czysty przypadek, a która mniej niż zbieg okoliczności, jednakże bez względu na to, całość nabierała kolorów. Tylko, co w związku z tym? Przyszedł tutaj w zupełnie innym celu. Cała ta hałastra zaczynała go już delikatnie irytować. Robiło się za głośno. Za tłoczno. Jednakże w tym wypadku, nawet jeśli mu to nie odpowiadało, to musiał trzymać się swojej maski. O to przecież chodziło w społeczeństwie, prawda? O grę pozorów.
Czarnowłosy uśmiechnął się szarmancko do Vivienne słysząc jej odpowiedź. Nowy gość zbliżył się do całej czwórki, przedstawiając się już od progu. Imię jego brzmiało "Jacek". Dość zwyczajnie. Na tyle zwyczajnie, iż bardziej wpasowywało się w Świat Ludzi, aniżeli Krainę Luster. Najwyraźniej czerwonooki Lunatyk nie był na bieżąco w temacie obecnych trendów mody, co do nadawanych imion. Młodzieniec nosił się w podobnym stylu, co i on. Jedyną różnicą, dość znaczną i rzucającą się na pierwszy rzut oka, był cylinder. Nasuwało to dość jednoznaczne skojarzenia, co do jego przynależności rasowej. Z ust Jacka padło pytanie, które najprawdopodobniej było skierowane do ogółu - "A was co tu ściągnęło? - w tym momencie, prawdopodobnie zapadłaby przez chwilę niezręczna cisza luuub... odpowiedziałaby mu jego, jak się wydawało, znajoma. Zapewne tak by było, gdyby uwagi wszystkich nie odwróciło dość nieoczekiwane zdarzenie, a mianowicie spontaniczne zanurzenie się kogoś w wodzie, wbrew jego woli. Nieopatrznie, okazało się również, iż osoba ta nie jest zdolna do utrzymania się ponad jej powierzchnią, co doprowadziło najwyraźniej do jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Zarówno Mello, który poczuwał się do roli ratownika, jak również Siofra, a także Jacuś pognali w stronę brzegu, każde z nich w nieco innym odstępie czasu. Czarnowłosy, choć nieco zaskoczony, nie ruszył się z miejsca. I w tenże sposób, w osamotnieniu pozostał Foku oraz Vivienne. Choć... chyba był ktoś jeszcze. Fioletowowłosa panienka wyciągała dużo zaskakujących wniosków, jak na sytuację, w której się spotkali.
- Wydaje mi się, że wszyscy poza Panienką Vivienne oraz... Panem Jackiem, znają się tutaj w równym stopniu. - odparł, pstrykając nagle palcami. Poza nagłym dźwiękiem, nie stało się nic. Powtórzył to raz jeszcze i znowu. Wzrok swój utkwił w miejscu, z którego wyszedł wcześniej towarzysz kobiety.
- To Pan Jacek nie przybył tutaj ze względu na Panią? - zapytał nieco zaskoczony. Jeśli nie jest to umówione spotkanie, to cóż takiego? Fatum? Przeznaczenie? Los?
- Może zapytajmy tamtej uroczej osóbki, z jakiegoż to powodu uraczyła nas swoją obecnością? - zwrócił się do Vivienne, stawiając powolne kroki w kierunku przeciwnym do zbiegowiska zajmującego się niedoszłym nieboszczykiem.
- Bo jak rozumiem, jest tam ktoś jeszcze. - dodał głośniej. To rzekłszy, przeniósł wzrok znów na niesforną kobietę, stojącą nieopodal. Sam do końca nadal nie był pewien, któż to kryje się w oddali, jednak najwyraźniej fioletowowłosa rozwikłała ten sekret. Nie planował używać żadnej ze swoich umiejętności, gdyż nie było ku temu większej potrzeby. Wystarczyło przecież porozmawiać i wszystko stanie się jasne.
Godność: Lucy Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co! Lubi: Enkila Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia Stan zdrowia: Lekko podtopiona. SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
Dołączyła: 18 Sty 2015 Posty: 170
Wysłany: 24 Wrzesień 2016, 14:44
Panika, przerażenie, walka z żywiołem, rezygnacja, ciemność.
Słyszała głosy. Z początku dość mętnie, jakby z oddali. Po chwili nieco wyraźniej.
Coraz więcej do niej wracało. Potknęła się. Nie ze swojej winy – coś ją wystraszyło. Raczej ktoś. Przeraźliwe zimno towarzyszące pierwszemu zanurzeniu. Zaczęła gwałtowniej oddychać, co skutkowało pierwszym zachłyśnięciem się wodą. Pamiętała okropny posmak słonej wody. Wstrzymanie oddechu – na próżno, długo nie wytrzymała. Później nic, prawdopodobnie wskutek zaprzestania walki. Umarłam.
Czy aby na pewno? Musiała znaleźć się w okropnym miejscu. Podłoże było niewygodne i jakoś tak jakby sypało się do miejsc, w których być go nie powinno, a jej samej było niewyobrażalnie zimno. Trzęsła się.
Głosy stały się wyraźne i nawet zyskały na realności. Czy to oznacza, że jednak nie umarła?
Powoli odzyskiwała świadomość. Oddychanie było takie nieprzyjemne, powietrze zadziwiająco szorstkie, a głosy nad jej głową takie… głośne.
W końcu dotarło do niej do kogo należą. Stojąca na plaży głośna gromadka musiała zauważyć tonącą kotkę i ruszyć jej na ratunek. Czy w takim wypadku może nie otwierać oczu? Oddycha, więc może zostawią ją w spokoju?
Niewdzięcznica.
Zdawała sobie sprawę, że w ich oczach mogła wyglądać na niedoszłego samobójcę. Do takich nie pała się sympatią, już prędzej czuje się do nich odrazę. Nie była nim, nie chciała by tak o niej myśleli. Była przerażona, trzęsła się zarówno z zimna, jak i ze strachu. Samobójcy nie zachowują się w ten sposób, prawda? Prawda?
Nim otworzyła oczy, mocniej zacisnęła powieki, jakby przygotowując się mentalnie na to co może zobaczyć. Zupełnie niepotrzebnie. Twarze uważnie lustrujące jej osobę wyglądały bardziej na zatroskane, aniżeli zniesmaczone. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Jednak coś poczuła. Nutkę niechęci? Wpierw pomyślała, że tylko jej się zdawało, ale nie - jej instynkt nie zawodzi. Czasem tylko działa z opóźnieniem, ale się nie myli. Przeniosła wzrok kolejno po każdej z osób pochylonych nad nią, lecz poza ciekawością, do stwierdzenia której nie potrzebowała mocy, nic konkretnego nie wyczytała. Ale przecież nie tylko oni tu byli. Z trudem odwróciła głowę w stronę dwóch kolejnych istot, kierując swój wzrok na faceta w garniturze. I wtedy znów to poczuła. Ledwie wyczuwalną irytację przemieszaną z niechęcią. Co jednak ciekawe jego emocje się „rozpływały”, nie były przeznaczone wyłącznie dla niej. Komfort przebywania w ich towarzystwie spadł z „nie powinno mnie tu być”, do „muszę się oddalić jak tylko nadarzy się okazja”. Bez urazy dla ratowników.
- Dz… dziękuję za ratunek – jej głos był chrapliwy, gardło piekło od słonej wody – Ja, ja…
Oczy zaszkliły się od łez. Dopiero gdy poziom adrenaliny spadł, dotarły do niej blokowane do tej pory emocje. Rany, przecież ona prawie umarła.
Ledwo trzymając się na miękkich nogach, podjęła próbę stanięcia o własnych siłach. Nawet jej się to udało. Przez dwie sekundy, po których ponownie wylądowała na piasku. Wciąż się trzęsąc spuściła smuto uszy i oparła głowę na własnych kolanach.
- Przepraszam was za kłopot.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 24 Wrzesień 2016, 19:31
Gdy udało mi się wydostać dziewczynę na brzeg, od razu starałem się zdiagnozować, w jakim jest stanie. Byłem zmęczony. Pływanie w takich warunkach nie było wcale przyjemne, za to wyłowienie kogoś nieprzytomnego z wody i dopłyniecie z nim na brzeg… w filmach wyglądało to dużo prościej. Kosztowało mnie to sporo energii i zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz, kiedy zaczynała ze mnie uchodzić adrenalina. Kiedy wokół nas pojawiły się kolejne osoby, którymi okazała się Siofra oraz nieznany mi mężczyzna. Domyśliłem się jednak, że była to jedna z postaci, które nawoływał do nas Foku i Vivien. Nie zapamiętałem jednak imienia… albo wypadło mi z pamięci pod wpływem emocji. Nie było to jednak aż tak ważne w tej chwili, liczyły się intencje oraz działania ze strony tej dwójki a oboje podobnie jak i ja sam chcieli nieść pomoc niedoszłej topielicy. Wątpiłem, aby zwrócili na to uwagę jednak posłałem obojgu życzliwy, choć zmęczony uśmiech. Wyglądało na to, że wiedzą, co należało zrobić, to też ja mogłem poświęcić tą chwilę na złapanie oddechu, który nadal brałem bardzo łapczywie.
-Znam… mogę…mogę też spróbować… użyć swojej mocy uzdrawiania/regeneracji.
Oznajmiłem, po czym podniosłem głowę, aby przyjrzeć się temu jak wyglądała sytuacja. Mokre włosy przykleiły mi się do twarzy a grzywka skuteczne utrudniała widzenie na jedno oko. W ustach ciągle czułem posmak słonej wody i piasku. Moje ubranie było ciężkie od wody i piasku, chłodny wiatr ciągnący od morza sprawił, że wstrząsnęła mną fala dreszczy. Moje ciało stawało się coraz bardziej przytomne względem otoczenia i właściwie nie byłem z tego zadowolony, ponieważ zdałem sobie sprawę jak zimno mi było… W śnie czarnowłosego podczas lotu na ogromnych rybach… zmagałem się z chłodnym wiatrem, potem wylądowałem w niezwykle pięknej jednak śnieżno-lodowej scenerii a na koniec nieplanowana zimna „kąpiel”… Marzyłem teraz o odrobinie ciepła, albo, chociaż filiżance gorącej herbaty. Ponownie utkwiłem swoje spojrzenie w postaci nieprzytomnej jeszcze dziewczyny. Również ona była przecież cała przemoczona, wyglądała tak krucho i delikatnie… przez moją głowę przeszła obawa, że tak drobną osobę można łatwo uszkodzić. Słyszałem o przypadkach, w których podczas reanimacji ratownicy niechcący łamali komuś mostek albo pojedyncze żebra. Nagle ku mojemu zdziwieniu i jednoczesnej uldze dziewczyna poruszyła się a po chili otworzyła oczy. Piękne i duże zielone kocie oczy przykuwały spojrzenie i teraz podziałały na mnie wręcz hipnotyzująco. Znów zmęczony uśmiech rozciągnął się na moich wargach. Widząc jak dziewczyna usiłuje podnieść się z ziemi i ja postanowiłem to uczynić, choć ja nie miałem z tym tak dużego kłopotu. W pierwszym odruchu chciałem pomóc jej wstać, widząc jednak, w jakim jest stanie uznałem, że lepiej by jeszcze przez chwilę nie wstawała.
-Ważne, że nic Ci się nie stało. Nie jesteś ranna? Nic Cię nie boli?
Wolałem się upewnić, być może pod wodą mogła się o coś skaleczyć czy uderzyć, byłbym w stanie wówczas pomóc dzięki swej mocy. Dygotałem z zimna, lecz mimo wszystko starałem się utrzymać fason. Gdy blondynka położyła uszy a jej oczy zaszkliły się od łez znów ukłuło mnie to dziwne uczucie, którego już dziś doświadczyłem… teraz jednak było silniejsze. Coś, czego nie potrafiłem jasno nazwać, co wprawiało mnie w zakłopotanie… Nagle przypomniałem sobie o swoich rzeczach pozostawionych na piasku, torba i bluza leżały niedaleko to też postanowiłem po nie podejść. Przerzuciłem torbę przez ramię, bluzę nie ubrałem zamiast tego wróciłem się z nią do przemoczonej kotki, po czym nie czekając na jej przyzwolenie zarzuciłem jej okrycie na ramiona. Unikałem jednak nawiązania kontaktu wzrokowego.
-Chodźmy do reszty, na razie im dalej od wody tym lepiej.
Zaproponowałem, po czym wolnym krokiem chciałem ruszyć w stronę pozostałej dwójki czy może raczej już trójki? Przypomniało mi się jednak, że nadal nie znam imienia chłopaka w cylindrze a także naszej kociej topielicy. Ponownie odwróciłem się twarzą w stronę swoich kompanów z „słonecznego patrolu”, skupiłem się jednak na chłopaku.
-Nie dosłyszałem Twojego imienia. Ja jestem Mello.
Przedstawiłem się wyciągając rękę do chłopaka, gdy jednak zdałem sobie sprawę ze cała jest w piasku posłałem mu jedynie przepraszający uśmiech i zacząłem nią potrząsać, aby pozbyć się kłujących ziarenek.
-Nie wiecie może czy gdzieś w pobliżu nie ma tu jakiejś karczmy? Najlepiej z kominkiem….
Spytałem z nadzieją w głosie, naprawdę marzyła mi się odrobina ciepła… W sumie to nawet większa porcja niż tylko odrobina. Chyba mi się należało po tych dzisiejszych atrakcjach? Podjąłem marną w skutkach próbę ogarnięcia swojej mokrej czupryny i gdy już udało mi się przynajmniej pozbyć włosów wchodzących mi w oczy przypomniałem sobie że jeszcze kogoś nie zapytałem o imię. Odezwałem się do zielonookiej kotki.
-Właściwie to nie znam jeszcze Twojego imienia… i wybacz za bezpośredniość, ale jesteś lisowcem? Tfu… znaczy dachowcem, chociaż właściwie Twój ogon bardziej przypominał mi lisią kitę stąd to skojarzenie.
Godność: Francisca Enjabre Rasa: Zjawa Senna Lubi: Uroczych naiwniaków, mężczyzn, płacz, mężczyzn, żałość, mężczyzn i zgrzytanie zębów. Wspominałam o przystojnych facetach? Nie lubi: Tych, którym wydaje się, że są tacy cwani, zimna Wzrost / waga: 173cm/67kg Aktualny ubiór: fabuła - http://goo.gl/38H3qu + chusta na głowie Zawód: Oszustka, złodziejka, mąciwoda Pod ręką: portfel Nagrody: Korale Zamiarne
Dołączył: 14 Lip 2016 Posty: 29
Wysłany: 28 Wrzesień 2016, 10:50
Francisca z lubością obserwowała sytuację, obserwowała Jacka, który podchodzi do nich i... zaczyna gadać! Nie! Nie, całkiem nie tak, durny idioto, bezmózgu bez cienia pomyślunku! Co ty tam do nich memlisz? On... on chyba ich zna! No co za potworny pech!
Chmara zjeżyła się cała. Wiedziała, że teraz, kiedy kocia panna została uratowana, nie wybroni się ze swoich kłamstw. Nawet gdyby Jacek nadal uważał swoich znajomych za morderców, to po tym dowodzie altruizmu się już nie dało wybronić. Na razie musiała uciekać, aby nie wkurzać tego sporego tłumu. Rzuciła się w kierunku drzew, otaczając się grubą zasłoną cieni, aby pozostać niezauważoną. A mogła być tak fajna zabawa, a teraz co? Topić się zachciało kociarze! No skrzydła opadają!
Chłopak już chciał zaczać uciskać klatkę kotki, gdy ta otowrzyła oczy. Ulżyło mu bo nigdy tego nie robił, a ona była tak drobna..Niewązne, ważne że się obudziła i ocknęła.
- Ja pierdolę, to nas nastraszyłaś.- powiedział chłopak głaszcząc ją po głowie.
Nie lubił gdy takie rzeczy działy się tak nagle, zwłaszcza że plan zakładał że łaśnie teraz oni bedą go chcieli zamordować. Zamiast tego, dostał pokaz ratownictwa medycznego i kilka ton stresu więcej. Chciał już krzyknąć do Francesci jednak zdązył tylko zobaczyć jak tak znika gdzieś w lesie. Nie specjalnie go to interesowało, przy następnym spotkaniu miał zamiar to wyjąsnić, nie teraz.
Spojrzał na chłopaka który łaśnie wytrzepywał swoją dłoń. Podniósł się, zdjął swoją koszulę i kamizelkę, po czym rzucił mu je i skierował swoje kroki do lasku.
- Jacek, mój drogi Mello. Załóz to na siebieM Mało ale lepiej to niż jak byś miał chodzić w mokrych ciuchach. fOKA!!! - Zwrócił się do mężczyzny w garniturze. - A nie, czekaj Foku, Wybacz. Jesli możesz to chodź ze mną do lasu, zbierzmy trochę drewna, zrobi się ognisko, przecież te dwa moczykije nam padną z wyziębienia.
To mówiąc, wszedł do lasu, i po chwili wyszedł z rękoma pęłnymi gałęzi i patyków. Taki kurs powtórzył jeszcze trzykrotnie, by drewna starczyło na chwilę, cały czas klnąc, i układając je w mijescu, gdzie stali Vivienne i Foku.
Z tego co pamiętał z seriali na Discovery, trzeba było najpierw ułozyć brzoze i najcieńsze patyki na dole, a potem coraz grubsze. Tak też zrobił tworzac małą piramidkę, wielkości głowy. Następnie wyjąl zwykłą talię z kieszeni, wyciągnął trzy z nich , wsadził w wolne miejsce w stosiku i podpalił je, a płomień odrazu złapał najcieńsze patyki i po chwili mogli się już cieszyć ciepłem ognia. Karty które miał w ręku, w oka mgnieniu gdy tylko ogień złapał patyki wyrzucił w stronę morza, a te po chwili eksplodowały. Następnie ruszył znów po drewno.
Sophia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 30 Wrzesień 2016, 22:07
Gdy Jacek chciał już się przymierzać do robienia akcji ratunkowej, dachowiec zaczął się budzić. Myślałam, że będziemy potrzebować Hasselhoffa by jakoś pomóc tej kotce, ale jak widać Jacuś też sobie poradził. Co więcej, nawet nic nie musiał robić by kotka się obudziła. Chyba będzie trzeba na niego uważać. Dobraa a wiec co my tu mamy? Mello i dziewczyna są cali zziębnięci, może mogłabym jakoś im pomóc? Narysować szalik albo ognisko żeby mogli się osuszyć? Ale to będzie trwało za krótko a więc co jeszcze można by tu ... ooo Jacek wpadł na dobry pomysł. Można przecież samemu rozpalić ognisko. Nie brałam pod uwagę tego, że z tych drzew i krzaków na tej plaży tez da się coś zrobić.
Szłam wiec za Jackiem, Revi i tą nowo poznaną dziewczyną (chociaż tak naprawdę wszyscy tu są nowo poznani) do momentu kiedy doszliśmy do Foku i Mori. No to gromadka się trochę powiększyła. W sumie ognisko to naprawdę dobry pomysł. Mokre istoty będą mogły się osuszyć i ogółem będziemy mogli się lepiej poznać. Chociaż cały czas nie wiem czy przypadkiem wcześniej nie była impreza na której oni tutaj byli, ale szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to za bardzo. Przynajmniej ja poznam nowe osoby i może ten spokojny spacer na plażę stanie się ciekawym przeżyciem.
No i skoro Foku i Jacek idą po drewno to może jest to dobry czas aby spytać nową dziewczynę jak się nazywa. Może w mniejszym gronie będzie łatwiej przełamać pierwsze lody. W sumie doszła tu prawie najpóźniej z nas i może się czuć trochę nieswojo.
-Tak ogółem to witaj, dziwnie trochę wyszło, że się tak późno przedstawiam, nazywam się Siofra.-Podałam jej rękę by mogła ją uścisnąć, pomachać, ogrzać się nią czy co tam kotka chciałaby zrobić, przy okazji się uśmiechając przyjaźnie, by wiedziała, ze nie mam żadnych złych zamiarów.
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Październik 2016, 09:05
Vivienne spokojnie obserwowała całą tą aferę. Nie obchodziło ją, czy dziewczyna, która chciała się utopić przeżyje ani czy umrze. Właściwie to nawet lepiej by było, jakby umarła, w końcu samobójcą nie powinno się przeszkadzać.
Jednak widząc, że Foku rusza w stronę kobiety przypominającej ptasie gniazdo spojrzała w tamtą stronę. Jednak kobieta zniknęła wśród cieni, teraz nawet Vivienne ze swoimi oczami nie mogła jej znaleźć.
Złapała mężczyznę za rękę i zatrzymała dalej przyglądając się szkarłatnymi oczami w stronę lasu
-Nie ma tam jej już, uciekła.
Po chwili puściła rękę mężczyzny i spojrzała na linię morza. Reszta towarzystwa już wracała do nich, z niedoszłą topielicą. Cóż, tworzą teraz faktycznie ciekawe zbiorowisko różnych ras. Rozpalanie ognia zostawiła osobą zainteresowanym tym pomysłem czyli w sumie tylko Jackowi, który wykazał się wyjątkowym zapałem. Stała spokojnie na plaży zastanawiając się nad zniknięciem istotki przypominającej ptasie gniazdo.
Kiedy kapelusznik wrócił i rozpalił ogień podeszła do niego.
-Co to za ciekawa towarzyszka, którą znalazłeś? I czemu tak nagle od nas uciekła? Może powiesz o niej coś więcej?
Uśmiechnęła się delikatnie i słodko chcąc tym zachęcić Jacka do odpowiedzi na pytania.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!